Okazało się, że Katya Viktor to Bułgarka, z którą Draco spotykał się zaraz po wyjściu z Azkabanu. Dziewczyna była też gwiazdą artykułu DRACO MALFOY ZNAJDUJE MIŁOŚĆ.
Katya Viktor była także dziewczyną, z którą Draco widział się poprzedniej nocy. Prorok wydrukował zdjęcie, na którym chłopak się z nią całował, wraz z tekstem spod pióra Skeeter, w którym dziennikarka opłakiwała utratę ‘nowej wpływowej pary czarodziejów’.
Hermiona zatrzymała się w głównym biurze Proroka Codziennego, łapiąc za najnowszy egzemplarz gazety i wciskając ją do torby, po czym pospieszyła do Cornerstone. Kiedy już otworzyła i przygotowała sklep – mając przed sobą tylko dwie minuty wolnego czasu – wyciągnęła Proroka.
Na pierwszej stronie nic nie było, ale szybko przerzuciła kartki aż do działu towarzysko-plotkarskiego redagowanego przez Skeeter. I był tam. Draco, odgarniający włosy z twarzy Bułgarki i nachylający się, by ją pocałować. Blondynka uśmiechała się przy jego ustach.
Hermiona zmarszczyła brwi, gdy obraz się zapętlił. W piątej klasie wiele razy przyłapała Draco i Pansy Parkinson całujących się na szkolnych korytarzach. W szóstej klasie też miała kilka razy okazję uświadczyć takich scen. Czasami była zbyt zdenerwowana, by im przerwać, wiedząc, że doprowadzi to do starcia dwójki Ślizgonów przeciwko jednej Gryfonce. Czasami była na tyle zazdrosna, że odchrząkiwała tak, by zwrócili na nią uwagę. Pansy patrzyła gniewnie na dziewczynę, wołając ją po imieniu, ale Draco jedynie odwracał się od miejsca, w którym przyszpilał Pansy do ściany i łapał oddech, patrząc na Hermionę swoimi lodowatymi oczami.
To zdjęcie tak nie wyglądało. Draco delikatnie odsuwał opuszkami palców włosy Katyi z jej oczu i powoli się nad nią nachylał. To było zdecydowanie mniej… pospieszne.
Czy to oznaczało, że Draco pragnął jej mniej? Czy że bardziej ją lubił?
Hermiona przejrzała resztę artykułu, krzywiąc się na widok swojego własnego imienia, które pojawiło się praktycznie w każdym akapicie artykułu. Katya była bułgarską modelką, a jej ojciec był profesorem w Durmstrangu. O dziwo, była czarownicą półkrwi. Ostatni wers artykułu brzmiał natomiast:
I nasza biedna Hermiona Granger. Jak ona przyjęła te wiadomości?
— Nie najlepiej. — Hermiona zachichotała pod nosem do samej siebie, gdy do sklepu weszli pierwsi klienci. Wyrzuciła gazetę do kosza na śmieci.
***
Po bardzo długim dniu wypełnionym tuzinami litościwych spojrzeń i seriami westchnień z gatunku „Taka szkoda...”, w końcu nadszedł kwadrans przed szóstą. Hermiona oparła się o ladę, gdy ostatni klienci życzyli jej dobrej nocy, i zdołała nacieszyć się spokojem przez całe dziesięć sekund, dopóki drzwi księgarni znów się nie otworzyły.
Do środka wszedł Draco. Hermiona zmrużyła na niego oczy.
— Czego chcesz?
Chłopak uniósł na nią brew, przeskakując po schodkach aż pod ladę.
— Książkę? Sprzedajecie je tutaj?
Hermiona zerknęła swój zegarek.
— Zamykamy za czternaście minut. Musiałeś przyjść akurat na sam koniec dnia?
— No cóż, nie chciałem, żeby ktoś nieproszony oglądał nasz gorący romans, Granger. — Draco oparł się o blat, a ona odwróciła się do stosu książek, żeby chłopak nie dostrzegł jej rumieńca.
— Streszczaj się. Muszę to wszystko jeszcze posprzątać.
— Jest zarezerwowana.
Zatrzymała się i spojrzała na półkę z rezerwacjami, dostrzegając na niej torbę z książką. Wyciągnęła ją i zobaczyła, że jest to kolejny typowo dziewczęcy tytuł. Uniosła na niego brew, a on w odpowiedzi uniósł swoje. Zaczęła wpisywać pozycję do księgi, podczas gdy blondyn pilnie ją obserwował.
— Reporter zapytał mnie dziś rano, czy łatwo było ci ze mną zerwać — oznajmiła i spojrzała na niego. — Zakładam, że zeszłej nocy widziano cię z jedną z twoich dziewczyn?
— Tak, z Katyą. Zostało mi ich jeszcze sześć.
Popatrzyła na chłopaka z niezrozumieniem.
— Jedna na każdy dzień tygodnia, prawda? — powiedział. Nachmurzyła się na niego za tak szybką ripostę. — Co w zasadzie przypomniało mi o tym — wycedził — żeby zapytać czy masz jeszcze pięć kopii tego? — Stuknął w babską książkę, której tytuł właśnie zapisywała.
