Słyszała wokół siebie ciche głosy i powoli otworzyła oczy, by ujrzeć, że znalazła się w kwaterze głównej. Straciła rachubę, kiedy ostatnio się tak budziła. Chciała usiąść, ale potem przypomniała sobie o swoich ranach i zdecydowała się tego nie robić.
- Hermiono? - Ktoś zapytał i zobaczyła, jak Harry i Ron podchodzą bliżej, patrząc na nią z zatroskanymi minami.
- Hej - odpowiedziała, zmuszając się do uśmiechu, choćby po to, by pomóc im się uspokoić.
- Jak się czujesz? Czy to boli? - zapytał Ron, a ona potrząsnęła głową. Musieli dać jej coś na ból, bo pamiętała, jak bardzo bolało wcześniej.
- Więc co się stało? Jak zostałaś ranna? - zapytał Harry. Czy oni już nie wiedzieli? Ktoś ją tam zabrał? Dlaczego nie powiedział im, co się stało?
Może był powód, dla którego nie wiedzieli, a ona czekała, aż zdecydowała się odezwać.
- Jak się tu dostałam? - zapytała po chwili, ignorując pytania Harry'ego.
- Kingsley cię przyniósł - odpowiedział Harry i zmarszczyła brwi.
- Co się stało? - Ron odpowiedział, znowu wyglądając na zmartwionego.
- To nic, naprawdę. Po prostu nie pamiętam, żeby tam był.
- A co pamiętasz?
- Dobrze, nie śpisz! Jak się czujesz, kochanie? - Pani Pomfrey wtrąciła się, odsuwając obu chłopców na bok, aby zbliżyć się do niej. Hermiona nie mogła być szczęśliwsza, widząc ją. Nie była pewna, jak odpowiedzieć na pytanie Rona. - Nic nie mów, kochanie - powiedziała, kiedy Hermiona otworzyła usta, żeby się odezwać. - Wynocha, oboje, wyjdźcie - powiedziała po chwili, kiedy zdała sobie sprawę, że jej pacjentka jest niespokojna. - Muszę sprawdzić jej stan i obaj musicie wyjść.
Przez kilka chwil słyszała, jak jęczą i narzekają, a potem wyszli i w pokoju znów zapadła cisza.
- Rzućmy teraz okiem - powiedziała pani Pomfrey, ostrożnie odwijając górną część bandaży Hermiony. - Dobrze, goi się całkiem nieźle - powiedziała kobieta, a Hermiona uniosła się nieco, próbując zobaczyć rany. Cała krew zniknęła, pamiętałą jej ilość. Rany jednak wydawały się takie małe, ledwo różowe zmarszczki pozostały na jej skórze. - Linie powinny zniknąć za kilka godzin. - Dodała, podążając za wzrokiem Hermiony. - Na szczęście nie pozostawią blizn.
- W jaki sposób…? - Hermiona drgnęła, jej palce śledziły ślady, ale była zbyt zaskoczona, by dokończyć zdanie. Została pchnięta nożem, a obrażenia prawie ją zabiły. Dziwnie było widzieć, że teraz były to tylko cienkie, zaczerwienione linie.
- Miałaś szczęście, że Kingsley przyniósł cię tu tak szybko - odpowiedziała kobieta. - Od razu wezwał Severusa. Wykonał kilka imponujących zaklęć. Eliksiry… - powiedziała rozmarzona. Było oczywiste, że czarownica zazdrościła umiejętności Snape'a, a Hermiona nie mogła powstrzymać uśmiechu do niej.
Chciała zapytać o to, co się stało, ale nie była pewna, od czego zacząć. Pani Pomfrey prawdopodobnie nie była najlepszą osobą, którą można było o coś zapytać, więc po prostu położyła się i pozwoliła jej wykonywać swoją pracę w ciszy. Po kilku minutach usłyszała pukanie do drzwi i obie spojrzały w górę zaskoczone.
Drzwi uchyliły się lekko, a potem usłyszała z korytarza głęboki głos Kingsleya.
- Czy mogę wejść?
Pani Pomfrey szybko podeszła do drzwi, otwierając je do końca.
- Jak mogę ci pomóc? - zapytała, stojąc przed Kingsleyem.
- Właściwie to chciałem porozmawiać z Hermioną - powiedział, spoglądając przez ramię wiedźmy na Hermionę. Jego oczy spoczęły na jej nagim brzuchu na trochę zbyt długo, zanim wróciły do twarzy.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, Kingsley. Potrzebuje więcej odpoczynku - odpowiedziała kobieta.
