Kiedy Hermiona obudziła się następnego ranka, jej krew wciąż wrzała. Przełożyła swoje śniadanie z Narcyzą i zamknęła się w pokoju, przeglądając i czytając książki w gniewnej samotności. Za każdym razem, gdy pozwalała swoim myślom gdzieś zawędrować, wywoływało to obrazy Draco z sobowtórem Hermiony na kolanach, poruszającym się tak, jak poruszała się Pansy Parkinson i całującym go tak, jak całowała Pansy Parkinson.
Więc pilnie szukała sobie zajęcia, aż nadeszła pora kolacji i była zbyt wyczerpana, by myśleć.
Obudziła się wcześnie w niedzielę rano, zdecydowana, żeby porozmawiać z Draco jeszcze przed śniadaniem. Po sporządzeniu dla niego kolejnej listy pytań – z których żadne nie miało nic wspólnego z „przekonującym przedstawieniem”, które on i Pansy odstawili dwie noce wcześniej – w końcu wyszła z pokoju i zastukała elegancko w jego drzwi. Odczekała więcej niż akceptowalną chwilę, zanim zapukała jeszcze raz. Zgodnie z oczekiwaniami, klamka pozostała nieruchoma. Z frustracją zmarszczyła brwi. Po kolejnych piętnastu minutach nerwowego chodzenia, pukania i czekania, zeszła na dół, by spotkać się z Narcyzą.
Tylko, że Narcyzy nie było przy stole. Jadalnia została zastawiona dla dwóch osób, ale była pusta.
Hermiona wpadła w panikę, przypominając sobie, jak cała trójka Malfoyów zniknęła wcześniej, zostawiając ją samą na całe tygodnie.
— Łzawko?
Hermiona usłyszała głuchy trzask u swojego boku.
— Panienko!
— Dzień dobry, Łzawko — powiedziała Hermiona, uśmiechając się do skrzatki mimo ucisku w swojej piersi. — Gdzie mogę znaleźć Narcyzę?
— Pani jest w swoim gabinecie!
Może Narcyza zapomniała?
— Dziękuję. Zatem tam się z nią spotkam. — Wybiegła z pokoju, zanim Łzawka zdążyła zamrugać swoimi wielkimi oczami.
Hermiona ruszyła korytarzem do prywatnego gabinetu Narcyzy. Musiała przekonać się na własne oczy. Musiała wiedzieć, że znowu nie zostawili jej samej w Dworze. Lucjusza nie było od tygodni. Draco nie odpowiadał na jej pukanie. Gdyby Narcyza również zniknęła…
Skręciła za róg i zamarła na dźwięk głosu narastającego do niemal piskliwych tonów, wypływającego z korytarza zza uchylonych drzwi.
Jej puls uspokoił się, kiedy rozpoznała w nim ton Narcyzy, po czym przyspieszył wraz z rosnącą ciekawością. Stanęła, zastanawiając się. Szpiegowanie prywatnych rozmów Narcyzy było jak przekraczanie pewnej grubej granicy.
Hermiona zrobiła cichy krok do tyłu, przygotowując się do odwrócenia się na pięcie…
— …nasz syn. A teraz jest tak… w niebezpieczeństwie i… jest poza…
Głos Narcyzy urwał się, gdy grzmiała. Hermiona pozwoliła, by słowa obmyły ją, gdy dudnienie serca waliło jej w uszach. Rozmawiali o Draco.
Jeszcze kilka uderzeń serca i jej samokontrola runęła. Podeszła na palcach do przodu, czekając na odpowiedź.
Czy Lucjusz był w domu?
Wmawiała sobie, że wcale nie podsłuchiwała, podkradając się do przodu z poczuciem winy ciążącym na żołądku. Po prostu nie spieszyła się, zanim zapukała.
— … stając się ciężarem — usłyszała syk Narcyzy. — Nawet Czarny Pan musi to widzieć. Przypomnij mu, dlaczego te hulanki w ogóle istnieją… nie tylko po to, by mogli zmoczyć swoje kutasy…
Brwi Hermiony podskoczyły, a ona stłumiła oddech, słysząc tak wulgarny język w ustach Narcyzy Malfoy. Wyciągnęła szyję, żeby zajrzeć przez szparę w drzwiach i ujrzała kobietą przechadzającą się tam i z powrotem po przeciwnej stronie pokoju, tuż przed kominkiem. Kominkiem podpiętym do sieci Fiuu.
Po chwili niski baryton zadudnił zza krzeseł, więc Hermiona nie widziała do kogo należał. Wzięła drżący oddech i lekko zapukała do drzwi, modląc się, by Narcyza jej nie usłyszała.
— Nie będę uważać na swój język. Twoi przyjaciele szaleją tutaj, w Anglii, bez żadnego nadzoru Czarnego Pana. Zrób coś z tym, zanim nasz syn zostanie zabity.
Mówiła o Edynburgu. Hermiona zaczęła się zastanawiać, w jaki sposób Draco mógłby zostać skrzywdzony przez wydarzenia, które tam miały miejsce, ale zanim zdążyła to przetworzyć…
— Muszę iść. Panna Granger stoi u moich drzwi i już jestem spóźniona na nasze wspólne śniadanie. Prześlę jej twoje pozdrowienia.
Hermiona wstrzymała oddech, gdy obcasy Narcyzy zastukały, kiedy kobieta szła w stronę drzwi.
— Dzień dobry — powiedziała Narcyza. Jej twarz była zarumieniona, ale każdy jej włos był na swoim miejscu. — Przepraszam, że kazałam ci czekać.
— To ja powinnam przeprosić — pospieszyła Hermiona, czując, jak fala ciepła sunie po jej szyi. — Przyszłam cię poszukać, a potem... usłyszałam głosy. Nie chciałam przerywać, ale nie byłam tu za długo…
— Oczywiście, kochanie — powiedziała gładko Narcyza, a gniew, wywołany w niej poprzednią rozmową, zniknął. — Niestety, obawiam się, że nie mogę zjeść dziś z tobą śniadania. Mam kilka pilnych spraw do załatwienia.
Hermiona skinęła głową na zgodę i powiedziała cichym głosem:
— Draco odszedł?
Narcyza wzięła głęboki oddech i skinęła głową.
— Jest we Włoszech. Mamy do czynienia z nieoczekiwanym incydentem. Obawiam się, że nie mogę nic więcej powiedzieć. — Wyciągnęła cienki list z szat i podała go Hermionie. — Poprosił, żebym ci to dała.
Hermiona wpatrywała się w pergamin.
— To dla mnie?
— Tak — powiedziała Narcyza. — Musiał opuścić Dwór w znacznym pośpiechu i chciał cię uspokoić.
Hermiona zamrugała, gapiąc się na nią.
— Tak powiedział?
— Technicznie rzecz biorąc, sądzę, że powiedział: „ta cholerna wiedźma zrobi mi z życia piekło, jeśli zniknę”. Ale jestem pewna, że właśnie takie były jego intencje.
Palce Hermiony zesztywniały, chwytając notatkę. Hermiona spojrzała w górę, by zobaczyć uśmiechającą się do niej Narcyzę. Dziewczyna poczuła, jak jej policzki się rozgrzewają, więc pochyliła głowę.
Narcyza ją zostawiła, by zjadła śniadanie sama w jadalni. Hermionie udało się napełnić filiżankę kawą, dodać cukier i mleko i zamieszać, zanim jej ciekawość zwyciężyła i rozerwała woskową pieczęć.
Granger,
Mam kilka ważnych spraw do załatwienia we Włoszech. Pozwól, że od razu przejdę do twoich pytań.
Nie — nie wiem na jak długo.
Nie — nie mogę powiedzieć po co. Jeszcze.
Tak — jeśli będę w domu do piątku, to udamy się do Edynburga.
Tak — jadłem śniadanie. Jak miło, że pytasz.
D.M.
Spojrzała na list, jakby to był sam Draco, unoszący na nią brew i odchodzący w dal swoim dumnym krokiem.
Włochy.
Zaczęła błądzić po swoich wspomnieniach szukając wzmianek o Włoszech. Prorok rzadko opisywał panujący tam klimat polityczny – czy też sytuacje z jakichkolwiek innych krajów. Spodziewała się, że to kiedyś się zmieni, jeśli Voldemort będzie miał większy zasięg międzynarodowy.
Po śniadaniu Hermiona odwiedziła kuchnię i tak jak każdego ranka poprosiła Remkę o Proroka Codziennego. Dziewczyna zamrugała na widok nagłówka, nawet nie zawracając sobie głowy podziękowaniem Remce spoglądającej na nią z kwaśnym wyrazem, zanim skrzatka w końcu prychnęła i odeszła.
WŁOSKI MINISTER ZMARŁ NA ATAK SERCA
autorstwa Rity Skeeter
Antonio Bravieri, włoski minister magii, został znaleziony martwy w swoich komnatach w sobotę wieczorem, do czego przyczynił się śmiertelny atak serca.
Minister złożył wizytę w zamku Czarnego Pana w sobotnie popołudnie, aby przyrzec wsparcie swojego rządu dla Czarnego Pana i Wielkiego Zakonu. Tragicznie, był to jego ostatni oficjalny akt jako przywódcy włoskiej społeczności czarodziejów.
Constantine Romano, szef Departamentu Transportu, obiecał zrealizować ostateczną wizję Bravieriego dla swojego kraju i został mianowany Ministrem w miejsce Bravieriego. Wysłannicy Czarnego Pana pomogą w tym tygodniu w transformacji, chcąc zapewnić partnerstwo między naszymi krajami.
Kłamstwa wyskakiwały ze strony, wystając z tekstu niczym ciernie.
Minister został znaleziony martwy dzień po wizycie u Voldemorta? Wątpliwe. A jego ostatnim oficjalnym aktem było przyrzeczenie wierności Voldemortowi? Hermiona przewróciła oczami, potrząsając głową nad gazetą. Najwyraźniej został zabity, a teraz Draco był częścią misji by zastąpić go jakąś marionetką w rękach Voldemorta, taką jak Pius Thicknesse.