Wyśmiała go, kończąc wpis.
— Wiesz, Draco, to, że dajesz im książki, nie oznacza, że nauczą się czytać.
Spojrzała na niego, kiedy nie odpowiedział, i zauważyła, że chłopak ją obserwuje. Coś błysnęło w jego oczach.
— Granger — powiedział. — Jeśli tęsknisz za wspólnymi zdjęciami ze mną w gazetach, myślę, że moja środowa dziewczyna może być lekkim niewypałem. Cały ten dzień może być zatem twój.
Jego szare oczy odnalazły jej własne, a ona zmarszczyła brwi.
— Myślę, że będę musiała sprawdzić mój terminarz i najwyżej dam ci znać. — Podała mu torbę.
— Zapakujesz na prezent? — Uśmiechnął się niewinnie, unosząc brwi i szeroko otwierając oczy.
Hermiona chwyciła za torebkę prezentową i dwa kawałki wzorzystego papieru, po czym rzuciła je na ladę i powiedziała:
— Sam sobie spakuj. — Po czym chwyciła stos książek czekających na segregację i podeszła do regału po swojej prawej stronie, nawet nie patrząc na chłopaka.
Kiedy znalazła się za kolejnym regałem, westchnęła cicho. Jej serce wściekle waliło w piersi, a jej mózg wirował, próbując zrozumieć, jakim prawem nagle poczuła się tak rozwścieczona.
Po wsunięciu kilku książek na ich miejsca, zdała sobie sprawę, że nie usłyszała ponownego otwierania drzwi. Wysunęła głowę zza regału i zobaczyła Draco Malfoya stojącego za ladą, rozwijającego rolkę papieru do pakowania prezentów.
— Malfoy! — Pospieszyła do biurka i szybko odłożyła trzymane książki na bok, okrążając ladę i próbując go zza niej wypchnąć. — Nie możesz tutaj wchodzić!
— Powiedziałaś przecież „sam sobie spakuj” — oznajmił z uśmieszkiem.
— Ugh. Daj mi to! — Chwyciła rolkę papieru do pakowania i przesunęła się na drugą stronę, aby go rozłożyć. — Nie wolisz torebki prezentowej? — jęknęła.
— Cóż, Katya otrzymała ten pięknie zapakowany prezent, który przygotowałaś w zeszłym tygodniu, więc teraz nie mogę dawać reszcie z nich takich drugorzędnie opakowanych paczek. W takich kwestiach jednak trzeba zachować równość.
— Jesteś nieznośny. — Pociągnęła za papier do pakowania, po czym wyjęła książkę z torby na zakupy i położyła ją na blacie. Draco wciąż nie ruszył się ze swojego miejsca za ladą, więc stał teraz tuż obok Hermiony, gdy ta odcięła kawałek taśmy i zaczęła składać papier.
— Jak tam ten twój smoczy projekt?
Spojrzała na niego. Chłopak ją obserwował. Znowu odniosła wrażenie, że w jakiś sposób to on sam był smokiem.
— Eee… dobrze. — Ułożyła papier wokół drugiej strony książki. — Wczoraj przedłożyłam swój pierwowzór wniosku z propozycją, więc Matylda ją przeanalizuje i dokona niezbędnych poprawek przed złożeniem jej do biura Kingsleya... eee, Ministra Shacklebolta.
— A czy usiadłaś już do rozmowy z panem Ministrem, żeby to omówić?
Spojrzała na niego i stwierdziła, że chłopak znajduje się niecałą stopę od niej, luźno opierając się o blat i stojąc do niej przodem.
— Yyy... nie? — Zmarszczyła brwi. — Po to właśnie jest wniosek z propozycją.
Uniósł na nią brew.
— Jesteś bliską znajomą, ba, praktycznie przyjaciółką, Ministra Magii. Walczyliście razem podczas wojny. Jeśli nie możesz zaprosić tego mężczyzny na herbatę... lub kawę... w celu omówienia swojego wielkiego projektu, to po co w ogóle ci ta przyjaźń?
Hermiona chwyciła za wstążkę.
— Jak niesamowicie ślizgońsko z twojej strony. Przyjaźń nie może być dla ciebie tylko przyjaźnią, co? Zawsze musisz coś na niej zyskać, prawda, Malfoy?
— Ach, jakże gryfońsko z twojej strony — powiedział cicho, robiąc krok do przodu. — Tak odważnie coś rozpoczynać bez najmniejszego pomysłu, jak to zdobyć.
Oddech uwiązł jej w gardle. Spojrzała mu w oczy i poczuła, że nie rozmawiali już tylko o smokach. Jej umysł wirował i poczuła, jak brzeg blatu naciska na prawe biodro. Znowu ją przyszpilił.
— Wszystko w porządku tam na dole? — Dobiegł ich nagle głos Morty'ego i skrzypienie drzwi. — Panie Malfoy! Cóż to za przyjemność ponownie pana tutaj widzieć!
Chłodne powietrze powróciło, gdy Draco odsunął się od niej, a Hermiona patrzyła, jak jego różowe policzki uśmiechają się do Morty'ego. Kiedy obaj mężczyźni ze sobą rozmawiali, zerknęła na zegarek i zobaczyła, że jest już pięć po szóstej. Wspaniale. Spojrzała na stos książek, które wciąż czekały na odłożenie na miejsce.
