Budzenie się w sobotni poranek było jak wyrywanie się z gęstych cierni, które obrosły jej ciało przez noc. Powracając do świadomości, Hermiona walczyła z bólem mięśni i ostrym pulsowaniem za lewym okiem.

Odwróciła się na bok i siłą próbowała wyciągnąć swoje ciało z łóżka. Ale nie mogła się ruszyć.

I wtedy sobie przypomniała.

Oklumencja.

One O’Clock Gun.

Krzyk truskawkowej blondynki.

Spojrzenie Dołohowa.

I głos Draco przy jej uchu, uspokajający, prowadzący ją przez koszmar tamtej nocy.

Pozwolił jej szlochać, pozwolił jej oprzeć się o niego, gdy trzymał ją przy sobie. A potem skinął głową. Zgadzając się z nią? Zgadzając się jej pomóc?

Wezwał skrzata, by zabrał ją z powrotem do pokoju, podając jej porcję Eliksiru Bezsennego Snu, a jej umysł odpłynął w chwili, gdy wślizgnęła się między prześcieradła.

Otworzyła oczy, gdy jej umysł ożył, przypominając sobie wszystkie rzeczy, które musiała zrobić. Ale tak silna Oklumencja odcisnęła swoje piętno na jej ciele i umyśle. Pomimo swoich zamiarów, odpłynęła z powrotem w bezdenną czeluść.

***

Kiedy w końcu zdołała usiąść w łóżku, zegar stojący na szafce obok wskazywał szesnastą.

Hermiona jęknęła. Nie mogła sobie pozwolić na tracenie jeszcze większej ilości czasu. Musiała podnieść wytrzymałość swojej Oklumencji. Od teraz musiała zacząć ustawiać budziki. Potrzebowała, by skrzaty oblewały ją wiadrami zimnej wody, jeśli nie wyjdzie z łóżka przed dziewiątą.

Wyciągając nogi spod kołdry, usiadła na skraju łóżka, i trwała w tej pozycji tak długo aż w końcu udało jej się wstać i ruszyć do łazienki. Kiedy wróciła do sypialni po zimnym prysznicu, na jej szafce nocnej czekał już Eliksir Przeciwbólowy. Hermiona podziękowała w myślach skrzatom i jednym haustem wychyliła całą zawartość.

Kiedy jej umysł znów był czysty, Hermiona skupiła myśli, zamykając kolejne mentalne księgi, które zawierały okropności, jakie niosło ze sobą One O’Clock Gun, a także smutek po bezimiennej Szkotce i jej bracie.

Świeże wspomnienie wypłynęło nagle na powierzchnię. Ramiona trzymające ją blisko ciała, długie palce śledzące brzeg jej ucha. Szare oczy spoglądające na nią, gdy blondyn skinął głową.

Draco. To on pomógł jej zeszłej nocy. I może znowu jej pomoże. Serce Hermiony załomotało na myśl o tej możliwości.

Założyła sweter i dżinsy, po czym wyszła na korytarz i podeszła prosto pod drzwi pokoju Draco. Zapukała kilka razy i czekała, jednak nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Nie była zaskoczona, że ​​go nie było. W końcu rzadko bywał tam, gdzie go potrzebowała.

Jego gabinet był pusty. Salon również.

Ale kiedy zbiegła po schodach i pchnęła drzwi do biblioteki, widok wnętrza ją zatrzymał. Dosłownie wszędzie leżały porozrzucane księgi; na krzesłach, podłodze, małych stolikach. Tuzin tomów unosił się przed ich półkami, czekając na odebranie ich z powietrza przez tego, kto wezwał je za pomocą magicznego katalogu.

Usta Hermiony rozchyliły się na dźwięk stronic szybko wertowanych gdzieś między regałami. A potem… 

— Nadal nie jestem głodny.

Zamrugała. Spojrzała przez ramię, żeby sprawdzić, czy Łzawka albo Narcyza stoją za nią z tacą. Gdy odwróciła się z powrotem ku regałom, Draco wystawił głowę zza jednej z półek, wręcz piorunując ją wzrokiem. Kiedy zobaczył, że to ona, grymas zniknął z jego twarzy. Natychmiast zatrzasnął przeglądaną książkę. Wyciągnął pióro zza ucha – zwyczaj wyniesiony jeszcze z czasów szkoły – i okręcił je między palcami.

— Granger — powiedział. — Myślałem, że to moja matka.

Jego oczy błądziły po pokoju, jakby po prostu odnotowywały nieład, w jakim dziewczyna nagle się znalazła. Wstrzymała oddech, przyglądając mu się i obserwując, jak rumieniec pełza mu po szyi. Opuścił rękę w której trzymał książkę i ukrył ją lekko za swoimi plecami, a Hermiona bacznie śledziła ten ruch.

— Co badasz?

— Po prostu szukam rozwiązania problemu — uciął. Przełknął i przeczesał palcami swoje niesforne włosy.

Powoli skinęła głową, niezrażona. Podeszła o kilka kroków bliżej. 

— Chciałam ci podziękować za twoją życzliwość zeszłej nocy.

Obserwował ją sztywno, gdy ona patrzyła na niego. Oczy Dracona różniły się od tych ciepłych, które były utkwione w jej własnych ostatniej nocy w jego sypialni.

— Nie ma za co.

Czekała na coś więcej, ale nic nie dodał.

— Chciałam…

— Granger, jestem zajęty. Czy to może poczekać?

Zaskoczyła ją zgryźliwość w jego tonie. W jego postawie było napięcie; wyprostowane ramiona, które pamiętała z meczów Quidditcha. Determinacja.

Nagle poczuła się bardzo głupio. Dziękując mu za opiekę nad nią, kiedy płakała. Myśląc, że coś się zmieniło. Zapiekły ją oczy i natychmiast zamknęła usta.

Jego spojrzenie natychmiast zmiękło. 

— Jak się czujesz?

— Dobrze — odpowiedziała, obserwując, jak jego ramiona się rozluźniają. Pieczenie zniknęło, zastąpione powolnym pulsowaniem. — Wyczerpana. — Stała na środku biblioteki otoczona wszystkimi jego książkami, notatkami i bałaganem. — Czy mogę ci jakoś pomóc z tym problemem?

Powoli ruszyła w stronę stołu wypełnionego notatkami, spoglądając na otwartą książkę leżącą na brzegu. Draco znalazł się obok niej w mgnieniu oka, zatrzaskując wielki tom. Udało jej się dostrzec runy i germańskie tłumaczenia nabazgrane na pergaminie, zanim chłopak szybko stanął przed nią.

