Powiedziała Morty'emu o balu, który miał odbyć się tego wieczora i zapytała, czy mogłaby wyjść z pracy godzinę wcześniej, aby zdążyć wrócić do domu i się przygotować.
— Nie ma mowy. — Zmarszczył brwi. — Wyjdziesz dziś w południe, młoda damo.
Zamrugała na niego.
— Słucham?
— Bal Walentynkowy to wielkie wydarzenie! Nie chcę, żebyś kręciła się po księgarni wtedy, kiedy powinnaś się szykować!
Wpatrywała się w niego.
— Ja… cóż, nie potrzebuję aż tyle czasu. Nie chciałabym sprawiać ci kłopotów…
— I nie martw się o jutro. — Machnął dłonią w powietrzu, wchodząc po schodach do swojego mieszkania. — Musisz odespać!
— Co? Nie, Morty. Będę jutro!
— Nawet o tym nie myśl! — krzyknął z góry.
Wydęła wargi.
— W porządku! Ale będę w południe!
Drzwi do jego mieszkania zatrzasnęły się głucho.
Zmarszczyła brwi.
Kiedy tego dnia rzeczywiście zmusił ją do opuszczenia sklepu o dwunastej, Hermiona udała się do domu i wzięła prysznic, przygotowując się na przybycie Dafne i Tracey.
Wysłała do nich sowę, gdy dzień wcześniej wychodziła z pracy, pytając, czy mogłaby im zapłacić za przygotowanie jej do Balu.
To było dziwne, mieć je wokół siebie bez Pansy. To Pansy zawsze gadała i plotkowała o starych przyjaciołach, więc kiedy Tracey zaczęła odtwarzać muzykę z różdżki, Hermiona postanowiła milczeć przez resztę popołudnia.
— Czy chcemy dziś wieczorem upiąć je w górze czy rozpuścić? — zapytała Tracey, przerywając ciszę.
— Eee… — wyjąkała Hermiona. Suknia była podobna do białej sukni noworocznej Gali. Ginny kazała jej nosić rozpuszczone włosy tej nocy, mimo że sprzedawczyni sugerowała jej upięcie.
— Jaka jest twoja sukienka? — zapytała Dafne, mieszając podkłady, aby dopasować kolor do odcienia jej skóry.
— Złota. Długa do ziemi.
— Może pójdziesz ją założyć? — zasugerowała Tracey z szeroko otwartymi oczami. Dafne sprawiała wrażenie, jakby raczej chciała się upewnić, że dobrze dopasowała jej odcień podkładu, ale Tracey wyglądała na lekko skołowaną.
— Eee… tak…
Hermiona poszła do pokoju i wsunęła na siebie złotą sukienkę. Jeszcze nie miała okazji jej przymierzyć. Jedwab był chłodny na jej skórze i skrojony podobnie do białej sukienki. Planowała transmutować kolor swoich butów z Balu Noworocznego na złoty, aby mogła je ubrać również i do tej sukienki.
Wyszła ze swojego pokoju. Tracey sapnęła. Dafne pojawiła się tuż za jej ramieniem i posłała swojej przyjaciółce iście ślizgoński uśmieszek.
Hermiona weszła do salonu, gdzie światło było lepsze.
— Wiem, że będę musiała założyć inny stanik — powiedziała, odwracając się. Sukienka miała odkryte plecy, tak samo jak tamta biała, ale przód był nieco inny.
Kiedy Tracey miała znowu przejść do tematu jej włosów, kominek buchnął zielonym płomieniem, a głowa Ginny wyskoczyła ze środka. Oczy Rudej rozszerzyły się.
— Co ty, kurwa, masz na sobie!? Co to wszystko ma być?! — Jej usta opadły z zaskoczenia.
— Ja… Ginny! — Hermiona podskoczyła. — Co ty tutaj robisz?
— Co ty robisz?? Wyjeżdżam z miasta na trzy dni, a ty nagle stajesz się królową Anglii?
— Idę dziś wieczorem na Bal Walentynkowy.
Ginny sapnęła.
— Z Malfoyem?
Oczy Hermiony niemal wyszły jej z orbit. Ginny nie widziała Dafne i Tracey z salonu. Hermiona również nie miała okazji porozmawiać z Ginny o czymkolwiek w tym tygodniu.
— Z… Malfoy Consulting, tak — spróbowała Hermiona. Szybko spojrzała na Dafne i Tracey. Tracey uśmiechała się złośliwie, podgrzewając kilka przyrządów do układania włosów, a Dafne uniosła na nią brew.
— Na brodę Merlina, Hermiono. — Ginny ponownie spojrzała na nią od góry do dołu. – Chcesz, żebym przed wyjściem nauczyła cię Zaklęcia Antykoncepcyjnego?
Ginny poruszyła sugestywnie brwiami, a Hermiona zamarła w miejscu z otwartymi ustami. Usłyszała, jak Tracey prychnęła.
— Ja… ja… — wyjąkała Hermiona. — Tracey i Dafne są tutaj, robią mi makijaż i fryzurę.
Tracey pojawiła się w drzwiach, żeby pomachać. Ginny uniosła brwi.
— Och, cześć - odparła, jakby jej to kompletnie nie przeszkadzało.
— No tak... potrzebowałaś czegoś, Ginny? — Hermiona poczuła rumieniec na twarzy i wiedziała, że Dafne będzie mogła go zobaczyć, gdy zacznie nakładać makijaż.
— W sumie tylko wpadłam, żeby dać ci znać, że wieczorem wrócę do domu. Jutrzejszy mecz został przełożony z powodu złej pogody — powiedziała Ginny. — Ale wygląda na to, że ciebie tutaj nie będzie.
— Och, w porządku. Zobaczymy się, kiedy wrócę — powiedziała Hermiona, pragnąc zdjąć z siebie tę sukienkę.
— Baw się dobrze! Nie rób nic, czego ja bym nie zrobiła. — Ginny mrugnęła do niej i zniknęła.
Hermiona zamknęła oczy. Kiedy je otworzyła, Tracey patrzyła na nią, ukrywając uśmiech.
— To jak? Upięte, czy rozpuszczone?
— Eee… A jak byłoby najlepiej? Czy rozpuszczone będą wyglądać w porządku?
Hermiona słyszała głos przy swoim uchu, szepczący „Nigdy tego nie rób”, gdy blondyn rozpuścił jej kucyk. Spojrzała na Tracey i odniosła wrażenie, jakby Tracey też to usłyszała.
Hermiona uśmiechnęła się.
— Zróbmy trochę tak, trochę tak.
Zdjęła z siebie złotą sukienkę i już w szlafroku wróciła na krzesło w salonie, pozwalając dziewczynom kontynuować. Dafne zaczęła nakładać korektor, a Hermiona starała się powstrzymać rumieńce wpływające na twarz.
Dafne cofnęła się, patrząc na nią.
— Granger, czy to malinki?
Hermiona spojrzała na nią, upokorzona, gdy Dafne wpatrywała się w jej szyję.
***
Wskoczyła do kominka punkt siódma. Sala wejściowa rezydencji była tak samo duża jak Malfoy Manor, ale zamiast marmuru i płatków śniegu ujrzała ciepłe gobeliny i trzepoczące serca.
Dołączyła do kolejki, kierując się w stronę holu z opadającymi zasłonami, przywiązanymi do tyłu pnączami i otoczonymi niskimi latarniami.
Hermiona zdała sobie sprawę, że nie ma przy sobie żadnego zaproszenia. Albo eskorty. Na Bal Noworoczny wysłano jej zaproszenie, a nawet przyniosła je ze sobą, na wypadek gdyby Narcyza musiała je zobaczyć. Teraz po prostu szła w kierunku przejścia oświetlonego świecami wraz z grupą ludzi, mając w głowie tylko blade wspomnienie notatki leżącej na jej biurku.
