Rekomendacja muzyczna do niniejszego rozdziału: Radiohead - Nude, Placebo - Running up that Hill, Placebo - I'll be Yours

_____

Gdy Draco został powoli obudzony przez kocie mruczenie, jego brwi zmarszczyły się ze zmieszania, gdy zdał sobie sprawę, że przestrzeń obok niego jest pusta, z wyjątkiem drzemiącego kota, który leżał obok jego stóp.

Ignorując zwierzaka, szybko przyłożył dłoń do miejsca, w którym powinna znajdować się Granger i poczuł, jak lekkie ślady jej ciepła mrowią jego skórę. Wahając się, gdy jego nie do końca rozbudzony mózg dogonił wszystkie myśli, powoli wykręcił swoje ciało, by ujrzeć ją siedzącą przy oknie; jej sylwetka kontrastowała z jaskrawym, złotym światłem poranka. Mrużąc oczy i przyzwyczajając je do blasku dnia, podniósł do pozycji siedzącej, koncentrując na jej znużonym i napiętym wyrazie twarzy. Zmarszczył brwi dostrzegając jej rozproszone spojrzenie.

Wciąż miała na sobie wczorajsze ubrania, a jej policzki błyszczały od zaschniętych łez. Mocno przyciskała nogi do piersi i oparła brodę o kolana. Jej wargi były czerwone od nieustannego przygryzania, wygięte w żałobnym grymasie, a oczy przekrwione i zaczerwienione. Wszystko, co robiła, to patrzyła pustym wzrokiem przez szybę.

Tak nieruchoma.

Ledwo oddychała.

Chłonął każdy jej szczegół oceniającym spojrzeniem, składując informacje w swojej głowie i próbując określić, co powinien zrobić. Merlin wiedział, że nie miał najmniejszego pojęcia, jak złagodzić jej cierpienie, ale potrzeba i tak zakiełkowała pod jego skórą i nawet nie próbował się jej oprzeć.

Uniósł brew, kiedy rozchyliła usta, i ciężko westchnęła w szybę, unosząc palec, by narysować bezmyślny wzór na zaparowanym szkle. Z westchnieniem porażki zawołał ją po imieniu.

Hermiona z roztargnieniem przeciągnęła palcem po zamglonym oknie i zmrużyła oczy, kiedy zdała sobie sprawę, co robi. Kiedy była mała, ona i jej matka zostawiały małe wiadomości na lustrze w łazience; tylko małe rzeczy, takie jak kocham cię lub dobranoc.

Jej ręka opadła bezwładnie przy boku, gdy przeczytała to, co w roztargnieniu nabazgrała.

Do zobaczenia wkrótce.

Potrząsnęła głową, kiedy zamazany głos Draco wniknął jej do uszu i przywrócił ją do rzeczywistości. 

— Co?

— Czy w ogóle spałaś? — zapytał obojętnym tonem.

— Och — wypuściła powietrze. — Trochę… mam na myśli wystarczająco…

— Nie wyglądasz — powiedział sztywno, zrzucając z siebie koce i siadając na skraju łóżka. — Powinnaś pospać trochę więcej.

— Nie, jest w porządku — wymamrotała, a Draco nienawidził tego, jak odlegle zabrzmiał jej głos. — I tak nie byłabym w stanie zasnąć z powrotem…

— Nie mów, że wszystko w porządku, kiedy wyraźnie tak nie jest — skarcił ją, być może zbyt dosadnie. — To cholernie irytujące…

— Ale ja…

— Daruj sobie — burknął. — Dlaczego wy, Gryfoni, upieracie się przy tuszowaniu wszystkiego pozytywnymi myślami i promieniami słońca, nie potrafię tego…

— Kiedy ja...

— Czujesz się zdezorientowana, prawda? — zapytał ostro. — Jakby twój umysł robił fikołki i nie masz pojęcia, co ze sobą zrobić.

Hermiona poczuła, jak jej usta poruszają się w cichych słowach. 

— Ja… jak…

— Na wypadek, gdybyś nie zauważyła, jedziemy na jednym wózku, Granger, więc wiem, jak bardzo jest to popieprzone.

— Jeden wózek? Co ty…

— Od czerwca jestem uznawany za zaginionego — przypomniał jej śmiertelnie poważnym głosem. — Jestem pewien, że moi rodzice myślą, że nie żyję; gniję gdzieś w płytkim grobie wykopanym przez jednego z was.

Skuliła się. 