— Granger właśnie kończyła pakować dla mnie prezent. Wydaje mi się jednak, że zająłem jej czas lekko ponad jej zwykłe godziny pracy. Przepraszam.
Hermiona prychnęła. Przepraszał. Poczuła, że Draco odwraca się do niej, gdy wyciągnęła różdżkę i skierowała ją w stronę wiszącego na drzwiach znaku Otwarte, obracając go tak, by wskazywał Zamknięte.
— Żaden problem, mój chłopcze. — Morty chwycił za stos książek do odłożenia.
— O nie, Morty. Mogę je odłożyć… — spróbowała.
— Nonsens. Skończ obsługiwać pana Malfoya, a ja się tym zajmę — oznajmił Morty, po czym zniknął w dziale beletrystyki.
Draco wciąż nie wyszedł zza lady i teraz patrzył na nią z góry. Hermiona zmarszczyła brwi i wróciła do pakowania prezentu, który planował podarować jednej ze swoich dziewczyn. Przecięła wstążkę, owinęła ją wokół książki i sprawnie związała końce. Nachyliła się tuż przy chłopaku, ignorując sposób, w jaki jej żebra ocierały się o jego bok, i chwyciła za torebkę zakupową. Wrzuciła książkę do środka i wepchnęła mu ją w ramiona.
— Dziękujemy za zakupy w Cornerstone — powiedziała śmiertelnie poważnym tonem. Draco uniósł na nią brew, a ona przepchnęła się obok niego, ponownie ocierając się o jego ciało, i ruszyła pomóc Morty'emu poodkładać pozostałe książki.
***
Przez cały następny tydzień Hermiona starała się pod żadnym pozorem nie zerkać na artykuły ze stron towarzyskich, ponosząc przy tym jednak sromotną porażkę. Nie było żadnych wzmianek o zaobserwowaniu Draco z innymi kobietami, ale Hermiona nie wiedziała, czy powinno ją to uszczęśliwiać, czy raczej niepokoić. Czy Katya okazała się tą jedyną, skoro nie spotykał się już z innymi? Potrząsnęła głową, obiecując sobie nie myśleć już więcej o Draco w tym tygodniu.
— Ginny. — Hermiona trzasnęła drzwiami od ich mieszkania, a przyjaciółka spojrzała na nią z kanapy. — Chciałbym umówić się na randkę.
Ginny wróciła do przeżuwania grillowanego sera, który miała w ustach, po czym przełknęła i powiedziała:
— To bardzo miłe z twojej strony, Hermiono, ale obecnie spotykam się z Harrym. Może jak już zerwiemy?
Hermiona przewróciła oczami i rzuciła torbę na krzesło.
— Myślę, że nadszedł czas na randki.
— Naprawdę? — Rozszerzone oczy Ginny przesunęły się po twarzy przyjaciółki.
— Tak. — Hermiona wpatrywała się w Ginny, która odwzajemniła spojrzenie. Po chwili dodała: — Więc, od czego powinnam zacząć?
Ginny zachichotała.
— Cóż, mogę sporządzić dla ciebie listę facetów, którzy obecnie są singlami i mogą cię zainteresować.
— Dobrze. Tak. — Hermiona położyła ręce na biodrach.
— Ale generalnie wszystko opiera się na tym, że po prostu pytasz ich, czy są zainteresowani wyjściem z tobą na drinka, albo herbatę.
— Ja ich pytam?
— Tak, Hermiono. Wiesz, mamy już prawie dwudziesty pierwszy wiek — powiedziała Ginny, a Hermiona prychnęła. — A teraz, czy mam wymienić ci tylko blondynów i byłych chamowatych Śmierciożerców? A może twoje horyzonty trochę się rozszerzyły?
— Nie? Nie. — Hermiona skrzywiła się na nią. — Postanowiłam już więcej nie myśleć o Draco Malfoyu. To tylko strata czasu.
Ginny posłała jej mały uśmiech.
— Powodzenia.
Oczywiście było to w poniedziałek. A we wtorek natomiast, Harry zaprosił ją na lunch do kawiarni – „Teraz serwują tam migdałowe rogaliki, Hermiono!” – gdzie oboje wpadli na Draco. Harry, tak uprzejmy i nieświadomy, jak mogła się po nim spodziewać, zaprosił blondyna, by usiadł przy stoliku razem z nimi. Dziewczyna głównie sączyła kawę, słuchając, jak obaj dyskutują o meczu Quidditcha mającym odbyć się w nadchodzący weekend. Przypomniała sobie, że w niedzielę wypada Halloween i wiedziała, że Harry stara się wypełnić ten dzień na tyle, by nie myśleć o rocznicach, które miały wtedy miejsce.
— Będziesz na meczu, prawda?
Hermiona zamieszała kawę, drugą dłonią odrywając kawałek rogalika. Czekała na odpowiedź, a kiedy ta nie nadeszła, podniosła wzrok i zobaczyła, że obaj chłopcy się na nią gapią.
