Hermiona nigdy bardziej nie bała się otworzyć gazety niż w dniach po nocy spędzonej w pubie z Marcusem Flintem. Dopiero w poniedziałek przestała wypatrywać w prasie zdjęć, na których Draco przytrzymuje ją przy ścianie.
Myślała o Lucjuszu Malfoyu i dziedzictwie Draco, modląc się o swój lekki los.
Harry pomógł jej zgłosić ten incydent w Departamencie Przestrzegania Prawa. Choć mówiąc dokładniej, Harry zmusił ją do zgłoszenia tego incydentu w Departamencie Przestrzegania Prawa. Powiedział, że jeśli Hermiona tego nie zrobi, to osobiście obije Flintowi ryj.
Złożyła zgłoszenie anonimowo, ku wielkiemu przerażeniu Harry'ego. Przyjaciel powiedział jej, że anonimowe doniesienia są dużo cięższe do uzasadnienia i trudniejsze do zbadania.
— I tak w tym wszystkim najmniej obchodzi mnie Flint, Harry — powiedziała w poniedziałek rano. Chłopak przyszedł do ich mieszkania, żeby przynieść jej trochę dokumentów. — Chcę tylko, żeby ten eliksir zwrócił uwagę Aurorów. Nie chcę, żeby takie coś stało się komukolwiek innemu.
— A mnie właśnie obchodzi Flint. — Spojrzał na przyjaciółkę, a ona odwróciła wzrok. — Chcę być tym, który przyłapie go na gorącym uczynku i wrzuci do Azkabanu.
— Nie mamy żadnego dowodu, że to on. Mamy tylko słowo Draco. A jeśli on zostanie w to wciągnięty i wszyscy będziemy przesłuchani, a potem dotrze to do uszu Skeeter… — Potrząsnęła głową. — Nie mogę... nie zniosę tego. Nie przeżyję dnia, w którym Lucjusz Malfoy o tym wszystkim usłyszy.
— To w żadnym stopniu nie powinno kręcić się wokół Lucjusza Malfoya! Tu powinno chodzić tylko o sprawiedliwość! — Harry szeroko rozłożył ręce na boki, negując jej słowa.
Odwróciła się ku niemu, marszcząc brwi i zerkając za okno. Padało.
— Wszystko kręci się wokół Lucjusza Malfoya, Harry.
***
We wtorek ledwo mogła dostrzec siniaki na szyi i nadgarstku Draco.
Do czwartku zapomniała jego smak.
A w następny poniedziałek szept „Granger” przy jej uchu w końcu zniknął wraz z powiewem wiatru.
***
We wtorek wieczorem udała się do Nory. Bill i Fleur przyjechali tam z wizytą przed swoim wyjazdem mającym trwać cały grudzień, a Molly była w trybie wiecznego narzekania, ponieważ wpadli tylko na jedną noc zamiast na cały weekend. Hermiona była wyczerpana po pracy i żałowała, że nie mogła odpuścić sobie tej wizyty, ale Ginny zmusiła ją do przybycia, praktycznie trzymając przyjaciółkę na celowniku swojej różdżki.
— Och, nie, Granger. — Ruda rzuciła sweter na łóżko, szukając idealnego stroju. — Potrzebuję cię tam, żebyś dała się przemaglować mojej matce pytaniami o Rona. W ten sposób nie będzie męczyć mnie o to, kiedy ja i Harry zamierzamy się pobrać.
Ginny nagle zaczęła się przebierać, a Hermiona odwróciła wzrok, drżąc na myśl, że jej przyjaciółka i Harry kiedyś w końcu się pobiorą. Czy nie mieli wciąż trzynastu lat, siedząc przy stole Gryffindoru i obserwując, jak Seamus podpala sobie brwi?
Hermiony nie była w Norze jeszcze nawet dobre pięć minut, kiedy Molly po raz pierwszy zapytała ją o Rona. Najwyraźniej chłopak planował przyjechać do domu na Wigilię, chociaż w Boże Narodzenie miał grać w kolejnym meczu.
— Ale pewnie i tak już ci to wszystko powiedział, prawda? — powiedziała Molly, oblizując łyżkę.
— Eee, nie. Oboje byliśmy ostatnio bardzo zajęci.
— No cóż, oczywiście, oboje jesteście zaproszeni na ten wieczór. W ten sposób będziecie mogli się zobaczyć!
Hermiona patrzyła, jak Molly wyciera ręce o sukienkę i używa różdżki do przyprawiania bulgoczącego w kotle gulaszu. Zatem kobieta jeszcze nie usłyszała od Rona nic na ich temat.
