Draco Malfoy przemierzał szkolne korytarze, uważnie wypatrując uczniów niebędących jeszcze w łóżkach. Jego wzrok padł na plakietkę prefekta, którą miał na piersi. Nie do końca rozumiał, dlaczego McGonagall przydzieliła go do tej roli, rozważał przy okazji czy wojna przypadkiem nie odjęła tej kobiecie rozumu. W końcu on sam dość powoli do siebie dochodził.

I chociaż uważał to za istne szaleństwo, że wybrała go na prefekta, mimo wszystko cieszył się z przywilejów – zwłaszcza z możliwości korzystania z prywatnej łazienki. Nawet jeśli oznaczało to, że musiał kilka razy w tygodniu wlec wieczorami swój tyłek przez zimne korytarze.

Wkrótce po powrocie na ósmy rok Draco zdał sobie sprawę, że miło jest poświęcić czas wyłącznie sobie. By na przykład móc pomyśleć w samotności. Przy okazji unikając też wścibskich uczniów.

Nie żeby nie posiadał w Hogwarcie żadnych przyjaciół – miał szczęście, że Blaise i Teo zdecydowali się wrócić do szkoły razem z nim, by ukończyć naukę i zdać OWUTEMY – jednak większość uczniów go unikała. Mimo wszystko wolał to niż pogardliwe, wysyczane przez zęby komentarze rzucane w jego kierunku.

Śmierciożerca. Szumowina. Gnij w Azkabanie razem z ojcem.

Po dwóch dniach od powrotu miał już tego serdecznie dość.

Mimo spędzenia trzech tygodni w zimnej celi w podziemiach Ministerstwa, Draco został uniewinniony, a jego czyny uznano za popełnione pod przymusem. Jedynym warunkiem odzyskania przez niego wolności było ukończenie nauki w Hogwarcie – co zamierzał uczynić bez względu na wszystko.

Ale gdy jego życie w większości wróciło do normy, powrót do szkoły wydawał się jedynie bladym echem przeszłości; na horyzoncie pojawił się nowy nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią, nauka mugoloznawstwa stała się obowiązkowa, a McGonagall objęła stanowisko dyrektorki. Większość szkód została naprawiona podczas wakacji – nieliczne kosmetyczne usterki same zostały uleczone przez magię zamku tuż po rozpoczęciu roku. Draco zawsze podejrzewał, że gmach posiada samoświadomość, a teraz miał na to niezbity dowód.

Pokoju Życzeń nie udało się odratować. Krzyżyk na drogę.

Napięcie, które rok wcześniej nie dawało mu spokoju, wreszcie się rozproszyło.

Draco wsunął palec pod krawat, rozluźniając supeł, i rozpiął górne guziki swoich szat. Na szczęście zbliżał się do końca trasy swojego patrolu; był wymęczony. Chciał jak najszybciej położyć się do swojego łóżka w nowo wybudowanych dormitoriach dla ósmego roku i odpłynąć.

Jednak na dźwięk głośnego chichotu zatrzymał się raptownie w miejscu.

Przewrócił oczami, biorąc długi wdech. Był tak blisko spokojnej, wolnej od incydentów nocy.

Zbliżywszy się do sali, z której dochodził hałas, Draco potrząsnął głową. Ze środka dobiegały go głębsze głosy stłumione przez drzwi. Prychnął pod nosem – jakby nie wiedzieli o istnieniu zaklęć wyciszających.

Niektórzy uczniowie w tej szkole wykazywali się całkowitym brakiem znajomości dobrych manier. Obściskiwanie się – lub, nie daj Merlinie, pieprzenie się w opustoszałej klasie? Prychnął pogardliwie.

Pewnie dzieciaki półkrwi. Albo mugolaki. Bo z pewnością nikt z czystokrwistych, których znał Draco, nie posunąłby się do takich wyskoków.

Większość Ślizgonów została wychowana podobnie do Draco. Jedną z głównych zasad, które matka wbiła mu do głowy, to by czekać na tę, która jest ci przeznaczona.

Jasne, Draco zabawiał się tu i ówdzie, ale seks… to zupełnie co innego.

A jednak uczniowie włóczyli się po szkole, plotkując i wciągając się nawzajem do schowków na miotły. Jakby zupełnie brakowało im poczucia przyzwoitości.

Nie, dziękuję.

