Posiniaczył ją. Naznaczył.
Hermiona wpatrywała się w malinki na swojej szyi, dłonią odciągając włosy do tyłu.
Rościł sobie do niej prawa.
Pozwoliła swoim włosom opaść. Rozważała nie zakrywanie tego, pamiętając, że on sam nie zakrył siniaków, które zostawiła na jego ciele, choć nadal nie miało dla niej najmniejszego sensu, dlaczego ich nie ukrył.
Potem pomyślała, co powiedzieliby ludzie w biurze, gdyby to zobaczyli. Co mógłby powiedzieć Blaise…
Wszystkie malinki zakryła urokiem maskującym, a potem jeszcze makijażem.
Stała w windzie do biura w środę rano, wertując w swoim umyśle wszystkie powody, dla których jeszcze wczoraj próbowała to rzucić.
Jej projekty zostały odstrzelone.
Nie otrzymywała wsparcia, którego potrzebowała do realizacji swoich pomysłów.
Była znudzona obecnym projektem, nad którym pracowała, a był to jedyny projekt, nad którym mogła pracować.
Jej szef ją ignorował i traktował jak utrapienie.
Jej szef wykorzystywał ją jako środek do reklamy.
Miała niestabilną relację ze swoim szefem, która była nieprzewidywalna, co zaczęło przyprawiać ją o bóle brzucha.
Postanowiła pominąć na tej liście wszelkie roszczenia dotyczące molestowania seksualnego, częściowo ze względu na fakt, że nie chciałaby brzmieć jak hipokrytka. Najpierw ją pocałował. Ale za drugim razem to ona pocałowała jego.
Wyrzuciła te myśli ze swojego umysłu, zanim zdążyła rozważyć: Kto pocałuje kogo za trzecim razem?
Drzwi windy się otworzyły. Podniosła wzrok z podłogi, wygładzając twarz, by ta nie wyrażała żadnych emocji, a jej spojrzenie spoczęło na Draco, stojącym przy recepcji.
Jej żołądek się skręcił.
Patrzyła, jak jego oczy podnoszą się ku niej znad dokumentów, które czytał. Skinął głową na powitanie i wziął głęboki oddech, uspokajając się. Nie zauważyłaby tego tydzień temu, ale czuła, jakby była teraz zsynchronizowana z jego oddechem, tak jak wtedy gdy jego wydech wpłynął do jej ust podczas…
Wyszła z windy, nie wiedząc, co maluje się na jej twarzy, i skręciła w prawo, by udać się do swojego biura. Dołączył do niej.
— Dzień dobry — powiedział.
Spojrzała na niego i dostrzegła rękę wyciągającą w jej stronę kubek pełen kawy. Zamrugała na ten widok. Był to kubek na wynos, z logo kawiarni znajdującej się za rogiem.
— Pan Townsend chce przyjść jutro, żeby przejrzeć dokumenty. Sfinalizować sprawę.
Wzięła od niego kawę, całkowicie zapominając o manierach i nawet nie dziękując.
— Dobrze.
— Czy tuż przed obiadem będzie w porządku?
— Tak. — Wpatrywała się w kubek w swoich rękach. Mógł sprawdzić harmonogram jej dnia, pytając o to Waltera.
Dotarli do jej drzwi.
— Mam kilka pomysłów na zbiórkę pozostałej części funduszy, które możemy omówić w dogodnym dla ciebie momencie.
Spojrzała na niego. Jego twarz była nieruchoma, a oczy szare i neutralne, ale już nie tak zimne jak wcześniej.
— Doskonale — powiedziała.
Stali tam przez chwilę, przed drzwiami jej biura, wpatrując się w siebie, zanim skinął głową i odwrócił się, by wrócić do siebie. Mogła się pomylić, ale prawie widziała, jak jego oczy przesuwają się po jej szyi, zanim się odwrócił. Przyłożyła wolną rękę do siniaka, a kawę do ust, gdy patrzyła, jak chłopak się oddala. Idealna proporcja słodzika do śmietanki.
Które „wcześniej” miał na myśli, kiedy powiedział, że wrócą do tego, co było wcześniej?
***
Niecałą godzinę później, kiedy Hermiona się uspokoiła i w końcu zaangażowała w swoją pracę, wrócił.
— Granger.
Podskoczyła na dźwięk jego głosu i podskoczyła nawet drugi raz, kiedy spojrzała w górę i zobaczyła go w drzwiach.
— Tak?
— Masz chwilę?
Zamrugała na niego.
— Tak?
Wszedł do jej biura, a jej serce zatrzymało się, gdy zaczął zamykać drzwi… ale potem zostawił je uchylone, by z korytarza widać było skrawek reszty jej biura.
Och, dzięki Bogu.
— Dobrze — powiedział, podchodząc do jej biurka i przeczesując palcami włosy. Rzucił coś – teczkę z porcją dokumentów – na jej biurko i zajął jeden z foteli dla gości. — Przejdźmy przez to.
Hermiona miała przerażającą myśl, że teczka, którą właśnie rzucił na jej biurko, zawiera Umowę Miłosną, Konflikt Interesów lub wiele innych nieprzyjemnych rzeczy.
Przesunął fotel do przodu i otworzył teczkę.
— Sanktuarium Ochrony Znikaczy — powiedział, przeczesując strony oczami. — Czy podali rzeczywistą liczbę spadku populacji, czy tylko szacunki?
Spojrzał na nią i zamrugał szybko, jakby oczyszczał wzrok.
Poświęciła chwilę, aby dowiedzieć się, co dokładnie się dzieje, zanim odchrząknęła i odpowiedziała:
— To szacunki oparte na ubiegłorocznym spadku.
— Więc pierwszym krokiem byłoby wysłanie naszych ludzi, aby uzyskać rzeczywiste liczby, na podstawie tego roku, a także przewidywany spadek na rok następny. — Spojrzał na dokumenty, a Hermiona w końcu połączyła kropki. To była jej propozycja projektu Ochrony Złotych Znikaczy, z nakreślonymi po bokach notatkami.
Przejrzał to.
— Twój poprawiony harmonogram i przewidywany budżet są znacznie bardziej wykonalne niż pierwsza wersja, ale, aby radykalnie obniżyć koszty, chciałbym wysłać do Somerset tylko Waltera. — Spojrzał na nią, żeby ocenić jej reakcję.