Reszta wieczoru była już dość spokojna. Kiedy przeszli do salonu, Fleur usiadła między nią a Ginny, co rudowłosa uznała za dość irytujące. Po chwili Ginny znalazła pretekst, by wstać, zostawiając Hermionę sam na sam z Fleur.
Przez dłuższą chwilę rozmawiały o książkach i skrzatach domowych – najwyraźniej jedynych tematach, na jakie można dyskutować z Francuzką. Hermiona obserwowała zgrabną postawę i gestykulację Fleur, gdy ta coś opowiadała, i zaczęła zastanawiać się, czy posiada ona również umiejętności taneczne, wyszkolenie w zakresie wystroju wnętrz i wiedzę finansową.
— Fleur... — zapytała po chwili Hermiona. — Czy znasz Madame Michele?
Dotychczas jasna twarz Fleur nagle pociemniała.
— O tak. — Uniosła brew z niesmakiem. — Znam ją całkiem dobrze.
— Och, czy ty… uczęszczałaś do niej na lekcje z zakresu dobrych manier? — Hermiona upiła łyk kakao.
— Widywałam ją dwa razy w tygodniu przez dziesięć lat — oznajmiła Fleur. — Jest naprawdę wstrętną kobietą.
— Słyszałam, że jest najlepszą nauczycielką manier i zaklęć szkolącą dzieci z rodzin czystej krwi.
— O tak! — Fleur odwróciła się do niej z wdziękiem. — Jest w tym absolutnie najlepsza! Ale to nie oznacza, że muszę ją lubić! — Zaśmiała się. — Dlaczego pytasz?
Na szczęście, w tym właśnie momencie Molly Weasley zapowiedziała obiad. Hermiona zajęła miejsce obok Harry'ego i podczas posiłku obserwowała Fleur siedzącą naprzeciwko. Blondynka trzymała łyżkę tak samo jak Narcyza. Zanurzała sztućce w gulaszu, biorąc małe kęsy i uważając, aby nic nie rozlać. Hermiona obserwowała to wszystko uważnie i po chwili zaczęła naśladować jej zachowanie. Co trzy kęsy Fleur przykładała serwetkę do ust. To było hipnotyzujące. Nie miała ani kropli wilgoci na ustach, ale i tak je poklepywała. Ilekroć Fleur wtrącała się do rozmowy, zawsze znajdowała odpowiedni moment, aby jej głos został usłyszany. Nigdy nie wydawała się też mieć problemu z tym, że ktoś jej przerwał. Hermiona próbowała dostrzec w tym jakąś sztuczność, ale mimo wszystko wydawało się to być cechą wrodzoną.
Hermiona zastanawiała się, ile z tego stanowiła w dziewczynie krew Wili, a na ile wieloletnie szkolenie pod pilnym okiem nauczycielki dobrych manier.
***
W ten piątek Harry w końcu miał swoją zmianę w Biurze Administracyjnym Wizengamotu. Za czterdzieści osiem godzin Hermiona powinna już rozgryźć całą kwestię związaną z Draco Malfoyem.
Prawdopodobnie.
Zaczynała wątpić w siebie. Być może włamywanie się do umysłu Draco nie było najlepszym sposobem na rozwiązanie problemu. Wzdrygnęła się na myśl, że blondyn mógłby kiedykolwiek dowiedzieć się o tym, co ona i Harry zamierzali zrobić.
Czyżby stawała się Ślizgonką?
W środę znów dzieliła windę z Draco. Powiedział jej dzień dobry. Był teraz tak ostrożny w jej towarzystwie. Nie patrzył na nią ani jej nie dotykał.
Hermiona obserwowała, jak inni pracownicy dołączali do nich w windzie, a chłopak jedynie zaciskał szczękę, przesuwając się, by zrobić dla nich miejsce, jednak wciąż znajdując sposób, by jej nie dotykać.
— Został ci już tylko ostatni tydzień, tak?
Kobieta przed nią zdołała odwrócić się i na nią spojrzeć, ale Draco nadal nawet na nią nie zerknął.
— Tak. Następny piątek będzie moim ostatnim dniem.
Winda zatrzymała się, aby kilka osób mogło wysiąść.
— To ekscytujące — powiedziała. — Czyli wszystko idzie jak po maśle? Z grupą konsultingową?
Przełknął, wpatrując się uważnie w tył głowy stojącego przed nim łysego mężczyzny.
— Jak dotąd, tak, dobrze. Z pierwszym stycznia planujemy wejście na rynek.
— To wspaniale. Gratulacje.