Hermiona oparła się o ścianę na zewnątrz kuchni, słuchając pracy skrzatów. O ile się nie myliła, Voldemort właśnie dokonał wielkiego zamachu politycznego. Ale po co wysyłać tam Draco? Czy zyskał na tyle duże znaczenie w szeregach Śmierciożerców, że teraz zastępował swego ojca pod jego nieobecność? Zadrżała, strach ścisnął jej żołądek.
Resztę dnia spędziła na badaniach i analizie polityki włoskiego Ministerstwa i rodziny Bravieri, szukając wskazówek, dlaczego Antonio Bravieri odważył się rzucić wyzwanie Voldemortowi i zapłacił za to życiem.
***
W piątek rano, kiedy Draco nadal nie wrócił, ponuro pogodziła się z faktem, że tej nocy nie udadzą się do Edynburga. Narcyza spędziła cały tydzień w roztargnieniu, zapraszając ją na herbatę tylko po to, by raz po raz odpływać myślami w dal, a potem podskakiwać i przepraszać. Hermiona zakładała, że sytuacja we Włoszech się pogorszyła, ale Prorok kompletnie milczał.
Po dwóch pełnych niepokoju dniach bez żadnych wieści o Włoszech i Draco, wróciła do swoich badań, by odciągnąć swoje myśli od kwestii jego nieobecności. Jednak ten temat był równie frustrujący. Skończyła Tajemnice magicznej Azji: tomy 1, 2 i 3 i znalazła tylko garstkę nieistotnych, jednorazowych odniesień do magicznego niewolnictwa. Nie była nawet o krok bliżej znalezienia inspiracji dla tatuaży niewolnic niż miesiąc temu.
Szła na śniadanie, kiedy usłyszała głosy w holu wejściowym. Zamarła u szczytu schodów, nasłuchując uważnie, by wyłapać mamrotane słowa i ustalić ich właścicieli. Zerkając przez balustradę, ujrzała czubek jasnej głowy Draco – fala ulgi zalała jej żyły – a także dwie inne.
Zabini i ciemnowłosa dziewczyna.
Dysząc, przesunęła się do przodu, aż zobaczyła jej twarz, zaciskając palce na świeżo wypolerowanym drewnie.
To była ta dziewczyna o oliwkowej skórze z Edynburga. Ta, która płakała przez całą noc; ta, która sprawiała właśnie zbyt młodej, by tam być. Wyglądała na bladą i oszołomioną, a jej duże oczy wpatrywały się w Zabiniego. Była też szczuplejsza niż ostatnim razem, gdy Hermiona ją widziała; ciężki czarny płaszcz praktycznie wisiał na jej ramionach jak na wieszaku.
Zabini i Draco rozmawiali przyciszonymi głosami, gdy Zabini sięgnął do torby z proszkiem Fiuu, kiwając głową na coś, co powiedział Draco. Patrzyła, jak Zabini odwraca się do dziewczyny i mówi coś, co Hermiona rozpoznało jako słowa po włosku. Podeszli do kominka, a Blaise wyprostował dziewczynę, gdy ta zachwiała się w szpilkach.
— Grazie — wychrypiała.
Blaise chwycił dziewczynę za łokieć, a Hermiona dostrzegła delikatny błysk złotych i czarnych liter na jej ramieniu, gdy znikali w płomieniach. Draco wpatrywał się w pusty kominek przez kilka długich chwil po ich zniknięciu. Potem przeszedł przez pokój i zaczął wspinać się po schodach.
Ciało chłopaka poruszało się powoli, wyczerpane i chude. Fioletowo-niebieskie cienie majaczyły pod jego oczami. Nie wyglądał na tak zmarnowanego jak miesiąc temu, ale najwyraźniej nie spał ani nie jadł ostatnio za dużo. Dopiero gdy był kilka kroków od półpiętra, na którym stała, w końcu podniósł wzrok i zatrzymał się.
— Granger. — Stał wyprostowany i zdjął rękę z poręczy, usuwając wszelkie oznaki słabości ze swojej postawy.
Zamrugała, patrząc na niego, a jej serce waliło boleśnie pod ciężarem rzeczy, na których powiedzenie sobie nie pozwalała.
— Kto to był? — wydusiła w końcu, kiwając głową w stronę kominka poniżej.
Przełknął ciężko, gdy spojrzał na nią.
— Giuliana Bravieri. Od teraz będzie z Blaise'em.
— Bravieri — powtórzyła. — Jest z rodziny Ministra…
— Siostrzenica, tak. Przepraszam, ale nie jestem teraz w nastroju na to przesłuchanie.
Znowu zaczął się wspinać, przechodząc obok Hermiony, gdy jej umysł wirował.
— Uratowałeś ją? — zapytała. Serce waliło jej głucho w piersi, a płuca zacisnęły się, czekając na jego odpowiedź.
Roześmiał się – sucho i sędziwie.
— Nie nazwałbym tego w ten sposób.
Dziwna nadzieja zatrzepotała w jej piersi.
Obróciła się, biorąc oddech, by zapytać go...
— Tak, Granger — powiedział stanowczo, odchodząc od niej. — Dziś wieczorem pojedziemy do Edynburga. — A potem pod nosem dodał: — Cholerna kobieta…
Patrzyła, jak chłopak podchodzi do swoich drzwi, marszcząc brwi na oddalające się korytarzem jego plecy.
Czy jadłeś śniadanie, chciała zapytać.
***
O ósmej tego wieczoru zrobiła coś po raz drugi, odkąd przybyła do Dworu Malfoyów – obejrzała swoją toaletkę. Przeszukała ją wcześniej tylko raz, krótko po przybyciu, szukając broni.
Wysunęła górną szufladę, znajdując w środku podstawowe produkty do makijażu i pędzle.
Hermiona niewiele wiedziała o nakładaniu pudru i innych mazideł na twarz, ale pamiętała co nieco ze swojego czwartego roku. Mając w głowie głosik Lavender Brown, rozłożyła tubki i buteleczki na blacie i rozdzieliła je według celu użycia. Makijaż oczu po prawej, usta po lewej, a pośrodku róże i pudry.
Po sześciu frustrujących próbach w końcu wpatrywała się w cień tego, co Pansy Parkinson mogłaby zrobić z jej twarzą. Powieki były ciemne, a rzęsy długie. W szufladzie znalazła tylko zakurzoną, różową szminkę. Przeszukała każdą szufladę i szafkę w poszukiwaniu lakieru do paznokci, myśląc o szkarłatnym kolorze szponów Pansy, ale nie znalazła żadnego. Nie była pewna, czy mogłaby odtworzyć jakikolwiek akt, jaki odegrała Pansy, ale mogła przynajmniej próbować ją naśladować.
Co do włosów… Hermiona musiała zostawić je w spokoju. Nie miała narzędzi ani różdżki, a nawet jeśli znalazłaby lokówkę, w Dworze Malfoyów nie było przecież elektryczności.
Łzawka zapukała do drzwi za piętnaście dziesiąta, wręczając jej obrożę, sukienkę i buty. Skrzatka załamała ręce i wpatrywała się w podłogę, drżąc i wyraźnie znając ich plany na wieczór. Może też usłyszała część tyrady Narcyzy. Hermiona zlitowała się nad skrzatką i szybko ją odprawiła, prosząc, by ta powiedziała Draco, że za chwilę spotkają się na dole.
Sukienka na dzisiejszy wieczór była uszyta z czarnej koronki i miała głęboki dekolt. Powinna ciasno opinać jej ciało, pozostawiając bardzo niewiele dla wyobraźni. Ale może biesiadnicy na zamku w Edynburgu nie musieli już jej sobie w żaden sposób wyobrażać. Możliwe, że widzieli już sporą część jej ciała.
Hermiona zacisnęła usta i odepchnęła te myśli.
Podeszła do szafy, sięgając do szuflady, w której znajdowały się jej majtki. Przeszukała ją i wybrała parę, która wyglądała najbardziej zmysłowo.
Sukienka zsunęła się po jej skórze, opinając pośladki. Włożyła obrożę, a metal dopasował się do jej skóry, tak jak ostatnim razem. Bawiła się zimną, złotą obręczą, sprawdzając, czy ta nie przykleiła się do niej, i zerknęła na zegar. Wydawało się, że metal kurczy się i zaciska w odpowiedzi na jej dotyk, przylegając do skóry jak magnes. Z łatwością wsunęła palec między szyję a obrożę.
Po założeniu butów i rzuceniu ostatniego spojrzenia w lustro, Hermiona skierowała się korytarzem ku schodom. Portrety wykorzystały okazję, by syczeć i wołać jej nazwisko, gdy chwiała się na szpilkach, opierając o kredens.
Schodząc po schodach udało jej się przybrać właściwy krok, ale widok Draco obserwującego ją z dołu niemal sprawił, że znów się potknęła. Oczy blondyna przesunęły się po jej twarzy, sukience i nogach, po czym oderwał od niej wzrok i spojrzał w dół na marmurową posadzkę.
Wyglądał na wypoczętego i pomimo tego, że jego wzrok błądził gdzieś dookoła, wydawało się, że jego maska pozostawała na swoim miejscu. Hermiona zeszła po schodach w swoich szpilkach, niezręcznie słuchając każdego kroku, aż dotarła na sam dół.
Nie wyprowadził jej od razu na zewnątrz, więc zapytała:
— Czy za każdym razem jest to samo wejście? Przez główną bramę?
Po chwili skinął głową w stronę podłogi, jakby wyrywając się z transu.
— Co muszę wiedzieć o ostatnim tygodniu? — zapytała nagląco. — Co może wypłynąć?
Przełknął ślinę i powiedział:
— Wszystko wyglądało tak samo aż do Salonu. Wielka Sala, szampan, kolacja.
Obrazy ponownie pojawiły się przed jej oczami – czerwone usta na jego, pomalowane paznokcie przebiegające przez blond włosy, palce Draco zanurzone pod jej majtkami…
— A w Salonie? — zapytała tak równo, jak było to możliwe, odsuwając dręczące ją obrazy na bok. — Co muszę wiedzieć?