Jej oczy powędrowały do ​​niego. Stał tak blisko, że musiała odchylić głowę do tyłu. Wczoraj nie dzieliło ich praktycznie nic, kiedy on obejmował ją, gdy szlochała. Założył lok za jej ucho i wpatrywał się w jej załzawione oczy, jakby był nimi oczarowany.

Odepchnęła na bok te wspomnienia. 

— Jestem całkiem dobra w wyszukiwaniu informacji, jeśli pamiętasz. — Uśmiechnęła się, mając nadzieję, że nie będzie mógł oprzeć się szansie, żeby ją zirytować. Że ją do siebie dopuści.

Zamiast tego potrząsnął głową. 

— Nie. Już prawie skończyłem. — Przełknął. — Ale dziękuję.

Zamrugała szybko, kiwając z rozczarowaniem głową i opuszczając wzrok na swoje buty. Może kiedy skończy ze swoim problemem, wreszcie będą mogli porozmawiać. Uniosła brodę, wzięła głęboki oddech i powiedziała: 

— Sądzę, że w większości przypadków odpowiedź jest tuż przed tobą.

Draco rozchylił usta w cichym wdechu, jakby jej nonszalancka uwaga go zaniepokoiła. Różowe plamy zakwitły wysoko na jego policzkach, gdy przesunął po niej wzrokiem, docierając do jej oczu.

— Dziękuję, Granger. Będę mieć to na uwadze — mruknął.

Z ostatnim skinieniem głowy przeprosiła, kierując się do drzwi. Kiedy odwróciła się, by zamknąć bibliotekę, dostrzegła Draco siadającego przy stole i zaczynającego porządkować to, co przeglądał. Przypomniało jej to ich szósty rok w Hogwarcie, kiedy to blondyn chował się w kątach i ślęczał nad książkami w szkolnej bibliotece – tak niezwykle blady i mizerny.

Zjadła kolację sama w swojej sypialni, ślęcząc nad ciężkim tomem o historii Ameryki Południowej, która zawierała odniesienia do magicznego niewolnictwa. Przebrnęła przez trzy rozdziały, zanim przytłaczające wyczerpanie obciążyło jej powieki, zmuszając ją do snu.

***

— Granger, obudź się.

Otworzyła gwałtownie oczy wstrząśnięta obecnością kogoś obcego w jej pokoju. Otaczała ją ciemność gęsta jak smoła.

Obok niej zapłonęła świeca, ukazując Narcyzę pochyloną nad jej nocnym stolikiem i gaszącą zapałkę.

— Wszystko w porządku, kochanie — wyszeptała drżącym głosem. Odsunęła na bok kołdrę, unikając kontaktu wzrokowego. — W porządku — powiedziała, jednak bardziej do siebie.

— Co… — Hermiona zamilkła, rozchylając usta na widok Draco, który pojawił się po drugiej stronie jej łóżka z kolejną świecą. Jego palce wydobyły zapałkę z pudełka, upuszczając ją obok świecy, nie zapalając jej.

— Co się stało? — wydusiła z niepewnością.

— Chodź. — Narcyza zsunęła kołdrę z nóg Hermiony, sięgając do niej. — Chodź ze mną.

Hermiona wygramoliła się z łóżka, a serce dudniło jej w uszach. Narcyza zaprowadziła ją do łazienki, gdy Draco podszedł do kominka, kreśląc różdżką zaklęcie nad płomieniami.

Otwierał połączenie z Fiuu.

Kobieta zamknęła za nimi drzwi, a Hermiona zamrugała, patrząc na zawsze elegancką Narcyzę Malfoy teraz w szlafroku, bez makijażu i bez szytych na miarę szat. Biała, jedwabna koszula nocna zwisała bezwładnie z jej łokcia, podkreślając jeszcze bledszy wyraz jej twarzy.

— Zdejmij koszulę nocną — wyszeptała Narcyza.

Hermiona przełknęła ślinę, a jej umysł błagał o odpowiedzi. Jednak coś kazało jej być posłuszną. 

— Czy gdzieś idziemy? — pisnęła. Jej palce poruszały się szybko po guzikach, zimne i drżące.

— Nie, kochanie. Jest… ktoś…

Patrzyła, jak Narcyza próbuje wydusić z siebie słowa. Hermiona rozszerzyła oczy z rosnącym przerażeniem, a jej oddech przyspieszył. Voldemort?

— Z samego rana mamy gości — wydusiła w końcu Narcyza. — Nie wiemy dlaczego. Powiedziano nam, że muszą przeprowadzić badania lekarskie.

Hermiona drżącymi palcami ściągnęła rozpiętą koszulę nocną ze swych ramion, a strach przewyższył jej skromność, gdy Narcyza uniosła trzymany w dłoniach biały jedwab i zarzuciła go na jej szyję.

— W porządku — wychrypiała. Dreszcze przeszyły jej ciało, gdy jedwab ślizgał się po jej skórze. Tunika była za długa. Prawdopodobnie należała do Narcyzy. — Co robimy?

— Jest pewne stare zaklęcie. Coś, czego nasi przodkowie używali na swoich córkach… Rytuał.

Hermiona stała zmrożona ze strachu, gdy pozwoliła Narcyzie ściągnąć koszulę nocną ze swoich nóg. Chłodne palce kobiety odsunęły jej włosy na bok. Nagle poczuła chłodny łańcuszek na swoich obojczykach, gdy Narcyza umieściła na jej szyi kryształowy naszyjnik.

— Jaki to rodzaj rytuału? — Niemal nie rozpoznała brzmienia własnego głosu. Kryształ brzęczał przy jej skórze. Był magiczny.

Chłodne, niebieskie oczy Narcyzy napotkały jej własne. Przeszywały ją.

— Będą mogli zobaczyć, że twoje dziewictwo jest nienaruszone — powiedziała cicho. — Więc zamierzamy je zabrać.

Skóra Hermiony mrowiła. Dziewczyna poczuła chłód jedwabnej sukni na swoich ramionach. Czekała, aż słowa nabiorą dla niej jakiegokolwiek sensu.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi łazienki. 

— Pierwsza pięćdziesiąt dziewięć — rozbrzmiał ucięty ton Draco. Jej ciało drgnęło, a Narcyza chwyciła ją za ramiona, aby ją wyprowadzić.

Draco odsunął się na bok, przepuszczając je. Stał sztywno, z oczami utkwionymi w zegar nad kominkiem. Narcyza poprowadziła Hermionę do łóżka, popychając ją, by usiadła.

Umysł dziewczyny wirował, kiedy Narcyza uklękła przed nią, wyjęła miskę wody, zanurzyła palce i musnęła palcami oczy i usta Hermiony.

