Rekomendacja muzyczna do niniejszego rozdziału: Mute Math - You are Mine, Angus and Julia Stone - You're the One that I Want, Florence and the Machine - What the Water Gave Me
_____
Draco machnął różdżką, by zapalić rozstawione w pomieszczeniu świece i wiązkę polan w kominku, aż kuchnia została oświetlona bursztynowymi płomieniami. Schował różdżkę z powrotem do kieszeni, ostrożnie trzymając ją za rękojeść, na wypadek, gdyby sytuacja wymagała rzucenia zaklęcia lub dwóch. Po tym znów skupił swoją uwagę na Weasleyu. Jego długoletni rywal wyglądał jak gówno, więc wspaniale się składało.
Weasley wyglądał jak nie on; śmiertelnie blady z przekrwionymi białkami oczu i o wiele bardziej wynędzniały niż zwykle, nawet jak na niesławne standardy rodziny Weasleyów. Jednak jego spojrzenie było żywe, gdy przeszywał wzrokiem twarz Draco, podczas gdy jego nozdrza rozszerzały się, a jego knykcie pobielały. Było też coś jeszcze; coś, co wydawało się trochę dziwne. Draco nie mógł się zdecydować, czy to coś w jego postawie, czy w wyrazie twarzy, ale Weasley wyglądał na nieco niestabilnego i niepewnego.
— Wynoś się — splunął nagle. — Po prostu zniknij i zostaw nas w spokoju.
Draco nie mógł powstrzymać się od prychnięcia.
— Dlaczego miałbym to zrobić? To dom mojej kuzynki, która mnie tu zaprosiła…
— Nawet nie myślałeś o Tonks jak o swojej kuzynce, dopóki nie zaczęło ci to pasować!
— To nieistotne — odparł, decydując, że nadszedł czas, aby poruszyć nieuniknione i patrzeć, jak Weasley się skręca. — Poza tym wydaje mi się, że Granger chce mnie tutaj.
Draco zauważył natychmiastową zmianę w postawie Weasleya na wzmiankę o Hermionie; mięśnie twarzy rudzielca napięły się, oddech przyspieszył, a w oczach błysnęło coś ciemnego. To było takie zabawne patrzeć i widzieć, jak chłopak walczy ze słowami i miota się z emocji. Granger czy nie Granger, obserwowanie Łasica w furii na zawsze pozostawiłoby uspokajające poczucie satysfakcji w głębinach jego ślizgońskich wnętrzności.
— Śmiało, Weasley — powiedział prowokująco Draco. — Posłuchajmy twoich żałosnych obelg i rispost, albo jeśli chcesz trochę się nad sobą poużalać, ja z radością posłucham…
— NIE ZASŁUGUJESZ NA NIĄ! — warknął wściekle, uderzając zaciśniętą pięścią w stół. — NIE! NIE ZASŁUGUJESZ NA NIĄ!
Draco nie wzdrygnął się pomimo odrobiny prawdy, którą dostrzegł w tym komentarzu.
— Tak jak i ty.
— Zasługuję na nią bardziej niż ty! — krzyknął Ron. — Gdybyś naprawdę się o nią troszczył, pozwoliłbyś jej być z kimś innym! Kimś, kogo naprawdę ona obchodzi…
— Och, proszę cię, Weasley — przewrócił oczami. — Jeśli myślisz, że będę jakimś miękkim Puchonem i zrezygnuję z niej z powodu jakiegoś żałosnego moralnego gówna, to być może właśnie pokonałeś Longbottoma w wyścigu po puchar głupoty…
— Wiesz, że nie powinna być z tobą! — odparł oskarżycielskim tonem Ron. — Musiałeś… nie wiem, musiałeś ją oszukać…
— Do cholery, Weasley, gdybyś miał mózg, mógłbyś być niebezpieczny. Granger jest dużą dziewczynką i potrafi podejmować własne decyzje — powiedział, przerywając, by się uśmiechnąć. — I zdecydowała, że pragnie mnie. Nie ciebie.
Ron wciągnął chrapliwy oddech przez obnażone zęby.
— Byłem jej pierwszym! — krzyknął. — Jesteśmy czymś więcej niż myślisz! My…
— Wiem. Powiedziała mi — odparł spokojnie Draco, tłumiąc ukłucie zazdrości i rozkoszując się szokiem na twarzy Weasleya. — Chociaż fakt, że to ty sprawia, że ta perspektywa jest dość wątpliwa. Ledwo potrafisz użyć swojej różdżki, więc wątpię, abyś umiał w ogóle zlokalizować swojego penisa.
Rozgrzany do czerwoności rumieniec wściekłości rozlał się po policzkach Rona, a chłopak przewrócił stół na bok, usuwając tę fizyczną barierę między nimi. Następnie podszedł wystarczająco blisko Draco, by ten mógł poczuć jego wzburzone dyszenie na swojej twarzy. Blondyn wyprostował plecy i uniósł podbródek, by górować nad rudzielcem, opuszczając rękę, aż jego palce musnęły różdżkę. Tak na wszelki wypadek.
— Jesteś chory — kipiał Ron. — Rzeczy, które zrobiłeś…
— Cofnij się, Łasic — przerwał mu niskim i groźnym tonem. — I to już.
— To wszystko jest tylko twoim pokręconym planem, by nas skrzywdzić…
— Tak, to właśnie to — odparł sarkastycznie Draco. — Bycie dupkiem wobec Granger przez ponad sześć lat życia było tak naprawdę sekretnym planem, by wciągnąć ją do łóżka tylko po to, żeby wkurzyć ciebie i Pottera. Gratulacje, Weasley, właśnie wygrałeś puchar za zajęcie pierwszego miejsca w pieprzeniu głupot…
— PRZESTAŃ! — warknął Ron, patrząc Draco prosto w oczy. — ZAMKNIJ SIĘ I TO…
— Nie będę się powtarzać, Weasley, cofnij się!
— ONA SIĘ CO DO CIEBIE MYLI! ANI TROCHĘ SIĘ NIE ZMIENIŁEŚ…
— Ani mi się, kurwa, waż — ostrzegł Draco zimnym sykiem. — Nie udawaj, że cokolwiek o mnie wiesz…
— WYKORZYSTUJESZ JĄ! — ryknął Ron. — A WSZYSTKO TO JEST DLA CIEBIE TYLKO JEBANYM ŻARTEM!
Draco warknął głośno, niespodziewanie rozdrażniony oskarżeniem Weasleya. czując się raczej przytłoczony ich nagłą bliskością.
— ZEJDŹ MI, KURWA, SPRZED TWARZY…
— I NIE POZWOLĘ CI JEJ ZRANIĆ! UMARŁBYM ZA HERMIONĘ…
— TAK SAMO JAK JA!
I Draco mówił poważnie, choć nawet on sam był trochę zszokowany tym, jak łatwo te słowa wypłynęły z jego ust. Jednak oszołomiony wyraz twarzy Weasleya był tego wart. Wyglądało to tak, jakby riposta fizycznie uderzyła go ostrym ciosem w podbródek, a on niezdarnie cofnął się o krok i omal nie potknął o nogę przewróconego stołu. Draco wyprostował ramiona, gdy obserwował, jak rudzielec próbuje najwyraźniej poskładać to wszystko w całość, ale klekot języka uderzającego o podniebienie w ustach blondyna zdawał się przywrócić Weasleya do teraźniejszości.
— Nie jesteś do tego zdolny — powiedział cicho, kierując swoje wściekłe spojrzenie z powrotem na Malfoya. — Nie jesteś w stanie być tak bezinteresownym…
— Nie rób tego — warknął ponownie Draco. — Największym błędem, jaki kiedykolwiek popełnisz, jest niedocenienie mnie, Weasley. Zwłaszcza jeśli chodzi o Granger.
Ron prychnął.
— Więc myślisz, że to takie proste? Że jesteś teraz jednym z nas?
— Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego…
— Cóż, to twój problem! Hermiona ma wiele wspólnego ze mną i nie znasz jej, jeśli myślisz, że po prostu odrzuci mnie i Harry'ego na bok dla ciebie…
— Nie skończyłem — skrzywił się. — Nie znoszę ciebie i Pottera, ale wiem, że nigdy nie odrzuciłaby was, bez względu na to, jak bardzo was nienawidzę. Nic nie mogę na to poradzić…
— Masz cholerną rację, bo nie ma…
— Naprawdę myślisz, że tego nie przemyślałem, Weasley? — warknął i poczuł na swoim języku długo powstrzymywaną tyradę. Słowa wylewały się z niego, ale nie przestał. — Wiem, że ty, Potter i Granger jesteście praktycznie złączeni ze sobą ciałami i od początku byłem tego świadomy, nawet kiedy jakimś cudem znalazłem się tutaj, w kryjówce dla uciekinierów. Wiedziałem to też wtedy, kiedy zdecydowałem się postawić Granger ponad moją rodziną! Jeśli myślisz, że ty i Potter nas powstrzymacie, to się mylisz! Możesz być przeszkodą, ale jesteś niczym w porównaniu z innymi cholerstwami, z którymi Granger i ja mieliśmy do czynienia.
Ron odetchnął głęboko i wydął policzki.
— A co z jej statusem krwi?
Draco zmrużył oczy w wężowe szparki.
— Jak widać, jest dla mnie kompletnie nieistotne…
— Kiedyś tak nie było! — krzyknął Ron.
— Do diabła, Weasley, czy muszę ci to przeliterować? Naprawdę jesteś taki durny? — splunął ostro. — Granger. Jest. Moja. Przyzwyczaj się do tego. W ten sam sposób ja nauczę się przyzwyczajać do twojej przeklętej obecności
— Nigdy nie zaakceptuję cię jako jednego z nas! — Ron przerwał z oburzeniem, ale Draco słyszał w jego tonie nutę porażki. — To nie potrwa długo! Ty… to spieprzysz…
— Wmawiaj sobie cokolwiek, co pomoże ci spać w nocy — wzruszył ramionami. — Naprawdę myślisz, że znajdowałbym się tu, prawdopodobnie wyparty przez moją rodzinę, spędzając czas z wami, totalnymi frajerami, gdyby to wszystko było tylko dla żartu? — Zrobił krok w kierunku Rona i przechylił głowę, żeby móc na niego spojrzeć. — Jeśli spróbujesz stanąć mi na drodze, zobaczysz, do czego jestem, kurwa, zdolny.
Po tych słowach mocno popchnął Weasleya i ruszył w stronę drzwi.
— Gdzie ty do diabła idziesz? — Ron krzyknął za nim.
— Znudziłeś mi się — odpowiedział przez ramię. — A twoja twarz zaczyna kłuć mnie w oczy…
— Nie skończyliśmy!
— Jestem pewien, że nie, ale dziś wieczorem stałeś się już zbyt żałosny, nawet jak na swoje normalne standardy. To zbyt łatwe i szczerze mówiąc, żenujące patrzeć, jak się jąkasz…
— JA SIĘ WCALE NIE…
— Więc dlaczego nie pójdziesz spać, nie popłaczesz w poduszkę i przypomnisz sobie kilka obelg, z których następnym razem będę mógł się pośmiać…
— Malfoy…
— A poza tym — ciągnął Draco, zatrzymując się przy drzwiach, by rzucić protekcjonalny uśmieszek w kierunku Weasleya. — Granger czeka na mnie w łóżku.
Każdy mięsień w ciele Rona naprężył się, a rysy twarzy zmarszczyły się z oburzenia.
— Ty skurw…
— Dobranoc, Łasic — wycedził płynnie, wychodząc z pomieszczenia i trzaskając za sobą drzwiami. Jednak zanim można zdołał mruknąć pod nosem kolejną obelgę, prawie zderzył się z osobą kręcącą po korytarzu. — Czego do diabła chcesz?
— Po prostu czekałem. Wiesz, na wypadek, gdyby ktoś musiał interweniować — powiedział Blaise. — Obudziłeś mnie.
— Spodziewałeś się przeprosin?
— Prawie — parsknął, gdy oboje zaczęli wspinać się po schodach. — Albo raczej trochę wdzięczności za nałożenie zaklęć wyciszających na sypialnie.
Draco przechylił głowę.
— Dlaczego po prostu nie rzuciłeś jednego na kuchnię?
— Żeby ominęło mnie całe przedstawienie? Wątpię. Skoro już o tym mowa, ten komentarz odnośnie jego penisa był inspirujący, ale jestem dość zaskoczony.
— Co masz na myśli?
— Spodziewałem się o wiele bardziej… agresywnej konfrontacji między tobą a Weasleyem.
— Wydawało się to bezcelowe, kiedy typ ledwo nadążał za prostą wymianą obelg — odparł nonszalancko Draco. — Nie zrozum mnie źle, jestem pewien, że moja pięść i twarz Weasleya spotkają się ponownie w ciągu najbliższych kilku dni, ale dziś wieczorem nie było takiej potrzeby.
— W takim razie radzę rzucić kilka zaklęć wyciszających przed następną kłótnią, bo inaczej Tonks da ci taką reprymendę, że popękają ci bębenki.
— Zapamiętam — skinął sztywno głową, zatrzymując się tuż przed drzwiami sypialni. — Coś jeszcze?
Blaise wypuścił ciężki oddech.
— Wiesz, jestem po twojej stronie, Malfoy.
— Czyżby?
— Tak.
— Cóż — powiedział Draco, przesuwając językiem po zębach. — Kiedy dowiesz się, po której właściwie jesteśmy stronie, daj mi znać.
Blaise wyglądał, jakby chciał coś odpowiedzieć, ale po prostu skinął głową i odszedł.
— Sam to rozgryziesz, Malfoy. Dobranoc.
Draco wpatrywał się przez chwilę w tył głowy Blaise'a, zanim wślizgnął się do sypialni, stawiając delikatne kroki, żeby nie obudzić Granger. Wsuwając się z powrotem do łóżka, dziewczyna natychmiast odwróciła się w jego stronę, jakby nie mogła się doczekać, by znów dzielić się jego ciepłem, a jej rzęsy zadrżały między sennymi mrugnięciami.
— Gdzie byłeś? — zapytała miękkim i przytłumionym głosem.
Objął ją ramieniem, a ona ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi. Jej senne oddechy łaskotały go w obojczyk, gdy jej dłoń spoczęła na jego sercu.
— Powiem ci rano.
***
Kiedy Draco się obudził, został na krótką chwilę oślepiony przez promień światła słonecznego przebijający się przez okno i z oszołomionym jękiem schował twarz w poduszkę. Ale kiedy zdał sobie sprawę, że leży sam wśród pościeli, usiadł trochę za szybko, by nie do końca rozbudzony umysł mógł przetworzyć ten fakt, i minęło kilka sekund, zanim zawroty głowy ustąpiły. Ze spokojną już głową i przyzwyczajonymi do jasności oczami, bez trudu odnalazł Granger w ich małym pokoju, ale zmarszczył brwi na to, co zobaczył.
Stała na nogach odwrócona do niego plecami, z rękami opartymi o komodę, co najwyraźniej służyła stabilizacji, jednak jej nogi się chwiały. Przesunął się na łóżku, aż mógł zobaczyć bok jej twarzy. Rysy Hermiony były skupione, brwi zmarszczone, a usta zaciśnięte.
— Co ty do cholery robisz?
Dziewczyna wzdrygnęła się z szoku na dźwięk jego głosu, prawie tracąc równowagę.
