Madame Michele była niezwykle zaskoczona, widząc ją tamtego wieczora w ubraniach od Pansy.

Była jeszcze bardziej zaskoczona, gdy Hermiona wybuchnęła: 

— Nie mogę poradzić sobie z tym uściskiem dłoni! Ja… ja po prostu naprawdę nie mogę tego opanować. Pracuję w profesjonalnym środowisku pełnym mężczyzn, którzy podają sobie ręce jak mężczyźni i nie próbują uściskać mi dłoni jak damie. Nie potrafię tego zrobić i nie będę. — Prychnęła. — Przykro mi.

Zakłopotana spojrzała na swoje stopy.

— Tak długo, jak tylko znasz różnicę, panno Granger. — Brzmiała chłodna odpowiedź kobiety. Spojrzała na nią od góry do dołu. — Wyglądasz całkiem uroczo. Co się stało?

Hermiona opanowała swoje emocje. 

— Dziękuję, Madame Michele — odparła, po czym dodała: — Jesteś zbyt łaskawa. — Spojrzała na swoją sukienkę. — Stałam się ambasadorką i modelką kolekcji Parkinson.

— Och! Panna Parkinson. Co za czarująca dziewczyna.

Hermiona powstrzymała się od przewrócenia oczami. Oczywiście, że tak było

Tego wieczoru Madame Michele skorzystała z okazji, aby nauczyć ją chodzenia w szpilkach i zasad pielęgnacji drogich ubrań.

Hermiona myślała, że ​​to jedyna jak dotąd lekcja, dla której zastosowanie, choćby w najmniejszym stopniu, odnalazła w codziennym życiu.

***

Następnego ranka Hermiona o siódmej rano zadzwoniła w panice do Pansy.

— Tak bardzo cię przepraszam, Pansy — powiedziała Hermiona, gdy wysoka dziewczyna wyszła z kominka. — Ale próbowałam powtórzyć to, co Dafne i Tracey zrobiły wczoraj i nie sądzę, żeby mi to wyszło.

Pansy spojrzała na nią. 

— No nie wyszło.

— Wiem, wiem. Po prostu nie chcę ubierać na siebie tej niesamowitej sukienki, jeśli moje włosy i makijaż nie będą do niej pasować. — Wskazała na śliczną, ceglastopomarańczową sukienkę, którą przyszykowała dla niej Pansy. Spojrzała na dawną Ślizgonkę – której makijaż nawet o tej porze był perfekcyjny – i błagała ją wzrokiem.

— Ściągaj to wszystko. — Pansy zmarszczyła brwi. — Zdejmij sukienkę, zmyj makijaż i rozpuść ten fatalny kucyk. Na Merlina, Granger, co próbowałaś osiągnąć?

— Próbowałam odwzorować tego „kucyka mocy”, którego zrobiła mi wczoraj Tracey! — warknęła.

— Granger, nie możesz dwa dni a rzędu nosić swoich włosów upiętych w tym samym stylu! — Pansy wykrzywiła się do niej.

— Nie możesz po prostu dać mi szafy pełnej pięknych ubrań i oczekiwać, że będę wiedziała jak sobie z nimi radzić, Pansy!

Hermiona jęknęła i wyszła do pokoju obok, żeby to wszystko z siebie zdjąć. Kiedy pięć minut później wróciła w szlafroku do Pansy, Tracy i Dafne już czekały w jej salonie, wyglądając na ledwo rozbudzone.

— Och — powiedziała Hermiona. — Tak bardzo przepraszam, że jestem jak wrzód na dupie.

Tracey pokręciła głową, jakby wcale tak nie było. Dafne się z nią nie do końca zgadzała.

— W porządku. — Z kuchni wyszła Pansy, ze świeżo zaparzoną dla nich herbatą. — Będziemy to robić przed lustrem przez następne trzy dni.

Kiedy dziewczyny zaczęły się wokół niej krzątać, Pansy poszła do sypialni Hermiony by wyrzucić z jej szafy wszystko, co się jej nie podobało. Hermiona zastanawiała się, czy tak wyglądałoby dorastanie w Slytherinie. Nie żałowała swoich siedmiu lat spędzonych z chłopcami i miło jej naprawdę było, gdy Lavender i Parvati przez większość czasu zostawiały ją w spokoju…

Ale w głębi serca czuła, że ​​właśnie tak musiał wyglądać każdy weekendowy poranek w dormitoriach Slytherinu.

***

Nowe wydanie Proroka Codziennego z niedzielnego poranka, zawierało na okładce zdjęcie Draco, Blaise'a i jej siedzących na kanapie w gabinecie blondyna. I to ponad zgięciem papieru.

Doskonale. To było najmniej lubiane przez nią ustawienie ze wszystkich zrobionych zdjęć, ale oczywiście właśnie dlatego musiało znaleźć  się na pierwszej stronie Proroka.

ŚWIEŻA KREW NA HORYZONCIE

autorstwa Rity Skeeter

Z pełnym opanowaniem i pewnością siebie Draco Malfoy rozpoczął rewolucję. Osobiście dobrał zespół, zabezpieczył przestrzeń biurową i zaaranżował wystrój! Otworzył firmę, która przyniesie ze sobą poważne zmiany dla czarodziejskiego świata.

Samozwańczy „rozwiązywacz problemów”, Draco Malfoy odgarnia na bok swoje złote włosy, gdy rozmawia z nami o swoich głównych celach i planach.

Hermiona przewróciła oczami. Oparła się o ladę w Cornerstone, marszcząc brwi na widok tytułu. Niósł on ze sobą... ciekawe skojarzenia.

Przejrzała wywiady innych Konsultantów, nie odrywając oczu od zdjęcia. Wyglądała całkiem ładnie. Sukienka Pansy była bardzo dobrze skrojona, a skórzana kamizelka świetnie podkreślała talię. Włosy i makijaż były na swoim miejscu.

