OSTRZEŻENIE: Niniejszy rozdział zawiera elementy non-con. Czytelnikom zaleca się rozwagę.
Czekanie, aż Draco wyzdrowieje, było w jakiś sposób jeszcze bardziej męczące, gdy Hermiona wiedziała, że dzieliła ich tylko ściana. Podejrzewała, że jego stan jest poważny, ale nie krytyczny. Narcyza i Łzawka prawie bez przerwy czuwały w jego pokoju, ale nigdzie nie widziała Lucjusza. Najwyraźniej mężczyzna znowu podróżował. Hermiona zostawiała uchylone drzwi do swojego apartamentu, żeby mogła słyszeć z korytarza czy ktoś wchodzi lub wychodzi z jego pokoju. Za każdym razem, gdy delikatne kroki Narcyzy stukały o podłogę sąsiedniej sypialni, przykładała ucho do drzwi, mając nadzieję, że usłyszy jakąś cichą rozmowę, gdy kobieta wyjdzie ze środka. Kiedy kroki Narcyzy oddalały się od pokoju Draco i schodziły po schodach, Hermiona podkradała się do jego drzwi i stała tam, aż szydercze zielone oko smoka zmuszało ją do ruchu.
Jednak za każdym razem, gdy sama próbowała przekręcić klamkę, ta ani drgnęła. Kilkakrotnie próbowała też otworzyć drzwi za pomocą magii, jednak bez powodzenia. Nie była pewna, czy to dlatego, że nie miała przy sobie różdżki, czy wejście chroniło coś więcej niż proste zaklęcie blokujące, w którym to przypadku Alohomora nie miała prawa zadziałać, nawet gdyby dziewczyna miała różdżkę.
Drugiego dnia zakradła się do kuchni i szwendała po pomieszczeniu, aż znalazła w kącie stertę starych egzemplarzy Proroka Codziennego. Chwyciwszy kilka tych z niedawnymi datami, ruszyła na górę, wkładając gazety pod sweter i biegnąc z powrotem do swojego pokoju. Kiedy zamknęła za sobą drzwi, osunęła się na podłogę i zaczęła czytać.
Nagłówek po nagłówku, czytała o rebeliach stłumionych przez Wielki Zakon – bo tak nazywał się nowy reżim. To było jak policzek dla Zakonu Feniksa, który został w tak bezczelny sposób wymazany i nadpisany przez historię.
Rita Skeeter z pewnością umiała władać słowami. Hermiona wiedziała o tym, dorastając z kobietą nieustannie „robiącą wrzawę” wokół niej, ale to właśnie znajomość stylu dziennikarskiego Skeeter pozwalała dziewczynie na czytanie między wierszami.
Słowa „mały bunt” i „dziesiątki ofiar” przewijały się w tekście co najmniej kilka razy, dzięki czemu Hermiona z łatwością mogła zakwestionować rzeczywiste liczby poległych, o których informowała Skeeter. Dziewczyna znalazła też kilka artykułów, które odnosiły się do masakry pod zamkiem w Dover, skupiających się na szczegółach potyczki podkreślając, jakoby jej wynik był dla Wielkiego Zakonu jednym z największych sukcesów.
Najciekawszą informacją, jaką udało jej się wydobyć z artykułów, była krótka wzmianka o ataku w Londynie na trzy dni przed powrotem Malfoyów do Dworu:
Wróg Numer 1 i 2: George Weasley i Angelina Johnson dopuścili się wczoraj brutalnego ataku na jedną z mugolskich kawiarni. Siły Czarnego Pana zostały przyciągnięte do miejsca ataku na podstawie raportu z obserwacji i przystąpiły do walki z dwoma przestępcami. Potyczka spowodowała śmierć oraz zranienie kilku mugoli, co po raz kolejny udowodniło, że rebelianci nie do końca dbają o życia tej samej populacji, której rzekomo bronią. (Przejdź do strony numer 3, dla poznania pełnej listy Wrogów).
