We wtorkowy poranek Draco spostrzegł lecącą w jego stronę sowę śnieżną matki. Kątem oka zauważył również Granger obserwującą go, gdy z grymasem złamał elegancką pieczęć na zwiniętym w rulon pergaminie. Zazwyczaj, gdy Narcyza wysyłała mu listy, oznaczało to, że jest czymś poirytowana. Aczkolwiek tym razem dołączyła do przesyłki małą paczuszkę słodyczy, więc o cokolwiek chodziło, raczej nie była na niego zła

Na tę myśl niemal natychmiast otrzeźwiał – jego matka była dość samotna, odkąd ojciec trafił do Azkabanu. Draco pluł sobie w brodę, że może powinien był ją częściej odwiedzać.

Gdy napotkał spojrzenie Granger, ta zarumieniła się, opuszczając wzrok na swój talerz. Na jego ustach pojawił się uśmieszek. Poprzedniego dnia widzieli się jedynie na zajęciach, ale nadal nie mógł wyrzucić z głowy ich spotkania w bibliotece. A dokładniej tego, jak się ono zakończyło.

W końcu zerknął na list.

Draco

Zostałam poinformowana, że spędzasz czas z mugolaczką, Hermioną Granger, przyjaciółką Harry’ego Pottera.

Zdenerwowany raptownie rozejrzał się dookoła, czując, że oblewa go zimny pot.

Nikt nie zwracał na niego szczególnej uwagi. Blaise i Teo debatowali o czymś nieistotnym, a Granger rozmawiała ze znajomymi.

Zaciskając usta w wąską linię, Draco wrócił do listu.

Muszę przyznać, że byłam dość zaskoczona, gdy się o tym dowiedziałam, Draco. Ale jestem dumna, że postanowiłeś się zmienić. Podjęte przez Ciebie kroki z pewnością pomogą w przywróceniu dobrego imienia rodzinom Blacków i Malfoyów.

Jeśli myślisz o tej dziewczynie poważnie, z przyjemnością spotkam się z panną Granger w dogodnym dla niej terminie.

Narcyza

Złożył list w kwadrat, nim schował go do torby. Czuł na sobie wzrok Granger, więc posłał jej najlepszy ze swoich uśmiechów, mając nadzieję, że ją to uspokoi.

Obserwował, jak Granger przygryza dolną wargę i kiwa głową w stronę wyjścia. Przełknął ostatni gryz tosta i podniósł się z miejsca, chwytając za torbę.

— Granger wzywa? — parsknął Blaise.

Pokazując przyjacielowi obraźliwy gest, Draco wyszedł z Wielkiej Sali.

— Cześć — powiedziała, gdy oboje znaleźli się na korytarzu. Draco pozwolił sobie na dotknięcie dłonią dolnej części jej pleców, gdy szli razem na dziedziniec. Granger z iskrą w oku odwróciła się do niego. — Ciekawy list?

— Od matki — odpowiedział spokojnym tonem. Mógł dostrzec napięcie w jej ramionach, gdy usiadła na ławce, podwijając nogi  i oplatając kolana ramionami.

— I jakie wieści przysyła z Dworu? — zapytała, kiedy zajął miejsce obok niej.

Draco przełknął, nie mogąc sprostać jej spojrzeniu.

— Słyszała, że spędzamy ze sobą czas.

Zaciekawienie wymalowane na twarzy Granger zbladło, a całe jej ciało znieruchomiało.

— I?

— Moja matka chce cię poznać — odparł z grymasem, przeczesując ręką włosy. — Nie wiem, Granger… Sam nie wiem, co o tym myśleć.

— Ja też — przyznała z lekkim wzruszeniem ramion. — Ale może to i dobrze. Przynajmniej nie chce mnie przekląć.

— Mnie chyba też nie — mruknął Draco. — Napisała, że jest ze mnie dumna. — Zawahał się. — Wydaje mi się, że tak jak każdy z nas próbuje ruszyć dalej. Nie jest jej łatwo. Zwłaszcza że mój ojciec siedzi w Azkabanie.

Draco zdał sobie sprawę, że wcześniej nie rozmawiali o tak prywatnych kwestiach. W końcu przed minionym weekendem zainteresowani byli głównie seksem.