Gdy się zbliżyła, zobaczyła, że nie ma żadnej listy i nikt nie sprawdza zaproszeń, ale nie miała też pojęcia, kto stoi przy wejściu i ściska przybyłym gościom ręce. Był to siwobrody dżentelmen o miłych oczach, a jego znacznie młodsza żona zwisała mu z ramienia jak torebka.
— Panno Granger! — powiedział mężczyzna. Uśmiechnął się do niej promiennie, a Hermiona zdecydowała się to odwzajemnić.
Uścisnął Hermionie dłoń i przedstawił ją swojej żonie. Kobieta uścisnęła jej dłoń w sposób, który spodobałoby się Madame Michele, więc Hermiona zrobiła to samo.
— Jestem zaszczycona, że mogę tu dzisiaj być. Dziękujemy za zaproszenie Malfoy Consulting Group.
— Oczywiście, oczywiście! — Mężczyzna z dumą poklepał się po piersi. — Jesteśmy bardzo podekscytowani, widząc, co ty i młody pan Malfoy osiągniecie.
Skinęła uprzejmie głową, zauważając, że z całego Malfoy Consulting wymienił tylko ją i Draco.
Kontynuował:
— Wydaje mi się, że pan Malfoy jest już w środku. Miłej zabawy dzisiejszego wieczoru, panno Granger.
Uśmiechnęła się i przeszła pod baldachim zasłon, podążając za jedwabiem prowadzącym do wejścia. Znalazła się na drugim piętrze dużej sali balowej, naliczając dwanaście żyrandoli oświetlających pomieszczenie. Schody przed nią rozdzielały się na dwie części, zaokrąglając bliżej dołu i wpadając wprost do sali balowej.
Zastanawiała się tylko, czy istnienie tych dzielonych schodów było iście estetyczne, czy też istniała odpowiednia strona, którą powinna zejść. Wtedy Draco pojawił się na dole schodów po jej prawej stronie.
I zostało postanowione.
Położyła rękę na poręczy, pozwalając drugiej chwycić za jedwabny materiał na biodrze, aby się nie potknąć, i ruszyła w dół. Nie odrywała od niego wzroku. Miał na sobie biały garnitur i delikatny uśmieszek na ustach.
Pozwolił swoim oczom powędrować w dół jej ciała, zanim ponownie spojrzał na jej twarz. Poczuła rumieniec wpływający na policzki, zanim po lewej stronie błysnął aparat, i odwróciła głowę, by zobaczyć Skeeter i jej fotografa ustawionych po środku schodów.
— Panno Granger! Wyglądasz oszałamiająco! — zaskrzeczała Skeeter. — Powiedz mi, czy masz na oku kogoś wyjątkowego w te Walentynki?
Zatrzymała się na schodach i zamrugała. Otworzyła usta, wydała z nich cichy pisk i szybko je zamknęła.
Odwróciła się do Draco, który wciąż ją obserwował, stojąc dokładnie cztery stopnie dalej.
Co za upokorzenie. Czy to była randka, czy nie?
I w tym momencie to niby była jej decyzja?
Draco spuścił wzrok. Patrzyła, jak chłopak odsuwa się w tył, jakby miał właśnie odejść od schodów. Od niej. Zejść z drogi i zniknąć z tej chwili.
Hermiona zwróciła się do Skeeter.
— Odmówię odpowiedzi na to niewiarygodnie wścibskie pytanie, Rito, ale jeśli chcesz sfotografować, jak odchodzę stąd z Draco Malfoyem, nie krępuj się.
Oczy Rity zrobiły się szerokie i zachłanne. Zobaczyła, że Bozo szybko podnosi w górę obiektyw, a Hermiona odwróciła się i zobaczyła błysk w oczach Draco.
Zeszła po dzielących ją od chłopaka czterech stopniach, odrywając dłoń od poręczy i wsuwając ją w wyciągniętą dłoń Draco.
Jego palce były ciepłe, gdy przesuwały się po jej dłoni, a aparat błysnął. Objął ją ramieniem i obrócił je, gdy schodziła z ostatnich stopni schodów, oddalając się od Skeeter. I właśnie w tym momencie Hermiona zdała sobie sprawę, że biały garnitur Draco był obszyty złotą nicią.
Uśmiechnęła się do swoich butów, a Draco zaprowadził ją do tacy z kieliszkami szampana z truskawkami na dnie. Podał jej jeden i kiedy odwrócił się, żeby coś do niej powiedzieć, jej ucho wyłapało znajomy głos.
— Panno Hermiono Granger!
Odwróciła się i zobaczyła profesora Slughorna, który utykając sunął w ich kierunku, z kieliszkiem pełnym brandy chlapiącej po brzegach i rumianymi policzkami.
— Profesorze!
Ledwie zdążyła się mu przyjrzeć, zanim złożył na jej policzku lekki pocałunek. Ojej.
— Panno Granger! Wyglądasz nieziemsko, moja droga! — Zwrócił oczy na Draco. — I mój ulubiony Ślizgon – tylko nie mów panu Zabiniemu — wyszeptał.
— Nawet bym nie śmiał. — Draco uśmiechnął się i uścisnął mężczyźnie rękę.
— Wiedziałem, oj tak — czknął Slughorn. — Wiedziałem, że w tamtym roku dobrałem doskonałą grupę do Klubu Ślimaka! Odnosząca niezwykłe sukcesy firma konsultingowa, w skład której wchodzi nie jeden, ale trzech moich byłych uczniów!
Hermiona zacisnęła usta, powstrzymując się od wspomnienia, że Draco przydarzyły się w ostatnim roku też inne rzeczy…
— Och! — odparł nagle Slughorn. — Chcę cię komuś przedstawić, panno Granger. — Zaczął się od nich odwracać, machając na nich dłonią, by poszli za nim. — Uczęszczała do Hogwartu przed twoim pobytem, ale byłaby dla ciebie doskonałym kontaktem.
Podążyli za mężczyzną. Draco zsunął jej ramię z łokcia i ułożył dłoń na jej dolnej części pleców.
To było o wiele gorsze. Jedwab był chłodny na jej skórze, ale rozgrzewał się natychmiast po kontakcie z jego ciałem.
Wmieszała się w tłum i porozmawiała ze znajomą Slughorna. Trzydzieści minut później Hermiona była zaskoczona tym, jak Slughorn rzucał nimi po pokoju, przedstawiając kolejnym czterem osobom, z których wszyscy byliby doskonałymi kontaktami lub potencjalnymi klientami dla Malfoy Consulting. Hermiona sączyła szampana i odnalazła w sobie nowy szacunek dla Horacego Slughorna.
Podczas wszystkich rozmów Draco trzymał rękę na jej plecach. Nie wiedziała, co było gorsze – czy na początku, kiedy trzymał dłoń tak nisko, że czuła elektryczność biegnącą we wszystkich kierunkach za każdym razem, gdy się poruszała, albo czy kiedy podnosił rękę nieco wyżej, jak podczas rozmowy z powieściopisarką specjalizującą się w wampirach, pozwalając swojemu kciukowi musnąć nagą skórę jej pleców w sposób, który mógł być czysto przypadkowy, ale sprawił, że wszystkie włosy na jej ciele natychmiast się zjeżyły.
— Ach! Pan Buckworth! — Głos Slughorna wyrwał ją z zamyślenia. — Panie Buckworth, poznaj moich przyjaciół.
Do ich trójki zbliżył się barczysty mężczyzna, prawdopodobnie w wieku jej dziadków, wyciągając rękę do Slughorna. Poczuła, że Draco przesuwa się obok niej i szybko na niego spojrzała, by zobaczyć, że był skupiony wyłącznie na starszym mężczyźnie.
— Panie Buckworth, zna pan mojego przyjaciela, Draco Malfoya, tak? — Slughorn wskazał na Draco kieliszkiem brandy. Hermionie wydawało się, że chyba właśnie poczuła kropelkę trunku rozpryskującą się na jej stopie.
Buckworth spojrzał na Draco.