— Do diabła, Draco — wydyszała. — Ale mnie wystraszyłeś…
— Zapytałem, co robisz — powiedział, wstając z łóżka. — Nie powinnaś…
— Nie, nie, nie, daj mi tylko chwilę! — powiedziała ostro. — Dziś rano wypiłam eliksir i poczułam, że moje nogi… Sądzę, że mogłabym…
— Granger…
— Patrz! — wykrzyknęła z dumą, ostrożnie zdejmując ręce z komody. — Spójrz na to! Mogę stać!
Jej nogi drżały, a sylwetka kołysała, kiedy starała się utrzymać w pozycji pionowej, jednak zachwycony uśmiech rozciągający jej usta uniemożliwił Draco natychmiastowe uchwycenie jej łokci i zaoferowanie wsparcia.
— Więc potrafisz stać w jednym miejscu — zauważył śmiesznie. — Jakież to przydatne.
— To postęp — zmarszczyła brwi, ale potem straciła równowagę i wpadła wprost w jego ramiona. — Faceci….
— Tonks powiedziała, że musisz działać powoli…
— Rozproszyłeś mnie — oskarżyła go. — Mogłabym…
Uciszył ją, mocno przyciskając swoje usta do jej własnych, tłumiąc te lekkie protesty, aż odwzajemniła pocałunek. Zacisnęła ręce na jego szyi, a on oplótł ją swoimi wokół jej talii, przyciskając ją mocno do swojej piersi i z łatwością podnosząc ją z podłogi. Posadził ją na komodzie, chwycił jej dolną wargę zębami i wsunął swoje biodra w szczelinę między jej udami. Palce Hermiony znalazły się jego włosach, muskając uszy. Była nim całkowicie pochłonięta, wydając z siebie słodkie, ciche westchnienia między pocałunkami. Ale wtedy Draco przerwał tę błogość, muskając ją wargami wzdłuż szczęki, by po chwili odsunąć się i podziwiać jej zarumienione policzki, a także powolne falowanie piersi.
— Po co to było? — zapytała cicho. Bez tchu.
— Częściowo po to, żeby cię uciszyć — powiedział z zarozumiałym uśmiechem. — Ale inne powody powinny być dość oczywiste.
Hermiona zanuciła pod nosem.
— Potrzebuję wziąć prysznic.
— Prysznic? — powtórzył. — Cóż, kąpiel z pewnością…
— Byłaby łatwiejsza, tak. Ale chcę używać nóg tak bardzo, jak to możliwe, skoro teraz mogę już stać.
— Granger, ledwo udało ci się spędzić dziesięć sekund na nogach…
— I dlatego pójdziesz ze mną pod prysznic.
Brwi Draco uniosły się wysoko. Gdzieś podczas ich ostatnich dni pobytu w Hogwarcie, skrupulatnie zapamiętał jej ciało w swojej głowie; każdy pieg, każdą bliznę i wszystkie kobiece kształty jej sylwetki. Nauczył się jej na pamięć, żeby móc zamykać oczy i szkicować mapę jej ciała na tyłach swoich powiek, ale mimo to wiedział, że czuła się skrępowana, będąc przed nim kompletnie naga. Zawsze rano owijała się prześcieradłem lub unikała światła i nawet teraz widział nieśmiałą niepewność w jej oczach.
— Nie patrz tak na mnie — powiedziała. — Widziałeś… wiele razy widziałeś mnie nago. Nie ma logicznego powodu, dla którego mogłabym mieć z tym problem.
To naprawdę brzmiało, jakby próbowała przekonać siebie, a nie jego.
— Cóż, wierzę, że nagość była jedynym tematem, do którego nie podchodziłaś logicznie, ale nie narzekam, że zmieniłaś zdanie…
— Wiesz, że mam na myśli tylko prysznic? — przerwała mu szybko. — To znaczy ja… ledwo czuję coś poniżej pasa i chcę… cóż, chcę…
— Móc mnie poczuć — dokończył za nią, nachylając się, aż jego grzywka musnęła jej czoło.
Hermiona nerwowo skinęła głową.
— Cóż… tak. To nie tak, że nie chcę… wiesz, ale moje nogi… i ja…
— Granger, w porządku — powiedział z nutką rozbawienia w głosie. — Rozumiem. Tylko prysznic. Zdajesz sobie sprawę, że nigdy nawet nie wspominałem nic o tym, czy chciałbym cię przelecieć…
— Mówi się uprawiać seks, Draco…
— Semantyka — uśmiechnął się, składając lekki pocałunek w kąciku jej ust. — Zakładam, że zamierzasz nalegać na spacer i odmówisz, żebym cię tam zaniósł?
— Oczywiście.
— Dobrze — zmarszczył brwi, ciągnąc ją do przodu, gdy przeniosła swoje ręce na jego przedramiona. — Gotowa?
Lekko pochyliwszy głowę, oparła na nim swój ciężar, a Draco powoli poprowadził ich przez pokój z cierpliwością, do której jeszcze kilka miesięcy temu nie byłby zdolny. Kroki Hermiony były dość niezdarne, gdy szurała stopami po podłodze, stukając o siebie kostkami. Draco zawahał się, kiedy otworzył drzwi, sprawdzając, czy korytarz jest cichy i pusty. Jego działania były nieco pospieszne, ale nadal uważne, gdy szli korytarzem do łazienki, chętni do zamknięcia się w środku, zanim ktokolwiek zdołałby ich zobaczyć i złapać. Będąc już w pomieszczeniu Hermiona zaśmiała się krótko i delikatnie, a Draco przyjrzał się jej z ciekawością.
— Co jest takie śmieszne?
— Nie wiem, po prostu przypomniało mi to Boże Narodzenie — wymamrotała ciepło. — To całe skradanie się i pomaganie mi utrzymać równowagę, jak wtedy na lodzie. — Zatrzymała się, a jej uśmiech nieco się rozciągnął. — Uwielbiam to wspomnienie.
Draco nie odpowiedział, woląc zamiast tego patrzeć, jak emocje malują się w jej rysach. Kiedy tęskne oszołomienie opuściło oczy Hermiony, on pomógł jej usiąść na desce klozetowej i zaczął się rozbierać, ściągając bokserki i zdejmując koszulkę bez choćby cienia rezerwy, mimo całkowitej świadomości, że spojrzenie Hermiony wędruje po każdym calu jego ciała.
— Jesteś dokładnie taki, jak pamiętam — wyszeptała słabo, wyciągając rękę, by musnąć opuszkami jego brzuch. Jej dłoń musiała być zimna. Poczuła nagły oddech Draco, a zarys mięśni na jego brzuchu stał się o wiele bardziej widoczny pod jej palcami. — Dokładnie tak, jak pamiętam.
Dłoń Draco na chwilę spoczęła na dłoni Hermiony, a potem zsunęła się po jej ramieniu, by chwycić za łokieć, a kiedy dziewczyna uniosła wzrok, pomyślała, że wyraz jego twarzy błądził gdzieś pomiędzy napięciem a zamyśleniem. Pociągnął ją w górę, by wstała, a ona poczuła, jak uchodzi z niej powietrze, chwilowo zahipnotyzowana pięknem rozebranego Draco, będącego wystarczająco blisko, by mogła poczuć ciepło jego ciała przez cienki materiał swojej koszulki. Położyła dłonie na jego klatce piersiowej i szeroko rozłożyła palce, gładząc kciukiem wypukłą linię blizny po klątwie Sectumsempra.
— Granger — powiedział Draco, przerywając jej oszołomienie. — Chwyć mnie za ramiona i złap równowagę.
Czekając, aż dziewczyna poprawi swoją postawę, wsunął ręce w przestrzeń między nimi i przesunął knykciami po jej brzuchu, po czym owinął sznurek jej spodni od piżamy wokół palca i rozplątał węzeł. Poczuł, jak Hermiona wstrzymała oddech, gdy wsadził kciuki pod rąbek jej majtek, po czym zsunął materiał w dół, aż ten zebrał się u jej kostek. Na policzkach dziewczyny pojawił się już rumieniec, kiedy spojrzał na nią i pocałował w skroń, owijając jedno ramię wokół jej talii, by ją podtrzymać.
