Czytał jej książkę przy stole Slytherinu w Wielkiej Sali. Przy jedzeniu. Co za nikczemność.
Trzymał u siebie jej książkę od prawie tygodnia i Hermiona śmiała się z tego, jak powolne musiało być jego pojmowanie faktów, skoro wciąż próbował ją dokończyć. Zastała go czytającego ją w poniedziałek podczas Historii Magii, we wtorek ponownie w bibliotece, a teraz w środę przy śniadaniu.
Dźgnęła jajka widelcem i spojrzała wściekle na chłopaka. A co jeśli zaleje strony sokiem dyniowym!? Wtedy Hermiona z całą pewnością rzuci się na niego w furii.
Patrzyła, jak przewraca on stronę i zdała sobie sprawę, że nie jest on na końcu historii. Był na początku. Czyżby czytał ją ponownie? Ugh!
Dlaczego ktoś miałby…?
Powstrzymała tę myśl, ponieważ była pewna, że dwa lata temu sama przeczytała tę samą książkę dwa razy w ciągu jednego tygodnia.
— Hermiono, wiesz może, gdzie jest Harry?
Spojrzała w górę, widząc, że to siedzący kilka miejsc dalej Seamus do niej wołał.
— Nie, nie rozmawiamy ze sobą.
— Och, w porządku.
Ponownie zwróciła uwagę na Malfoya i swoją książkę. Naprawdę przydałaby jej się teraz ta książka. Minęło kilka tygodni, odkąd Harry i Ron przestali z nią rozmawiać. Lavender i Parvati coraz częściej zaczynały w nocy rozmawiać o chłopcach, więc musiała albo rzucać zaklęcia wyciszające na kotary, żeby ich uniknąć, albo spędzać więcej czasu poza dormitorium. Książka byłaby dla niej obecnie idealną rozrywką. Kilka razy odwiedziła Hagrida, ale miała już dość udawania, że rzeczywiście je te jego twarde jak kamień ciasteczka.
Chłopak przerzucił kolejną stronę i musiał trafić na jakiś zabawny fragment, ponieważ przykładał on palce do ust za każdym razem, gdy próbował się nie uśmiechać. Zauważyła to już wczoraj. Patrzyła, jak Pansy Parkinson zbliża się do blondyna. Jeśli dziewczyna odważy się położyć brudną rękę na jej książce…
Pansy pochyliła się nad nim, próbując zobaczyć, co czyta. Odepchnął ją. Hermiona uśmiechnęła się, gdy Pansy się naburmuszyła. Malfoy wstał od stołu, przewracając na dziewczynę oczami i spakował swoje rzeczy, szykując się do wyjścia — zabierając książkę.
Hermiona skrzywiła się. Wstała od stołu Gryffindoru i wyszła za nim. Opuściła Wielką Salę i skręciła w lewo, stwierdzając, że korytarz jest pusty.
— Dlaczego mnie obserwujesz, Granger?
Odwróciła się i ujrzała Draco Malfoya, jedną ręką ściskającego jej książkę, a drugą celującego w nią różdżką.
— Skończyłeś już tę książkę?
Zamrugał na nią. Spojrzał na zielono-złotą księgę, którą trzymał w dłoni.
— Co?
— Naprawdę nie powinieneś czytać książek przy jedzeniu w Wielkiej Sali, skoro nawet nie są twoje. Jeśli rozlejesz na którejś stronie choćby najmniejszą kroplę kawy, pani Pince nie pozwoli ci dożyć jutra. Zaufaj mi — burknęła.
— Cóż, jak dobrze, że nie pijam kawy. — Spojrzał na nią i odwrócił się, by odejść.
— Skończyłeś ją już, czy nie?
— Co ci do tego, szlamo? — Zawołał przez ramię i ruszył dalej.
— Możesz wypożyczyć daną książkę maksymalnie na dwa tygodnie!
— Więc dostaniesz ją za dwa tygodnie! — krzyknął do niej, odwracając się. — Chyba że wypożyczę ją jeszcze raz! — Uśmiechnął się do niej, a ona prychnęła, odwracając się na pięcie, by wrócić do Wielkiej Sali.
Merlinie, jak ona go nie znosiła!
***
DRACO MALFOY: PRZEDSIĘBIORCA
autorstwa Rity Skeeter
Znacie to nazwisko. Znacie tę twarz. Znacie te włosy! Ale to, czego nie wiecie o Draco Malfoyu, to to, co planuje on robić dalej.
Ale ja tak!
