Była połowa lutego, kiedy Dolores Umbridge została zabita podczas próby zamachu na Ministra Magii.
W Hogwarckim więzieniu odbywała się uroczystość odsłonięcia posągu Voldemorta, dla upamiętnienia Ostatniej Bitwy. Naczelna Strażniczka Więzienna Umbridge stała na podwyższeniu obok Ministra Thicknesse, podczas gdy sam Thicknesse wygłaszał przemówienie do strażników więziennych, dziennikarzy i garstki obecnych urzędników ministerstwa. Gdy rozpoczęło się przecinanie wstęgi, z Zakazanego Lasu wyłonił się bełt kuszy, a strzała przeleciała przez osłony więzienne, ledwo mijając Ministra i wbijając się w sam środek klatki piersiowej Umbridge.
Nie umarła od razu. Odłamki naszyjnika i strzały spowolniły krwotok. Strażnicy, nie znając się kompletnie kolczastej, średniowiecznej broni i podstawowych zaklęciach medycznych, wyrwali strzałę z jej piersi. Po tym umarła natychmiast.
Zamach na życie popularnego Ministra Magii, który sprawował swój urząd od trzech lat, wstrząsnął brytyjską społecznością czarodziejów. Terroryści Ruchu Oporu zostali już jakiś czas temu uznani za wymordowanych. Ponowne pojawienie się ich w tak spektakularny sposób wywołało chaos i sprawiło, że Śmierciożercy, ubrani w pełne regalia, zaczęli działać.
Voldemort potraktował ten atak jako osobistą zniewagę.
Wizyty Montague'a w posiadłości nagle ustały. Astoria przepływała przez dwór wyglądając blado i paranoicznie. Hermiona słyszała, jak przenikliwie pyta Malfoya, jakiego rodzaju osłony ochronne znajdują się wokół ich posiadłości.
Malfoy, kiedy Hermiona w końcu go dostrzegła, był stale ubrany w coś, co wyglądało na połączenie sprzętu bojowego i ubrania myśliwskiego. Regularnie wracał do dworu pokryty błotem i blady z wściekłości.
Hermiona była zachwycona.
Obsesyjnie czytała wiadomości. Gazety trąbiły głośno o tym, że to nieudana próba zabójstwa, ale Hermiona uznała śmierć Umbridge o wiele bardziej odpowiednią niż zamierzony cel. Sam Thicknesse był niewiele więcej niż marionetką. Grzechy Umbridge były natomiast w pełni jej własnymi.
Jednak satysfakcja z zemsty była znikoma w porównaniu z ulgą wynikającą z faktu, że Ruch Oporu wciąż żył. Hermiona spędziła pół godziny płacząc z czystej radości. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu poczuła się nieoczekiwanie pełna nadziei.
Ta wiedza usprawniła jej lżejsze przejście przez kilka późniejszych dni.
Kiedy Stroud przyszła do Hermiony, jej irytacja, że Hermiona nadal nie była w ciąży, stała się wyraźnie widoczna. Rzuciła serię zaklęć na dziewczynę i uważnie jej się przyjrzała.
- Cóż, twój poziom sodu wydaje się poprawiać - powiedziała wreszcie Stroud po kilku minutach ciszy.
Hermiona spojrzała na zegar i nic nie odpowiedziała.
Stroud przeszukała swoją medyczną torbę i wyciągnęła ze środka dużą fiolkę wypełnioną fioletowym eliksirem.
- Wypij to wszystko - rozkazała Stroud.
Hermiona automatycznie uniosła szkło do ust, po czym wypaliła:
- Co to jest?
Stroud czekała i nie odpowiedziała, dopóki Hermiona nie wypiła całej porcji.
- Eliksir płodności. Nie powinien być konieczny, ale nie mam już więcej pomysłów. Obawiam się, że nie będziesz cieszyć się efektami ubocznymi, ale zwiększy on twoje prawdopodobieństwo wielu porodów.
