Muzyczna sugestia:
Lorde - Everybody Wants To Rule The World
Playlista Spotify: “Music to read Manacled to”
__________
- Hermiono… - usłyszała, jak ktoś szepcze.
Spojrzawszy ostro znad swoich kajdan, ujrzała głowę wystającą zza zasłony. Zmrużyła oczy i próbowała przyjrzeć się uważniej. To była Hanna Abbott.
Z ust Hermiony wyrwał się cichy jęk przerażenia.
Hanna miała tylko jedno oko.
Jej prawe oko wpatrywało się w Hermionę, ale lewego już nie było. W jej głowie widniała ziejąca czernią dziura, jakby oko zostało jej wyrwane.
Ręka Hanny natychmiast podniosła się i zakryła lewą stronę jej twarzy.
- Przepraszam. Kiedy ludzie widzą to po raz pierwszy, zawsze są lekko przerażeni.
- Co... się stało? - Hermiona wydusiła z siebie.
Nie znała żadnej klątwy, która usuwałaby oczy w taki sposób. Istniało mnóstwo zaklęć oślepiających, ale żadne z nich nie dawało tak groteskowych skutków.
- Umbridge… wydłubała je końcem różdżki, kiedy… kiedy próbowałam uciec. Zmusiła uzdrowicieli do zachowania tego w ten sposób. Dla efektu. - Hanna lekko odwróciła głowę, by jeszcze bardziej ukryć twarz.
- Jednak miała przez to niezłe kłopoty. - Hanna opuściła twarz tak, że patrzyła w podłogę. Jej głos brzmiał, jakby była martwa. - Teraz zwykle odcina palce. Jeśli nie okazujesz szacunku. Jeśli spróbujesz uciec. Jeśli krzywo na nią spojrzysz. Parvati i Angelina nie mają ich już prawie wcale.
Hanna spojrzała uważnie na Hermionę pozostałym okiem.
- Pozwól umrzeć swojej wewnętrznej Gryfonce, Hermiono. Nie próbuj być odważna. Nie próbuj być mądra. Po prostu nie wychylaj głowy. Ludzie od miesięcy próbują się wydostać. Każdy, kto zostanie złapany, zostaje okaleczony. Każdy, kto się wydostanie… Wymagało to zbyt wielu prób, zanim zdaliśmy sobie sprawę, że kajdany, które wszyscy mamy… - Hanna uniosła swój własny, pokryty miedzią nadgarstek. - One mają na sobie namiar. Jeśli przejdziesz przez osłony, wysyłają Wielkiego Łowcę i wieszają zwłoki w Wielkiej Sali, abyśmy wszyscy musieli patrzeć, jak gniją.
Hermiona poczuła się, jakby została brutalnie uderzona w pierś. Jej palce drgnęły na okrywającym ją materiale. Ledwo mogła oddychać.
- Kto?
- Ginny. Była pierwszym ciałem, które przynieśli. Wszyscy myśleliśmy, że może faktycznie się wydostałaś. Bo zniknęłaś. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że po prostu umieścili cię w innym miejscu...
Głos Hanny ucichł, a dziewczyna spojrzała na Hermionę.
- Nawet nie wiesz, dlaczego cię wypuścili, prawda?
Hermiona potrząsnęła głową.
- Strażnicy dużo gadają. Po wojnie wszyscy spodziewaliśmy się, że Czarny Pan zacznie zniewalać mugoli. Ale… okazuje się, że jego szeregi zostały bardziej wyczerpane, niż przypuszczaliśmy. Najwyraźniej bycie nieśmiertelnym czyni go cierpliwym. Postanowił, że ponowne zasiedlenie szeregów czarodziejów czystej krwi powinno być pierwszym zadaniem w jego planie. Osobiście sparował wszystkich czarodziejów czystej krwi. Zmusił ich wszystkich do zawarcia małżeństwa z rozkazem rozpoczęcia rozmnażania.
Twarz Hanny wykrzywiła się w pogardzie, gdy recytowała tę informację.