Oczy Hermiony zwęziły się na widok słów wydrukowanych na stronie, zwracając natychmiastową uwagę na oczywiste kłamstwa i przeoczenia, aby podkoloryzować prawdę. Artykuł celowo nie wspominał nic na temat schwytania lub śmierci George'a i Angeliny. I nie było w nim też mowy, żeby celowo zabili oni mugoli w kawiarni. Oddech Hermiony zamarł na moment, gdy ujrzała wzmiankę o liście poszukiwanych buntowników.
Przerzuciła szybko na trzecią stronę, której połowę zajmowało wielkie zdjęcie szeroko uśmiechniętej twarzy George'a Weasleya, w ekstrawaganckim garniturze, z logo Czarodziejskich Dowcipów Weasleyów majaczącym w rogu ujęcia. Poniżej widniało również zdjęcie Angeliny Johnson, ubranej w swój Gryfoński strój do gry w Quidditcha.
Biorąc głęboki oddech, Hermiona zdała sobie sprawę, że jeśli Angelina zdołała zbiec, to właśnie ona musiała być tym więźniem, który uciekł z posiadłości Macnaira, a nie Ron. Hermiona spuściła wzrok, spoglądając na opis Angeliny i widząc wśród listy przestępstw punkt „Poszukiwana za morderstwo Waldena Macnaira”, co tylko potwierdziło jej podejrzenia.
Zatem gdzie był Ron? Czy nie znajdował się w posiadłości Macnaira, kiedy George przybył tam po Angelinę? Przypomniała sobie, co wspominał na ten temat Draco. Voldemort „zażądał” sprowadzenia do siebie Rona na krótko po Aukcji. Przeszyła ją fala lodowatego strachu.
Zmusiła się do skupienia i kontynuowania analizy fizycznego opisu Angeliny. Pod danymi o wzroście i kolorze skóry widniała wzmianka o „braku lewego przedramienia”.
Zamknęła oczy, wciągając krótki oddech. Miała rację. Jeśli odetnie sobie rękę, będzie mogła obejść bariery narzucane jej przez tatuaż.
Hermiona próbowała to sobie wyobrazić. Próbowała myśleć o George'u i Angelinie, stojących na dachu jakiejś gotyckiej budowli, wpatrzonych w siebie, dopóki Angelina nie dałaby mu zgody na jej okaleczenie. Najpierw zabiliby Macnaira, myśląc, że to załatwiłoby sprawę – że Angelina odzyska wolność, kiedy jej pan umrze.
Przynajmniej mieli różdżki. Hermiona musiała rozważyć za to własne opcje. Mogła podebrać z kuchni nóż i przebić nim swoje własne ciało i kość. Albo ukraść różdżkę jednemu z jej trzech strażników i stanowczym gestem odciąć sobie całe przedramię.
Każda z tych opcji była w pewnym stopniu realna – przerażająca, ale realna. Ale czy konieczna? A co ważniejsze, czy taki ruch byłby w ogóle rozsądny?
Dokąd by poszła – bez ręki, powoli się wykrwawiając? Oczywiście mogłaby to sprawdzić, ale nie miała żadnego przeszkolenia w leczeniu kończyn po amputacji, a nieznana jej różdżka mogła stanowić spore ryzyko. Jeśli dojdzie do zakażenia, może nie być w stanie się wyleczyć. Zakon prawdopodobnie posiadał gdzieś kryjówkę i zapasy, ale jak miała je znaleźć? Z pewnością musiał być inny sposób obejścia mocy tatuaży, który nie wymagał stawiania się w tak bezbronnej pozycji.
Hermiona umieściła informacje na półce w swoim umyśle – była to sztuczka z zakresu oklumencji, którą pokrótce opisano w jej podręczniku.
Odkąd Hermiona dowiedziała się, że magia jednak płynie w jej żyłach, zaczęła przesuwać granice swoich umiejętności co do oklumencji. (Podejrzewała, że właśnie o to chodziło Malfoyom, pozwalając jej zachować swoją magię.) Im więcej eksperymentowała, tym wyraźniej czuła, jakby w jej umyśle pojawiły się półki – miejsca, gdzie mogła odkładać rzeczy, by więcej o nich nie myśleć, jeśli właśnie tego chciała.