Hermiona poczuła, jak krew odpływa z jej twarzy i wydało jej się, że może zaraz spaść ze stołu do badań. Fiolka wysunęła się z jej dłoni i rozbiła się o podłogę. Stroud natychmiast usunęła wszystkie odłamki potłuczonego szkła.
- Spodziewaj się obrzęku i wrażliwości piersi, bólów głowy, wahań nastroju i obrzęku podbrzusza. Może on również skutkować wrażliwością na ciepło i ponownym pojawieniem się niepokoju - powiedziała Stroud, wpisując dodatkowe notatki do akt Hermiony. - Poinformuję Wielkiego Łowcę.
Hermiona przełknęła i przygryzła dolną wargę, wpatrując się z determinacją w wiszący po drugiej stronie pokoju zegar.
Malfoy nie pojawił się tego dnia, aby sprawdzić jej wspomnienia. Hermiona nie była zaskoczona. Już to przewidziała.
Voldemort. Co drugi miesiąc, aż do zajścia w ciążę.
Kiedy przybył on następnego dnia, wyglądał na zmęczonego i wściekłego. Nie powiedział ani słowa, kiedy chwycił ją za ramię i aportował z nią od krętego tunelu prowadzącego do Sali Voldemorta.
W Sali było jeszcze cieplej, a powietrze śmierdziało gnijącym mięsem. Hermiona zaczęła się krztusić, gdy tylko wzięła oddech. Malfoy wydawał się jednak odporny na smród, kiedy popchnął ją do przodu i ukląkł, ciągnąc ją w dół na kamienie obok siebie. Podłoga była wilgotna i lepka, lekko połyskująca.
Pokój był prawie czarny. Tylko kilka odległych kinkietów zapewniało jakiekolwiek oświetlenie. Hermiona nie widziała innych asystentów ani Śmierciożerców.
- Szlama, Mój Panie - powiedział Malfoy.
Z ciemnego podwyższenia rozległo się długie, powolne, syczące westchnienie i nagle w ciemności rozbłysły szkarłatne oczy Voldemorta.
- Przyprowadź ją do przodu - powiedział po chwili Voldemort.
Malfoy pociągnął Hermionę przed siebie, prowadząc ją i w górę po schodach, po czym pchnął ją na kolana. Hermiona patrzyła z odrazą.
Tron, na którym wcześniej siedział Voldemort, zniknął. Zamiast tego leżał on na ogromnym gnieździe pytonów, które skręciły się razem w niewyraźny kształt krzesła. Wiły się pod nim, falując leniwie.
Voldemort przechylił głowę na bok i przesunął lekko swoimi pająkowatymi palcami po klatce piersiowej, przyglądając się Hermionie w zamyśleniu.
- Wciąż nie jest w ciąży - powiedział Voldemort groźnym tonem.
- Niestety nie, Mój Panie - powiedział Malfoy przepraszającym głosem. - Jednak, jak sam zaraz zobaczysz, uzdrowiciele umysłu mieli rację. Sam czas wystarczył, by zaczęła odzyskiwać wspomnienia.
Voldemort westchnął zirytowany, a głowa wielkiego pytona wyłoniła się z ruchomej gadziej masy i spoczęła na jego kolanach. Voldemort leniwie pogłaskał węża i zatopił się głębiej w przesuwających się pod nim stworzeniach.
- Trzymaj ją - rozkazał Voldemort.
Kolano Malfoya wbiło się między łopatki Hermiony, a jego dłonie owinęły się wokół jej szczęki, przytrzymując jej głowę w miejscu. Hermiona zatrzęsła się, gdy szkarłatne oczy Voldemorta wbiły się w jej własne, wprost w sam środek umysłu.
Hermiona czuła ręce Malfoya owinięte wokół swojego gardła i szczęki, gdy drżała z bólu. Wydawało się, że legilimencja Voldemorta była ostrzem przecinającym jej umysł. Krzyknęła przez zęby.
To było wolniejsze. Zamiast gorącej, oślepiającej agonii był to raczej stopniowy, bardziej podstępny ból. Taki, który zagłębiał się w kości i zakamarki umysłu i w nich pozostawał.