Więc to nie to nie podobało jej się na tym zdjęciu. Wszystko przed jej oczami było po prostu tak dziwnie… seksowne. Jak idealny, mały trójkącik. Tak jak myślała, jej biodra znajdowały się strasznie blisko głowy Draco, a Blaise nachylał się na tyle, by zbliżyć klatkę piersiową do jej ramienia.

To była grupa konsultingowa, a nie klub ze striptizem, na litość Merlina!

Hermiona otworzyła gazetę, by ujrzeć, że poświęcili jej całą jedną rozkładówkę. Westchnęła na całą księgarnią, a jakaś starsza czarownica spojrzała na nią, jakby właśnie wymówiła imię Voldemorta.

Zdjęcie, na którym siedziała na biurku Draco i czytała książkę, zajmowało prawie całą stronę. Otworzyła i zamknęła usta, zastanawiając się, czy Skeeter majstrowała coś przy obrazie. Jej nogi wyglądały na niezwykle długie w tych obcasach, a usta na tak niezwykle pełne. Patrzyła, jak jej ręka przewraca stronę, a wargi wyginają w delikatnym uśmiechu.

Na sąsiedniej stronie Hermiona zobaczyła zdjęcie, na którym pozowała przed oknem Draco, i rozpoznała moment, w którym blondyn wszedł do pomieszczenia i nawiązali kontakt wzrokowy.

Prawdziwa Hermiona zarumieniła się, widząc, jak spojrzenie Hermiony z kart Proroka płonie. 

— O Boże… — Zamknęła oczy, blokując obraz samej siebie obserwującej, jak Draco na nią patrzy. Czy naprawdę była aż tak oczywista?

Westchnęła i przeczytała artykuł. I był on całkowicie o niej samej. Skeeter szczegółowo opisała obowiązki jej stanowiska, na szczęście uwzględniając fragmenty wypowiedzi z wywiadu odnośnie grup magicznych stworzeń, na których sprawach będą koncentrować się w pierwszym kwartale. Potem najwyraźniej Skeeter rozmawiała o niej z innymi.

Cytat z wypowiedzi Blaise'a Zabiniego: „Jest tak samo pełna pasji, jak piękna”.

Oczy Hermiony rozszerzyły się. To było niedorzecznie niestosowne. Przemknęła wzrokiem przez stronę i odkryła, że sekretarka powiedziała Skeeter, że Hermiona jest dla niej „w pewnym sensie bohaterką! Wszyscy w Ilvermorny wiedzieli, kim ona jest!” Hermiona zmarszczyła brwi. Kompletnie nie rozpoznawała imienia dziewczyny i zanotowała je sobie, aby dowiedzieć się, która to.

Na końcu artykułu zacytowano Draco Malfoya. „To, co mnie do niej przyciągnęło, to jej umysł. Jest bardzo błyskotliwa.”

Hermiona odchyliła głowę do tyłu. Błyskotliwa? No tak…

Drzwi do Cornerstone otworzyły się, a ona szybko zamknęła gazetę, która do tej pory była otwarta na jej zdjęciach. Podniosła wzrok, widząc, że przez drzwi księgarni przechodzi właśnie Corban Hartford.

Poświęciła chwilę, by umieścić go w swoim umyśle. Tak trudno było jej go teraz postrzegać gdziekolwiek indziej, poza ich ostatnią dyskusją o biurowych romansach.

— Pan Hartford! Dzień dobry! — Uśmiechnęła się, gdy do niej pomachał.

— Panno Granger, tak właśnie myślałem, że tu pracujesz. — Uśmiechnął się, podchodząc do lady. — Szukam prezentu urodzinowego dla mojego ojca i pomyślałem, że złożę ci wizytę. — Poprawił okulary i rozejrzał się po sklepie.

— Cóż, w takim razie to mój szczęśliwy dzień. — Odepchnęła od siebie gazetę. — Szuka pan czegoś konkretnego? Czy tylko przyszedł się pan rozejrzeć?

— Będę wdzięczny za wszelkie sugestie. — Poprawił torbę zarzuconą na swoje ramię. — Nie jest niestety fanem fikcji, a szkoda, bo wtedy sam doskonale bym wiedział, co mu kupić.

Hermiona obeszła ladę. 

— Jest pan fanem fikcji, panie Hartford? — Poprowadziła go w stronę działu z biografiami i literaturą faktu.

— Tak, absolutnie. Dzięki temu mogę oderwać się od tych wszystkich książek prawniczych, których nauczyłem się praktycznie na pamięć. — Posłał jej leniwy uśmiech. – I możesz mówić do mnie Corban. Nie musisz mi tu Hartfordować. — Machnął ręką i spojrzał na zapełnione tomami regały.

Hermiona pokazała mu książki Mattie McHandry, które początkowo poleciła też Narcyzie. Kupił dwie z nich i przez chwilę pogawędzili o tym, jak podoba mu się w Malfoy Consulting.

— Nawiasem mówiąc, dzisiejszy artykuł w Proroku wyszedł świetnie — powiedział.

— Och, dziękuję. — Zarumieniła się. Posłuchała rady Madame Michele i przyjęła komplement. — Obecność na okładce Proroka nigdy nie była moją ulubioną rzeczą, ale artykuł wyszedł naprawdę dobrze. — Włożyła książki do torby i mu ją wręczyła. — Mam nadzieję, że twojemu ojcu spodobają się wybrane książki!

— Ja też! — Posłał jej nerwowy uśmiech, z którego się zaśmiała. — Miłego dnia, panno Granger.

— Proszę, mów mi Hermiona.

Odwrócił się do niej przy drzwiach. 

— Miłego dnia, Hermiono. — Uśmiechnął się i poprawił okulary.

Po tym Hermiona uśmiechnęła się jeszcze bardziej.

***

Kiedy wróciła z pracy do domu, w pokoju czekał na nią list od Rona. Odłożyła torbę i, gdy chwyciła za kopertę, Ginny wetknęła głowę przez szczelinę w drzwiach.