— Nie zostaniesz poproszona o nic... nic więcej. — Spojrzał na nią po raz pierwszy, odkąd zeszła ze schodów, a jego oczy zabłysły. Wyłapała w nich coś prawie przepełnionego winą, zanim jego maska opadła z powrotem na swoje miejsce. — Salon będzie dziś wieczorem o wiele bardziej ujarzmiony.
— Dlaczego?
Jego szczęka napięła się.
— W zeszłym tygodniu miał miejsce pewien incydent.
Uniosła brwi, gdy odwrócił się na pięcie i skierował do drzwi, jakby właśnie po prostu zakończył rozmowę. Pospieszyła za nim, prawie biegnąc, żeby go dogonić.
— Incydent? Czy to ma coś wspólnego z Włochami?
Pchnął drzwi Dworu i kiedy zszedł po schodach, mogła przysiąc, że usłyszała, jak mruknął pod nosem: „Najbystrzejsza czarownica swego pokolenia”.
— Tak — powiedział. — Czarny Pan zabronił używania eliksiru Flinta w Edynburgu. W zeszłym tygodniu użyto go w niewłaściwy sposób na siostrzenicy włoskiego Ministra.
Hermiona potknęła się lekko na schodach, podążając za nim kamienną ścieżką, podczas gdy jej umysł pracował z zawrotną prędkością.
— Antonio Bravieri nie popierał Czarnego Pana, prawda? — zapytała, gdy żwawo kroczył ścieżką. — Dlatego Giuliana została zabrana i przekazana Śmierciożercy. Żeby zmusić go do zmiany zdania. — Draco nie odpowiedział, ale ona wcale tego nie potrzebowała. — Bravieri dowiedział się, co stało się z Giulianą na przyjęciu, wpadł w szał względem Czarnego Pana i został za to zabity.
Byli kilka kroków od bramy. Tempo Draco nie zmalało, dopóki Hermiona nie wyciągnęła ręki i nie złapała go za ramię, obracając z powrotem ku sobie. Napotkał jej spojrzenie z leniwym wyrazem na twarzy.
Jej brwi zmarszczyły się, próbując rozpracować wydarzenia ostatniego tygodnia.
— Dlaczego musiałeś jechać do Włoch? Czy… Czy awansowałeś?
Uśmiechnął się.
— Jako syn Lucjusza Malfoya nie potrzebuję awansu. Tak właściwie, to zgłosiłem się na ochotnika.
Jej usta rozchyliły się w szoku.
— Ty…
— Dla Blaise’a — powiedział. — Jego matka była bliską przyjaciółką Bravieriego, co jest dobrze znaną plotką. W jego najlepszym interesie leżało zgłoszenie swojej pomocy przy „transformacji”. — Odwrócił wzrok, spoglądając na Dwór. — I wydaje się, że oddaliło to wszelkie podejrzenia. Czarny Pan podarował mu Giulianę, jako dowód wdzięczności za jego służbę.
Hermiona wykrzywiła usta.
— Więc teraz też będzie musiała udawać. Tylko, że to było dla niej prawdziwe. Widziałam ją tam. To jeszcze dziecko. Nie jest wystarczająco silna, by zachowywać się jak zabawka Zabiniego…
— Giuliana nie pojawi się tam w najbliższym czasie — przerwał jej. — Ona nie jest... w jakimkolwiek stanie, by to znieść. Blaise będzie ją usprawiedliwiał.
Ich ciała musnął letni wiatr i Hermiona poczuła, jak dreszcz sunie po jej kręgosłupie.
— Co się z nią stało?
Draco zacisnął usta. Brak odpowiedzi.
— Malfoy…
— Naprawdę chcesz zrujnować sobie ten wieczór, zanim w ogóle się zacznie, Granger?
— Tak.
Westchnął głęboko. Uniósł w górę rękę, by potrzeć swoje czoło.
— Jugson pomyślał, że byłoby trochę zabawnie dodać kilka włosów do jej eliksiru. Najwyraźniej zrywał je losowo z głów wszystkich zebranych w pokoju. Połowa mężczyzn nawet nie zdawała sobie sprawy, dopóki… to się nie zaczęło.
Zamrugała, patrząc na niego.
— Och… — Żółć podpełzła jej do gardła, gdy wyobraźnia przemykała przez serię obrzydliwych i zdeprawowanych obrazów... wielu ludzi... i... — Ile ona ma lat? — wychrypiała.
Draco westchnął.
— Czternaście. — Jego odpowiedź nie była zaskakująca, ale i tak uderzyła ją jak cios w brzuch. Zakołysała się na nogach. Kontynuował: — A więc eliksir Flinta nie jest już dozwolony…
— Czy twoje włosy też były tam dodane? — zapytała łamiącym się głosem.
Twarz Draco zwróciła się do niej ostro. A obrzydzenie na jego rysach przyniosło jej tyle samo ulgi, co słowa z jego ust.
— Nie. Byliśmy na kolacji, kiedy to się stało.
Jego usta wykrzywiły się i ponownie odwrócił się od niej, gdy skinęła głową.
— Czy Czarny Pan był niezadowolony? — podpowiedziała, oddychając teraz łatwiej.
— Zaangażowane w to strony zostały ukarane. Przypomniał swoim wyznawcom o właściwym celu tych hulanek.
W jego słowach było coś znajomego i dopiero po chwili Hermiona zorientowała się, że tak samo brzmiały słowa Narcyzy.
Jej usta wygięły się w uśmieszku. Wyglądało na to, że Narcyza Malfoy pociągnęła za sznurki nie tylko męża, ale także Czarnego Pana.
Wyciągnął rękę po jej ramię, a ona mu je podała. Jego dłoń była ciepła na jej tatuażu, kiedy przechodzili przez bramę. Poszli na wzgórze, skąd mogli się aportować, a Hermiona poczuła w jej żyłach ulgę, że chłopak przetrwał ostatni tydzień bez szwanku.
— Twoja matka martwiła się o ciebie, kiedy byłeś we Włoszech. Czy było tam niebezpiecznie?
Rozejrzał się wokół nich, prawie jakby szukał wrogów na wietrze, i powiedział:
— Włoska społeczność czarodziejów dokładnie wie, co stało się z Bravierim, pomimo wszelkich prób Skeeter, aby to zmienić. To nie było jak przechadzka po parku.
Chwycił ją za łokieć i aportował przed drogowskazem przy zamku w Edynburgu. Pozwoliła sobie na długi spacer do bram, by skoncentrować swój umysł. Powiew wiatru ostudził jej emocje, a dźwięk jej kroków potwierdził, że to naprawdę dzieje się ponownie.
Wilkołaki wyły, strażnicy cmokali, a tłum Śmierciożerców na dziedzińcu gwizdał. Zignorowała ich wszystkich, ledwo rejestrując drwiny z jej nagich nóg, gdy skupiła się na jeziorze ze spokojną wodą.
Po Draco było widać, że jest całkiem zrelaksowany. Podczas pierwszego spaceru do Edynburga wydawał się pospieszny i niespokojny. Tym razem błyszczał do tłumu uśmiechem, zatrzymując się, by porozmawiać z kimś u szczytu schodów i drocząc się z kimś, kto kaszlał, podczas palenia cygara. Ale kiedy widzowie zniknęli i zostali tylko we dwoje, patrzyła, jak jego twarz opada z pustką w oczach.
Poprowadził ją przez drzwi do Wielkiej Sali i Hermionie zaparło dech w piersiach, gdy ujrzała Charlotte odwracającą się do nich z tacą szampana.
— Panie Malfoy — powiedziała z zalotnym uśmiechem. — Dobry wieczór. I tobie, panno Granger.
Oczy Charlotte napotkały na krótko jej własne, zanim zaproponowała szampana. Hermiona tym razem sięgnęła po własny kieliszek, mając nadzieję, że przyciągnie wzrok Charlotte, ale dziewczyna już sięgała po zasłonę, wpuszczając ich do Wielkiej Sali.
Muzyka i paplanina uderzyły w nią jak twarda ściana, budząc wspomnienia sprzed dwóch tygodni. Przez chwilę była zalana przerażeniem, zanim poczuła rękę Draco na swoich plecach, ciepłą i stabilną.
Chłopak zatrzymał się, żeby porozmawiać z ludźmi, którzy popijali szampana. Hermiona tym razem spróbowała skrupulatnie skatalogować wszystkich gości i rozmowy. Dwa tygodnie temu o wiele bardziej skupiała się na dziewczynach. Tym razem musiała wyłapać szeptane dowcipy i niewypowiedziane wskazówki.
Draco przywitał się z Rabastanem Lestrangem, który był w połowie rozmowy, wymienił z mężczyzną szybkie klepnięcie w ramię i kilka uprzejmych słów, podczas gdy oczy Lestrange'a wędrowały w dół talii i bioder Hermiony. Potem blondyn przeszedł do krótkiej rozmowy z Mulciberem, który tym razem nie kazał Cho zwisać mu z łokcia – oczy Hermiony skierowały się ku dziewczynie na tyle dyskretnie, jak było to możliwe, jednak bez powodzenia. Potem ona i Draco minęli bladą twarz Jugsona, kiwając głową, a Hermiona zauważyła, że mężczyzna nie miał ręki.
— Draco — zawołał za nimi oślizgły głos. Hermiona poczuła, jak w jej gardle pojawiają się mdłości. Odwrócili się i ujrzeli Notta Seniora zbliżającego się do nich z Teo u boku. — Nie spodziewałem się, że wrócisz tak szybko.
— Proszę pana. — Draco uścisnął dłoń Notta i beztrosko skinął głową w stronę Teo. — Udało nam się szybko opanować sytuację. Yaxley został na kolejny tydzień, a Dołohow dołączył do niego, gdy wyjeżdżaliśmy.
— Dobrze — odpowiedział Nott Senior. I chociaż Hermiona wpatrywała się w podłogę, czuła, jak jego oczy błądzą po jej ciele.
