Tydzień po ich kłótni, czy też innymi słowy pseudorozstaniu w Trzech Miotłach, Draco zdał sobie sprawę z pewnej rzeczy. Granger miała dar – a tym darem było unikanie.
W ciągu ostatniego tygodnia nie udało mu się złapać jej choćby na minutę, mimo że większość swojego czasu poświęcał na jej wypatrywanie.
Po zajęciach szybko ulatniała się z klasy, jeszcze zanim zdążył spakować swoje rzeczy. W Wielkiej Sali zawsze udawało jej się wymknąć, podczas gdy on rozmawiał z Blaise’em lub Teo.
Kilka razy widział ją w Pokoju Wspólnym, gdy zbierali się na zajęcia, nie mając czasu na rozmowę. I przez cały czas otaczała się przyjaciółmi, jakby miało go to odstraszyć.
To był jej pomysł, żeby cała szkoła zaczęła myśleć, że się spotykają, a teraz sam miał w głębokim poważaniu fakt, że tak właśnie wszyscy myśleli. Jeśli już, to ten fakt powinien ułatwiać mu wejście z nią w rozmowę.
Tylko raz zebrał się na odwagę, by zapukać do jej drzwi, nie wiedząc nawet, czy rzeczywiście była w środku, czy też wymknęła się i ukrywała w innej części zamku.
To ona powiedziała, że od tego momentu będą rozważać różne sprawy i o nich dyskutować. Ale teraz Draco coraz bardziej irytował się tym, że nieustannie go unikała. Była cholerną Gryfonką, na litość Merlina. Jednak z pewnością nie zachowywała się, jak na Gryfonkę przystało.
W piątek krążył przed klasą Zaklęć, wiedząc, że tego dnia właśnie tam miała swoje ostatnie zajęcia. Niestety jakimś sposobem musiał przeoczyć ją w tłumie. Udał się więc do Pokoju Wspólnego, gdzie napełnił sobie szklankę porcją Ognistej Whisky, podczas gdy Granger siedziała z szóstką przyjaciół na drugim końcu pomieszczenia.
Wyglądałby jak dupek, gdyby im przerwał – ale obecnie nie był nawet pewien, czy go to jeszcze jakkolwiek obchodziło.
A co gorsza Teo i Perks przymilali się do siebie po jego prawej stronie, szepcząc sobie nawzajem do uszu coś, co musiało brzmieć jak rzygi jednorożca hasającego po brokatowej tęczy.
To tym bardziej nie poprawiało mu humoru.
I – ze wszystkich ludzi – Granger musiała rozmawiać akurat z Longbottomem. Siedziała obok niego, ocierając się o jego ramię, gdy odgarniała włosy ze swojej twarzy, a jej oczy były ciepłe i roześmiane.
Jakby Longbottom mógł być jakąkolwiek konkurencją dla Dracona. Blondyn nie wiedział nawet, jak znalazł się w takiej sytuacji, tęskniąc za kimś, kto jeszcze kilka miesięcy temu nawet nie przyszedłby mu do głowy. Ale teraz nie mógł przestać o niej myśleć. Nie tylko o sposobie, w jaki go całowała i dotykała, ale także o tym, jak to było trzymać ją w swoich ramionach. O tym, że przy nim nie bała się być sobą i nie starała się niczego udawać. O sposobie, w jaki cała jej twarz rozjaśniała się przy każdym uśmiechu, kiedy na niego spoglądała.
Nikt nigdy wcześniej tak na niego nie patrzył – i Draco nigdy nie sądził, że kiedykolwiek spojrzy.
Powiedziała, że interesuje ją coś innego niż seks. Więc dlaczego chichotała u boku Longbottoma jak jakaś lafirynda?
Musiał rzucać naprawdę wściekłe spojrzenia w jej kierunku, ponieważ poderwała nagle wzrok, by napotkać jego własny, a w jej oczach czaił się jakiś dziwny niepokój. Uśmiech zniknął z jej twarzy. Draco poluzował uścisk na szklance, próbując przybrać kamienny wyraz twarzy.
Odwróciła wzrok z nerwowym chichotem na coś, co powiedział ktoś z jej przyjaciół, ale Draco nie odrywał od niej wzroku, popijając długi łyk whisky.
Po chwili znów na niego spojrzała. Zacisnęła usta w cienką linię i lekko zwęziła oczy.