- To ważne. Obiecuję, że nie będę jej przeszkadzać - powiedział stanowczym głosem, gdy jego oczy wróciły do stojącej przed nim wiedźmy.
- W porządku, nie jestem zmęczona - odpowiedziała Hermiona, siadając i ściągając koszulę z powrotem w dół. Czarownica sapnęła, ale mimo wszystko wpuściła go do środka.
- Chciałbym porozmawiać z nią sam na sam, jeśli nie masz nic przeciwko, Poppy - powiedział i po kilku chwilach namysłu, wiedźma w końcu wyszła z pokoju z kolejnym prychnięciem.
Milczała, patrząc, jak Kingsley odwraca się do drzwi z różdżką w dłoni i rozstawia kilka osłon dookoła pokoju, tak aby nikt nie słyszał, o czym mówią. Następnie równie spokojnie podszedł do niej, przysunął bliżej jedyne krzesło i usiadł przy łóżku.
- Dziękuję - mruknęła po kilku chwilach.
- Za co? - zapytał, autentycznie zdezorientowany.
- Powiedziano mi, że to ty mnie tu sprowadziłeś.
- Nie musisz mi dziękować - powiedział i rozluźnił się trochę na krześle.
- Jak długo tu jestem?
- Przybyłaś tu zeszłej nocy.
Cóż, nie było tak źle. Bała się, że mogło to trwać dłużej. Siedzieli w ciszy przez kilka minut, aż w końcu Kingsley się odezwał.
- Co się stało zeszłej nocy?
- Jak dużo wiesz? - zapytała. Nie próbowała uchylać się od pytania. Chciała tylko wiedzieć, co się stało.
- Tylko to, co powiedział mi Severus. Wezwał mnie, a kiedy tam dotarłem, znalazłem martwą Bellatriks Lestrange na podłodze. Wszędzie była krew, a kiedy się rozejrzałem, zobaczyłem również ciebie na podłodze i jego klęczącego obok, próbującego zatrzymać krwawienie. Myślałem, że nie żyjesz - powiedział tak cicho, że ledwo go słyszała.
- Bellatrix nie żyje? - zapytała zdezorientowana. Poprosiła Snape'a, żeby jej nie zabijał, ale przypomniała sobie również błysk zielonego światła, zanim zemdlała.
- Tak. Severus powiedział, że ją zabił.
- I nie było tam nikogo innego?
- Jeszcze tylko dwóch Śmierciożerców - powiedział. - Spodziewałaś się, że znajdę kogoś innego? - zapytał, uważnie badając jej twarz, próbując odczytać jej emocje.
- Ja… nie wiem. To wszystko wydarzyło się tak szybko, byłam ranna i tak bardzo krwawiłam. Trudno jest oddzielić jedno wydarzenie od drugiego, wszystko wiruje w mojej głowie - westchnęła.
- W takim razie zacznijmy od faktów. Zostałaś dźgnięta- powiedział spokojnie.
- Tak.
- Kto to zrobił? - zapytał. Czy powinna powiedzieć prawdę? Rozważyła to i zanim odpowiedziała, wzięła głęboki oddech.
- Lucjusz Malfoy.
Kingsley skinął głową. Nie był zdziwiony. Prawdopodobnie już o tym wiedział.
- Czemu?
- Wiedział, że Snape jest zdrajcą. Myślę, że chciał go ukarać za zdradę Śmierciożerców.
- W takim razie po co cię zabrał?
- Wiedział, że pomagałam - odpowiedziała po kilku chwilach.
- Ale Lucjusza Malfoya nie było, kiedy cię znalazłem. Gdzie on jest?
Nie była pewna, jaka była odpowiedź na to pytanie. Pamiętała ukłucia, oślepiający ból, a potem Draco wpadający i atakujący swojego ojca. Potem zrobił coś innego, nie była pewna co, ale Lucjusz zniknął. Pomyślała, że prawdopodobnie stworzył świstoklik i odesłał ojca.
- Nie jestem pewna. Myślę, że w pewnym momencie się teleportował. Nie pamiętam dokładnie, co się stało - powiedziała, a jej głos nagle drżał na wspomnienie tego, co zrobił jej ten mężczyzna.
- Rozumiem - powiedział Kingsley i była zadowolona, że nie posunął się dalej.
- Chciałabym móc bardziej pomóc.
- Wiem o Draco - powiedział po kilku chwilach. Jego głos był jak zwykle spokojny, jego oczy wciąż były utkwione w jej i była pewna, że z miejsca, w którym siedział, słyszy dzikie bicie jej serca.
- Wiesz?