— Witaj, gołąbeczku. — Rękojeść jego laski wepchnęła się pod jej podbródek, aż odchyliła twarz do tyłu. Poczuła, jak kciuk Draco drga na jej plecach. — Opuściłem ten twój mały występ w zeszłym tygodniu. Być może zaszczycisz nas powtórką dzisiaj wieczorem.
Jej krew zamarzła, w uszach zadźwięczał nerwowy pisk. Teo parsknął, gdy dłoń Draco mocniej przywarła do jej ciała.
— Wątpię, ojcze. Jestem pewien, że Draco będzie zaskarbiał dla siebie jej talenty przez co najmniej rok lub dwa.
— Czyżby? Jakież to niefortunne — wycedził. — Draco, czy znasz to powiedzenie, że zakazywanie skosztowania owocu czyni go jedynie bardziej kuszącym.
Hermiona nie odrywała wzroku od Notta, wstrzymując oddech. Jego laska ześlizgnęła się po jej szyi, między obojczyki, po czym wylądowała między piersiami.
— Taka ładna sukienka — zanucił. I nawet gdy Draco stał tak blisko, z ręką zaciskającą się na jej talii, Nott Senior podszedł jeszcze bliżej, przesuwając swoje długie palce nisko nad jej biodrem. Poczuła, jak każdy mięsień jej ciała się napina. — To wdzianko wręcz błaga, by porwać je na strzępy.
— Niestety, Ted. — Głos Draco był łagodny w jej uchu jak ciepły wietrzyk. — To ja będę się tym dziś zajmować.
Palce Draco zacisnęły się ciasno na wypukłości jej talii, krępując ją, aż musiała się cofnąć. Odzyskała dech w piersi, a Draco szybko przeprosił Notta Seniora, zabierając ze sobą Teo.
Jej talenty. Wyobraziła sobie, jak druga Hermiona porusza się zmysłowo na kolanach Draco, odpinając mu pasek i rozsuwając zamek spodni, podczas gdy jego ręka błądziła po jej sukience…
Odetchnęła głęboko i skupiła swój umysł, ignorując gniew i obrzydzenie bulgoczące pod skórą. Zamiast tego przemknęła wzrokiem po pokoju, szukając Cho.
— Ojciec ma rację, wiesz — powiedział Teo, gdy cała trójka szła przez korytarz do drugiego budynku. — Tylko pogarszasz sprawę. Słyszałem, że mężczyźni w drugim pokoju rozmawiali o niej…
— A gdzie jest dziś twoja dziwka, Teo? — wycedził Draco, prowadząc ich po krętych schodach, nie oglądając się za siebie. — Czeka na ciebie na kolanach w męskiej toalecie?
Oczy Hermiony rozszerzyły się i usłyszała, że Teo potyka się o krok za nią. Chłopak zaczął bełkotać, próbując wydusić z siebie odpowiedź, kiedy Draco dotarł niemal do szczytu schodów, chwytając ją za łokieć, by poprowadzić ją przez ostatnie dwa stopnie, kompletnie ignorując ich towarzysza.
Harper znów stał w drzwiach, a wraz z nim była ta dziewczyna o włosach w odcieniu truskawkowego blondu sprzed dwóch tygodni. Harper wyprostował się, a dziewczyna skromnie zatrzepotała na nich rzęsami, gdy przybyli.
Wszelkie protesty Teodora zamarły w jego ustach, gdy dziewczyna podbiegła do jego boku i pocałowała go w policzek. Jego policzki były jaskrawoczerwone, zacisnął usta, gdy objął ją ramieniem.
Harper przeprowadził różdżką testy bezpieczeństwa na ich pierścieniach i obrożach, a potem zaprosił ich prosto do jamy węża. Głośny śmiech i krzyki zaatakowały uszy Hermiony, a kiedy drzwi się otworzyły, pokój zaczął wiwatować, witając Draco i Teo. Montague zaczął śpiewać „Fratelli d'Italia!” a chłopcy ściskali dłoń Draco z szyderczymi pozdrowieniami „Buongiorno!” i „Ciao bello!”.
Draco przyjął to wszystko spokojnie, odpychając ich i dołączając do energicznego śpiewu, co wiedziała, że zostało na nim wymuszone. Jedno spojrzenie do tyłu na Teo pokazało kwaśny wyraz jego twarzy, gdy Draco przyjmował kolejne pochwały i komentarze pełne podziwu. Spojrzała na dziewczynę przy ramieniu Teo, a ta do niej mrugnęła.
Hermiona zamrugała i odwróciła się. Draco zaprowadził ją do szczytu stołu, a Hermiona zajęła swoją pozycję za krzesłem Draco. Ujrzała Susan za Goylem, Mortensen za Puceyem, a Penelopa za Flintem. Kilka nowych Dziewczyn Carrowów za innymi chłopcami. I kiedy ta dziewczyna o włosach w odcieniu truskawkowego blondu zajęła miejsce za Teo, Hermiona zdała sobie sprawę, że krzesło po lewej stronie Draco było puste.
Blaise'a tu nie było. Była za to wdzięczna, bo to oznaczało, że Giuliana również była gdzieś indziej.
Gdy tylko chłopcy usiedli, dziewczęta wystąpiły po karafki z winem. Hermiona podążyła za nimi, sięgając ponad ramieniem Draco i napełniając jego kieliszek.
Powtórzyli swój toast – „Za moc Czarnego Pana. Niech panuje na wieki” – a Hermiona obserwowała, jak jedenastu chłopców opróżniło kieliszki na jego cześć. Na stole było mniej jedzenia niż dwa tygodnie temu. Żadnych wystawnych pieczeni wieprzowych ani dekadenckich przystawek. Gdy chłopcy wrócili do rozmowy, ta truskawkowa blondynka i dwie inne dziewczyny zaczęły chodzić z tacami, podając im lekkie przystawki i sery.
Bez wystawnej kolacji nie minęło dużo czasu, zanim pierwsza z nich usiadła komuś na kolanach – chichocząca dziewka w srebrnej obroży, która bez zmieszania udrapowała się na udach Terrence’a Higgsa. I jakby całe zbiorowisko czekało na ten znak, Goyle również skierował Susan na swoje kolana, obejmując ramionami jej brzuch i zagłębiając twarz w zgięcie jej szyi, gdy ona się skrzywiła.
Hermiona przysłuchiwała się rozmowie i uważnie obserwowała chłopców, więc dokładnie wyłapała moment, w którym Flint wyciągnął małe pudełko ze swoich szat.
— Cóż można powiedzieć, panowie? — zawołał, przekrzykując hałas. — Czy może chcemy stracić dziś trochę galeonów?
Chłopcy śmiali się i prychali, przekonując się nawzajem o tym, kto ostatnio wygrał, a kto przegrał. Długie palce Flinta otworzyły pudełko i wyjęły ze środka talię kart i trzy kości. Zaczął tasować talię, gdy niektórzy chłopcy jęczeli na puste kieszenie, a inni z radości zacierali swoje chciwe ręce.
Hermiona widziała już Weasleyów grających w tę grę w Norze (zwykle tylko obstawiając kilka knutów). Jej podstawowe zrozumienie było takie, że gra była podobna do mugolskiego pokera. Ron próbował nauczyć ją tego na szóstym roku, ale sfrustrowany jej pytaniami poddał się po zaledwie dwudziestu minutach.
Na to wspomnienie poczuła w piersi odłamek lodu. Pochowała Rona w książce obok Ginny już kilka tygodni temu.
Pucey zaczął dzielić żetony, a karty przesunęły się po stole magicznym pchnięciem, gdy Flint je rozdawał. Spojrzała w górę i zdała sobie sprawę, że ponad połowa dziewcząt była czymś zajęta. Niektóre siedziały na kolanach lub rzucały się w ramiona swoich „randek”. Druga połowa napełniała szklanki i serwowała przekąski. Tylko Hermiona stała na baczność.
Zrobiła krok do przodu, gdy Draco chwycił swoje karty. Chwyciwszy karafkę z winem, napełniła jego prawie pełną szklankę, żeby wyglądać na zajętą, a kiedy przestawiał karty, musnęła palcami jego kołnierzyk.
— Czy masz dobre karty? — mruknęła, starając się naśladować mruczenie Pansy.
Jego szczęka zacisnęła się na ułamek sekundy.
— Znakomite — powiedział, spoglądając z pewnością w oczy Flinta.
Flint uśmiechnął się złośliwie, po czym spojrzał na nią.
— Jak te szpilki dziś wieczorem, Granger? — Jego wzrok przebiegł po niej. — Jeśli potrzebujesz usiąść, wiedz, że moje kolana są zawsze wolne.
Zanim zdążyła wymyślić odpowiedź, dłoń Draco znalazła się na jej biodrze, ciągnąc ją w dół, podczas gdy blondyn nawet nie podniósł wzroku znad swoich kart. Chłopcy się zaśmiali.
Wylądowała na obu jego udach, a prawa strona jej klatki piersiowej dotknęła jego lewej. Przez swoją krótką i obcisłą sukienkę była zmuszona przesunąć się, aż skrzyżowała nogi, wsuwając swoją ręką pod ramię Draco. Blondyn nie udzielił jej w tym żadnej pomocy.
Pucey zaczął od rzucenia kostką, uśmiechając się do swojego wyniku. Piktogramy po bokach różniły się od tych, którymi grali Weasleyowie, więc zrezygnowała z prób przywołania tej niewielkiej znajomości zasad, które pamiętała. Po pierwszym rozdaniu, Flint sprawdził ich zakłady.
— Tym razem zróbmy to dobrze, panowie. — Skinął na Montague'a. — Ty pierwszy.
— Mam nazwiska dwóch dezerterów z Ministerstwa.
Flint przewrócił oczami.
— To strasznie nudne, Graham.
— Cóż, tyle właśnie mam — burknął Montague.
— Więc wymyśl coś lepszego. Nie ryzykuję tego, co wiem, dla czegoś, co mogłaby mi powiedzieć moja babcia.