— Draco…

— To prawda — przerwał, patrząc na nią z obojętnym wyrazem twarzy. — Jaką inną wiarygodną historię mógł wymyślić Snape, żeby wyjaśnić moje zniknięcie?

— Przepraszam — mruknęła szczerze. — Nie zdawałam sobie sprawy, że to trwało tak długo, ale może Snape…

— Nawet jeśli powiedziałby, że zaginąłem, po tak długim czasie i tak z pewnością uznano by mnie za martwego — powtórzył, przechylając głowę, gdy się skrzywiła. — Nie patrz na mnie tak współczująco, Granger. To nie tak, że jestem martwy…

— Ale może…

— Już to zaakceptowałem, Granger — uciszył ją. — I ty też również zaakceptujesz swoje okoliczności, ale najpierw musisz przeboleć całe to pierdolenie, że ‘wszystko w porządku’...

— Draco…

— Dlatego idziemy wziąć prysznic — stwierdził surowo, wstając i krzywiąc się na niepewne spojrzenie, które mu rzuciła. — No dalej, wstawaj.

— Draco — westchnęła ze znużeniem, pochylając głowę. — Nie sądzę, że jestem we właściwym nastroju do…

— Nic nie wspomniałem o pieprzeniu — wtrącił się z grymasem, gdy się do niej zbliżył. — No już, chodź…

— Draco, ja po prostu chcę tu zostać…

— Gówno mnie to obchodzi — warknął, łapiąc ją za ramię i wstając. — Nie każ mi cię tam ciągnąć…

— Draco, puść — jęknęła, walcząc z nim. — To boli.

Blondyn wzdrygnął się z determinacją, ale chwycił ją mocno za łokieć, ciągnąc za sobą, stanowczo odmawiając uznania jej protestów, bez względu na to, jak bardzo jej błagalny ton dręczył jego uszy. Wiedział, że był wobec niej szorstki, ale zmusił się do pozostania obojętnym, bo było to absolutnie konieczne. Granger mogła tego nie dostrzegać, ale tego potrzebowała. Potrzebowała jego.

Grymas Draco stwardniał, gdy zaparła się piętami o podłogę i wbiła paznokcie w jego dłoń.

— Przestań ze mną walczyć — syknął przez ramię, zarzucając drugą rękę na jej brzuch, by ją pewnie chwycić. Zaczęła wymachiwać kończynami, co utrudniało mu to zadanie. — Kurwa, Granger…

— Po prostu zostaw mnie w spokoju — spróbowała Hermiona, a łzy frustracji zaczęły błyszczeć między jej rzęsami. — Jaką różnicę może zrobić jakiś przeklęty prysznic?

— Przestań — warknął, gdy w końcu udało mu się wyciągnąć ją z sypialni. — Zaufaj mi, kiedy mówię, że bezczynność wyrządzi tylko więcej szkód…

— Powiedziałam, że wszystko ze mną w porządku! — krzyknęła. — Postaw mnie!

— Nie! — odkrzyknął, wpychając ją do łazienki, wchodząc do środka i zatrzaskując za sobą drzwi. Przełknął niespokojne uczucie w gardle, gdy zdał sobie sprawę, że znowu zaczęła płakać, ale pozostał stanowczy w swoich zamiarach. — Nawet nie waż się kurwa podchodzić do drzwi, bo i tak cię nie wypuszczę, aż zrozumiesz.

Starał się pozostać niewzruszony, kiedy oddalała się od niego i przyglądała mu się nieufnymi oczami. Czy naprawdę sądziła, że mógłby ją skrzywdzić? Prychając i potrząsając głową, by ukryć swoje poczucie winy, podszedł do prysznica i włączył go, sprawdzając temperaturę wody na swoich palcach i nie spuszczając oka z przygnębionego obrazu swojej kochanki w lustrze.

— To niedorzeczne — wymamrotała Hermiona za swoim oddechem. — Jesteś śmieszny…

— Zdejmij ubranie — polecił pewnie, przeciągając własną koszulkę przez głowę. – A może znowu będziesz sprawiać, żeby było niezręcznie?

Wpatrywała się w niego z iskierkami buntu migoczącymi w oczach, zanim wypuściła mizerny oddech i zaczęła powoli zdzierać z siebie ubrania. Draco nie spuszczał z niej wzroku, gdy jednym szybkim ruchem ściągnął spodnie i bokserki, a potem podszedł do niej ciężkimi krokami. Wyrwał sweter z jej uścisku i odrzucił go na bok z rosnącą niecierpliwością, odpychając jej ręce, zanim sięgnął po jej dżinsy i majtki i ściągnął je w dół.

