Ból brzucha był nie do zniesienia. Trzymała mocno zamknięte oczy, bojąc się tego, co mogłaby zobaczyć, gdyby je otworzyła. Poczuła silne ramiona wokół siebie, trzymające ją blisko ciepłej piersi, szepczące rzeczy, których nie mogła zrozumieć, kiedy podnosił ją z podłogi.
- Severusie? - szepnęła ostatkami sił.
- Nie, to Draco.
- Draco, przyszedłeś - szepnęła, nagle czując się bezpieczna.
Czuła, że idzie, zabiera ją z tego miejsca, od mężczyzny, który ją skrzywdził. Obiecał, że wszystko będzie dobrze.
Nie mogła powstrzymać myśli, że nic z tego się nie wydarzyło, że tak naprawdę nie było go przy niej w tym momencie. Może umarła, może to już koniec. Ból jednak sprawił, że zwątpiła w to. Jeśli naprawdę nie żyła, czy ból nie powinien zniknąć?
Poczuła, jak jego ramiona zaciskają się wokół niej, a potem poczuła coś innego, jakby się obracała, a jej ciało było przeciskane przez tunel. Poczuła, jak płoną jej płuca, powietrze, które w nich miała, nagle wyparowało, gdy krzyczała z bólu, czując, jak rany sięgają głębiej niż wcześniej.
- Merlinie - usłyszała głos Draco, kiedy przestali się kręcić, a całe jej ciało trzęsło się, gdy biegł z nią w ramionach. Położył ją na czymś miękkim, chociaż cierpiała tak bardzo, że nie miało to żadnego znaczenia. Jego dłonie były zimne na jej skórze, kiedy lekko podwinął jej koszulę, a potem przycisnął w miejscu rany.
Po kilku sekundach cofnął się i wymamrotał kilka słów. Czuła wokół siebie delikatne mrowienie magii, ale było zbyt słabe. Jego zaklęcie nie działało poprawnie. Poczuła, jak coś niewidzialnego naciska na jej klatkę piersiową, co jeszcze bardziej utrudnia oddychanie. Próbowała się poruszyć, ale jej ciało nie reagowało. Nie mogła mówić, nie mogła nawet widzieć, a wszystko wokół niej wkrótce zniknęło.
Severus walczył z otaczającą go magią, desperacko próbując się uwolnić. Zawiódł. Nie uratował jej przed Lucjuszem, nie powstrzymał go, a potem pozwolił Draco ją zabrać. Musiał coś zrobić, musiał ją znaleźć.
Przestał się szarpać i wziął głęboki oddech. Musiał pomyśleć. To był jedyny sposób na wyjście z sytuacji, w której się znalazł. Po chwili coś sobie przypomniał. Draco zabrał ze sobą różdżki Hermiony i Severusa, kiedy się aportował, ale nie mógł sobie przypomnieć, czy zabrał też różdżkę Lucjusza, która została wytrącona z jego ręki, kiedy Draco wszedł do chatki. Nadal mogła tam być.
Zamknął oczy i skupił się na przedmiocie. Pamiętając tylko o myśli, której potrzebował, powiedział:
- Accio różdżka!
Usłyszał dźwięk czego poruszającego się w pokoju i otworzył oczy, by ujrzeć różdżkę Lucjusza leżącą na widoku, przy małym stoliku.
W każdej innej sytuacji byłby w stanie przywołać prawie każdy obiekt, używając magii bezróżdżkowej, bez trudności, a potem zdał sobie sprawę, że zaklęcie Lucjusza nie tylko fizycznie przywiązało go do ściany; to również wiązało jego magię.
- Accio różdżka! - Po kilku chwilach spróbował ponownie i obserwował, jak przedmiot powoli zbliża się, zatrzymując się przy jego stopach.
Ponownie zamknął oczy, poświęcając kilka minut, których nie miał, na odzyskanie sił. Biorąc głęboki oddech i ponownie skupiając się na celu, przywołał przedmiot po raz trzeci, głośniej niż wcześniej, z uśmiechem na ustach, gdy poczuł, jak działa zaklęcie, po czym owinął palce wokół małej, drewnianej różdżki.
