Draco składał pocałunki na szyi Hermiony, ręką kreśląc kręgi na jej kolanie, gdy ona czytała to samo zdanie po raz szósty.
Coś o Jeremiahu Jonesie i jego bracie.
Powinna była wiedzieć już w chwili, gdy dołączył do niej na sofie, niewinnie przerzucając kartki jakiegoś opasłego tomu, że tego popołudnia nie wykona ona nawet ułamka wyznaczonej sobie pracy.
W ciągu ostatnich trzech dni zrobili pewne postępy, identyfikując siedem grup znaków i sześć starożytnych języków runicznych, z których symbole zapożyczał Jones. Nadal szukali źródła siódmej gromady.
Ale zwykle tuż po obiedzie Draco uznawał, że ma już dość nauki.
Ssał miękką skórę pod jej szczęką, a oczy dziewczyny zatrzepotały.
— Coś ciekawego, Granger? — zanucił przy jej gardle.
— Hmm? — Jej palce zacisnęły się na okładce książki. — Um, po prostu… brat Jonesa nie pochwalał jego poglądów. Ale nie ma żadnych wzmianek o jego podróżach ani o tym, gdzie jeszcze mógłby…
— Jaka szkoda. — Jego ciepła ręka przesunęła się po jej udzie.
Hermiona zdecydowała dziś znów założyć szorty. Wczoraj miała na sobie jedną z bardziej dopasowanych bluzek ze swojej nowej garderoby, a Draco zajęło niecałe trzydzieści minut „czytania”, zanim wyrwał jej książkę z rąk i posadził ją na krawędzi stołu, wsuwając biodra między jej nogi, gdy pożerał ją ustami.
Dzień wcześniej wydawał się być niezwykle zafascynowany mugolskimi dżinsami, które ubrała, ale przypuszczała, że miało to coś wspólnego ze wszystkimi wymówkami, które znajdowała, by szukać książek akurat na dolnych półkach. Po chwili znalazła dłonie Draco na swoim tyłku, gdy pchnął ją z powrotem na regał, całując chciwie.
Ale dzisiaj znowu wybrała szorty. A sposób, w jaki jego oczy opadły na jej nogi, kiedy weszła do biblioteki, był całkowicie wart tego posunięcia. Natomiast teraz, kiedy jego palce muskały wewnętrzną część jej uda, a zęby przygryzały jej gardło, pomyślała, że może to ona została uwiedziona.
Produktywny czas pracy w ciągu dnia wydawał się znacznie skracać.
— Draco…
Przycisnął usta do zagłębienia pod jej szczęką – w jego ulubionym miejscu. Codziennie zakrywała nowe malinki i wyglądało na to, że jego misją było utrzymanie ich tam jak najdłużej. Zamknęła oczy i westchnęła. Dziennik Tolbrette'a spadł z hukiem na podłogę.
Książka Draco zatrzasnęła się, a potem jego ręce okręciły ją na kanapie, nakłaniając ją do oparcia się o podłokietnik. Usta chłopaka nawet na sekundę nie opuszczały szyi Hermiony, gdy dłoń między jej nogami unosiła się coraz wyżej, a druga sunęła po talii.
Pochylił się nad nią, łapiąc jej usta i całując głęboko, a jego palce dosięgły rąbka jej szortów. Jęknęła i owinęła ramiona wokół jego barków. Draco wsunął dłoń pod jej plecy, przyciskając ją do siebie.
Powinni pracować. Powinna nalegać, żeby ustalili jakieś granice, jak chociaż żadnego całowania przed piętnastą…
Palce chłopaka wsunęły się pod rąbek jej szortów, a jej umysł stał się pusty, gdy on bawił się ich materiałem. Jakby wiedział, że założyła je specjalnie, żeby go przetestować. Drażnił lekko jej skórę, kreśląc powolne kółka i wsuwając palce pod materiał. Zanurzył język w jej ustach, wyciągając kolejne westchnienia z jej piersi.
Odsunął się lekko, a ona wyszeptała jego imię, szukając go. Kiedy nie pocałował jej, rozchyliła powieki i zobaczyła, że chłopak wpatruje się w nią z góry.
Jego palce wsunęły się o cal głębiej pod jej szorty.
— Czy mogę?
Zacisnęła ramiona wokół jego barków i skinęła głową. Złączył ze sobą ich czoła i obserwował jej twarz, gdy odchylił na bok jedno z jej ud.
Nagle około stopę od nich rozbrzmiał ostry trzask skrzaciej aportacji.
Wiedziała, że tak będzie. Jak każdego dnia od jej urodzin, ilekroć ich całowanie zaczynało eskalować.
— Niech Mistrz wybaczy wizytę Bobka, ale…!
— Odejdź. Precz — wycedził Draco, zaciskając powieki.
Bobek wydał z siebie żałosny jęk.
— Ale, ale…!
— Bobku, przysięgam na Merlina…
Hermiona zachichotała. Wyraz twarzy Draco był boleśnie znajomy. Jakby ktoś sprzątnął mu znicz sprzed nosa albo jakby patrzył, jak Crabbe kradnie z talerza podczas kolacji ostatnią tartę z melasą.
W tym momencie czuła się lekko zakłopotana. Dwa dni temu kolano Draco właśnie wsunęło się między jej uda, kiedy Przetyczek pojawił się obok z serwisem do herbaty, na dodatek dwie godziny wcześniej niż powinien. Wczoraj, kiedy siedziała na stole z Draco stojącym między jej nogami, doszło nawet do tego, że wsunęła ręce pod jego koszulę, gdy on pieścił jej piersi przez materiał ubrania. Ale kiedy odchylił ją do tyłu, by mogła położyć się na blacie, Remka pojawiła się, żeby wyrecytować menu obiadowe do dalszej akceptacji przez Draco.
— Ale Bobek przybył powiedzieć, że Mistrz Lucjusz jest w domu i chce zamienić słowo…
Draco otworzył oczy. Ciepło, które gotowało się we wnętrzu ciała Hermiony, nagle zniknęło.
Chłopak przełknął, gdy patrzył na nią.
— Powiedz mojemu ojcu, że będę u niego za trzydzieści minut…
— Nie z Mistrzem Draco! Z panienką Hermioną!
Oboje odwrócili głowy, by spojrzeć na Bobka, który z niepokojem przeskakiwał z nogi na nogę. Draco odsunął się.
— Dlaczego?
— Mistrz nie powiedział! — pisnął Bobek. — Mistrz kazał sprowadzić panienkę Hermionę na rozmowę.
Hermionie zaschło w ustach. Wysunęła nogi spod Draco, wstając i wygładzając ubranie. Chłopak wstał szybko, również poprawiając swoje ubranie, po czym stanął lekko przed nią i wskazał na Bobka, by prowadził.
Bobek załamał ręce.
— Mistrz mówi, że ma przyjść tylko panienka Hermiona.
Poczuła, jak Draco wręcz wrze. Otworzył usta, żeby warknąć na skrzata, ale położyła mu rękę na łokciu.
— W porządku. — Obeszła go i spojrzała mu w oczy. — Wkrótce wrócę.
Westchnął ciężko, powoli rozluźniając szczękę. Hermiona ścisnęła jego ramię i wyszła za Bobkiem przez wrota biblioteki. Jej myśli zaczęły krążyć wokół Szwajcarii i Narcyzy oraz tego, dlaczego Lucjusz to właśnie ją poprosił o spotkanie po prawie dwóch tygodniach nieobecności…
Zamrugała, próbując stłumić natrętne myśli. Tym razem było to trudniejsze niż zwykle. Ostatnio zaniedbywała praktykę Oklumencji, zbyt rozproszona przez Draco i ich badania.
Mały skrzat kroczył przed nią korytarzem, a Hermiona była zaskoczona, widząc, że zmierzają do kuchni. Bobek poprowadził ją w dół po wąskich stopniach i dał znak, by przeszła przez maleńkie drzwi do środka, zanim odskoczył na bok.
Lucjusz Malfoy górował nad skrzatami siekającymi warzywa przy swoich stołach, jego głowa prawie drapała o sufit, gdy spoglądał w dół na długi zwój pergaminu, który wyglądał jak menu na najbliższy tydzień. Remka stała obok niego na stołku, czekając na instrukcje lub notatki. Nic nie powiedział, gdy Hermiona przystanęła niezręcznie w drzwiach. Nosił okulary w cienkich oprawkach i normalnie na ich widok Hermiona mogłaby zachichotać, ale teraz była na to zbyt zdenerwowana.
— Panno Granger — powiedział, zdejmując okulary z nosa. Przyglądał się jej krótko, pozwalając, by jego zwężone spojrzenie padło na jej gołe nogi. — Widzę, że nadal masz problem z doborem przyzwoitych ubrań.
Hermiona poczuła ciepło rumieńca rozpływającego się po jej policzkach. Remka uniosła brodę z aprobatą.
— Ponieważ wydaje się, że jest to… trudny rozkaz do realizacji, można było mieć nadzieję, że przynajmniej podejmiesz niezbędne środki ostrożności. — Urwał delikatnie. — Jednak moja żona powiedziała mi, że odmówiłaś przyjmowania Eliksiru Antykoncepcyjnego.
Hermiona zamrugała. Siekanie noży ustało. Nawet Remka wydawała się zaskoczona, zanim Lucjusz spojrzał na Hermionę, jakby ta była idiotką.
— Dziś wieczorem skrzaty zapełnią twoje szafki eliksirem. Każda dawka jest skuteczna dokładnie przez trzydzieści dni.
