Z tego, co Hermiona rozumiała odnośnie przywilejów odwiedzin dla więźniów Azkabanu, osobom przebywającym w celach o średnim poziomie bezpieczeństwa zezwalano tylko na jedną wizytę w miesiącu. Kiedy Hermiona zapytała o to Narcyzę, ta zbyła ją, mówiąc, że w przyszłym miesiącu będą mieli możliwość odbycia zwykłej grudniowej wizyty i jednej dodatkowej, z okazji świąt Bożego Narodzenia. Kobieta nie brzmiała na zbytnio przejętą tym faktem.
Hermiona za to tak. Była niesamowicie przejęta.
Gdy niebieskie oczy Narcyzy przyglądały się jej ponad filiżanką herbaty, Hermiona wiedziała, że nie istniała możliwość odmowy.
We wtorek otrzymała liścik od Robardsa z Biura Aurorów z prośbą o pomoc przy kolejnej sprawie. Musiała przez to przełożyć swoje spotkanie z Matyldą na następny dzień, ale jej przełożona odwiedziła Hermionę przy biurku, żeby wspomnieć, że Minister dołączy do nich jutro. Mrugnęła do niej, a Hermiona nienawidziła tego, że Draco miał rację. Spotkanie z Kingsleyem w poniedziałkowe popołudnie właśnie zapewniło jej wstępną realizację projektu.
Udała się do sali konferencyjnej na górze i zgodnie z oczekiwaniami ujrzała w środku Draco, badającego mapy, wykresy i wszelkiego rodzaju diagramy. Podał jej kawę, kiedy już się rozsiadła, wyjaśniając dokładnie całą sprawę i to, nad czym będą pracować. Nic nie wskazywało, żeby wczorajszy artykuł Skeeter jakkolwiek go zaskoczył. I nic nie wskazywało również na to, że miał jakiekolwiek zdanie odnośnie jej sobotniej wizyty u jego ojca.
Hermiona pragnęła go zapytać, albo raczej zasięgnąć porady i dowiedzieć się, czego mógłby chcieć od niej Lucjusz. Zapytać: Draco, co zrobić, by ujść z życiem rozmawiając z Lucjuszem Malfoyem?
A może on nic o tym nie wiedział. I to ją bardziej zdezorientowało.
— Na kiedy przesunąłeś plan ogłoszenia? — zapytała Hermiona po godzinie ciszy.
Spojrzał na nią i odparł:
— Na najbliższy poniedziałek. — Te słowa były wszystkim, co do niej powiedział. Natychmiast wrócił do odczytywania wykresu, na którym pracował.
Hermiona skinęła głową. Będzie musiała się upewnić, że w weekend nie wydarzy się nic ciekawego, co mogłoby ponownie zepsuć jego plany. Przypuszczała, że oznaczało to, iż obie strony musiały przebrnąć przez sobotę bez żadnego szwanku.
***
Co powinno się założyć na spotkanie z Lucjuszem Malfoyem?
Ginny z pewnością miałaby kilka pomysłów… gdyby tylko Hermiona zdecydowała się powiedzieć jej, co planuje dzisiaj robić. Ruda przez cały tydzień przygotowywała się do wyjazdowego meczu z Harpiami. Na okres zimowy została przesunięta do pierwszego składu, a Hermiona widziała w przyjaciółce rosnący stres i radość podczas ograniczonego czasu, które spędzały razem, więc nie zawracała sobie głowy informowaniem jej o takich rzeczach jak wizyta w Azkabanie. Zresztą to nie było nic wielkiego. Lucjusz Malfoy chciał jej tylko osobiście podziękować za zeznawanie podczas procesu jego syna.
Hermiona rozważała pozostawienie na blacie kuchennym notatki, w której wspomni o miejscu ukrycia jej testamentu wraz z kluczem do skarbca u Gringotta.
Kontynuowała swoją dość nieudolną próbę zaplatania włosów, marszcząc brwi na widok porannego artykułu Skeeter, oczywiście okraszonego zdjęciami. Wczorajszego wieczoru Draco i Katya ponownie udali się na randkę. Para zjadła kolację w wykwintnej restauracji, a następnie wypiła kilka drinków w eleganckim barze. Artykułowi towarzyszyły dwie fotografie. Pierwsza z nich przedstawiała ich dwoje rozmawiających przy kolacji – Draco śmiał się z czegoś, co powiedziała dziewczyna. Na drugiej zaś widniał zaułek z punktem aportacyjnym mieszczący się przed barem. Draco przyciskał dziewczynę do ceglanej ściany, umieszczając dłoń na jej biodrze, podczas gdy ona wplątała palce w jego włosy. Był to zupełnie inny pocałunek niż ten na zdjęciu opublikowanym dwa tygodnie temu. Skeeter wspomniała, że nie aportowali się razem do domu. Dzięki ci Merlinie za te niewielkie łaski.
Hermiona uznała, że jeśli przeżyje dzisiejszą pogawędkę, prawdopodobnie przeżyje jeszcze kilka innych, cięższych dat w swoim kalendarzu i obiecała sobie, że przynajmniej porozmawia z drogim Rolfem Skamandrem, jeśli w ogóle. Ich wspólny wieczór zapewne nie skończy się tak, jak randki Draco, ale przynajmniej będzie miała okazję poznać kogoś nowego i w jakiś sposób podszkolić się w randkowaniu.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Odziana w najbardziej reprezentacyjny strój, na jaki tylko było ją stać, nakreśliła do Morty’ego krótki liścik, informując, że dziś o 9 rano jest umówiona na spotkanie, ale z pewnością spodziewa się dotrzeć na czas, by otworzyć sklep.
Narcyza zasugerowała, żeby Hermiona przybyła do niej wcześniej, udając się za pomocą sieci Fiuu do posiadłości Malfoyów, by stamtąd już bezpośrednio przenieść się do Azkabanu, poprzez połączony z nim kominek. Połączenie sieci Fiuu miało otworzyć się dokładnie o 8:45 i pozostać aktywne przez równe trzy minuty. Wcześniej w tym tygodniu Hermiona wycisnęła z Harry'ego informację, że na sobotę rano zaplanowali trening Quidditcha, mimo nieobecności Ginny, więc była pewna, że nie spotka Draco w Dworze.