W ciągu kilku sekund wstał i pobiegł do drzwi, ale gdzie dalej? Po kilku sekundach podwinął rękaw, odsłaniając Mroczny Znak na swoim przedramieniu, a następnie dotknął go czubkiem różdżki. Zamknął oczy i skupił się na Draco, ale nie mógł go znaleźć.
Ponownie otworzył oczy i odszedł dalej od chatki, pogrążony w myślach. Draco mógł przebywać tylko w kilku miejscach, gdzie nie można go było znaleźć przy użyciu Mrocznego Znaku, a Severus był pewien, że zna większość z nich, jeśli nie wszystkie. To była tylko kwestia czasu.
Nie zawracałby sobie głowy pójściem do Malfoy Manor. Tego był akurat pewien. Przebywało tam wielu Śmierciożerców, więc nie było to możliwe. Było tylko około pół tuzina miejsc należących do jego rodziny, do których mógł ją zabrać i musiałby przeszukać je wszystkie, jedno po drugim.
Te za granicą postanowił zostawić na koniec i zacząć od najbliższych. Niezależnie od tego, czy Draco chciał pomóc Hermionie, czy po prostu oddać ją Voldemortowi, było oczywiste, że chciał ją utrzymać przy życiu, a teleportacja poza granice kraju byłaby dla niej zbyt niebezpieczna.
Nie był pewien, ile czasu minęło, odkąd Draco z nią wyszedł, ale zaczynał się obawiać, że może to potrwać zbyt długo. Musiał być szybki. Dotarcie do tych miejsc nie było trudne, ale przebicie się przez bariery wymagało czasu, a on nie wiedział, ile go zostało.
Poszedł do małego domku nad morzem, domu w górach, kilku mieszkań w Londynie, ale nie było po niej śladu. Coraz bardziej się martwił, zastanawiając się, czy może się pomylił, czy powinien był iść prosto do kwatery głównej, do swojego Mistrza i dowiedzieć się, czy Draco ją tam zabrał, ale coś mu mówiło, że chłopiec tego nie zrobił.
Zacieśniając swój chwyt na różdżce Lucjusza, ponownie zamknął oczy i aportował się przed czysto białym domem. To miejsce było większe niż Malfoy Manor i od pokoleń należało do rodziny Narcyzy. Gdy tylko jego stopy dotknęły ziemi, wiedział, że znalazł Hermionę. Nie był pewien jak ani dlaczego, ale czuł, jak jej gasnąca magia unosi się w powietrzu, wzywając go, nawet przez osłony.
Ochrona wokół domu była podobna do tej, którą znalazł w innych miejscach i nie zajęło to mu zbyt wiele czasu, zanim przebił się przez osłony i dotarł do wejścia.
Z różdżką gotową na wszystko, co tam znajdzie, otworzył drzwi i cicho wszedł do środka, podążając za jej magią, pozwalając, by zaprowadziła go do niej. Wszedł po schodach, a potem podążył jednym z wielu korytarzy, w kierunku jedynego oświetlonego pomieszczenia w całym budynku. Powietrze było tam gęstsze, jej magia była silniejsza. Zrobił kolejny krok bliżej, ale potem zobaczył ruch, otwierające się drzwi obok niego i zamarł w miejscu.
Gdy Draco pojawił się w drzwiach i poruszając się tak szybko, jak mógł, owinął palce wokół szyi i przycisnął go do ściany. Draco upuścił to, co trzymał, i próbował sięgnąć po różdżkę, ale nie był wystarczająco szybki.
- Gdzie ona jest? - zapytał go Severus, jego głos był szorstkim szeptem, gdy przycisnął czubek swojej różdżki do szyi Draco. Chłopiec nie odpowiedział, ale Severus zauważył, że jego oczy skierowane są w kierunku drugiego pokoju.
- Kto jeszcze tu jest? - zapytał mężczyzna i po kilku sekundach ciszy odepchnął go mocno do tyłu, a chłopak uderzył głową o ścianę. - Kto jeszcze? - powtórzył.
- Nikt - odpowiedział w końcu.