- Severus powiedział, że skontaktował się z tobą. Że jego ciotka kazała mu uzyskać informacje przez ciebie, a potem cię zabić.
- Nie… ja… - wyjąkała, niezdolna do myślenia.
- Powiedział, że tego nie wiesz.
- Ja nie… - odpowiedziała. - Skontaktował się ze mną po tym, jak straciłam wspomnienia. Wmówił mi, że to on był tym, z którym pracowałam. - Dodała, a on skinął głową. Wcześniej mogła nie być tego pewna, ale teraz wiedziała, że może ufać Kingsleyowi.
- Ale to był cały czas Severus - powiedział. To było stwierdzenie, a nie pytanie.
- Powiedział ci? - zapytała zaskoczona. Pokiwał głową.
- Powiedział, że Draco wykorzystał cię do zdobycia informacji. Czy to prawda?
- Nie. Niezupełnie - odpowiedziała. - Nigdy nie zrobiłabym nic, żeby wystawić na ryzyko Zakon lub Harry’ego. Wiesz, że…
- Wiem - przerwał. Potem czekał w ciszy, aż będzie kontynuować.
Skubnęła dolną wargę, próbując znaleźć sposób na wyjaśnienie czegoś, czego sama w pełni nie rozumiała.
- Dałam mu informacje tylko raz i wiedziałam, że je przekaże. - Kingsley milczał i była zadowolona, że nie oceniał jej, tylko słuchał. - Pewnej nocy, kiedy Harry, Ron i ja opuściliśmy kwaterę główną, skontaktował się ze mną. Powiedział, że był torturowany przez swoją ciotkę i zostałby zabity, gdyby nie dał jej czegoś dobrego. Powiedziałam mu, że nasza trójka opuściła kwaterę główną, nic więcej. Wiedziałam, że Voldemort wkrótce się o tym dowie.
- Severus powiedział mi, że wkrótce potem zostaliście zaatakowani. Może Draco jakoś za tobą poszedł…
- Nie, nie wiedział. Nie wiem, jak się dowiedzieli gdzie jesteśmy, ale to nie był Draco.
- Severus powiedział coś innego. Uważa, że Draco wykorzystywał cię do zbierania informacji i przekazywał je swojemu Mistrzowi.
- Nie wiem do końca, co robił Draco, ale mogę ci powiedzieć, co myślę - powiedziała, a on skinął na nią, żeby kontynuowała. Nie była nawet pewna, dlaczego go broni, po tym, co zrobił. Okłamał ją. Wykorzystał ją. Wykorzystał jej wrażliwość, fakt, że odebrano jej wspomnienia, a ona nadal go broniła. - Pomógł mi. Nam. Tej nocy, kiedy zostaliśmy zaatakowani, znalazł nas, zanim przybyli Śmierciożercy. Gdyby tego nie zrobił, zostalibyśmy schwytani, zabici.
- Więc mu ufasz? - zapytał po kolejnej chwili ciszy.
- Nie mogę powiedzieć, żeby tak było, na podstawie tego, co wiem teraz. Ale pomógł nam i chce śmierci Voldemorta tak samo jak my. Może byłby w stanie jakoś pomóc Zakonowi.
- Severus nalega, by uczynić go najwyższym priorytetem i przekazać go Ministerstwu, gdy tylko go znajdziemy.
- Co? Nie, nie możesz tego zrobić - powiedziała, sięgając po jego dłoń. - Kingsley, proszę, nie możesz tego zrobić. Jest śmierciożercą. Zostanie skazany na śmierć, jeśli Ministerstwo go dopadnie.
- Naprawdę wierzysz, że nie jest wierny swojemu Mistrzowi? - zapytał poważnie.
- Tak.
Biorąc głęboki oddech, wydawał się rozważać to przez minutę, zanim w końcu powiedział:
- Zobaczę, co będę mógł zrobić.
Z uśmiechem pełnym nadziei i wdzięczności obserwowała go, gdy wstał i podszedł do drzwi.
- Och, i Hermiono… - powiedział, odwracając się do niej.
- Tak?
- Nikt inny o tym nie wie. W każdym razie nie o wszystkim. Byłbym wdzięczny, gdyby tak pozostało.
- Oczywiście - odpowiedziała.
Pogrążona w myślach, patrzyła, jak podnosi osłony, które wcześniej ustawił, a potem wychodzi z pokoju. Jej oczy nie odrywały się od drzwi, nawet po jego wyjściu.