— Przyszedł jakąś godzinę temu. —  Ruda stanęła w progu.

— Mhm. — Hermiona przeczytała list. Ron kwestionował jej ostatnie decyzje słowami w stylu: „Myślałem, że zamierzałaś podjąć pracę w Biurze Przemieszczania Skrzatów Domowych lub w Biurze Aurorów? Kompletnie mnie zatkało, Hermiono.”

Hermiona przeczytała całość, marszcząc brwi. Spojrzała na Ginny, która przygryzała wargę.

— I co?

— Jestem po prostu zszokowana, że jeszcze nie słyszał. — Hermiona potarła twarz. — Nic mu nie wspominałaś?

— Nie zamierzałam mu mówić! — Ginny podeszła do niej, chwytając list i skanując go spojrzeniem. – Och, jak miło, Ronaldzie… – mruknęła.

— A Harry nic mu nie powiedział? I nie czytał o tym w zeszłotygodniowy Proroku, kiedy Skeeter to ogłosiła? Czy nie mógł po prostu wysłać mi Wyjca wraz z innymi, które wtedy dostałam? — Hermiona usiadła na skraju łóżka. Obok niej leżał egzemplarz Proroka, a jej uwodzicielskie spojrzenie obserwowało ją z papieru.

Ginny próbowała sprawić, by jej przyjaciółka poczuła się choć trochę lepiej, ale Hermiona widziała tylko zdjęcie leżące na swoim łóżku. Zdjęcie, na którym była ubrana w zieloną sukienkę z uwodzicielskim spojrzeniem, a słowa Rona wirowały jej w głowie.

Teraz myślę, że może rzeczywiście jesteś Ślizgonką, Hermiono.

***

Artykuł z Proroka Codziennego musiał nieźle przyczynić się do sukcesu M.C.G., ponieważ w poniedziałkowy poranek w biurze aż szumiało. Hermiona ledwo zdążyła odstawić na biurko swoją kawę, zanim przyleciał do niej liścik z zaproszeniem wszystkich Starszych Konsultantów na spotkanie o dziewiątej.

Przygotowała swoje notatki, wyczarowała pełnowymiarowe lustro, aby jeszcze raz sprawdzić, jak wyglądały jej twarz i włosy, po czym udała się do sali konferencyjnej. Wentworth i Dorothea zajęli już swoje zwykłe miejsca z zeszłotygodniowego spotkania, więc ona również zrobiła to samo.

Draco i Blaise weszli do sali razem, śmiejąc się z czegoś. To było naprawdę słodkie widzieć ich dwójkę znów zachowujących się jak przyjaciele, kiedy Draco robił sobie przerwę od swojego szefowania.

Blaise usiadł naprzeciwko niej i mrugnął. Uniosła na niego brew.

Gdy Draco zaczął spotkanie swoim „dzień dobry”, do środka wszedł Corban. Hermiona uśmiechnęła się i pomachała do niego. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech i postawił teczkę na końcu stołu tuż przy pustym siedzeniu naprzeciwko Draco. W zeszłym tygodniu w ogóle nie widziała go w biurze, a kiedy się nad tym zastanowiła, uznała, że być może nawet nie miał tu biura. Może po prostu wpadał od czasu do czasu.

Spojrzała na Draco, przygotowana na rozpoczęcie spotkania. Chłopak obserwował Corbana, po czym spojrzał na swoje notatki, przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę i zaczął mówić.

— Za nami naprawdę wspaniały pierwszy tydzień, moi drodzy. Myślę, że wszyscy świetnie się dostosowują. Chcę rozpocząć serię cotygodniowych spotkań w każdy poniedziałek, aby móc podyskutować i w razie potrzeby ustalić cotygodniowe cele, czy też podzielić się najnowszymi sukcesami. — Zwrócił się do Blaise'a. – W zeszłym tygodniu Blaise uczynił nas reprezentantami prawnymi Armat z Chudley. To naprawdę świetna wiadomość.

Hermiona odwróciła się i zobaczyła dumnie uśmiechającego się do wszystkich Blaise'a.

— Sprawiasz, że się rumienię, panie Malfoy.

Draco kontynuował, opisując plany na najbliższy tydzień. Draco i ona mieli spotkać się w środę z Quentinem Margolisem odnośnie projektu dla społeczności wilkołaków, a w czwartek lub piątek usiąść razem z Corbanem, aby omówić nadchodzące kroki współpracy z Wizengamotem. Mockridge miał pod swoimi skrzydłami kilka rodzin czystej krwi, które zatrudniły M.C.G. do pracy nad swoimi finansami, a Wentworth pełnił pieczę nad kilkoma biznesami z Ulicy Pokątnej.

W miarę jak mówił dalej, a Konsultanci coraz częściej z nim rozmawiali, zdała sobie sprawę, że wciąż słyszy „pan Malfoy”. To było dziwne. Trochę zbyt dziwne dla niej, ale domyśliła się, że nazywanie go panem Malfoyem było lepsze niż Draco. W każdym razie nie byli przecież przyjaciółmi.

— I na koniec, proszę, uważajcie na swoją pocztę — kontynuował Draco. — Artykuł Proroka naprawdę zwrócił na nas uwagę, ale nie każda reklama jest zawsze tylko dobra. Rano miałem już do czynienia z czterema Wyjcami.

Blondyn podrapał się po policzku. Wyglądał na zmęczonego, a dzień dopiero się zaczął.

Odprawił ich, a kiedy się spakowała, wychodząc z sali, minęła Corbana.

— Czy twojemu ojcu podobały się książki? Czy już mu je dałeś?

— On… Cóż, podziękował. — Corban uśmiechnął się. — Nie przepada za okazywaniem uczuć, wdzięczności… ani ojcowskich instynktów, jeśli mam być szczery — Corban zaśmiał się przy stole. — Więc raczej mu się spodobały.