Draco otworzył drzwi, marszcząc z niesmakiem nos i wykrzywiając wargi w grymasie.

Dwoje siódmoklasistów, z tego co blondyn mógł zaobserwować, zaczęło zbierać w popłochu swoje ubrania porozrzucane po kątach.

— Szlaban — rzucił Draco, unosząc jedną ze swych eleganckich brwi. — Oboje. Wracać do dormitoriów, zanim zrobię z tego aferę.

Zauważył, że dziewczyna była z Ravenclawu. Draco zwęził oczy, gdy przemykający obok niego chłopak zarzucił na szyję krawat Slytherinu. Zadrwił, gdy wręczał im obojgu magicznie wiążący świstek ze szlabanem, z którego tak łatwo się nie wywiną.

— Powinieneś się wstydzić — rzucił do chłopaka, na co ten przewrócił oczami.

— Jakbyś sam tego nie robił — odparł, wzruszając niedbale ramionami i wychodząc za swoją puszczalską dziewczyną.

Draco skrzywił się z niesmakiem i kontynuował obchód.

***

W wybudowanym na czwartym piętrze Pokoju Wspólnym czekało na niego kilku nocnych marków – w tym Teo i Blaise, którzy grali w szachy czarodziejów i pili Ognistą Whisky.

— Coś ty taki ponury? — skomentował wyraz jego twarzy Blaise, biorąc łyk ze swojej szklanki i wysuwając naprzód wieżę.

Draco westchnął i machnął szklanką z aneksu kuchennego.

— Natknąłem się na dwójkę siódmoklasistów w pustej klasie, na robieniu Salazar wie czego… Nawet nie zadali sobie trudu by rzucić czar wyciszający. — Wzdrygnął się. — Merlinie, chłopak był ze Slytherinu. Powinien wiedzieć, w co się pakuje.

— No i? — Blaise wzruszył beztrosko ramionami. Przeklął, gdy Teo zgarnął jednego z jego gońców. — To nie jest nic nadzwyczajnego.

— Może nie dla ciebie — prychnął Draco. — Chłoptaś pochodzi ze starego rodu, jak Teo i ja. Tak nie wypada.

— Cieszę się w takim razie, że mój ród nie jest tak kurewsko stary jak twój — powiedział Blaise z leniwym grymasem. Prześledził wzrokiem trzy dziewczyny – jedną z Hufflepuffu, dwie z Ravenclawu – siedzące w dalekim kącie i chichoczące nad butelką skrzaciego wina. — Życie w Hogwarcie bez kobiet byłoby udręką.

Draco przewrócił oczami i usiadł z powrotem na kanapie, czując jak napięcie opuszcza jego ramiona.

— Jesteś wiecznie napalony, Blaise. Nie każdy tak ma.

— Ehm, ja na przykład — odezwał się Teo, wciąż czujnie obserwując szachownicę — zamierzam wykorzystać sytuację jak najlepiej. Teraz, gdy ojciec jest w Azkabanie, nie mam nikogo, kogo musiałbym zadowolić. Więc… nie dla mnie jakieś archaiczne układy małżeńskie. Mogę robić czego dusza zapragnie. — Powędrował spojrzeniem do grupki dziewcząt, a na jego ustach pojawił się figlarny uśmieszek. Jedna z nich niepewnie mu pomachała, a on odpowiedział jej tym samym. — Ta z Hufflepuffu jest całkiem niezła.

— Chyba nie mówisz poważnie — zawył Draco, zerkając na dziewczyny, a potem znów na swojego najstarszego przyjaciela. — Ty też?!

— Czasy się zmieniły, Draco. — Teo zażartował ze wzruszeniem ramion. — Półkrwi i mugolacy uprawiają seks. Dlaczego my nie możemy?

— Bo nie tak nas wychowano. — Arystokrata przewrócił oczami, mimo że słowa jego dwóch najlepszych kolegów nęciły coś w głębi jego umysłu. — Nie oczekujesz, że twoja przyszła żona pozostanie dla ciebie czysta?

Teo uniósł wyżej ręce, żywo gestykulując.

— Jeśli zechce się zabawić, zanim zaczniemy się spotykać, to kim ja jestem, żeby mówić jej, co ma robić? — Bacznie prześledził swoimi piwnymi oczami zniesmaczony wyraz twarzy Dracona. — Chcesz mi powiedzieć, że nawet teraz, gdy Lucjusz odsiaduje dożywocie w Azkabanie, ty zamierzasz trzymać się tych przestarzałych zwyczajów? Jesteśmy głowami naszych rodów, Draco. Nie mamy już po szesnaście lat i ojczulków dyszących nam w kark.