Oburzenie zaczęło przebijać otumaniający ją szok. Otworzyła usta, by się bronić.
— Wyrażę się jasno, panno Granger. Oczekuję, że wypijesz eliksir, niezależnie od tego, czy aktualnie odbywasz jakiekolwiek stosunki natury seksualnej z moim synem, czy też nie. — Spojrzał z powrotem na menu tygodnia, nakreślił swoje imię piórem i wręczył je niedbale Remce. — Jeśli nadal będziesz odmawiać przyjmowania eliksiru, skrzaty otrzymają obowiązek dodawania go do twoich posiłków.
Hermiona zmrużyła oczy, a gorąca wściekłość płynęła przez jej żyły.
— Zakładając, że zignoruję twoje szalenie inwazyjne oskarżenie, że ja… ja…
— Uprawiasz seks z moim synem — zaproponował.
— …czy mogę zapytać, na czym polega odpowiedzialność antykoncepcyjna Draco w tym wszystkim?
Lucjusz uniósł chłodno brew.
— Otrzymał już instrukcje i rażąco ich nie przestrzega. Obawiam się, że nie mogę w pełni zaufać, że będzie pamiętał o Zaklęciu Antykoncepcyjnym za każdym razem, gdy znajdziecie się sam na sam.
Uszy Hermiony płonęły. Lucjusz uśmiechnął się do niej, zanim spojrzał na skrzaty po swojej prawej stronie, które szybko wznowiły siekanie.
— Moja żona sprzeciwia się moim bardziej… surowym sugestiom, więc nasz kompromis polegał na tym, żeby najpierw zwrócić się do ciebie. Nie możesz zajść w ciążę.
Coś dziwnego zabulgotało w jej wnętrzu, ściskając gardło.
— Oczywiście, panie Malfoy. — Poczuła drganie własnych powiek. — To niewyobrażalne, żeby szlama skalała pańską nieskazitelną linię rodową.
Usta Lucjusza wykrzywiły się w uśmiechu, który nie docierał jednak do jego oczu. Podszedł do niej, a ona zwalczyła chęć cofnięcia się o krok.
— Czy mam rację, zakładając, że znasz pannę Mortensen, Partię Adriana Puceya? — Nachylił się ku niej, a ona zamrugała i powoli skinęła głową. — Imbecyle, którzy badali ją przed Aukcją, postanowili oszczędzić jej pełnej sterylizacji, tak samo jak zrobili to z tobą. Zaszła w ciążę. — Postukał palcami o stół, obserwując ją. Hermiona przełknęła ślinę, gdy krew pulsowała jej w uszach. — Panna Mortensen jest mugolaczką. Zgodnie z naszymi nowymi prawami płód został usunięty. Powiedziano mi, że była w pełni przytomna i zmuszona do oglądania całości procesu. Zaszczytu dostąpił sam Dołohow.
Żółć wezbrała Hermionie w gardle. Lucjusz wziął głęboki oddech.
— Jesteś pod znacznie większą obserwacją niż panna Mortensen. Po części z powodu twojej relacji z Harrym Potterem — jego usta wykrzywiły się — a po części z powodu głupich wyborów mojego syna. Ukrywanie cię przez dziewięć miesięcy byłoby prawie niemożliwe. Gdybyś zaszła w ciążę, nie bylibyśmy w stanie ocalić dziecka. A ja zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby zapobiec zadaniu tego rodzaju bólu mojemu synowi. I mojej żonie.
Hermiona poczuła pochłaniające ją odrętwienie, które zakiełkowało w jej piersi i spłynęło w dół jej ramion aż do palców.
— A więc — powiedział Lucjusz, stojąc prosto i zachowując się, jakby odgarniał tę rozmowę niczym kłaczki ze swojego płaszcza. — Weźmiesz eliksir. Czy to jasne?
Wrodzona upartość Hermiony błagała, by dziewczyna zażądała jego opinii odnośnie do tych barbarzyńskich praw. Albo czy choć pomógł rozprzestrzenić o nich informacje. W Szwajcarii, Rumunii i we wszystkich innych miejscach, w których przebywał na rozkaz Voldemorta.
Ale jej racjonalny umysł wiedział, że mężczyzna ma rację. Nie chciała dziecka. Nie w taki sposób.
Kiwając powoli głową, zastanawiała się, czy Lucjusz mógłby opłakiwać utratę nienarodzonego wnuka półkrwi w taki sam sposób, w jaki myślał, że zrobi to jego żona i syn. Albo czy jego ideologia czystej krwi nie pozwola mu postrzegać potencjalnej ciąży jako niczego innego jak haniebnej niedogodności?
Uważnie badał ją spojrzeniem, najwyraźniej usatysfakcjonowany, że jego żądania zostały zaakceptowane.
— Chodź ze mną.
Oczy Hermiony rozszerzyły się, gdy Lucjusz ruszył w stronę małych drzwi, uchylając się gładko z wyćwiczoną łatwością, po czym zatrzymał się tuż za progiem.
— Nie będę się powtarzać, panno Granger.
Potykając się, z niepewnością ruszyła za nim, a jej umysł wirował. Mężczyzna szybkim i zdecydowanym krokiem pokonywał korytarz, nie zawracając sobie głowy nawet najmniejszym zerknięciem na nią. W końcu zatrzymał się przy oknie wychodzącym na ogród.
— W Dworze Malfoyów mamy w sumie jedenaście skrzatów — oznajmił dość konwersacyjnym tonem, kiedy dołączyła do niego przy oknie. — Cztery skrzaty kuchenne do obsługi uczt. Kiedy liczebność rodziny jest mała i nie ma żadnych ekstrawaganckich wydarzeń, Tom-Tom i Hawek pełnią rolę sprzątaczy, wraz z Bobkiem, Yipperem i Cafem. Yipper jest naszym najmłodszym nabytkiem; synem Bobka. — Wskazał na okno. — Hix, to nasz główny skrzat ogrodowy. Pracuje na terenach zewnętrznym wraz z Jotem i Mckiem. Ciężko dostrzec Mcka. Jest strasznie nieśmiały. Łzawka, jak wiesz, jest dla mojej żony czymś w rodzaju skrzata osobistego.
Hermiona spojrzała ze zdumieniem na Lucjusza. Wciąż przesuwał pionki na swojej szachownicy, będąc mentalnie o dziesięć ruchów przed nią samą.
— Dlaczego mi to mówisz?
Nie odrywał oczu od okna.
— Lubisz skrzaty, prawda?
— Ja…
Odwrócił się od okna i szybkim krokiem ruszył korytarzem.
— Czy wiesz, gdzie śpią skrzaty, panno Granger?
Prychnęła i zaczęła truchtać, żeby za nim nadążyć.
— Nie, ale nadal nie rozumiem…
— Nikt oprócz skrzatów nie może znaleźć ich sypialni. — Zatrzymał się przed gobelinem i czekał, aż dziewczyna go dogoni.
Hermiona gapiła się na niego.
— Dlaczego?
— Dwór ma wiele tajemnic. Niektóre są znane tylko najbliższej rodzinie, niektóre jedynie mnie. Innych Dwór nie ujawni, dopóki nie uzna tego za właściwe lub konieczne.
— Ale dlaczego mi pan o tym mówi?
— Czy znasz twórcę tego dzieła, panno Granger? — Wskazał na gobelin, ignorując jej pytanie.
Zamrugała na niego.
— Nie?
— Dwór posiada bogatą kolekcję dzieł sztuki i antyków. — Spojrzał na nią chłodno. — Chociaż nie wszystkie meble są traktowane z szacunkiem, na jaki zasługują.
Zarumieniła się.
Spędziła następne dwadzieścia minut na powolnym spacerze, zmierzając z powrotem do biblioteki, podczas gdy Lucjusz Malfoy prowadził ją przez Dwór, pokazując rodzinne pamiątki, architekturę, a nawet ukryte korytarze. Hermiona czuła się nieco oszołomiona, a jej umysł wciąż próbował rozszyfrować grę Lucjusza. Być może zmuszanie jej do bycia jego zniewoloną publicznością było jakimś sposobem na zademonstrowanie jego kontroli nad jej osobą.
Zatrzymali się przed drzwiami biblioteki. Lucjusz założył ręce za plecami i odwrócił się do niej.
— A co, proszę mi powiedzieć, tak pilnie ostatnio badasz, panno Granger?
Serce zadudniło jej ostro w piersi. Gdyby wiedział, z pewnością by ją powstrzymał.
Odchrząknęła i zamknęła wszystkie książki w swoim umyśle.
— Znalazłam zwój, który, jak sądzę, został napisany przez jedną z najwcześniejszych magicznych społeczności w Egipcie. Datuję go na około ósmy wiek przed naszą erą, ale nie mogę mieć całkowitej pewności, dopóki go nie przetłumaczę.
Lucjusz uniósł brew. Jej serce przyspieszyło jeszcze bardziej.
— Wiem, że może zabrzmi to głupio, ale Starożytne Runy były jednym z moich ulubionych szkolnych przedmiotów i… miło jest mieć choć namiastkę normalności. — Urwała, mrugając. Myślenie o przeszłości sprawiło, że poczuła prawdziwą gulę w gardle. — A byłby to niesamowity wkład, gdyby mi się udało. Zwój może nawet pochodzić z jednego z zaginionych miast…
— Fascynujące. — Głos Lucjusza był przesycony sarkazmem. — A czy mogę zapytać, dlaczego mój syn jest tak chętny do pomocy przy tym twoim małym projekcie?
