Każdy krok na schodach prowadzących do laboratorium odbijał się echem od kamiennych ścian, sprawiając wrażenie, jakby co najmniej tuzin osób deptał Hermionie po piętach, gdy zbiegała po krętych schodach.
Ale spieszyła się tylko ona. Draco poruszał się powoli, jednak za każdym razem, gdy zatrzymywała się, by na niego spojrzeć, znajdował się trzy kroki za nią, jakby przywiązany na sznurku. Jego ręka ślizgała się po ścianie, gdy się poruszał, a wzrok zawsze był utkwiony w bliżej nieokreślonym punkcie nad głową dziewczyny.
Kiedy zszedł na sam dół, zaczęła biec, podążając zapamiętaną przez siebie drogą do laboratorium i otworzyła drzwi. Nie miała nawet czasu na złapanie oddechu, gdy podbiegła do półek, wykładając fiolki i słoiki na stół laboratoryjny i zrywając garście liści z roślin w doniczkach.
Jej umysł zawirował na wspomnienie rozszyfrowywania formuły antidotum dla poprzedniej wersji Eliksiru Pożądania. Potrzebowała tykwobulwy i gałązek drzewa wiggenowego i... jej oczy rzuciły się w stronę drzwi. Draco opierał się o ramę, a każdy cal jego ciała był sztywny i napięty.
Skóra swędziała ją na karku.
— Jak się czujesz, Draco? Jakie masz objawy?
Stał nieruchomo z rękami schowanymi w kieszeniach, wpatrując się w jedną ze świec na kamiennej ścianie.
— Moje objawy… — powtórzył.
Hermiona powoli skinęła głową, obserwując go. Pot perlił mu się na skroniach – widziała plamki na jego czarnej koszuli. I chociaż oczy chłopaka wciąż pozostawały puste, jej uwadze nie umknęła jego napięta szczęka.
Cisza.
— W porządku. W takim razie po prostu zacznę. — Prostując ramiona, podeszła do kotła i stawiła czoła swojemu pierwszemu problemowi. Musiała rozpalić ogień…
Zanim zdążyła zapytać, nastąpił ruch. Nie odrywała oczu od kociołka, gdy jego długie, blade palce delikatnie ułożyły różdżkę na blacie. Wziął gwałtowny wdech – a potem odszedł, cofając się z powrotem do futryny.
— Dzięki — wymamrotała. Magia jego różdżki zapulsowała w jej żyłach, gdy szybko rozpaliła ogień, napełniła kociołek i zaczarowała łyżkę z drewna wiązu, by ta mieszała wszystko zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Hermiona zabrała się do pracy, przywołując narzędzia i składniki, sprawdzając kolor i konsystencję, gdy mikstura bulgotała. Po kilku minutach spojrzała w górę i zobaczyła, że chłopak ją obserwuje, jego oczy były mroczne i szkliste.
— Draco — odchrząknęła. — Muszę wiedzieć, co wyróżnia ten eliksir. Co on z tobą robi?
Zaczęła siekać gałązki drzewa wiggenowego, unikając wzroku chłopaka.
— Przegrzanie, zawroty głowy… — urwał.
Rzuciła na niego okiem spod rzęs i zauważyła, że wpatruje się on w jej usta. Przygryzała je.
— I oczywiście podniecenie — mruknęła, wrzucając gałązki wiggenowe do mikstury. — Intensywne pobudzenie, które nasila się przy kontakcie ze skórą.
— To…
Podniosła wzrok, kiedy nie skończył.
— Tak?
Przesunął się i oparł ciężko o framugę.
— Im dłużej to trwa, tym robi się gorzej. — Jego oczy przesunęły się po jej ciele, zanim zacisnął mocno powieki. — Nie spotkałem się z tym nigdy wcześniej przy tego typu eliksirach.
Hermiona skinęła głową i spojrzała na znajdujące się przed nią składniki. Potrzebowała dwudziestu minut, żeby uwarzyć antidotum. I mogła mieć jedynie nadzieję, że zadziała prawidłowo. Sok bulbadoksowy i korzenie stokrotki były według jej wiedzy najlepszym sposobem dla przeciwdziałania rosnącej intensywności, ale bez sporządzenia próbki nie mogła mieć całkowitej pewności.
Nic więcej nie była w stanie na to poradzić. Po prostu musiała mieć nadzieję, że to się uda.
Machnęła różdżką i wyczarowała krzesło obok drzwi.
— Siadaj.
Kociołek zabulgotał, a mikstura przybrała ostry odcień gumy balonowej. Hermiona przejrzała w swojej głowie składniki, próbując uzasadnić powstały kolor.
— Kiedy robiłeś to dla Pansy, mieszałeś jedenaście razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara? Czy trzynaście razy przeciwnie do ruchu wskazówek zegara?
Tekstura cieczy się wyrównała. Kolor zmienił się w blady róż. Była tak blisko. Podniosła tykwobulwę.
— Nie możesz tego użyć.
Hermiona poderwała głowę. Opierał się teraz o ramę drzwi, przylegając do niej plecami, kiedy ugięły się pod nim kolana. Mocno zaciskał powieki.
— Co?
— Tykwobulwa będzie przeciwdziałać jajom popiełka, negując… negując efekty. — Wziął drżący oddech. — Musisz użyć kory wierzby.
Serce waliło jej w piersi tak mocno, że aż bolały ją od tego żebra. Kora wierzby musiała być dodawana do cieczy o temperaturze pokojowej, a jej działanie uwalniało się właściwie tylko wtedy, gdy mikstura była powoli i stopniowo doprowadzana do wrzenia. Co zajmie co najmniej piętnaście dodatkowych minut. Zebrawszy się w sobie, Hermiona zmniejszyła płomień pod kociołkiem, przywołała korę wierzby i zaczęła szatkować ją na kawałki wielkości paznokcia.
— Przepraszam — powiedziała tępo. — Powinnam była zacząć od kory. To potrwa trochę dłużej. Ty... powinieneś usiąść.
Zaryzykowała spojrzeniem na Draco, gdy ten sztywno opadł na krzesło, które wyczarowała. Był przegrzany i zarumieniony, a po skroni spływała mu samotna kropla potu. Nie mogła się mu zbyt długo przyglądać bo to odciągało uwagę od jej pracy, więc szybko zaczęła sprzątać swoje stanowisko, biegając po pomieszczeniu i odkładała rzeczy na miejsca bez użycia magii.
Po pięciu nieskończenie długich minutach eliksir był już wystarczająco chłodny. Dodała do mikstury korę wierzby i na nowo wzmocniła płomień, przygryzając wnętrze policzka i czekała.
Draco pozostał cichy i nieruchomy przez następne dziesięć minut, podczas gdy Hermiona pracowała, regulując temperaturę mikstury, gdy zaglądała do kociołka. Gdyby kątem oka nie widziała, jak jego klatka piersiowa unosi się i opada, pomyślałaby, że chłopak jest w katatonii.
— Jak się czujesz? — Nie odpowiedział. Otarła czoło, a potem machnęła dłonią, próbując odeprzeć dym. — Mogę ci uwarzyć coś dla koncentracji…
— Przestań mówić — wycedził. Spojrzała ostro na niego. Patrzył na nią ponuro, a pot kapał mu ze skroni. — Twój głos…
Oderwał od niej wzrok. Skinęła głową, celowo ignorując sposób, w jaki poprawił swoje spodnie. Kontynuowała wlewanie oleju rycynowego do kociołka – jedna łyżeczka co dziesięć zamieszań.
— Przestań przygryzać tę wargę, do cholery — warknął.
Podskoczyła.
— Przepraszam. Nie wiedziałam…
Schował głowę w dłoniach i jęknął.
— Jak długo jeszcze?
— Niedługo.
Potknął się, kiedy wstawał z krzesła, by przycisnąć plecy do chłodnych kamieni ściany. Pociągnął za koszulę, wachlując się materiałem, a jego oczy ponownie skupiły się na Hermionie.
Rytm jej serca przyspieszył, gdy mrugnęła, podwajając swoje wysiłki nad warzonym antidotum. Czuła, jak chłopak wpatrywał się w jej ręce, gdy pracowała, przez co jej palce drżały, a dłonie zaczynały się pocić.
Gdy tylko dodała pokruszone korzenie stokrotki, kociołek zabulgotał, a mikstura przybrała głęboki, niebieski odcień. Musiała poczekać jeszcze tylko pięć minut, aż całość się zagotuje.
