Obudziło ją ostre westchnienie. Otworzyła oczy, widząc jedynie gęstą niczym smoła ciemność wypełniającą pokój.

Łóżko wydawało się jej obce, a obok niej był ktoś jeszcze – poruszał się.

Hermiona wyprostowała się i odwróciła, by w świetle księżyca ujrzeć bladą skórę Draco. Chłopak wyskoczył z łóżka, wciągając na siebie spodnie.

— Idź spać, Granger.

Draco. Draco się ubierał.

Bo jeszcze przed chwilą leżał obok niej całkowicie nagi. Bo byli w jego łóżku.

Bo…

Błysk światła lampki z jego nocnego stolika oświetlił nagle pomieszczenie. Zamrugała, próbując przyzwyczaić do niego swoje oczy, a potem odwróciła się i zobaczyła, że ​​Draco już sznuruje swoje buty.

— Coś jest nie tak?

— Mój Znak płonie. Czarny Pan właśnie przybył do Edynburga.

Serce zaczęło pulsować jej w uszach. 

— Nie było go tam, kiedy opuszczałeś zamek?

— Nie. On i moja ciotka byli na jednym z wydarzeń w Szwajcarii. — Wstał i zapiął pasek. — Yaxley nalegał, abyśmy posprzątali bałagan, zanim go wezwiemy.

Hermiona zaczęła rozglądać się po pokoju, szukając zegara. Prawie piąta. Spali może pół godziny.

Jej gardło zacisnęło się w panice. Nagle przypomniała sobie, że jest kompletnie naga. Prześcieradło zalegało wokół jej bioder. Chwyciła za nie, podciągając materiał aż pod pachy, ale nie wydawało się to mieć jakiegokolwiek znaczenia.

Draco na nią nie patrzył.

Przywołał ze swojej szafy czystą koszulę i zapiął zaklęciem jej guziki, równocześnie sięgając po płaszcz.

— Śpij — powiedział cicho. Był już przy kominku i sięgał po proszek, kiedy Hermiona zaczęła wychodzić z łóżka.

— Draco…

Cofnął rękę, jakby się sparzył, i odwrócił się do niej. 

— Idź do swojego pokoju.

Jego ton był niski i chłodny, w niczym nie przypominając jęków czy szeptów sprzed godziny. Hermiona wciągnęła gwałtowny oddech…

— Nie wiem, w co się pakuję ani co tam zastanę — powiedział. — Twój pokój jest bezpieczniejszy.

A potem machnął różdżką, zamykając sieć Fiuu.

Odwrócił się na pięcie i szybko podszedł do drzwi. Hermiona trzymała prześcieradło blisko ciała, patrząc, jak Draco odchodzi. Serce uwięzło jej w gardle, gdy otworzył drzwi i zatrzymał się, odwracając głowę przez ramię.

— Nie tak chciałem się przy tobie obudzić. Spróbuję od razu wrócić i może uda nam się…

Urwał, zaciskając szczękę, a jego oczy stały się nieprzeniknione.

Hermiona patrzyła, jak się namyślał, kręcąc ramionami i zaciskając usta. Chciała do niego podbiec. Zatrzymać go przy sobie i błagać, by tam nie szedł. Ale musiał wrócić. A ona będzie musiała poczekać, odliczając minuty, aż Draco wróci do domu.

— Idź do swojego pokoju — powtórzył. — Proszę. — I z szelestem szat oraz trzaskiem drzwi zniknął.

Hermiona przez kilka sekund wpatrywała się w zamknięte drzwi, po czym ześlizgnęła się z pościeli i zaczęła szukać swoich ubrań. Wciągnęła na ciało bieliznę, złapała w dłoń buty i podniosła sukienkę. Przekradła się ukrytym korytarzem między ich pokojami, a gdy tylko znalazła się w swojej sypilani, wrzuciła sukienkę do pustego kominka, by ta spłonęła. Kiedy ponownie odwróciła się twarzą do własnego łóżka, wspomnienia poprzedniej nocy praktycznie ją przygniotły.

— Dobrze?

Blizny wyrzeźbione na jego torsie układające się w istne konstelacje.

Sposób, w jaki jego powieki zatrzepotały, gdy owinęła wokół niego swoją dłoń.

— Pewnego dnia wycałuję cię tu tak, że aż zadrżą ci nogi.

Jego twarz, gdy po raz pierwszy wszedł w nią…

Jęki przy jej uchu…

Dreszcz rozkoszy ogarniający jej ciało, gdy Draco ją wypełniał.

Hermiona wpatrywała się w łóżko, w którym nie spała zeszłej nocy. Bo była w innym pokoju, kochając się z Draconem Malfoyem.

Przyłożyła palce do ust, przypominając sobie sposób, w jaki jego oddech muskał skórę jej twarzy, i zastanawiając się, czy zaczęła czuć się po tym wszystkim jakoś inaczej. Z pewnością czuła ból – ukłucie między udami i napięcie kilku mięśni nóg – ale świat wokół niej emanował czymś nowym. Jakby został rzucony na niego blask magii.

Zdejmując stanik i majtki, spojrzała na siebie. Jej skórę pokrywała warstwa zaschniętego potu – jej i Draco. Dostrzegła też pasmo brudu na swoim udzie, co wcześniej umknęło jej uwadze. Była wyczerpana, ale nie sądziła, żeby była w stanie zasnąć bez Draco.

Wykąpała się, chcąc rozluźnić mięśnie i zmyć z siebie resztki Edynburga. Zatapiając się w pachnących lawendą bąbelkach, zamknęła oczy i pozwoliła swoim myślom błądzić.

Krzycząca dziewczyna. Ściany zbryzgane krwią.

Zerwała się, dysząc. Zapach lawendy mieszał się z wonią krwi i dymu. Zrobiło jej się słabo i resztkami świadomości przełknęła podchodzącą jej do gardła żółć.

Zerwała się na równe nogi i pozwoliła wodzie spłynąć do odpływu, wirując wraz z jej fantazjami. Świat nie przestał istnieć tylko dlatego, że spała z Draconem Malfoyem. Ciała jej przyjaciółek wciąż były zimne i martwe.

Odkręciła kran po prawej stronie, a wokół jej stóp zebrała się kałuża zimnej wody. Zatopiła się w niej, drżąc i przyciskając kolana do piersi. Zanim jej ciało w pełni znalazło się pod taflą, zapachy i dźwięki zniknęły. W jej umyśle nie było nic poza jeziorem położonym między ośnieżonymi górami. Jego wody były spokojne i niewzruszone.

Szczękała zębami, wyciągając do przodu swojego umysłu każdą pojedynczą informację, chcąc ją przeanalizować, zanim włoży wszystko z powrotem do książki, którą odeśle w głąb mentalnej biblioteki. Kiedy wszystkie tomy były bezpiecznie oprawione, a półki uporządkowane, przywołała najnowszą z książek na pierwszy plan – tę z Edynburgiem, Cho i Wiktorem.

Miała rację. Wiktor współpracował z Prawdziwym Zakonem. A jego przykrywka została zdemaskowana, gdy próbował wydostać Hermionę. Zarówno on, jak i Cho pracowali nad realizacją tej misji i ponieśli klęskę. Miała jednak nadzieję, że Zakon odniósł zeszłej nocy inne zwycięstwa.

Ile osób zostało uratowanych? Ilu zginęło, próbując ją wydostać?

Hermiona wpatrywała się w swoje kolana. Wcześniej były pokryte krwią, ale nie miała pewności czyją. Chwyciła w dłoń kostkę mydła i raz po raz szorowała nogi, próbując uporządkować myśli.

Prawdziwy Zakon w jakiś sposób rozwinął świstokliki, by te pozwalały im podróżować do i z silnie chronionych osłonami posiadłości – niespotykany dla niej wcześnie rodzaj magii. Jak dowiedziała się w czwartek, Edynburg był praktycznie własnością, zapieczętowaną magią krwi przez swoich „właścicieli” – Śmierciożerców, którzy przelali tam krew. Jeśli istniał sposób na dostanie się do zapieczętowanych krwią posiadłości, to dlaczego Prawdziwy Zakon nie udał się prosto do rezydencji Śmierciożerców? Musiał być jakiś powód.

„Plan B”, krzyknęła Angelina.

Plan A polegał na wydostaniu dziewczyn za pomocą świstoklików, podczas gdy ich właściciele wciąż żyli, a ramiona pozostawały nienaruszone. Ale nie udało im się to – Dziewczyny Carrowów się rozszczepiły. Prawdziwy Zakon zaatakował Edynburg wiedząc, że plan B może być konieczny.

Hermiona była pewna, że ​​właściciel nie musiał umrzeć, aby Partia mogła uciec z posiadłości, ale Cho i Wiktor uważali inaczej. Może Zakon uznał, że Edynburg jest ich największą szansą na złapanie większości właścicieli i ich Partii razem, jeśli plan A się nie powiedzie?

Kiedy wyszła z wanny, jej umysł wciąż wirował. Jej palce u rąk i nóg zdrętwiały, a krew była niczym lód w żyłach.

Poczuła uderzenie winy, gdy owinęła się puszystym szlafrokiem, ale wiedziała, że z hipotermią na nic się nikomu nie przyda. Wyszła z łazienki i zobaczyła Draco pochylonego nad jej biurkiem z piórem w dłoni. Zamarła.

— Wróciłeś. — Ulga opływała ją falami, rozgrzewając skostniałe kończyny.

— Tylko na dziesięć minut — powiedział, a ona patrzyła, jak jego oczy suną po jej nagich nogach. — Nie chciałem ci przeszkadzać.

— Co się stało? Czy byli względem ciebie podejrzliwi? Czy przesłuchiwali Charlotte?

— Nie, z tego co wiem, nie. Charlotte była przesłuchiwana przez moją ciotkę, która stwierdziła, że ​​dziewczyna nie posiada żadnych przydatnych informacji.

Hermiona zamrugała, ledwie odważając się oddychać. Był tutaj, bezpieczny. 

— Co piszesz?

— Robię ci listę. Bo wiem, że mnie o nią poprosisz. — Spojrzał z powrotem na pergamin i kontynuował pisanie.

Hermiona zmarszczyła brwi. 

— Listę?

— Martwych.