— Chłopiec Lucjusza. Ojej, ojej. Robisz prawdziwą furorę! — Buckworth uśmiechnął się i uścisnął dłoń Draco.
Na wzmiankę imienia Lucjusza Hermiona zerknęła się z Draco, czekając, aż jego oko drgnie lub ciało zesztywnieje, gdy został nazwany „chłopcem Lucjusza”. Draco jednak uśmiechnął się. I entuzjastycznie uścisnął mężczyźnie rękę.
— Dziękuję, panie Buckworth. Mój ojciec mówił o panu wiele dobrego. Jak sądzę, oczywiście, zna pan Hermionę Granger?
Poczuła lekki nacisk na swoje plecy i zrobiła krok do przodu, by uścisnąć dłoń przyjacielowi Lucjusza Malfoya. Drugi dzień z rzędu dźwięk jej imienia z ust Draco zatrzymał wszelkie myśli w jej mózgu.
— Nie sądzę, bym miał przyjemność! — Uśmiech pana Buckwortha był miły i doceniła, że jego oczy nie skanowały jej ciała, jak u wielu ludzi, którym została przedstawiona tego wieczoru. — Rhett Buckworth, panno Granger.
— Miło pana poznać, panie Buckworth. Zna pan Horacego z Hogwartu?
— Eee, tak i nie. — Pan Buckworth zachichotał, a Slughorn uśmiechnął się do swojej brandy. — Pomimo tego, że w Hogwarcie byłem okropnym uczniem, pracowałem z Horacym po pobycie tam, działając nad eliksirami i tym podobnymi.
— Och, wspaniale — powiedziała Hermiona.
— Proszę mi powiedzieć, panie Buckworth, czy nadal utrzymuje pan kontakt z Geoffreyem Townsendem?
Hermiona spojrzała na Draco. Miał pewien błysk w oku, który rozpoznała, ale był on tak słaby, że czuła, że nikt inny go nie zobaczy.
— Geoffreyem? — Pan Buckworth pochylił tułów, jakby nie słyszał prawidłowo. — Och! Nie widziałem Geoffreya od lat! Potężny Mistrz Eliksirów, prawda, Horacy?
Slughorn wymamrotał coś do swojej szklanki.
— Granger właśnie miała z nim spotkanie w zeszłym tygodniu — powiedział Draco. Hermiona zamrugała na niego. Czy on również nie był na tym obiedzie? Draco spojrzał na nią i skinął jej najdrobniejszym skinieniem głowy, o którego interpretacji nie mogła nawet marzyć.
— Ach tak? — zapytał pan Buckworth. — Zawsze uwielbiał pokonywać mnie w Quidditchu w szkole. Jak się miewa ten staruszek?
Hermiona zwróciła się do pana Buckwortha.
— Jest wspaniały. To było urocze spotkanie. — Poczuła dłoń Draco na swoich plecach i lekki nacisk. Jej umysł zawirował. — Rozmawialiśmy o moim obecnym projekcie odnośnie prawa wilkołaków. W przyszłym miesiącu zamierzamy przedstawić go przed Wizengamotem, próbując uzyskać równe prawa w kwestii zatrudnienia i edukacji dla wilkołaków. Pan Townsend był niezwykle hojny – obiecał przeznaczyć znaczną kwotę na nasz cel.
— Ach tak? — powiedział pan Buckworth. Hermiona patrzyła, jak usta mężczyzny wykrzywiają się, a oczy zwężają. Czy powiedziała coś nie tak? Kontynuował: — Więc Geoffrey nadal rozrzuca swoje pieniądze na prawo i lewo, prawda?
Draco zachichotał obok niej. Hermiona czuła się, jakby czegoś nie rozumiała. Czy nie miała poruszyć tematu zbierania funduszy?
— Ile wam obiecał? — zapytał pan Buckworth, mrużąc oczy.
Hermiona zamrugała na niego.
— Myślę, że coś około połowy zakładanego celu — zapewnił Draco, patrząc na nią, jakby potrzebował potwierdzenia swoich faktów. Błysk wciąż tkwił w jego oczach, a ona dobrze to rozpoznała. Już to u niego widziała. Właśnie wygrywał.
— Oczywiście, że tak — mruknął pan Buckworth. Spojrzał na miejsce nad ramieniem Hermiony, po czym ponownie skierował swój wzrok na nią. — Na następnym spotkaniu powiesz mu, że jego stary kumpel Rhett przebił jego darowiznę. — Spojrzał na Draco. — I wysłał piękny kosz owoców w poniedziałek rano.
Co… co się właśnie stało.
Draco zachichotał, mówiąc coś o hojności pana Buckwortha i uścisnął mężczyźnie rękę. Zażartowali coś odnośnie tego, że ulubionym owocem Draco były truskawki w czekoladzie, a Hermiona znów poczuła, jak kciuk Draco muska jej skórę. Niczym pochwała.
Slughorn przyciągnął uwagę pana Buckwortha starą opowieścią o gumochłonach, a Hermiona odwróciła się do ramienia Draco.
— Nie mam pojęcia, co się właśnie stało — szepnęła.
— Właśnie zakończyłaś zbiórkę pieniędzy na swój pierwszy projekt, Granger. — Jego głos spłynął od czubka jej głowy do szyi.
— Ja… ja przecież nic nie zrobiłam.
— Byłaś doskonała.
Uczył ją, tak jak obiecał.
Była zachwycona, że właśnie zabezpieczyli kwestię funduszu na projekt dla wilkołaków. Nie do końca wiedziała, jak tego dokonali i czuła się lekko skołowana.
Gdy Slughorn zagadał do przechodzącego obok dżentelmena, Draco pochylił się, by szepnąć jej do ucha.
— Muszę o czymś porozmawiać z Horacym, ale ten dżentelmen jest najmłodszym członkiem Rady Hogwartu. Jest też mugolakiem.
Spojrzała w jego szare oczy i skinęła głową. Była to dla niej okazja do omówienia Programu Integracji Mugolaków z kimś, kto faktycznie mógłby go wesprzeć.
Draco uścisnął dłoń młodszego mężczyzny i odsunął się na bok ze Slughornem – ręka przesuwała się po jej plecach, gdy się oddalał, a kciuk musnął jej skórę – gdy Hermiona się przedstawiła. Kątem oka obserwowała, jak Draco zadał Slughornowi pytanie, a oczy starszego mężczyzny otworzyły się szeroko, po czym kiwnął głową. Slughorn odprowadził Draco na bok, a Hermiona skupiła się na rozmowie z członkiem Rady Hogwartu.
Dwadzieścia minut później, gdy żegnała się z mężczyzną, obiecując, że pozostaną w kontakcie, Draco wciąż nie wrócił. Odstawiła pusty kieliszek po szampanie na lewitującą obok tacę i odwróciła się, by zobaczyć, że na środku sali balowej zaczął się taniec. Przesunęła się w stronę filaru i spojrzeniem przeszukała pomieszczenie, wypatrując kogoś znajomego, z kim mogłaby porozmawiać.
— Merlinie, co za widok!
Odwróciła się i zobaczyła podchodzącego do niej Blaise'a, przesuwającego wzrokiem po jej sukience i włosach.
— Oczy mam tutaj, Blaise. — Wskazała na swoją twarz.
— To awykonalne.
Przyjrzała mu się. Miał na sobie różowy garnitur. Zamrugała, zdumiona jego odwagą.
— Ktoś tutaj wczuł się w klimat Walentynek — powiedziała.
Oparł się z nią o filar i powiedział:
— Cóż, założyłem, że większość samotnych kobiet ubierze się na czerwono. Chciałem mieć pewność, że będę pasował do zdjęć.
Uśmiechnęła się.
— A jakie są perspektywy? Ktoś przykuł twoją uwagę?
— Masz na myśli oprócz mojej obecnej towarzyszki? — Mrugnął do niej. — Nie ma tu wystarczająco singli — jęknął, spoglądając na tancerzy. — Kilka tu i tam, ale nie mam nawet swojego dobrego skrzydłowego. Nawet Draco jest tu z kimś.