Voldemort leniwie podarł jej wspomnienia na strzępy. Jak kot bawiący się zdobyczą. Nie wiedziała, że coś takiego jest możliwe. Niszczył kawałki rzeczy, które uważał za nieistotne, tylko po to, by poczuć jej reakcję. Wspomnienie składania origami, podczas gdy rodzice debatowali nad wschodnim mistycyzmem, odkrycie graniana w stajni. Rozdarł je na wszystkie drobne kawałki, jakby były zaledwie lichym papierem.
Czuła, jak odchodzą... Próbowała się ich trzymać, gdy znikały, jednak wymykały się, aż udręka w jej umyśle sprawiła, że zapomniała, po co w ogóle sięgała.
Był zafascynowany wspomnieniami o Ginny. Kiedy wycofał się z jej umysłu, upadła na Malfoya i nie widziała nic poza gniewną czerwienią oczu Voldemorta. Czy widziała? A może jego oczy po prostu wypaliły się w jej umyśle?
Mózg bolał ją tak bardzo, że prawie spodziewała się poczuć, jak kapie on z jej uszu. Przez mgłę nieustępliwego bólu czuła, jak jej puls trzepocze szaleńczo pod naciskiem palców Malfoya.
- Szkoda, że nie udało ci się sprowadzić dziewczyny Weasleyów żywej - przemówił po chwili Voldemort.
- Przepraszam, Mój Panie, nie miałem pojęcia o jej znaczeniu. Jak sobie przypominasz, była praktycznie martwa, kiedy ją znalazłem.
Hermiona poruszyła się lekko i jęknęła, próbując wyrwać się z pochłaniającego ją bólu, by uważniej móc ich słuchać.
- To wyjaśnia atak szlamy na Sussex - powiedział Voldemort zamyślonym tonem. - Samobójcza misja w celu uwolnienia umierającej przyjaciółki. Zakon od zawsze był zaskakująco przewidywalny.
- W rzeczy samej - odpowiedział Malfoy z jawną pogardą.
Zapadła długa cisza. Uścisk Malfoya na jej szczęce rozluźnił się, a Hermiona poczuła, jak jej ciało bezwładnie zsuwa się na podłogę. Kiedy tak leżała, ucisk chłodnych, muskularnych wężowych łusek zaczął powoli owijać się wokół jej nogi.
- Jestem rozczarowany twoim brakiem postępów w znalezieniu osób odpowiedzialnych za atak, Wielki Łowco - powiedział Voldemort. W jego słowach rozbrzmiewała wyraźna nuta wściekłości.
Hermiona ledwo mogła oddychać. Wilgotny upał, duchota i zgnilizna pokoju dusiły ją, a łuski lekko zaczepiały się o jej pończochy, gdy wąż powoli zaciskał się wokół jej łydki. Pyton przesuwał się pod jej szatą. Zadrżała i próbowała odciągnąć nogę.
W ciemnym pomieszczeniu i tak ledwo mogła cokolwiek dostrzec. Jej niezdolność do widzenia sprawiła, że była bardzo wrażliwa na dźwięki Sali. Syczenie i delikatny szum ruchu łusek nieustannie przesuwających się obok niej w ciemności.
- Nie zawiodę cię. Jeśli to był Zakon, znajdę ich - powiedział Malfoy. Jego głos był spokojny i zdecydowany. Śmiertelnie.
Hermiona poczuła, jak jej usta drżą, a łzy napływają do oczu. Jej ręce również drżały, gdy wściekłość przecinała się przez jej ból. Nic nie mogła zrobić. Malfoy gdyby tylko chciał, mógłby wytropić i zamordować kogoś na środku jej sypialni, a ona mogłaby tylko stać i patrzeć. Nienawidzę cię, Malfoy. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię.
- To był Zakon. Kto inny mógłby wiedzieć? Ten głupiec Slughorn musiał powiedzieć Dumbledore'owi. Potter musiał wiedzieć. Dlatego włamał się do Hogwartu. Ktoś został przeoczony podczas czystki. Ktoś znaczący dla Zakonu. To nie mógł być żaden z tych prostackich i nieświadomych bojowników piechoty. Jestem pewien, że Szlama wie, kto to jest.