Hermiona uśmiechnęła się. 

— Wspaniale. Cóż, zawsze z chęcią mogę doradzić coś jeszcze. Jeśli będziesz potrzebować pomocy, tylko daj mi znać!

— Wspaniale. Dziękuję, Hermiono.

Uśmiechnął się do niej i zamiast się pakować, zaczął przeglądać jakieś notatki, być może przed spotkaniem z Draco… znaczy z Malfoyem. Panem Malfoyem.

Spojrzała w górę i zobaczyła, że ​​chłopak obserwuje zarówno ją, jak i Corbana. Szybko odwrócił jednak wzrok i zaczął tasować notatki, gdy wychodziła.

Otworzyła drzwi i wpadła prosto na Blaise'a, który opierał się o ścianę. Chłopak uśmiechnął się do niej.

— Tak, Blaise? — odgryzła się, podążając korytarzem do swojego biura.

— Ty i Hartford jesteście przyjaciółmi. Ale słodkie. — Poszedł za nią. — Jesteście jak dwa małe kujonki, które zaliczyły niezły glow-up.

Zakaszlała, żeby ukryć rumieniec, wciąż słysząc jego kroki za sobą. 

— Blaise, jeśli ci się podoba, to z przyjemnością was sobie przedstawię — rzuciła przez ramię i przyłapała go na uśmieszku.

Skręciła za róg i poczuła śledzące ich oczy zza ścianek boksów. A może śledziły one tylko Blaise’a, pomyślała, gdy Melody posłała im promienny uśmiech.

— Walter już odebrał twoją dzisiejszą pocztę, panno Granger — zagruchała Melody.

— Och, cudownie. Dziękuję. — Kontynuowała, mając nadzieję, że Blaise zostanie zatrzymany przez dekolt Melody…

— Podoba mi się ta cała Nowoczesna Czarownica Biznesu, Granger.

Niestety, chyba dekolt Melody nie być aż tak interesujący. I uderzyło ją, że chłopak przez cały czas szedł przecież za nią, więc obraz, który właśnie skomentował…

— Dziękuję, Blaise. Ale teraz już odejdź.

Roześmiał się, kiedy dotarła do biurka Waltera. Jej Asystent wstał i uniósł kosz, kładąc go u  brzegu boksu.

— Co to jest? — zapytała z przerażeniem.

— Twoja poczta. — Walter się skrzywił. Zajrzał do środka. — Wszystko już posortowałem. Po lewej stronie kosza znajdują się listy i paczki związane z pracą. Mogę przejrzeć je z tobą później, bo znalazłem szczególnie interesujący list od Stowarzyszenia Ochrony Znikaczy, który chciałbym z tobą omówić. — Postukał w prawą stronę kosza. — A tutaj są wszystkie twoje prywatne listy. — Znów się skrzywił.

— Prywatne listy? Nie powinnam dostawać tutaj żadnej prywatnej korespondencji.

Walter zmarszczył nos. 

— Zgadzam się z tym. Czułem się dość niekomfortowo otwierając to wszystko, więc pewnie będziemy musieli ustalić lepszy system działania, jeśli ta tendencja się utrzyma.

— Jak prywatne są te listy? — Blaise oparł się o ściankę boksu Waltera, z uśmieszkiem zerkając do kosza. Skądś wytrzasnął filiżankę gorącej herbaty.

— Cóż, trochę listów od fanów, parę pogróżek, list od Tygodnika Czarownica – najwyraźniej zostałaś wybrana na kandydatkę do ich przyszłotygodniowej okładki – ale także kilka propozycji od wolnych kawalerów. — Walter przewrócił oczami.

— Propozycji? — Hermiona zmarszczyła brwi.

— Naprawdę? — Blaise posłał chciwe spojrzenie do wnętrza kosza. Podniósł filiżankę do ust.

— Zakładam, że jeśli znajdę kolejne w popołudniowej partii listów, to mogę je wyrzucić? — zapytał Walter.

Hermiona zamrugała, wciąż nie do końca rozumiejąc celu tego typu ofert składanych przez pocztę, na dodatek całkowicie obcej osobie. Spojrzała na Blaise'a uśmiechającego się przy krawędzi filiżanki i odwróciła się do Waltera, unosząc brew. 

— Czy są też zdjęcia?

Blaise opluł się herbatą.

***

Quentin Margolis zasugerował, żeby w środę spotkali się w mugolskiej kawiarni zamiast w biurze M.C.G., co według Hermiony było dość dziwnym wyborem jak na wilkołaka. Wataha Lasu Północnego była dość spokojną grupą, najwyraźniej aż tak spokojną, że odrzucili kiedyś prośbę Remusa o walkę w Bitwie o Hogwart.

Ona i Draco pojawili się w punkcie aportacyjnym i przeszli pieszo kilka przecznic. Cisza była całkiem… wygodna. Ale Hermionie i tak się nie podobała.

—  Chciałam cię zapytać – zaczęła i zobaczyła, że ​​Draco zwraca ku niej głowę — co się stało z Tyberiuszem Ogdenem? Byłam całkiem zaskoczona, słysząc, że stanowisko Konsultanta do Spraw Wizengamotu nie zostało zapełnione.

— Odmówił.

Hermiona spojrzała na niego. Jego oczy śledziły ulicę, gdy zatrzymali się przed przejściem dla pieszych.

— Odmówił? Ale myślałam, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Mam na myśli sposób, w jaki Noelle o tym mówiła.

Przypomniała sobie podchmieloną dziewczynę wręcz paplającą na prawo i lewo, że Draco tylko ją urabiał, żeby zbliżyć się do jej ojca.

Draco milczał. Światło zmieniło się, a on zszedł z krawężnika, kładąc rękę na jej plecach, by ją poprowadzić. Poczuła jak jej ciało zalewa fala ciepła, ale pozostała skupiona.

