Była pierwsza sobota po powrocie do szkoły i mózg Hermiony potrzebował przerwy. Święta Bożego Narodzenia były dość relaksujące, ale przyzwyczajenie się do ponownego używania Zmieniacza Czasu po feriach było męczące. No i chłopcy z nią nie rozmawiali. Znowu.

Pomiędzy Parszywkiem a Błyskawicą ani Ron, ani Harry nie czuli się skłonni do spędzania z nią większej ilości czasu. Rozumiała. Powiedzenie profesor McGonagall o Błyskawicy było słusznym wyborem.

Wstała dość późno, przesypiając śniadanie i nie znajdując nikogo, kto czekałby na nią w Pokoju Wspólnym, skierowała się prosto do biblioteki. Istniała pewna książka, którą Hermiona czytała co najmniej raz na sześć miesięcy, głównie, by się zrelaksować lub pobudzić zmęczony umysł. Dzisiaj był wręcz idealny dzień, aby znów się w niej zatracić.

Pomachała do pani Pince która nie odmachała i skierowała się w stronę regałów z książkami, zmierzając do drugiej półki od dołu, po lewej stronie, dwanaście alejek dalej. Przejrzała półkę w poszukiwaniu zielono-złotego grzbietu. Nie było go tam. Rozejrzała się dookoła, żeby sprawdzić, czy przypadkiem jakiś idiota nie podmienił jej miejsca, jednak nigdzie nie dostrzegła znajomego tytułu.

Podeszła do pani Pince i zapytała, czy książka została przez kogoś wypożyczona, a po uciszeniu ją przez kobietę, ta powiedziała jej, że nikt tej pozycji ostatnio stąd nie zabierał.

Hermiona zmarszczyła brwi. Więc ktoś musiał czytać ją w bibliotece. Rozejrzała się. Była to książka, którą bardzo niewielu ludzi uznałaby za zabawną. Nie posiadała zdjęć, ani ilustracji. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Zasugerowała tę konkretną pozycję kilku osobom, gdy te próbowały poprosić największego szkolnego mola książkowego o rekomendację czegoś ciekawego. Ani Parvati, ani Justin, ani ta dziwna dziewczyna o imieniu Luna nie uznali jednak tej książki za wystarczająco interesującą. Pewnego środowego wieczoru przyłapała z nią za to Penelopę Clearwater i po tym, jak wygłosiła dziewczynie całą, pełną zachwytu przemowę, zapytała Krukonkę, kto jest jej ulubioną postacią albo czy dziewczyna śmiała się z danego fragmentu tak, jak ona sama. Penelopa dała jej jednak znać, że „nie do końca wczuła się w fabułę” i przyszła do biblioteki w sumie tylko po to, żeby ją zwrócić.

Być może osoba, która wzięła książkę, zdążyła się nią już znudzić i w międzyczasie odłożyła ją na jeden ze stolików z pozycjami do odłożenia na półki. Przeszukała szafki i biurka, natykając się na swój ulubiony stół, zajmowany przez Draco Malfoya, czytającego książkę ze zielono-złotym grzbietem.

Hermiona westchnęła. Życie było niesprawiedliwe.

Jej ulubiony stół. Jej ulubiona książka. I najmniej lubiany przez nią chłopak.

Usiadła przy sąsiednim stole i spojrzała na niego, mając nadzieję, że blondyn może poczuje na sobie jej nienawistne spojrzenie i zachowa się honorowo. Czyli wyjdzie.

Zdjęła książkę z półki, próbując wyglądać na zajętą, po czym wyjęła z torby zeszyt i pióro. Patrzyła, jak Malfoy przewraca kolejną stronę książki i unosi brwi.

Niech go szlag. Najwidoczniej był naprawdę zainteresowany tą książką. Jej książką. Wyciągnęła szyję lekko w górę, próbując dowiedzieć się, który rozdział właśnie czytał. Wyglądało na to, że miał za sobą już ćwierć historii, a Hermiona sądziła, że powinien on powoli docierać do fragmentu, w którym książę zostaje przemieniony w psa. Reakcje pozostałych postaci były tak absurdalne, a język autora tak precyzyjny, że były to chyba dwie najzabawniejsze strony, jakie czytała w swoim życiu.

Spojrzała na Malfoya. On z pewnością nie uzna tego za zabawne. Nie zasłużył na tę książkę. Główną bohaterką była młoda kobieta, która żyła w mugolskim świecie i została wciągnięta przez portal do innego królestwa. Jak mógłby to w ogóle zrozumieć?

Prychnęła. Wkrótce chłopak odłoży ją na półkę. Nie będzie śmiał się nad nią tak jak ona, zakrywając usta, chichocząc, gdy z każdą kolejną stroną sytuacja będzie coraz bardziej się pogarszać. Nie będzie…

Uśmiechnął się. Patrzyła, jak uśmiech rozchyla jego usta, ukazując zęby. Opanował się i zacisnął wargi. Hermiona zmarszczyła brwi. Być może śmiał się, bo uznał, że historia jest żałosna, nabijając się w myślach z niedorzeczności wyobraźni autora.