Kiedy Voldemort przemawiał, natężenie Czarnej Magii w pokoju rosło, jakby samo powietrze stało się solidną, gęstą masą bezlitośnie naciskającą na Hermionę. Czuła, jak jej żebra wyginają się pod jej naciskiem i wbijają jej ciało w ostre kamienie posadzki. Dyszała, próbując oddychać przez płuca, które nie mogły się rozszerzyć.
- Może, Mój Panie, rozsądnie byłoby wezwać Severusa - powiedział Malfoy. Jego słowa brzmiały na wymuszone. Hermiona nie była jedyną, która była miażdżona na śmierć.
- Nie… - powiedział zimnym głosem Voldemort. - Rumunia jest kluczowa. Pojawiłyby się pytania, gdybyśmy odwołali Severusa z misji z powodu zamachu na Thicknesse. Severus pozostanie na swoim miejscu. Czy dowiedziałeś się, w jaki sposób medalion znalazł się w jej posiadaniu?
Ciśnienie nieco opadło, a Hermiona sapnęła i łapczywie wciągnęła powietrze do płuc. Pyton sunął wyżej, owijając się coraz ciaśniej wokół jej nogi. Czuła, jak łuski ocierają się o nagą skórę ponad pończochą. Z jej gardła wyrwał się jęk, gdy próbowała się wyrwać. Jego ucisk zamknął się wokół jej drugiej kostki.
- Po cichu prowadziłem śledztwo. Są zdjęcia Ministerstwa z 1995 roku, na których zdawała się go nosić. Twierdziła, że to pamiątka Selwynów. Nikt nie wie, skąd go wzięła, chociaż były sekretarz wspomniał, że Strażniczka miała zwyczaj ograbiania nielicencjonowanych handlarzy z ich mienia.
- Więc nic nie wiesz. Ani w jaki sposób Zakonowi udało się go zniszczyć z tak niemożliwej odległości. Ani jak udało im się go zidentyfikować. Nawet nie znasz sposobu w jaki go zdobyła. Czy jest coś, co wiesz? - warknął Voldemort. Potem uspokoił się na chwilę, zanim powiedział spokojniejszym, ale groźniejszym tonem: - Zawiodłeś mnie, Wielki Łowco, mam nadzieję, że nie zapomniałeś, co stało się ostatnim razem, gdy równie głęboko mnie rozczarowałeś. Crucio!
Hermiona poczuła, jak Malfoy nagle opada. Nie upadł jednak na ziemię, a zamiast tego przykucnął nad nią. Czuła, jak jego ciało drży sztywno w torturach, gdy z głębi jego gardła wyrwał się głęboki, gardłowy jęk.
Voldemort nie trzymał klątwy zbyt długo. Po niecałej minucie opuścił różdżkę, a fale magii wokół niej ustały. Hermiona usłyszała, jak Malfoy dyszy w pobliżu jej ucha, dochodząc do siebie.
- Nie zawiodę cię, Mój Panie. Kazałem goblinom zbadać strzałę i resztki medalionu - powiedział Malfoy ze słabym drżeniem w głosie, gdy znów zaczął wstawać. - Grot był wykonany ze srebra kutego przez gobliny, nasycony kombinacją jadu z ogona mantykory i jadu bazyliszka. Jad mantykory umożliwił pociskowi przejście przez osłony, a jad bazyliszka zniszczył medalion.
- Czy zbadałeś możliwe źródła?
Hermiona poczuła, jak drżenie wężowego języka przesuwa się po nagim wnętrzu jej uda i cicho zaszlochała.
