OSTRZEŻENIE: Graficzność, brutalność, gore.


Ginny.

Hermiona wpatrywała się w skrawek papieru między swoimi palcami.

Jej mentalne półki z książkami zadrżały, gdy ciężki tom przesunął się do przodu, otwierając się na błysku szkarłatnych włosów i figlarnych oczu. Ginny żyła i czekała na jej pomoc…

Jak go zabić? — GW

Jej pismo. Jej słowa. Jej ogień.

Hermiona zacisnęła oczy. Albo ta truskawkowa blondynka znała Ginny, albo ktoś, kto miał kontakt z obiema dziewczynami, był ich pośrednikiem.

Wzięła drżący oddech, uspokajając swoje drżące półki. Liścik nie wyglądał na podstęp. Eliksir Wielosokowy nie pozwoliłby komuś na podrobienie pisma Ginny, a wiadomość pasowała do jej teorii na temat Cho i Charlotte. Dziewczyny potajemnie buntowały się przeciwko Wielkiemu Zakonowi, używając liścików na imprezach Partii do komunikacji. Ale Ginny była odizolowana w zamknięciu od ponad miesiąca.

Hermiona poczuła ciężar w żołądku. Jak długo Ginny czekała na odpowiedź? Tygodnie? A może istniały też inne metody komunikacji, których nie była świadoma?

Hermiona w kółko oglądała liścik, szukając w nim czegoś ważnego, a następnie wrzuciła go do ognia. Patrzyła, jak pergamin trzeszczy i zwija się, płonąc.

Jak go zabić?

Ginny Weasley miała bezpośredni dostęp do Voldemorta. „Zwierzątko Czarnego Pana”, tak nazwał ją Cirillo. Była na tyle blisko, że wierzyła, że mogłaby go zabić.

Hermiona chodziła po pokoju, zastanawiając się, jak powinna na to odpowiedzieć. Problem polegał na tym, że zabicie Voldemorta nie było nawet połową problemu.

Nagini.

Nagini musiała być pierwsza. Gdyby Voldemort zginął przed Nagini, to nie byłoby wystarczające. Tej nocy, podczas pierwszej próby zabicia Harry’ego, kiedy Klątwa Zabijająca odbiła się od chłopaka, Voldemort nie umarł, ponieważ horkruksy utrzymywały go przy życiu.

Jego ostatni horkruks – wąż – musiał zostać zniszczony jako pierwszy. A były tylko trzy sposoby, żeby go unicestwić. Szatańska Pożoga, jad bazyliszka lub Miecz Gryffindora.

Przy życiu pozostawały tylko dwie osoby, które wiedziały o wężu – ona i Ron. Ginny mogła być trzecią. Dumbledore po swojej śmierci pozwolił poznać prawdę trzem osobom.

Jak długo ta truskawkowa blondynka przetrzymywała liścik od Ginny, czekając na spotkanie z Hermioną?

Hermiona przestała chodzić, opierając się o gzyms kominka. Kim ona była? Kim była truskawkowa blondynka? Nie poznała jej, ale niekoniecznie był to powód do niepokoju. Wiele dziewczyn wyłapano z różnych krajów Europy – niektóre były nawet mugolkami. A stłumiona magia i przebywanie pod czujnym okiem Carrowów sprawiły, że ​​bardzo mało prawdopodobne było, aby którakolwiek z dziewcząt miała dostęp do bezdennego zapasu Eliksiru Wielosokowego.

Wróciła myślami do Charlotte. Do Cho. Do dziewczyn chwytających się za ręce pod stołem ze szkłem wbijającym się w kolana. Był tam jakiś system – sieć. A truskawkowa blondynka była tylko trybikiem w tej wielkiej maszynie.

Jeśli miały to przeżyć razem, Hermiona musiałaby jej zaufać.

Dziewczyna szybko pobiegła do szuflady biurka i wyjęła z niej zapasowy pergamin. Rozdzierała kawałki i sprawdzała ich rozmiar pod swoją obrożą, aż miała przed sobą całą ich stertę i była gotowa do pracy. Po kilku próbach, używając ostrego czubka pióra, udało jej się wymyślić, jak uzyskać maksymalną liczbę słów na skrawku. Ale kiedy spojrzała w dół na swoje drobne pismo schnące na pergaminie, zdała sobie sprawę z konsekwencji nakreślonych słów.

Szatańska Pożoga, jad bazyliszka, miecz Gryffa. Najpierw Nagini.

Gdyby zostało to przechwycone… praktycznie oddałaby im klucz do tego wszystkiego. Nawet Dumbledore nigdzie tego nie zapisał.

Niewiele osób wiedziało, czym są horkruksy, ale przeszukiwanie tych wszystkich terminów doprowadziłoby ich prosto do sedna. Celem traktowania horkruksów jako tabu było zniechęcenie wszystkich osób żądnych władzy do używania ich jako broni. Gdyby ta informacja wpadła w niepowołane ręce…

Czy mogła ufać, że informacje dotrą do właściwych osób bez uprzedniego wykrycia? Na ile bezpośredni był dostęp truskawkowej blondynki do Ginny? Ile rąk przeniosłoby w międzyczasie tę informację?

I przez umysł Hermiony przemknęła też pewna mroczna myśl, gdy patrzyła przez okno na oświetlony księżycem ogród... Czy to miałoby jakieś znaczenie? Czy Ginny zdołałaby zrobić to sama?

Jak Ginny zdołałaby wyczarować Szatańską Pożogę lub znaleźć jad bazyliszka? Czy Miecz Gryffindora ukazałby się jej w odpowiednim momencie?

Hermiona potrząsnęła głową, odpędzając swoje obawy. Jakkolwiek niemożliwe wydawały się obecne okoliczności, Ginny była zaradna. Sprytna. Hermiona musiała jej zaufać; musiała przekazać jej informacje, o które prosiła. Ale będzie musiała znaleźć inny sposób. Liścik był zbyt ryzykowny.

Na razie najbardziej pomocną analogię, na której Hermiona mogła się oprzeć, było to, że Voldemort był królem, a Nagini królową. Najpierw zabić królową.

Ginny nie powinna skupiać się na Voldemorcie. Musiała zbliżyć się do Nagini. A Hermiona będzie musiała znaleźć sposób, by przekazać resztę informacji bez żadnej notatki.

W jej umyśle nagle pojawił się obraz twarzy Voldemorta. Niepewny i skomplikowany wyraz, kiedy zrozumiał, że Harry był niezamierzonym horkruksem. Hermiona przygryzła wargę, modląc się, żeby nie stworzył kolejnego. Jego dusza była już wysoce niestabilna – miejmy nadzieję, że nie był na tyle nierozsądny, by dalej próbować ją dzielić.

Była czwarta rano, kiedy Hermiona zdecydowała się na dwa słowa, wyraźne i ostre w atramencie pióra. Podpowiedź i ostrzeżenie. Słowa niosące ze sobą myśl, na którą ani Ginny, ani George, ani żadna inna żywa osoba poza Ronem by nie wpadła.

Najpierw wąż.

***

Spała aż do trzynastej, pozwalając, by raz po raz przeszywało ją emocjonalne napięcie z poprzedniego wieczora. Cały ciężar jej problemów zdawał się wracać niczym bumerang, gdy leżała w łóżku, mrugając, wpatrzona w sufit. W końcu skrzywiła się i zrzuciła z siebie kołdrę.

Zdecydowała, jak odpowiedzieć na notkę Ginny, ale kiedy nalewała sobie kawy z karafki, która pojawiła się na jej szafce nocnej, przypomniała sobie, że ​​ma o wiele pilniejszy problem. Bardzo ważne było dla niej utrzymanie spójności swoich wizyt w Edynburgu, dzięki czemu byłaby dostępna dla każdej ewentualnej formy komunikacji. Aby to osiągnąć, ona i Draco musieli lepiej współpracować. Ich wczorajsza kłótnia skróciła wieczór i było to coś, na co w żadnym wypadku nie mogła sobie pozwolić w przyszłości.

Hermiona wzięła duży łyk kawy, zastanawiając się nad tym wszystkim. Wydawało się, że zeszłej nocy rozgniewały go trzy rzeczy. Całowanie Flinta, próbowanie odegrania rólki w jadalni i pozwalanie, by truskawkowa blondynka się do niej zbliżyła. Hermiona przypuszczała, że rozumie jego reakcję co do Flinta, ale zrobiłaby to ponownie w mgnieniu oka. Z pewnością musiał zrozumieć dlaczego.

Reszta powodów jego gniewu nie miała sensu.

Zamknęła oczy, walcząc z irytacją z powodu tej niemożliwej zagadki, jaką był Draco Malfoy. Być może zrozumienie pierwotnej przyczyny jego gniewu nie było aż tak ważne, jak upewnienie się, że takie coś już więcej się nie powtórzy. Musiała wiedzieć, na co mogła sobie pozwolić, a na co nie. Albo chłopak wróci do zabierania tam Pansy w jej ciele.

Hermiona zmarszczyła brwi do swojej filiżanki z kawą.

To nie mogło znów się wydarzyć. To było jej ciało – tylko ona miała prawo w nim przebywać. A inne dziewczyny liczyły na to, że się tam pojawi, odkładając na bok wszelkie drobne sprzeczki. Musiała się z nim pogodzić.

Nawet jeśli się mylił.

Krzywiąc się, wychyliła ostatni łyk kawy i ruszyła do łazienki, żeby się umyć.