- Co jej zrobiłeś?
- Po prostu próbuję jej pomóc - powiedział Draco, ale Severus nadal nie puścił.
- Twoja różdżka - powiedział krótko, a Draco szybko mu ją podał.
- Jest tam - powiedział, a potem Severus odciągnął go od ściany i wszedł do pokoju z Draco przed sobą. Został za nim, dopóki nie upewnił się, że są naprawdę sami, po czym odepchnął go na bok i podszedł do miejsca, w którym leżała.
Zatrzymał się u jej boku, na dużym łóżku. Automatycznie wyciągnął dłoń, żeby jej dotknąć, ale zatrzymał się w połowie, nie wiedząc, co zrobić. Usłyszał, jak Draco wychodzi z pokoju, ale nie zwrócił na niego uwagi. Chciał tylko upewnić się, że wszystko z nią w porządku.
- Nie mogę powstrzymać krwawienia - usłyszał mruknięcie Draco, gdy wrócił do pokoju. Stał nieruchomo, gdy chłopiec przycisnął kilka ręczników do jej ran.
- Co robisz? - zapytał po kilku sekundach, kiedy oderwał od niej oczy i zorientował się, co się dzieje, odpychając Draco od niej.
- Próbuję powstrzymać ją przed wykrwawieniem się na śmierć - krzyknął Draco, a Severus odwrócił się do niej, odsuwając ręczniki na bok, dopiero wtedy zobaczył, jak głębokie były te trzy rany.
- Próbowałem to zatrzymać za pomocą magii - wyjaśnił Draco, ostrożnie podchodząc do niej ponownie. - Na początku zadziałało, ale kiedy się tutaj aportowaliśmy, znowu zaczęła krwawić.
- Cóż, oczywiście, że tak, ty idioto. Nie możesz teleportować się z kimś, kto jest tak bardzo ranny, nie raniąc go jeszcze bardziej - powiedział z gniewem słyszalnym w jego głosie, gdy podnosił różdżkę, przypominając sobie, że powinien pomóc Hermionie, i nie tracić czasu na przeklinanie chłopca, bez względu na to, jak bardzo chciał. To mogło poczekać, aż poczuje się lepiej.
Ukląkł obok niej i przyjrzał się bliżej ranom, po czym spróbował prostego zaklęcia, aby zatrzymać krwawienie. Nie był zaskoczony, kiedy nie zadziałało. Prawdopodobnie było to to samo, którego próbował Draco. Próbował bardziej złożonego, a potem innego, ale żadne z nich też nie zadziałało. Jeśli były to proste rany, powinny zostać uleczone przez którekolwiek z tych zaklęć, nawet po aportacji. Tylko mroczna magia mogła powstrzymywać zaklęcia przed ich działaniem.
- Nóż - powiedział nagle, wstając i odwracając się do Draco.
- Co? - zapytał zmieszany.
- Nóż, którego używał twój ojciec, gdzie on jest? - zapytał, zirytowany powolnymi reakcjami Draco.
- Nie wiem, nie widzę go - odpowiedział po kilku sekundach, unosząc ręce do góry, jakby chciał pokazać, że ich nie ma.
Severus jęknął z frustracji i złapał go mocno za ramię, wypychając go brutalnie z pokoju.
- Znajdź go i przynieś tutaj. Szybko - powiedział, po czym zamknął drzwi z głośnym hukiem.
Wiedział, że gdyby Draco nie wydał ich do tego czasu swojemu Mistrzowi, nie zrobiłby tego. Wciąż nie był pewien dlaczego, ale wiedział, że na razie będą tam bezpieczni. Choć bardzo tego nienawidził, Severus zauważył zatroskany wyraz jego twarzy za każdym razem, gdy jego oczy spoczęły na Hermionie. To był jeden z powodów, dla których go odesłał. Po drugie, potrzebował noża, a czas się kończył.
Odwrócił się do Hermiony i wziął jeden z ręczników, które Draco zostawił na łóżku, po czym usiadł przy niej i mocno przycisnął go do ran.