— Unieś ręce nad głową.
Powoli wypuściła powietrze przez swoje nerwowo wykrzywione usta i sięgnęła w górę, trzymając opuszczony wzrok, gdy Draco wolną ręką chwycił za materiał jej koszulki. Przeciągnął ją przez głowę Hermiony. Jej włosy opadły na ramiona, a loki podskakiwały jak sprężyny. Uniosła rękę, żeby się zakryć, ale szybko rozmyśliła się i posłała mu nieśmiały uśmiech, kładąc dłonie na jego ramionach. Jej piersi otarły się o jego nagą klatkę piersiową i oboje westchnęli.
Draco chciał zrobić krok w tył i zobaczyć dziewczynę w pełnym wydaniu, aby upewnić się, że zapamiętał ją poprawnie, a potem ponownie zapoznać się z zarysami jej sylwetki, jednak oparł się tej pokusie. Zamiast tego podniósł ją bez ostrzeżenia, częściowo dlatego, że założył, że będzie się upierać i stawiać opór, a częściowo dlatego, że był zbyt niecierpliwy, by poczuć znajomą miękkość jej ciała przy swoim.
Tuląc ją do piersi, lekko zaskoczony, kiedy nie zaprotestowała, wszedł do dość dużej wanny i wymamrotał szybkie zaklęcie, by włączyć wodę. Ostrożnie opuścił jej nogi i stopy, odwracając ją ku sobie, aby mogła oprzeć się o jego ciało dla równowagi, gdyby potrzebowała. Hermiona szybko znalazła pozycję, którą mogłaby utrzymać i wygodnie stać. Ręce blondyna i tak pozostały na niej, chwytając za boki, gdy woda spływała po ich ciałach, a para zaczęła otaczać wszystko gęstą mgłą. Draco patrzył, jak woda moczy i rozciąga jej włosy, aż te zaczęły sięgać niemal do dołeczków na jej plecach, przylegając do skóry niczym gęste toffi.
Hermiona poczuła, jak ramię chłopaka obejmuje jej talię, kiedy przycisnął dłoń płasko do jej brzucha. Po chwili jego usta znalazły się na jej ramieniu, składając tam leniwe pocałunki. Zamknęła oczy i przechyliła głowę, by wtulić nos w jego policzek, wzdychając, gdy musnął ustami zagłębienie jej szyi. Odgarnął jej włosy ze swojej drogi i zarzucił je na jej przeciwległe ramię. To wszystko było takie znajome i cudowne; gorąca woda i on. I wiedziała, że gdyby nie jej rany i odrętwienie poniżej pępka, już dawno poczułaby to pożądliwe mrowienie oczekiwania między biodrami.
Minęły dwa miesiące i tak bardzo tęskniła za fizycznymi aspektami ich związku – jak praktycznie za wszystkim innym co czuła w jego obecności. Najwyraźniej Draco przechodził przez to samo, ponieważ czuła, jak jego penis twardnieje, szturchając ją w plecy i było to niemożliwe do zignorowania.
— Draco, ty…
— Nic na to nie poradzę — wymamrotał między pocałunkami. — Minęły wieki…
— Wiem, ale…
— Wiem, żadnego seksu — powiedział. — Naprawdę, Granger, w porządku. Po prostu to zignoruj. Opowiedz coś o Weasleyu, to może go to odstraszy.
Ledwie usłyszała tę ostatnią część, zbyt pochłonięta ciężkim uciskiem w swojej klatce piersiowej. To było trochę jak determinacja, lecz nawet bardziej niczym przytłaczająca potrzeba zrobienia czegoś, dania mu czegoś. Jej umysł znów był zamglony wspomnieniami świąt Bożego Narodzenia, w szczególności jednym, zawierającym scenę podobną do tej, w której się teraz znajdowali; krople wody uderzające o ich nagą skórę w prywatnym sanktuarium z białych płytek. Przypomniała sobie, jak Draco sunął pocałunkami w dół jej tułowia, a potem niżej i niżej, aż całe podniecenie podążało tam za jego ustami. To wspomnienie zrodziło śmiałą myśl, która ją zaniepokoiła. Przy okazji jednak poczuła również swego rodzaju bezczelne podniecenie; tę gryfońską iskrę wytrwałości.
— Draco — wydyszała drżącym głosem. — Czy możesz odwrócić mnie twarzą do ciebie, proszę?
Usta chłopaka opuściły jej ramię, gdy powoli obrócił ją ku sobie.
— Wszystko w porządku?
— Tak — powiedziała, przygryzając lekko dolną wargę. — Słuchaj, ja… um…
— Do diabła, Granger. — Zmarszczył brwi. — Jeśli mamy nie uprawiać seksu, dopóki nie poczujesz się lepiej, będziesz musiała przestać przygryzać wargę. Myślałem, że plan polegał na odstraszeniu mojego...
— Pamiętasz Boże Narodzenie? Kiedy rano braliśmy razem prysznic?
— Tak — odpowiedział z wahaniem. — A co?
— A czy… czy pamiętasz, co zrobiłeś? — zająknęła się niezdarnie. — Kiedy… kiedy klęczałeś?
— Masz na myśli, kiedy ja…
— Opuść mnie na kolana, Draco.
Jego brwi uniosły się wysoko w szoku.
— Granger, nie sugerowałem, że chcę, żebyś…
— Wiem, wiem — przerwała, przesuwając palcami po jego obojczyku. — Myślę, że po części właśnie dlatego chcę; bo nawet nie zapytałeś…
— Nie musisz…
— Chcę…
— Możemy poczekać…
— Wiesz, większość facetów byłaby choć odrobinę entuzjastyczna…
— Granger, jestem ewidentnie entuzjastyczny — uśmiechnął się, wskazując na swoją erekcję, która była teraz twarda jak skała i trącała jej biodro. — Ale znam cię i…
— Więc naprawdę chcesz się kłócić i zachęcać mnie do zmiany zdania? — zapytała z niepewnym uśmiechem, przechylając swoje ciało w i całując go w podbródek. — Pozwól mi to zrobić, Draco.
Poczuła, jak chłopak owija kosmyk jej mokrych włosów wokół palca i wzdycha.
— Jesteś pewna?
— Nie — zaśmiała się lekko, może bardziej z nerwów niż z rozbawienia. — Ale chcę spróbować. Opuść mnie na kolana, Draco.
Nachylił głowę, by szybko musnąć pocałunkiem jej usta, a potem nieco poprawił ich postawę, tak że był oparty plecami o ścianę, a ona miała więcej miejsca by klęknąć. Trzymając jej nadgarstki w swoim uścisku, pomógł jej opaść na dno wanny. Niemal drżał w oczekiwaniu, gdy złożyła mu krótki pocałunek na żebrach, a potem kolejny na biodrze. Kiedy był pewien, że może ją puścić, oparł się o kafelki, na wpół skuszony, by ją obserwować, jednak rozumując, że to prawdopodobnie nie pomoże jej oczywistym nerwom.
Zamiast tego patrzył prosto przed siebie, nie mogąc odróżnić ożywionego bicia swojego serca od szumu prysznica, a następne dziesięć sekund nicości wydawało się trwać godzinami.
Pierwszą rzeczą, jaką poczuł, były jej palce delikatnie gładzące wnętrze jego uda, a potem zdecydowanym ruchem okrążające podstawę jego długości. Wnętrzności Draco skręciły się, kiedy kilka razy pociągnęła opuszkami w górę i w dół. Powoli. Dociekliwie. A potem ogarnęło go błogie, mokre ciepło i odchylił głowę do tyłu, a gardłowy pomruk zawibrował w jego tchawicy, gdy zaczęła poruszać dłonią. Czuł, jak koniuszkiem języka liznęła jego czubek niczym wilgotny jedwab, a jej wargi przesunęły się po nim. Cała jego krew zdawała się spływać do pachwiny, aż wszystko, na czym mógł się skupić, to wilgotne i miękkie uczucie dotyku jej ust.