Hermiona wciągnęła głęboki haust powietrza i próbowała się cofnąć, ale jego ręka szybko owinęła się wokół jej nadgarstka. 

— Co, do diabła, jest z tobą nie tak?

— Nie mam całego pieprzonego dnia — wysyczał chłodno, obracając ją dookoła, by zdjąć jej stanik, zanim zdąży zaprotestować.

Walczył z pokusą podziwiania jej nagości i poddania się instynktownemu pulsowaniu w podbrzuszu, gdy stała przed nim; nieskończenie kusząca od pierwszej nocy, kiedy z nią spał. Każdy cal jej miodowej skóry należał do niego, czy jej się to podobało, czy nie, ale musiał dokończyć to, co zaczął. Udając obojętność, która była poddawana ciężkiemu testowi, gdy jego ciało pragnęło na nią zareagować, pociągnął Hermionę za nadgarstek i poprowadził pod prysznic.

— Właź — powiedział, przewracając oczami, kiedy jak przewidywał, zawahała się. — Dobra, kurwa. Jak nie chcesz po dobroci, to zrobię to siłą.

Krzyknęła z zaskoczenia, kiedy ją podniósł, a on zacisnął zęby, starając się zignorować jej nagie i wijące się ciało, gdy wszedł pod prysznic i ustawił ich pod szumiącym strumieniem. Słodka para owinęła się wokół nich jak welon. Draco chciał w tym mglistym kokonie pozwolić jej zapomnieć o świecie zewnętrznym.

Rzeczywistość była przeszkodą.

Zawsze wchodziła im w drogę, naruszając atmosferę ich odizolowanego od świata sanktuarium.

Z dala od wojny.

Od jego przeszłości.

Od wszystkiego.

I musiał przyznać, że zadomowił się w tym ich sanktuarium, pomimo wszelkich prób oporu. Rzeczywistość była tu jedynie stłumionym wspomnieniem. Z nią.

Co by, do diabła, zrobił, gdyby…

Poczuł jej dłonie napierające na jego klatkę piersiową.

— W co ty pogrywasz? — zapytała ostro Hermiona. — Wypuść mnie stąd…

— Nie — odmówił, trzymając ją na miejscu pod strumieniem wody. — To jest to, czego potrzebujesz…

— Nie mów mi, jak mam żyć — warknęła Hermiona niskim głosem. — Nie waż mi się mówić, jak mam sobie z tym radzić…

— Więc co? — prychnął. — Zamierzasz po prostu siedzieć w swoim pokoju i użalać nad sobą przez cały dzień?

— Nie użalam się nad sobą! — zaprotestowała głośno. — Zamknij się, Draco!

— Cóż, przestań być tak cholernie żałosna! — kontynuował bezlitośnie, wkraczając w jej przestrzeń i górując nad nią. Naprawdę nie miała pojęcia, jaka piękna była w jego oczach; jej kakaowe loki przylegały do twarzy i ramion jak strumyczki kawy, ale mimo to nadal się z nią droczył. — Płakanie z tego powodu jak jakiś mały zasrany Puchon raczej nie sprawi, że wszystko znów będzie różowe!

— Wiem o tym! — splunęła, odpychając go, jednak bezskutecznie. — Nie sądzisz, że mogę być tego świadoma?

— Więc przestań ryczeć!

— Kiedy tutaj przybyłeś, sam zachowywałeś się jak jakiś nadąsany kutas, więc nie bądź takim pieprzonym hipokrytą! — wypaliła. — Mam pełne prawo się denerwować! Jestem człowiekiem!

— Więc po co, do cholery, kłamać i mówić, że wszystko w porządku? — odparł ostro, zbliżając swoją twarz do jej własnej. — Daj spokój, Granger! Wyrzuć to z siebie! Dlaczego mówisz, że wszystko w porządku, kiedy wyraźnie tak nie jest?

— BO NIE WIEM, CO INNEGO MOGŁABYM ZROBIĆ! — krzyknęła, a jej rysy zmarszczyły się w wyrazie znużonej akceptacji, gdy jej klatka piersiowa falowała między nimi. — CO, DO CHOLERY, MOGĘ ZROBIĆ, DRACO? NIE MOGĘ ZROBIĆ, KURWA, NIC!

Proszę bardzo. Wykrzycz to z siebie, Granger.