Czuła, że zaraz może się rozpłakać…
— Mógłby wyjechać już w przyszłym tygodniu — powiedział Draco. — Ale jeśli pojedziesz z nim, możesz przegapić kilka ważnych spotkań i terminów dotyczących Prawa Wilkołaków.
Hermiona zacisnęła szczękę. Na tym polega kompromis, Hermiono…
Ani trochę jej się to nie podobało.
— Tak — powiedziała. — Gdybyśmy mogli zacząć już w przyszłym tygodniu, byłoby wspaniale.
Skinął głową.
— Nadal uważam, że wyznaczenie terminu rozprawy na marzec jest zbyt ambitne. — Zacisnęła usta. — Przewiduję, że Wizengamot będzie miał dość nas do końca postępowania w sprawie nowego prawa dla wilkołaków, a zarzucenie ich z kolejnym projektem nawet nie kilka tygodni po naszym pierwszym może wywołać pewne reakcje.
— Ale powinni być bezstronni — powiedziała Hermiona, marszcząc brwi. — Powinni traktować każdy przypadek jako oddzielne jednostki.
Draco uniósł na nią brew.
— Powinni… — zaczął, ale ona dobrze wiedziała, że nie musiał kończyć.
Przesunął się na swoim miejscu, bezskutecznie próbując skrzyżować nogi. Spojrzał na fotel.
— Muszę kupić ci lepsze fotele. Te są okropne. — Patrzyła, jak zmienił pozycję.
— Lubię te fotele.
— Musisz więc nienawidzić swoich gości.
— Tak naprawdę, to praktycznie nie mam tu gości — powiedziała. — Jedyną osobą, która na nich siedzi, jest Blaise.
— Och, to może jednak je zostawimy. — Uśmiechnął się do niej.
Spojrzała mu w oczy, dziś cieplejsze niż zwykle. Nie była pewna, co tak właściwie robią. Jej usta drgnęły na żart chłopaka, ale nie rozumiała, skąd pochodzi ta jego część.
Postanowiła skierować rozmowę z powrotem na temat Znikaczy.
— Więc zaplanujemy kolejne spotkanie w sądzie na kwiecień?
Draco skinął głową. Przeszli do omówienia jej celów w zakresie pozyskiwania funduszy.
— Myślę, że pomogłoby nam upublicznienie sprawy Złotych Znikaczy — powiedział Draco. — Niewielu ludzi zna ich historię lub związek z Quidditchem. Moglibyśmy lepiej przyjrzeć się ich sprawie z pewną pomocą garstki graczy Quidditcha, których znamy. — Przyjrzał się jej uważnie.
Uniosła brew, zastanawiając się nad tym pomysłem, i nagle powiedziała:
— Och! Ciekawe, czy udałoby mi się skontaktować z Wiktorem!
Jej mózg zaczął formować się wokół tego planu, myśląc o tym, jak interesujące może być posiadanie rzecznika pod postacią gwiazdy Quidditcha, kogoś, z kim można przeprowadzić wywiad. Spojrzała na Draco i dostrzegła, że jego usta są zaciśnięte.
— Miałem na myśli Weasleyów, ale tak — powiedział Draco, pocierając dłonią szczękę — Krum też może się przydać.
Och, oczywiście Ron i Ginny. Tak naprawdę nie rozmawiała z Ronem, odkąd kilka tygodni temu napisał do niej ten paskudny list.
— O czym myślisz? — zapytała.
— Myślę, że upublicznienie naszego projektu może pomóc — powiedział Draco. — Niech Skeeter coś napisze. Możesz nawet sprawdzić, czy gazeta Lovegooda byłaby tym zainteresowana.
Hermiona skinęła głową. To brzmiało cudownie.
— Wiesz, kto jeszcze byłby naprawdę zainteresowany znikaczami? Rolf Scamander — powiedziała. — Prawdopodobnie on również mógłby zwrócić uwagę na ten problem.
Spojrzała na niego szeroko otwartymi, podekscytowanymi oczami i dostrzegła, że chłopak znieruchomiał, zaciskając szczękę, a potem ją rozluźniając.
— Wspaniale. — Wstał. — Śmiało, nawiąż pierwsze kontakty i ustal wyjazd Waltera na przyszły tydzień. — Chwycił za swoje notatki i skierował się do drzwi.
— Dziękuję, Draco. — Zagryzła wargę, kiedy tylko słowa opuściły jej usta.
Odwrócił się do niej, skinął głową i wyszedł.
Później tego samego dnia Walter przyniósł jej pocztę. Kontynuował oddzielanie listów osobistych od biznesowych, starając się nie czytać tych prywatnych, kiedy już był w stanie je odróżnić. Przekazał jej też notatkę biurową informującą wszystkich o tym, że Rada Nadzorcza Hogwartu organizuje w najbliższą sobotę Bal Walentynkowy i wszyscy członkowie M.C.G. są na niego zaproszeni. Przewróciła oczami, gardząc obchodami Walentynek tak samo jak całym tym dniem. Harry miał być w ten weekend poza miastem, odwiedzając Ginny na jej meczu w Kanadzie, więc nie mogła liczyć na to, że któreś z nich pójdzie z nią na tę imprezę.
Zaczęła przeglądać pocztę od fanów i listy prywatne, natrafiając na piękną, podpalaną, pomarańczową kopertę z piękną kursywą na przodzie.
Panna Hermiona Granger
Hermiona zmarszczyła brwi. Otworzyła list, a jej oczy z każdą sekundą robiły się coraz szersze i szersze.
Moja najdroższa Hermiono!
Właśnie wróciłam do Wielkiej Brytanii z wakacji i chciałabym zaprosić Cię na lunch! Chciałabym pogratulować Ci wszystkich sukcesów w Malfoy Consulting Group!
Nie mogłam się doczekać, żeby zapytać o Twoje zdanie na temat organizacji charytatywnej, którą zakładam. Daj mi znać, jeśli będziesz wolna pod koniec tego tygodnia!
Ściskam cieplutko,
Katya
Hermiona upuściła list na biurko i przesunęła dłońmi po twarzy.
To był jakiś chory żart.
***
W czwartek wieczorem zajęcia taneczne Hermiony przybrały zaskakujący obrót. Z gramofonu dobiegła znajoma melodia, a Madame Truesdale oznajmiła, że tego wieczoru będą pracować nad walcem francuskim.