— Co powiedział, kiedy jadłeś lunch z nim i Noelle?

— Odwołał go. — Draco zacisnął szczękę. — Powiedział, że nie jest zainteresowany moją firmą.

Coś tutaj nie zostało w pełni powiedziane. Hermiona przyglądała mu się, gdy chwycił za klamkę i pozwolił jej wejść do kawiarni przed nim. Zatrzymała się w drzwiach.

— Czy chcesz, żebym do niego napisała?

Spojrzał na nią, a jego oczy przesunęły się po jej twarzy. 

— Nie, znajdziemy kogoś innego, Granger.

Zmarszczyła brwi i przeszła przez próg. Jeśli dobrze pamiętała, Draco miał również nadzieję, że Ogden w niego zainwestuje. Cóż to byłoby całkiem pomocne…. Odwróciła się do niego. 

— A co z Noelle? Myślę, że złapałam z nią całkiem niezły kontakt. Mogę się z nią zobaczyć, kiedy następnym razem będzie…

— Nie. — Jego głos był stanowczy, a oczy twarde. — Nie kontaktuj się z Noelle. Słyszysz mnie, Granger?

Przeszukała jego spojrzenie, próbując to rozgryźć. 

— W porządku.

Przełknął ślinę i odwrócił od niej wzrok, błądząc wzrokiem po kawiarni, żeby sprawdzić, czy Margolis już siedział przy stole. Hermiona zmarszczyła brwi, patrząc na swoje buty – kocie obcasy, jak nazwała je Pansy – i próbowała pomyśleć…

Draco i Noelle wyszli razem na miasto w czwartek, a w sobotę mieli spotkać się z Tyberiuszem. Więc w ciągu tych dwóch dni mężczyzna musiał odwołać spotkanie. Co Noelle powiedziała swojemu tacie?

Draco poprowadził ich do miejsca na kanapie, gdzie widziała dużego, brodatego mężczyznę. Margolis wstał, gdy się zbliżyli, i posłał im wymuszony uśmiech, gdy uścisnęli mu ręce. Po ciepłym powitaniu Hermiony przedstawił im drugiego mężczyznę, którego wcześniej nie widziała za nim na kanapie.

— To Mason — oznajmił zachrypniętym głosem.

O ile Quentin miał cieplejszą i ciemniejszą karnację, to Mason był blady i chłodny. Nie wstał, kiedy został przedstawiony, i nie starał się uścisnąć dłoni Draco ani go powitać. Wyglądał na około trzydzieści lat, chociaż u wilkołaków zawsze trudno było określić wiek.

— Czy mogę coś dla was zamówić? Kawy, Granger? — zapytał Draco.

— Tak, dziękuję.

Quentin poprosił o herbatę i również podziękował. Mason zerknął po Draco i poprosił o herbatę i kanapkę z szynką oraz sałatkę ze stekiem. Hermiona miała wrażenie, że Draco jest poddawany jakiemuś testowi.

Trzeba było przyznać, że Draco nawet się nie wzdrygnął. Skinął głową i ruszył ku ladzie.

— Jak się miewa mały Teddy? — Quentin zwrócił się do niej.

— Ostatnio słyszałam, że on i jego babcia odwiedzali Rona Weasleya w Irlandii. — Hermiona uśmiechnęła się. Jej oczy przesunęły się na Masona, który obserwował ją leniwie. - Masonie, czy miałeś okazję poznać Remusa Lupina, zanim umarł?

— Tak, spotkałem go.

Nie powiedział nic więcej. A Hermiona słyszała w głowie cichy głosik Madame Michele dotyczący trudnych gości.

— Był wspaniały. Jeden z moich ulubionych nauczycieli w Hogwarcie i drogi przyjaciel — powiedziała. — Zakładam, że również należysz do Watahy Lasu Północnego?

— Tak.

Hermiona spojrzała na Quentina. Zacisnął usta i spojrzał na Hermionę przepraszającym wzrokiem.

Draco wrócił z trzema herbatami i kawą. Hermiona stłumiła uśmiech, gdy zobaczyła, jak stara się utrzymać je bez pomocy. Na środku stołu położył plastikową kartę z numerem.

— Może przejdźmy od razu do konkretów, dobrze? — powiedział Quentin, opierając się na łokciach. Mason pozostał rozparty na krześle. Hermiona sięgnęła do torby, by wyciągnąć z niej teczkę z prezentacją, a Quentin kontynuował: — Malfoy i ja odbyliśmy już bardzo krótkie spotkanie w grudniu. Rozumiem więc zmiany w polityce i kroki, które podejmie twoja firma. Powiedziałem panu Malfoyowi, że przemyślę to i porozmawiam z moją watahą — wskazał na Masona, który obserwował Draco — i ponownie się spotkamy.

— Świetnie — powiedziała Hermiona, znajdując stronę, której właśnie potrzebowała. — Przygotowałam potencjalny harmonogram dla sprawy. — Złapała za kopię z osią czasu dla każdego z nich i wręczyła im je. — Mogę rozpocząć wywiady z członkami Watahy Lasu Północnego już w lutym. Mój Asystent i ja możemy przyjechać do Lasu Północnego i spędzić tam cały tydzień lub dwa, aby nie zakłócać spokoju twojego stada i ich rutyny…

Mason zachichotał. Hermiona spojrzała na niego, ale kiedy nie powiedział nic więcej, kontynuowała.

— Kiedy otrzymam już wszystkie wywiady od członków Watahy Lasy Północnego, mogę zacząć kontaktować się z darczyńcami, którzy sfinansują tę sprawę. Jak powiedział pan Malfoy podczas poprzedniego spotkania z panem Margolisem, Wataha Lasu Północnego nie będzie płacić za usługi Malfoy Consulting Group, ale wasi przedstawiciele zawsze będą mile widziani na wszelkich imprezach zbierających fundusze. Kiedy już…

— A więc na podstawie naszych wywiadów będziesz zbierać pieniądze na działania pana Malfoya. — Mason wpatrywał się w Hermionę. To nie było pytanie.