Ćwiczyła tę technikę, siedząc pewnego popołudnia w swoim fotelu, kiedy usłyszała delikatne pukanie. Wstała, wpychając książkę pod poduszkę i ruszyła do drzwi. Po ich drugiej stronie stała Narcyza, z miękkim uśmiechem i rękami złożonymi na piersi. Hermiona zmusiła się do uprzejmego powitania kobiety, odsuwając na bok swoje rozczarowanie.
No jasne. Było mało prawdopodobne, żeby mógł już wstawać, a tym bardziej przychodzić do niej z wizytą.
— Witaj, kochanie — powiedziała Narcyza. — Z pewnością minęło trochę czasu, odkąd ostatnim razem cię odwiedziłam. Przepraszam, że zostałaś…
— Tak bardzo przepraszam, Narcyzo — powiedziała Hermiona, a słowa zaczęły wylewać się z niej potokiem. — Przysięgam, że nie chciałam zrobić mu krzywdy. Ja... nie miałam pojęcia, że... że mam swoją magię, byłam zła i... i to wszystko po prostu się stało. Uwierz mi... tak bardzo żałuję, że nie mogę tego cofnąć.
Narcyza zamrugała, wykrzywiając usta.
— Dziękuję, Hermiono. Ale myślę, że przepraszasz niewłaściwą osobę.
— Jego drzwi są zamknięte. — Zacisnęła szczękę z lekkim kliknięciem, żałując, że tak szybko się odezwała. — Chodzi mi o to, że on… on nie chce mnie widzieć. — Coś zabłysło w oczach Narcyzy, a Hermiona poczuła nagłą falę ciepła na swojej twarzy. — Albo odpoczywa, jak sądzę.
— Z pewnością odpoczywa. Ostatnie kilka tygodni było dla niego dość ciężkie. Tak właściwie, to nie tylko dla niego, a dla całej rodziny.
Hermiona spuściła wzrok, wpatrując się w swoje stopy.
— Eee... zechciałbyś wejść?
— Z przyjemnością — powiedziała Narcyza.
Hermiona opadła na fotel, wiercąc się, gdy Narcyza zajęła miejsce naprzeciwko.
— Jak on się miewa? Co…
Nagle dziewczyna podskoczyła, rozproszona przez dwie filiżanki, które właśnie pojawiły się przy małym stoliku między nimi.
Narcyza posłała jej napięty uśmiech i zamruczała do swojej filiżanki.
— Kości jego klatki piersiowej musiały zostać usunięte i wyhodowane od nowa, ale poza tym jest w całkiem dobrym stanie.
Hermiona poczuła, jak jej język przykleja się do podniebienia. Wzrok dziewczyny nagle zaczął się zamazywać, więc szybko mrugnęła, by odegnać falujące kształty. Przypomniała sobie widok jego ciała leżącego bezwładnie na podłodze altany, w takiej samej pozycji, w jakiej jego tors uderzył w filar…
To ona to zrobiła. Złamała niezliczone kości w jego ciele, które potem przebiły mu płuca. A potem zawodziła nad nim, zamiast natychmiast wezwać Łzawkę.
Usta Hermiony zadrżały. Nagle chłodna dłoń o niezwykle miękkiej skórze opadła na jej własną, a dziewczyna podniosła wzrok, by zobaczyć nachylającą się ku niej Narcyzę.
— Nie martw się, kochanie. Kiedy my rozmawiamy, on cały czas zdrowieje. — Kobieta usiadła z powrotem na krześle i dodała: — Znając mojego syna, wiem, że prawdopodobnie i tak zasłużył sobie co najmniej na spoliczkowanie. — Uśmiechnęła się do Hermiony i zaczęła sączyć swoją herbatę.
Ich rozmowa przeszła na tor daleki od tematu zdrowia Draco lub bitwy pod Dover, która pierwotnie była powodem jego obrażeń. Wszystko, co Narcyza ujawniła Hermionie na temat tego incydentu, to to, że gdy Draco wracał do zdrowia, przebywali w domku na obrzeżach terenów zamku, oraz że Lucjusz podróżował, tak jak już wcześniej podejrzewała.