Brwi Hermiony zmarszczyły się ze zdziwienia. Repopulacja? Wojna zaskutkowała znacznymi ofiarami, biorąc pod uwagę wielkość populacji czarodziejów, ale Hermiona nie sądziła, że Voldemort to zauważy, a tym bardziej, że się tym zaniepokoi. Aranżowane małżeństwa wśród rodów czystej krwi nie należały do rzadkości - jednak odgórne narzucenie ich wydawało się ekstremalne. Zastanawiała się, jak poczuli się jego zwolennicy.
- Nie było… prawie żadnych dzieci. Od lat spada płodność wśród potomków rodów czystej krwi. Było kilka ciąż, które wywołały u wszystkich poruszenie. Większość okazywała się charłakiem i przerywano je aborcją. Albo poronieniem. No cóż. - Ton Hanny zgorzkniał. – Najwyraźniej oblicze zagłady europejskiego półświatka czarodziejów otworzyło nieco umysł Czarnego Pana w kwestii czystości krwi. Wiesz, magia to potęga. Postanowił rozpocząć program repopulacyjny z użyciem tych wszystkich więźniów półkrwi i mugolaków, których miał pod ręką. Tylko my, dziewczęta, bo to podobno gorsze niż śmierć, gdy mugolski mężczyzna dotyka kobiety czystej krwi. Wszystkie mamy produkować dzieci, dopóki nasze macice nie przestaną działać.
Hanna wyglądała na tak sponiewieraną nudnościami, jak Hermiona zaczynała się czuć.
- Więc dlatego w końcu cię wypuścili - powiedziała Hanna, bezradnie gestykulując. - Korzystają z dokumentacji szkolnej i medycznej, aby zdecydować, która z nas się kwalifikuje. Ta uzdrowicielka, z którą rozmawiałaś… Ona jest szefową całego przedsięwzięcia. Najwyraźniej specjalizuje się w magicznej genetyce. Jesteśmy jej szczurami doświadczalnymi. Sprawdzają płodność nas wszystkich.
Teraz Hanna płakała. Hermiona patrzyła na nią, czując się słabo od szoku. To nie mogło być prawdą. To wszystko było zbyt dystopijne. Jakiś koszmar, który wyśniła w swojej celi.
- Musimy… uciec - powiedziała Hermiona tak spokojnym głosem, jak tylko mogła.
Hanna potrząsnęła głową.
- Nie możemy. Nie słyszałaś mnie wcześniej? Dopóki nie odrąbiesz sobie rąk, nigdy nie będziesz mogła stąd wyjść z tymi kajdanami. ci tutaj nawet nie śledzą ich namiaru. Angelina straciła palec wskazujący, żeby się tego dowiedzieć. Czarny Pan zajmuje się tym osobiście. Dlatego zawsze, gdy ktoś ucieka, zawsze ściga go Wielki Łowca.
Hanna rozejrzała się szybko dookoła, przechylając głowę, żeby mieć nieco lepszy widok na podłogę za zasłonami zapewniającymi względną prywatność.
Hermiona podążyła za wzrokiem Hanny. Nic tam nie było.
- Kto? Kim jest Wielki Łowca? - zapytała Hermiona. Nie pamiętała takiego tytułu.
Hanna podniosła wzrok.
- Nie wiem. Żadne z nas nie widziało go nigdy bez maski. Wszyscy o nim mówią. Jest prawą ręką Czarnego Pana. Voldemort nie wychodzi zbyt często, więc zamiast niego pojawia się Wielki Łowca. Kilka tygodni temu przeprowadzili publiczne egzekucje. Było tam ponad dwadzieścia osób. Każdego zabił za pomocą Morderczej Klątwy. Nie robił przerw. Po prostu szedł prosto, wzdłuż linii. Nikt nigdy nie widział, by sam Czarny Pan rzucił ich tyle od rząd.
- To… nie powinno być możliwe - powiedziała Hermiona, potrząsając głową z powątpiewaniem.
Hanna pochyliła się do przodu i zniżyła głos.