— Co? Przepraszam. Ja? — Jej policzki płonęły.
— Tak — potwierdził Harry. — Przyjdziesz na nasz mecz w Halloween? Sądziłem, że wszystkie departamenty przychodzą, niezależnie od tego, czy ich drużyna gra, czy nie.
— Ja… to znaczy, mogłabym, tak... — wyjąkała. — Mam wtedy pracę od dziesiątej, ale…
— Cornerstone jest otwarte w Halloween? — zapytał Draco.
Hermiona spojrzała na niego i zamrugała.
— Och, chyba… chyba nie.
— Świetnie! — Harry uśmiechnął się. — Zmiażdżymy Departament Transportu Magicznego, a potem wszyscy pójdziemy na drinka!
— Świetnie. — Hermiona nie była tym zbytnio zachwycona.
***
Reszta tygodnia zleciała jak z bicza strzelił. Ginny bez wahania zabrała się za swatanie Hermiony z Rolfem Skamandrem, czyli kimś, kim dziewczyna naprawdę się zafascynowała, ale ostatecznie nie poczuła między nimi chemii. Odbyli cudowną, trzygodzinną pogawędkę przy drinkach o niemal wszystkim, od jej smoczego projektu po wymieranie Złotych Znikaczy, ale kiedy randka się skończyła, Hermiona zdała sobie sprawę, że praktycznie w ogóle się nie poznali.
Rita Skeeter się z tym jednak nie zgodziła. W piątek na stronach działu towarzyskiego Proroka widniały zdjęcia ich dwojga pogrążonych w ożywionej dyskusji na temat pracy dziadka Rolfa z Grindylowsem. Reporterka stwierdziła w swoim artykule, że młodzi naprawdę „przypadli sobie do gustu” i że wydaje się, iż Hermiona dochodzi do siebie po tragedii bycia odrzuconą przez Draco Malfoya.
W piątek Hermiona miała okazję spotkać się z Matyldą w celu omówienia propozycji dziewczyny odnośnie nowych rozwiązań dla Banku Gringotta. Niestety wiele z krytyki przełożonej odzwierciedlało dokładnie to, co powiedział dziewczynie Malfoy. Gobliny nie lubią współpracować.
— Z tego, co wiem o goblinach... — powiedziała Matylda, zwijając włosy w kok i pomijając przy tym kilka niesfornych loków. — One raczej wolałyby nadal działać na takich zasadach, jakich przestrzegają od wieków. Nowy smok został już wybrany i jest obecnie transportowany do rezerwatu w Walii na… szkolenie. — Matylda skrzywiła się.
— Co? — Hermiona podskoczyła. — Już zdążyli oślepić i zacząć torturować kolejnego smoka?
— Cóż, minęło półtora roku, Hermiono. — Kobieta westchnęła. — Mają jednak na swoich głowach poważny biznes.
— A co z moimi wnioskami na temat ochrony przez Aurorów niższych poziomów banku albo oferowania skrzatom domowym nowych możliwości pracy u Gringotta, odnośnie procesów wydobywania przedmiotów z krypt, do których tylko one mogą wejść?
— Gobliny nie zechcą, aby czarodzieje byli zaangażowani w ich systemy bezpieczeństwa, a sama pewnie wiesz lepiej niż ktokolwiek inny, że skrzaty domowe mogą nie być… zachwycone, takim rozwiązaniem, kiedy równocześnie będzie łączyć się ich lojalność wobec kogoś z zewnątrz. — Matylda zamknęła teczkę, a Hermiona poczuła zalewającą ją falę porażki, jakby całe jej życie zostało brutalnie odcięte od projektu. — Przepraszam, Hermiono. Gobliny chcą swojej bestii.
To wprawiło Hermionę w paskudny nastrój, utrzymujący się przez resztę dnia. Korespondowała z Narcyzą przez cały ostatni tydzień. Jednak nawet otrzymanie od kobiety listu zaadresowanego nieskazitelną kursywą z zaproszeniem na lunch w przyszłym tygodniu, nie zdołało poprawić Hermionie humoru. Odpisała Narcyzie, że z przyjemnością się z nią spotka, a poniedziałkowe południe pasuje idealnie.
Zanim nadeszła godzina siedemnasta trzydzieści w sobotę, Hermiona była już gotowa do wyjścia z pracy. A już zwłaszcza, kiedy próg księgarni przekroczył Draco, radośnie gwiżdżąc pod nosem.
Hermiona nachmurzyła się na jego widok.
— Draco, to, że Skeeter pisze, że odwiedzasz Cornerstone w każdą sobotę, nie oznacza, że rzeczywiście musisz.
Odwróciła się i chwyciła torebkę z zarezerwowaną przez niego pozycją, uderzając nią o blat o wiele mocniej, niż zamierzała. Zerknęła na chłopaka, a on rzucił jej nieufne spojrzenie.
— Ależ dziko dziś wyglądasz, Granger. Zrobiłaś coś nowego z włosami?
Spojrzała na niego.
— Czy życzy sobie pan, abym dodatkowo zapakowała to na prezent?