— Miałaś mnie ogłuszyć.
Poderwała wzrok, by zobaczyć go bliżej stołu, wciąż przyciśniętego plecami do ściany. Jego wzrok był na jej szyi i klatce piersiowej.
Przełknęła ciężko ślinę.
— Jeszcze tylko chwila.
— Ogłusz mnie.
Skupiła się z powrotem na warzonym antidotum, ponownie ocierając czoło i próbując zignorować sposób, w jaki jego oczy sunęły po jej ciele.
— To nie wydaje się bezpieczne, abyś w takim stanie tracił przytomność. Ogłuszenie cię mogłoby…
— Więc mnie zwiąż — warknął.
Hermiona zadrżała.
— Jeszcze tylko cztery minuty… — Jej głos się załamał, kiedy odwróciła się do niego ponownie. Nagle znalazł się jeszcze bliżej niej.
Wyraz twarzy Draco pociemniał, gdy ich oczy się spotkały, a na jego ustach pojawił się powolny, koci uśmiech. Zrobił kolejny krok zbliżając się do niej, stając prawie przy stole, a oczy Hermiony powędrowały do jego różdżki – teraz niebezpiecznie blisko zasięgu jego dłoni.
— Może chcesz, żebym stracił nad sobą panowanie. — Nachylił się ku niej. — Może mała lwica chce być ścigana po całym Dworze.
Stała nieruchomo, nie mogąc oderwać się od jego obsydianowych oczu, gdy Draco oparł się na dłoniach, wyginając ramiona jak drapieżnik. Chciała, żeby rytm jej serca zwolnił.
— Na pewno lubisz się droczyć. — Czarny ogień w jego oczach rozkwitł, rozszerzając się i zapalając niczym supernowa. — Chcesz, żebym pękł, Granger? — Uśmiechnął się, a jego słowa były zimne i ostre. — Myślę, że teraz moja kolej na grę.
— Draco…
— Śmiało. Biegnij. Dam ci fory.
Nie poruszyła nawet mięśniem, chociaż wszystkie jej impulsy krzyczały, żeby zrobić dokładnie to, co jej kazał i jak najszybciej uciekać. Nie poddała się, gdy nachylił się jeszcze bliżej, a krew pulsowała w jej żyłach tak gorączkowo, że aż szumiało jej w uszach. Wzięła głęboki oddech i uniosła brodę, spojrzała mu prosto w oczy.
— To nie ty. Wiem, kim jesteś, Draco. — Jego oczy zamigotały, a czarny ogień zafalował. — Spójrz na mnie.
Wstrzymali oddechy – i ogień zniknął. Draco wzdrygnął się gwałtownie, jakby go spoliczkowała. Ostry oddech wdarł się do jego płuc i zachwiał się, zataczając się do tyłu, aż uderzył plecami o kamienną ścianę. Jego oczy były szeroko otwarte i przerażone, zanim zakrył je dłońmi, opadając na ziemię i zwijając się w sobie.
— W porządku — powiedziała drżącym głosem. — Wszystko w porządku. Jeszcze trzy minuty. Odliczaj w głowie.
Chwyciła jego różdżkę i nastawiła na niej minutnik, jej palce mocno zacisnęły się na rękojeści, gdy powoli cofnęła się na swoją stronę stołu.
Draco oddychał chrapliwie, jego oczy wciąż były zamknięte, a oddech rzęził przy każdym wydechu. Drżał, jego twarz była popielata, a kołnierzyk koszuli przesiąknięty potem. Po sekundzie wahania Hermiona podeszła bliżej i rzuciła na niego szybki czar diagnostyczny. Ujrzała pomarańczowe i bordowe plamy na całym jego torsie, ale też niepokojąco głęboką zieleń na jego biodrach i udach. Jasne plamy czerwieni migotały w jego mózgu. Pomfrey już wysłałaby go do Świętego Munga, biorąc pod uwagę kosmiczną temperaturę ciała i niski poziom nawodnienia.
Sprawdziła zegar na różdżce, próbując przebić się przez pochłaniającą ją panikę. Jeszcze dwie minuty.
Eliksir gęstniał tak, jak powinien. Kolor zmieniał się od granatu nocnego nieba, po błękit, by następnie zmienić się na jasny…
Z prawej strony rozbrzmiał nagle gwałtowny huk, a Hermiona odwróciła się, by ujrzeć Draco skulonego na podłodze.
Już pędziła do niego, zanim przypomniała sobie…
Cofnęła się, napełniła fiolkę antidotum i podbiegła do chłopaka, modląc się, żeby mikstura była już gotowa.
Jego oczy poruszały się szybko pod powiekami, a palce drżały. Chwyciła w dłoń materiał swojej sukienki i użyła go jako bariery między ich skórą, gdy rozchyliła jego wargi i wlała mu do ust eliksir.
Zakaszlał. Ciecz prysnęła na jej twarz.
Przywołała zaklęciem kolejną porcję, a magia przeszyła jej palce. Sekundę później w jej dłoni znalazła się kolejna pełna fiolka.
Trząsł się, a jego oczy wywracały się do tyłu.
— Draco! — Uklękła na jego piersi, aby utrzymać go nieruchomo, chwyciła go za szczękę i wlała mu eliksir do ust, zakrywając je dłonią, by zmusić go do przełknięcia. Patrzyła, jak jego gardło podskakuje, a ciało drży pod nią.
Spojrzała na diagnostykę wciąż unoszącą się nad jego głową. Temperatura ciała chłopaka gwałtownie spadała, wracając do normy. Hermiona nie spodziewała się, że eliksir zadziała aż tak szybko…
Nagle spod jej ciała dobiegł jęk. Spojrzała w dół, kiedy Draco chwycił za jej dłoń i przyłożył ją do swoich ust, całując i ssąc jej nadgarstek. Druga z jego rąk znajdowała się na jej kolanie, sunąc w górę, wyżej i wyżej.
Ogarnęła ją ulga, gdy sprawdzała skan diagnostyczny, a jej dłoń poddała się jego ustom. Gniewny blask pomarańczu i czerwieni zastąpiła głęboka zieleń. Jednak nie wiedziała, czy było to efektem działania antidotum, czy też kontaktu chłopaka z jej skórą…
— Hermiono.
Spojrzała na niego. Całował ją w ramię, mamrocząc jej imię przy skórze. Szczęka dziewczyny rozluźniła się na dźwięk sylab wypływających z jego ust. Nadal był w niewoli Eliksiru Pożądania.
Ręka chłopaka wsunęła się pod sukienkę Hermiony i sięgnęła do jej biodra, ciągnąc dziewczynę, by usiadła na nim okrakiem. Wciąż był twardy i drgał pod nią, gdy jego język ocierał się o jej nadgarstek.
Zamrugała, zmuszając się do zachowania neutralnej postawy, gdy Draco ponownie wyjęczał jej imię. Był w bardzo kruchym stanie i wyraźnie jej potrzebował. I nie była to desperacja, jaka targała nim przy kominku. Jeśli zdołałaby go zaspokoić, może zyskałaby wystarczająco dużo czasu, by antidotum zaczęło działać.
Jeśli kiedykolwiek zacznie działać.
Pociągnął ją za nadgarstek. Pierś Hermiony opadła na jego. Pisnęła, a usta Draco znalazły się na jej własnych, zanim zdążyła zaczerpnąć choćby najmniejszy oddech.
— Potrzebuję cię — jęknął, kiedy w końcu był w stanie.
Spojrzała mu w oczy. Już nie rozgorączkowane, ale wciąż dzikie.
— Jestem tutaj — szepnęła.
Coś zamigotało za szarością jego tęczówek i pocałował ją – powoli i głęboko, owijając ramiona wokół jej talii, jedną ręką przypierając jej biodra do swoich. Naparł na nią, przyciskając swoją długość do jej kobiecości. Powieki Hermiony zatrzepotały, poddając się, gdy podciągnął jej sukienkę, a jego dłonie zaczęły błądzić po jej skórze. Potrzebował tego, tak sobie mówiła, gdy jego język muskał jej skórę, a palce znalazły zapięcie jej stanika i rozpięły je szybkim ruchem…
Hermiona otworzyła oczy i wróciła świadomością do rzeczywistości. Próbowała usiąść, przekierować jego ręce, ale ściskał ją tak mocno, że ten ruch tylko jeszcze bardziej przycisnął jej biodra do jego.
— O kurwa. — Odchylił głowę do tyłu, a jego szczęka zwisała luźno rozwarta. — Właśnie tak.