- Wiem. Ale widziałam ciała po tym, jak złapał uciekinierów. Zawsze ich łapie. McGonagall, Moody, Neville, Dean, Seamus, profesor Sprout, pani Pomfrey, Flitwick, Oliver Wood… A to tylko ci, których znasz. Było więcej. Znacznie więcej. Członkowie Zakonu byli tymi, którzy najbardziej starali się uciec. Wszyscy wrócili tutaj jako trupy. To zawsze była Mordercza Klątwa.
Hanna zawahała się i przyjrzała się Hermionie.
- Nie rób nic głupiego, Hermiono. Nie mówię ci tego wszystkiego, żebyś próbowała uciec. Próbuję cię ostrzec. To jest piekło. Musisz być na to przygotowana, bo - jeśli nie - spróbujesz stąd wyjść i natychmiast zostaniesz okaleczona, i nie będzie miało to żadnego znaczenia.
Hanna zdawała się mówić coś jeszcze, ale za zasłonami rozległy się kroki. Wyraz pełen przerażenia pojawił się na jej twarzy, a oddzielająca je zasłona opadła, gdy się cofnęła.
Zasłona po drugiej stronie Hermiony rozsunęła się, a Uzdrowicielka pojawiła się ponownie, wyglądając na udręczoną.
- Czarny Pan chce osobiście obejrzeć twoje badanie - powiedziała Uzdrowicielka, wyciągając rękę i silnie chwytając Hermionę za ramię.
Hermiona instynktownie próbowała uciec. Wyszarpnęła rękę z uścisku Uzdrowicielki i zeskoczyła z drugiej strony łóżka, aby stworzyć dystans.
- Och, ty małą głupia wiedźmo - powiedziała Uzdrowicielka wzdychając i zwracając się do kogoś poza zasięgiem wzroku Hermiony. - Ogłuszcie ją i przyprowadźcie.
Zza zasłony wyłoniło się dwóch strażników i wystrzelili do Hermiony dwoma kolejnymi zaklęciami ogłuszającymi. Przed pierwszym uskoczyła, ale drugie trafiło ją w ramię. Upadła jak kamień.
Kiedy się obudziła, była przywiązana do stołu w ciemnym korytarzu. Jej ramiona i nogi były skrępowane, wciąż drżąc po torturach. Jeszcze więcej pasów opinało przez jej czoło i podbródek, przytrzymując głowę w miejscu. Po jednej jej stronie stał mały czarodziej. Sam Voldemort stał po drugiej.
Mały czarodziej przemawiał cienkim, drżącym głosem, wskazując na projekcję mózgu Hermiony.
- To… to nie przypomina niczego, co kiedykolwiek widziałem. Zwykle magiczna utrata p-p-pamięci występuje c-c-całkiem ogólnie w mózgu, kiedy jest s-s-samo generowana. O-osoba nie może nawet powiedzieć ci swojego imienia. Ale to jest u-ukierunkowane. J-jak zaklęcie zapomnienia. Fuga dysocjacyjna, a w tym przypadku w-w-wiele z nich. Prawie jak samozaparcie. Jej magia ukryła w sobie określone wspomnienia, co mogę opisać jedynie jako prawie z-z-zwapnienie magicznych warstw. Prawdopodobnie nigdy by się to nie stało bez szczególnych oko-okoliczności jej uwięzienia. To zajęło t-t-trochę czasu. Jej mózg przez kilka miesięcy powoli wzmacniał s-s-swoją linię o-obrony. Prawie jak małż robiąca perłę, powoli o-okrywająca ją warstwa po warstwie. M-można powiedzieć, że niektóre zostały b-bardziej chronione niż inne, na podstawie tego, jak jasno ś-świecą.
Oczy Voldemorta zwęziły się.
- Czy te wspomnienia można odzyskać dzięki legilimencji?
Mały czarodziej wyglądał na coraz bardziej zestresowanego. Na jego górnej wardze zebrały się małe krople potu.
- To jest… to mało prawdopodobne. To jest jak indywidualna ściana oklumencji o wyjątkowej sile wokół każdego konkretnego wspomnienia. To jest... jest m-możliwe, jeśli legilimens jest wystarczająco p-p-potężny.
- Lubię myśleć, że taki jestem - powiedział Voldemort, patrząc w oczy Hermiony. Natychmiast je zatrzasnęła, ale było już za późno.
