Harry miał zmianę w archiwum Biura Administracyjnego Wizengamotu dopiero za trzy tygodnie. Odmówił pomysłu zamiany z innym pracownikiem na szybszy termin, ponieważ z pewnością wzbudziłoby to zbyt duże podejrzenia. I Harry bardzo jasno dał do zrozumienia, że nawet najmniejsze podejrzenia nie będą tolerowane.
— Nie tylko zostałbym zwolniony, ale postawiliby mnie za to przed sądem.
— Wiemy, wiemy. — Ginny praktycznie zatańczyła na swoim krześle.
— No weź, Harry — powiedziała Hermiona. — Robiliśmy gorsze rzeczy. — Mrugnęła do niego.
— Tak, ale dla wyższych celów! A to jest po prostu… samolubne.
— Okej — powiedziała Ginny. — Więc idź osobiście spytać Draco Malfoya, jaki jest jego problem.
Harry przewrócił oczami. Powiedział im, że możliwe, że w archiwum Biura Administracji nie zostało nic użytecznego. Po zbadaniu wspomnień i dokonaniu na ich podstawie ostatecznych ustaleń, przenoszono je do Departamentu Tajemnic. Stamtąd można było uzyskać wspomnienia tylko za osobistą zgodą Ministra Magii.
— Ale jego proces odbył się kilka miesięcy temu — powiedziała Ginny. — Czy nadal będą trzymali tam jego wspomnienia, które nie zostały jeszcze przejrzane?
— Och, tak — zachichotał Harry. — Może i mamy magię, ale wciąż jesteśmy zwykłym rządem. Wszystko działa powoli. Jego wspomnień z nocy, w której zginął Dumbledore, prawdopodobnie już tam nie będzie, bo wnioskuję, że zostały one zbadane w pierwszej kolejności, ale wszystko inne związane z nadchodzącymi procesami Śmierciożerców może nadal być tam przechowywane.
Hermiona skinęła głową, przygryzając wewnętrzną stronę policzka. Co dokładnie miała nadzieję tam znaleźć?
***
Następny tydzień mijał jej powoli. Widziała Draco tylko dwa razy. Najpierw w windach następnego dnia, kiedy chłopak wyglądał na wyczerpanego i wychudzonego, a potem w piątek w Atrium. Za każdym razem spoglądał na nią, a ona odwracała wzrok.
W tę sobotę w Cornerstone Morty zniósł rano na dół duże pudło, dając Hermionie znać, że jeśli znajdzie ona chwilę dodatkowego czasu, będzie jej wdzięczny za wyeksponowanie nowej książkowej pozycji. Dziewczyna otworzyła pudełko, znajdując w środku książkę o wilkołakach od Mattie McHandry.
Zamknęła oczy i westchnęła. Po zapełnieniu półek będzie musiała powiadomić wszystkich, którzy zamówili tę książkę w przedsprzedaży. Łącznie z Narcyzą Malfoy.
Hermiona ociągała się jak mogła. Przetarła wszystkie półki. Wyrównała książki na każdym z regałów. Próbowała porozmawiać ze starszą czarownicą, która wpatrywała się w nią szeroko otwartymi, fiołkowymi oczami, po czym czmychnęła ze sklepu. Wreszcie zabrała się za pisanie liścików do wszystkich osób z listy przedsprzedaży. Kiedy zbliżała się godzina piąta, doszła do wniosku, że istnieje coraz mniejsza szansa na to, że w ciągu najbliższej godziny ktoś z Malfoyów zawita do Cornerstone.
Kiedy sowa Morty'ego wróciła, wlatując z powrotem przez tylne okno, Hermiona przyczepiła do jej nóżki ostatni z listów. Najpierw był on podpisany jako pochodzący od Hermiony J. Granger, przyjaciółki Narcyzy Malfoy. Zmięła go jednak i wyrzuciła. Potem napisała kolejny, podpisując go jako nadany z Cornerstone, dodając postscriptum od Hermiony Granger, życzącej Narcyzie szczęśliwej lektury. Ten też wyrzuciła. W końcu zdecydowała się napisanie możliwie najbardziej ogólnego listu, tak jak przy poprzednich dwudziestu zamówieniach. Nic w jego treści nie wskazywało na to, że pochodził on od Hermiony, poza tym, że Narcyza mogła poznać pismo dziewczyny.
