W środę ona i Draco przez większość dnia pracowali w milczeniu. W drodze na górę zatrzymała się w kawiarni po kawę na wynos, a kiedy dotarła do sali konferencyjnej na Poziomie 2, zobaczyła, że Draco szybko sprawia, że filiżanka kawy, którą przyniósł dla niej wraz ze swoją herbatą, znika.
W czwartek jednak musieli ze sobą więcej rozmawiać. Nie mogli znaleźć żadnych konkretnych odpowiedzi w sprawie run, więc przygotowali raporty dla Robardsa, wymieniając wszystkie możliwości. Hermiona, mając niecałe trzydzieści minut do końca zmiany, wróciła na Poziom 4 z głęboką nadzieją, że spędzi choć trochę czasu przy swoim biurku, zanim wyjdzie.
Kiedy już usadowiła się w swoim boksie, Aiden zapukał w dzielącą ich ściankę.
— Hej, dawno się nie widzieliśmy — powiedział, a Hermiona uśmiechnęła się grzecznie. — Czy nadal jesteś zainteresowana wyjściem na drinka dziś wieczorem?
— Tak, zdecydowanie — powiedziała, przesuwając na bok papierkową robotę. Ginny specjalnie z tej okazji wsunęła jej do torebki tubkę tuszu do rzęs. — Spotkamy się na przyjęciu u Rosenberg. Chciałabym chociaż spróbować załatwić dziś jeszcze kilka rzeczy.
— Świetnie — uśmiechnął się do niej. — To do zobaczenia wkrótce!
Hermiona wpatrywała się tępo w miejsce, które opuścił. Mimo wszystko warto było spróbować. Równie dobrze mogła zobaczyć, czy da radę znieść go poza pracą.
Pracowała jeszcze przez chwilę, słuchając ludzi życzących sobie nawzajem dobrego wieczora, a kiedy spojrzała na zegarek, było już wpół do piątej. Szybko dokończyła to nad czym pracowała, robiąc ostatnie notatki i ciesząc się, że nie musi jutro kończyć raportów z Draco, bo stosik papierów, jaki uzbierał się na jej biurku, był już niedorzeczny.
Wyczarowała lustro i spróbowała pomalować czarną mazią swoje rzęsy, po czym wyszła. Przybyła do kawiarni zaraz po tym, jak obecna tam grupa już zamówiła jedzenie. Aiden pomachał jej i wskazał na krzesło obok siebie, które dla niej zajął. Była mile zaskoczona tym, jak sprawnie Aiden włączał ją do rozmów, zwłaszcza tych, którymi nie była zbytnio zainteresowana.
Wypiła szklankę wody, grzecznie odmawiając połowy tłustej kanapki Aidena i porcji frytek, i zaczęła się śmiać, próbując lepiej poznać swoich współpracowników. Aiden ułożył rękę na oparciu jej krzesła, ale nie dotykał jej ramion ani szyi, jak kiedyś zwykł to robić Ron. Zawsze uważała to za stresujące.
Gdy przyjęcie dobiegało już końca, Hermiona życzyła Rochelle szczęśliwej emerytury i zarumieniła się, gdy staruszka zapytała ją cicho, czy mogłaby podpisać coś dla jej wnuczki na Boże Narodzenie.
Aiden wyprowadził ją na zewnątrz z dwoma kolejnymi współpracownikami z Ministerstwa, których rozpoznała i dziewczyną jednego z nich. Odbyli przyjemny, spokojny spacer przez kilka kolejnych przecznic, a Hermiona skorzystała z okazji, aby lepiej poznać towarzyszącą im dziewczynę. Jak dotąd wieczór był naprawdę przyjemny. Ta właśnie myśl towarzyszyła jej w chwili, kiedy Aiden wprowadził ją do następnego pubu, z ręką opartą uprzejmie na jej plecach, i zdołał trącić ramieniem blondynkę uwieszoną na ramieniu Draco Malfoya.
— Przepraszam, moja droga! — Aiden przystanął, gdy zobaczył partnera dziewczyny. — Malfoy! Jak miło cię widzieć!
Aiden zaczął opowiadać im o przyjęciu pożegnalnym Rosenberg, gdy Hermiona przeklinała swoje parszywe szczęście. Spojrzała na Draco i zobaczyła, że jego oczy spoczywają na ramieniu Aidena, wciąż obejmującego jej plecy.
— O'Connor, Granger, to jest Noelle — powiedział Draco, gdy Aiden skończył.
Noelle uśmiechała się i chichotała bez powodu. Jej blond włosy były krótko przycięte i zakręcone luźno wokół twarzy. Dziewczyna miała mały, zgrabny nos i niesamowicie niebieskie oczy. Hermionie wydawało się, że rozpoznawała ją jako jedną z poprzednich randek Draco.
— Cześć! Jestem Aiden — przedstawił się chłopak. — Miło cię poznać. — Aiden uścisnął jej dłoń.
— Cześć, jestem Noelle. — Była Amerykanką. Dość płytką, jak założyła Hermiona.
— Cześć — powiedziała Hermiona. — Jestem Hermiona Granger.
— O mój Boże! Naprawdę? — Oczy Noelle rozbłysły, a dziewczyna chwyciła za dłoń Hermiony, by ją uścisnąć. — Ale super!
Oczy Hermiony przesunęły się na Draco w samą porę, by zobaczyć, jak chłopak bierze głęboki oddech i masuje dłonią skroń.
Noelle wciąż mówiła.
— W USA też śledziliśmy przebieg wojny i zawsze wspominali o waszej trójce! Nie ma z wami dziś przypadkiem Rona Weasleya i Harry’ego Pottera, prawda? — Noelle spojrzała przez ramię Hermiony, jakby chciała, żeby tam byli.
— Eee, nie. Dziś wieczorem widzę się tylko ze współpracownikami.
— Och, Draco, teraz musimy tutaj zostać! — Noelle odwróciła się do Draco i chwyciła go za łokieć. Hermiona pomyślała o białych zębach, jedwabistych włosach i długich, opalonych nogach i nagle poczuła się irracjonalnie wkurzona. Jak on śmie robić to Katyi. Temu aniołowi.
— Tak! Łapcie stoliki, połączymy je w jeden! — Aiden zwrócił się do przyjaciół, z którymi weszli, zmuszając ich do złączenia kilku stołów barowych. — Malfoy i ja zamówimy kolejkę.