Poczuła, jak jej krew stygnie, a uśmiech znika z twarzy. Spojrzała na niego, szaleńczo szukając w jego oczach odpowiedzi.
— Co?
Blaise nie spuszczał wzroku z tłumu.
— Jakąś boską modelką w złotej sukience.
Hermiona zmarszczyła brwi, próbując zaczerpnąć powietrza. Dlatego miał na sobie złote akcenty. Aby dopasować się do innej dziewczyny w złotej sukience. Dlaczego miałby…? Czy teraz z nią był?
Odwróciła się, by przeszukać wzrokiem parkiet, wypatrując błysków złota.
— Granger. — Głos Blaise'a skłonił ją do spojrzenia na niego. Zacisnęła usta, starając się powstrzymać ich drżenie. Chłopak uniósł brew i uśmiechnął się do niej. — Miałem na myśli ciebie.
Zamrugała na niego, a jego pełne usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu, a kąciki oczu zmarszczyły. I parsknął.
— Och… — Poczuła, jak bardzo ciepłe robią się jej policzki. — Och, nie. Eee, Draco i ja nie jesteśmy…
Blaise się roześmiał.
— Och, wpadłaś po uszy, Granger…
— Nie, to znaczy… Chciałam powiedzieć…
Blaise pochylił się, opierając dłonie na kolanach. Jego śmiech grzmiał wokół nich.
— To nie jest… um… — wyjąkała Hermiona.
Blaise wstał, ocierając łzy z oczu.
— Merlinie, cieszę się, że to wyjaśniłem. Pierwsza dziewczyna w złotej sukience, na którą byś wpadła, zostałaby z miejsca trafiona Avadą!
Hermiona poczuła, jak gorąca jest jej twarz i pokręciła na niego głową.
— Nie miałam na myśli…
— Powodzenia dzisiaj, Granger. — Blaise chwycił ją za ramię. — Nie rób nic, czego ja bym nie zrobił. — Mrugnął do niej i zostawił ją wrzącą.
***
Hermiona znalazła Draco nieco później, po drugiej stronie pokoju, rozmawiającego ze starszym, pomarszczonym i szarym mężczyzną. Stali zwróceni do siebie, prowadząc coś, co wyglądało na bardzo poważną rozmowę. Zanim miała okazję do niego zawędrować, natknęła się na kilka osób, które poznała na Balu Noworocznym. Spędziła więc trochę czasu nadrabiając towarzyskie zaległości.
Właśnie odwracała się, żeby wymigać się od szczególnie nudnej konwersacji, kiedy jej wzrok spoczął na Wiktorze Krumie, stojącym trzy kroki od niej, czekającym na rozmowę z nią.
Jego oczy rozjaśniły się, gdy go zobaczyła. Uśmiechnął się, a ona nie mogła się powstrzymać od odwzajemnienia tego gestu.
— Hermijąnina — powiedział, a ona odrzuciła głowę do tyłu i roześmiała się z tego, że pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają.
Sięgnął po jej rękę i podniósł ją do ust. Wyglądało na to, że nie postarzał się ani o jeden dzień. Jego włosy wciąż były krótkie, szyja i ramiona szerokie, a oczy miłe. Miał na sobie ciemnoczerwone szaty, a kiedy odsunął usta od jej dłoni, zobaczyła, że jego oczy były ciemnobrązowe, tak jak zapamiętała.
— Wiktor, jak się masz? — Uśmiechnęła się.
— W porządku. — Jego oczy tańczyły po jej twarzy. — Nadal jesteś piękna.
Zarumieniła się.
— Wciąż grasz dla reprezentacji Bułgarii, tak? Ostatnio trochę lepiej orientuję się w Quidditchu, ponieważ znam o wiele więcej graczy Quidditcha!
— Tak. Gram z twoim Ronaldem Weasleyem za dwa tygodnie. — Zaczął błądzić wzrokiem tam i z powrotem między jej oczami na wzmiankę Rona, po czym kontynuował. — Pracujesz z Draco Malfoyem?
— Tak — powiedziała. — Prowadzę dział do spraw Relacji Nie-Czarodziejskich.
— A co to oznacza? — Uśmiechnął się.
— Mogę pomagać magicznym stworzeniom i mugolakom — odparła. — Jest taki projekt, nad którym obecnie pracuję, a który może cię zainteresować… — Spojrzała na niego spod rzęs i zobaczyła, że wciąż się w nią wpatrywał. — Co wiesz o Złotych Znikaczach?
Po dziesięciu minutach lekkiej rozmowy Hermiona już wiedziała, że Wiktor jadł jej z ręki. Kiwał głową na wszystko, co powiedziała, i zgadzał się z każdą niesprawiedliwością wobec małych ptaków. Oznajmiła, że myślała o skontaktowaniu się z nim, żeby zorganizować jakąś reklamę, a on był zachwycony myślą o ponownym spotkaniu z nią.
Już miała wspomnieć o innym nudnym fakcie dotyczącym spadku populacji znikaczy, gdy stojący za nią kwartet smyczkowy rozpoczął nowy utwór. Hermiona odwróciła się, by spojrzeć, rozpoznając melodię, a kiedy znów się odwróciła, Wiktor wyciągnął do niej rękę.
— Czy znów zatańczyłabyś ze mną, Hermijąnino?
Skinęła głową i położyła rękę na jego wyciągniętej dłoni. Poprowadził ją na parkiet, dołączając do innych par. Zwrócili się ku sobie, a Hermiona była niezwykle zadowolona, że ostatnio powtórzyła ten taniec z Madame Truesdale.
Kwartet zaczął grać walca francuskiego.
Wiktor skłonił się, nie odrywając od niej wzroku.
Uśmiechnęła się do niego i dygnęła, gdy przyszła kolej na damy. Pomyślała, że Madame Truesdale byłaby dumna z tego, jak głęboki był jej dyg.
Weszła w ramiona Wiktora, jedną ręką układając na jego ramieniu, a drugą w jego dłoni i zaczęli tańczyć. Przycisnął ją do siebie, gdy podniósł jej ciało wysoko w górę, a jedwab ogrzewał jej skórę. Zachichotała, kiedy ją postawił.
To było łatwe. Tak łatwo było znów tańczyć z Wiktorem Krumem, jakby wcale nie minęły lata. Jakby nie było wojny, a Cedric Diggory wciąż żył, tak samo jak Syriusz, Remus, Snape, Fred i Dumbledore. Obrócili się, a potem Hermiona zaczęła stawiać kroki zgodnie z tym co zapamiętała; skręt w prawo, by spotkać się z dżentelmenem który był dwie pary dalej.
A jej serce zatrzymało się, kiedy stanął przed nią Draco Malfoy. Ponownie. Z uśmieszkiem na ustach.
Ten sam taniec. Ta sama piosenka. Ci sami partnerzy.
Jego oczy błysnęły na nią, zanim się skłonił, tak jak pięć lat temu. Kiedy się wyprostował, uśmiechnęła się, chichocząc pod nosem. Dygnęła najlepiej, jak potrafiła.
— Z czego się śmiejesz, Granger?
Wstała i spojrzała mu w oczy, uśmiechając się.
— Zbiegi okoliczności.
Podniósł prawą rękę. Uniosła swoją, ale go nie dotknęła, tak jak nie zrobiła tego pięć lat temu. Tylko teraz z wielu innych powodów.
— Nie wierzę w zbiegi okoliczności — powiedział. Zaczęli obracać się wokół siebie.
— Och, naprawdę? — Uśmiechnęła się do niego, myśląc, że gdyby tylko wiedział…
— Jestem dokładnie tam, gdzie planowałem być. Tak jak planowałem być tutaj ostatnim razem, kiedy tańczyliśmy do tej piosenki.