Dobrze. Był zirytowany jej zachowaniem i przez cały tydzień szukał jakichkolwiek oznak, że ją również to w jakiś sposób dotknęło. Może gdyby wystarczająco ją rozzłościł, nie miałaby innego wyboru, jak tylko z nim porozmawiać.
Ale irytacja równie szybko zniknęła z jej twarzy, zastąpiona zmarszczonymi brwiami i wygiętymi w dół wargami. Draco odstawił szklankę na stolik – o wiele mocniej niż zamierzał – i wstał z krzesła.
Granger poruszyła się na swoim miejscu, gdy podszedł bliżej, ale kiedy stanął naprawdę blisko, mruknęła coś do swoich przyjaciół i wzięła torbę, wstając mu na spotkanie.
Nareszcie.
Wypuściła długi wydech, idąc za nim w kierunku dormitoriów z rękami skrzyżowanymi na piersi. Jej ciało wręcz promieniowało napięciem. Kiedy wyszli z Pokoju Wspólnego, Draco wbił w nią swoje twarde spojrzenie.
— Musimy porozmawiać.
Uniosła brew, a jej usta drgnęły nieznacznie, zanim na jej twarzy znów zagościł stoicki spokój.
— Mówiłam ci, że muszę wiele przemyśleć.
— A potem zamieniłaś się w cholerną uciekinierkę — mruknął Draco, ponownie czując ostre ukłucie jej słów sprzed tygodnia. Oparł się o ścianę, czując dość nieswojo w pustym korytarzu. Nie chciał jednak zapraszać jej do swojego pokoju w obawie, że źle to zrozumie. — Nie dałaś mi szansy na wyjaśnienie mojej wersji zdarzeń, Granger.
Przechyliła głowę na bok i oparła ciężar ciała na jednym z bioder.
— Dobrze. W takim razie wyjaśnij.
Rzucił ukradkowe spojrzenie na korytarz, który prowadził do Pokoju Wspólnego, ale Granger uparcie stała w miejscu.
— Dobrze. — Zmarszczył brwi, pocierając kark. — Nie chcę tylko uprawiać z tobą seksu, Granger.
Wyraz jej twarzy złagodniał, gdy wypuściła oddech.
— Nie jestem już pewna, czy wiem, w co powinnam wierzyć.
— Uwierz mnie — wycedził Draco przez zęby. — Czy przez cały ten czas nie byłem z tobą szczery?
Jej brwi drgnęły.
— Poza tym, że teraz twierdzisz, że jesteś prawiczkiem?
Jego policzki rozgrzały rumieńce.
— Jestem.
Granger wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę, kręcąc głową.
— Więc bądź szczery. Czy chciałeś użyć mnie jako środka, by mieć to za sobą, a potem móc kontynuować z innymi dziewczynami?
Nie chcąc kłamać, zacisnął usta w cienką linię.
— Moje motywacje się zmieniły.
Zmarszczyła nos, gdy patrzyła na niego.
— Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nasza pierwotna umowa dotyczyła tylko seksu. Nie miałam co do tego złudzeń. Ale powiedz mi… dlaczego miałbyś to proponować dziewczynie, o której słyszałeś, że jest żądną przygód, skoro sam nie masz żadnego doświadczenia?
Draco lekko wzruszył ramionami, pragnąc jak najszybciej skończyć tę katastrofalną rozmowę i zaciągnąć Granger do swojego pokoju.
— Chyba nie myślałem trzeźwo.
Zrobiła krok do przodu, zmniejszając dzielący ich dystans.
— Niech zgadnę… Swawolna Granger jest bardziej doświadczona niż Draco Malfoy? Jak to możliwe? — Wydała szydercze, zdumione prychnięcie, a jej usta wykrzywiły się na ułamek sekundy w cieniu uśmiechu.
Stał na swoim miejscu, obserwując ją bacznym wzrokiem.
— Może chciałem najlepszą.
— Proszę cię — szepnęła, przewracając oczami. — Oboje wiemy, że nigdy nie myślałeś o mnie w ten sposób.
— Jak powiedziałem — ciągnął Draco — moje motywacje się zmieniły. — Przełknął ślinę, walcząc z chęcią schowania się w swoim pokoju i zamknięcia w nim na dobre. — Chcę uprawiać z tobą seks, Granger, to prawda. Ale co ważniejsze, chcę cię zabrać na prawdziwą randkę.