Istniał rytuał.

Rytuał oszukania zaklęcia wykrywającego dziewictwo. Tego, które rzucili na nią, by ustalić wysokość ceny wywoławczej podczas Aukcji.

Narcyza szepnęła coś po niemiecku do misy z wodą, zanim przyłożyła brzeg naczynia do ust i wypiła połowę. Spojrzała na Draco. Stał niczym wrośnięty w dywan, poruszając jedynie mięśniami szczęki.

To właśnie badał w bibliotece. Szukał tego rytuału. To dlatego nie pozwolił, żeby mu pomogła.

Zegar na kominku wybił drugą, a chłopak zwrócił się do nich. 

— Już czas.

Odwrócił się do niej, jego szare oczy były niczym martwe w świetle księżyca. Narcyza uniosła miskę, przysuwając ją do ust Hermiony. Hermiona wypiła resztę wody, obserwując Draco zza krawędzi naczynia. Blondyn patrzył na nią, gdy przełykała.

Zeszłej nocy wiedział, że przyjdą. Wiedział, że znajdą ją nietkniętą, więc przeszukał bibliotekę, by znaleźć rozwiązanie dla tego problemu.

Hermiona wstrzymała oddech, gdy zdała sobie sprawę, że pominął najłatwiejsze z nich.

Narcyza położyła misę na nocnym stoliku i wczołgała się na łóżko, wdzięcznie opierając się na swoich długich nogach. Poprowadziła Hermionę, by ta usiadła przed nią, obie zwrócone twarzami do kominka. Draco podszedł do brzegu łóżka, trzymając rękę na słupku i obserwując zegar.

Hermiona rozchyliła usta, by przerwać ciszę, zapytać o zaklęcie i zakwestionować wcześniejsze badania chłopaka, ale słowa utknęły jej w gardle, gdy kominek zapłonął na zielono, a do sypialni wszedł Lucjusz Malfoy.

Serce waliło jej w piersi.

Lucjusz spojrzał na nią, ubraną w biały jedwab i czekającą na niego na łóżku.

Draco zrobił krok do przodu, wyciągając z kieszeni szaty książkę i otwierając ją na zaznaczonej stronie.

— Z germańskiego. Sprawdziłem tłumaczenie. Jest dokładne. — Spotkał się z ojcem przy kominku. — Zakreśliłem kroki. Świeca, krew, zaklęcie…

Lucjusz Malfoy podniósł rękę, uciszając syna. Wziął od niego książkę i spojrzał w dół, przewracając strony. Powietrze wokół Draco wydawało się wibrować mroczną, niezdefiniowaną energią, gdy chłopak czekał na pozwolenie, by ponownie się odezwać.

Mężczyzna przewrócił ostatnią ze stron i zamarł nad nią z uniesionymi brwiami. Hermiona obserwowała, jak jego oczy poruszają się szybko po jednym z akapitów, dopóki nie spojrzał prosto na nią.

Zatrzasnął książkę, po czym ocenił ją wzrokiem i powiedział: 

— A jeśli to nie zadziała?

— Zadziała. — Draco zacisnął usta w wąską linię.

— A jeśli nie?

— Wtedy wymyślę coś innego.

Ale Lucjusz ciągle patrzył na nią. Zamrugała, czując pytanie już czające się pod jej skórą.

Jeśli rytuał nie zadziała, czy zrobisz to w ten łatwiejszy sposób?

Przełknęła ślinę i przechyliła głowę, delikatnie nią kiwając.

Oczy Lucjusza od niechcenia wróciły do ​​tekstu, przeglądał go leniwie, jakby patrzył na  witryny sklepów na Pokątnej. Powinien być w Rumunii. Pozwalano mu na używanie Fiuu tylko w wyjątkowych sytuacjach. Sprowadzili go na zakazany, czarnomagiczny rytuał, a on miał czelność zachowywać się tak, jakby posiadał cały czas tego świata.

Jakby ich życia wcale nie były zagrożone.

Palce Draco drżały. Oddech Narcyzy poruszał włosami Hermiony.

Lucjusz zamknął księgę i oddał ją Draco. Spojrzał na zegar na kominku i zwrócił się w stronę łóżka. 

— Gotowy.

— Pokaż mi książkę — powiedziała Hermiona głosem zbyt głośnym w tym pogrążonym w ciszy pokoju. — Pozwól, że najpierw przeczytam…

— Nie ma czasu, panno Granger — powiedział Lucjusz, a ona usłyszała szyderstwo w jego głosie, gdy podszedł do niezapalonej świecy ustawionej przy jej łóżku.

— Co takiego to robi? — Odwróciła szyję, by spojrzeć w górę na Narcyzę, która zaciskała usta i błądziła rozczarowanym spojrzeniem po pokoju. Hermiona również zerknęła tam, gdzie kobieta, by znaleźć Draco stojącego przy oknie i obserwującego to wszystko w milczeniu.

— Nie musisz się martwić, kochanie — wyszeptała jej do ucha Narcyza.

Lucjusz zapalił zapałkę. Płomienie zasyczały w kominku.

Jedyne światło w pokoju pochodziło od dwóch świec rzucających cienie na ich kości policzkowe i podbródki.

Narcyza skrzyżowała nogi i poprowadziła Hermionę, by ta położyła swoją głowę na jej kolanach. Dziewczyna wpatrywała się w baldachim, gdy jej umysł wirował.

Kto nadchodził? Czego szukali? Dlaczego teraz?

A potem wszystkie możliwości jakby wypłynęły z jej umysłu, gdy Lucjusz Malfoy wspiął się na jej łóżko.

Szarpnęła nogami, prawie go kopiąc, gdy czołgały się ku niej niczym pantera, by po chwili usiąść obok. Narcyza chwyciła Hermiona za ramiona, aby ją uspokoić, przytrzymać.

— Co robi to zaklęcie? — powtórzyła, jej głos łamał się w jej suchym gardle.

Spokojne rysy Lucjusza wyostrzyły się w firmowym uśmieszku. 

— Już, już. Spokojnie. Nie martw się, panno Granger. Połóż się i pomyśl o Anglii.

— Lucjuszu — ostrzegła Narcyza.

Hermiona poczuła, jak jej żyły pulsują pod palcami Narcyzy, a serce dudni w piersi, jakby próbowało się z niej wydostać. I zanim zdążyła zadać kolejne pytanie, Lucjusz wyjął nóż ze swojej szaty, ponownie przybierając na twarzy kamienną maskę. Gapiła się na błysk ostrza, gdy mężczyzna mocno przycisnął swoją długą rękę do jej obojczyka. Nóż przemknął nagle po jej skórze, tworząc płytkie cięcie przy sercu, jednak zbyt szybko, by Hermiona się choćby skrzywiła. Patrzyła z szeroko otwartymi oczami, jak usta Lucjusza układały się w szepcie, a niemieckie słowa muskały jej czoło.