Jak mogła być tak głupia? Draco pojawił się, mówiąc, że to on był tym, z którym pracowała, a ona po prostu mu uwierzyła. Tak bardzo chciała się dowiedzieć, o czym zapomniała, że uwierzyła w to wszystko za jedną monetę. Teraz Snape chciał jego śmierci, albo chciał, żeby Ministerstwo się nim zajęło, co w zasadzie było tym samym. Nie obchodziło go, że Draco ją uratował, że to on powstrzymał Lucjusza, kiedy miał ją zabić.
Była głupia, sądząc, że Snape kiedykolwiek w ogóle o nią dbał. Powiedział, że wszystko będzie dobrze, a ona mu uwierzyła. Tamtej ostatniej nocy, kiedy byli razem, obiecał, że się nią zaopiekuje, ale tego nie zrobił. Od tamtej pory traktował ją jak śmiecia.
- Proszę, weź to, kochanie - powiedziała Madame Pomfrey, wracając do pokoju i przywracając ją do rzeczywistości.
- Co to jest? - zapytała, kiedy wiedźma wręczyła jej mały kubek pełen czegoś, co, jak przypuszczała, było jakimś eliksirem. Właściwie wyglądał on jak błoto.
- To na ból, kochanie - wyjaśniła, a Hermiona niechętnie go wypiła. - Mamy szczęście, że posiadamy takiego utalentowanego mistrza eliksirów w zasięgu ręki. Inaczej te rany goiłyby się tygodniami. Jego znajomość Czarnej Magii… Oczywiście, nie to, że ją pochwalam, ale czasami mogą być bardzo przydatne. Oczywiście tak było i w Twoim przypadku.
- Było? - zapytała po przełknięciu ostatniego
- Oczywiście! Inaczej rany nie byłyby takie poważne. Nie wiem dokładnie, co to było, ale w grę wchodziła jakaś bardzo mroczna magia - powiedziała, zanim wzięła kubek z ręki Hermiony. - Cóż, myślę, że teraz jesteś gotowa do wyjścia. Jeśli potrzebujesz czegoś innego na ból, po prostu powiedz mi lub Molly, jeśli mnie tu nie będzie, chociaż wątpię, że będzie to konieczne - powiedziała. - Naprawdę wykonał bardzo dobrą robotę. - Powtórzyła niskim głosem, idąc z powrotem do drzwi.
- Mogę iść? - zapytała zaskoczona.
- Tak, kochanie, chyba że w jakikolwiek sposób źle się czujesz.
- Nie, nic mi nie jest - powiedziała, szybko wstając z łóżka. Uświadomiła sobie, że ból zniknął całkowicie.
- Chyba powinnaś mu podziękować. Nigdy nie dostaje takiego uznania, na jakie zasługuje - powiedziała wiedźma z lekkim uśmiechem. - Wydaje mi się, że wciąż tu jest, na spotkaniu - dodała, zanim wyszła, a Hermiona zastanawiała się przez chwilę, czy może pani Pomfrey podkochuje się w Snape'ie. Potrząsnęła głową i zaśmiała się na ten pomysł, nawet gdy niespokojne uczucie zazdrości ogarnęło jej żołądek.
Przebranie się w czyste ubranie zajęło jej kilka chwil, a potem wyszła z pokoju. Idąc długim korytarzem, usłyszała głosy dochodzące z biblioteki. Cokolwiek działo się na spotkaniu, było tam gorąco.
Głosy stawały się jeszcze głośniejsze, gdy podeszła do nich, i zdecydowała, że zaczeka z rozmową ze Snape'em. Ale potem usłyszała, jak wymówiono jej imię, i zatrzymała się przy drzwiach, zaskoczona.
- To prawda, ale Hermiona powiedziała…
- Cóż, nie obchodzi mnie, co ona mówi. - Przerwał mu głos Severusa. - To głupie dziecko po prostu chodzi dookoła, robiąc, co chce, a wy wszyscy na to pozwalacie. Raz po raz narażała swoje życie, a także życie jej przyjaciół. Lucjusz Malfoy mógł ją łatwo zabić. Pracuje ze Śmierciożercami. Nie ma znaczenia, czy uważa ich za dobrych, czy nie. Jest również odpowiedzialna za niektóre informacje, które wyciekły do Czarnego Pana, a gdybym nie zabił Bellatrix, Granger byłaby teraz przykuta do ściany gdzieś, żałując, że jeszcze żyje. Musicie zrobić, co mówię.
Bez namysłu nagle otworzyła drzwi, przemaszerowała do miejsca, w którym stał i nie dając mu czasu na reakcję, uderzyła go mocno w twarz.
- Ty draniu - syknęła i w pokoju zrobiło się niemożliwie cicho. Miała głęboko fakt, że wszyscy patrzyli na nią w szoku, ale nic jej to nie obchodziło.