Nie tak dawno to on był ranny i krwawiący, a ona była przy nim i opiekowała się nim. Nikt nigdy nie zrobił dla niego czegoś takiego, opiekując się nim, kiedy nie mógł tego zrobić sam. To sprawiało, że czuł się wtedy nieswojo, był zdezorientowany. Teraz zrozumiał, jak się wtedy czuła.
Dziwnie było uświadomić sobie, że naprawdę o niego dbała. Powiedziała mu, że go kocha, ale nie pozwolił sobie w to uwierzyć. Tylko jeszcze jedna kobieta powiedziała mu te słowa tak dawno temu. Była to kobieta, którą myślał, że kochał, a ona zraniła go bardziej, niż myślał, że to możliwe. Ale Hermiona była inna i to go przerażało tak samo mocno, jak go pociągało.
Słyszał, jak jęknęła i skręciła się na łóżku, ale wciąż dociskał ręcznik, zauważając, że był już przesiąknięty na czerwono. Usłyszał, jak coś mamrocze, i pochylił się bliżej, starając się zrozumieć słowa.
- Draco? - wyszeptała słabo, a on zamarł w miejscu, wpatrując się w jej twarz, nie wiedząc, co wyciągnąć z tego, co powiedziała. Może źle usłyszał, ale potem znowu wyszeptała to imię.
- Nie - odpowiedział. głosem tak zimnym, jak zawsze - ale wkrótce wróci.
Był na nią zły, że powiedziała imię Draco, a nie jego, ale jakie miał prawo, żeby tak się czuć? To on ją odepchnął, nawet jeśli zrobił to dla jej własnego dobra. Podjął decyzję i wszystko, co się przydarzyło, było jego własną winą, a przynajmniej tak czuł. W ogóle nie miał do niej prawa.
Ale nie Draco, nie on. Zasługiwała na coś lepszego. Chciał dać jej lepsze życie, lepszą przyszłość i nie pozwoli jej zrujnować wszystkiego dla tego aroganckiego dzieciaka. Gdy tylko zostanie uzdrowiona, Severus zajmie się nim.
***
Dźwięk czyjegoś krzyku dotarł do jej uszu i otworzyła oczy. Wiedziała, że ktokolwiek krzyczy, nie był daleko. Próbowała się poruszyć, wstać, ale jej ciało nie reagowało. Rozejrzała się po pokoju, ale było ciemno i nie widziała nic znajomego. Próbowała wezwać pomoc, ale udało jej się tylko osiągnąć cichy szept.
Ponownie zamknęła oczy, próbując sobie przypomnieć, co się stało. Malfoy. Zabrał ją do chaty, gdzie spotkała się z Draco. Próbował ją zabić. Snape też tam był, próbując jej pomóc, ale Malfoy mu nie pozwolił.
Snape. To on odebrał jej wspomnienia, ale Malfoy coś zrobił, żeby je przywrócić. Pamiętała obrazy, które migały przed jej oczami przed piekącym bólem, a potem była ciemność.
- Kto cię tam wysłał? - usłyszała pytanie mężczyzny, jego głos był niski i groźny. Natychmiast rozpoznała go jako głos Snape'a. Ale z kim on rozmawiał? - Jak dostałeś się do chaty? Skąd wiedziałeś, gdzie ona jest? - zapytał ponownie po kilku chwilach.
- Wezwała mnie - odpowiedział głos Draco, chociaż nie brzmiał tak, jak zwykle. Wydawał się słaby, a może przestraszony.
- Kto?
- Hermiona - odpowiedział.
- Dlaczego miałaby kiedykolwiek cię wzywać? Jesteś śmierciożercą.
- Ty też - odpowiedział Draco, a jego głos był teraz wypełniony gniewem.
- Nie testuj mojej cierpliwości, chłopcze. Wątpię, by ktokolwiek zauważył, gdybyś po prostu zniknął.
- Pracowaliśmy razem. Pomagałem jej.
- Nie kłam, to tylko pogorszy sprawę.
- To nie jest kłamstwo - odparł trochę zdesperowany.
- Więc to dla ciebie wymykała się na spotkania?
- Tak.