Patrzyła, jak sowa odlatuje, i próbowała zająć sobie czas, zerkając na nową książkę. Piętnaście minut później do sklepiku wleciała wielka sowa Narcyzy, rzucając liścik na parapet i przysiadając obok.
Hermiona chwyciła za liścik, modląc się, żeby nie znalazła w środku zdania „Dziękuję, zaraz przyjdę” lub „Draco wpadnie po nią jutro”.
Morty,
Bardzo dziękuję za poinformowanie mnie, że książka od McHandry jest już dostępna. Proszę o wysłanie jej poprzez moją sowę, oraz o obciążenie konta.
Narcyza Malfoy
Hermiona przeczytała liścik dwukrotnie. Sowa kłapnęła na nią dziobem, a ona szybko ją uciszyła. Był zaadresowany do Morty'ego, chociaż Hermiona wiedziała, że Narcyza bez wątpienia rozpoznała jej pismo. Brakowało również podpisu „Twoja, Narcyza Malfoy”, o którym wiedziała, że stanowił on znak rozpoznawczy kobiety w ich poprzedniej korespondencji. W tym liście naprawdę nie było nic złego, ale mimo to Hermiona wciąż czuła, jakby były chłopak właśnie poprosił ją, żeby spakowała jego rzeczy i mu je wysłała.
***
Następnego wieczora Ginny zmusiła Hermionę do wyjścia na randkę. Jedna z Harpii miała brata, który lubił książki i obecnie pracował nad relacjami z centaurami w Niemczech, a Ginny jakimś sposobem zdołała umówić ich na niedzielny wieczór.
Evan był w porządku. Był miły. I całkiem przystojny. W końcu wzięła go pod uwagę… po długim namyśle. Umówili się na spotkanie w przyszłym miesiącu, kiedy chłopak znów będzie w mieście, ale kiedy wieczór się skończył, Hermiona niemal natychmiast zapomniała, na jaką datę w końcu się zdecydowali.
Na szczęście na ich randce nie było paparazzi. Hermiona nie miała jednak pewności, co mogło być gorsze, wersja wydarzeń przedstawiona oczami Rity Skeeter czy Ginny.
— I powiedział Amandzie, że wszystko poszło dobrze i był mega podekscytowany, że spotkacie się ponownie w przyszłym miesiącu! — Ginny nalewała właśnie herbatę, zmuszając Hermionę, by ta ponownie przeżyła swoją wczorajszą randkę.
— Och, to miłe. Tak, to był uroczy wieczór. — Hermiona uśmiechnęła się.
— Uroczy? — Oczy Ginny zabłysły, gdy postawiła filiżankę przed Hermioną.
— Tak, uroczy — powiedziała. Ginny uniosła brwi, a Hermiona się uśmiechnęła. — Nie wiem, co chcesz, żebym powiedziała, Ginny! Przecież nie wydarzyło się nic ekscytującego.
— Cóż, miejmy nadzieję, że w przyszłym miesiącu jednak wydarzy się coś ekscytującego!
Hermiona upiła łyk herbaty i zmieniła temat, pytając Ginny o mecz w którym ta miała grać w nadchodzący weekend.
Następnego dnia Hermiona przybyła do swojego boksu, aby znaleźć czekający na jej biurku liścik. Odłożyła torbę i otworzyła kopertę, modląc się, by nie było to nic poważnego.
Modlitwy zawiodły. Robards prosił ją o pomoc na górze. Dzisiaj… zdecydowanie to nie był jej dzień.
Zapukała w ścianę boksu Aidena. Chłopak przeglądał teczkę i jadł śliwkę.
— Hej! — Uśmiechnął się. — Przybyła nasza Złota Dziewczyna!
Dziewczyna spochmurniała, patrząc na niego.
— Czy nie dostałeś przypadkiem dziś rano jakiegoś zawiadomienia od Robardsa?
— Nie — odparł, przeżuwając śliwkę. — Czyżby gość chciał, żeby twój genialny umysł pomagał im dzisiaj na górze?
— Na to wygląda. — Zmarszczyła brwi, zerkając na liścik. — No cóż, do zobaczenia później, jak sądzę. — Odwróciła się i skierowała w stronę wind.
— Hej! — Krzyknął za nią Aiden. — Podobno ostatni dzień Rosenberg to czwartek.