Jej ruchy nie były w żaden sposób pewne ani umiejętne, ale mógłby przysiąc, że to właśnie ten brak doświadczenia sprawił, że było to tak intensywne. Każde liźnięcie i każde muśnięcie jej ust było delikatne i gładkie, jakby był to bardziej pocałunek jej oddechu wokół jego erekcji niż rzeczywisty kontakt fizyczny. Kiedy zrobiła coś pomiędzy połknięciem a ssaniem, mocno zacisnął zęby i powieki.
— Kurwa — syknął, wypuszczając drżący oddech.
Merlin tylko wiedział, czy to dlatego, że był całkowicie pozbawiony seksualnego uwolnienia przez ostatnie dwa miesiące, czy po prostu było się tak cudownie, gdy mięśnie jej gardła zaciskały się wokół niego, jednak już czuł, jak buduje się w nim paląca żądza. Żądza puchnąca jak bańka gotowa w każdej chwili pęknąć. Połączenie jej gorących ust i pulsowania wody uderzało w jego nerwy we wszystkich właściwych miejscach z idealnym naciskiem. Zaczął pojękiwać, gdy jego klatka piersiowa targana była płytkimi oddechami. I wtedy jego kości zaczęły drżeć.
— Granger, przestań — wypalił, zerkając w dół, gdy odsunęła się i spojrzała na niego szeroko otwartymi i zdezorientowanymi oczami. — Podaj mi swoje dłonie.
Zrobiła to, a on pospiesznie podniósł ją na nogi, zmieniając ich pozycję i przyszpilając dziewczynę plecami do płytek. Pocałował jej spuchnięte usta tak mocno, że z pewnością zostaną jej po tym siniaki, a potem ugryzł je desperacko, chwytając ją za rękę i przyciskając ją do całej swojej długości, zachęcając Hermionę do dotknięcia go i doprowadzenia do końca. W duchu podziękował Salazarowi, kiedy dziewczyna zrozumiała tę niemą wiadomość i zaczęła masować, a on musiał przerwać ich pocałunek, by wypuścić z ust głośny jęk, chowając twarz w zgięciu jej ramienia. Hermiona muskała ustami wrażliwy odcinek skóry między jego uchem a jabłkiem Adama i po kilku ostatnich mocnych ruchach jej dłoni, Draco skończył. Jego kończyny trzęsły się bez kontroli i jęknął, dysząc ostro, gdy każdy cal jego ciała drżał.
— W moich objęciach nie jesteś teraz bezpieczna — powiedział niepewnie. — Oprzyj się o ścianę.
Jego ciało pulsowało. Potrzebował całej swojej siły, by utrzymać się w pionie i stanowić oparcie dla Hermiony przy jej zawodnych nogach. Napiął swoje wszystkie mięśnie, czekając, aż poczuje zmianę ciężaru jej ciała, kiedy dziewczyna oprze się o ścianę, zanim pozwolił sobie opaść na kolana. Oparł policzek o jej brzuch, gdy mglistość i drżenie zaczynały stopniowo ustępować, ukołysane i uspokojone przez delikatne palce Hermiony przeczesujące jego włosy i łaskoczące kark.
— O Boże — powiedziała nagle. — Nie rzuciliśmy Muffliato.
Draco wydał z siebie krótki śmiech.
— Gówno mnie to obchodzi.
***
Hermiona niecierpliwie bawiła się palcami na swoich kolanach, gdy obserwowała Draco; zastanawiając się, czy powinna zadać pytanie, które męczyło ją od kilku dobrych minut. Po prysznicu Draco pomógł jej ubrać się w świeżą parę dżinsów i sweter, mamrocząc jakiś komentarz o tym, że wolał zdejmować z niej ubrania niż pomagać jej je nakładać, a teraz się sam ubierał. Normalnie przyglądałaby mu się z niechętną fascynacją, podziwiając całą finezję ruchów i nieskazitelność, mimo że został on pozbawiony wszystkich symboli bogactwa, które znaczyły jego młodość. Ale to pytanie tak bardzo ją rozpraszało.
— Granger, aż tutaj słyszę, jak obracają się trybiki w twoim mózgu — powiedział Draco, jego spojrzenie było bystre i dociekliwe. — O co chodzi?
Zawahała się.
— Właściwie to chciałam cię zapytać… możesz odmówić odpowiedzi, jeśli chcesz. Chciałam zapytać, czy mogłabym użyć twojej różdżki do wysuszenia sobie włosów?
— Tylko tyle?
— Cóż, dzielenie się różdżkami jest uważane przez niektórych za dość intymne…
— Bardziej intymne niż dzielenie się płynami ustrojowymi? — przerwał, wyjmując różdżkę z kieszeni i podając ją dziewczynie. — Śmiało.
— Dziękuję — uśmiechnęła się. Wymamrotała szybkie zaklęcie i poczuła, że różdżka trochę się jej opiera, ale czar zadziałał. Kiedy Hermiona spojrzała z powrotem na Draco, kąciki jego ust były wygięte w rozbawieniu. — Z czego się tak śmiejesz?
— Najwyraźniej zapomniałem, że twoje włosy wyglądają jak gniazdo rodziny ślepych sów.
— Jesteś przezabawny…
— I uroczy.
Hermiona prychnęła, ale zawahała się, gdy Draco podszedł do niej, nachylając się do przodu, by skraść z jej ust pocałunek, jednak nagłe pukanie do drzwi przerwało ten spokojny moment i oboje westchnęli ciężko.
— Czy w tym domu nie można zaznać chociaż chwili pieprzonego spokoju? — mruknął Draco, odwracając się do drzwi.
Spodziewając się, że to Tonks, a może Lovegood, był zaskoczony, gdy stanął przed kimś swojego własnego wzrostu, w parze znajomych okularów na nosie. Wyprostował kręgosłup, kiedy zdał sobie sprawę, że należały one do Pottera. Drugi czarodziej wyglądał na niewyspanego i udręczonego, a w jego wyrazie twarzy widniał tylko blady ślad urazy i wrogości, do których Draco był przyzwyczajony. Potter stał tam, wyraźnie wyczerpany i sflaczały, spoglądając na Draco z nieco większą niepewnością, gdy odchrząknął i próbował zajrzeć do pokoju.
— Malfoy — skinął sztywno głową napiętym głosem.
— Potter.
— Chcę zobaczyć się z Hermioną…
— Harry? — odezwała się. — Harry, wejdź.
Draco rozważał stawianie oporu, ale był dzisiaj w znacznie lepszym nastroju, szczególnie po porannym prysznicu i wszystkim, co się z tym wiązało. Wiedział, że relacja Pottera z Granger była o wiele mniej problematyczna niż z Weasleyem, a zachowanie Wybrańca wydawało się raczej nieszkodliwe. Blondyn odsunął się więc na bok, obserwując, jak rysy Granger wykrzywiają się w półuśmiechu, gdy jej wzrok zaczął podążać za przyjacielem. A potem jej oczy przesunęły się ku Draco, z niemą prośbą, której chłopak spodziewał się, odkąd Potter wszedł do pokoju.
— Draco, czy mógłbyś zostawić mnie i Harry'ego samych?
Mimo iż spodziewał się tego, zacisnął usta i rzucił zimne spojrzenie w kierunku Pottera – bardziej ze względu na godność i poufałość niż cokolwiek innego – a potem odwrócił się, by odejść. Celowo trącając Pottera w ramię, gdy przechodził obok. Był nieświadomy zirytowanego grymasu, gdy Granger wpatrywała się w tył jego głowy, po czym zatrzasnął za sobą drzwi i zostawił ich samych.
— Jak w ogóle możesz go znosić? — zapytał Harry.