Pomyślała, że wcześniej mogła znać oklumencję, jednak jej magia została w większości skradziona i nie była w stanie stworzyć zapory wokół swojego umysłu. Voldemort wystrzelił jak strzała, zagrzebując się głęboko w jej wspomnieniach, a następnie powoli je przeglądając. To było tak, jakby jej umysł był przez niego miażdżony.
Jej dzieciństwo. Hogwart. Nie przejmował się jej zamkniętymi wspomnieniami o rodzicach. Po piątym roku, kiedy wszystko stało się zamglone, jego zainteresowanie wzrosło. Zbadał jej wspomnienia o uzdrowicielstwie. Wszystkie te ciała. Wszystkie te obrażenia. Tak dużo ludzi. Im bliżej końca wojny, tym więcej wspomnień zostało zablokowanych. Próbował w nie wejść. Próbował przebić się przez ich magię z ostrą siłą. Żadne z nich nie poddało się jego gwałtownym, natarczywym atakom.
To ją łamało. Siła była otępiająco bolesna, a ból w jakiś niewytłumaczalny sposób wciąż narastał, aż wydawało się niemożliwe, że nie umiera z jego powodu. Hermiona wiła się, próbując uciec - uciec przed inwazją. Krzyki otaczały ją i po prostu trwały, ciągnęły się i ciągnęły.
W końcu Voldemort wycofał się z jej umysłu. Wściekły. Powoli uświadomiła sobie, że były to jej własne krzyki. Do tego czasu zostały zredukowane do cichych, jęczących zawodzeń pełnych bólu opływających jej postrzępione struny głosowe. Gardłowe szlochy, którymi wciąż się dławiła, gdy jej klatka piersiowa wciąż drżała z bólu, a ona starała się oddychać.
- Nie lubię skrywania przede mną tajemnic. Po śmierci Pottera nie powinno już być nic do ukrycia. Co ukrywasz? - syknął Voldemort. Jego kościste palce chwyciły jej twarz i obróciły ją tak, że napotkała jego oczy.
- Ja… nie… wiem… - powiedziała. Jej głos był chrapliwy i załamany, a ona słabo próbowała wyrwać szczękę z jego uścisku.
- Wezwij Severusa! I Strażniczkę. Zostanie za to ukarana - powiedział Voldemort. Zjadliwie badał umysł Hermiony, aż leżała bezwładna i ledwie przytomna na stole.
Umbridge przybyła pierwsza, wyglądając na odpowiednio przerażoną.
- Mój Panie, mój Panie - powiedziała, upadając na ziemię i czołgając się w jego stronę.
- Crucio. - Voldemort rzucił klątwę, a jego wściekłość była słyszalna w jego głosie.
Umbridge wrzasnęła. Krzyczała, wyła i wiła się na ziemi. Hermionie prawie było jej żal.
Po kilku minutach w końcu przerwał.
- Czy myślisz, Strażniczko, że przestrzeganie listy, ale nie ducha moich rozkazów, oszczędzi cię?
Umbridge tylko jęknęła.
- Wiedziałem o twojej niechęci do szlam, ale miałem nadzieję, że twoje posłuszeństwo wobec mnie będzie wystarczającą motywacją do powstrzymania się. Być może potrzebujesz stałego przypomnienia.
- Mój Panie!
- Co to za kara, którą tak lubisz wymierzać wśród swoich podopiecznych? Palce, prawda? Powiedz mi, Strażniczko, ile palców ci zostanie, jeśli odejmę ci jeden za każdy miesiąc, który spędziłaś, próbując doprowadzić Szlamę do szaleństwa?
- Nieeeeeeeee - głos Umbridge przeszedł w wrzask. Wciąż trzęsła się i miotała na ziemi.
- Może powinienem być wyrozumiały - powiedział Voldemort, idąc powoli w jej stronę, gdy pochlipywała i wiła się u jego stóp. - Twoja praca była w większości dobra. Zamiast szesnastu, podzielę to na pół. Osiem palców jako przypomnienie, że powiedziałem, że chcę, aby Szlama Pottera została całkowicie nietknięta.
- Proszę… - Umbridge uniosła się z ziemi, szlochając.