— Cieszy mnie, że się stara, Draco — powiedziała cicho Granger. Nie sądził, by kiedykolwiek wcześniej zwróciła się do niego po imieniu. Chwycił jej dłoń między swoje, pocierając grzbiet jej knykci.

— Ja też — odparł z westchnieniem. — Ale nie musisz jej poznawać, chyba że sama się na to zdecydujesz.

Obdarzyła go szczerym uśmiechem.

— Myślę, że za jakiś czas bardzo chętnie to zrobię.

— Rozumiem. — Zamilkli. Draco kreślił opuszkami delikatne wzory na grzbiecie jej dłoni, nim odwrócił się, by spojrzeć jej w oczy. — Czy mogę cię o coś zapytać?

Przechyliła głowę, przybliżając się do niego. Zdał sobie sprawę, że nie miał okazji jej pocałować, od kiedy przyszedł do jej pokoju na partię szachów. Nie wiedział też jednak na czym do końca stoją.

— Niedziela — rzucił, czując jak rumieniec wpływa na jego policzki. Granger zachichotała. — Czy to dlatego, że uczyłem się z tobą? Wiesz, jak przedtem…

Wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę. Nie mógł odczytać wyrazu jej twarzy.

— Przedtem to była… gra? Oboje czerpaliśmy z tego korzyści. — Zaśmiała się z własnej wypowiedzi, a Draco docenił ją za tę próbę poprawienia nastroju. Ich poprzednie spotkania nieustannie zaprzątały mu głowę. — Nie… niedziela była niedzielą. Tak wyszło.

— Dobrze. — Przeciągnął dłonią w górę jej ramienia. — W porządku. — Uśmiechnął się i przyciągnął ją do pocałunku. A niewypowiedziane słowa zostały na końcu jego języka – tak wyszło.

***

To był pracowity tydzień, ale Draco zdołał wygospodarować sobie między zajęciami trochę czasu na latanie. Miłym okazał się fakt, że po kilku intensywnych sesjach w bibliotece udało mu się choć raz nadrobić wszelkie zaległości. Granger spędzała tam wprawdzie większość swojego czasu, ale w czwartek wieczorem udało im się spędzić razem trochę czasu. Z tyłu głowy nieustannie pulsowała mu myśl, że musi się wyrobić i skończyć pisać esej tej nocy.

Nie był do końca pewien, jak dokładnie się czuł, choć może właśnie uczył się nowych emocji, mając u swojego boku prawdziwą dziewczynę. W poprzednich latach miał co prawda okazję umówić się z kilkoma dziewczynami, ale żadna z nich nie okazała się kimś, z kim chciałby faktycznie spędzać regularnie czas.

Okręcił jeden z jej loków wokół swojego palca, obserwując, jak kosmyk wraca na swoje miejsce, gdy go puścił. Granger spojrzała na niego znad książki z jedną uniesioną do góry brwią. Jej usta zdobił uśmiech rozbawienia. Draco upił łyk swojej Ognistej Whisky i posłał dziewczynie flirciarski uśmiech.

— Hogsmeade w sobotę? — zaproponował, nerwowo przełykając.

Uśmiechnęła się.

— Zapraszasz mnie na prawdziwą randkę?

— Tak, na prawdziwą randkę — potwierdził, gdy napotkał jej czekoladowe spojrzenie.

Szybko odetchnęła, gdy chwyciła jego dłoń, splatając ze sobą ich palce. Coś błysnęło w jej oczach, kiedy na niego spojrzała, a jego żołądek zawirował na ten widok.

***

Kiedy w sobotę rano Draco odebrał Granger z Pokoju Wspólnego, dziewczyna wyglądała zjawiskowo. Zastanawiał się dlaczego wcześniej tego nie dostrzegł – była niezwykle piękna.

Co prawda na Balu Bożonarodzeniowym wyglądała ślicznie ale nigdy nie pozwolił sobie przyznać tego na głos. 

Tego wieczora upięła część włosów, pozwalając reszcie luźno opadać na plecy. Draco przełknął ciężko, śledząc wzrokiem jej sylwetkę.

Niezwykłe, jak szybko zdołał zmienić swoją opinię na jej temat przy bliższym poznaniu.