Znów spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Chwyciła torbę i wrzuciła garść proszku Fiuu do kominka.
— Dwór Malfoyów.
Łzawka już na nią czekała. Skrzatka uśmiechnęła się tak szeroko, że Hermiona prawie się roześmiała, widząc wyraz jej twarzy.
— Panienka Hermiona Granger. — Łzawka przywitała się z nią i dygnęła. — Łzawka zaprowadzi teraz panienkę do biblioteki.
Hermiona uśmiechnęła się pomimo towarzyszącego jej ucisku w żołądku i podążyła za małą skrzatką, która tym razem miała na sobie tylko sukienkę i puszyste skarpetki. Kiedy mijały szare popiersia dziedziców rodu Malfoyów, Hermiona usilnie unikała szarych, kamiennych oczu Lucjusza. W końcu Łzawka otworzyła przed dziewczyną drzwi biblioteki.
— Hermiono, kochanie. — Narcyza wstała. — Wyglądasz cudownie.
— Och, dziękuję... — Hermiona zarumieniła się lekko. Przypuszczała, że poświęciła wystarczająco dużo czasu by dopieścić swój wygląd, czemu z pewnością zawdzięczała ten komplement. — Dzień dobry, Narcyzo.
Narcyza wskazała dziewczynie, aby ta usiadła, po czym zaproponowała jej kawę. Hermiona niemal natychmiast powiedziała, że z chęcią się napije, jednak potem zaczęła się zastanawiać, czy aby kofeina była mądrym wyborem przy obecnym stanie jej nerwów.
Łzawka podała dziewczynie filiżankę z kawą i spodek, po czym zniknęła, a Hermiona powiedziała:
— Och, Narcyzo. Zupełnie zapomniałam, że miałam dziś zabrać ze sobą te książki, które ostatnio pożyczyłam. — Potrząsnęła głową. — Ale ze mnie gapa.
— Och, w porządku, kochanie — Narcyza machnęła ręką. — Musisz po prostu wrócić i wymienić je na nowe!
Narcyza uśmiechnęła się i upiła łyk herbaty. Kobieta wydawała się zachowywać, jakby sądziła, że Hermiona wyjdzie z tego spotkania bez szwanku, co trochę uspokoiło żołądek dziewczyny. Albo to, albo Narcyza będzie zmuszona zaangażować Łzawkę do odzyskania książek z mieszkania Hermiony już po pochowaniu jej ciała.
Postanowiła uważać z kofeiną.
Hermiona odwróciła się, by odstawić filiżankę z kawą na stolik i zamarła nieruchomo, gdy zobaczyła leżące tam ozdobne, złote pudełko. Jego wieko było otwarte, a na fałdach aksamitnego materiału spoczywał najbardziej ekstrawagancki pierścionek z brylantem, jaki kiedykolwiek miała okazję zobaczyć.
— Czy to twój pierścionek, Narcyzo?
— W pewnym sensie. — Kobieta pojawiła się obok ramienia Hermiony, spoglądając w dół na pierścionek. — Przepraszam, że tak go tutaj zostawiłam. Muszę go zabrać do przeróbki.
— Jest przepiękny — powiedziała Hermiona. Patrzyła, jak boki diamentu migoczą od zawartej w nim magii. Nie wiedziała zbyt wiele o kamieniach szlachetnych i ich szlifie, ale ten pierścionek z pewnością był niezwykły.
— Dziękuję. — Głos Narcyzy uniósł się nad jej ramieniem. — Jest w rodzinie Malfoyów od wieków, przekazywany z pokolenia na pokolenia każdej nowej narzeczonej. — Ostatnio słowo niemal zadzwoniło w uszach Hermiony, gdy Narcyza kontynuowała, a pierścień wciąż lśnił w oczach dziewczyny. Zastanawiała się, ile diamentów zostało w nim osadzonych. — Pamiętam dzień, w którym Lucjusz mi go podarował. Byłam na niego tak zła z powodu jakiejś nieistotnej drobnostki, którą powiedział, a ja... Nie, kochanie! Nie dotykaj tego!
Hermiona podskoczyła. Rozejrzała się, próbując znaleźć wzrokiem osobę, która sięgała po pierścionek, jednocześnie dostrzegając swoje własne palce zaledwie kilka centymetrów od klejnotów. Narcyza podskoczyła i złapała ją za ramię.
— Ja-ja... nie rozumiem, co się właśnie stało — wyjąkała Hermiona. — Tak bardzo przepraszam, Narcyzo. — Jej twarz była gorąca i nie była w stanie spojrzeć kobiecie w oczy.
— Nie, nie — powiedziała Narcyza, kładąc dłoń na swoim sercu. — To moja wina, kochanie. — Przycisnęła opuszki palców do ust. — Powinnam była wiedzieć... — Narcyza nachyliła się ku dziewczynie i chwyciła ją za ramiona. — To nie twoja wina, Hermiono. Na pierścień nałożone są... zaklęcia, które mają za zadanie odeprzeć…
— Mugolaków. — Hermiona dokończyła to zdanie za nią.
— Wszystkie osoby nie będące czystej krwi — odetchnęła Narcyza. — Posiada on w sobie odrobinę czarnej magii, mającej za zadanie przyciągnąć do siebie tych, którzy mogliby zostać przeklęci, gdyby go dotknęli. — Narcyza zmarszczyła brwi, patrząc na pierścionek, a Hermiona skupiła swój wzrok na bliżej nieokreślonym punkcie gdzieś ponad ramieniem kobiety, czując, jak ciepło zakłopotania przepływa przez jej ciało. — Tak właściwie, to właśnie dlatego zabieram go dzisiaj ze sobą... żeby przyjrzał mu się łamacz klątw.
— Mimo wszystko i tak bardzo cię przepraszam, Narcyzo.
— Och, nonsens. — Narcyza przesunęła dłońmi po ramionach Hermiony, pocieszając ją w sposób, który sprawił, że dziewczyna aż zatęskniła za matką. — Nie powinnam była go tutaj zostawiać. Łzawko!
Łzawka pojawiła się obok z głuchym trzaskiem.
— Tak, pani?