— Pojutrze? — Zamrugała na niego. — Tak szybko?
— Tak — powiedział. — Po pracy ma podobno zamiar urządzić małą uroczystość pożegnalną w kawiarni na końcu ulicy.
— Och, to bardzo miłe z jej strony. Dzięki za informację. — Ponownie skierowała się w stronę wind, ale znów powstrzymał ją jego głos.
— Hej, ee… — dodał chłopak, a Hermiona patrzyła, jak kręci on w dłoni trzymanym piórem. — Część z nas zastanawiała się nad wyjściem do pubu po imprezie pożegnalnej. Chciałbyś z nami pójść?
Gdy pytał, w jego oczach było coś innego.
— W środku tygodnia? — zapytała, unosząc na niego brew.
Uśmiechnął się.
— No chodź. Miej coś z życia, Granger.
Zamrugała na niego.
— Zobaczę… zobaczę jak będę się czuła. Może — odparła, a chłopak uśmiechnął się do niej. — Dzięki za zaproszenie.
— Jasne — powiedział. — Miłej zabawy tam na górze!
Wskakując do windy, wciąż próbowała rozszyfrować sens zaproszenie Aidena. Czy była to randka? A może zwykłe wyjście z małą grupą znajomych? Czy w ogóle chciała tam iść?
Kiedy wyszła z windy, pomachała do Katie Bell, szepcząc nieme: „Przyjdę później”, po czym skierowała się do biura Robardsa.
— Panno Granger! — Gawain Robards wstał od biurka. — Jesteśmy zaszczyceni faktem, że w tym tygodniu znów będziesz nam pomagać.
Oko Hermiony drgnęło, słysząc „w tym tygodniu” zamiast „dzisiaj”.
— Dzień dobry, panie Robards — powiedziała, ściskając jego dłoń. — A ja jestem zaszczycona, że mnie o to poproszono.
— Mamy coraz więcej takich run i wolałbym, żeby pracowali nad nimi ludzie, których umysły wciąż są jasne dzięki niedawnej edukacji w Hogwarcie, a nie ci, którzy mają jakieś trzydzieści lat stażu za sobą! — Poklepał się po klatce piersiowej.
Hermiona uśmiechnęła się. Pomyślała, że w sumie mogłaby widzieć siebie pracującą dla pana Robardsa. Dobrze się z nim dogadywała i wydawało jej się, że mężczyźnie tak samo dobrze współpracuje się z Harrym.
— Muszę przyznać, panno Granger — kontynuował — że Matylda wspomniała o pani zamiarach rychłej aplikacji na nowe stanowiska.
— Tak, myślę obecnie o dokonaniu jakiejś zmiany.
— Cóż, mam nadzieję, że będziesz o nas pamiętać. Rekrutacja na obecne stanowisko Draco Malfoya zostanie otwarta w grudniu i potrzebujemy kogoś równie inteligentnego i analitycznego, kto mógłby zająć jego miejsce.
Hermiona uśmiechnęła się i powiedziała mężczyźnie, że z chęcią sią nad tym zastanowi. Wciąż miała nadzieje – płonne nadzieje – że pod koniec ich rozmowy zostanie skierowana gdzieś indziej niż sala konferencyjna, ale oczywiście Robards życzył jej miłego dnia i powiedział, że pan Malfoy go teraz zastąpi.
Hermiona powłóczyła nogami, kierując się do sali konferencyjnej. Zapukała z grzeczności, po czym otworzyła drzwi, by znaleźć za nimi Draco stojącego nad stołem, segregującego stosy raportów i dokumentów, wgryzającego się w pióro wciśnięte między zęby i z włosami opadającymi mu na oczy. Spojrzał na nią, a ona przeklęła go w myślach. Jednak był zaskoczony, że ją zobaczył. Wyjął pióro z ust.
— Robards mnie wezwał.
Odwrócił wzrok i podrapał się po szczęce.
— Powiedziałem mu, że mam wszystko pod kontrolą.
Hermiona stała w drzwiach.
— Cóż, i tak już tutaj jestem.