— Będziemy zbierać pieniądze na sprawę na podstawie twoich wywiadów. — Hermiona zacisnęła usta.

— I powiedz mi, Hermiono Granger — powiedział Mason. — Ile kosztuje jednorazowe spotkanie w sądzie z Wizengamotem?

Zamrugała, patrząc na niego. 

— Jak sądzę, jedynym kosztem jest opłata za zgłoszenie, oscylująca w granicach dziesięciu galeonów.

— Przyjęcia dla zbierania funduszy dla dziesięciu galeonów? Ojej, ojej. Twoja sprawa musi być o wiele głębsza, niż sądziłem, Malfoy. — Mason skierował swoje chłodne oczy na Draco, a blondyn odwzajemnił jego spojrzenie i pochylił się do przodu.

— Zbiórka funduszy pokryłaby koszty badań, wyjazd do Lasu Północnego, pensje niestrudzenie pracującego personelu, zakwaterowanie dla watahy, jeśli zdecydują się przyjechać do Londynu na tę sprawę…

— Więc udzielę wam wywiadu, powiem, jak trudne było dla mnie życie jako wilkołak i jak bardzo chciałabym być jak inne dziewczynki i chłopcy, a wy dacie mi pracę w Ministerstwie? Czy tak to działa? — zapytał Mason, kierując temat z powrotem do ich polityki. Hermiona spojrzała na Quentina, który w milczeniu popijał herbatę.

— Nie — powiedziała Hermiona, czując ciepło rumieńców na swojej twarzy. — Dzięki wywiadom z członkami Watahy Lasu Północnego damy wam prawo do ubiegania się o pracę w Ministerstwie, jeśli kiedykolwiek będziecie nią zainteresowani. — Poczuła, że ​​jej oddech staje się szybszy. — Jeśli jakiś wilkołak chce stabilnej formy zatrudnienia, ta polityka zabroni jakiejkolwiek formy dyskryminacji. Będziemy również walczyć o stypendia sponsorowane przez rząd, aby pomóc młodym wilkołakom w ich wydatkach podczas pobytu w Hogwarcie, a szkoła będzie musiała szukać dodatkowych rozwiązań podczas pełni księżyca.

Mason utrzymywał na niej swoje spojrzenie. Quentin odchrząknął.

— Doceniam wszystko, co pani zrobiła, panno Granger, przygotowując się do tego projektu i całą pracę, którą planujesz wykonać dla społeczności wilkołaków, ale jesteśmy zmuszeni odmówić.

Hermiona otworzyła usta, marszcząc brwi na Quentina. Cichy dźwięk wydobył się z jej gardła, zanim zdążyła zapytać:

— Dlaczego?

— Może to być dla ciebie nieco łatwiejsze, panno Granger, kiedy byłaś w centrum uwagi przez całe życie, ale nie wierzę w przekupywanie mnie dla rozgłosu — powiedział Quentin. Zwrócił swoje szorstkie spojrzenie na Draco.

Łatwiejsze? Hermiona zmarszczyła brwi. Odwróciła się do Draco i stwierdziła, że ​​znieruchomiał, ale dostrzegła wzrok Quentina.

— To bardzo niefortunne, panie Margolis — powiedział Draco. — Czy jest coś, co możemy zrobić, aby zmienić twoje zdanie?

— Czy możesz przywrócić do życia Albusa Dumbledore'a? — Mason zażartował. Uśmiechnął się do Draco, jakby wiedział, że właśnie trafił w czuły punkt. Hermiona patrzyła, jak nozdrza Draco rozszerzają się, ale chłopak nie zrobił nic więcej. Mason kontynuował: — A może potrafisz cofnąć się w czasie i pokonać Fenrira Greybacka, zamiast przez rok bawić się z nim w dom?

Szczęka Draco zacisnęła się i wydawało jej się, że ​​widzi w jego oczach plamki czerwieni.

Hermiona zwróciła się do Masona. 

— Nie masz pojęcia, o czym mówisz. — Przed jej oczami pojawił się obraz Greybacka wpadającego do jej sypialni. — Malfoy nie miał żadnych relacji z Fenrirem Greybackiem, których by mu nie narzucono…

— Naprawdę cię nie rozumiem, Hermiono Granger — wysyczał do niej Mason. — Walczył z tobą w bitwie zaledwie dwa lata temu, a teraz tak ślepo do niego poleciałaś. — Uśmiechnął się. — Wynagrodzenia w Malfoy Consulting Group muszą być doskonałe.

Jej krew wrzała.

— Jeśli dobrze pamiętam, Masonie, nie walczyłeś w mojej wojnie. Przynajmniej Malfoy miał na tyle przyzwoitości, by wybrać stronę.

Rozmowa ucichła. Mason zazgrzytał zębami. Usłyszała, jak Draco powoli oddycha, siedząc nieruchomo obok niej.

— Naprawdę źle oceniłeś zarówno pana Malfoya, jak i mnie — powiedziała. — To, co robię, nie służy rozgłosowi. Jestem tutaj, bo to słuszny wybór. Kiedy znajduję się w sytuacji, w której mogę pomagać niedocenianym ludziom, robię wszystko, co w mojej mocy, aby to zrobić. To nie jest reklama.

— Ale to z pewnością niezła okazja, na doskonałą sesję zdjęciową — odparł ostro Mason, po czym spojrzał na Draco — Prawda, Malfoy? — Uśmiechnął się. Rozłożył ręce przed twarzą, czytając nagłówek. — Co za drużyna. Czystokrwisty arystokrata i szlama.

Wstrzymała oddech. Draco pochylił się do przodu. 

— Zważaj na swój język — warknął tak cicho, że Hermiona nie była pewna, który z mężczyzn jest wilkołakiem.

— W porządku. Nie popadajmy w dramaty. — Quentin odstawił herbatę. — Masonie, czy już skończyłeś?