Hermiona nie miała ochoty zbytnio naciskać jej na żaden z poruszonych tematów. Nie widziała Lucjusza, odkąd ostatnim razem pogroził jej palcem przed twarzą, i była z tego faktu dość zadowolona.
Niedawno awansowany na generała Lucjusz Malfoy.
Przełknęła obawy o to, co nieobecność mężczyzny w domu mogła oznaczać dla jej przyjaciół.
Gdy Narcyza wstała, szykując się do wyjścia, powiedziała:
— Słyszałam, że zainteresowałaś się gazetami.
Ciepło rozkwitło na policzkach Hermiony, która nagle wstrzymała oddech, czekając na karę. Zamiast tego Narcyza z uśmiechem wyciągnęła ze swoich szat egzemplarz najnowszego wydania Proroka.
Hermiona nie mogła powstrzymać się od odwzajemnienia uśmiechu.
— Dziękuję, Narcyzo.
Kiedy została sama, przerzuciła kilka stron i trafiła na opis małego ataku jaki miał miejsce dzień wcześniej znajdując w Yorku. Autor twierdził, że George i Angelina byli w to zaangażowani. Hermiona zmarszczyła brwi, próbując poskładać do kupy miejsca ataków, które rzekomo wybierali, ale nie mogła znaleźć między nimi żadnych cech wspólnych. Zerknęła więc na stronę trzecią, aby sprawdzić listę Wrogów i była zszokowana, widząc, że dopisano do niej Katie Bell, tuż pod Billem i Fleur Weasleyami. Hermiona próbowała przypomnieć sobie Katie z celi Ministerstwa. Nie było jej tam.
Czy Katie uciekła podczas Ostatecznej Bitwy? Kto jeszcze zdołał uciec?
Zaczęła rozmyślać nad nowymi informacjami, ponownie czytając artykuł z pierwszej strony w poszukiwaniu wskazówek i ewentualnych podtekstów. Zamrugała szybko na widok dzisiejszej daty. Od Bitwy o Hogwart minął już miesiąc.
Ciężar nagłej świadomości spadł na nią, gdy zdała sobie sprawę, że jest czwarty czerwca. Zatopiła się jeszcze głębiej w swoim fotelu, zawstydzona faktem, że Draco spędza swoje urodziny na leczeniu połamanych kości.
***
Następnego dnia udała się do biblioteki, wędrując między regałami i odważnie sięgając po księgę o horkruksach, by przeczytać ją chyba po raz tysięczny. Potem znów przejrzała teksty odnośnie Szatańskiej Pożogi. Odszukała rozdziały opisujące jad bazyliszka.
Nie znalazła nic przydatnego.
Kiedy wspięła się po schodach z zamiarem powrotu do swojego pokoju, uznała, że chociaż spróbuje ponownie otworzyć drzwi do sypialni Draco. W drodze do biblioteki zapomniała sprawdzić, chociaż do tej pory robiła to już głównie z przyzwyczajenia…
Klamka obróciła się, a Hermiona pchnęła drzwi i weszła do pokoju, zanim cokolwiek zdążyło ją powstrzymać.
Nawet jej nie przyszło do głowy, żeby zapukać. Kiedy tylko przekroczyła próg, szybko zamknęła za sobą drzwi.
— Granger?
Blondyn spojrzał na nią ze swoich poduszek, wyglądając śmiertelnie blado. Kiedy jej oczy spotkały jego, zaczął się poruszać, próbując usiąść, prawdopodobnie chcąc ratować swoją godność.
— Nie rób tego — ostrzegła, podchodząc do łóżka. — Nie narażaj się na dalsze obrażenia. Będę się streszczać. — Załamała ręce. — Przepraszam. Tak bardzo, bardzo przepraszam, Malfoy.
Jego oczy rozszerzyły się, a kolor powrócił na policzki, gdy dziewczyna podeszła bliżej.
— Nie miałam pojęcia, że moja magia nie została stłumiona. Myślałam... myślałam, że dostaję eliksir… Eliksir, o który tak właściwie chciałbym cię zapytać, ale... nie, może innym razem.