Z pomiędzy jego zaciśniętych warg wydostał się powiew powietrza, a chłopak natychmiast przycisnął knykcie do twarzy. Mogła tylko dostrzec kącik jego ust, unoszący się w górę. Nigdy nie widziała, żeby się tak uśmiechał. Jego uśmiechy zawsze były okrutne i cyniczne.

Jego oczy błyszczały radością, a Hermiona już doskonale wiedziała, który fragment czytał. Książę został właśnie przemieniony w psa, a królowa roześmiała się, komentując, o ile przystojniej teraz wygląda. Jeden z trolli skomentował, że zaczął on też ładniej pachnieć, a wtedy pies zerwał się z miejsca, biegnąc przez zamek, przedzierając się przez ucztę i dezorientując gości. Wtedy jeden z czarodziejów wypowiedział ulubiony wers Hermiony z całej książki…

Draco zachichotał. Natychmiast podniósł wzrok, zakłopotany i odwrócił się, by dostrzec, że dziewczyna go obserwuje. Spojrzała w dół, zanim zdążył na nią warknąć. O wiele przyjemniej było patrzeć, jak blondyn się uśmiecha i chichocze. Nie chciała tego psuć.

Usłyszała, jak zaszurał krzesłem, odsuwając je, po czym zamknął książkę. Kiedy zerknęła, dostrzegła, że wstał i odszedł od stołu, zabierając ze sobą tom. Obserwowała, jak wypożyczył pozycję przy ladzie pani Pince i opuścił bibliotekę.

Patrzyła za nim, zastanawiając się, co powinna teraz zrobić.

***

Hermiona uciekała z Dworu Malfoyów, jakby ktoś ją gonił. Przebiegła przez żelazną bramę, którą rozpoznała z „tej nocy”, zatrzymując się tylko po to, by sprawdzić, czy może się już aportować. Kiedy odkryła, że jeszcze nie mogła, znów ruszyła biegiem, tym razem w kierunku szczytu wzgórza. Kiedy spróbowała aportować się stamtąd, magia zaskoczyła.

Pojawiła się w swoim salonie. Dyszała, wciągając i wypuszczając ostro powietrze. Upuściła torbę na podłogę i odłożyła różdżkę. Chodziła po pokoju, próbując złapać oddech.

Nie zamierzał cię kupić. Chciał cię uratować.

Zamknęła oczy. Poczuła na skórze chłód korytarzy Azkabanu, a spojrzenie oczu Lucjusza wciąż ją prześladowało.

To tylko kwestia czasu, Hermiono.

Ciepłe ramiona Narcyzy i jej przyjazne spojrzenie. Czy to wszystko była grą? Misternie utkanym planem?

Rzuciła się do łazienki i włączyła prysznic. Zrzuciła ubrania, wciąż dysząc, po czym wskoczyła do środka, zanim jeszcze woda zdążyła się ogrzać.

Szorowała skórę pod zimną wodą, drżąc, a chłodny strumień spływał jej po twarzy, mieszając się ze łzami, które zaczęły niekontrolowanie wypływać spod powiek.

Zatem powiedz mi, Granger. Bo jestem ciekaw. Gdyby zeszłej wiosny losy wojny potoczyły się kompletnie inaczej, czy mógłbym stać się bogatszy o trzydzieści pięć tysięcy galeonów?

Zakręciła wodę i chwyciła za szlafrok, owijając się ciasno puszystym materiałem. Poszła do swojej sypialni i opadła na łóżko, a mokre włosy natychmiast zwilżyły poduszki.

Jeden z nich kłamał. Draco powiedział jej, że ją sprzeda. Lucjusz za to powiedział, że Draco planował ją uratować. Draco wysyczał na nią, że była dla niego warta trzydzieści pięć tysięcy galeonów, podczas gdy Lucjusz wyraźnie stwierdził, że Draco udał się do matki Narcyzy, prosząc o trzydzieści pięć tysięcy galeonów w ramach planu awaryjnego.

Zamrugała, tępo wpatrując się w sufit swojej sypialni. Ten sposób myślenia nie był teraz konieczny. Aukcja się nie odbyła. Trzydzieści pięć tysięcy galeonów było kwotą hipotetyczną, niezależnie od tego, kto je by zapłacił. Tym, co ją teraz niepokoiło, było poinformowanie Lucjusza przez Narcyzę, że ona i Draco wkrótce się zaręczą.

Łzy powróciły do ​​jej oczu. Wzięła głęboki, drżący oddech. Co za wstyd. Każda bliska jej osoba wiedziała, że ​​go kocha i każda z nich chciała, by byli razem. Ginny wiedziała. Harry wiedział. Lucjusz i Narcyza Malfoy wiedzieli. Oboje mieli nawet własny fanklub, kibicujący im, prowadzony przez samą Ritę Skeeter i Morty'ego…

Morty!