Blaise przytaknął.

— Jeśli nie chcesz zostać ostatnim prawiczkiem na szóstym, siódmym i ósmym roku, to powinieneś się pospieszyć, stary.

— Co ty bredzisz? — szydził Draco. — A co z dziewczynami ze Slytherinu?

— Większość z nich uprawiała już seks — powiedział Blaise, wzruszając ramionami. Przełknął ponownie, gdy Teo prześlizgnął się swoją królową po planszy, stawiając króla Blaise’a w szachu. — Pieprzyć to, znowu wygrywasz! Po raz czwarty tego wieczoru!

— A Dafne? — wymamrotał głucho Draco.

— Aj, Daf to dopiero ma w sobie ogień — rzucił Blaise z chichotem.

— Nie! — wykrzyknął zdegustowany Draco, czując, jak żołądek mu się kurczy. — Daf i ja byliśmy sobie obiecani! Przed wojną! Przed tym wszystkim.

— Cóż, byłbyś jedynym, który z tym czekał, gwarantuje ci to — zaśmiał się Blaise, nalewając sobie kolejny kieliszek. — Mówię poważnie – jesteś jedną z ostatnich osób trzymających się kurczowo przestarzałych tradycji. Zwłaszcza w tym powojennym klimacie.

Draco zmarszczył brwi, kręcąc szklaneczką z chlupoczącym płynem w środku. Być może Blaise miał rację.

Teo spojrzał na niego surowo i zapytał:

— Chcesz podążać ścieżką swego ojca czy nie?

— Nie — odpowiedział bez wahania blondyn. Jego ojciec prawie zrujnował mu życie. Jego umysł wciąż wypełniały przerażające wspomnienia i koszmary z czasów, gdy pod przymusem został Śmierciożercą.

Teo odwrócił się z powrotem do szachownicy i zaczął ustawiać figury do piątej rozgrywki.

— W takim razie masz odpowiedź. Znajdź sobie kobietę i się z nią prześpij.

Draco wpatrywał się przez pokój w trzy dziewczyny z ósmego roku. Żadna z nich nie prezentowała się źle, ale mimo to nie zamierzał do nich podchodzić i frywolnie o coś takiego pytać. Poczuł się zażenowany, gdy dowiedział się, że jest jednym z ostatnich, którzy trzymają się starych zasad. Nie chciał, aby ta informacja stała się wiedzą powszechną.

Nie był najgorszy w interakcjach z kobietami, pomimo tego że przez ostatnie dwa lata związki były ostatnią rzeczą na jego liście priorytetów. Jednak ten rok zapowiadał się zgoła inaczej i Draco miał czas, by na spokojnie przemyśleć kilka kwestii.

— A tak przy okazji mugolaczki są o wiele bardziej chętne — powiedział od niechcenia Blaise, popijając dalej whisky, gdy skupił się na kolejnym ruchu. — I półkrwi. Jeśli szukasz czegoś bez żadnych zobowiązań i komplikacji. Co osobiście polecam na pierwszy raz. W innym wypadku możesz nie podołać niektórym oczekiwaniom.

— Już nie bądź tego taki pewny — zripostował Draco. Nienawidził czuć się gorszy w jakiejkolwiek sytuacji, jednak obecnie nawet Teo miał szerszą perspektywę niż on. — Ale mugolaczki? Naprawdę?

— A jakże — zgodził się Blaise. — Co do zasady mugole są o wiele bardziej otwarci na tematy związane ze swoją seksualnością niż czarownice i czarodzieje. I są też bardziej… żądni przygód.

Draco parsknął i potrząsnął głową.

— Jestem pewien, że większość. Ale Salazarze, nie Granger. Ona ma kij głęboko w dupie.

Zarówno Blaise, jak i Teo wybuchnęli śmiechem. Brwi blondyna powędrowały wysoko w górę.

— Granger? — powtórzył Blaise, chichocząc. — Gwarantuję ci, że Granger jest cholernie żądna przygód. Nawet jeśli na zewnątrz nie wygląda na rozwiązłą.

Draco gapił się na swojego towarzysza, zastanawiając się, czy dobrze usłyszał.