Severus Snape wpadł do pokoju.
- Coś jest nie tak? Nie jesteś w stanie znieść konsekwencji własnego pomysłu? - Voldemort prychnął i machnął ręką, odwracając się od Umbridge. - Zabierzcie ją. Gdy skończycie, podrzućcie ją z powrotem do więzienia.
Dwóch śmierciożerców podeszło i wyciągnęło Umbridge z pokoju, gdy błagała i jęczała przeprosinami.
- Severusie, mój wierny sługo - powiedział Voldemort, odwracając się w stronę Mistrza Eliksirów. - Mam niemały dylemat w swoich rękach.
- Mój Panie - powiedział Snape, z szacunkiem składając przed sobą ręce i spuszczając wzrok.
- Przypuszczam, że pamiętasz szlamę. - Voldemort ruszył z powrotem w stronę Hermiony, wpatrując się w nią i przesuwając szkieletowym palcem po swoich pozbawionych warg ustach.
- Oczywiście. Była nieznośną uczennicą. - Snape podszedł, by przyjrzeć się Hermionie, która wciąż była przywiązana do stołu.
- W rzeczy samej, i dobrą przyjaciółką Harry'ego Pottera, chłopca, który umarł - powiedział Voldemort, delikatnie głaszcząc różdżkę. - Była także członkiem Zakonu, jak jestem pewien, że pamiętasz z wielu lat swojej szpiegowskiej kariery. Kiedy Potter umarł, została schwytana i kazałem ją uwięzić, ale pozostawić nietkniętą, na wypadek, gdybym kiedykolwiek jej potrzebował. Niestety, strażniczka w Hogwarcie uznała za stosowne wymierzyć jej własną karę za popełnione przestępstwa. Przez cały ten czas więziła szlamę w celi, pozbawiając ją zmysłów.
Oczy Snape'a rozszerzyły się lekko.
Voldemort położył dłoń na ramieniu Snape'a.
- Według Uzdrowicieli Umysłów to doświadczenie pozwoliło Szlamie zamknąć swoje wspomnienia. Odgradza je od siebie i ode mnie. Między innymi tożsamość jej rodziców, co i tak nie ma dla mnie znaczenia. Co ważniejsze, wiele wspomnień z wojny, szczególnie pod koniec. Ta utrata pamięci nastąpiła po śmierci Pottera. Po zakończeniu wojny. Co takiego miałaby ukrywać? - W niskim, falującym głosie Voldemorta wyczuć można było groźbę. Przerwał na chwilę, a potem spojrzał na Hermionę. - Być może jako ktoś, kto znał ją w tamtym czasie, miałbyś pewien wgląd w to, czego brakuje.
- Oczywiście, mój Panie.
Hermiona zauważyła, że zimne, bezdenne oczy Snape'a spoglądają na nią. Nie miała już siły, by spróbować się oprzeć, kiedy zagłębiał się w jej świadomość.
Nie zawracał sobie głowy jej wczesnymi wspomnieniami. Udał się bezpośrednio do wojny i szybko, ale bardzo dokładnie przejrzał jej wspomnienia. Wydawał się mieć określone kategorie, do których dążył. Gojenie i zdrowienie. Warzenie mikstur. Spotkania Zakonu. Badania. Rozmowy z Harrym i Ronem. Walki. Ostateczna bitwa. Ilekroć Snape natrafiał na zablokowane wspomnienie, wydawał się zatrzymywać i rozważać jego otoczenie, zanim spróbował się do niego włamać.
Jego inwazja w jej umysł była zdecydowanie mniej traumatyczna niż inwazja Voldemorta, ale Hermiona wciąż płakała i drżała, zanim w końcu się wycofał. Jej ręce zaciskały się spazmatycznie w miejscu, gdzie były przywiązane.
- Fascynujące - powiedział, wpatrując się w Hermionę z nieco skonfliktowanym wyrazem twarzy.
- Jakieś spostrzeżenia? - Dłoń Voldemorta zacisnęła się na ramieniu Snape'a, a jego ton był podejrzliwy.
Snape odwrócił się od Hermiony i spuścił oczy.
