Granger przez cały wieczór wpatrywała się w Dracona z drugiego końca Pokoju Wspólnego, gdzie siedziała razem z Longbottomem i dwoma Krukonkami, które miał na oku Blaise. Potter i Weasley nie wrócili do Hogwartu na ósmy rok nauki, otrzymawszy darmową przepustkę na szkolenie dla przyszłych aurorów, przez co Granger została poniekąd zmuszona do zmiany kręgu swoich najbliższych przyjaciół.

Blaise zachichotał, podążając za jej natarczywym spojrzeniem.

— Co zrobiłeś Granger? Wygląda, jakby nie mogła się zdecydować, czy ma ochotę cię przelecieć, czy może jednak zabić — dokuczał mu Blaise będący w połowie szachowej rozgrywki z Teo – znowu. Draco zastanawiał się, jakim cudem im się to jeszcze nie znudziło.

— Przynajmniej jeszcze nie zdecydowała — zażartował Teo. — To dobrze wróży Draconowi.

— Spytałem, czy chce uprawiać ze mną seks — wykrztusił Draco.

— Okrutnie bezpośrednie pytanie, jak dla kogoś, kto cię nienawidzi. — Blaise pokręcił głową. — Daj nam znać, jak to się rozwinie.

— Mógłbyś przynajmniej zaprosić ją najpierw na randkę — przytaknął Teo. — Wiesz, jak normalny, cywilizowany człowiek. Jutro jest wyjście do Hogsmeade. Masz idealną okazję.;

— Czekaj, czekaj — powiedział Blaise, podnosząc wzrok znad szachownicy. — Dlaczego Granger? — Zamilkł na chwilę z uśmieszkiem na ustach. — Chodzi o tę plotkę, że jest żądna przygód, co?

— Po prostu mi się wymsknęło — warknął Draco.

— Moim zdaniem powinieneś zacząć od kogoś mniej doświadczonego — powiedział Blaise żartobliwym tonem. — Granger to towar z nieco wyższej półki.

— Odwal się. — Draco wychylił duszkiem resztkę swojej Ognistej Whisky, po czym wstał i zarzucił pasek torby na ramię, decydując, że najwyższa pora na powrót do swojego dormitorium, pomimo tego że był piątkowy wieczór. Nie mógł znieść kolejnych głupich żartów ze strony Blaise’a i Teo na ten temat.

Ściągnął zabezpieczenia ze swoich drzwi i zaczął je otwierać, gdy czyjaś ręka opadła na drewno, ponownie je zamykając. Czując, jak przepływa przez niego napięcie, odwrócił się i zobaczył Granger wpatrującą się w niego z uniesioną brwią.

— Co? — warknął, instynktownie mrużąc oczy.

Co? — powtórzyła Granger, wpatrując się w niego. — Ty już dobrze wiesz co. Na Merlina, co to za akcja dziś po południu w bibliotece? Jesteś aż tak zdesperowany? — zadrwiła z niego.

Na korytarzu nie było nikogo poza nimi. Z Pokoju Wspólnego dobiegało ich słabe echo paplaniny, ale jego dormitorium było za daleko, by ktokolwiek mógł ich teraz usłyszeć.

— Nie w tym rzecz, Granger — wycedził — po prostu na minutę odcięło mi mózg.

Granger stała znacznie bliżej niż było to konieczne. Spojrzenie Dracona ześlizgnęło się w dół, by napotkać jej własne. Zauważył, że dwa pierwsze guziki jej koszuli wciąż były rozpięte – podobnie jak trzeci; pod tym kątem widział nawet skrawek materiału jej stanika.

Dziewczyna skrzyżowała ramiona na piersi, a wzrok Dracona powędrował do góry ku jej zmrużonym w napięciu oczom.

— Co takiego słyszałeś? — syknęła. Wszystko w jej postawie emanowało wrogością.

Z uśmieszkiem na twarzy, z którego nawet nie zdawał sobie sprawy, Draco oparł się nonszalancko o framugę. 

— Słyszałem, że lubisz przygody w łóżku.

— I stwierdziłeś, że sobie ze mną ulżysz, tak? — Głos Granger był zwodniczo spokojny. — Mniejsza o krzywdy, które wyrządziłeś mi przez lata. Malfoy chce, Malfoy dostaje. Czy o to właśnie chodzi? — Jej głos podwyższył się o oktawę, gdy na niego spojrzała. — Nie mogłeś nawet udać, że zapraszasz mnie na randkę? Nie możesz być widziany z mugolaczką, skoro chodzi ci tylko o szybki numerek, prawda?