Próbowała zapanować nad oddechem, gdy znów się poruszyła, chcąc odsunąć biodra. Ręce chłopaka opadły na jej talię, sunąc po jej prawie nagim tyłku i ugniatając rozgrzaną skórę. Oddech Hermiony się urywał i zarumieniła się zawstydzona rozprzestrzeniającym się po jej ciele ogniem.
W końcu udało jej się usiąść, odrywając jego ręce od swoich bioder, gdy zaczął na nią napierać. Ale on szybko chwycił ją ponownie, wsuwając ją na swoje kolana i trzymając przy swoich biodrach, gdy całował jej obojczyki.
Zadrżała i odchyliła głowę do tyłu, patrząc na jego skan diagnostyczny. Ciemna zieleń wyblakła. Naturalna, ziemista zieleń przypominająca jesienne liście pokrywała całe jego ciało.
Wtulał się w jej piersi, całując je przez sukienkę. Gładził dłońmi jej biodra, kreśląc swoimi długimi palcami kręgi na jej pośladkach.
Wsunęła ręce w jego włosy i odchyliła jego głowę do tyłu, by spojrzeć mu w oczy.
Ciemne jak najczarniejsza noc. Ale widziała jego blade tęczówki.
— Jak się czujesz?
Dłonie na jej biodrach zamarły.
Zamrugał, a jego oczy przybrały odcień chłodnej szarości.
Wziął szybki, zdyszany oddech i oderwał się od niej.
— Draco…
Wyślizgnął się spod niej, czołgając się, dysząc i drżąc. Hermiona podniosła się, szybko zapinając stanik i wygładzając sukienkę.
Odwróciła się dokładnie w chwili, by zobaczyć jak Draco wymiotuje na kamienną posadzkę, z ręką zaciśniętą w pięść i spoczywającą na ścianie. Ruszyła w jego stronę, po czym zamarła.
Sięgnęła po jego różdżkę i bez patrzenia sprzątnęła wymiociny.
— Tak dobrze się spisałeś, Draco. — Przygryzła wargę. — To było… nie winię cię za nic z tego, co…
Znowu zwymiotował. Hermiona odwróciła się, by spojrzeć na kociołek, zaciskając dłoń na swych drżących ustach, gdy słuchała, jak chłopak się podnosi.
Znów szybkim zaklęciem usunęła cały bałagan i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Draco zawołał:
— Łzawko!
Skrzatka wpadła do laboratorium.
— Mistrz Draco!
— Zabierz Granger do jej pokoju.
Zamrugała. Wciąż opierał się o ścianę, odwracając się plecami.
Łzawka podeszła do niej, a Hermiona cofnęła rękę.
— Nie. Łzawko. Zabierz Draco do jego pokoju. Jest chory. Potrzebuje dużo płynów i ćwierć fiolki tego eliksiru, jeśli zdoła wypić cokolwiek…
— Nic mi nie jest, Łzawko. Zabierz ją stąd.
— Cóż, mogę chodzić sama! W przeciwieństwie do ciebie!
Zielone oczy Łzawki przeskakiwały między nimi, jakby podążały za piłką do tenisa.
— Łzawka nie wie…
— Zabierz ją do jej pokoju…
— Spójrz na jego skan diagnostyczny, Łzawko. Jest odwodniony i musi dojść do siebie po niebezpiecznej gorączce…
— Łzawka sądzi, że może wszyscy powinniśmy iść na górę? — pisnęła skrzatka.
Drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadła Narcyza.
— Tutaj jesteście. — Szybko zatrzymała się, obserwując całą scenę. — Co się stało?
— Draco jest chory! Potrzebuje dużo płynów i odpoczynku…
— Potrzebuję, by ona stąd wyszła. Muszę być teraz z dala od niej…
— Wezwano Łzawkę. Łzawka czeka, aż pani powie jej, co ma…
— Popatrz! — Hermiona wskazała na diagnostykę. — Został otruty i w samą porę udało nam się zdobyć dla niego antidotum. — Wzięła szybki oddech. — Zapadł w śpiączkę, a kilka minut temu wysoka gorączka zagrażała jego życiu. On potrzebuje odpoczynku i opieki i musi mnie posłuchać.
Spojrzała dziko na Narcyzę i Draco.
— Mamo…
— Cicho. — Narcyza była blada, gdy wpatrywała się w dłoń Hermiony.
Hermiona spojrzała w dół. Różdżka Draco wciąż była między jej palcami. Czuła iskierki magii na swojej skórze.
— Czy ktoś widział, że tego wieczoru użyłaś różdżki, Hermiono?
Potrząsnęła głową.
— Nie. Draco upuścił ją, a ja pomogłam mu przejść przez kominek…
— Ten sam kominek, którym się tam dostaliśmy? — zapytała Narcyza.
— Tak, ale… — Hermiona otworzyła szeroko oczy i zakryła dłonią usta. — Portrety — szepnęła. — W holu wejściowym. Przywołałam przy nich proszek Fiuu.
Hermiona szybko upuściła różdżkę na stół, a serce znów zaczęło dziko łomotać jej w piersi. Jak mogła być aż tak głupia?
— Nie martw się, Hermiono — powiedziała szybko Narcyza. — Rabastan i Marcus są zajęci. Spotkałam ich, kiedy was szukałam. — Wyglądała blado na samo wspomnienie.
— Ale Bellatriks…
— Opuściła posiadłość. Lucjusz udał się, by porozmawiać z Czarnym Panem, a moja siostra i jej mąż nalegali, by mu towarzyszyć. — Cień wściekłości przemknął jej przez twarz.
Draco zrobił niepewny krok do przodu.
— Mamo, co…
— Łzawko — powiedziała Narcyza śmiertelnie spokojnym głosem — zabierz Draco na górę. Sprawdź dokładnie wszystkie jego funkcje życiowe i rozpocznij niezbędne leczenie. Niedługo się tam pojawię.
Łzawka puściła ucho, którym przez cały czas kręciła, i szybko ruszyła, by chwycić za nadgarstek Draco. Oczy chłopaka przykuły wzrok Hermiony, gdy zniknął ze skrzatką, a udręka malująca się w nich uderzyła dziewczynę niczym cios w brzuch.
Narcyza szybko podeszła do kotła, chwytając za fiolkę.
— Czym został otruty?
Hermiona wciągnęła głęboki oddech, próbując się uspokoić.
— Eliksirem Pożądania.
Spojrzenie Narcyzy powędrowało z powrotem do Hermiony, skanując uważnie jej pomiętą sukienkę i rozczochrane włosy.
— Nic mi nie jest — wyszeptała Hermiona. — Naprawdę.
Narcyza zacisnęła usta i napełniła fiolkę.
— Kto?
— Rabastan i Flint. Dolali mu eliksir do drinka.
Narcyza zatkała fiolkę i Hermiona zobaczyła, że palce kobiety zadrżały. Wyszła z pokoju, a Hermiona podążyła za nią, recytując instrukcje i usiłując nadążyć.
— Powinien być stale monitorowany przez co najmniej dwadzieścia cztery godziny — wydyszała Hermiona, gdy szły przez hol wejściowy. — Flint powiedział, że to nowa partia, coś silniejszego. Sądzę, że antidotum zadziałało, ale mogą wystąpić komplikacje wynikające z długotrwałego narażenia na wpływ mikstury. Miał wysoką gorączkę, prawie trzydzieści dziewięć stopni, a poziom nawodnienia był niebezpiecznie niski.
Poza okazjonalnym skinieniem głowy lub pomrukiem zrozumienia Narcyza milczała. Kiedy dotarły do drzwi sypialni Draco, kobieta odwróciła się do dziewczyny.
— Hermiono, dziękuję. Za wszystko. — Położyła dłoń na łokciu Hermiony. — Wiem, że wiele przeszłaś dzisiejszego wieczoru.
Hermiona otworzyła usta, by powiedzieć, że nic jej nie jest, że martwiła się tylko o Draco…
— Proszę, nie odwiedzaj go dziś wieczorem. — Głos Narcyzy był delikatny, ale stanowczy. — Nie sądzę, żeby był w stanie to znieść.
Hermiona zamrugała, patrząc najpierw na Narcyzę, a potem na podłogę. Jej oczy powędrowały do drzwi sypialni chłopaka. Czuła wielką gulę w swoim gardle, a jej wzrok powoli się zamazywał. Wzięła głęboki oddech i skinęła głową.