Przez jej ciało przeszedł wstrząs, a serce zacisnęło się, gdy podeszła do niego.

— George? George Weasley?

— Nie. — Z rozmachem kontynuował robienie listy. Była długa.

— Fleur Delacour?

— Nie.

— Angelina…?

— Granger, po prostu pozwól mi skończyć.

Stała tam, a panika płynęła jej w żyłach, gdy układała w głowie listę innych imion, których ujrzenie na sporządzanej przez niego liście by ją zniszczyło. Milknąc, pozwoliła mu kontynuować, dopóki nagła myśl nie sprawiła, że podskoczyła.

— Czy Blaise i Pansy się wydostali?

Jego pilnie notująca dłoń zamarła i znów na nią spojrzał. 

— Tak. Zadbałem o to, kiedy wróciłem po Charlotte. — Przyjrzał się jej twarzy. — Przepraszam, powiedziałbym ci o tym wczoraj wieczorem, gdybym wiedział, że się o nich martwisz.

Otworzyła usta, żeby upierać się, że wcale nie martwiła się o Pansy i Blaise’a, ale powoli rozluźniający się supeł w żołądku świadczył o czymś całkowicie przeciwnym. Zamknęła usta i skinęła głową.

Draco skończył swoją listę dwie minuty później. Zwój miał prawie stopę długości. Wręczył jej go, opuszczając wzrok i obracając pióro między palcami.

Jej palce drżały, gdy trzymała pergamin. Nie odkładał najcięższego na później. Na samym szczycie listy znajdowała się Katie Bell. Wzrok Hermiony się zamazał, ale zacisnęła szczękę i kontynuowała.

Trzy Dziewczyny Carrowów, które zostały rozszczepione w Salonie, bezimienne. Cho Chang. Mulciber, pan Parkinson, Warrington, Pucey i Gregory Goyle. Dziewiętnastu Śmierciożerców i trzydziestu jeden strażników – żadne z ich imion nie było wystarczająco ważne, by je sprecyzować. Dwóch mugolskich dozorców. Węgierski Minister Magii.

Kilkudziesięciu członków Prawdziwego Zakonu i sześć wilkołaków – żaden z nich nie został wymieniony z imienia. Sześćdziesięciu ośmiu gości, ich tożsamość określona jako „do ustalenia”. Na dole strony Draco nabazgrał też podsumowanie: 172 martwych.

Wzięła głęboki oddech, zanim spojrzała na niego. 

— Voldemort musi być wściekły.

— I jest. — Przełknął ciężko. — Kiedy kazano mi wyjść, Yaxley błagał o swoje życie.

Spojrzała na niego, rozszerzając oczy.

— Czy ciebie też torturował? Każdy z was mógł go wezwać…

— Nie. To najwyższy rangą oficer jest odpowiedzialny za wezwanie Czarnego Pana. Yaxley powinien był zrobić to natychmiast. — Odłożył pióro i oparł się o biurko. — Jedynym powodem, dla którego może zostać oszczędzony, jest fakt, że on i Dołohow wydostali na czas Ministrę Cirillo, Ministra Santosa i wszystkich innych gości Burgundii. — Wskazał na listę. — W czasie ataku Minister Węgier grał w Salonie w pokera.

Skinęła głową i ponownie przejrzała listę.

— O wiele bardziej interesujące jest to, kogo nie znajdziesz na tej liście.

Spojrzała na niego z powrotem, wstrzymując oddech. Draco wsunął ręce do kieszeni, przyglądając się jej uważnie.

— Susan Bones uciekła z nimi. Znaleziono tylko jej ramię.

Hermionę ogarnęła ulga. Ale potem zmarszczyła brwi. Znowu spojrzała na listę zmarłych, przeszukując ją.

Nie dostrzegła tam nazwiska Traversa.

— Musieli pomyśleć, że należała do Goyle'a. Jesteś pewien, że się nie rozszczepiła?

— Tak. A Travers wciąż żyje.

Spojrzała na niego. 

— Więc miałam rację. Właściciel nie musi umierać, żeby Partia mogła uciec. Wystarczy odciąć ramię.

Draco skinął głową. 

— Jest jednak coś jeszcze. Angelina Johnson i George Weasley opuścili zamek przez główną bramę. Ścigali kilku Śmierciożerców. — Przerwał, a serce Hermiony przyspieszyło. — Świadek twierdzi, że Angelina upadła, kiedy przekroczyła za George’em granicę terenów zamku.

Zamrugała, patrząc na niego. 

— Upadła.

— Strażnik powiedział, że „uderzyła o ziemię jak worek ziemniaków”. — Przełknął ślinę, wpatrując się w nią uważnie. — Najwyraźniej miała atak konwulsji.

Hermionie zadzwoniło w uszach. 

— Ale ona…

— Tak, wydostała się. George zauważył, co się dzieje i zabrał ich świstoklikiem. Ale cały incydent wydał mi się… interesujący.

Błądziła wzrokiem po pokoju, a jej umysł pracował na najwyższych obrotach. Wytatuowane ramię Angeliny zostało jej przecież odcięte. Granice posiadłości nie powinny jej już dotyczyć.

— Czy była przytomna? — Hermiona zacisnęła palce na materiale szlafroka. — Czy był to tylko chwilowy szok, czy nadal miała konwulsje, kiedy…

— Nie wiem, Granger — powiedział łagodnie. — Zadawanie im takich pytań byłoby zbyt podejrzane.

Przygryzła dolną wargę. 

— Może wciąż istnieje jakiś… ślad albo wpływ tatuażu. Jakiś ukryty efekt eliksiru.

— Też o tym pomyślałem. Bez problemu udało jej się dostać świstoklikiem do środka. Dopiero gdy próbowała wyjść, upadła.

— Tak… — Hermiona zaczęła chodzić. — To nie mogło się wydarzyć, kiedy uciekła od Macnaira, inaczej nie próbowałaby przekroczyć granicy posiadłości Edynburga.

Draco przeczesał palcami włosy. 

— Niekoniecznie. Może po prostu nie sądziła, że ​​stanie się to w Edynburgu.

— Nie. Nie zaryzykowaliby tego. Co oznacza, że ​​eliksir nadal jest w niej aktywny i prawie rok później wykazuje nowe właściwości. — Całe jej ciało przeszył dreszcz. — Nie ma żadnych opracowań dla działania tego typu magii. Nie mamy pojęcia, jakie są jej długoterminowe konsekwencje ani czy — odetchnęła gwałtownie — czy Angelina w ogóle jeszcze żyje. Potrzebujemy antidotum. — Zamilkła i spojrzała na niego. — Eliksir musi zostać w pełni zneutralizowany.

Skinął głową, rozumiejąc jej logikę. Odepchnął się od biurka, podrapał dłonią po szczęce i spojrzał na dywan. 

— Jest jeszcze jedna rzecz. Wychodząc dziś rano z Dworu, po drugiej stronie bramy znalazłem ciało skrzata domowego. Nie był to żaden z naszych.

— Skrzat domowy? — zmarszczyła brwi. — Nie rozpoznałeś go?

Potrząsnął głową. 

— Był rozszczepiony.

Hermiona zmarszczyła brwi. Nigdy wcześniej nawet nie słyszała, żeby skrzat domowy mógł się rozszczepić. 

— Próbował się aportować?

Draco spojrzał na nią. 

— Tak właśnie zakładam.

Otworzyła usta, żeby zapytać dlaczego, i nagle zalała ją szokująca świadomość.

Ona.

Prawdziwy Zakon wysłał skrzata domowego, aby ten odciął jej rękę i uciekł razem z nią. I z jakiegoś powodu bariery ochronne Dworu mu na to nie pozwoliły.

— Ale Zgredek…

— Osłony wielu miejsc zostały wzmocnione, by po wydarzeniach z zeszłego roku odebrać możliwość przenikania przez granice skrzatom nienależącym do danej rodziny. — Draco zacisnął zęby. — Wiem, że ojciec robił coś przy naszych. Nott Senior pomagał innym rodzinom czystej krwi.

Przejechała palcami po ustach, myśląc szybko. Jeśli wysłali skrzata domowego, to dlatego że nie sądzili, by członek Zakonu mógł bezpiecznie dostać się do Dworu jednym z ich nowych świstoklików. Świstokliki były w stanie przeniknąć jedynie przez osłony Edynburga.

Pozwoliła swoim myślom błądzić przez kilka minut, zanim spojrzała na Draco. Obserwował ją, a jego oczy przesuwały się po materiale jej szlafroka, śledząc mokre loki. Wyglądał na wykończonego, ale jego wzrok był skupiony tylko na niej.

— Pytali, gdzie byłeś ostatniej nocy?

Zamrugał i potrząsnął głową. 

— Ojciec powiedział im, że trafiono mnie nieznaną klątwą i musiał odesłać mnie do domu na leczenie.

Kiwając z roztargnieniem głową, pozwoliła, by jej umysł skupił się na tym, co Draco rzeczywiście robił, kiedy wrócił do domu zeszłej nocy. A konkretnie to, co robił z nią.

Rumieniec rozgrzał jej policzki na wspomnienie jego oddechu między jej udami – bliskość ich ciał, jego twarz w jej włosach.

Przygryzła wargę i spojrzała na niego. Jego oczy były skupione na skromnym trójkącie skóry widocznym na jej obojczykach, gdzie rozchylał się materiał. Jego spojrzenie powędrowało w górę, zatrzymując się na wardze wciągniętej między jej zęby.

Przełknęła. 

— Co do ostatniej nocy…

Skierował na jej twarz swoje oczy, szeroko otwarte i pełne winy. Hermiona otworzyła usta, by kontynuować, ale on okręcił się na pięcie i podszedł do okna.

— Nie martw się, Granger. — Jego głos był niski i odległy. — To się więcej nie powtórzy.

Hermiona poczuła ucisk w sercu. 

— Nie, to ja…

— Złożyło się na to dużo… emocji. Powinienem był bardziej nad sobą panować.

— Draco, ja niczego nie żałuję.

Usłyszała, jak jego oddech zamiera gdzieś po drugiej stronie pokoju.