— I TO KURWA BOLI, PRAWDA? — ryknął, nienawidząc siebie, kiedy zacisnęła powieki, ale ona tego potrzebowała. Wiedział, że tak. Znał ją. — NIE MOŻESZ Z TYM ZROBIĆ NIC…

— Przestań!

— JESTEŚ BEZSILNA…

— PRZESTAŃ!

— ALE NIC NIE MOŻESZ ZROBIĆ! — krzyknął tak głośno, że dźwięk rozpalił mu tchawicę. — ZAAKCEPTUJ TO, HERMIONO! NIC NIE MOŻESZ…

Uderzyła go. Mocno.

A w następnej sekundzie chwyciła go za twarz i przycisnęła swoje usta do jego.

Rób to, co musisz…

Ssała, lizała, smakowała, pożerała.

Draco poczuł, jak wbiła mu paznokcie w skórę głowy i rozpaczliwie chwyciła w garść jego włosy, by przyciągnąć go jeszcze bliżej. Tak blisko jak tylko było to możliwe. Mógł jej w pełni posmakować i wiedział, że osiągnął to, co zamierzał. Dopasował się do niej; język do języka i usta do ust, gdy jego ręce szalały na jej plecach, bokach i talii.

Cała jego.

Ale chciał zachować równowagę. Chodziło o nią. O to, czego potrzebowała. I przez chwilę to go przeraziło.

Jej gardłowy jęk prześlizgnął się po jego języku i przeniósł go z powrotem do teraźniejszości. Ona. Splatając ich ciała razem, przycisnął ją do kafelków i zanurzył rękę między nimi, by złagodzić ciepło między jej udami. Wchodząc w nią dwoma palcami, tak głęboko, jak tylko mógł, dotykając jej z wyćwiczonym naciskiem, co sprawiło, że zadrżała, przełknął jej westchnienie i mocno ją pocałował. Spierzchnięte usta i krew. Jej krew, jego krew. Wszystko smakowało tak samo.

— Weź ode mnie to, czego potrzebujesz — mruknął, a jego ochrypły ton zabrzęczał między ciężkimi oddechami i pulsującymi ustami.

Hermiona zakołysała biodrami, zachęcona jego słowami i zbyt pochłonięta, by się oprzeć. Godryku, kochała jego dłonie i palce – we włosach, na skórze, w jej wnętrzu – i teraz idealnie wciskały się w to zagadkowe miejsce w podbrzuszu i nakłaniały tlące się doznania do pulsowania w jej organizmie.

Ale to nie wystarczyło.

— Więcej — wyszeptała między zgrzytającymi ustami, mając nadzieję, że Draco zrozumie co miała na myśli.

Draco natychmiast cofnął rękę i chwycił jej uda, podciągając je i owijając wokół swoich bioder. Nie chciał w nią wchodzić. Jeszcze nie. Musiał zachować rozsądek. Był tak twardy, że mięśnie pod jego napiętą skórą pulsowały z bólu. Nigdy taka nie była; nieskrępowana, a jej nerwy całkowicie odrzucone, gdy pozwoliła, by ogarnęła ją namiętność i potrzeba zapomnienia, i to było tak cholernie podniecające. Ale musiał zachować rozsądek. Chodziło o nią.

Ona. Ona. Ona.

Znowu przerwała pocałunek.

— Draco — zamruczała, przy jego szyi. — Proszę…

Uchwycił jej dolną wargę między zębami, by stłumić jęk, kiedy podniósł ją trochę wyżej, a gdy tylko przylgnął do jej wejścia, zacisnęła mocniej nogi i pochłonęła go. Draco wciągnął płytki oddech na jej nieoczekiwany i bezczelny ruch, ale tego właśnie potrzebowała; dać się ponieść instynktom i porzucić wszelkie myśli.

Porzucić wszelkie powody.

Porzucić wszystko oprócz ciała i bólu.

Szarpała go za ramiona, szyję, twarz; cokolwiek, czego mogła dosięgnąć, by go w siebie wciągnąć. Aby stopić ich w jedność. Jej nogi owinęły się ciasno wokół niego, zaborczo; zamykając go w swoim śliskim cieple, tak ciasnym, że Draco zadrżał. Ślepe pożądanie. Surowe. Najbardziej uczciwy rodzaj. Wsuwał się w nią, kierowany własnymi desperackimi kołysaniami jej ciała, by poddać się rytmowi usłużnych pchnięć, zetknięć skóry i bębniącego prysznica. I było to szybkie.