Draco Malfoy, syn Śmierciożercy, Lucjusza Malfoya, i bywalczyni salonów, Narcyzy Malfoy, został ułaskawiony przez Wizengamot zaledwie osiem tygodni temu i od tego czasu pracuje dla Ministerstwa w ramach okresu próbnego. Ale Ślizgon na zawsze pozostanie Ślizgonem i jego ambicje nie mogą zostać zaspokojone w Ministerstwie.
„Marzyłem o posiadaniu własnego biznesu. To nie jest coś nowego, ale coś, co utrzymywało mnie przy zdrowych zmysłach podczas pobytu w Azkabanie i każdego dnia motywuje mnie do działania”.
Draco Malfoy udzielił waszej ulubionej reporterce naprawdę ekskluzywnego wywiadu na temat swojego nowego przedsięwzięcia biznesowego i tego, co to dla niego oznacza. Kontynuacja na stronie 7!
Hermiona odetchnęła z ulgą, kiedy w poniedziałek rano otworzyła gazetę. Przez całą niedzielę była spięta – jeszcze przed wizytą w swoim domu rodzinnym – myśląc, że ktoś mógł sfotografować ją, jak dzień wcześniej opuszczała Azkaban. Kiedy jednak w niedzielnym wydaniu nie znalazła żadnych niepokojących zdjęć ani historii, wiedziała, że musi wytrzymać z dala od reporterskich radarów jeszcze tylko jeden dzień, aby Draco w spokoju mógł ogłosić swój nowy plan na życie. Otwierając dziś rano gazetę i znajdując na okładce twarz Draco uśmiechającą się do niej, okraszoną wielkim tytułem od Skeeter, wiedziała, że to musi być ten artykuł.
Skeeter kontynuowała swój wywód na stronie siódmej, opisując szczegółowo zasady działania firmy konsultingowej i wymieniając usługi, które swoim odbiorcom mogłaby zaoferować Malfoy Consulting Group. Draco odpowiadał szczerze na pytania, otwarcie mówiąc o tym, jak ważne było dla niego odcięcie się od reputacji ojca. Reporterka zaskoczyła go również w wywiadzie informacją, że został wybrany na okładkę grudniowego wydania tygodnika Czarownica, będąc laureatem nagrody dla Najbardziej Czarującego Uśmiechu. Skeeter opisała również jego uprzejmą akceptację tego tytułu.
Dobrze. Dobrze dla niego. Tak miało być. Mogła nie rozumieć, dlaczego był w jej domu, albo czemu to właśnie jego krew była na ścianach jej dawnego salonu, ale wiedziała, że praktycznie zawarła już umowę z Lucjuszem Malfoyem, że nie przeszkodzi Draco w prowadzeniu interesów. Artykuł w gazecie opiewający nieograniczony potencjał i przyszłość Draco ani razu nie wspominał jej imienia, co było świetną wiadomością.
Westchnęła. Ginny wróci dziś wieczorem do mieszkania i Hermiona będzie musiała jej powiedzieć, że wczoraj sama udała się do domu rodzinnego.
Przez umysł przemknął jej obraz czerwonego napisu, a Hermiona potrząsnęła głową, żeby się go stamtąd pozbyć. W którymś momencie wojny krew Draco Malfoya została rozlana na ścianach jej dawnego salonu. Jego czysta krew. Zmarszczyła brwi. Nie wyobrażała sobie, żeby z jakiegokolwiek powodu chłopak zdecydował się przelewać swoją ukochaną krew. Ale zdanie brzmiało tak bardzo w jego stylu. Jakby napisał je Draco Malfoy, którego pamiętała z Hogwartu.
Wrzuciła gazetę do kosza na śmieci i wyszła do pracy zdecydowanie przed czasem. Dwa dni wolnego od pracy w Cornerstone naprawdę wzburzyły jej naturalnym rytmem, więc miała niesamowitą ochotę na szybki powrót do regularności w pracy.
Przedarła się przez tętniące życiem Atrium, wjechała windą na czwarte piętro i radośnie przeszła przez puste biuro Wydziału Zwierząt. Gdy dotarła do swojego biurka, znalazła na nim karteczkę z przypomnieniem. Miała dzisiaj zeznawać przed Wizengamotem na jednej z rozpraw. Och, cudownie.
Johnathan Jugson odwołał się dziś od wyroku dożywotniego więzienia, twierdząc, że został objęty klątwą Imperius, zmuszającą go do wzięcia udziału w bitwie w Departamencie Tajemnic.
Niezła ściema, Jugson. — Hermiona uśmiechnęła się pod nosem.