— Więc — zaczęła Granger, wtulając się w jego bok, kiedy wyruszyli. — Dowiedziałam się, kto rozsiewa te plotki. Wiesz… o tym, że jestem żądna przygód.

Draco zakaszlał.

— Tak? Wydaje mi się, że niektórzy uznaliby pewne wydarzenia ze szkolnej biblioteki za całkiem ciekawą przygodę.

Rozważała przez moment jego słowa, zanim w końcu wzruszyła ramionami.

— Przypuszczam, że niektórzy mogliby. — Zaczęła bawić się krańcem swojego swetra, odwracając wzrok. — Myślę, że to był Neville.

Draco prawie stanął w miejscu.

— Longbottom? Nie mów mi…

Rozszerzył oczy i potrząsnął głową.

— Raz — przyznała z nutką rozbawienia. Draco poczuł ucisk w piersi, kiedy przypomniał sobie, jak rozmawiała i chichotała z Longbottomem tydzień wcześniej. — Ale między nami nigdy nic nie było. To miało miejsce po wojnie i oboje wypiliśmy wtedy zdecydowanie za dużo… lało się też sporo łez…

Draco przygryzł wargę.

— Brzmi jak ciekawe doświadczenie.

Granger skrzywiła się.

— Nie było wspaniale. Obydwoje podeszliśmy do tego pierwszy raz. Byliśmy pijani. Nie powiem, było niezręcznie. Neville powiedział mi na drugi dzień, że źle mu z tym, że zmarnowałam na niego swój pierwszy raz – to jego słowa. I… — Urwała, wzruszając ramionami. — Z tego co wiem, powiedział tylko jednej osobie, ale musiało to wpłynąć też dalej. Pewnie tego nie przemyślał, ale sądzę, że chciał mi coś w ten sposób wynagrodzić.

— Rozpowiadając innym ludziom o doświadczeniu, którego nie miałaś? — mruknął Draco, krzywiąc się. — Ale nadal jesteście przyjaciółmi.

Przyglądała mu się przez chwilę.

— Myślę, że Neville i ja na zawsze pozostaniemy przyjaciółmi, zwłaszcza po tym wszystkim, co przeszliśmy. A ten incydent tylko nas w tym utwierdził.

— Zapamiętam. — Draco poczuł, że po usłyszeniu jej wyjaśnień napięcie opuściło jego barki. Objął ją nonszalancko ramionami. — Więc musiałaś zdobyć doświadczenie z kimś innym.

Granger zmrużyła lekko oczy, wykrzywiając usta w uśmiechu.

— Czy na pewno chcesz brnąć w ten temat?

Dotarli do wioski. Uczniowie przechodzili obok nich, niektórzy zerkając z nieufnością, jednak większość ich ignorowała. Draco zastanawiał się, czy byli już z Granger głównym tematem szkolnych plotek.

— Tylko jeśli chcesz się tym ze mną podzielić. — Wzruszył ramionami, choć nie wiedział, czy był gotowy na takie nowinki.

— Mieszkający po sąsiedzku chłopak… latem, nim wyjechał na studia. — Szybko dodała: — Mugol.

— W porządku — powiedział Draco, wpatrując się w uliczkę. — To dobrze.

Rozbawienie rozjaśniło jej rysy.

— Radzisz sobie z tym lepiej, niż myślałam.

Draco ścisnął jej ramię.

— Mam nadzieję, że twój mugol nie spodziewa się powtórki tego lata.

— Draconie Malfoyu — zaczęła Granger z rozbawieniem. — Jak szybko rościsz sobie prawa. Co się stało z tym naburmuszonym chłopcem, którego znałam?

Draco prychnął.

— Masz go przed sobą. Dzisiaj po prostu zachowuję się lepiej.

— Ach — mruknęła Granger, uśmiechając się delikatnie. — Rozumiem, że starasz się zachować klasę na randce.

Draco z chichotem odwrócił się do niej, czując, jak rytm jego serca przyspieszał, gdy na nią patrzył.

— Gdzie chcesz najpierw iść?

Granger nie odpowiedziała. Jej oczy rozszerzyły się, a kąciki ust opadły w zdziwieniu, gdy wpatrywała się przed siebie. Draco podążył za jej spojrzeniem, czując, jak uśmiech znika z jego twarzy. Potter i Weasley stali po drugiej stronie ulicy z równie rozdziawionymi ustami.