Wzięła głęboki oddech i położyła swoje notatki oraz pióro na krawędzi stołu. Draco zacisnął szczękę i odsunął się na bok, by ona dołączyła do niego w przeglądaniu dokumentów. Blondyn wyjaśnił jej, że Departament Przestrzegania Prawa przechwytywał wiadomości przekazywane na ulicy Śmiertelnego Nokturnu i w innych podejrzanych lokalizacjach, które identyfikowały punkty handlu czarnomagicznymi przedmiotami lub miejsca spotkań. Podobnie jak w przypadku innych spraw, nad którymi pracowała z Draco, przestępcy zaczęli używać do komunikacji kodu złożonego z run, aby zmylić Aurorów. Robards chciał wiedzieć, czy przechwytywane wiadomości były ze sobą powiązane, albo czy ktoś „dowodził” całym przedsięwzięciem.
Opowiadał, wyjaśniając Hermione swoje postępy i aktualne pytania, długimi palcami wskazując na poszczególne stosy dokumentów i księgę do run, a ona ponownie uświadomiła sobie, jak dobry w tym był. Jak łatwo przejął dowodzenie i rzeczowo przedstawił problem, pokazał rozwiązania oraz określił kierunek działania.
Ale ani razu na nią nie spojrzał.
Po trzydziestu minutach od powrotu Draco do tego, co czytał, kiedy weszła do sali, oraz chwili, w której Hermiona zaczęła przeglądać od początku wszystkie notatki i raporty z pierwszych przechwyceń, dziewczyna odrzuciła na bok pióro, wyciągnęła różdżkę i odwróciła się do ściany po drugiej stronie pomieszczenia. Usunęła z niej wszystkie „motywujące” obrazki i tabliczki, a potem skierowała różdżkę na stół i umieściła na ścianie w kolejności chronologicznej wszystkie przechwycone wiadomości.
Kiedy jedna z karteczek wyleciała z ręki Draco, chłopak zapytał:
— Co robisz?
— Zaufaj mi. To bardzo pomocne.
Kilka godzin i ślepych zaułków później Ściana Run rozrosła się i zaczęła żyć własnym życiem. Ona i Draco na ogół pracowali w milczeniu, chyba że któreś z nich wpadło na coś nowego. Hermiona była właśnie w trakcie wyliczania wszystkich możliwych tłumaczeń jednego z zestawów run, kiedy zdała sobie sprawę, że włosy na jej karku stają dęba. Draco ją obserwował. Przełknęła i kontynuowała pisanie, aż jego głos przerwał gęstniejącą wokół nich ciszę.
— To była misja. Od Czarnego Pana.
Zebrała się w sobie, zanim oderwała wzrok od kartki i spojrzała na niego.
— Jaka misja?
Odchylił się na krześle i gdyby nie wiedziała lepiej, założyłaby, że chłopak się garbi. Ale dobrze wiedziała, że Malfoyowie się nie garbią.
— Najgorszego rodzaju. — Zacisnął szczękę. Nie śmiała nawet zapytać, co to oznaczało.
— Więc po zastaniu pustego domu… zdecydowałeś się na zmianę wystroju?
Przełknął, a ona patrzyła, jak jego gardło się porusza. Oczy blondyna spoczęły na papierach przed nim.
— To był zamysł Yaxleya.
Yaxleya. A więc nie był tam sam.
— Ale krew była twoja?
Posłał stołowi smutny uśmiech.
— Dlaczego miałby rozlewać własną?
Hermiona zdała sobie sprawę, że nie miała pojęcia, jak wyglądała na nim „prawda”. Nie żeby zawsze kłamał, ale nigdy wcześniej nie przeprowadzili żadnej szczerej rozmowy, na której mogłaby się teraz oprzeć. Ale coś nie zostało tutaj jeszcze powiedziane.
Obserwowała jego oczy, podążyła grzbietem jego prostego nosa, aż do zaciśniętych ust, dostrzegając napięcie w zaciśniętej szczęce.
By kupić, by sprzedać, by oszczędzić.
Nie odrywając oczu od notatek, chłopak otworzył usta.
— Jakie jeszcze sekrety wyjawił ci mój ojciec?
Zamrugała. Draco zakładał, że Lucjusz powiedział jej o napisie z krwi na ścianie salonu. Dziwne. Od wizyty w Azkabanie minęło półtora tygodnia, a Draco wciąż próbował poskładać do kupy jej rozmowę z Lucjuszem. Potem przypomniała sobie, że nie będzie miał szansy bezpośrednio zapytać o to swojego ojca aż do grudnia. Jedna wizyta w miesiącu.