Kiedy dziesięć minut później usłyszała, jak buty Matyldy stukają o kamienną posadzkę, gdy kobieta zmierzała w kierunku swojego biura, Hermiona wzięła głęboki oddech, odwracając się w stronę przełożonej.
— Matylda — powitała ją.
— Granger! Dzień dobry! — Bluzka Matyldy była krzywo zapięta, z pominiętym jednym guzikiem, a jej włosy sterczały pod dziwnymi kątami. Hermiona prawie pomyślałaby, że kobieta właśnie wróciła z jakiejś tajemnej schadzki, gdyby dobrze nie wiedziała, że był to jej codzienny wygląd. Przełożona rzuciła trzymane w ramionach akta na biurko. — Jesteś dziś wcześniej.
— Tak, chciałam ci przypomnieć, że o dziesiątej mam przesłuchanie co do jednej ze spraw Wizengamotu.
— W porządku. W porządku. — Matylda zsunęła z ramion płaszcz i rzuciła go w stronę krzesła w kącie, chybiając.
— I chciałbym zamienić z tobą słówko, jak znajdziesz chwilkę.
— Tak, tak. — Matylda usiadła na swoim krześle. — Śmiało! Coś nie tak?
— Nie, to nic wielkiego — powiedziała Hermiona, siadając na krześle naprzeciwko niej. — Słyszałem, że Rosenberg przechodzi na emeryturę.
— Tak! To musi być dla Rochelle niesamowicie ekscytujące! Ma siedmioro wnucząt, wiesz? — Matylda sięgnęła po pióro, przewracając przy tym kałamarz.
— O, nie wiedziałam. — Hermiona patrzyła, jak kobieta naprzeciwko niej wyczyściła zaklęciem rozlany atrament i zanurzyła w nim pióro, pisząc HG 11-8-99 na górze zwoju. — Chciałam cię poinformować, że zamierzam aplikować na jej stanowisko.
Matylda spojrzała na dziewczynę.
— Naprawdę?
— Tak — powiedziała. — Wiesz, że od dawna bardzo pasjonuję się prawami skrzatów domowych i mam nadzieję, że rozważysz moją kandydaturę, gdy zostanie ogłoszona rekrutacja.
Matylda przygryzła wargę i wyprostowała się.
— To byłby dla ciebie mocny zjazd z toru.
— Tak, ale to wciąż jakiś ruch we właściwym kierunku.
Matylda skinęła głową i nachyliła się do przodu, kreśląc notatki na swoim zwoju. Hermiona zastanawiała się, czy to wszystko? Koniec rozmowy?
— Rochelle siedziała przy tym biurku od czterdziestu lat. Wiedziałaś o tym? — Matylda dodała daszek nad „t” i ponownie na nią spojrzała.
— Nie.
— Jest bardzo podobna do ciebie. Pasjonatka skrzatów domowych. Przez ostatnie czterdzieści lat odrzucała każdą ofertę dotyczącą propozycji wyższego stanowiska, bo nie mogła się od nich oderwać. Było jej tak bardzo wygodnie. — Matylda złożyła przed sobą ręce. — Nie chciałabym, abyś rozsiadła się tam tak jak ona, Hermiono.
Hermiona zamrugała na nią.
— Ja... rozumiem. Planuję piąć się w górę, gdy nowe pozycje będą dostępne.
— Ale tylko w zakresie Biura Przemieszczania Skrzatów Domowych?
— Ja… Cóż — Hermiona przełknęła ślinę. — Myślę, że moim krótkoterminowym celem zawsze było Biuro Przemieszczania, tak. Ale…
— Jaki jest twój długoterminowy cel, Hermiono?
Hermiona otworzyła usta, po czym szybko je zamknęła. Matylda kontynuowała.
— Czy wiesz, że Millicenta Bagnold pracowała w pięciu z siedmiu departamentów ministerstwa, zanim została Ministrem? Scrimgeour zaczynał karierę w Transporcie, a następnie awansował, pnąc się w górę Departamentu Przestrzegania Prawa, zanim stanął na czele Biura Aurorów. Leonard Spencer-Moon pracował jako chłopiec na posyłki w Departamencie Magicznych Wypadków i Katastrof, zanim przeniósł się do Urzędu Łączności z Mugolami, a następnie do Departamentu Przestrzegania Prawa i na koniec do Urzędu Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli.
Matylda uśmiechnęła się do niej. Oni wszyscy byli Ministrami. Minister.
— Mądrym posunięciem, panno Granger — szepnęła Matylda — jest rozważać w miarę awansów, przeskakiwanie między innymi działami. Takie działanie na sam koniec tylko ci pomoże.