Narcyza ujęła jej ręce.
— Niech to pozostanie między naszą trójką. — Spojrzała w głąb korytarza, jakby jej mąż mógł pojawić się w każdej chwili. — Lucjusz musi skupić się na utrzymaniu Draco z dala od Szwajcarii, a nie na mordowaniu Rabastana. — Narcyza zacisnęła usta. — Niech zostanie to między nami. I zostaw portrety mnie.
Hermiona ponownie skinęła głową, szeroko otwierając oczy. Z ostatnim uściskiem dłoni Narcyza wpadła do pokoju Draco, zatrzaskując za sobą drzwi. Hermiona przez kilka długich chwil wpatrywała się w szmaragdowe oko drewnianego smoka, po czym powoli odwróciła się i powlokła do własnego pokoju. Gdy zdjęła buty, ujrzała siebie w lustrze. Jej włosy były potargane, a usta nabrzmiałe jakby pokąsały je pszczoły. Zdjęła sukienkę i tuż nad piersią znalazła ugryzienie. Jej policzki zalał gorący rumieniec.
Przesunęła dłońmi po twarzy, próbując rozluźnić całe napięcie swoich mięśni. Biorąc pod uwagę całokształt, ta noc była całkiem udana. Nie tylko dlatego, że udało jej się uratować Draco przed zrobieniem czegoś, czego nigdy by nie chciał.
Wzdychając, zaczęła zbierać swoje brudne ubrania. Przeżyła kolację z Lestrange’ami. Oklumencja zadziałała. Bellatriks ujrzała tylko to, co Hermiona chciała, żeby zobaczyła i nie złamała się, kiedy…
Jej ręce zamarły, a buty spadły na dywan. Wspomnienie krzyku unoszącego się spod jej stóp, wstrząsającego ciałem, przecinającego umysł, rozdzierającego wnętrzności. Ron nadal tam był. Upadła na kolana, oddychając głęboko, dopóki nie udało jej się wepchnąć go z powrotem do jego książki. Kiedy półki w jej umyśle wreszcie się uspokoiły, Hermiona ruszyła do łazienki, odkręciła kran i zanurzyła ciało w ciepłej kąpieli, aż jej mięśnie się rozluźniły, a jej umysł stał się całkowicie pusty.
***
Następnego ranka Hermiona udała się do biblioteki, zagłębiając w badaniach, aby nie skupiać się na fakcie, że Draco nie było w domu.
Kiedy się obudziła, udała się pod jego drzwi, ale nie odpowiedział na jej pukanie. Skrzaty poinformowały ją, że wyszedł, podobnie jak Narcyza. Lucjusz nadal nie wrócił po wydarzeniach poprzedniego wieczoru.
Hermiona przez pół godziny panikowała z powodu ich nieobecności i stanu zdrowia Draco, dopóki nie zalało jej poczucie winy. Potem zeszła na dół do biblioteki, przeglądając w myślach wszystkie powody, dlaczego próba ratowania Rona zeszłej nocy byłaby całkowitą głupotą.
Po piętnastu minutach medytacji była gotowa. Stanowczym głosem poprosiła katalog o ukazanie jej wszystkich książek na temat Czyścicieli. Po krótkim zastanowieniu zdecydowała się pozostawić je w bibliotece, bo inaczej mogłaby zaryzykować, że ktoś się dowie, czego szukała.
Jeden z Czyścicieli, Jeremiah Jones, napisał cały swój dziennik tym samym szyfrem, który znalazła porozrzucany po innych dziennikach pośród wyrwanych stronic. Wyglądało to jak mieszanka run lub hieroglifów, ale różnorodność liter nie przypominała Hermionie niczego, co kiedykolwiek wcześniej widziała. Odłożyła dziennik Jeremiaha Jonesa kilka tygodni temu, skupiając się na innych zapiskach, ponieważ zawierały one przynajmniej część wpisów w języku angielskim. Jednak po starannym przejrzeniu ostatniej z nich nadal nie czuła się mądrzejsza w temacie magii prowadzącej do kwestii tatuaży.
Dlatego ponownie otworzyła dziennik Jonesa i przestudiowała dziwne kształty i linie. Wodziła palcem po skrawkach wyrwanych kartek na środku grzbietu, czując ubytek w strukturze książki. To było jak próba przetłumaczenia rosyjskiej cyrylicy na angielski za pomocą słownika napisanego po mandaryńsku. Gdyby tylko zdołała złamać szyfr, mogłaby przetłumaczyć fragmenty kodu z dzienników Czyścicieli. I coś jej mówiło, że właśnie ten dziennik stanowił element kluczowy.
Była tak pogrążona w swoich badaniach tych przedziwnych run, że nie usłyszała otwierających się drzwi biblioteki. Ktoś odchrząknął przy jej stole i podskoczyła, prawie przewracając kałamarz na wiekowe teksty.
Kilka stóp dalej stał Draco z rękami założonymi za plecami. Hermiona zerwała się z krzesła, żeby go powitać, zaciskając palce w pięści, żeby nie wyciągać przed siebie ręki.
— Jak... jak się masz?
Był blady, miał podkrążone oczy i zaciśniętą szczękę.
— Marcus Flint już nie będzie stanowił dla nas problemu.
Poczuła chłód na swojej skórze.
— Dlaczego? Co się stało?
Poruszył ramionami, a ona usłyszała, jak trzaskają mu kości.
— Niech cieszy się, że żyje. — Wziął głęboki oddech, patrząc na punkt gdzieś ponad jej uchem. — Powiedziałem mu, że następnym razem, gdy znów spojrzy na mnie w niewłaściwy sposób, udam się prosto do Czarnego Pana i poinformuję go, że on i Rabastan nadal rozprowadzają eliksir po Edynburgu.
Hermiona sapnęła.
— Oni…?
— Tak. Od początku. Ten kretyn myślał, że o tym nie wiem. Potem próbował upierać się, żebym nie zdradzał brata swojego wujka. — Prychnął. — Ma zakaz wstępu do Edynburga przez następny miesiąc.
— Zakaz? Na czyj rozkaz?
Draco spojrzał na nią, jego oczy były głębokie i szare.
— Mój. Po upadku Pottera Marcus zapomniał o swoim miejscu. Postaram się mu o nim przypomnieć.
Stał wyprostowany, arogancki i zimny. Przypominał jej tym swoje dawne, hogwarckie ja.
Odrzuciła na bok wszelkie wspomnienia i załamała ręce.
— Rozumiem, że twoja temperatura była dziś rano normalna? Czy przeprowadziłeś jakąś diagnostykę?
Spojrzenie, jakie jej posłał, jasno mówiło, że pytanie o jego zdrowie było daremne.
Jego oczy drgnęły i wziął głęboki oddech.
— Musimy zakończyć nasze ćwiczenia.
W nagłej ciszy Hermiona wyraźnie usłyszała bicie własnego serca. Podejrzewała, że sprawy potoczą się w ten sposób.
— Rozumiem, jak się czujesz — powiedziała powoli — ale nie sądzę, żeby powrót do sztywności i widocznego dyskomfortu był dobrym pomysłem.
— Ćwiczenia odwracają uwagę. I to u nas obojga. — Odchrząknął. — Zeszłej nocy straciłem w obecności Marcusa swoją czujność. Mogłem cię poważnie skrzywdzić…
— Ostatniej nocy nie byłeś sobą — wyrzuciła, podchodząc do niego. — Zrobiłeś wszystko, co w twojej mocy…
— Granger…
— …i powstrzymałeś się! Miałeś niezwykłą kontrolę nad swoim umysłem, pomimo tego jak wiele cię to kosztowało, i… i chcę tylko, żebyś wiedział, że nie musisz mnie unikać ani zniweczyć postępów, które poczyniliśmy, ponieważ ja ci ufam, Draco. Naprawdę. I nawet jeśli…
— Granger. — Zatrzymała swój szalony słowotok i spojrzała mu w oczy. Po chwili dodał cicho, głosem szorstkim z wyczerpania: — To jest moje szarpnięcie za ucho.
Zamrugała, patrząc na niego. Mógłbyś szarpnąć za ucho, czy coś w tym stylu. Czuł się nieswojo albo prosiła o zbyt wiele. W końcu obiecała mu, że przestanie, jeśli on tylko da jej o tym znać.
— Rozumiem. — Spuściła wzrok na swoje buty, czując, jak jej żebra zaciskają się boleśnie. — Nie, oczywiście. Masz do tego prawo. — Jej oczy ponownie przesunęły się na niego. — Ale powinieneś wiedzieć, że ja nie szarpię. To znaczy, za swoje ucho.