Walc francuski, przypadkowo, był jedynym tańcem ludzi czystej krwi, jaki znała Hermiona. To był ten, którego nauczyła się na Bal Bożonarodzeniowy; który zapamiętała i przećwiczyła – zdesperowana, by nie zawstydzić Wiktora Kruma. Ten, w którym na moment obróciła się wokół Draco, nie dotykając się dłońmi, a zatem ten, który tkwił zakorzeniony w jej głowie przez ostatnie pięć lat.
Nie, żeby powiedziała o tym Madame Truesdale. Po prostu skinęła głową, gdy pokazano jej formację, jak liczyć do walca i jak utrzymać się na palcach stóp. Kilka razy odwróciła się w złą stronę, na pokaz, ale pod koniec lekcji Madame Truesdale spojrzała na nią z satysfakcją, unosząc kąciki ust.
Tej nocy weszła do swojego mieszkania, czując, że nie ma nic, co wolałaby robić bardziej, niż po prostu położyć się, przeczytać książkę i zasnąć.
Harry wstał z kanapy, gdy weszła.
— Och, cześć.
— Hej, Hermiono. — Potarł dłonie o spodnie.
— Myślałam, że Ginny jest w Kanadzie?
— Bo jest — powiedział, drapiąc się w ucho. — Sam się wpuściłem.
— Och. — Odłożyła torebkę i zrzuciła ze stóp obcasy. — Coś się stało?
— Eee, nic się nie stało. — Harry poprawił okulary i zaczął nerwowo splatać ze sobą palce. — Możemy usiąść?
Hermiona wpatrywała się w niego. Co takiego zrobiła? Czy chodziło o Draco? Czy w końcu zamierzał wyrazić swoją opinię? Czy ktoś był ranny? Czy stało się coś strasznego?
Usiadła przy stole w jadalni, czując się dość chwiejnie, kiedy stała. Harry usiadł naprzeciwko niej. Wziął głęboki oddech, a słowa wypłynęły z jego ust.
— Poproszę Ginny o rękę.
Hermiona poczuła, jak jej brwi się unoszą, ale był to jedyny ruch, na jaki było ją stać. Nie czuła przyspieszonego bicia serca ani rozszerzania się płuc. Patrzyła na niego.
Uśmiechnij się. Powinnaś się uśmiechnąć, kiedy to się stanie.
Hermiona uśmiechnęła się. Zachichotała.
— Harry!
Zmartwiony wyraz twarzy Harry'ego rozpłynął się, a chłopak uśmiechnął się do niej.
— Kiedy!?
— W poniedziałek — powiedział. — W Walentynki.
Podniosła ręce do ust.
— Dlaczego aż tak się stresowałeś, mówiąc mi o tym?
— Nie wiem — zaśmiał się Harry. Przetarł oczy. — Jesteś ostatnią osobą na mojej liście – oczywiście oprócz Ginny – i po prostu czuję taką ulgę, że mam to już połowicznie z głowy.
Ostatnią osobą…
— Kto jeszcze?
Spojrzał na stół.
— W tym tygodniu widziałem się z Arturem. A w ostatni weekend pojechałem do Irlandii.
Żeby zobaczyć się z Ronem. Hermiona skinęła głową. Pojechał do innego kraju, zanim spotkał się z nią. Potem przypomniała sobie ich niezręczne i przerażające wyjście na lunch w zeszłym tygodniu, kiedy przyłapał ją z Draco. Po to zaprosił ją na lunch tego dnia. Ale niestety Hermiona sprawiła, że wszystko kręciło się wokół niej.
Ugryzła się w policzek.
— Która z tych rozmów była trudniejsza? — zaśmiała się.
— Co zaskakujące, ta z Ronem. — Harry skinął głową. — Nawiasem mówiąc, on ma się dobrze.
— To świetnie.
— On… Cóż, spotyka się z kimś. — Harry spojrzał na nią. Hermiona przełknęła.
— Tak, powiedział mi o tym w Boże Narodzenie.
— Tak — powiedział Harry. Podrapał się po twarzy. — Poznałem ją. Jest naprawdę miła.
Hermiona wzięła powolny oddech.
— To wspaniale.
Harry spojrzał na nią.
— W każdym razie cieszę się, że wiesz już o mnie i Ginny. — Harry uśmiechnął się.
Hermiona skinęła głową, uśmiechając się tak promiennie, jak tylko mogła.
— Czy masz przy sobie pierścionek?
Harry zarumienił się i wyciągnął pudełko z kieszeni szaty.
Hermiona uśmiechała się, kiwała głową, śmiała, chichotała i pytała, jak to zrobi, czy będzie romantyczny czy spontaniczny, jak zareagował Artur, do jakiej restauracji pójdą. Słuchała go, a ciężar w jej brzuchu stawał się coraz cięższy.
Harry się żenił, Ron spotykał się z naprawdę miłą dziewczyną, a Hermiona raz w tygodniu zabawiała się z Draco Malfoyem.
***
W piątek rano Hermiona wpatrywała się w swój zaplanowany na ten dzień strój i zmarszczyła brwi. Było w nim coś nieco nie w porządku. Miała wrażenie, jakby kolory nie pasowały do siebie, a może był to ten rąbek spódnicy.
Zastanawiała się, czy nie wezwać Pansy, żeby dowiedzieć się, co jest tutaj nie tak, ale dziewczyna była we Włoszech, projektując suknię na bal debiutantek dla córki włoskiego Ministra Magii. To było dla niej bardzo ważne, a Hermiona nie sądziła, że „wyjście na lunch z Katyą Viktor” kwalifikowało się jako nagły wypadek.
Draco ponownie powitał ją kubkiem kawy, tak jak w czwartek rano. Wydawało się, że mógłby być to ich nawyk. Poświęcił jej piętnaście sekund, podczas których przemierzyli dystans do drzwi jej gabinetu, opowiadając o wszystkim, co pilne, o wszelkich spotkaniach, które powinni się odbyć, a potem zostawił ją w jej biurze, wpatrującą się w niego, gdy wracał do własnego.
Wyszła z biura dziesięć minut przed dwunastą i skierowała się do jedynej czarodziejskiej kawiarni w pobliżu M.C.G. Nigdy tam nie była, ale Katya powiedziała, że lokal „był warty grzechu”.