— Gdybym chciał sobie ulżyć, o nic bym nie prosił — zauważył Draco. Z perspektywy czasu wiedział, że nie było to najmądrzejszym, co mógł powiedzieć, ale to jedyna rzecz, która przychodziła mu na myśl. Czuł się tak, jakby jego mózg przestawał normalnie funkcjonować, kiedy Granger była w pobliżu.

Dziewczyna wykrzywiła usta, patrząc na niego.

— Oczywiście nie to miałam na myśli — warknęła. Potem przechyliła głowę. — Wiesz co, Malfoy? Rozważę to. Ale najpierw musisz sobie na to zasłużyć.

Draco zmrużył oczy, gdy się w nią wpatrywał. 

— Dlaczego miałabyś to zrobić?

Granger wzruszyła ramionami. 

— Ponieważ nie mogę się doczekać aż zobaczę, jak taki rozpieszczony, uprzywilejowany gnojek jak ty, choć raz musi na coś w życiu zapracować.

Draco oddychał płytko; Granger była chętna uprawiać z nim seks.

Jego głos stał się niższy. 

— Co konkretnego masz na myśli?

— Jeszcze nie wiem — powiedziała Granger, opierając się o drugą stronę framugi. — Możesz zacząć od zabrania mnie jutro do Hogsmeade. Nie możesz mnie pragnąć, jednocześnie udając przed wszystkimi, że nie jesteś mną zainteresowany. Jeśli chcesz uprawiać seks, musisz ujawnić światu swoje zamiary. — Spojrzała na niego uważnie. — Wiem, publiczne deklaracje nie są w twoim stylu. Ale nie masz innego wyjścia.

— A dasz mi jakąkolwiek gwarancję swoich słów? — Draco zmarszczył brwi; coś się nie zgadzało. Granger nie robiła rzeczy bez dokładnego ich przemyślenia.

Znowu wzruszyła ramionami, wykrzywiając usta w uśmiechu. 

— Nic oficjalnego. Myślę, że moja decyzja będzie zależeć od ilości wysiłku, jaki jesteś gotów w to włożyć.

Skrzywił się, ale wiedział, że był to jego jedyny postęp w ciągu ostatnich dni. A odkąd Granger omotała jego umysł, reszta listy Dracona wydawała się nieistotna. To z nią chciał uprawiać seks – musiał przyznać rację Blaise’owi i Teo. Byłaby jego zakazanym owocem. I była w pełni świadoma faktu, że chciał tylko seksu, więc nawet jej w niczym nie zwodził.

Pociągnął nosem. 

— Dobrze. Zabiorę cię jutro do Hogsmeade.

— Nie brzmisz na podekscytowanego — droczyła się, patrząc na niego spod rzęs. — W południe masz odebrać mnie z Pokoju Wspólnego.

Po tych słowach odwróciła się na pięcie i minęła troje drzwi, zanim zniknęła w odmętach własnego dormitorium. Draco przygryzł dolną wargę, gdy patrzył na jej oddalający się tyłek.

***

Draco spojrzał na zegarek, czekając następnego dnia na Granger w Pokoju Wspólnym. Teo udał się już do Hogsmeade z tą Puchonką, Perks – Draco sądził, że miała na imię Sally-Anne. Blaise również poszedł do wioski wcześniej tego ranka.

Założył ciemne dżinsy i czarny sweter – starając się przemówić tym do mugolskich korzeni Granger.

Krótko przed południem dziewczyna wyszła z korytarza prowadzącego do dormitoriów ubrana w fioletowy sweter i obcisłe dżinsy; podobał mu się sposób, w jaki materiał opinał jej smukłe nogi. Upięła swoje kręcone włosy w niechlujny, ale mimo wszystko stabilny kok na czubku głowy, choć kilka luźnych loków już zdążyło się z niego wymknąć.

Przesunęła po Draconie spojrzeniem, po czym skinęła głową, podchodząc do jego boku.

— Zdecydowałam, co chcę zrobić — powiedziała Granger, wsuwając rękę pod jego łokieć. — A im więcej wysiłku będziesz gotów w to włożyć, tym dalej pozwolę się temu posunąć. — Spojrzała na niego, jakby prowokując go do sprzeciwu.

Oczy Dracona zwęziły się w wyzwaniu na jej słowa, a jego usta wykrzywiły się w uśmieszku. 

— No dobrze. Idziemy?

Granger szła u jego boku, gdy prowadził ją do holu wejściowego, a potem ścieżką aż do Hogsmeade. Podczas spaceru robił co mógł, by zignorować niespokojny szum plotek mijanych uczniów. Granger przywdziała na twarz nieobecny uśmiech, nachylając się lekko w jego stronę. Jego wzrok kilkakrotnie opadł na dekolt jej swetra – z góry widział trochę więcej – a jego umysł wypełniły myśli o jej cyckach.