— Łzawko, proszę zanieś pierścień Malfoyów do mojego gabinetu.
Łzawka strzeliła palcami i pudełko podpłynęło do jej dłoni, po prostu nad nimi lewitując. Hermiona zaczęła rozmyślać, czy Malfoyowie również przeklęli pierścień przeciwko złodziejskim skrzatom domowym.
— Pierścionek jest bardzo ładny, prawda? — zapytała Łzawka, a Hermionie zajęło chwilę zorientowanie się, że skrzatka mówi właśnie do niej. Oczy Łzawki rozszerzyły się, gdy ta spojrzała na dziewczynę.
— O tak, absolutnie. — Hermiona uśmiechnęła się do skrzatki.
— Teraz należy on do Mistrza Draco. I wkrótce da go on komuś wyjątkowemu.
Serce Hermiony podskoczyło. Skoro skrzatka wiedziała, że Draco planuje się wkrótce komuś oświadczyć… Obrazy Draco śmiejącego się podczas rozmowy z Bułgarką, przyciskającego ją do blatu baru i ujmującego dłonią jej biodro zamajaczyły pod powiekami dziewczyny. A Hermiona dobrze pamiętała, że Katya Viktor była czarownicą półkrwi. A pierścionek zaręczynowy, który domyślnie miał być noszony na palcu osoby czystej krwi, czekał na zabranie do łamacza klątw…
— Ta osoba bez wątpienia będzie prawdziwą szczęściarą. — Jej głos łamał się przy każdym słowie.
— Czy jesteś gotowa, kochanie? — Głos Narcyzy przeciął spokojne powietrze biblioteki. Hermiona zerknęła na zegarek i zobaczyła, że jest już 8:43. Wzięła głęboki oddech, a Narcyza kontynuowała: — Biblioteczny kominek jest połączony z kominkiem w Azkabanie, więc możemy przenieść się bezpośrednio stąd.
Dziewczyna wyjąkała odpowiedź, na co Narcyza przywołała zaklęciem woreczek z proszkiem Fiuu. Hermiona zarzuciła torbę na ramię i dołączyła do Narcyzy już czekającej na nią przy kominku.
— Czy jest… czy jest coś, co powinnam wiedzieć? Albo…
— Powita cię Auror, który cię zamelduje i przeprowadzi przez wszelkie procedury. Po wszystkim spotkasz się z nim w prywatnym pokoju.
Hermiona przełknęła.
— W porządku. I czy jest coś, co chciałabyś, żebym przekazała panu Malfoyowi? A może jest coś, na co powinnam być przygotowana? — Hermiona poczuła się głupio, prosząc Narcyzę o radę, jak rozmawiać z jej mężem.
Narcyza uśmiechnęła się, jakby mogła przejrzeć dziewczynę na wylot.
— On chce ci tylko podziękować za pomoc w odbudowie życia Draco. Oraz oczywiście oficjalnie cię poznać.
Hermiona ugryzła się w język, chcąc skomentować, że już mieli okazję się poznać. Czy to wtedy, kiedy ignorował ją w Esach i floresach, czy rzucając nią klątwy w Departamencie Tajemnic, och tak, poznali się.
Hermiona chwyciła w garść porcję proszku Fiuu, wrzuciła go do kominka, weszła w płomienie i powiedziała:
— Azkaban, wejście dla odwiedzających.
Obraz Narcyzy uśmiechającej się do niej i trzymającej w dłoni worek z proszkiem zawirował, a po chwili wylądowała w kamiennym pokoju. Wzdłuż przeciwległej ściany pomieszczenia stały trzy krzesła, a metalowe bramy po jej lewej stronie oddzielały pokój od ciemnego, szerokiego korytarza. W więzieniu nadal było zimno, nawet bez dementorów.
Auror podszedł do bram z drugiej strony, po czym zaczął je otwierać, rzucając na kraty serię skomplikowanych zaklęć. Uśmiechnął się do niej, gdy brama się otworzyła i zapytał:
— Hermiona Granger?
— Tak... dzień dobry.
— Wspaniale jest wreszcie poznać panią osobiście, panno Granger. — Uścisnął jej dłoń. — Proszę za mną.
Poprowadził Hermionę do małego pokoiku z szafkami. Poinstruował ją, aby zdjęła wszelką biżuterię i metalowe przedmioty oraz włożyła torebkę wraz z różdżką do szafki. Przeskanował jej ciało zaklęciem, mającym ujawnić ukryte przedmioty, takie jak broń lub zapasowe różdżki, a następnie kazał jej podpisać porozumienie dotyczące zasad użycia magii bezróżdżkowej.
Następnie przekazał dziewczynę pod pieczę innego strażnika, który poprowadził ją korytarzem, otwierając przed nimi serię kolejnych bram, natychmiast zamykając je wszystkie za sobą, kiedy tylko przez nie przeszli. Echo ich kroków na kamiennej posadzce wstrząsnęło nerwami Hermiony i co kilka sekund odwracała się, sprawdzając, czy ktoś za nimi nie idzie.
Dotarli do dość zwyczajnie wyglądających kamiennych wrót, a strażnik poinstruował ją, że aby zasygnalizować, iż spotkanie się skończyło, wystarczy zapukać, po czym natychmiast zostanie wypuszczona.
Strażnik otworzył kamienne drzwi. Wewnątrz pomieszczenia Hermiona znalazła Lucjusza Malfoya. Mężczyzna siedział przy dwuosobowym stole, z włosami ściągniętymi i spiętymi z tyłu, w szarych, azkabańskich szatach i z dłońmi splecionymi na blacie. Przed nim leżał jedynie skrawek papieru.
Spojrzał na Hermionę, a kąciki jego ust uniosły się na jej widok, podczas gdy jego oczy pozostały bez wyrazu.
— Panna Granger.
Strażnik skinął jej głową i zamknął drzwi.
— Pan Malfoy.
Wskazał dłonią na puste krzesło naprzeciwko niego, zapraszając, by je zajęła. Hermiona poczuła coś na wzór bólu fantomowego w miejscu, w którym różdżka zwykle przylegała do jej biodra.