Zatrzymała się tam, gdzie zaczęła. Jej tętno pulsowało. Nie mógł mieć na myśli, że…
Patrzyła, jak uśmiechnął się do niej z błyskiem w oczach, po czym zwrócił z powrotem do swojej pierwotnej partnerki.
— Hermijąnina?
Odwróciła się ze szklistymi oczami i zobaczyła, że Wiktor sięga po nią. Ujęła jego dłoń w chwili, gdy zaczął się następny ruch.
Nie mogła oddychać. Nie mogła…
Stanęła na palcach Wiktora, a on chrząknął. Pozwoliła, by ją poprowadził, okręcając się, i pozwoliła swoim oczom szukać Draco. Próbowała dostrzec go pośród tancerzy.
Wiktor skłonił się. Czy taniec się skończył? Przecież dopiero się zaczął. Zgięła kolana w najbardziej niestosownym dygnięciu i powiedziała mu, że potrzebuje się napić i zaraz wróci.
Odwróciła się, patrząc w tłum i ignorując bułgarski głos z pytaniem, czy chciałaby, żeby coś dla niej przyniósł.
Nie mogła oddychać. Położyła rękę na brzuchu, czując pod palcami złoty jedwab, i skręciła w pierwszy cichy korytarz.
Przez lata marzyła o tym, jak los połączył ich tylko na tę krótką chwilę na Balu Bożonarodzeniowym. Pomyślała o tym, jak patrzył na nią tamtej nocy, zastanawiając się, o czym myślał dzisiaj.
Usłyszała stukanie butów. A potem skrzypienie smoczej skóry.
Nie była gotowa. Ona… Co miał na myśli?
Usłyszała jeszcze szybszy stukot butów.
— Granger.
Zatrzymała się. Była na końcu korytarza, a on tuż za nią.
— Nie chciałem… przestraszyć cię ani…
Usłyszała sfrustrowany dźwięk odgarnianych włosów. Chciała na niego spojrzeć, ale nie ufała sobie na tyle.
— Kiedy to się zaczęło? Proszę, powiedz mi — szepnęła.
Cisza. Była przerażona. Może nie to miał na myśli.
— Czwarty rok.
W jej klatce piersiowej pojawiła się panika, ale wokół wirowała radość. Odwróciła się, a jego twarz była tak przerażona, jak ona się czuła.
— Wygrałam.— Uśmiechnęła się do niego.
Zamrugał, zdezorientowany.
Zamknęła przestrzeń między nimi, a jego oczy pociemniały.
— Och, ty głuptasie. — Sięgnął po nią, a ona prawie się roześmiała, gdy ją pocałował.
Oparła ręce na ramionach Draco, sunąc dłońmi po szyi i wplatając je we włosy, przyciskając swoją pierś do jego. Usta blondyna przesunęły się po jej ustach, a dłonie ześlizgnęły po jedwabiu, w dół i dookoła, by ją złapać.
Poprowadził ich do drzwi, przyciskając ją do nich, gdy je otwierał. Wpadła do małego salonu. Odzyskała równowagę, gdy drzwi się zamknęły, a potem pod jego naporem przylgnęła do nich plecami.
Dyszał przy jej twarzy i usłyszała, jak łapie powietrze. Szare oczy błądziły nad nią i poczuła, jak jego dłoń przesuwa się po jej żebrach, muskając ciało przez jedwab. Poczuła jego czoło przy swoim.
Widziała kominek, krzesła i kanapy.
— Wiedziałeś, że był tu ten salon? — Spojrzała na niego podejrzliwie.
— Granger, to ty poprowadziłaś mnie tym korytarzem, a nie na odwrót. — Pochylił się, zbliżając usta do jej własnych. — Ale tak, byłem tu już wcześniej. Miesiąc temu moja mama i ja piliśmy herbatę siedząc na tych krzesłach.
— Tęsknię za twoją matką.
— Porozmawiamy o niej później, dobrze?
Uśmiechnęła się i przycisnęła usta do jego. Nadal miała ręce wplątane w te miękkie blond włosy i skorzystała z okazji, żeby przeciągnąć przez nie palcami. Jęknął, a jego dłonie ścisnęły jej pośladki, przybliżając ją do swoich bioder.
— Powiedz mi, czego pragniesz. — Oddech Draco zamglił się na jej ustach, a jego dłonie przebiegały wzdłuż jej torsu, zbliżając się do klatki piersiowej. Jedną ręką musnął jej pierś, a ona sapnęła.
— Wszystkiego.
Opuścił głowę na jej ramię i jęknął.
Potem została podniesiona. Westchnęła, jego ramię owinęło się wokół jej talii i odciągnęło ją od drzwi, obracając ich. Złapała go za bark, kiedy prowadził ich do pokoju. Miała chwilę, żeby przyjrzeć się kominkowi i fotelom, zanim upadła i wylądowała na welurowym szezlongu. Tył salonu był gdzieś po jej prawej stronie, a kominek po lewej.
Znowu odzyskała oddech tuż przed tym, jak Draco usiadł i zaczął zdejmować marynarkę.
O Boże, tak, proszę.
Westchnęła, zanim się na niej położył. Żyrandol nad nimi migotał i idealnie rozjaśniał jego włosy, tak jak zawsze marzyła.
— Powiedz mi, kiedy przestać.
Prawie się z tego roześmiała, ale potem znów ją pocałował. Uklęknął nad nią tak, że znalazła się między jego kolanami i jedną ręką oparł się o szezlong, podczas gdy druga przesunęła się z jej biodra na klatkę piersiową. Jęknęła przy jego ustach, kiedy ścisnął jej pierś, przesuwając po niej kciukiem.
— O Boże, Draco.
Przygryzł jej wargę z lekko kłującym bólem. Szybko się odsunął. Przycisnęła język do ugryzienia.
— Przepraszam — wymamrotał, ponownie całując jej szyję i pieszcząc ją przez jedwab.
Podniosła ręce do jego boków, czując, jak drżą mu mięśnie. Chciała, żeby leżał na niej, przylegając. Dlaczego był tak daleko?
— Więcej. Proszę, Draco.
Zadrżał i westchnął w jej szyję. Poruszyła nogami, unosząc lewe kolano, czując, jak jedwab przesuwa się po udzie w kierunku talii. Jej kolano przylgnęło do jego biodra i zaczął się poruszać. Opadł na nią, przyciskając do niej klatkę piersiową, a ona westchnęła.
— Lepiej?
— Tak, Boże.
Czuła jego biodra na swoich, czuła go mocno przy sobie.
Pocałował ją, a kiedy poruszyła się pod nim, westchnął. Podobało jej się to. Zrobiła to ponownie, a on oderwał swoje usta od jej własnych.
Wsunął dłoń między ich żebra, by ponownie dotknąć jej piersi. Jęknęła, a potem poruszył biodrami, a ona sapnęła, chwytając go za ramiona.
— Powiedz mi, kiedy przestać — szepnął przy jej ustach i ponownie poruszył biodrami.
Za trzecim razem napotkała jego biodra swoimi i przeklęła. Ześlizgnął się. Zadrżał i jęknął. Znowu uniosła biodra, ale on był nieruchomy.
— Nie mogę… muszę…
Odsuwał się, a ona była przerażona. Odsunął biodra. Potem znów się nad nią pochylił, a ona poczuła jego rękę na lewym biodrze, wślizgującą się pod jedwab.
Westchnęła, a on ponownie pocałował ją w szyję. Wpatrywała się w żyrandol, a jego palce podążały za linią jej majtek, zbliżając się.
Dotknął ją przez materiał, a Hermiona odwróciła głowę, żeby ugryźć go w ucho. Poczuła jego oddech na swojej szyi, gdy ponownie ją dotknął.
— Boże, proszę, proszę, proszę — wydyszała.
— Powiedz mi – powiedz mi, kiedy przestać.
— Dlaczego ty… — jęknęła, gdy ponownie jej dotknął. — Dlaczego miałbyś przestać? Coś jest nie tak?