Zeszłej nocy nie wiedzieli, czy dożyją poranka. Ale kiedy odwrócił się do niej, a promienie słoneczne rozświetliły jego włosy, tak jak kiedyś na piątym roku podczas zajęć z Transmutacji, była pewna, że ​​zrobią to ponownie. Ich dni może i mogły być policzone, ale chciała wykorzystać z nim te chwile, póki jeszcze mogła. Bo bez nich półki jej umysłu mogłyby się załamać i pogrzebać w żalu.

Coś wiło się w niej, pragnąc, by on znów rozluźnił to napięcie. Przeszła przez pokój i stanęła przed Draconem, podnosząc się na palcach, by przycisnąć swoje wargi do jego. Uniósł ramiona do jej łokci – miękko i niepewnie – gdy jego usta rozchyliły się dla niej. Wsunęła język do środka, a z jego gardła wydobył się cichy pomruk.

Odsuwając się lekko, napotkała jego szkliste spojrzenie i sięgnęła do paska swojego szlafroka. W chwili, gdy węzeł się rozluźnił, Draco pchnął ją z powrotem na ścianę, całując głęboko i sunąc dłońmi po jej brzuchu i biodrach. Westchnęła i zarzuciła mu ręce na ramiona.

Szybkie muśnięcia jego dłoni po ciele Hermiony obudziły w niej każde wspomnienie ostatniej nocy, a jej skóra zapłonęła, gdy objął dłońmi jej biodra i nachylił się, by ścisnąć jej pośladki. Jęknęła w jego usta, a on poruszył się, by pocałować jej szyję. Naparł biodrami do przodu, przyszpilając Hermionę do ściany, a ona poczuła, jak zarys jego męskości staje się coraz twardszy.

Przesunął rękami po jej brzuchu, podczas gdy ona wbiła palce w jego włosy. Kiedy jego dłonie osiadły na jej piersiach, mocno nacisnął kciukami na jej nabrzmiałe sutki.

Oparła się o ścianę, a szlafrok zwisał jej z ramion, gdy Draco ssał jej szyję i pieścił jej piersi. Naparł biodrami na jej brzuch, a ona jęknęła.

Drzwi otworzyły się z hukiem, a oni w jednej sekundzie oderwali się od siebie. Hermiona krzyknęła i odwróciła się twarzą do ściany, zaciskając mocno szlafrok, podczas gdy Draco przeklął pod nosem.

— Uroczo.

Serce Hermiony waliło dziko w piersi, gdy odwróciła się i zobaczyła Lucjusza Malfoya krzywiącego się w drzwiach. Mężczyzna wszedł do pokoju nie czekając na pozwolenie i stając przy kominku.

— Ojcze.

— Dobrze wiedzieć, że jeśli kiedykolwiek będę potrzebował porozmawiać z którymś z was, powinienem najpierw sprawdzić sypialnię obok. — Włosy i grymas Lucjusza były jak zawsze na swoim miejscu, ale mężczyzna wyglądał na wyczerpanego, a jego oczy okalały ciemnofioletowe cienie. Wskazał, by oboje usiedli w fotelach przed nim.

Hermiona spojrzała na Draco, który odchrząknął.

— Ojcze…

— Siadać — warknął niskim i niebezpiecznym tonem. — Nie będę się powtarzał.

Hermiona ponownie zacisnęła pas swojego szlafroka, a jej serce waliło dziko. Podeszła do fotela, z oczami zwróconymi ku podłodze. Draco w milczeniu zrobił to samo.

Lucjusz splótł ręce za plecami i spojrzał na nich. 

— Więc bawiliście się w rewolucję, co? Przekazując notatki i grając w gierki? — Jego głos drżał ze złości.

Hermiona nic nie powiedziała, wciąż tępo wpatrując się w dywan. Panika bulgotała w jej piersi, gdy mężczyzna podszedł bliżej.

Lucjusz zatrzymał się tuż przed jej kolanami, a Draco siedzący obok zesztywniał. Potrafiła jedynie policzyć uderzenia swojego serca, kiedy Lucjusz uniósł jej brodę, by mogła spojrzeć mu prosto w oczy.

— Co kombinowałaś, panno Granger?

I niczym głaski nóż wbił się w jej umysł, tnąc go niczym pustą przestrzeń , gdy Hermiona wciągnęła cały swój regał głęboko w zakamarki umysłu. Lucjusz naciskał dalej, ale teraz była już na niego gotowa. Chrząknęła i wypchnęła go ze swojej głowy.

Hermiona zaczęła się szarpać i sapnęła, gdy Lucjusz ją puścił. Kiedy plamy migoczące w jej wizji zniknęły, ujrzała Draco stojącego na równych nogach i Lucjusza wpatrującego się w nią.

Lucjusz prychnął i zwrócił się do syna. 

— Usiądź, Draco. Ledwie ją dotknąłem.

Draco posłuchał, zaciskając szczękę.

— Widzę, że jesteś równie uparta i głupia jak mój syn. — Usta Lucjusza wykrzywiły się w jeszcze wyraźniejszym grymasie, a wyraz jego twarzy stał się niemal rozczarowany. — Wyrażę się jasno, panno Granger. Cokolwiek, nad czym pracowałaś w mojej bibliotece, kończy się dzisiaj. Nie wolno ci postawić w tamtym pomieszczeniu choćby stopy. Jeśli to zrobisz, z pewnością się o tym dowiem.

Umysł Hermiony zawirował, a serce zaczęło nagle ciążyć w piersi. Potrzebowała tych książek…

— Ojcze, nie możesz zakazać jej wstępu do biblioteki. Jest moja... moja. I ona…

— A biblioteka jest moja. Tak samo jak każda książka, która się tam znajduje. Jeśli dotknie choćby jednej z nich, będę o tym wiedział. — Zapadła długa cisza. — Poza tym — powiedział, zwracając się do ściany pełnej półek, które Draco dla niej zapełnił — wygląda na to, że ma mnóstwo książek, którymi może się zająć. Co z pewnością okaże się dość przydatne, biorąc pod uwagę, że żadne z was w najbliższym czasie nigdzie się nie wybierze.

Po kręgosłupie Hermiony przetoczył się chłód. Draco zamarł.

— Ojcze…

— Draco został wczoraj trafiony przez nieznaną klątwę. — Zaczął krążyć wokół foteli, wciąż trzymając ręce za plecami. — Jej skutki wciąż pozostają niejasne, ale kiedy dziś rano wrócił z Edynburga, dostał wysokiej gorączki. Robimy wszystko co w naszej mocy, aby upewnić się, że odzyska pełnię zdrowia aż do następnej misji, do której wezwie go Czarny Pan — Lucjusz ominął fotel Hermiony, znów pojawiając się w zasięgu ich wzroku — ale według naszego rodzinnego Uzdrowiciela, Draco nie jest obecnie w stanie pracować w terenie.

Lucjusz wrócił do swojej pozycji przed kominkiem, rzucając im wyzywające spojrzenie.

— Nie możesz mówić na poważnie. — Knykcie Draco były białe, zaciśnięte z całej siły na podłokietnikach. — Nie możesz mnie uziemić…

— Traktuj to bardziej jak wakacje, Draco. — Lucjusz uśmiechnął się. — Edynburg został zamknięty na czas nieokreślony, a Czarny Pan będzie uważnie monitorował swoich zwolenników w dającej się przewidzieć przyszłości. I ufam, że ty i panna Granger odkryliście coś, co pozwoli wam zająć sobie najbliższe kilka tygodni.

Szczęka Hermiony rozchyliła się w cichym westchnieniu. Dziewczyna zamknęła oczy, chcąc zapaść się pod ziemię.

Draco prychnął.

— My... Ojcze!

— Nie mam czasu na wasze wymówki, które ani trochę mnie nie interesują. Dopóki panna Granger będzie kontynuowała przyjmowanie eliksirów antykoncepcyjnych, cieszy mnie, iż możesz popaść w obsesję na punkcie czegokolwiek innego niż zdrada stanu.

Hermiona zakryła twarz dłońmi – czuła, jak soczyście zarumienione policzki rozgrzewają opuszki jej palców.

— A teraz, jeśli mi wybaczysz — powiedział Lucjusz. — Muszę porozmawiać z twoją matką. Jestem pewien, że będzie zachwycona, mogąc gościć cię w tym domu przez bliżej nieokreśloną przyszłość.

Hermiona słuchała, jak Lucjusz podszedł do drzwi, otworzył je ostrym szarpnięciem i zatrzasnął za sobą. Powietrze w pokoju było gęste i ciężkie.

— Czy wszystko w porządku?

Skinęła głową, wciąż nie będąc w stanie mówić.

— Ty… ee… — Draco odchrząknął. — Brałaś eliksiry? Ja... powinienem był zapytać wcześniej, ale…

— Tak, nie. Nie, zajęłam się tym. My… tak. — Otworzyła oczy i szybko wstała. — Muszę... Um... tak.

Rzuciła się do łazienki, zamykając się w środku i opierając o dębowe drzwi. Po kilku uspokajających oddechach zajrzała do szafki nad umywalką, trzykrotnie sprawdzając, czy w tym miesiącu wypiła swój eliksir. I tak jak podejrzewała, wszystko było w porządku. Spożyła właściwą porcję.

Kiedy jej upokorzenie zelżało, skupiła się na tym, co było rzeczywiście pilne: Lucjusz zakazał jej wstępu do biblioteki. Była już tak blisko rozgryzienia kwestii tatuaży. Czuła to. A teraz wszystkie zasoby wiedzy zostały jej odebrane. Ochlapując twarz zimną wodą, próbowała wymyślić jakieś rozwiązanie.

Skrzywiła się, gdy na powierzchnię jej umysłu wynurzył się kolejny dylemat: co zrobić ze wspomnieniami Charlotte. Draco powiedział w końcu, że Malfoyowie nie posiadają myślodsiewni, więc będą musieli zająć się jej znalezieniem. A teraz nie wolno mu było opuszczać Dworu.

Po kilku minutach wahania Hermiona wyjrzała zza drzwi łazienki i odkryła, że została sama. W pokoju czekała na nią jedynie taca z poranną kawą. Zdjęła z siebie szlafrok, ignorując wspomnienie dłoni Draco na jej ciele niecałą godzinę temu, po czym założyła wygodne dżinsy i sweter.