Hermiona usiadła, dysząc. Zerknęła na zegarek. 10:10. Zaklęła pod nosem i wyskoczyła z łóżka, gdy jej uwagę przykuło równomierne stukanie w okno. Otworzyła je, a do środka wleciała mała sowa. Hermiona złapała za niesioną przez ptaka notatkę, szybko rozpoznając na niej pismo Morty'ego.

Panno Granger,

Mam nadzieję, że masz się dobrze. Nie przejmuj się, jeśli nie dasz rady się dziś pojawić, lub jeśli Twoja wizyta Cię opóźnia. Zajmę się sklepem pod Twoją nieobecność.

Daj mi znać, czy jesteś cała i zdrowa, abym mógł przestać się martwić. Nie musisz się niczym przejmować.

Morty

Hermiona wrzasnęła, zgniatając w dłoni liścik. Nie pamiętała, kiedy ostatnio była tak przygnębiona, że ​​opuściła pracę czy zajęcia lub nie zrobiła zadania. Przeżyła wojnę i nadal zdołała utrzymać na poziomie wszystkie swoje szkolne stopnie. Znowu zaczęła ostro łapać powietrze, przyciskając dłonie do oczu.

Nie mogła oddychać. Była najbardziej inteligentną osobą, jaką znała. Najbardziej Błyskotliwa Czarownica Naszych Czasów. A i tak zawsze będzie dwa kroki za Malfoyami.

Powoli wciągnęła powietrze, odsuwając ręce od zaczerwienionych i opuchniętych oczu. Skupiła wzrok na ścianie, uspokajając umysł i opanowując oddech.

Była Pieprzoną Hermioną Granger. I otrzyma swoje odpowiedzi, choćby nie wiem co.

Bezróżdżkowo włączyła wszystkie światła w pokoju. Chwyciła za pióro i odpisała Morty'emu, mówiąc, że bardzo przeprasza, ale spotkanie nie poszło dobrze i nie będzie jej w pracy ani dziś, ani jutro. Była całkowicie zdrowa, ale potrzebowała tego dnia dla siebie. Przywiązała notatkę do nóżki ptaka, a kiedy ten zerknął na nią, błagając o smakołyk, rzuciła mu piorunujące spojrzenie. Ptak bez wahania wyleciał przez okno.

Wezwała różdżkę ze stosu ubrań w łazience. Ta przyleciała do Hermiony, która natychmiast machnęła nią w stronę ściany naprzeciwko łóżka, usuwając wszystkie obrazy i lustra. Potem szybko machnęła dłonią w stronę szafki nocnej, uwalniając z szuflady stosik wycinków z gazet, które przynosiła jej Ginny oraz te, które sama potajemnie zebrała.

Zaczynając od lewej, tuż obok drzwi, Hermiona umieściła artykuł zapowiadający datę procesu Draco, który ogłoszono, gdy była jeszcze na ósmym roku w Hogwarcie. Potem dodała artykuł Skeeter: DRACO MALFOY: WOLNY CZŁOWIEK, przypinając go zaraz po prawej. Kontynuowała, umieszczając po kolei wszystkie zebrane wycinki, aż uzyskała coś na wzór osi czasu.

Gdy jej oczy przebiegły przez wycinki i zdjęcia, twarz Lucjusza spojrzała na nią z artykułu wydrukowanego w jej urodziny. Draco odwiedził Lucjusza w Azkabanie dokładnie osiemnastego września, po czym opuścił więzienie dość niezadowolony, zgodnie z dołączonym do artykułu zdjęciem. Poprosił Lucjusza o przepisanie spadku, a ten udostępnił mu „niewielką kwotę” zgodnie z tym co powiedział jej Draco. Reszta „w zależności od kilku rzeczy” miała zostać mu wydana dopiero pierwszego stycznia.

Hermiona zastanawiała się, jakie ultimatum Lucjusz dał mu tego dnia i czy było to coś w rodzaju tego, które sama otrzymała tego ranka.

Przygryzła paznokieć nawyk, którego wyzbyła się wiele lat temu czytając resztę artykułu. Draco poszedł tego wieczoru na randkę z tą francuską dziewczyną. Coś zaświtało jej w pamięci.

Ach tak, Draco również próbował mnie zwieść, umawiając się na randki z tą półkrwistą Bułgarką za każdym razem akurat wtedy, gdy pojawiliście się razem w gazecie.

Co za założenie, Lucjuszu. Przeskanowała wzrokiem każde zdjęcie Katyi Viktor, trafiając na artykuł DRACO MALFOY ZNAJDUJE MIŁOŚĆ. Ich pierwsza randka odbyła się tuż przed tym, jak zaczął pracę w Ministerstwie, zanim ona i Draco zostali w ogóle uchwyceni na jednej fotografii.