Podczas drogi nie miał jej zbyt wiele do powiedzenia, ale wydawało się, że podoba jej się to obustronne milczenie. Zdał sobie sprawę, jak niewiele o niej wiedział poza tym, że była kujonką, molem książkowym i cierpiała na kompleks bohatera.

Draco porzucił swoje wszelkie uprzedzenia względem osób z innym statusem krwi mniej więcej w chwili, gdy był zmuszony patrzeć, jak wielki wąż połyka żywcem mugolaczkę za sam fakt jej istnienia – ale mimo to nadal czuł się dość dziwnie, pokazując się publicznie z Granger u boku.

Może rzeczywiście pokazanie się w towarzystwie z czarownicą mugolskiego pochodzenia mogło pomóc wizerunkowi Malfoyów.

Blaise gapił się na niego przez okno Trzech Mioteł, a Draco nie potrafił nie odwzajemnić jego uśmieszku.

— Czy masz na myśli jakieś konkretne miejsce, do którego chciałabyś się udać? — zapytał tak uprzejmie, jak to było tylko możliwe.

— Mam ochotę na piwo kremowe — odpowiedziała Granger, naśladując jego ton.

Ze skinieniem głowy i próbą uśmiechu, który okazał się raczej grymasem, Draco zaprowadził ją do pubu i posadził przy stoliku, podczas gdy sam ruszył do baru i zamówił dla nich dwa drinki.

— Dziękuję — powiedziała z tym samym banalnym uśmiechem, kiedy postawił przed nią piwo kremowe na stole. — Miło z twojej strony.

— Nie ma za co — odpowiedział Draco, siadając naprzeciwko niej i starając się zignorować dziesiątki spojrzeń, które w tej chwili na sobie czuł. — Więc… co lubisz robić w wolnym czasie?

— Ach, więc zaczynamy od pogaduszek — powiedziała Granger, a jej oczy błyszczały. — Miły gest. Ale nie musimy tego robić. Naprawdę nie muszę nic o tobie wiedzieć.

— W porządku — odparł Draco, biorąc łyk ze swojego kufla.

— Jestem jednak ciekawa, jak się czujesz, wiedząc, że wszystkie te dziewczyny myślą, że jesteś tu ze mną na randce. — Posłała mu zadumany uśmiech..

Draco prychnął. 

Bo jestem tu z tobą na randce. I nawet nie wiem, kim jest większość z nich.

— Jesteś łamaczem serc — drażniła się z nim. — I one wszystkie o tym wiedzą.

Draco nie miał ochoty jej poprawiać, mimo iż wiedział, że większość z tych dziewczyn nie interesuje się nim w kategoriach innych niż chorobliwa ciekawość – niczym ludzie obserwujący zwierzęta w zoo, aby zobaczyć, co te zrobią.

— Więc jakie inne zadania dla mnie przygotowałaś? — zapytał Draco, kładąc jedną rękę na stole i patrząc na Granger. — Wypracowanie z eliksirów? Ręczne sprzątanie dormitorium? Śmiałe i wielkie gesty?

— Och, Merlinie, nie — powiedziała, machając ręką. — Nie zaufałabym nikomu, by odrobił za mnie pracę domową.

Draco westchnął z ulgą. Już i tak miał za dużo na głowie.

— Przypuszczam, że z czasem sam się dowiesz — mruknęła, biorąc łyk piwa. Draco patrzył, jak przełknęła, a jej gardło podskoczyło. Jego wzrok wylądował na jej ustach, gdy zlizała z nich pianę. — Jestem zaskoczona, że nie zapytałeś, co dostaniesz w nagrodę za zabranie mnie tu dzisiaj.

— Nie chciałem snuć bezsensownych domysłów — odparł, zaciskając usta w uśmieszku, gdy na nią patrzył.

Granger prychnęła. 

— Podstawą tego wszystkiego jest snucie domysłów.

— W porządku — powiedział Draco, machając ręką. — Seks?

Zaśmiała się. 

— Niezła próba, ale nie. Nie jestem pewna, co i od kogo słyszałeś, ale nie jestem pierwszą lepszą lafiryndą. A już z pewnością nie dla byle kogo.

Draco zachichotał i odchylił się na swoim krześle. Granger była o wiele zabawniejsza, niż mógłby przypuszczać.

— W takim razie sądzę, że będę miał niespodziankę.

