Motyw: Harry i Draco zostają uwięzieni w jednej windzie zaraz po tym, jak związek Draco i Hermiony wychodzi na światło dzienne.

Rating: T

Ostrzeżenia: Lekko niecenzuralny język.

 

— Potter.

— Malfoy.

Harry nacisnął przycisk windy, a potem cofnął się, oparł o ścianę i luźno skrzyżował ramiona na piersi. Wpatrywał się w kanciastą twarz mężczyzny, z którym spotykała się jego najlepsza przyjaciółka, co właśnie wyszło na jaw.

Oczy Malfoya były utkwione w drzwiach windy. Wyraz twarzy blondyna był chłodny i obojętny, ale kiedy Harry mu się przyglądał, zauważył, że kąciki oczu Malfoya były napięte, a palce lewej dłoni drgały, jakby walczył z chęcią sięgnięcia po różdżkę.

Harry odchrząknął i patrzył, jak na krótką chwilę całe ciało Malfoya sztywnieje. Brunet już zaczął otwierać usta.

Hermiona cię zabije, jeśli będziesz z nim zadzierał.

Zrezygnowany zacisnął wargi, życząc sobie w myślach, by winda jechała jak najszybciej.

Zamiast tego w małym pomieszczeniu rozbrzmiał ostry zgrzyt i winda nagle zatrzymała się gdzieś między piętrami.

Malfoy westchnął z niedowierzaniem i zrobił krok do przodu, wielokrotnie naciskając kciukiem guziki. Przyciski windy co prawda świeciły, ale nic się nie działo.

Malfoy walił pięściami w drzwi i klął pod nosem. Odchylił głowę do tyłu i pokręcił nią tak, że aż zatrzeszczały mu kości, zanim odwrócił się, by spojrzeć prosto na Harry'ego.

— Cóż — powiedział Malfoy, po czym oparł się o przeciwległą ścianę i luźno założył ręce na piersi, odzwierciedlając tym postawę Pottera.

Trzyma swoją różdżkę przy kaburze, uświadomił sobie Harry.

Po kilku minutach głuchej ciszy Malfoy parsknął.

— Nie będę z tobą walczył, Potter. Jeśli zamierzasz dać mi w tej windzie w twarz, sam będziesz musiał zrobić pierwszy krok. Śmiało. — Jego zęby były obnażone, a na twarzy malował się ten sam paskudny grymas co za szkolnych czasów.

Brwi Harry'ego uniosły się wysoko. 

— Nie zamierzam cię atakować. Hermiona mnie zamorduje, jeśli wtrącę się w jej życie osobiste.

Malfoy nie odprężył się jednak ani trochę. 

— Jasne — powiedział tonem pełnym niedowierzania. — Bo winda musiała zepsuć się akurat wtedy, kiedy znajdowaliśmy się w środku tylko ty i ja.

Harry wzruszył ramionami. 

— Cóż... byłem tu cały czas. Więc… to nie moja sprawka.

Malfoy przewrócił oczami, po czym odwrócił się i popatrzył twardo na zatrzaśnięte drzwi.

Cisza ciągnęła się z każdą kolejną sekundą, aż Harry nie mógł jej już dłużej znieść.

— Jak tam praca w Wizengamocie?

Szczęka Malfoya drgnęła. 

— Naprawdę, Potter, nie musimy rozmawiać.

Po tych słowach zapadła kilkuminutowa cisza.

— A więc… ty i Hermiona — zaczął Harry, wkładając ręce do kieszeni i znajdując na dnie jednej z nich znicz, o którym zapomniał. — Nie mogę powiedzieć, żebym się tego kiedykolwiek spodziewał.

— Wyobrażam sobie, że nie. — Malfoy nie oderwał wzroku od drzwi.

Harry wyciągnął znicz z kieszeni i zaczął go podrzucać i łapać. Spojrzał na Malfoya. 

— Naprawdę ci na niej zależy, prawda? To nie jest jakiś chory plan twojego ojca, prawda? Nie zamierzasz wykorzystać jej wizerunku, żeby twoja rodzina wyglądała lepiej w oczach społeczeństwa?

Warga Malfoya drgnęła i wygięła się w górę. 

— Tak, Potter, wykorzystuję ją i zaraz wszystko ci o tym opowiem właśnie tu, w windzie Ministerstwa, a wybrałem ją, bo przecież nie istnieją żadne bardziej rozpoznawalne mugolaczki.

Oczy Harry'ego zwęziły się w szparki. 