Szybko odnalazła jego drugą randkę z Katyą. Artykuł został opublikowany w dniu procesu Antonina Dołohowa. W dniu, w którym Draco powiedział jej o Aukcji. Dzień wcześniej chłopak zabrał Katyę na lunch, zaledwie kilka dni po tym, jak odwiedził swojego ojca w Azkabanie. Jej oczy przeskanowały wycinki, odnajdując pierwszy raz, kiedy w gazecie opublikowano zdjęcie, na którym Draco pocałował Katyę. To było tydzień po jej wspólnym lunchu z Narcyzą i Draco w Fortescue. Ich ostatnia wspólna randka miała miejsce wczoraj wieczorem. Przesunęła spojrzeniem wstecz po osi czasu i odkryła, że ​​ostatni opublikowany artykuł o Draco przedstawiał bójkę z Ronem oraz ich ożywioną rozmowę przed szatniami.

Zapamiętała to. Wnioski nie stanowiły zbyt rozbudowanego wzoru prawidłowości, ale Lucjusz wciąż wydawał się myśleć, że to coś znaczyło. Na dzisiejszym spotkaniu nie powiedział nic, co nie miało zostać wysłuchane i poddane analizie.

Wpatrywała się w artykuł o bójce z zeszłego tygodnia. Miała tyle pytań. Chwyciła za pióro i zaczęła kreślić swoje notatki bezpośrednio na ścianie, rysując strzałki i pogrubiając ważne słowa. Jej oczy spoczęły na zdjęciach z Fortescue. Powiedział jej, żeby nie wracała do swojego domu rodzinnego.

I dokładnie od tego miejsca jutro zacznie.

***

Kilka godzin później z salonu dobiegł ją trzask i świst. Harry. Wysłała mu sowę jakieś dwadzieścia minut temu, prosząc, żeby wpadł po kolacji.

— Hermiono?

— Tutaj!

Harry ostrożnie wszedł do jej sypialni, a ze sposobu, w jaki na nią spojrzał, mogła stwierdzić, że musiała wyglądać katastrofalnie.

Siedziała na podłodze przed łóżkiem z kartonem ułożonym na kolanach i pełnym chińskiego żarcia, które zamówiła wcześniej oraz z pałeczkami wciąż trzymanymi w palcach. Nadal miała na sobie szlafrok, a jej włosy wyschły naturalnie, co oznaczało, że wyglądały jak jedna, wielka tragedia. Oczy przyjaciela wpatrywały się w nią przez moment, żeby w końcu skierować się ku ścianie.

Nazwała ją Ścianą Malfoyów.

Kiedy jego oczy do niej wróciły, były szeroko otwarte, ale ostrożne.

— Co się stało?

— Niewiele, ale równocześnie wszystko na raz — odpowiedziała.

— Czy byłaś w pracy?

— Wzięłam wolne, żeby móc przemyśleć kilka rzeczy. — Nie odrywała oczu od ściany, nie chcąc teraz widzieć jego twarzy.

— Jakich rzeczy?

— Próbuję odnaleźć kłamcę. A ty musisz wypełnić dla mnie kilka luk. — Kliknęła pałeczkami.

— W porządku…

— Co pamiętasz z tamtej nocy w Dworze Malfoyów?

Stał w ciszy, a ona spojrzała na niego. Brwi chłopaka podskoczyły i odwrócił się, by spojrzeć na Ścianę Malfoyów. Trochę ją rozszerzyła, dodając notatki i pytania do wszystkich przypiętych artykułów, ale potem kontynuując linię czasu w odwrotnym kierunku, cofając się od pierwszego artykułu i pisząc na odwrocie drzwi. Uświadomiła sobie, że teraz Harry też to widział.

— Ja… to znaczy, myślę, że pamiętam całkiem sporo. Czego nie pamiętasz?

Zerwała się, zabierając ze sobą pałeczki.

— Przypominasz sobie, czy ktoś wspominał coś o Aukcji? Lub wymianie pieniężnej za więźniów? — Odwróciła się do niego. — Czy Glizdogon lub Greyback mogli coś takiego mówić?

— Aukcja? Nie, nic mi to nie mówi. Szmalcownicy chcieli wydać nas za pieniądze, jak sądzę, ale… — Znowu spojrzał na nią. — Czy masz coś przeciwko, jeśli zmierzę ci temperaturę?

— Tak, mam coś przeciwko. — Podeszła do ściany i pałeczkami dźgnęła zdjęcie przedstawiające walczących ze sobą Rona i Draco. — Czy wiesz, od czego ta walka się zaczęła?

Zbliżył się do niej z nieśmiałym uśmiechem na twarzy. 

— … Ponieważ ktoś wpadł na świetny pomysł, żeby ściągnąć Rona i Malfoya na jedno boisko do Quidditcha? Czy mogę przynieść ci trochę wody?