***

Po zebraniu myśli zaczęła szukać chłopaka w posiadłości. Znalazła go w jego gabinecie na pierwszym piętrze, za lekko uchylonymi drzwiami. Kiedy po kilku próbach zapukania nie otrzymała odpowiedzi, pchnęła drewno opuszkami palców, wstrzymując oddech, gdy te się odchyliły. Pochylony nad biurkiem z niewzruszonym wyrazem twarzy pieczętował kopertę. Stała w drzwiach i czekała, aż ją przyjmie.

W końcu spojrzał na nią, patrząc gniewnie, zanim jego oczy przeskanowały jej dżinsy i tenisówki. Zauważyła, że naprawdę nienawidził, kiedy nosiła dżinsy.

Przełknęła i uniosła brodę. 

— Możemy porozmawiać?

— Jak najbardziej, Granger. — Jego ton był cierpki, gdy wstał, odkładając pieczęć i wosk do szuflady biurka.

Poczuła w sobie ​​gniew, który tylko on potrafił w niej wzbudzić, jednak szybko ponownie się skupiła.

Pozostając w progu i praktycznie blokując chłopaka przed wyjściem, powiedziała: 

— Chciałabym porozmawiać o tym, że nie spędziliśmy jeszcze udanego wieczoru w Edynburgu.

Jego oczy powędrowały do ​​niej. 

— Udanego? —  zapytał. Hermiona skinęła głową, a kącik jego ust drgnął. — A jak by takie coś miało wyglądać, Granger?

— Ty mi powiedz — powiedziała cicho. — Byłam tam dwa razy i za każdym razem czułam się, jakbym tonęła.

Dostrzegła błysk czegoś w wyrazie jego twarzy – być może poczucia winy. Wysunęła się do przodu, wytrzymale znosząc jego wzrok.

— Chcę nadal udawać się do Edynburga. Nie chcę, żebyś znów zabrał tam kogoś innego w moim ciele.

Chłopak gwałtownie wciągnął powietrze. 

— Granger…

— Jakkolwiek przerażający i obrzydliwy, Edynburg to jedyne miejsce, w którym mogę zobaczyć moich przyjaciół — przerwała mu. — I posłuchać cokolwiek o świecie na zewnątrz.

Zamilkła, przygryzając wargę. Postanowiła nie wspominać mu nic o liściku ani o tajnych kanałach komunikacji. Chociaż serce podpowiadało jej, że Draconowi można ufać, jej umysł wiedział, że to nielogiczne. On sam miał przed nią tyle tajemnic.

— Co próbujesz mi powiedzieć, Granger? — Stał obok biurka z rękami w kieszeniach, patrząc na nią spode łba.

— Na tych przyjęciach musimy być zgodni. Żadnych kłótni.

— I niby co proponujesz?

— Cóż, jak sądzę, w przyszłości będę musiała powstrzymać się od całowania Marcusa Flinta, ale chyba stać mnie na takie poświęcenie — powiedziała sucho.

Przewrócił oczami i westchnął. 

— Jak wspaniałomyślnie z twojej strony.

— Myślę, że musimy spróbować czuć się ze sobą trochę bardziej komfortowo — powiedziała, przechodząc od razu do rzeczy.

Jego oczy spoczęły na niej, z wyrazem wciąż tak niemożliwym do odczytania.

— Jestem za sztywna, ty jesteś zbyt… płochliwy — oznajmiła. Draco otworzył usta, jakby chciał się z nią kłócić. — Przeciwny „intymności”, czy coś — powiedziała z nonszalanckim gestem. Zamknął usta, a ona odwróciła wzrok od jego intensywnego spojrzenia. — Lubię, jak wszystko jest jasne i czytelne. Nie wiedziałam, że masz awersję do całowania, ani nie wiedziałam nic o szczegółach wizyty Pansy w Edynburgu w moim ciele — była dość dumna ze swojego pewnego tonu — i oba te fakty mnie zbulwersowały. — Oderwała wzrok od biurka i zauważyła, że ​​jego oczy wpatrują się w punkt gdzieś ponad jej ramieniem. Przełknęła. — Sądzę, że Flint dostrzegł mój dyskomfort.

— I to wykorzystał — dokończył.

Skinęła głową. Wzięła głęboki oddech i przypomniała sobie o Ginny – pamiętając, że ta jej potrzebowała – po czym zadała pytanie, które ją tutaj sprowadziło.

— Zjedz ze mną dziś kolację — powiedziała. — Tylko nas dwoje.

Jego oczy przeskoczyły ku jej twarzy. Stał całkowicie nieruchomy, z wyjątkiem lekko drgającego mięśnia szczęki.

— Kola…

— Kolacja. — Skinęła głową. — Chcę przedyskutować, jak wyglądałby według ciebie udany wieczór w Edynburgu. Czego potrzeba, bym zdołała przekona twoich przyjaciół i innych Śmierciożerców, że nasza relacja wygląda właśnie tak, jak powinna.

Draco podrapał się w szyję, a ona dostrzegła bladoróżowe plamki pod kołnierzykiem jego koszuli. 

— Dziś wieczorem wychodzę.

Jego odpowiedź była naprawdę szybka i sprawiła, że Hermiona zmrużyła oczy.

— W takim razie jutro — powiedziała. Blondyn przestąpił z nogi na nogę, a ona szybko odcięła go od wygłoszenia kolejnej wymówki, do której się przymierzał. — A właściwie to każdego dnia. Mam dużo wolnego czasu.

Wpatrywał się tępo w blat swojego biurka, gdy w końcu odparł: 

— Jutro.

— Cudownie. Ustalę wszystko ze skrzatami. Tylko my dwoje.

Draco uniósł brew i z nutką niechęci powiedział: 

— Jesteśmy umówieni.

Poczuła, jak serce dudni jej w piersi, a policzki płoną. Wymamrotała coś na potwierdzenie, po czym zniknęła w drzwiach i ruszyła biegiem po schodach, zmierzając z powrotem do swojego pokoju.

***

Remka spojrzała na Hermionę gniewnie, kiedy ta weszła do kuchni i poprosiła o prywatny posiłek, który miałby zostać podany dla niej i Draco punktualnie o dwudziestej Skrzatka emanowała czystym sarkazmem, gdy zapytała: 

— Czy panienka życzy sobie również świece na stole?

— Potrzebne będą nam tylko jedzenie i wino, dziękuję — wyjąkała Hermiona, po czym wypadła z kuchni.

Wypiła popołudniową herbatę z Narcyzą i chociaż nic nie wspomniała, w pewnym momencie zapytała, czy Hermiona nie zechciałaby dołączyć do niej tego wieczoru przy kolacji. Hermiona wymyśliła słabą wymówkę, by zjeść kolację w swoim pokoju, modląc się żarliwie, aby Narcyza zjadła swój zwykły posiłek na werandzie. Narcyza odpowiedziała po prostu: „Oczywiście, kochanie” i odgryzła delikatny kęs herbatnika, uśmiechając się chytrze do filiżanki.

Słowa „jesteśmy umówieni” utkwiły jej w głowie niczym przyklejone do ścian czaszki, drażniąc się z nią, gdy próbowała się przygotować. Hermiona musiała kilka razy powstrzymać się od zmiany dżinsów. Kiedy w napadzie próżności jej dłonie sięgnęły do ​​szuflady z kosmetykami, natychmiast zajęła je zaplataniem włosów w warkocz, karcąc się za rozważenie czegoś tak głupiego, jak strojenie się dla Draco Malfoya.

To nie była w końcu żadna „randka”. To było przygotowanie do kolejnej wizyty w Edynburgu. Ona musiała skontaktować się z Ginny, a on musiał odeprzeć wszelkie podejrzenia.

Marszcząc brwi, przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Nie mogła tracić głowy na myśl o dzisiejszym wieczorze, pomimo uczuć, których jeszcze nie zdołała ujarzmić. Przyłapała się na tym, że znów poprawiła włosy i przewróciła oczami na swoją głupotę – Draco Malfoy nigdy nie zabrałby jej na żadną randkę.

Za kwadrans ósma poszła do jadalni, żeby sprawdzić jak idą przygotowania. Remka przyszykowała dwa nakrycia, tak, jak poprosiła ją o to Hermiona – jedno u szczytu stołu, a drugie po lewej stronie. Butelka czerwonego wina została zdekantowana, a półmiski czekały już pełne warzyw i pieczeni.

Hermiona niezgrabnie zajęła miejsce z boku stołu i musiała poczekać tylko pięć minut, zanim kroki Draco przyciągnęły jej wzrok ku drzwiom. Szybko wstała, gdy chłopak wszedł do środka, i poczuła nagłą radość, gdy dostrzegła na jego nogach buty ze smoczej skóry zamiast standardowych butów Śmierciożercy. Jego oczy przemknęły od butelki wina poprzez wszystkie półmiski rozstawione na stole, zanim wylądowały z powrotem na Hermionie, szybko oceniając jej splecione włosy i dżinsy.

— Granger — przywitał się, po czym opadł na swoje krzesło u szczytu stołu z pewnością kogoś, kto regularnie jadał kolację ze swoim niewolnikiem.

Hermionie udało się szybko skinąć głową. Ponownie zajmując swoje miejsce, skupiła się na ułożeniu serwetki na kolanach, gdy zapytała: 

— Jak minął ci dzień?

Blondyn odchrząknął. 

— W porządku. A tobie?

— Wspaniale, dziękuję.

Sięgnęła po kieliszek wina i upiła głęboki łyk, bezskutecznie próbując, wymyślić coś, co przełamałoby ciszę. Draco napełnił swój talerz jedzeniem, po czym popchnął półmisek w jej kierunku, a jego usta zacisnęły się w cienką linię. Hermiona bawiła się sztućcami, a fala ciepła natrętnie pięła się w górę jej szyi.