Jego zimne oczy zwęziły się, ale nie zareagował, gdy obserwował gniew pojawiający się w jej oczach. Milczał, gdy zaczęła swoją tyradę.
- Co daje ci prawo do mówienia o mnie w ten sposób? Myślisz, że po tym wszystkim, co zrobiłeś, masz prawo mnie osądzać? - powiedziała cichym głosem, zacisnęła pięści, gdy jej ciało trzęsło się ze złości. Widziała lęk w jego oczach, zdziwienie jej zachowaniem. - Jak śmiesz oskarżać mnie o wyciek informacji? Ty, ze wszystkich ludzi.
- Panno Granger - powiedział spokojnym głosem. - Nie sądzę, żeby to było najlepsze miejsce na tę dyskusję.
- To dlatego, że nie ma, o czym rozmawiać. Nie jesteś tego wart - powiedziała chłodno, zanim odwróciła się i wypadła z pokoju.
- Panno Granger - usłyszała, jak wołał za nią, i jego kroki, kiedy szedł za nią, ale nie zatrzymała się. - Hermiono - powiedział ściszonym głosem, a ona poczuła, że gniew natychmiast powraca z pełną mocą.
- Nie waż się - syknęła, odwracając się twarzą do niego. Widziała za sobą ruch i zauważyła, że niektórzy członkowie Zakonu zbliżali się do drzwi, próbując ich usłyszeć. - Nie waż się tak mnie nazywać - kontynuowała z niższym głosem. - Po wszystkim, co mi zrobiłeś, nie masz prawa się do mnie w ogóle odzywać, a już zwłaszcza nie tak.
- Hermiono, czy wszystko w porządku? - usłyszała, jak ktoś pyta zza niego, i zobaczyła kilka postaci zbliżających się do nich, ale była zbyt skupiona na Snapie, by zwrócić na to uwagę.
- Jak mogłeś? - zapytała. - Po wszystkim, co…
- Nie tutaj. - przerwał z sykiem.
- Och, o co chodzi, Severusie? Boisz się, że się dowiedzą… - Nie skończyła zdania. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że zdążyła mogła nawet zareagować. W ciągu kilku sekund wyciągnął różdżkę i szybkim, skomplikowanym ruchem przywołał po cichu mały posąg z pobliskiej półki, zamienił go w świstoklik i przetransportował ich oboje.
- Co ty wyprawiasz? - Prawie krzyknęła, gdy tylko jej stopy ponownie dotknęły ziemi, wyrywając swoją rękę z jego uścisku.
- Dwukrotnie ostrzegałem cię, że to nie jest miejsce na tę dyskusję. Nie słuchałaś - powiedział chłodno.
- I co, zdecydowałeś mnie porwać?
- Możesz odejść w dowolnym momencie, ale jeśli chcesz kontynuować tę dyskusję, będzie ona musiała odbyć się tutaj.
- Och, oczywiście, zapomniałam, że to ty podejmujesz wszystkie decyzje. Chcesz, żebym siedziała cicho i wykonywała każde twoje polecenie?
- Cóż, to by było dobre, tak dla odmiany. - Splunął, jego złość w końcu zaczęła się ujawniać, ale już się go nie bała.
- Nawet nie wiem, dlaczego się tym przejmuję! - powiedziała, unosząc ręce w geście kapitulacji. - I tak zrobisz, co zechcesz, bez względu na to, co powiem. - Prawie wrzasnęła i ruszyła do drzwi. - Jak mogłeś mi to zrobić? - zapytała, a jej głos nagle stał się miękki, po kilku krokach odwróciła się do niego twarzą.
- Co zrobić?
- Zabrałeś mi wspomnienia - odpowiedziała, brzmiąc na pokonaną. - Jeśli po prostu chciałeś mnie odepchnąć, były inne sposoby, wiesz?
- Próbowałem utrzymać cię przy życiu - powiedział, podchodząc do niej o krok bliżej.
- Były inne sposoby.
- Jakie?
- Nie wiem, ale to nie była twoja decyzja. Nie dałeś mi żadnego wyboru. Sam podjąłeś decyzję i nigdy mnie o to nie zapytałeś.
- Zrobiłem to, co uważałem za słuszne.
- Decyzja nie należała do ciebie - powtórzyła.
- Wszystko byłoby w porządku, gdybyś po tym nie próbowała ich odzyskać.
- Miałam nic z tym nie zrobić? - zapytała z gniewem w głosie. Nie mogła uwierzyć w to, co słyszała. - Straciłam wszystkie wspomnienia z ostatnich kilku miesięcy, a ty spodziewałeś się, że nie będę chciała ich odzyskać? Musiałam się dowiedzieć, co się stało. Powinieneś był wiedzieć, jakie będą moje działania.
