— Panna Granger nie będzie mogła dokończyć dzisiaj swojej lekcji.
— Och. — Monsieur DuBois wydął wargi, spoglądając między nimi w tę i z powrotem. — Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku.
Blondyn zwrócił na nią swój wzrok, gorący i agresywny.
— Obawiam się, że nie.
Wzięła drżący wdech i zaczęła zsuwać serwetkę z kolan. Draco położył na stole garść galeonów, przepraszając Monsieur DuBois i obiecując pozdrowić matkę.
Kiedy wstała od stołu, zbierając swoje notatki, ręka Draco uniosła się, by poprowadzić ją za łokieć przez bramkę, a potem na chodnik. Pomachał żwawo ręką do nauczyciela projektowania wnętrz, po czym odprowadził ją w kierunku najbliższego punktu aportacyjnego.
Mieli przed sobą do przejścia osiem przecznic. Na niebie pojawiły się burzowe chmury.
Puścił jej łokieć po pierwszej przecznicy. Próbowała dotrzymać mu tempa.
Zaczął strzelać knykciami i kręcić karkiem gdzieś przy drugiej przecznicy, ledwo uchylając się, gdy niemal został potrącony przez taksówkę.
— Draco…
— Od jak dawna spiskujesz z moim ojcem.
Spojrzała na niego, gdy zatrzymali się na ruchliwym rogu. Jego spojrzenie było gorące, gdy rozglądał się po ulicy i błądził wokół niej.
— Mówisz to tak, jakbyśmy ze sobą współpracowali — powiedziała.
— A czy nie tak właśnie było? — Wziął głęboki wdech. Potem ruszył, kiedy tylko światło zmieniło się na zielone.
Chwilę zajęło jej zrozumienie jego słów. Zostawił ją na krawężniku, a ona starała się go dogonić.
— Co takiego ci powiedział? Jeśli określił to jako coś innego niż szantaż, to cię okłamał…
— Nie tylko ty miałaś z nim układ, Granger. — Usłyszała, że jego głos drży. Patrzyła, jak chłopak przełyka ślinę, gdy obok nich przemknęła grupka dzieci. — Nie powinnaś była się w to angażować.
Przeskoczyła przez kilka krawężników, żeby go dogonić, gdy przecinał ulicę.
— Jak mnie tam znalazłeś? — Próbowała trzymać się łatwych pytań.
— Poprosiłem Madame Michele o twój harmonogram.
Spojrzała na swoje szybko poruszające się stopy. Najpierw poszedł do Madame Michele, zapewne zakłócając kobiecie poranek, a potem ją wyśledził. Chciała go dotknąć. Chciała go uspokoić.
Usłyszała jego chichot i patrzyła, jak chłopak potrząsa głową, gdy coś przebiegło mu przez myśl.
— Skończyłaś z tymi zajęciami — syknął.
Sięgnęła po niego, ale powstrzymała się. Mijali siódmą przecznicę. Jeszcze jedna, zanim będą mogli się aportować. Tłum przerzedził się, gdy nad nimi zawibrowało zaklęcie odpychające mugoli.
— A co z pieniędzmi, Draco? Z następnymi trzema ratami?
— Powiedziałem mu, żeby wsadził je sobie w dupę — warknął.
Zbliżyli się do wąskiej alejki. Gdyby tylko zdołała go uspokoić, zanim się aportują…
— Potrzebujemy tych pieniędzy, Draco. Malfoy Consulting ledwo utrzymuje się na plusie. Muszę nadal chodzić na te zajęcia…
— Nie! — Chwycił ją za łokieć i zaprowadził do wąskiej alejki, tuż przed punktem aportacji. Reszta mugoli spokojnie kontynuowała swój dzień, wyciągając parasole. Wskazał palcem na jej twarz. — Masz już więcej nie chodzić do tej herbaciarni, rozumiesz, Granger?
Jego oczy płonęły wpatrzone w jej.
— Firma jest ważniejsza niż jakieś niedorzeczne lekcje, Draco!
Chwycił ją za ramiona, wystarczająco mocno, by przycisnąć jej ciało do cegieł.
— Nic nie jest ważniejsze od ciebie.
Straciła dech w piersi, podczas gdy on wciągnął drżący oddech. Jego palce drgnęły na jej ramionach, a szare oczy błądziły tam i z powrotem między jej własnymi.
A potem ją pocałował. Sunął obiema dłońmi w górę jej szyi aż do twarzy, odchylając jej głowę do tyłu, gdy podszedł bliżej.
Trzęsła się, podnosząc ręce do jego boków. Pozwoliła mu zdominować jej usta, skupiając się na złapaniu oddechu, kiedy tylko mogła, ale ciało chłopaka przyszpiliło ją do ściany zaułka, a jego dłonie przytrzymywały dziewczynę nieruchomo, gdy ją całował.
Poczuła, jak blondyn przesuwa jedną rękę w dół jej policzka, ku szyi, po jej żebrach i chwyta ją za biodro, gdy jego usta ogniście całowały linię jej szczęki.
— Czy kiedykolwiek cię dotknął?
Ostry szept uderzył w nią i otworzyła oczy. Skupiła się na skrzyniach i starych pudłach wypełniających zaułek.
— N-nie. Nic podobnego. — Poczuła zimny dreszcz, nad którym Draco mógłby zacząć się zastanawiać…
Draco przeczesał palcami jej włosy i szarpnął lekko, aż jej szyja została w pełni wyeksponowana dla jego ust. Przesunął wargami po jej szczęce, aż do ucha.
— Widziałaś się z nim, odkąd byłaś tam w listopadzie?
Dłoń na biodrze Hermiona zacisnęła się, gdy jego oddech musnął jej szyję.
— Nie, my pisaliśmy... on pisał listy — szepnęła. — Groźby. — Czy mogła nazywać je groźbami?
Draco przylgnął do jej szyi, po czym zaczął ssać i gryźć swoje ulubione miejsce. Poczuła, jak jego biodra wciskają się w jej własne, a dłoń na jej udzie zaczyna się poruszać. Zobaczyła mugoli mijających wejście do alejki, zupełnie nieświadomych ich obecności z powodu uroku odpychającego.
— Opowiedz mi o listach. Powiedz mi, co ci napisał.
Draco trochę za mocno ugryzł ją w szyję. Pożądając jej. Naznaczając. Hermiona skrzywiła się i wyciągnęła ręce do jego twarzy.
— Draco, przestań. — Odsunęła go lekko od siebie, by spojrzeć mu w oczy. Były zachmurzone, wciąż pełne ognistości, ale widniała w nich też agresja, której nie rozpoznawała. — Wiem, co robisz, Draco, więc przestań. — Potarła kciukiem jego policzek, uspokajając go. — To… to, co mamy, jest dla mnie naprawdę wyjątkowe, a ty zmieniasz to w coś brzydkiego.
Patrzyła, jak zamknął oczy, przycisnął swoje czoło do jej własnego i próbował się uspokoić. Była ciekawa, dlaczego Lucjusz tak bardzo na niego wpłynął, ale bała się o to zapytać.
Złożył delikatny pocałunek na jej ustach i zrobił krok w tył, odsuwając od jej bioder.
— Co mój ojciec powiedział ci wtedy w Azkabanie?
Odetchnęła głęboko, pragnąc porozmawiać o czymkolwiek innym. Usłyszała odległy grzmot.