— Twój ojciec nic mi o tym nie wspominał — odparła, a chłopak spojrzał na nią. — Mówiłeś mi, żebym nie wracała do domu. Więc naturalnie, tam się właśnie udałam.
Chłopak zmarszczył brwi, a w tej samej chwili ktoś zapukał do drzwi sali.
— Hej, Malfoy. — Harry wszedł do środka, patrząc na stos dokumentów w swoich dłoniach. Spojrzał w górę, dostrzegając Hermionę. — Och, uch… Znowu nam pomagasz?
— Robards mnie tu wezwał — odpowiedziała. Posłała Harry'emu spojrzenie, które mówiło: „Wszystko w porządku”.
— Eee, cóż. Przechwycono kolejną wiadomość.
Draco i Hermiona zeskoczyli z krzeseł i pognali wprost do kartek w rękach Harry'ego. Hermiona jako pierwsza złapała przechwycony świstek i trzymała przed sobą, czytając bazgroły i dodając szczegóły, które zebrali z innych wiadomości. Czuła, jak Draco czyta wiadomość przez jej ramię.
— Cóż, te pasują do tych germańskich z północnego zachodu, ale to tutaj pasuje do skandynawskich.
— Wykluczyliśmy skandynawskie — powiedział Draco. — To muszą być germańskie.
— Ale teraz, kiedy mamy coś takiego, nie możemy wykluczyć skandynawskich. — Hermiona pobiegła z powrotem do stołu, aby zacząć odnosić się do swoich notatek, podczas gdy Draco wyjął karteczkę z jej ręki.
— Och — usłyszała głos Harry'ego. Spojrzała w górę, a jej przyjaciel patrzył na Ścianę Run. — Ty… stworzyłaś Ścianę.
— Czy ona często to robi? — zapytał Draco Harry'ego.
Harry spojrzał na niego z uśmiechem.
— To jej niedawne odkrycie. — Hermiona spojrzała na niego, a on posłał jej złośliwy uśmiech. — Zamierzacie zrobić sobie przerwę na lunch?
Zobaczyła, jak Draco sprawdza swój zegarek i zrobiła to samo. Dziesięć po dwunastej.
— Och, ee, tak — powiedziała. — Tak sądzę.
Draco szybko wrócił na swoje krzesło, porządkując notatki.
— Kawiarnia? — zapytał Harry, a Hermiona już widziała rogaliki tańczące w jego oczach. Skinęła głową, a Harry zwrócił się do Draco. — Malfoy? Jesteś głodny?
— Dziękuję, ale nie. Jestem już umówiony. — Draco dopisał ostatnią notatkę i zaczął się pakować.
Hermiona powiedziała blondynowi, że zobaczą się więc po lunchu i wyszła z sali wraz z Harrym, który pobiegł odłożyć swoje dokumenty i znaleźć portfel. Hermiona podeszła do biurka Katie Bell, aby sprawdzić, czy dziewczyna nadal tam jest.
— Hermiona Granger. — Dobiegł ją czyjś jedwabisty głos.
Hermiona odwróciła się w stronę głosu, znajdując się twarzą w twarz z Katyą Viktor. Poczuła się przykuta stopami do ziemi, gdy Katya sunęła w jej kierunku. Dziewczyna się uśmiechnęła. Niech ją szlag. Była oszałamiająca.
— Cześć… — Hermiona próbowała wydusić z siebie coś więcej, ale zawiesiła się, próbując ustalić, czy oczy Katyi były bardziej piwne czy miodowe.
— Cześć, jestem Katya. — Białe, białe zęby. — Tak bardzo chciałam cię poznać. — Wyciągnęła ku Hermionie idealnie wypielęgnowaną dłoń z bordowymi paznokciami. Hermiona ją uścisnęła. — Jestem przyjaciółką Draco.
— Ja... Tak, cześć. Jestem Hermiona. — Jak żałośnie. I jeszcze jej własne paznokcie były całe poobgryzane.
— Nie mogłam się doczekać aż w końcu cię poznam, ale Draco mówił, że jesteś taka zajęta! — Katya roześmiała się, a dźwięk jej głosu ocieplił otoczenie. Brakowało jej tego ostrego, bułgarskiego akcentu Wiktora Kruma. — Ale to oczywiste, że jesteś zajęta! Jesteś w końcu Hermioną Granger!