— Ron powiedział, że Draco go sprowokował. Że gdybym usłyszała, co powiedział mu Draco, też bym mu przywaliła. Słyszałeś może, co mu powiedział?

Harry odetchnął i odwrócił wzrok, co oznaczało, że miał właśnie zamiar skłamać. 

— Eee… nie, nie bardzo. Nie.

— Harry Potterze, czy wyglądam, jakbym miała ochotę grać dzisiaj w jakieś gierki?

Harry spojrzał na nią uważnie. Różowy szlafrok, jedna skarpetka, włosy sterczące na wszystkie strony, ciemne kręgi pod oczami i wciąż stukające o siebie pałeczki w jej prawej dłoni.

Westchnął i odwrócił wzrok. 

— Cóż, Ron chyba oskarżył Draco o popisywanie się dla ciebie albo próbę zdobycia punktów tylko po to, by go upokorzyć. Więc Ron powiedział mu, żeby trzymał się od ciebie z daleka i… zaczęli się kłócić. — Harry spojrzał na zdjęcie, obserwując, jak on sam z tamtego dnia wkroczył w jego kadr, by ściągnąć Draco z Rona.

— I nie pamiętasz, co powiedział mu Draco? — zapytała.

Harry zamarł nieruchomo.

— Nie.

— Nie wolisz może przekazać mi swoich wspomnień z tego wydarzenia? Mam tutaj myślodsiewnię.

Harry przewrócił oczami. 

— To była tylko głupia bójka, nic więcej.

— Harry, przysięgam, że cokolwiek powiesz, nawet nie znajdzie się na liście dziesięciu najbardziej szokujących rzeczy, jakie dzisiaj usłyszałam.

Harry podrapał się w szczękę i podszedł bliżej do zdjęć z walki. 

— No cóż, Ron powiedział mu, żeby trzymał się od ciebie z daleka. Krzyknął coś w stylu: „powinieneś znaleźć sobie nową księgarnię” i „trzymaj się z dala od Hermiony”. — Ruchomy obraz na ścianie zapętlił się, znów ukazując scenę szczytu walki. Harry kontynuował: — A potem Draco powiedział: „Niby dlaczego? Trzymałeś się od niej wystarczająco daleko za nas dwóch”.

Obserwowała, jak usta Draco poruszają się na zdjęciu, stojąc nieruchomo i spokojnie. Podobnie jak jego ojciec.

Harry kontynuował: 

— A potem Ron go popchnął, jak sądzę... tak, właśnie wtedy. — Wskazał na zdjęcie, na którym Ron popychał Draco. — Wtedy Draco powiedział… — Harry urwał, a obraz trwał dalej. Usta Draco poruszyły się, a potem Ron uderzył go w twarz.

— Harry?

Harry spojrzał w dół. 

— Cóż, słyszałem, jak mówił coś w stylu: „Irlandia jest daleko. Po prostu upewniałem się, że będzie jej ciepło”.

Harry zaczął ze zmieszaniem szurać butami po podłodze, rumieniąc się. Hermiona obserwowała, jak Draco ze zdjęcia odzyskał równowagę po uderzeniu i warknął, gdy rzucił się na Rona, kładąc go na ziemi i atakując.

Hermiona roześmiała się. Harry spojrzał na nią, gdy chichotała. 

— Och, Merlinie. Chłopcy… — Potrząsnęła głową i przycisnęła kciuk do skroni. Harry stał w milczeniu, podczas gdy ona obserwowała, jak cała scena ze zdjęcia rozgrywa się ponownie, teraz znając już towarzyszący jej wtedy dialog.

Żeby ją kupić.

Przygryzła paznokieć. Draco traktował jej seksualność oraz kwestię dziewictwa niczym towar. Może rzeczywiście chciał ją kupić.

Harry wpadł w kadr, odciągając Draco od Rona, a rudzielec zdzielił go solidnym prawym sierpowym. Hermiona skrzywiła się. Chyba, że ta bójka na meczu Quidditcha mogła nie mieć żadnego znaczenia. Tylko Ron Weasley i Draco Malfoy znajdujący kolejny powód, by dać sobie po mordzie.

— Hermiono — powiedział Harry, a ona spojrzała na niego. — Zostanę i odpowiem na więcej pytań, ale najpierw przyniosę ci herbatę, dobrze?

— Dobrze — powiedziała, z obojętnością machając na niego dłonią.

Usłyszała, jak wyszedł z pokoju i zaczął krzątać się w kuchni w poszukiwaniu czajnika. Chwyciła w dłoń pióro i napisała na ścianie: Irlandia jest daleko. Po prostu upewniałem się, że będzie jej ciepło.