— Dał mi listę rzeczy. Nad którymi miałam popracować.
Spojrzała na Draco, stojącego przed nią nie dalej niż na długość ramion, z rękami wciąż lekko opartymi na jej biodrach. Zmrużył oczy.
— Po co?
O Boże. Poczuła rumieniec rozprzestrzeniający się na jej policzkach.
— Bym mogła… bym mogła być z tobą widywana. Aby być ciebie godną. Być panną młodą na miarę Malfoyów…
Jego grymas pogłębił się.
— W listopadzie? — Spojrzał w bok, myśląc. – Nie byłaś jeszcze nawet w firmie. — Jego ręce opadły z jej bioder, a ona poczuła, że znów może oddychać.
— Tak, ale tak często widywano nas razem. I… i wiedział o Aukcji.
Patrzyła, jak oczy Draco zwróciły się ku niej. Nie był zaskoczony. Wyglądał na ostrożnego, jeśli w ogóle.
Kontynuowała:
— Wiedział, że udałeś się do matki Narcyzy. Wiedział o tym, że… byś mnie uratował. — Te słowa go jednak zaskoczyły. Jego lewe oko drgnęło. — Myślał, że jesteśmy razem. Myślał tak od wieków. Ja… ja go oczywiście uświadomiłam, że nie — powiedziała. Chciała skrzyżować ramiona na piersi albo zacząć skubać paznokcie, ale się powstrzymała. — Ale później wysłał mi zdjęcia… incydentu z Marcusem Flintem.
Spojrzała na niego, bojąc się o tym wspominać, ale on też już to wiedział. Nie był ani trochę zaskoczony, że Lucjusz posiadał zdjęcia, na których obłapiali się nawzajem w alejce, nie tak różnej od tej, w której się teraz znajdowali. Odłożyła tę myśl na później, gdy kropla deszczu rozbiła się o jej policzek.
— Był rozczarowany, że okłamałam go odnośnie nas. — Pociągnęła nosem. – I powiedział, że nie przepisze ci spadku, jeśli nie pójdę na te zajęcia. — Spojrzała mu przez ramię. Czuła się taka mała, przyznając się do tej słabości. Przyznając się do bycia szantażowaną.
— Co było na liście? — zapytał ostro. Jego oczy były pociemniałe ze złości, ale wiedziała, że tym razem nie było to skierowane do niej.
Wyrecytowała je. Zauważyła, że zająknęła się przy niektórych z nich, tych, które wyraźnie były przeznaczone dla żony, a nie dziewczyny, czy czymkolwiek właśnie dla niego była. Z wiedzą finansową. Posłuszna. Wykwalifikowana w byciu gospodynią. Wyszkolona w zakresie wystroju wnętrz. Jej twarz zarumieniła się, gdy stał w bezruchu i słuchał, pilnie ją obserwując.
— Powiedział, że jedyną cechą, którą mógłby odpuścić, jest czysta krew.
Draco się roześmiał. Dźwięk jego głosu nią wstrząsnął, a niebo zagrzmiało razem z nim. Odsunął się od niej, chichocząc i przecierając rękoma oczy. Odwrócił się do niej plecami i zobaczyła, że jego głowa kręci się, gdy chłopak się śmieje. Wziął drżący oddech.
— Dlaczego to zrobiłaś, Granger?
Wpatrywała się w jego plecy, wciąż zdumiona tą reakcją.
— Skończę te następne trzy tygodnie lekcji, Draco, a potem sam z nim skończysz. Nie będziesz mu nic winien. Pozbędziesz się go.
— Nie. Nie. — Jego głos odbijał się od cegieł i widziała, jak przesuwa on dłońmi po twarzy. — Nigdy się go nie pozbędę. — Odwrócił się do niej. — Teraz wbił już w ciebie swoje szpony.
Zadrżała, niepewna.
— Co masz na myśli?
— Widziałem to, ale zignorowałem. — Cofnął się od niej ze smutnymi oczami. — Jesteś inna. Sposób, w jaki pijesz kawę, jest inny. Sposób, w jaki chodzisz. Sposób, w jaki tańczysz. — Położył dłoń na jej policzku. — Zmieniasz się. A teraz za każdym razem, gdy widzę, jak podnosisz spodek wraz z filiżanką, będę myślał o nim. Myślał o tym wszystkim. Kiedy dygasz. Kiedy podajesz innym ręce. — Przesunął kciukiem po jej wardze. Poczuła, jak łzy wymyka się z kącika jej oka. — Dlaczego to zrobiłaś…
Znowu pociągnęła nosem, widząc, jak delikatne krople deszczu uderzają o skrzynie za nim. Żałowała, że nie miała w sobie wystarczająco gryfońskiej odwagi, by powiedzieć mu dlaczego; powiedzieć mu, że to dla niego. Więc zdecydowała się na następną najlepszą odpowiedź.
— To był słuszny wybór.
Patrzyli sobie w oczy, krople deszczu osiadały na ich rzęsach. Przycisnął usta do jej czoła, całując jej brew, skroń, kość policzkową. Sunąc powoli w kierunku jej ust.
I całowali się w deszczu.
***
Draco odprowadził Hermionę do Cornerstone na resztę jej zmiany. Była gotowa się z nim pożegnać przy drzwiach, ale wszedł za nią do środka, strzepując krople deszczu z parasola, który dla nich wyczarował.
Morty przywitał się z chłopakiem i odbył z nim krótką pogawędkę, gdy dziewczyna znalazła się za kasą. Kiedy Morty życzył im dobrego popołudnia i udał się na górę, Draco został.
Przeglądał książki i obserwował, jak Hermiona pomaga klientom. Przyglądał się jej nieufnie, ale głównie trzymał się na dystans.
O czwartej, kiedy ludzie, którzy przeczekiwali w księgarni panującą na zewnątrz burzę, powoli zaczęli wychodzić, poczuła się znacznie bardziej świadoma jego wzroku na swoim ciele. Zajęła się odkładaniem książek, mijając zajęte przez niego krzesło i czując, że blondyn przez cały czas ją obserwuje. Kiedy na niego zerkała, widziała tylko, jak chłopak czyta z oczami utkwionymi w swojej książce. Robiła notatki w księdze rachunkowej i czuła, jak włosy jeżą jej się na ramieniu.
O piątej już nawet nie czytał. W sklepie były tylko dwie inne osoby, a większość ludzi została odstraszona przez złą pogodę. Chłopak siedział na swoim krześle i patrzył, jak dziewczyna porusza się po sklepie. Spojrzała na niego, jakby chciała go przyłapać, a on po prostu patrzył na nią. To ją tylko rozgrzewało.
Piętnaście minut przed zamknięciem ostatni z klientów dokonywał zakupów, a on podszedł, by oprzeć się o regał w pobliżu lady. Jego oczy były ciemne, ilekroć na niego spoglądała. Domknęła ostatnie transakcje, a kiedy ostatni kupujący pomachał jej na pożegnanie, zmieniła różdżką tabliczkę z napisem „Otwarte”, na „Zamknięte”.
Przełknęła i spojrzała na niego. Oparł lewe biodro o półkę z książkami, krzyżując nogi w kostkach. Miał ręce skrzyżowane na piersi, unosząc jedną rękę przy brodzie z kciukiem przy ustach. Patrzyła, jak jego wargi się rozchylają, a kciuk wsuwa do środka.