- Czemu? - zapytał, a kiedy nie otrzymał odpowiedzi, kolejny głośny krzyk wypełnił powietrze. - Dlaczego do ciebie poszła? - powtórzył chłodno Severus.
- Myślała, że jestem tym, z którym wcześniej pracowała. Myślała, że jestem tobą.
- Dlaczego miałaby tak myśleć?
- Ponieważ jej to powiedziałem - odpowiedział Draco z nutą arogancji.
- Skąd wiedziałeś o mnie i o niej? Kto ci powiedział? - zapytał i ponownie nie otrzymał odpowiedzi. Znowu usłyszała krzyk Draco, a kiedy ucichł, wydawał się pokonany.
- Powiedziała mi o tym ciotka Bellatrix.
- Więc w ten sposób wydostałeś się z lochów?
- Tak. Ale powiedziała, że zabije mnie, jeśli zawiodę. Nie jestem w lepszej sytuacji niż tam.
- Naprawdę myślisz, że mógłbym w to uwierzyć? Że zrobiłeś to wszystko, ponieważ ciocia ci groziła?
- Mi? Zabije moją rodzinę, jeśli nie zrobię tego, o co prosi.
- W takim razie o co cię prosiła?
- Chciała, żebym się dowiedział, czy naprawdę odebrałeś jej wspomnienia. Podejrzewała, że jesteś zdrajcą i miała rację.
- Nie mów o rzeczach, których nie rozumiesz, chłopcze - powiedział Severus ze złością.
- Co, myślisz, że nie zauważyłem? Sposób, w jaki na nią patrzyłeś, kiedy tu przybyłeś. Czy to ona jest powodem tego wszystkiego, powodem, dla którego wróciłeś do Zakonu?
- Ona nie ma z tym nic wspólnego i cokolwiek myślisz, że widziałeś, myliłeś się. Była tylko środkiem do osiągnięcia celu i powinieneś był dać jej spokój.
- Dlaczego tak trudno to zrozumieć? Będę chronić swoją rodzinę, nawet jeśli oznacza to zdradę wszystkiego, w co wierzą.
- Jeśli chciałeś tylko wiedzieć, po której jestem stronie, dlaczego pomogłeś jej dziś wieczorem? Dlaczego zaatakowałeś własnego ojca?
- Zrobiłem to z tego samego powodu co ty.
- Nie wierzę, że twoja ciotka wysłała cię do niej tylko po to, żeby dowiedzieć się, po której jestem stronie. Dostarczyła Czarnemu Panu ważnych informacji i myślę, że to ty dla niej szpiegowałeś. Czy dlatego trzymałeś się blisko Hermiony? Żebyś mógł ją szpiegować, przekazać Czarnemu Panu informacje, dzięki którym będziesz dobrze wyglądać?
- Ona by mnie zabiła! - krzyknął Draco. - Zrobiłem to, co musiałem zrobić.
- Jaki był prawdziwy powód, dla którego cię wysłała? - zapytał ponownie Severus.
- Rodolphus - odpowiedział w końcu. - Chce z powrotem swojego męża. Powiedziała, że jeśli nie dowiem się, gdzie jest, to będę musiał zabić Hermionę i znaleźć inny sposób, żeby się do niego dostać.
- Zabić ją? Chciała, żebyś ją zabił?
- Tak, ale ja…
- Ty tchórzu! - przerwał. - Mówisz, że ci na niej zależy, próbujesz oszukać mnie pustymi kłamstwami, a przez cały czas czekałeś na właściwy moment. Czy miałeś zabrać jej ciało do Czarnego Pana, czy twoja ciotka planowała zebrać całą chwałę dla samej siebie? - zapytał Severus ze złością.
- Nie zamierzałem…
- Gdzie ona jest? - zapytał nagle Severus.
- Co?
- Gdzie. Ona. Jest. - powtórzył niskim i groźnym głosem.
- Nie wiem - odpowiedział Draco.
- Nie skończyłem z tobą, chłopcze. I uwierz mi, jeśli coś się stanie Hermionie… - ale nie dokończył zdania.
Usłyszała głośne kroki na schodach, a potem kilka cichych, wchodzących do pokoju.