- Szczerze mówiąc, mój Panie, Szlama i ja mieliśmy bardzo niewielki kontakt w późniejszych latach wojny. Są tam wszystkie spotkania Zakonu, na których byłem. Z tego co się o niej dowiedziałem, to to, że trzymano ją z daleka od walki, pozwalając jej działać jako uzdrowicielka i mistrzyni eliksirów. Te wspomnienia wydają się nietknięte. Nie wiem, co takiego mogłaby ukrywać.
- Jeśli Zakon miał jeszcze jakieś tajemnice, chcę je poznać - powiedział Voldemort, zwężając szkarłatne oczy.
- W rzeczy samej - powiedział Snape jedwabistym i powściągliwym tonem. - Niestety, większość dobrze poinformowanych członków Zakonu nie żyje. Zginęli albo podczas ostatniej bitwy, albo podczas tortur czy prób ucieczki. Oprócz samej panny Granger prawdopodobnie nie ma nikogo innego, kto nosiłby w sobie jakiekolwiek informacje.
Voldemort spojrzał na Hermionę. Jego czerwone oczy były wściekłe i wyrachowane, gdy powoli przesuwał palcem po ustach. Potem spojrzał ostro na Uzdrowiciela Umysłu.
- Czy istnieje sposób na odzyskanie tych wspomnień? - powiedział Voldemort, a jego różdżka zwisała mu z czubków palców z przypadkową groźbą.
- Cóż, to jest bardzo t-t-trudne do powiedzenia. - Uzdrowiciel zbladł. - To m-m-możliwe. Teraz, kiedy okoliczności, które to spowodowały, zostały usunięte. Z czasem m-m-mogą się samodzielnie odnowić.
- A co z torturami? W przeszłości przedzierałem się do zapomnianych wspomnień dzięki torturom.
Uzdrowiciel Umysłu stawał się zielony na twarzy.
- To m-m-może zadziałać. A-a-ale nie będzie wiadomo, które z nich odblokujesz. Możesz zdołać odzyskać tylko kilka z-z-zanim ona oszaleje.
Voldemort wpatrywał się w Hermionę w zamyśleniu.
- W takim razie chcę, żeby ją obserwowano. Uważnie. Przez kogoś, kto będzie wiedział, kiedy zaczną one wracać. Severusie, zostawię ją pod twoją opieką.
- Oczywiście, mój panie. - Snape skłonił się nisko.
- Sprzeciwiasz się? - Voldemort użył swojej różdżki, aby zmusić Snape'a do wstania. Odchylił jego głowę do tyłu, aż ich oczy się spotkały.
- Nigdy. Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - Opanowany wyraz twarzy Snape'a zadrżał pod tą obserwacją.
- Jednak masz zastrzeżenia - powiedział Voldemort, wyciągając różdżkę i odwracając się, by spojrzeć na Hermionę.
- Jutro wyjeżdżam do Rumunii - powiedział Snape. - Muszę zbadać plotki o niesubordynacji, o których słyszeliśmy. Podróż, jak zauważyłeś, kiedy mi ją powierzyłeś, będzie delikatnym zadaniem, bardzo złożonym i rygorystycznym, nawet bez dodatku więźnia wymagającego uważnej obserwacji. Nie chcę cię rozczarować żadnym z tych zadań. - Położył dłoń na piersi i znów się skłonił.
Voldemort zamilkł i wydawał się rozważać usłyszane informacje, opierając dłonie na stole obok Hermiony i pochylając się, by się jej przyjrzeć. Kiedy tak stał, jej uwagę przykuł ruch po drugiej stronie Hermiony. Uzdrowicielka odpowiedzialna za program repopulacyjny Voldemorta podeszła i wyszeptała pytanie do Uzdrowiciela Umysłu.
- M-mój Panie - powiedział Uzdrowiciel Umysłu, niepewnie podchodząc bliżej. - Uzdrowiciel Stroud zwróciła moją uwagę na sz-szczegół, który może cię zainteresować.
- Tak? - Zainteresowanie Voldemorta wydawało się być znikome. Nie spojrzał na żadnego z Uzdrowicieli.