Odsunęła metalowe krzesło, a odgłos szurania jego nóg o kamień aż zmroził krew w jej żyłach. Usiadła, odsunęła zbłąkany kosmyk włosów z twarzy i spojrzała na mężczyznę ponownie, by ujrzeć, że ten wciąż pilnie ją obserwuje. Zamrugała, jednak on się nie odzywał.
— To było bardzo miłe z pana strony, że zechciał się pan ze mną spotkać, panie Malfoy. Muszę przyznać, że wciąż jestem w lekkim szoku, że z mojego powodu zrezygnował pan w tym miesiącu ze spędzenia weekendu z rodziną.
— Cóż — powiedział, a jego głos zabrzmiał dziwnie znajomo, mimo iż w przeszłości prawie ze sobą nie rozmawiali. — Narcyza przekonała mnie, że bardzo ważne jest, abym mógł cię poznać, panno Granger. Stałaś się dla niej naprawdę ważna.
Słowa mężczyzny były szczere, jednak intencja już nie. Hermionę znów ogarnął strach, że może jednak nie przeżyć tego spotkania.
— Dla mnie też stała się ona dość ważna.
— I z tego co słyszałem, zaczęłaś również dogadywać się z Draco. — Jego głos zadźwięczał, odbijając się od nagich, kamiennych ścian. Był to tak odwrotny efekt od przeciągania słów charakterystycznego dla jego syna. To sprawiało, że wydawał się brzmieć na bardziej zainteresowanego, niż zapewne był.
— Tak — odpowiedziała, niepewna, do czego dążył mężczyzna. — Oboje pracujemy teraz w Ministerstwie.
— Wspaniale — odparł, choć Hermiona nie do końca zgadzała się z tym określeniem. — Nawet nie wiem jak wystarczająco mógłbym ci się odwdzięczyć za zeznawanie na jego procesie, panno Granger.
— Ależ nie ma za co, sir. To był słuszny wybór — odparła, używając swojej najbezpieczniejszej odpowiedzi. Jej oczy przesunęły się w stronę małego skrawka papieru spoczywającego między palcami mężczyzny.
— Narcyza chciała, żebym osobiście ci za to podziękował oraz lepiej cię poznał — powiedział. Siedział nieruchomo, sztywny i wyprostowany, uważnie ją obserwując. — Ale nic z tego nie jest rzeczywistym powodem, dla którego cię tu dzisiaj zaprosiłem.
Hermiona zamrugała z zaskoczeniem. Przełknęła.
— Tak?
Podsunął jej pod nos złożony na pół skrawek papieru. Dziewczyna chwyciła go ze stołu i, kiedy mężczyzna lekko skinął głową, otworzyła.
Pełna wdzięku
Posiadająca wykwintne maniery przy stole
Wykwalifikowana w byciu gospodynią
Dowcipna
Urokliwa
Liderka wśród rówieśników
Piękna
Z wyczuciem stylu
Trzeźwo myśląca
Z wiedzą finansową
Posłuszna
Wyszkolona w zakresie wystroju wnętrz
Wyćwiczona tancerka
Inteligentna
Zrównoważona
Czystej krwi
Hermiona przeczytała listę dwa razy, śledząc wzrokiem równe litery pisma mężczyzny. Po chwili ponownie złożyła kartkę na pół i spojrzała mu w oczy. Jej serce zaczęło bić coraz szybciej.
— I co to takiego?
— Lista. — Mężczyzna pochylił się lekko na krześle. — Lista cech żon Malfoyów.
Hermiona siedziała bardzo nieruchomo, czekając, aż Lucjusz znowu się odezwie. Kiedy jednak tego nie zrobił, sama przemówiła:
— Czy chciałby pan, żebym przekazała ją pańskiej żonie i synowi?
— Nie, proszę zostawić ją dla siebie, panno Granger. — Jego oczy ani na ułamek sekundy nie opuściły jej twarzy.
— Czy… powierza mi pan zadanie znalezienia odpowiedniej narzeczonej dla Draco?
Uniósł na nią brew tak, jak miał to w zwyczaju robić jego syn. Wstał od stołu, a Hermiona nie spuszczała z niego wzroku, próbując utrzymać równy oddech.
— Nie chcę odpuszczać żadnej pozycji z tej listy, panno Granger. — Obszedł swoje krzesło i ułożył ręce na jego oparciu. — Z wyjątkiem ostatniej.
Czystej krwi.
Brwi Hermiony złączyły się ze sobą. Otworzyła usta, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
— Wbrew pozorom, otrzymuję gazetę tutaj, w Azkabanie, panno Granger. Wiem, że wasza dwójka jest ze sobą uczuciowo związana.
Oddech zamarł jej w gardle, ale spróbowała zamienić to w śmiech.
— Wie pan, jaka jest Rita Skeeter.
— Widziałem też zdjęcia, panno Granger. One nie potrzebowały… żadnej artystycznej interpretacji Skeeter. — Hermiona zacisnęła szczękę, próbując mu nie przerwać. — A poza tym, nawet jeśli nie posiadałbym jasnego dowodu pod postacią zdjęć, mam słowo mojej żony, która polubiła cię bardziej niż przyjaciółkę. Niemal jak córkę, jak mi powiedziała. — Jego oczy błyszczały, wpatrzone w nią.
Och, Narcyzo. Coś ty najlepszego zrobiła.
— Przepraszam, panie Malfoy. — Spojrzała w dół na blat dzielącego ich stołu, starając się opanować, zanim ponownie na niego spojrzała. — Został pan źle poinformowany. Między mną, a twoim synem nie ma nic romantycznego. My po prostu… — urwała.
— Jesteście tylko przyjaciółmi? — Uśmiechnął się do niej.
— Jeśli w ogóle.
Uniósł brew.
— Ach tak, Draco również próbował mnie zwieść, umawiając się na randki z tą półkrwistą Bułgarką za każdym razem akurat wtedy, gdy pojawiliście się razem w gazecie — powiedział. Hermiona zamrugała i obserwowała, jak Lucjusz podrapał się po szczęce. Zapamiętała sobie tę informację. — W swoim czasie dowie się pani, panno Granger, jak już będziemy… — wziął oddech — rodziną… że nie lubię gier. — Rozpoczął powolnym krokiem spacerować wokół stołu, omijając oparcie jej krzesła. Dziewczyna uznała to za swego rodzaju technikę zastraszania. Pozostała nieruchoma. — Wiem, że ta relacja rozwija się od lat. — Głos Lucjusza zabrzmiał ponad jej prawym ramieniem, a ona słuchała, jak kończy on wędrówkę wokół jej krzesła.