— Dlaczego nie? Od zawsze była mugolaczką, o której nieustannie mówiłeś, że masz nadzieję, że umrze pierwsza. Trudno mi uwierzyć, że to nie jest tylko kolejny sposób, aby ją zranić – skoro nie jest już modne otwarcie życzyć jej śmierci.

Szczęka Malfoya drgnęła, a napięcie wokół jego oczu stało się jeszcze bardziej widoczne. 

— Dobra — jego głos był sztywny i twardy — bo gdybym ją skrzywdził, moja rodzina z pewnością wyglądałaby jeszcze lepiej w oczach całego społeczeństwa.

Harry złapał znicz i zacisnął go w dłoni. 

— Niewykluczone. Tak czy inaczej, to Hermiona jest tą, która może wyjść z tego zraniona.

Malfoy milczał przez chwilę, a potem odwrócił głowę, by spojrzeć na Harry'ego. Jego szare oczy były niesamowicie zimne. 

— Co teraz? Czy to ta część, w której grozisz mi Azkabanem lub poważnym uszkodzeniem ciała? Każesz mi trzymać się z daleka od Granger? Śmiało, powiedz to.

Harry wpatrywał się w niego. 

— Dlaczego nadal nazywasz ją Granger?

Malfoy drgnął i odwrócił wzrok. 

— Nawyk.

— Dlaczego ją lubisz? — Harry starał się nie sprawiać wrażenia, jakby właśnie przesłuchiwał Malfoya, ale nie mógł się powstrzymać.

Malfoy nawet nie próbował ukryć irytacji w swoim głosie. 

— Dlaczego ty ją lubisz?

Harry zamrugał i próbował określić swoje relacje z Hermioną.

— Ona jest… Hermioną — powiedział w końcu. Uniósł wyżej brodę. — Jest moją najlepszą przyjaciółką.

— Dlatego ja sam też ją lubię — odparł drwiącym głosem Malfoy. — Chociaż mógłbym żyć bez tego ostatniego argumentu.

Harry spojrzał na Malfoya. 

— Ona nie jest w twoim typie.

Malfoy uniósł brew. 

— Moim typie? A czym tak właściwie jest mój typ?

— Twój typ to ktoś, kto nie potrafi samodzielnie sformułować własnych myśli. — Harry uniósł brwi. — Zawsze lubiłeś głupich ludzi, którzy ślepo podążali za tobą i robili wszystko, co im kazałeś. Nigdy nie przyjaźniłeś się z nikim, o kim myślałeś, że jest ci równy. Trzymałeś jedynie z ludźmi, którzy pozwalali ci czuć się lepszym od nich. — Harry nie próbował już dłużej ukrywać swojej niechęci. — A więc… tak, Hermiona nie wygląda na kogoś w twoim typie.

Malfoy prychnął na niego. 

— Choć może to być dla ciebie niezwykle trudne do wyobrażenia, Potter, niektórzy z nas potrafią ewoluować poza swoje jedenastoletnie ja.

Dłonie blondyna zacisnęły się w pięści i wyglądał on tak, jakby był bliski próby przyłożenia Harry’emu. 

— Jakich słów ode mnie oczekujesz? W końcu to nie jest dla mnie wygodne. Myślałeś, że to zaplanowałem? Ledwo udało mi się uporządkować własne życie, a teraz mam na głowie jeszcze jedną rzecz, na którą wszyscy czekają, aż ją spierdolę.

Malfoy uderzył pięścią w drzwi i stanął prosto, promieniując wściekłością.

Harry wykrzywił usta i przewrócił oczami. 

— Więc dlaczego spotykasz się z nią publicznie?

Dłoń Malfoya zsunęła się ciężko po drzwiach, a jego ramiona opadły.

— Nie wiem, jak trzymać się od niej z daleka – i nie chciałem, żeby sądziła, że ​​ją przed kimś ukrywam… że nie chcę być z nią nigdzie widywany. W ten sposób – kiedy wszystko pójdzie w tę stronę, której wszyscy tak wytrwale oczekują, moje życie legnie w gruzach.

Harry ponownie uniósł brwi i podrzucił swój znicz. 

— Brzmi dziwnie szlachetnie z twojej strony.

Malfoy prychnął, ale nic nie odpowiedział.

Harry oparł głowę o ścianę.