Kiedy nie ujrzała na swojej tacy nowego wydania Proroka, wyszła z pokoju i udała się do jadalni. Narcyza siedziała już na swoim krześle, popijając herbatę i przewracając strony gazety. Kobieta podniosła wzrok, kiedy Hermiona weszła do środka.

— Witaj, kochanie. — Uśmiechnęła się szeroko. — Cieszę się, że jesteś bezpieczna.

— Dziękuję — powiedziała Hermiona, zajmując sąsiednie krzesło. Nie była pewna, co jeszcze mogłaby powiedzieć, więc napełniła swoją filiżankę kawą.

— W środku nocy otrzymałam wiadomość od Lucjusza, że zamek został zaatakowany, ale ty i Draco wróciliście do domu. Bardzo się martwiłam, ale uznałam, że najlepiej będzie dać wam obojgu odpocząć. — Narcyza przerwała z łagodnym wyrazem twarzy. — Wszystko w porządku, Hermiono?

Hermiona odstawiła kawę i zmusiła się do uśmiechu. 

— Nic mi jest. Nic mi nie będzie. Spędziłam kilka godzin na praktyce Oklumencji, co całkiem pomogło. — Hermiona poruszyła się na swoim miejscu. — Ale zastanawiałam się nad gazetą…

— Nie krępuj się. — Narcyza lekceważąco machnęła dłonią ku gazecie. — Nie, żeby Skeeter miała coś użytecznego do powiedzenia. Każdy szczegół, który przekazał mi Lucjusz, okazał się sprzeczny z tym, co napisała.

Hermiona skinęła głową. 

— Co takiego opublikowali?

— Mała banda rebeliantów, minimalne straty, szwajcarscy terroryści… — Narcyza przewróciła oczami. — Być może jutro Duch będzie miał więcej informacji, ale sądzę, że większość rzeczy zostanie kompletnie zamieciona pod dywan.

Hermiona wpatrywała się w pomarszczony róg Proroka, myśląc o Cho i Katie Bell oraz tych, którzy nie otrzymali w gazecie żadnego nekrologu.

— Gdzie jest Lucjusz?

— Znów wyjechał. — Narcyza zacisnęła usta. — Jako najlepsi Legilimeni w armii Czarnego Pana, on i moja siostra zostali wysłani, by przesłuchać niedawnych gości Edynburga i odszukać sprawcę możliwej zmowy. Nie będzie go przez jakiś czas. — Zamilkła, zanim delikatnie złożyła serwetkę. — Ale zanim wyjechał, dał mi jasno do zrozumienia, że ​​masz teraz wyraźny zakaz wchodzenia do naszej biblioteki.

Hermiona przełknęła i chwyciła bułkę z talerza. 

— Przepraszam, Narcyzo. Jestem pewna, że wszystko ci powiedział, ale... nie jest nami zbyt zadowolony.

— Napad złości — powiedziała Narcyza, machając ręką. — Wszyscy mężczyźni z rodu Malfoyów są na nie dość podatni. — Uśmiechnęła się, a Hermiona, po delikatnym mrugnięciu ze strony kobiety, zrobiła to samo. Jednak po chwili Narcyza zacisnęła wargi, gdy uniosła filiżankę i przyłożyła porcelanę do ust. — Nie myli się on jednak co do jednego. Następne tygodnie będą naprawdę niebezpieczne, Hermiono. Czarny Pan prawdopodobnie podejrzewa każdego ze swojego wewnętrznego kręgu.

Kiwając głową, Hermiona zmiażdżyła bułkę między palcami.

— Ale jeśli czegoś potrzebujesz… — powiedziała Narcyza, znów patrząc na Proroka i przerzucając kolejną stronę.

Reszta słów pozostała niewypowiedziana, zawieszona między nimi niczym na sznurku, gdy obie zaczęły sączyć swoje napoje.

***

Hermiona stała tego popołudnia przed drzwiami sypialni Draco, wahając się, zanim w końcu zastukała knykciami o drewno. W środku rozległo się szuranie, a potem chłopak otworzył jej, mrugając sennie. Przetarł oczy, a ona skupiła swój wzrok na jego zwykłej, bawełnianej koszuli, którą nosił do spania, i sposobie, w jaki jego włosy wciąż schły po wcześniejszej kąpieli.

— Która godzina?

Potrząsnęła głową. 

— Eee, jest już po czternastej. Wszystko w porządku?

— Po prostu nadrabiam zaległości co do snu. Ćwiczę objawy tej fikcyjnej dolegliwości, na którą podobno cierpię.

Odsunął się lekko na bok, a kiedy Hermiona przeszła przez próg, przypomniała sobie, że Draco miał za sobą dość ciężki wieczór, a potem niewiele spał z powodu…

Jej spojrzenie zatrzymało się na wymiętej pościeli.

— Przepraszam, że wcześniej tak uciekłam — powiedziała, odrywając wzrok od łóżka. — Było mi dość… niezręcznie.

— W porządku. Mój ojciec tak działa na ludzi.

Zamknął drzwi i odwrócił się do niej. Hermiona zmusiła się do skupienia. 

— Wspomnienia Charlotte?

Kiwając głową, podszedł do szuflady przy łóżku i wyciągnął fiolkę z wirującymi w środku wspomnieniami. Hermiona wzięła ją od niego.

— Najpierw musimy dowiedzieć się, kto był jej kontaktem. Możemy wyjaśnić mu, co się stało i pozwolić Zakonowi zdecydować, co zrobić z resztą jej wspomnień. — Pomiędzy jej brwiami pojawiła się zmarszczka, gdy obserwowała, jak nici wspomnień falują za szkłem. — W Dworze nie ma żadnej myślodsiewni?

— Nie — zagrzmiał jego głos. — Mój ojciec nigdy żadnej nie używał.

— Czy znasz kogoś, kto mógłby coś takiego posiadać?

— Nie. — Przeczesał dłonią swoje wilgotne włosy. — Z tego co wiem, są one dość trudne do zdobycia. W Europie jest tylko dwóch wytwórców i obaj żyją w ukryciu.

Westchnęła, opuszczając ramiona.

— Może istnieje inny sposób przejrzenia jej wspomnień, ale nie będę mogła tego zbadać bez dostępu do biblioteki. — Przemknęła wzrokiem po półkach w pokoju Draco. – Nie chcę wpakować cię w jeszcze większe kłopoty, ale…

— Potrzebujesz biblioteki. Wiem.

Potarła skronie, myśląc. 

— Istnieje szansa, że katalog może posługiwać się takim rodzajem magii jak wyszukiwarka książek w Hogwarcie. Wysyłając książki bezpośrednio do osób o nie wnioskujących.

— Znając mojego ojca, to uniemożliwił też książkom wydostanie się z biblioteki.

Potrząsnęła głową. 

— Nie, masz rację. — Po kilku chwilach w jej umyśle błysnął pewien pomysł. — Wiktor opowiedział mi trochę o katalogu, jakiego używał w Durmstrangu. — Jej umysł pracował zbyt szybko, by martwić się coraz to większym grymasem na twarzy Draco. — W zamku jest zazwyczaj nieznośnie zimno, a biblioteka znajduje się daleko od dormitoriów. Katalog jest zaczarowany, więc należycie się skupiając, uczeń może komunikować się z nim z dowolnego miejsca w zamku.

— Co z tego? Skoro nie wyśle ​​ci książki…

— Zadałam mu to samo pytanie. Zaklęcia transkrypcji. — Hermiona zaczęła krążyć po pokoju, a jej ton stawał się szybszy i podekscytowany. — Możesz poprosić katalog o przepisanie dla ciebie całych książek. Kopie wprawdzie stawały się puste, gdy wracał do domu na wakacje, ale Wiktor powiedział mi, że w ciągu roku szkolnego miał w swojej sypialni całą mini-bibliotekę. Nie potrzebujemy, by książki opuszczały bibliotekę – potrzebujemy tylko ich zawartości.

Draco poruszył się za nią. 

— To bardzo wygodne, Granger, ale by tak do działało, na katalog musi być rzucone specjalne zaklęcie. Katalog w Hogwarcie nie…

— Wiem. Ale w Historii Hogwartu omówiono też zmiany przeprowadzone w bibliotece, kiedy w XIV wieku dodano Dział Ksiąg Zakazanych. Wspomniano o „zabezpieczeniach”, aby powstrzymać uczniów przed oszustwami lub dostępem do niedozwolonych materiałów. Dlatego katalog w szkole jest o wiele bardziej ograniczony niż ten tutaj w Dworze. Gdybym miała zgadywać, katalog Durmstrangu jest standardem.

Odwróciła się do niego i ujrzała cień uśmiechu na jego ustach, gdy spoglądał na nią ze skupieniem.

Dwadzieścia minut później stała w nogach jego łóżka, wpatrując się w tuzin pustych dzienników, które Draco wyczarował i rozłożył na podłodze. Zajrzała mu przez ramię, wyłamując ręce.

— Pamiętaj, żeby jasno myśleć o katalogu. A potem…

Draco odwrócił się do niej, wyciągając różdżkę i unosząc czoło w zachęcie. Odchrząknęła i przyjęła ją od niego. 

— Tak. Dzięki.

Zamknęła oczy i skupiła się na katalogu. 

— Dostęp do Historii Hogwartu.

Magia zabuzowała w jej krwi, gdy wskazała różdżką na pierwszy pusty dziennik. 

Transcribo.

Strony zadrżały, zanim wykwitły na nich plamki atramentu, układając się w litery, by po chwili Hermiona mogła znów wpatrywać się w strony tak znajome jej z dzieciństwa. Uśmiechnęła się i wypróbowała przywołanie treści kilku dzienników Czyścicieli, upewniając się, że one również się pojawią.

Draco spróbował przywołać jeden z tomów o eliksirach, a następnie poprosił katalog o przepisanie tytułów wszystkich książek z odniesieniami do magii krwi. Oczy Hermiony rozbłysły, gdy kartki jedna po drugiej zapełniały się słowami. Minęło zaledwie dziesięć minut, zanim Draco musiał wyczarować kolejny tuzin pustych dzienników.

Godzinę później siedziała na podłodze sypialni Draco z książkami porozkładanymi dookoła, pogrążona w badaniach nad stworzeniem od podstaw myślodsiewni, podczas gdy Draco zagłębiał się w teorię zaklęć transferów wspomnień.