Wzięła głęboki, uspokajający oddech i starała się nie oblizać ust.
— Na dzisiaj mamy już nieczynne, panie Malfoy — powiedziała. — Czy jest coś, co mogłabym odłożyć dla pana na jutro? — Powstrzymała uśmiech, gdy uniósł na nią brew.
Ruszył w stronę lady.
— Jesteś pewna, że nie masz tam dla mnie żadnej rezerwacji? — Przechylił głowę na bok i pochylił się ku niej na łokciach.
Uśmiechnęła się do niego.
— Mogę sprawdzić. — Odwróciła się, doskonale wiedząc, że półka z rezerwacjami jest pusta. Przygryzła wargę, mając nadzieję, że robi coś nieco atrakcyjnego, i pochyliła się, spuszczając głowę na półkę i prostując plecy, by wypiąć swoje odziane w dżins pośladki. Oparła ręce na blacie.
— Hm. Nic tu dla ciebie nie ma. — Odwróciła głowę, żeby na niego spojrzeć, z uśmiechem na twarzy.
Jego oczy płonęły żywym ogniem, całkowicie na niej skupione. A konkretniej, na jej pośladkach.
Jego spojrzenie przeniosło się na jej oczy i uśmiechnął się.
— Mogę spojrzeć?
Zacisnęła usta i skinęła głową.
— Czuj się jak u siebie. — Odwróciła się z powrotem do półki, przyciskając dłonie do drewna, wypychając biodra i prostując kręgosłup. Usłyszała, jak chłopak obchodzi kontuar. Wsunął się za nią, ocierając biodrami o jej pośladki. Przygryzła wargę, żeby nie wydać z siebie żadnego dźwięku.
— Dziwne — powiedział. Zobaczyła, że jego ręka spoczywa na blacie obok jej własnej. Poczuła, jak druga z jego dłoni spoczywa na jej żebrach, gdy pochylił się nad nią, przyciskając klatkę piersiową do jej pleców. Nachylił swoją twarz obok jej. — Mógłbym przysiąc, że coś tutaj było moje.
Zaśmiała się krótko, a potem przywarła do niego, czując jego biodra tuż za sobą. Dłoń na jej żebrach przesunęła się w górę i przycisnęła mocno do jej piersi.
Wiedziała, że napis na drzwiach mówił „Zamknięte”. Wiedziała też, że po szóstej Morty rzadko schodził na dół, żeby sprawdzić, co u niej. I wiedziała, że ruch pieszych o tej porze dnia jest niewielki. I to wszystko tylko rozgrzewało jej krew.
Jego palce wsunęły się pod jej stanik, a ona westchnęła. Mocno przycisnął się do jej pośladków, aż poczuła jego twardą męskość.
— Myślę, że to, czego szukasz, moglibyśmy znaleźć w sekcji literatury faktu — szepnęła, odwracając się, by na niego spojrzeć, gdy jego usta już miały zamknąć się na jej szyi.
Chłopak uśmiechnął się lubieżnie.
— Obsługa klienta jest tutaj bez zarzutu.
***
W niedzielny poranek Hermiona napisała do Madame Bernard, informując ją, że musi zmienić termin ich wspólnych zajęć, na które uczęszczała w niedziele. Upewniła się, że użyła słowa „przełożyć”, a nie „przerwać”. Również w niedzielę, w gazetach pojawiło się ogłoszenie o zaręczynach Harry'ego i Ginny. Hermiona przekonała Rudą, by ta pozwoliła Harry'emu oświadczyć się jej na kolacji walentynkowej i od tamtej pory nie widziała się z nimi zbyt wiele.
Harry był raczej przychylny wobec Skeeter. W sobotę skontaktował się z dziennikarką, aby umówić się na wywiad, by ten trafił do niedzielnej gazety, co miałoby zapobiec natrętnym odpowiedziom tabloidów. Zaowocowało to uroczym, dogłębnym artykułem o jego związku (i trochę o historii Chłopca-Który-Przeżył-i-Umarł-i-Przeżył-Ponownie).
Hermiona uśmiechnęła się, czytając niedzielne wydanie na swojej zmianie w Cornerstone.
Uśmiechała się tego dnia z wielu powodów, jednym z nich była książka na półce z rezerwacjami za ladą, która była już tam, kiedy otworzyła sklep. Draco musiał napisać dziś rano do Morty'ego, żeby ten odłożył dla niego ten tom. Chociaż nie planowała się dzisiaj widzieć z Draco, po ich wczorajszym rozejściu się wieczorem, zakręciło jej się w głowie, myśląc o tym, że chłopak znowu tutaj wpadnie.
Nadal uśmiechała się, stojąc przy ladzie, gdy drzwi księgarni otworzyły się, a do środka weszła Narcyza Malfoy.
Hermiona zamrugała na widok kobiety – długie, iście królewskie, niebieskie szaty opływały ciało Narcyzy jak woda, gdy delikatnymi palcami zamknęła za sobą drzwi. Spojrzała na Hermionę i uśmiechnęła się.
To było tak, jakby kawałek duszy Hermiony od miesięcy leżał gdzieś odłogiem i w tej chwili po prostu wskoczył z powrotem na swoje miejsce.
— Hermiono, moja droga — powiedziała Narcyza od drzwi. Jej oczy błyszczały, kiedy wspinała się po schodach i dotarła do lady.
— Witaj, Narcyzo. — Hermiona nie mogła zmyć uśmiechu ze swojej twarzy. Nagle pomyślała, że Narcyza nie miała bladego pojęcia o tym, że dziewczyna przez ostatni tydzień bzykała jej syna do utraty zmysłów i liczyła, że kobieta nie miała nic przeciwko.
— Wspaniale cię widzieć. — Narcyza podeszła z gracją do lady i spojrzała porozumiewawczo na dziewczynę.
Być może myślenie o zerżnięciu Draco nie było w tej chwili najlepszym pomysłem.
— Jesteś tu po książkę z rezerwacji? — Hermiona odwróciła się od pani Malfoy i próbowała potrząsnąć głową, by nie widzieć obrazu Draco majaczącego nad jej głową.
— Tak, dziękuję, kochanie — powiedziała Narcyza. — I oczywiście, by zobaczyć się z tobą, o ile sklep pozostanie stosunkowo spokojny.
Hermiona odwróciła się, trzymając torebkę z rezerwacją i zobaczyła na sobie miłe oczy Narcyzy. Dziewczyna zaczęła zastanawiać się, czy kobieta wie o lekcjach. Czy Draco jej powiedział?
— Oczywiście. Jak się miewasz?
— Całkiem dobrze, dziękuję — powiedziała Narcyza, a Hermiona przyjrzała się krzywiźnie jej ust i zastanowiła się, czy Narcyza używała kosmetyków do makijażu, które polecała Pansy również jej. — Widziałam zdjęcia z balu, który odbył się w zeszły weekend. Wyglądałaś cudownie.
Hermiona skupiła się na powstrzymaniu rumieńców wpływających na jej policzki, gdy odpowiedziała:
— Dziękuję. Miło było tej nocy móc reprezentować Malfoy Consulting wraz z Draco. Nawiązaliśmy wiele wspaniałych znajomości.
— Wiesz, Hermiono, kochanie — zaczęła Narcyza i Hermiona poczuła, jak jej serce podskakuje na wszystkie możliwe kierunki, w które mogła potoczyć się ta rozmowa. — Już pewnie skończyłaś te książki, które pożyczyłaś jesienią.