Na sam koniec. Jaki mógł być ‘sam koniec’ dla Hermiony Granger?
— To zdecydowanie coś wartego przemyślenia, Matyldo. Dziękuję.
— Chciałam ci jeszcze tylko powiedzieć — Matylda wstała i zaczęła otwierać szuflady, przeszukując pochowane w nich teczki — że Robards jest pod wrażeniem twoich umiejętności.
— Gawain Robards?
— Tak — powiedziała, rzucając kolejny stos akt na biurko. — Draco Malfoy opuszcza ich w grudniu... nawiasem mówiąc, w dzisiejszej gazecie pojawił się o nim świetny artykuł. Czy miałaś już okazję go przeczytać?
— Eee, tak…
— Cóż, Robards chce, aby stanowisko Malfoya stało się pełnoetatową posadą Starszego Analityka. — Uśmiechnęła się do niej. — Ma on nadzieję, że zdecydujesz się na nie aplikować.
Starszy Analityk? To nie było wspinanie się po drabinie. To było praktycznie przeskoczenie kilku pierwszych szczebli kariery.
— Cóż, zdecydowanie jest się nad czym zastanowić — powiedziała Hermiona, kiwając głową.
Podziękowała Matyldzie za poświęcony jej czas i wróciła do swojego boksu, myśląc o stanowisku w Biurze Aurorów. Wtedy mogłaby o wiele częściej pracować z Harrym. I Katie Bell. Ale posada nie miałaby nic wspólnego ze skrzatami domowymi ani magicznymi stworzeniami. Na obecnym stanowisku właśnie odniosła swój pierwszy sukces, tworząc projekt Chimera.
Wciąż marszczyła brwi, rozważając plusy i minusy propozycji, aż nadeszła za dziesięć dziesiąta, kiedy była już absolutnie zmuszona wezwać windę i udać się na salę sądową.
Kiedy winda przyjechała, a wrota się otworzyły, ujrzała w środku szarmancko opierającego się o ścianę Draco Malfoya. Jej ciało przeszyła fala lodowatego dreszczu. Zapomniała o nim na całe trzy godziny. Jakież to były cudowne trzy godziny.
W jego oczach malowało się to samo zaskoczenie i podejrzliwość, jak wtedy, gdy widziała go po raz ostatni – w Malfoy Manor, kiedy wybiegała z biblioteki. Zacisnęła szczękę i dołączyła do niego w windzie. Gdy bramy się zamknęły, czuła, że chłopak ją obserwuje.
Co wiedział o jej spotkaniu z Lucjuszem? Czy był świadomy planu Narcyzy? A może nie miał o nim bladego pojęcia? Co powiedziała mu Narcyza po jej ucieczce? Czy kobieta oznajmiła synowi, że Hermiona go odrzuciła? I czy to w ogóle miało jakiekolwiek znaczenie?
Żaden niedoszły narzeczony. Tylko współpracownik.
— Dzień dobry — powiedziała. To było mocno spóźnione. Nastąpiła zbyt długa chwila ciszy, zanim w końcu go przywitała.
Winda zwolniła i zatrzymała się na Poziomie 5. Hermiona nie wiedziała, czy przeklinać swój los, czy nie, ponieważ jazda mogła trwać wieczność, jeśli zatrzymywaliby się na każdym piętrze. W końcu jednak westchnęła, bo ten przystanek oznaczał, że dołączy do nich ktoś jeszcze.
Kiedy kraty się otworzyły, ujrzała przed sobą Aidena O'Connora, akurat w połowie ugryzienia jabłka. Hermiona już wiedziała, że jest to jej szczęśliwy dzień.
— Hej! — wymamrotał Aiden, przeżuwając gryz jabłka. — Malfoy, świetny artykuł. To musi być dla ciebie bardzo ekscytujące, prawda?
— Dziękuję, tak. — Głos blondyna był napięty. Aiden mimo wszystko kontynuował rozmowę, co należało do jego najsilniejszych cech.
Kiedy winda znowu zwolniła, zbliżając się do Atrium, a Aiden wciąż mówił, Hermiona prawie się uśmiechnęła. Już niemal koniec.
Aiden wyszedł i spojrzał przez ramię.
— Wysiadacie tutaj?
— Nie, jadę aż do Wizengamotu — odpowiedział Draco. Kurwa, kurwa, kurwa.
— Eee, ja też — powiedziała.
Aiden pomachał im i ponownie wgryzł się w jabłko, po czym drzwi się zamknęły, a winda znów zaczęła zjeżdżać w dół.