— Naturalnie — odpowiedział. Hermiona chwyciła za rejestr i zaczęła przewracać jego strony. Leżał pod ladą przez większość dnia z powodu dość małego ruchu, co było dość charakterystyczne dla dni poprzedzających różne, większe święta. — Twoje spotkanie z Matyldą nie poszło zgodnie z planem, co?
Jej ręce zastygły w połowie ruchu, a oczy zwróciły się ku niemu.
— Skąd wiedziałeś?
— Czasami słyszę to i owo. — Uniósł na nią brew. Hermiona zmarszczyła czoło, zastanawiając się, czy Matylda rozmawiała o niej z innymi pracownikami Ministerstwa. Może z Robardsem?
— Uważa, że gobliny nie pójdą na kompromis oraz wolą ochronę banku za pomocą bestii — powiedziała. Wyciągnęła książkę z torebki i zaczęła notować w rejestrze jej tytuł.
— Szkoda. Ale pewnie uda ci się wymyślić coś innego.
Już miała mu odpowiedzieć, ale wtedy zobaczyła tytuł jego rezerwacji. Była to książka dla dzieci, podobna w swojej treści do Baśni Barda Beedle'a, ale mniej znana.
Spojrzała na niego.
— Czy twoja dziewczyna nie podołała ostatniej pozycji? — zapytała, a Draco uśmiechnął się do niej. Spojrzała na książkę z zamyśleniem. — Jeśli zechcesz, mogę zapakować dla niej słownik. — Zwróciła na niego swoje niewinne oczy, a on oparł łokcie o blat.
— Oj nie, nie, nie. Gdyby nauczyła się trudniejszych słów, musielibyśmy więcej rozmawiać.
— Ach, oczywiście. — Hermiona potrząsnęła głową i wyciągnęła spod lady rolkę papieru prezentowego, chwytając również za nożyczki, aby przyciąć go, by pasował do niewielkiego rozmiaru książki. — Jeśli ta jej się spodoba, Draco, mogę polecić również kolejną. A jak Animag, B jak Bazyliszek, C jak Centaury. To bestseller dla osób na tym poziomie intelektualnym.
Ułożyła książkę na środku papieru i zaczęła składać jego boki.
— Zaczęłaś mówić do mnie Draco — mruknął powolnym tonem, a ręce Hermiony znieruchomiały. Czy to było pytanie?
Spojrzała na chłopaka, znajdując na sobie jego oczy, po czym szybko skierowała wzrok w dół. Odsunęła z twarzy kilka zabłąkanych loków i powiedziała:
— Cóż, chyba… twoja matka mówi do ciebie Draco, więc…
— Taa... nie mogę jej zmusić, żeby przestała to robić — zażartował.
Hermiona walczyła z uśmiechem, który chciał wpłynąć na jej usta, ale nawet na chwilę i nie oderwała oczu od papieru do pakowania. Jego kciuk i palec wskazujący bawiły się pierścieniem Slytherina widniejącym na lewym kciuku, zaledwie kilka cali od miejsca, w którym dziewczyna oprawiała małą książeczkę w pomarańczowo-czarny papier. Motyw Halloween. Czuła ciepło jego spojrzenia na swoich dłoniach, co sprawiło, że stała się tak skrępowana, że kilka razy wypuściła z palców już złożony papier. Po chwili w końcu sięgnęła po taśmę.
— Nie miałem jeszcze okazji poznać Rolfa Skamandra, ale słyszałem, że jest fascynującym gościem.
Taśma owinęła się wokół palców Hermiony, sklejając się ze sobą i stając się całkowicie bezużyteczną. Dziewczyna spojrzała na Draco, który wpatrywał się prosto w jej twarz.
— Ja… tak, to znaczy, ja też nie miałam wcześniej okazji — wyjąkała i opuściła wzrok. — Jest bardzo otwarty na dyskusje o dziedzictwie swojego dziadka, więc w moim mniemaniu jest dość… hm, całkiem fascynującą osobą.
Oderwała zgniecioną taśmę od palców i po raz pierwszy zdała sobie sprawę, że do pakowania prezentów mogła przecież używać zaklęć. Po prostu podświadomie zawsze wybierała robienie tego w mugolski sposób. Być może właśnie dlatego Draco tak uważnie obserwował jej dłonie, kiedy tylko coś dla niego pakowała.
Dopiero tym razem zdecydował się patrzeć na jej twarz. Obserwował ją i zaczął rozmawiać o facecie, z którym dwa dni temu była na randce. Nie wiedziała, czy powinna szczegółowo opisać mu swoje spotkanie z Rolfem. Mogła powiedzieć chłopakowi prawdę – że planowali znowu się spotkać, jako przyjaciele – albo nieco podkoloryzować opis randki. Może jednak milczenie byłoby lepsze?
Nagle usłyszała skrzypienie otwierających się drzwi frontowych. Postanowiła więc nic więcej nie mówić i kontynuować szybkie pakowanie prezentu, mając nadzieję, że uda jej się jak najszybciej obsłużyć Draco i pospieszyć z pomocą komukolwiek, kto zdecydował się przybyć do Cornerstone na dwadzieścia minut przed zamknięciem. Blondyn oczywiście wydawał się kompletnie nie spieszyć, wciąż wygodnie opierając się o ladę.