Spojrzała na Draco skąpanego w świetle księżyca, stojącego przy oknie i patrzącego na to wszystko z ręką zaciśniętą na ustach. Ich oczy się spotkały.

I świece zgasły.

Zalała ją ciemność tak lodowata, jakby wrzucono ją do jeziora w samym środku zimy. Gdyby nie ucisk palców Narcyzy na jej nadgarstkach, wrzasnęłaby.

Chłodny ton Lucjusza muskał jej twarz, gdy mężczyzna szeptał średniowieczne sentencje. Poczuła, jak przesuwa się do tyłu, unosząc się nad jej brzuchem i ciągle mówiąc.

Nikła znajomość niemieckiego pozwoliła jej rozpoznać pojedyncze słowa - diabeł i ochrona.

Skinęła głową w stronę Draco, który stał w kącie, a jej oszołomiony umysł wyobraził sobie, że widzi białka jego oczu majaczące w ciemności.

I nagle poczuła w brzuchu gwałtowne szarpnięcie, niczym najgorszego rodzaj skurcz menstruacyjny. Sapnęła, szarpiąc się. Narcyza przytrzymała ją, a Lucjusz podniósł głos, kontynuując inkantowanie magicznej formuły.

Czuła, jakby jej jelita walczyły ze sobą, skręcając się w przeciwnych kierunkach. Wierciła się, próbując rozciągnąć ciało do pozycji, która złagodziłaby skurcze, ale nic nie działało.

Jęknęła i usłyszała skrzypienie podłogi przy oknie.

Nagle z jej brzucha rozbrzmiał trzask, jakby coś przemieściło się w jej wnętrzu. Zamknęła z bólu oczy, blokując ciemność.

I gwałtownie zalała ją fala spokoju. Niczym Eliksir Uspokajający. Ciepła, jak światło słońca. Jej żołądek się rozluźnił.

Otworzyła oczy, modląc się, żeby to zadziałało, i zobaczyła twarz Lucjusza Malfoya majaczącą nad nią w świetle świec.

Nie. Nie było tu żadnych świec. Kula światła wielkości pięści zawisła nad jej brzuchem. Zupełnie jak przy zaklęciu rzuconym na nią przez Uzdrowicielki kilka miesięcy temu. Kula płonęła światłem tak białym, że wyglądało praktycznie na niebieskie.

Czar rzucał cienie na czarny jak smoła pokój, rozpalając ciepło w szarych oczach Lucjusza.

Narcyza przeczesywała delikatnie palcami włosy Hermiony, gdy każda para oczu wpatrywała się w kulę energii symbolizującą to, czego jeszcze jej nie odebrano. Patrzyła, jak światło faluje, jakby skrzydła wróżki unosiły je w powietrzu.

W polu widzenia pojawił się szklany słoik, który powoli chwycił kulę, a wieczko uwięziło ją w środku. Hermiona podniosła wzrok i zobaczyła, jak Draco zakręca wieko, obserwując ruchy światła. Oczy chłopaka migotały w tym blasku, a ona patrzyła, jak jego usta rozchylają się w zdumieniu.

Zwycięstwo.

Próbowała sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek widziała, jak Draco łapie znicz.

W jednej ręce trzymał słoik, a w drugiej różdżkę, którą rzucił zaklęcie wykrywające dziewictwo. Skaner szumiał nad jej głową, sunąc w dół ciała. Kiedy magia dotarła do jej brzucha, cała czwórka patrzyła z zapartym tchem.

I nic. Skanowanie zostało zatrzymane.

Nie wiedziała, co powinno się stać, gdyby nie była dziewicą. Nie miała bladego pojęcia.

Nikt nawet nie drgnął. Usłyszała, jak Draco przełyka ślinę.

— Zadziałało? — wyszeptała.

Pauza. A potem: 

— Na to wygląda. — Narcyza odetchnęła w jej włosy.

Lucjusz wyciągnął różdżkę, ponownie rzucił zaklęcie i patrzył, jak magia zachowuje się dokładnie tak, jak chwilę wcześniej.

Różdżka Draco zabrzęczała.

— Druga dziesięć — powiedział.

Lucjusz gwałtownie wstał z łóżka, spoglądając na nią, a potem na Draco. 

— Jeśli pojawi się jakiś problem, nie będziesz mógł się ze mną skontaktować.

Światło ze szklanego słoika w dłoni Draco rzucało ostre cienie na twarz Lucjusza, a Hermiona obserwowała, jak jego gardło się porusza, a usta rozchylają się w niewypowiedzianych słowach. 

— Wkrótce się z tobą skontaktuję. — Odwrócił się i wyszedł przez kominek, nie oglądając się za siebie.

Narcyza, machając nisko różdżką, zapaliła kinkiety. Zsunęła się z łóżka i zebrała rytualne świece. 

— Przepraszam za całe to zamieszanie, Hermiono — powiedziała, wciąż na nią nie patrząc. — Odpocznij. Porozmawiamy rano. — Posłała Draco surowe spojrzenie, po czym wyszła, a drzwi kliknęły cicho.

Hermiona wzięła kilka oddechów, zanim podskoczyła. Usiadła na łóżku w białej sukni. Krew z jej piersi kapała na prześcieradło, gdy wpatrywała się w Draco Malfoya, który trzymał w swoich dłoniach jej dziewictwo.

Ulga zniknęła z jego twarzy. Zbladł, gdy na nią spojrzał. Delikatnie postawił słoik na jej nocnym stoliku.

— To powinno zostać tutaj. — Przełknął. — Mogłoby… osiągnąć dość wysoką cenę na Czarnym Rynku, więc najlepiej schować je w twoim pokoju.

Zamrugała, patrząc na słoik, który wciąż był najjaśniejszym źródłem światła w sypialni, nawet przy zapalonych kinkietach i kominku, który znów płonął żywym ogniem. Rozważała, czy powinna czuć się teraz jakoś inaczej.

— Przepraszam za to nagłe najście — powiedział, przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę. — Zostałem powiadomiony dopiero wczoraj po południu. Zaklęcie wymagało udziału mojego ojca, a nie byłem nawet pewien, czy…

— Chcę zobaczyć to, co znalazłeś. — Oderwała oczy od kuli światła i spojrzała na niego. — Chcę przeczytać zaklęcie.

Skinął głową. Jego spojrzenie było odległe, ale skierowane na słoik. 