Cofnęła się i ponownie spojrzała na Ścianę. Zastanowiła się nad stworzeniem wykresu z trzema zmiennymi: By Sprzedać, By Kupić, By Oszczędzić i zaznaczać małe ptaszki za każdym razem, gdy zauważy zdarzenie lub wspomnienie przemawiające za którąś z kategorii. Zaczęła szukać miejsca na ścianie, by zrealizować swój najnowszy pomysł i odkryła, że jej go ​​zabrakło. Cofnęła się o kolejny krok, rozglądając po całym pokoju. To było czyste szaleństwo.

Poczuła zbliżający się ból głowy i łzy napływające do oczu. Jak absurdalne było to wszystko? I czy właśnie pozwoliła Harry'emu zobaczyć, jak traci zmysły?

Usłyszała trzask i świst dochodzący z sąsiedniego pokoju. Czy Harry właśnie odszedł? Czy zostawił ją samą?

Dobiegły ją czyjeś głosy, a potem kroki. Ginny powoli otworzyła drzwi, stając w progu w piżamie, kapciach i masce do spania naciągniętej na czoło. Rozejrzała się po pokoju, a Hermiona zarumieniła się.

— Co to, kurwa, jest?

— Ja… nie wiem. Sądzę, że mi odbiło. — Hermiona zaczęła wciągać powietrze, czując, że zaraz pęknie.

Harry wystawił głowę zza drzwi. 

— Nie wiedziałem, co robić. Wygląda na to, że była taka przez cały dzień — szepnął do Ginny.

— Rozumiem, Potter — powiedziała Ginny, wyjmując herbatę z jego rąk.

— Powinnaś być w Stambule. Jutro rano masz mecz. — Hermiona próbowała odgarnąć włosy z twarzy i jakoś nad nimi zapanować.

Ginny zignorowała ją i zwróciła uwagę na Ścianę. Hermiona poczuła, jak fala ciepła sunie po jej szyi, gdy Ginny przyglądała się stworzonemu przez nią szaleństwu, Harry stał przy drzwiach jak strażnik. Po chwili rudowłosa zwróciła się do niej.

— Co on takiego zrobił?

Hermiona potrząsnęła głową.

— To nie Draco. To był Lucjusz. — Usłyszała, jak Harry przesuwa się w drzwiach. Brwi Ginny uniosły się do góry. — Ale to nie tylko Lucjusz. To cała ich trójka. — Hermiona westchnęła i usiadła w nogach łóżka, twarzą do Ściany.

— W jaki sposób nagle Lucjusz stał się w to zaangażowany? — zapytała Ginny, gdy miała już pewność, że ​​Hermiona nie zamierza kontynuować.

— Byłam dziś w Azkabanie, żeby się z nim zobaczyć. — Hermiona zamknęła oczy, gdy w pokoju zapadła cisza. Nie chciała widzieć reakcji swoich przyjaciół na jej łatwowierność. — Narcyza to wszystko zaaranżowała. Powiedziała, że ​​chciał mi tylko podziękować za zeznawanie na procesie Draco, ale zamiast tego zaczął wciągać mnie w kontrakty małżeńskie.

Podniosła wzrok. Ginny wpatrywała się w nią szeroko otwartymi, chciwymi oczami. Brwi Harry'ego były jednak ciasno ściągnięte.

— Cóż — powiedział Harry. — To się nazywa szybka eskalacja.

Opowiedziała im o liście, o Narcyzie i o pierścionku. Powiedziała im, że Lucjusz upierał się, że między Draco a nią istnieje jakaś romantyczna relacja. A kiedy dotarła do tematu Aukcji, zaczęła się jąkać i spojrzała na Harry'ego. Ginny odprawiła go z pokoju, ku jego totalnemu zmieszaniu.

— A więc zdecydowałaś się na stworzenie ściany seryjnych morderców? — zapytała Ginny po tym, jak Hermiona opowiedziała jej resztę historii. Rudowłosa usiadła obok niej na łóżku.

— Po prostu… jestem tak zmęczona byciem zdezorientowaną i nic nie rozumiejącą. Próbuję zrozumieć…

Ginny skinęła głową, spoglądając na Ścianę. Odwróciła się do niej. 

— Pamiętasz, co było na jego „liście?” — Uśmiechnęła się.

Hermiona spojrzała na Ścianę. Celowo unikała zapisywania tam treści listy Lucjusza, ponieważ nie miała najmniejszego zamiaru jej przestrzegać. Ale, oczywiście, oznaczało to również, że ta litania cech od kilku godzin nieustannie krążyła w jej umyśle.

— Pełna wdzięku, posiadająca wykwintne maniery przy stole, wykwalifikowana w byciu gospodynią, dowcipna, urokliwa, liderka wśród rówieśników, piękna, z wyczuciem stylu, trzeźwo myśląca, z wiedzą finansową, posłuszna, wyszkolona w zakresie wystroju wnętrz, wyćwiczona tancerka, inteligentna, zrównoważona… i czystej krwi.

Ginny się roześmiała.

— No weź, Granger. Co w nich aż tak trudnego? Kilka z nich przychodzi ci nawet naturalnie, jak „posłuszna” i „zrównoważona”.