Prychnęła, kiedy skończyła czytać dwustronicową listę materiałów, które były dla niej albo nieznane, albo niezwykle rzadkie. 

— To jest niemożliwe. — Bolała ją szyja, więc Hermiona potarła dłonią napięte mięśnie, zanim spojrzała na Draco. — Napiszesz do Teo?

Szczęka blondyna napięła się, gdy podniósł on oczy ku Hermionie. 

— Niby co? „Masz zapasową myślodsiewnię?”

— Potrzebujemy pomocy, Draco. — Hermiona zacisnęła usta. — Może mógłby przyjść do ciebie z wizytą. Jesteś bardzo chory przez tę nieznaną klątwę i chciałbyś ujrzeć kilka przyjaznych twarzy.

— Tak, to wcale nie jest podejrzane — powiedział, przewracając stronę.

— Cóż, donikąd w ten sposób nie dojdę. A każda godzina, którą nad tym spędzimy, to jedna godzina mniej poświęcona rozgryzieniu tatuaży. Mogę zacząć badać alternatywne sposoby przeglądania wspomnień albo ty możesz napisać do przyjaciela, który może pomóc zaoszczędzić nam miesiące badań.

Draco westchnął dramatycznie, tak jak zwykł to robić jeszcze w Hogwarcie, a Hermiona ukryła uśmiech, kiedy chłopak podniósł się na nogi i wyszedł za drzwi, by wysłać list.

Przeglądali książki do późnego wieczora. Draco przeprosił Narcyzę w ich imieniu za nieobecność na wspólnym posiłku i kazał skrzatom wysłać im obiad, ale Hermiona nie tknęła jedzenia, zbyt pochłonięta swoimi notatkami. Przeskakiwała między badaniami nad tatuażami a badaniami nad sposobami odczytywania wspomnień, zmieniając tematy, gdy coś zaczynało ją nadmiernie frustrować.

Gdy zegar wybił pierwszą w nocy, zerknęła na Draco, który wciąż ze zmarszczonymi brwiami przewracał kartki jednego z notatników, siedząc w swoim fotelu. Powieki zaczynały jej coraz bardziej ciążyć, ale bardzo chciała przebrnąć przez resztę rozdziału o użyciu run przy tworzeniu pierwszej myślodsiewni, zanim w końcu da sobie spokój jak na jeden dzień. Przetarła oczy, walcząc z ziewnięciem, i czytając, aż w końcu mimowolnie zasnęła.

***

Obudziła się następnego ranka zakopana w ciepłej pościeli, z głową ułożoną na miękkich poduszkach. Mrugając, wpatrywała się w zielony baldachim upstrzony plamkami światła nowego dnia. Nadal była w pokoju Draco.

Spojrzała w bok i odkryła, że ogarniające jej ciało cudowne ciepło pochodziło od ramienia Draco, które obejmowało ją w pasie. Jego głową oparta była na jej ramieniu.

Muskała podbródkiem włosy na czubku jego głowy, a blade kosmyki trzepotały od jej zaskoczonego oddechu. Chłopak jeszcze ciaśniej owinął ramionami jej talię, zbliżając biodra do jej uda. Oczy Hermiony rozszerzyły się, gdy poczuła jego poranną erekcję. Ręka na jej talii wsunęła się pod sweter, a dziewczyna stłumiła westchnienie.

Powstrzymywała uśmiech. A więc tak wyglądało budzenie się obok Dracona Malfoya. Przyłożyła palce do jego włosów i przeczesała je, rozkoszując się ciepłem każdego kolejnego z jego wydechów.

Dokładnie poczuła moment, w którym się obudził. Jego palce zacisnęły się na jej brzuchu, a oddech uwiązł mu w gardle. Uniósł głowę tylko o cal.

— Przepraszam. — Jego głos był szorstki i głęboki. — Nie chciałem…

I zanim zdążyła go powstrzymać, oderwał dłoń od jej brzucha, a biodra od jej nóg. Oparł się na ramieniu i spojrzał na nią. Na jego twarzy odbił się wzór splotów materiału jej swetra.

— Przepraszam, że tu zasnęłam — odparła. Draco potrząsnął głową, jakby to nie był żaden problem. — Nie musiałeś… to znaczy, mogłeś przenieść mnie z powrotem do mojego pokoju.

Zamrugał, patrząc na nią. 

— Tak. Przepraszam, powinienem był… ja tylko…

I wróciły do ​​niej jego słowa z wczorajszego poranka:

Nie tak chciałem się przy tobie obudzić.

Przygryzła wargę, a jego wzrok powędrował do jej ust. Patrzyła, jak jego spojrzenie rozgrzewa się, zanim podparła się na łokciu i ułożyła dłoń na jego szyi, łącząc ze sobą ich usta.

Ich pocałunki były niepewne, gdy miękko muskali się wargami z ledwie słyszalnymi westchnieniami. Dłoń chłopaka wróciła do jej talii, a ona cicho jęknęła. Wplotła palce w jego włosy, tworząc koliste wzory na jego głowie, gdy wsunął swój język w jej usta.

Wyszeptała jego imię i usiadła, ściągając sweter. Patrzył w osłupiałym zdumieniu, jak pochyliła się nad nim, całując go ponownie i przewracając na plecy.

Jego dłonie wędrowały po jej kręgosłupie, bawiąc się zapięciem stanika, jakby bał się ją rozebrać. Prychnęła i ponownie usiadła, sięgając za plecy, by go dla niego rozpiąć. Oblizał usta, gdy jej piersi uwolniły się spod warstwy materiału.

Odrzuciła na bok kołdrę i przesunęła udo nad jego biodrami, siadając na nim okrakiem. Nagle z dezorientacją spojrzała w dół na swoje wygodne spodenki do spania. 

— Wieczorem miałam przecież na sobie dżinsy…

— Transmutowałem je — powiedział pospiesznie Draco.

Spojrzała na niego. Miał wyraźny problem z oderwaniem wzroku od jej piersi.

— Do spania, po prostu pomyślałem…

Uśmiechnęła się i ponownie nachyliła nad nim, obsypując pocałunkami jego szczękę i szyję.

— Po prostu przyznaj — szepnęła. — Nienawidzisz mugolskich dżinsów.

Zaśmiał się cicho, zsuwając dłonie w dół jej talii. 

— Tylko kiedy masz je na sobie.

Zassała swoje usta w tym strategicznym miejscu na jego szyi, co sprawiło, że Draco jeszcze mocniej zacisnął dłonie na jej biodrach.

— Dlaczego?

Syknął, gdy rozszerzyła swoje uda i nacisnęła na jego nabrzmiałą męskość.

— Bo nie mogę oderwać oczu od twojego idealnego tyłka, gdy chodzisz w tych przeklętych dżinsach.

Na jej policzki wpłynął rumieniec. Wtuliła twarz w szyję Dracona. 

— Och.

Wsunął palce pod pasek jej spodenek od piżamy, sięgając w dół, by wypełnić dłonie jej pośladkami. Sapnęła, gdy ścisnął je i przyciągał jej ciało do swojej erekcji, poruszając się przy niej powolnymi ruchami. Jej sutki nabrzmiały, gdy ocierała się piersiami o jego koszulę.

— Dużo myślę o twoim tyłku, Granger — jęknął jej do ucha. — Bardzo dużo.

Opuściła czoło na jego ramię, wbijając palce w poduszki, gdy poruszał jej ciałem dokładnie tak, jak tego chciał. Każdy ruch jej bioder przeciągał jego penisa do jej łechtaczki, wyrywając kolejne westchnienia z jej gardła.

Złapała za kołnierzyk jego koszuli – „Zdejmij to” – i usiadła, by mu pomóc. Mięśnie jego brzucha napięły się, gdy zerwał z siebie koszulę i zanim zdążyła pomyśleć o kolejnym kroku, przylgnął ustami do jej piersi.

Zatopiła palce w jego włosach, odchylając szyję do tyłu, gdy całował i muskał zębami jej skórę. Jedna z jego rąk drażniła drugą z jej piersi, szczypiąc i obracając sutek między opuszkami, aż Hermiona jęknęła przeciągle.

— Proszę — błagała. — Proszę, dotknij mnie…

Jęknął, trzymając jej sutek w ustach, a wibracje jego głosu sprawiły, że Hermiona westchnęła. Oderwał usta od jej skóry i obrócił ich, przyszpilając dziewczynę do materaca. Złapała go za ramiona i przycisnęła do siebie ich wargi, gdy on zsunął spodenki od piżamy z jej bioder. Próbowała je z siebie zrzucić, ale wtedy Draco dotknął palcami jej kobiecości i w ułamku sekundy wszystkie inne myśli umknęły Hermionie z umysłu.

Zamknęła oczy, rozchylając usta w westchnieniu. Draco okrążył opuszkami jej wejście i przeciągnął nimi aż do jej łechtaczki. Jego ruchy były lekkie i drażniące, a jej uda napięły się w potrzebie.

— Draco, ja…

Pocałował ją w szyję, a jej umysł wygasł. Obróciła się pod nim, gdy wyciskał ustami istne siniaki na jej skórze, dodając je do kolekcji tych z ich pierwszego razu, gdy powoli pieścił jej łechtaczkę.

— Więcej. — Wbiła pięty w jego łydki. — Szybciej…

Jego zręczne palce zaczęły ją pocierać, krążyć i naciskać. Hermiona wbijała paznokcie w jego plecy, wijąc z trudem nogami.

— Lubisz to?

Skinęła głową w skinieniu głowy. 

— Tak, proszę…

— O kurwa…

— Tak…

Nacisk i tempo ruchów jego placów rosły z każdą sekundą. Ciało Hermiony drżało, wnętrzności zaciskały się, a uda napinały. Rozciągnięte mięśnie w jej wnętrzu zaciskały się wokół nicości, gdy podążała za oślepiającym błyskiem pulsującym pod jej powiekami.

Unosiła się, nagle dryfując w dół, gdy Draco powoli pieścił jej ciało targane wtórnymi wstrząsami orgazmu. Był twardy przy jej biodrze.

Kiedy oddech powrócił do jej płuc, a umysł ponownie wstąpił w ciało, Draco ucałował ją w ramię, napierając swoimi biodrami na jej własne. Uchwycił jej usta w pocałunku, pomrukując, gdy splótł swój język z jej językiem. I wtedy Hermiona poczuła, że ​​iskra podniecenia znów zaczęła w niej płonąć.