- Skąd miałem wiedzieć, że uciekniesz z pierwszym lepszym śmierciożercą, który stanie ci na drodze? - zapytał równie ze złością.
- Może powinieneś się spodziewać, że będę zachowywała się jak… co to było? Och, tak, głupie dziecko.
- Cóż, może powinienem - splunął groźnie, podchodząc jeszcze bliżej.
- Poprosiłam o twoją pomoc, pamiętasz? Odmówiłeś wszelkiej odpowiedzi na moje pytania. Poprosiłeś Remusa i Kingsleya, żeby też mnie okłamali. Co miałam zrobić?
- Wrócić do swojego życia. To był powód, dla którego to zrobiłem, żebyś mogła mieć życie, do którego możesz wrócić.
- Po prostu podjąłeś wszystkie decyzje za mnie. Nie jestem dzieckiem, potrafię o siebie zadbać.
- Och, tak, wiem to. A tak przy okazji, jak się goją rany?
- Miałeś takie same kłopoty jak ja zeszłej nocy.
- Tylko dlatego, że próbowałem ci pomóc.
- A jednak poszedłeś sam i zostałeś rozbrojony, torturowany i związany w ciągu kilku minut. Gdyby Draco się nie pojawił…
- Gdyby Draco się nie pojawił? - Przerwał. - Myślisz, że był tam, żeby ci pomóc? Był tam, aby pomóc sobie, pomóc swojej rodzinie. Byłaś tylko środkiem do celu.
- Więc tym właśnie byłam? - zapytała, jeszcze bardziej wściekła niż wcześniej, ponieważ złość była łatwiejsza niż ból.
- On nie dba o ciebie. Wykorzystywał cię.
- A ty nie? Wykorzystałeś mnie tylko do powrotu do Zakonu, a kiedy to się stało, po prostu wymazałeś moje wspomnienia. To by wszystko ułatwiło, prawda?
- Tak się nie stało i wiesz o tym - powiedział, stojąc teraz zaledwie stopę od niej.
- Nie miałeś prawa - powiedziała ze złością. - Sprawiłeś, że uwierzyłam, że ci zależy.
Nagle jego usta znalazły się na jej ustach, uciszając jej protesty, a jego palce wplatały się w jej włosy, trzymając ją blisko. Była zaskoczona i zajęło jej kilka chwil, zanim zdała sobie sprawę, co się dzieje.
Podniosła ręce do jego ramion, pchając z całej siły, na jaką mogła się zdobyć, a on w końcu się cofnął.
- Co robisz? - spytała ze złością, pragnąc, aby jej serce zwolniło. Nie odpowiedział, po prostu patrzył na nią, jakby był równie zaskoczony tym, co zrobił. - Co ty, kurwa, myślisz, że robisz? - wrzasnęła, jej pięści odnalazły jego klatkę piersiową i uderzyła w nią tak mocno, jak tylko mogła.
Jego reakcja była tak szybka, że nawet nie zauważyła ruchu jego dłoni. Prawdopodobnie był to tylko jego instynkt. Z łatwością owinął palce wokół jej nadgarstków i odepchnął ją do tyłu, tak że jej ręce znalazły się przyszpilone nad jej głową, a jej ciało mocno przylegało do ściany.
Tym razem jej nie pocałował. Po prostu ją tam trzymał, a jego twarz znajdowała się kilka cali od niej. Oboje oddychali nierówno i wpatrywali się sobie wzajemnie w oczy.
- Czy nie bawiłeś się mną wystarczająco długo? - zapytała niskim, prawie złamanym głosem.
Wyglądał na zaskoczonego pytaniem, a potem coś błysnęło w jego w oczach. Może ból, może poczucie winy. Nie była pewna. Jego twarz powoli pochyliła się do przodu, jego oczy wciąż były utkwione w jej, a potem jego usta ponownie jej dotknęły.
Zaczęło się powoli, prawie czule, a ona znowu próbowała go odepchnąć, ale on się nie ruszył. Rozchyliła usta, by zaprotestować, a on skorzystał z okazji, by wsunąć język do środka Bez względu na to, co się stało, tak dobrze było znowu być w jego ramionach. Wystarczyło kilka chwil, by wszystkie świadome myśli opuściły jej umysł, a potem zorientowała się, że odwzajemnia pocałunek.
Nieważne, jak wolno się to zaczęło, pocałunek szybko stał się głęboki i gorący. Puścił jedno z jej ramion, by móc zanurzyć palce w jej włosach, a następnie przechylił jej głowę na bok, próbując znaleźć lepszy kąt.