Spojrzał na nią z zarumienionymi policzkami i wilgotnym czołem.
— Jeśli chcesz, żebym przestał… Jeśli chcesz przestać… — Dyszał, jego oczy błyszczały wpatrzone w nią.
— Dlaczego, do cholery, mielibyśmy przestać!
Złapała oddech, gdy jego oczy przesunęły się po jej twarzy.
— Bo… bo jestem dziewicą? — Oblizała usta. — Czy to dlatego?
— Dlatego nas powstrzymałaś. Ostatnim razem.
— Ja nas powstrzymałam? To ty nas powstrzymałeś! — Zaczęła siadać, a on oparł się na piętach.
— Powiedziałaś, że ty nigdy… Więc się odsunąłem!
— Tak, pamiętam. — Warknęła na niego. — Ale nigdy nie prosiłam cię, żebyś przestał!
Jego brwi złączyły się ze sobą, a usta rozwarły. Wyglądał tak młodo. Potem jego szare oczy pociemniały.
— Jeśli nie każesz mi przestać, wezmę cię, Granger. Tu i teraz, na tym szezlongu.
Zadrżała i jęknęła.
— Więc na co czekasz.
Poczuła, jak jej policzki zarumieniły się z powodu własnej bezczelności, tuż przed tym, jak popchnął jej ramiona, a ona opadła na poduszki. Pochylił się, wpatrując się w nią głębokim spojrzeniem. Potem uniósł ręce do przodu jej sukienki i rozerwał ją na samym środku. Sapnęła z zaskoczenia.
— Co ty...?
— Kupię ci tysiąc sukienek — powiedział, gdy jego usta złapały jej własne. A jej puls podskoczył na tę obietnicę.
Właśnie zaczęła się zastanawiać, jak opuści rezydencję, kiedy Draco przesunął ustami po jej policzku, zostawiając wilgotną ścieżkę pocałunków wzdłuż obojczyka i kierując się w stronę lewej piersi. Jej stanik był bezużyteczny, gdy Draco pocałował ją z otwartymi ustami na materiale. Chwyciła go za włosy, przyciskając bliżej, i uniosła nogę, by poruszyć nią przy jego biodrze.
Palce Draco zaczęły zbierać materiał okrywający jej nogi, popychając go ku talii i powrócił na ścieżkę, którą znalazł wcześniej, krążąc bliżej jej rdzenia. Jeden z jego palców zanurzył się pod materiałem i natychmiast znalazł ten cenny, słodki punkt. Wysunęła biodra w górę i jęknęła, a Draco przejechał zębami po jej piersi.
Pulsującym rytmem zaczął drażnić jej najwrażliwszy punkt, wirując i pocierając, a Hermiona zamknęła oczy, czując wszystko.
Zbliżała się ku spełnieniu i nawet nie zauważyła, że jego usta opuściły jej klatkę piersiową, dopóki nie usłyszała, jak chłopak mówi.
— Spójrz na mnie.
Otworzyła oczy i zobaczyła, że Draco ją obserwuje. Ledwie zdążyła się zawstydzić tym, co, jak przypuszczała, robiła jej twarz, zanim znów zakręcił i wykręcił dłoń, wciskając w nią jeden palec.
Chwyciła dłonią za oparcie szezlonga za swoją głową i rozpadła się na tysiące kawałeczków.
Przesunęła wzrok na żyrandol nad sobą, obserwując, jak miriady kryształów wyłaniają się ze środka i odlatują w kosmos.
Sapnęła, potrząsnęła i ścisnęła mocno uda, trzymając go w sobie.
Kiedy jej świadomość wróciła na swoje miejsce, Draco wciąż ją obserwował. Policzki chłopaka były zaróżowione, a włosy zwilżył pot. Jego usta były luźno otwarte, kiedy dyszał. Widziała, jak jego język przesuwa się po dolnych zębach.
Wyjął z niej rękę, a ona przygryzła wargę, żeby nie jęknąć.
Usiadła. A on cofnął się, żeby jej na to pozwolić. Zsunęła sukienkę z ramion i sięgnęła do tyłu, aż udało jej się ściągnąć stanik i odrzucić go na bok. Gdy jej ramiona wróciły do przodu, zobaczyła, jak chłopak oblizuje usta i kładzie lewą rękę na oparciu szezlonga, aby się podeprzeć. Sięgnęła w górę i zaczęła rozpinać jego koszulę. Cóż za piękny materiał.
Siedział nieruchomo, obserwując, jak go rozbiera, a ona poczuła, jak jego oczy pożerają ją żywcem. Nie dosyć, że topless, to jeszcze go rozbierała.
Była już w połowie, kiedy to zobaczyła. Słabą, postrzępionę linię zaczynającą się od obojczyka i biegnącą wzdłuż klatki piersiowej. Odciągnęła prawą stronę jego koszuli i znalazła miejsce, w którym blizna skręcała pod jego sercem i biegła dalej w dół brzucha.
Sectumsempra.
Oderwał jej ręce od materiału, chwytając za nadgarstki. Spojrzała w górę, a jego szczęka była zaciśnięta, kiedy odwracał od niej wzrok. Wziął uspokajający oddech i obrócił jej prawą rękę, całując wnętrze nadgarstka.
Pozwoliła mu pocałować się w ramię jeszcze dwa razy, zanim rzuciła się na niego.
Wpiła się w niego zębami, a on jęknął. Odsunęła się, podnosząc rękę do piekących ust. Śmiał się. A dźwięk odbijał się od ścian pokoju, ogrzewając jej serce.
Znów spróbowała sięgnąć do góry, ale resztki sukienki ślizgały się pod nią. Prychnęła i zrzuciła nogi z szezlonga, wstając i spychając sukienkę na ziemię. Sięgnęła do tyłu i zdjęła obcasy, i dopiero gdy odwróciła się, by do niego wrócić, zdała sobie sprawę, że stoi przed nim w samych majtkach. A on nadal był w pełni ubrany.
Nie, żeby go to choć trochę niepokoiło. Hermiona patrzyła, jak oczy Draco spływają po jej ciele, a jej ramiona drgnęły, by unieść się do piersi. Jednak ich nie zakryła.
— Zdejmij spodnie.
Nie mogła uwierzyć, że słowa wypłynęły z jej ust. On też najwyraźniej nie mógł tego pojąć. Szare oczy chłopaka rozszerzyły się i pociemniały w jednej sekundzie. Spojrzał na nią i odetchnął głęboko.
— To znaczy… — powiedziała, brzmiąc trochę bardziej jak ona. — Właśnie do tego zmierzamy, tak?
Stała przed nim na kanapie. Nadal klęczał tam, gdzie wcześniej, zanim wstała i zdjęła z siebie sukienkę. Uśmiechnął się do niej mrocznie i jednym płynnym ruchem stanął tuż przed Hermioną w bardzo wąskiej przestrzeni między nią a szezlongiem.
Wciągnęła powietrze, a jej piersi dotknęły jego koszuli. Chciała się cofnąć, dać mu trochę miejsca, ale nie ustępowała. Spojrzała na niego, nieznacznie wyciągając szyję w górę.
Usta Draco były rozchylone i usłyszała jego oddech, gdy jej piersi ocierały się o niego przy każdym kolejnym wdechu.
Przesunął ręce do sprzączki paska, a jego knykcie przesunęły się po jej brzuchu. Westchnęła. Jego usta drgnęły.
Usłyszała szorstki brzęk metalu i dźwięk guzików jego spodni wyślizgujących się z dziurek. Nie odrywała od niego wzroku, odkrywając, że oddycha szybciej tylko po to, by odczuć pieszczotę dotyku na swoich piersiach.
Jednym z knykci nadal muskał jej brzuch, gdy rozpinał guziki, schodząc coraz niżej niezwykle płynnie. Oblizała usta. On przełknął.