Zaczęła się jąkać i poczuła jak rumieniec wpływa na jej policzki. Draco odgarnął swoje wiotkie włosy z czoła, przeczesując je palcami.
— Nigdy celowo... nie skrzywdziłabym cię bardziej. Przysięgam, że to nie była moja... Przełknęła ślinę. — Chodzi mi o to, że… Byłam po prostu bardzo zła i straciłam nad sobą kontrolę…
— Granger…
— Proszę, pozwól mi skończyć. — Znowu zrobiła krok do przodu i przez jedną szaloną sekundę myślała o ujęciu go za rękę i przysiadnięciu na skraju łóżka… — To było niezamierzone. I… i oczywiście nie winię cię za to, co wydarzyło się w Dover. Nie pochwalam pozycji twego ojc... twojej rodziny w czasie wojny, ale zdaję sobie sprawę, że moja sytuacja mogła być znacznie gorsza. Wiem, że robisz, co w twojej mocy…
— Granger, mamy towarzystwo.
Hermiona zamarła z drżącym sercem. Obróciła się, spoglądając na drugą stronę pokoju i widząc Blaise'a Zabiniego wygodnie rozłożonego na fotelu Draco. Popijał coś wesoło ze szklanki i uśmiechał się do niej.
— Granger. Jak miło, że wpadłaś.
Jej usta rozchyliły się bezwładnie, wpatrując się w ciemne oczy Zabiniego, gdy ten mlaskał, popijając brandy i oglądając jej małe show.
— Zabini — powiedziała ostrożnie. Szybko przeanalizowała wszystkie słowa, które właśnie wypowiedziała na głos, przeczesując je pod kątem błędów i zbyt intymnych określeń.
Oczywiście, że tu był. W końcu Draco miał dziś urodziny, prawda? Spojrzała napiętym wzrokiem na blade rysy twarzy blondyna i poczuła się tak niesamowicie głupio, że wpadła tutaj tak nagle. Że zapomniała o wszystkim, nad czym tak ciężko pracowała, by odciąć się i ukryć. Oczekiwanie na ponowne spotkanie z nim było zbyt trudne, a potrzeba przeprosin przytłoczyła jej zdolność do logicznego myślenia.
Nagle dobiegł ją głośny dźwięk popijania, a Blaise uśmiechnął się do niej znad szklanki, gdy ponownie zwróciła na niego swoją uwagę.
— Granger, przysuń sobie krzesło. Nadrobimy zaległości. — Założył nogę na nogę, a jego oczy zabłysły.
Hermiona gapiła się na niego, szybko mrugając, po czym wygładziła rysy swojej twarzy i skupiła umysł.
— Przyszłam tylko, żeby… oczyścić atmosferę. Odnośnie… czegoś. — Szybko zerknęła na Draco, widząc, jak chłopak unosi się na łóżku na tyle, na ile tylko mógł, nachylając się lekko w prawo. — I… a ja… muszę… Miłej wizyty — powiedziała, kiwając głową Zabiniemu na pożegnanie. Pospieszyła do drzwi, otwierając je i w chwili czystego impulsu, rzuciła przez ramię: — Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Draco. — Po czym przekroczyła próg i wymknęła się z pokoju.
Jej palce drżały.
Nazwała go Draco.
Życzyła mu wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Co sugerowało, że znała ich datę.
Hermiona jęknęła, przeczesując palcami włosy i szarpiąc za ich cebulki, kiedy wracała do swojego pokoju.
***
Wciąż czuła rumieńce na swoich policzkach, gdy godzinę później wyszła spod prysznica, podczas którego zdołała pozwolić swojemu umysłowi przeanalizować wszystkie możliwe sposoby reakcji Blaise’a Zabiniego i Draco Malfoya na jej nerwowe wtargnięcie i intymne, urodzinowe wyznania.
Wzdychając, odłożyła swoje zakłopotanie do wyimaginowanej szafki w swoim umyśle. Narzuciła szlafrok na wilgotne ciało i zawiązała mokre włosy w kok, ruszając do sypialni.