— Bardzo dobrze — zamyśliła się, dopijając drinka. — Gdzie mnie potem zabierasz?

Draco wzruszył ramionami. 

— Miodowe Królestwo? Sklepik Scrivenshafta?

— Jak dobrze mnie znasz — powiedziała, a na jej ustach pojawił się cień uśmiechu. — Właśnie prawie skończył mi się pergamin.

— Nietrudno jest wiedzieć, że kochasz książki, Granger — odparł, udając śmiertelnie poważny ton.

— Cóż — zaczęła, kładąc ręce na stole — daję znać, że zarówno to zauważam, jak i doceniam.

Draco przełknął ślinę, czując nagłą suchość w ustach. Wypił ostatni łyk swojego piwa kremowego. 

— Gotowa ruszać dalej?

— Gotowa, jeśli ty jesteś gotowy — zażartowała. Wstała z miejsca i poprowadziła go wąskim przejściem między stołami, sięgając ręką do tyłu, by chwycić za jego dłoń i przyciągnąć go bliżej tak, że jego klatka piersiowa była prawie przy jej plecach. Odwróciła głowę, by napotkać jego spojrzenie, podczas gdy jej własne było równocześnie figlarne i ciepłe.

Draco uznał, że całkiem miło jest z kimś wyjść. Musiał o tym pamiętać na wypadek, gdy pierwsze doświadczenia będzie miał już za sobą i w końcu znajdzie sobie kogoś, z kim zechce wejść w związek.

Granger zamrugała zdziwiona, kiedy Draco kupił jej paczkę cukrowych piór, której się przyglądała. W zamian próbowała kupić mu ładne, orle pióro, za które również chciał zapłacić.

— To prezent — ​​powiedziała Granger. — Nie możesz zapłacić za własny prezent.

— Nie musisz kupować mi prezentu — wysyczał Draco — nawet mnie nie lubisz.

— Ale jesteśmy na randce — powiedziała, trzepocząc na pokaz rzęsami.

Draconowi przyszło do głowy, że wszystkie jej działania były tylko na pokaz dla gapiów w Hogsmeade. Chciała, żeby wyglądało to tak, jakby o nią zabiegał, a ona była tym faktem odpowiednio oczarowana.

— Dobrze — powiedział przez zaciśnięte zęby — kup to cholerne pióro, ale możesz je zatrzymać dla siebie.

— Jesteś zbyt miły — mruknęła Granger przez wygięte w uśmiechu usta.

Draco nie miał pewności, czy czuł się podniecony, czy zdenerwowany jej zdolnościami aktorskimi.

Kiedy oznajmiła, że zaliczyli już wszystkie konieczne przystanki, Draco zaproponował, że odprowadzi ją z powrotem do zamku. Na wszelki wypadek objął ją ramieniem, gdy drżała na chłodnym wietrze. To sprawiło, że znalazł się w idealnej pozycji, by swobodnie wpatrywać się w dekolt jej swetra.

Odprowadził ją aż do Pokoju Wspólnego ósmego roku, gdzie nachyliła się ku niemu, składając na jego policzku delikatny pocałunek.

Draco poczuł niewielkie ukłucie rozczarowania; w końcu powiedziała, że dostanie on coś w zamian za tę kpinę zwaną randką. Miał nadzieję na coś więcej niż tylko cmoknięcie w policzek.

Ale odwróciła się i ruszyła do swojego dormitorium, by odłożyć zakupy, a Draco skierował się ku własnej sypialni, czując niepokój w dole żołądka.

Chwilę później pojawiła się ponownie na korytarzu akurat w chwili, gdy Draco wchodził do swojego pokoju. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, wkradła się za nim do środka, zamykając za sobą drzwi.

Granger wpatrywała się w niego z wahaniem, zanim powiedziała: 

— Dzięki, Malfoy. Bawiłam się lepiej, niż się spodziewałam.

— Tobie też, Granger — powiedział, czując lekkie rozbawienie. — Powiedziałbym, że twoja misja została zakończona sukcesem. Cała szkoła myśli, że jesteśmy razem.

Roześmiała się głośno. 

— Czy to nie zabawne?

Draco nie był do końca pewien jej motywów i nie w pełni rozwinął swoje przemyślenia na temat całej sytuacji. Jednak teraz, biorąc pod uwagę sposób, w jaki na niego patrzyła, nie miał ochoty zbyt intensywnie się nad tym zastanawiać.

Spojrzała mu w oczy, gdy podeszła bliżej, głęboko ingerując w jego przestrzeń osobistą. Pochyliła się i musnęła nosem jego własny; Draco czuł na ustach ciepły powiew jej oddechu i lekką nutę piwa kremowego.