— Dobry wieczór — powiedziała Hermiona, wychylając się zza postaci Draco, by powitać nowego klienta. Jej twarz zbladła, gdy w progu zobaczyła Rona Weasleya, przemykającego wzrokiem tam i z powrotem między nią a Ślizgonem. — Ron. Cześć! — Uśmiechnęła się szeroko.
Poczuła, jak oczy Draco podnoszą się na nią, zanim blondyn wyprostował się i odwrócił, by spojrzeć na Rona stojącego za nim. Hermiona obserwowała, jak oboje wpatrują się w siebie twardym wzrokiem.
— Kto by pomyślał — mruknął do niej Draco, odwracając się. — W Irlandii chyba jednak mają dostęp do gazet.
Spojrzała na Draco i zobaczyła pełen satysfakcji uśmieszek rozciągający się na jego ustach. Po chwili zerknęła z powrotem na Rona, który twardo wpatrywał się w plecy Draco.
Gdyby była to normalna sytuacja – a tak zdecydowanie nie było – uściskałaby Rona. Ba, praktycznie bez wahania wpadłaby w ramiona swojego najlepszego przyjaciela – najlepszego przyjaciela, którego nie widziała od ponad miesiąca. Ale widząc, że jej palce aktualnie składały papier wokół prezentu, który Draco Malfoy planował dać jednej ze swoich siedmiu dziewczyn, była wręcz uwięziona za ladą. Podjęła więc decyzję, by spokojnie puścić papier i przejść – nie przebiec – wokół lady, mijając Draco i przytulić Rona, gdy ten wkroczył na główny podest.
— Wesołego Halloween — mruknął Ron sztywno do jej ucha.
— W-wesołego Halloween, tak. — Odsunęła się od chłopaka po niezbyt imponującym uścisku, zamierzając wrócić do pakowania prezentu i jak najszybciej pozwolić Draco opuścić sklep. Jednak Ron ułożył dłonie na jej biodrach, trzymając ją przy sobie. Pozwoliła swoim rękom zwisać bezwładnie wzdłuż ciała, ale po chwili zdecydowała się położyć je na jego łokciach. — Co… co ty tu robisz?
Prawie skrzywiła się na swój nieudolny dobór słów, ale wtedy zauważyła, że uwaga Rona była skierowana nie na nią, a kompletnie gdzie indziej. Nie odważyła się spojrzeć na Draco, podczas gdy ręce Rona mocno zacisnęły się na jej biodrach.
— Mówiłem ci, że wrócę w okolicach Halloween. — Ron spojrzał na nią i po raz pierwszy od wejścia do środka uśmiechnął się ciepło.
Ale to było zbyt intymne. Jego dłonie wciąż ułożone na jej biodrach, ciała stojąc ledwie stopę od siebie, Ron uśmiechający się do niej, z postacią Draco wciąż majaczącą gdzieś na obrzeżach pola jej widzenia. Posłała przyjacielowi lekki uśmiech, po czym cofnęła się, wyrwała z jego uścisku i obeszła kontuar.
— Na długo zostajesz? — Dziwne było dla niej prowadzenie rozmowy w obecności Draco, który stał między nimi, jednak żaden z nich nie zdecydował jeszcze przywitać się z tym drugim.
— Tylko do jutra wieczorem.
Hermiona skinęła głową i drżącymi palcami chwyciła za fałdę papieru do pakowania. Nie mając nic innego do roboty, Ron spojrzał na Draco.
— Malfoy — mruknął na rodzaj powitania.
— Weasley — wycedził Draco. Hermiona zauważyła, że blondyn znów oparł się swobodnie o blat. — Doskonały mecz w zeszłym tygodniu.
Hermiona spojrzała na nich. Z tego, co pamiętała, Irlandia przegrała w ostatni weekend. Ze sposobu, w jaki Ron skrzywił się na słowa Draco, wyglądało na to, że się nie myliła.
Próbowała zmienić temat.
— Więc będziesz jutro rano na ministerialnym meczu Quidditcha? Możesz usiąść ze mną i Katie Bell — oznajmiła głosem wyższym niż zwykle.
— Nie do końca — powiedział Ron. Hermiona spojrzała na niego, dostrzegając, że rudzielec wciąż wpatrywał się w Draco. — Właśnie rozmawiałam z Harrym i panem Acornem. Wygląda na to, że kapitan drużyny Departamentu Transportu Magicznego dziś zachorował, ale zamiast odwołać wydarzenie, Acorn poprosił mnie, żebym go jutro zastąpił.
Hermiona znów przemknęła wzrokiem między dwoma mężczyznami. Słaby uśmieszek naznaczył kąciki ust Draco, a brwi Rona uniosły się w wyzwaniu. Nagle poczuła się słabo. Może powinna zemdleć. Wtedy to wszystko szybko by się skończyło.
— Och, wspaniale — oznajmiła, gdy nikt inny nic nie odpowiedział.
— Tak, wspaniale — powiedział Draco. — To miłe, że wezmą każdego… kiedy zajdzie taka potrzeba.
Ron zmarszczył brwi.
— Tak, najwyraźniej — odparł, kierując swoje słowa do Draco.