Hermiona spojrzała na nią szeroko otwartymi i zaskoczonymi oczami. Książki, które powinny były zostać zwrócone w grudniu. Książki, które powinny były zostać wysłane z powrotem do Narcyzy w chwili, gdy uciekła z Dworu Malfoyów po wizycie w Azkabanie. Już dawno je skończyła. I to całkowicie niestosowne, aby nadal je posiadała. Wysoce niewłaściwe.
— Ja… tak. Już je skończyłam. — Hermiona czuła, jak fala ciepła wspina się po jej szyi. — Przepraszam, że tak długo je przetrzymałam. — Spojrzała na ladę. — Zwrócę je z powrotem dziś wieczorem…
— Och, nie ma pośpiechu, kochanie.
Hermiona podniosła wzrok, a Narcyza machnęła ręką.
Kobieta kontynuowała:
— Myślałam, że mogłabyś przyjść w tę sobotę i wymienić je na inne. — Narcyza przechyliła lekko głowę w stronę Hermiony, a długie blond włosy opadły jej na ramię.
Hermiona zdała sobie sprawę, że jej usta są nadal otwarte, więc szybko je zamknęła.
— Jeśli masz czas, mogłabym również przygotować na ten dzień obiad. — Narcyza błysnęła zębami. — Wiem, że Łzawka bardzo chciałaby cię znowu zobaczyć.
Hermiona wpatrywała się w kobietę. Zebrała się w sobie i odpowiedziała:
— Tak, to… to bardzo miłe z twojej strony, Narcyzo. Z przyjemnością przyjdę na obiad w tę sobotę.
— Dobrze. — Narcyza uśmiechnęła się. — W takim razie jesteśmy umówione.
Hermiona zamrugała kilka razy, zanim zorientowała się, że wciąż trzyma w dłoniach torbę z książką dla Narcyzy. Szybko zapisała notatki w rejestrze, czując na sobie spojrzenie kobiety.
— Wspaniale, że sięgnęłaś po tego autora — powiedziała Hermiona, próbując nawiązać rozmowę. — Percival Hawk naprawdę zaczyna sobie nieźle radzić. Czytałaś może jego wcześniejsze prace?
Hermiona podniosła wzrok, a Narcyza obserwowała, jak jej ręce przesuwają się po księdze rachunkowej.
— Tak, tak. Czytałam. Od zawsze byłam jego fanką.
— Bardzo podoba mi się ta nowa publikacja — powiedziała Hermiona, chowając książkę z powrotem do torby. — Mocno poprawił się jako pisarz. Wiem, że naprawdę próbował się doedukować, uczęszczając na zajęcia na mugolskich uniwersytetach. Myślę, że w jego nowym dziele dobrze to widać.
— Miło to słyszeć — powiedziała Narcyza. Sięgnęła po torbę. — Ale pan Hawk od zawsze był bardzo ciekawy w obejściu, jeszcze zanim spróbował się zmienić. — Narcyza uniosła na nią brew. — Wiem, bo od zawsze go lubiłam, nawet bez… zajęć.
Hermiona zamrugała, gdy Narcyza skinęła głową na pożegnanie, ukrywając ten sekret na swoich ustach.
Więc jednak usłyszała o lekcjach.
***
NARCYZA MALFOY WNOSI POZEW O ROZWÓD
autorstwa Rity Skeeter
Narcyza Malfoy (z domu Black) nie będzie już panią Malfoy. Jest to bardzo rzadka rzecz w małżeństwach czystej krwi. W poniedziałek rano najmłodsza z sióstr Black złożyła pozew o rozwód.
Pani Narcyza Black nie mogła udzielić nam swojego komentarza, ale dokumenty złożone w Wizengamocie wymieniały argument taki jak „niemożliwe do pogodzenia różnice” między kobietą, a jej wkrótce byłym mężem, Lucjuszem Malfoyem, który został skazany w 1998 roku za wspieranie Sami-Wiecie-Kogo podczas Drugiej Wojny Czarodziejów.
Rejestry wizytacji gości w Azkabanie wskazują, że Narcyza odwiedzała swojego męża konsekwentnie przez ostatnie dwa lata, dopóki ich syn Draco nie został zwolniony z Azkabanu, zajmując jej miejsce jako główny gość. Dokumenty pokazują też, że ostatnim razem Narcyza Black odwiedziła Lucjusza Malfoya w Azkabanie 1 grudnia 1999 roku.
Kto może powiedzieć nam, jak do tego doszło lub czy decyzja pani Black była spowodowana jakimś konkretnym incydentem? Pilnie śledźcie publikacje naszej reporterki, a wkrótce powinniśmy dotrzeć do sedna całej sprawy.
Hermiona nie mogła uwierzyć w słowa wydrukowane na stronie. Nie mogła zdecydować, czy była bardziej zszokowana działaniami Narcyzy, czy tym, że Skeeter opublikowała taki artykuł.
Zapamiętała sobie, że Ricie udało się wydobyć pewne informacje z zapisów list gości Azkabanu. Dziennikarka wiedziała więc, że Hermiona odwiedziła Lucjusza w listopadzie. Będzie musiała rozważyć to później.
Jednak tym, czego naprawdę nie potrafiła ogarnąć, był fakt, że czystokrwista czarownica o tak wysokim statusie społecznym, która wniosła pozew o rozwód.
Zastanawiała się, jak w czarodziejskim świecie wyglądały umowy przedmałżeńskie, jeśli w ogóle istniały, i miała nadzieję, że po wszystkim Narcyza utrzyma stabilność finansową.
Hermiona skończyła popijać poranną kawę i po raz ostatni sprawdziła w lustrze swój makijaż, po czym udała się do biura.
Stojąc w windzie jadącej do Malfoy Consulting Group, zastanawiała się, jak Draco to znosi. Z tego, co rozumiała z ich zagmatwanych relacji rodzinnych, najprawdopodobniej nie było żadnych łez. Ale i tak musiał odnosić wrażenie, że coś ważnego się kończy.
Drzwi windy otworzyły się, ukazując jej oczom Draco stojącego przy recepcji z kubkiem kawy w dłoni.
Mrugnął do niej.
I nagle przypomniała sobie, że przecież bzyka tego mężczyznę. Zarumieniła się w szczególnie wymowny sposób i wyszła z windy, ujmując zaoferowany przez blondyna kubek z kawą i szepcząc „Dzień dobry”.
— Spotkanie Starszych Konsultantów o dziesiątej, a po południu oboje powinniśmy zobaczyć się w sprawie kampanii ochrony Złotych Znikaczy. — Draco jak zwykle odprowadził ją do drzwi jej gabinetu. — Oczywiście po lunchu.
Spojrzała na niego, a widok jego uwodzicielskich oczu na środku biura sprawił, że poczuła się lekko lubieżnie. Tak więc w tym tygodniu znów będą jedli razem „lunch”.
— Lunch — powiedziała. — Tak. — Hermiona spojrzała mu przez ramię i zobaczyła, że Walter jest zajęty aktami. — A co zamierzałeś dzisiaj zamówić?
Jego usta drgnęły.
— Mam kilka pomysłów — powiedział. — Ale jestem otwarty na sugestie. — Jego oczy błysnęły na nią, a ona spojrzała w dół na dywan, by nie rzucić się na niego tu i teraz.