- Magiczna ciąża, mój Panie - powiedziała Uzdrowicielka Stroud z dumnym uśmiechem. - Jest kilka zapisanych przypadków, które wskazują, że takie ciąże mają zdolność przebijania się przez magiczne fugi. Magia dziecka jest kompatybilna, ale na tyle niepodobna do magii jego matki, by wywierać korodujący wpływ na zbudowaną magię. Biorąc pod uwagę rzadkość, nie jest to nic rozstrzygającego. Jest to jednak możliwe. Panna Granger ma wyjątkowe zdolności magiczne… Sam to zauważyłeś i chciałeś, aby została włączona do programu wysiłków na rzecz ponownego zaludnienia. Jeśli zostawisz ją w programie, istnieje szansa, że ciąża może zaowocować odblokowaniem jej wspomnień. Ale… - zawahała się lekko.
- Co? - Voldemort spojrzał ostro na Uzdrowicielkę Stroud, przez co kobieta zbladła i wzdrygnęła się.
- Ty… nie byłbyś w stanie zbadać jej umysłu podczas ciąży. - powiedziała szybko Uzdrowicielka Stroud. - Magia inwazyjna, taka jak legilimencja, niesie ze sobą duże ryzyko poronienia. Często jest tak traumatyczna, że może skutkować trwałą magiczną bezpłodnością. Musiałbyś poczekać, aż urodzi się dziecko nawet gdybyś wiedział, że wspomnienia wracają. Chyba że ojciec, który dzieliłby magię z dzieckiem, byłby tym, który dokonałby legilimencji.
Voldemort wpatrywał się w Hermionę w zamyśleniu, a jego palce ślizgały się po jego klatce piersiowej, jakby łagodził ranę.
- Severusie.
- Mój Panie.
- Wielki Łowca to wyjątkowy legilimens, prawda?
- Rzeczywiście, mój panie - powiedział Snape. - Jego umiejętności są prawdopodobnie równe moim. Wytrenowano go dość pilnie.
- Jego żona została uznana za magicznie bezpłodną, prawda?
To pytanie zostało skierowane do Uzdrowicielki Stroud.
- Tak, mój Panie - odpowiedziała natychmiast.
- W takim razie wyślij Szlamę do Wielkiego Łowcy. Pozwól mu się z nią rozmnażać i ją obserwować.
Stroud skinęła z zapałem głową.
- Mogę ją tam mieć za dwa tygodnie. Chcę mieć pewność co do jej kondycji i ją przeszkolić.
- Dwa tygodnie. Do czasu zajścia w ciążę chcę, aby przyprowadzano ją co drugi miesiąc, abym mógł osobiście zbadać jej umysł.
- Tak, mój Panie.
- W takim razie zabierzcie ją z powrotem do Hogwartu. - Voldemort odprawił ich machnięciem ręki.
Ciało Hermiony nadal lekko drżało, gdy więzy owijające jej ciało zostały zerwane. Czuła, że powinna coś zrobić… cokolwiek. Splunąć. Albo odmówić. Albo… błagać.
Cokolwiek, zamiast po prostu leżeć tam, podczas gdy Voldemort zwyczajnie oddelegował ją do rozmnażania.
Jej ciało odmówiło współpracy. Nie mogła nic zrobić, gdy ręce niedbale ściągnęły ją ze stołu i lewitowano ją długim korytarzem.