— Och, proszę, zostańcie. — Hermiona wstała i złapała swoją torbę. — Twoja kanapka i sałatka zapewne jest już w drodze – syknęła do Masona. Wrzuciła teczkę do torby. — Wiesz co, Quentin? Będę kontynuowała tę sprawę, ponieważ mi zależy, a nie dlatego, że mi za to zapłacono. Będziemy walczyć z tą niesprawiedliwością bez was, wygramy, będziemy świętować, a ty będziesz jeszcze mógł podziękować Draco Malfoyowi, kiedy twoje dzieci zyskają równe prawa jako wilkołaki. — Wiedziała, że zabrzmiała trochę za głośno jak na mugolski lokal. — Chodźmy, Malfoy.

Obróciła się i wybiegła.

Nie czekała. Szturmowała ulicę, stukając obcasami o chodnik. Była wściekła.

Najwyraźniej od początku nie mieli zamiaru z nimi współpracować, ale nadal wzięli udział w spotkaniu. Hermiona zignorowała tę część mózgu, która przypomniała jej, że Quentin mógł okazać szacunek, osobiście jej odmawiając, ponieważ Mason celowo ich znieważał.

Może to być dla ciebie nieco łatwiejsze, panno Granger, kiedy byłaś w centrum uwagi przez całe życie, ale nie wierzę w przekupywanie mnie dla rozgłosu.

Przekupywanie? Prychnęła, czując, jak jej włosy wysuwają się z podtrzymujących je spinek. Usłyszała za sobą stukot butów Draco, gdy jego długie nogi ją dogoniły.

Szli w milczeniu, a wszystkie przejścia dla pieszych świeciły się dla nich na zielono. Kątem oka zaryzykowała spojrzenie na twarz Draco i zobaczyła, jak chłopak marszczy brwi wpatrzony w chodnik.

— Przepraszam –—  powiedziała. Spojrzał na nią. — Za nich. Przykro mi, że nie widzą cię w taki sposób, jak ja.

Szła dalej ulicą, prosto do punktu aportacyjnego. Po pięciu krokach poczuła, że chłopak został za nią. Zatrzymała się i odwróciła do niego. Spojrzał na nią chłodno, a ona zmarszczyła brwi, rozpoznając to spojrzenie z jego przesłuchania w Wizengamocie kilka miesięcy temu.

— Nie potrzebuję twojej litości, Granger.

Spojrzała na niego. Jego szczęka była napięta, ręce zaciśnięte w pięści po bokach.

— Nie masz mojej litości — powiedziała. — Masz mój szacunek.

Pokręciła głową i odwróciła się, docierając do punktu aportacji i znikając bez niego.

***

Lunch z wilkołakami zepsuł jej cały dzień. Walter próbował zapytać ją, jak poszło. Była przekonana, że ​​będzie on ostatnią osobą, która zada jej to pytanie.

O szesnastej w końcu chwyciła za książkę z półki i zaczęła czytać, aby uspokoić swój umysł. Nie do końca było to to, za co jej płacono, ale najwyraźniej i tak płacono jej za dużo.

Usłyszała pukanie do swoich otwartych drzwi. Podniosła wzrok i zobaczyła, że ​​Wentworth uśmiecha się nieśmiało. 

— Złe spotkanie?

— Najgorsze. — Zamknęła książkę. — Czemu nie mogli po prostu z góry odmówić? Po co zrobili to osobiście, obrażając moją uczciwość? — Spojrzała na swoje okno. — Myśleli, że cała sprawa była chwytem reklamowym.

— Ach — skrzywił się Wentworth. — Cóż, byłby to niesamowity rozgłos. „Hermiona Granger uwalnia wilkołaki”.

To sprawiło, że zmarszczyła brwi. 

— Czy nie masz na myśli: „Malfoy Consulting Group uwalnia wilkołaki?”

— O nie, nie. To wszystko ty. — Uśmiechnął się. Wiedziała, że chciał być miły, ale nie podobało jej się to po tym, co powiedzieli Quentin i Mason. — Muszę przyznać, że miałem zastrzeżenia co do podpisania umowy z Draco Malfoyem, ale kiedy usłyszałem, że jesteś na pokładzie, naprawdę mnie to zaskoczyło.

— Och, to miłe z twojej strony — powiedziała. — Więc dołączyłeś dość późno?

— Nie jakoś bardzo. Mniej więcej na początku grudnia.

Zamrugała, patrząc na niego. 

— Masz na myśli początek stycznia?

— Nie, to było na początku grudnia. Jakoś w okolicach urodzin mojej żony.

Poczuła zimny ciężar w swojej piersi. 

— Więc Draco powiedział ci na początku grudnia, że ​​dołączę do M.C.G? — Utrzymywała spokojny wyraz twarzy.

— Tak, powiedział, że rozumie moje wszelkie zastrzeżenia, ale to było tym, co chciał robić i był tutaj ktoś, kto się zobowiązał, by tego dokonać. — Uśmiechnął się do niej. — Jestem pewien, że byłaś decydującym argumentem dla wielu ludzi tutaj, pracowników i klientów.

Przejechała językiem po zębach, żeby nic nie powiedzieć. Wykrzywiła usta w uśmiechu. 

— Cóż, dziękuję, Wentworth. Miło to słyszeć.

Skinął głową i zostawił ją samą.

Zamarła, drżąc. Podeszła do regału, żeby odłożyć książkę i poszła zamknąć drzwi, żeby mogła pomyśleć.

Draco stał na korytarzu, rozmawiając z jednym ze współpracowników Mockridge'a.

Jak już na początku grudnia mógł się domyślić, że do niego dołączy? Draco nawet jej jej wspomniał o możliwości dołączenia do M.C.G. aż do Sylwestra. Wcześniej nawet nie przyszło jej to do głowy.