- Jad młodego bazyliszka jest dość łatwy do zdobycia. Każdy czarodziej z ropuchą i talentem do klątw oślepiających mógłby go zdobyć. Źródło jadu mantykory jest jednak bardziej wątpliwe, biorąc pod uwagę, jak dokładnie większość tego rodzaju substancji została uregulowana od czasu przejęcia kontroli nad Ministerstwem. McNair nalegał, by być odpowiedzialnym za dochodzenie w tej sprawie, co było niezwykle hojne z jego strony. Prywatnie przesłuchałem jednego z jego asystentów. Wyglądało na to, że w dziennikach pokładowych pojawiały się ciągłe rozbieżności dotyczące ilości niektórych z importowanych przez niego produktów. Czarny rynek stał się dość opłacalny w ciągu ostatnich kilku lat.
- Wyśśślij po niego - powiedział Voldemort z wściekłością w głosie. - Atak byłby niemożliwy, gdyby nie jego nieostrożność. Niektórzy z moich sług wydają się być coraz bardziej głodni.
- Jak rozkażesz, Mój Panie - powiedział Malfoy, a Hermiona poczuła, jak podnosi ją z podłogi.
Pyton owinięty wokół jej nóg wzmocnił uchwyt i pociągnął ją z powrotem w dół. Voldemort syknął ostro, a wąż powoli wycofał się z dźwiękiem sykliwego sprzeciwu. Kiedy Malfoy wyciągnął Hermionę z uścisku węża, twarz Voldemorta pojawiła się w polu jej widzenia.
Wokół niego owinęło się kilka innych węży. Był do połowy pokryty pytonami i przyglądał się jej uważnie.
- Ta szlama jest naznaczona śladami ciemności. Węże mogą jej posmakować. A jest też całkiem płodna - powiedział Voldemort, ocierając swoje usta bez warg, kiedy się jej przyglądał.
Hermiona przez chwilę odwzajemniała jego spojrzenie, zanim jej wzrok znów się zamglił. Wyczuwała drżenie mięśni trzymającego ją Malfoya.
- Uzdrowicielka Stroud podała jej wczoraj jakiś eliksir - powiedział Malfoy. - Co do ciemności… Cóż, fala zniszczenia odnotowana w Sussex wskazywała, że nie stosowała się ona do zasad Zakonu dotyczących użycia Czarnej Magii.
Voldemort syknął potwierdzająco.
- Obserwuj ją uważnie. Teraz, gdy Zakon znów się ujawnił, na pewno po nią przyjdą - powiedział Voldemort.
- Wiesz, że umrę, zanim stracę ją z oczu - powiedział cicho Malfoy, a Hermiona poczuła, jak mocniej ściska jej ramię.
- Chcę ich zwłok, Wielki Łowco. Ktokolwiek to zrobił. Ten ostatni członek Zakonu. Chcę, żeby jego czaszka została dodana do mojej kolekcji.
- Będziesz go mieć, tak jak dałem ci całą resztę - powiedział Malfoy.
Hermiona wzdrygnęła się i spróbowała uwolnić rękę. Voldemort przeszywał ją wzrokiem i mogła poczuć okrucieństwo i złośliwość w jego spojrzeniu, gdy jego oczy przesuwały się po niej. Otworzył usta i wysunął język, jakby próbował powietrza. Jego dziąsła były białe i bezzębne jak u węża, a sam język migotał w słabym świetle. Kiedy zamknął usta, pochylił się do przodu i cicho syknął.
Jego twarz znajdowała się o centymetry od twarzy Hermiony. Czuła ruch powietrza na swojej skórze. Nie była pewna, czy miał zamiar ją polizać, czy znowu wykorzystać legilimencję. Jego krwistoczerwone oczy przyglądały się jej przez chwilę, zanim ponownie zapadł się w gniazdo pytonów.
- Kiedy Szlama wyrzeknie się wszystkich swoich sekretów, chcę, żeby również została zabita. Za dużo wie, by być trzymana w programie Stroud. Chociaż… Jeśli będzie w ciąży, pozwolę ci zaczekać, aż otrzymasz dziedzica.
- Jak rozkazujesz, Mój Panie - powiedział Malfoy bez wahania. Potem wyciągnął Hermionę z Sali.