Zwrócił oczy na Puceya, który odchrząknął.
— Mam wieści z Francji.
— O, i to wezmę — powiedział Flint. — Podbiję to wieściami o Johnsonie.
Usta Hermiony były suche i oparła się pokusie nachylenia do przodu. Obstawiali swoje sekrety – delikatne tematy dotyczące wojny. Świata zewnętrznego.
Zaryzykowała rozejrzenie się wokół stołu i zauważyła, że ta dziewczyna o truskawkowoblond włosach skrzyżowała wzrok z jedną z Dziewczyn Carrowów, po czym szybko odwróciła twarz i sięgnęła po plasterek sera z talerza Teo.
— Intrygujące, Flint. Kto jest twoim źródłem?
— No cóż, będziesz musiał mnie przebić, żeby się dowiedzieć, prawda, Cass?
— Goyle? — zapytał Montague. — Wchodzisz w to? Coś nowego o twoim ojcu?
Ale Goyle wtulał się w szyję Susan, zadowolony ze swojego położenia.
— Mam wieści na temat Dunga. Widziano go dziś wieczorem pod Edynburgiem — powiedział Derrick.
— Ten stary krętacz. Co teraz sprzedaje?
— Musisz mnie przebić, żeby się dowiedzieć.
— Draco? — zapytał Flint. — Wchodzisz?
Hermiona poczuła, że każda para oczu w pokoju zwraca się na nich. Spojrzała w dół na rękę Draco, niezdolna stwierdzić, czy to, co miał, wystarczyło, by wygrać. Wyjął kartę ze środka i odłożył ją na koniec.
— Wchodzę. — Przechylił głowę i Hermiona poczuła, jak jego włosy łaskoczą ją w szyję. — Czy ktoś chciałby wiedzieć, kto w zeszłym miesiącu przekroczył granicę w Dover?
Przez stół przemknęła fala zaskoczenia. Flint uniósł brew; Pucey nachylił się bliżej. Warrington z brzękiem odstawił szklankę, a Teo zesztywniał.
— To tajne — syknął ktoś z ich lewej strony. — Nie możesz zdradzać tego rodzaju informacji.
— Nie zdradzę — wycedził Draco. — Planuję wygrać tym, co mam, ale dzięki. — Pociągnął spokojnie łyk wina z kieliszka. — A ty, Teo? Masz coś wartościowego?
Teo usiadł prosto na krześle, odpychając lekko tę truskawkową blondynkę zwisająca z jego ramion.
— Mogę wam powiedzieć, który z głównych urzędników państwowych planuje złożyć wizytę w Edynburgu w przyszłym miesiącu — warknął.
— Cirillo już powiedziała, że wróci…
— Nie –— warknął Teo, niezadowolony, że ktoś mu przerwał. — Nie Cirillo.
Nastąpiła przerwa, gdy chłopcy się zastanawiali.
— Cóż, masz moją ciekawość — powiedział Flint z uśmiechem. — Gramy, chłopcy?
Flint szepnął coś Penelopie do ucha i z pewną niechęcią Penelopa nachyliła się do przodu i dmuchnęła w kości, zanim Flint je rzucił.
Hermiona obserwowała, jak karty się tasują – a kostka obraca – obserwowała szybkie tasowanie, gdy chłopcy śmiali się i pili. Nadal nie mogła zrozumieć, w jaki sposób gra się w tę grę, ale o wiele była zaangażowana w toczącą się rozmowę. Chłopcy przegrywali jeden po drugim, zdradzając swoje sekrety, a potem oddając złoto. Zanim dotarli do ostatnich kilku butelek wina, tylko Draco, Flint i Teo zachowali swoje tajemnice.
Dowiedziała się, że Mundungus Fletcher został zauważony za bramą Edynburga, gdy próbował sprzedać zmieniacz czasu. Został pozbawiony całego swojego dobytku, torturowany przez kilka godzin i w końcu uwolniony.
Wieści Puceya o Francji – że Czarny Pan stracił kilku nowych rekrutów podczas bitwy pod Normandią – pomogły Hermionie rozwiązać dwie kwestie. Po pierwsze, Francja publicznie sprzeciwiała się Wielkiemu Zakonowi – coś, co podejrzewała, ale nie była w stanie potwierdzić aż do teraz. Po drugie, Czarny Pan był z tego powodu wystarczająco wściekły, by przejść do ofensywy – coś dość niezwykłego w jego przypadku. Zastanawiała się, dlaczego Francja jest dla niego aż tak ważna.
Kolejne dwie kolejki i dowiedziała się jeszcze więcej. Nazwisko podejrzanego o zdradę z rządu Cirillo. To, że Jugsonowi brakowało teraz więcej niż tylko ręki.
Flint w końcu zdradził swój sekret przy akompaniamencie prychnięć i przekleństw, że to Angelina została zauważona w Bristolu w zamkniętej aptece. Umysł Hermiony w kilka sekund wyczarował miliony możliwości, ale dobrze wiedziała, że nie powinna pokładać w tym zbyt wielkich nadziei. W końcu, kiedy sama była w wiecznym biegu, bardziej niż czegokolwiek innego potrzebowała Dyptamu i Wyciągu ze Szczuroszczeta.
Teo nie wydawał się strasznie zdenerwowany, kiedy spasował, ogłaszając z zadowoleniem, że Edynburg będzie gościł podsekretarza koreańskiego Ministra.
Draco nie przegrał, zachowując tajemnicę, kto uciekł z Dover na kolejną rundę. Hermiona odepchnęła na bok swoją irytację, że wcześniej jej tego nie powiedział. Porozmawia z nim później, ale teraz nie było na to czasu.
Pod koniec następnej rozgrywki, Pucey, straciwszy już całe swoje złoto i sekrety kilka rund wcześniej, zaczął całować szyję Mortensen, przysłuchując się grze i tylko od czasu do czasu wtrącając coś od siebie. Goyle robił coś podobnego, tylko wyglądało na to, że on już kompletnie zlekceważył grę i skupił się na niedbałym całowaniu ust Susan.
Nadeszła kolej na Warringtona, by rzucił kostką. Dziewczyna Carrowów na jego kolanach zachichotała, kiedy zaproponował jej, by dmuchnęła na kostkę, po czym złapał jej usta swoimi, gdy kostka spadła na stół.
Hermiona odwróciła wzrok od tej sceny, gdy Teo wypowiadał wyniki rzutu. Rozegrali swoje pierwsze rozdanie, wymieniając żetony i karty. A kiedy nadszedł czas, aby obstawiać sekrety, Teo zaoferował im tożsamość kolejnego gościa, który w przyszłym miesiącu miał zawitać do zamku w Edynburgu.
— Nie marnuj na to naszego czasu — wycedził Draco. — Chcę wiedzieć, czego twój ojciec szukał w mojej bibliotece. — Teo otworzył usta. — I nie karm mnie żadnymi bzdurami o granicach aportacji — kontynuował Draco, nie dając mu dojść do słowa. — Widziałem, jak czaił się w innych działach.
Po stole zapadła cisza. Twarz Teo zaczerwieniła się, gdy został postawiony w centrum uwagi, najwyraźniej nie w sposób, który by mu się podobał.
— Przyjmę ten zakład — powiedział Flint z błyskiem w oku. — Zwłaszcza, że Teodor właśnie wpada nam w panikę.
Stół zachichotał. Truskawkowa blondynka zagruchała do ucha Teo i potarła jego ramiona, gdy chłopak się skrzywił. Hermiona poczuła, jak jej puls przyspiesza, karmiąc się intrygą, i szybko spojrzała w dół na stół, by ukryć swój zapał.
Teo wygiął usta w niezadowoleniu, bębniąc palcami o stół.
— Cóż, wejdę to tylko wtedy, gdy Draco powie nam, gdzie był Tatko Malfoy.
Żebra Draco rozszerzyły się przy jej własnych i zobaczyła, że kącik jego ust unosi się lekko. Zrobił niezły pokaz, patrząc w dół na swoje karty, rozważając opcje.
— Jak sądzisz, Granger? — zamruczał. — Myślisz, że moje karty są wystarczająco dobre?
Zamrugała przed jego dłonią, nie wiedząc, jak odpowiedzieć, ale doskonale zdając sobie sprawę, że to nie miało znaczenia – on tylko próbował kupić sobie czas. Pomyślała o dłoniach innych dziewczyn, które błądziły we włosach chłopców lub zsuwały się po obojczykach – typowe sposoby flirtowania, dotykania i drażnienia się.
Hermiona wyjęła kartę ze środka dłoni Draco i odłożyła ją na koniec. Pochyliła się bliżej i głośno wyszeptała:
— Myślę, że Teo zaraz wyjawi ci wszystkie swoje sekrety.
Chłopcy wybuchnęli śmiechem – bardziej ochrypłym i ciężkim, niż wynikało z żartu. Nie było to aż tak dowcipne, ale może bardziej bawiło ich, że słowa wypłynęły właśnie z jej ust. Że grała w ich grę.
— Teraz gra może się rozpocząć! — wrzasnął Flint przez zgiełk. — Zastanawiałem się, kiedy wkroczysz, Granger!
— Najwyższy czas. Już nie jest im tak przytulnie jak w zeszłym tygodniu…
— Nareszcie rozgrzewamy się tam…
— …z powrotem do tej dziwacznej postawy, prawdopodobnie licząc na ruchanko, skoro Malfoy był nieobecny w zeszłym tygodniu…
Hermiona pozwoliła, by słowa spłynęły po niej, wytężając uśmiech z zaciśniętymi ustami przy kartach Draco. Pansy robiła coś innego. Coś przytulniejszego. I oni zauważyli różnicę.
Spróbowała zrelaksować się z powrotem przy ramieniu Draco, przechylając swoje ciało w jego stronę. Znów był jak kamień, nie oferując jej żadnej pomocy. Walcząc z irytacją, przysunęła się bliżej, próbując poczuć się tak przytulnie, jak zdołałaby Pansy – tylko po to, by powstrzymała ją jego ostrzegawcza dłoń ściskająca jej nogę. Kiedy chłopcy rzucali kartami w tę i z powrotem, pozwoliła swojej dłoni, do tej pory spoczywającej na oparciu krzesła, aby opadła na jego ramiona.