Jedli w milczeniu przez trzydzieści sześć sekund, zanim Hermiona poczuła, że nie będzie w stanie dłużej tego znieść.

— Widzę, że żadne z nas nie jest skłonne do pogawędek, ale ja nie zamierzam spędzać dwóch godzin w ciszy, Malfoy — oznajmiła, a chłopak uniósł na nią brew. Poczuła rumieńce na policzkach. — Mam więcej pytań. Ale wiem, że nie znosisz pytań…

— To nie prawda…

— Wprawiają cię w „nastrój”…

— Nie. To ty wprawiasz mnie w nastrój.

Skrzywiła się na niego i z ostrym zgrzytem nabiła na widelec swoje warzywa.

Chłopak sączył wino, przyglądając się jej. Wzięła duży, wyzywający kęs jedzenia i zatrzymała wzrok na Draco.

— Jakie masz pytania, Granger?

Przełknęła ślinę. 

— Kim jest Charlotte?

— Pochodzi z rodziny Selwynów. — Zmarszczył brwi w zamyśleniu. — Matka Charlotte została wydziedziczona za poślubienie mugolaka. Pochodzi z brytyjskiej rodziny, ale Charlotte wychowała się w Niemczech. Mieszkała tam, dopóki jej ojciec nie zaczął organizować buntu przeciwko Czarnemu Panu, przez co została zabrana i oddana Carrowom.

Umysł Hermiony wirował, chłonąc to wszystko. 

— I dlaczego w Edynburgu dostała taką władzę? Powiedziałeś, że ma więcej wolności niż jakakolwiek inna Dziewczyna Carrowów.

— Nie jestem do końca pewien. — Pokroił pieczeń na małe, precyzyjne kawałeczki. – Przypuszczam, że to dlatego, że… jest całkiem dobra w tym, co robi.

Hermionę ogarnęło zimne podejrzenie. 

— A co takiego ona właściwie robi?

Widelec Draco zatrzymał się w połowie drogi do jego ust. 

Przyjmuje gości. Z uśmiechem. Flirtuje i żartuje. Wie jak być zauważoną, kiedy trzeba ją dostrzec, umie pozostać niewidzialną, kiedy wymaga tego sytuacja.

Hermiona zacisnęła usta, krojąc pieczeń. Arogancja Śmierciożerców była zdumiewająca. Wydawało się strasznym przeoczeniem, aby dać klucze do Edynburga dziewczynie z takim tłem jak Charlotte, pozwalając jej przechodzić z pokoju do pokoju i to w dużej mierze według jej własnego uznania. Hermiona wpatrywała się w swój talerz, gdy przyszła jej do głowy nowa myśl. Charlotte prawdopodobnie znała prawie każdy szczegół wydarzeń w zamku. Nawet tych z „drugiego” pokoju, do którego Hermiona jeszcze nie została wpuszczona.

Odłożyła na bok te informacje i przeszła do kolejnego pytania.

— Tatuaże. Jak ty i Blaise znaleźliście sposób na ich obejście w przypadku Pansy?

— Nie obeszliśmy ich — odparł. Zmrużyła na niego oczy, a on wzruszył ramionami. — Zaklęcie oczyszczające krew i czyste szczęście. Nie byliśmy pewni, czy to zadziała. Domyślam się, że gdyby Pansy przekroczyła granicę posiadłości, usunięcie go byłoby zapewne niemożliwe.

— Więc nie masz pojęcia, jak znaleźć sposób na obejście tych tatuaży.

— Nie wpisuje się to w zakres pytań, które zadawałbym innym Śmierciożercom — powiedział sucho. — Wszystkie oficjalne przypadki handlu niewolnikami mają odbywać się poprzez Yaxleya lub Dołohowa.

— Dlatego Pansy nie żyje.

— Tak. — Mięsień na jego policzku drgnął. — Tworzysz swój wielki plan ucieczki, Granger?

— Hmm — mruknęła niewinnie, ignorując jego pytanie. — Podczas gry w karty zamierzałeś ujawnić informacje co do tego, kto uciekł z Dover. Chcesz się tym ze mną podzielić?

Patrzyła, jak chłopak przeżuwa z ustami zaciśniętymi wokół małych kęsów, tak jak jego matka. Jego arystokratyczna szczęka poruszała się tak szybko.

— Bill i Fleur Weasleyowie.

Hermiona zamrugała, odrywając wzrok od jego ust. 

— Naprawdę?

Skinął głową na swój talerz. 

— I moja ciotka ze swoim wnukiem.

Hermiona ścisnęła serwetkę obiema dłońmi, wypuszczając drżący oddech ulgi. Zatem Bill, Fleur, a także matka Tonks i jej wnuk byli bezpieczni. Nic o nich nie słyszała. Najwyraźniej Voldemort cenzurował również listę Wrogów publikowaną przez Proroka.

— Czy wiesz, dokąd się udali?

— Do Francji. — Upił łyk wina, a Hermiona patrzyła, jak przełykał. — Sprawiają tam Czarnemu Panu całkiem sporo problemów.

Hermiona uśmiechnęła się w serwetkę. Dobrze. Kiedy spojrzała na niego z uśmiechem wciąż majaczącym na jej ustach, on nadal na nią nie patrzył.

Wzięła głęboki oddech i przygotowała się na drugą połowę swoich planów na ten wieczór. Chwyciwszy kieliszek wina i upijając dwa duże łyki, wstała.

Spojrzał na nią. 

— Co ty robisz?

— Myślę — przełknęła, nienawidząc piskliwej nuty w swoim głosie. — Myślę, że powinniśmy poćwiczyć.

Widelec i nóż zawisły nad jego talerzem. Oko blondyna drgnęło. 

— Poćwiczyć.

— Aby czuć się w swoim towarzystwie bardziej komfortowo. — Przeszła na drugą stronę i stanęła u jego ramienia, sięgając po butelkę wina. Draco nie poruszył się ani o cal, kiedy napełniała mu kieliszek, jak to zwykle robiła w Edynburgu. Stojąc tuż obok niego, zacisnęła usta, kiedy nie spojrzał na nią, wciąż siedząc na krześle niczym zmrożony. — Myślę, że powinieneś teraz wciągnąć mnie na swoje kolana.

Odłożył sztućce i wziął ostry oddech. 

— To jest właśnie ten twój mistrzowski plan, Granger?

— Tak. Musimy czuć się bardziej komfortowo, żeby dać im przekonujący pokaz. — Zacisnęła palce. — Przyda nam się trochę prób…

— To nie będzie konieczne.

— Nie zgadzam się. Widziałeś, że Flint wykorzystał sytuację i z pewnością zrobi to ponownie, jeśli będziemy dawać mu powody do…

— Cały ten pomysł jest po prostu dziecinny…

— Dziecinne jest to, że nie możesz znieść dotykania mnie!

— Dotykam cię wystarczająco i to absurd, że prosisz o więcej…

— …i chociaż to całkiem oczywiste, że fizycznie cię odpycham…

Chłopak wybuchnął ostrym, suchym śmiechem.

Jej nozdrza rozszerzyły się. 

— Nie wiem, jak zachowujesz się w stosunku do dziewczyn, z którymi sypiasz, Malfoy, ale jeśli to jest twoim zdaniem intymność, to wyraźnie potrzebujesz więcej pomocy, niż mogłabym ci kiedykolwiek zaoferować…

Ręka chłopaka wystrzeliła i chwyciła za przeciwne biodro dziewczyny, wciągając ją na jego kolana. Hermiona przełknęła swój pisk i przytrzymała się stołu z bijącym sercem. Próbując ocalić swoją godność, uniosła podbródek, przesuwając się, aż mogła prawidłowo siedzieć. Wydawało się, że znalezienie wyważonej pozycji w dżinsach i tenisówkach było nie mniej trudne niż w krótkiej sukience i szpilkach.

— Co teraz, Granger? — zadudnił, a ona poczuła, jak jego głos wibruje w jej piersi.

Czubki jej uszu płonęły. 

— Po prostu… zachowuj się normalnie. Jakby to było… normalne. — Odchrząknęła i sięgnęła po wino. — Jedz, jakby mnie tu w ogóle nie było.

Draco wydawał się brać długi, powolny oddech, zanim ponownie uniósł widelec. Popychał warzywa dookoła, wpatrując się intensywnie w rozrzucony po talerzu groszek.

Hermiona uparcie odmawiała spojrzenia na swoje kolana – zbyt sztywna. Miała kilka możliwości. Mogła niezręcznie wpatrywać się w jego twarz albo obserwować, jak chłopak bawi się jedzeniem. Była też trzecia, najbezpieczniejsza opcja: mogła patrzeć na jego szyję, przyglądając się, jak różowy rumieniec rozkwita pod jej spojrzeniem.

— Jak często chłopcy grają w karty przy kolacji? — zapytała cicho i patrzyła, jak jego gardło podskakuje, gdy przełknął.

— Grają może co drugi tydzień. Nie ma na to harmonogramu — powiedział.

— I nie jest to niebezpieczne? Mieć dziewczyny za świadków?

— Po dwóch pierwszych razach usuwali im wspomnienia, ale później zaczęły pojawiać się skargi, że po zaklęciach dziewczyny stawały się zbyt otumanione. Więc wszyscy po prostu… ryzykują, jak sądzę. Dziewczyny zostały poinstruowane, aby zachowywać dyskrecję.