— Sobota była jak prawdziwa randka — wydyszała, a jej usta wykrzywił smutny uśmiech. — A przynajmniej tak myślałam. Może spanikowałam, bo myślałam, że chcemy zupełnie innych rzeczy.
— Granger — wykrztusił, kręcąc głową. — Ja panikuję, odkąd zgodziłaś się ze mną przespać.
Zachichotała, a jej oczy błyszczały, zanim przygryzła dolną wargę.
— Jeśli ma ci to pomóc, byłeś przekonujący. Gdybyś mi nie powiedział, że nie masz doświadczenia, pewnie nigdy bym nie zauważyła.
— Zauważyłabyś, gdyby w końcu do czegoś doszło, a ja nie miałbym bladego pojęcia, co robić — przyznał, czując rumieniec rozgrzewający jego policzki, gdy Granger wybuchnęła głośnym śmiechem.
— Szczerze mówiąc. — Jej głos był miękki, gdy zrobiła ku niemu kolejny krok, opierając się o ścianę obok. — To całkiem instynktowne, gdy już znasz podstawy. — Spojrzała mu w oczy, a Draco poczuł, jak jego ciało rozgrzewa się na samą myśl o tym wszystkim. Jej usta wygięły się w uśmiechu. — A potem zaczyna się przygoda. Przynajmniej tak mi powiedziano.
Draco zachichotał, czując, że jego mózg może w każdej chwili eksplodować.
— Więc tak naprawdę nie jesteś…
— O ile mi wiadomo. — Wzruszyła ramionami. — Prawdopodobnie nie według większości standardów. Może według niektórych.
Jej oczy błyszczały, a Draco poczuł suchość w ustach; przełknął, czując w gardle nieprzyjemną szorstkość.
— Pozwól, że zabiorę cię na randkę. Hogsmeade, latanie, nauka – pozwól, że ci to udowodnię.
— Latanie — zakpiła z prychnięciem. — Niezła próba.
Uśmiechnął się, muskając jej ramię opuszkami palców.
— Może ci się spodobać.
— Jeśli mógłbyś jakoś sprawić, żebym zapomniała, że wiszę w powietrzu na drewnianym patyku, może — przyznała. — Ale szczerze w to wątpię.
— To brzmi jak wyzwanie — zadumał się Draco, składając dłonie razem. — I zdasz sobie sprawę, że wiem, co robię, przynajmniej w tej jednej dziedzinie. Nie pozwoliłbym, żeby coś ci się stało.
— Oczywiście, że nie — mruknęła — bo wróciłabym z martwych tylko po to, by cię zabić. Nie myśl sobie, że bym ci odpuściła.
— Nie wątpię. — Uniósł ręce w geście poddania. — Może będziemy musieli wypracować sobie drogę do latania.
Granger skrzywiła się, zerkając w głąb korytarza na dźwięk dobiegających z oddali głosów.
— Obawiam się, że cały weekend mam już zaplanowany w bibliotece. Ale jeśli mówiłeś o tym wszystkim poważnie – zawsze możesz do mnie dołączyć.
Draco zmarszczył brwi, niezainteresowany marnowaniem całego weekendu na naukę. Ale podejrzewał, że był to swego rodzaju test.
— Granger, będę cholernie najlepszym partnerem do nauki, jakiego kiedykolwiek miałaś.
Jej usta drgnęły w uśmiechu.
***
Kiedy Granger powiedziała, że zamierza spędzić cały weekend na nauce, nie żartowała.
Siedziała zakopana aż po szyję w pergaminach, piórach i różnych tekstach, zanim Draco przywlókł się do biblioteki o wpół do dziesiątej w sobotę. Granger spojrzała na niego z wymuszonym uśmiechem, ale nic nie powiedziała, gdy zajął miejsce obok niej.
W południe wstała ze swojego krzesła, a Draco westchnął z ulgą, spodziewając się, że uda się do Wielkiej Sali na lunch, ale ona wykonała tylko serię rozciągnięć i szybko wróciła na swoje miejsce. Draco patrzył na nią podejrzliwie, zastanawiając się, czy kompletnie nie planowała dziś jeść, jednak po chwili wyjęła z torby jakieś batony, podała mu jeden i otworzyła drugi dla siebie.
— Dzięki — wymamrotał Draco, rozpakowując własny smakołyk. Nagle zdał sobie sprawę, że było to pierwsze wypowiedziane między nimi tego dnia słowo.
Zastanawiał się z naprawdę dogłębnym zainteresowaniem, jakim cudem nie przerobiła jeszcze całego materiału, skoro zachowywała tak sztywne nawyki w nauce.