Gorączkowe.

Oszalałe.

Dzikie.

Pieprzone tarcie. Wszędzie. Od zębów, przez łomot bioder i drapiące ciało dłonie; wszystko otoczone wilgotną parą i ich jękami. A Hermiona była taka ożywiona, prawie zwalając go z nóg, wijąc się i próbując znaleźć uwolnienie. Szukając ognia. Polując na niego. Zduszony dźwięk wyrwał się z jej ust, kiedy Draco trafił w miejsce, które rozpaliło jej rdzeń i sprawiło, że zadrżała jej dusza.

— Och tak, tam — westchnęła, rozchylając usta i unosząc podbródek. — Pocałuj mnie w szyję.

Draco natychmiast ukrył twarz we wrażliwej krzywiźnie jej ramienia i zaczął ssać jej skórę. Wiedział, gdzie jego język pieścił ją najlepiej; tuż pod linią szczęki i pod płatkami uszu, a jej paznokcie musnęły jego kręgosłup, potwierdzając to, co już dobrze wiedział. Jej jęki były coraz głośniejsze, nie błądząc już między ich ustami, ale wpływając prosto do uszu i pchając go coraz bliżej krawędzi.

Ale to było w porządku.

To było w porządku, ponieważ czuł, jak mięśnie jej nóg zaczynają się napinać i zaciskać w spazmatycznych wstrząsach, a jej pożądliwe jęki wspinały się na wyższy poziom.

O tak…

Nic nie było bliższe błogości niż te fale dreszczy, które oznaczały początek końca. Punkt kulminacyjny. Wszystko i nic. Jak zuchwałe pióra ślizgające się po stali. Nie mógł nic poradzić na to, że odchylił głowę do tyłu, by zobaczyć jej pełne zachwytu rysy; zamknięte oczy, luźną szczękę i zesztywniałe ciało, gdy pozwalała ekstazie płynąć przez jej żyły, krew, kości. Wszędzie, gdzie tylko mogła dotrzeć.

Wkładając dłoń między nich, próbował palcami ponownie masować jej spuchnięte ciało, tylko po to, by jej seks-statyka trwała przez te kilka dodatkowych chwil. Pozwolił jej chłonąć każdą milisekundę tego szaleństwa, czekając, aż jej wewnętrzne napięcie ustanie, zanim pozwolił sobie na dwa ostatnie pchnięcia, znajdując własne wyzwolenie.

Zdusił swój zdławiony jęk w kolejnym pocałunku, gdy doszedł; jego wzrok zamazał się na krawędziach, a napięcie pękło. Pozwolił jej go mieć. Jego punkt kulminacyjny był krótkotrwały; pracował skupiając się wyłącznie wokół jej potrzeb i pragnień, a następnie pospieszył z własnym, choć naprawdę go to nie obchodziło. To wszystko było tylko dla niej.

Dla niej. Dla niej. Dla niej.

Ale wyczerpanie i tak go ogarnęło, a on zebrał całą swoją siłę w ramionach, by utrzymać ją stabilnie, gdy jego kolana zwiotczały i ugięły się lekko. Ześlizgnęli się po kafelkach i wylądowali w nieładzie drżących kończyn w brodziku prysznica; ich czoła stykały się, gdy dyszeli tak mocno, że bolały ich płuca.

Hermiona leżała przy nim całkowicie bezwładna, gdy użył resztek swoich sił, by przytulić ją do siebie i wpleść palce w jej splątane loki. Drżenie. Dreszcze. Rozkosz. Strumień prysznica skrapiał ich zarumienione ciała, powoli przywracając zmysły i pobudzając ciała do ​​ponownego funkcjonowania.

Niech ochłoną.

Niech się nie spieszą.

— Ja… — Hermiona z trudem przemówiła między ciężkimi oddechami. — Myślę, że trochę… mnie poniosło — dokończyła, a Draco mógł sobie wyobrazić rumieniec wpełzający na jej policzki. — Przep...

— Nie waż się nawet, kurwa, przepraszać, Granger — mruknął.

***

Tylko Merlin mógł wiedzieć, jakim cudem mu się to udało, ale zaniósł Hermionę z powrotem do jej sypialni i umieścił ich we wnęce przy oknie, okrywając ich ciała niezgrabną plątaniną wilgotnych koców i ręczników, gdy oparła się plecami o jego klatkę piersiową i usadowiła się między jego nogami. Nie mógł się powstrzymać, by nie pozwolić sobie na lekki uśmieszek, gdy syte westchnienie opuściło jej usta i rozbiło leniwą ciszę.