Katya pojawiła się wcześnie. Wcześniej niż ona, co było ciężkie do osiągnięcia. Wstała od stołu z promiennym uśmiechem, unosząc swoje smukłe ramiona i otaczając Hermionę najbardziej przyjaznym uściskiem, jaki ta kiedykolwiek otrzymała od nieznajomego.
Dobrze. Wyglądało na to, że Katya nie wiedziała nic o pocałunkach Hermiony z jej okazjonalnym kochankiem…
— Moja droga! — Katya wyrwała się z uścisku i chwyciła ramiona Hermiony. — Wyglądasz wspaniale! — Oczy Katyi przesunęły się po dzisiejszym stroju dziewczyny otrzymanym od Pansy, a Hermiona wstrzymała się od wypowiedzenia nasuwającego na myśl komentarza, który Madame Michele określiłaby jako „brak umiejętności przyjmowania komplementów”.
Katya przesunęła palcami po materiale na ramieniu Hermiony.
— Och, chciałbym, żeby Pansy Parkinson projektowała dla mnie! Ona jest tak utalentowana! — Hermiona prawie się roześmiała, przypominając sobie pogardę Pansy wobec Bułgarki. Katya kontynuowała: — Ale oczywiście same ubrania są niczym, jeśli nie ma w nich właściwej czarownicy! — Błysnęła swoimi idealnymi, białymi zębami. A potem dłoń Katyi czule dotknęła twarzy Hermiony.
Hermiona znalazła sposób, by jej podziękować i wyślizgnąć się z uścisku dziewczyny, aby mogły usiąść, odwracając od niej całą uwagę i zmieniając temat rozmowy.
Rozmawiały trochę o swoich wakacjach, zamówiły napoje od uroczej, starszej czarownicy, prowadzącej to miejsce, która przygotowała dla nich herbatę i kawę tak, jak lubiły. Hermiona zauważyła, że Katya stosowała odpowiednią ilość mleka i kostek cukru, zgodnie z sugestią Madame Michele. Jej łyżeczka nie zabrzęczała o porcelanę, gdy mieszała. Ale z drugiej strony, łyżeczka Hermiony też nie.
— Och, tak się cieszę, że w końcu możemy nadrobić zaległości! Nie mogłam się doczekać, żeby się z tobą spotkać, odkąd się poznałyśmy – ba, a nawet wcześniej!
Hermionę uderzyła ta sama myśl, która wpadła jej do głowy, gdy pierwszy raz zobaczyła Katyę w gazetach z Draco: dziewczyna za dużo się uśmiechała.
— Jak również się cieszę, że mamy szansę naprawdę się poznać — powiedziała Hermiona. — Czy zamierzasz zostać w mieście na dłużej? — Hermiona nie mogła się powstrzymać, gdy wylewały się z niej następne słowa. — Przynajmniej do poniedziałku. Do Walentynek?
— O nie! — Katya wydęła wargi. — Jutro wyjeżdżam do Bułgarii. Wrócę najwcześniej w marcu.
— Och — powiedziała Hermiona. Uniosła brwi tak niewinnie, jak to tylko możliwe. — Myślałam, że spędzasz Walentynki z Draco.
Dlaczego, Hermiono. Dlaczego.
Katya machnęła wypielęgnowaną dłonią i powiedziała:
— Och, nie ma takiej potrzeby. Zakończyliśmy nasz układ już kilka miesięcy temu. — Katya podniosła filiżankę do ust, unosząc spodek tuż pod nią w sposób, który spodobałby się Madame Michele.
Oko Hermiony drgnęło, gdy obserwowała Katyę.
— Układ?
— Tak, te nasze randki. — Katya odstawiła filiżankę i spodek, rozglądając się po kawiarni.
Hermiona wpatrywała się w nią. Być może pojawił się właśnie problem z tłumaczeniem z bułgarskiego na angielski?
— Masz na myśli to, że zerwaliście?
Katya spojrzała na nią.
— Zerwaliśmy? — Wydawała się tak samo zdezorientowana jak Hermiona. Ale potem w głowie Katyi zapaliła się mała żaróweczka. — Och! Jak dziwnie! — Zaśmiała się. Hermiona uważała, że to nie jest zbyt śmieszne. — Myślałam, że Draco już wszystko ci powiedział, skoro jesteście ze sobą tak blisko.
Hermiona czekała, ignorując własne zmieszanie związane z Draco i ich „bliskością”.
Katya kontynuowała, patrząc na Hermionę życzliwymi oczami.
— Draco i ja udawaliśmy związek dla gazet. Tak naprawdę nie byliśmy w to zaangażowani. — Odchyliła się do tyłu. — Dziwię się, że nigdy ci nie powiedział.
Hermiona zacisnęła szczękę.
— Też jestem zaskoczona! — Wybuchnęła śmiechem, który brzmiał lekko histerycznie. — Ale obawiam się, że nadal nie do końca rozumiem.
— Po opuszczeniu Azkabanu potrzebował ekscytującego i atrakcyjnego życia towarzyskiego, aby poprawić swój wizerunek. Zawarliśmy więc układ. — Katya wzruszyła ramionami i wezwała kelnera.
Zamówiły, a Hermiona zaczęła odnosić wrażenie, jakby gotowała się na wolnym ogniu. Kiedy kelner odszedł, zwróciła się do Katyi.
— Nie chcę zabrzmieć bezczelnie, ale czy nie czułaś się wykorzystana?
— O nie — odparła Katya z uśmiechem. — Właściwie myślę, że w niektóre dni to ja wychodziłam na tym lepiej niż on.
Hermiona obserwowała Katyę. Kobietę, którą szanowała, nienawidziła i której zazdrościła, a którą błagała teraz o wyjaśnienia.
Katya rozejrzała się dookoła, ściszyła głos i powiedziała:
— Mam narzeczonego w Bułgarii. — Wskazała na pierścionek, którego Hermiona wcześniej nie zauważyła. Był prosty, ale piękny. — Jest mugolem.
Oczy Hermiony skupiły się na Katyi, czekając na puentę.
— Mój ojciec… On tego nie pochwala. — Katya zmarszczyła brwi, skupiając swój wzrok przy stole.
Hermiona zmrużyła na nią oczy.
— Przepraszam, myślałam, że twoja matka była…. Słyszałam, że jesteś półkrwi.
— Była mugolaczką. Więc i czarownicą. Mój ojciec niestety widzi tutaj sporą różnicę.