Usłyszała, jak Draco bierze głęboki oddech, próbując się odezwać, więc natychmiast mu przerwała.
— To był naprawdę świetny artykuł — powiedziała. — Skeeter wykonała kawał dobrej roboty, prezentując czarodziejskiemu światu Malfoy Consulting Group.
Nie spojrzała na niego.
— Dziękuję.
— I gratulacje z okazji wygranej w plebiscycie tygodnika Czarownica — zachichotała.
Winda dotarła na Poziom 10. Chłopak przytrzymał dla niej otwarte drzwi. Hermiona patrzyła prosto przed siebie na dębowe wrota na końcu korytarza. Ich kroki odbijały się echem od kamiennych ścian i zastanawiała się, czy chłopak był za wcześnie, czy może właśnie spóźniał się na przesłuchanie przed Wizengamotem. Bo ona sama była o równe pięć minut przed czasem.
Proszę, nie pozwólcie mi tutaj stać przez całe pięć minut, czekając aż w końcu mnie wywołają.
Znowu ją obserwował. Zatrzymali się mniej więcej w trzech czwartych korytarza, na oko w tym samym miejscu, co ostatnio.
Ostatnim razem żałowała, że stanęła naprzeciwko niego, zmuszona spoglądać albo na chłopaka, albo w ziemię. Draco zatrzymał się i oparł o ścianę po prawej. Tym razem postanowiła dołączyć do niego, stając kilka kroków dalej.
To było o wiele gorsze.
Nie mogła go zobaczyć. Za to mogła go poczuć, wiedząc, że ją obserwuje.
Ostatnim razem, gdy dzielili ten korytarz, oskarżył ją o próbę uwolnienia wszystkich Śmierciożerców, a potem wypominał jej stworzenie Długu Życia za zeznawanie na jego korzyść kiedy był w Azkabanie. Później przycisnął ją do tej samej ściany i pozwolił, by gorące powietrze wypływało z jego ust, niosą ze sobą słowa opisu Aukcji, tysięcy galeonów i dziewictwa.
— Nie było cię wczoraj w Cornerstone.
Poczuła, że oddech zamiera jej w płucach. Wiedziała, że jego oczy na niej spoczywały, więc nie ruszyła się i skupiła na oddychaniu.
— Nie, byłam chora. — Wpatrywała się w przeciwległą ścianę, wysoko trzymając głowę. — Czy Morty nie był w stanie ci pomóc?
Milczał. I była pewna, że gdyby na niego zerknęła, spojrzałby na nią groźnie.
Więc przyszedł do Cornerstone dzień po tym, jak uciekła z jego domu, odmawiając poślubienia go. Głos w jej głowie zachichotał na myśl o całej tej sytuacji. Czego od niej chciał? Kolejnej książki zapakowanej na prezent dla kolejnej dziewczyny?
Kątem oka widziała, jak chłopak odwraca się ku niej, krzyżując nogi w kostkach.
A może chciał przeprosić? Albo wszystko wyjaśnić? Albo jeszcze bardziej mieszać jej w głowie? Tak, prawdopodobnie była to ta ostatnia opcja.
— Słyszałem, że widziałaś się z moim ojcem.
Zamknęła oczy. Współpracownik. Współpracownik. Współpracownik.
— Tak — powiedziała. — To bardzo miłe z jego strony, że chciał się ze mną spotkać.
Już miała zamiar kontynuować. Kłamać, manipulować prawdą lub trzymać się czterdziestu pięciu sekund tej miłej rozmowy, którą odbyła z Lucjuszem, ale pamiętała o krwi na swoich ścianach. Tak naprawdę nie była mu nic winna. Usłyszała, jak po prawej stronie Draco strzelił kostkami, wyginając palce. Dostrzegła kątem oka jego sylwetkę i to, jak odgarnął ręką włosy.
Był poruszony. Och, jak cudownie.
Patrzyła prosto przed siebie, nic więcej nie mówiąc. Chłopak przycisnął dłoń do ściany, przestając krzyżować nogi w kostkach.
— I miło spędziłaś z nim czas?
— Bardzo miło. — Pomyślała o ostentacyjnym zerknięciu na swoje paznokcie w jego obecności, ale uznała, że to mogłoby być zbyt bezduszne. — Nigdy wcześniej tak naprawdę nie miałam okazji go poznać. — Odwróciła się, żeby spojrzeć na Draco, i z fałszywie miłym spojrzeniem powiedziała: — Jesteście do siebie bardzo podobni.