— Ja… tak, jestem.
— Muszę przyznać… — Katya przesunęła swoją błyszczącą torebkę pod pachę, wpatrując się uważnie w Hermionę. — Przez lata pilnie śledziłam twoje poczynania. Cały Durmstrang był tak zainteresowany piętnastolatką, która zwróciła uwagę Wiktora Kruma! — Bułgarka zaśmiała się i lekko dotknęła ramienia Hermiony. Hermiona poczuła się niesamowicie sztywna i zaczęła zastanawiać się, czy to jakiś rodzaj zaklęcia…
Katya kontynuowała:
— Ale potem ciągle widywałam twoje imię w gazetach i zawsze robiłaś coś wspaniałego, jak ratowanie jakiegoś gatunku, albo osobista walka z mrocznymi czarodziejami, a ja… — Przerwała i pokręciła głową. — Tak bardzo cię przepraszam, rozgadałam się! Tak bardzo chciałam cię poznać.
Niech ją szlag. Była też odurzająco urocza.
— Ja… cóż, dziękuję. Ciebie też miło poznać. — Hermiona uśmiechnęła się, czując teraz niesamowicie nudna. — Ja również wiele o tobie słyszałam.
— Jestem pewna, że to kłamstwo! — zaśmiała się Katya. Cały czas się śmiała. — O mnie nie ma zbyt wiele do usłyszenia!
Katya założyła kosmyk włosów za ucho.
Piękna. Urokliwa. Pełna wdzięku.
Właśnie wtedy Hermiona usłyszała otwierające się drzwi do sali konferencyjnej. Odwróciła się i zobaczyła twarz Draco w tym samym momencie, w którym chłopak zdał sobie sprawę, że ona i Katya właśnie się poznały. Zastygł nieruchomo z ręką na drzwiach i płaszczem wetkniętym pod pachę.
Jestem już umówiony.
— Draco! — zagruchała Katya. Głos Bułgarki był przepełniony ekscytacją bez zbędnej piskliwości, której spodziewała się po niej Hermiona. — Spójrz, kogo w końcu udało mi się poznać!
Hermiona patrzyła, jak Draco otwiera usta, przesuwając wzrokiem między dwiema kobietami stojącymi na korytarzu. Jego oczy były neutralne, a delikatny uśmiech nie docierał jednak do jego policzków.
— Wspaniale — powiedział. — Granger, to Katya.
Hermiona kiwnęła głową, a Katya powiedziała:
— Troszkę się rozgadałam. Przepraszam. Po prostu nie mogłam uwierzyć, że na nią wpadłam!
Hermiona obejrzała się lekko dookoła. Gdzie był Harry.
— Cóż — zaczęła. — Miło było cię poznać, Katyo. — I znów uścisnęła dłoń dziewczyny. — Życzę wam miłego lunchu.
— Och, a może zechciałabyś do nas dołączyć? — zapytała Katya z szeroko otwartymi oczami.
Wykwalifikowana w byciu gospodynią. Posiadająca wykwintne maniery przy stole.
Nie odważyła się spojrzeć na Draco.
— Och, to bardzo miłe z twojej strony, ale mam już inne plany na lunch. Dziękuję, Katyo.
— Będziemy musiały odbyć kiedyś porządną rozmowę! — Katya uśmiechnęła się. — Chciałabym móc zabrać cię na lunch i porozmawiać. Obecnie współpracuję z organizacją charytatywną zajmującą się prawami krasnoludów i skrzatów domowych i wspaniale byłoby poznać niektóre z twoich opinii.
Och, spieprzaj Katya.
— To… to brzmi wspaniale. — Hermiona uśmiechnęła się. Nienawidziła jej. Nienawidziła jej, bo nie potrafiła jej znienawidzić.
Spojrzała na Draco, który próbował rozluźnić kark i wziął głęboki oddech. Lekko ułożył dłoń na plecach Katyi.
— Do zobaczenia po obiedzie, Granger. — Spojrzał na nią krótko, po czym odwrócił się, by poprowadzić Katyę do windy.
— Tak cudownie było cię poznać, Hermiono! — zagruchała Katya przez ramię.
Hermiona patrzyła, jak odchodzą. Plecy Draco zesztywniały, a Katya kołysała się swobodnie w rytm kroków, rozmawiając, uśmiechając się i wciąż wyglądając tak doskonale.