Winda zatrzymała się na Poziomie 4. Wychodząc, odwróciła się przez ramię, rzucając:
— Miłego dnia.
Patrzyła, jak oczy Draco gwałtownie kierują się na nią, czujne i zaciekawione. Pokiwał głową. A drzwi windy się zamknęły.
O tak. Teraz nie było już odwrotu. Musiała to zrobić.
***
Harry szczegółowo przedstawił przyjaciółce swój plan. Hermiona była w szoku.
Po lunchu Hermiona powinna przyjść na górę, dokładniej na Poziom 2. Miała upewnić się, że ujrzy ją tam kilka osób, takich jak Katie Bell, Anthony Goldstein, bo gdyby coś się stało, posiadałaby alibi. Potem miała poczekać na Harry'ego w małym, pustym gabinecie na lewo od wind.
Kiedy Harry udawał się piętnastominutową przerwę o 14:15, zamiast do kawiarni, miał przyjść do gabinetu i się z nią spotkać. Hermiona miała ukryć się pod peleryną niewidką i razem udać się na jego stanowisko. O piętnastej Rudolf Montgomery, partner przydzielony Harry'emu tego dnia, robił sobie popołudniową przerwę na papierosa.
Plan wyszedł idealnie. Hermiona przeszła jednak niewielki atak serca, gdy próbowała przedostać się z małego gabinetu przed windami do wnęki przy biurze Administracji. Harry wpadł na Draco podczas swojej drogi powrotnej, a ona rozpłaszczyła się przez to na ścianie.
Wymienili uprzejmości, a Draco zapytał Harry’ego o akta, nad którymi ten pracował. Hermiona uznała za dość dziwne sposób, w jaki się teraz porozumiewali. Kiedy Draco odszedł, Harry odwrócił się tam, gdzie powinna stać Hermiona.
— Wszystko dobrze?
— Tak — wyszeptała.
Harry zaprowadził ją do dużych drzwi na końcu głównego pomieszczenia pełnego boksów. Otworzył je szeroko, żeby Hermiona mogła jako pierwsza przemknąć przodem. Upewnił się, że wejście zamknęło się za nim, po czym poprowadził ją dość ascetycznie wyglądającym korytarzem. Minęli kilka pustych biur, a im dalej szli, tym rzadziej widywała na ścianach świece. Otaczało ich coraz mniej światła.
— Jak za starych dobrych czasów, prawda, Miona?
Skręcili za róg i wreszcie na końcu korytarza obok latarni stał Montgomery. Za mężczyzną znajdowały się czarne drzwi z napisem Archiwum Służby Administracyjnej Wizengamotu.
Montgomery był pryszczatym dwudziestopięciolatkiem. Harry przywitał go, a Montgomery zapytał go, jak minęła chłopakowi przerwa. Zaczęli rozmawiać o Quidditchu, a Hermiona oparła się o ścianę, starając się nie stukać palcami u nóg.
W końcu o 15:04 Montgomery zdecydował się udać na przerwę. Według Harry'ego jego przerwy na papierosa trwały od piętnastu do dwudziestu minut, ale ostatnio próbował rzucić palenie. Trudno było przewidzieć, jak długo potrwa dzisiejsza przerwa, jeśli jednak zdecyduje się nie palić papierosa. A dziś na zewnątrz padał deszcz.
Harry czekał, aż kroki Montgomery'ego przestaną odbijać się echem od kamiennych ścian korytarza. Hermiona była pewna, że usłyszała otwierające się i zamykające drewniane drzwi, ale Harry odczekał jeszcze dodatkowe dziesięć sekund.
Chłopak odwrócił się do czarnych drzwi i zaczął recytować kilka formułek zaklęć otwierających. Wymówił hasło, a wrota się otworzyły.
Serce Hermiony zabiło szybciej. Harry wprowadził ją do wnętrza, zostawiając otwarte drzwi.
Był to mały, ciemny pokój urządzony na wzór Departamentu Tajemnic. Czarne kafelki i słabe, blade oświetlenie. Chłopak wskazał na szafkę w rogu pokoju, machając różdżką. Z dolnej półki wysunęła się myślodsiewnia.
Hermiona zrzuciła z siebie pelerynę-niewidkę.
— Masz dziesięć minut. Co najwyżej piętnaście — ostrzegł Harry, zanim zamknął drzwi.
Odwróciła się do szafki zawierającej aktualne wspomnienia, które przeglądano. Otworzyła drzwiczki i odkryła, że półki są zaklęte i w rzeczywistości zawierają tysiące fiolek. Zmarnowałaby swoje dziesięć minut na samo szukanie!