Hermiona zmarszczyła brwi. Aroganckie i barbarzyńskie. Pomyślała o truskawkowej blondynce i jej skupionym spojrzeniu podczas gry, kiedy wsłuchiwała się w każdy szczegół. Dziewczyny Carrowów może i trzymano na krótkich smyczach, ale miały ona dostęp do ogromnej wiedzy.

Uspokoiła bicie serca i zadała pytanie, którego się obawiała.

— Czy jest coś jeszcze, co powinnam wiedzieć o nocy, gdy to Pansy udała się tam jako ja?

Draco zacisnął zęby, gdy przeżuwał. Potrząsnął głową i sięgnął po kieliszek z winem.

— Jesteś pewien? — naciskała. — W piątek dałam się zaskoczyć, co wpakowało nas w…

— Nie ma nic, czego byś nie wiedziała — warknął, ostro odstawiając swój kieliszek wina na stół.

Hermiona zamarła. 

— Pucey wspomniał, że nie wyglądamy aż tak „przytulnie”. Zasugerował, że Pansy wyglądała na czującą się o wiele bardziej komfortowo podczas kolacji. — Wzięła uspokajający oddech, przypominając sobie, dlaczego musiała go o to zapytać. — W Edynburgu dyskrecja oznacza tyle, co swoboda w swoim towarzystwie. Powiedz mi, jak to wygląda?

Żebra chłopaka przestały się poruszać przy jej ciele. Poczuła, jak mięśnie jego brzucha sztywnieją, zanim wziął powolny wdech i odparł: 

— Pansy i ja czujemy się ze sobą o wiele bardziej komfortowo ze względu na naszą wspólną przeszłość.

— Masz na myśli to, że uprawialiście seks.

Odetchnął gwałtownie. 

— Chyba tak.

Hermiona czuła suchość w ustach, kiedy skinęła głową. Nie było logicznego powodu, by sądzić, że nie spali ze sobą w Hogwarcie, więc nie była pewna, dlaczego potwierdzenie faktu sprawiło, że jej żołądek skręcił się w ciasny supeł.

— To... — odchrząknął — to nie tylko to. Pansy i ja byliśmy blisko. Jestem pewien, że o wiele wygodniej byłoby ci siedzieć na kolanach Weasleya…

Hermiona prychnęła. 

— Nigdy nie robiłam czegoś takiego z Ronem.

Draco zacisnął mocno usta, a ręka trzymająca jego kieliszek napięła się nieznacznie.

— Więc co mam zrobić? — kontynuowała. — Co Pansy zrobiła inaczej?

Westchnął ciężko. Bardzo ciężko. 

— Twoje zachowanie w piątek było w porządku. Możemy to dalej robić…

— Dobrze. — Sięgnęła w górę i przeczesała palcami włosy z tyłu jego głowy. Musnęła opuszkami jego czaszkę, pozwalając jego gładkim blond kosmykom przebić się przez jej knykcie.

Odwrócił głowę. 

— Co ty robisz…?

— Och, masz też wielką Zasadę Nie Dotykania Włosów? — Przewróciła oczami. — Odpręż się.

Wypuścił nierówny oddech, gdy Hermiona przeczesywała dłonią włosy nad jego uchem. Widziała, jak Malfoy ponownie uniósł widelec, ale nic z nim nie zrobił. Przeczesując jego gładkie jak jedwab włosy, przemknęła dłonią nad jego uchem, opuszkami palców muskając małżowinę.

Kiedy zadrżał, pomyślała o tym, jak blisko siebie Goyle i Pucey trzymali swoje dziewczyny, po prostu oglądając grę w karty. Sposób, w jaki truskawkowa blondynka masowała szyję Teo i całowała go na szczęście. To, jak inne Dziewczyny Carrowów uśmiechały się i szeptały coś chłopcom do uszu lub wtulały się w ich szyje.

— Odpręż się — powtórzyła cicho. Znowu przeczesała mu włosy za uchem, przesuwając palcami po jego szyi zarumienionej od wina. Pochyliła się i przycisnęła usta do skóry pod jego uchem.

I w jednej chwili odniosła wrażenie, jakby ziemia przestała się obracać, gdy ramię chłopaka owinęło się wokół jej talii, a jego dłoń rozpostarła się na jej żebrach. Hermiona rozchyliła usta i ponownie go pocałowała. Jego skóra była gładka i lekko miętowa, a gdy przełykał, poczuła, jak jego gardło podskakuje pod jej ustami.

A potem szybkim ruchem została pchnięta na nogi, a on zerwał się z krzesła.

— Co ty, kurwa, robisz? — syknął.

Przytrzymywała się stołu i patrzyła, jak chłopak dotyka swojej szyi w miejscu, gdzie przed chwilą znajdowały się jej wargi. Jego usta poruszały się bez słowa, gdy patrzył na nią. Może poczuł się, jakby go skaziła.

— Robię to, co powinnam — warknęła. — Gdybyś się tylko uspokoił…

— Nie możesz po prostu siadać facetowi na kolanach i całować go w szyję, Granger!

Zamrugała, oddychając szybko, gdy przeczesywał palcami włosy.

— A dlaczego nie? Właśnie to dzieje się w Edynburgu…

— No właśnie, w Edynburgu! — prychnął. — Teraz jesteśmy tutaj, w moim domu!

Jej oczy były szeroko otwarte, gdy obserwowała, jak ruszył do wyjścia.

— Jaki jest twój problem? Ćwiczymy…!

— Nie możesz być aż tak głupia — mruknął, wychodząc z jadalni.

Ruszyła za nim, zatrzymując się w drzwiach.

— Jeszcze nie skończyliśmy, Malfoy! Oczekuję cię na kolacji jutro wieczorem!

Zniknął za rogiem, a Hermiona zaklęła pod nosem, wyrzucając ręce w powietrze.

Podeszła do stołu, opróżniła kieliszek z resztek wina i dokończyła swój posiłek – i jego też. Na wypadek, gdyby planował przywołać go później do swojej sypialni.

***

Po wysłaniu do pokoju Draco skrzata z oficjalnym zaproszeniem na kolację, Hermiona spędziła resztę swojego poniedziałku na ćwiczeniu Oklumencji.

Była doskonale przygotowana, by znowu spędzić posiłek na jego kolanach, i nastawiona na to, by przekonać go do konieczności tych praktyk. Odpychając swoje zabłąkane myśli o woni jego skóry i ciepła klatki piersiowej na swoim boku, skupiła się na Ginny. Skupiła się na tym, jak pozostać w grze.

Za kwadrans ósma zeszła na dół. Dwadzieścia minut później nadal czekała na jego przybycie, wpatrując się w swój kieliszek wina, mimo iż była pewna, że ​​tym razem będzie mniej reaktywna. O 20:12 w końcu usłyszała kroki stąpające po kamieniach. Kiedy odwróciła się, by unieść na niego brew, wyglądał niczym dziecko, które zostało zaciągnięte z rodzicem do biura na cały dzień – marszcząc brwi ze znudzonym spojrzeniem, zrezygnowany, że czeka go okropnie spędzony czas.

— Dobry wieczór — rzuciła sarkastycznie.

Bez słowa powłóczył nogami do swojego miejsca przy stole. Kiedy już usiadł, ona wstała, nalała mu wina i usiadła z determinacją na jego kolanach, jakby prowokując go do sprzeciwu. Wyraz twarzy chłopaka nie zmienił się, gdy przyciągnęła bliżej talerz z jedzeniem, popijała wino lub przeżuwała przekąskę, którą Remka przygotowała na ich pierwsze danie.

— Mam kolejne pytanie — powiedziała sztywno, przerywając ciszę. Nie odpowiedział, ignorując jej wzrok wbijający się w niego, gdy upijał głęboki łyk wina. — Gdzie jest twój ojciec?

Blondyn odpowiedział jej na to zrezygnowanym jękiem, po czym odstawił swój kieliszek z powrotem na stół. 

— Wiesz, że nie mogę ci tego powiedzieć.

— Byłeś gotów przegrać tę informację w piątek.

— Wiedziałem, że wygram.

— Zremisowałeś. To nie była wygrana. — Poczuła, jak jego żebra rozszerzają się przy jej własnych wraz z głębokim oddechem. — Chciałeś tylko powiedzieć, który to kraj — kontynuowała łagodniejszym tonem. — Nawet tego nie możesz mi dać?

Wyraz, który błysnął w jego oczach, na chwilę ją oszołomił. Miękkość, która podpowiadała jej, że może mogłaby poprosić go o cokolwiek. Zamrugała na niego znad kieliszka z winem, ale tego wyrazu już tam nie było.

Może sobie to tylko wyobraziła.

— Rumunia. — Jego długie palce bawiły się białym obrusem. — To wszystko, co wiem.

— Rumunia — powtórzyła, starając się uspokoić bicie serca. — Na czas nieokreślony?

Draco skinął głową. 

— Może awaryjnie kontaktować się z nami przez Fiuu, ale nie wolno mu przeszkadzać, chyba że jest to absolutnie konieczne.

Zmarszczyła brwi, wiedząc, że nie posiada teraz absolutnie nic poza czystymi spekulacjami.

Nie chcąc zbytnio naciskać na niego po poprzednim wieczorze, powstrzymała się od zadawania kolejnych pytań. Siedziała cicho na jego kolanach, gdy popijał wino i kończył posiłek, jej umysł sortował wszystko, czego się dowiedziała.