— Nie mam pojęcia, o czym pan mówi…
— Wiem o jego wizytach u matki Narcyzy, panno Granger. — Powiedział to tak, jakby ta informacja miała coś dla niej znaczyć. — O próbach obejścia zaklęcia wiążącego dziedzictwo — wymamrotał: — Marnotrawi swoją przyszłość. A to wszystko dla ciebie.
Mężczyzna znowu powrócił w pole jej widzenia i oparł się o stół, jakby od niechcenia krzyżując nogi w kostkach. Uważnie badał ją wzrokiem a umysł Hermiony wirował.
— Nie… Myślę, że źle coś pan zrozumiał, panie Malfoy. — Odchrząknęła, a on pozwolił jej kontynuować. — Nie wiem nic o matce Narcyzy, a nawet jeśli prosił ją o pieniądze, o sposoby obejścia praw do spadku, jestem pewna, że chodziło mu o biznes, który próbuje stworzyć.
Jego oczy unieruchomiły ją, tak jak oczy jego syna, ale bez migotania czegoś w ich głębi.
— To było lata temu, panno Granger. I nie mówię o biznesie. Mówię o Aukcji.
Krew w jej żyłach zamieniła się w lód. Hermiona poczuła, że blednie.
— Jakiej Aukcji? — Spróbowała.
Usta Lucjusza wykrzywiły się w uśmiechu. To było niepokojące.
— Dodam „Zdolna do przekonującego kłamania” do listy pożądanych cech, nad którymi powinnaś popracować, panno Granger.
Jej serce zaczęło dudnić, jakby właśnie przebiegła maraton. Z trudem wciągnęła powietrze do płuc, patrząc, jak mężczyzna odchodzi od stołu i rozpoczyna kolejny, powolny spacer w kierunku swojego krzesła. Hermiona wciąż próbowała poskładać w całość wszystkie te informacje, kiedy kontynuował:
— Oczywiście nie można winić Druelli za zbyt długi język. Przyszła do mnie wkrótce po tym, jak Draco błagał ją o pieniądze. Prosiła, żebym okazał mu trochę litości.
— Jakie pieniądze? — westchnęła.
— Trzydzieści pięć tysięcy galeonów, oczywiście.
W pokoju rozległo się westchnienie, a Hermionie chwilę zajęło zorientowanie się, że pochodziło ono od niej. Spojrzała na swoje ręce. Drżały.
— Ach — kontynuował. — Więc już znasz tę historię. — Uśmiechnął się do niej. — Muszę przyznać, że zajęło mi kilka tygodni, aby zrozumieć, na co były te pieniądze. Handel niewolnikami nigdy nie był do końca moją bajką, jeśli chodziło o pasje dzielone ze Śmierciożercami.
To nie było w porządku. Hermiona zacisnęła dłonie w pięści, żeby nie drżały. Powiedział jej, że sprzedałby ją, gdyby miał szansę. Ale… Gdyby ją kupił, w tej dystopijnej przyszłości należałaby do niego, nie dając jednak żadnego zysku. Jaki byłby tego cel?
I uwierz mi, Granger. To nie twoje umiejętności sprzątania byłyby najbardziej przez nich pożądane.
Spojrzała na Lucjusza, a on obserwował ją, stojąc nieruchomo po drugiej stronie stołu. Zebrała się w sobie i spróbowała spojrzeć na to z jego perspektywy, ponieważ jej własna przyprawiała ją o ból głowy.
— Więc niech pozwoli mi pan dobrze to zrozumieć. — Spojrzała na niego. — Przyłapuje pan swojego syna, na próbie kupna dziewczyny, jak zwykłej dziwki, a potem widzi pan w Proroku kilka zdjęć jego „oczu wypełnionych pożądaniem” i postanawia pan, że nadszedł czas, aby zrobić z niej „materiał na żonę”?
Lucjusz uśmiechnął się i spojrzał na metalowy stół.
— Jakie to niefortunne, że jesteś tak inteligentna, panno Granger. To nie pozwala ci zobaczyć prawdy. — Położył ręce na stole, nachylając się ku niej. — Nie zamierzał cię kupić. Chciał cię uratować.
Westchnęła.
Patrzące na nią oczy tak bardzo przypominały oczy Draco. Skupiła się na nich, podczas gdy jej mózg pracował. Coś się tutaj nie zgadzało.
Lucjusz znów wstał, prostując się w pełni.
— Oto moja propozycja, panno Granger. — Jego głos w specyficzny sposób przepłynął po słowie „propozycja”, jakby był to jakiś prywatny żart pomiędzy nimi. — Zaczniesz towarzyszyć Narcyzie podczas jej spotkań towarzyskich. Będziesz uczyć się od niej, obserwując maniery i wyraz twarzy. Skontaktuje cię z Madame Michele, mistrzynią zaklęć i etykiety, która uczy wszystkie dziewczęta rodzin czystej krwi ważnych manier. Dziewczynki zaczynają kształcić się w tym zakresie już w wieku ośmiu lat, więc czeka cię długa droga. Poznasz pełną historię rodziny Malfoyów, zapoznasz się z rodowodem, słynnymi przodkami, całą posiadłością…
Hermiona pozwoliła, by jego głos po niej spływał. Lucjusz kontynuował. Wymienił jeszcze kilku nauczycieli dobrych manier, instruktorów tańca, dekoratorów wnętrz…. Pozwoliła mu mówić. Pozwoliła mu mówić, żeby sama mogła myśleć.
Jej mózg przebiegł przez ostatnie dziesięć lat życia, próbując zrozumieć te nowe informacje, szukając dla nich wyjaśnienia. By ją uratować. To było absurdalne. W ciągu ostatnich dziesięciu lat nie było ani jednej chwili, w której Draco Malfoy by ją uratował. I dał jasno do zrozumienia, że Dwór Malfoyów nie był żadnym wyjątkiem od tej reguły. Myślała, że nie identyfikując ich tamtej nocy, zależało mu żeby przeżyli, ale w końcu temu zaprzeczył. Czyż nie?