I w ten sposób na wzmiankę o ojcu z dziewczyny wyparowałą cała pewność siebie. Bułgarka zgarbiła się i przygryzła wargę. Po chwili spojrzała na Hermionę i otrząsnęła się.
— Potrzebowałam tego udawania. Podczas gdy Andrei i ja oszczędzaliśmy pieniądze, potrzebowałam powodu, aby mój ojciec nie próbował umawiać mnie z absolwentami Durmstrangu lub podsekretarzem bułgarskiego Ministra Magii. — Przewróciła oczami. — Ale w przyszłym miesiącu Andrei i ja planujemy uciec. — Uśmiechnęła się.
— Więc… Andrei nie miał żadnego problemu z tym układem? — Hermiona starała się nie zabrzmieć osądzająco. Próbowała. — Z tym, że całowałaś innego mężczyznę dla gazet?
Katya się roześmiała.
— Pierwszy raz był łatwy. Ale z drugim pocałunkiem miał mały problem. — Hermiona słuchała, jak jej śmiech niesie się po kawiarni, gdy przypomniała sobie obraz Draco pchającego Katyę na cegły, z jedną ręką we włosach dziewczyny, a drugą na jej biodrze. Z zamyślenia wyrwał ją głos Katyi. — Ale Draco poprosił o pozwolenie. Powiedział, że potrzebuje czegoś więcej, tylko ten jeden raz.
— Dlaczego? — Głos Hermiony był cichy. Znała odpowiedź, ale desperacko potrzebowała to usłyszeć.
Katya zatrzepotała rzęsami, szybko przenosząc oczy na bok, a potem z powrotem na Hermionę.
— Dla jego ojca.
Hermiona przełknęła ślinę, słysząc w głowie słowa, które tak dobrze zapamiętała…
Umawiając się na randki z tą półkrwistą Bułgarką za każdym razem akurat wtedy, gdy pojawiliście się razem w gazecie.
Hermiona czuła, że robi jej się słabo. Kelner postawił przed nią sałatkę, a Katya zaczęła mówić o organizacji charytatywnej, którą zamierzała założyć w tym roku. Hermiona trzymała się udzielania dziewczynie krótkich odpowiedzi, nie ufając swojemu głosowi.
Kiedy wychodziły, obiecując sobie, że pozostaną w kontakcie, Hermiona odwróciła się i powiedziała:
— Och, Katya?
Dziewczyna odwróciła się, a włosy falowały za nią niczym w zwolnionym tempie.
— Czy Draco kiedykolwiek dał ci prezent? A konkretniej książkę zapakowaną na prezent?
Katya zamrugała na nią.
— Nie. Nic takiego nie pamiętam.
Krew Hermiony zawrzała, gdy uśmiechnęła się do Bułgarki, po czym machnęła żwawo ręką na pożegnanie i odwróciła się na pięcie, maszerując z powrotem do swojego biura.
***
Kiedy drzwi windy otworzyły się, Blaise opierał się o ladę recepcji, flirtując z Melody. Kiedy Melody zobaczyła, jak Hermiona wychodzi z windy, wyprostowała się, a jej uśmiech zniknął. Blaise odwrócił się do Hermiony i coś powiedział, ale ona zignorowała go, kierując się do gabinetu w głębi piętra po lewej stronie.
Drzwi były uchylone, więc nie zawracała sobie głowy pytaniami do sekretarki. Weszła do środka, zamykając za sobą drzwi.
Spojrzał na nią i dobrze widziała, jak jego oczy kierują się w stronę zamkniętych drzwi. Przełknął.
— Tak, Granger? — Spojrzał z powrotem na swoje dokumenty.
— Miałam właśnie bardzo ciekawe spotkanie.
Oczy Draco opadły na Hermionę. Obejrzał ją od stóp do głów.
— Tak?
— Z Katyą.
Patrzył jej prosto w oczy.
— Och. — Lekko wzruszył ramionami. — Nie wiedziałem, że jest w mieście.
Wściekła się. Wyciągnęła różdżkę z szat i mruknęła:
— Silencio.
— Nie… — Draco zacisnął szczękę. — Proszę, nie wyciszaj pokoju.
— Ale chcę na ciebie nakrzyczeć — syknęła.
— Ale jeśli wiem, że w pokoju jest cisza, a drzwi są zamknięte, będzie mi trudniej – odparł, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce.
Prawie straciła dech w piersi, ale ta drżąca nić wściekłości w jej wnętrzu zwyciężyła. Ściągnęła czar wyciszający pokój i wzięła głęboki oddech.
— Gdzie są książki?
Patrzył na nią.
— Książki?
— Książki! — zamarła i dostosowała ton swojego głosu. — Książki zapakowane na prezent.
Poprawił się na krześle.
— Jeśli były to prezenty, to jestem pewien, że komuś je dałem…
— Katya nigdy nie otrzymała żadnej książki. Powiedziała mi dzisiaj. — Hermiona zaczęła powoli przechadzać się po pokoju. — Zapakowałam tyle książek dla twojej dziewczyny, która teraz nawet nie jest twoją dziewczyną i nigdy nią nie była i nigdy nie otrzymała żadnej z książek! — Zniżyła swój ton. — Chcę wiedzieć, co się z nimi stało.
Przyglądał się jej, unosząc brew.
— Naprawdę wściekasz się o książki?
— Tak! — prawie krzyknęła. – Wściekam się o książki – syknęła. Zdecydowała się nadrabiać głośność, zaczynając dziko gestykulować.
— Czyż nie kupiłem tych książek?
— Tak, kupiłeś…
— Więc czy po udanej transakcji, nie mogłem zrobić z nimi cokolwiek, co tylko mi się podoba?
Spojrzała na niego, obserwując, jak splata ze sobą palce i opiera łokcie na biurku.
— Poświęciłam swój cenny czas i wysiłek na pakowanie tych książek dla Katyi, a teraz słyszę, że ona nigdy ich nawet nie otrzymała. Więc chcę wiedzieć, o co chodziło! — parsknęła.
— Przepraszam — zaczął Draco z nutą wyższości, która tylko ją rozjuszyła — ale miałem wrażenie, że pakowanie na prezent w Cornerstone jest usługą świadczoną klientowi. — Uśmiechnął się do niej. — Nie wiedziałem, że trzeba zadeklarować konkretnego odbiorcę, gdy poprosiłem o specjalne pakowanie.
Jej szczęka opadła, a oczy zwęziły się.