Była rozczarowana tym, jak wielu rzeczy nie wiedział – jak wielu rzeczy ona sama wciąż nie wiedziała – ale przynajmniej był to jakiś początek. Nie miała poczucia, by ​​kłamał lub ukrywał przed nią informacje. Co ważniejsze, wydawali się robić postępy na poziomie interpersonalnym. Mimo burzliwego początku wieczoru nie kłócili się, co było znaczną poprawą.

Następnego wieczoru zjadła dość wcześnie i szybko dopiła wino, co dało jej odwagę, której potrzebowała, by próbować nieco dalej przesuwać granice. Spędziła posiłek wtulona w jego bok, przeczesując palcami te gładkie blond włosy, gdy on szturchał widelcem swoje warzywa. Zauważyła, że zatrzymywał na niej swoje spojrzenie znacznie dłużej niż zwykle i starała się jak najmocniej ignorować trzepotanie w jej klatce piersiowej za każdym razem, gdy to się działo.

— A co z Salonem? — zapytała.

Poczuła, jak Draco bierze głęboki wdech, zanim odparł: 

— Co z nim?

— Byłam tam tylko raz. — Wzięła głęboki łyk wina z kieliszka. — Powiedziałeś, że atmosfera jest tam spokojniejsza…?

— To wystarczy — przerwał jej. — To, co tu robimy — wskazał między nimi ręką — będzie wystarczające na piątek.

Uniosła brew, ale zachowała swoje zastrzeżenia dla siebie. Później przejdą przez ten most, ale na razie nie chciała zakłócać ich postępów. Wciąż był zbyt drażliwy.

W miarę upływu tygodnia Draco zaczął rozpraszać jej myśli jeszcze bardziej niż zwykle. Musiała zwiększyć ilość czasu, który poświęcała na poranne treningi Oklumencji, aby była w stanie pozostać skupiona na swoim zadaniu przez resztę dnia, podczas gdy wertowała Proroka i kontynuowała badania.

Ale wieczorami, kiedy byli tylko we dwoje, wysuwała jego półkę do przodu swojego umysłu, pozwalając, by tomy trzepotały żywo.

Wiedziała, że ​​to niebezpieczne, biorąc pod uwagę historię uczuć, jakimi go darzyła – ale nie widziała sposobu na obejście potrzeby budowania zaufania. Solidnej relacji, jeśli nie przyjaźni. Ignorowała dręczący głos w swojej głowie, który mówił jej, że wcale nie chce znaleźć innego sposobu.

W środę zabrała mu talerz, siedząc przy jego piersi. Draco walczył z nią o resztkę swoich ziemniaków, dźgając ją widelcem w palce, gdy sięgnęła do jego ręki. Jej puls walił, gdy uśmiechnęła się i próbowała nakarmić go ziemniakiem, przyciskając kęs do jego ust. Przewrócił oczami i odwrócił od niej twarz.

I takimi znalazła ich Narcyza Malfoy – Hermionę siedzącą na kolanach jej syna, z jego ramieniem owiniętym wokół talii dziewczyny próbującej go nakarmić, gdy ten dramatycznie przekręcał głowę z boku na bok.

— Och — powiedziała Narcyza.

Hermiona sapnęła, spadając z kolan Draco. Chłopak podskoczył, przewracając kieliszek z winem.

— My nie…

— To nie jest to, na co wygląda…

— Chodzi o to, że…

— Nie mogłaś zapukać, mamo?

— Ojej — zanuciła Narcyza, a Hermiona poczuła, że ​​jej twarz robi się czerwona jak burak na widok ledwie skrywanego uśmiechu, który wypłynął na usta kobiety. — Nie przeszkadzajcie sobie.

— W niczym nie przeszkadzasz — powiedział szybko Draco, prawie wykrzykując te słowa. Zaczął pchać krzesło, poruszając nim jeszcze gwałtowniej po tym, jak zazgrzytało głośno o posadzkę.

— Nie? Nie. — Narcyza machnęła rękami. — Proszę, dokończcie swój posiłek. Nalegam. — I z błyskiem w oku dodała: — Czy jest coś, co mogę wam przynieść? Więcej wina? Może skrzaty powinny zaserwować już deser?

— Mamo — syknął ostrzegawczo Draco.

Hermiona wpatrywała się w swoje buty, a serce wręcz waliło jej w uszach. Skóra mrowiła ją z poczucia winy i wstydu w każdym możliwym miejscu, które właśnie miało kontakt z ciałem Draco.

— Dobrze, w takim razie... Cieszcie się resztą obiadu. — Narcyza wyślizgnęła się z pokoju z bezczelnym mrugnięciem.

Hermiona opuściła głowę w dłonie, kiedy tylko kobieta zniknęła za drzwiami. 

— O Boże — jęknęła.

Draco ruszył się, po czym przeprosił niezrozumiałym bełkotem, zostawiając ją samą w jadalni z piekącą skórą i wyrzutami sumienia.

***

W piątek podążyli znaną już sobie drogą prosto na dziedziniec, choć tym razem Hermiona z łatwością dołączyła do Draco. Z całych sił powstrzymała się od zabawy obrożą, ale czuła, że magia zawarta w metalu lekko pali jej skórę. Rozważała to przez cały czwartek, ale nadal nie miała ochoty mówić Draco o liście. Mogła się tylko modlić, żeby trafiła jej się kolejna dogodna chwila sam na sam z truskawkową blondynką.

Kiedy Charlotte powitała ich szampanem, Hermiona przyjrzała się jej uważnie. Ale brunetka po prostu uśmiechnęła się i wzniosła toast, gdy przechodzili, a jej oczy szybko odbiegły w bok. Hermiona próbowała utrzymywać kontakt wzrokowy, starając się z nią porozumieć, ale kurtyna zasunęła się przed nimi, gdy tylko Charlotte odwróciła się, by powitać kolejnego gościa.

Dostrzegła Cho uwieszoną na ramieniu Mulcibera na drugim końcu sali, uśmiechającą się, gdy jego ręka zsunęła się w dół jej pleców. Ale uwaga Hermiony była skupiona na czymś innym, bo bacznie wypatrywała wszelkich oznak truskawkowej blondynki. Zanim zdążyła przyzwoicie rozejrzeć się po pokoju, Draco prowadził ją po krętych schodach, mijając Harpera i przekraczając drzwi do jadalni. Hermiona przełknęła rozczarowanie, zastanawiając się, czy popełniła błąd, nie mówiąc mu o tym.

Pierwszą rzeczą, jaką zauważyła, był Blaise Zabini śmiejący się jowialnie z czegoś, co powiedział Nott. Spojrzała za krzesło Notta i zobaczyła inną Dziewczynę Carrowów czekającą cicho, by nalać chłopakowi wina. Oczy Hermiony przeskanowały pomieszczenie, ale nadal nie dostrzegła najmniejszego śladu obecności truskawkowej blondynki. Rozczarowanie w jej żołądku skręciło się jeszcze mocniej.

— Nie ruszaj się, moja droga — zawołał głos, gdy drzwi zamknęły się za nimi, a Hermiona odwróciła się i zobaczyła Marcusa Flinta, który kłaniał się jej dramatycznie. — Moja pani nadchodzi.

Spuściła wzrok, gotowa do odegrania swojej roli.

— Żadna twoja pani — warknął Draco, częściowo ostrzegając, częściowo żartując.

— Och, kochanie — zanucił Flint — czy Draco dał ci porządne lanie po zeszłym tygodniu?

Chłopcy śmiali się, gdy Draco zajął swoje miejsce, jego szczęka ledwo się zacisnęła, zanim rozluźniła się w uśmiechu. Dookoła rozbrzmiało jeszcze więcej powitań i rozmów, gdy zajęła pozycję przed oknem. Zrobiła szybką analizę dziewcząt przy stole, zaczynając od prawej: kilka Dziewczyn Carrowów, które zwykle krążyły wokół Higgsa, Derricka i Warringtona; Susan stojąca za Goylem; i Penelopa za Flintem. Ale Mortensen była dziś nieobecna na swoim miejscu za krzesłem Puceya, zastąpiona przez jedną z Dziewczyn Carrowów.

Skatalogowała te informacje i ruszyła dalej, zanim niemal straciła dech w piersi na widok siostrzenicy włoskiego ministra stojącej za krzesłem Zabiniego. Giuliana Bravieri wyglądała na taką drobną. Wpatrywała się w swoje buty, a jej nadgarstki były wątłe i skrzyżowane pokornie na brzuchu. Hermionę zabolało serce, a żółć wzbierała jej w gardle na wspomnienie tego, przez co przeszła dziewczyna. Po chwili zalał ją ostry gniew. To by było na tyle z tego całego „nie pojawiania się jej tam w najbliższym czasie”. Ale może Draco nie wiedział, że będzie ona tu dziś wieczorem.

Dziesięć dziewcząt podeszło do przodu, nalewając wino do kryształowych kieliszków i zanim Hermiona zdążyła wrócić pod ścianę, Draco objął ją w talii, prowadząc na swoje kolana. Poza tym, że Zabini uniósł na nich teatralne brew, nikt inny nie powiedział ani słowa. Hermiona była bardzo zadowolona z tego, że ich „ćwiczenia” się opłaciły, ale ukuło ją lekkie poczucie winy za dodatkowe minuty, które Susan musiała spędzić przy piersi Goyle'a, kiedy ten szybko poszedł w ślady Draco.