Starała się nie czuć urażona, wiedząc, że tydzień temu nie był tak chłodny, kiedy siedział tu z Pansy. Może po prostu musiała bardziej się postarać. Niech Draco wie, że jest jej wygodnie.
Teo wygrał rozdanie, pozwalając na zachowanie swoich sekretów trochę dłużej. Draco rozłożył swoje karty na stole, a Hermiona wywnioskowała, że on również wygrał.
Poczuła, jak serce wali jej w piersi, gdy postanowiła spróbować czegoś innego – świętować jego zwycięstwo. Przyciskając czoło do jego skroni i przybierając na ustach nieśmiały uśmiech, Hermiona uniosła twarz, sięgając swoimi ustami do jego własnych.
Nagie muśnięcie jej dolnej wargi w kąciku jego ust…
A Draco odrzucił twarz do tyłu, najmniejszym ruchem szyi, jakby unikał zamachu miecza.
Zamarła, czując, jak całe jego ciało sztywnieje, a jego żebra nie poruszają się już przy jej.
Wstyd zalał jej klatkę piersiową i szyję, docierając do policzków. Próbowała go pocałować, a on ją odrzucił. Nie odważyła się na niego spojrzeć, wpatrując się w swoje kolana, gdy jej twarz płonęła. Kontynuował tasowanie swoich nowych kart, jakby nic się nie stało.
Wkrótce jej zakłopotanie ustąpiło miejsca wrzącej furii. Zamierzał ich narażać. Nie mógł przyjąć pocałunku od swojej Partii? Co to oznaczało?
Czy ktoś to widział?
Dźwięki pokoju powoli do niej wróciły, gdy podniosła głowę. Chłopcy gawędzili i rozdawali karty. Żadne z oczu nie były ku nim skierowane, ale dostrzegła coś złośliwego w sposobie, w jaki Marcus Flint uśmiechał się przy stole, gdy jego fantazyjne zęby wbijały mu się w wargę.
Poczuła, że żebra Draco znów się poruszają i usłyszała, jak chłopak przełyka. Zesztywniała na przypomnienie, że wciąż tam był.
Musieli porozmawiać. Potrzebowali pełnej dyskusji na temat tego, na czym miałoby polegać ich zachowanie. Warknął na nią w zeszłym tygodniu, znieważał jej zdolność do odgrywania tej roli, a potem zaczął ją sabotować, kiedy rzeczywiście próbowała zagrać w tę grę. Odetchnęła głęboko, przypominając sobie, że nie mogła nikomu pokazać, jak naprawdę się czuła, mając na sobie tak wiele uważnych oczu rozrzuconych po całym pokoju.
— Twój rzut, Malfoy.
Higgs podsunął kostkę do Draco, a ona poczuła, jak chłopak po nią sięga.
— Pozwolisz jej życzyć ci powodzenia? — drażnił się Pucey.
Widziała prawie każdą dziewczynę dmuchającą w kości, zanim zostały rzucone. Zalotny uśmiech i zaciśnięte usta, zanim pochylały głowy. I chociaż nie pragnęła niczego więcej niż wolności odrzucenia kolejnej okazji do upokorzenia, wiedziała, że musi zrobić dla nich przedstawienie.
Draco trzymał przed nią kostki. Położyła delikatne palce na jego nadgarstku, trzymając dłoń w miejscu i spojrzała mu w oczy, gdy wydmuchała chłodne powietrze na jego opuszki palców.
Przełknął. A jego oczy błysnęły.
Chichot z drugiego końca stołu.
— Wszyscy wiemy, jak bardzo Granger uwielbia dmuchać.
Zamrugała, a czar chwili prysł w momencie, gdy zrozumiała te słowa. Puściła jego nadgarstek, a on odwrócił wzrok, gdy rechot hien odbijał się rykoszetem od ścian.
— Szkoda, ona naprawdę potrzebuje tego eliksiru, żeby się rozluźnić…
Pansy uprawiała z nim seks oralny w jej ciele.
— Dałbym ci Powyżej oczekiwań, Granger. Może nawet Wybitny, ale musiałabyś pozwolić mi ocenić z pierwszej ręki…
To były jej usta, jej język.
Poczuła suchość w gardle, gdy Draco machnął na nich dłonią z wymuszonym uśmiechem i rzucił kostką. Hermiona siedziała prosto na jego kolanach podczas rozgrywania rundy, odpychając dręczące obrazy, aż jej serce przestało dudnić w uszach, a oddech się wyrównał.
Hermiona nigdy… nie wiedziała jak. Mogła tylko zakładać, że Pansy Parkinson wiedziała, co robi, ale miała nadzieję, że nie zrobiła z Hermiony jakiejś ekspertki w tym zakresie.
Otrząsnęła się z tych pytań. Draco powiedział jej, że teraz sprawy będą znacznie spokojniejsze – że on i Pansy bardzo przekonująco odegrali swoje role. Musiała skupić się na grze i sekretach. Z tym poradzi sobie później.
Ale zabłąkana myśl wymknęła się z mrocznego zakamarka, gdy chłopcy rzucili swoje galeony. Co zobaczył Draco, kiedy teraz na nią spojrzał? Czy wyobrażał sobie ją na kolanach rozpinającą mu spodnie? W zeszły piątek jego oczy skupiały się na jej ustach, kiedy Pansy wyszła przez kominek. Czy on to pamiętał?
Poczuła dłoń lekko wciśniętą między łopatki. Zadrżała i zdała sobie sprawę, że jest napięta jak deska i ze złością wpatruje się w przestrzeń.
Odetchnęła głęboko, odpychając te niepokojące myśli i ponownie skupiając się na teraźniejszości. Chłopcy znów po prostu oferowali swoje sekrety, gdy ona odprężyła się z powrotem przy dłoni Draco.
— Posiadam coś, co ma potencjał… Teraz, gdy jesteśmy przy ostatniej rundzie — powiedział Flint z uśmieszkiem. Jego oczy utkwiły się w niej, gdy powiedział: — Tak się składa, że znam losy niejakiego Ronalda Weasleya.
Przeszyła ją zimna fala strachu. I wiedziała, że nie była w stanie złagodzić wyrazu swojej twarzy. Oczy Flinta błyszczały. Poczuła, jak ręka na jej plecach również się napina.
— A skąd niby możesz to wiedzieć? — prychnął Teo. — Od miesięcy nikt o nim nie słyszał.
Flint wzruszył ramionami, wciąż się uśmiechając.
— Mój eliksir nie jest już dostępny w Edynburgu. W dzisiejszych czasach muszę składać wizyty domowe. Nie uwierzylibyście, czego potrafię się dowiedzieć w zamian za niewielką zniżkę.
Serce Hermiony zabiło mocniej. Wyglądało na to, że Ron żyje. A Flint wiedział, gdzie był przetrzymywany.
— Ale wiesz, to wielka tajemnica — powiedział Flint z dąsem. — Czuję, że powinniśmy podnieść stawkę, jeśli mam to ujawnić.
Flint spojrzał bezpośrednio na Draco. Draco odpowiedział spokojnym głosem:
— Obawiam się, że nie mogę ujawnić nic więcej poza krajem, w którym znajduje się mój ojciec.
— Nie obchodzi mnie to. Naprawdę. — Flint wzruszył ramionami, ponownie spoglądając na Hermionę. Miała wrażenie, że on się z nimi bawi, jak kot uderzający łapką w mysz. — Ale postawię ten sekret za pocałunek Złotej Dziewczyny.
Hermiona wstrzymała oddech. Usłyszała, jak Draco zgrzyta zębami, a ciężar w jej żołądku opadł. Odmówi. A wtedy nie miałaby pojęcia, co stało się z Ronem.
Jej usta rozchyliły się, zanim Draco zdążył wziąć oddech.
— Jeden nędzny pocałunek? — Uniosła brew, naśladując chłopaka siedzącego pod nią i powiedziała: — To łatwy zakład, chyba nie do końca fair dla ciebie.
Flint mrugnął do niej.
— Nisko się cenisz, Granger. Może właśnie dlatego tak szaleńczo cię pragnę.
Draco spiął się, miał zamiar wyrwać się, by to zakończyć.
— Jak mój pan mógłby odmówić? — odpowiedziała szybko. — W końcu nic go to nie kosztuje, jeśli przegra.
Ręka na jej plecach uniosła się i usłyszała skrzypienie poręczy krzesła pod naciskiem zaciskającej się na drewnie dłoni.
Chłopcy milczeli, obserwując ten niemy mecz tenisa między dwoma głowami stołu. Ale mecz był wygrany i Draco o tym wiedział. Czuła promieniującą z niego złość, nawet gdy odparł:
— Oczywiście. Doskonały zakład.
Wszystkie oczy zwróciły się na karty, gdy Draco i Flint grali, wyciągając nowe i rzucając kostką. Sukces Draco oceniała na podstawie reakcji Teo, który za grosz nie miał twarzy pokerzysty. Im bardziej chłopak wyglądał na rozczarowanego, tym lepiej radził sobie Draco.
Kiedy oboje w końcu rozłożyli karty, cały stół odetchnął. Hermiona czekała.
— Kurwa — szepnął Montague, przeczesując palcami włosy.
— No to mamy remis, kochanie — powiedział do niej Flint z drugiego końca stołu, jego usta wykrzywiły się w aroganckim uśmiechu. — Taka szkoda. Chciałabym spróbować cię choć raz. — Zrobił pokaz, oblizując swoje usta, gdy chłopcy się śmiali, a Draco ze stoickim spokojem posprzątał karty. Flint nachylił się bliżej, układając swoje rysy w udawanym grymasie. — I jestem pewien, że desperacko chciałaś dowiedzieć się coś o swoim Weasleyu. Szkoda.
Flint poklepał się po brodzie, jakby głęboko zamyślony.