- Nie śpisz - powiedział Draco, zapalając kilka świec, ale nie odpowiedziała. Po prostu spojrzała na niego, jego opuchnięte oko i rozciętą wargę. Nadal nie mogła w pełni zrozumieć tego, co właśnie usłyszała.
- Jak się czujesz? - zapytał cicho, zbliżając się do niej. - Ah, zaklęcie - powiedział po namyśle i sięgnął po różdżkę leżącą obok niej na łóżku.
Po kilku wymamrotanych słowach i kilku skomplikowanych ruchach poczuła, jak mięśnie jej ciała się rozluźniają. Poruszyła głową na jedną stronę, potem na drugą. Bolało, ale nie za bardzo. Poruszyła też rękami i nogami, ale kiedy próbowała usiąść, poczuła ostry ból w brzuchu.
- Nie są jeszcze w pełni wyleczone, a ty straciłaś dużo krwi. Musisz trochę odpocząć.
- Gdzie on jest? - mruknęła z twardym wyrazem twarzy, wpatrując się w jego oczy.
- Słyszałaś - powiedział po kilku chwilach. To nie było pytanie, ale stwierdzenie.
Otworzyła usta, żeby znowu coś powiedzieć, ale on przerwał.
- To nie to co myślisz.
- Ah tak? Okłamałeś mnie, wykorzystałeś mnie. Czy zamierzałeś mnie zabić? A może ktoś inny miał zrobić to za ciebie, tak jak było Dumbledorem.
- Hermiono, proszę, ja nie…
- Gdzie on jest? - zapytała ponownie, stanowczym głosem, nawet gdy jej oczy wypełniły się łzami.
- Poszedł szukać mojej ciotki.
- Jeśli nie jest sama…
- Dlaczego ci na nim zależy? - zapytał ze złością. - Wykorzystał cię tylko po to, by wrócić do Zakonu.
- Ty też - powiedziała gorzko. - Zabierz mnie do niego.
- Nie - powiedział i stanowczo pokręcił głową. - Nie. Wciąż jesteś za słaba, nie możesz się aportować. A nawet gdybyś mogła, gdyby zobaczył cię jakikolwiek inny śmierciożerca, zginęłabyś w ciągu kilku minut.
- Zabierz mnie tam - powtórzyła, próbując wstać, krzywiąc się z bólu.
- Nic nie możesz zrobić, żeby mu pomóc, a on nie zasługuje na to, żebyś ryzykowała dla niego życie.
- Nie masz prawa o tym decydować za mnie. Teraz zabierzesz mnie tam, gdzie on jest, czy sama mam go znaleźć.
- Naprawdę chcesz podjąć takie ryzyko? Dlaczego?
- Nie muszę ci wyjaśniać, nie zasługujesz na to i dobrze o tym wiesz. Proszę o pomoc.
Przez chwilę wydawał się niepewny, ale potem westchnął i podał jej rękę, którą wzięła. Pomógł jej wstać, a następnie dotknął różdżką tyłu jej głowy. Zadrżała, czując chłód spływający po jej ciele, a potem odwróciła się do niego, gdy powtórzył tę samą czynność, rzucając również na siebie silne zaklęcie kameleona. Wtedy wyciągnął rękę, ale cofnęła się z wahaniem.
- Nie jesteś wystarczająco silna, aby chodzić. Nie dotrzesz do drzwi - powiedział spokojnie.
Zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie miał rację, owinęła ramiona wokół jego szyi i pozwoliła mu wynieść się z domu. Gdy tylko wyszli na zewnątrz, położył ją na chwilę, podwinął rękaw i przycisnął czubek różdżki do Mrocznego Znaku na przedramieniu. Patrzyła na niego zdezorientowana, gdy zamykał oczy, jego oddech był powolny, gdy stał nieruchomo przez kilka minut. Zaczynała się martwić, ale nagle otworzył oczy i spojrzał na nią. Sięgnął pod swoje szaty i wyjął jej różdżkę.
- Chyba będziesz tego potrzebować - powiedział, wręczając ją jej. Potem znowu mocno objął ją ramionami i aportował ich oboje.