— Hermiona zawsze idzie na całość — powiedział po minucie. — Nigdy się nie poddaje, bez względu na to, jak źle może jej pójść i ile może ją to kosztować. Nie obchodzi jej, czy ktoś to doceni. Zawsze robi to, co uważa za słuszne. Jeśli uważa, że ktoś jej potrzebuje, nie wie, jak tej osobie odmówić. — Poczuł ucisk w piersi. — Często z tego korzystałem. W szkole. Byłem tak skupiony na tym, co się ze mną dzieje, że nigdy nie zadawałem sobie nawet trudu, aby zobaczyć, jak wiele od niej brałem, nawet tego nie zauważając. Zwłaszcza w czasie wojny.

Harry zacisnął znicz w pięści, aż zabolały go kości w dłoni. 

— Nie chcę, żeby znowu ją to spotkało.

Malfoy powoli skinął głową, wciąż wpatrując się uważnie w drzwi. 

— Powiedz mi, jeśli ona przeze mnie cierpi.

Harry miał ochotę parsknąć i zripostować, że gdyby Malfoy skrzywdził Hermionę, Harry w ramach żadnej przysługi nie dałby mu o tym znać. Jednak brunet ugryzł się w język, bo Malfoy brzmiał na wpół zrozpaczonego.

Winda nagle szarpnęła i zjechała jeszcze kilka stóp w dół, a drzwi rozsunęły się gładko na boki.

Malfoy spojrzał na Harry'ego kątem oka, po czym wyprostował się i szybko wyszedł na korytarz, nie odwracając wzroku.

Harry podążył za nim powolnym krokiem i obserwował, jak blondyn wchodzi do Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami.

Hermiona stała przy biurku recepcjonistki z ogromnym naręczem zwojów i wypakowaną torbą, która zwisała ciężko z jej ramienia. Na jej twarzy malował się niepokój, gdy w pośpiechu rozmawiała z recepcjonistką.

Malfoy zwolnił swoje kroki, przechodząc w spacer. 

— Mam nadzieję, że nie zabierasz tego wszystkiego ze sobą na lunch — wycedził.

Hermiona spojrzała na niego. Wyraz jej twarzy się rozjaśnił, a oczy zabłysły żywo. 

— Draco… zasiedziałam się  na spotkaniu i już myślałam, że się z tobą minęłam.

Malfoy przerzucił torbę z jej ramienia na swoje własne i zaczął odbierać od niej wszystkie zwoje. 

— Winda zacięła się w drodze na dół.

Hermiona zmarszczyła brwi. 

— To dziwne. Przecież to windy lewitacyjne, nie powinny być w stanie ot tak utknąć.

— Urok może być już przestarzały. Czy nadal chcesz sprawdzić tę nową kawiarnię na Pokątnej, czy masz ochotę na coś innego?

Wracali ku windom, a Harry cofnął się, aby uniknąć staranowania przez grupkę starszych czarownic wracających z lunchu.

Hermiona i Malfoy minęli go bez rzucenia mu choć krótkiego spojrzenia i weszli do windy. Gdy drzwi się za nimi zamykały, Harry patrzył, jak jego przyjaciółka wsuwa swoją dłoń w dłoń Malfoya i opiera głowę o jego ramię. Napięty, obronny wyraz twarzy Malfoya zniknął. Gdy patrzył w dół na czubek głowy Hermiony, jego twarz po raz pierwszy od lat wydawała się nie mieć maski. Potem drzwi całkowicie się zamknęły, a para zniknęła Harry’emu z pola widzenia.

— Zadziałało?

Harry obejrzał się, gdy u jego boku nagle pojawił się Ron. 

— Co?

— Uwięzienie Malfoya z tobą w windzie. Jennings był mi winien przysługę. Więc kiedy zobaczyłem, że wsiadasz do środka, zszedłem schodami. Doszedłem do wniosku, że pół godziny to wystarczająco długo, byś zdążył powiedzieć mu, żeby się odpieprzył i zostawił Hermionę w spokoju.

Harry przewrócił oczami. 

— Myślisz, że chciałem go przekląć w pierwszej lepszej windzie Ministerstwa?

Ron wzruszył wesoło ramionami. 

— Albo go udusić. Sam właśnie to bym zrobił.

Harry potrząsnął głową. 

— Hermiona mogłaby mnie wykastrować na dziesięć różnych sposobów, gdybym zadarł z jej chłopakiem. Jeśli on sam nie boi się z nią umawiać, to wątpię, czy mógłbym mu czymkolwiek zagrozić.

Ron spojrzał na niego z niesmakiem. 

— Nic nie zrobiłeś, prawda?

Harry włożył ręce do kieszeni i spojrzał na zamknięte drzwi windy.

— Naprawdę nie musiałem. Okręciła go sobie wokół małego palca.


Brak komentarzy