W jednym z foteli pod oknem siedział Blaise Zabini, przeglądając jedną z jej książek i popijając popołudniową herbatę. Uśmiechnął się do Hermiony z drugiego końca pokoju, spoglądając na jej gołe nogi, zanim skierował wzrok ku jej twarzy.
— Ta temperatura wody jest uzależniająca, prawda?
Hermiona ciasno owinęła się szlafrokiem, czując, jak jej serce przyspiesza, a puls mrowi nawet w palcach. Z czasów szkolnych niewiele pamiętała o Zabinim, poza tym, że od piątego roku był absolutnym chamem. Nie widziała go w Bitwie o Hogwart – co w jej mniemaniu ani nie dodawało, ani nie zabierało mu żadnych punktów.
— Jak się tu dostałeś? — Głos Hermiony zabrzmiał silniej, niż się czuła.
Chłopak machnął ręką.
— Tak właściwie, to drzwi były dość trudne do znalezienia. Czary maskujące i tym podobne. — Skrzyżował nogi i uśmiechnął się. — Ale wiedziałem, że musisz być blisko.
— Nie. Jak się dostałeś do środka? — zażądała. — Powinny być… Bariery Magii Krwi albo… — Nie wiedziała. Po prostu sądziła, że Draco zmienił zaklęcia po wizycie Bellatriks.
— Ach, tak — powiedział, stawiając filiżankę, a właściwie jej filiżankę, na stoliku obok. — To wymagało akurat kilku prób. Musiałem przekonać pokój, że nie jestem tutaj, aby wyrządzić krzywdę jego mieszkańcowi.
Ulga Hermiony przerodziła się w irytację, kiedy oczy Blaise’a znów opadły na jej nogi.
— Jeśli dalej będziesz tak na mnie patrzeć, mam nadzieję, że pokój uzna za stosowne, by cię stąd wyrzucić. Oby brutalnie.
Oczy chłopaka zabłyszczały.
— Och, nie, nie. Moje myśli są niczym innym, jak tylko wzajemną przyjemnością, Granger. Możesz być spokojna.
Zjeżyła się, a potem przewróciła oczami.
— Wspaniale. Teraz z pewnością będą sypiać o wiele lepiej. Słuchaj, Zabini, dzięki za odwiedziny, ale…
— To wcale nie wygląda na lochy rozpusty. — Wstał, prostując swoje nienaganne szaty i oglądając apartament. — Jestem głęboko rozczarowany.
Patrzyła na niego z niedowierzaniem.
— Lochy rozpusty?! — prychnęła. — A skąd taki pomysł?
Chłopak odwrócił się, by spojrzeć na nią z miejsca, w którym właśnie stanął i rozsunął jej zasłony, żeby zbadać widok za oknem.
— Draco.
Zamrugała, a jej umysł zawirował, próbując to zrozumieć. Ale oczywiście, Draco musiał utrzymywać pozory wśród swoich przyjaciół. Mogła mieć tylko nadzieję, że godzinę temu tego wszystkiego nie zrujnowała.
Blaise kontynuował:
— W rozmowach był dość wymijający w stosunku do ciebie, ale czasami udawało mu się opowiedzieć nam trochę o tym, czym się zajmowałaś.
— Wszystkie moje liny, bicze, pejcze i łańcuchy znajdziesz w szafie — powiedziała śmiertelnie poważnym tonem. — Kogo masz na myśli mówiąc „nam”?
Blaise podszedł do jej regałów z książkami.
— Chłopcy. — Palce chłopaka muskały grzbiety tomów. — Na naszych spotkaniach. — Spojrzał na nią, ale rysy jego twarzy niczego nie zdradzały.
— Spotkaniach — powtórzyła, testując brzmienie tego słowa na własnym języku. — Masz na myśli spotkania Śmierciożerców?
— Nie wszyscy z nas są Śmierciożercami.
Patrzyli na siebie. Hermiona ostrożnie rozważyła swój następny ruch.
— Gdzie jest Pansy? — zapytała.
Jego ciemne oczy przeskoczyły po jej twarzy, zatrzymując się, gdy przez krótką sekundę myślał nad odpowiedzią.