— Nie chcę się dzisiaj z tobą kłócić o Draco, Harry — powiedziała stanowczo Hermiona. — Gdzie jest Ron?
— Próbowałem zobaczyć się z nim wcześniej, ale nie chciał rozmawiać z żadnym z nas.
Skuliła się.
— Może gdybyśmy spróbowali razem…
— Wiesz, jaki on jest, Hermiono — powiedział zmęczonym głosem. — Nie odezwie się, dopóki nie będzie gotowy.
— Chyba tak — przytaknęła niechętnie, jej spojrzenie błądziło po jego poważnej twarzy. — Jak się czujesz, Harry?
Chłopak westchnął i usiadł na łóżku, ze spuszczonym wzrokiem.
— Czuję się… winny. Tonks powiedziała mi o twoich nogach…
— To tylko tymczasowe, Harry. Przynajmniej wszyscy wyszli z tego cało.
— Wszyscy wyszli z tego cało? — powtórzył zmieszanym tonem, ale potem rysy jego twarzy się napięły. — Nie powiedzieli ci.
— Nie powiedzieli mi o czym? — zapytała. I wtedy zauważyła jego ręce;, że jego skórki krwawiły, a paznokcie były poszarpane. — Harry, co się stało z twoimi rękami?
— Bellatriks zabiła Zgredka — odpowiedział. — Dziś rano wykopałem dla niego grób.
— O mój Boże — sapnęła. — Harry, ja… tak mi przykro…
— Wszystko, czego dotknę, rozpada się w pył, Hermiono — wymamrotał przygnębiony, pochylając się do przodu i pocierając twarz dłońmi. — To tak, jakby moja klątwa była zaraźliwa. Wszyscy, których kocham, umierają…
— To nie twoja wina…
— Czyżby?
Potrząsnęła głową i złapała go za rękę.
— Nie, Harry, to nie jest…
— A kiedy myślałem, że już cię straciłem…
— Harry, oddychaj — westchnęła, zacieśniając uścisk wokół jego palców. — Powiedz mi, co się stało we Dworze, a potem pójdziemy razem na grób Zgredka, dobrze?
W jego niespokojnych, zielonych oczach pojawiły się łzy, lecz po chwili napełnił płuca powietrzem i zaczął opowiadać Hermionie o szczegółach.
***
— Po prostu myślę, że to dziwne — zauważył Teo. — To już nawet nie jest twoje cholerne nazwisko. No naprawdę… powinniśmy nazywać cię Lupin.
— Nie, byłoby to mylące dla wszystkich ludzi, którzy tak nazywają Remusa — powiedziała Tonks. — Poza tym Tonks to moja ksywka od lat…
— Tylko dlatego, że było to twoje nazwisko, ale już nim nie jest.
Tonks, Teo, Blaise i Lovegood siedzieli już przy stole, pogrążeni w dość nudnej dyskusji na temat śniadania, kiedy Draco wszedł do kuchni jakieś piętnaście minut temu. Ich rozmowa w jakiś sposób przemknęła do aktualnego tematu co do ksywki jego kuzynki i Draco przewrócił oczami, gdy skończył szklankę soku, zastanawiając się, ile dokładnie czasu zajmie Potterowi i Granger skończenie małej rozmowy od serca. Wstał z miejsca, by przygotować sobie kubek kawy, po czym, przysiadł na blacie i słuchał, kompletnie nie zaabsorbowany tym, jak Tonks i Teo dalej sprzeczali się między kęsami tostów.
— Lubię, jak nazywają mnie Tonks, więc proszę ludzi, żeby tak do mnie mówili. Koniec historii.
— Ale to nie ma sensu — argumentował Teo. — Nie masz drugiego imienia czy czegoś? Nawet to miałoby więcej sensu, skoro tak bardzo chcesz unikać swojego prawdziwego imienia.
— Tak właściwie, to mam trzy drugie imiona — skinęła powoli głową. — Ale moja matka upewniła się, żeby każde z nich było niedorzeczne. Nimfadora Gwendolina Taura Hiacynta Tonks.
— Cholera jasna — mruknął Blaise. — Aż ciężko to wypowiedzieć.
— Taura to ładne imię — powiedziała z zamyśleniem Luna. — Podoba mi się.
— To chyba najlepsze ze wszystkich — odparła Tonks. — Z jakiegoś powodu mama chciała zachować tradycję Blacków z konstelacjami i jest to żeńska forma od Taurusa.
— Więc dlaczego nie pozwoliłaś ludziom właśnie tak cię nazywać? — naciskał Teo.
— Bo lubię jak mówi się do mnie Tonks, jasne?
— Dla mnie to nie ma najmniejszego sensu — mruknął, odwracając się do Draco. — Malfoy, czy uważasz, że zawsze będziesz zwracać się do Granger po nazwisku?
— Prawdopodobnie — wzruszył ramionami.
— Jak się miewa Hermiona? — zapytała Tonks.
Draco wrócił myślami do prysznica i ledwo stłumił uśmieszek.
— Lepiej. Prawie może stać i oprzeć swój ciężar na nogach.
— Dobrze, przynajmniej eliksir działa. Dlaczego nie pomogłeś jej zejść na śniadanie?
— Potter z nią rozmawia.
— Och, dobrze — westchnęła nagle Luna. — Harry jej teraz potrzebuje. Dzisiaj rano wyglądał tak smutno.
— Potter zawsze wygląda na smutnego — skomentował Teo, a Draco pokiwał głową na znak zgody.
— Nie bądź wredny — ostrzegła Tonks. — Przeszedł tak wiele…
— Wszyscy wiele przeszliśmy — warknął Teo. — Niektórzy z nas po prostu nie czują potrzeby pieprzonego użalania się nad sobą przez cały czas…
— Teo, wystarczy. Nie podważam niczyich problemów, ale Harry naprawdę ma wiele na swoich barkach.
Draco rozluźnił szczękę, żeby to skomentować, ale właśnie w tym momencie do kuchni wszedł Lupin z Teddym w ramionach.
— Dzień dobry — powiedział Remus, podając dziecko Tonks. — Właśnie sprawdziłem, co u Ollivandera. Staruszek czuje się lepiej. I spotkałem też Hermionę z Harrym. Wygląda na to, że ona też ma się lepiej
Tonks przechyliła głowę.
— Poszedłeś do jej pokoju, żeby sprawdzić co u niej?
— Nie, właśnie widziałem ich na zewnątrz.
Draco zerwał się na równe nogi i wyszedł z pomieszczenia, ignorując wołania Tonks, by zaczekał. Wciąż nie zaznajomiony z planem domu, wylądował przy tylnych drzwiach i złapał za klamkę, ale kiedy wyjrzał przez okno, widząc na zewnątrz Granger i Pottera, coś w ich melancholijnym obrazie sprawiło, że się zawahał.
Zaledwie kilka jardów za ogrodzeniem płynął delikatny strumyk, a nad nim rosła na brzegu wierzba płacząca o muskularnych gałęziach i kępkami pąków. Pomiędzy lukami w welonie z liści widział ich dwoje, klęczących przy czymś, co wyglądało jak nagrobek; ich głowy nachylały się, a Hermiona masowała plecy Pottera, kreśląc dłońmi uspokajające kręgi.
— Nie powiedziałeś jej o skrzacie domowym — zaczął się głos Blaise'a. — Prawda?
— Nie sądziłem, że to ważne — odpowiedział bez ogródek. — To tylko cholerny skrzat domowy.
— Skrzat domowy, który uratował jej życie.
Draco przygryzł język, ale milczał, marszcząc brwi, obserwując, jak Hermiona ociera łzy spływające jej po policzkach i opiera skroń na ramieniu Pottera. Odczucie wirujące we wnętrznościach blondyna nie było ani zazdrością, ani podejrzliwością, choć być może swego rodzaju dyskomfortem, bo po prostu nie mógł pojąć, jak mogła być przejęta śmiercią czegoś tak nieistotnego. Ale znowu czuł się skonfliktowany.