Kiedy znaleźli się na krętym korytarzu, Malfoy podał jej eliksir przeciwbólowy. Hermiona prychnęła cicho do siebie, zanim go przełknęła.
Próbowała oczyścić umysł, usiłując coś zobaczyć. Czuła się tak, jakby powietrze z Sali ją zatruło. Osunęła się słabo na podłogę. Jej mózg wciąż cierpiał, mimo ulgi w bólu. Po chwili odkryła, że jest pełna pytań.
- Zaatakowałam więzienie? - wymusiła z siebie.
- Po śmierci Pottera. - Malfoy wyłonił się z ciemności. - Kilka godzin po ostatecznej bitwie. Zostałaś schwytana po zrównaniu z ziemią ponad połowy budynku. To był nieoczekiwany kontratak. Raporty o szkodach przeczytałem dopiero po tym, jak zostałaś przydzielona do mnie. Szkoda, że nikt nie zadał sobie trudu, by wcześniej cię przesłuchać. Myślę, że winą była zbytnia pewność zwycięstwa.
Hermiona spojrzała w kierunku jego głosu. Mogła tylko słabo dostrzec jego jasne włosy, zanim jej wzrok znów pochłonęła ciemność. Oparła głowę o ścianę, żeby się uspokoić.
- Byłam uzdrowicielką… - powiedziała. - Nie byłam… Nie pozwolili mi… walczyć.
Zmarszczyła brwi, próbując zrozumieć.
- Ale Ginny wyszła? Wyciągnęłam ją?
- Tak.
- Ale ona umierała, kiedy ty… Kiedy ją zabiłeś. Dlaczego? - zapytała cichym i zbolałym głosem.
Zanim Malfoy się odezwał, zapadła głucha cisza.
- Była w Sussex w celu przeprowadzania badań eksperymentalnych.
Niski dźwięk przerażenia wyrwał się gdzieś z głębi Hermiony.
- Oddział rozwoju klątw Dołohowa… - Jej głos zadrżał i ucichł. W cieniu dostrzegła, że Malfoy kiwa głową.
Zgięła się i zwymiotowała. O Boże, Ginny… Malfoy czekał, aż przestanie się krztusić, zanim podciągnął ją z podłogi i aportował z powrotem do jej pokoju w swojej rezydencji.
Jęk, który wydała z powodu bólu, był wręcz zwierzęcy. Opadła na Malfoya i odkryła, że jej szaty były przemoczone czymś, co wyglądało na błyszczące, zgniłe szczątki. Widziała to tylko przez chwilę, zanim jej wzrok znów się zamglił. Stłumiła szloch i próbowała na ślepo wytrzeć ręce o równie zabrudzone szaty.
Malfoy wymamrotał kilka zaklęć czyszczących i woń zgnilizny wokół niej zniknęła. Położył ją na łóżku.
- Trzy dni - powiedział i niejasno usłyszała, jak wychodzi.
Hermiona chciała zachować przytomność. Mogłaby smucić się i spróbować przetworzyć to, czego się dowiedziała, ale jej umysł wydawał się wyblakły. Jakby nie mogła dosięgnąć...
Przeciągnęła przez głowę swoje ubranie, aż oderwały się guziki, a potem rzuciła je na podłogę. Ściągnęła pończochy palcami u nóg i starała się zetrzeć ze skóry uczucie dotyku wężowych łusek.
Minęły dwa dni, zanim odzyskała ostrość widzenia. Ból głowy uniemożliwiał jej przełykanie jedzenia. Pokój falował, kiedy próbowała usiąść lub wstać.
Nie miała nic do roboty poza myśleniem.
Kiedy trzeciego dnia pojawił się Malfoy, zmusiła się, by usiąść i spokojnie mu się przyjrzeć.
- Więcej pytań? - powiedział chłodno, przyglądając się jej.
Hermiona potrząsnęła głową. Wyglądał na lekko zaskoczonego.
- No cóż, chyba jedno - powiedziała po minucie.