Gdy tylko jej stopy dotknęły ziemi, odsunęła się od Draco i mocno przycisnęła dłonie do uszu. Krzyki były ogłuszające. Rozejrzała się po ledwo oświetlonym pokoju, zaskoczona tym, co zobaczyła.
Severus stał na środku pokoju, plecami do niej, a inna postać leżała na podłodze, przed nim, wijąc się i krzycząc z bólu. Próbowała podejść bliżej, ale powstrzymała ją dłoń na jej ramieniu i odwróciła się, by zobaczyć Draco, jego oczy rozszerzone i utkwione w jej brzuchu.
Spojrzała w dół. Próbowała zobaczyć, co jest nie tak, ale zaklęcie kameleona było zbyt silne, więc uniosła wzrok. Do tej pory nie czuła bólu, zbyt rozproszona obrazem przed nią, ale gdy tylko poczuła, że jej rany znów krwawią, ból wrócił z pełną siłą. Lekko pokręciła głową, odpychając to od umysłu, gdy podeszła bliżej i wyszarpnęła rękę, gdy Draco próbował ją powstrzymać.
Na podłodze, kilka stóp od Severusa, leżały jeszcze dwie postacie i obie były wyraźnie martwe.
Jej oczy powędrowały do niego, kiedy krzyki ustały i była zaskoczona, widząc, jak Bellatriks uśmiecha się do niego.
- To wszystko na co cię stać? - zapytała kpiąco, nawet gdy jej głos był ochrypły od krzyku. - Wiedziałam, że jesteś zdrajcą, zawsze wiedziałam. A teraz Czarny Pan też będzie wiedział. W końcu zobaczy, że jestem jego najwierniejszym sługą, że jestem jedyną, której może zaufać.
- Jesteś szalona. Myślisz, że on komuś ufa? Nie zawahałby się ciebie zabić. Dlaczego myślisz, że jesteś taka wyjątkowa?
- Będzie mnie chronił i zabije ciebie i twoją szlamową kurwę - powiedziała ze złowieszczym uśmiechem na ustach, który wkrótce zniknął, gdy Severus krzyknął „Crucio!”
- Nie możesz mnie zabić, Snape - powiedziała, wciąż się uśmiechając, kiedy zdjął klątwę. - Wiedziałby, że to ty, i umarłabyś, zanim zdążyłbyś wymyślić więcej tych swoich głupich wymówek. Przejrzałam cię. Co takiego jest w tej małej czarownicy, że zmusiła cię do tego wszystkiego? To musi być naprawdę dzikie pieprzenie, żeby taki zimny drań jak ty… - Ale nie skończyła zdania, gdy z gniewnym warknięciem Severus ponownie rzucił klątwę.
Wiedziała, że Bellatrix ma rację. Gdyby ją zabił, Severus prawdopodobnie również zostałby zamordowany. Hermiona kochała go kiedyś i prawdopodobnie kochała nadal. Nie mogła pozwolić mu umrzeć przez nią, bez względu na to, co zrobiła wiedźma. Wciąż była zdezorientowana swoimi uczuciami, wszystkim, zwłaszcza po tym, co usłyszała w rozmowie z Draco, że Severus już wcześniej ryzykował życiem, by ją uratować. Mogła przynajmniej odwzajemnić przysługę. Musiała go powstrzymać, zanim będzie za późno. Bez względu na to, jak bardzo Bellatriks zasłużyła na śmierć, nie pozwoliłaby Severusowi na to. Była mu to winna.
Zrobiła kolejny krok bliżej niego, zaciskając zęby, żeby powstrzymać się od krzyku z bólu. Jej ubranie znów było przesiąknięte krwią, ale nie mogła przestać.
- Snape - powiedziała, zatrzymując się obok niego, ale on nie wydawał się słuchać. Powtórzyła to imię, ale był zbyt skupiony na kobiecie przed nim, a jego twarz wykrzywiła wściekłość, gdy mocno trzymał różdżkę w miejscu.
Zrobiła kolejny krok naprzód, zaczynając odczuwać zawroty głowy i potrząsnęła głową, próbując oczyścić umysł. Uniosła rękę i powoli położyła ją na jego, szepcząc:
- Severusie.