— Wspaniale! — zaświergotała Noelle. — Hermiono, usiądź obok mnie! — Noelle zajęła stołek na końcu, poklepując dłonią ten stojący obok. To nie była… noc, jakiej się spodziewała.
Kiedy stoicki Draco i ożywiony Aiden ruszyli do baru, a Hermiona usadowiła się obok swojej nowej najlepszej przyjaciółki, odwróciła się do amerykanki i zapytała:
— Noelle, co sprowadza cię do Londynu?
— Wróciłam na moment do domu w przerwie od mugolskiego uniwersytetu, odwiedzam rodzinę — powiedziała radośnie dziewczyna.
— Och, twoja rodzina jest stąd? — powiedziała Hermiona, odwijając szalik z szyi.
— Tak! Miałam trzy latka, kiedy zaczęła się Pierwsza Wojna Czarodziejów, więc tata wysłał mnie do Ameryki, żebym zamieszkała u krewnych i tam chodziła do szkoły.
Hermiona skinęła głową, nie do końca zainteresowana.
— A skąd znacie się z Draco? — zapytała niewinnie.
— Och, nasze rodziny przyjaźnią się od lat. — Noelle machnęła ręką, jakby ten fakt nie miał praktycznie żadnego znaczenia. — A wy dwoje chodziliście razem do szkoły, tak?
— Tak, w rzeczy samej. — Spojrzała w górę, by zobaczyć, jak Draco i Aiden wracają do stołu. Draco lewitował wszystkie drinki, kładąc je przed każdą osobą — nawet przed przyjaciółmi Aidena, których nie znał. Noelle dostała jakiś fikuśny koktajl, przyjaciele Aidena po szklance Ognistej Whisky, dziewczyna jednego z przyjaciół dostała kieliszek wina, a Hermiona i Aiden po Piwie Kremowym.
Aiden szedł za nim, mówiąc:
— Stawiam następną kolejkę, Malfoy! — Draco wyglądał, jakby miał chłopaka już serdecznie dość, co sprawiło, że Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Aiden zajął stołek po jej prawej stronie, a Draco usiadł naprzeciwko Noelle. Ciekawy obrazek.
— Więc Aiden, czym się zajmujesz? — spytała Noelle, kładąc swoje delikatne usta na słomce drinka w sposób, który Hermiona uznała za jednocześnie uroczy i niesamowicie wulgarny.
— Hermiona i ja pracujemy w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami w Ministerstwie. Oboje specjalizujemy się w smokach.
— O mój Boże, smoki! Kocham smoki!
Hermiona uniosła brew i wzięła głęboki łyk swojego Piwa Kremowego.
— Tak? — Aiden uśmiechnął się promiennie. — Masz jakiś ulubiony gatunek?
— Tak, niebieski! — oznajmiła z ekscytacją Noelle.
Hermiona zamrugała.
— Czyli… Szwedzki Krótkopyski?
— Każdy, który jest niebieski. Niebieski to mój ulubiony kolor! — Noelle zachichotała i siorbnęła drinka. Hermiona skierowała wzrok na Draco i posłała mu spojrzenie, którym miała nadzieję mu przekazać „ty tak, kurwa, na poważnie”.
Spojrzał jej w oczy i zerknął na swoją Ognistą Whisky. Hermiona wciąż go obserwowała, gdy czyjaś dłoń z wielkim pierścieniem Slytherina opadła na jego ramię.
— Chyba wszędzie rozpoznałbym tył twojej głowy, mordo.
Draco spojrzał z powrotem na Ślizgona, który właśnie przerwał ich zaciekłą walkę na gniewne spojrzenia, i była zszokowana, widząc, jak jego usta rozchylają się w ogromnym, szczerym uśmiechu.
— Co ty tutaj robisz, draniu?! — Draco wstał i uściskał faceta. W końcu mogła dobrze przyjrzeć się jego twarzy.
Marcus Flint. Naprawił sobie zęby.
Obserwowała, jak Draco wita się ze swoim starym przyjacielem i dawnym kapitanem drużyny Quidditch. Twarz blondyna promieniała ciepłem, kiedy zaczęli rozmawiać. Po chwili odwrócił się w stronę stołu.
— Marcus, pamiętasz Noelle Ogden?
Coś kliknęło w mózgu Hermiony na dźwięk nazwiska Noelle. Odłożyła tę informację do późniejszej analizy, patrząc, jak Marcus przyjaźnie przytula dziewczynę na powitanie. Nie miała żadnych szczęśliwych wspomnień o Marcusie Flincie, o czym przypomniała sobie, gdy spojrzenie chłopaka na niej spoczęło.
— Hermiona Granger — powiedział. Coś błysnęło w jego oczach i Hermiona nie była do końca pewna, czy jej się to podobało, czy jednak nie. Ale nie drwił z niej, co, jak przypuszczała, było swego rodzaju postępem. — Czyż nie jesteś balsamem na me obolałe oczy?
— Cześć, Flint. Jak się masz?
— A dobrze, dziękuję. — Wciąż się w nią wpatrywał, sunąc wzrokiem po jej twarzy. — Czy Potter i Weasley są tu z tobą? — Uniósł brew i rozejrzał się po pubie.
— Nie — odparła. — Dziś wieczorem jestem sama. — Uniosła brew, posyłając mu spojrzenie, którym miała nadzieję przekazać, że poradzi sobie sama, nawet jeśli liczba Ślizgonów w jej otoczeniu właśnie wzrosła.
Flint, Draco i Noelle zaczęli nadrabiać towarzyskie zaległości, wypytując się o znajome rodziny, co porabia Gregory Goyle, jak się miewa twój ojciec, Noelle, gratulacje z okazji twojego biznesu, Draco…
Hermiona poczuła, jak Aiden lekko się o nią opiera.
— Czy to nie Marcus Flint?
— Tak — odpowiedziała, unosząc na wpół pustą szklankę do ust.
— Wydaje mi się, że zamknął mnie w łazience Jęczącej Marty, kiedy byłem na pierwszym roku.