Malfoy czekał. Zebrała wątki informacji, wszystkie niekonsekwencje, które gromadziła w swoim umyśle przez te miesiące. W końcu ułożyła je w coś spójnego.
Hermiona odetchnęła powoli, zanim się odezwała. Potem spojrzała mu w oczy.
Fanfary są w świetle, ale egzekucja jest w ciemności.
- Wojna utknęła w martwym punkcie - powiedziała. - Mimo, że nadal oficjalnie trwa w niektórych częściach czarodziejskiej Europy, to nie jest już traktowana jako znacząca ani konsekwentna. W rzeczywistości, na podstawie wszystkich relacji podejrzewam, że wkrótce zostanie ogłoszone zawieszenie broni. W ciągu ostatnich dwóch lat, oprócz podboju Wielkiej Brytanii, od śmierci Harry'ego nie było prawie żadnych postępów.
Malfoy milczał. Wyraz jego twarzy pozostał starannie zamknięty.
- Prawdę mówiąc, od śmierci Harry'ego prawie nic się nie wydarzyło. Cała kampania Voldemorta utknęła w martwym punkcie, gdy pokonał Harry'ego. Ponieważ… - zawahała się nieznacznie. - Coś ich łączyło. Byli jakoś ze sobą związani, prawdopodobnie od kiedy próbował zabić Harry jako dziecko. To dlatego on i Harry czasami znajdowali się w swoich snach i jestem pewna, że pamiętasz, że Harry potrafił mówić w języku węży. Na początku nie zadziałało…
Głos Hermiony załamał się i przełknęła ciężko, ale zmusiła się do kontynuowania. Z tyłu jej umysłu powoli zaczęło pojawiać się nowe ognisko bólu. Zignorowała je.
- Dlatego musiał ponownie rzucić klątwę na Harry'ego. Z powodu więzi. Ale… Ale to nie tylko Harry. Sposób, w jaki jest nieśmiertelny… Profesor Quirrell, pamiętnik, który miał twój ojciec… W jakiś sposób twój mistrz odkrył, jak związać swoje źródło życia z żywymi i nieożywionymi obiektami. I Zakon wiedział o tym. Dlatego wie, że atak w tym miesiącu sprawą Zakonu, a nie jakiejś nowej grupy Ruchu Oporu. Ponieważ próba zamachu nie była próbą. Thicknesse nie był celem. Umbridge też nie. Naszyjnik, który czasami nosiła. Medalion. Widziałam go, kiedy mnie szkoliła. Był jego. Jedną z jego uwięzi. Kimkolwiek on jest, ostatni członek Zakonu, zorientował się, co to jest i zabił ją, żeby go zniszczyć.
Oczy Malfoya zwęziły się lekko. Hermiona przechyliła głowę na bok, gdy przyglądali się sobie.
- Myślę, że przegapiłem pytanie - powiedział po chwili Malfoy.
- Jeszcze o nic nie zapytałam - powiedziała spokojnie Hermiona, próbując zignorować pulsowanie z tyłu głowy, które stale rosło, jakby skalpel wbijał się stopniowo w podstawę jej czaszki.
- Próba ponownego zaludnienia... - powiedziała, starając się oddychać przez ból - To przykrywka. To podstęp. Voldemort nie dba o magiczną populację. Nie czeka, by zniewolić mugoli, bo podobno martwi się o czarodziejską demografię. Robi to, by zyskać na czasie. Zabawia masy, robiąc publiczne spektakle z udziałem czystokrwistych rodzin. Najpierw z małżeństwami i poronieniami, a teraz z surogatkami. Nie zrobił tego, by powstrzymać wojnę, lub bo tak chciał. Zrobił to, bo musiał.
Ból przeszył głowę Hermiony i pokój dookoła niej przybrał przerażający odcień czerwieni, jakby krew spływała po jej twarzy, zalewając jej oczy. Wydała z siebie bolesny krzyk. Zmusiła się, by spojrzeć na Malfoya. Szedł w jej stronę.
Resztkami sił wymusiła swoje pytanie.
- On umiera. Prawda?