Nie obchodziło mnie ratowanie świata, czy powstrzymanie Czarnego Pana… Ani ciebie i twoich idiotycznych przyjaciół, jeśli o to chodzi!
Jej oczy zaszkliły się, wpatrzone tępo w blat stołu i spoczywające na nim dłonie Lucjusza.
— …która potem zabierze cię na herbatę z moją matką. Nie będziesz przytaczać swojego pochodzenia, chyba że zostanie ono wspomniane…
Wróciła myślami do czasów, zanim zaczęła się wojna. Żeby ją kupić, tak. Żeby upokorzyć ją publicznie na oczach pozostałych chłopców ze Slytherinu, którzy wygraliby wojnę. By ukazywać ją jak dziwkę, jeśli właśnie by mu to odpowiadało. Paradować z nią przed pozostałymi członkami Zakonu, udowadniając, że Złota Dziewczyna została zbrukana tak samo jak reszta.
Takie myśli nie dawały jej spokoju od chwili, gdy sześć tygodni temu Draco powiedział jej o Aukcji. Najcenniejsza niewolnica nie byłaby traktowana jak zwykły więzień lub konkubina.
— … w którym to momencie zapoznasz się z Madame le Roux, która dokona pomiarów…
Wróciła myślami do poprzedniego wątku. Czy było w ogóle możliwe, że Draco jej pragnął? Istniały chwile, kiedy widziała coś w jego oczach. Coś więcej niż tylko drażnienie się i dokuczanie, ale czy rzeczywiście było tak od dawna? Możliwe, że kupiłby ją, żeby zaspokoić swoją ciekawość. Aby móc słuchać o jej cnocie omawianej wśród starszych, okrutniejszych Śmierciożerców, a nawet jego przyjaciół. Aby torturować ją i wykorzystywać ją przez lata – będąc tym wygranym.
To wszystko były możliwe scenariusze.
Podniosła wzrok, a Lucjusz jeszcze nie skończył. Chodził jak jego syn. Spokojnie i w pełni panując nad swoim ciałem.
— … z ceremonią w ogrodzie Dworu oraz przyjęciem w sali balowej…
Znowu powróciła myślami do wspomnień. Przypomniała sobie jego dłoń na jej biodrze w gabinecie Umbridge, a potem jak odepchnął ją na bok. Jak jego oczy przeszywały ją na Balu Bożonarodzeniowym, gdy wirowali wokół siebie. Jego głos drwiący z niej, drażniący jej uszy przez całe lata szkoły. Wspomnienia, które tak się dla niej liczyły, dla niego nie miały żadnego znaczenia. To wszystko było niespójne. Lucjusz blefował.
Draco nie poświęciłby swojego dziedzictwa ani przyszłości, by uratować ją przed staniem się niewolnicą innego mężczyzny.
— … Wtedy będziesz…
— Nie będę.
Przestał chodzić. Spojrzał na nią. Zacisnęła szczękę.
— Doceniam kroki, jakie pan podejmuje, by zapewnić zachowanie ciągu istnienia swojego rodu i nazwiska, panie Malfoy, nawet godząc się na posiadanie szlamy za synową.
Stał nieruchomo, przechylając lekko głowę na jej słowa.
— Ale Draco i ja nie jesteśmy zaręczeni. Więc nie zamierzam w żaden sposób podporządkowywać się pańskim żądaniom.
Uśmiechnął się do ziemi.
— Draco, tak?
Przełknęła.
— Tak. Draco. Jesteśmy teraz przyjaciółmi. Ale nigdy się we mnie nie kochał i nie miał zamiaru mi się oświadczać. Więc może pan powstrzymać się od dalszej kompromitacji.
Jej policzki poczerwieniały, gdy jego oczy zbladły.
— Ty biedna, głupia dziewczyno.
— Nie mam zamiaru zostawać „panią Malfoy”, więc nie będę potrzebować twojej listy. — Położyła kartkę na stole i wstała, odwracając się do drzwi.
— Mam nadzieję, że nauczyłaś się jej na pamięć, panno Granger. — Zamknęła oczy, zanosząc się w myślach irytacją. — Ponieważ większość jego spadku nadal jest ze mną związana. Jeśli usłyszę, że będzie angażował się w związek z kimś, kto nie spełni moich żądań odnośnie przyszłej kobiety rodu Malfoyów, mogę zdecydować się na zatrzymanie reszty pieniędzy aż do znalezienia przez niego odpowiedniej partnerki.
Odwróciła się do niego.
— Zamierza pan zrujnować jego przedsięwzięcie biznesowe tylko po to, żeby zrobić mi na złość?
— Na niebiosa, ależ skąd, panno Granger. — Głos Lucjusza praktycznie skapywał z jego ust. — Wszystko, co robię, robię dla mojego syna.
Patrzyła na niego z drugiego końca pokoju z dłonią przy drzwiach.
— O nic nie musi się pan martwić, panie Malfoy. Może pan ze spokojem zatrzymać ostatnią pozycję ze swojej listy.
Zapukała do drzwi. Strażnik natychmiast je otworzył i skinął jej głową.
Jego głos dotarł do niej.
— Jeszcze zobaczymy, panno Granger.
Strażnik zamknął kamienne wrota i odprowadził ją korytarzem, zamykając za sobą wszystkie bramy, które po kolei przekraczali. Stopy Hermiony szurały o zimne kamienie. Jej palce zacisnęły się wokół różdżki, gdy ta została jej zwrócona. Ten sam strażnik, co wcześniej, uśmiechnął się do niej i odprowadził do wejścia. Po chwili stała już przed kominkiem, a mężczyzna otworzył szafkę zawierającą proszek Fiuu.
Pomyślała o swoim łóżku. Pomyślała o swoim prysznicu. Pomyślała, żeby wsunąć się pod kołdrę, wyłączyć światła i czekać, aż wszystko zniknie.