Jego lewe oko drgnęło, a ona pomyślała o gazecie leżącej w jej kuchennym koszu na śmieci, stanowczo zauważając, jak bardzo Draco chciał zdystansować się od swojego ojca.
Kącik jej ust uniósł się lekko, mimo że próbowała go powstrzymać. Chłopak dostrzegł to i zacisnął szczękę. Zrobił krok do przodu.
— Gdybym wiedział o tym spotkaniu, to bym do niego nie dopuścił.
Spojrzała mu w oczy. Stał zaledwie trzy kroki od niej, ale czuła, jak powietrze na korytarzu zaczyna gęstnieć, tak jak ostatnim razem.
— Moja mama lubi mieszać się w sprawy, w których nie ma żadnego interesu. Przepraszam, że cię w to wplątała.
Przeprosiny? Po co? Za nieuzasadnione zaręczyny? A może przede wszystkim za stres związany ze spotkaniem twarzą w twarz z Lucjuszem Malfoyem? Za całą fałszywą relację z Narcyzą Malfoy? Nadal nie otrzymała od niego żadnej odpowiedzi.
— Nie wiem, co ci powiedział, ale…
— Dlaczego twoja krew jest na ścianach mojego dawnego salonu?
Jego usta zamarły się w połowie słowa. Zamrugał, a jego oczy błądziły między jej oczami. Przyszpiliła go swoim spojrzeniem, nie poddając się. Patrzyła, jak jego szczęka się zaciska, a chłopak przełyka ślinę.
— Panno Granger? — Barczysty mężczyzna wystawił głowę zza drzwi. — Czy jest pani gotowa?
— Oczywiście. — Odepchnęła się od ściany i ruszyła w stronę dębowych wrót, zostawiając Draco za sobą.
***
— Powtórz mi jeszcze raz, co tam było.
Hermiona westchnęła i potarła dłonią czoło. Usiadła przy stole, podczas gdy Ginny krążyła po salonie, załamując ręce. Harry gotował obiad w kuchni, od czasu do czasu do nich dołączając. Zapomniała, jak wyczerpujące mogą być „badania zespołowe”. Musiała wciąż na nowo opowiadać oraz wyjaśniać fragmenty i niuanse, które tak łatwo wypływały na powierzchnię jej umysłu.
Szlamo, możesz uciekać, ale oni nie mogą się ukryć.
— A jak duże były te litery? — Ginny zmieniła ścieżkę swoich kroków, krążąc teraz wokół stolika do kawy.
Hermiona rozłożyła ręce, pokazując ich rozmiar. Harry wysunął głowę zza drzwi kuchni, żeby spojrzeć.
— To aż za dużo krwi — powiedział Harry.
— I ty mi to mówisz! — Hermiona roześmiała się.
— Nie, to znaczy… — Harry wyszedł z kuchni z łyżką do sosu w dłoni. — Draco Malfoy rozciął swoją cenną skórę, a potem przeciął cenną żyłę i stracił aż tyle cennej krwi? I po co? Żeby cię nastraszyć?
Ginny kiwała głową i krążyła po pokoju, ze skupieniem wpatrując się w podłogę. Dziwnie było mieć tutaj ją zamiast Rona. W takich sytuacjach rudzielec zwykle po prostu siedział nieruchomo, jedząc, dopóki Hermiona sama nie rozwikłała problemu.
— I to wszystko? — zapytała Ginny.
— Przeszukałam resztę domu i nie znalazłam innych wiadomości namazanych krwią. Żadnych klątw. Tylko zaklęcie odpychające mugoli.
— Muszę spojrzeć na Ścianę. — Ginny podrapała się po głowie i skierowała do pokoju Hermiony.
Harry zniknął z powrotem w kuchni. Hermiona podniosła filiżankę z kawą i już miała wypić łyk, kiedy chłopak ponownie pojawił się obok, marszcząc brwi, krzyżując ramiona na piersi i wpatrując się w podłogę.
— Ginny mogła być poza miastem, ale ja nigdzie nie wyjechałem. — Spojrzał na nią. — Nie powinnaś była iść tam sama. Nadal jesteśmy w jednej drużynie.
Hermiona zamrugała.
— Ja… przepraszam. Ja tylko… — Spuściła wzrok. Harry był nią rozczarowany. — Chciałam wrócić tam sama.
Harry skinął głową i powiedział:
— Ja pozwoliłem ci pójść ze mną, kiedy odwiedzałem swój dom.