— Wiesz co, Malfoy? — syknęła. — Teraz, kiedy o tym wspominasz, warto dodać, że pakowanie prezentów nie jest usługą darmową. W rzeczywistości kosztuje to dwa sykle. — Oparła ręce na jego biurku. — Zapomniałam o tym, ponieważ nikt nigdy nie był na tyle durny, by poprosić o zapakowanie książki!
Głośność jej tonu wzrosła, więc wzięła powolny oddech, patrząc na niego gniewnie. Pozostał na swoim krześle, wpatrując się w jej oczy. Potem sięgnął do kieszeni szaty, wyciągając z niej sakiewkę.
— Dwa sykle, powiadasz?
Prychnęła.
— Nie waż się próbować mi teraz płacić.
— Nie płacę tobie, a Cornerstone.
— Nie chcę, żebyś płacił Cornerstone!
— Więc czego chcesz?! — Jego głos w końcu wzbił się ponad normalną głośność. Wyrzucił ręce na boki, a jego policzki stały się jeszcze bardziej zaróżowione.
Hermiona spojrzała na chłopaka stojąc po drugiej stronie jego czarnego marmurowego biurka, z falującą klatką piersiową i przez chwilę zastanawiała się, czy to dlatego jeszcze nie odsunął się od blatu. Zwykle w tym momencie kłótni już przyszpilał ją do ściany…
Wzięła głęboki oddech, cofając się o krok od jego biurka.
— Chcę wiedzieć — powiedziała — o co chodziło.
Patrzyła, jak wziął równomierny wdech i odparł:
— To był sposób na spędzenie z tobą trzech dodatkowych minut.
Spojrzała mu w oczy z łomoczącym sercem. Szarość jego tęczówek była cieplejsza niż zwykle. Wzięła powolny oddech.
— Coś jeszcze, Granger? — Zamrugał, a jego oczy wróciły do neutralności. Nie zimne, ale i nie ciepłe.
Jej policzki były gorące i spojrzała na jego biurko.
— Nie. Nie, to wszystko. — Nie podniosła wzroku. — Tak, to na tyle — wyjąkała i skierowała się w stronę drzwi. Czuła, że jest jeszcze coś, o co powinna na niego nakrzyczeć…
— Do zobaczenia jutro.
Zatrzymała się przy drzwiach.
— Jutro jest sobota.
Podniósł oczy do niej. Neutralne.
— Bal Rady Nadzorczej.
Zamrugała na niego.
— Nie zamierzałam… nie idę.
Zmrużył oczy.
— Nie otrzymałaś informacji?
— Ja… — zaczęła. — To była oferta, a nie konieczność!
Stuknął knykciami w biurko.
— Jako Starsza Konsultantka i jedna z głównych sił stojących za Malfoy Consulting, oczekuje się, że tam będziesz.
O tak, właśnie za to chciała na niego nakrzyczeć. Ułożyła ręce na biodrach.
— Czy nie masz na myśli, że mam tam być jako Złota Dziewczyna?
Spojrzał na nią.
— Słucham?
Podeszła do niego.
— Zostałam zatrudniona jako Starsza Konsultantka do spraw Relacji Nie-Czarodziejskich, a nie twarz Malfoy Consulting Group.
— O co ci chodzi, Granger…?
— Wiem od Wentwortha — warknęła. Zniżyła głos, odsuwając się od drzwi. — Wykorzystałeś mnie, aby nakłonić Wentwortha do podpisania umowy – i niezliczoną ilość innych osób, jestem tego pewna! Powiedziałeś mu, że będę pracować z M.C.G, zanim jeszcze ten pomysł zdążył wpaść mi do głowy. Wiem, że wykorzystałeś moje imię i moją reputację, aby poprawić swoją własną, tak samo, jak użyłeś Katyi i mam tego dość — syknęła.
— Mogłem wspomnieć, że zamierzam zaproponować ci stanowisko — powiedział Draco, unosząc brew — ale nie pamiętam, żebym mówił Wentworthowi, że się zdecydowałaś.
— Ale ty nie…! — Zatrzymała się i szepnęła: — Ale nie zaoferowałeś mi stanowiska. Wypiłeś za mnie kieliszek szampana. — Skrzyżowała ramiona.
— Ta sama rzecz. — Draco machnął ręką, mrużąc oczy w zmieszaniu.
Prychnęła.
— Słuchaj, Malfoy. Chętnie obronię cię przed tymi, którzy w ciebie nie wierzą lub napiszę listy polecające. Cieszę się, że mogę stanąć w obronie tej firmy i tego, co reprezentuje. Cieszę się, że odciskasz swoje piętno na tym świecie, ale nie waż się zakładać niczego odnośnie mnie bez pytania.
Wciągnęła powietrze. I już. Stało się. Spojrzała na Draco, a on zacisnął usta.
Wstał z krzesła i podszedł do niej wolnym krokiem, okrążając biurko.
— Jedyne, co odnośnie ciebie zakładałem, Granger, to jak absurdalnie niedoceniana byłaś w Ministerstwie. — Jego oczy znów były gorące, a ona zrobiła krok w prawo, chwytając się za jeden z foteli dla gości, gdy się zbliżał. — Założyłem, że Ministerstwo zniszczy cię tak, jak niszczy wszystkich innych marzycieli. I założyłem, że stać cię na więcej.
Równy oddech. Podchodzisz do fotela dla gości, umieszczając go między wami.
— Przyszedłeś do mnie z projektem prawa wilkołaków, wiedząc, że nie zdołam się oprzeć…
— Przyszedłem do ciebie z projektem, który miał cię do mnie zwabić, tak. Abyś zobaczyła, do czego możesz być zdolna. Do czego my moglibyśmy być zdolni. — Podszedł bliżej, zatrzymując się przy fotelu. — Ale ja mam w dupie wilkołaki.
Powinna na niego warknąć, zbesztać za bycie prostolinijnym hipokrytą.
Zamiast tego zadrżała.
Zobaczył to, a jego oczy błysnęły na nią, tak jak kiedyś.
— Ty... Nie powinieneś był mówić ludziom, że będę kierować tym wydziałem, nie mając co do tego pewności.
— Stworzyłem dla ciebie ten wydział — wyszeptał, a ona patrzyła, jak jego oczy prześlizgują się po niej, gdy próbowała złapać oddech. — Bez ciebie nie byłoby żadnego wydziału Relacji Nie-Czarodziejskich w Malfoy Consulting. Wydział został stworzony dla ciebie i tylko dla ciebie. Aby dać ci dokładnie to, czego chciałaś.