Przełknął, zaciskając zęby. Jego oczy przesunęły się po jej szczęce i ustach, zanim się odsunął. Kiwając jej głową na pożegnanie, odwrócił się na pięcie.
Żołądek Hermiony skręcił się boleśnie. Gdyby odszedł… gdyby teraz odszedł, zaczynając jej unikać i pogrążając się w nienawiści do samego siebie, musiałaby pracować dwa razy ciężej, aby móc go odzyskać. A współpraca z nim była tym, czego potrzebował Zakon.
I właśnie akurat tego chciało też jej serce.
— Czy twój ojciec odniósł sukces? — zawołała. — Rozmawiając z Voldemortem o Szwajcarii?
Draco zamarł, po czym odwrócił się powoli, przyglądając się jej uważnie. Westchnął, przeczesał palcami włosy.
— Na razie. Matka otrzymała dziś rano sowę. Ojciec przekonał go, że polityka nie powinna być teraz najwyższym priorytetem, biorąc pod uwagę obecny stan kraju.
Skinęła głową, a coś zacisnęło się w jej piersi.
— Gdzie on teraz jest?
— Pracuje nad nową strategią dla Czarnego Pana. — Zawahał się. — Moja ciotka nie jest tym zachwycona. Matka pojechała, by zostać z nią na kilka dni.
— Co? — wypaliła Hermiona. — Czemu?
Draco wzruszył ramionami.
— Aby ją rozproszyć.
— Rozumiem.
Spojrzał na drzwi i wiedziała, że zostało jej zaledwie kilka sekund, zanim Draco zniknie jej z oczu.
— Czekaj… — Wróciła do stołu, przekładając papiery i porządkując książki. — Zastanawiam się nad pewną rzeczą, przy której przydałaby mi się pomoc. To… naprawdę dużo pracy i przydałby mi się… partner.
Spojrzała na niego ponownie, a jego oczy błysnęły. W pokoju zapadła gęsta cisza.
— Jeśli nie jesteś zbyt zajęty — wyszeptała, a słowa popłynęły do niego.
Wpatrywał się w książki, przechylając głowę, żeby odczytać tytuły na grzbietach. Stał wystarczająco blisko, by okazać zainteresowanie, ale za daleko, by dać się w pełni wciągnąć. Hermiona liczyła kolejne uderzenia swojego serca, a brutalna cisza powoli ją przytłaczała. Gdyby Draco odszedł…
— Nad czym pracujesz?
Przez jej żyły przepłynęła fala ulgi. Uśmiechnęła się do niego nerwowo i zaczęła wyjaśniać kwestię Czyścicieli. Mówiła wystarczająco powoli, by go nie przytłoczyć, ale na tyle szybko, by utrzymać jego zainteresowanie. Jej serce zabiło szybciej, gdy Draco podszedł do stołu, słuchając z uwagą. Ona sama ruszyła naprzód w swojej relacji, wciąż wstrząsając go nowymi faktami i historią.
— A kiedy po raz pierwszy się o nich dowiedziałaś? — zapytał nagle, odwracając się, by na nią spojrzeć.
— Um… tej nocy z hiszpańskim ministrem. — Zmarszczył brwi, obserwując, jak jej usta układają się w słowa. — Nott Senior o nich wspomniał.
Jego oczy opadły na notatki przy jej dłoni, zanim odwrócił się ponownie, podchodząc zdecydowanie do stołu. Podniósł najbliższą książkę, przerzucając kilka stron.
— Więc szukasz sposobu na ucieczkę. I liczysz przy tym na moją pomoc. — Zamknął książkę, włożył rękę do kieszeni i odwrócił się, by spojrzeć chłodno na Hermionę.
Zmarszczyła brwi i przełknęła ślinę.
— Jak ominąć bariery, tak, ale…
— Jak myślisz, co się ze mną stanie, jeśli moja Partia ucieknie? Co spotka moich rodziców? — Oparł się o stół, krzyżując stopy w kostkach.
Zacisnęła zęby.
— Tu nie chodzi tylko o mnie, Draco. Pracuję nad uwolnieniem nas wszystkich. To jest o wiele większe niż jakakolwiek jedna osoba mogłaby…
— Więc zamierzasz zbiec – bez różdżki – i spotkać się ze swoją „bandą”, gdziekolwiek się znajdują, aby spróbować zniszczyć najpotężniejszego czarodzieja naszych czasów, odnosząc sukces tam, gdzie zawiódł nawet sam Harry Potter. — Skrzyżował ręce na piersi. — I chciałabyś mojej pomocy w zerwaniu swoich kajdan. Mnie. Śmierciożercy.
Spojrzała na niego groźnie.
— Wiem, że twoja rodzina nienawidzi Voldemorta.
Wpatrywał się w nią leniwie.
— Niechęć nie oznacza, że jesteśmy gotowi dać się zabić w bezsensownej próbie obalenia go.
— Chodzi o to — powiedziała spokojnie, jakby wcale go nie usłyszała — że wiem, dlaczego tu jestem, Draco.
Jego żebra przestały się poruszać, a oczy były utkwione w jej własnych.
Wzięła głęboki, uspokajający oddech.
— Doskonale zdaję sobie sprawę, że jestem... ubezpieczeniem rodziny Malfoyów. Kartą przetargową, jeśli takie określenie wolisz. — Uniosła brodę. — Nie mam ci tego za złe. To była mądra decyzja, a wy traktujecie mnie znacznie lepiej, niż mogłam sobie wyobrazić. Ale nie zachowuj się, jakby próba pokonania Voldemorta była głupotą, kiedy jest to możliwość, na którą ty i twoja rodzina się przygotowaliście.
Zamrugał, badając uważnie jej twarz. Powoli zmrużył oczy.
— Przypuszczam, że w takim razie wszystko już rozgryzłaś.
Zignorowała tę wyraźną próbę podpuszczenia.
— Oczywiście nie mogę określić, kiedy to się stanie. Ale ten reżim nie przetrwa. Nic takiego nigdy nie ocalało w całej historii. — Ostrożnie zrobiła krok do przodu. — Wiem, dlaczego mnie chroniłeś. Dlaczego mi pomogłeś. I chociaż powiem o tym każdemu, kto będzie słuchał, nie mogę obiecać, że to wystarczy.
Po prostu patrzył na nią, a jego usta były lekko rozchylone.
— W oczach trybunału wojennego to może nie wystarczyć. — Wzięła drżący oddech. — Ale pomóż mi, a kiedy Voldemort upadnie, a Zakon zwycięży, upewnię się, że wszyscy dowiedzą się, że to ty i twoi rodzice się do tego przyczyniliście.
Zamilkł. Ale potem odparł pewnym tonem:
— Jak wspaniałomyślnie z twojej strony, Granger — zadrwił. — A teraz, jeśli mi wybaczysz…
— Proszę. — Przygryzła wargę, wytrzymując jego wzrok. — Proszę cię o pomoc.
Powietrze między nimi zatrzeszczało. Odmawiała wycofania się, nawet gdy się zarumieniła, zawstydzona pod intensywnym spojrzeniem. Cisza przeciągała się, gdy Hermiona czekała, mając nadzieję, modląc się…
I nagle odwrócił się w stronę stołu. Leniwym gestem otworzył najbliższą książkę i odchrząknął.
— A więc z czym masz problem?
Jej serce podskoczyło. Zamrugała wpatrzona w podłogę, walcząc z chęcią płaczu, śmiechu lub obu tych nagłych emocji. Powoli stanęła przy stole obok niego, sięgając po dziennik Jonesa.
— Powinniśmy zacząć tutaj.
Kilka godzin później patrzyła, jak chłopak przeglądał stary dziennik z piórem w ustach i oczami zmrużonymi w pogardzie. Skrzaty przyniosły dzbanek ze świeżą kawą, a ona skubała herbatniki, patrząc, jak Draco czyta.
Pracowała nad wypisaniem wszystkich swego rodzaju liter tego obcego alfabetu, notując je na pergaminie, gdy tylko na coś natrafiała. Miała już dwadzieścia dziewięć znaków. Kiedy Łzawka przyszła by zmusić Draco do zjedzenia obiadu, Hermiona zgodziła się ochoczo, nalegając, że wystarczy jak na jeden dzień.