— Teraz lepiej? — zapytał zuchwałym tonem.

Praktycznie słyszał, jak zębatki w jej mózgu obracają  się, gdy formułowała odpowiedź.

— Wcześniej celowo mnie sprowokowałeś — oskarżyła go powoli. — Prawda?

— Błyskotliwe spostrzeżenie z twojej strony, Granger — odpowiedział, jego usta wykrzywiły się z rozbawienia. — Tak, zgadza się.

— Czy mogę zapytać dlaczego?

— Bo musiałaś się wyładować — zapewnił z krótkim wzruszeniem ramion. — Pomimo tego, co głosicie wy Gryfoni, czasem najlepszą odpowiedzią na problemy jest furia i gniew.

Hermiona przerzuciła jego słowa w swojej głowie i zwilżyła usta. 

— I myślałeś, że rozwścieczenie mnie, kiedy nie masz różdżki, to dobry pomysł?

Draco prychnął. 

— Jestem przekonany, że nie będziesz już próbowała strzelać we mnie zaklęciami, Granger – powiedział. — Jestem pewien, że podoba ci się ta…

— Wiesz, że gdybyś kontynuował, to mógłbyś popchnąć mnie trochę za daleko — ostrzegła, jednak bez przekonania. — Byłeś naprawdę wkurz…

— Ale zadziałało — przypomniał jej gładko. — Więc teraz mamy już za sobą te bzdury, że „wszystko w porządku”, możemy iść dalej…

— Na Godryka, jesteś takim przebiegłym dupkiem — wymamrotała z irytacją. — Przypuszczam, że seks był miłym dodatkiem do twojego planu?

— Nie wiedziałem, że po prostu się na mnie rzucisz — powiedział jej Draco głosem pełnym radości. — Założyłem, że się po prostu wykrzyczysz i być może dasz mi kilka razy w twarz. — Jego chichot zawibrował wzdłuż jej kręgosłupa. — Ale taki obrót sprawy był pewnością przyzwoitą niespodzianką.

Jej brwi zmarszczyły się w zamyśleniu. 

— Naprawdę tego nie planowałeś?

— Planowałem cię wkurzyć — wyjaśnił, ponownie wzruszając ramionami. — Nie wiedziałem jak dokładnie zareagujesz. Ale jak już powiedziałem, musiałaś się wyładować.

Hermiona otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła, zanim zdołało wymknąć się z nich choćby słowo. Pokusa, by zwrócić mu uwagę, że zrobił coś niebezpiecznie bliskiego bezinteresowności, sprawiła, że ​​poczuła mrowienie na języku, więc zacisnęła go między zębami. Z kropelkami wody wciąż spływającymi po ich skórze i spokojną atmosferą, nie odważyła się zaryzykować komentarza, który zmusiłby go do nerwowości i zakłóciłby spokój. I znów poczuła się… normalnie; wciąż nieuchronnie zestresowana swoimi rodzicami, ale było lepiej.

Sprawił, że poczuła się lepiej.

Myślał o niej.

Cisza się dłużyła, gdy jej oczy opadły na jego nogę, a ona pochyliła się, by dotknąć blizny, której nigdy wcześniej nie zauważyła. 

— Od czego to?

— Kiedyś spadłem z miotły podczas meczu Quidditcha — odpowiedział po chwili. — Na drugim roku.

Zanuciła pod nosem, gdy wspomnienie przemknęło przez jej mózg. 

— A ta? — zapytała, przesuwając ciekawskimi palcami po jego drugiej nodze, tuż pod kolanem.

— Od tego co poprzednia.

Zaintrygowana, ostrożnie ustawiła się twarzą do niego i zsunęła koce, zostawiając go półnagiego, z ręcznikiem, który zakrywał tylko uda i krocze. Ignorując podejrzliwe spojrzenie blondyna, jej oczy wędrowały po nim z ciekawością i błysnęły, gdy znalazła grubą bliznę na jego ramieniu. 

— Myślę, że wiem skąd to masz — szepnęła i nie mogła powstrzymać uśmiechu, wskazując na niego. –— Hipogryf?

— Bardzo, kurwa, zabawne — wycedził, unosząc brew. — Skończyłaś?

— Nie — zażartowała, spoglądając na jego tors i znajdując kolejną. — A to?