Hermiona uśmiechnęła się. 

— Cieszę się, że tu jesteś, Gin, ale nie powinnaś była przyjeżdżać. W Turcji jest już tak późno.

Ginny odprawiła ją machnięciem ręki i powiedziała: 

— Z mojego punktu widzenia, Granger, masz dwie możliwości. — Ginny wstała i wskazała na Ścianę. — Możesz to zdjąć, przespać się, a jutro żyć dalej, pozostawiając za sobą wszystko, co związane z Malfoyami. Ignorować Draco Malfoya i traktować go co najwyżej jak współpracownika. Nie jako swojego niedoszłego narzeczonego.

Hermiona skrzywiła się, a Ginny kontynuowała.

— Albo zostawić to, przespać się w moim pokoju, abyś mogła w pełni odpocząć, a kiedy wrócę w poniedziałek, przejdziemy przez to razem, podczas gdy ty będziesz ignorować Draco Malfoya i traktować go co najwyżej jak współpracownika, a nie swojego niedoszłego narzeczonego.

Hermiona przewróciła oczami. A Ginny powiedziała: 

— Wolałabym, żebyś wybrała opcję pierwszą, ale myślę, że rozwiązaniem jest raczej opcja druga. Ale tak czy inaczej, nie powinnaś zajmować się tym wszystkim sama. Słyszysz co mówię, Granger?

Hermiona skinęła głową.

***

Dwanaście godzin później Hermiona stała sama na chodniku przed swoim domem rodzinnym.

Mogła poczuć brzęczenie magii, stojąc zaledwie dwa kroki od podwórka i wiedziała, że ​​Malfoy nie żartował. Coś się tutaj wydarzyło.

Rozejrzała się po ulicy, teraz żałując, że przyszła w ciągu dnia. Wiedziała, że ​​żaden z dawnych sąsiadów już jej nie rozpozna, dlatego nie wymazała też ich wspomnień. Nie było jej tu aż za długo.

Weszła na podjazd i poczuła, jak przez jej ciało przebiega drżąca fala magii. Ktoś rzucił na dom zaklęcie Repello Muggletum, mające za zadanie odpychać mugoli. I nie była to ona. To by wyjaśniało, dlaczego dom nie został przez nikogo sprzedany ani dotknięty.

Podeszła do frontowych drzwi, osłoniła różdżkę przed wzrokiem ewentualnych przechodniów i wymamrotała „Specialis Revelio”. Nic. W środku nie czekały na nią żadne niepożądane zaklęcia ani uroki. Wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi.

Było dokładnie tak, jak się spodziewała. Pustka. Stolik przy drzwiach, na którym jej matka zostawiała klucze, a ojciec zapominał zabierać z niego parasol, zniknął. Na ścianie, w miejscu, w którym kiedyś wisiała fotografia ich trójki w Londynie, widniał niewyraźny zarys kształtu ramki.

Zamknęła za sobą drzwi i spróbowała  „Homenum Revelio”. Nic. Zamknęła oczy. Nie wyłapała nawet najmniejszego szumu magii.

Hermiona zrobiła krok do przodu, wychylając głowę zza drzwi i zerkając do frontowego pokoju. Wszystkie meble zniknęły, a na ścianie majaczyły jedynie blade zarysy wiszących tam niegdyś obrazów. Poszła dalej, do kuchni, i znalazła ją pustą. Kilka szuflad pozostawiono otwartych, a z kranu którego jej ojciec nigdy nie zdołał dokręcić, skapywała równym rytmem woda. Ruszyła korytarzem z kuchni do salonu, po czym skręciła za róg, w końcu to znajdując.

Nakreślone na ścianie nad kominkiem, gdzie kiedyś stały obrazki i kartki z życzeniami, gdzie jej matka i ona wieszały girlandy na Boże Narodzenie. Właśnie tam lśniły teraz ociekające, czerwone litery.

Szlamo,

Możesz uciekać, ale oni nie mogą się ukryć.

Zadrżała. Szybko się odwróciła, upewniając swoją podświadomość, że nikt się za nią nie czai. I jej oczy ponownie wróciły do ​​słów, wyraźnie napisanych krwią. Część litery „i” w „oni” spłynęła poniżej linii zdania i dotarła do rzędu cegieł kominka, zanim krew zdążyła zaschnąć.

W zeszłym tygodniu otrzymała list od Moniki Wilkins. Kobieta pisała, że oboje czują się dobrze, choć właśnie lekko się przeziębili. W przyszłym tygodniu wybierali się na nurkowanie z okazji swojej rocznicy. W głębi umysłu wiedziała, że ​​jej matka i ojciec przeżyli, ale jej serce potrzebowało otuchy.

Musiała wiedzieć, czyja krew spływała po jej ścianach.