— Ja… ja będę tu też jutro — powiedziała, odwracając się przez ramię, gdy zatrzymała się w drzwiach biblioteki. — Jeśli dalej chciałbyś ze mną pracować.
Jego gardło podskoczyło i odwrócił wzrok.
— Być może. Zobaczymy.
Skinęła głową i udała się do swojego pokoju, spędzając resztę nocy na Oklumencji i dziękując w myślach za pomoc Draco, dopóki ta trwała.
Następnego ranka właśnie zagłębiała się w dzienniku kolejnego Czyściciela, kiedy drzwi biblioteki otworzyły się gwałtownie. Draco wpadł do środka z włosami wciąż mokrymi po prysznicu.
Hermiona rozchyliła usta w zaskoczeniu.
— Myślałem nad tym dziś rano — powiedział, chodząc tam i z powrotem, gdy ona próbowała się nie gapić. — A jeśli to nie jest zakorzenione w germańskim? A jeśli to arabski? — Zniknął między regałami, gdy zamrugała patrząc za nim. Po chwili wrócił z księgą do arabskich run.
Okazało się, że Draco częściowo miał rację. Niektóre znaki pasowały do starożytnych arabskich run, ale inne były całkowicie odrębne. Zidentyfikowali również powiązania ze starożytnymi runami egipskimi, sumeryjskimi, sanskryckimi i aramejskimi.
Kontynuowali tę pracę przez kilka następnych dni. Przy nieobecności Lucjusza i Narcyzy nikt im nie przeszkadzał. Hermiona nie wiedziała, jaka część jej argumentów przekonała Draco, by jej pomógł, ale nie śmiała niczego kwestionować, zbyt zadowolona z jego towarzystwa i pomocy.
Szybko zauważyła, że tak jak się spodziewała, dobrze im się ze sobą współpracowało. To nie było jak wspólne tworzenie projektu z Ronem i Harrym. Draco nie trzeba było nękać ani co chwila sprawdzać wyników jego pracy. Zwykle był on najbystrzejszy w godzinach porannych, więc do południa gryzmolił wściekle notatki, pozwalając swojej herbacie ostygnąć, podczas gdy wzrokiem chłonął wszystkie książki i dzienniki. Hermiona działała za to intensywniej popołudniami, kiedy on siadał na krześle i rozciągał się leniwie, wpatrując w przestrzeń i myśląc.
Najczęściej spoglądała na niego z czającym się na czubku języka pomysłem lub pytaniem i stwierdzała, że on już ją obserwował – wpatrywał się w jej palec sunący po stronie, patrzył na jej usta, gdy ssała końcówkę pióra, śledził ją wzrokiem, gdy wstawała i rozciągała zesztywniałe mięśnie. To była kolejna różnica w porównaniu z jej innymi współpracownikami. To, jaki był uważny.
Podbiegła do niego pewnego popołudnia, kiedy sądziła, że zawęziła znaczenie jednego z symboli do sumeryjskiej runy niewoli. Jej włosy opadły mu na ramię, gdy pochyliła się nad nim, wskazując na znalezioną runę.
Draco wstał i odsunął się, by sięgnąć po inne książki, a ona z falą zakłopotania zdała sobie sprawę, że jej piersi muskały jego ramię, gdy przyciskała rękę do jego. Kiedy na nią spojrzał, jego policzki były zaróżowione podobnie jak jej własne.
W czwartek wieczorem siedziała na kanapie, przerzucając kolejne strony księgi spisanej w starożytnej łacinie, szukając na stronach jakichkolwiek symboli, które wyglądały podobnie jak te w dzienniku Jeremiaha Jonesa. Gdzieś w połowie tomu znalazła dopasowanie. Westchnęła, pocierając skronie. Wyglądało na to, że Czyściciele zapożyczali litery swojego szyfru ze wszystkich istniejących starożytnych języków run. Zidentyfikowali już ponad tysiąc unikalnych znaków. W tym tempie odszyfrowanie dziennika może zająć lata.
Powstrzymała swoje rozczarowanie, posłusznie wyciągając pergamin i notując kolejną informację. Byłoby o wiele łatwiej, gdyby odkryli jakiś skrót. Klucz. Znowu pozwoliła swoim myślom wędrować do Notta Seniora.
Odchrząknęła, a dźwięk odbił się echem w pogrążonym ciszą pokoju. Mimo spędzenia ze sobą ostatnich pięciu dni, prawie się do siebie nie odzywali.
— Czy jesteś blisko z Teodorem? Trudno mi powiedzieć, jak duża część waszych dokuczliwych komentarzy jest prawdziwa.
Oczy chłopaka przesunęły się ku niej ponad okładką dziennika, który czytał.
— Niezbyt.
— Kiedyś byliście blisko, prawda?
Zatrzasnął książkę, zaciskając usta w cienką linię.
— Do czego zmierzasz?
Przygryzła wargę i potrząsnęła głową.
— Do niczego. Po prostu… zastanawiam się nad jego jutrzejszą inicjacją.
Znów opuściła wzrok na swoje notatki, czując na sobie gorące spojrzenie Draco. Teraz nie było na to czasu.
***
W piątek Draco nie przyszedł do biblioteki. Gdy poprzedniego wieczoru się żegnali, powiedział jej, że będzie musiał przygotować się do Inicjacji.
— Co to oznacza? — spytała, trzymając rękę na klamce, kiedy chłopak kręcił się po korytarzu.
Zacisnął szczękę, po czym opowiedział jej z niewielkimi szczegółami o ceremonii, w której mieli uczestniczyć wszyscy słudzy Czarnego Pana. Po takich wydarzeniach zwykle odbywała się impreza, po której następowały długie godziny rozpusty.
Cały piątek spędziła na analizie szyfru, zakopując się w pracy, by zapomnieć o reszcie świata. Ona i Draco przetłumaczyli do teraz pięćdziesiąt cztery unikalne litery z dziennika Jeremiaha Jonesa. Zostało ich jeszcze co najmniej tysiąc.
Kiedy zegar wybił dziesiątą, Hermiona wróciła do swojego pokoju i przyciągnęła swój fotel do okna, by móc obserwować światło w sypialni Draco. Coś drgnęło głęboko w jej sumieniu, ale odepchnęła to uczucie na bok. Pomoc chłopaka była nieoceniona, a ona pragnęła, aby był bezpieczny. Nie spała do trzeciej nad ranem, spoglądając za okno, zanim się poddała i położyła do łóżka.
Obudziła się następnego dnia już mocno po południu. Całe jej ciało było obolałe od daremnego czuwania w fotelu. Wzięła więc gorący prysznic, po czym przebrała się w jakieś wygodne ubranie. Taca ze śniadaniem już czekała na nią na stoliku do kawy, magicznie parując. Dziewczyna opadła na krzesło i nalała sobie kawy.
Była w połowie swojego tosta, kiedy zauważyła grubą teczkę wystającą spod tacy. Hermiona zmarszczyła brwi i wyciągnęła ją.
Niewypowiedziane: Sala Proroctw
Tom pierwszy
autorstwa Lance’a Gainswortha
Stała, gapiąc się na wydrukowane słowa. Jej palce sunęły po stronach, przerzucając coś, co wyglądało na rękopis. Był bez okładki, związany jedynie zaklęciem klejącym.
Przewróciła pierwszą stronę i westchnęła. Na drugiej stronie ujrzała nakreśloną niebieskim atramentem dedykację.
Panno Granger,
Dziękuję za pani wsparcie dla mojej poprzedniej serii, Niepożądani. Oto szkic pierwszej książki z mojej nowej serii, który zostanie opublikowany latem przyszłego roku, o ile sytuacja się nie zmieni.
Świat się zmienia, światło gaśnie, ale historie i postacie zawsze pomagają rozświetlić naszą drogę.
Nie przestawaj walczyć,
Lance Gainsworth
Zacisnęła dłonie na stronach, a palce aż świerzbiły ją, by zacząć przerzucać kolejne kartki. Tak bardzo pragnęła pochłonąć tę historię i upewnić się, że wcale nie wyobraziła sobie książki w swoich rękach. Jej umysł zalewał nieskończony strumień pytań.
Biorąc ostry wdech, odwróciła się i ruszyła do wyjścia. Podbiegła do pokoju Draco i załomotała w drzwi, niemal siniacząc sobie dłonie. Brak odpowiedzi.
Rzuciła się ku schodom, biegnąc na dół do biblioteki. Otworzywszy wrota, znalazła chłopaka stojącego nad długim stołem, opartego o blat i wpatrującego się w jedną z wielu książek leżących na stosie.