— Bo go poprosiłam — powiedziała szybko Hermiona. — Jest naprawdę dobrym partnerem do nauki. — Wbrew sobie zarumieniła się soczyście. — Czasami zdarza się nam rozpraszać, ale poczyniliśmy znaczne postępy.
Lucjusz powoli wykrzywił usta.
— Bardzo dobrze. Nie zapomnij wziąć tego eliksiru, panno Granger. — Odwrócił się na pięcie i zostawił ją samą przy drzwiach.
Hermiona patrzyła za nim, gdy się oddalał. Nie było sposobu, żeby się dowiedzieć, czy kupił jej wersję wydarzeń – tylko czas mógł to pokazać. Westchnęła ciężko i pchnęła drzwi do biblioteki.
Draco poderwał głowę, pochylając się nad ich stołem badawczym. Nawet nie mrugnął, gdy podeszła bliżej, żeby się z nim spotkać.
— Więc?
Wzruszyła ramionami.
— Nie wiem, od czego zacząć. To wszystko było po prostu… dziwne.
Ulga błysnęła w jego oczach. Szybko obszedł stół i położył ręce na jej biodrach.
— Zacznij od początku — oznajmił. Podniosła się na palcach, by złożyć pocałunek na jego ustach. Ręce chłopaka zsunęły się do jej talii. Pocałował ją powoli, zanim się odsunął. — Czego chciał mój ojciec? — wyszeptał.
I nagle pomysł powiedzenia Draco, że Hermiona wkrótce zacznie spożywać Eliksir Antykoncepcyjny, stał się dziesięć razy bardziej zawstydzający niż jakakolwiek dyskusja, którą prowadziła do tej pory z Lucjuszem czy Narcyzą. Poczuła rumieniec rozchodzący się po jej policzkach i zdecydowała, że z jej ciałem przyciśniętym do jego – z jego dłońmi kreślącymi zmysłowe kręgi na jej talii – to nie najlepsza pora, by wspominać o seksie.
— On… chciał przedstawić mnie skrzatom domowym. I zanudzał mnie monologiem o historii portretów w zachodnim skrzydle — zaśmiała się.
Draco zmarszczył brwi.
— Naprawdę?
— Naprawdę. Myślę, że to była tylko wymówka, żeby mógł sobie ponarzekać, że migdaliliśmy się na jego szezlongu. Och, i zapytał, co tak studiujemy.
— Może chciał cię rozproszyć. — Draco spojrzał na drzwi, jakby próbował odgadnąć intencje ojca. — Co mu powiedziałaś?
— Że pomagasz mi przetłumaczyć starożytny egipski zwój. Wspominając o rozpraszaniu — powiedziała Hermiona, wysuwając się z jego uścisku i odwracając w stronę książek. — Chciałabym dzisiaj zrobić kilka rzeczy.
Pochylił się nad nią, przyciskając tors do jej pleców i sięgając po książkę na środku stołu.
— Jak mam cokolwiek zrobić, kiedy masz na sobie te szorty — wyszeptał.
Zadrżała i stłumiła chichot.
— Zawsze możesz je transmutować w coś mniej rozpraszającego.
Przesunął ustami po jej uchu, gdy wymamrotał:
— Nie ma na to najmniejszych szans.
***
Obecność Lucjusza w domu odnowiła w Hermionie poczucie pilności. Nie miała w końcu gwarancji, że w dowolnym momencie nie wpadnie on do środka i w mgnieniu oka nie zakończy ich badania. Ta myśl ją przerażała.
Lucjusz nie mógł pojawić się na kolacji zeszłego wieczora, więc Hermiona i Draco pracowali do późnej nocy – naprawdę pracowali. Draco był szczególnie zrzędliwy, kiedy w końcu się pożegnali, ale mimo wszystko zgodził się spotkać z nią o ósmej następnego ranka.
Po dwóch godzinach pracowitego poranka Hermiona leżała zwinięta obok niego na sofie, będąc w połowie przeglądania już ósmej tego dnia książki, wciąż nie będąc choćby o cal bliżej znalezienia źródła pochodzenia języka siódmej grupy run.
Przesunęła się i nachyliła do przodu, biorąc duży łyk kawy. Jej żołądek skręcił się z niepokoju. Musiał być jakiś skrót. Nawet jeśli zlokalizują źródło, wciąż potrzebowali miesięcy, jeśli nie lat, by przetłumaczyć choćby jedno pismo. Czas był dla Zakonu dobrem luksusowym i zdecydowanie go aż tyle nie mieli.
Zacisnęła usta i odstawiła filiżankę.
— Jak się miewa Teo?
Draco podniósł wzrok znad tłumaczenia, nad którym pracował przez ostatni tydzień – wciąż był przy pierwszym akapicie dziennika Czyściciela – i przetarł oczy w leniwy, koci sposób, który sprawił, że żołądek Hermiony wręcz się skręcił.
— Pamiętasz chyba — mruknął głębokim głosem — że mam głęboko w dupie Teo. Skąd mam wiedzieć?
Hermiona zamknęła książkę i odwróciła się do niego. Nie było sensu pozostawać nieśmiałą.
— Muszę z nim porozmawiać.
Ziewnął, pobłażliwie przeciągając ramiona.
— Nie.
— Draco, wiesz równie dobrze jak ja, że idzie nam zdecydowanie za wolno. W tym tempie… — Pokręciła głową. — Wiem, że on coś wie. Czuję to…
— Co chcesz wiedzieć? — powiedział leniwie, odrywając róg herbatnika. — Zapytam.
— A dlaczego miałby ci cokolwiek powiedzieć? Jesteś dla niego okropny.
Draco się skrzywił.
— Rozumiem, że nadal uważasz, że możesz wydobyć z niego informacje?
Westchnęła ciężko.
— Myślę, że on potrzebuje pochlebstw. Szansy na przechwałki. Postrzega cię jako rywala i nie ma mowy, żeby…
Draco gwałtownie wstał, odrzucając pergamin na poduszkę.
— Jest zbyt wcześnie rano, na robienie analiz psychologicznych moich przyjaźni, Granger…
— Jest wpół do jedenastej!
— A do której siedzieliśmy wczoraj w nocy?
— Jutrzejszy wieczór w Edynburgu to doskonała okazja. Flinta tam nie będzie. Potrzebuję tylko pięciu minut…
Zaczął masować kark i odszedł kilka kroków.
— Nie zostawię cię z nim w budce sam na sam…
— Nie proszę cię o to! — Zerwała się na nogi. — A co z podmianą w Salonie? — Było to określenie, która słyszała już raz czy dwa. Do tej pory udało jej się domyślić, co to oznaczało. — Tylko kanapy, żadne budki czy loże.
Draco na nią spojrzał.
— Wysłuchaj mnie — powiedziała, podchodząc do niego ostrożnie. — Teo właśnie przyjął Znak. Blisko współpracuje ze swoim ojcem i uwielbia się chwalić tym faktem każdemu, kto chce go słuchać. Myślę, że z łatwością mogłabym skierować rozmowę ku tatuażom.
— Naprawdę nie sądzisz, że w sekundę przejrzy cię na wylot?
Hermiona uniosła brew.
— Przy pomocy odrobiny alkoholu? Nie. Poza tym myślę, że nie miał zbyt wielu okazji by poopowiadać o sobie. Możliwe, że od lat.
— Jak miło, że się nim zainteresowałaś — zadrwił i przeciągnął dłonią po twarzy. — Nie mogę po prostu udostępnić cię do tymczasowej podmiany. Wieść się rozprzestrzeni…
— A co z jednorazowym zakładem? — Zrobiła kolejny krok bliżej. — Może kolejna gra w karty? Możesz postawić mnie na jednorazową podmianę.
Draco przewrócił oczami.
— I myślisz, że Teo wygra?
— Nie musi. Wystarczy, że ty przegrasz. — Patrzyła, jak Draco marszczy brwi i pozwala swojemu spojrzeniu wypłynąć za okno, jakby szukał jeszcze więcej powodów, by powiedzieć „nie”. Jej serce przyspieszyło, gdy zmniejszyła dzielący ich dystans. — Wyraźnie widać, że jesteś najlepszym graczem w karty. Nie mam wątpliwości, że możesz zmienić tok gry tak, jak uznasz to za stosowne.
Jego oczy opadły na nią.
— Widziałam to, kiedy ostatnio z nimi grałeś — mruknęła, owijając ręce wokół jego szyi. — Często grywałeś w karty w czasach szkolnych?
— Trochę, tak. — Przełknął, a jego gardło podskoczyło.
— Prawdopodobnie wygrałeś wiele zakładów. — Uniosła usta do jego szczęki, gdy on objął ramionami jej talię. — Jakie było najlepsze rozdanie, jakie kiedykolwiek rozegrałeś?
Odchrząknął.
— Był pewien turniej na piątym roku… — Zastygł jak kamień pod jej pieszczotliwymi dłońmi. — Granger, czy ty mnie uwodzisz?
Uśmiechnęła się.
— Tak. Czy to zadziałało?
Odepchnął ją, przeczesując palcami włosy.
— Jesteś amatorką. Nie ma mowy, żeby Teo dał się na to nabrać.
Sapnęła i pacnęła go z otwartej dłoni w ramię.
— Amatorką? Miałam cię!
Draco odskoczył i podszedł do stołu. Oparł się o blat, patrząc na nią groźnie. Hermiona zmarszczyła brwi. Najwyraźniej go nie miała.
