Ekspres Hogwart lśnił w porannym słońcu, a maszynista gwizdnął z werwą, ostrzegając przed rychłym odjazdem i drażniąc tym grupę mugolskich rodziców pośpiesznie żegnających się ze swymi dziećmi. Lucjusz Malfoy wpatrywał się w chichoczące stado mugoli, którzy bezpiecznie oddalali się od krawędzi peronu, jakby magiczny pociąg miał splunąć na nich ogniem. Przewrócił oczami i spojrzał z powrotem na ceglaną ścianę, gdy kolejna zamęczona grupa spóźnialskich wybiegła na peron obładowana bagażami.
— Dzień dobry, Lucjuszu — odezwał się łagodny głos za jego plecami.
Odwrócił się.
— Dzień dobry, panno Black.
Dziewczyna roześmiała się, owijając kasztanowe włosy wokół palca.
— Mówiłam ci, żebyś mówił mi Andromeda. Poza tym — powiedziała z uśmiechem — wkrótce będziemy rodziną.
Lucjusz przełknął ślinę. Tak, na Merlina, nie dadzą mu o tym zapomnieć.
— Czekasz na Grega? Jest już w pociągu.
— Nie, mój… mój ojciec miał… — Potrząsnął głową i uśmiechnął się do niej. — Dam mu jeszcze dwie minuty.
Oczy Andromedy błysnęły w ten dziwny sposób, w jaki często zwykły to robić, gdy oboje dzielili jeden kociołek lub współpracowali ze sobą na zajęciach z Zaklęć.
— W porządku. Cóż, jeśli chcesz dzielić przedział ze mną i Caroline… Myślę, że Evan też tam będzie, więc…
Urwała i szybko odwróciła się od niego tak jak wtedy, gdy rozdawała swoje walentynki w lutym.
— Och! — Spojrzała na niego z powrotem. — Moja młodsza siostra zaczyna swój pierwszy rok. Nie mogę się doczekać, aż ją poznasz. Będziesz dla niej miły, prawda?
— Oczywiście — powiedział Lucjusz. — Wszystkie dziewczyny z Rodu Blacków są mi drogie.
Andromeda zarumieniła się, pomachała niezręcznie i pospiesznie odeszła. Lucjusz prawie zaczął się zastanawiać, czy to uczciwe z jego strony, że się z nią droczył – ale była tak łatwą zdobyczą, że po prostu nie mógł się powstrzymać.
Zapytał ojca, dlaczego musiał się zaręczyć w wieku trzynastu lat. Czy nie byłoby rozsądniej, aby zabezpieczyć ten układ do czasu, kiedy Bellatriks skończy Hogwart, a on osiągnie wiek piętnastu lat – znajdując się trochę bliżej pełnoletności.
— Najlepiej związać cię z nią, zanim inni chłopcy zaczną się do niej zalecać — powiedział Abraxas. — Jeśli kiedykolwiek będą się do niej zalecać — mruknął pod nosem. Spojrzał w górę, marszcząc brwi, jakby nagle przypomniał sobie, że był tam jego syn. — Cygnus to mądry człowiek. Wie, że mając trzy córki, nie ma zbyt wielu opcji. Przedstawiłem mu najlepszą.
Lucjusz prawie otworzył usta, by zapytać, czy to naprawdę jest dla niego najlepsza opcja. Bellatriks Black może i była urocza niczym dziki i nieokiełznany kot, ale przy tym też znacznie okrutniejsza niż mogłoby się wydawać. Chciał przypomnieć ojcu, że Andromeda też mogłaby okazać się dla niego opcją… znacznie bardziej znośną… ale on nie doceniłby takiej sugestii. Ojca należało słuchać, a nie krytykować. Abraxas zawsze miał swoje motywacje.
Ale jego punktualność pozostawiała wiele do życzenia. Lucjusz westchnął i zerknął na duży zegar na peronie. Jeśli teraz nie wsiądzie do pociągu, grozi to tym, że będzie zmuszony do niego biec.
A Malfoyowie nigdy nie biegają.
***
Wrzucił swój kufer do czwartego powozu, pozwalając, by Goyle mu w tym pomógł i przy okazji zajął im miejsce. Goyle zbliżył się do Harpera, ku swojemu przerażeniu, a Lucjusz umocnił swoje miejsce w szeregach, konsekwentnie ignorując ich wszystkich na rzecz przeglądania swojego nowego podręcznika.
Kolejki do powozów wydawały się dłuższe niż w zeszłym roku. A on nie bardzo lubił czekać w kolejkach. Ominął kilka osób i skierował się wprost do Stuarta Craggy'ego, kapitana Quidditcha drużyny Slytherinu.
— Craggy — zawołał Lucjusz. Starszy, krępy chłopak odwrócił się i wyprostował, kiedy zdał sobie sprawę, kto się do niego zwraca. — Planuję spróbować w tym roku ubiegać się o stanowisko Bletchleya. Nie mogę się doczekać dołączenia do drużyny.
Craggy uniósł swoją krzaczastą brew.
— Uch, racja. Ale Bletchley nie skończył jeszcze szkoły. Jest na siódmym roku.
Lucjusz odwrócił się do Bletchleya, który stał tuż po lewej stronie Craggy'ego, i raz zjechał go spojrzeniem.
— Och, wiem. Nadal planuję zająć jego miejsce w drużynie.
Niewielki tłum wokół nich zaczął śmiać się i szydzić z Bletchleya, który wyglądał, jakby chciał skręcić Lucjuszowi kark. Lucjusz skinął im głową na pożegnanie i uśmiechnął się, dołączając do swoich przyjaciół na początku kolejki. Wsiadł do następnego powozu, wskakując do środka z Goyle'em. Ledwo usiadł, gdy na schodku pojawił się czarny cień.
Bellatriks Black zwróciła swoje przenikliwe oczy na Goyle'a.
— Wyjdź — syknęła. — Chcę chwili sam na sam z moim narzeczonym.
Goyle gapił się na nią przez moment, zanim wyczołgał się na zewnątrz. Lucjusz patrzył z przerażeniem, jak Bellatriks zamyka za nim drzwiczki i opadła na kanapę naprzeciw niego. Powóz ruszył.
— Więc. Lucjusz Malfoy. Mój narzeczony. — Jej głos był głęboki, ale prz tym również zgrzytliwy i działał na niego jak zbyt słodka czekolada. Wyciągnęła ręce, opierając je ponad oparciem i skrzyżowała nogi w kolanach jak zwykła nierządnica. — Co masz mi do zaoferowania oprócz bogactwa i statusu?
Lucjusz wpatrywał się w nią. Nigdy nie słyszał, żeby jego matka rozmawiała z ojcem w ten sposób.
— Słucham?
Zarechotała, a dźwięk niósł się niczym wieziony na grzbietach niewidzialnych stworzeń.
— Chcę wiedzieć, jakim jesteś człowiekiem, Lucjuszu Malfoyu? Czy będziesz zabawny i żądny przygód? Umiesz czerpać przyjemność z poznawania świata i próbowania nowych rzeczy? A może będziesz nudny jak twój przyjaciel Goyle? Albo będziesz pasjonować się poznawaniem sekretarek, jak podobno robi to jego ojciec?
Lucjusz wpatrywał się w nią, a jego usta starały się wyartykułować odpowiedź.
— Ja… nie wiem. — Jej oczy błyszczały wpatrzone w niego i zanim zdążyła zaatakować go ponownie niczym żmija, którą okazała się być, powiedział: — Wydaje mi się, że jesteś typem osoby, która lubi się śmiać, szczególnie kosztem innych, więc myślę, że będziemy mieli całkiem sporo zabawy. Nudny? Nigdy w życiu nie miałem ani jednego nudnego dnia. — Mrugnął do niej z całą pewnością siebie, jaką mógł mieć trzynastoletni chłopiec, gdy mierzył się z piętnastoletnią dziewczyną. — A sekretarki są dla plebsu. Nie mógłbym zhańbić swojej rodziny i spodziewam się, że ty również tego nie zrobisz.
Na jej ciemnych ustach rozkwitł koci uśmiech – oczami wyobraźni widział drganie wąsów i machanie ogonem. I mógł zrozumieć, dlaczego Rudolf ofiarował jej swój płaszcz podczas tamtego deszczowego dnia na dziedzińcu.
Lucjusz przyjrzał się jej rysom. Jej oczy nie były tak czarne, jak dotychczas sądził, a włosy można by chyba postrzegać raczej jako „romantyczne” niż „dzikie i niesforne”. Przypuszczał, że z jej kwadratową szczęką, gładką skórą i zakrzywionymi ustami Bellatriks Black mogła być czymś, na co warto popatrzeć.
— Dam ci tylko jednego spadkobiercę — powiedziała po prostu. — Lepiej miej nadzieję, że będzie to chłopiec, bo nie mam zamiaru rodzić drugiego dziecka.
Zamrugał, a jego przyszłość szybko zamieniła się w jego oczach w twardy kamień.
— W porządku. Jest… um. — Dorastał sam, mając do towarzystwa tylko skrzaty domowe. Tak naprawdę nie wyobrażał sobie posiadania dużej rodziny, ale wiedział, jak samotny potrafił być Dwór. — W porządku, jak sądzę.
— I spodziewam się, że będę mieć nianię. — Zarzuciła grube loki na ramię i wpatrywała się w majaczący w oddali zamek. — Nie wyobrażam sobie bycia matką. Wycisnę z siebie jedno dziecko, ponieważ to mój obowiązek. Ale nie oczekuj, że będę je kochać.
Tysiąc zimnych kamieni obciążyło nagle żołądek Lucjusza, wypełniając jego ciało aż po płuca. Zacisnął usta i nic nie powiedział. Powóz się zatrzymał. Bellatriks wstała płynnie, ale zanim zdążyła dotknąć drzwi, Lucjusz podskoczył i chwycił za klamkę, by je dla niej otworzyć.
Odwróciła się do niego z błyszczącymi oczami.
— Nie pozwolę, żebyś zachowywał się przy mnie szarmancko, Lucjuszu Malfoyu. — Przejęła od niego drzwi i podeszła bliżej – ich wzrost był niemal identyczny. — Dzień, w którym otworzysz mi drzwi, będzie również dniem, w którym zrobię pewną honorową rzecz i uczynię cię wdowcem.
Uśmiechając się, zeskoczyła z powozu z potężnym hukiem. Lucjusz przełknął ślinę i zszedł równo po schodkach, odgarniając długie włosy z twarzy. Bellatriks objęła go ramieniem i zaciągnęła go w stronę zamku.
Gdy przechodzili między pozostałymi uczniami, rozległy się szepty. Każdy, kto nie słyszał o ich zaręczynach, z pewnością już wiedział, a Lucjusz zdał sobie sprawę, że dokładnie taki był cel Belli. Kiedy dotarli do Wielkiej Sali, Bellatriks pociągnęła go do swoich przyjaciół przy stole Slytherinu. Nigdy wcześniej nie siedział ze starszymi uczniami i aż się uśmiechnął. Został przedstawiony uczniom z piątego roku z dziewczęcym chichotem jako „mój narzeczony, Lucjusz Malfoy”, zanim Bellatriks pociągnęła go w dół, by usiadł obok niej pośrodku ich wszystkich. Rozpoznał dwóch Prefektów Slytherinu i Pałkarzy z drużyny Quidditcha. Andromeda i Evan Rosier zajęli dwa miejsca naprzeciwko nich, a dziewczyna spojrzała na swój sok z dyni, kiedy Bellatriks oznajmiła Evanowi:
— Jestem zaręczona, nie wiedziałeś?
Zanim McGonagall otworzyła drzwi i wprowadziła grupę oszołomionych dzieci do Wielkiej Sali, Lucjusz zdążył się całkiem dobrze zadomowić. Odwrócił się, by zobaczyć, jak pierwszoroczni wchodzą do środka z ustami otwartymi w zdumieniu i, ku swemu zaskoczeniu, zauważył idącą z nimi jakąś starszą uczennicę. Być może wezwano czyjąś starszą siostrę, by zaopiekowała się swoim drżącym rodzeństwem, które zapewne niebawem trafi do Hufflepuffu.
Górowała nad innymi pierwszorocznymi, krocząc z wytrenowaną elegancją i opanowaniem, która mogłaby rywalizować z gracją matki Lucjusza i jej przyjaciółek. Była wyraźnie czystej krwi, wychowana w wyższych sferach. W jej twarzy było coś znajomego. Zastanawiał się przez chwilę, czy mogła być w połowie wilą, biorąc pod uwagę sposób, w jaki jej blond włosy spływały kaskadami po plecach. Nawet z tej odległości widział, że jej oczy były błękitne jak niebo, gdy patrzyła w górę na wysokie sufity, jakby widziała je po raz pierwszy.
Czyżby przeniosła się z Beauxbatons? Czy takie coś było w ogóle dozwolone?
Patrzył, jak odwraca się w stronę stołu Slytherinu, szukając kogoś w tłumie, aż jej oczy spoczęły na nim. Serce łomotało mu o żebra, gdy uśmiechnęła się promiennie, machając miękko dłonią.
Jego palce drgnęły. Chciał odmachać…
— Merlinie. Jest cholernie wysoka, prawda? Wystarczyło postawić ją obok reszty rocznika, żeby to w końcu zauważyć.
Lucjusz wyrwał się z zamyślenia, w które wpadł. Odwrócił się, by ujrzeć Bellatriks patrzącą na dziewczynę spod ciężkich, przymrużonych powiek. Andromeda uśmiechała się do niej, machając entuzjastycznie. Lucjusz wpatrywał się w swój kielich, gdy Tiara Przydziału zaczęła śpiewać. Poczuł, jak w jego żołądku pulsuje węzeł przerażenia, więc odwrócił wzrok.
— Black, Narcyza!
Przeciągnął ręką po włosach i patrzył spod przymkniętych powiek, jak najmłodsza z sióstr Black zostaje przydzielona do Slytherinu. Chichot radości wypłynął z ust dziewczyny, gdy Bellatriks klaskała i krzyczała z emocji.
Jej zęby były idealne. Proste i białe.
Lucjusz nie spuszczał wzroku z Tiary Przydziału, gdy dziewczyna – Narcyza – podbiegła do stołu Slytherinu i wcisnęła się na miejsce obok Andromedy. Naprzeciw Lucjusza.
— Udało się! — powiedziała bez tchu. — Nie mogę się doczekać, kiedy napiszę do ojca!
Nawet jej głos był niczym muzyka w jego uszach.
— Oczywiście, że tak. Żadna z moich sióstr nie będzie Puchonką. — Bella podniosła swój kielich w geście toastu.
Narcyza uśmiechnęła się promiennie.
Lucjusz przełknął ślinę.
— Cyziu. — Bella objęła go ramieniem. — To jest Lucjusz Malfoy. Mój narzeczony.
A potem jej oczy spoczęły na nim i Lucjusz poczuł, jak burzowe chmury na zaczarowanym suficie drżą. Narcyza zamrugała szybko i rozchyliła usta.
— Miło cię poznać — powiedziała cicho.
Założyła za ucho kosmyk platynowych włosów, a on patrzył, jak jej palce tańczą między pasmami.
— Panno Black. — Skinął jej głową na powitanie.
— On nazywa nas wszystkie „pannami Black” — powiedziała Andromeda udawanym szeptem, klepiąc ją w ramię. — Mówiłam mu, żeby tego nie robił, ale…
— Lucjuszu, kochanie — przerwała Bellatriks, jakby Andromeda była jedynie muchą w filiżance. — Musimy znaleźć dla Narcyzy męża czystej krwi. Będzie najdoskonalszą żoną. Już praktycznie widzę, jak organizuje herbatki i przyjęcia w ogrodzie, jak prowadzi dom. Pod tym względem jest taka jak nasza matka.
Narcyza zatrzepotała rzęsami wpatrzona w siostrę, a pochwała zakorzeniła się głęboko w niej, gdy rumieniec rozkwitł żywo na jej policzkach. Jakby to było wszystko, czego chciała na całym świecie. Być idealną żoną dla lorda czystej krwi.
Żebra Lucjusza były napięte. Popijał sok z dyni, podczas gdy Bellatriks paplała, a Andromeda wpatrywała się w swoje kolana.
— …naprawdę, kochanie. I spójrz na nią. Czy nie jest oszałamiająca? Na pewno szybko wydamy ją za mąż.
Oczy Lucjusza przesunęły się ku Andromedzie. Ta odwróciła się, żeby obserwować ceremonię przydziału.
Bellatriks nachyliła się do jego ucha i powiedziała cicho:
— Wszyscy mówią, że jest najładniejsza z całej naszej trójki.
Odwrócił się do Bellatriks, widząc, jak jej oczy błyszczą wypełnione czymś niebezpiecznym. Uwaga Andromedy znów skupiła się na nim.
Uniósł brew, patrząc na Bellatriks.
— Wcale nie. Ty i twoja siostra jesteście o wiele ładniejsze. — Prychnął do młodszej dziewczyny. — Ona się do was nie umywa. Jest ohydną wymówką dla Blacka.
Rumieniec spłynął z jej policzków. Jej usta zbladły, gdy zacisnęła je razem. A niebieskie oczy, które były niczym niebo w idealny letni dzień, zamieniły się w lód.