— Dzień dobry — oznajmił, jeszcze zanim zdążyła otworzyć usta. — Jedna z tych run pojawia się na okładce dziennika Tolbrette'a. Zauważyłaś to już?
Trzymała rękopis między palcami, dysząc ciężko, otwierając i zamykając usta.
— Tam jest kawa — powiedział, nonszalancko wskazując na boczny stolik między kanapami. — Nie byłem pewien, czy chcesz dzisiaj pracować, czy nie, więc powiedziałem skrzatom, żeby zostawiły w kuchni dodatkowe bułeczki. Możemy je przywołać…
— Co to jest? — przerwała. Wyciągnęła przed siebie manuskrypt Gainswortha, potrząsając nim, jakby ją ugryzł.
W końcu na nią spojrzał. Jego wzrok śledził jej ciało, zanim wylądował na stronach w jej dłoni. Z roztargnieniem podrapał się po szczęce, po czym odwrócił do półek za sobą, z namysłem przeszukując znajdujące się tam książki. Nie była pewna, co go tak fascynowało, ponieważ dobrze wiedziała, że ta sekcja zawierała jedynie informacje o żuku gnojowym.
— Nic takiego.
Zamrugała, patrząc, jak jego kark robi się różowy. Podeszła do stołu i rzuciła rękopis na blat.
— To… To nieopublikowany jeszcze projekt. To nie jest nic. Jak go zdobyłeś? Dlaczego… Jak…
Przerwał jej, wzruszając ramionami, wciąż z pełnym zainteresowaniem patrząc na strony książki opisujące żuki gnojowe.
— Napisałem do Gainswortha. Powiedziałem mu, że jesteś fanką.
Hermiona podeszła do niego, pragnąc, by stanął z nią twarzą w twarz.
— Ale dlaczego miałby…
Draco odwrócił się, jego policzki były zaróżowione, a wzrok padł na stronę o zachowaniach reprodukcyjnych żuka gnojowego, którą przeniósł do ich stołu badawczego z publikacjami na temat Czyścicieli.
— Ja tylko... powiedziałem mu, że jesteś fanką. Zapytałem, czy ma coś, co mógłby podpisać i wysłać Hermionie Granger na urodziny.
Przerzucił kilka tekstów, gdy wpatrywała się w niego, powoli rozchylając usta.
Nie czytała gazet od kilku dni. Wiedziała, że jest wrzesień i że powoli zbliżają się jej urodziny. Dzisiaj były jej urodziny. Zapomniała o tym. Ale Draco nie zapomniał.
— Nic nie zrobiłem — mamrotał. — Napisałem tylko list. Możesz pożyczyć moją sowę, jeśli chcesz mu podziękować…
Hermiona sięgnęła do jego ramion, obróciła go do siebie i stanęła na palcach, aby przycisnąć swoje usta do jego.
Pamiętał o jej urodzinach. Co więcej, wiedział o jej urodzinach.
Rozciągnęła palce, by wplątać je we włosy za jego uszami, jej usta poruszały się ostrożnie przy jego, błagając, by pozwolił jej kontynuować, by mogła wyrazić swoje podziękowanie, by mogła wyrazić uczucia…
Usta Draco odsunęły się. Lekko ułożył dłonie na jej biodrach, odpychając ją do tyłu. Jego oczy były gorące i ciemne.
Skrzywiła się, przypominając sobie, że potrzebował przestrzeni, potrzebował czasu.
— Przepraszam. — Zamknęła oczy. — Przepraszam, wiem, że nie chcesz, ale ja…
Wargi chłopaka znów odnalazły jej własne, teraz stanowcze, bardziej miękkie. Sapnęła, a jego język szybko znalazł się w jej ustach, szukając, błądząc i wyciągając z jej płuc westchnienia pełne zaskoczenia.
Dłonie na jej biodrach przyciągnęły ją blisko, a koniuszki palców wbiły się w jej boki i przycisnęły do jego ciała.
Owinęła ramiona wokół jego szyi, przyciskając swoją klatkę piersiową do jego i przytulając się do niego, gdy oddech chłopaka stał się cięższy.
Jedna z jego rąk zsunęła się w dół, delikatnie pocierając jej pośladki. Jęknął przy jej ustach, a ona sapnęła, mrugając szybko, by spojrzeć na jego ciemne źrenice.
— Przepraszam — powtórzyła. — Nie musimy. Nie chcę na ciebie naciskać…
— Przestań mówić, Granger.
Obrócił ich, podnosząc ją szybko i sadzając na krawędzi stołu. Pisnęła, a on wręcz połknął ten dźwięk, oplatając ramiona wokół jej pleców, by pochylić się i ją pocałować.
Sunęła dłońmi po jego włosach, splatając ze sobą palce i ściskając jego twarz. Język chłopaka wsunął się do jej ust, badając i splatając się z jej własnym. Kiedy nie mogła już oddychać, odsunęła się, łapiąc powietrze, a on przesunął swoje wargi na jej szyję szybciej, niż mogła mu to zaoferować.
Jedna z jego rąk zsunęła się po jej żebrach, śledząc linię biodra i błądząc po jej udzie. Delikatnie pchnął jej kolano, a ona natychmiast posłuchała, rozchylając nogi i zapraszając go, by podszedł bliżej. Zęby chłopaka muskały jej szyję, a ona zacisnęła oczy z ostrym ukłuciem rozkoszy, które przeszyło całe jej ciało. Język Draco minął to wrażliwe miejsce, a Hermiona się zatrzęsła; jej ręce drżały, a rdzeń pulsował.
Zsunął ramię w dół jej pleców, ciągnąc ją do krawędzi stołu i łącząc ze sobą ich biodra. Hermiona westchnęła i przyciągnęła jego głowę z powrotem do swoich ust. Szybko odwdzięczył jej się, przesuwając wargi nad jej własnymi i dając ponieść się ekstazie. Zdała sobie sprawę, że jej oddech opuszcza jej gardło niosąc ze sobą brzmienie jej upojnych jęków.
— Dziękuję — wymamrotała w jego usta. — Dziękuję. Jest wspaniała.
Przycisnął ją bliżej, dysząc chrapliwie nad jej uchem. Przesunął dłoń na tył jej głowy, wplatając palce w jej włosy, a potem szarpiąc, przyciągając jej szyję do siebie. Jego usta opadły na jej ciało, ssąc i gryząc, zanim zsunęły się w dół, muskając jej obojczyki.
Jedna z rąk Draco prześlizgnęła się po materiale jej koszuli, unosząc się coraz wyżej, aż zakrył dłonią jej pierś. Uda Hermiony zacisnęły się wokół jego talii, a plecy wygięły się w łuk. Zacisnął zęby na jej obojczyku, gdy jęknęła. Musnął kciukiem jej sutek, a ona poczuła reakcję całego swojego ciała.
W pomieszczeniu rozbrzmiał nagłe trzask, a wysoki, znudzony głos powiedział:
— Panienka życzy sobie bułeczki?
Hermiona zakryła dłonią usta. Draco zamarł z ręką na jej piersi i ustami unoszącymi się nad jej obojczykiem.
Przekrzywili głowy i zobaczyli, że Remka wpatruje się w nich uważnie.
Umysł Hermiony był pusty, z wyjątkiem cichego szeptu upokorzenia.
— Nie — powiedział stanowczo Draco.
Ramka zacisnęła usta, zmrużyła oczy i powiedziała:
— Może jednak Remka przyniesie bułeczki. Na później.
— To nie będzie…
Remka zniknęła z trzaskiem.
Hermiona znowu była w stanie oddychać. Nagle wybuchnęła wysokim, nerwowym śmiechem. Jednak Draco się nie przyłączył. Odsunął się, wciąż dysząc, a jego źrenice były czarne i w pełni skupione na niej. Przez ułamek sekundy jej żołądek zatrzepotał, gdy Draco złapał ją za nadgarstek i pociągnął na nogi, by podążyła za nim. Zaciągnął ją na półpiętro, skręcając między regałami i wciskając ich w małą wnękę z fotelem przy oknie z widokiem na staw. Miała pół sekundy, żeby nacieszyć się tym widokiem, zanim chłopak przycisnął ją do półek i znów pocałował.