— Oczywiście. Jutro, po tym, jak…

Skrzywiła się. 

— Teraz. Przecież nie śpię. Ty też nie śpisz. — Zerwała się z łóżka, a długa jedwabna koszula nocna owinęła się wokół jej nóg w niezręcznym ucisku. 

Szybko zerknął na rozcięcie na jej piersi, a potem na jej twarz. 

— Powinnaś odpocząć.

— Daj mi książkę — zażądała.

Zawsze ukrywał przed nią wszystkie informacje, zwłaszcza jeśli dotyczyły bezpośrednio jej samej. Irytacja zaostrzyła się i zabulgotała w jej sercu.

Podając jej książkę, patrzył, jak chwyciła ją i przerzucała kartki, docierając do zaznaczonej strony.

Wszystko było w języku niemieckim.

— Zaklęcie Tłumaczenia, proszę — warknęła.

Jego różdżka stukała w strony, zmieniając litery na angielski.

Hermiona wzięła głęboki oddech, skupiając się na układanych powoli słowach. Klamka już zapadła. Było po fakcie. Nie mogła nic zrobić, aby zmienić to, co się stało lub jak to się stało. Potrzebowała tylko konkretów.

To był dziennik. Wpis czarodzieja z XII wieku opisujący rytuał mający na celu ocalenie „czystości” jego córki przed złymi duchami.

Dwie świece. Dwoje rodziców. Matka oczyszcza, ojciec ją wykrwawia.

Zatrzasnęła książkę, a jej policzki płonęły ze złości i zakłopotania. Obróciła się do Draco, gotowa uwolnić stłumioną wściekłość.

Ciepła dłoń opadła na jej ramię. Spojrzała w górę i zobaczyła, że ​​chłopak wpatruje się w krew kapiącą z rany na jej piersi. Uniósł różdżkę i wymamrotał zaklęcie, by zszyć z powrotem jej rozciętą skórę. Jego oczy nie opuściły klatki piersiowej Hermiony, gdy ta poczuła, jak rana się goi.

Jego zmarszczone brwi sprawiły, że spojrzała w dół. Tuż pod jego ręką cienka, biała blizna przecinała jej pierś.

— Magiczna rana — szepnęła, chwilowo rozkojarzona. — Blizna pozostanie.

Kiedy spojrzała na niego, jego usta były zaciśnięte, niezadowolone. Odwrócił wzrok od jej skóry, a ona przypomniała sobie swój gniew.

— A jeśli to by nie zadziałało? — zapytała cienkim głosem.

Odsunął się od niej i przeczesał palcami swoje niesforne włosy. 

—  Wtedy pomyślałbym o czymś innym. Innym zaklęciu.

Zastanawiała się, czy w którymś momencie przyszedłby do jej pokoju, przyszpilił do materaca i spenetrował.

Może na minuty przed przybyciem „gości”? A może zamiast tego wolałby pozwolić im wszystkim umrzeć?

— A jeśli nie zdołałbyś znaleźć innego zaklęcia? Kiedy skonsultowałbyś się ze mną i moją opinią w tej sprawie?

Zamrugał, zanim zwrócił wzrok ku jej półkom z książkami. 

— Miałem nadzieję, że znajdę coś w rodzaju uroku. Coś, co można rzucić, by oszukać czar wykrywający… — Przełknął ślinę. — Miałem nadzieję…

— Miałeś nadzieję, że nigdy nie będę musiała o tym wiedzieć — dokończyła za niego. Jej krew wrzała ze złości. — Rzucisz zaklęcie i zamieciesz to wszystko pod dywan.

Draco zacisnął mocno usta. 

— Nie rozumiesz, że możemy być przedmiotem dochodzenia? Na rozkaz Czarnego Pana jutro rano zostaniesz przesłuchana i nie mamy pojęcia, dlaczego…

— Doskonale rozumiem, dziękuję — splunęła. — Rozumiem też, że miałeś dwanaście godzin, podczas których mogłeś mi powiedzieć, co się dzieje — wziął oddech, by jej przerwać — aby poinformować mnie o problemie, abyśmy mogli wspólnie znaleźć rozwiązanie, ale zamiast tego postanowiłeś mnie zaskoczyć…

— Moja rodzina jest w niebezpieczeństwie, Granger…

— I to mnie za to obwiniasz…?

— Czasami muszę działać bez twojej zgody, aby zrobić to, co najlepsze dla mojej rodziny! Dla całej naszej czwórki!

Hermiona rozchyliła usta w cichym westchnieniu.

Oczy chłopaka rozszerzyły się, gdy zdał sobie sprawę z tego, co właśnie powiedział. Zacisnął usta, a na jego twarzy pojawiło się przerażenie. Zanim zdążyła ponownie na niego nacisnąć, odwrócił się na pięcie i rzucił w stronę wyjścia.

Hermiona gapiła się na puste drzwi przez kilka długich chwil, zanim usiadła na rogu łóżka. Wpatrywała się w migoczące światło w słoiku ustawionym na nocnym stoliku, a słowa Draco odbijały się echem w jej głowie. Słowa, w których przyrównał ją do swojej rodziny.

***

O siódmej Draco zapukał do drzwi jej sypialni.

— Przybyli. — Jego głos był płaski, a oczy zimne.

Była gotowa i ubrana już od wielu godzin. Nie mogła spać. Wydawało się, że on również. Oboje zrezygnowani na myśl o tym, co miało ich czekać.

Zamknęła za sobą drzwi sypialni i ruszyła za nim w dół schodów prosto do salonu.

Zawsze ten sam salon.

Gdy chłopak pchnął drzwi, chwycił ją mocno za łokieć, ciągnąc za sobą przez próg.

Szybko przemknęła wzrokiem przez pokój. Narcyza. Dwie kobiety w szatach Uzdrowicielek, których nie rozpoznawała. I Dołohow odwracający się z zadowoleniem na twarzy, by ich powitać.

Potknęła się, a jej żołądek zacisnął w supeł, zanim spojrzała w dół na podłogę.

Kroki Draco zwolniły, ale chłopak nic więcej nie zrobił.

— Dołohow — przywitał się.

— Przepraszam, że przybyliśmy tak wcześnie, Malfoy — powiedział Dołohow bez cienia wyrzutów sumienia. — Ale twoja matka powiedziała mi, że wcześnie wstajesz. —  Uśmiechnął się do niej i Draco. — Dziękuję za gościnę, Narcyzo — powiedział, mrugając.

Narcyza wystąpiła naprzód. 

— Oczywiście, Antoninie. — Cienki uśmiech jakby przykleił się do jej twarzy. — Jednak wolałabym, żebyś nazywał mnie panią Malfoy.