— Draco... — Blaise powoli wypuścił powietrze. — Wiem, że łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale naprawdę musisz wziąć pod uwagę możliwość, że jeśli twoi rodzice mylili się co do mugolaków, to prawdopodobnie mylili się również w innych sprawach…
— Odwal się, Blaise — jęknął. — Wciąż próbuję zrozumieć, jak zakochałem się w Granger, a potem związałem się z tą bandą samobójczych idiotów. Naprawdę nie mam cierpliwości, by kwestionować wszystko, co dotyczyło mojego wychowania.
— Samobójczy idioci? — powtórzył, marszcząc brwi. — Nie sądzisz, że wygrają?
— Nie — powiedział szybko, ponownie unosząc wzrok, by spojrzeć na Granger przez szybę. — Ale ona tak, bo do tej pory tylko ona była w stanie udowodnić mi, że nie mam we wszystkim racji.
***
Hermiona przeczesała palcami swoje potargane loki i obserwowała z łóżka, jak Draco się rozbiera. Przez szparę w zasłonach wpadał do pokoju pas księżycowego światła, który w hipnotyzujący sposób oświetlał jego porcelanową skórę, przez co oddech praktycznie uwiązł Hermionie w gardle. Jej pragnienie snu było wyraźne; powieki ciążyły, a mięśnie bolały uporczywie, co było nieuniknione po tak pełnym wrażeń dniu. Pomiędzy Harrym wyjaśniającym jej wydarzenia, które miały miejsce w Dworze Malfoyów, a późniejszym odkryciem, że Zgredek poświęcił dla nich swoje życie, chciała jedynie owinąć się kocem i otoczyć ramionami Draco, aby uzyskać tak bardzo potrzebny odpoczynek.
Jednak zauważyła, że jej kochanek sprawiał dziś wrażenie odległego, zwłaszcza odkąd ona i Harry wrócili z grobu Zgredka chwilę po lunchu. Jego dziwny nastrój utrzymywał się cały dzień, ale powstrzymała się od wypytywania go o przyczyny; głównie dlatego, że tak naprawdę nie byli w stanie spędzić ani jednej chwili w samotności. Kiedy teraz mu się przyglądała, jego szare oczy były odległe i czymś zaabsorbowane. Potem zwróciły się ku niej, a w jego spojrzeniu pojawił się błysk lęku.
— Jesteś na mnie zła? — zapytał. — Za to, że nie powiedziałem ci o skrzacie domowym?
To pytanie zbiło ją z tropu na sekundę lub dwie.
— Nie — odpowiedziała po chwili. — Nie zrobiłeś tego złośliwie. Po prostu… chyba tego nie zrozumiałeś.
— Dla mnie to tylko skrzat domowy — powiedział jej szczerze. — I wiem, że cholernie kochasz te rzeczy, bo w końcu założyłaś ten cały PERZ…
— To nazywało się WESZ…
— I nawet nie przyszło mi do głowy, że powinienem wspomnieć o jego śmierci. Ten fakt nic dla mnie nie znaczył.
— Kiedyś ja też nic dla ciebie nie znaczyłam. Poglądy się zmieniają…
— Ale nie z dnia na dzień — wtrącił. — Zmiana mojej opinii o tobie zajęła…
— Mamy czas — powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach, gdy wyciągnęła rękę, by chwycić jego dłoń. — Chodź do łóżka, Draco.
***
Poprawiła kaptur płaszcza, by lepiej ukryć twarz. Wzdrygnęła się, gdy każde stuknięcie jej obcasów odbijało się rykoszetem po pustych korytarzach i rozbrzmiewało między zimnymi, kamiennymi ścianami. Dobrze znała zamek; od razu przypomniała sobie ścieżki, którymi wędrowała w młodości, ale powietrze wewnątrz starożytnej szkoły było teraz tak inne, nieprzyjazne i szorstkie. Okrutny chłód przebiegł jej po kręgosłupie, gdy skręciła za kolejny róg i przyspieszyła kroku.
Ostrzeżono ją, że Śmierciożercy zadbali o to, by zaklęcia maskujące tutaj nie działały, tak samo nic innego, co mogłoby pomóc w ucieczce. Nie można było wejść ani wyjść, chyba że znało się właściwych ludzi, oczywiście.
W końcu dostrzegła upragnione drzwi i strzegącego ich gargulca, wymamrotała hasło, o którym powiedziano jej, że zadziała – Agere Sequitur Credere – i westchnęła z wdzięcznością, gdy drzwi ustąpiły i umożliwiły jej wejście. Pędząc wąskim korytarzem do gabinetu dyrektora, jej oczy błądziły po dużym pomieszczeniu, zanim w końcu wylądowały na ciemnym zarysie sylwetki w pobliżu okna. I wtedy ściągnęła kaptur.
— Jak się tu dostałaś, Narcyzo? — zapytał Snape tym powolnym, ciężkim tonem, wciąż stojąc odwrócony do niej plecami.
— Powiedzmy, że Alecto jest mi winna przysługę.
— I dlaczego tu jesteś?
— Wiesz, dlaczego tu jestem — oskarżyła go. — Wiesz dokładnie, co tutaj robię!
— Nie, nie wiem.
— Tak, wiesz! — splunęła ostro. — Okłamałeś mnie, Severusie! Powiedziałeś mi, że mój syn nie żyje!
Zerknął przez ramię, by przyjrzeć się jej z ciekawością.
— A co sprawia, iż myślisz, że skłamałem? Draco został zabity…
— Nie, nie został! — krzyknęła. — Wiem, że nie został zabity!
— O czym ty mówisz, Narcyzo?
— Ta szlam… ta mugolska dziewczyna, przyjaciółka Pottera. Kiedy była w Dworze, przeszukałam jej wspomnienia i zobaczyłam Draco!
— Co dokładnie widziałaś? — zapytał, zbliżając się do niej ostrożnym krokiem. — Być może źle odczytałaś te wspomnienia…
— Nie! Dobrze wiem, co widziałam! — Zacisnęła oczy, z których wypłynęły łzy. — Jestem doskonała w czytaniu wspomnień. Widziałam mojego syna żywego. Mówiłeś mi, że on nie żyje.
Snape przechylił głowę na bok.
— Złożyłem przysięgę, że będę chronić twojego syna. Zrobiłem, co było konieczne, aby dotrzymać swojego słowa…
— Wiem, że dla nich pracujesz — przerwała. — Jak inaczej mógłby skończyć w jednym miejscu z członkiem Zakonu? Jak mógł wylądować w Hogwarcie, podczas gdy McGonagall była dyrektorem?
— Mylisz się…
— Przestań mnie okłamywać, Severusie! Kiedy przeszukiwałam wspomnienia tej dziewczyny o Draco, wyczułam twoją obecność! Czułam, że byłeś w jakiś sposób połączony z Draco i że ona postrzegała cię jako sojusznika, więc nawet nie spróbuj jeszcze raz mnie okłamywać!
Twarz Severusa zmarszczyła się z niesmakiem.
— Czy jesteś tu, żeby mnie szantażować, Narcyzo?
— Nie kuś mnie, Severusie…
— To czemu…
— Chcę ci pomóc — wypaliła. — Chcę im pomóc.
Brwi Snape'a uniosły się ze zdziwienia, ale poprawił swój wyraz twarzy, przybierając podejrzliwy grymas.
— Dlaczego chcesz pomóc Zakonowi?
— Ponieważ Draco… ponieważ kiedy myślałam o tej dziewczynie, zobaczyłam, jak szczęśliwy był mój syn… szczęśliwy z nią; urodzoną z mugoli. I nie obchodziło mnie to. — Przerwała, by przełknąć. — Czułam miłość dziewczyny do mojego syna i widziałam, że on to odwzajemnił. Po prostu chcę odzyskać mojego syna…
— Masz na myśli Draco i pannę Granger? — wymamrotał, a jego niedowierzanie było zbyt intensywne, by mógł je zamaskować. — Jesteś pewna?