Ty z nią coś?

— Nie — powiedział Blaise, a potem szybko dodał: — Jeszcze nie. Ale słyszałem to i owo.

— Od kogo?! — zażądał Draco. Nie chciał uwierzyć, że on był prawiczkiem podczas gdy kujonowata Granger, pupilka nauczycieli – nie.

— A nie pamiętam — odpowiedział Blaise, wzruszając niedbale ramionami. — Słuchaj, Draco. Nic nie zyskujesz, czekając, Merlin jeden wie ile. Zaufaj mi – będziesz szczęśliwszy, kiedy już dasz temu upust.

— Ale Teo tego jeszcze nie zrobił — zauważył butnie.

Jeszcze — powtórzył Teo; mrugnął do dziewczyny z Hufflepuffu siedzącej po drugiej stronie pokoju. — Daj mi… dwa tygodnie.

Draco prychnął.

— Dwa tygodnie! Za dwa tygodnie nie będziesz nawet o krok bliżej z tą Perks.

Oczy Teo zwęziły się w małe szparki, gdy ze skupieniem poruszył pionkiem na szachownicy i chwilę później zwrócił swoje spojrzenie ku drugiej stronie pokoju.

— Perks! — wykrzyknął, a dziewczyna z Hufflepuffu spojrzała w jego kierunku, uśmiechając się szeroko. — Sobota w Hogsmeade?

Wymieniając spojrzenia i chichoty ze swoimi dwoma przyjaciółkami z Ravenclawu, Perks przytaknęła.

— Myślę, że mogę cię wcisnąć w swój napięty grafik — odwzajemniła uśmiech.

Draco jęknął, przecierając twarz.

— Twój ruch — powiedział Teo, patrząc triumfalnie na przyjaciela.

Blondyn zerknął z namysłem na dwie pozostałe dziewczyny z Ravenclawu. Blaise pacnął go w ramię.

— Je zostaw — wysyczał. — Mam na nie oko. Znajdź sobie własną.

— Jesteś niedorzeczny — prychnął. — Ale niech ci będzie. Znajdę kogoś, ale nie wyznaczam na to żadnego limitu czasowego. Nie będę się spieszyć, bo nie chcę tego zrobić z byle kim.

Wciąż nie mógł uwierzyć, że Granger nie jest dziewicą.

— Masz miesiąc — powiedział lekceważąco Blaise.

— Nie — odparł od razu Draco, zaciskając pięści i szczękę jednocześnie. — Nie będę się spieszył.

— To nie jest nauka na OWUTEMY, Draco. To seks. Nie musisz zachodzić w głowę, co i jak. Po prostu wybierz jedną z dziewczyn i to zrób. Tak, jak przed chwilą zrobił to Teo.

Teo na wzmiankę o nim samym zaśmiał się, zakrywając usta ręką.

— Czuję się, jakbym miał je wykorzystać, szukając tylko przelotnego seksu — przyznał ze skrępowaniem blondyn.

— Ale nie musisz się tak czuć, jeśli one same też tego szukają — upomniał go Blaise. — Mówię ci tylko, żebyś nie składał im żadnych obietnic. Nie rób tego, bo to głupie.

— Dobra — odpowiedział niechętnie Draco. — Zastanowię się. — Wypił resztę swojej Ognistej Whisky i poczuł, że jego ciało znów ogarnia wcześniej zapomniane zmęczenie. — Idę spać.

Po czym ruszył korytarzem w stronę dormitorium. Każdy z ósmoklasistów miał teraz swój własny pokój, więc po tym co Draco dzisiaj usłyszał, był za to wdzięczny.

***

Następnego ranka obudził się zmęczony i słaby. Przez całą noc myślał tylko o swoich mylnych przekonaniach, że nie był jedynym, który wstrzymywał się z seksem do ślubu, i tym, że zgodził się znaleźć sobie kogoś, z kim mógłby się przespać. I to bez robienia z siebie kompletnego durnia.

Zdarzało mu się wchodzić w bliższe relacje z kilkoma czarownicami, ale nie był obeznany w kwestiach łóżkowych. I dla każdej potencjalnej partnerki byłoby oczywiste, że Draco nie ma pojęcia, co tak właściwie robi.

Krótko rozważał poproszenie przyjaciółki o przysługę – jeśli nawet Dafne już uprawiała seks, to Pansy z pewnością miała to dawno za sobą.