— Draco, muszę podążać tym tropem. Czy naprawdę chcesz siedzieć w tej bibliotece i tłumaczyć te symbole przez następne dwa lata? — Patrzyła, jak z jego ust uchodzi powietrze. — Musi być lepszy sposób. Każda informacja, której Teo nam udzieli, może nam pomóc. — Powoli, ostrożnym krokiem podeszła do niego. — Wiem, że możesz wykonać swoją część, a wtedy i ja wykonam swoją. — Przygryzła wargę. — Proszę.
Coś zamigotało w szarości jego oczu. Skrzyżował ramiona na piersi i zacisnął szczękę.
— Jeśli to zadziała… Jeśli przegram i dokonamy wymiany… — Jego oczy stwardniały. — Bez całowania.
Zamrugała na niego.
— Tak. Tak, oczywiście, że bez.
— Ani w usta, ani gdziekolwiek na twarzy — kontynuował, jakby miał gdzieś zapisaną całą listę warunków. — Bez obmacywania, bez kontaktu skóry ze skórą…
— To może być trochę ekstremalne…
— Nie chcę widzieć jego rąk na twoim ciele.
Hermiona wpatrywała się w Draco, obserwując, jak różowy rumieniec barwi jego policzki. Najwyraźniej jego rywalizacja z Teo była zacieklejsza i głębsza, niż myślała. Skinęła głową na zgodę, a napięcie w jego ramionach zelżało. Przemknął spojrzeniem aż do jej ust i sięgnął po jej ramię, by przyciągnąć ją bliżej.
Pozwoliła wciągnąć się między jego nogi, a jego ręce opadły nisko na jej talię, by przesunąć się po jej biodrach i ścisnąć za pośladki.
— Więc jaki jest plan? — zapytała bez tchu.
— Blaise.
— Blaise? — Przechyliła brodę, żeby na niego spojrzeć,
— Jest gównianym Legilimenem, ale zdoła załatwić sprawę.
Hermiona pomyślała o tym, co powiedziała jej Pansy. Jak Blaise jęczał, że Draco może dać się zabić.
— Jestem pewna, że mu się to spodoba.
— Mmm. — Przycisnął delikatnie usta do jej własnych. — Teraz powiedz mi jeszcze raz, jak dobry jestem w karty.
Uśmiechnęła się do niego i całowali się, dopóki Przetyczek nie wpadł do pokoju i nie zapytał, czy chcą więcej herbaty.
***
Do piątkowego popołudnia Pansy dostarczyła Hermionie jedwabną, czarną sukienkę, która spływała gładko po udach i przecinała nisko plecy. Miała skromny dekolt, sięgający prawie do obojczyków, ale metka na wieszaku naznaczona bazgrołami Pansy głosiła: Nosić bez biustonosza. Do sukienki była dołączona też tubka czerwonej szminki.
Hermiona przewróciła oczami, zapięła stanik i nałożyła sukienkę na ciało.
Oczywiście stanik był wyraźnie widoczny na jej plecach. Nie dało się go ukryć. Nie znała zaklęcia, które by to naprawiło, i nie było mowy, żeby poprosiła Draco o pomoc.
Zdjęła stanik i spojrzała na siebie. Jedwab przylgnął do jej ciała, a sutki nabrzmiały pod zimną tkaniną. Zarys jej piersi i czubki sutków idealnie odcinały się pod jedwabiem.
Prychnęła i poszła ostrożnie zrobić makijaż i włosy, tak jak nauczyła ją Pansy. Hermiona była pewna, że Draco nie będzie w stanie znieść tej sukienki, gdy tylko ją zobaczy.
***
Kiedy Draco zobaczył ją w sukience, niewiele miał do powiedzenia. W rzeczywistości wyglądał, jakby język przylgnął mu na stałe do podniebienia.
Poczuła na sobie ciężar jego spojrzenia, gdy schodziła po schodach w obcasach i złotej obroży. Kiedy dotarła na sam dół, wyprowadził ją z Dworu z ręką na jej nagich plecach, a ciepło jego dłoni wywołało u niej gęsią skórkę.
Ale musiała się skupić. Miała tego wieczoru misję. Nie mogli z Draco zachowywać się dziś tak, jakby coś się między nimi zmieniło. Z tego co wiedział świat, Draco od tygodni dociskał ją do regałów bibliotecznych i ocierał się o jej ciało.
(Gdy wpychał język do jej ust z jękiem. I szukał jej spojrzenia, ilekroć zaczęła przysuwać do niego swoje biodra…)
Uderzenie wiatru owiało ich ciała, gdy wyszli za drzwi. Chłodne powietrze sprawiło, że zadrżała, a ręka Draco jeszcze mocniej przylgnęła do jej pleców, gdy szli kamiennym podjazdem.
Spojrzała na niego, gdy zbliżali się do żelaznej bramy.
— Więc ty i Blaise jesteście gotowi?
— Nie ma się czym martwić. Kiedyś w szkole czytaliśmy Teo w myślach. Żeby móc pośmiać się z jego fantazji.
— Czy to właśnie powiedziałeś Blaise'owi? Że po prostu chcesz mu znowu podokuczać? — Draco zawahał się, a ona zamarła w chwili, gdy brama się otworzyła. — Co mu powiedziałeś, Draco?
Przeczesał palcami włosy.
— Ja… powiedziałem mu trochę prawdy, Granger.
W jej żyłach pojawiła się chłodna ostrożność.
— Draco…
— To nic takiego. — Chwycił ją za ramię i przeciągnął przez bramę, ale zanim zdążyła go zbesztać, aportowali się i stanęli na brukowanym placu pod Edynburgiem.
Poprowadził ją przez kamienny łuk i w górę po schodach na dziedziniec. Hermiona ledwie zdążyła zamrugać, gdy Draco chwycił ją za łokieć i zaczął ciągnąć przez Wielką Salę. Jego szczęka była zaciśnięta, a kroki dłuższe niż zwykle. Najwyraźniej nie chciał mieć nic wspólnego z innymi gośćmi. Hermiona próbowała się rozejrzeć, kiedy ją pospieszał, ale poruszali się tak szybko, że nie była w stanie rozpoznać w tłumie jakichkolwiek nowych gości. Spojrzała na Dołohowa i Yaxleya, którzy zagadywali paru sztywnych mężczyzn o bladych twarzach, których z pewnością wcześniej tu nie widziała.
Draco pociągnął ją po schodach do jadalni. Jej wzrok spoczął na Teo, który całował szyję tej samej ciemnowłosej Dziewczyny Carrowów co kilka tygodni temu. Blaise siedział u szczytu stołu, gdzie zwykle zajmował miejsce Flint. Kiedy chłopcy witali Draco, Pansy spojrzała na Hermionę chłodnymi, acz pełnymi aprobaty oczami Giuliany.
— Czyżby awans, Blaise? — zaśmiał się Draco.
Blaise pociągnął dramatyczny łyk ze swojej szklanki.
— Słyszałem, że Flint nie może tu dziś być, więc skorzystałem. Taki ze mnie ranny ptaszek.
— Jaka szkoda. — Draco podszedł do drugiego szczytu stołu, wciągając ją na swoje kolana.
Jedwab jej sukienki owinął się ciasno wokół bioder, a ona pociągnęła go w dół, siadając.
Od czasu ich ostatniej wizyty zaczęła czuć się znacznie bardziej komfortowo na kolanach Draco. Walczyła z rumieńcem rozkwitającym na jej policzkach, myśląc o tym, jak wygodnie się poczuła, gdy jego ramię owinęło się wokół jej talii, a dłoń sunęła po jedwabiu ledwo zakrywającym jej plecy.
Na kolacjach w Edynburgu stopniowo zaczynały znikać pewne formalności. Dziewczyny nie stały już pod ścianami. Zamiast tego niemal natychmiast rozpoczynała się dość luźna rozmowa towarzyska – dziewczyny wskakiwały na kolana swoich panów, jedząc swobodnie. Oczy Hermiony przesunęły się na Mortensen, która z grymasem przyjmowała owoce z palców Puceya, i na Susan, która wciąż znajdowała się w objęciach Goyle'a. Dziewczyna Carrowów towarzysząca Teo nachylała się, żeby nalać sobie wina do kieliszka i chichotała z inną Dziewczyną Carrowów siedzącą na kolanach Bletchleya.
Kiedy wszyscy już się usadowili, głos Draco wzniósł się ponad resztę:
— Czy ktoś ma dziś ochotę na grę w karty? — Machnął ręką, a na stole pojawiło się pudełko z kartami i kostkami. Chłopcy zaczęli wiwatować i uderzać dłońmi w stół.
— Jesteś gotów zdradzić dziś wieczorem swoje sekrety, Draco? — zadrwił Montague.
— Zobaczymy, Graham. Spróbuj tym razem zaoferować coś rzeczywiście wartego uwagi.
Hermiona obróciła się na kolanach Draco, by obserwować cały stół. Draco rozdał karty, w magiczny sposób przesuwając je po stole ku każdemu z graczy. Gra rozpoczęła się od miejsca po prawej stronie rozdającego, więc jako pierwszy to Higgs rzucił kostką.
Po dwóch rundach Goyle odpadł, szczęśliwy, że może teraz bez przerwy ssać szyję Susan. Blaise spasował dość wcześnie, narzekając na swoje słabe karty. Hermiona obserwowała go przez rzęsy i zauważyła sporadyczne spojrzenie Draco. Subtelne pochylenie głowy lub stukot palców. Rozpoczęła się pierwsza runda zakładów, a kiedy Bletchley przegrał, wyjawił, co usłyszał od strażnika w Hogwarcie.