Było po trzeciej, kiedy Granger w końcu odłożyła swoje pióro, prychając.
— Te pytania z Numerologii są dość trudne, nie sądzisz? — Jej głos był miękki, ledwie o ton wyższy od szeptu.
Draco wzruszył ramionami, wyciągając szyję.
— Jeszcze nie zacząłem tego zadania. — Sięgnął po arkusz pergaminu, nad którym pracowała, czytając polecenie i skanując wzrokiem jej pracę. Stuknął w jej odpowiedź palcem. — Tutaj jest błąd.
Hermiona rozchyliła usta, gdy oddał jej pergamin.
— Masz rację!
Kilkoma ruchami pióra uzupełniła brakującą część odpowiedzi; kiedy odwróciła się twarzą do niego, promieniała. Draco uśmiechnął się i wrócił do swojego eseju.
Kiedy zegarek Dracona pokazał osiemnastą – a on nie mógł uwierzyć, że pracował nad swoimi zadaniami nieprzerwanie przez prawie osiem godzin – rzucił Granger nieufne spojrzenie.
— Myślisz, że powinniśmy pójść na kolację? — zapytała, przygryzając dolną wargę.
— Tak. — Jego odpowiedź była natychmiastowa; od ponad godziny aż nazbyt wyraźnie czuł, jak bardzo ściśnięty stał się jego żołądek. Z ostrym skinieniem głowy dziewczyna zaczęła porządkować swoje notatki i pakować je do torby. — To było całkiem fajne, Granger. Co robisz po kolacji?
Draco był świetnym uczniem, a jego odpowiedzi na zajęciach były zazwyczaj bez zarzutu, ale nawet on nie był przyzwyczajony do spędzania całego dnia na tak pilnej nauce.
— Co masz na myśli? — zapytała, wstając i zarzucając torbę na ramię. — Nadal mam do napisania cały esej z Zaklęć.
Draco stłumił jęk i zmusił się do uśmiechu.
— Wspaniale.
***
W niedzielę o piętnastej Draco leniwie sporządzał na skrawku pergaminu listę wymówek, by wymknąć się z biblioteki. Poprzedniego dnia wrócili do dormitorium prawie o dwudziestej drugiej, a Draco niemal dostał migreny od wpatrywania się przez cały dzień w jedną książkę. Spał jak zabity.
Kiedy wstał i ze znużeniem udał się do Wielkiej Sali, Granger od dawna była już na nogach. Nie spieszył się, nakładając sobie sporą porcję śniadania na wypadek, gdyby dzisiejszy dzień miał być powtórką poprzedniego, a na koniec schował do torby jeszcze kilka jabłek – na później.
Chociaż przekąski Granger były smaczne, zdaniem Dracona nie mogły zastąpić pełnego posiłku.
Poruszyła się na swoim miejscu obok niego, pocierając oczy i rozciągając ramiona.
— Robię się już trochę zmęczona — wyznała.
Serce zabiło mu mocniej w piersi.
— Możemy iść, jeśli chcesz. — Złożył listę i wsunął ją na dno torby.
Granger lekko wzruszyła ramionami.
— Jeszcze nie skończyłam. — Draco zachował spokojny wyraz twarzy, gdy odwróciła się do niego z uśmiechem. — Dziękuję, że spędziłeś ze mną tyle czasu. Byłeś naprawdę wspaniałym partnerem do nauki.
Trącił ją ramieniem.
— Nie ma za co.
Wypuściła z siebie perlisty, pełen niedowierzania śmiech, po czym zakryła usta dłonią, rzucając ukradkowe spojrzenie dookoła. Byli sami w tej części biblioteki.
— Nawiasem mówiąc, zwykle nie spędzam tu całego weekendu. — Zacisnęła usta w wąskim uśmiechu. — To było naprawdę zabawne patrzeć, jak starasz się nie wyjść z własnej skóry.
Draco gapił się na nią, mrużąc oczy.
— Chyba sobie żartujesz.
Jej uśmiech tylko się poszerzył.
Wzruszając ramionami, Draco potrząsnął głową.
— Więc niedługo będziesz się zbierać?
Przejrzała swój esej, przechylając głowę.
— Tak. Mam do napisania jeszcze sześć cali eseju.