— Draco…

— Jestem blisko — wycedził.

— Draco. W środku.

Zamarł z drżącymi ramionami, gdy spojrzał na nią. 

— Co?

— Proszę — szepnęła. — Znów bądź we mnie.

Rozchylił usta i szeroko rozwarł oczy. 

— Nie… nie wytrzymam…

— Nie obchodzi mnie to. — Uniosła biodra do góry. — Jest mi tak dobrze, obiecuję…

Opuścił jej spodenki od piżamy i niezdarnie zerwał z jednej z jej nóg. Hermiona przeczesała palcami jego włosy, gdy wsunął się między jej uda, naciskając czubkiem swojego penisa tuż przy jej wejściu.

— Po prostu powoli. Jestem trochę obolała.

Skinął głową, a na jego skroniach wykwitły kropelki potu. Naparł do przodu, a ona chwyciła go za ramiona, łapiąc oddech przed spodziewanym ukłuciem.

Draco opuścił głowę, gdy jęknął nisko i głęboko w jej ramię. Ten pomruk odbił się echem w jej uchu, wijąc się w jej podbrzuszu i rozluźniając obolałe mięśnie, gdy wysunął się z niej, by po chwili ponownie ją wypełnić.

Twarz Hermiony zapłonęła rumieńcem od dźwięków, które z siebie wydawali.

— Tak cholernie mokra.

Pocałowała go w szczękę, a on wsunął rękę pod jej bark, przyciskając swój tułów do jej, kołysząc równo ich biodrami.

Szeptał przekleństwa do jej ucha, gdy zamknęła oczy, próbując złapać oddech. Intensywność jego ruchów rosła, a Hermiona otworzyła oczy, gdy naparł swoją miednicą na jej łechtaczkę. Potem zrobił to jeszcze raz. I kolejny, aż dziewczyna zaczęła jęczeć przy każdym pchnięciu. Muskał zębami jej szyję, gryząc, drapiąc i znacząc jej skórę.

Wsunął między nich swoją dłoń, muskając jej łechtaczkę. Nogi Hermiony drżały, gdy zaczęła wić się w pościeli.

— Nie musisz…

— Muszę — warknął. — Muszę to poczuć.

Oczy wywróciła się w głąb jej czaszki, gdy Draco zaczął poruszać palcami coraz szybciej, dostosowując wszystko do tempa własnych bioder. Hermiona jęknęła i przyciągnęła kolana do jego klatki piersiowej, a on odetchnął gorącym oddechem w jej szyję, kiedy wsunął się z powrotem w jej wnętrze.

— Kurwa, kurwa…

Poruszał biodrami coraz szybciej i mocniej, a ona jęczała, gdy tempo jego palców tylko rosło.

— Draco. Draco, proszę…

— Muszę cię poczuć…

Drżała, gdy czuła jak jego penis w niej nabrzmiewa. Zacisnęła palce na jego włosach i przyciągnęła jego twarz do swojej, przełykając jęki. Usta Dracona były gorące, a on dyszał, gdy mocno poruszał biodrami, nieustannie pieszcząc palcami jej łechtaczkę. Nagle Hermiona poczuła, jakby jej ciało zaczęło rozpadać się na miliony kawałków i krzyknęła mu w usta.

Pieprzył ją przez kolejne dwie sekundy, po czym zadrżał i jęknął nisko, wbijając się w nią po raz ostatni. Wciąż trzęsła się, gdy całował ją głęboko, a jego język ślizgał się po jej własnym.

Odsunął się, by na nią spojrzeć, włosy opadły mu na twarz, a skóra sprawiała wrażenie bladej w delikatnym, porannym świetle. Hermiona sapnęła, gdy jej ściany zacisnęły się wokół niego po raz ostatni. Zatrzepotała powiekami, gdy jej cipka pulsowała. Draco otworzył usta i oblizał swoje wargi.

— Jesteś taka piękna — wyszeptał.

Hermiona zamknęła ponownie oczy, gdy ścisnęła jego ramiona, skupiając się na swoim oddechu.

Powoli wyślizgnął się z jej wnętrza, a ona jęknęła cicho z bólu. Draco ucałował każdy siniak, który na niej zostawił, przepraszając za bycie zbyt szorstkim, a ona potrząsnęła głową, szepcząc: 

— Nie byłeś.

***

Kilka następnych dni wyglądało dość podobnie: ona i Draco przez cały dzień prowadzili badania w jego pokoju, a w nocy kładli się razem do łóżka. Teo miał odwiedzić Dwór pod koniec tygodnia, więc oboje skupiali się przede wszystkim na tatuażach, przeglądając dziennik Notta Seniora linijka po linijce. Draco szybko odkrył, że najszybszym sposobem na odwrócenie uwagi Hermiony od książek było pocałowanie pewnego strategicznego miejsca pod jej uchem. Sama Hermiona wkrótce przekonała się, że niewiele jest w stanie zrobić, by odwrócić jego uwagę, kiedy on jej pragnie. Budziła się otoczona jego ramionami i prześcieradłami, a jeśli Narcyza cokolwiek podejrzewała, nie pisnęła ani słówkiem.

Prorok wymieniał teraz Wiktora Kruma jako Niepożądanego Numer 1, codziennie drukując jego twarz na pierwszej stronie i motywując do jego natychmiastowego schwytania, gdyby tylko został napotkany w Wielkiej Brytanii. W środę uwagę Hermiony przykuł jednak inny mały artykuł:

Bułgarski minister Grubov został dokładnie sprawdzony przez śledczych Czarnego Pana i uznany za niewinnego co do rzekomej zmowy. Poproszony o oświadczenie minister Grubov powiedział Prorokowi: „Jestem głęboko zasmucony zdradą jednego z naszych najzdolniejszych obywateli. Bułgaria pozostaje lojalna wobec Wielkiego Zakonu”.

Zmarszczyła brwi, patrząc na gazetę, zastanawiając się, jakim sposobem Wiktorowi udało się dokonać czegoś takiego bez sojuszników. Jedyną, inną Bułgarką, o której obecności w Edynburgu wiedziała Hermiona wiedziała, była Katya, przyjaciółka Draco.

Oddech zastygł jej w piersi. Była tak pochłonięta tatuażami, że zapomniała o tym wyraźnie istotnym szczególe. Katya była tą, która upewniała się, że ​​Draco uda się z Hermioną do Edynburga w noc ataku. Bułgarka obiecała mu, że ​​tam będzie, ale się nie pojawiła.

Hermiona wymamrotała do Narcyzy ciche przeprosiny, gdy oderwała się od stołu śniadaniowego i ruszyła biegiem po schodach. Draco ślęczał nad książką o magii krwi, kiedy wpadła przez drzwi.

— Katya.

Spojrzał na nią. 

— Słucham?

— To ona upewniała się, że będziemy tam tej nocy, chociaż sama się tam nie pojawiła. Jest bardzo prawdopodobne, że współpracuje z Zakonem. I może również Wiktorem.

Przełknął, a jego gardło podskoczyło. 

— Tak, to możliwe.

Hermiona wzięła głęboki oddech.

— Czy możesz do niej napisać i poprosić o wizytę? Jeśli jest powiązana z Prawdziwym Zakonem, być może będziemy w stanie przekazać przez nią wiadomość. Możemy im powiedzieć, co się stało z Charlotte.

Draco zamknął książkę i wstał z oczami utkwionymi w punkt gdzieś ponad jej ramieniem. 

— W porządku.

Kiedy wrócił, przez resztę poranka i popołudnia praktycznie cały czas milczał.

Teo Nott przybył do Dworu w czwartek wieczorem. Gdy przeszedł przez kominek i wszedł do sypialni Draco, wcale nie wydawał się zaskoczony, że Draco stał przed nim w pełni zdrowy.

— Ach. Ta klątwa poważnie ci zaszkodziła, Draco — powiedział z uśmieszkiem. — Nigdy nie wyglądałeś gorzej.

— Nadal jestem z dziesięć razy przystojniejszy od ciebie, więc…

— Wystarczy — powiedziała ostro Hermiona. — Usiądź, Teo. Proszę.

Teo uśmiechnął się złośliwie i opadł na jeden z foteli, machając jedną z nóg, by móc skrzyżować je w kolanie. Hermiona zajęła fotel naprzeciwko niego, rzucając Draconowi znaczące spojrzenie.

Draco wymamrotał coś pod nosem, po czym podszedł do swojego biurka, gdzie stała już taca z butelką Ognistej Whisky. Napełnił szklankę trunkiem i wrócił do Teo, podając mu ją.

Teo spojrzał na szklankę, potem na Draco, mówiąc z niewinnym uśmiechem: 

— Z lodem, jeśli łaska.

Draco spojrzał na niego z góry, a knykcie jego dłoni owiniętej wokół szklanki zrobiły się białe. Hermiona przewróciła oczami, gdy blondyn skinął sztywno głową i wrócił do tacy, by dodać do trunku lód.

— Dziwne miejsce na spotkanie z przyjacielem Draco — powiedział Teo, rozglądając się po sypialni. Wcześniej oboje posprzątali pomieszczenie, ścieląc łóżko i odkładając wszystkie książki. — Schlebiasz mi, ale naprawdę nie sądzę, że wprowadzenie do gry trzeciego partnera pomoże w twoim życiu seksualnym…

Szklanka pełna Ognistej Whisky uderzyła o tacę, a Hermiona aż podskoczyła.

— Po prostu nie chcieliśmy, żeby nas podsłuchano — powiedziała z grymasem, gdy Draco wrócił ze szklanką do Teo.

Teo przyjął ją z uśmiechem. 

— Więc o co chodzi?

Draco usiadł, wziął głęboki oddech i powiedział:

— Czy twój ojciec posiada myślodsiewnię?

Teo zamrugał, patrząc na niego. 

— Czyje wspomnienia planujesz przeglądać?

— To nie twoja…

— Im mniej wiesz, tym lepiej, Teo — przerwała mu Hermiona. — Uwierz mi.

Przemknął między nimi wzrokiem, marszcząc brwi. 

— Nie. On nie ma.