Hermiona chwyciła za czarną wstążkę, aby zawiązać pakunek dla Draco. Uświadomiła sobie, że najlepiej będzie ich jak najszybciej rozdzielić. Wstążka przykuła uwagę Rona, który nagle podszedł do lady, stając obok Draco.
— Kupujesz komuś prezent na Halloween?
Hermiona wzięła głęboki oddech i błagała palce o współpracę, gdy te obracały się wokół małej, opakowanej w papier książki.
— Tak — powiedział Draco. — Komuś wyjątkowemu.
Hermiona wybuchnęła śmiechem. Podniosła wzrok i zauważyła, że obaj mężczyźni na nią patrzą. Zacisnęła wstążkę wokół książki, a jej policzki poczerwieniały. Chwyciła torbę, wrzuciła zapakowany prezent do środka i podała go Draco.
— Proszę. Dziękuję. — Proszę idź już.
— Och, to ja dziękuję, Granger. — Uśmiechnął się do niej wyszczerzając zęby, wiedziała, że chłopak robi to na pokaz. Potem Draco odwrócił się do Rona i powiedział: — Do zobaczenia jutro na boisku, Weasley.
— Nie mogę się doczekać, Malfoy.
Draco skinął jej raz głową, po czym pochylił się nad Ronem, chwytając z półmiska miętówkę. Hermiona obserwowała, jak oczy Rona spoczęły na tych cukierkach o sekundę za długo.
— Do jutra — dodał Malfoy i wyszedł, całkowicie dumny z siebie.
Ron spojrzał na nią znad półmiska z miętówkami.
Hermiona uśmiechnęła się do przyjaciela i zapytała, jak minął mu ostatni tydzień w Pradze.
***
Później tego wieczoru, już po tym, jak Hermionie z powodzeniem udało się przeprowadzić dalszą konwersację unikając tematu Draco Malfoya, siedziała w swoim salonie wraz z Ginny, Ronem i Harrym, pijąc wino i żartując. Cała trójka dyskutowała o jutrzejszym meczu, więc Hermiona powoli sączyła wino i słuchała ich rozmowy, mając nadzieję, że Harry i Ginny nie wspomną nic o Draco.
Nagle czyjaś sowa zastukała w ich okno i Ginny wstała, by otworzyć szybę dla dużego puchacza, którego Hermiona natychmiast rozpoznała. Serce dziewczyny podskoczyło, gdy ptak wylądował tuż przed nią, zrzucił ze szponów czarno-pomarańczową paczkę, odwrócił się i odleciał.
— Hermiono, co to jest? — Ginny doskoczyła do niej.
Pospiesznie związana czarna wstążka błyszczała, a Hermiona wpatrywała się w nią z niezrozumieniem. W jaką gierkę on grał? Po chwili chwyciła za małą karteczkę doczepioną do prezentu.
Do mojej sobotniej dziewczyny,
Jeśli potrzebujesz do tego słownika, pewna harpia z Cornerstone powiedziała, że chętnie Ci go udostępni.
D.M.
PS. Rzuć okiem na stronę 23.
Hermiona przeczytała notatkę cztery razy. Ginny również zobaczyła treść liściku przez jej ramię i spojrzała na przyjaciółkę. W pokoju zapadła niezręczna cisza, a kiedy Hermiona podniosła wzrok, zobaczyła Harry'ego patrzącego na nią z zaciekawieniem oraz krzywiącego się Rona.
Chodziło o Rona. Musiało o niego chodzić. Co za sukinsyn.
— Co to znaczy? — wyszeptała Ginny, wyjmując z ręki Hermiony liścik.
— To tylko taka gra, nic więcej. — Hermiona wstała z kanapy i pociągnęła za wstążkę, po czym rozerwała halloweenowy papier prezentowy, którym w końcu sama opakowała prezent, i znalazła w środku książkę dla dzieci, którą kupił dzisiaj od niej Draco. Nie wiedziała, dlaczego miała nadzieję, że to coś innego, skoro na pierwszy rzut oka rozpoznała swój marny kunszt pakowniczy, ale warknęła i poszła do kuchni, aby wyrzucić opakowanie i wstążkę do śmieci.
Rzuciła książkę na blat i spojrzała na nią.
Kupujesz komuś prezent na Halloween?
Tak. Komuś wyjątkowemu.
Wiedział, że Ron będzie z nią, kiedy to otrzyma. Jaki, na Merlina, był jego problem!
Przewróciła na stronę numer 23. To była bajka dla dzieci. Hermiona rozłożyła ręce, zirytowana.
Jednak książka czekała już na półce z rezerwacjami, jeszcze zanim przyszła dziś do pracy. Spojrzała na okładkę. Wybrał ją wcześniej, zanim dowiedział się, że Ron przyjeżdża do miasta.