— Wiem, co jest solą w oku Umbridge. Przeklęte skrzaty domowe — oznajmił przy akompaniamencie śmiechu i westchnień niedowierzania. — Z opóźnieniem odpowiadają na wezwania, podają okropne jedzenie. Nieposłuszne na każdym kroku.
Draco sięgnął po kieliszek z winem i powiedział:
— Może Granger miała rację ze swoim małym pomysłem, żeby je wyzwolić.
Stół roześmiał się, a ona zacisnęła usta, gdy Draco zaczął rozdawać karty przed kolejną rundą. Zauważyła, że Blaise spędza znaczną część czasu, trzymając swój wzrok na Teo.
Teo przegrał kolejną rundę. Dowiedzieli się, że Yaxley i Dołohow zabawiali dziś wieczorem belgijskich dygnitarzy, pracując nad zdobyciem ich wierności względem Czarnego Pana.
Wkrótce otoczą Francję ze wszystkich stron.
Hermiona skubała plasterek sera, żeby utrzymać żołądek w ryzach.
Wreszcie nadeszła runda, w której Draco zaczął blefować. Nie mogła wiedzieć tego z jego kart, ale czuła najdelikatniejsze stuknięcia jego prawej stopy. Montague, Warrington, Higgs i Bletchley spasowali. Blaise dalej podbijał stawkę razem z nim, ale kiedy Pucey i Derrick spasowali, Blaise również się wycofał. W grze pozostali tylko Teo i Draco.
— Oferuję wieści o Szwajcarii — oznajmił Draco.
— Wszyscy słyszeli, że twoja ciotka to spieprzyła — powiedział Pucey z parsknięciem. — Czy jest coś jeszcze, czego nie wiemy?
— Można to tak ująć. — Draco przesunął kciukiem po jej nagich plecach. — Chciałabym wiedzieć, jak kiepsko radzi sobie Ted Nott w przełamywaniu francuskiej Bariery Antyaportacyjnej. Jest w martwym punkcie od… dwóch miesięcy, dobrze liczę?
— Nadal co jakiś czas wraca do domu — warknął Teo. — Właściwie w tym tygodniu… — Jego policzki natychmiast się rozgrzały. — Nie mogę udostępniać poufnych szczegółów dotyczących jego misji.
— Ach tak? — Draco wzruszył ramionami i upił łyk wina. — W takim razie zakładam, że twoje karty nie są zbyt dobre.
Chłopcy zachichotali, gdy Teo spojrzał gniewnie na Draco.
— Twój sekret też jest gówniany. Dlaczego miałbym się zakładać przeciwko tobie?
— Oj, naprawdę nie powinieneś.
— Hej, Draco! — zawołał Blaise. — Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć o Barierze Antyaportacyjnej, powinieneś dać Teo przedsmak Granger, tak jak zrobił to Flint.
Draco prychnął.
— Nie ma mowy.
— Zluzuj trochę, mordo. Jesteś surowszy niż Umbridge. — Stół zawył. – A co ze starym, dobrym ogrzewaniem kolan? Może Cassandra i Granger zamienią się na jeden wieczór w Salonie. — Blaise mrugnął. — Oczywiście na spokojnie.
Hermiona przełknęła ślinę, odwracając się, by spojrzeć na Draco. Gniew promieniował z niego, gdy patrzył gniewnie na Blaise'a. Był naprawdę znakomitym aktorem.
Chłopcy walili dłońmi w stół, zachęcając go. Draco odprawił ich machnięciem ręki.
— Chyba twoje karty nie są aż tak dobre, co, Draco? — Blaise owinął ramiona wokół talii Giuliany i Hermiona zauważyła, że oczy Pansy ją obserwują.
— Mam świetne karty.
Blaise nachylił się do przodu.
— Więc udowodnij.
Zapadła gęsta cisza. Po kilku długich chwilach Draco westchnął.
— W porządku.
Stół wybuchł targany euforią. Teo wyglądał na nieco zszokowanego, ale szybko się pozbierał i odzyskał przytomność umysłu.
— Zatem podmiana — powiedział. — W porządku, kochanie? — Jego dziewczyna zaśmiała się, przerzucając włosy przez ramię. Hermiona sączyła wino.
— Żadnego całowania w usta — powiedział ostro Draco. — Ani dotykania pod ubraniem. — Chłopcy jęknęli, a Teo się uśmiechnął. — Takie są moje warunki. Zabieram ją ze sobą do domu i wolałbym nie być zmuszony najpierw czyścić jej ust.
— W porządku. — Teo zgarnął kostki i pozwolił dziewczynie dmuchnąć w koniuszki swoich palców, zanim rzucił. Ukazali karty. A Draco przegrał – ledwie.
Chłopcy zaczęli wiwatować i wskakiwać na krzesła, potrząsając ramionami Teo i napełniając szklanki. Draco zaklął.
Nie mogła uwierzyć, jak dobrze ich plan zadziałał, nawet gdy została siłą ściągnięta z kolan Draco i rzucona w ramiona Teo. Brunet uśmiechnął się do niej zwycięsko i objął ją ramieniem w talii.
Ruszyli do Salonu, a pozostali chłopcy trącali ramionami Draco i składali fałszywe kondolencje.
— Ogrzeję ją dla ciebie, Draco — powiedział Teo, uśmiechając się, gdy przechodzili obok.
Hermiona spojrzała z powrotem na Draco i zobaczyła, że dziewczyna Teo owija dłoń wokół jego łokcia i mruga uwodzicielsko. Oderwała od nich oczy.
Kiedy weszli do Salonu, Teo podszedł do fotela, który zwykle zajmował Draco, po czym wciągnął Hermionę na swoje kolana. Blaise i Pansy zajęli sąsiednią kanapę, a Pucey i Mortensen usiedli na przeciwległym końcu. Hermiona patrzyła, jak Draco usadowił się na fotelu naprzeciwko niej i Teo, sadzając sobie Cassandrę na kolanach. Dziewczyna poruszyła się, przysuwając bliżej.
Palce Teo przesunęły się po plecach Hermiony, a ona podskoczyła, próbując się opanować.
— Szampana?
Hermiona uśmiechnęła się i przytaknęła, odchylając głowę do tyłu, gdy chłopak przysunął kieliszek do jej ust. Przydałaby się jej odrobina płynnej odwagi.
— Spokojnie, Granger — zachichotał Teo, pstrykając palcami na pobliską Dziewczynę Carrowów, by przyniosła im kolejny kieliszek. — Od kiedy tak dużo pijesz?
Hermiona wydęła wargi.
— Od kiedy tak dużo grasz?
— Wciąż zadziorna, jak widzę. — Wziął długi łyk, zerkając jej przez ramię. — Chcesz usiąść trochę wygodniej?
Muzyka brzęczała jej w uszach. Przełknęła ślinę.
— Oczywiście. Jak mam…?
Jego wolna ręka opadła na jej udo.
— Dlaczego nie odwrócisz się do mnie.
Wzięła głęboki oddech i przesunęła się, przygotowując, by usiąść na nim okrakiem. Nie mogła pozwolić sobie na myślenie o tym, jak jej sukienka opinała jej pośladki, teraz znajdujących się bezpośrednio na linii oczu Draco.
Tłum zaśmiał się, gdy się poruszała. Spojrzała przez ramię i dostrzegła jedwabiste włosy pochylone nad znajomym blaskiem blondu. Dziewczyna Carrowów też siedziała okrakiem na kolanach Draco.
Odwróciła się do Teo i założyła mu ręce na szyję.
— Czy często wygrywasz w karty? — zamruczała.
Spojrzał na nią, jakby nagle przypomniał sobie, że tam była.
— Uch, tak. — Wypiął dumnie pierś. — Lubię strategię, tego typu rzeczy.
Och, to będzie łatwe.
— Mmm. — Nachyliła się bliżej jego ucha. — Jaki rodzaj strategii masz na myśli?
Spędziła następne piętnaście minut, słuchając, jak Teo opowiada o zakładach w Szachach Czarodziejów i Quidditchu. Jego ręce spoczywały na jej biodrach, od czasu do czasu ślizgając się po jej nagich plecach, ale nie mogła pozbyć się wrażenia, że jego dotyk był dość pobieżny. Kiedy z wahaniem próbowała poruszać biodrami w rytm muzyki, rzucił jej dziwne spojrzenie, które powstrzymało jej ruchy. Postanowiła więc podkręcić swoją technikę, intensyfikując pochlebstwa. Widziała, jak jej słowa trafiają do niego, kwitowane za każdym razem chłopięcym uśmiechem.
— W szkole też byłeś mądry. — Założyła włosy za ucho. — Czy często pomagasz swojemu ojcu w jego misjach? Słyszałam, że zawsze pracuje nad niezwykle trudnymi projektami.
— Tak, trochę. — Teo poruszył się, by sięgnąć po szklankę i objął Hermionę ramieniem, by ją podtrzymać. — Śledzę to, co robi. Założę się, że widzę o wiele więcej, niż pozwalał zobaczyć Malfoyowi.
Hermiona roześmiała się, odwracając się, by spojrzeć na Draco, i zobaczyła, jak wpatruje się on w rękę Teo na jej plecach. Dziewczyna Carrowów próbowała skierować uwagę Draco ku sobie, pocierając jego ramiona. Hermiona skrzywiła się i odwróciła ku Teo.
— Twój ojciec musi wtedy naprawdę ufać twoim umiejętnościom — powiedziała, przesuwając dłońmi po jego barkach.
— Tak. Tak, oczywiście. — Upił łyk szampana.
— Czy biblioteka Dworu Nottów jest tak wspaniała jak ta w Dworze Malfoyów?