Uniosła jedną rękę i położyła ją na jego twarzy, gdy przycisnęła swoje usta do jego własnych tak delikatnie, że ledwo je czuł. Pocałowała go ponownie, najpierw wciągając jego dolną wargę między swoje, a potem między zęby, zanim w końcu ją puściła. Wplotła palce w jego włosy, gdy pocałowała go po raz trzeci; jej język przesunął się po linii jego warg, a on oddał pocałunek, wysuwając język, by jej posmakować.

Wszystko to było powolne, zmysłowe i niepodobne do żadnego innego pocałunku, który przeżył Draco. Jego żołądek podskoczył. Poczuł ucisk w okolicach krocza,, gdy jej paznokcie musnęły skórę jego głowy. Wsunęła język do jego ust i przylgnęła do jego ciała; Draco poczuł jej klatkę piersiową przy swojej, położył jedną rękę na jej biodrze, podczas gdy drugą wplótł w jej włosy, bawiąc się luźnymi lokami, które wymknęły się z jej koka.

Powolnymi krokami Granger przyparła go do ściany, odrywając lekko od siebie ich usta. Jej język przez krótką chwilę smakował jego, aż jej zęby zacisnęły się na jego dolnej wardze, zanim ponownie wciągnęła ją do ust.

Dłoń Dracona na jej boku uniosła się w górę, badając granice, zanim chwycił w garść jej pierś. Delikatnie ją ścisnął, gdy ona dalej drażniła go językiem i zębami. W końcu Draco poddał się, podążając za jej rytmem. Przełknął jej jęk, przesuwając kciukiem przez sweter po jej nabrzmiałym sutku, obracając ją powoli, by w końcu przylgnęła plecami do ściany.

Obie jej dłonie zatopiły się w jego włosach, gdy jej język splątał się z jego. Ciche jęki wymknęły się z jej gardła, gdy niemal bezwiednie ocierała się o niego.

Pocałunek bynajmniej nie był agresywny, ale staranny i cierpliwy. Draco nie wiedział, czy kiedykolwiek był bardziej podniecony – i wiedział, że ona to czuła.

Jej język zatańczył, ponownie łącząc się z jego, gdy Draco opuścił rękę, wsuwając ją pod jej obcisły sweter i podążając w górę jej nagiego brzucha, by pociągnąć za miseczkę jej stanika.

Znieruchomiała, przyciskając jedynie swoje usta do jego własnych. Draco przesunął palcami po wewnętrznej stronie jej stanika, ściskając jej sutek między kciukiem i palcem wskazującym. Wydała z siebie niski jęk, który natychmiast dotarł prosto do jego erekcji. Język Hermiony otarł się o jego własny, gdy ujął całą jej nagą pierś w swoją dłoń.

Draco zastanawiał się, jak daleko pozwoli mu się posunąć. Zastanawiał się, czy dobrnął dalej, niż pierwotnie zamierzała mu na to pozwolić.

Jedną z rąk chwyciła Dracona za tyłek, przyciągając go bliżej. Głośne westchnienie wymknęło się z jej ust, a Draco jęknął, gdy otarła się o niego. Ich oddechy były coraz szybsze, gdy omiatały swoim ciepłem wzajemnie ich usta.

Potem z ostrym westchnieniem cofnęła się, wpatrując się w niego, jej pierś falowała.

— Sądzę, że na dzisiaj tyle wystarczy — szepnęła, choć nadal ciasno przylegała do niego ciałem.

Draco wpatrywał się w nią, a jego pogmatwane myśli powoli zbierały się w całość, gdy rejestrował jej słowa. Cofnął rękę, ona również go puściła. Zrobił krok w tył, a ona wysunęła się spomiędzy niego a ściany.

— To było miłe. — Posłała mu krótki uśmiech; jej usta były zaróżowione i spuchnięte, włosy prawie całkowicie uwolniły się z koka.

Draco zacisnął usta, przełykając gulę w gardle. Nie chciał odezwać się choćby słowem, bo wiedział, że był o włos od poproszenia ją, by została. Nie był pewien, czy nie był skłonny jej o to wręcz błagać.

— Dam ci znać — szepnęła, przenosząc wzrok z niego na ścianę — co do następnego razu.

— Racja — wykrztusił Draco.

— No to cześć, Malfoy.

I zanim zdążył zarejestrować cokolwiek więcej, wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi i pozostawiając Dracona ze sztywnym przyrodzeniem i sercem bijącym żywo w piersi. Odetchnął głęboko, uznając, że chyba będzie musiał wziąć sprawy w swoje ręce.


Brak komentarzy