Motyw: Nie, nie, nie. Zostań ze mną. Nie zamykaj oczu.

Kategoria: Rom-Com, Fluff

Rating: T

Ostrzeżenia: brak.

 

— Czy kiedykolwiek opowiadałem ci o twoich oczach?

Na te słowa odpowiedziała mu długim westchnieniem.

— Tak. Już kilka razy.

— Są takie brązowe… Czekolada i miód. Czysty bursztyn w słońcu. Gdy jesteś szczęśliwa, błyszczą tak, jakby były w nich gwiazdy. — Draco westchnął głęboko. — Kocham je. Ubóstwiam. Zabiłbym dla twoich oczu.

— Tak. Wspomniałeś o tym wcześniej, kiedy przyszłam po ciebie do baru.

— A twoje włosy… — Chwycił jedną ręką latarnię i zaczął się kołysać dookoła niej. — Kiedyś myślałem, że są ohydne. Jak gniazdo bahanek. Czasami… — jego głos zniżył się do scenicznego szeptu tak nagle, że wydawał się odbijać echem od ścian budynków. — Czasami wydaje mi się, że mogą mieć nawet świadomość.

Znowu okręcił się wokół latarni, zanim wyprostował się chwiejnie.

— Ale zauroczyły mnie. Pucey skomentował to w zeszłym tygodniu, a ja przekląłem tego drania tak mocno, że chyba nawet jego potomkowie będą mieli czyraki. — Przez chwilę prychał, zanim wyraz jego twarzy zmienił się w zadowolony uśmiech. — Niech gnojek nawet nie próbuje powiedzieć złego słowa o mojej dziewczynie. — Ukłonił się głęboko aż po pas i prawie uderzył twarzą w chodnik.

Hermiona złapała go za szalik i sprowadziła do pionu, chwytając za talię.

— Tak. Jestem pewna, że było to bardzo rycerski gest. — Jej głos był suchy.

Pokiwał ciężko głową, mocno owijając ramię wokół jej barków i podciągając się. 

— Jestem dżentelmenem.

Nastąpiła chwila ciszy.

— Staram się… być dżentelmenem. — Jego głos drżał.

Spojrzała ostro w górę i zobaczyła, że ​​chłopak wpatruje się w nią. Jego oczy były duże i błyszczące i zaczynały wypełniać się łzami. Jego szczęka drżała.

— Boże… Granger… — Głos mu się załamał. — Tak bardzo cię przepraszam za wszystko, co zrobiłem w szkole… to jak cię traktowałem. Wiem, że prawdopodobnie nigdy nie będziesz w stanie mi wybaczyć…

Hermiona przerwała mu nagle. 

— Co sądzisz o moich uszach?

Zamrugał, nagle wyglądając na kompletnie zdezorientowanego i zagubionego. 

— Twoich uszach?

— Tak. Co o nich sądzisz? — Podczas mówienia poprowadziła go szybko ulicą. — Zastanawiam się, czy może nie są odrobinę za duże.

— Nie! Twoje uszy są idealne. Jak małe, różowe muszelki. Ale… — jego ton stał się wręcz konspiracyjny — moją ulubioną rzeczą w tobie — mówił coraz głośniej z każdym kolejnym słowem — pomimo tego, jak bardzo kocham twoje oczy i uszy, są te delikatne dźwięki, które z siebie wydajesz, kiedy liżę twoją cip…

Mocno zacisnęła dłoń na jego ustach i trzymała ją tam twardo, aż jego szczęka przestała się poruszać. Spojrzała na niego, odciągając rękę.

— Czy możesz się w końcu zamknąć, ty imbecylu? — Jej twarz nawet w świetle księżyca była wyraźnie szkarłatna od rumieńców.

— Niegrzeczny — mruknął pod nosem. — Niegrzeczny. Niegrzeczny.

Odsunął się od niej posępnie, po czym podszedł do pobliskiej ściany, zsunął się po niej i usiadł na wilgotnym chodniku, zamykając oczy.

Hermiona jęknęła i potrząsnęła nim, próbując postawić go na nogi. 

— Nie, nie, nie. Zostań ze mną. Nie zamykaj oczu.

— Zostaw mnie w spokoju, wiedźmo. Jestem zajęty — powiedział. Jego głos był dość niewyraźny i jeszcze niższy niż wcześniej.

Hermiona już zaczęła sięgać do kurtki po różdżkę, ale zatrzymała dłoń i zerknęła przez ramię. Zza zasłon jednego z domów spoglądała na nich z dezaprobatą jakaś kobieta. Hermiona cofnęła rękę z westchnieniem.

— Daj spokój. — Chrząknęła i prawie wywróciła się do tyłu, gdy podciągnęła go z ziemi.

Głowa blondyna opadła do przodu i oparł się ciężko o Hermionę, prawie ją przewracając. Zaczęła powoli prowadzić go wzdłuż trzech kolejnych kamienic, a potem mozolnie wciągnęła go po schodach aż pod drzwi wejściowe.

— Oto jesteśmy. — Traciła dech w piersi, gdy wydobyła z kieszeni klucz i oboje wpadli przez drzwi do środka.

Przez kilka sekund leżała plackiem, dysząc ciężko, po czym odepchnęła go na bok i kopnęła drzwi, by się za nimi zatrzasnęły, zanim wyciągnęła różdżkę. Rzuciła szybkie zaklęcie i ostrożnie lewitowała bezwładne ciało Dracona po schodach, prosto do sypialni. Odsunęła kołdrę, rzuciła go na łóżko, zdjęła mu buty i krawat, a następnie ostrożnie ułożyła go do snu.

Poszła do łazienki, żeby umyć zęby i przebrać się w piżamę, po czym wpełzła pod kołdrę obok niego i przytuliła się do ramienia chłopaka. Jego ręka natychmiast przesunęła się i owinęła wokół jej ciała.

Uniosła głowę, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej i całując go delikatnie w usta.

Draco natychmiast otworzyły oczy i gwałtownie cofnął rękę, prawie spadając z łóżka.

Hermiona usiadła i obserwowała, jak Draco szybko wstał, chwytając poduszkę i trzymając ją przy piersi. Rozejrzał się po sypialni i pospieszył na dywanik po drugiej stronie pokoju. Rozejrzał się po podłodze i w końcu upuścił poduszkę u swoich stóp i zaczął się tam kłaść, wtulając w poduszkę i zamykając oczy.

Hermiona wpatrywała się w niego przez kilka sekund, zanim w końcu się odezwała. 

— Draco… co ty robisz? Wracaj do łóżka. Nie chcesz ze mną spać?

Otworzył oczy i spojrzał na nią zamglonym wzrokiem z drugiego końca pokoju. Potrząsnął głową tak mocno, że jego ramiona kołysały się przy każdym ruchu. 

— Nie. Jestem pewien, że jesteś bardzo miłą osobą, ale mam dziewczynę. Nie spieprzę tego. Nie ma takiej opcji.

Znowu zamknął oczy i zasnął.


Brak komentarzy