Draco zacisnął szczękę i spojrzał jej w oczy. 

— To od klątwy, którą Potter trafił mnie w zeszłym roku.

Kuląc się, gdy nieuniknione napięcie dryfowało między nimi, desperacko szukała kolejnej blizny, którą mogłaby skomentować, ale reszta jego ciała nie miała na sobie żadnej skazy. 

— Czy to wszystkie?

— Przeoczyłaś jedną — powiedział jej, wyginając usta w uśmieszku, gdy wskazał na ledwie widoczny ślad przy nosie. — Coś ci świta?

Jej oczy rozszerzyły się, gdy spojrzała na maleńką skazę. 

— Od mojego uderzenia? — zapytała, uśmiechając się, kiedy skinął głową i odrywając palce od blizn Sectumsempry. — Wiesz, że nie żałuję.

Draco prychnął. 

— Nigdy cię o to nie prosiłem.

— Też mam po tym pamiątkę — uśmiechnęła się, pokazując mu lekkie draśnięcie na knykciach. — Powinnam był wiedzieć lepiej, niż uderzać twoją kanciastą twarzą.

Już miał odgryźć się jej jakąś sarkastyczną ripostą, ale zacisnął usta, gdy zauważył długą, białą linię na jej ramieniu. 

— Skoro już jesteśmy w temacie — powiedział, wskazując na jej bliznę. — Od czego to?

— W zeszłym roku — zaczęła Hermiona, przechylając głowę, by spojrzeć na szramę — Ron przypadkowo zepchnął mnie z kanapy i zahaczyłam o stół.

Draco przewrócił oczami. 

— Weasley to taka niezdarna ciota — wymamrotał, ale jego oczy zwęziły się, gdy zobaczył dość paskudnie wyglądającą bliznę na jej żebrach, wystającą lekko ponad ręcznikiem. — A to skąd, do diabła?

— Departament Tajemnic — zmarszczyła brwi, poprawiając ręcznik, by całkowicie zakryć bliznę. — Dołohow rzucił na mnie jakąś klątwę. Dość silną.

Między nimi zapadła nieprzyjemna cisza.

Draco przez chwilę zastanawiał się, jak mógł nie zauważyć tylu skaz na jej muśniętej słońcem skórze, ale może po prostu nigdy wcześniej ich nie szukał, albo nie poświęcał czasu, żeby popatrzeć. Dziwne falowanie w jego wnętrznościach powróciło; teraz praktycznie na stałe i nadal nie miał pojęcia, jak przez to przebrnąć, ale starał się nie zwracać na to uwagi, gdy Hermiona powoli wracała do swojej poprzedniej pozycji, opierając się o niego.

Znał ją; wady i wszystko inne, a to tylko zachęcało do nieodpowiednich migotań w jego żołądku.

Oszpeciła go.

I nie miał na myśli ten małej szramki na jego twarzy.

Umysł Hermiony był równie rozproszony, ponieważ dobrze wiedziała, czym były te niestabilne odczucia w jej wnętrznościach. Po prostu nie miała pojęcia, co z nimi zrobić.

I przerażająca myśl ogarnęła jej umysł.

Harry i Ron. Jej rodzice. Wszyscy zniknęli.

A jej rozłąka z Draco była ostatecznie i tak nieunikniona, bez względu na to, jak bardzo ignorowała ten fakt.

Co zrobi, gdy…

— Czy chcesz przeczytać kolejną książkę? — zaproponowała gorączkowo, przywołując różdżkę do ręki.

Jego westchnienie połaskotało jej łopatki. 

— W porządku.

— Jakieś preferencje?

— Byle nie kolejna przygnębiająca sztuka — zauważył suchym tonem, potajemnie odczuwając ulgę z powodu rozproszenia. — Ten Szekspir, którego tak cholernie lubisz, musiał mieć mocne skłonności do samobójstwa albo chciał, żeby jego czytelnicy je mieli.

— Pisał też komedie — mruknęła Hermiona, rzucając szybkie Accio w stronę jednej ze swoich ulubionych. — Tę uwielbiam.

Poczuła, jak jego podbródek zagłębia się w jej ramieniu, gdy otworzyła kiążkę na pierwszej stronie, opierając tom na kolanach, aby on również mógł wygodnie czytać. Wybrała Sen nocy letniej; historię przesiąknięta magią, konfliktami i zakazanymi romansami.

I ze szczęśliwym zakończeniem.

Hermiona zamknęła oczy.