Hermiona prychnęła, uznając całą tę sytuację za zbyt komiczną i zdecydowanie zbyt męczącą. Roześmiała się, ocierając oczy i odwracając się, by zobaczyć uśmiechającego się do niej Aidena. Kiedy znów zerknęła w drugą stronę, by spojrzeć na Flinta, oczy Draco właśnie od niej uciekały.
Śledziła przez chwilę jego rozmowę z Marcusem Flintem, po czym odwróciła się i spróbowała zrozumieć, do czego przeszła w międzyczasie rozmowa Aidena i jego przyjaciół. Unosiła się na krawędzi każdej z rozmów, cicho popijając swoje Piwo Kremowe i obserwując, jak twarz Draco rozjaśnia się za każdym razem, gdy Flint żartuje lub przywołuje jakieś wspomnienie. Kiedy Noelle wypiła do końca swojego drinka – jak na pospolitą osóbkę, którą była – Draco i Flint zaproponowali, że postawią następną kolejkę. Gdy ruszyli do baru, Noelle zwróciła się do niej.
— Fajnie jest, no nie? — Jej oczy rozszerzyły się i zaczęły błyszczeć od spożytych procentów. Hermiona spróbowała się uśmiechnąć i pomyślała, że Katya nigdy nie pozwoliłaby sobie na upicie się przed nieznajomymi. Miała więcej klasy. Była tak urażona tą dziewczyną… W imieniu Katyi, oczywiście.
— Od jak dawna spotykasz się z Draco? — zapytała Hermiona i natychmiast otrzeźwiała. Jak to pytanie w ogóle zdołało wyjść z jej ust?
— Och — zaśmiała się Noelle. — To nie tak, że naprawdę się spotykamy. — Dziewczyna zassała stopiony lód przez słomkę, a Hermiona zaczęła się zastanawiać, czy Noelle wiedziała o Katyi. W końcu pochodziła ze Stanów, więc być może nie dostawała tam Proroka. Hermiona podniosła do ust szklankę z resztką swojego Piwa Kremowego, a Noelle dodała: — Tak właściwie, on chce tylko moich pieniędzy. — I uśmiechnęła się szeroko, podczas gdy Hermiona zakaszlała.
— C-co? — Chwyciła serwetkę, starając się nie opluć.
— To znaczy, nie moich pieniędzy. Pieniędzy mojego ojca. — Noelle zachichotała, widząc wyraz twarzy Hermiony. — Tyberiusz Ogden to mój ojciec. Draco chce, żeby zainwestował w jego firmę i dołączył do Rady Nadzorczej.
Ogden. Dlatego nazwisko dziewczyny brzmiało tak znajomo. Noelle i jej brat byli spadkobiercami fortuny Ognistej Whisky Ogdena. Merlinie, połowa ich stołu właśnie popijała ten konkretny trunek.
— Och — zaczęła Hermiona. — Nie zdawałam sobie sprawy…
— Więc w zasadzie to Draco próbuje nas sobie urobić. W ten weekend mamy zjeść wspólny lunch z moim ojcem. — Od niechcenia dźgnęła słomką swój lód.
— Och, to wspaniale. Ee, to znaczy… czy to ci nie przeszkadza?
— Ależ skąd! — zaśmiała się. — Draco Malfoy może mi stawiać drinki i zabierać na imprezy, ile tylko zechce! To znaczy, cholera, no przecież on jest boski. — Noelle pokazała jej język, a Hermiona się roześmiała.
W porządku. Może Noelle nie była aż taka zła.
Draco i Flint wrócili z kolejką drinków dla całego stołu. Gdy się zbliżali, Flint powiedział coś, co rozśmieszyło Draco. Naprawdę go rozśmieszyło. Jego twarz naznaczył najszerszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziała, oczy zmarszczyły się, a dźwięk chichotu zagrzmiał. To było urocze.
Aiden i jego przyjaciele podziękowali im za drinki, a Hermiona usłyszała, jak jeden z nich szepnął:
— Nie miałem pojęcia, że Draco Malfoy jest taki miły.
Drugie Piwo Kremowe wślizgnęło się w jej ręce mimo, że o nie nie prosiła. Naprawdę nie powinna go pić, jeśli planowała aportować się do domu. Być może mieli w tym pubie również menu z jedzeniem.
Flint zajął jedyne wolne miejsce przy stole – to naprzeciwko niej i obok Draco. Noelle chichotała właśnie z czegoś, co powiedział Draco.
— Nie pijesz, Granger?
Spojrzała w górę. Flint przyglądał się jej znad swojego kieliszka, powoli popijając.
— Jasne, że piję. — Owinęła ręce wokół szklanki. — Tyle, że powoli. — Spojrzała mu w oczy, w których pojawiło się coś na wzór wyzwania.
— Założę się, że w swojej głowie właśnie odbierasz nam wszystkim punkty. — Uśmiechnął się do niej. — Minus dziesięć punktów dla Slytherinu za wypicie więcej niż jednego drinka na godzinę. — Kiwnął głową w stronę Noelle. — Minus dziesięć punktów dla… któregokolwiek cholernego domu w jakim byłaś w Ilvermorny… za śmianie się poza kolejnością.
Noelle zaczęła chichotać, a Hermiona uważnie przyglądała się Flintowi. W jej głowie wirował cały wachlarz ciętych ripost, w których każda położyłaby bezpośredni kres temu wieczorowi.
— Czyżbyś była supergrzeczna, Hermiono? — zapytała z uśmiechem Noelle.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, ktoś ją uprzedził.
— Och, była najgorsza! — powiedział Flint, patrząc na nią. — Jeszcze zanim została prefektem, paradowała korytarzami, jakby była Prefekt Naczelną. — Jego oczy tańczyły, lekko drażniąc się z nią, ale Hermiona doskonale wiedziała, jaka była taktyka Ślizgona. Nie odrywała od niego wzroku, nawet nie zerkając na Draco. Blondyn siedział cicho. — Powiedz mi, Granger... — kontynuował Flint. — Czy kiedykolwiek złamałaś zasady? Choćby jeden, jedyny raz?
Dlaczego to robił? Prowokował ją, ale dlaczego odnosiła wrażenie, jakby był to równocześnie flirt? Jej dłonie zacisnęły się na szklance.
— Oj, wiele razy łamałam zasady — powiedziała do niego. Wzięła w dłoń swoje Piwo Kremowe, nie mrugając. — Ale w przeciwieństwie do ciebie, nigdy nie dałam się złapać. — Napiła się, co jednocześnie miało przerwać i zakończyć ich rozmowę.