Przerzuciła kilka kartek, spojrzała na wewnętrzne części okładki, a nawet przetrząsnęła wszystkie strony w poszukiwaniu ukrytych notatek. Potem otworzyła książkę z powrotem na stronie numer 23. Chimera. Czytała już tę historię, a przynajmniej jej różne wariacje. Chimera mieszkała samotnie w lesie, strzegąc fontanny, której woda mogła uleczyć wszelkie obrażenia. Pewien czarodziej chciał zabrać do fontanny swojego chorego ojca, ale najpierw musiał zaprzyjaźnić się z goblinem, aby ten mu pomógł. To była cudowna mała alegoria dla relacji ludzi i goblinów, więc jeśli Draco próbował zwrócić uwagę na jej upór w stosunku do kwestii goblinów, w porządku. Była w stanie to zrozumieć. Ale po co tyle zachodu tylko po to, żeby ją rozdrażnić?
Wzrok Hermiony spoczął na jednym z akapitów. Opisywał on, że chimery są naturalnie odrzucane przez gobliny. Tylko z goblinem u swego boku czarodziej mógł przejść przez straż chimery.
Jej serce zamarło, a z gardła wyrwało się ciche westchnienie.
— Co! — W drzwiach kuchni pojawiła się Ginny. — O co chodzi?
Hermiona spojrzała na przyjaciółkę błyszczącymi oczami.
— Muszę iść do biblioteki!
Aj ten Draco to się jak wywołać zamieszanie i zrobić coś aby pomóc Hermionie 🤭
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam ich relacje tutaj. Właściwie początki! I to co się zawsze dzieje w Cornerstone 🤩
OdpowiedzUsuńSobotnia dziewczyna 🥰
Mówcie co chcecie, ale Draco to serio najlepszy chłopak na świecie ❤️ Nawet jak jest wkurwiającym gnojkiem, który złośliwie robi wszystko, by wkurzyć Rona xD No ale Draco nie byłby Draconem, gdyby się tak nie zachowywał xD To już jest ta ślizgońskość w jego żyłach 😁 Ale niech Hermiona doceni fakt, że on mimo wszystko jest tak cudownie pomocny! Sama by nie wpadła na to, by poszukać tego rozwiązania. Nie chcę tu poruszać aż tak bardzo kwestii jej pochodzenia, no ale czarodziej który od urodzenia zna takie niuanse jednak ma szerszy horyzont. Dlatego Hermiona powinna pięknie podziękować Draco za to, że naprowadził ją na właściwy trop. Kocham te ich utarczki słowne, to jak ona żartuję z niego, a on się wcale nie obraża tylko żartuję razem z nią i też potrafi się jej odpłacić. Jednocześnie wciąż czuć jest między nimi napięcie. To jak on szuka jej towarzystwa, jej bliskości nawet poprzez te małe gesty po prostu się na nią patrząc i stojąc najbliżej jak to się da… Ugh, chcę takiego chłopaka jak Draco, bo on jest tu po prostu cudowny! I zdania nie zmienię. A Hermiona jest zazdrosna! No i nawet Draco nie omieszka z tego żartować. No ale weź tu nie bądź zazdrosna… Być jedną z siedmiu dziewczyn xD Choć ona i tak jest na pewno jego ulubioną gdyby tak nie było to nie wpadałby praktycznie co weekend do Cornerstone. Randkowanie Hermiony nie ma szansy wypalić, nie kiedy Draco jest w pobliżu. Może sobie mówić, że koniec z myśleniem o nim i inne duperele, ale każdy wie, że to nie prawda 🙈 Ron za to zdaje się liczyć na coś więcej i żeby się czasem nie przeliczył. Chciał wkurzyć Draco, ale jego nie jest tak łatwo wkurzyć 😁
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam to opowiadanie! Vera, nawet nie wiesz, jak jestem Ci wdzięczna za to, że je tłumaczysz, to jak jakiś wielki plaster na mą duszę :D Ten Draco tutaj jest taki... Dracowaty :) Wredny gnój, jak to określiła Camille, ale zdarza mu się być uroczym i nie jestem w stanie za długo się na niego gniewać. A co dopiero Hermiona! Chociaż na jej miejscu też bym miała mętlik w głowie, po cholerę ciągle przyłazi i czy sobie ze mnie kpi czy ma w tym jakiś interes. Zwłaszcza ten numer z książką! Jestem baaaardzo ciekawa, czy ten cyrk z pakowaniem książek przez Hermionę to po to, żeby ją zirytować czy to pretekst, żeby spędzać z nią więcej czasu czy może jedno i drugie? Nie potrafię go rozgryźć :D Kolejne, co wierci mi dziurę w brzuchu, to pytanie czy on też czuje tę miętę (ha, cóż za doskonała gra słów, brawo ja) do niej i chce, żeby była zazdrosna czy też nie jest pewny swoich uczuć, stąd ta cała Katya? Nie mogę się doczekać, kiedy to odkryjemy :D
OdpowiedzUsuńI Ginny. Och, Ginny. Uwielbiam ją!
Cudowne spotkanie w bibliotece, które oczywiście, musiał popsuć Ron! 😐
OdpowiedzUsuńDraco to jest Draco, zawsze znajdzie rozwiązanie, cóż, alegoria o rycerzu na białym koniu w jego przypadku sprawdza się bez dwóch zdań, kocham go♥️ bywa wrednym dupkiem, ale takim kochanym♥️
Pozostaje nadzieja, że nie pozabijają się na tym meczu...