Patrzyła, jak blondyn opiera się o boks i przewraca na coś oczami, uśmiechając się.

Ale wcześniej przyniósł jej teczkę ze sprawą wilkołaków. Na początku grudnia. Kupił trzy książki i posłał jej piękny uśmiech w zamian za list polecający, wsuwając w jej dłonie teczkę pełną swoich notatek. Notatek, które nią zachwiały, notatek, które wzbudziły jej ciekawość…

Każdy może zostać uwiedziony, Granger.

I nagle znów stała na balkonie Dworu Malfoyów, w białej sukni, patrząc, jak Draco opiera swoje smukłe ciało o balustradę i mówi jej, co chciałaby zrobić ze swoim życiem. Podjął decyzję za nią, zanim sama o tym pomyślała.

Zaśmiał się z czegoś, co powiedział jeden ze współpracowników, i poszedł do swojego biura, przeglądając jakieś papiery. Poczuł na sobie jej wzrok, spojrzał na nią i skinął głową.

Odwzajemniła spojrzenie.

Quentin Margolis miał rację. Tyle, że to nie za pieniędzmi poleciała.


7 komentarzy:

  1. Cóż, nie chcę być niegrzeczna, ale ktoś tu kogoś wykorzystał 🙈 Ciekawe ile osób poleciało na fakt, że będą mogli pracować z samą Hermioną Granger… Na pewno wielu, wciąż przecież była Hermioną Granger, Złotą Dziewczyną, której wystarczyło się jedynie przedstawić. Mega niefajnie wyszło, a ona dała się zmanipulować Draco i dołączyła do niego od tak. Nawet się nie musiał trudzić. Ona tańczy tak jak on jej zagra. Powinna go solidnie za to opierdzielić. To, że współpraca z wilkołakami zakończy się fiaskiem było trochę do przewidzenia. Nie wszystko musi iść dobrze i zgodnie z oczekiwaniami. Ale trochę im się dziwię, że nie chcą mieć równych praw. Przecież to by się przyczyniło do podniesienia komfortu życia. No ale nic na siłę. A jak już o niepowodzeniach mowa, cóż to się stało, że Tyberiusz Odgen odmówił współpracy 🙈 Czyżby incydent z Draco i Flintem źle wpłynął na obraz potencjalnego partnera? No cóż, mówi się trudno, choć taki inwestor na pewno by się przydał. Blaise za to jest cudowny xD Mógłby i sam przysłać Hermionie propozycje małżeństwa xD Może w formie listu miłosnego by zadziałało? Postawienie jej przed faktem dokonanym i podsunięcie pod nos deklaracji o związku nie było najmądrzejszym posunięciem xD Serce kobiety zdobywa się w inny sposób. Najlepiej niech spyta o to Draco xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nic nie kompentpwałam a wyjątkowo nie czytam w biegu :D
    Na początku uśmiech nie schodził mi z twarzy! Aż do rozmowy z wilkołkami! Aż krew mi zawrzała... co za niesprawiedliwość, z drugiej strony całe życie mieli pod górkę to jak mają im zaufać. Ale trochę przegięcie, pokazują się jak zwierzęta zamiast od tej dobrej strony i kulturalnie odmówić.
    A ostatnio fragment to meeeega szok! Boziu co ten Malfoy (słownik zmienia na Małgorzata 😆 ale ja wiem lepiej) ma w głowie! Żeby takie rzeczy rozpowiadać i się tak po prostu domyślić. Jestem ciekawa jak Hermiona na to zareaguje!
    Miłego dzionka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najgorzej wkurzyć kobietę 🤭 jeśli myślał,że ma pod górkę,to się zdziwi ☺️

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha bardzo dobrze że Herm trochę dowcipkuje przy Blaisie 😂 ale no co za wilkołaki.... Szkoda słów. Ale chcę więcej dramione 🥺 tak mało ich jest razem 🥺

    OdpowiedzUsuń
  5. Ugh... chyba w kolejnym rozdziale może być gorąco 🙈 aż się jue mogę doczekać 😃

    OdpowiedzUsuń
  6. Whaaat... O nie, nie wierze, co za podstepny Malfoy! Dobry jest w sumie 🤔 I tak, Hermiona zdecydowanie nie poleciala za kasą 😁 Swoja droga, skoro Draco od dluzszego czasu zakladal, ze Hermiona do nich dolaczy, to jak sie ma do tego ta klauzula milosna? Wykreca mi to mozg z ciekawosci 😁 Za to zachowanie wilkolakow na spotkaniu... Brak slow, kultury i odrobiny przyzwoitosci. Mam nadzieje, ze im sie to wszystko odbijr czkawka!

    OdpowiedzUsuń
  7. Na miejscu Hermiony czułabym się mega wykorzystana... Draco wiedział, że wilkołaki odmówią, wiedział, że ona będzie chciała pracować dla niego aby wilkołakom pomóc... Nie zmienia to faktu, że spotkanie z wilkołakami to strata czasu - kompletny brak kultury i ogłady. MAm nadzieję, że pójdą po rozum do głowy. Jak mogą komuś wypominać wojnę, a sami byli zbyt wielkimi tchórzami aby wziąć w niej udział i pomóc. Rozumiem, że całe życie są wyalienowani i wysłani na margines społeczeństwa - ale do cholery, ktoś chce im pomóc i jeżeli nie ufają Draconowi to powinni zaufać Hermionie.
    Blaise w tym opowiadaniu mnie niesamowicie rozczula, na prawdę! Jest boski i ta Hermiona, która pozwala sobie na żarty w jego towarzystwie :D
    Zaczęłam się zastanawiać, czy Dracona dotyczy ta klauzula miłosna, jako właściciela może nie, tylko adwokat tego nie powiedział Hermionie, ponieważ nie przypuszczał, że coś takiego może mieć miejsce <3
    Chciałabym już dramione, czekam i czekam, a tu powoli ku końcowi zmierza :(

    OdpowiedzUsuń