Jego kolana dotykały fotela, a ona chwyciła dłońmi za oparcie, trzymając go między sobą jak tarczę. Jej usta były suche. Zwilżyła je i szybko tego pożałowała, gdy jego oczy ześlizgnęły się w dół.
— Następnym razem — szepnęła — najpierw zapytaj mnie, czy tego chcę.
Jej słowa przemknęły przez przestrzeń między nimi jak mgła. Patrzyła, jak chłopak je wdycha, i nagle nie była pewna, o czym w ogóle rozmawiali. Ale on pokiwał głową i poczuła, że powietrze się zmienia, jakby właśnie się porozumieli.
Wciągnął głęboki oddech, a ona patrzyła, jak ciepło w jego oczach się rozprasza.
— Chciałbym, żebyś poszła ze mną na Bal Rady Nadzorczej. — Przełknął. I powstrzymała się od gryzienia w policzek na ujęcie przez niego w słowa tej prośby. Kontynuował: — Będzie tam kilka osób, które mogą okazać się nie tylko świetnymi kontaktami dla Malfoy Consulting, ale także dla ciebie osobiście.
Nadeszła jej kolej, by przełknąć.
— Ja… nie mam się w co ubrać.
Mały uśmiech uniósł jego usta i cofnął się o krok od fotela.
— Jestem pewien, że możemy namówić Pansy, żeby coś przygotowała.
Wrócił do swojego biurka, z dala od niej. Hermiona nadal trzymała się oparcia fotela.
— Jest we Włoszech. Ona… — Wzięła głęboki oddech, teraz, gdy był już z dala od niej. — Ona ma tam zlecenie.
Zamarł, najwyraźniej właśnie sobie o tym przypominając. Zaklął pod nosem.
— Naprawdę nie masz w domu nic stosownego?
— To znaczy, jeśli społecznie akceptowalne byłoby ubranie tej samej sukienki, którą miałam na sobie na Balu Noworocznym…
Oczywiście nie było to coś, o czym powinna teraz wspominać. Patrzyła, jak chłopak odwraca się do niej z gorącymi oczami. Szybko spojrzał na nią, zanim znów odwrócił wzrok.
Odchrząknął.
— Skąd masz tę sukienkę?
— To był… mały sklep na Ulicy Pokątnej. Nie pamiętam nazwy.
— Desrosiers? — zapytał, podchodząc do swojego kominka.
— Myślę że tak. — Patrzyła, jak chłopak wrzuca garść proszku Fiuu do ognia i woła „Desrosiers”.
Szczupła kobieta z długimi, siwymi włosami wystawiła głowę z płomieni, a jej zmarszczki napięły się, gdy uśmiechnęła się promiennie do Draco. Powitała go jak starego przyjaciela i nagle Draco zaczął do niej mówić po francusku.
Nigdy nie słyszała bardziej rozkosznej serii dźwięków.
Hermiona ponownie chwyciła za oparcie fotela. Jego głos meandrował i płynął przez obce słowa, a ona próbowała nadążyć za rozmową, jednak nie była w stanie. Wskazał na nią i odsunął się na bok.
— Panna Granger! — Kobieta sapnęła. — Tak, mademoiselle, mam twoje wymiary. — Kontynuowała rozmowę z Draco po francusku. Odpowiedział kobiecie, a potem oboje się z czegoś śmiali. Hermiona zmarszczyła brwi.
Zakończyli rozmowę, a kobieta posłała mu całusa w powietrzu. Zniknęła. Wyszedł z kominka.
— Wyślą sukienkę bezpośrednio do ciebie do jutra po południu. Jest dość podobna do twojej noworocznej, ale nie za bardzo.
Wrócił do biurka i chwycił pióro, żeby napisać notatkę.
— Wyślij mi rachunek — powiedziała.
Zachichotał.
— Pewnie.
Zmrużyła na niego oczy, nie do końca przekonana. Patrzyła, jak pisze, pochylony nad biurkiem, z włosami opadającymi mu na oczy. Nie powiedział jej nic więcej, więc odczytała to za sygnał do wyjścia.
Skierowała się do drzwi, ledwo do nich dochodząc, zanim się odezwał.
— Czym od tego różni się twoja współpraca z Pansy? Przecież ona się na tobie wybija.
Odwróciła się do niego.
— To coś zupełnie innego.
Postawił kropkę nad „i” i spojrzał na nią.
— Jak?
— Ona… Ja dostaję coś w zamian. To pomaga jej wizerunkowi tak samo jak i mojemu.
— Więc z naszej relacji nie dostajesz wystarczająco, Granger?
Nie miała pojęcia, jak udało mu się wyssać powietrze z pokoju tylko kilkoma słowami i spojrzeniem oczu.
— To nie jest… — Odwróciła wzrok od niego.
— Dam ci Znikacze.
Spojrzała na niego. Włożył ręce do kieszeni. Kontynuował:
— Przenieśmy datę rozprawy.
— Ja nie… Ty nie… — Jąkała się, gdy ją obserwował.
— A może Projekt Integracji Mugolaków? Jest już zatwierdzony — powiedział.
Zamrugała na niego. Otworzyła usta. I zamknęła.
Kontynuował:
— Lub jakikolwiek projekt, który tylko zechcesz. Jest twój. W pełni wspierany.
Jej serce biło dziko w piersi. Nie wiedziała, jak nakłoniła go do negocjacji. Zaczął iść w jej kierunku, powoli. Żałowała, że nie stoi już przy tym fotelu…
— Ale musisz zdać sobie sprawę, że to nie Draco Malfoya będą chcieli widzieć na tych galach, zbiórkach pieniędzy i przyjęciach. Tylko Hermionę Granger, aktywistkę, bohaterkę wojenną, Złotą Dziewczynę, czy jakkolwiek inaczej cię nazwą.
Zatrzymał się przed nią, wystarczająco blisko, by mogła go dotknąć. Oddychała tak równo, jak tylko mogła, a echo jej imienia wciąż było na jego ustach.
Spojrzała na niego spod rzęs.
— Być może będziesz musiał mnie nauczyć, jak to robić.