— Draco Malfoy — szepnęła z nadzieją. Po chwili z głębi szafki powoli wyłoniło się około dziesięciu fiolek. Lewitowały do przodu.
Przejechała palcami po etykietach.
Antonin Dołohow
6 lipca 1997 r.
Dwór Malfoyów
Severus Snape i Lord Voldemort
Odp.: Alecto Carrow i Amycus Carrow
12 sierpnia 1997
Dwór Malfoyów
Bellatriks Lestrange
23 grudnia 1997
Dwór Malfoyów
Palce świerzbiły ją, by wlać każde ze wspomnień do miednicy i zagłębić się w umysł Draco Malfoya, ale wiedziała, że była tam w pewnym konkretnym celu. Jej palce zatrzymały się przy jednej z fiolek pośrodku rzędu.
Yaxley, Dołohow, Greyback
24 grudnia 1997 r.
Dom Grangerów
Odwróciła się do myślodsiewni, upewniając, że ta jest wolna od innych wspomnień. Odkręciła fiolkę, zanurzyła w niej wspomnienie i bez namysłu włożyła głowę pod powierzchnię.
Wylądowała przed swoim domem, jakoś o zmierzchu. Po prawej stronie słyszała zraszacze Walterów. Po jej lewej stało czterech zamaskowanych Śmierciożerców. Wszyscy wpatrywali się we front domu.
Spojrzała w dół. Obok niej pewna biała dłoń ściskała różdżkę z drewna głogowego.
Chociaż wiedziała, że czterej mężczyźni nie odnajdą wewnątrz jej rodziców; chociaż wiedziała, jak ta historia się skończyła; chociaż wiedziała, że nie mogą jej w żaden sposób skrzywdzić, Hermiona poczuła, jak przepływa przez nią fala chłodnego przerażenia.
Na cichy sygnał, którego Hermiona nie rozumiała, czterej mężczyźni poruszyli się. Draco trzymał się z tyłu, prawdopodobnie ze względu na swój status i wiek. Hermiona doszła do wniosku, że Fenrir Greyback był trzeci w kolejce, poznając go po warczeniu, które usłyszała. Rozróżniła Dołohowa i Yaxleya na podstawie wzrostu. Yaxley był pierwszy, a zaraz za nim kroczył Dołohow.
Yaxley otworzył drzwi różdżką. Hermiona spodziewała się większego przedstawienia. To była prosta Alohomora, a nie klątwa wysadzająca drzwi z zawiasów. Drzwi otworzyły się i Yaxley powoli przekroczył ich próg.
Hermiona nic nie rozumiała. Byli tu, by zabić dwóch mugoli. Przyszli we czwórkę, wszyscy gotowi do walki. Na etykiecie wspomnienia widniała data 24 grudnia. Czy spodziewali się, że ją tam znajdą odwiedzającą swój dom w Boże Narodzenie? Ona i Harry byli w Dolinie Godryka…
Przeszła przez próg tuż za Draco, słuchając jego oddechu. Cały budynek wyglądał dokładnie tak, jak wtedy, kiedy sama tam wróciła – pusto.
— Kurwa! — Dołohow przerwał ciszę, zdejmując maskę. A potem ruszyli do akcji. Yaxley poszedł do kuchni, a Dołohow niechętnie podążył za nim. Greyback wąchał powietrze w przedpokoju, ale Draco przesunął się w lewo, do salonu i pobiegł po schodach.
Chciała poczekać i dowiedzieć się, co się stało ze ścianą nad kominkiem, ale wiedziała, że musi iść za Draco. Podążać za krwią.
Biegnąc po schodach, zdjął maskę – przeskakiwał po dwa stopnie na raz, tak jak zwykł robić to Ron. Jej krótkie nogi doprowadziły ją zaledwie do połowy, gdy chłopak zatrzymał się na szczycie. Słyszała za sobą Greybacka, również podążającego za Draco.
Draco zrobił krok w lewo, ciężko dysząc, a potem gwałtownie odwrócił się, gdy dotarła do szczytu schodów Prawie przewróciła się, by zejść mu z drogi, gdy zamiast tego wybrał drogę w przeciwną stroną. W kierunku jej dawnej sypialni.
Poszła za nim i spojrzała przez ramię, kiedy Greyback dotarł do szczytu schodów i skręcił w lewo, w stronę sypialni rodziców i łazienki.
Dyszała ciężko, bojąc się tego, co zobaczy, choć wiedziała, że oni nic tam nie znajdą.