— Nie żyje.
Hermiona poczuła, jakby podmuch jego słów ją powalił. Opierała się potrzebie opadnięcia na krzesło. Palce zacisnęły się w szacie.
Ale jej umysł pracował. Ostatnim razem, gdy widziała Pansy, ta wpadła w ramiona czekającego na nią Blaise'a… który ją ratował.
Hermiona przeszyła go wzrokiem.
— Dlaczego?
— Za brak lojalności wobec Czarnego Pana — odpowiedział gładko. Zbyt gładko.
— Kłamiesz.
Blaise zamilkł. Potem wzruszył ramionami i powiedział:
— Zapytaj Draco. — Blaise przeszedł z salonu prosto do jej sypialni, zbliżając się w stronę Hermiony i łóżka. — Zapewne z przyjem…
Nagle przerwał i zamarł w miejscu, jakby coś zauważył. Hermiona podążyła za jego wzrokiem do stolika nocnego, szukając tego, co właśnie zobaczył. Leżała tam tylko książka, nad którą wczoraj wieczorem zasnęła, puste pudełko na biżuterię i świecznik. Tytuł książki nie był niczym intrygującym – upewniła się, by zawsze chować księgę oklumencji schowaną w innym tomie na swojej półce. Spojrzała na niego. Blaise zmarszczył brwi, po czym odwrócił się do niej, wpadając z powrotem w swój poprzedni, powolny rytm.
— Z przyjemnością udzieli ci więcej informacji — dokończył.
— Cudownie. Coś jeszcze? Czy mogę się w końcu ubrać — otworzył usta — w odosobnieniu.
Uśmiechnął się.
— Po prostu chciałem zobaczyć te słynne lochy rozpusty, ale… — westchnął dramatycznie. — Obawiam się, że mnie rozczarowałaś.
— Przykro mi. — Ruszyła do swojej garderoby, odprawiając go dłonią.
— Bawi mnie, gdy widzę, jak blisko jesteście z Draco.
Zamarła w trakcie przeglądania szuflady ze swetrami. Blaise oparł się o słupek łóżka, uważnie ją obserwując.
— Nie jesteśmy blisko.
— Czyżby? — Uniósł na nią brew. — Kiedy są moje urodziny, Granger?
Zacisnęła usta, walcząc z rumieńcem sunącym w górę szyi.
Blaise uśmiechnął się i podszedł do drzwi, po czym odwrócił się przez ramię i powiedział:
— A może powinienem mówić do ciebie Hermiono? Skoro i tak już wszyscy w tym domu mówimy sobie po imieniu.
I nim zdążyła mrugnąć, zniknął.
Zamknęła oczy i odrzuciła zakłopotanie. Przesunęła fotel pod drzwi, blokując klamkę, zanim zdjęła szlafrok i w końcu się ubrała.
***
Wszystkie dalsze wieści odnośnie zdrowia Draco przekazywała jej Narcyza. Dzień później po raz pierwszy w końcu opuścił swój pokój. Następnego dnia przeszedł sam przez ogrody Dworu, a w poniedziałek po raz pierwszy opuścił posiadłość.
Hermiona zachowała swoją ciekawość dla siebie, rozważając, dokąd udał się Draco, czy jak spędzał swój wolny czas – bała się usłyszeć, że to oficjalne sprawy Śmierciożerców sprawiły, że musiał opuścić Dwór.
Szukała go rankiem, spoglądając ze swojego okna na posiadłość, mając nadzieję, że zobaczy go spacerującego po trawniku, testującego swoje nowe żebra, ale ani razu nigdzie go nie zauważyła.
We wtorek postanowiła wznowić swoje codzienne wizyty w bibliotece. Po późnym śniadaniu pchnęła te wielkie, znajome drzwi z zamiarem zanurzenia się głębiej w temat oklumencji po rutynowym przejrzeniu publikacji o horkruksach.
Podążyła swoją normalną ścieżką prosto do miejsca w dziale Czarnej Magii, w którym leżała książka wspominająca temat horkruksów, schowana między dwoma dużymi, oprawionymi w skórę tomami.