Coraz bardziej mnie zaczyna przerażać to opowiadanie. Wszyscy są okaleczeni, ledwo żywi… Wyobraziłam sobie Hannę bez oka i aż przewróciło mi się w żołądku. A kiedy dowiedziałam się, ile osób, które Hermiona znała w przeszłości zginęło i w jakich okolicznościach, to poczułam się jeszcze gorzej. Dobry Boże, to jest chore. Ale w sumie to jest też ciekawy punkt widzenia tego, jak faktycznie mógł wyglądać świat, jeśli to Voldemort by zwyciężył. Wiadomo, że populacja czarodziejów nie była duża a tym bardziej jeszcze wojna pochłonęła sporo żyć. Serio, to przypomina II wojnę światową. Voldemort jest bardzo ciekawy odwzorowaniem Hitlera i jego planu reprodukcji. Rasa panów, czyż nie? Jak musi go też denerwować to, że umysł zwykłej szlamy jest dla niego niedostępny? Co musi tam ukrywać i wgl… Czy dobrze myślę, że Wielki Łowca do którego zostanie wysłana to Draco? Np przecież skoro to Dramione, to muszą być blisko siebie, a to byłaby idealna okazja do tego. Przeraża mnie fakt, że będzie musiała z nim zajść w ciążę. W innych okolicznościach to na pewno nie byłoby by złe, ale podejrzewam, że będzie musiał ją zgwałcić. Przecież ona sama nie będzie tego dobrowolnie pragnąć… Jezu, jeszcze bardziej mi się przewraca w żołądku na tą myśl… Chociaż taki plus, że ta franca Umbridge zostanie ukarana. Karma wraca suko!
OdpowiedzUsuńTyłu zabitych 😞 ale przynajmniej ta suka dostała za swoje choć powinna jeszcze więcej pocierpieć 😤 Herm trzymaj się !
OdpowiedzUsuńO matko jedyna!
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest zarówno porywające co przerażające...
Tyle ludzi zginęło, tyle było torturowanych, pomimo że Hermiona była na skraju szaleństwa to naprawdę wiele złego ją ominęło...
Czuć ten klimat Opowieści i bardzo się z tego cieszę 😁
Czyżby Wielkim Sędziom był Draco?
:o Przez przypadek zajrzałam i nie żałuuuuje... Czuje sama taki wewnętrzny strach! Jakby to się działo gdzieś obok. Ciekawie się zaczyna i chętnie będę kontynuować :D
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
To okrucienstwo tak okropnie mnie przeraza, nie moge zrozumiec, czemu ludzie tacy są - nawet, jesli sami doswiadczyli traum w zyciu, to nadal niczego nie usprawiedliwia ani nie tlumaczy. Boze, Hanna bez oka, Ginny wiszaca az do zgnicia, kobiety bez palcow... Nadal mi niedobrze, chociaz troche mam nadzieje, ze Umbridge rowniez pozostaly tylko dwa palce 🤬 Och, Snape... Czy jestes tu tak zly, jak to wyglada, czy to tylko perfekcyjna maska? Bardzo licze na to ostatnie! Niemala satysfakcje czuje na mysl o tym, ze taki wspanialy Voldek, a tu wewnetrzna magia szlamy jest dla niego nie do sforsowania! Idz sie powies z tego tytulu, padalcu!
OdpowiedzUsuńEch, szczerze mowiac, to ja bym juz chyba niczego nie probowala, jakbym byla tam zamiast Hermiony, taki ze mnie maly, przerazony tchorz 😪 Mam nadzieje, ze za wiele czesci ciala nie straci, bo tego nie przezyje 😭
Z ciezkim serduchem klikam dalej😉
Mała
Teraz po wspomnieniach to wszystko nabiera nowego znaczenia.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz czytam opowiadanie, które tak działa mi na wyobraźnię. Jest przerażające a jednocześnie jak najszybciej chce się przejść do kolejnego rozdziału. Cóż, jestem na początku można mieć nadzieję, że skończy się chociaż dobrze... Generalnie podziwiam tłumaczenie, wszystko jest takie spójne, gramatyczne, lekko się czyta. Tak faktycznie mógł wyglądać świat gdyby Voldemort wygrał, takie spojrzenie z drugiej strony, bez słodkości i dużej ilości cukru - nie myślałam, że mnie w jakiś sposób zaciekawi. A jestem bardzo zaciekawiona i zastanawiam się może psychiczna, że takie opowiadanie robi na mnie wrażenie. Klikam dalej :)
OdpowiedzUsuńPo drugim rozdziale stwierdzam, że Hermiona bardziej przypomina książkową Hermionę, kiedy brakuje jej pewnych wspomnień. Na początku chciałam pominąć te pierwsze rozdziały, ale faktycznie zupełnie inaczej się czyta, więcej się widzi za drugim razem.
OdpowiedzUsuńOkej, boję się bardzo.
OdpowiedzUsuń