Draco wpadł przez drzwi. A ona poszła za nim do środka. Wszedł do pokoju, a jego kroki odbijały się echem od pustych ścian. Słyszała, jak Greyback przechodzi z korytarza do pokoju jej rodziców, a Dołohow i Yaxley otwierają szafki i szuflady w kuchni na dole.
Draco odwrócił się i nieświadomie na nią spojrzał. Jego oczy były szeroko otwarte, kiedy patrzył na puste półki regałów wbudowanych we wnękę obok szafy – powód, dla którego właśnie ten pokój należał do niej. Jego pierś unosiła się od ciężkich wdechów.
I nagle jego oczy zamknęły się, a brwi ściągnęły razem, gdy zgiął się wpół z rękami opartymi na kolanach, łapiąc ostro powietrze.
Obserwowała go. Ledwo będącego w stanie ustać na nogach w jej pustej sypialni, poświęcającego chwilę dla siebie, kompletnie nieświadomego, że jest obserwowany.
Stał wyprostowany, przykładając dłonie do oczu, naciskając na nie i dysząc. Nigdy nie widziała go w takim stanie. Zaczęła zastanawiać się, czy właśnie tego Harry był świadkiem w łazience Jęczącej Marty.
Chłopak odsunął ręce od twarzy, ale jego oczy wciąż były zamknięte. Oddychał powoli. Po ostatnim głębokim wdechu wreszcie otworzył oczy, wyglądając inaczej. Hermiona ujrzała twarz, która patrzyła na nią ponad ladą Cornerstone, pytając, dlaczego to właśnie tam pracuje, a nie w Esach i floresach. Twarz, która wręczyła jej Piwo Kremowe, usiadła obok i prawie wyjaśniła, dlaczego nazywano ją Złotą Dziewczyną. Twarz, która pytała o jej randkę z Rolfem Scamanderem, która obserwowała Aidena eskortującego ją z wind pierwszego dnia, która obserwowała ją, gdy krzyczała na windę pełną ludzi, że nie jest zaręczona z Ronem Weasleyem. Twarz, której nie mogła rozszyfrować.
— Tutaj czysto. — Jego głos był łagodny, gdy zawołał na dół. Odwrócił się, by wyjść z jej sypialni, ale Fenrir Greyback stał w drzwiach. Westchnęła, dostrzegając to wtargnięcie.
— Ten był jej, tak? — Uśmiech na twarzy Greybacka ściął jej krew.
— Prawdopodobnie — odpowiedział Draco. Próbował przepchnąć się obok Greybacka.
— Szkoda, że nie ma już tutaj jej zapachu. — Powąchał powietrze. — Jestem pewien, że musi być słodka. I dojrzała.
Hermiona poczuła łzy przerażenia napływające do jej oczu i musiała sobie przypomnieć, że Greyback nie żyje. Patrzyła, jak lewe oko Draco drga, a potem chłopak przeszedł obok Greybacka i zszedł po schodach.
Gdy Greyback podążył za nim, przyspieszyła kroku, by dogonić Draco. Yaxley i Dołohow byli w salonie.
— Tutaj na dole też nic.
— Żadnego zapachu. Musiało minąć dobre kilka miesięcy. — Zabrzmiał głos Greybacka za jej plecami.
— Malfoy — powiedział Yaxley, a Draco spojrzał na niego. — Daj mi swoje ramię.
Draco wyglądał na zdezorientowanego, ale zrobił krok do przodu, podwijając lewy rękaw. Mroczny Znak. Hermiona nigdy wcześniej go u niego nie widziała. Yaxley roześmiał się.
— Nie to ramię. — Yaxley chwycił prawe ramię Draco i rozciął je. Chłopak jęknął z bólu.
— Co do chuja?! — Cofnął ramię. — Ośmielasz się rozlewać krew Malfoyów? — To był Draco, którego rozpoznała ze szkoły.
Yaxley tylko prychnął na jego słowa.
— Słyszałem, że nie znaczy już aż tyle, ile kiedyś. — Yaxley wycelował różdżkę w ramię Draco, po czym odwrócił się do ściany nad jej kominkiem. Patrzyła, jak na powierzchni pojawiają się słowa. Kiedy Yaxley skończył, Dołohow roześmiał się.
— Chodźmy — rozkazał Yaxley. Fenrir wyszedł za nim.
Dołohow zatrzymał się u boku Draco i użył swojej różdżki, by uleczyć ranę zadaną chłopakowi przez Yaxleya.
— To właśnie dostajesz za zgłaszanie się na ochotnika, szczeniaku. — Dołohow splunął na dywan u stóp Draco. Draco stał nieruchomo i patrzył na mężczyznę. Dołohow wyszedł, a Hermiona patrzyła, jak chłopak po raz ostatni spogląda na ścianę ociekającą jego krwią. Odwrócił się, a ona podążyła za nim.