Skrzyżowała nogi w swojej krótkiej sukience, przechylając kolana w kierunku talii Draco. Lewa dłoń chłopaka ześlizgnęła się na jej biodro, trzymając dziewczynę przy sobie, zamiast zacisnąć się na poręczy krzesła. Kiedy poruszyła się na jego kolanach, wtulając się w jego szyję i pozwalając swoim palcom bawić się włosami z tyłu jego głowy, on ani drgnął. Po tym małym sukcesie poczuła się naprawdę oszołomiona. Ich wspólnie spędzony czas rzeczywiście się opłacił, tak jak przewidziała.

Trącił ją, kiedy śmiał się z czegoś, co powiedział Zabini, a ona zwróciła się do źródła, zauważając, że Włoszka wpatruje się w nią swoimi głęboko brązowymi oczami. Dziewczyna siedziała ostrożnie na kolanach Zabiniego, jakby chłopak nie czuł przy niej tak komfortowej intymności, jak z innymi. Hermiona poczuła się pilnie obserwowana, rozkładana na części pierwsze pod bacznym spojrzeniem Giuliany. Dziewczyna szybko odwróciła wzrok z powrotem w stronę blatu, a mały uśmiech wyciągnął jej pełne usta, prawie jakby została przyłapana. Hermiona przełknęła i odepchnęła na bok swoje obawy dotyczące dziewczyny, skupiając się na tym, jakie informacje mogła dziś zebrać.

Podczas pierwszych trzydziestu minut nic godnego uwagi nie wpadło jej w ucho. Jednak nagle głos Teo zabrzmiał ponad innymi.

— Dziś wieczorem jest One O’Clock Gun — powiedział, leniwie kręcąc widelcem w powietrzu.

Przez stół przetoczył się zbiorowy pomruk zainteresowania. Jedynie Draco milczał, a jego uda napięły się pod jej własnymi. Hermiona przeciągnęła palcami po jego włosach, pocierając kręgi na jego głowie, tak jak on sam zrobił to dla niej ich pierwszej nocy tutaj.

To określenie było znajome, ale nie potrafiła go umiejscowić. Brzmiało dość wojskowo.

— Uwielbiam załatwiać za jednym zamachem i kolację, i przedstawienie — powiedział Flint, a wszyscy przy stole wybuchnęli śmiechem.

Dłoń Draco zacisnęła się na jej biodrze, wywołując tym przyjemny dreszcz na jej nagiej skórze. Hermiona złapała się na tym, ponownie skupiając. Miała bardziej naglące obawy, na przykład to, czy nowe wydarzenie ograniczy jej czas na odnalezienie truskawkowej blondynki.

Czując na sobie czyjś wzrok, odwróciła się i zobaczyła Giulianę Bravieri wpatrującą się w dłoń Draco na jej biodrze z radosną ciekawością. Hermiona zmarszczyła brwi, próbując rozszyfrować, o czym myśli dziewczyna. Brązowe oczy Włoszki uniosły się do jej własnych i tuż przed tym, jak dziewczyna odwróciła wzrok, by znów posłusznie wpatrywać się w obrus, uniosła brwi na Hermionę – idealny łuk – i posłała jej złośliwy uśmieszek – zrodzony z lat praktyki, wyższości i statusu.

Hermiona poczuła, jak oddech zamiera jej w piersi.

Pansy.

Czy to możliwe? To był zbyt duży zbieg okoliczności, by ta załamana czternastolatka potrafiła wyczarować taki uśmiech.

Hermiona przyłapała się na tym, że się gapi i szybko zamknęła w umyśle książkę zawierającą kwestię Pansy, odpychając ją na odległą półkę. Skupiła wzrok z powrotem na stole i ponownie nastawiła uszu.

Dzisiejszy wieczór w jadalni był raczej spokojny, mimo długich godzin, które spędzili tam rozmawiając i śmiejąc się. Pucey przywoływał wspomnienia z ważnych meczów Quidditcha w Hogwarcie. Kilka razy usłyszała imię Harry'ego i poczuła, jak strony jego książki drżą i szeleszczą, dopóki nie zmusiła ich, by raz na zawsze zamarły w jej umyśle.

Nagle przez całą jadalnię przeszła brzęcząca fala niskiego dźwięku, przerywająca odtwarzaną w rogu muzykę i uciszające zdziwione głosy. Hermiona podniosła wzrok, szukając źródła. Zegar na ścianie wskazywał kwadrans przed pierwszą.

Chłopcy zaczęli wiwatować, chwytając za drinki i trzymając dziewczyny blisko siebie, zacierając ręce.

Draco oderwał ją od siebie, a całe napięcie w jednej sekundzie wróciło do jego ciała. Zabini wymienił szybkie spojrzenie z Giulianą – Pansy.

— O co chodzi? — szepnęła Hermiona do Draco.

Chłopak potrząsnął ostrzegawczo głową i ruszył za innymi, gdy schodzili spiralnymi schodami do sali wejściowej. Hermiona bacznie wypatrywała truskawkowej blondynki, przeszukując wzrokiem tłum ludzi zmierzających do wyjścia na dziedziniec.

Jej ręka sięgnęła do obroży, aby ją poprawić, i się zawahała.

— Ona musi skorzystać z toalety — oznajmił Draco. — Dołączę do was na Młyńskiej Górze.

Pansy spojrzała na nich, przyglądając im się brązowymi oczami Guiliany. Hermiona podeszła do Draco, gdy ten poprowadził ją w stronę korytarza. Otworzyła usta, by zapytać…

— Nie — syknął. — Po prostu mi zaufaj.

Poczuła, jak serce wali jej w uszach, gdy Draco oprowadził ich wokół tłumu, nagle skręcając w lewo, prosto do kominków.

— Już wychodzisz, Malfoy? — Za ich plecami rozległ się chrapliwy głos. — Nie miałem nawet okazji się przywitać.

Pierś Hermiony zadrżała, a włosy stanęły dęba od nagłej fali wspomnień oczu na jej nagim ciele, dłoni między nogami, szorstkiego głosu szepczącego jej do ucha sprośne rzeczy. Draco trzymał ją w silnym uścisku, gdy odwrócili się w stronę Antonina Dołohowa, którego czarne oczy pilnie skupiały się na niej.

— Dołohow — powitał go Draco sztywnym tonem. — Tak szybko wróciłeś z Włoch?

— Akurat dziś. — Spojrzenie mężczyzny prześlizgnęło się po jej klatce piersiowej, talii, nogach. — Słyszałem, że zacząłeś wypuszczać ją z klatki. Aż sam musiałem to zobaczyć.

Krew żywo pulsowała w żyłach Hermiony, ale dziewczyna skupiła się na uniesieniu głowy i spojrzeniu mu w oczy.

— I teraz już widziałeś — odparł krótko Draco. — Jeśli nam wybaczysz…

— Słyszałem też, że się nią nie dzielisz — powiedział Dołohow, robiąc kilka subtelnych kroków w lewo, blokując wąską ścieżkę. — Szkoda. — Zrobił kolejny mały krok do przodu, przechylając głowę. Jego oczy ani razu jej nie opuściły. — Ze mną byłabyś królową Edynburga, szlamo. Największą nagrodą, prezentowaną i błyszczącą. Miałabyś do syta czystokrwistych kutasów w każdy piątek, dopóki nie zaczęłoby się z ciebie wylewać.

Po jej ramionach przebiegł dreszcz, ale nie pozwoliła, aby drgnął jej chociażby mięsień. Draco poruszył się, a jego ramię znalazło się na linii jej wzroku, kiedy stanął przed nią.

— Tylko po to, żeby mogła wracać potem do twojego bezwartościowego kutasa półkrwi? — prychnął Draco, a ona usłyszała w jego głosie nutę paskudnego rozbawienia, tak przypominającą jej czasy szkolne. — Myślę, że trafiło jej się coś o wiele lepszego, Antonin.

Dołohow prychnął i podszedł jeszcze bliżej, stając z blondynem nos w nos. 

— Twojego tatusia tu nie ma, Malfoy. Na twoim miejscu dobierałbym słowa dość ostrożnie.

— Och, ależ ja nie mam ci nic do powiedzenia. Jesteśmy związani umową, Antonin — powiedział cicho Draco. — A teraz łaskawie odejdź ode mnie i mojej Partii. Poproszę cię o to tylko raz.

— Trzymałeś ją w zamknięciu zbyt długo, Malfoy. Uważaj — ostrzegł. — Albo ktoś może wymyślić, jak otworzyć jej zamek.

Lewe ramię Draco wciąż było skręcone za jego plecami, ściskając nadgarstek Hermiony tak mocno, że już czuła, jak wykwita tam siniak. Po chwili blondyn roześmiał się bez humoru i klepnął Dołohowa w ramię.

— Miło było cię widzieć, Antonin. Pozdrowię od ciebie mojego ojca.

Mocnym szarpnięciem objął ją w talii, mijając Dołohowa i trącając go ramieniem. Hermiona nie obejrzała się, skupiając jedynie na stawianiu jednej stopy przed drugą.

Wkroczyli w chłód dziedzińca, a ona zaryzykowała spojrzeniem na twarz Draco – kamienną, niewzruszoną. Zdała sobie sprawę, że podążają za tłumem wędrującym krętą ścieżką, przemykającym między wielowiekowymi budynkami. Rezygnacja na jego twarzy narastała i wciąż zerkał przez ramię. Draco nie szukał już szybkiej drogi ucieczki.

Gdy weszli w tłum gromadzący się u podnóża wzgórza, poczuła w piersi narastający chłód przerażenia. Dziedziniec wychodzący na horyzont Edynburga był wypełniony czarnymi kapturami i dziewczynami drżącymi w cienkich sukienkach.