Flint uśmiechnął się. Noelle zachichotała. Draco lekko drgnął.
Całą następną godzinę spędziła w swego rodzaju niezręcznym limbo. Desperacko próbowała uchwycić się rozmów Aidena, który łaskawie streszczał dla niej to, co przegapiła, ale Flint wciąż uparcie przyciągał ją do siebie. Zadawał jej ciągłe pytania o Harry'ego i Rona, popychał jej granice, by ponownie musiała przeżywać swoje katastrofalne wspomnienia z Hogwartu. Draco marszczył brwi za każdym razem, gdy Flint do niej mówił, ale sam jednak wciąż milczał. Noelle za to chichotała. W końcu Hermiona zwróciła całe swoje ciało w stronę Aidena, mając nadzieję, że język jej ciała jasno pokaże Ślizgonowi, że już skończyła z nim wszelką rozmowę.
Aiden zaproponował, że postawi następną kolejkę, ale po odmówieniu trzeciego drinka Hermiona skorzystała z okazji, by chwycić jego krzesło i przysunąć się bliżej dziewczyny – której imię już zapomniała – i oddalić się od Ślizgonów. Rozmawiały dość krótko, gdy skład grupy przy stole zaczął się lekko zmieniać. Noelle wybrała się na spacer do toalety, sprawiając, że Draco i Marcus Flint wstali, jak prawdziwi dżentelmeni czystej krwi, na których zostali wychowani, a jeden z przyjaciół Aidena podążył za nim do baru. Flint i Draco pozostali w pozycji stojącej, odsuwając się lekko od stołu i śmiejąc się. Kiedy dziewczyna zobaczyła w tłumie swoją przyjaciółkę, przeprosiła i również odeszła od stołu. Hermiona wypiła łyk drinka i zaczęła obmyślać plan ucieczki. Zbliżała się dziewiąta, a ona planowała jutro iść wcześniej do pracy, żeby zrobić jakieś postępy przy tonie dokumentów piętrzącej się na jej biurku.
Potrząsnęła głową, uświadamiając sobie, że przez jakieś trzydzieści sekund wpatrywała się w słoje drewna na stole barowym, pozwalając umysłowi przeglądać potencjalne zadania na jutrzejszy dzień. Musiała wyglądać na bardzo zmęczoną.
Piwo Kremowe ją rozgrzewało. Hermiona dokończyła ostatni łyk i postawiła szklankę na stole, sięgając do torby po gumkę do włosów. Zwinęła włosy w kok i dyskretnie osuszyła szyję serwetką.
Rozejrzała się i zobaczyła Aidena rozmawiającego z dość znajomą twarzą, prawdopodobnie kolejnym absolwentem Hogwartu. Draco obejmował ramieniem talię Noelle, równocześnie rozmawiając z Flintem. Postanowiła pobiec do toalety i spryskać twarz zimną wodą. A potem może na szybkości życzy Aidenowi dobrej nocy i wróci do domu.
Zsunięcie się ze stołka okazało się nie lada wyzwaniem, za co szybko obwiniła drugie Piwo Kremowe i brak kolacji. Gdyby tylko zamówiła coś w pierwszej kawiarni, mimo że całe jedzenie wyglądało na tak niesamowicie tłuste.
Przypomniała sobie, jak Ginny mówiła jej kiedyś, że nigdy nie wiadomo, jak naprawdę jest się pijanym, dopóki się nie wstanie. Hermiona uznała, że właśnie po raz pierwszy odczuła to, co Ginny miała wtedy na myśli. Poszła do korytarza z łazienkami, znajdując tam trzy dziewczyny oparte o ścianę i czekające na wolną kabinę. Oparła się obok nich, wachlując twarz dłonią. Najbliżej stojąca dziewczyna nachyliła się lekko ku niej.
— Jeśli czujesz, że będziesz wymiotować, to możesz mnie wyprzedzić.
Hermiona uśmiechnęła się.
— To bardzo miłe z twojej strony, ale jest mi po prostu tak strasznie ciepło. I troszkę kręci mi się w głowie.
— Czyli wypiłaś o jedno za dużo? Ja staram się zwalniać sobie tempo, stojąc w kolejce do łazienki, ale zwykle i tak kończę podobnie do ciebie. — Dziewczyna uśmiechnęła się do niej krzywo. Jej grzywka była zbyt krótka, by pokryć całe czoło.
— Chyba tak. — Hermiona zamknęła oczy. Tak miło było opierać się o chłodną ścianę. — Nie, czekaj. — Znowu się wyprostowała. — Dziś wieczorem wypiłam tylko dwa Piwa Kremowe.
— Może to coś, co wcześniej zjadłaś? Nie siadło?
To musiało być to. Hermiona odepchnęła się od ściany.
— Po prostu wyjdę się na chwilę przewietrzyć.
Dziewczyna coś jeszcze powiedziała, ale Hermiona już jej nie słuchała. Koncentrowała się na chodzeniu. Jej obcasy chwiały się pod nią… Spojrzała na swoje buty. Były na płaskim obcasie. Nie miała na sobie szpilek.
Znalazła nad bocznymi drzwiami znak, że prowadzą one do wyjścia.. Pchnęła je, wychodząc na zewnątrz i czując chłodne powietrze na policzkach, zanim jej stopa chybiła na jednym ze stopni. Nawet go nie zauważyła. Poleciała do przodu, wyrzucając ręce przed siebie i spadając na ziemię, czuła, jak cement drapie jej dłonie i usłyszała zamykające się za nią drzwi. Po chwili znowu stanęła wyprostowana, a siła rozpędu rzuciła ją plecami na drzwi. Skręciła w lewo i zaczęła skradać się wzdłuż ściany, z dala od wyjścia.
Coś było nie tak.
Nic przecież nie jadła. To nie mogło być zatrucie pokarmowe.
Zatrucie.
Hermiona sapnęła i oparła się o ceglany mur. Czuła różdżkę na biodrze, a jej torebka wciąż spoczywała na ramieniu. Jej ciało się ślizgało. Próbowała pozostać w pionie. Mimo wysiłków, wciąż zsuwała się w lewo. Jej ręka złapała za jakąś brudną skrzynię, dzięki czemu utrzymała Hermionę w górze, opierając się upadkowi.