— Bez cienia wątpliwości — skinęła głową. — Pracujesz dla Zakonu, prawda? Gdybyś nie pracował, to już byś go wezwał. A Draco żyje, prawda?
— A skąd mam wiedzieć, dla kogo ty pracujesz?
— Przeszukaj mój umysł, jeśli chcesz, albo użyj Veritaserum. Nie obchodzi mnie to. Ale spójrz na mnie, Severusie. Znasz mnie i wiesz, że nie kłamię.
Snape popatrzył na nią z wyrachowaniem i zacisnął usta.
— Jakie są twoje umiejętności w oklumencji, Narcyzo?
— Wystarczająco dobre. Gdyby on wiedział, o czym myślę, już bym nie żyła.
— A czy Lucjusz wie, że tu jesteś?
— Lucjusz… — wydyszała. — Lucjusz jest już ledwo świadomy czegokolwiek. Był zbyt często torturowany. — Zakrztusiła się. — Nie mam już męża. Po prostu nawiedza mnie duch, który go przypomina. Straciłam obie siostry i… myślałam, że straciłam Draco. — Znowu się zakrztusiła. — On jest wszystkim, co mi zostało, Severusie… I zrobię wszystko, aby go odzyskać. Proszę, pomóż mi odzyskać mojego syna…
Mężczyzna prychnął.
— Twoja rodzina otrzymała ode mnie już dość przysług…
— W takim razie pozwól, że ci pomogę — błagała rozpaczliwie. — Proszę, Severusie, pozwól sobie pomóc.
— Jeśli chcesz pomóc, nadal będziesz udawać, że służysz Czarnemu Panu…
— Ale mogłabym…
— To najbezpieczniejsza i najmądrzejsza opcja — kontynuował, wskazując głową w kierunku drzwi. — Musisz wrócić do Dworu, zanim ktoś dowie się o twojej nieobecności…
— Ale, Severusie, potrzebuję…
— Czy dasz radę wymknąć się jutro wieczorem? — zapytał, czekając, aż kobieta skinie głową. — W takim razie skontaktuję się z tobą jutro. Twój pobyt tutaj jest teraz zbyt ryzykowny. Amycus niebawem przyjdzie. Poinformuję cię o bardziej odpowiednim czasie i miejscu na wznowienie tej dyskusji.
Narcyza wydała z siebie westchnienie ulgi.
— Dziękuję.
— Tymczasem — powiedział spokojnie. — Ja nadal będę robił to, co robiłem, a ty nadal będziesz robić to, co robiłaś. Rozumiesz?
— Tak — zmarszczyła brwi, zakładając kaptur, by ukryć twarz. — Rozumiem, Severusie.
— I strzeż swojego umysłu — ostrzegł Snape, obserwując ją spod przymkniętych powiek, gdy obracała się na pięcie i wychodziła z gabinetu. Powoli zwrócił uwagę na portret na przeciwległej ścianie. — Przypuszczam, że pochwalasz tę zaskakującą rewelację dotyczącą panny Granger i Draco?
— A ty nie? — zapytał się obraz Dumbledore'a.
— Ależ skąd.
— Historia ma dziwną skłonność do powtarzania się, kiedy złamane serca nie są naprawiane, Severusie — powiedział cicho obraz. — Nie oburzaj się na déjà vu…
— Jeśli historia postanawia się powtórzyć, to już wiemy, że nie będzie szczęśliwego zakończenia.
— Mógłbyś pomóc im je znaleźć.
Snape odwrócił się plecami do portretu, bo móc ponownie spoglądać przez okno, zastanawiając się, jak los mógł być na tyle bezduszny, dręcząc go w tak znajomej scenerii i historii. Spojrzał z powrotem na swoje zniekształcone odbicie w mokrym od deszczu szkle i zacisnął zęby z bólem w sercu, nie mogąc zdecydować, czy współczuł dwóm skazanym na śmierć kochankom, czy jednak im zazdrościł.
Jestem pod wrażeniem. I to chyba wszystkiego co tu się wydarzyło. Narcyza prawdopodobnie zaakceptowała już fakt, że przyjdzie jej mieć synową mugolskiego pochodzenia i nie przeszkadza jej to, najważniejsze, żeby odzyskała Draco i by ten był szczęśliwy. Lucjusz prawdopodobnie jest już obłąkany i jeśli przeżyję jakimś cudem wojnę, to prawdopodobnie nie będzie sprawiał problemu, bo już nawet nie będzie wiedział co się wokół niego dzieje. Severus choć jeszcze nie wie co myśleć, to raczej też mu nie przeszkadza fakt, że ta dwójka jest w sobie zakochana i wg mnie, ma nadzieję, że to się skończy lepiej dla tych dwojga, niż w przypadku jego i Lily. Draco, który nie myśli o sobie i swoim zadowoleniu, tylko skupia się na Hermionie❤️ No to mnie złapało za serce, że tak bardzo panował nad sobą i był w stanie się oprzeć temu, by uprawiać z nią seks i nawet do głowy mu nie przyszło, żeby Hermiona zrobiła to co zrobiła, że ona sama wyjdzie z taką propozycją. A on znów na to nie naciskał. Podoba mi się to, w jakim kierunku idzie ten związek. To jak powiedział Ronowi, że byłby w stanie umrzeć za Hermione 😍 Tego się nasz Łasic nie spodziewał. Myślał, że tylko on jest godzien Hermiony, bo jest taki super. To co mi się podoba w Draco, to właśnie ta świadomość, że on wie, że na nią nie zasłużył i wcale tego przed sobą nie wypiera. Ale jego miłość jest prawdziwa i czysta, a jeśli Ron dalej tego nie potrafi zrozumieć…
OdpowiedzUsuńJak zwykle brak słów żeby opisać mogę odczucia. Jestem równocześnie rozbita jeśli chodzi o Narcyze i dumna z Draco, że nie rzucił na Rona żadnej klątwy. Chociaż gdyby wiedział, że to przez Rudego ich złapali mogłoby być inaczej. Czekam na ciąg dalszy ❤
OdpowiedzUsuńAle mocny rozdział, jeden z najlepszych w tym opowiadaniu! Widać jak Draco dojrzał, jak jemu zależy. Myślę jednak, że czeka nas jeszcze w tej historii dużo skrajnych emocji... czekam z niecierpliwością na kolejną część 😍
OdpowiedzUsuńNarcyza jest super. Jako matka, matka chłopca chyba wiem co czuje. Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze nikt nie odkryje, co wie Narcyza, i uda jej sie pomoc Zakonowi przynajmniej tak skutecznie, jak w oryginale ;)
OdpowiedzUsuńNarcyza, kochana matka. Już ja lubię w tym opowiadaniu, tak szybko zaakceptowała na podstawie samych wspomnień miłość syna i mugolaczki. To, że zdecydowała się pomóc, bardzo mi imponuje. Mam nadzieję, że czeka ją happy end w postaci odzyskania syna. Lucjusz, nie wiem co czuje, na wiadomość o jego stanie, ulgę? Nie jest mi go żal. Cieszę się, że poprzez swój stan raczej nie będzie stał na drodze Draco i Hermionie.
OdpowiedzUsuńCzekałam na ponowne pojawienie się Snape'a i oto i on, cały na czarno:)
Konfrontacja Draco i Rona - spodziewałam się krwi, ale Draco pięknie to rozegrał, cieszę się, że Ron nie jest w stanie podkopać w nim pewności. Pewności co do uczuć. Właśnie ta świadomość, że ten debil i rozchwiany emocjonalnie Harry będą obecni w życiu Hermiony - pokazuje siłę uczuć Draco. Nie może być inaczej jak dobrze między nimi♥️
Po raz kolejny płaczę po Zgredku...