Hermiona przyjrzała się tłumowi. Było tu więcej osób niż tylko biesiadnicy z zamku. Dostrzegła garść cieni na szczycie wzgórza, grasujących z charakterystycznymi psimi ruchami. Na skraju tłumu stali szmalcownicy, próbujący nakłonić margines mas do kupowania ich towarów.

Draco poprowadził ją na środek, w stronę wolnej przestrzeni. Para zakapturzonych postaci przesunęła się przed nimi. Serce podeszło jej do gardła. Naprzeciwko tłumu stała truskawkowa blondynka, zajmując miejsce na półce skalnej z widokiem na miasto.

Hermiona sapnęła bez tchu, oszołomiona. Dźwięk zniknął niczym w próżni.

Dziewczyna stała w postrzępionej sukience, z rękami magicznie związanymi przed sobą. Uniosła brodę i coś mruczała, poruszając szybko ustami. Po jej lewej stronie stał chłopiec z lokami tego samego koloru, drżąc. Nie mógł mieć więcej niż piętnaście lat.

Hermiona pomyślała o liściku wsuniętym między jej skórę a złotą obrożę. Czy dziewczyna została złapana? Czy ktoś wiedział, co robiła z obrożami? Hermiona odwróciła się – czy ktoś przyszedł tam i po nią samą? – i poczuła, jak ​​zostaje szarpnięta do tyłu przez dłoń Draco, ściskającą ją mocno, ostrzegawczo.

Nagle w polu widzenia pojawił się Amycus Carrow, a fala wiwatów uderzyła w nią z pełną siłą. Amycus uśmiechnął się i wzmocnił zaklęciem swój głos, witając zebrany przed nim tłum.

— Za moc Czarnego Pana — zagrzmiał.

A tłum odpowiedział: 

— Niech panuje na wieki.

— Przed wami stoją zdrajcy rządów Czarnego Pana — syknął Amycus. — Ona i jej brat, oboje mugole — tłum warknął — są niewdzięczni za wszystko, co im tutaj daliśmy, w samym centrum mocy Czarnego Pana.

W uszach Hermiony dzwoniło niskie buczenie i syki zebranych. Draco stał za nią, wciąż trzymając rękę na jej łokciu.

Hermiona wiedziała, co miało nadejść. Dziewczyna i jej brat stali przed plutonem egzekucyjnym. Mieli być straceni tutaj, na ich oczach. Hermiona przeczesywała wzrokiem tłum w poszukiwaniu kogoś, kogokolwiek. Kolana uginały się pod jej ciałem, gdy próbowała się odwrócić, a dłoń Draco zacisnęła się na niej ponownie.

Jej oczy spoczęły na Charlotte, która wciąż rozdawała zebranym drinki ze swojej tacy, uśmiechając się szeroko. Hermiona dostrzegła, jak Charlotte zerknęła do przodu z ukłuciem smutku w oczach, którego nie udało jej się wystarczająco szybko zamaskować.

Hermiona spojrzała z powrotem na truskawkową blondynkę, gdy Charlotte spojrzała na nią samą. Szkotka wpatrywała się bezpośrednio w Hermionę, a intensywność jej oczu niemal elektryzowała w dzielącej je przestrzeni. Hermiona poczuła, jak jej serce pęka.

— Mugolskie ścierwo — kontynuował Carrow. — Nie umiała docenić tego, co jej daliśmy. Wpuściliśmy ją i jej brata do naszego świata. Pozwoliliśmy, żeby nam służyli i pokazaliśmy, gdzie ich miejsce. I jak się nam odpłacili?

Hermiona wstrzymała oddech, patrząc, jak truskawkowa blondynka przemyka spojrzeniem pomiędzy nią a Charlotte.

— Atakując jednego z jej przełożonych! — ryknął Amycus, jego ślina trysnęła w tłum. — Zapominając o swoim należytym miejscu. Jej brat, brudny dozorca — przerwał dla podkreślenia, a tłum zaczął prychać — został wybrany do obsługi jednego z naszych gości. A ta mugolska dziwka zaatakowała czarodzieja, który łaskawie zwrócił swoją swoją uwagę na jej brata!

Hermiona gwałtownie wciągnęła powietrze. Wyrok tej dziewczyny nie miał nic wspólnego z Ginny Weasley czy asystowaniem w spisku mającym na celu zamordowanie Czarnego Pana. Dziewczyna ponownie spojrzała na nią, a Hermiona poczuła suchość w ustach, gdy jej serce przyspieszyło, a mózg szukał planu…

— Szampana, panie Malfoy?

Charlotte stanęła przed nią, zasłaniając widok na skazaną na śmierć dziewczynę i jej brata. Hermiona zamrugała, otwierając usta.

— Nie, Charlotte — uciął za nią Draco. — Dziękuję.

Charlotte po raz pierwszy tego wieczoru spojrzała na Hermionę. 

— Biedactwo — powiedziała matczynym tonem, tak nie na miejscu, w tej szkarłatnej sukience z głębokim dekoltem. — Musisz zamarzać.

Położyła swoją dłoń na policzku Hermiony.

— Ona jest praktycznie soplem lodu. — Ręka Charlotte przesunęła się w dół szczęki Hermiony, sięgając do obroży. — Będziesz musiała ładnie poprosić pana Malfoya o Zaklęcie Ocieplające. — Wydrapała skrawek pergaminu spod metalu, muskając opuszkami skórę Hermiony niczym szorstki piasek. — Jestem pewna, że mogłabyś go przekonać.

Charlotte mrugnęła do niej, ale było w tym coś ognistego. Coś, co obiecywało walkę. A potem zniknęła, przechadzając się przez tłum z jedną ręką zaciśniętą w pięść u swego boku.

Hermiona poczuła, jak świat wiruje i zajęło jej kilka długich sekund, zanim zdała sobie sprawę, że Draco podtrzymywał dolną część jej pleców, popychając ją do pionu. Ledwo poczuła Zaklęcie Ocieplające, które na nią rzucił. Wyprostowała się i spojrzała z powrotem na Szkotkę i jej brata, gdy dzwoniło jej w uszach.

Amycus Carrow wyliczał kolejne grzechy dziewczyny, mówiąc podnieconym tonem o mugolskich zbrodniach godnych mugolskich kar. Truskawkowa blondynka odwróciła się do szlochającego brata, mówiąc coś szybko, jednak zbyt cicho, by Hermiona mogła to podsłuchać. Chłopiec pokiwał poważnie głową, a jego błyszczące oczy ani na chwilę nie opuszczały oczu siostry.

Byli mugolami. Nie mieli żadnego interesu w angażowaniu się w cały ten horror. A jednak to właśnie ona była dziewczyną, która chwyciła za rękę Hermiony pod stołem, gdy szkło wbijało się w ich kolana. To ona zaryzykowała wszystko, żeby dostarczyć Hermionie liścik od Ginny. Tak samo jak zaryzykowała wszystko, by chronić swojego młodszego brata.

Gdzieś po jej lewej stronie rozbrzmiał hałas. Hermiona spojrzała na dziewczynę ze srebrną obrożą, po policzkach której spływały ciche łzy.

Dziki wiwat zwrócił jej uwagę z powrotem do przodu. Działo potoczyło się naprzód.

One O’Clock Gun.

Hermionę ogarnęło przerażenie, gdy stare działo wojenne obróciło się powoli w stronę rodzeństwa.

— Nie! — zdławiła krzyk. Było tak głośno, zarówno w jej umyśle, jak i na zewnątrz.

Poczuła dłonie na swojej talii. Twardość torsu na łopatkach.

Amycus zawołał, że udowodnią wszystkim, jak głupim jest opieranie się woli Czarnego Pana. Że najpierw wezmą się za chłopca, by jego siostra mogła na to wszystko patrzeć.

Hermiona odwróciła się, łapiąc panicznie powietrze. Zakapturzony Śmierciożerca po jej prawej stronie odwrócił się, by na nią spojrzeć. Ręce na jej talii odwróciły ją z powrotem do przodu, zmuszając ją do patrzenia przed siebie, gdy zaczęto wycelowywać armatę.

Ostra szczęka przylgnęła do jej skroni. Ciepły oddech owiał jej kości policzkowe.

— Jezioro ze spokojną wodą — szepnął. — Otoczone górami. Jego wody są głębokie i kryją w sobie nieskończone tajemnice, ale woda jest nieruchoma.

Zamrugała, kołysząc nogami, czując, jak jej oddech się uspokaja, gdy pozwoliła, by jego słowa obmyły ją niczym morska fala. Draco owinął ręce wokół jej brzucha, przyciskając ją do siebie.

Śmierciożercy zapalili lont armaty, krzycząc i tupiąc, gdy zaczęli odliczać.

— Pomyśl o swoim umyśle jak o bibliotece. Półki i regały pełne powieści, czasopism i biografii. — Uspokajał ją jego głos. — Znajdź pustą półkę na to wspomnienie.

Huk wybuchu zatrząsł ziemią pod jej stopami. Hermiona obserwowała z rozwartymi ustami, jak miejsce, w którym stał chłopiec, eksplodowało, a jego siostra została zaplamiona jego krwią. Armata została przeładowana.

— Pusta książka w twoich rękach. Jej puste strony między palcami. Zapisz ten moment w książce. Nadaj jej tytuł.

One O’Clock Gun, odpowiedział jej umysł.

— Wypełnij strony i zamknij książkę.

Działo zostało wycelowane w truskawkową blondynkę. Powoli roniła łzy, mieszające się z krwią brata i spływające różowymi pasmami w dół jej szyi.