— Powiem ci coś — powiedział, spychając Penelopę ze swoich kolan. — Nadal mogę wyjawić ci swój sekret, jeśli mnie pocałujesz. Teraz, należycie i właściwie.
Poczuła puls swojego serca aż w opuszkach palców. Potem Draco prychnął i podniósł kieliszek wina, opróżniając zawartość i przygotowując się do opuszczenia przez nich tego pokoju.
Pomyślała o ciepłych, niebieskich oczach krzywiących się na nią. Głośnym śmiechu, piegowatej skórze i woni świeżej trawy. Miała może sekundy. Ale musiała wiedzieć.
Hermiona szybko wstała. W pokoju panowała cisza. Wszyscy patrzyli, jak podeszła do Flinta, który uśmiechał się do niej wygłodniałymi oczami. Nawet nie rzuciła okiem na Draco, gdy usiadła na kolanach Flinta i pociągnęła jego szyję w dół, by pocałować go prosto w usta.
Usłyszała, jak stół wybuchł wiwatami i jękami. Poczuła, że Flint uśmiecha się przy jej ustach, zanim z zemstą odwzajemnił pocałunek. Jego usta były zimne i gumowate. Właśnie się cofała, kiedy jego ręka wślizgnęła się w jej włosy, a druga opadła na jej udo, pocierając skórę. Jego usta przesunęły się po jej, a dłoń chwyciła za loki, by utrzymać ją nieruchomo, a potem jego język był przy jej wargach, naciskając do przodu, by dostać się do środka.
Ledwo mu się to udało, kiedy odepchnęła go z całej siły, uwalniając się i stając na nogi. Fala kolejnych dźwięków rozniosła się do pokoju, gdy Flint uśmiechnął się do niej, muskając kciukiem usta. Chłopcy walili w stół i wyli.
— Twój sekret, Flint? — Hermiona wrzasnęła ponad hałasem, wpatrując się w niego, opierając się chęci wytarcia ust.
Flint podniósł rękę, by uciszyć zebranych, a jego nowe zęby lśniły dumnie.
— Twój Weasley żyje, Granger. W zeszłym tygodniu widziałem go pobitego i zakrwawionego w posiadłości Lestrange'ów, ale wciąż jęczał, kiedy go kopali.
Poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Gdzieś w pokoju brzmiał hałas, ale nie mogła go rozszyfrować.
Ron żył, ale ledwo. Posiadłość Lestrange'ów. Których? Rabastana czy Rudolfa i Bellatriks?
Próbowała wydusić z siebie choćby słowo, by zapytać, ale jej nadgarstek został schwytany, a ramię owinęło się wokół jej pleców, a po chwili Draco już wyprowadzał ją z pokoju. Wręcz ją z niego wypychał. Gra się skończyła. Kilka innych osób wyszło wraz za nimi, mijając Harpera i schodząc po schodach.
Draco milczał. Jego ręka na jej biodrze była sztywna, gdy prowadził ją przez drzwi, ale nie mogła poświęcić jego temperamentowi choćby przelotnej myśli. Jej umysł wirował od wszystkich informacji, których się dziś dowiedziała i wyobrażeń, jakie wyczarowała jej wyobraźnia w związku z Ronem. Ronem, którego życie wisiało na włosku, gdy wykrwawiał się w jakiejś posiadłości. Szła korytarzem w oszołomieniu, wpychając swoje wspomnienia o Ronie z powrotem do zamkniętej książki na półce, do której należał.
Potem poczuła mrowienie w głowie, spowodowane wysiłkiem. Potrzebowała powietrza. Potrzebowała przestrzeni. Jej usta wciąż wydawały się dziwne i suche od ust Flinta, a sukienka sprawiał wrażenie zbyt ciasnej.
Draco poprowadził ją za drugi róg, a widok Charlotte czekającej z tacą drinków wyrwał Hermionę z odrętwienia. Wchodziła do Salonu. Wchodziła do Salonu i potrzebowała odzyskać rozum. Odwróciła się do Draco i powiedziała:
— Muszę skorzystać z toalety.
Spojrzał na nią ostro.
— Chyba mogę, tak? — dodała śmiertelnie poważnie.
Spojrzał na nią gniewnie i pociągnął ją w lewo, wzdłuż boksów pełnych roześmianych mężczyzn i pomalowanych dziewcząt, w kierunku korytarza po lewej stronie.
— W środku są strażnicy — powiedział Draco urwanym głosem. Wskazał na pokój na końcu korytarza. — Streszczaj się.
Hermiona przerwała, żałując, że go o to prosiła, skoro nie będzie tam sama. Potem skinęła głową i odeszła, nie rzucając mu najmniejszego spojrzenia. Pchnęła drzwi i ujrzała stare, wyłożone kafelkami pomieszczenie z trzema drzwiami do toalet dla turystów odwiedzających Edynburg. Męski strażnik stał przy zlewie, jego oczy błądziły po niej z zainteresowaniem.
Zarumieniła się, zawstydzona myślą o skorzystaniu z toalety z udziałem publiczności. Zawahała się w progu przez pół sekundy i nagle drzwi uderzyły w nią, gdy inna osoba próbowała wejść. Odsunęła się na bok, odwracając lekko, by przeprosić…
Truskawkowa blondynka odwzajemniła jej uśmiech.
Hermiona zamrugała, gdy dziewczyna przeszła obok niej. Przełknęła ślinę i pospieszyła do kabiny, wciąż czując na sobie wzrok strażnika. Szybko skorzystała z udogodnień – truskawkowa blondynka zajęła kabinę obok – a kiedy skończyła i umyła ręce, dziewczyna spuściła wodę w toalecie i wyszła, dołączając do niej przy umywalce.
W tym samym czasie chwyciły za ręcznik, a kiedy Hermiona odwróciła się, by przeprosić, zobaczyła, jak oczy truskawkowej blondynki kierują się na strażnika.
— Twoja obroża jest przekrzywiona — powiedziała z twardym, szkockim akcentem.
Strażnik wpatrywał się we wszystko w lustrze, gdy truskawkowa blondynka wystąpiła naprzód w przestrzeń Hermiony. Przekrzywiła głowę, gdy sięgnęła do góry i zaczęła szarpać za obrożę Hermiony.
— Och, dziękuję — powiedziała Hermiona cienkim głosem.
— Nie wolno ci z nią rozmawiać — warknął strażnik. Hermiona podskoczyła, a ręce szkockiej dziewczyny szybko opadły.
Kołysząc biodrami, blondynka odwróciła się i uśmiechnęła do niego przez ramię.
— Mmm. W sumie nie musimy rozmawiać.
I z mrugnięciem, Szkotka podeszła do przodu, położyła dłonie na twarzy Hermiony i przycisnęła usta do jej własnych.
Brwi Hermiony uniosły się do góry, a oczy rozwarły szeroko. Wargi dziewczyny przesunęły się po wargach Hermiony, a dłonie owinęły się wokół jej szyi, gdy przylgnęły do siebie ciałami.
Hermiona nie mogła się ruszyć – nie mogła nawet myśleć. To było… Co to było?
Dziewczyna musnęła palcami szyję Hermiony i wysunęła język, smakując jej wargi. Gryfonka czuła się sztywna i bezużyteczna, gdy dziewczyna szarpała ją za obrożę…
Jej obrożę.
Hermiona sapnęła w usta dziewczyny, pozwalając jej językowi wsunąć się do środka. Blondynka robiła coś z jej obrożą. Kątem oka widziała, jak strażnik porusza się, zaczynając do nich zbliżać. Poczuła, jak jej puls przyspiesza, a wzrok ucieka w stronę drzwi.
Dziewczyna cofnęła się i odwróciła do strażnika.
— Nie, nie. Tobie nie wolno nas dotykać.
Strażnik spojrzał na nie z ustami pełnymi krzywych zębów, a Szkotka zachichotała, po czym wzięła Hermionę za rękę i wciągnęła przez drzwi. Zanim Hermiona zdążyła złapać oddech, została przyciśnięta do ściany przed toaletami – ręce dziewczyny znowu znalazły się na jej szyi, a miękkie usta na jej wargach.
Hermiona sapnęła, gdy poczuła, jak dziewczyna znów szarpie ją za obrożę. Czy próbowała ją zdjąć? Czy Hermiona nie była w stanie sama tego zrobić?
Dziewczyna odsunęła się, ponownie pozwalając obroży spocząć na jej szyi, a metal szybko przylgnął do skóry. Składając ostatni powolny, zamierzony pocałunek na ustach Hermiony, dziewczyna mrugnęła i pomaszerowała korytarzem…
...mijając Draco.
Chłopak stał nieruchomo jak kamień, a jego oczy śledziły przechodzącą dziewczynę o truskawkowych włosach. Jego usta były rozchylone w dziwny sposób, jakby miał coś powiedzieć i nagle się zatrzymał.
Hermiona przycisnęła palce do ust, próbując zrozumieć ostatnie dwie minuty. dziewczyna poszła za nią do toalety. Wyraźnie czegoś chciała. Czy ona to dobrze interpretowała?
— Co to, kurwa, było?
Podniosła oczy i zobaczyła, że Draco nachmurza się na nią, najwyraźniej wychodząc z szoku.
Hermiona otworzyła usta, a potem szybko je zamknęła.
— Była… bardzo przyjacielska — wypaliła w końcu.
Kiedy podeszła bliżej, by dołączyć do niego w Salonie, złapał ją za łokieć i obrócił.
— Czy są tu jeszcze inni przyjaciele, których chciałabyś dziś poznać, Granger? — prychnął.
I zamiast ruszyć do kanap w Salonie, zaciągnął ją prosto do kominków, sycząc nazwę Dworu Malfoyów i przenosząc ich z powrotem do domu.
Kiedy znaleźli się w holu wejściowym, opuścił jej ramię i ruszył w stronę schodów. Hermiona zamrugała za nim przez chwilę, zanim zalała ją złość.
— Dlaczego wróciliśmy? — zażądała. — Jeszcze nie skończyliśmy!