Hermiona próbowała sobie przypomnieć, którą książkę dla niej pakowała.
Harry pojawił się, wychodząc zza rogu.
— Boże, gdzie ty, do cholery, byłeś — warknęła Hermiona, przepychając się obok niego.
— Co…?
Poszli na lunch do kawiarni. Po posiłku Hermiona wróciła na górę i od razu wróciła do pracy. Draco wszedł do sali tuż po pierwszej, a dziewczyna przez resztę popołudnia czuła na sobie jego wzrok. Zrobili postępy w kwestii run, ale jutro znowu będą musieli pracować razem w tej nieszczęsnej sali konferencyjnej.
Pod koniec dnia wróciła na górę, by zabrać swoje rzeczy i wpadła na Aidena.
— Jak poszło? Czyżbyś do południa rozwiązała problem głodu na świecie? — Mrugnął do niej.
Spojrzała na chłopaka. Uśmiechał się do niej. Otwarty. Szczery. Miły.
— Aiden, z chęcią wyjdę z wami na miasto w czwartek wieczorem. Powiedz mi tylko, gdzie mamy się spotkać.
Jego lekki uśmieszek zmienił się w pełny, szeroki uśmiech.
Oj tam od razu idealna. Właśnie przez to, że jest taka idealna nie powinna być dla niego żadną możliwą opcją. Nie ma ludzi idealnych to raz, dwa kto inny siedzi mu w głowie. No i Lucjusz ma rację, Draco próbuje go nabrać myśląc, że jak się będzie spotykał z innymi, to ktoś w to uwierzy 🙈 Nie ma o co być zazdrosnym. Zresztą on sam ciągle nawiązuje do jej rozmowy z Lucjuszem, bo się boi ile tamten jej powiedział. I tu też się nie dziwię, ale powinien wiedzieć, że jej nie można niczego zakazać, bo prędzej czy później i tak to zrobi. Przecież to Złota Dziewczyna, przyjaciółka Pottera, z którym ratowała świat. Ile razy łamali prawo, żeby coś osiągnąć. A tu się zapowiada na jeszcze jedno into poważne łamanie prawa. Potter serio może mieć przerąbane, jakby ich przyłapali. Wątpię, żeby dla Wybrańca robili wyjątek w kwestii złamania prawa.
OdpowiedzUsuńCo sami się wydaje że ona się tylko przyjaźni z Draco albo poprosił ją o to by udawali aby wzbudzić zazdrość u Herm 🙄
OdpowiedzUsuńCzy tylko mi ta Katya nijak nie pasuje? Do niczego? Trochę jak młodsza, lepsza siostra Draco, która wychowywała się w ukryciu i tylko przy Narcyzie :D I też od razu ją znienawidziłam przez to, że jest taka... Nie do znienawidzenia! Och, kobieto ;) Jestem baaaardzo ciekawa, co takiego mogłabyś opowiedzieć Hermionie podczas takiego spotkania :D Bo Draco, siedzący kilka bitych godzin z Hermioną w jednym pokoju najwyraźniej zapomniał języka w gębie i poza kilkoma słowami i przerwaną rozmową, nie był zdolny do wyjaśnienia pozostałych kwestii. Co za głupol, eych! I przez niego, Hermiona zgodziła się wyjść z Aidenem. Niech go szlag ;P
OdpowiedzUsuńKatya, zastanawia mnie jaką ona pełni rolę w tym wszystkim, czy faktycznie to przykrywka dla Lucjusza, czy ma wzbudzić w Hermionie zazdrość? Ich spotkanie na lunch mogłoby być ciekawe i odsłoniło pewne karty :D Jednak jeżeli ona jest faktycznie wykorzystywana w którymś z tych celi które wymieniłam wcześniej to dramat. Nienawidzę takiego wykorzystywania kobiet, a Katya nie wydaje się zła, no chyba, że sama na taki plan się zgodziła.
OdpowiedzUsuńA co do łamania prawa przez Harrego i HErmionę, to Harry ma rację, wcześniej to robili aby uratować magiczny świat, teraz, jest to działanie samolubne. Aż nie mogę uwierzyć, że Hermiona na to idzie, tym bardziej wiedząc ile Harry ryzykuje. Zaskakuje mnie :)