Odwrócił się od niej, ale zanim zdążył zrobić więcej niż kilka kroków, zawołała:
— Eee, Draco? — Kiedy spojrzał na nią, skinęła głową w kierunku swojego biura i weszła tuż za drzwi. Dołączył do niej w progu, opierając się framugę. Zniżyła głos.
— Ja, ee… widziałam dzisiejszą gazetę. Chciałam się tylko upewnić, że… wszystko w porządku.
Rzucił jej gładkie spojrzenie, unosząc brew i powiedział:
— Jest wspaniale.
— Tak, dobrze — wyjąkała. — Chciałam tylko… upewnić się… to znaczy, wiem, że czasami takie sytuacje mogą wydawać się trudne, więc po prostu… — urwała, sprawdzając jego twarz pod kątem jakiejkolwiek reakcji.
— Wręcz przeciwnie — powiedział. — To była prawdopodobnie jedna z najłatwiejszych decyzji, jakie kiedykolwiek podjęła moja matka.
— Dobrze, doskonale. — Spojrzała w dół. — Ja… bardzo cieszę się jej szczęściem. I twoim. — Uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił ten gest. — Jestem jednak zszokowana zaciekłością Skeeter. To dość prywatna sprawa, nawet jeśli to świetna plotka. Szkoda mi twojej matki.
— Nie musisz jej współczuć — powiedział, wzruszając ramionami i patrząc przelotnie na framugę drzwi. — To ona zwróciła się do Skeeter.
Hermiona czuła, jak jej usta otwierają się i zamykają.
— Och — wydusiła w końcu. — Myślałam, że napisała, że twoja matka nie mogła udzielić im komentarza.
— Tak — powiedział Draco, odpychając się od framugi drzwi. — To był jedyny warunek mojej matki. Że nie udzieli komentarza. — Posłał Hermionie tajemniczy uśmiech i zostawił ją stojącą w biurze, zastanawiającą się nad tą gierką, w którą pogrywała Narcyza.
Trzydzieści minut później Hermiona udała się do sali konferencyjnej na spotkanie całej kadry kierowniczej. Kiedy tam dotarła, była zszokowana, widząc przy stole nową twarz, zanim przypomniała sobie, że Cornelia Waterstone zaczynała dzisiaj pracę na stanowisku Starszego Konsultanta do Spraw Relacji z Wizengamotem. Kobieta siedziała na końcu stołu, na miejscu, które od początku było puste. Kiedy Hermiona weszła do sali, kobieta spojrzała na nią rzeczowo i uśmiechnęła się lekko.
— Panna Granger, tak? — Cornelia Waterstone wstała i uścisnęła jej dłoń. — To przyjemność znów cię widzieć.
— Wzajemnie, panno Waterstone. Bardzo się cieszymy, że dołączyłaś do nas tutaj w Malfoy Consulting. — Hermiona czuła się bardzo przestudiowana przez spojrzenie Waterstone. — Nie mogę się doczekać współpracy z tobą w nadchodzącej sprawie dotyczącej nowej polityki dla wilkołaków.
— Tak, zebrałam już pewne informacje na ten temat, profile członków Wizengamotu i ich odczucia dotyczące społeczności wilkołaków. Powinnyśmy porozmawiać o tym zdecydowanie wcześniej niż później.
Twarz tej kobiety nie drgnęła ani razu, z wyjątkiem ust. Jej rysy były tak płytkie i napięte, że ledwo się poruszały, gdy mówiła.
Hermiona uśmiechnęła się do niej i zajęła swoje miejsce, gdy reszta członków weszła za nią do środka.
Draco powitał Cornelię i dał jej możliwość przedstawienia się personelowi. Blaise wyglądał na bardzo zdenerwowanego przez cały czas, kiedy ta mówiła. Po tym, jak wszyscy przekazali aktualne informacje o swoich bieżących projektach, Draco wstał i odchrząknął.
— Od początku mówiłem, że nie chcę, aby temat naszych finansów był jakkolwiek niejasny. Nastąpiła pewna zmiana, której chcę, żebyście wszyscy byli świadomi. — Draco szybko spojrzał w dół na stół i Hermiona poczuła, jak ciężki kamień opada jej w żołądku. — Nasz tygodniowy dochód, który miał wystarczyć na kolejne trzy tygodnie, został odcięty wcześniej niż planowano. Będę robił wszystko, co w mojej mocy, aby renegocjować umowę między tym inwestorem lub pozyskać nowego, aby zrównoważyć część luki, ale powinniście wiedzieć, że zatrudnienie Ranjego, czyli asystenta dla Melody oraz kilka innych tymczasowych stanowisk zostało zawieszonych na kilka następnych tygodni.
Wentworth westchnął. Mockridge zacmokał. Waterstone zmarszczyła brwi. A Blaise zmrużył oczy na Draco.
— A co się stało z obecnym inwestorem, jeśli mogę zapytać? — odezwał się Blaise.
— Warunki naszej umowy były nieodpowiednie. — Draco spojrzał Blaise'owi prosto w oczy, kończąc tę dyskusję.
Hermiona poczuła, jak jej serce dudni ostro w piersi. Wpatrywała się w słoje drewna na stole. Wiedziała, że powinna była pójść wczoraj na zajęcia z przyjmowania gości. To był błąd. Bez względu na to, co powiedział Draco, te zajęcia były konieczne.
Cokolwiek przeszło jej przez głowę, musiało być widoczne na jej twarzy, ponieważ kiedy podniosła wzrok znad stołu, Blaise bacznie ją obserwował, unosząc jedną brew.
Odwróciła wzrok i szybko skupiła się na Draco, który szczegółowo określał potrzeby firmy na następne kilka tygodni w świetle ich nieoczekiwanego finansowego obciążenia.
Mockridge wtrącił się i powiedział:
— Myślałem, że wspomniałeś, że te cotygodniowe raty są w pełni zabezpieczone. Miały być nam obiecane bez dodatkowych warunków.
Draco przełknął ślinę i spojrzał Mockridge'owi w oczy.
— Okazało się jednak, że są pewne warunki.
Mockridge znów zacmokał.
— Więc jaki jest twój plan, kiedy zbliżamy się do dnia wypłat pod koniec tego miesiąca?
Hermiona poczuła, jak skręca jej się żołądek. Próbowała wyłączyć napływające do swojego umysłu myśli o planach awaryjnych, które musieli aktywować, i zaczęła rozglądać się po pokoju. Jej wzrok spoczął na Cornelii Waterstone, dla której ta rozmowa była wielkim punktem jej pierwszego dnia w nowej pracy. Hermiona zdała sobie sprawę, że pensja Waterstone za luty była kolejnym, nowym wydatkiem. Gdyby wiedzieli o spadku, Waterstone zostałby zatrudniona dopiero w marcu.
To wszystko wymykało się spod kontroli. Poczuła presję, która ją frustrowała. Będzie musiała porozmawiać z Draco i kontynuować uczęszczanie na zajęcia.
Kiedy spotkanie się skończyło, a nastroje wszystkich pogorszyły, Hermiona pozostała przy stole, podczas gdy wszyscy wstali i rzucili się z powrotem do swoich biurek, mając za zadanie znaleźć sposoby na ukrócenie wydatków i prawdopodobnie wygenerowanie nieco większych przychodów w ciągu najbliższych trzech tygodni. Stuknęła piórem o pergamin, obserwując formujące się kleksy. Draco wciąż stał u szczytu stołu, udając, że zbiera swoje notatki.