Również przesunęła dłoń za jego głowę, próbując przyciągnąć go jeszcze bliżej, i widząc, że nie odepchnie go ponownie, puścił również jej drugie ramię, a jego ręka przesunęła się w dół jej ciała, a potem podążyła w górę jej uda.
Jęcząc na ten kontakt, lekko uniosła nogę i poczuła, jak ociera się biodrami o jej. Pocałunek stawał się desperacki, zrywany tylko na sekundę, gdy brak powietrza stawał się przytłaczający.
Tak bardzo tęskniła za jego dotykiem, jego bliskością. Nawet jeśli nie pamiętała, wciąż to wiedziała. Nikt nigdy nie sprawił, że czuła się tak dobrze. Jedna z jego dłoni przesunęła się z jej włosów na piersi, gdy dotknął ich w sposób, który sprawił, że jęknęła w ciągu kilku sekund. Wciąż wiedział, jak doprowadzić ją do szaleństwa. Ręka na jej nodze przesunęła się między nimi i usłyszała delikatne zaciskanie się jego paska, gdy go odpinał. Nie było to łatwe zadanie, kiedy wciąż poruszał biodrami przy jej własnych, w tym samym czasie.
Gdzieś daleko usłyszała chrzęst zamka, a potem obie jego dłonie położyły się na jej udach, podnosząc ją i pomagając jej owinąć nogi wokół jego bioder. Jego ręka powróciła między nich, gdy podciągnął jej spódnicę, a potem trochę majstrował przy jej majtkach, próbując odepchnąć je na bok, zanim w końcu zdarł je z frustracji.
Po prostu wszedł się w nią. Żadne z nich nie mogło dłużej czekać. Jego dłoń powędrowała z powrotem do jej piersi, gdy jego usta skubały jej szyję. Wiedziała, że powinna myśleć o milionie innych rzeczy, ale w tej chwili jedyne, co nasuwało jej się na myśl, to jak dobrze było go w sobie czuć, jak wspaniałe były te ciche dźwięki, które wydawał, kiedy się w nią wsuwał, były jak muzyka dla jej uszu.
Wepchnęła pięty w jego uda, cicho błagając go, żeby poruszał się szybciej, mocniej. Natychmiast się zgodził. To było niesamowite, łatwość, z jaką znaleźli rytm odpowiadający im obojgu, gdy poruszali się prawie jednocześnie.
Poczuła, jak jej mięśnie zaczynają napinać się z przyjemności, którą jej dawał, ale potem jęknął i zesztywniał o wiele za szybko. Jego pchnięcia stały się prawie szalone i ponownie chwycił jej usta, gdy osiągnął punkt kulminacyjny. Zajęło mu kilka sekund, zanim zdał sobie sprawę, że nadal ona nie doszła. Jego dłoń znów znalazła się między nimi, tylko tym razem jego palce zatrzymały się na jej łechtaczce. Pocierał ją kciukiem, za każdym razem szybciej i mocniej, a kiedy ją uszczypnął, jej świat się rozpadł.
Oderwała się od ściany, jęcząc z rozkoszy, jej mięśnie zacisnęły się wokół niego, jej dłonie na jego plecach przyciągały go bliżej do siebie, a jej paznokcie wbiły się w jego ramiona.
Po chwili było już po wszystkim i oboje dyszeli, patrząc na siebie, nie wiedząc, jak to się stało, jak to wymknęło się spod kontroli. Wyśliznął się z jej ciała i pomógł jej wstać, po czym cofnął się kilka kroków z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Przez chwilę poprawiała swoje ubranie, zanim spojrzała mu w oczy. Teraz, kiedy to się skończyło, spójne myśli dręczyły jej umysł, wraz ze wspomnieniami ich walki i wszystkich złych rzeczy, które wydarzyły się między ich dwojgiem.
- To nie zmienia tego, co zrobiłeś. To niczego nie zmienia - powiedziała po chwili ciszy. Spojrzał na nią, nie mówiąc ani słowa, nie poruszając mięśniami, jedynie obserwując ją z tym samym wyrazem twarzy, który widziała wcześniej. Tym razem wyglądał on bardziej na poczucie winy.
Nie była pewna, co zrobić, co powiedzieć, wiedziała tylko, że musi stamtąd uciec. I tak, bez słowa ani spojrzenia w jego stronę, podeszła do drzwi, otworzyła je i wyszła na zewnątrz. Aportowała się z powrotem do kwatery głównej, do swoich przyjaciół, do miejsca, w którym czuła się bezpieczna, miejsca, w którym była sama wśród nich wszystkich.