Potrzebowała Harry'ego. Musiała…
Gdzie był Harry?
Harry'ego tu nie było.
Musiała wrócić do domu. Miała tam syrop z wymiotnicy. Wyciągnęła różdżkę, a ta spadła na ziemię, drażniąc stukotem jej bębenki. Pochyliła się, żeby ją podnieść i ponownie upadła do przodu. Jej palce chwyciły za różdżkę, a drugą dłoń oparła na skrzyni, by się podnieść.
Jak to się stało? Wypiła dwa Piwa Kremowe. To musiało być w Piwie Kremowym. Ktoś wrzucił coś do jej drinka.
Musiała zwymiotować. Opróżnić żołądek, zanim substancja jeszcze bardziej przeniesie się do krwi. Było na to jakieś zaklęcie. Jak ono brzmiało?
Kto to zrobił? Kto podawał jej napoje? Próbowała sobie przypomnieć, jak wyglądał barman. Latarnia uliczna naprzeciwko rozmyła się, rozdwajając się w jej oczach. Czy umrze? W tym zaułku?
Coś było znajome. Coś ją ciągnęło. Coś wrzuconego wprost do jej drinka. Było w tym coś tak… mugolskiego. Dlaczego jeszcze nie umarła? Jaki był sens?
Pigułka gwałtu. O to jej chodziło.
Odurzona? Kto ją odurzył? Jedyna osoba, która dziś wieczorem dawała jej drinki…
— Granger?
Gorąco ją opuściło. Kiedy skierowała wzrok ku drzwiom, by zobaczyć stojącego w nich i przyglądającego się jej Draco Malfoya, poczuła w żyłach lodowaty chłód.
— Malfoy — wyszeptała czując, jak jej język staje się niesamowicie ciężki.
Pozwolił drzwiom zamknąć się za nim i nagle zapadła cisza. Byli tylko we dwoje. Jej serce zabiło szybciej.
— Co ty tu robisz? — zapytała, dławiąc się słowami.
— Mógłbym zadać ci to samo pytanie. — Spojrzał na jej różdżkę w jej dłoni. — Mam nadzieję, że nie próbujesz się aportować, Granger. Nie wyglądasz, jakbyś była do tego zdolna.
— Dlaczego tu jesteś? — Spróbowała ponownie. Może nie usłyszał jej za pierwszym razem. Starała się skupić na nim swój wzrok, gdy do niej podszedł, ale on wciąż się zamazywał.
— Ile wypiłaś na przyjęciu pożegnalnym?
… miałby prawo wystawić ich na licytację i sprzedać najwyższemu oferentowi… w dowolnym celu, jaki tylko by mu się uwidział.
Poczuła dudnienie serca w uszach, a potem wirowanie, gdy jej płuca łapały powietrze.
— Skąd wiedziałeś, że tu będę? Czego ode mnie chcesz!
Stał teraz przed nią, niecałe dwa kroki dalej. Jego twarz wyostrzyła się, a chłopak patrzył na nią, jakby była bezpańskim psem, którego chciał złapać na smycz.
— Co ci jest? — zapytał. Mógł podejść jeszcze o krok bliżej.
… w dowolnym celu, jaki tylko by mu się uwidział.
Trzymała różdżkę zaciśniętą mocno w prawej dłoni, a drewno wbijało się w jej skórę. Próbowała podnieść w górę lewą ręką, mówiąc mu, żeby przestał, ale słowa wypadające z jej ust były pomieszane i niespójne.
— Krwawisz — powiedział, a ona przypomniała sobie ukłucie i ostrość betonu, gdy poleciała do przodu, opadając na dłonie. Odwróciła rękę, a Draco sięgnął po nią, chwytając za jej lewy nadgarstek, żeby spojrzeć na rozcięcie.
W chwili, gdy jego palce dotknęły jej skóry, eksplodowała.
Magia spłynęła wzdłuż jej ramienia, przez klatkę piersiową i w dół, aż do palców u stóp. Było jej jednocześnie tak ciepło i chłodno. Czuła brzęczenie w kościach i pulsowanie krwi w żyłach i wiedziała, że coś jest nie tak, ale było jej tak dobrze. Westchnęła i upuściła różdżkę na ziemię, próbując go dotknąć.
Chwyciła chłopaka za kołnierz, by przyciągnąć go bliżej, sunąc palcami ku jego szyi, czując kolejną falę gorąca, gdy dotknęła skóry. Musiała w międzyczasie podskoczyć, bo praktycznie na niego wpadła. Westchnął, gdy ją złapał, a jej rozcięta lewa ręka wplątała się w jego włosy. Nareszcie.
Jej palce u nóg ledwo muskały ziemię, gdy ją podtrzymywał, układając ręce na jej biodrach. Twarz Hermiony dotykała jego szyi. Zapach chłopaka sprawił, że jej palce zacisnęły się w jego bladych włosach i westchnęła mu do ucha.
— Draco…
Potrzebowała więcej. Jej usta znalazły miejsce, w którym jego szczęka odcinała się piękną linią od szyi i właśnie tam go pocałowała. Skóra Draco była taka ciepła. Potrzebowała więcej.
Sunęła pocałunkami w dół jego szczęki, pozwalając swojemu językowi go posmakować, łapiąc oddech, aż w końcu ramiona chłopaka się poruszyły.
Jedna z jego rąk pozostała na biodrze Hermiony, poruszając się powoli, aby przycisnąć miednicę bliżej, a druga sunęła w górę jej pleców, aż do jej szyi. Jęknęła, gdy dotknął jej skóry.
— Granger, co ty robisz? — westchnął.
Jej usta zbliżały się do jego. Jedno z nich zadrżało. To… nie było w porządku. Pożądała go, ale nie rozumiała jak się tu znaleźli.
Wiedziała, że to narkotyk. Została odurzona i atakowała go swoim ciałem i ustami. To nie było w porządku. To nie powinno się dziać.
Zebrała w sobie wszystkie siły, jakie jeszcze jej zostały, podczas gdy jej usta nadal ssały jego podbródek, ale kiedy jego głowa odwróciła się do niej, odepchnęła go. Potknął się o dwa kroki do tyłu, a siła uderzenia odrzuciła do tyłu i ją. Wylądowała na ścianie, uderzając głową o cegły i widząc przed oczami gwiazdy.