Spojrzenie Hermiony opadło na kamienną podłogę. Jej skóra była zimna, a oddech płytki.

— O co chodzi? — zapytał Draco. Skrzyżował ręce na piersi, przesuwając się i stając dokładnie przed Hermioną.

— Yaxley i ja otrzymaliśmy zadanie sprawdzenia Partii. Było kilka problemów, więc Czarny Pan poprosił nas o kontrolę. — Jego głos niemal drapał Hermionę po kręgosłupie.

Jedna z Uzdrowicielek wyczarowała stół do badań. Druga kobieta podeszła do Hermiony i bezgłośnie wskazała na wyczarowany parawan. Obie były uciszone zaklęciem.

Draco chwycił Hermionę za ramię, zanim zdążyła się od niego odsunąć. 

— Czy to aby na pewno konieczne?

— Czarny Pan chce, abyśmy byli dokładni, Malfoy.

Hermiona wpatrywała się w swoje buty, dając prowadzić się kobiecie za parawan. Zanim zdążyła zniknąć za materiałem, Dołohow powiedział: 

— Nie ma raczej takiej potrzeby, prawda? Przecież wszystko już widziałem.

Po skórze Hermiony przebiegł chłodny dreszcz. Próbowała przełknąć. Świat dookoła stracił ostrość, kiedy przypomniała sobie prysznice w Ministerstwie. Myślała, że ​​zamknęła ten rozdział kilka tygodni temu, ale księga wspomnień nagle praktycznie otworzyła się u jej stóp. Wezwała całą swoją magię i skupiła się, by zatrzasnąć okładkę i odepchnąć to od siebie.

W salonie panowała cisza. Zniknęła za zasłoną i słuchała, jak Narcyza zaczyna uprzejmą, ale wymuszoną rozmowę. Podciągnęła sweter. Rozpięła spodnie. Ale w odległym wspomnieniu wciąż usłyszała echo wody uderzającej o płytki. Czuła jego czarne oczy na swoim nagim ciele.

Czyjeś dłonie sięgnęły jej pleców, a ona podskoczyła, dysząc. Ręce cofnęły się, gdy Hermiona zadrżała. To była tylko Uzdrowicielka stojąca za nią, która próbowała pomóc zawiązać sznurowadła szaty do badań.

— Przepraszam — wyszeptała Hermiona.

Podeszła do stołu, myśląc o zimnym, czarnym marmurze w Ministerstwie.

Oczy Dołohowa znalazły się na niej, gdy tylko usiadła na blacie.

— Wygląda na to, że mimo wszystko nauczyłaś się być posłuszna, szlamo.

— Poproszę, żebyś nie rozmawiał z moją Partią — powiedział chłodno Draco. — Możesz zwracać się do mnie, jeśli chcesz jej coś przekazać.

Hermiona położyła się z odrętwiałym umysłem. Zamiast wysokiego, łukowego sufitu z żyrandolami widziała tylko niską lampę i czerń sklepienia salonu.

Odetchnęła głęboko, wciągając powietrze do pustych płuc. Jezioro ze spokojną wodą.

— Jakieś problemy? — spytała Narcyza. — Co jest nie tak z innymi Partiami?

Uzdrowicielki unosiły się nad Hermioną, rzucając w milczeniu kilka skanów na ciało dziewczyny. Hermiona obserwowała, jak znajomy czar wykrywający dziewictwo przemyka przez jej brzuch, niczego nie znajdując.

— Nie zostały odpowiednio wysterylizowane — powiedział Dołohow.

Hermiona poczuła, jak pokój wiruje, a świat drży przed jej oczami.

Zapadła gęsta cisza, gdy Uzdrowicielki skanowały jej ciało kolejnymi czarami.

Dziewczyny musiały zachodzić w ciąże. Nie była jedyną, której płodność została oszczędzona.

— W takim razie to jest niepotrzebne — powiedziała Narcyza lekko podniesionym głosem. — Mogę was zapewnić, że nie krwawiła ani razu, odkąd tu przybyła.

Hermiona zamknęła oczy i poczuła, jak jej gardło się zaciska.

Przestała miesiączkować podczas życia w ciągłym ukryciu wraz z Harrym i Ronem. Jej ciało było zbyt zestresowane, zbyt niedożywione. Nawet teraz z wygodami Dworu Malfoyów i jednym działającym jajowodem, nie zaczęła ponownie krwawić.

Jej klatka piersiowa drżała.

Znowu z niej to wyrwą. Tę możliwość. Tę małą szansę na przyszłość.

— Więc zobaczmy.

Hermiona poczuła, jak różdżka Uzdrowicielki stuka w jej lewą kość biodrową, a z czubka błyszczy słabe, czerwone światło. Przeszła na drugą stronę ciała Hermiony i z kolejnym stuknięciem łuna jasnozielonego blasku rozjaśniła twarz kobiety.

I wszyscy zamarli w bezruchu. Hermiona poczuła na swojej talii oczy każdej z osób w pokoju. Nie miała odwagi by spojrzeć na Malfoyów.

A potem z gardła Dołohowa trzasnęło ostre:

— Ha! — Mężczyzna zachichotał, a pokój niemal zatrząsł się od tego dźwięku. — Trzy miesiące z płodną dziwką, a ona nie jest w ciąży? Sprawdzałeś, czy twoi chłopcy pływają, Malfoy? Gdybyś była moja, szlamo, miałabyś już trojaczki…

— Wystarczy, Antoninie — wysyczała Narcyza. — Proszę, pamiętaj o swoich manierach, kiedy jesteś w moim domu.

Twój dom. Władca posiadłości jest nieobecny, prawda? — Zapadła oszałamiająca cisza, zanim Dołohow odwrócił się z powrotem do Uzdrowicielki. — Kontynuuj.

Hermiona przygotowała się na ukłucie przeszywającego ból, który czuła, gdy ostatnim razem podcięto jej jajowody. Spojrzała na sufit ponad ramieniem Uzdrowicielki i wzięła drżący oddech, skupiając się na czymkolwiek poza obrazem dzieci z jej bujnymi loczkami i szarymi oczami…

— Nie… — Usłyszała. — Ona jest moją własnością. Czyżbym nie miał tu nic do powiedzenia?

Hermiona przełknęła, szybko mrugając. W salonie zapadła gęsta cisza.

— Wszystkie szlamy są wysterylizowane. — Pauza. — Dlaczego, Malfoy? Chcesz szczeniąt?