Zazgrzytał zębami. Wziął głęboki oddech, a ona zauważyła, że jego ręce wciąż tkwią w kieszeniach, celowo od niej oddalone.
— Możemy zacząć jutro wieczorem — wyszeptał.
Skinęła głową.
Spojrzał w dół, cofając się.
— Ten twój Bułgar będzie tam jutro. — Sprawdził jej reakcję.
— Wiktor? — Uniosła brwi. — Na Balu Rady Nadzorczej?
— Mm-hm — zamruczał Draco. — Możesz z nim porozmawiać o Znikaczach. Postaraj się uzyskać jego wsparcie.
Przygryzła wargę, myśląc.
— Cudownie — powiedziała, a jej oczy błądziły po dywanie.
— I jeszcze kilka innych osób, które, jak sądzę, mogą chcieć stanąć po twojej stronie w dowolnej sprawie — powiedział. — Mogę cię przedstawić.
Spojrzała na niego.
— W porządku.
Jego oczy przebiegły po jej twarzy i powiedział:
— Do zobaczenia o siódmej.
***
Sukienka dotarła w sobotę rano. Pudełko, które rozpoznała od ostatniego razu, gdy z salonu Desrosiers dostarczono jej sukienkę. Hermiona zdjęła wieko i odwinęła bibułkę, pragnąc dowiedzieć się, jaki rodzaj sukni zamówił dla niej Draco.
Oddech zamarł jej w piersi, gdy jej palce przemknęły po jedwabiu.
Była złota.
Oj Draco, Draco… No i po co było wkurzać kobiete? Bo nie można się było przyznać od razu, że chciałeś spędzić z nią kilka dodatkowych minut xD Tu sobie biedna dziewczyna palce łamała, a on nic sobie z tego nie robił, tylko chciał z nią spędzić kilka chwil. W sumie to też jest mega urocze. Niczym w tych wszystkich romantycznych powieściach, kiedy facet przychodzi do kawiarni gdzie pracuje wybranka jego serca tylko po to, żeby kupić kawę, choć jej nie pije, ale ta dziewczyna tam jest :D Słodkie to, tak mega, mega. No i Draco jest zazdrośnik xD Hermiona tylko wspomniała o Viktorze, a on już sobie tam zaczął wyobrażać Merlin sam wie co xD Wspomnienie o Rolfie, a ten się już zebrał, bo mu chyba same nieczyste myśli chodziły po głowie, żeby zabić albo jednego, albo drugiego byleby tylko nie mieli z nią kontaktu xD Ale jaka zmiana wgl. Tu odstrzelał każdy z jej potencjalnych projektów, że nie ma funduszy, że nie ma jak, a tu nagle wszystko klepnął xD Wystarczyło postraszyć, że odejdzie. To, że stworzył dla niej specjalne stanowisko też łapie za serduszko. Pokazuje, jak bardzo chciał mieć ją przy sobie, ale także uszczęśliwić. Żeby mogła spełniać marzenia, a nie gasnąć z dnia na dzień w ministerstwie bez szans na zmianę świata na lepsze. No i weź się nie zakochaj w takim mężczyźnie. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału z Balem, bo tam to dopiero się będzie działo :D
OdpowiedzUsuńCoraz więcej Herm się dowiaduje😌 czekam niecierpliwie na bal 😋
OdpowiedzUsuńTe ich kłótnie trochę dziecinne ale czuć w nie takie napięcie 😅 na prawdę jakby od razu nie mógł powiedzieć ze chciał z nia spędzić kilka dodatkowych minut 🙄
OdpowiedzUsuńI oczywiście złota… złota sukienka 💛
Wprost nie mogę uwierzyć w ich wstrzemięźliwość 😅 czuje ze ten bal będzie gorący 🔥🔥 nie mogę się doczekać!!!🥰
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze kolejny rozdział będzie najszybciej jak się da 😻
A.G
Masakra!! Genialne! Chcę więcej a jednocześnie boje się końca..
OdpowiedzUsuńNapięcie rośnie i mam nadzieję,że ten bal będzie bardziej gorący niż Noworoczny.Niby się spotkali na balkonie,niby te palce po gołej skórze sunęły,ale jakby lekko się musnęli wówczas jedynie. Czułam jakby suknia nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Ale 🔥🔥 w oczach Draco na wspomnienie tej białej cudowności ...zdradził,że był to celowy zabieg unikania Granger. Teraz,gdy już wie, będzie mu znacznie trudniej. Skoro zamknięcie drzwi powoduje napięcie, to co to będzie za bal...☺️☺️☺️
OdpowiedzUsuńTym razem wytrzymali, cóż za siła woli 🙈
OdpowiedzUsuńZłota Dzuewczyna w złej sukni, będzie pięknie.
Uwielbiam!
Ohoho! W koncu Katya miala okazje powiedziec na glos to, co wszyscy podejrzewalismy od poczatku. Draco, Draco! Ty spryciarzu 😁 Ja bym na miejscu Hermiony zemdlala, gdybym sie dowiedziala tylu rzeczy na raz i tez bym sie chyba bala rozwazac, co to DOKLADNIE dla mnie oznacza. Ech, niech ten Malfoy to w koncu z siebie wypluje, na litosc boska xD A nie bedzie przynosil jej kawki i uglaskiwal projektami. Damn! Chociaz ok, kupil moje serce niektorymi wyznaniami. I suknia! To zloto musi byc piekne! Zlota Dziewczyna w zlotym jedwabiu. Jesli on jej nie przyszpili w niej do zadnej sciany to bede srogo zawiedziona! 😁
OdpowiedzUsuńTrue ostatnie zdanie, nie mogę się doczekać kolejnego, właściwie kolejnych rozdziałów!
UsuńTego to się nie spodziewałam, Draco bardzo się stara o Hermionę. Jestem bardzo ciekawa dalszego rozwinięcia ich relacji 🥰
OdpowiedzUsuńCiekawe komu Draco dawał te wszystkie książki zapakowane, może swojej mamie? Lub czekają na Hermionie. Urocze zdanie, że chciał z nią spędzić kilka dodatkowych minut, och... Mógłby już z siebie wypluć te słowa, że chociaż jest dla niego ważna 😍 uwielbiam ta parę ♥️ idą razem na przyjęcie to może się skończyć tylko w jeden sposób, a właściwie bardzo na to liczę 🙈 złota sukienka, uhhhh muszę wiedzieć co dalej 😍
OdpowiedzUsuń