Każda uncja jej ciała chciała ponownie do niego przylgnąć, ale czuła, jak brzęczenie kości ustało, a wirowanie w brzuchu nieznacznie zwolniło.
— Co mi zrobiłeś? — wychrypiała, a jej wzrok znów się zamazał, choć nie wiedziała, czy tym razem nie było to z powodu lekkiego urazu głowy.
Dyszał. Nie mogła dojrzeć jego twarzy, ale cieszyła się z podpierającej jej ciało ściany.
— Co? — wyszeptał.
— Dlaczego to robisz? — zapytała, powoli wracając do stanu względnego rozsądku i przypominając sobie, że była sama w cichej uliczce z chłopcem, który chciał ją sprzedać… lub kupić. I nie była pewna, co gorsze. A jej różdżka leżała gdzieś odłogiem.
— Granger?
I znowu przechyliła się w lewo. Ale było w porządku. Wiedziała, że skrzynia znów powstrzyma ją przed upadkiem. Wyciągnęła rękę, by się oprzeć, i sapnęła, gdy poczuła, jak ramię Draco obejmuje jej talię. Ale to nie było takie jak wcześniej. Nie czuła, że jest pod wpływem środka odurzającego. Może już przestała działać?
— Co ci się stało? — domagał się odpowiedzi. Jej głowa opadła, a on musiał próbować jej pomóc, bo nagle wszystko wróciło. Falująca elektryczność. Palenie. Jego ręka znalazła się na jej policzku, trzymając jej głowę w górze, a ona jęknęła i przyłożyła swoją rękę do jego, przytrzymując ją tam.
Jego druga ręka była już lekko ułożona na jej talii, a Hermiona użyła swojej wolnej dłoni, by ponownie chwycić za jego koszulę.
— O Boże, Draco.
Odwróciła głowę i zaczęła całować dłoń chłopaka, a następnie przytuliła się jego do nadgarstka, trzymając go przy sobie. Jęknęła, ssąc cienką skórę. Czuła jego oddech na swojej twarzy. Jego ręka opuściła jej talię i oparła się o ścianę, a kiedy podszedł bliżej, Hermiona przypomniała sobie obraz jego i Katyi. Tak samo jak teraz. Na zewnątrz baru, w wąskiej alejce, przyciskając ją do ściany.
— Granger… — Jego głos sączył się przez nią jak olejek.
— Przestań! — Opuściła jego rękę i pchnęła. Puścił ją, a ona znów mogła oddychać. — Nie rób tego!
Palenie ustało i tuż przed tym, jak jej wzrok znów się rozmazał, zobaczyła, jak chłopak cofa się, trzymając obie ręce w górze w geście poddania. Jego policzki zaróżowiły się, a oddech parował między nimi.
Oparła się ciężko o ścianę.
— Dlaczego za mną poszedłeś? — Przynajmniej jej głos znów brzmiał czysto.
Trzymał ręce w górze z szeroko rozłożonymi palcami.
— Widziałem, jak wychodziłaś.
Dlaczego to miało znaczenie? Gdzie była Noelle?
Nie zamierzał cię kupić. Chciał cię uratować.
Potrząsnęła głową, odpychając od siebie nękający ją głos Lucjusza Malfoya, dopóki nie ucichł.
— Co mi podałeś? — warknęła na niego. Zaczęła się pocić, a białe plamy zamgliły jej wzrok, i wiedziała, że to się skończy, jeśli tylko chłopak pozwoli jej ponownie się dotknąć. Zacisnęła pięści.
— Podałem? — Zerknął na nią. I zauważyła, że jego włosy zostały potargane przez jej palce w najbardziej atrakcyjny sposób, jaki istniał.
— Co dodałeś do mojego drinka, Malfoy?!
Patrzyła, jak chłopak z zaskoczeniem otwiera usta i szybko je zamyka. Opuścił ręce i spojrzał na drzwi, zza których chwilę wcześniej wyszli. Potem jej wzrok znów się rozmazał i nie była w stanie na niego patrzeć.
— Co to jest? Jak to powstrzymać? — Jej słowa znów stały się niejasne i poczuła, jak jej ciało się zatacza. Usłyszała, jak chłopak podchodzi do przodu, chcąc zapewne pomóc. — NIE DOTYKAJ MNIE!
Chłopak zamarł nieruchomo. Chwyciła dłonią za skrzynię i pochyliła się do przodu.
— Dlaczego mnie odurzyłeś? Czego chcesz?
Draco milczał, gdy świat Hermiony nadal wirował. Jej umysł pracował. Celem narkotyku byłoby wykorzystanie „chętnej” partnerki. Ale chłopak zatrzymywał się za każdym razem, gdy go odpychała.
Spojrzała na niego. Nachmurzył się, patrząc na nią. Jego dłonie zaciskały się i rozluźniały, a jego szczęka robiła dokładnie to samo. Chciał jej pomóc, ale nie pozwalała mu się dotknąć.
Może więc to nie był on.
Wziął głęboki oddech, otwierając usta, żeby coś powiedzieć, i wtedy boczne drzwi pubu otworzyły się ze spokojem.
— Tu jesteście!
Aiden.
Hermiona zamknęła oczy i skupiła się na oddychaniu.
— Rozmawialiśmy właśnie o przeniesieniu się do pubu na drugim końcu ulicy — powiedział Aiden, jego radosny głos przeciął powietrze zaułka. — Co ty na to?
Otworzyła oczy i spróbowała wstać. Tym razem było trochę łatwiej. Z twarzy Aidena jasno wynikało, że nie widział nic złego w swojej… „randce”… przebywającej sam na sam w ciemnej alejce z innym mężczyzną. Zazdrościła mu tego optymizmu i wiecznej naiwności.
— Co się dzieje? — zapytał. I po chwili zdała sobie sprawę, że nikt mu nie odpowiedział. Spojrzała na Draco, a jego oczy były wbite w ziemię.
Może to jednak nie był on.
— Ja… wypiłam o jeden drink za dużo. — Przełknęła i poczuła na sobie oczy Draco. — Draco przyłapał mnie na próbie aportacji do domu. Ale jak widać, nie jestem w stanie. — Zaśmiała się lekko.