Pozostała trójka Śmierciożerców aportowała się. Pan Walters przestawiał swój zraszacz. Sąsiad posłał Draco dziwne spojrzenie, po czym wrócił do środka. Draco rozejrzał się po ulicy, by po chwili zwrócić się ponownie w stronę jej domu, rzucając na niego zaklęcie odpychające mugoli.
Zniknął, a ona została wyciągnięta ze wspomnienia, stając z powrotem na podłodze małego magazynu.
Zerknęła na zegarek, drżąc. Była w jego wspomnieniu zaledwie osiem minut. Westchnęła z ulgą, że nie zajęło jej to zbyt wiele czasu.
Szybko odzyskała wspomnienie Draco, wlała je z powrotem do fiolki i zatkała korkiem. Trzęsącymi się palcami odłożyła buteleczkę do szafki i zanim zdążyła zamknąć drzwiczki, jej wzrok spoczął na kolejnej fiolce.
Dwór Malfoyów
30 marca 1998 r.
Jej ręce znieruchomiały. To z nocy, której zostali schwytani. Tej nocy, kiedy Bellatriks ją torturowała. Tej nocy Draco odmówił ich identyfikacji.
Spojrzała z powrotem na drzwi. Miała jeszcze siedem minut. Może.
Chwyciła fiolkę, wlała wspomnienie do miski i po chwili znalazła się w rezydencji Malfoyów.
Draco siedział w fotelu w salonie, czytając książkę. Był chudszy, z lekkimi sińcami w okolicach oczu. Lucjusz siedział naprzeciwko niego w drugim fotelu.
Nagle usłyszała odgłosy przepychanek gdzieś na korytarzu. Korytarzu, przez który Hermiona biegła kilka tygodni wcześniej. Narcyza weszła do salonu, prowadząc Greybacka i Scabiora, a wraz z nimi kroczącą powoli grupę więźniów.
Tak. To był ten moment.
— Co to ma być? — Lucjusz wstał.
Hermiona obserwowała, jak Narcyza podchodzi do Draco, prosząc go o zidentyfikowanie ich. Ona również była chuda. Poruszała się szybko i z mniejszą gracją, niż to zapamiętała. Głos kobiety był mniej jedwabisty, a jej dłonie splatały się ze sobą, gdy stała. Być może lista cech Lucjusza Malfoya nie odnosiła się do zachowań w czasie wojny.
— Nie mam… Nie mam pewności. — Głos Draco był ściśnięty. Hermiona widziała, jak ona sama walczy z więzami, a jej włosy są rozczochrane. A kiedy oczy Draco wylądowały z tyłu jej głowy, chłopak szybko odwrócił wzrok.
Patrzyła, jak Lucjusz i Greyback kłócą się o to, kto dostąpi chwały znalezienia Harry'ego Pottera, a potem Lucjusz przywołał Draco do siebie by ten zidentyfikował twarz Harry'ego.
— Nie wiem. — Draco odsunął się od więźniów i podszedł do Narcyzy stojącej przy kominku.
Narcyza mówiła coś o różdżce znalezionej przy Harrym, a potem Greyback warknął:
— Więc co ze szlamą?
Szmalcownicy odwrócili się w stronę grupy więźniów, a Hermiona znalazła się w centrum uwagi. Zobaczyła strach na własnej twarzy i musiała odwrócić wzrok.
Narcyza zrobiła niecierpliwy krok do przodu, identyfikując Hermionę na podstawie zdjęć z gazety. Hermiona poczuła się zdradzona, chociaż dobrze wiedziała, że właśnie tak się to potoczyło. Patrzyła, jak Narcyza zwróciła się ku Draco.
— Patrz, Draco, czy to nie ta Granger?
Draco stanął twarzą do kominka. Plecami do pokoju. Wymamrotał:
— Ja… może… ta…
Hermiona podeszła do niego, próbując spojrzeć na jego twarz. Wyraz jego oczy pozostawał neutralny, wpatrzony w ogień. Podniosła wzrok, a Narcyza obserwowała go z wyciągniętą ręką, wskazując na więźniów. Hermiona patrzyła, jak oczy Narcyzy pilnie obserwują jej syna i opuściła rękę. Kobieta podeszła do niego, a Hermiona w końcu ją rozpoznała. Matka Draco wróciła.
— …Draco, spójrz na niego — krzyczał Lucjusz. — Czy to nie syn Artura Weasleya... jak on ma na imię?