— Granger.
— To niesprawiedliwe. Nie dla tych, którzy stracą pracę. — Przygryzła wnętrze policzka.
— Nie zostali zwolnieni, Granger. Ich godziny pracy zostały zredukowane.
Zaczęła układać notatki i wstała, kierując się do wyjścia.
— Możemy przesunąć projekt dla Złotych Znikaczy. Będę szukała sposobów na cięcia budżetowe w sprawie prawa wilkołaków, abyśmy mogli rozdzielić te fundusze…
— Tych środków nie możemy relokować. Darowizny zostały przekazane z dokładnym zrozumieniem, na co zostaną wykorzystane te pieniądze.
— Więc mój dział jest jedynym, który nie przejdzie cięć budżetowych? — wyrzuciła ręce na boki. — I jak to ma być sprawiedliwe.
— Twój dział jest jedynym w pełni finansowanym ze zbiórek pieniędzy i darowizn, a nie ze spadku. — Obszedł brzeg stołu i stanął przed nią. Drzwi były nadal otwarte, ale tak bardzo chciała, żeby jej dotknął. Jak kochankowie. Jakby chcieli się pocieszyć.
Ścisnęła papiery trzymane w dłoniach.
Przyszedł jej do głowy pewien pomysł.
— Ale wynagrodzenie dla członków mojego działu jest wypłacane ze spadku. Walter i ja — powiedziała. Zmrużył na nią oczy. — Możesz obciąć moją pensję. Nawet o połowę, naprawdę.
— Nie, Granger. Nie będziemy obcinać twojej pensji. — Prawie przewrócił na nią oczami, cofając się, by wsunąć krzesło na miejsce i zebrać notatki.
— Nie, naprawdę. Pieniądze, które tu zarabiam, są aż nieprzyzwoite. Możesz obciąć moją pensję, a nawet ją odebrać — szepnęła. — Nikt nie musi wiedzieć. — Patrzyła, jak chłopak zaciska usta, przygotowując argument. — Poza tym, skoro i tak Pansy pokrywa koszty mojej garderoby, a zajęcia przestaną wypalać mi dziurę w kieszeni, będę miała naprawdę niewiele wydatków.
Ręce chłopaka przestały poruszać się po dokumentach. Jego szczęka zgrzytnęła. Spojrzał na nią.
— Koszty zajęć zostały narzucone na ciebie?
Widziała w jego oczach ten sam ogień co w sobotę w tamtym zaułku.
— Nie pozwoliłabym mu tego pokryć. Odmówiłam przyjęcia jego pieniędzy. — Zamrugała na niego. Przesunął oczami po stole, myśląc i prawdopodobnie planując śmierć ojca. Dotknęła łokcia chłopaka, aby odzyskać jego uwagę. — Draco, tylko na luty. Obetnij moją pensję. Jedyną osobą, która to zauważy, jest Dorothea i jestem pewna, że nie piśnie nawet słówka.
— Nie. Nie tak to rozwiążemy, Granger. To ja wpakowałem nas wszystkich w to bagno, więc pozwól mi nas z niego wydostać. — Jego szczęka zacisnęła się i spojrzał na nią przed ruszeniem w stronę drzwi.
Wychodząc, zastanawiała się, jak na Merlina to niby on wpędził ich w to wszystko. Spojrzała na swój pomazany notatkami pergamin.
Jedno było pewne. Jutro wieczorem wybierała się do Madame Michele. Draco będzie musiał sobie z tym jakoś poradzić.
***
Skończyło się na tym, że Cornelia Waterstone nieświadomie zdecydowała się na rozbicie ich „lunchowej” randki. I to w niezbyt zabawny sposób.
Cornelia zobaczyła w rozpisce spotkań biurowych, że Hermiona i Draco spędzają codziennie trochę czasu przed lunchem, omawiając jej sprawy, i postanowiła dołączyć do nich, aby dowiedzieć się, jak szybko powinni zacząć działać w sprawie nowej polityki dla wilkołaków.
Oznaczało to, że Hermiona musiała wrócić do swojego gabinetu po notatki dotyczące tej sprawy, choć początkowo nie miała zamiaru robić nic poza owinięciem nóg wokół bioder Draco podczas tego ich „lunchowego” spotkania.
Kiedy wróciła, Draco i Cornelia prowadzili już głęboką dyskusję na temat samych członków Wizengamotu i planów kobiety dotyczących zbliżenia się do każdego z nich w związku z nadchodzącym procesem.
Kiedy sekretarka Draco (Carrie – miała na imię Carrie) przerwała im o dwunastej trzydzieści, by zapytać Draco co zamówić mu na lunch, chłopak bardzo uprzejmie zaprosił Cornelię, by do nich dołączyła, choć Hermiona widziała jego usta zaciśnięte w nadziei, że kobieta odmówi.
— Och, dziękuję panu. Ale czeka na mnie już znajomy, z którym się dziś umówiłam. — Cornelia wyszła z krótkim skinieniem głowy, a kiedy Carrie przyjęła ich zamówienie i zamknęła drzwi za sobą i Cornelią, Draco szybkim zaklęciem wyciszył pokój i machnął ręką, by wszystko z jego biurka wyleciało na podłogę.
— Wskakuj na biurko.
Miał już w połowie wyciągniętą koszulę ze spodni, kiedy myśli Hermiony w końcu dogoniły jej działania.
— Draco, mamy tylko piętnaście minut, zanim Carrie przyniesie lunch…
— Czy to wyzwanie, Granger? — Uniósł na nią brew i zaczął rozpinać pasek. — Nie sądzisz, że zdołamy skończyć w piętnaście minut? — Jego oczy płonęły, wpatrzone w nią.
Zamrugała, czując, jak jej krew się rozgrzewa. Był już w połowie rozebrany.
— Cóż, zdecydowanie nie dwa razy. — Uniosła brew. A on się uśmiechnął.
Zmrużył na nią oczy. I rzucił ją na biurko.
***
Szesnaście minut później Draco i Hermiona znowu siedzieli razem na kanapie, jedząc kanapkę i sałatkę.
Chłopak zadał jej kilka pytań o postępy w sprawie wilkołaków. Założyła, że zrobił to, by mogli uznać to za pracę.
Wspomniała mu też trochę o projekcie ochrony Złotych Znikaczy i ponownie zaproponowała, że go tymczasowo wstrzyma ze względu na niestabilną sytuację finansową.
— Dopóki jest finansowany z pieniędzy darczyńców, nie ma potrzeby, aby go wstrzymywać.
Skinęła głową, po czym powiedziała:
— W środę widzę się z Wiktorem. — Zakręciła kawałkiem sałaty na widelcu. — Idziemy na lunch i przedstawię mu kampanię ochrony Złotych Znikaczy. Mam nadzieję, że kiedy już do nas dołączy, zdołamy namówić Skeeter i pana Lovegooda do przedstawienia tego projektu w prasie. — Nabiła sobie pomidora i podniosła go do ust. — Czy Tygodnik Szukającego publikuje u siebie takie artykuły? A może po prostu drukują tylko bzdury o Quidditchu?
Spojrzała na niego, obserwował ją. Uśmiechnął się.