— Oj, Granger, Granger — roześmiał się Aiden. — Ale ty masz słabą głowę! — Jego twarz pojawiała się w zasięgu jej wzroku i co chwilę traciła ostrość. Hermiona odgarnęła włosy z twarzy i usłyszała, jak chłopak mówi: — Ścięło cię, co nie?
Aiden sięgnął po jej nadgarstek. Draco podskoczył, ale był zbyt wolny. Aiden dotknął jej skóry. I nic.
— Co się stało? — zapytał Aiden, wciąż patrząc na jej rękę, nieświadomy tego, co się wcześniej działo.
Hermiona spojrzała na miejsce, w którym palce Aidena dotknęły jej nagiej skóry, a potem na Draco, by dostrzec, że on również patrzy na jej nadgarstek. Jeśli była podatna wyłącznie na dotyk Draco, dlaczego ktoś inny miałby jej to zrobić? Czemu ktoś miałby ją odurzać?
Oczy Draco przesunęły się na nią, a ona spojrzała na niego. Zbierające się w jej oczach łzy znów zamazały jej wzrok.
— Przewróciłam się.
Aiden zachichotał.
— Dobra, dobra, odprowadzę cię do domu, Granger. — Objął ją ramieniem, a Hermiona obserwowała, jak Draco na nich patrzy. Blondyn spojrzał z powrotem na ziemię, kiedy Aiden powiedział: — Dzięki za miłą rozmowę, Malfoy! — Po czym zaczął kierować ją w dół zaułka w kierunku punktu aportacyjnego.
— Granger. — Głos Draco przyprawił ją o dreszcze. Zarówno te dobre, jak i złe.
Aiden odwrócił ich w jego stronę, a Hermiona zobaczyła, jak Malfoy wyciąga różdżkę spomiędzy skrzyń i im ją podaje. Przyjęła ją szybko.
— Ho, ho, ho! — Aiden roześmiał się. — Złota Dziewczyna wykończona przez kilka Piw Kremowych, co? — Ścisnął jej ramię i skierował ich kroki z powrotem w dół zaułka. Patrzyła na swoje stopy, gdy szli, czując nad sobą większą kontrolę, im bardziej oddalali się od Draco.
Zmarszczyła brwi, a łzy napłynęły jej do oczu. Aiden nawet nie wiedział, na ile miał rację. Straciła czujność przebywając ze Ślizgonami. I została zaatakowana.
***
Aiden pomógł jej wejść po schodach, upewnił się, że otworzyła drzwi do swojego mieszkania i posłał jej głupkowaty uśmiech, mówiąc, że powinni to jeszcze kiedyś powtórzyć. Hermiona prawie się roześmiała albo już praktycznie zapłakała.
Zamknęła za sobą drzwi i znalazła w salonie Harry'ego i Ginny oglądających telewizję. Uśmiechnęli się do niej. Upuściła torbę na podłogę, weszła do kuchni, otworzyła szafkę pod zlewem i wyjęła fiolkę syropu z wymiotnicy. Odgarnęła włosy, wychyliła głęboki łyk i zakaszlała nad zlewem.
Usłyszała ciche kroki Ginny na kafelkach. Przyjaciółka położyła rękę na plecach Hermiony i potarła je, chwytając za fiolkę z syropem i czytając etykietę.
— Coś się stało?
Hermiona krztusiła się, wymiotowała i płakała, ściskając dłońmi blat, żałując, że straciła ze swoich ust smak skóry Draco, mimo że tak go nienawidziła.
***
Nie spała całą noc, analizując wydarzenia minionego wieczoru i badając wszystkie eliksiry miłosne. Mając jaśniejszy umysł, już nie pogrążony w ślepej panice, łatwiej było jej przypuszczać, że Marcus Flint musiał mieć z tym coś wspólnego.
Draco dotknął jej skóry tylko dlatego, że martwił się o rozcięcie na jej ręce. Gdyby dał jej eliksir i poszedł za nią do….
Gdyby taki był jego cel, mógłby natychmiast próbować nawiązać kontakt z jej skórą. Ale wydawał się równie zdezorientowany efektami co ona.
Ale też, dlaczego?
I zanim liczba trzydziestu pięciu tysięcy galeonów zdążyła przemknąć przez jej mózg, poprawiła się: Dlaczego teraz? Dlaczego w miejscu publicznym?
Przyszła do pracy spóźniona o około godzinę. Skierowała się bezpośrednio na drugie piętro, prosto do sali konferencyjnej. Draco stał nad stołem z rozłożonymi przed sobą dokumentami i notatkami. Podniósł głowę, gdy drzwi się otworzyły i spojrzał na nią. Hermiona zamknęła za sobą drzwi i uniosła głowę.
— Przepraszam, że oskarżyłam cię o odurzenie mnie wczoraj wieczorem — powiedziała. Chłopak odłożył na bok dokumenty, które przeglądał, i odwrócił się do niej. Dzielił ich cały stół konferencyjny na dwanaście osób. — Ja... Dopiero zorientowałam się, co się dzieje, kiedy wyszedłeś na zewnątrz. Dziękuję, że uznałeś, że warto sprawdzić czy ze mną wszystko w porządku i teraz już wiem, że nie zamierzałeś iść za mną, żeby... — Odwróciła na sekundę wzrok i przełknęła. — Nie powinnam była wyciągać pochopnych wniosków. Byłam przerażona.
Spojrzała na niego, a on patrzył na biurko. Po chwili sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej małą fiolkę. Rzucił ją w stronę Hermiony, a ona, o dziwo, zdołała ją złapać. W środku była jedna kropla srebrzystego eliksiru.
— Jajo popiełka, asfodelus i kilka innych rzeczy — powiedział. — Jego efekty powinny polegać na powolnym procesie ogrzewania ciała, po którym następują zawroty głowy i dezorientacja, a ostatecznie pożądanie po dotknięciu przez osobę, której włosy zostały dodane do eliksiru. — Wpatrywał się w fiolkę, gdy Hermiona badała ją wzrokiem. — To był Flint.
Spojrzała na niego.
— I użył twoich włosów zamiast swoich?