Bo takie rzeczy zdarzyć się mogą tylko w książkach.


4 komentarze:

  1. No i Draco zrobił coś, czego unikał jak diabeł święconej wody. Najpierw został z nią na noc, a potem zaopiekował się tak, by mogła jak najszybciej wyjść z tego stanu odrętwienia i rozpaczy. Jeszcze kilka rozdziałów wcześniej w życiu by nie podejrzewał, że byłoby go stać na taki gest. Wręcz by wyśmiał każdego, kto by powiedział, że do czegoś takiego dojdzie. A tu proszę. Mamy zmianę o 180°. Zaopiekował się nią, pomógł jej wyładować frustrację i otrząsnąć się. I wcale nie węszył w tym interesu i korzyści dla siebie. Wszystko to było skupione na niej, by poczuła się lepiej i wyszła z załamania nerwowego którego dostała. Zdecydowanie dużo bardziej wolę tego Draco. Nie tego dupka z początku, który obrażał ją i darł koty dla zasady. W tym rozdziale pokazał, że jest naprawdę czułym i opiekuńczym partnerem. I nie powiem, że nie zazdroszczę Hermionie kogoś takiego. Bo może i Draco nie zna jej tak dobrze jak Ron czy Harry, ale stara się jak może, by jej pomóc. Choć pewnie Potter by sobie poradził w takich momentach, tak Ron byłby bezużyteczny. Rozmowa o bliznach była bardzo ciekawa. No i uświadomiło mi to, że nie ma na jej ciele jeszcze jednej ważnej blizny. Po sztylecie Belli. Bo to przecież się nie wydarzyło. Ale co by było, gdyby to jednak miało miejsce. Jak wtedy wyglądałaby tą rozmowa między nimi…

    OdpowiedzUsuń
  2. W koncu Draco zaczyna robic dobre rzeczy, brawo! Nadal zastanawiam sie, kiedy ta ich banka peknie i jak to sie wydarzy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że drzemie w nim dobro, może inni się dla niego nie liczą, ale widać, że ona zaczyna być dla niego wszystkim. Ich rozłąka będzie ciężka... będę przeżywać razem z nimi 🤔

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam opisy ich zbliżeń. Uwielbiam te takie niestandardowe porównania, piórka na stali. Uwielbiam ich razem. Draco zrobił się taki inny, pomocny, delikatny, ale w tym wszystkim nie zgubił siebie. Bałam się, że zmiana wywoła w nim jakieś głębsze załamanie, a jak na razie tworzą piękny obrazek.
    Furia i gniew - popieram, nieraz oczyszcza atmosferę, nieraz trzeba się wyżyć żeby wyrzucić z siebie niechciane emocje. Draco mam wrażenie przez pobyt w zamknięciu, przez ostatnie tygodnie dojrzał. Nie wiem czy to wynika z tego, że zaczął myśleć samodzielni, ponieważ obok nie było osób które go nakłaniały, rozkazywały co ma robić, które prały mu mózg. Mam wrażenie, że to jest moment kształtowania siebie na nowo. Definiowanie swojej tożsamości. Boli mnie serce na myśl, że przyjdzie moment w którym będą musieli opuścić tą Idyllę Izolacyjną... Zmierzyć się z przyjaciółmi HErmiony, zmierzyć się z wolnością, śmierciożercami, rodziną. Właściwie Draco przyzwyczajony do tradycji, do luksusu, czy dla Hermiony będzie potrafił tak po prostu z tego zrezygnować? Dla niej, dla niej, dla niej. Czy HErmiona będzie potrafiła zrezygnować z przyjaźni z Ronem? Dla niego? Jestem pewna, że ten półgłuwek tego nie przełknie... Co od razu nasuwa mi na myśl, że on nawet nie potrafiłby Hermionie pomóc w tej sytuacji w jakiej się znalazła, przecież to człowiek o uczuciach i rozumie ameby - nie obrażając ameb... Harry, cóż, on by ją przytulił. Daliby je przestrzeń, nie wiedzieli jak się zachować. Nieporadni... Draco mnie zaskoczył, nie zna jej tak jak oni, ale potrafił jakkolwiek zadziałać, nie odpuścił. Już to, że spali razem, to mnie po prostu mega rozczuliło <3
    Rozmowa o bliznach bardzo ciekawa. W ogóle jakoś ten rozdział jest jakiś taki przełomowy, bo wreszcie Draco również wykazał działanie i inicjatywę.

    OdpowiedzUsuń