_____
Wszelkie ilustracje do tego opowiadania zostały stworzone przez Avendell.
Umbridge nie żyje! Widzisz suko, karma wróciła! Za wszystko co złego wyrządziła zasłużyła na to, co się stało. Zasłużyła na śmierć, choć jak się okazuje była przypadkowa. To medalion był celem. Słusznie wtedy pomyślałam, że to horkruks. Malfoy też wtedy zwrócił na niego uwagę. Kto mógł wiedzieć, że to właśnie było to? Głupia myśl, ale czy Malfoy jednak działa na korzyść Zakonu? Czyżby mógł im przekazać, że to jest horkruks? Albo nawet sam ją załatwił… Malfoy jest przecież mistrzem legilimencji i oklumencji, myślę, że mógłby zmienić swoje wspomnienia tak, żeby Voldemort nie domyślił się prawdy… Nie wiem, co o tym myśleć… To by w sumie miało sens. Początkowe stwarzanie pozorów przed Hermioną ale teraz stał się wobec niej inny. Po powrocie od Voldemorta zajął się nią, oczyścił i położył na łóżku. Nie wiem ile było w tym delikatności, ale cząstka na pewno, bo przecież mógł ją zostawić leżącą na podłodze albo zwyczajnie mógł ją rzucić na łóżko jak worek ziemniaków. Coś się w nim zmieniło… Jest inaczej. Normalnie z nią rozmawia, pozwala zadawać sobie pytania i odpowiada na nie, najwyraźniej szczerze. Daje jej cholerny eliksir przeciwbólowy i pilnuje jej diety. Przecież mógłby zalecić skrzatom, że w kwestii żywienia to właśnie jego mają słuchać a nie Astorii a jednak sam tego dogląda… Wizyta u Voldemorta mnie naprawdę przeraża. Te węże… to jak wbił się do jej umysłu i zniszczył jedyne szczęśliwe wspomnienia o jej rodzicach. Sadysta w najczystszej postaci. I okazuje się, że jednak będzie bezpieczniej, jeśli Hermiona umrze… Odzyskać wspomnienia, przekazać je Malfoyowi, dać mu dziedzica i umrzeć…
OdpowiedzUsuńJeden plus tego rozdziału to taki że ta różowa suka nie żyje. Martwiłam się o Herm jak była przy Voldemorcie i jeszcze te węże brrrr. Aż zadrżałam z obrzydzenia.
OdpowiedzUsuńTaaaaak! Ktokolwiek to był, brawa, oklaski i wieczna chwała dla tego, kto uśmiercił tę podłą, bezduszną jędzę!!! Chyba tylko śmierć Dołohowa i Voldemorta mogłaby mnie bardziej ucieszyć! Ale jeśli dedukcja Hermiony jest słuszna to to oznacza, że ta wężowa paskuda też niedługo zdechnie i oby w męczarniach! Ciekawe, które horkruksy jeszcze zostały do zniszczenia.... I czy to Snape nadal działa dla Zakonu i czy jego misja Rumunii nie jest też jakąś misją dla Zakonu... Bardzo na to liczę!
OdpowiedzUsuńZmiana zdania Voldemorta co do Hermiony dosłownie mnie zmroziła. I te pełzające węże! Matko i córko, mam dreszcze. Gorsze byłyby chyba tylko pająki :/
Umbridge miód na moje oczy kiedy to czytam. Voldemort umiera... Zabicie Hermiony... Jestem przekonana że Severus działa dla Zakonu. Może też eliksir antykoncepcyjny, który miała Hermiona, być może była w związku z Draco o czym nie pamięta, cóż to by było zaskakujące... Hermiona i czarna magia? Ona zawsze wymyślała rozwiązania i rozwiązywała zagadki, coś czuję, że dalsza część opowiadania może być coraz ciekawsza.
OdpowiedzUsuńCzy tylko mi ucina połowę opowiadania? Nie da się tego oddalić i połowę opowiadania nie widać 🙁
OdpowiedzUsuńMi tak samo
UsuńMi też
Usuń