— Tak, publikują też zwykłe artykuły.
— Och, wspaniale. Możemy sprawdzić, czy oni też zdecydują się o tym napisać. — Wrzuciła pomidora do ust i zaczęła go radośnie żuć.
Skończył swoją kanapkę i powiedział:
— To dobrze, że Krum chce się w to zaangażować.
— Tak, był tym bardzo zainteresowany na balu. — Wycelowała widelec w kolejnego pomidora, kiedy usłyszała chichot Draco.
— Mm-hmm. Jestem pewien, że tak — zanucił pod nosem. Spojrzał na nią z sugestią w oczach.
Zmarszczyła brwi.
— Nie, nie w ten sposób.
— Jestem pewien, że właśnie w ten. — Draco uniósł brew, zgniatając w dłoni opakowanie po kanapce. — Chyba nie sądzisz, że dobro znikaczy, aż tak go interesuje.
— Właśnie, że tak. — Poczuła, że jej ramiona są napięte. — Jest bardzo zainteresowany Złotymi Znikaczami i udowodnię ci to, kiedy wrócę z lunchu z jego pełnym wsparciem. — Zadarła wysoko swój nos.
— Jasne, Granger. Spróbuj tym razem założyć płócienny worek, a zobaczymy, w czym leży jego prawdziwe zainteresowanie.
Spojrzała na niego. Odwzajemnił uśmiech.
Wróciła do swojej sałatki, a on powiedział:
— Słyszałem, że w sobotę jesz kolację z moją matką.
Spojrzała na niego.
— Tak, to prawda. — Nadziała na widelec kawałek grzanki i zapytała: — Będziesz tam?
Szybko jak błyskawica złapał grzankę z jej widelca i włożył ją do swoich ust. Spojrzała na niego.
— Możliwe — odparł i mrugnął do niej.
Spojrzała gniewnie, biorąc ostatnią z grzanek i wrzucając ją do ust. Właśnie zamykała karton i wkładała go do plastikowej torby na śmieci, kiedy się odezwał.
— Czy rozważyłabyś zostanie na noc? Po kolacji?
Spojrzała na niego, zamierając pochylona nad workiem na śmieci. Patrzył na nią, zaciskając usta.
— W Dworze? — Wyprostowała się, mrugając na niego. Pokiwał głową. — W twoim pokoju?
— Albo w pokoju Łzawki. Gdziekolwiek, gdzie poczujesz się najbardziej jak w domu — stwierdził śmiertelnie poważnym tonem.
— Czy… czy twoja matka nie będzie mieć z tym problemu? Czy to nie jest może… niewłaściwe? — Zaśmiała się nerwowo.
Draco wzruszył ramionami.
— Nie musi o tym wiedzieć. — Nachylił się ku Hermionie i szepnął jej do ucha. — Będziemy mieć dla siebie całe skrzydło Dworu. — Pocałował ją w ucho. Potem linię jej szczęki. Potem jej usta. — A jeśli nas przyłapie, powiem jej, żeby rano przygotowała też śniadanie.
Znowu delikatnie pocałował ją w usta. Uśmiechnęła się.
— W porządku. Dobrze. — Przygryzła wargę, po czym dodała: — Ale powiedz Łzawce, że śpię po prawej stronie łóżka.
Zdusił chichot.
— Upewnię się, że się zgodzi. — Zanim zdążyła nawet pojąć, co oznaczałoby spędzenie nocy w pokoju Draco, chłopak kontynuował: — Poza tym w piątek wyjeżdżam z miasta. Prywatna podróż. — Przesunął się na kanapie, twarzą do przodu, podczas gdy ona była zwrócona do niego.
— Och. — To wszystko, co mogła z siebie wydusić. — Znów jedziesz do Nowego Jorku?
Jego spojrzenie podniosło się ku niej, a potem oddaliło.
— Nie.
Skinęła głową, jakby powiedział coś, co miała zrozumieć. Przygryzła wnętrze policzka, zanim zebrała się na odwagę.
— Co było w Nowym Jorku?
Patrzyła, jak blondyn zaciska szczękę. Kiedy odwrócił się ku niej, był spięty, agresywny i niekomunikatywny, a ona z jakiegoś powodu chciała dalej brnąć w ten temat.
— Nowy Jork był pomyłką.
Żałowała, że kiedykolwiek o tym wspomniała. Czuła, że to, co zamierzał powiedzieć, będzie dziesięć razy gorsze niż dotychczasowa nieświadomość.
Draco wpatrywał się w swoje dłonie, po czym w końcu wziął oddech.
— Jest tam pewna kobieta. — Zazgrzytał zębami.
Hermiona poczuła się, jakby rozgrzany do czerwoności sztylet został wbity w jej pierś. Jej bardzo aktywny umysł zaczął wyobrażać sobie Draco w różnych pozycjach z jakąś amerykańską dziewczyną bez twarzy. Duży biust, wąska talia, blond włosy. Usłyszała, jak chłopak wziął kolejny głęboki oddech, przygotowując się do wyjawienia swoich sekretów, i prawie go powstrzymała, nie chcąc słyszeć nic więcej.
– Jest Legilimenką.
Jej głowa poderwała się do niego. Seksowną Legilimenką?
— Potrzebowałem… myślałem, że potrzebuję jej pomocy. — Draco przełknął ślinę, skubiąc okruszki swojej kanapki.
— Pomocy w czym? — wyszeptała, bojąc się, że zahamuje to jego nagły wylew szczerości.
Draco wziął głęboki oddech, przesuwając dłonie po kolanach, przygotowując się do mówienia dalej.
— Jestem bardzo wprawionym Oklumenem. Pomiędzy ciotką Bellą a Severusem… miałem kilku niezwykłych nauczycieli. — Draco podrapał się w szczękę, nie odrywając oczu od dywanu. — Od lat wszystko segreguję. Oddzielam wspomnienia, myśli, emocje… — Przerwał, jakby chciał dodać coś do tej listy. Hermiona nie mogła odwrócić wzroku od jego twarzy.
Pomyślała o nim, stojącym w jej dawnej sypialni. O głębokim wdechu, który wtedy wziął, a potem tym pustym spojrzeniu. O nim przy kominku, gdy sama krzyczała przyszpilona do podłogi za nim, o ręce matki na jego własnej. Głęboki wdech, a potem puste spojrzenie.
Wiedziała, że to Oklumencja, ale nie miała pojęcia, jak bardzo mogła być głęboka. Draco kontynuował.
— Severus mi pomagał. Drażnił to tu, to tam, dopóki wszystkiego nie posegregowałem. Dopóki znów nie pojawiły się sprężyste ściany…
Ponownie poczuła, jakby było w tym coś więcej. Ale bała się poruszyć temat. Bała się, że chłopak zamilknie.
— Ale bez niego… — Przełknął ślinę. — Przed wyjazdem do Nowego Jorku wszystko zaczęło się destabilizować. Miesiącami. Nie mogłem utrzymać ścian na ich właściwych miejscach. Nie mogłem rozdzielić wspomnień. — Znowu przesunął ręce po kolanach. — Blaise próbował pomóc, ale jest gówniany w Legilimencji. — Draco zachichotał, a ten dźwięk rozdrażnił ją, tak nerwowy i nienaturalny.