— Oczywiście, że nie. — Głos Draco był ucięty. — Chciałabym jednak, żeby wszystkie procedury zostały ze mną ustalone…

— Z rozkazu Czarnego Pana sterylizuję posiadaną przez ciebie szlamę, Malfoy.

Hermiona widziała, jak słabe zielone światło różdżki nad jej biodrem gaśnie.

Jej kończyny były takie ciężkie. Czuła się zimna i bezużyteczna. Ból kłuł ją pod powiekami.

Wkrótce wszystko się skończy.

Kącikiem oka Hermiona dostrzegła, że Uzdrowicielka uniosła różdżkę z ponurą rezygnacją na twarzy, gdy przygotowywała się do rzucenia…

HUK!

Hermiona podniosła się, kuląc i odsuwając od niebezpieczeństwa. Poczuła dłoń na swojej talii i szarpnęła się w bok. Odwróciła głowę i zobaczyła Draco stojącego przed stołem, a kiedy wyciągnęła szyję ponad jego ramieniem – ujrzała dymiącą różdżkę Narcyzy.

I jednym machnięciem obie Uzdrowicielki zostały rozbrojone. Kobiety stały nieruchomo z przerażeniem w oczach.

Hermiona usiadła, rozglądając się ponad ramionami Draco. Dołohow leżał skulony pod przeciwległą ścianą, z głową opuszczoną bezwładnie na bok.

— Draco, kochanie — zamruczała Narcyza niskim i głębokim głosem. — Zbierz wszystkie trzy różdżki. — Jej oczy płonęły, a magia iskrzyła się na powierzchni skóry.

W mgnieniu oka Draco ruszył przed siebie, podążając za dźwiękiem patyków uderzających o kamienną posadzkę.

— Hermiono, proszę, wróć do swojego pokoju — powiedziała z chłodnym autorytetem, którego Hermiona nigdy wcześniej od niej nie słyszała. — Twoje badanie dobiegło końca.

Narcyza trzymała różdżkę wycelowaną w nieprzytomne ciało Dołohowa, wypatrując w mężczyźnie jakiegokolwiek ruchu. Draco wrócił do niej, wyglądając co najmniej blado.

Hermiona zsunęła się ze stołu, stając na drżących nogach. 

— Co zamierzacie zrobić? — zaskrzeczała.

— Rzucenie prostego Zaklęcia Pamięci na całą trójkę powinno załatwić sprawę — powiedziała Narcyza. — Łzawko!

Skrzat pojawił się z trzaskiem, a Hermiona niemal podskoczyła na ten dźwięk.

— Zabierz Hermionę do jej pokoju, a potem wróć tutaj.

I zanim zdążyła zadać kolejne pytanie, skrzatka chwyciła ją za nadgarstek i po sekundzie znalazły się w pokoju dziewczyny. Łzawka zniknęła, zanim Hermiona zdążyła wydusić choćby słowo.

Podniosła ręce do brzucha. Szpitalna tunika drapała jej skórę.

Przerażenie, które zamroziło ją na dźwięk śmiechu Dołohowa i widok różdżki Uzdrowicielki, wypłynęło nagle z jej żył, aż otoczyła ją gęsta cisza.

Po raz kolejny została uratowana. Narcyza Malfoy zaatakowała jednego z najbardziej zaufanych zwolenników Czarnego Pana, aby uchronić niewolnicę swojego syna przed sterylizacją.

Hermiona oparła się o fotel.

Łzawka ponownie wpadła do sypialni Hermiony z szeroko otwartymi oczami, niosąc ubranie pozostawione przez dziewczynę w salonie. 

— Panienko! Potrzebuję twojej sukni!

Rozebrała się. Jej umysł był zbyt odrętwiały, by mogła poczuć wstyd. Zrzuciła szpitalne odzienie. Łzawka zniknęła.

Stała sama w swoim pokoju, oddychając głęboko w pełnej ciszy, zanim zaczęła się ubierać. Gdy podciągnęła spodnie i zapięła stanik, jej umysł zaczął wirować.

Drzwi otworzyły się z trzaskiem i przycisnęła sweter do piersi. Draco wszedł do środka, szybko przesuwając oczami po jej skórze, po czym odwrócił się gwałtownie, by zapewnić jej prywatność. 

— Wszystko w porządku?

Nie mogła wymyślić żadnej odpowiedniej odpowiedzi, więc jej umysł przeskoczył gdzie indziej. 

— To musi być bardzo silne Zaklęcie Pamięci — powiedziała drżącym głosem, gdy naciągnęła sweter przez głowę. — Zastąpienie wspomnienia czymś zupełnie innym.

— Matka ma to pod kontrolą.

Szybko skinęła głową, próbując się skupić. Zanim wszedł do pokoju, sprawdził kątem oka, czy zdążyła się już ubrać.

— Wszystko w porządku? — zapytał ponownie.

— Dlaczego to zrobiła? To było… naprawdę głupie.

Przełknął ślinę i spojrzał jej w oczy. 

— Zależy jej na tobie.

Ogarnęło ją ciepło płynące z wnętrza piersi. Poczuła, jak wracają do niej wydarzenia całego dnia. Wyglądało na to, że on miał tak samo – jego oczy błądziły ponad jej ramieniem, spoglądając na jarzące się białe światło w stojącym nieopodal słoiku.

— Nie przeproszę za odnalezienie rytuału — powiedział, patrząc na nią. — Ale przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej.

— Mogłam ci pomóc.

— Wiem.

— Ale ty tego nie chciałeś — domyśliła się.

— Nie chciałem, żebyś martwiła się planem B.

Hermiona przełknęła. Zastanawiała się, co by zrobiła. Czy godzinami siedziałaby obok niego w bibliotece, badając starożytne zaklęcia i wijąc się na myśl o konieczności zrobienia tego w ten „łatwy” sposób… Czy może po prostu zwróciłaby się ku niemu o północy i go pocałowała?

Czy by jej na to pozwolił?

Odchrząknęła. 

— Traktujesz mnie jak dziecko, które potrzebuje ochrony — powiedziała cicho. — I nie podoba mi się to. Sprawiasz, że ​​czuję się jeszcze bardziej bezużyteczna niż już jestem.

Zacisnął szczękę. Kontynuowała, znajdując w sobie ogień, który narodził się w jej sercu w Edynburgu, gdy wystrzeliły armaty.

— Możemy sobie nawzajem pomóc. Już i tak przecież pomagam ci w przypadku jakichkolwiek podejrzeń co do twojego zachowania. Mogę pomóc w innych rzeczach, jeśli tylko powiesz mi, czym one są. — Spojrzała mu w oczy i obserwowała, jak szybko coś w nich miga, zanim wróciły do codziennej ​​szarości. — Ja też potrzebuję twojej pomocy. Ale najpierw muszę wiedzieć, że między nami nie będzie już żadnych sekretów.