Gdzieś na peryferiach swojego spojrzenia zobaczyła, jak jego dłonie sięgają do pasa, powoli zsuwając spodnie z bioder. Usłyszała, jak uderzają o ziemię, i pchnęła jego brzuch, upadając razem z nim, gdy leciał do tyłu, opadając na kanapę. Ułożyła nogi po obu stronach ciała chłopaka i przywarła do jego ust, gdy jej palce chwyciły za resztę guzików jego koszuli.
Jęknął, a ona poczuła materiał jego bokserek na swoich udach. Dłonie Draco podniosły się do jej bioder, ściskając i delikatnie przesuwając po nich palcami.
Pokonała ostatnie guziki koszuli i całkowicie ją rozpięła. Położyła ręce na torsie Draco, a on sapnął. Wsunęła język do jego ust, a on odchylił głowę do tyłu. Zsunęła koszulę z jego ramion.
Rozsunęła kolana jeszcze szerzej, próbując się do niego zbliżyć, a potem przyciągnęła biodra do jego.
Sapnęli razem, ostro wciągając powietrze kotłujące się między ich ciałami. Czuła go tak blisko i wiedziała, że jest mokra i ciepła. Zamknęła oczy, zacisnęła usta i przycisnęła biodra do niego, czując, jak jeszcze mocniej przylega do niej. Ostra fala nieziemskiej przyjemności przebiegła wzdłuż jej kręgosłupa, a on chwycił ją za biodra, wydając z siebie napięty dźwięk.
Wsunęła ręce w jego włosy i znów się poruszyła. Jego biodra podążały za tym ruchem, ale potem wbił palce w jej kości biodrowe i przytrzymał ją nieruchomo.
— Draco, proszę.
Sięgnął do góry, przytulił ją do siebie i obrócił, aż znów znalazła się na plecach, z nim ponad sobą, wciąż na tym samym szezlongu.
Odetchnął prosto w jej twarz, a ona spojrzała na niego, gdy zacisnął oczy.
Otworzyły się ostro i spojrzał na nią.
— Jesteś pewna?
— Tak — wychrypiała. — Tak, tak, tak.
Jedna z jego rąk wciąż zaciśnięta na jej biodrze zaczęła szarpać jej majtki, zsuwając je w dół, a ona uniosła biodra w górę, by mu pomóc.
Dyszała w niezbyt atrakcyjny sposób, ale on się tym nie przejmował. Sięgnęła w dół, żeby pomóc mu z bielizną, ale on znowu jej dotknął. Odrzuciła głowę do tyłu i wpatrywała się w swój ulubiony żyrandol w całej historii żyrandoli.
Wsunął w nią palec, a ona jęknęła. Potem drgnął nim przez sekundę, a ona zamknęła oczy, zaciskając usta. Czuła jego oddech na swojej szyi, kiedy zaczął poruszać ręką.
Jego palce były grubsze niż jej własne, a nacisk był tak dobry. Za dobry.
— Draco, proszę. Proszę, proszę. — Otworzyła oczy i zobaczyła, że blondyn ją obserwuje. — Wystarczy już tego, błagam.
— Ćśś.— Odetchnął w jej twarz, uciszając ją, gdy jęknęła. — Zaufaj mi.
Poruszył się w niej jeszcze kilka razy, rozszerzając i skręcając, a następnie przycisnął drugi palec do jej najwrażliwszego miejsca, a jej usta otworzyły się w głębokim jęku.
— Jestem gotowa, jestem gotowa — sapnęła. I puściła poduszki, które do tej pory ściskała, by chwycić za te blond włosy, przyciągając jego twarz do swojej. Zaczęła go całować, błagać, a on cofnął swoją rękę, pozbywając się bokserek.
Poczuła go przy swoim wejściu i otworzyła oczy, by na niego spojrzeć. Przycisnął swoje czoło do jej, a ona skinęła głową.
Wcisnął się w nią i czuła, jak bardzo była ciasna. Ugryzła się w język, żeby tego nie powiedzieć. Zacisnęła powieki, czując nacisk i lekkie kłucie. I że niby właśnie po to ludzie to robią?
Zacisnęła zęby i poczuła, jak chłopak oddycha głęboko przy jej twarzy. Uniosła powieki, a oczy Draco zacisnęły się, tak samo jak szczęka. Jeśli jego też to boli, może powinni przestać? A potem zobaczyła, jak twarz chłopaka się rozluźnia i ujrzała w jego rysach czystą rozkosz. I to ona mu ją dawała.
Otworzył oczy, żeby na nią spojrzeć. Były tak pełne żądzy, że zadrżała.
— W porządku? — zapytał.
Skinęła głową.
Odsunął się i ponownie w nią wszedł, powoli. Nacisk nadal był obecny, ale teraz mogła obserwować jego twarz, gdy znów zamknął oczy. Za trzecim razem pochylił głowę do przodu i pocałował ją, pozwalając, by jego język wsunął się do jej ust i napierał na nią w tym samym czasie, co jego biodra.
Tak było lepiej. Jej ręce spoczywały na jego ramionach i pozwoliła swoim paznokciom wbić się w nie.
Uniósł jedną rękę i objął jej pierś.
To było lepsze. Znowu poczuła trochę tej elektryczności i to ją uspokoiło.
Pozwolił, by ta dłoń przesunęła się w dół jej brzucha, przebiegając przez biodro i podciągając lekko kolano, tak, by mógł wsunąć się głębiej. Nie była aż tak wielką fanką tego ułożenia, ale mogła patrzeć na jego twarz i słyszeć, jak chłopak mruczy.
To było jeszcze lepsze.
Obserwowała go, jego oczy pozostawały zamknięte, pierś rozszerzała się od głębokich wdechów, a pot ciemniał na jego włosach. Co kilka pchnięć wciągał jej wargę do ust i wypuszczał ją przy następnym pchnięciu. Podobało jej się to.
Właśnie zdołała przyzwyczaić się do rytmu i zaczęła liczyć pchnięcia, gdy jego oczy się otworzyły. Patrzyła, jak jej wydech porusza jego włosami.
— Czy mogę szybciej?
Jego głos zabrzmiał nisko i chrapliwie i był wszystkim, czego pragnęła. Skinęła głową. Poruszył biodrami i obserwował jej reakcję. Zacisnęła usta i skinęła głową, dając mu znak, że mógł kontynuować.
Znowu przysunął swoje czoło do jej i przylgnął torsem do jej piersi. Chwycił nogę, która otaczała jego biodra i przytrzymał ją tam, gdy jego biodra się poruszały.
To było… o wiele lepsze.
Przynajmniej czuła jego klatkę piersiową na swojej, a jej piersi ocierały się o niego.
Potem ręka, która trzymała jej nogę, ześlizgnęła się, wsuwając w tą wąską przestrzeń między nimi. I znów jej dotknął.
Tak było najlepiej. Tak, to było najlepsze.
Jęknęła, napierając na niego. Prawie chciała, żeby to się skończyło, więc szybko się wokół niego zacisnęła, a rytm Draco się zaburzył. Ponownie wrócił do swojego tempa, w samą porę, by znów spróbowała się wokół niego zacisnąć. Jęknął i zaczął poruszać się jeszcze szybciej, tak samo, jak jego palce.
Poczuła pot między ich ciałami i zaczęła dyszeć. To było najlepsze. To był właśnie seks i był wspaniały.
Ręka, na której się podpierał i utrzymywał ponad nią, zaczęła wplątywać się w jej włosy. Poczuła lekkie szarpnięcie. Jego usta na swojej szyi, dłoń między ich ciałami i palce we włosach.
— Kurwa… — wyszeptał.
I jęknęła. A on zadrżał i zaczął się ruszać jeszcze szybciej. Dochodziła, wpatrując się w żyrandol, przygryzła wargę, a on wycisnął lekki pocałunek na jej policzku.
I znów jęknęła, zamykając swój umysł i otwierając ciało.
Złapała go za plecy, a on poruszył biodrami. Zawyła i ścisnęła się wokół niego. Zwolnił, gdy osiągnęła spełnienie, a kiedy dochodziła do siebie, otworzyła oczy. Obserwował ją.