— Myślę, że miałaś dziś dość zabawy jak na jedną noc — syknął, zaczynając wspinać się po stopniach.
Jej usta otworzyły się na jego oddalające się plecy.
— Jesteś zły, że pocałowałam Flinta? Myślisz, że to było dla mnie zabawne?
Odwrócił się, stając kilka stopni wyżej od niej.
— Jestem zły, że przez ciebie wyglądałem na słabego.
Wpatrywała się w niego.
— Żartujesz? Flint założył się tylko dlatego, że sam nie chciałeś mnie pocałować! Sprawiłeś, że oboje wyglądaliśmy jak idioci!
Zacisnął szczękę. Zaczynając ponownie wspinać się do góry, wykrztusił:
— Całowanie jest zbyt intymne.
Jej temperament wrzał, bulgotał. Wbiegając za nim po schodach, syknęła:
— Zbyt intymnie? Wszyscy inni się całowali! Jestem pewna, że sam pocałowałeś Pansy w zeszłym tygodniu, więc nawet nie…
— Wcale, że nie — splunął, będąc w połowie schodów. — Przestań gadać bzdury, Granger…
— Och, ale pozwoliłeś jej ustom być w innych miejscach, prawda? — krzyknęła nad nim. — Moim ustom?! — Jej głos odbił się echem w korytarzu. Dotarła do drugiego półpiętra w chwili, gdy on wchodził po schodach na trzecie.
— Więc dzisiaj to była zemsta? — Zaśmiał się bez humoru. — Zamierzasz całować jak najwięcej ludzi, żeby się na mnie zemścić?
— Nie pochlebiaj sobie — warknęła Hermiona. — Dziewczyna w łazience była… — Nie wiedziała, czy powinna wspomnieć o tym, jak bawiła się jej obrożą. — Dziwna — zakończyła — ale Flint był ściśle wykalkulowanym posunięciem. Miał informacje o Ronie…
— O tak — warknął, odwracając się do niej z zaróżowioną twarzą. — Ron. — Zszedł o dwa stopnie niżej, spotykając się z nią w połowie schodów. — Zastanawiam się, co twój chłopak miałby do powiedzenia o tej twojej metodzie zbierania informacji, Granger.
Spojrzała na niego groźnie, wyciągając szyję, by spojrzeć mu w oczy.
— Mój chło… mój chłopak?
— Tak — syknął. — Co miałby do powiedzenia twój ukochany Weasley gdyby wiedział, że wpadłaś komuś prosto na kolana, bo zaoferował ci najmniejszy okruch informacji…
— Ty... ty dupku! — wybuchła. — Nie musiałabym całować twoich obrzydliwych przyjaciół, gdybyś po prostu powiedział mi, co się, kurwa, dzieje!
Zacisnął usta i obrócił się, by wspiąć się po ostatnich kilku stopniach.
— Odpowiadam na każde cholerne pytanie, które mi zadajesz, Granger…
— Merlin zabrania ci zaoferowania mi czegokolwiek innego! — Pobiegła za nim w szpilkach. — Jak planu działania na każdy z tych wieczorów. Albo posiadania na tyle przyzwoitości, by opowiedzieć mi o swojej głupiej zasadzie zakazu całowania!
Skręciła za róg, gdy skierował się do drzwi swojej sypialni, sapiąc i tupiąc w ślad za nim.
— Chcesz zasad, Granger? — wrzasnął korytarzem, sięgając do klamki. — Nie rzucaj się na moich przyjaciół!
— Odpieprz się, Malfoy!
Spojrzał na nią i zniknął w swoim pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Poszła w jego ślady, wchodząc do swojej sypialni i warcząc z ogniem buzującym we krwi.
Zdjęła ze stóp obcasy, rzucając nimi o ścianę łączącą ich pokoje i mając nadzieję, że to usłyszał. Sięgając po obrożę, jej palce rozwarły zapięcie, a metal spadł na podłogę…
I wraz z nim zatrzepotał cienki skrawek papieru.
Hermiona wpatrywała się w niego, a całe jej ciało zamarło na ten widok.
Kawałek pergaminu, oderwany od krawędzi czegoś, nie szerszy od jej małego palca.
Pochyliła się powoli, myśląc o tym, jak dziewczyna o blond włosach wcisnęła palce pod jej metalową obrożę. Aby wsunąć tam cienki kawałek papieru.
Jej drżące palce sięgnęły po skrawek, odwracając go. Oddech zamarł jej w piersi.
Znajome pismo z dni spędzonych w Norze na chichotaniu, przesyłaniu notatek między Harrym i Ronem, pocałunkach i życzeniach. Pospieszne bazgroły namalowane czerwoną szminką, które sprawiły, że Hermionie zakręciło się w głowie, a serce wyrywało się z piersi.
Jak go zabić? — GW
No niech się Draco nie dziwi, że Hermiona jest zła. Nie powiedział jej absolutnie nic o tym, co się działo tydzień wcześniej w Edynburgu, a ona jest tylko kobietą. A kobiety zawsze będą wyobrażać sobie najgorsze. Skąd ma wiedzieć, co robić? A jak już chce coś zrobić, to ten się napina i zachowuje jak panicz, którego nawet nie wolno dotknąć. Opowiada o tym, czego to z nią nie robi, a wzdryga się pod jej dotykiem. Zakaz całowania… myślę, że całowanie jest najmniej intymną rzeczą, jaką się robi podczas tych spotkań i mógłby to spokojnie przeżyć. Ale pewnie boi się, że mógłby się nie opanować kiedy ich usta by się w końcu ze sobą zetknęły. Ale niech sobie nie wyobraża, że całowanie Flinta było dla niej przyjemne. Też bym się posunęła do takiej ostateczności, żeby dowiedzieć się informacji o kimś kto jest dla mnie ważny. I Draco też to musi zrozumieć, choć oczywiście wysuwa błędne założenia do co ogromnej miłości między Hermioną a Ronem. Niech odpowiada na więcej jej pytań, dobrze wie, że jest ciekawość jest nigdy niezaspokojona, a jeśli chodzi o jej przyjaciół i bliskich to już wgl. Flint za to jest mega odrażający, ale to i tak nie było jeszcze najgorsze z tego, do czego się jeszcze posunie
OdpowiedzUsuńNa samym wstępie, bardzo się cieszę, że pojawił się rozdział <3
OdpowiedzUsuńBez żadnych informacji Hermiona poszła do jamy węża w Edynburgu, nie wiedząc co działo się tydzień wcześniej. Wydaje mi się, że Pansy jako wieloletnia przyjaciółka, jako osoba, która zna tych wszystkich śmierciożerców (poznała działanie eliksiru), wiedziała co robić (w końcu zrobili przedstawienie, że nic więcej mieli od Hermiony nie chcieć...) i czego się od niej oczekuje. Draco powinien przekazać takie informacje Hermionie, właściwie powinno mu zależeć, w końcu stawka idzie o życie. Jego, jej, Narcyzy, Lucka... Narcyza bardzo mi zaimponowała, dziś skończyłam TGS i tam taka uległa, biorąca winę na siebie, tu jednak potrafi mieć swoje zdanie, chce chronić syna i potrafi się przeciwstawić i pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Zdecydowanie taka Narcyza bardziej mi odpowiada. Edynburg, odrażający, ale chociaż zakazali eliksiru Flinta. Voldemort troszkę mnie zastanawia, bo kompletnie nie panuje od ludźmi, robią na tych spotkaniach w zamku co chcą.
Zakaz całowania - zbyt intymne? Robienie loda, dzikie pieprzenie faktycznie jest mniej intymne. Nie wiem o co chodzi Draco, boi się, że gdy w końcu się pocałują, to nie wiem, nie będzie potrafił już grać zimnego? Dziwne... Wcale się nie dziwię Hermionie, że tak zareagowała, właściwie to naraził ich na ogromne niebezpieczeństwo gdyby ktoś to zauważył, a myślę, że Flint mógł. Tydzień wcześniej przedstawienie, a teraz sztywnieje i odsuwa się przy pocałunku? Dramat Draco.
Flint - odrażający, można puścić pawia... Jeszcze pamiętam go w filmie, ten aktor, co by nie mówić, to był odpychający niestety. Bleeee. Rozumiem ją, że chciała się poświęcić dla informacji, ale bleee! Draco na pewno był zazdrosny. Nie uwierzę, że nie. Muszą w końcu usiąść ze sobą i zdecydowanie szczerze, otwarcie porozmawiać. Odpowiadanie na zadane pytania to jedno, ale otwartość i szczerość to drugie. Draco nie ma wyjścia, jeżeli to ma zadziałać.
Jeszcze raz dziękuję za rozdział i czekam na kolejną dawkę <3
Przeczytałam w ciągu ostatniego miesiąca wszystkie Twoje tłumaczenia, komentuję natomiast pierwszy raz. Aukcja to jedno z ciekawszych Dramione jakie było mi czytać, a wiele mam już za sobą. Nie potrafię się doczekać kolejnych rozdziałów i tego jak potoczą się losy bohaterów.
OdpowiedzUsuńOj Draco Draco ja wiem że się nie możesz opanować no ale chociaż coś zrób 😂
OdpowiedzUsuńJak mnie ten Malfoy wkurza! Niczego Hermionie nie mowi, a potem sie dziwi, ze ona sie awanturuje z nim albo robi cos nieodpowiedniego. Czub! I taki niby uwazny i analizujacy, a jeszcze nie wpadl na to, jak to dziwnie wyglada, kiedy z "poprzednia" Hermiona sie migdalil, a tej nie chce dotknac. On nie chce! Ja wiem, ze falszywa Hermiona byla pod pseudoeliksirem, ale mimo wszystko to jego zachowanie moze ich zdradzic, a nie odwrotnie 🙄 Ron... 😔 I wiadomosc od Ginny!? Myslalam, ze Gin nie zyje 🤔 Albo moze dobrze nie pamietam, ale mimo wszystko- jaki szok!
OdpowiedzUsuńAle między nimi gorąco 😀
OdpowiedzUsuń