Z kuchni dobiegł ich dźwięk bulgotania, a chłopak wrócił do garnków. Hermiona wpatrywała się tępo w miejsce, w którym jeszcze przed sekundą stał, rozmyślając o Dolinie Godryka, dopóki nie usłyszała tupotu stóp Ginny, sunących z powrotem do salonu.
— Zaklęcie odpychające mugoli. Dlaczego? — Ginny przyspieszyła kroku.
Hermiona otrząsnęła się z poczucia winy i zwróciła ku Rudej.
— Ja… nie wiem.
— I nie odnowiłaś go, kiedy wychodziłaś?
— Nie. Założyłam, że dom się sprzeda — powiedziała, ponownie podnosząc do ust filiżankę. — Możliwe, że uroki, które rzuciłam na moich rodziców, sprawiły, że spakowali się i wyjechali, nie myśląc o wprowadzeniu go ponownie na rynek nieruchomości. Wyjaśniłam im, że muszą przeprowadzić się do Australii w ciągu tygodnia.
Harry wyszedł z kuchni, lewitując przed sobą trzy talerze makaronu z warzywami. Położył je na stole.
— Może na moment moglibyśmy przestać rozmawiać o… krwi na ścianie. — Harry skinął głową ku Ginny, która krążyła po pokoju, rozciągając kark.
Umysł Hermiony przywołał obraz napisu przy wyjściu z łazienki Jęczącej Marty. Komnata Tajemnic została otwarta. Krwawe litery, które napisała Ginny, gdy została opętana. Hermiona praktycznie o tym zapomniała, ponownie ciągnąc przez to wszystko swoją przyjaciółkę.
— Nie jestem dzieckiem, Potter. — Ginny skrzywiła się i usiadła przy stole. — Chcę to rozgryźć tak samo jak ona, więc pozwól mi na to.
— Nie, Harry ma rację. Powinniśmy trochę odpocząć. — Hermiona chwyciła serwetkę i zaczęła jeść. Między przyjaciółmi zapadła cisza.
— Co powiedział, kiedy go zapytałaś?
Hermiona spojrzała w górę. Ginny nie jadła, siedząc nachmurzona.
— Nic. To znaczy, to nie było pytanie. To było bardziej… stwierdzenie. — Hermiona się uśmiechnęła. — Nie spodziewałam się otrzymania odpowiedzi.
— Myślisz, że powiedziałby ci prawdę, gdybyś rzeczywiście go o to zapytała? — powiedział Harry.
— Nie — powiedziały jednocześnie Ginny i Hermiona.
Ginny wstała i znów zaczęła spacerować po pokoju. Harry westchnął.
— Stwierdził też, że nie wiedział o twoim spotkaniu z Lucjuszem? — zapytała Ginny.
— Powiedział, że gdyby wiedział o tym spotkaniu, to by do niego nie dopuścił.
Ginny potarła czoło.
— To doprowadzi mnie do szału!
Hermiona roześmiała się.
— Uwierz mi, wiem. Ale odpuść, Ginny. Jedz.
— Chcę wiedzieć, co się dzieje w tej jego durnej blond łepetynie! — Ginny tupnęła. Hermiona znowu się uśmiechnęła.
— Szkoda, że nie mamy żadnych kontaktów w Wizengamocie. — Harry przyłożył rączkę widelca do ust, nawijając na niego makaron.
Ginny i Hermiona spojrzały na niego.
— Niby dlaczego?
— Cóż, Wizengamot musiał przejrzeć wszystkie dostarczone przez niego wspomnienia. Mogły zawierać jakieś odpowiedzi. — Harry zaczął żuć makaron, patrząc na talerz.
— Wspomnienia? — zapytała Hermiona.
— Tak — powiedział Harry z pełnymi ustami. — Dał im swoje wspomnienia w dniu, w którym został zwolniony. Zeznania i wspomnienia były jedynymi powodami, dzięki którym udało mu się wyjść. Musiały one albo potwierdzać jego niewinność, albo potępiać innych Śmierciożerców. — Spojrzał na dziewczyny. — Mówiłem wam to.
— Nie — powiedziała Ginny. — Nie sądzę, żebyś w ogóle o tym wspominał.
— Och. — Harry wzruszył ramionami. — No dobrze. Chyba jednak nie powinienem.
— A gdzie są teraz te wspomnienia?
Harry nawinął kolejną porcję makaronu na widelec.
— Prawdopodobnie w archiwum Biura Administracyjnego Wizengamotu.
Ginny spojrzała na Hermionę, unosząc brew. Hermiona czuła coraz szybsze bicie swojego serca i nie wiedziała dlaczego.