Strażnik wrzucił do środka garść proszku, a ona wkroczyła w płomienie. Nim nawet zdążyła się zorientować, mężczyzna wypowiedział za nią cel jej podróży jakim był „Dwór Malfoyów”, a sieć Fiuu porwała ją w wir kominkowej aportacji. Po kilku sekundach wylądowała w bibliotece Dworu, stając twarzą w twarz z modelem idealnej żony rodu Malfoyów.
Kobieta uśmiechnęła się szeroko na widok Hermiony.
— Hermiono, kochanie. — Siedziała na krześle, czytając książkę i popijając herbatę.
Dziewczyna wpatrywała się w piękną blondynkę, czując rosnące pulsowanie w głowie.
Pełna wdzięku. Wykwalifikowana w byciu gospodynią.
— I jak było? — Narcyza odstawiła filiżankę na stolik, stawiając ją w tym samym miejscu, w którym wcześniej spoczywał pierścionek z brylantem.
Pierścionek, który został zabrany do łamacza klątw, aby Draco mógł poślubić szlamę. Teraz zrozumiała.
Śmiech wyrwał się z jej piersi, zanim zdążyła go powstrzymać. Wciągnęła powietrze z powrotem i poczuła, że kręci jej się w głowie, a w oczy kłują łzy.
Narcyza w sekundę zmieniła całą swoją postawę i wstała.
— Coś nie tak? — I to już nie brzmiało tak matczynie jak wcześniej. To było tak bardzo podobne do tego, jakby Hermiona chciała, żeby popatrzyła na nią jej własna matka, że dziewczyna już dobrze wiedziała, co musi zrobić.
Musiała zerwać przyjaźń z Narcyzą Malfoy.
— Narcyzo — powiedziała, a jej głos się załamał. — Draco i ja… nie jesteśmy w żadnym związku.
Narcyza stała całkowicie nieruchomo z rękami złożonymi przed sobą. Hermiona podziwiała, jak kobieta niczego sobą nie zdradzała. Ani krzty emocji. Zastanawiała się, pod którym hasłem cecha ta kryła się na liście Lucjusza.
— Oczywiście, kochanie. — Narcyza uśmiechnęła się z zamkniętymi ustami. — Jesteście starymi kolegami ze szkoły, przeżyliście wojnę, a teraz staliście się przyjaciółmi.
— Tak, i to wszystko w tej kwestii — powiedziała Hermiona, czując, jak pęka jej serce. — Sądzę, że doprowadziłam cię do błędnego przekonania, że dzieje się między nami coś więcej. I chciałam cię za to naprawdę bardzo przeprosić. — Poczuła, że jej głos znów się załamuje.
Narcyza spojrzała na dywan, teraz już otwarcie niezadowolona.
— Co powiedział ci Lucjusz?
— Tak właściwie, to całkiem popierał tę „aranżację”, którą wymyśliłaś. Znalazł sposób na wynegocjowanie tego, czego by chciał. — Hermiona przełknęła. — Ale to nie tego chce Draco.
— Czy właśnie to powiedział ci Lucjusz? — zapytała Narcyza, zaciskając usta.
— Nie musiał — powiedziała Hermiona. — Nie zalecamy się do siebie, Narcyzo. I coś mi mówi, że Draco nie ma bladego pojęcia ani o moim spotkaniu z Lucjuszem, ani o pierścionku, który zdecydowałaś się oddać do łamacza klątw.
Narcyza posłała jej smutny uśmiech.
— To tylko kwestia czasu, Hermiono. Pomyślałam, że najlepiej będzie się już teraz na to przygotować.
Jej puls przyspieszył na myśl, że Narcyza może wiedzieć coś, o czym ona nie ma pojęcia. Ale odepchnęła od siebie tę myśl tak szybko, jak ta do niej przyszła. Narcyza i Lucjusz zbudowali zamek na piasku. Potem przypomniała sobie kwestie dziedzictwa Draco, które było związane z Lucjuszem, dopóki mężczyzna nie uzna za stosowne, że może przekazać je synowi. Oj nie, musiała to zakończyć.
— Nie ma na co się przygotowywać.
Narcyza zbladła. Przygryzła wnętrze policzka, przyglądając się dziewczynie. Hermiona poczuła się tak bardzo samotna. Bez oparcia.
— Powinnam już pójść — powiedziała. — Do widzenia, Narcyzo. I dziękuję za wszystko. — Jej płuca płonęły, gdy odwróciła się i ruszyła ku drzwiom biblioteki. Traciła nad sobą panowanie, a oczy zaczęły zalewać uparcie wstrzymywane od kilku chwil łzy.
Głos kobiety zawołał do niej, kiedy chwyciła za klamkę.
— Zatem nie chcesz poślubiać mojego syna?
A Hermiona się roześmiała. Była o włos od pełnego załamanie nerwowego. Zamknęła oczy i potrząsnęła głową. Jakim cudem to wszystko znów obróciło się przeciwko niej? Odwróciła się i zobaczyła obserwującą ją Narcyzę. W głębi umysłu usłyszała słowa Lucjusza.
Jeszcze zobaczymy, panno Granger.
Wiedziała, że Narcyza nie odpuści. Nie mogła zostawiać tej kwestii otwartej. Jej odpowiedź nie mogła pozostać niejednoznaczna.
— Nie, nie chcę.
Narcyza pozostała nieruchoma. Trzeźwo myśląca i zrównoważona. Hermiona skinęła kobiecie głową na pożegnanie i odwróciła się do drzwi, gdy spod jej powiek wypłynęły pierwsze łzy.
Otworzyła drzwi, pospiesznie opuszczając bibliotekę i ciężko dysząc, gdy stanęła twarzą w twarz z popiersiem Lucjusza Malfoya, zapominając, że tam było. Szybko skręciła w lewo, zamierzając jak najszybciej wybiec z tego domu i prawie wpadła na Draco, stojącego zaledwie trzy kroki dalej. Jego włosy były mokre od prysznica po treningu Quidditcha, a sam chłopak wyglądał na równie zaskoczonego jej widokiem.
Blondyn przemknął wzrokiem między nią, a otwartymi drzwiami biblioteki. Zrobił krok do przodu, dostrzegając łzy na jej policzkach i chaotyczny sposób, w jaki wciągała powietrze.
— Co się stało?
Nie mogła tego dłużej znieść. Trzech Malfoyów pod rząd to było już zdecydowanie za dużo.