Draco zamrugał, odciągając rękę od ramion Granger i wsuwając dłonie do kieszeni. Zerknęła na niego kątem oka, ale nie był w stanie odczytać wyrazu jej twarzy. Przeszła na drugą stronę ulicy, a on z wielką niechęcią podążył za nią. Obawy związane z tym nieoczekiwanym spotkaniem zaprzątały jego umysł.

— Harry! Ron! — wykrzyknęła Granger, przytulając ich, zanim cofnęła się i stanęła obok Draco. — Co tutaj robicie?

Granger albo była nieświadoma gęstej atmosfery między całą czwórką, albo robiła wszystko, by to zamaskować.

— Weekend poza domem — mruknął wymijająco Weasley, a jego twarz przybrała wściekle czerwony odcień. — Pomyśleliśmy, że zrobimy ci niespodziankę. — Skierował ostre spojrzenie wprost na Draco, który nieświadomie wykrzywił usta w szyderczym uśmiechu.

Potter nawet się nie odezwał, a wyraz jego twarzy wciąż pozostawał zaskoczony.

Granger zachichotała nerwowo.

— Niespodzianka!

Draco przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę, czekając na nieunikniony wybuch emocji ze strony dwóch Gryfonów.

— Co… — wykrztusił wreszcie Potter — Hermiono, Malfoy…

Dziewczyna westchnęła, rzucając Draconowi błagalne spojrzenie.

— Tak, Malfoy i ja jesteśmy tutaj, bo…

— Malfoy — warknął Weasley. — Poważnie, Hermiono? Powiedz mi, że to głupi żart.

Ledwo powstrzymując się od przewrócenia oczami, Draco utrzymał swój obojętny wyraz twarzy. Granger nie odpowiedziała.

— To jest… co to właściwie jest? — Potter spojrzał na niego posępnie.

Granger speszyła się. Draco wykrzywił usta, gdy patrzył na nią przez dłuższą chwilę. Czuł gulę cisnącą go w gardle.

— Może spędzisz wieczór ze swoimi przyjaciółmi? Nadrobicie zaległości.

Nie miał pewności, czy nie rzucił jej właśnie na pożarcie wilkom, ale się nie wycofał. W końcu dobrze wiedział, że to nie był najlepszy pomysł, by trzymać się teraz w pobliżu.

— Na pewno? — zapytała cicho. — Mogę…

— W porządku, nie martw się — zapewnił ją Draco, czując się nieco pewniej niż poprzednio. — Może jutro?

— Z chęcią — wyszeptała, przechyliła lekko głowę w bok. — Może spotkasz się z Nottem i Zabinim?

— Pewnie tak — mruknął, choć nie był pewien czy nie wróci po prostu do zamku. — Zobaczymy się później. Miłego dnia.

Dłoń Hermiony drgnęła, jakby ta zamierzała po niego sięgnąć, ale szybko się powstrzymała. Potter i Weasley patrzyli na niego z wściekłością.

— W takim razie do zobaczenia.

Draco zawahał się chwilę, rozważając, czy powinien ją pocałować, czy lepiej nie. Nie miał jednak ochoty dostać pięścią w twarz, więc schował ręce do kieszeni i ruszył w przeciwną stronę.

Piętnaście minut później natknął się w Miodowym Królestwie na Teo i Sally-Anne migdalących się nad koszykiem pełnym słodyczy. Draco się skrzywił, ale poczuł ulgę, gdy w pobliżu kasy znalazł Blaise’a.

— Zgubiłeś Granger? — zapytał, przeszukując koszyk z czekoladowymi żabami, jakby próbował ocenić, jakie karty z czarodziejami pozostały. — Nie mogę sobie wyobrazić, że to łatwy wyczyn, biorąc pod uwagę jej wielką czuprynę.

— Wpadliśmy na Pottera i Weasleya — przyznał Draco, marszcząc czoło. Blaise zamarł, ale chwilę później zaśmiał się pod nosem.

— Merlinie — powiedział, przeciągając dłonią po twarzy. — Cóż, nie zabawiłeś długo. Nie wierzysz chyba, że nie namówią jej do tego, by dała sobie z tobą spokój.