— I... — Ginny powiedziała powoli — Jakie środki bezpieczeństwa stosują w archiwach Biura Administracyjnego Wizengamotu? Klątwy? Hasła?
— Rotowanie haseł i dwóch Aurorów na zmianie. — Harry otarł usta i sięgnął po szklankę wody.
— I... — kontynuowała Ginny — Kiedy jest twoja zmiana?
Harry spojrzał na obie dziewczyny znad swojej szklanki z wodą. Jego oczy najpierw rozwarły się szeroko, po sekundzie stały się niesamowicie zmęczone.
Odstawił szklankę na stół, krzywiąc się pod nosem.
— Niech to szlag.
Harry niczym Hagrid, ma za długi jęzor xD Wpakował się chłopak jeszcze sam nie wie w co xD Ale tak to jest, jak się dyskutuje z dwoma babami. One zawsze wymyślą plan “doskonały” a facet potem musi radzić sobie z jego realizacją xD No ale cóż, sam chciał pomagać, to niech pomaga. Wspomnienie o Ronie mnie rozwaliło xD I było to tak bardzo prawdziwe, on wiecznie nienażarty, z priorytetem napakowania brzucha a nie angażowania się w rozwikłanie planu xD Ginny jest dużo bardziej pomocna. Sama rozmowa Draco i Hermiony była bardzo drętwa, ale nie spodziewałam się szczerze mówiąc niczego innego. Jakby nie było przed jego matką odrzuciła “propozycję” małżeństwa z nim (oczywiście, że Narcyza mu powiedziała) i uciekła z jego domu jakby goniło ją stado wilkołaków. To i tak, że się nie spaliła przed nim ze wstydu xD Ale jednak złapało mnie za serduszko, że był w Cornerstone i jej szukał. No to jasne, że chciał ją przeprosić! Dlaczego niby miałby tego nie zrobić? Wie, że nawalił i jego rodzice pomogli mu nawalić jeszcze bardziej, pytanie kto wygrał to starcie, czy Lucjusz czy Narcyza. Jedno nakręciło drugiego i mamy przykry efekt. Czyżby Hermiona wgl nie brała pod uwagę stołka Ministra Magii? Była zaskoczona rozmową z Matyldą, jakby to wgl nie było możliwe. Każdy wie, że Hermiona jest błyskotliwą kobietą i że tylko wyższe cele są dla niej. Może i chce dochodzić do wszystkiego stopniowo i powoli, ale no błagam, to że jest Złotą Dziewczyną to jedno, ale jej ciężka praca, błyskotliwość i inteligencja to drugie.
OdpowiedzUsuńCodziennie czekam na nowy rozdział tego opowiadania i za każdym razem gdy wchodzę na stronę modlę się o zobaczenie nowego rozdziału. Po prostu cudo!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ludzie wokół Hermiony doceniają jej inteligencję i "pilnują", żeby pamiętała o pięciu się w górę. Zwłaszcza, że jako jedna z nielicznych powinna się tam znaleźć! Kochana Matylda, aż dziw, że w swoim roztrzepaniu jest taka... ogarnięta ;) O, i proszę, Malfoy jednak polazł za Hermioną do księgarni! Głupek, dobrze, że niemalże ucałował klamkę! I pytanie, po co zjechał też do Wizengamotu za nią, ale mam nadzieję, że się nie kompromitował bardziej, tylko naprawdę miał tam jakąś sprawę. Echh, jak ja żałuję, że ta rozmowa była taka nic nie rozwiewająca, bo nadal mam same znaki zapytania w głowie! Może coś się ruszy, kiedy genialny Harry Potter sam się wkopał z pilnowaniem archiwum :D Can't wait!
OdpowiedzUsuńSię Harry wkopał 😂
OdpowiedzUsuńCzyli Draco był w bibliotece, pewnie z racji, że jej nie było, a wiedział, że będzie zeznawała to specjalnie pojechał do Wizengamotu.
OdpowiedzUsuńPotter za długi jęzor, za długi jęzor! :P Wpakowałeś się chłopaku, ale jak już baby ułozyły plan to nie masz wyjścia awaryjnego, musisz grać w ich grę :D
Właściwie myślę, że uczucia Draco trwają już dłuższy czas, tak jak Hermiony, a Narcyza i Lucjusz może faktycznie chcieli dla niego dobrze, tylko Narcyza ma wyczucie, Lucjuszowi brak wyczucia i poczucia, że może być jakiś sprzeciw - nie był do tego nigdy przezwyczajony. Jestem ciekawa jak to się dalej rozwinie.