— Ja… Draco, tak bardzo przepraszam… Przepraszam za wszystko. Ja… nie miałam tego na myśli. — Poczuła kłujące ją pod powiekami nowe łzy i falę gorącego zakłopotania zalewającą ciało na myśl o tym, jak Narcyza wyjaśni to wszystko Draco. Jak głupie działania Hermiony i jej nieocenzurowane uczucia wprowadziły w błąd jego rodziców i prawie zmusiły go do zaręczyn. Odwróciła się i ruszyła biegiem do wyjścia, sunąc korytarzem, mijając rząd kominków i wylatując na dziedziniec.
Draco patrzył, jak dziewczyna ucieka. Po chwili odwrócił się i zobaczył matkę stojącą w głębi biblioteki, tuż przy szafce z alkoholem.
— Cóż, Draco — wyszeptała, kręcąc w dłoni szklanką pełną dżinu. — Twojemu ojcu udało się wszystko zepsuć. — Po czym wychyliła trunek jednym haustem.
Chyba pierwszy raz w życiu coś komentuje i wyglada na to że jestem pierwsza. Gratuluję Ci twojej pracy i czekam oczywiście na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńJedno z lepszych opowiadań jakie czytam, nie mogę się doczekać perspektywy Draco, a dopiero później chcę przeczytać Aukcję.
Powodzenia w dalszym tłumaczeniu! ❤️
Prawdziwie, Lucjusz wszystko zepsuł swoim jakże cudownym przemówieniem. Sama bym prawdopodobnie zwiała, jakbym się dowiedziała od potencjalnego teścia, że jego syn chce się ze mną ożenić xD No kuźwa, co to wgl za chora akcja?! Znaczy ja rozumiem, że przyzwyczajony do najlepszych cech i wgl do wszystkiego najlepszego chce zapewnić Draco to samo, żeby Hermiona go nie ośmieszyła jakimś zachowaniem, ale to była lekka przeginka. Na miejscu Narcyzy bym teraz tak nagadała Lucjuszowi… Spierdzielił dla Draco dosłownie wszystko. Unikałabym jak ognia całej trójki. O ile jeszcze z Lucjuszem to możliwe, tak Narcyza i Draco… Z jednym pracuje i się ciągle widuje, a Narcyza się stała dla niej niczym matka. Mega mi szkoda, że przez działania Lucjusza ta relacja nie będzie teraz w najlepszym stanie. Ale to serio chyba najlepsza opcja dla Hermiony, jeśli chce się odciąć na jakiś czas, sama bym się zachowała w podobny sposób. Za to napięte stosunki Draco i Hermiony teraz będą jeszcze bardziej napięte. Już wcześniej odzywali się do siebie tylko sporadycznie a teraz… Lucjusz musiał go pogrążyć i wystrzelić z tą Aukcją. Co ta biedna dziewczyna miała sobie pomyśleć. Morty raczej niech się nie spodziewa, że Hermiona wpadnie na swoją zmianę. Sama bym się schowała pod koc i czekała, aż zapadnę się pod ziemię.
OdpowiedzUsuńBoże, zupełnie zapomniałam, że ona musi wracać do pracy! Ja pieprzę, mam nadzieję, że Draco tam za nią nie wparuje 🤦♀️
UsuńBoziu... Lucjusz to chyba dostanie gorszego wyjca niż Ron na drugim roku 🤣🤣🤣 i to dwa - jeden od Narcyzy a drugi ode mnie!! Jak ja bardzo bym chciała aby ten rozdział był tylko snem...
OdpowiedzUsuńPrzysięgam, że się prawie popłakałam na końcu - biedna, biedna Hermiona! Czułabym się najgorzej, i chyba nawet się tak poczułam, kiedy czytałam o jej uczuciach wstydu, zażenowania i jeszcze brania na siebie całej winy za "nieopatrzne wprowadzenie w błąd". Tak mi jest okropnie przykro z jej powodu, a Narcyza powinna palnąć swojego idiotycznego męża prosto w ten zakuty, ograniczony łeb z całej siły, aż by mu ten jęzor stanął w gardle! Oooch, mam nadzieję, że Draco da ojcu popalić i jakoś załagodzi sytuację z Hermioną, chociaż sama nie wiem, czy lepiej, żeby próbował to jakoś wyprostować czy zostawić ją w spokoju. Matko kochana, ile stresu mnie ten rozdział kosztował 🤣 I coś czuję, że "Aukcja" wcale nie poprawi mi nastroju, chociaż rozpaczliwie czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńVera, mam nadzieje, że Ty już po sesji i odpoczywasz? Nie wiem, czy tam na instagramowo-fejsbukowych grupach więcej dyskutujecie, ale chyba w końcu pokuszę się o dołączenie, bo nic nie wiem, co się tam u Was dzieje i czy wszystko w porządku, chociaż zawsze zakładam, że tak :D
Ściskam Cię mocno!
Lucek tak myślałam że coś tu się świeci 🥺
OdpowiedzUsuńCo tu się właśnie odmalfoyowało?
OdpowiedzUsuńEmocje coraz większe, aż się nie mogę oderwać od czytania!
OdpowiedzUsuńCo za chora akcja Lucjusza! Uciekająca Panno Młoda zanim jeszcze wiedziała, że Draco coś do niej czuje. Absolutnie chory i "niezrównoważony" człowiek... Kiedy zaczął swój wywód sama bym uciekła gdzie pieprz rośnie. Jestem teraz ciekawa po 1. Jak Hermiona poradzi sobie w pracy? po 2. Czy Draco o wszystkim wiedział? Skoro Narcyza tak otwarcie mu powiedziała? Właśnie tak się kończy mieszanie rodziców do młodych. Draco jeżeli chce Hermionę sam powinien o to zabiegać a nie jakieś chocki klocki...
OdpowiedzUsuńJedyne co Lucjuszowi się udało to zwrócić Hermionie uwagę odnośnie Aukcji, że Draco chciał ją ratować a nie wykorzystywać.
Oby Draco teraz załagodził całą sytuację <3 A ojciec z matką niby chcieli dobrze, a wyszło jak zawsze... Mam nadzieję, że palnie go w ten zakuty łeb.