Draco zmarszczył brwi.

— Powiedziała, że zobaczymy się później.

— Taaa — prychnął Blaise, kręcąc głową. — Bo Potter i Weasley nie będą próbowali jej przekonać, żeby skończyła się wygłupiać. Oni cię, kurwa, nienawidzą.

— I z wzajemnością — odparł poważnym tonem Draco, luzując kołnierzyk. — Zachowałem się w porządku tylko dla jej dobra.

— Potter i Weasley — powiedział z grymasem Teo, który oddalił się na chwilę od Sally-Anne i zbliżył do przyjaciół. — Twardy orzech do zgryzienia, stary.

Krzyżując ramiona na piersi, Draco prychnął.

— Granger i mnie coś łączy. Wątpię, żeby zostawiła mnie tylko ze względu na ich niechęć. Jeśli miałaby to zrobić, to już dawno by to nastąpiło. — Przesunął się, czując dość nieswojo, gdy umysł zaczął podrzucać mu coraz to mroczniejsze scenariusze. — Poradzi sobie.

Teo i Blaise wymienili sugestywne spojrzenia, które sprawiły, że żołądek Dracona zacisnął się z obawy.

***

Po niezbyt satysfakcjonującym locie na miotle Draco przybył na posiłek do Wielkiej Sali i dłubał przy swojej kolacji. Nie miał ochoty zostawać w wiosce, skoro w każdej chwili mógł natknąć się na Granger i jej przyjaciół. Słowa Blaise’a tkwiły mu w głowie całe popołudnie. Nie chciał w to wierzyć, ale wiedział, że wpływ jej dwóch najlepszych przyjaciół jest prawdopodobnie silniejszy niż jego własny.

Cokolwiek istniało między nimi, wciąż było tak nowe i kruche, że nie zdziwiłby się, gdyby Granger się wycofała.

Myśl ta była zaskakująco trudna do zaakceptowania.

Wiedział, że nie chodziło w tym tylko o seks. Już nie. Czuł do niej coś więcej.

A zupełnie nie znał się na uczuciach.

Granger nie wróciła do zamku na kolację, co oznaczało, że albo nadal spędzała czas z Potterem i Weasleyem, albo znów go unikała.

Gorzka gula zaległa mu w gardle, a natrętne myśli doprowadzały do szaleństwa. Powinien był wiedzieć lepiej, niż bezmyślnie zakładać, że ktoś taki jak Granger zechce umawiać się z kimś takim jak on. Po tym wszystkim, co zrobił i jak traktował ją przez lata, nie zasługiwał na drugą szansę.

Wziął spory łyk soku z dyni, marząc, by był on zakrapiany Ognistą Whisky. W końcu pozostawił niedojedzony posiłek i wrócił do dormitorium z rozczarowaniem zakorzenionym głęboko w żyłach.

***

Draco wpatrywał się w zegar na ścianie. Dwudziesta pierwsza. Zastanawiał się, czy to akceptowalna pora, by udać się spać. Nie był w stanie skupić się na esejach, czytaniu czy też czymkolwiek innym. Myślał tylko o Granger i o tym, czy dobrze zrobił, pozwalając jej spędzić dzień z przyjaciółmi.

Gdyby mógł zmienić swoją decyzję, zrobiłby to. Żałował, że ją opuścił.

Był Ślizgonem z krwi i kości.

Zmarszczył brwi, wkładając zakładkę między kartki książki, i odłożył ją na bok. Przeciągnął dłonią po twarzy, rozważając pójście spać.

Mimo to nie ruszył się z miejsca. Utkwił spojrzenie w drzwiach. Granger powiedziała, że zobaczą się później. Nie zamierzał pozwolić, by Potter i Weasley odciągnęli ją od niego.

Podniósł się z łóżka, odłożył książkę na półkę i próbował opanować nerwy. W zasadzie pójście do niej mogło być całkiem sensownym pomysłem. Ale… co jeśli nie chciała go widzieć?

Zacisnął szczękę, sięgając po klamkę. Jego dłoń zastygła na gałce, a on wypuścił ciężki oddech. Plan był prosty: miał pomaszerować do jej pokoju, zapukać i zażądać, by opowiedziała mu o swoim dniu.