Rozczarowanie ścisnęło jej żołądek, ale szybko doszła do siebie.

— Czy pomożesz nam ją zdobyć?

Zmrużył oczy, patrząc na nią. 

— Po co? Czy to ma coś wspólnego z tatuażami?

— Tak. — W pokoju zapadła cisza, nie licząc lodu wirującego w szklance trzymanej przez Teo. — Nie pytalibyśmy, gdyby to nie było ważne.

Teo wahał się jeszcze przez chwilę, po czym wypuścił szybki oddech. 

— W porządku. Jedyne, co mogę zrobić, to zapytać o nią, kiedy będę w ten weekend na Nokturnie. — Spojrzał na Draco, podnosząc szklankę do ust. — Sowy są monitorowane, więc będę musiał odwiedzić was ponownie, jeśli będę miał jakieś wiadomości.

Draco skinął głową. 

— Oczywiście.

— Twój ojciec nie będzie podejrzliwy? — zapytała Hermiona.

— Nie. Wyjechał z kraju. Czarny Pan nie jest zbytnio zachwycony tym, co stało się w Edynburgu, ale mój ojciec przysiągł mu, że jego nowe osłony będą „jeszcze potężniejsze” — oznajmił Teo, a jego twarz pociemniała. — Współpracuje ze swoim starym znajomym. Jakimś Szwajcarem.

Hermiona zanotowała w swoim umyśle ten fakt, a jej żołądek skręcał się na myśl o jeszcze silniejszych zabezpieczeniach wokół zamku w Edynburgu.

— Czy ktoś jeszcze jest na celowniku? — zapytał Draco.

— Yaxley, ale to już wiesz. Carrowowie byli następni. W noc ataku negocjowali z nowym sprzedawcą Partii, ale spodziewano się, że będą w Edynburgu, więc Czarny Pan był wobec nich dość podejrzliwy. Kazał ich przesłuchiwać i torturować. Twoja ciotka oczyściła ich z podejrzeń dopiero wczoraj. — Teo upił łyk ze swojej szklanki. — Wiem, że użyto Legilimencji na każdej z Dziewczyn Carrowów, ale nie udało się znaleźć źródła przecieku.

Hermiona odetchnęła gwałtownie, a jej pierś rozluźniła się z ulgą. Nadal nie było więc podejrzeń co do Charlotte ani innych dziewczyn. Ale kiedy Teo skończył swoją Ognistą Whisky, wciąż rozmawiając z Draco, nie mogła powstrzymać się od myśli, że gdzieś tam jest członek Prawdziwego Zakonu, który czeka na przełomowe informacje, które zawarte mogą być jedynie we wspomnieniach Charlotte.

***

Czekając na wieści ze strony Teo, Hermiona rzuciła się w wir badań nad eliksirem neutralizującym magię tatuaży. Ona i Draco zaszyli się w jego pokoju, kłócąc się nad interpretacją bazgrołów Notta Seniora, dopóki nie wystygł im obiad.

Wcześniej tego tygodnia Narcyza poinformowała ją, że Lucjusz zabronił Łzawce sprowadzania do Dworu nowych wydań Ducha. Hermiona spędzała zatem poranki ślęcząc nad Prorokiem i próbując poskładać do kupy to, czego Skeeter nie mówiła wprost. Wiktor wciąż pozostawał Niepożądanym Numer 1, a kiedy Katya nie odesłała żadnej odpowiedzi przez następny tydzień, Hermiona poczuła, że to mogło w pewien sposób potwierdzać ich podejrzenia, że Bułgarka pracowała dla Zakonu.

Dziesięć dni po ataku na Edynburg Prorok poinformował o publicznej egzekucji Notta Seniora. Jego zbrodnie i przewinienia obejmowały „niepowodzenia w wykonywaniu rozkazów”.

Hermiona wpatrywała się w ruchomy obraz Teda Notta wciąganego na podwyższenie i jego oczy rozszerzające się z przerażenia, gdy Voldemort wystąpił naprzód.

Za Voldemortem stał Szwajcar, z którym pracował Nott Senior, a który miał teraz przejąć wszystkie jego obowiązki związane z barierami ochronnymi, brytyjską osłoną anty-aportacyjną oraz występkami francuskich buntowników i Prawdziwego Zakonu: Albrecht Berge.

Był tam również Teo, popielaty, o dzikim spojrzeniu. Skeeter poinformowała, że Teo ma udać się z Berge’em do granicy francuskiej, pełniąc rolę jego praktykanta. Berge stał tuż obok Teo z ręką na jego ramieniu, gdy Czarny Pan zabijał mu ojca.

Draco zbladł, kiedy powiedziała mu o tych wieściach, szybko wymykając się z pokoju i zostawiając go sam na sam z własnymi myślami. Nie mogli już dłużej polegać na pomocy Teo. Nie, kiedy na jego ojciecu dokonano egzekucji, a on sam próbował utrzymać się przy życiu.

Wędrowała po wschodnim skrzydle, rozmyślając. Jeśli ona i Draco nie mogli przejrzeć wspomnień Charlotte, zlokalizować jej kontaktu i jakimś sposobem skontaktować się z Zakonem, ich jedyną inną opcją było znalezienie sposobu na przywrócenie ich dziewczynie. Rozmawiali kiedyś o tej możliwości, ale próba znalezienia pośrednika w Zakonie wydawała się o wiele mniej ryzykowna niż powrót Draco do Edynburga i próba przywrócenia Charlotte jej wspomnień. Ale teraz nie mieli innego wyboru.

Kiedy kilka godzin później wróciła do pokoju Draco, poruszył on ten temat, jeszcze zanim sama zdążyła do tego dotrzeć. Tego dnia wstrzymali swoje badania nad miksturą neutralizacji tatuaży, zamiast tego zajmując się sposobami przywracania wydobytych wcześniej z czyjegoś umysłu wspomnień.

Znalezienie odpowiedzi zajęło im tylko kilka godzin. Hermiona odkryła miksturę w Tysiącu Magicznych Eliksirów i Ich Zastosowaniach, która była na tyle starannie udokumentowana, aby skutecznie przywracać wspomnienia poprzez ich wchłanianie. Haczyk polegał na tym, że wspomnienia musiały należeć do właściciela – ludzie próbowali wchłonąć wspomnienia innych, jednak bez sukcesu. Był to dość prosty eliksir, którego czas parzenia wynosił poniżej dwóch godzin, a Draco potwierdził, że w Dworze znajdowały się wszystkie, potrzebne składniki.

Draco zerwał się na równe nogi, gdy tylko znalazła właściwy eliksir, spodziewając się, że od razu będzie chciała go uwarzyć. Ale kazała mu czekać.

Nawet jeśli Lucjusz nie zasugerował, że dowie się, gdy Draco spróbuje opuścić posiadłość, nie była przekonana, czy to właściwy moment. Była tak blisko opracowania eliksiru neutralizującego tatuaże. W jej krwi pulsowała czysta pewność, jak ta u Harry'ego, kiedy był blisko horkruksa. Zaczęła marzyć o ujrzeniu, jak litery znikają z jej skóry. Ale potrzebowała więcej czasu.

Czarny Pan wciąż obserwował swoich zwolenników, a Edynburg pozostawał zamknięty. Udanie się tam stanowiło ogromne ryzyko, nie mówiąc już o dwóch wizytach. Jeśli uda jej się w miarę szybko rozgryźć formułę antidotum na tatuaże, mogło zmniejszyć to ryzyko nawet o połowę. Niczym przyrządzenie dwóch pieczeni na jednym ogniu – przywracając Charlotte jej wspomnienia i przekazując jej wskazówki, w jaki sposób Prawdziwy Zakon powinien sporządzić antidotum na tatuaże.

Kiedy wyjaśniła, dlaczego musieli poczekać – „To dla ciebie bezpieczniejsze” – Draco postawił ją na nogi i całował, aż wszystko inne przestało mieć znaczenie, z wyjątkiem jego ust przy jej własnych.

Wczesnym rankiem Draco otrzymał wiadomość od Lucjusza, że ​​jego „uziemienie” się zakończyło. Czarny Pan ostatnio zapytał o jego powrót do zdrowia. Krążyły plotki, że grupa bojowników Prawdziwego Zakonu wciąż pozostawała w Wielkiej Brytanii, a Draco miał dołączyć do misji grupy Śmierciożerców, by stłumić opór. Miał wyjechać pojutrze.

Nie była w stanie wydusić z siebie słowa, kiedy powiedział jej o tym, patrząc przez okno i zapewniając ją, że to tylko dwa tygodnie. Obiecał jej, że będzie to o wiele mniej niebezpieczne niż Szwajcaria. Że może uda mu się wrócić nawet wcześniej, jeśli Czarny Pan uwierzy, że Prawdziwy Zakon wrócił do Francji. Próbowała pocieszać się tym, co jej mówił, ale ponowne pożegnanie z nim było naprawdę gorzkie do przełknięcia.

Rankiem ucałował ją, powoli budząc się przed szykowaniem do wyjścia, najpierw jednak wciskając ją w swój materac i wsuwając swoje udo między jej własne. Kołysała się przy nim, gdy przytrzymywał jej ręce, zasysając wargi na jej skórze. Dopiero kiedy zaczęła go błagać, wsunął się w nią, przełykając jej jęki, gdy pieścił jej piersi, przygryzał skórę i poruszał ich ciałami w równomiernym tempie.

Po jego odejściu przez pół dnia praktykowała Oklumencję, zanim ponownie skupiła się na tatuażach. Miała na eliksir kilka pomysłów, które była gotowa przetestować, więc przeniosła swoje notatki do laboratorium i zabrała się do pracy. Pierwszym jej zadaniem było odtworzenie atramentowej mikstury, którą Partie spożywały, lub która zostawała im zaaplikowana. Hermiona zdecydowała się przetestować ją na myszy. Wiedziała, że jeśli odkryje dobre proporcje do uwarzenia eliksiru, stworzenie dla niego antidotum pójdzie już z górki.

Zacisnęła usta, gdy wpatrywała się w składniki ustawione na półkach laboratorium. I niestety, zdecydowała się zacząć działać dzień po tym, jak utraciła dostęp do różdżki Draco. Oczywiście warzenie mikstur bez różdżki było możliwe, ale nieskończenie trudniejsze.