Stłumił pełen zaskoczenia pisk Hermiony, kładąc palce na jej talii, a jego ciało przylegało do jej. Chwyciła go za łokcie, gdy całował ją powoli, głęboko i uwodzicielsko, aż jej umysł wirował. Dłonie chłopaka nagle znalazły się pod jej koszulą, pocierając skórę i grzecznie gładząc biodra. Przesunęła palcami po jego łokciach, nadgarstkach i dłoniach, pozwalając mu dotknąć jej o wiele bardziej.
Przesunął kolano do przodu, wślizgując je między jej uda. I najbardziej żenujący jęk wyrwał się z jej gardła, by wpaść prosto do jego ust. Zanim zdążyła się odsunąć, odchylił jej głowę do tyłu i pocałował ją, jakby była jedyną odpowiedzią na jego pragnienie.
Udo chłopaka połączyło się z jej najwrażliwszym punktem, gdy jego ręka dotarła do jej stanika. Naparła biodrami do przodu, a Draco jęknął, przylegając swoją twardniejącą męskością do jej biodra. Zacisnął palce w jej włosach, a kciukiem musnął jej sutek, ściskając go i zsuwając koronkę stanika, by móc…
Tuż obok nich rozbrzmiał kolejny trzask. Hermiona szarpnęła się zaskoczona.
— Remka przyniosła bułeczki.
Ciało Draco – dotychczas cudownie miękkie i giętkie – napięło się. Jej twarz owiało sfrustrowane westchnienie.
— Mówiłem, że nic nie chcemy.
— Remka nalega. Remka ma przynieść coś jeszcze?
— Nie.
Nastąpiła chwila głuchej ciszy. Hermiona odwróciła twarz w prawo, widząc starszą skrzatkę stojącą tam z rękami na biodrach.
— Remka zapyta jeszcze raz później. — I zniknęła.
Hermiona wpatrywała się w miejsce, w którym jeszcze sekundę temu stała Remka. Palce Draco zacisnęły się na skórze dziewczyny. Podskoczyła, cofając się i wracając umysłem do rzeczywistości.
— Twoja matka ma swoich szpiegów. Powinniśmy… nie powinniśmy… — wyjąkała.
— To raczej szpiedzy mojego ojca
Draco spojrzał na nią z góry. Jego oczy były jasne – szare i podekscytowane, a nie opętane jak po incydencie w zeszłym tygodniu – i wędrowały po jej rysach, prześlizgiwały się po szczęce, po policzkach, jej własnych tęczówkach.
— Ja... to znaczy, cieszę się, że my... — wskazała bezradnie na ich ciała, obecnie przyciśnięte do siebie. — Ale może nie powinniśmy… To nie znaczy „nigdy”, ale…
Draco uśmiechnął się. A ten widok zaparł jej dech w piersi. Przygryzł wargę i poczuła, jak jego palce suną po jej talii. Nachylił się do jej ucha i szepnął:
— Przestań paplać, Granger.
Zanim się cofnął, zostawił tam delikatny pocałunek, który sprawił, że powieki Hermiony zatrzepotały.
— Nie masz przypadkiem książki do przeczytania?
Otworzyła oczy i zobaczyła, że chłopak się do niej uśmiecha.
— Nie powinnam — mruknęła. — Mamy badania do zrobienia…
Leniwie wzruszył ramionami.
— Czy przeczytałaś tytuł?
Jej oczy rozszerzyły się, a palce zaświerzbiły.
— Tak.
— Hmm.
Odchrząknęła.
— Myślisz, że będzie to coś podobnego do Serii Niepożądani? Czy powiedział, że znowu będzie siedem książek? — Odsunęła się od półek i wróciła między regały. — Sala Przepowiedni. Zastanawiam się, czy będzie koncentrować się na Ministerstwie. Albo czy pojawi się tam któraś z postaci z Niepożądanych…
— Granger, po prostu przeczytaj tę cholerną książkę.
Odwróciła się do niego. Uniósł brew, uśmiechając się do niej, gdy podążał za nią po schodach. Zarumieniła się i delikatnie podniosła rękopis. Utkwiła wzrok w książkach rozłożonych na stole.
— Później. Powinniśmy pracować. Wspomniałeś, że znalazłeś coś w dzienniku Tolbrette'a?
— Nie później. Teraz — powiedział. Spojrzała na niego. — Możesz odpuścić jeden dzień, w końcu to twoje urodziny.
Otworzyła usta i szybko je zamknęła, wyginając wargi w uśmiechu.
— To prawda. Dziękuję.
Skinął głową w kierunku wyjścia.
— Idź poczytać. Poproszę Łzawkę, aby przyniosła lunch do twojego pokoju. Zrobiła dla ciebie zupę dyniową.
Unosząc się na palcach, pocałowała go w policzek, zanim zdążył ją powstrzymać. Pobiegła do swojego pokoju ze wspomnieniem żywego rumieńca na jego policzku w miejscu, gdzie dotknęły go jej usta.
Podobnie jak Hermiona, zapomniałam, że ten rozdział będzie o jej urodzinach i tym cudownym prezencie, który sprawił jej Draco ❤️ Czy można dostać lepszy prezent, niż rękopis kolejnej książki swojego ulubionego autora? 😍 I niech mi ktoś powie, że ten chłopak nie jest romantyczny. Nie dość, że nie zapomniał o jej urodzinach, o których ona sama zapomniała, to jeszcze skontaktował się z Gainsworthem i "wydębił" dla niej rękopis ❤️ I jak my mamy znaleźć kiedykolwiek wybranka serca, który spełni nasze oczekiwania, skoro dostajemy takiego Draco jako wzór 😅 No ale cieszę się, że Draco się w żadnym wypadku nie powstrzymywał, jak ona go pocałowała i że nie uciekł, tylko odwzajemnił ten pocałunek, a nawet się rozkręcił xD Cholerny Lucjusz i jego szpieg xD Remka doskonale wiedziała, w którym momencie się zjawić 😑 No i chyba czas najwyższy, żeby ktoś tu zaczął brać eliksir antykoncepcyjny, bo nigdy nie wiadomo (znaczy ja i tak już wiem 🙈) kiedy wydarzy się między nimi zdecydowanie coś większego xD Ale ta jego samokontrola kiedy był pod wpływem eliksiru… No chłopak zasługuje na ogromne brawa, mimo tego, że nie zdążył się opanować do momentu, kiedy eliksir zaczął w pełni działać, ale te ten kontakt skin to skin był jednak zbyt intensywny. No i Flint dostał za swoje ❤️ Szkoda, że nie tylko miesiąc zawieszenia a nie gorsza kara, ale zawsze coś 😊
OdpowiedzUsuń❤❤❤❤🔥
OdpowiedzUsuńJakie to jest dobre! Uwielbiam Dramione, w których ich uczucie narasta i wtedy docenia się wyjątkowość tych zbliżeń. Draco jak zwykle zaskakuje na każdym kroku, a Hermiona traktuje go w końcu jak swojego sprzymierzeńca. Dziękuję za świetną robotę!
OdpowiedzUsuńCo to był za rozdział!
OdpowiedzUsuńTeraz każdy pokazuje nam więcej emocji i interakcji pomiędzy Draco i Hermioną 😍
Draco jest bardzo silnym i opanowanym człowiekiem... I ten parszywy Flint. To było jeszcze mocniejsze niż w przypadku Hermiony w poprzednich częściach.
Uwielbiam klimat tego opowiadania!
A już myślałam że coś będzie 😈
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że kiedy czytałam pierwszy raz ten rozdział to pomyślałam sobie - ludzie, idźcie w końcu do łóżka to się obojgu w tych głowach rozjaśni! Ale kiedy przeczytałam go po raz drugi to dopiero zdałam sobie sprawę z całego zagrożenia, potworności i obrzydlistwa tego, co się działo z Draco i Hermioną. Tak mi ich szkoda, prawie płakałam, kiedy Draco tak walczył sam ze sobą i przebierałam palcami, aż Hermiona nie dokończy antidotum. Mam szczerą nadzieję, że Flint faktycznie dostał za swoje, a Narcyzie uda się jakoś zatuszować sprawę przez obrazami. Kciuki za to!
OdpowiedzUsuńOch, i w końcu jakieś minimalne postępy między naszą dwójką! Mam nadzieję, że Draco w końcu pstryknęło w głowie, że Hermiona uważa, że to on się nią brzydzi i jej nie chce i coś się od teraz między nimi zmieni :) Zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak uroczo Hermiona zareagowała na prezent... ;)
Vero, petycja podpisana. Mam ogromną nadzieję, że uda się uratować Wasz kawałek ziemi ❤️