Draco mógł być poirytowany tym, jak go oszukała, ale patrząc na to wszystko pod kątem praktycznym, dzięki weekendowi spędzonemu w bibliotece udało mu się nadrobić zaległości ze wszystkich przedmiotów, co było naprawdę wielkim plusem całej sytuacji. Mimo to miał ochotę już stąd wyjść i rozważał spakowanie swoich książek lada chwila.
— Doceniam, że ze mną zostałeś. Myślałam, że po wczorajszym wieczorze dzisiaj w ogóle tutaj nie przyjdziesz.— Zaśmiała się lekko, napotykając jego spojrzenie. Potem wróciła do swojego eseju, gryzmoląc coś na pergaminie.
Draco wydał z siebie zduszony jęk, wpatrując się w kilka ostatnich przykładów z Numerologii leżących przed nim na stole. Jego ciało było sztywne, a wzrok lekko zamazany, więc przycisnął czubek dłoni do skroni, próbując się skupić.
Przez kilka minut po prostu patrzył, a słowa mieszały mu się przed oczami, nim zdołały dotrzeć do jego mózgu. Nagle Granger poruszyła się na swoim miejscu i odniósł wrażenie, jakby czuł delikatny dotyk jej palców na swoim kolanie.
To musiała być jej noga ocierająca się o jego własną, bo równocześnie wciąż pisała. Podskoczył jednak, gdy ręka wylądowała na jego udzie. Spojrzał na Granger; jej usta drgnęły, ale jej wzrok pozostał utkwiony w eseju, gdy jednocześnie sunęła dłonią w górę jego uda.
— Granger — wysyczał niepewny jej zamiarów.
Spojrzała na niego i uniosła brew.
— O co chodzi?
Jej ręka zniknęła, ale chwilę później wróciła na to samo miejsce, by zacząć bawić się klamrą jego paska. Draco wybałuszył oczy, patrząc na nią. Jego ciało było czujne i niewątpliwie reagowało na jej ruchy.
— Co ty…
— Ćśś — mruknęła, wracając wzrokiem do swojego eseju, choć jej pióro zawisło w powietrzu. — Chyba nie chcesz, żeby przyszła tu pani Pince?
Draco wymamrotał coś niezrozumiałego, gdy Granger odważnie rozpięła zamek spodni i wsadziła rękę do jego bokserek, mocno chwytając za jego męskość.
Ciężko opuścił łokieć na stół, chowając twarz w dłoniach, gdy próbował uspokoić oddech. W tym samym czasie palce Granger sunęły po całej długości jego penisa, po chwili w całości uwalniając go z bokserek.
Na skroni Dracona wykwitła cienka warstwa potu.
Usta Granger lekko drgnęły, gdy Draco na nią spojrzał. Nadal wyglądała na zamyśloną, jakby tylko rozważała akapit swojego eseju, równocześnie pieszcząc go pod stołem.
— Jesteś szalona — wykrztusił Draco pod nosem, przygryzając dolną wargę, gdy wciągnął kolejny gwałtowny wdech.
Serce waliło mu w piersi, gdy zacieśniła swój ucisk i przyspieszyła ruchy, przyjmując stały rytm; chciał do niej sięgnąć, ale nim zdążył cokolwiek zrobić, poczuł, jak uwolnienie dociera do niego z nieoczekiwanym pośpiechem i zaciekłością.
— Granger — wydyszał. — Ja zaraz…
— Mhmm — zanuciła, spoglądając na niego przez ułamek sekundy.
Przesunęła kciukiem po główce jego przyrodzenia, a Draconowi pociemniało przed oczami, gdy spełnienie uderzyło w niego jak fala; wytrysnął prosto w jej rękę i na materiał własnych spodni, wydając z siebie cichy jęk.
Granger odłożyła pióro, rzucając na nich i na spód stołu szybkie Chłoszczyść, zanim cofnęła dłoń z nieobecnym uśmiechem.
— Granger, co do cholery — wykrztusił Draco z niedowierzaniem, gdy odwrócił się do niej.
— Tak jak powiedziałam. — Wzruszyła ramionami. — Doceniam, że uczysz się razem ze mną. — Zwinęła niedokończony esej i zaczęła pakować torbę, podczas gdy Draco schował swoją męskość i poprawił spodnie. — Myślę, że chyba koniec na dziś, nie sądzisz?
Draco gapił się przez dłuższą chwilę, nim wstał z miejsca i jednym niezdarnym ruchem wrzucił książki do swojej torby, chcąc zdążyć ją dogonić.
Brak komentarzy