— Jest tak samo dobrze zaopatrzona i niemal tak samo wielka. — Prychnął. — Wiesz, jedynym powodem, dla którego ludzie tak się spuszczają nad Dworem Malfoyów, są pawie. Nasz areał jest taki sam. Sprawdziłem.
— Mogę sobie to tylko wyobrazić. — Hermiona przygryzła wargę. — Chciałabym to kiedyś zobaczyć, ale — uniosła lewą rękę i bezradnie wzruszyła ramionami.
Teo zanucił, po prostu ją obserwując.
— Wiesz, one naprawdę są genialnym fragmentem magii — kontynuowała lekko. — Te tatuaże. Nigdy nie widziałam czegoś takiego.
— Prawda. — Teo uśmiechnął się. — To bardzo mroczna magia, Granger. Nie mogłabyś czytać o tym w Hogwarcie.
— Nie wątpię. — Chichot dopadł jej ucha i zerknęła przez ramię, by znaleźć Draco szepczącego coś dziewczynie do ucha, owijającego kosmyk jej włosów wokół palca. Poczuła wrzenie w swojej piersi. Szybko spojrzała z powrotem na Teo. — Co o nich wiesz?
Efekt był natychmiastowy. Ciało Teo zesztywniało pod nią. Jego wzrok przesunął się na Draco, a potem z powrotem na nią, gdy wykrzywił usta. Nagle pchnął ją na proste nogi.
— Cóż, to było miłe — prychnął. — Ale chyba powinienem się zbierać. — Zwrócił się do Draco. — Dzięki za podmianę. Jej tyłek jest boski.
Hermiona zamrugała wpatrzona w jego oddalające się plecy. Przejrzał ich. Zawiodła. Zanim zdążyła skręcić dalej, Draco już był obok, sięgając po jej ramię.
— Nadszedł czas, abyśmy również udali się do domu. — Odwrócił się, by powiedzieć dobranoc swoim przyjaciołom, wciąż mając na sobie pełną arogancji maskę.
Strach Hermiony w mgnieniu oka przeszedł w szok, gdy Draco wyprowadził ich z pokoju. Gdyby Teo zdecydował się ich ujawnić, sprawy mogłyby się pogorszyć. Mogło być źle. Bardzo źle. Draco już nigdy nie pozwoliłby jej prowadzić własnych misji. Może powinni rzucić na niego Obliviate…
Draco mocno ściskał jej ramię, gdy brnął w stronę kominków. Przełknęła ślinę i wyszeptała:
— Powinniśmy iść za nim?
— Zrobiłaś wystarczająco dużo jak na jedną noc, Granger — wycedził.
Spojrzała na niego, spodziewając się gniewu – i jej wzrok padł na plamę szminki na jego kołnierzyku. Od Dziewczyny Carrowów. Zobaczyła czerwień zabrudzenia, gdy przeszli przez Fiuu.
Wpadli do jego pokoju, a on opuścił jej ramię i odwrócił się do niej.
— No i co, było warto?
— Ani się waż, Draco! — Zrzuciła obcasy i zerwała obrożę. — Byłam tak blisko i wyciągnęłabym z niego coś, gdyby twoja dziewczyna nie była tak głośna jak szyszymora. Jeśli zaaranżujemy kolejną podmianę…
— Nie ma na to pieprzonej szansy — warknął. — Muszę teraz posprzątać ten bałagan, bo od początku wiedziałem, że właśnie tak się to…
— Och, dziękuję za wotum zaufania! — Wyrzuciła ręce w powietrze. — Wiedziałam, że nigdy mi nie ufałeś…
— Powinnaś była tylko gadać, zamiast próbować całować go w szyję i bawić się jego włosami jak jakaś pieprzona…
— Och, przepraszam, że nie mam takiego doświadczenia w oczarowywaniu ludzi jak ty, Draco…
Podszedł do niej i wskazał palcem na jej twarz.
— Miałaś mnóstwo czasu, ale zamiast tego spędziłaś całą noc ocierając się o niego…
Odtrąciła jego rękę.
— Nie mogłam przecież zacząć od cholernego przesłuchania, prawda? Ostatnim razem, kiedy sprawdzałam, ty byłeś zajęty macaniem całej tej Klary…
— Cassandry — poprawił. I poczuła, jak jej skóra płonie.
— Och, Cassandry — syknęła. — Oczywiście. Tak się cieszę, że miałeś okazję poznać jej imię, kiedy ją obmacywałeś!
Naparł na nią, przyciskając ją do ściany.
— Cóż, może gdybyś mniej czasu spędzała na mruczeniu mu do ucha i pozwalaniu, by jego dłonie macały twój tyłek…
— Nie zrobiłam nic takiego…
— …wtedy nie bylibyśmy w takiej sytuacji…
— Byłam bliska zdobycia go i to tylko twoja wina, że nam przerwano! Może zaprosisz go do Dworu, żebym mogła dokończyć robotę…
Chwycił ją za ramiona i przycisnął do ściany.
— Już nigdy nie zbliżysz się do niego ani na krok. — Oczy Draco błysnęły i poczuła jego rozgrzany oddech na swojej twarzy.
— Jeśli jeszcze choćby raz spojrzysz na tę dziewczynę, ja…
Pocałował ją, zaciekle i ostro. Chwyciła dłońmi jego talię, wbijając paznokcie w szatę, gdy wepchnął język do jej ust. Walczyła z nim, dysząc i próbując się wyszarpać.
Ramiona Hermiony były wolne tylko przez chwilę, zanim dłonie Dracona objęły jej plecy, przyciągając ją bliżej. Uniosła się na palcach i przeczesała jego włosy palcami, używając zębów i języka, by przelać na niego swój gniew.
Odrywając swoje usta od warg dziewczyny, musnął zębami linię jej szczęki, łapiąc powietrze przy szyi i grzesznie wpijając się w skórę. Jęknęła, gdy jego dłonie zsunęły się po jedwabiu, podciągając go w górę jej bioder i obejmując pośladki. Między jej skórą a jego zachłannymi palcami nie było nic poza koronką majtek – coś, co musiało go zachwycić, ponieważ zaczął wbijać palce w jej ciało, jęcząc nisko.
Przygryzła płatek jego ucha, a jego biodra wyskoczyły do przodu, przyszpilając ją do ściany, z jego rękami wciąż na jej tyłku.
— Kurwa. — Czuła jego twardą męskość na swoim brzuchu.
Jej ciało zwijało się targane pragnieniem, szukając czegoś. Czegoś, co mógłby jej dać.
Ale przerwał, zaprzestając ugniatania i pieszczenia jej pośladków. Przyciągnęła jego twarz z powrotem do swojej, całując jego szczękę, policzek, aż znów znalazła usta. Odetchnął szorstko, jakby próbował się opanować, powstrzymać.
Ale nie tego chciała.
Przesunęła palcami po jego kołnierzyku i rozpięła pierwszy guzik jego koszuli. Odsunął twarz od jej szyi, jego oczy były czarne, gdy na nią spojrzał. Oblizała usta i rozpięła drugi guzik. On ponownie zacisnął palce na jej pośladkach.
Spojrzał na nią z ciekawością i ogniem w oczach. Studiował ją.
Zazdrość, która podsycała jej działania jeszcze kilka sekund temu, uspokoiła się i nagle Hermiona poczuła, że ciało Draco styka się z nią, a jego palce są blisko jej kobiecości. Pytał ją o zgodę, czekając, aż powie mu, czego chce.
Przygryzła wargę, a kiedy rozpięła następny guzik, on wstrzymał oddech i zamrugał. Zarumieniła się.
— Może nie… nie wszystko, ale… więcej?
Skinął głową, rozchylając usta w zachwycie i pochylił się, by znów ją pocałować. Owinęła ramiona wokół jego barków, przyciskając swoją klatkę piersiową do jego. Gdy ją pocałował – wolniej, z ogniem we krwi – jego dłonie przesunęły się po jej tyłku aż do bioder, podążając za koronkowym rąbkiem jej majtek. Westchnęła, gdy jego kciuki musnęły jej nagi brzuch.
Język Dracona tańczył, splatając się z jej własnym, a palce sunęły w górę, zmierzając w kierunku jej żeber. Zacisnęła uda, przytrzymując jego nogę między nimi, ale nadal bojąc się zapytać. Ciepłe dłonie chłopaka sprawiły, że po jej skórze przebiegł dreszcz, a piersi nabrzmiały błagalnie.
Pierwsze muśnięcie jego palców na wypukłości pod jej piersiami sprawiło, że oboje jęknęli. Obie ręce Dracona przemknęły przez jej zewnętrzne kształty, wślizgując się pod jedwabną sukienkę. Kolana Hermiony ugięły się, gdy jego kciuki znalazły jej sutki, delikatnie muskając – coś nagle jakby się w niej stopiło i rozpłynęło, pędząc w dół.
Jego kciuki zataczały maleńkie kółeczka, a usta przesuwały się do jej szyi. Jęczał w rytm równomiernych pchnięć własnych bioder. Oddech Hermiony był nierówny, dyszała szybko i mimowolnie szeptała jego imię.
Draco zaczął mocniej poruszać kciukami. Jej piersi wypełniały jego palce. Ruchy ich bioder przybrały na sile.
Cały świat mógłby zacząć się teraz walić, a ona i tak by to zignorowała. Potrzebowała tego. On też tego potrzebował.
Zsunęła ramiona z jego szyi aż do paska spodni. Zaklął w jej obojczyk, kiedy rozpięła klamrę, odciągając twarz Dracona do tyłu, by przycisnąć do siebie ich czoła.