Stał całkowicie nieruchomy. 

— Żadnych sekretów — powtórzył, jakby sprawdzał te słowa w swoich ustach.

— Nigdy więcej budzenia mnie o drugiej w nocy rytuałem z czasów średniowiecza. Nigdy więcej kradzieży moich włosów do Eliksirów Wielosokowych. Nigdy więcej wyciągania mnie z Edynburga, bo na dziedzińcu dzieje się katastrofa, o której zapomniałeś mnie poinformować.

Jego policzki były zaróżowione, a ramiona napięte.

— Żadnych sekretów — powiedział, niemal prowokując ją swoim tonem. Podszedł bliżej, a jego oczy były ciemne i niebezpieczne. — Powiedz mi, co ci zrobił.

Zamrugała, jej umysł rwał się w różnych kierunkach. 

— Kto?

— Dołohow — wyszeptał, a jego usta drżały.

Hermiona poczuła się, jakby wylano na nią wiadro wody. 

— Och. — Zmarszczyła brwi, zaskoczona tym pytaniem. — Tylko groźby. Dość jasno określił, że jest mną szczególnie zainteresowany.

Twarz Draco była niewzruszona. Nie było potrzeby mówić mu o prysznicach ani o obcych rękach między jej nogami. Niektórych rzeczy nie dało się wymazać z pamięci.

Podeszła do niego bliżej. Spojrzał na nią z akceptacją, a ona brnęła w to, ponownie próbując uzyskać odpowiedź na jedyne pytanie, które miało znaczenie. 

— Dlaczego tu jestem?

Zamrugał, szybko odwracając od niej wzrok. Zacisnął mocno usta.

— Żadnych sekretów — wymamrotał. — Ale na to pytanie nie mogę ci odpowiedzieć.

Stała przed nim nieruchomo, niczym zakorzeniona w podłodze. Poczuła rozczarowanie skręcające jej żołądek. Znowu pomyślała o swoim zdjęciu w szufladzie jego szafy. Możliwe, że była zabezpieczeniem. Kartą przetargową, gdyby Zakon się odrodził.

Dzisiejsze działania Narcyzy mogły mieć różne podłoża…

Utrzymaliśmy Hermionę Granger przy życiu i bez szwanku.

Skinęła głową, odkładając to na bok. Pogrzebując swój irracjonalny smutek. 

— Muszę porozmawiać z Cho.

Draco zmarszczył brwi. 

— Chang?

Uniosła brew, tak samo jak on. 

– Znasz inną Cho?

Zmrużył na nią oczy z irytacją.

— W Edynburgu. Czy możesz to zaaranżować? — zapytała.

Patrzył na nią, błądząc wzrokiem po jej twarzy, lokach, oczach. 

— Może. Dlaczego?

Zacisnęła usta. Żadnych sekretów.

— Mam ci coś do powiedzenia o Dziewczynach Carrowów i ich obrożach.


7 komentarzy:

  1. Powroty do Aukcji po tak długim czasie nigdy nie są łatwe i przyjemne, ale jak zobaczyłam, że to “ten” rozdział z dziewictwem… Cóż, ten chłopak nigdy nie idzie na łatwiznę, zawsze ma coś w zanadrzu xD A można było pójść łatwiejszą drogą, no ale Draco w każdym calu musi być dżentelmenem xD Co się mu jednak dziwić, nie chce jej skrzywdzić i bardzo mu na niej zależy. Gdyby wiedział, co Dołohow zrobił jej wtedy pod prysznicem, to coś czuję, że urządził by go gorzej, niż Narcyza nokautując zaklęciem. Jestem naprawdę mega wzruszona tym, jak Narcyza ją traktuje, że jest dla niej tak kochana i nie pozwala jej skrzywdzić. Pamiętam, jak czytałam to pierwszy raz i byłam tak cholernie przerażona, że Hermiona straci za chwilę jedyną szansę na posiadanie dzieci i nagle Narcyza wystrzeliła z tym zaklęciem <3 Takie zwroty akcji lubię najbardziej. No i u naszych bohaterów faktycznie akcja też zacznie się rozwijać. Nie mogę się już doczekać tych scen w Edynburgu, bo choć przerażające, to te ćwiczenia naprawdę będą dla nich pomocne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogromnie się cieszę z powrotu do Aukcji, na tym etapie Draco już nie jest w stanie ukrywać tego jak ważna jest dla niego Hermiona. Liczę, że akcja będzie się nadal rozwijać w tak ciekawy sposób ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, jak wspaniale, że pojawiła się aktualizacja! Te emocje, strach, zaufanie, gniew - tak doskonale opisane i przetłumaczone. Narcyza skradła moje serce, ale Draco wcale jej nie ustępował. I na koniec to mroczne pytanie o Dolohowa... Ach, czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Faceci są naprawdę wkurzający ;) Może i Hermiona poszłaby na "łatwiejszy" sposób, a na pewno bezpieczniejszy pod kątem pojawienia się Lucjusza w środku nocy w domu, skoro jego działania są ograniczone, gdyby nie uważała, że Draco niekoniecznie jest nią zainteresowany w TEN sposób. Ale oczywiście chłop musi kombinować jak koń pod górę - tak czy siak jak zwykle ma szczęście, że mu się udał ten rytuał, chociaż miałam poważne wątpliwości, czy to się w ogóle uda. Narcyza, och, kochana, słodka Narcyza! Uwielbiam ją! Każdemu można życzyć takiej "teściowej" ;) I to, jak załatwiła Dołohowa! Szkoda, że całkiem nie można go zneutralizować, ech... Mam nadzieję, że zaklęcie zapomnienia będzie skuteczne i niewykrywalne, bo zaryzykowała naprawdę dużo. Ale w sumie, czego nie robi się dla rodziny, jakby to ujął Draco :D ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. I jest kolejny rozdział, trochę mi zajęło znalezienie czasu, aby go przeczytać. Ciekawe które dziewczyny zaszły w ciążę i co się z nimi stało!?
    Narcyza w tym opowiadaniu chroni Hermionę i Draco jak lwica. Ciekawe jaką jeszcze rolę ma tutaj Lucjusz... jego zachowanie nie jest jednoznaczne.
    Draco to jednak musi mieć mocną samokontrolę.

    OdpowiedzUsuń
  6. A wystarczyło ją zapytać czy by przypadkiem nie poszła na "łatwiejszą opcje"... 😏😏😏

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam to opowiadanie. Cieszę się że przyszedł na nie czas :-) dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń