Narcyza Black postawy nauczyła się od swojej matki. Mając zaledwie sześć lat, przechadzała się korytarzami Dworu Blacków z doniczką ze śpiącą mandragorą na głowie i, z dzikim apetytem łaknęła elegancji. Druella rozkazywała skrzatom stawać przed córką lub wyskakiwać zza mebli, ale w wieku siedmiu lat Narcyza już wręcz szybowała.
— Nie, ty przodem — szeptała do skrzatów, robiąc mały ukłon. Doniczka z rośliną chwiała się na jej głowie, ale Narcyza szybko wracała do swojej poprzedniej pozycji, nie zakłócając nadto spokoju mandragory drzemiącej w środku.
Andromeda nauczyła ją czuć. Kiedy ich najstarsza siostra wróciła do domu po pierwszym roku Hogwartu, Andromeda i Narcyza obserwowały z fascynacją, jak ćwiczyła swoje zaklęcia, pokazując im wszystko, czego się nauczyła. Kiedy Bellatriks zwróciła różdżkę w stronę skrzata dostarczającego im ciastka, Andromeda kazała jej zostawić go w spokoju. Po tym, jak Bella wyszła z pokoju, dąsając się i oskarżając je o psucie zabawy, Andromeda przerzuciła złote włosy na ramię Narcyzy i powiedziała: „Kto inny będzie chronił skrzaty, jeśli nie my?”
Bella nauczyła ją kłamać. W deszczowe niedzielne popołudnie Narcyza pobiegła za siostrą przez uliczkę Śmiertelnego Nokturnu do sklepu Borgina i Burkesa, sunąc prosto do lady. Bellatriks przycisnęła twarz do witryny i pokazała jej bransoletkę z onyksu, która miała odstraszać szlamy. Zwróciła się do Borgina i zażądała, aby bransoletka została zapakowana w pudełko.
— Mój ojciec, Cygnus Black, chciałby to kupić. Nakazał obciążyć kosztami jego konto. — Kiedy Narcyza spoglądała na torbę kołyszącą się wesoło na czubkach palców siostry i zapytała, czy ojciec naprawdę dał jej pozwolenie. Bella spojrzała na nią swoimi wielkimi czarnymi oczami i, unosząc brwi, powiedziała: — Kogo miałby winić? Jego dziesięcioletnią pierworodną? Czy też człowieka, który bez jego podpisu obciążył mu konto dwoma tysiącami galeonów?
Strategia to coś, co podpatrzyła u ojca. Cygnus Black III zapoznał ją z zasadami gry w szachy gdy miała zaledwie pięć lat. Poker był kolejną lekcją, wtedy miała pięć i pół., Targowanie się z kupcami było następnym krokiem, który nastąpił niedługo po jej szóstych urodzinach. Ojciec powiedział jej: „Oczywiście, że stać nas na ten naszyjnik, Cyziu. Ale ile jest on tak naprawdę wart?” Kiedy Andromeda rozpoczęła swój pierwszy rok w Hogwarcie i Narcyza została sama w posiadłości, ojciec zabierał ją na każde zakupy, na każdą wizytę domową i na każdą dyskusję na zapleczu. Patrzyła, jak ojciec pracuje, jak przejmuje kontrolę nad każdą sytuacją i nagina decyzje innych osób do swoich potrzeb. Latem, przed tym, jak Ekspres Hogwart miał zabrać również i ją do Szkoły Magii, ojciec przestał ją ze sobą zabierać. Narcyza wypłakiwała się w ramiona matki, pytając, czy zrobiła coś złego. Druella wzięła głęboki oddech i odpowiedziała:
— Jesteś piękną dziewczyną, Narcyzo. Twoje ciało rozwija się szybciej niż u którejkolwiek z twoich sióstr. Niestety przyjaciele twojego ojca dostrzegają takie rzeczy.
Druella wyjrzała przez okno, gdy Narcyza wpatrywała się w swoje stopy, a jej umysł próbował pojąć tę koncepcję. Spojrzała na matkę i powiedziała:
— Czy nie byłoby to strategiczne? Zabieranie mnie ze sobą?
Druella milczała, patrząc przez okno, i nie odpowiedziała na pytanie córki przez kolejny tydzień.
A od męża…
Cóż. Narcyza wciąż próbowała zrozumieć, jakiej lekcji udzielił jej Lucjusz Malfoy.
***
Narcyza Malfoy sunęła w dół kamiennego korytarza, podążając za strażnikiem, którego buty stukały ciężko o posadzkę. Próbował z nią porozmawiać, zapytać o jej dzień, o pogodę. Odpowiedziała grzecznie i uśmiechnęła się, gdy zaczął się jąkać po tym, jak zatrzepotała rzęsami.
Lucjusz lubił, jak upinała włosy, będąc w miejscach publicznych, lubił patrzeć na jej długą szyję. Mówił, że wygląda cudownie we wszystkim, ale ona wiedziała, jaki krój szaty jej pasuje, wiedziała, jaki kolor podkreśla jej oczy i wiedziała, że perfumy, które dostarczył w zeszłym miesiącu, osiadały na jej skórze niczym mgiełka.
Strażnik szarpnięciem otworzył drzwi, a ona weszła do środka, dziękując mu z uśmiechem. Ujrzała swojego męża siedzącego przy krawędzi metalowego stołu, lekko nachylającego się i czytającego porannego Proroka. Jakby jej obecność nie mogła obchodzić go mniej.
Bardzo dobrze wiedziała, że właśnie tak zaplanował ten moment – pieczołowicie to wszystko ułożył.
Drzwi się zamknęły.
— Słyszałem, że niejaka Narcyza Black przejęła wszystkie nasze konta.
Spojrzała na niego beznamiętnie. Przemknął wzrokiem po jej postaci, a potem odwrócił głowę bez komentarza.
— A który z twoich informatorów ci to powiedział? — zapytała lekkim tonem.
Zamknął gazetę, upewniając się, że należycie ją złożył i ułożył na blacie tak, aby Narcyza wyraźnie widziała, jak ich syn i panna Granger patrzą na siebie ponad książkami w Cornerstone. Zwrócił ku niej głowę.
— Coś ciekawego w gazecie? Muszę przyznać, że nie miałam jeszcze wolnej chwili na przeczytanie mojego egzemplarza.
Podeszła do metalowego krzesła, odsuwając je z drażniącym uszy metalowym piskiem. Teatralnym gestem zdjęła rękawiczki, zsunęła torebkę z ramienia i zgrabnie usadowiła się na krześle.
Patrzyli na siebie.
— No cóż. Z pewnością przykułaś moją uwagę. — Uniósł brew, patrząc na nią. Przechyliła szyję, a on spojrzał na jej skórę, zanim wrócił wzrokiem do jej twarzy. — A teraz czego chcesz?
Skrzyżowała nogi, przyciągając tym jego spojrzenie, i powiedziała:
— Gdzie w tym frajda? Czyżbyś nie miał ochoty bawić się dziś rano jedzeniem, kochanie?
— Mam nadzieję, że skończę tę kłótnię na piętnaście minut przed końcem — powiedział, a oczy mu pociemniały.
— Piętnaście minut? — Uśmiechnęła się. — Na niebiosa, czy to wszystko, czego potrzebujesz?
— Potrzebuję tylko dziewięciu, ale jeśli dobrze pamiętam, ty potrzebujesz siedmiu i pół.
Spojrzała mu w oczy z uśmieszkiem, obserwując nadciągającą burzę, i w myślach zamknęła wszystkie drzwi, które prowadziłyby ją do podniecenia. Na jej ramiona wpłynął dreszcz i powstrzymała go, zanim dotarł do jej łokci.
Wstał, krążąc wokół metalowego stołu i podążając do swojego krzesła, jakby był w swoim gabinecie gotów coś negocjować.
— Popierasz to? — zapytał, wskazując na zdjęcie, na którym panna Granger promienieje, uśmiechając się do ich syna.
— Tak.
Prychnął.
— Oczywiście, że tak.
Założyła zabłąkany kosmyk włosów na ucho.
— I ty również. Nie będziesz się wtrącać, Lucjuszu. — Spojrzał na nią wyrachowanym wzrokiem. — Albo zakończę nasze małżeństwo. Publicznie.
Zamrugał powoli, nie poddając się.
— Wygląda na to, że już to pani zrobiła, panno Black.
— Wiesz, że mogę zrobić o wiele więcej.
Marszcząc brwi, odwrócił się od stołu, jakby wyglądał przez okno. Założył ręce za plecy, a szare azkabańskie szaty napięły się na jego ramionach.
— Ona jest niebezpieczna — powiedział. Narcyza uniosła brew i czekała, aż będzie kontynuował. — Nie zwracała na niego uwagi, dopóki nie doszło do dyskusji o spadku. I nagle mizdrzy się do niego na Pokątnej jak zakochany szczeniak…
— Sprawdziłam jej rodziców — wtrąciła Narcyza. — Są kimś na wzór mugolskich uzdrowicieli. Są bardzo zamożni i szanowani w swojej profesji.
— W takim razie może chodzi jej o status. — Jego wzrok padł na zdjęcie dziewczyny, na którym wiatr rozwiewał jej loki dookoła jego syna, jakby otaczała ich burza piaskowa. — Przez całe życie wspinała się po drabinie czystości krwi i statusu społecznego. Potter. Krum. Nawet siostrzeniec Tyberiusza McLaggena.
— Zapewniam cię, że nie jest taka. — Narcyza przerwała, po czym dodała ściszonym głosem: — Zeznawała na jego procesie.
— Tak, wiem.
— Troszczy się o niego. Widzę to.
Lucjusz potarł dłonią szczękę, obserwując, jak jego syn wpatruje się w mugolską dziewczynę, wokół której krąży od lat.
— Wybacz mi te słowa, ale ja w to nie wierzę.
— Nie ma sprawy, kochanie — rzuciła Narcyza. — Niegdyś sama byłam kiepskim sędzią charakteru.
Patrzyła, jak jej słowa lądują na nim. Zgrzytnął zębami i przełknął. Odsunął się, ruszając powolnym krokiem w kierunku tylnej ściany.
— Chcę ją poznać.
— Spotkać się z nią? — Narcyza zamrugała.
— Podczas listopadowej wizytacji.
Zacisnęła usta.
— Spotkasz się z nią, a potem…? Nie będziesz stawać im na przeszkodzie? Przekażesz mu spadek?
Lucjusz westchnął, wędrując wzrokiem po szczelinach w kamiennych ścianach.
— Musisz nalegać na małżeństwo — powiedział. — Nie możesz pozwolić im uciec bez tego kamienia na jej palcu.
Przyglądała mu się, czując, jak jej puls przyspiesza. Okręcając diament wokół palca, uniosła brew.
— Nie możesz aż tak bać się nieślubnych spadkobierców.
— Nie boję się. Obawiam się tylko, że ona rozerwie go na strzępy i nic z niego nie zostanie.
Narcyza spojrzała na swojego męża i dostrzegła, że obserwuje on ruchomy obraz gazety. Oczywiście, że sama już to widziała. Skupione spojrzenie ich syna. Jakby po latach poszukiwań znalazł swoje słońce.
— Zrobię, co w mojej mocy — szepnęła.
Spojrzał na nią, przyglądając się jej smukłej szyi i miękkim pasmom włosów okalającym jej twarz. Jego oczy zamigotały, wypełnione tym delikatnym ogniem, który omotał ją kilkadziesiąt lat temu.
Wstała. Krzesło zaskrzypiało.
— Muszę już iść. Mam mnóstwo rzeczy do zrobienia. — Złożyła ręce, wygładziła spódnicę, a jej puls zwolnił. — Zaplanuję jej wizytę na listopad. Do zobaczenia w grudniu na Boże Narodzenie.
Podeszła do drzwi, pukając, by wezwać strażnika.
— Tęsknię za tobą — wyszeptał z drugiego końca pustego pokoju.
Patrzył na nią, błagając spojrzeniem o coś, czego nie mogła znieść.
— Jestem pewna, że tak. — Uśmiech pojawił się w kącikach jej ust, gdy drzwi się otworzyły. Dostrzegła iskierkę jego własnego uśmiechu, zanim zniknęła w korytarzu.
***
— Och, Cyziu! Mam ci tyle do powiedzenia!
Bella opadła na łóżko, zrzucając pluszowego hipogryfa Narcyzy na ziemię. Narcyza nadąsała się i podniosła Hermesa z podłogi, wygładzając jego skrzydła.
Andromeda i Bellatriks były w domu od trzech godzin. Rodzice zabrali Narcyzę ze sobą, żeby razem odebrać córki z peronu 9 i ¾, po czym zabrali wszystkie trzy dziewczyny na popołudniową herbatę, a wieczorem wrócili do Sable Hall.
Bella uwielbiała opowiadać Narcyzie o wszystkich swoich przygodach w szkole, ale teraz, gdy Narcyzę dzieliło zaledwie kilka miesięcy od doświadczenia tego na własnej skórze, ta była nieco znudzona rozmową.
— Opowiadałaś mi już przy obiedzie — powiedziała, prostując poduszki w miejscu, w którym położyła się Bella.
— Ale nie wszystko. — Bella uśmiechnęła się złośliwie do siostry. — Nie to, co najważniejsze.
Narcyza spojrzała na siostrę, czekając.
Bella zmarszczyła brwi i wyciągnęła nogi.
— Może nie powinnam ci tego jednak mówić…
Narcyza zamarła na krótką chwilę, zanim rzuciła się, chichocząc i wskakując na brzuch Belli, chcąc wyłaskotać z niej informacje. Bella śmiała się bez tchu, po czym z trudem się oswobodziła:
— Jestem zaręczona.
Narcyza nie odrywała od niej wzroku, kiedy się obróciła i zawisła nieruchomo, by spojrzeć na siostrę z góry. Bella wzruszyła ramionami, wciąż się uśmiechając.
Bycie zaręczoną oznaczało małżeństwo. Narzeczeństwo oznaczało opuszczenie Sable Hall i zamieszkanie gdzie indziej. Z chłopcem.
— Jak to? — Głos Narcyzy się załamał. — Masz dopiero piętnaście lat.
Bella przewróciła oczami.
— To i tak dość późno, Cyziu. Matka w tym wieku już była z ojcem po ślubie!
— Dlaczego nie… — Narcyza przełknęła ślinę. — Dlaczego nie rozmawialiśmy o tym przy kolacji?
— Wszystko nadal jest załatwiane. Ale ojciec napisał do mnie w zeszłym miesiącu. Kazał mi milczeć, dopóki nie zostanie złożona oferta.
Narcyza poczuła, że kręci jej się w głowie. W dniu, w którym odzyskała swoje siostry… W dniu, w którym miała już nigdy się z nimi nie rozstawać, dopóki wszystkie razem nie udadzą się do Hogwartu… Ten dzień był jednocześnie tym, w którym straciła jedną z nich.
Bella zauważyła jej minę.
— Och, kochanie! — Objęła Narcyzę swoimi wrzecionowatymi ramionami ciasno jak pająk. — Wiesz, co to oznacza? Latem nie musisz tu wracać. Możesz zostać ze mną i moim mężem!
Mąż.
Wargi Narcyzy zadrżały, gdy wtuliła się w ramię Belli.
— Kochasz go?
Nastąpiła chwila głuchej ciszy, którą przerwał nagły śmiech.
— Och, Merlinie, nie! Nawet go nie znam! Ale będziemy mieć mnóstwo czasu, żeby to nadrobić! Ma dopiero trzynaście lat i, dopóki ojciec do mnie nie napisał, nigdy z nim nawet nie rozmawiałam.
— A jeśli będzie dla ciebie okrutny?
— Wtedy ja też będę dla niego okrutna.
— Dlaczego ojciec miałby to robić? — Łzy spływały jej po policzkach. Chciała godzinami wtulać się w Hermesa i płakać.
Bella odwróciła się do niej, ocierając siostrze łzy.
— Bo to dobry interes, Cyziu. Wiesz o tym. — Na jej ustach pojawił się uśmiech. — Jestem najstarszą z Blacków, a on jest spadkobiercą najbogatszej, najczystszej czarodziejskiej rodziny, jaką Wielka Brytania kiedykolwiek znała.
Narcyza czkała, mając nadzieję, że pewnego dnia będzie mogła wyjść za mąż z miłości. Bella rozłożyła ręce na łóżku, jakby była gotowa na przyjęcie swojej przyszłości.
— Bellatriks Malfoy… Całkiem nieźle brzmi, nie sądzisz?
Jestem już oczarowana po tej krótkiej części. Lucjusz prawdziwie kocha Narcyzę i widać to nawet w tej krótkiej wizycie w Azkabanie. Jeszcze czytając ATWT nie miałam wątpliwości, że darzy ją uczuciem, ale teraz jestem tego pewna nawet bardziej. Te spojrzenia… Ona sama również go bardzo kocha, dlatego się zastanawiam, jak łatwo mogło jej przyjść to, by ogłosić, że rozwodzą się z Lucjuszem. Wiem, że to mini o Lucjuszu i Narcyzie, ale Bella w tak normalnym wydaniu… Niby okrutna na ten swój sposób, bo Andromeda musiała ją hamować przed skrzywdzeniem skrzata, u Borgina i Burkes’a też przyszło jej kłamać w naturalny sposób, ale to jak przyszła do Narcyzy opowiadać, że jest zaręczona… To było mega dziwne widzieć ją w takim wydaniu.
OdpowiedzUsuń❤❤❤
OdpowiedzUsuńAle cudo.
OdpowiedzUsuńŚwietne! Z niecierpliwością czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńSwietne ❤
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Camille - zobaczyć Bellę w "normalnym" wydaniu to dopiero wstrząs! Aż trudno mi sobie wyobrazić, że mogła taka być, biorąc pod uwagę fakt, jaka stała się później i odwrotnie! Ale jak o tym pomyślę dłużej to w sumie nie jest to takie niemożliwe, bo ile takich osób znamy, o ilu słyszymy? Właśnie. I do tego jej zaręczyny z Malfoyem? No no, ciekawe, jak to się stało, że do tego nie doszło ;) I trochę nie rozumiem, czemu się nie znają, skoro pewnie razem chodzą do Hogwartu? Dziwna sprawa. Chyba, że chodzi o innego Malfoya ;) A co do Lucjusza i jego uczucia do Narcyzy - muszę przyznać, że miałam dreszcze na tej części ich wspólnej rozmowy. To było jakieś elektryzujące, naprawdę! Już wiadomo, po kim Draco to ma... :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cyzię i tutaj widać dokładnie dlaczego!
OdpowiedzUsuńBella i Lucjusz? No ni cholerki tego nie widzę :)