— Granger… — Jej drżące palce rozpięły pierwszy guzik. Przerwał. — Ty nie…
Złapała jego wycofującą się rękę i przyciągnęła ją z powrotem do swojej piersi.
— Nie przestawaj.
Jego źrenice były praktycznie bez dna, a oczy zaszkliły się, gdy ją obejmował. Drugą ręką chwycił jej biodro, a ona dalej rozpinała guziki.
— Granger. Kurwa.
Wsunęła między nich rękę, nie do końca pewna, co powinna zrobić, ale miała kilka uzasadnionych domysłów. Kiedy jej palce przesunęły się po jego długości i objęły wybrzuszenie, oczy chłopaka zatrzepotały.
— Kurwa. Na Merlina, pieprz mnie.
Złapał ją za nadgarstek, trzymając jej rękę na sobie, gdy szarpnął biodrami. Stała nieruchoma i patrzyła ze zdumieniem, jak Draco Malfoy jeździ jej po dłoni, jakby to była najwspanialsza przyjemność, jakiej doznał w swoim życiu.
Pocałował ją z jękiem, gdy pchnął ją i ścisnął jej pierś. Jęknęła, pulsująca i obolała, napawając się jego przyjemnością.
Kiedy zastanawiała się, czy powinna robić coś więcej, jego ciało zadrżało, a z ust wypłynęło westchnienie. Jego kutas drgnął pod jej dłonią i poczuła, jak jego sperma sączy się przez materiał bokserek.
Patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami, jej żyły śpiewały, a skóra wibrowała. Draco zacisnął oczy, rozchylając usta w pełnym rozkoszy „o”. Wstrzymał oddech i zanim jeszcze rozchylił powieki, mruknął:
— Przepraszam. Przepraszam, nie powinienem…
Nie pozwoli mu uciec. Nie tym razem. Nie wtedy, gdy wciąż była zawieszona w pustce między jego przyjemnością a swoją własną.
Otworzył oczy i puścił jej nadgarstek.
— Przepraszam…
— Dotknij mnie — błagała. — Proszę.
Skupiła na nim swoje spojrzenie. Gapił się na nią, wpatrując głęboko w jej oczy, usta, falującą klatkę piersiową.
— Draco, proszę. Nie przestawaj.
Ręka chłopaka opuściła jej pierś, ześlizgując w dół ku linii koronki wokół jej bioder, zanurzając się pod już przemoczonym materiałem.
— O kurwa — jęknął. Potarł ją tylko trochę. Nawet nie wystarczająco blisko.
— Proszę…
Wsunął palce głębiej pod koronkę. Hermiona uniosła dłonie do jego łokci, ściskając za nie, gdy się kołysała. On przesunął palcem po jej mokrej kobiecości i to było o wiele lepsze niż jej własny dotyk. Przygryzła wargę, żeby milczeć, ale kiedy znalazł jej łechtaczkę, jej nogi zadrżały i wykrzyknęła jego imię.
Ukryła głowę w jego ramieniu, wiedząc, że jej twarz wykrzywia się z bolesnej przyjemności. Wolną ręką ujął jej podbródek i poprowadził jej twarz z powrotem do własnej.
— Patrz na mnie, kiedy dochodzisz — oznajmił. Zatrzepotała powiekami, by znaleźć jego spojrzenie skupione na niej. — Proszę — wyszeptał, kręcąc palcami nad jej łechtaczką.
Jej oczy wywróciły się do tyłu.
— Jesteś niebiańska, wiesz o tym?
— Draco…
Stłumił jej słowa gorącym pocałunkiem.
Przyspieszył ruchy swoich palców, sprawdzając, co na nią zadziała, ale wydawało się, że wszystko na nią działało, ponieważ wiła się coraz mocniej, wręcz do tego stopnia, że napięcie w jej wnętrzu mogło w każdej sekundzie pęknąć.
Wzięła głęboki oddech, a Draco odsunął się, by spojrzeć na jej twarz.
— O Boże, o Boże, o Boże…
— Dojdź, Granger. Właśnie tak.
Rytm jego palców nie zwalniał, poruszając się szybko nad jej łechtaczką i kiedy Hermiona zaczęła jęczeć, zmusiła się do otwarcia oczu, tak jak ją o to prosił.
Doszła z ciemnoszarym spojrzeniem Draco wbitym w jej własne, zapamiętując ten moment tak, jakby nigdy więcej miało się to nie wydarzyć. Zadrżała, wbijając palce w jego koszulę, a kolana ugięły się pod nią, gdy Draco ją podtrzymywał.
Oddech Hermiony był gorący na jego ustach, gdy stopniowo się uspokajała. Wzięła głęboki oddech, podnosząc się na nogi, a on ją pocałował.
— Czy ktoś jeszcze kiedykolwiek tak cię dotykał? — wyszeptał. Zamrugała, a on szybko się otrząsnął. — Przepraszam. To nie ma znaczenia…
— Nie — powiedziała ochryple. — Tylko ty.
Draco przełknął ślinę. Powoli wyciągnął swoją dłoń z jej majtek, podczas gdy drugą trzymał jej biodra, patrząc na nią, jakby miał coś więcej do powiedzenia.
Puk, puk, puk.
Oboje podskoczyli. Rzeczywistość wróciła do Hermiony w mgnieniu oka, niepokojąc ją.
Draco odwrócił się w stronę okna. W szybę stukała dziobem piękna, czarna sowa.
Spojrzał na Hermionę, zanim ruszył, by uchylić okno. Chwycił list i rzucił sowie smakołyk, zanim rozerwał kopertę.
Krew napłynęła Hermionie do uszu, gdy patrzyła, jak Draco czyta.
— To od Teo. — Zacisnął usta w twardą linię. — Chce jak najszybciej porozmawiać. — Spojrzał na nią. — Z nami.
Hermiona zachwiała się, cały ciężar wydarzeń dzisiejszej nocy powrócił do niej ze zdwojoną siłą.
— Ale tak już? — zachrypiała. — Pójdziemy teraz?
Przyjrzał się jej. Musiała wyglądać dość niechlujnie, jeśli jego zarumienione policzki i rozpięte spodnie były jakąkolwiek wskazówką. Pokiwał głową.
Z bijącym żywo sercem przeczesała palcami włosy.
— Draco, przepraszam, że…
— Mam to pod kontrolą.
— Ale…
— Zaufaj mi. Chodźmy to załatwić.
Zamilkła. Wymamrotał zaklęcie, żeby się oczyścić, a kiedy poprawił spodnie, była zszokowana, gdy znów dostrzegła, że jego męskość jest w połowie twarda. Rumieniąc się, szybko odwróciła wzrok i włożyła buty. Skrzywiła się, gdy tylko wygładziła sukienkę. Miała wrażenie, że jej majtki zostały zanurzone w wodzie z mydłem.
— Czy mogę… — Odchrząknęła. — Czy mógłbyś wezwać dla mnie czystą parę majtek?
Zamrugał, a potem jego oczy pociemniały. Machnął różdżką i na biurku obok niej pojawiła się para czarnych, koronkowych majtek. Odwracając się do niego plecami, zsunęła w dół nóg starą bieliznę i zamieniła ją na nową. Zwinęła w kłębek brudną parę, nie mogąc spojrzeć mu w oczy.
— Po prostu… położę to w moim pokoju…
Ręka Draco wystrzeliła, wyrywając koronkę z jej palców i rzucając je na pościel.
— Wezmę je. — Złapał ją za ramię i poprowadził do kominka.
— Och — pisnęła. — Mogę je wyprać sama…
— Nie zamierzam ich prać, Granger. — Jego głos był niski i niebezpieczny, a po sekundzie zniknęli w zielonych płomieniach kominka.
Ciepło przemknęło przez jej ciało, ale szybko zostało ugaszone przez lodowaty lęk, gdy znaleźli się po drugiej stronie i weszli do holu. Dym się rozwiał i Hermiona ujrzała przed nimi lekko zgarbionego Olivera Wooda, z jedną ręką w temblaku i purpurowym, opuchniętym okiem.
Hermiona sapnęła.
Oliver skinął głową i wskazał, żeby poszli za nim – niczym skrzat domowy wysłany po gości. Hermiona zamrugała, a jej emocje zawrzały, wirując i walcząc o kontrolę.
Podążyli za jego kulejącą postacią do wielkich, podwójnych drzwi. Oliver zawsze był wysoki i muskularny. Nigdy nie widziała go tak chudego i zgarbionego. Gniew ścisnął jej serce. Nie sądziła, że Teo jest zdolny do takiego okrucieństwa.
Oliver przeprowadził ich przez drzwi i stanął pod ścianą, gdy Draco i Hermiona weszli do salonu. Teo z kamienną twarzą podniósł się z dużego fotela, trzymając w jednej ręce szklankę whisky.
— A więc — zaczął chłodno Teo. — Ty i twoja dziwka chcecie wiedzieć więcej o tatuażach, prawda?
Oddech zamarł Hermionie w piersi i poczuła, że Draco również sztywnieje obok niej.
Blondyn prychnął nisko.
— Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Jeśli zadała ci dziś nieodpowiednie pytania, z radością ją zdyscyplinuję.
— Zdyscyplinujesz… — mruknął Teo do szklanki. — Nie pozwalasz nikomu zbliżyć się do niej choćby na krok, a teraz oczekujesz, że uwierzę, że przypadkowo przegrałeś ją dziś wieczorem w karty? Może i bym to olał, gdyby nie jej niezdarna dociekliwość…
Hermiona otworzyła usta, ale Draco chwycił ją za nadgarstek.