— Tak. To mógłby być on. — Hermiona obserwowała go. Narcyza podeszła do syna i zwróciła wzrok w stronę więźniów. Kobieta otworzyła usta, by porozmawiać z Draco, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, jakiś głos zamienił żyły Hermiony w czysty lód.
— O co chodzi? Coś się stało, Cyziu?
To był błąd. Powinna natychmiast wyjść ze wspomnienia. Zobaczyła już to, co chciała zobaczyć. Jej czas z pewnością dobiegł końca.
Bellatriks Lestrange wślizgnęła się do salonu. Hermiona stała nieruchomo, podczas gdy Lucjusz kłócił się o to, kto powinien wezwać Voldemorta. Draco wciąż patrzył na ogień u swego boku.
Bellatriks właśnie dostrzegła miecz. Oszołomiła szmalcowników. Hermiona wiedziała, co będzie dalej. Odwróciła się, chcąc wyjść, by wrócić do pokoiku z myślodsiewnią, kiedy zauważyła, że Draco się trzęsie. Narcyza położyła dłoń na jego ramieniu, a on się wzdrygnął.
— Draco, wyprowadź te szumowiny na zewnątrz — powiedziała Bellatriks, wskazując na unieruchomione ciała szmalcowników. — Jeśli nie masz odwagi, żeby sam ich wykończyć, zostaw ich dla mnie na dziedzińcu.
Draco ruszył, mając zamiar posłuchać rozkazu ciotki, ale Narcyza go powstrzymała.
— Nie waż się mówić do Draco jak…
— Cisza! — krzyknęła Bellatriks. — Sytuacja jest o wiele poważniejsza, niż możesz sobie wyobrazić, Cyziu! Mamy bardzo poważny problem!
Draco odwrócił się od ognia, kiedy ciotka go wezwała. Nadal stał przy kominku, ale teraz patrzył na pokój. Historia docierała teraz do części, której Hermiona w żadnym wypadku nie miała ochoty przeżywać ponownie, ale nie mogła oderwać wzroku od Draco. Jego oczy przemykały po pokoju, nie lądując na niczym szczególnym.
Usłyszała, jak Bellatriks kazała Greybackowi zabrać chłopców na dół. Odwróciła się i zobaczyła samą siebie stojącą na środku salonu oraz krążąca wokół niej Bellatriks. Było coś nieco satysfakcjonującego w oglądaniu tego poza własnym ciałem, jakby mogła udawać, że to nie ona, a ktoś inny. Lucjusz stanął obok Narcyzy przy kominku, jakby dawał Bellatriks przestrzeń. Hermiona stała z całą trójką Malfoyów przy ogniu, myśląc, jak to musi wyglądać.
— Crucio!
Patrzyła, jak Narcyza podskakuje i prawie przycisnęła dłonie do piersi, zanim wróciła do swojej pierwotnej pozycji. Lucjusz zacisnął usta. Oko Draco drgnęło, ale chłopak nic nie zrobił.
Krzyczała. Nie patrzyła na samą siebie, ale wiedziała, że właśnie upadła na kolana.
Bellatriks warknęła na nią, pytając o miecz. Hermiona usłyszała swój błagający głos. Potem salą znów wstrząsnęła elektryczność Klątwy Cruciatus i wrzask jej własnego głosu.
Narcyza przełknęła. Tym razem klątwa trwała dłużej. Lucjusz spuścił wzrok, niezadowolony. Hermiona nadal krzyczała.
Nagle usłyszała słabe sapnięcie po swojej prawej stronie i zerknęła, by zobaczyć, że Draco odwrócił się i znów stanął twarzą do kominka. Podniósł rękę, opierając ją o gzyms, żeby się uspokoić. Zamknął oczy, łapiąc oddech. Jego ramiona drżały, gdy podniósł drugą rękę do brzucha. Oczy miał zaciśnięte tak, jak poprzednio.
Patrzyła, jak Narcyza podchodzi do niego. Kobieta poruszała się powoli, zapewne w obawie, że zostanie zauważona i szepnęła:
— Co powiedziałby Severus? — Jej głos był łagodny, a dłoń kobiety spoczęła na jego ramieniu, ściskając.
Hermiona obserwowała, jak Draco bierze głęboki oddech, wypuszcza go i otwiera oczy. Patrzyła, jak buduje się jego mur i tym razem rozpoznała go jako oklumencję. Draco odwrócił się i stanął twarzą do jej bezwładnego ciała leżącego na podłodze, podczas gdy jego ciotka upadła na kolana, wyciągając nóż.