Uniosła różdżkę i szepnęła: „Dominus Sanguinem”. Litery zadrżały i odkleiły się od ściany. Zawirowały w małym czerwonym tornado, kierując się w stronę jej różdżki. Po chwili obróciły się, formując w czerwoną sylwetkę, przyjmującą stopniowo trójwymiarową formę.

To był mężczyzna, a serce Hermiony przyspieszyło, gdy czekała, aż przed jej oczami pojawi się delikatna linia szczęki jej ojca lub jego cienkie brwi.

Rysy przekształciły się jednak w spiczastą twarz z wyraźną linią szczęki i z oczami, o których wiedziała, że ​​są szare. Patrzyła, jak krew Draco Malfoya formuje się w jego własne oblicze.

Był tutaj. I oblał swoją krwią ściany jej salonu.


4 komentarze:

  1. Szaleństwa Hermiony Granger xD Po raz kolejny jednak jej nie winię za to, że zrobiła sobie ścianę z powiązaniami niczym w tych wszystkich serialach kryminalnych xD Dwie wersje od dwóch różnych, choć tak podobnych do siebie mężczyzn. Komu ufać? No to śmieszne, ale w tym przypadku Lucek nie kłamie xD Bo po co miałby to robić? Czy chciałoby mu się wymyślać całą tę bajeczkę z babcią Draco, że poszedł do niej po pieniądze, że dał jej tę listę cech potrzebnych żonom Malfoyów? Lucjusz nie jest aż tak okrutny :D Owszem, może to miało na celu zniechęcenie jej, ale w to też akurat wątpię. Mimo wszystko w jakiś pokręcony sposób Lucjuszowi zależy na Draco, choć nie potrafi tego okazać w poprawny sposób i utrudnia życie… Teraz jak tak czytam zastanawiam się, czy Draco wtedy specjalnie nagadał tak Hermionie, żeby ta wyszła i nie dołączyła do zeznających na procesie Dołohowa przez to, co się w Aukcji dzieje? Że Antonin jest nią wręcz obsesyjnie zainteresowany i że prawie trafiła w jego łapska… Może tu też nie chciał, żeby coś przypadkiem usłyszała… Gin z Harrym to najlepszy duet! Kocham ich jako jej przyjaciół. Widać, że mega się o nią martwią i im na niej zależy. A Hermiona się nie spodziewała, że z Draco naprawdę mogą mieć tak dużo wspólnego. Jej ulubione miejsce do czytania i książka okupowane przez Draco Malfoya 😁

    OdpowiedzUsuń
  2. Draco już od najmłodszych lat chyba fascynował się Hermiona to co lubi to gdzie spędza czas a Herm również interesowała się jego osobą. Ale czemu to jego krew na ścianie się pojawiła, coś mi się wydaje że to zrobił aby ją chronić 🥺

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, aż mnie potelepało! Co tu się... Matko kochana. Hermiona zdecydowanie powinna zażyć dużą dawkę środków uspokajających, byle nie mieszała ich z alkoholem, i powinna na kilka chwil zapomnieć od tych ześwirowanych Malfoyów! To jej autentycznie siada na mózg, bardziej, niż samo zakochanie w Draco. Swoją drogą - czemu to napisał na ścianie swoją krwią? Że niby udowadniał krwią innym Śmierciożercom, że to niby krew jej rodziców, żeby ja wystraszyć? Czy go zmusili, żeby to zrobił, i potem dopadł jej rodziców i ich zabił? Mam jakiś mętlik w głowie :D Zawsze, kiedy mi się wydaje, że kolejny rozdział coś wyjaśni, komplikuje się jeszcze bardziej :D
    A ta Ściana Seryjnego Mordercy przeraża mnie jak nie wiem :D Hermiono, opanuj się, kobieto :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Potter i jego szybka eskalacja wygrały, chociaż fajnie by było gdyby już zaczęli być ze sobą, a to wszystko się wyjaśniło, bo co mam wrażenie, że zbliżamy się do rozwiązania zagadki to wszystko i tak się tak zamota, że nic już nie wiadomo :)
    Sam początek rozdziału, chyba zasygnalizował nam, że oni tak na prawdę się nie nienawidzili, ale wzajemne zainteresowanie spowodowało ich wzajemną niechęć i kłótnie, źli na siebie i na cały świat, bo są z dwóch różnych światów, a może historia z książki spowodowała, że Draco jakby poczuł nadzieję, że te światy można połączyć. Może wspomnienie tego co czytał przyszło w najmniej spodziewanym momencie, ciekawe.
    Ściana zbrodni mnie delikatnie rozbawiła, szaleństwo Hermiony wydaje mi się delikatnie przesadzone... Ale może dlatego, że bardzo czekam na ich zejście się :) Na miejscu Hermiony, nie wiem czy nie zagrałabym w otwarte karty z Draco - bo rozmyślać może wieki, on może nie powiedzieć jej całej prawdy, ale może chociaż coś ją nakieruje?

    OdpowiedzUsuń