Westchnął, naciskając na klamkę, ale zamarł, gdy otworzył drzwi.

Granger stała w progu z dłonią uniesioną w powietrzu, gotowa do zapukania. Była w piżamie. Widząc go, zrobiła niepewny krok w tył.

— Cześć.

— Cześć. — Draco zmarszczył brwi, wykręcając ręce. — Ja tylko… chciałem pójść i sprawdzić czy wróciłaś.

— Wróciłam. — Stukała palcami u stóp w pluszowy dywan, zerkając w dół. — Mogę wejść?

Coś ścisnęło się w jego piersi na te słowa; nie patrząc na niego, Granger przemknęła  bokiem, wchodząc do pokoju.

Draco trzymał się ściany, wpatrując się uważnie w Hermionę.

— Jak minął ci dzień?

— Wyczerpująco — odparła i wydała z siebie nerwowy chichot. — Jak możesz się domyślać, zostałam… dokładnie przesłuchana. Czułam się, jakbym była podejrzana o morderstwo.

Draco nie potrafił zmusić się do uśmiechu.

Wyraz jej twarzy się zmienił.

— Dziękuję za to, że pozwoliłeś mi spędzić z nimi dzień. Mimo to czuję się z tym źle, bo mieliśmy spędzić ten czas razem.

Ze ściśniętym z nerwów sercem Draco pozwolił sobie na odczucie delikatnej nadziei.

— Więc nie przekonali cię, żebyś ze mnie zrezygnowała?

Granger naburmuszyła się.

— Nie. Masz aż tak słabe zdanie na mój temat? — Zrobiła krok ku niemu, dotykając palcami grzbietu jego dłoni. — Chciałam, abyś spędził ten dzień z nami. Chciałabym, żebyś zaprzyjaźnił się z moimi przyjaciółmi. Nie tak łatwo zmusić mnie do zmiany zdania.

Jej oczy błyszczały, gdy spotkały się z jego. Draco poczuł, że coś w nim pęka, gdy wypuścił długo wstrzymywany oddech. Przyciągnął ją do siebie.

Przez chwilę stali tak spleceni ze sobą, aż Granger cofnęła się, zagryzając dolną wargę.

— Myślałeś, że nie wrócę, prawda?

— Przeszło mi to przez myśl. — Draco zacisnął usta, czując, jak ciepło pełznie w górę jego szyi.

Zmarszczyła brwi, splatając swoje palce z jego. Draco poczuł przypływ adrenaliny pędzący mu przez żyły, gdy ścisnął jej drobną dłoń.

— Przykro mi, że nie udało nam się razem spędzić tego dnia. Bardzo na to liczyłam.

— Nadrobimy — oznajmił, tłumiąc ziewnięcie.

Granger również wyglądała na śpiącą, przesuwając powoli palcami po jego boku.

— Masz na coś ochotę?

Brzmiało to na podchwytliwe pytanie i Draco nie był pewien, czy faktycznie miała na myśli coś konkretnego. Zmarszczył brwi.

— Miałem zamiar pójść spać. — Zawahał się, wpatrując się w nią. — Zostaniesz ze mną?

Granger stłumiła ziewnięcie dłonią i skinęła głową, a jej czekoladowe oczy zaiskrzyły. Serce Dracona zabiło szybciej.

Może źle ocenił sytuację. Może zbytnio pogrążył się w pesymistycznych myślach, ale najwidoczniej coś, co istniało między nimi, było wystarczająco silne, by mógł oprzeć na tym nadzieję.

Układając się wygodnie w jego łóżku, Granger odwróciła się ku niemu, kiedy wsunął się pod kołdrę.

— Jutro — droczyła się z nim, stukając opuszkami palców w jego klatkę piersiową — możemy pójść do biblioteki, jeśli chcesz.

Draco uniósł brwi.

— Proszę, powiedz mi, że żartujesz.

— Żartuję.

Potrząsając głową, przyciągnął ją bliżej siebie i poczuł bijące od niej ciepło. Nagle zrobił się potwornie zmęczony. Granger zamrugała, nachylając się, i przeciągle go pocałowała.

— Dobranoc — mruknęła.

Draco przesunął się, splatając ze sobą ich nogi.

— Słodkich snów, Granger.


Brak komentarzy