— Zamknij książkę i wepchnij ją w kąt. Zgub ją w stosach tekstów i powieści.


Strony książki zatrzepotały w jej umyśle. Okładka trzasnęła. Hermiona odetchnęła głęboko, stając na palcach, by wepchnąć tom na półkę, która była zbyt wysoko, by mogła do niej sięgnąć. Wyobraziła sobie dłoń z długimi palcami, pomagającą jej sięgnąć na sam szczyt.

Odpalone działo.

Płacząca dziewczyna.

Wiwatujący tłum odliczający sekundy dzielące ich od wystrzału.

Dziewczyna odchylająca głowę ku niebu, krzycząc.

Jej ciało znikające w kłębach dymu, krwi i wiwatów.

Ręce wokół talii Hermiony przyciągające ją do siebie. Ostra szczęka wcinająca się w jej skroń.

Ręce prowadzące ją do tyłu, ciągnące obok wrzeszczących fanatyków, wilkołaków i innych potworów. Ciągnące ją, by wspięła się na brukowane wzgórze, przeszła się na dziedziniec, do korytarza.

Zorientowała się, że przeszli przez kominek i wkroczyli do sypialni z zielonymi zasłonami i starannie poukładanymi bibelotami.

Odwróciła się. Półki z książkami kołysały się i wyginały, a Draco Malfoy stanął przed nią w swojej własnej sypialni.

Jego ręce spoczęły na jej szczęce, pilnie badając jej oczy.

— Spójrz na mnie.

Zamrugała i wszystko runęło.

Jej zmysły były przytłoczone. Drżała, łapiąc ostre oddechy, a potok łez spływał po policzkach. Szlochała, chwytając Draco za łokcie i trzymając go blisko siebie.

I nie wiedząc jak, przylgnęła do jego piersi, wciskając czoło w jego mostek. Krzyki wstrząsały jej ciałem. Chłopak otoczył ją ramionami.

W jej brzuchu zionęła dziura w kształcie kuli armatniej. Dziewczyna przepełniona była żalem, wściekłością i rozpaczą.

Draco nie powiedział ani słowa, po prostu ją trzymał.

Kiedy nie miała sił już dłużej płakać, odsunęła się od niego. Wiedziała, że ​​jest czerwona, spuchnięta i mokra. Ale on spojrzał na nią z surową pasją, której nie mogła nie poczuć, będąc tak bezbronną.

— Zapłacą za to, co zrobili — obiecała pustym i zniekształconym głosem.

Jego szare oczy wpatrywały się w nią bacznie. Założył zbłąkany lok za jej ucho. I skinął głową.



_____

Ilustracje do niniejszego rozdziału zostały stworzone przez SenshiAntrates i Nikitę Jobson.


8 komentarzy:

  1. Wracasz do Aukcji po tak długim czasie i to z takim rozdziałem. Minęło kilka miesięcy od tego, kiedy czytałam go w oryginale, ale ta scena wywołuje we mnie te same emocje. Jestem cała roztrzęsiona. Choć wiedziałam co tu nastąpi, to wciąż nie wierzę w to, co się stało. To jest po prostu okropne. Voldemort wraz ze swoimi pieskami lubi pokazywać władze, ale to już był wyższy level. Takiej brutalności nie stosował nikt. Czują się tak ważni, czy są takimi psychopatami, że posunęli się do użycia mugolskich środków. Czyżby zwykli mugole nie byli godni nawet zginąć za pomocą Avady? Czy to byłoby zbyt delikatne, by po prostu rzucić zaklęcie? Armata jest bardziej widowiskowa… Draco w tej scenie jest po prostu cudowny. To jak pomagał jej kontrolować emocje, żeby jakoś udało jej się to wszystko znieść… Nie mam słów, żeby go opisać. To wszystko, co dzieje się w Edynburgu jest okropne, ale czekam na te sceny i tak, bo te ich praktyki przy stole się opłacą. Z każdą wizytą będą czuć się jeszcze lepiej w swoim towarzystwie i już nie mogę się doczekać, żeby sobie o tym przypomnieć. Najlepsza Narcyza, która sobie weszła w trakcie tego “przedstawienia” i jak gdyby nigdy nic się pyta, czy jeszcze im wina nie przynieść xD Taka teściowa to skarb

    OdpowiedzUsuń
  2. Te opowiadanie pomimo mojej długiej przygody z Dramione rozkłada mnie na łopatki. Po prostu wow! Przerażający rozdział, ale zachęcający do dalszego śledzenia losów Draco i Hermiony. Dziękuję za wspaniałe tłumaczenie. Równocześnie życzę pięknych momentów, zdrowia i dobrych ludzi na Twojej drodze w nowym roku. Odkąd przeczytałam wszystkie Twoje tłumaczenia i jestem na bieżąco to codziennie kilkuktornie wchodzę zerkać czy nie dodałaś jakiegoś nowego rozdziału. Wybrane przez Ciebie opowiadania to wspaniake historie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje serce się roztrzaskało, ten opis był tak szczegółowy. Co to za swiat, co to za ludzie.

    Czekałam na kolejny rozdział, nie spodziewałam się czegoś aż tak brutalnego. Wyobraźnia autora i sposób w jaki to tłumaczysz wywołują tyle emocji.

    Z każdym rozdziałem coraz mocniej nienawidzę świta, w którym przyszło im żyć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzieki Tobie zaczelam czytac Aukcje w jezyku angielskim, poniewaz nie moglam sie doczekac co bedzie dalej, kazdy rodzial to kolejna dawka emoji a swiadomosc tego co sie jeszcze wydarzy jest lekko przerazajaca, juz nie wiele mi zostalo do konca, ale z przyjemnoscia wciaz bede czekala na Twoje tlumaczenia

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam rozdział, cofnęłam się aż o trzy, bo już zapomniałam, co było wcześniej, i po raz kolejny przeczytałam wszystko, płacząc. Okropne jest to, co tam się dzieje, a że akcja posuwa się dosyć wolno i ciągle mam wrażenie, że Hermiona stoi w miejscu albo posuwa się o milimetry do przodu, to mam wrażenie, że to się nigdy nie skończy, chociaż wiem, że nawet nie dobrnęliśmy do połowy. Marzy mi się, że teraz będziesz często publikować Aukcję, żeby jak najszybciej skończyć ten tom historii. Czy wszyscy Śmierciożercy są tak samo okrutni? Czy poza nim i Zabinim jest tam jeszcze ktoś, kto chciałby to skończyć i żyć normalnie? Mam taką nadzieję! Fragmentu o śmierci blondynki i jej brata nie jestem w stanie skomentować, bo czuję, że znów zacznę płakać. Podli, bezduszni, wszyscy powinni spłonąć w Szatańskiej Pożodze! I nie miałabym nawet odrobiny żalu.
    Promykiem tego rozdziału były "ćwiczenia" Draco i Hermiony i ten moment, kiedy przerwała im Narcyza XD Kobieto, nie wiadomo, jakby to się skończyło, gdybyś im faktycznie nie przerwała! Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdyby oboje przyznali, co do siebie czują, to łatwiej byłoby im znieść to wszystko. I nie mogę się tego doczekać! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam to opowiadanie. Buzujące w nim emocje są wręcz niesamowite, a ten rozdział szczególnie mnie powalił. Draco jest tu tak ukazany, że zbiera na swoje konto wiele różnych uczuć: współczucie na pewno, podziw, zachwyt nad odgadywaniem emocji innych, zachwyt nad czułością.
    Sam rozdział jest bardzo mroczny i gęsty, ale doskonale przetłumaczony.
    Proszę o więcej Aukcji, to jest jedno z moich ulubionych opowiadań aktualnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Miała zabrać się wcześniej, ale nadrabiam i jestem wstrząśnięta. Rozdział zrobił na mnie ogromne wrażenie. Czuje się tak rozdarta! Aukcja ma klimat, który uwielbiam, ale to co tu się wydarzyło, no przytłaczające i brutalne. Przeraża mnie fakt, że tak właśnie widzę świat w którym rządzi Voldemort... To jest tak realne i prawdziwe, że aż bolesne, że mój rozum zgadza się na to co czytam. Po długim czasie w którym czekałam na kolejny rozdział, nadal pamiętam szczegóły, więc opowiadanie wbija się w pamięć. Uzyskanie takiego efektu jest nie lada wyzwaniem. Biedna truskawkowa blondynka z bratem... Charlotte - dobrze, że wiedziała czego i gdzie ma szukać. Pansy i jej ewidentne spojrzenia - tak Hermiona jest spostrzegawcza, cóż w tym momencie Pansy zna prawdę, HErmiona nie. Ćwiczenia podczas kolacji są genialne! W końcu w jakiś sposób zaczynają się ze sobą komunikować, powinno to wiele ułatwić. Draco wydaje mi się, że przerwał te pocałunki ponieważ dla niego to za wiele, wie dlaczego Hermiona to robi, a on nie chce przymusu, nie chce żeby ona wiedziała. Jestem bardzo ciekawa kiedy prawda wyjdzie na jaw i przede wszystkim kto ją ujawni. Narcyza przyłapująca ich na karmieniu - złoto, aż się zaśmiałam z ich niewydarzonych tłumaczeń.
    Jak zawsze Vera jestem pod ogromnym wrażeniem tłumaczenia i zabrania się za kolejny tak ciężki tekst. Dziękuję i życzę dużo weny do Aukcji, z niecierpliwością będę czekała na kolejne rozdziały <3

    OdpowiedzUsuń
  8. O matko, co za rozdzial 😳

    OdpowiedzUsuń