Draco przełknął ślinę, a gdy jego gardło się poruszyło, zobaczyła na jego szyi malinkę, bez wątpienia stworzoną przez jej własne usta. Zerknęła w dół, odnajdując jego prawy nadgarstek i dostrzegając kolejną, siną plamę.
— Marcus ma bardzo ciekawe sposoby na rozrywkę. — Draco nie spuszczał wzroku z papierów. Zastanawiała się, dlaczego nie użył zaklęcia maskującego na swojej szyi i nadgarstku. Jego knykcie też były podrapane. Czyżby przez ścianę?
Schowała butelkę do kieszeni.
— Dziękuję, że wyszedłeś na zewnątrz, żeby sprawdzić, czy wszystko ze mną w porządku. I dziękuję, że… nie wykorzystałeś sytuacji.
Roześmiał się. Brzmiało to prawie na szyderstwo. Co było w tym tak śmiesznego? Czy był to jakiś skandaliczny pomysł, że mógłby posunąć się dalej? Hermiona poczuła się zakłopotana, że w ogóle o tym wspomniała.
— Muszę mieć zatem inną definicję wykorzystania sytuacji — powiedział, posyłając protekcjonalny uśmiech w stronę stołu pełnego dokumentów.
Zmarszczyła brwi. On czuł się winny. Pomyślała o jego dłoni sunącej po jej plecach i o sposobie, w jaki jego usta prawie zwróciły się w jej stronę. O tym jak ją pchnął, przyciskając plecami do ceglanej ściany.
— Zeszła noc mogła potoczyć się o wiele gorzej. — Odwróciła się i zostawiła go tam.
Zjechała windą na Poziom 4. Dotarła do swojego biurka, a Aiden niemal natychmiast wychylił głowę zza ściany.
— Tutaj jesteś! — Miała ochotę mu przywalić. — Czujesz się już lepiej? Wiesz, ominęło cię wczoraj trochę niezłej zabawy.
Skrzywiła się.
— Naprawdę?
— Tak! Awantura w pubie! Malfoy i Marcus Flint!
Zamarła z bijącym sercem.
— Co się stało?
— Wydaje mi się, że zaraz po tym, jak wyszliśmy, Malfoy wrócił do środka i zaczął drzeć się na Flinta! Chyba flirtował on z Noelle czy coś takiego.
— Och, szkoda, że to przegapiłam. — Uśmiechnęła się i odwróciła do swojego biurka.
No, Draco raczej nie darł się na Flinta i nie rzucił na niego z pięściami z powodu Noelle xD Raczej ktoś inny był tego powodem i chyba wszyscy wiemy nawet, kto to był xD Swoją drogą nie ogarniam faktu, dlaczego Flint wrzucił tam włosy Draco. Więcej sensu miałoby to, gdyby to były jego własne włosy. Jestem ciekawa, czy to się wyjaśni w wersji z perspektywy Draco. Mam nadzieję, że owszem, chyba że jeszcze tu dostaniemy odpowiedź. Choć Draco pewnie by się nawet nie przyznał. No i ogromne gratulacje dla Draco za ogarnięcie się i nie wykorzystanie sytuacji, choć pewnie to wcale nie było takie łatwe, jakby się mogło wydawać. Takie drobne gesty z jego strony, jak przysuwanie jej do siebie bliżej pokazuje, że bardzo chciał czegoś więcej, ale nie wtedy, gdy ona była w takim stanie. Prawdziwy gentelmen ❤️ Syrop z wymiotnicy za to nie brzmi zachęcająco… nie chciałabym być pod wpływem ani tego eliksiru, ale chyba już bym wolała to, niż brać ten syrop, a potem namiętnie obłapiać np. muszle toaletową 😅 Chyba, że byłyby tam włosy Flinta, wtedy bym wolała wymiotnicę 🙈 No i coś mi się wydaje, że Hermiona jednak źle zinterpretowała to zaproszenie Aidena. To był chyba kumpelski wypad i nic więcej… No ale Draco wydawał się to interpretować w ten sam sposób co Hermiona xD Zazdrośnik 😊 Czy wydarzenia z tego wieczora przejdą bez echa? No, Skeeter by chyba umarła jakby się dowiedziała, że taka okazja na artykuł jej śmignęła sprzed nosa xD
OdpowiedzUsuńO Boże. O mój dobry Boże. Czytałam z wypiekami na twarzy, przysięgam. Mam nadzieję, że nigdzie tam nie czaiła się Rita, bo umrę! Nie dość, że Hermiona jest bankowo cała zażenowana sytuacją, to jeszcze by jej tego brakowało... Oby nie! Och, Flint. Parszywy gnoju! Mam nadzieję, że dostał w tę durną gębę bardzo mocno! Idiota... Jak nie ojciec to Marcus, rany, biedny, biedny Draco. Wielkie brawo w ogóle dla niego za powstrzymanie się, nawet, jeśli sam uważa, że przegiął i jednak wykorzystał sytuację. Jejulku :( A wiecie, przemknęło mi przez myśl, że to w ogóle Aiden wrzucił jej coś do piwa, bo chciał, żeby wieczór z nią skończył się inaczej. Nie wiem, czemu mi to wpadło do głowy 🙈 Dobrze, że to jednak poczciwy i dobry chłopak 😅 I jestem przeszczęśliwa, że wyjaśnili to sobie z Draco :) I jeszcze przyznam, że dostałam przyjemnego dreszczyku, kiedy przeczytałam, że Draco nie zakrył śladów, hm, aktywności Hermiony :D
OdpowiedzUsuńA to Flint 😤
OdpowiedzUsuńOoooooo ale miałam ciary, pierwsza taka scena w tym opowiadaniu ahhhhh liczyłam na jakiś pocałunek, ale dopóki jeszcze nie wiemy co jest w głowie Draco, a Hermiona jeszcze nie zrozumiała, że z nim będzie to mogłaby to odczytać jako wykorzystanie i by nic z tego nie było. Pierwsze moje skojarzenie, to, że Flint ma jakiś kontakt z Lucjuszem i to jego sprawka, ciekawa jestem :)
OdpowiedzUsuńZostawienie śladów zrobionych przez Hermionę mmm ciary! Oby takich więcej :D
Cudowny eliksir Flinta... Teraz już wiem co to po przeczytaniu Aukcji i do czego służył i do jakich celów został stworzony, kawał gnoja z niego.
OdpowiedzUsuń