— Myślałem, że potrzebuję kogoś, kto by mnie… przetestował. Poszperał tam, dopóki wszystko się nie przegrupuje. — Przeczesał palcami włosy. — Więc skontaktowałem się z kimś z Nowego Jorku, kto podobno jest jednym z najwspanialszych Legilimenów naszych czasów. Zaproponowałem jej sowitą zapłatę za spotkanie ze mną i ustaliłem świstoklik jeszcze tamtej nocy.
Hermiona nie obawiała się już hojnie obdarzonej przez naturę blondynki, która zawładnęłaby ciałem Draco. Teraz myślała o kimś, kto miał dostęp do jego umysłu, sekretów, ukrytych miejsc, którymi chciałaby się z nią podzielić. Dusił ją ból w żebrach.
— Czy to… — odchrząknęła. — Czy to jest coś, czym zajmuje się tak normalnie? Czy to jej zawód?
— Nie. Nie. — Draco potrząsnął głową, wciąż wpatrując się w dywan. — Odmówiła moich pieniędzy. Nawet nie chciała się ze mną spotkać. — Znowu zachichotał. — Musiałem ją błagać. Jest normalną czarownicą. Wdową.
Wdowa. Hermiona już nie chciała wiedzieć więcej o tej kobiecie, ale potajemnie cieszyła się, że w stanach nie ukrywała się jakaś dwudziestopięcioletnia blondynka z wąską talią i dużymi piersiami, która znała wszystkie sekrety Draco Malfoya.
— Czy to pomogło? — zapytała. — Czy dostałeś to, czego chciałeś?
Pomyślała o obiedzie z panem Townsendem. Jak bardzo chłopak był wobec niej chłodny i zdystansowany.
Na jego ustach pojawił się mały, smutny uśmiech.
— Nie. — Odwrócił się, by na nią spojrzeć. Nareszcie. — W końcu znowu cię pocałowałem, prawda?
Hermiona przełknęła ślinę, obserwując go i próbując wyczytać coś z tych szarych tęczówek. Jego oczy były miłe, ale coś się za nimi kryło.
Próbowała dorównać wyrazowi jego twarzy i również uśmiechnęła się smutno.
— Tak właściwie to ja cię pocałowałam.
Uśmiechnął się, jakby jej Draco znów wrócił.
— Tak, zrobiłaś to i wszystko zepsułaś, prawda? — Uniósł ręce z kolana i przyłożył je do jej twarzy. Pochylił się, żeby ją pocałować i wymamrotał w jej usta: — Dzięki Merlinowi, że nie pozwoliła mi sobie zapłacić. Co by to było za marnotrawstwo.
Uśmiechnęła się przy jego ustach, gdy ją pocałował. Przycisnął język do jej własnego, pozwoliła mu powoli się pochłonąć, ale w środku krzyczała. Musiała zapytać go teraz, zanim ta chwila całkowicie przeminie.
Odsunął się, by ponownie przysunąć usta do jej warg, a ona podniosła ręce do jego, zatrzymując go.
Otworzył oczy, żeby na nią spojrzeć, a ona ujrzała chłopaka, który z otwartymi ustami wpatrywał się w jej sypialnię, sprawdzając wzrokiem każdy kąt, zanim te wypełniły się łzami i upadł. Usłyszała westchnienie, gdy jego ciotka poraziła ją zaklęciem, i usłyszała głos matki chłopaka – „Co powiedziałby Severus” – gdy złapał oddech i zacisnął powieki. Zobaczyła szare oczy, które wpatrywały się w nią w sali sądowej; kiedy śmiertelnie poważny ujrzał ją podczas swojej pierwszej wizyty na jej zmianie w Cornerstone; kiedy pytał ją, od jak dawna spotyka się z Aidenem.
— Czy pojechałeś do Nowego Jorku, żeby o mnie zapomnieć? — zapytała.
Zaczął błądzić tam i z powrotem między jej tęczówkami, po czym przesunął kciukiem po jej ustach.
— Nie — powiedział. — Żeby wsadzić cię z powrotem do pudełka.
Draco, ty mój romantyku ❤️ Tak jak mówiłam, Hermiona jest dla niego ważniejsza niż firma. To takie niepodobne do Malfoya, którego znamy z książek. Ten podoba mi się zdecydowanie bardziej. To, że jej bezpieczeństwo, cała jej osoba jest dla niego tak istotne… No wprost kocham go za to 😍 Który facet byłby skłonny do takiego poświęcenia? Jeszcze fakt, że nie chce jej obciąć wypłaty, byleby tylko mieli z czego zapłacić pozostałym… Ah, jak on ją kocha! Serio, jak on ją kocha, to jest aż niemożliwe! Stawia ją na pierwszym miejscu, nie chce, by jego ojciec bruździł w jej życiu, żeby ją wykorzystywał, choć Draco miałby z tego korzyść. Nie powiem, że nie wzruszyło mnie to, jak Draco powiedział że widzi zmiany, które w niej zaszły. Podobała mu się taka jaka była wcześniej, nie musiała niczego uzupełniać, by mogła być go godna. Pokochał ją bez jej umiejętności odpowiedniego parzenia herbaty czy kawy, dygania czy podawania ręki. To, że Narcyza również o tym wspomniała też mnie złapało za serce. No i chyba się u Narcyzy przelała szala goryczy. Nie będzie pozwalać na to, żeby jej mąż szantażował ich przyszłą synową, skoro ta już sama w sobie była dobrą kobietą. Ah, no i nasze gołąbeczki miały lekkie komplikacje xD Cholerna Cornelia, podejrzewam, że Draco wtedy bardzo przeklinał fakt, że ją zatrudnił, bo gdyby nie to, nie przerwała by jego "romantycznych" spotkań z Hermioną 🙈
OdpowiedzUsuńOjojoj i tak słodko ma być 🥰
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten rozdział, cały dzień odświeżałam stronę i jest �� myślałam, że Draco będzie bardziej zły za te lekcje i miło że chce, żeby Hermiona została w dworze na noc.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdzial 😁 Czulam w glebi serca, ze Draco nie bedzie w stanie sie wkurzac na nia, chociaz troche mi smutno, ze nie powiedziala, ze zrobila to dla niego 😉 Nie mniej troche szkoda tych ostatnich 3 rat, skoro juz tyle tych lekcji zaliczyla. I az nie chce myslec, na co wpadnie Draco, zeby jakos te "luke" uzupelnic. Prywatna podroz? Czy tylko mnie zirytowalo, ze nie powiedzial jej, gdzie jedzie i po co? Zwlaszcza, ze chwile wczesniej zaproponowal jej wspolna noc 🤦♀️ Helloł! Na pocieszenie dla mnie, w rozdziale pojawila sie Narcyza, ktora tutaj totalnie ubostwiam, i totalnie popieram jej pomysl z rozwodem. Wal sie, Lucjuszu Malfoyu!
OdpowiedzUsuńJeju, jak słodko! ❤
OdpowiedzUsuńPowoli,powoli się otwiera, jak miło ☺️
OdpowiedzUsuńJakie to romantyczne ♥️ Hermiona jest dla niego najważniejsza, słodkie, urocze i zachwycająco niesamowite😍 konstrukcja tych rozdziałów kompletnie mnie pochłania, że nie liczy się wszystko obok 😍
OdpowiedzUsuńCałe szczęście że schowanie do pudełka się nie powiodło, bo nie wiem jakby to moje serce zniosło ♥️