Serio? Serio? Odebrał jej wspomnienia, oszukał, trochę wykorzysta, a ona jak tylko ją pocałował dała mu się tak wykorzystać? Gdzie jest racjonalna Hermiona, która prędzej by go załatwiła jak Draco na trzecim roku? Gdzie jej logiczne myślenie? Dała mu się od tak przelecieć, bo dobrze było go czuć przy sobie... Racjonalne myślenie poszło się jebać, bo ona znalazła się w jego ramionach i to jak ją skrzywdził przestało mieć jakiekolwiek znaczenie... Skoro wybaczyła do Severusowi, bo wybaczyła na to wychodzi, skoro tak łatwo wskoczyła w jego ramiona, to niech też wybaczy Draco. Przecież jego działanie też miało swoje powody a też jednak mu na niej zależy. I uważam, że nawet bardziej niż Severusowi. Tak bardzo chciał ją chronić, ale sam jeszcze bardziej zaczął mieszać jej w głowie. To jest takie fajne i sprawiedliwe? Niech się idzie razem z tym drugim starym erotomanem Kingsleyem wypchać. Kolejny, który chciałby czegoś więcej, ale nie widzi tego, że prędzej by się nadawał na jej ojca a nie partnera.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ❤️
O jaaaaa!!!!!
OdpowiedzUsuńKurwa....
To jakiś rollercoaster emocjonalny...
Zagubienie gdy się obudziła, wątpliwości potem po rozmowie z Kingiem, wściekłość, gdy usłyszała co o niej mówi, to jak go spoliczkowała!!! Ależ to było dobre! Zasłużył to fakt.
A potem te piętrzące się w niej uczucia, złość i to niezrozumiałe dla niej uczucie ulgi, że on jest obok.
Severusie całkiem zawaliłeś sprawę z zaklęciem, bo ona nie mogła odpuścić szukania sposobu aby poznać prawdę i to jak próbujesz się tłumaczyć.
Kurdę rozumiem całkowicie zachowanie Hermiony, każdy by się wpienił.
I z jednej strony rozumiem Seva. Chciał jej dać życie, które mogłaby sobie poukładać, ale ona zacięcie walczyła aby pamiętać, bo jej uczucia były silniejsze. Rozumiem tą jego walkę samego ze sobą. On nie umie okazywać normalnie uczuć, bo nikt nigdy go tego nie nauczył. A jako szpieg wręcz musiał nauczyć się kryć jakiekolwiek ich oznaki.
To jak ją pocałował, tak desperacko, jakby jednocześnie chłonąc możliwie ostatnie minuty z nią i przelać całą tęsknotę jaką czuł.
Dla mnie to tak jakby tylko w ten sposób umiał wyrazić to co czuje :(
No kurwa serio?! Ale mnie Hermiona wyprowadziła z równowagi, ale ja przeklinałam czytając! Ja wszystko rozumiem! Inaczej. Dużo rzeczy jestem w stanie zrozumieć. Odebrał jej wspomnienia, niczego nie wyjaśnił, oszukał, kłamał, migał się, wykorzystał, porzucił, podjął decyzję za nich dwoje! A ona poczuła jego usta na swoich, odepchnęła go, a potem dała się przeleciec i stwierdziła, że to nic nie zmienia?! No niewyzyte króliki. O ile Severus cały czas na nią patrzył i jej pragnął i tak może chciał wyrazić uczucia i uniknąć tej rozmowy. To racjonalna Hermiona nigdy by na taki obrót sprawy nie pozwoliła, tym bardziej - nie wróciły jej wspomnienia, ale wiedziała. Dobra czuła prądy, czuła przyciąganie ale do cholery on nic nie wyjaśnił. Uważa, że Draco ja wykorzystał? A co zrobił Snape? Identycznie to samo tylko dodatkowo ją bzykał kiedy chciał. Wrócił do Zakonu i wielkie poświęcenie i jej ratowanie, gdyby ja szanował, pozwolił by na wspólne podjęcie decyzji, gdyby ja szanował porozmawiałby i przedstawił argumenty. A tak dostał się do Zakonu i przestała być potrzebna. Właściwie skoro traktuje ją jak dziecko to nie powinien się z nią pukać... Ale mnie Hermiona zdenerwowała... Ale mnie Snape zdenerwował! Jeszcze cham najeżdża na Draco, niech sam od razu też się wyda ministerstwu, a Draco zostawi w spokoju. No, wypisałam się, troszkę mi lepiej 😅
OdpowiedzUsuń