Ale nie chciał, aby którakolwiek z nich wiedziała o tym, że on, Draco Malfoy, jest p r a w i c z k i e m. Wprawdzie swego czasu, na piątym roku, umawiał się z Pansy, ale do niczego między nimi nie doszło; a Pansy była ostatnią osobą, do której chciałby wracać.

A najlepiej wyszedłby na tym, gdyby wybrał osobę, z którą nie był w żadnych bliższych relacjach i której zdanie niewiele by dla niego znaczyło.

Tego ranka na Historii Magii Draco zaczął sporządzać listę potencjalnych kandydatek – zaczarował pergamin, tak by nikt poza nim nie mógł go odczytać – a lista była na tyle długa, że zaczął mieć nawet nadzieje, że nie wszystko stracone. Nawet jeśli nie znał imion większości z nich, określając je często jako Ta Krukonka z Siódmego z grzywką.

Teo parsknął na siedzeniu obok niego, ale Draco pozostał niewzruszony, bo wiedział, że chłopak nie mógł odczytać jego listy.

Ale mimo tego Draco zakrył ręką kawałek pergaminu, gdy pisał ostatnie nazwisko: Granger.

To nie tak, że nie uważał jej za atrakcyjną, po prostu nie mógł wyrzucić z głowy, że była bardziej rozwiązła niż on sam. Że była, jak Blaise to ujął, żądna przygód.

Do tej pory widział w niej tylko nadętą, natarczywą mugolaczkę siedzącą z nosem w książkach. Myśl o tym, że istniała jej inna strona, zaintrygowała Draco bardziej, niż chciał się do tego przyznać. A jeśli miał być szczery – sprawiała, że robiło mu się ciasno za kołnierzykiem.

Aczkolwiek Granger nigdy by się na to nie zgodziła. Nie z ich przeszłością.

Zawahał się i prawie skreślił jej imię z listy, ale jakaś siła go przed tym powstrzymała.

Złożył kartkę w kwadrat i schował ją na dnie torby.

***

Problem z listą, o którym Draco dowiedział się kilka dni później, polegał na tym, że większość żeńskiej populacji Hogwartu była nim kompletnie niezainteresowana.

Przed wojną cieszył się u dziewczyn dość dużym powodzeniem, ale okazało się, że to już nieaktualne. Jego lista była wprawdzie śmiała i optymistyczna, ale w ciągu pierwszych dwóch dni wykreślił z niej ponad połowę nazwisk. Niektóre wykreślenia wynikały również z jego własnych pobudek, a nie z nieudanych interakcji społecznych.

Zaczął uważniej przyglądać się dziewczynom na zajęciach, w Pokoju Wspólnym ósmego roku i w Wielkiej Sali podczas posiłków. Obserwował, zastanawiał się – i po raz pierwszy pozwolił sobie na spokojne przemyślenia.

Przed wojną wierzył, że zaręczy się i poślubi Dafne Greengrass, więc nie brał pod uwagę wejścia w prawdziwy związek z kimkolwiek innym. Ale umowa została unieważniona z dnia na dzień, kiedy to Lucjusz Malfoy został skazany na dożywocie w Azkabanie, a rodzice Dafne – z tego, co Draco słyszał – nie rozważali już jego kandydatury na potencjalnego małżonka dla ich córki.

Nie miał nic przeciwko temu, nawet jeśli uważał Dafne za przyjaciółkę i naprawdę ładną dziewczynę. Nie była co prawda typem dziewczyny, którą wybrałby sam dla siebie i wiedział, że ona czuła podobnie.

Teraz jednak, kiedy spadł z niego obowiązek zaślubin, nie był do końca pewny, czy chciałaby być z kimś w prawdziwym związku.

Co sprawiało, że presja znalezienia kogoś, z kim mógłby uprawiać seks, była jeszcze bardziej przytłaczająca. Czy byłaby to osoba, którą faktycznie czułby się zainteresowany? Czy też byłaby to po prostu wzajemna wymiana – miał nadzieję – seksualnego zaspokojenia? Szansa dla Draco by zdobyć umiejętności i potrzebną wiedzę do kolejnych aktów pożycia?

Natarczywe upomnienia Blaise’a wcale mu w tym nie pomagały.

— Po prostu którąś wybierz — zadrwił, wzdychając przesadnie trzeciego ranka.