Widziała, jak pozostał nieruchomy, gdy znów krzyczała, tym razem z powodu noża wbijającego się w jej ramię.
Hermiona spojrzała na Narcyzę, która spuściła wzrok, a potem na Lucjusza, obserwującego Draco. Mężczyzna przyglądał się synowi, patrząc między nim, a jej ciałem leżącym na podłodze. Kilka sekund temu widział, jak chłopak się łamał. Lucjusz westchnął i podniósł rękę do czoła, jakby ze wszystkich ludzi w tym pokoju to jego problemy były najcięższe.
Pokój zaczął wirować. Została odciągnięta z powrotem do magazynu.
Przed jej oczami pojawiła się szafka ze wspomnieniami w archiwum. Harry już tam był.
— Hermiono. Czas minął! — Szybko zebrał srebrzyste wspomnienie, wrzucając je z powrotem do fiolki. Stała, obserwując go i ciężko dysząc. Wciąż słyszała swój krzyk i echo westchnienia po prawej stronie. Harry spojrzał na nią.
— Udało się? Znalazłaś odpowiedź?
Odwróciła się do niego, patrząc w jego zielone oczy. Potrząsnęła głową, próbując poskładać to wszystko w całość.
— Uratowałby mnie.
Dziwię się, że Hermiona nie zgłosiła tego incydentu normalnie. Flint chociaż dostałby to, na co zasłużył. A tak albo się ktoś faktycznie tym zainteresuje, albo sprawa skończy się bez większego echa. Relacje między Hermioną i Draco wciąż są napięte. Ona próbuje udawać, że wszystko jest ok, ale on słabo sobie z tym radzi. Jednak wciąż nie popieram tego, co zrobiła Hermiona z jego wspomnieniami. Wiem, że chciała się dowiedzieć co się wtedy stało, że nie przeżyję bez grama wiedzy, która ją zaspokoi, ale to było pogwałcenie jego prywatności. Przeżywa fakt, że mógłby się dowiedzieć o tym, że obejrzała jego wspomnienia ale nie powstrzymało ją to przed obejrzeniem kolejnego. Przecież już na pierwszym było widać ulgę, że nie zastali w jej domu rodzinnym ani jej, ani jej rodziców… On nigdy by jej nie skrzywdził, dlatego trzeba przyznać Lucjuszowi, że mówił prawdę.
OdpowiedzUsuńPowinna zgłosić normalnie flinta aby dostał to na co zasłużył gnój 😤 widać już coś tam Herm kuma ale też musi mieć namacalne dowody
OdpowiedzUsuńCzulam, ze Hermiona moze nie chciec zglaszac Flinta oficjalnie, chociaz moim zdaniem powinni gosciowi wpuscic wpierdziel! Glupi gnoj! Uhh, no ale nic, ciesze sie, ze Hermiona dostala swoje odpowiedzi, chociaz jestem nievo rozczarowana 😂 Myslalam, ze cos fajniejszego odkryje 😁 Hmm, i coz, troche dalej mam dylemat, czy jego rodzice wiedzieli juz wtedy, kiedy Bella ja torturowala? Bo najpierw myslalam, ze nie, a potem troche zwatpilam 🤔 Haha, Lucjusz wygladajacy, jakby uwazal, ze jego problemy sa najwazniejsze, o, bo padne 😂 To takie typowe dla niego 😂
OdpowiedzUsuńFlint to niezły palant, a może zna uczuci Draco i chciał się zabawić jego kosztem? Mam nadzieję, że jeszcze dostanie za swoje.
OdpowiedzUsuńHermiona wreszcie uspokoi swoje skołatane nerwy... no to teraz jestem mega ciekawa jak to wszystko dalej się potoczy.
Czekam na kolejne rozdziały z utęsknieniem 😊
Szkoda, że Hermiona nie zgłosiła Flinta oficjalnie, nie ma się czego wstydzić, zawsze jestem za tym aby takich tępych baranów zgłaszać i piętnować. Skeeter gdyby wykorzystała te informacje w negatywny sposób to co by to była z niej za kobieta?!
OdpowiedzUsuńObejrzane wspomnienia ciekawe, biedny Draco, nie wyobrażam sobie przez co musiał przejść. Zgłoszenie się na ochotnika do domu Hermiony zapewne aby ją uratować to obrazek, któy mogłabym sobie odtwarzać w głowie. Ideał. Tylko jak dalej się to potoczy? Chciałabym już ich razem, to opowiadanie daje długi czas oczekiwania, za mało mi ich troszkę razem, ale dzięki temu opowiadanie jeszcze bardziej wciąga, zastanawia.