Siedziała aż do drugiej nad ranem, pracując w ułamku swojego normalnego tempa, zanim w końcu się poddała. Tej nocy leżała w łóżku Dracona, przewracając się z boku na bok i wciskając twarz w jego poduszkę. Istniało tak wiele rzeczy, o które powinna była zapytać go przed wyjazdem. Tak wiele rzeczy, przy których potrzebowała go jako partnera. Ale teraz wyjechał, a ona została sama. Po czwartej nad ranem w końcu odpłynęła.

Kiedy obudziła się dość późno następnego dnia, śniadanie już czekało na nią na biurku Dracona. Wypiła filiżankę kawy i zdołała wcisnąć w siebie kilka kęsów tosta, zanim zeszła na dół, by poszukać Narcyzy. Znalazła kobietę w oranżerii starannie przycinającą kwiaty i krzewy.

Narcyza przesunęła palcami po płatkach i uśmiechnęła się do Hermiony. 

— Dzień dobry, kochanie.

— Dzień dobry. Przepraszam, że opuściłam śniadanie. Miałam problemy ze snem.

Narcyza spojrzała na nią, marszcząc brwi. 

— Przykro mi to słyszeć. Mogę poprosić Łzawkę, żeby przyniosła ci eliksir…

— Właściwie... chciałam cię prosić o przysługę. — Zbliżyła się do krzaków róż i pozwoliła, by wyćwiczona historia wypłynęła z jej ust. — Sądzę, że mój organizm wytworzył sobie nadmierną tolerancję na obecną formę tego eliksiru. Pomaga mi on zasnąć, ale efekt ten nie utrzymuje się wystarczająco długo. Miałam nadzieję na szansę uwarzenia go z innej formuły. Widzisz, znalazłam stary przepis…

Wyciągając różdżkę z szat, Narcyza podała ją Hermionie. Dziewczyna zamrugała, a potem spojrzała z powrotem na kobietę.

— Czegokolwiek potrzebujesz, Hermiono. — Jej ton był łagodny, a spojrzenie ciepłe.

Hermiona ostrożnie przyjęła ofiarowaną różdżkę. 

— Ja… tak, dziękuję. Zajmie mi to tylko godzinkę, jeśli nie masz nic przeciwko.

— Wiesz — powiedziała lekko — teraz, gdy nadchodzi wiosna, będę spędzać tu większość popołudni, przycinając pędy lub ciesząc się dobrą książką. Wydaje mi się, że nie będę potrzebowała różdżki przez co najmniej kilka godzin dziennie… w dającej się przewidzieć przyszłości.

Hermiona gapiła się na nią, usiłując wydusić jakiekolwiek słowa. 

— Dziękuję, Narcyzo. Mogłabym spróbować uwarzyć kilka wersji, żeby naprzemiennie…

— Jeśli pozwolisz, kochanie, wolałbym zrezygnować z tego całego udawania. — Serce Hermiony podskoczyło, gdy Narcyza ucięła sekatorem pęd idealnie białej róży, której długa łodyga była pokryta cierniami. Odwróciła się twarzą do Hermiony, sunąc opuszkami po ostrych krawędziach. — Próbujesz usunąć swój tatuaż, prawda?

— Ja… — Hermiona przełknęła ślinę, otwierając i zamykając usta. — Tak. — Słowo zawisło ciężko w powietrzu. — Skoro wiesz, dlaczego miałabyś mi… pomóc?

Narcyza spojrzała na nią, jej oczy miały w sobie pewien przenikliwy odcień błękitu. 

— Już czas — powiedziała cicho.

Zanim Hermiona zdążyła zapytać o cokolwiek więcej, Narcyza odwróciła się, nucąc cicho i odcinając martwe liście.

— Dziękuję, Narcyzo. — Stała tam przez chwilę, zanim odwróciła się na pięcie i pobiegła z powrotem do laboratorium eliksirów.

Jej żyły wypełniła magia i adrenalina, gdy podgrzała kociołek i przywołała składniki z półek. Godzinę później, gdy patrzyła, jak mikstura powoli się gotuje, jej myśli powędrowały do ​​teorii, że Malfoyowie kupili ją, by pełniła rolę ich ubezpieczenia na wypadek, gdyby Zakon wygrał wojnę.

Wyjaśnienie oczywiście nadal w pełni miało sens. Ale może Narcyza była o wiele bardziej skłonna do buntu, niż sądził sam Lucjusz Malfoy.

***

Hermiona pracowała niestrudzenie przez cały następny tydzień, aby odtworzyć oryginalną miksturę do utworzenia tatuażu używaną na Partiach. Każdego ranka budziła się i jadła śniadanie z Narcyzą, zanim prosiła ją o pożyczenie różdżki. O dziewiątej pojawiała się w laboratorium eliksirów, by uwarzyć nowy eliksir, nieco zmieniony w swojej formule w stosunku do tego z poprzedniego dnia. Późnym popołudniem, kiedy eliksir był już gotowy, transmutowała filiżankę w mysz i testowała na niej eliksir. Podpisywała zwój własną krwią, tak jak zrobili to Śmierciożercy, a na lewej nóżce myszy po chwili pojawiała się nabazgrana linia.

Używając magii krwi, Hermiona upuszczała porcję własnej krwi, tworząc z niej okrągły pierścień, który nakreślała na podłodze laboratorium. Każdego dnia otępiała mysz i monitorowała jej parametry życiowe, gdy ta wybiegała poza granicę z krwi. Hermiona prychała z frustracji, gdy ledwo rejestrowała drżenie ciała zwierzątka. Ale dziesiątego dnia wykres funkcji życiowych nagle znacząco wzrósł.

Sapnęła, widząc wściekłe czerwone kolce wskaźnika, szarpiąc głową, by spojrzeć, jak zdrętwiała mysz pełza coraz dalej poza granicę pierścienia.

Zamrugała, wstrzymując oddech. Kiedy sama przekroczyła granicę Dworu i stoczyła się w dół wzgórza, wstrząsy jej ciała nie ustały, dopóki Lucjusz nie sprowadził jej z powrotem na tereny posiadłości.

Tor biegu myszy stał się nierówny, jakby była pijana. Hermiona szybko przywołała stworzonko z powrotem do wnętrza kręgu. Kręciło jej się w głowie, gdy obserwowała rozbłyskujące czerwone linie ponad ciałem myszy powoli powracające w swojej barwie do zdrowego odcienia zieleni.

Palce Hermiony drgnęły od napływu nerwowej energii, a puls przyspieszył. To mogło być to. Mogła z powodzeniem odtworzyć tatuaż. Nie chwaląc jednak dnia przed zachodem słońca, zabrała się do pracy nad antidotum, skupiając przede wszystkim na przeciwdziałaniu podstawowym składnikom pierwotnej mikstury.

Kilka godzin później jej pierwsza porcja potencjalnego antidotum gotowała się w kociołku. Miała być gotowa, gdy para zacznie unosić się w idealnych spiralach, wskazując, iż trucizna w korzeniu krwiowca została zneutralizowana. Czekając, przetestowała eliksir tworzący tatuaż jeszcze trzy razy na różnych myszach, za każdym razem doskonale odwzorowując wyniki swojej pierwszej próby.

W miarę upływu godzin przegryzła kilka kęsów obiadu wysłanego jej przez Narcyzę do laboratorium, równocześnie karmiąc myszy kawałkami sera, o który poprosiła skrzaty. Była czwarta rano, kiedy dym zaczął się unosić, formując w idealne spirale. Piętnaście minut później wszystkie cztery myszy przebiegły przez barierę bez najmniejszej zmiany w wykresach parametrów życiowych.

Hermiona przetarła oczy, opierając się o blat. Spróbowała ponownie, przekładając pierwszą mysz z powrotem do bariery i obserwując, jak ta z powodzeniem przekracza linię bez atramentu na nodze lub wstrząsów ciała.

Spróbowała zrobić to samo z drugą myszą, otrzymując identyczny efekt – mysz była wolna.

O piątej rano była była już przy testowaniu czwartej myszy, kiedy usłyszała pukanie do drzwi laboratorium.

Wstrzymała oddech, gdy drzwi się otworzyły, a kiedy Draco wsunął głowę do środka, rzuciła mu się prosto w ramiona. Podniósł ją z podłogi, gdy złączyła ze sobą ich usta i ujęła jego twarz w dłonie. Postawił ją powoli, wyglądając na wyczerpanego, choć jego spojrzenie było jasne. Wtedy jedna z myszy przykuła jego uwagę, przemykając między ich nogami i znikając za uchylonymi drzwiami.

Draco podskoczył. 

— Co…?

Ponownie przycisnęła swoje usta do jego własnych, uśmiechając się i oplatając go ramionami.

— Wróciłeś. Wszystko w porządku?

— Granger, wszędzie są myszy…

— To działa — powiedziała bez tchu. — Draco, to działa. Złamałam tatuaże.

Zamrugał, rozszerzając oczy ze zdumienia. Zamigotało w nich coś jeszcze, ale szybko zniknęło. Wyraz jego twarzy był miękki, gdy odsunął jej loki z twarzy i założył je za ucho.

— Oczywiście że ci się udało.

Pocałował ją głęboko, a ona uśmiechnęła się przy jego ustach

Odsuwając się, zamknęła drzwi i podbiegła do blatu.

— Pokażę ci. To niesamowite. Próbowałam tak wielu rzeczy, ale zaraz zobaczysz. Tym razem to zadziałało…

— Jestem pewien, że tak. Nie musisz mi tego udowadniać. — Przerzucił strony jej notatnika, docierając aż do samego końca i przeglądając listę składników. — Więc teraz przekażmy to Charlotte.

— Jeszcze nie — powiedziała, opierając głowę na jego ramieniu i wpatrując się w swoje notatki. — Najpierw musimy przetestować antidotum na prawdziwej Partii.

Jego palce zamarły na kartkach i powoli na nią spojrzał.

Przygryzła wargę. 

— Musimy przetestować to na mnie.


3 komentarze:

  1. Draco wiedział, że nadejdzie ten moment, myślę, że jest jemu bardzo ciężko. Coraz więcej emocji w każdym kolejnym rozdziale. Dawkuję sobie przyjemność czytania tego opowiadania🥰

    OdpowiedzUsuń