— A mówiąc o dociekliwości — wysyczał Teo. — Cierpię na ból głowy, mimo że nie wypiłem dziś więcej niż szklankę lub dwie. — Wskazał palcem na Draco. — Ty i Blaise znowu robiliście mnie w chuja, prawda? Tak jak dawniej z tymi pieprzonymi sztuczkami umysłu…
— Teo, jest druga w nocy. — Draco westchnął niecierpliwie. — Czy miałeś jakiś cel wezwania nas tutaj poza tymi niedorzecznymi oskarżeniami?
— Wiem, że coś knujesz, Draco. Jeśli mój ojciec dowie się, że zadajesz pytania…
— Dobra — przerwał mu Draco znudzonym tonem. – Masz rację. Przyglądam się kwestii tatuaży. — Hermiona zamrugała, oszołomiona. Zrobił krok do przodu. — Ale tylko dlatego, że mam z nią kłopoty. W zeszłym tygodniu tatuaż pozwolił jej wyjść poza granicę posiadłości niemal bez większych urazów. Próbuję naprawić błąd twojego ojca, żeby moje sześćdziesiąt pięć tysięcy galeonów nie zwiało mi w środku nocy.
Teo spojrzał na niego. Potem wydał głośne parsknięcie.
— Merlinie. Chyba tracisz kontakt z rzeczywistością. Od czasów szkoły nie słyszałem, żebyś tak kiepsko kłamał.
Teo wychylił swoją szkocką i postawił szklankę na stole. Oliver pokuśtykał przez pokój, żeby ją oczyścić, a serce Hermiony pękało z każdym kolejnym krokiem dawnego Gryfona.
— Próbowałem wyświadczyć ci przysługę, sam się temu przyglądając — powiedział chłodno Draco. — Ale jeśli wolisz, żebym poinformował Czarnego Pana, że kolejny projekt twojego ojca kończy się fiaskiem…
— Szantażujesz mnie? — warknął Teo.
Draco uśmiechnął się iście kocio.
— To dość niedelikatne słowo, ale przypuszczam, że tak. A propos szantażu, Cassandra i ja odbyliśmy dziś niezwykłą rozmowę na temat tego, co odbywa się w zajmowanych przez ciebie boksach – albo jeszcze lepiej, co dzieje się następnego dnia, kiedy przekupujesz strażników, żeby sprowadzili ją do domu…
— Nie zrobiłaby tego.
— Niesamowite, ile rzeczy można dowiedzieć się dzięki odrobinie Veritaserum. — Hermiona odwróciła głowę, by spojrzeć na Draco, a on uśmiechnął się złośliwie. — Zawsze warto mieć na kogoś haka, Granger.
— Wood! — wrzasnął Teo. — Zostaw nas samych.
W pokoju zapadła przeraźliwa cisza, a Hermiona próbowała dojść do siebie po tak wielu wydarzeniach ostatnich dziesięciu sekund. Patrzyła, jak Oliver kuśtyka i zamyka za sobą drzwi. Teo i Draco spojrzeli sobie w oczy w zaciętej walce.
Teo oderwał swój wzrok jako pierwszy. Zacisnął usta i wziął głęboki oddech, wyciągając z wewnętrznej kieszeni marynarki małą książkę.
— Jedyne, co mogę powiedzieć na pewno — powiedział cicho — to to, że mój ojciec był zdeterminowany, by zdobyć każdy egzemplarz tej książki po tym, jak stworzył tatuaże. Podróżowaliśmy po całej Europie, tropiąc je i albo niszcząc, albo usuwając całe rozdziały. — Zbliżył się do nich, wpatrując się w książkę, jakby mogła go zranić. — Tę też miałem zniszczyć. — Utkwił swoje oczy w Hermionie. — Zabije mnie, jeśli się dowie, że ci ją dałem.
I jakby w zwolnionym tempie, Teo wyciągnął rękę i podał jej znajomą książkę z imieniem Jeremiaha Jonesa na okładce. Hermiona sapnęła i wzięła ją od niego, przerzucając strony.
To była kompletna kopia. Żadnych wyrwanych stron. A w środku znajdowało się około trzydziestu stron w złocie. Klucz do rozszyfrowania kodu Czyścicieli.
— Więc wiesz, czym to jest — potwierdził Teo. — Wiesz, jak tego używać.
Spojrzała na niego i gdy tylko otworzyła usta, by mu podziękować, Draco wyjął książkę z jej palców. Skrzywił się, patrząc na Teo.
— Dlaczego? — zapytał.
Teo zacisnął usta i napotkał wzrok Draco.
— Granger rozpracuje te tatuaże. Wiesz, że tak. Prawdopodobnie tylko ona może tego dokonać.
Hermiona poczuła iskrę nadziei w piersi, gorącą i pulsującą.
— A kiedy jej się uda... — Nuta ślizgońskiej przebiegłości przyćmiła jego ton, gdy odwrócił się do niej. — Musisz mi obiecać, że wyciągniesz Olivera.
Hermione rozchyliła usta, w jej sercu rozkwitło gorzkie współczucie.
— Jak najszybciej. W pierwszej kolejności — wyjaśnił. — Przy obecnym stanie umysłowym mojego ojca sprawy się pogorszyły. Przez swoje porażki... — Teo przełknął ślinę i zamrugał szybko. — Wyżywa się na Oliverze.
— Przysięgam. — Przycisnęła dziennik do piersi. — Upewnię się, że Oliver będzie priorytetem.
Spojrzenie Teo stwardniało, gdy w końcu skierował swój wzrok na Draco.
Blondyn tylko skinął głową.
— Przysięgam.
Teo skinął głową, zaciskając szczękę.
— Więc jej pomagasz — oznajmił na potwierdzenie. Kiedy Draco nie odpowiedział, przez jego twarz przemknął niepokój. — Bądź ostrożny, bo jeszcze dasz się zabić.
Draco przechylił głowę i posłał mu krzywy uśmiech.
— Tak samo jak i ty, jak sądzę.
Wziął Hermionę pod ramię i wyprowadził ich na zewnątrz, mijając Olivera stojącego tuż za drzwiami, ze wzrokiem spuszczonym ku podłodze. Spojrzała za siebie, gdy Draco rzucił garść proszku Fiuu do kominka i zobaczyła, że Teo opiera się o drzwi, by patrzeć, jak odchodzą. Gdy znikali w zielonych płomieniach, jego palce sięgnęły do dłoni Olivera.
Było do przewidzenia, że Lucjusz w końcu interweniuje i postawi na swoim w kwestii eliksiru, no i ma rację. Nie mogą pozwolić na to, żeby Hermiona zaszła teraz w ciążę. Gdyby zniknęła z towarzystwa na kilka miesięcy to stałoby się to podejrzane i wtedy cała czwórka miała by problem. Ale wysyłanie skrzatów po to, żeby im przerywały w kluczowych momentach było rozwalające xD No i w końcu mamy potwierdzenie teorii Draco. Theo jest gejem i wdzięki jakiejkolwiek dziewczyny na niego nie działają. Ale Hermiona była mega nieostrożna, żeby takie pytanie zadać wprost. Przecież każdy by się ocknął i zorientował, że ona chce wyciągnąć tylko informacje. Mają szczęście, że Theo ma w tym wszystkim własny interes i nie pobiegł od razu, żeby ich wydać przed swoim ojcem, czy jeszcze gorzej, Voldemortem, bo wtedy by się to dla nich mega źle skończyło.
OdpowiedzUsuńKolejna dawka dobrej historii. Lucjusz jest mistrzem w przeprowadzaniu takich rozmów 🙈
OdpowiedzUsuńI ta ich bliskość, to coś niesamowitego, coś między nimi kiełkuje, takiego prawdziwego. Już nic nie będzie takie samo.
Końcówka mnie mocno zaskoczyła, tego bym się nie domyśliła.
To opowiadanie jest naprawdę fenomenalne, dopracowane w każdym szczególe.
Oby takich więcej 😍
Twoje tłumaczenia to są same perełki!
Coraz bliżej coraz bliżej 🔥😌 zaskoczył mnie teo ale dobrze że coraz więcej osób widzi i próbuje kogoś ratować 😏
OdpowiedzUsuńWchodzenie na bloga i sprawdzanie czy został dodany nowy rozdział mogę określić jako małą obsesję �� rozdział całkowicie mnie zaskoczył swoją treścią i to w tym opowiadaniu lubię najbardziej. Teo z taką łatwością oddał tę książkę, że jestem w szoku. Sprawy pomiędzy Draco i Hermioną w końcu nabierają tempa. Poza tym Lucjusz w tej serii łamie wszelkie oczekiwania!
OdpowiedzUsuń❤❤❤🔥
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńWidzę, że i w tej stronie historii Lucek "przemyca" nieco wiedzy o Dworze dla Hermiony, co łudząco przypomina jego mały "szantaż" w innej wersji ;) Miałam ochotę go kopnąć za Hermionę, naprawdę :D W dodatku ten jego pseudowykład o spożywaniu eliksiru to... Ech, no dobra, ma rację, ale forma przekazu pozostawia wiele do życzenia! Och, no i Teo. Czyli jednak Hermiona dopięła swego, ale aż się boję myśleć co by było, gdyby Draco jak zwykle nie był przygotowany na taką okoliczność. Chociaż, jeśli weźmiemy fakt, kogo rzeczywiście Teo chce bronić, to kto wie... ;)
OdpowiedzUsuń