Przełknęła i uśmiechnęła się. I jeszcze cztery razy poruszył przy niej biodrami, zanim jęknął i zadrżał.
Obserwowała jego twarz, otwartą szczękę i zaciśnięte oczy. Opuścił głowę na jej klatkę piersiową i wypuścił powietrze, gorące na jej skórze. Jedną ręką wciąż ściskał jej włosy, a drugą mocno opierał się na biodrze. Ciało chłopaka było przy niej ciężkie, a ona powoli przesunęła dłońmi od jego ramionach, przez plecy i w górę do mokrych włosów, powtarzając ten ruch w kółko, jak fale.
Zastanawiała się, czy mogliby tak spać. Potem poczuła, jak jego usta muskają jej sutek, jego język wysuwa się, by poczuć smak potu na jej ciele. Potem przesunął się i wyślizgnął z niej.
To było dziwne uczucie.
Jego ramiona drżały, gdy podniósł się, klękając nad nią. Przypomniała sobie, jak bardzo naga teraz była, kiedy spojrzał na nią po raz ostatni, zanim wstał i podał jej ręce, żeby mogła usiąść.
Ubrali się. Cóż, on się ubrał, a potem transmutował skrawki jej podartej sukienki w prostą szatę. Znalazł na płaszczu woreczek z proszkiem Fiuu, a kiedy zrezygnowała z szukania bielizny, dołączyła do niego przy kominku, trzymając w dłoni buty.
— Jeśli planujesz tam wrócić — powiedziała. — Powinieneś najpierw spojrzeć w lustro.
Włosy chłopaka były w kompletnym nieładzie, a jego twarz pokrywały rumieńce, zmieszane ze smugami jej szminki.
Skinął jej głową.
— Usprawiedliwię twoją nieobecność.
Hermiona skinęła głową, wyobrażając sobie różne rzeczy.
Granger musiała wyjść. Została właśnie solidnie wyruchana i teraz potrzebuje odpoczynku.
Proszę wybaczyć nieobecność Granger. Właśnie szuka swojej bielizny.
Podniosła wzrok, a on ją obserwował. Nachylił się nad nią i pocałował ją lekko w usta. Przełknęła, a on wrzucił garść proszku do kominka. Weszła w płomienie i wymamrotała swój adres.
Patrzyła, jak jego oczy odwracają się od niej, gdy płomienie muskały jej ciało.
Weszła wprost do swojego salonu. Było późno.
Rzuciła buty, odwróciła się i poszła do pokoju Ginny. Ruda spała.
Hermiona usiadła na łóżku przyjaciółki i potrząsnęła jej ramieniem.
Oczy Ginny otworzyły się powoli.
— Hej. Dobrze się bawiłaś?
Hermiona wpatrywała się w nią.
— Musisz nauczyć mnie Zaklęcia Antykoncepcyjnego.
I w sekundę Ginny była całkowicie rozbudzona.
Ilustracja z niniejszego rozdziału została stworzona przez @nikitajobson.
Jezu, prawie zapomniałam jaki ten rozdział jest dobry 😍 Uwielbiam to, jak pisane są sceny 18+ zarówno tu jak i w Aukcji ❤️ Aż wstyd się przyznać, ale serio można się poczuć jak taki intruz obserwujący gdzieś z ukrycia to, co się dzieje. Zdecydowanie to są chyba jedne z najlepszych opisów scen erotycznych, jakie przyszło mi przeczytać. Szezlong stał się ulubionym bohaterem tej trylogii 🙈 Złota suknia podziałała na Draco niczym płachta na byka, a może to obecność Kruma? No cóż, Draco powinien chyba zaznaczyć teren jeszcze bardziej, żeby Bułgar pozbył się wszelkich wątpliwości. Ale i tak trzeba przyznać, że Hermiona zdecydowanie błyszczała na tym balu, nie tylko z powodu sukni, ale teraz prawdziwe była Złotą Dziewczyną. I całe szczęście, że Blaise od razu wyjaśnił sytuację, bo faktycznie by się jakiejś bidulce oberwało od Hermiony za to, że "śmie romansować" z Draconem Malfoyem xD Kuźwa no, wszyscy już widzą dookoła, jak bardzo między tą dwójką iskrzy! No i mega podoba mi się fakt, że Blaise i Ginny powiedzieli dokładnie to samo Hermionie xD Zawsze będę ich shipować razem! Hinny (najbardziej to filmowe) to dla mnie nieporozumienie. A Hermiona niech nie narzeka, jak wolne dają. Inni by chcieli, a nie dostaną. A takie wolne może się przydać, żeby trochę odpocząć po szaleństwie na szezlongu. Ktoś tu może być obolały 🙈
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że scena erotyczna to kosmos! 😍
UsuńO MÓJ BOŻE!
OdpowiedzUsuńNareszcie! Ta scena na szezlongu! Hermiono Ty szczęściaro! Ale jakoś chujowo zakończył się ten wieczór :( Czemu Draco nie wziął ją do swojego łóżka?
To samo pomyślalam!
UsuńO ja pierdole, jestem w szoku!!! To było takie gorące!!!!🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥
OdpowiedzUsuńNie mogę nawet złożyć prawidłowego zdania, w głowie mam tylko to co właśnie się stało ❤️ Wiedziałam ze ten rozdział będzie sztosem!!
Czekam na kolejne!! Cudo 🥰
🥰 oj było gorąco 🥵
OdpowiedzUsuńO! Zaskakujaco szybko im poszlo 😁 Mam troche mieszane uczucia co do tego, co tu sie odwalilo w tym salonie 😅 Jakos mi to nie pasuje do Hermiony, ktora ciagle wyczekuje, ze chodzi o kogos innego, niz o nia (Blaise, moj miszczu 😁), a Draco tak uwazal, zeby sie nie zdradzic ze swoimi uczuciami, nawet kiedy sie calowali, to teraz mi to jakos... No nie wiem 😁 Myslalam, ze skoncza na jakis pieszczotach i nie pojdzie to dalej, no, ale moze emocje ich poniosly 😁 I ciezko ich za to winic 😉 Za to zakonczenie rozdzialu mnie rozbilo, co to mialo byc? Ja bym sie czula dziwnie, jakby tak prawie bez slowa koles po odprowadzil mnie do drzwi i nara. Taki taktowny, obeznany i z gotowa odpowiedzia niemal na zawolanie, a tu taka wtopa. Ojj, mam nadzieje, ze sie koles zrehabilituje!
OdpowiedzUsuńTo było świetnie opisane, subtelne, intymne, tak powinny wyglądać każde opisy takich scen.
OdpowiedzUsuńHmm, jak oni teraz będą ze sobą rozmawiać? 😉
Szezlong 🥺😳
OdpowiedzUsuńnic dodać nic ująć jedynie szkoda zakończenia wieczoru i tego że po mimo zbliżenia nie jest między nimi wszystko wyjaśnione
Warto było czekać przez tyle rozdziałów na tą scenę, cudownie opisana, przecudowna, mam absolutnie ciary na całym ciele, a moje serce bije taki rytm, że kto wie czy to nie zawał 😍♥️ oh teraz może być już tylko coraz lepiej między nimi. Ta obietnicą tysiąca sukienek, och chodzący ideal♥️ aż odczuwam lekki niepokój, że powoli ta historia dobiega końca 😔 ale jeszcze kilka rozdziałów przede mną ♥️
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam "nie rób niczego czego ja bym nie zrobiła /zrobił" Ginny i Blaise absolutnie do siebie pasują ♥️
Już widzę nagłówki Rity w proroku z tego balu, to będzie absolutny news - ciekawe co na to Lucjusz, w końcu obiecała trzymać się z dala od Draco...
Idę po więcej tej cudowności ♥️
Fanart z tego rozdziału to cudo ♥️♥️♥️
OdpowiedzUsuń