Śmiech Bellatriks był głośniejszy niż wiwaty przy stole Gryffindoru, kiedy przyjmowali kolejnego pierwszaka. Ścisnęła ramię Lucjusza.
— Och, on jest tylko złośliwy, prawda?! Już wiem, że będziemy się świetnie razem bawić.
Zimne, mokre usta musnęły jego kość policzkową. Podskoczył, odrywając oczy od Narcyzy, by ujrzeć Bellatriks wpatrującą się w niego, jakby widziała go po raz pierwszy. Sięgnęła po jego dłoń i owinęła swoje palce między jego własnymi jakby to były węże.
Teraz już widział w Belli rysy jej młodszej siostry. Tę samą arystokratyczną szczękę, zakrzywione usta, wielkie oczy. Nieco szerszy nos. Tak, Bellatriks Black była mimo wszystko piękna.
Jego żołądek skręcił się gwałtownie. Odsunął się od niej, powstrzymując szczerą chęć otarcia policzka, i odnalazł stalowe spojrzenie Andromedy. Z jej oczu zniknął blask. Patrzył, jak dziewczyna pochyla się, by móc szeptać do ucha Narcyzy.
— Nie bierz tego sobie do serca, Cyziu — powiedziała Bellatriks, jakby pouczała małe dziecko. — My tylko gramy sobie w naszą małą grę.
Bellatriks odwróciła się, by porozmawiać z innymi piątoklasistami, przytrzymując jego ramię przy swoim boku. Andromeda zacisnęła usta, unikając wzroku Lucjusza.
Narcyza spojrzała na niego chłodno, jakby chciała rozerwać go na strzępy, gdy tylko odwróci się do niej plecami.
Krew pulsowała mu żywo w żyłach z przyjemności, że poświęcała mu choć odrobinę swojej uwagi.
Jakie to jest dobre! Już widzę to sztyletowanie spojrzeniem Lucjusza przez Narcyzę xD Facet, nagrabiłeś sobie ostro xD Ale Narcyza jest prawdziwą damą i oczywiście nie okaże tego przed nikim, że została urażona. Właśnie tak Narcyzo! Spraw, by Lucjusz Malfoy natychmiast pożałował wypowiedzianych przez siebie słów! Przecież tu od razu było widać, że to miłość od pierwszego wejrzenia z jego strony. Jedno spojrzenie rzucone w jej kierunku, a on już przepadł porównując ją do wili. Za to Bella jest Bellą, którą wszyscy znamy. Okrutna i bezlitosna. To jak wypowiadała się na temat przyszłej rodziny… Dobry Boże, jak dobrowolnie można chcieć zakładać rodzinę z kimś takim? Nawet jeśli jest to czysty układ, to przecież będzie musiałby spędzić z nią resztę swojego życia…
OdpowiedzUsuń❤❤❤
OdpowiedzUsuńMalfoyowie od zawsze byli pokręcenie. Serio chora ta rodzina.
OdpowiedzUsuńCzekam, aż Cyzia utrze nos Lucusiowi.
Lucjusz w czasach szkolnych ukazany w ten sposób to ciekawa wizja. Po pierwszym rozdziale byłam trochę zawiedziona, że nie opublikowałaś kolejnej części rozpoczętych już historii, ale zaczynam bawić się dobrze przy tej. Nie spodziewałam się, że przerwa od dramione tak dobrze mi zrobi ❤️
OdpowiedzUsuńWooow, super się to czyta! Narcyza jest świetna, a Lucek zdecydowanie nie zrobił dobrego pierwszego wrażenia XD Jestem bardzo ciekawa jak dalej będzie przedstawiony rozwój ich relacji. Andromeda wydaje się być sympatyczna, a Bella w tym rozdziale jest już typowo okrutna.
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na trzecią część!
Ten wątek z zauroczeniem Andromedy Lucjuszem totalnie mnie rozwalił! To jest naprawdę genialne. I Narcyza, taka dama z krwi i kości, piękna i wyróżniająca się kobieta - uwielbiam ją! A do tego Bella, która odsłania coraz więcej cech, które w przyszłości będą u niej dominować - fascynujące. Bardzo jestem ciekawa, jak Autorka doprowadzi do tego, że Lucjusz ostatecznie skończy z Cyzią, Bella z Rudolfem, a Andromeda... Cóż, stanie po przeciwnej stronie. Wspaniała jest ta miniaturka! :)
OdpowiedzUsuń