Draco prychnął i wziął łyk soku dyniowego.

— Blaise, nigdy nie wybiera się byle jakiej szkapy, mając wyselekcjonowaną, idealną klacz gotową do reprodukcji. To tak nie działa.

— Cóż, stary, o ile nie próbujesz przekazać swojego genu dalej, to nie ma to żadnego znaczenia. — Zauważył ze śmiechem. — Zostało ci dwadzieścia osiem dni.

— Nie przypominam sobie bym zgadzał się na twoje niedorzeczne terminy — rzucił pasywnie, bezczynnie skreślając kolejne imię ze swojej listy, ponieważ kandydatka nie wyraziła chęci; prychnęła wyniośle na jego zapytanie i pomaszerowała w drugą stronę jak najdalej od niego, i to jeszcze przed śniadaniem. 

— Powinieneś się pospieszyć — mruknął Blaise. — Uwierz mi.

Oczy Draco zwęziły się w małe szparki, kiedy ponownie zerknął na listę.

***

Draco skrzywił się, napotykając w bibliotece znajomą burzę kręconych włosów.

Z nieznanych mu powodów nie zdążył jeszcze wykreślić nazwiska Granger ze swojej listy, choć jako pierwsza powinna z niej zniknąć. Przez ostatnie lata był dla niej dupkiem, a na dodatek niecały rok temu torturowano ją na podłodze jego własnego salonu.

Ale nie mógł zaspokoić swojej ciekawości.

Zapewne czując na sobie jego świdrujące spojrzenie, Granger odwróciła głowę, a jej oczy zwęziły się na widok Dracona siedzącego przy sąsiednim stoliku.

— Co? — wysyczała, marszcząc usta.

Draco zastanawiał się, co Blaise miał na myśli, mówiąc o Granger jako żądnej przygód. Zachodził w głowę, kto powiedział o tym Blaise’owi – kto tego doświadczył.

Poczuł lekkie ukłucie ciepła na policzkach, więc zamaskował to prychnięciem.

— Nic.

Granger fuknęła i obróciła się na krześle. Blondyn nie mógł powstrzymać się przed prześledzeniem jej figury skrytej pod workowatym mundurkiem. Miała zdjęty krawat i rozpięte dwa górne guziki koszuli. Była co prawda skromniejsza niż te, które nosiły niektóre dziewczyny, ale Draco i tak przełknął ciężko, czując drgnięcie męskości w swoich spodniach.

— Malfoy! — podniosła lekko głos, a Draco otrząsając się, wrócił spojrzeniem do jej oczu. — Dlaczego się na mnie gapisz?!

— Nie gapiłem się — zaprzeczył, marszcząc brwi. — Rozważałem zdanie, które właśnie przeczytałem, a mój wzrok przypadkiem zatrzymał się na tobie.

Granger przewróciła oczami i pokręciła głową.

— Jeśli jesteś tu tylko po to, by się ze mnie nabijać…

— Nie wszystko kręci się wokół ciebie, Granger — zadrwił Draco, zwalczając chęć wykrzywiania się przy swoim ciężkim tonie; potrzebował kolejnego powodu, by skreślić ją ze swojej listy.

Przerzuciła włosy przez jedno ramię i podrapała się po szyi – miała dłuższe paznokcie, niż się tego po niej spodziewał. Jego wzrok zatrzymał się tam na dłużej.

Rozmyślał, czy była typem dziewczyny, która drapie partnera podczas seksu. Przełknął nagle zastygłą w gardle gulę. 

— Wciąż się gapisz! — wykrzyknęła, a ton jej głosu stawał się cieńszy z każdą minutą.

Draco wziął drżący oddech, zwilżając wargi językiem. Otworzył usta, by ją znów skarcić, ale wysyczał:

— Chcesz uprawiać seks?

Jego oczy rozszerzyły się, a usta zatrzasnęły gwałtownie.

Coś błysnęło na jej twarzy, ale raptownie zgasło. Odezwała się zimnym tonem.

— Malfoy, ty palancie, odwal się — wysyczała w jego stronę, zbierając swoje papiery i wrzucając je do torby. Skrzywiła się, gdy podniosła się na nogi gotowa, by wyjść z biblioteki.

Draco zamrugał, patrząc za nią i zastanawiając się, dlaczego nagle poczuł się tak odrętwiały. 


Brak komentarzy