Jego oczy w końcu opuściły Bellatriks, gdy spojrzał na swoją dłoń, niepewny, co się dzieje. Jej zakrwawione palce owinęły się wokół jego, gdy pchnęła jego ramię w dół, zmuszając go do zniesienia klątwy. Słyszała, jak kobieta dyszy na podłodze, ale nic nie powiedziała.
- Jeśli ją zabijesz, on cię zabije - szepnęła, gdy jego oczy spotkały się z jej. Nie musiała wymawiać imienia, oboje wiedzieli, o kim ma na myśli.
- Nie obchodzi mnie to - mruknął po prostu, ale kiedy próbował poruszyć ręką, przytrzymała ją mocno.
- To nie jest tego warte - powiedziała słabym głosem, gdy poczuła, że cała jej siła opuszcza jej ciało.
- Hermiono - usłyszała krzyk Draco, kiedy podbiegł do niej i objął ją ramionami, kiedy miała upaść. Pokój wokół niej pociemniał, ale nadal widziała, jak Severus odwraca się do Bellatriks, z gniewnym wyrazem jego twarzy, gdy wymamrotał słowa, których nie mogła zrozumieć. Jednak nie było wątpliwości, że zielony błysk światła oświetlił pokój, zanim wszystko stało się czarne.
Cholera, czyli prawdziwe pobudki Draco się wydały, ale miałam rację, że on i tak coś do niej czuje. Jemu na niej zależy i to jest widoczne. Martwi się o nią i nie chcę, żeby stała się jej krzywda. Cholera, no wiem, że zawalił, że ją okłamał ale ja mu wybaczam. Gdyby tego nie zrobił Bella zabiłaby jego i jego rodzinę. To jest zrozumiałe co zrobił. Wiem, że to okropne, że była tylko kimś, kogo można wykorzystać i w tym momencie Snape wypada lepiej ale no... To jest Draco ❤️ Tak bardzo mi go szkoda. Ona i tak już jednak sobie wszystko przypomniała, w jej sercu pewnie znowu zakróluje Snape, ale Draco jest lepszym wyborem. Gdyby miała być tylko zabawką, to byłoby mu wszystko jedno, czy umrze czy nie. A on starał się ze wszystkich sił jej pomóc... Snape powinien również to zrozumieć. Wiem, że ją kocha, że jest dla niego ważna, ale nie powinien ingerować znowu w jej życie skoro sam zdecydował, że powinien się z niego usunąć. Jestem ciekawa, czy posłuchał Hermiony czy jednak zabił Bellatrix. Jeśli tak, to krótko mówiąc naprawdę ma przejebane u Voldzia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ❤️
I matko, ależ to było emocjonujące, przerażające i smutne...
OdpowiedzUsuńDraco faktycznie nie knuł i tylko działał w stachu przed szaleństwem ciotki i jej groźby, aż dziw bierze że Bella chciała odzyskać męża...
Szkoda mi Draco, uwięziony w życiu, którego nie wybrał...
Severus rozumie swoje uczucia, ale wydaje mi się że minie troche czasu zanim Hermina ogarnie swoje po tym wszystkim...
Snape kim właściwie jest, żeby decydować, że Draco jest nieodpowiednim wyborem pfff. Sam decyduje za Hermionę, a potem czego się spodziewa? Że jednak będzie go pamiętać? Wpadnie mu w ramiona?
OdpowiedzUsuńDraco, żal mi go naprawdę! Ciotka zmusiła go do szpiegowania, ale on ma rację, jego pozycja się nie zmieniła... Śmierć w lochu, czy śmierć z różdżki ciotki, niewiele to zmienia... Strach o rodzinę, cóż jacy by nie byli jego rodzice to nadal jego rodzice.(ale masło maślane wyszło z tego zdania😅).
Jednak troszkę Hermiona jest niesprawiedliwa, szybko zapomina, w końcu to Draco zaryzykował wszystko dla przyniesienia jej horkruksa.
Jeżeli Severus zabił Bellę to no może się to źle skończyć...