Nie było jej tam.
Hermiona zamrugała, sprawdzając sąsiednie półki. Jednak szukanej przez nią księgi nigdzie nie było.
Serce dziewczyny waliło, gdy rozważała swoje możliwości. Po minucie lub dwóch odchrząknęła i zaryzykowała zapytaniem katalogu o wyszukanie tomu. Niestety wyszukiwarka książek błysnęła tylko przyćmioną czerwienią, wskazując na brak takiej pozycji w bibliotece.
Ktoś inny musiał czytać jedyną książkę z ogromnej biblioteki Malfoyów zawierającą informacje o horkruksach.
Drżąc z niepokoju i niezdecydowania, Hermiona chodziła po pokoju. Czy Lucjusz śledził to, co czytała, zabierając z biblioteki niektóre pozycje, by powstrzymać jej badania – albo zgłębić przedmioty jej zainteresowania? Czy Malfoyowie w ogóle wiedzieli o horkruksach? Lucjusz przetrzymywał pamiętnik Toma Riddle'a przez lata, zanim zaaranżował dostarczenie go do Hogwartu, ale przecież Harry powiedział jej, że Dumbledore wątpił, by mężczyzna w ogóle wiedział, czym notes tak naprawdę był.
Nie mając możliwości wydedukowania odpowiedzi na jej narastającą listę pytań, uznała, że ma teraz jeszcze więcej powodów, by skupić się na oklumencji.
Dziewczynie udało się znaleźć w bibliotece kilka innych książek, mogących pomóc jej w niektórych bardziej zaawansowanych praktykach, w tym jak odeprzeć atak legilimencji. Pierwsza książka o oklumencji, którą zdjęła z półki, zawierała jedynie podstawy, takie jak koncentracja i medytacja. Jedną z zaawansowanych technik, która przypadła jej do gustu, było postrzeganie jej umysłu jako biblioteki lub szeregu półek. Podręcznik wprowadzający do tego stylu działania zawierał krótkie podsumowanie, a ona eksperymentowała z nim, zanim skorzystała z czystej intuicji. Ale teraz miała na wyciągnięcie ręki strony pełne szczegółów i teorii.
Zaczęła czytać o metodach przenoszenia różnych wspomnień – lub, w jej przypadku, wyeksponowania tych mniej ważnych na łatwo dostępnej półce. Chociaż niektóre techniki były niesamowicie zaawansowane, Hermiona nie mogła powstrzymać się od chłonięcia informacji, zawsze uwodzona przez najtrudniejsze istniejące pomysły.
Kilka godzin później usiadła na jednym z wielkich foteli, twarzą do dużego okna wychodzącego na staw, skupiając swój umysł na spokojnej wodzie i ukrytych półkach umysłu. Próbowała wydobyć z jego głębin jedynie wspomnienia swoich rodziców. Proces przenoszenia wspomnień do konkretnych przegródek wymagał dużego wysiłku. Stopniowo coraz mniej myślała o swoich rodzicach, wciąż wpatrując się w staw i skupiając na wspomnieniach, które zawsze były na pierwszym planie jej umysłu.
Nagie ramiona Draco, gdy wysysał z niej truciznę.
Niemy krzyk Rona z drugiej strony sceny w Palace Theatre.
Ciało lecące do tyłu, uderzające w słup altany.
Mała, wątła sylwetka Harry'ego w ramionach Hagrida.
Syki i kpiny z ust plujących na nią kwasem z widowni wielkiego teatru.
Zaschnięta krew na skroni Ginny, gdy ta odwróciła się do niej. Blada skóra rudowłosej, jeszcze jaśniejsza w świetle reflektorów.
Hermiona chwyciła za każde z nich, trzymając je jak książki i umieszczając na najwyższych regałach lub wpychając cienkie grzbiety między większe, chowając je na dolnych półkach. Przywołała wspomnienie rodziców, kiedy zabrali ją do cyrku. Flakonik perfum jej matki ustawiony na toaletce. Wyuczony chichot ojca z jej nieśmiesznych żartów. Cała półka na wysokości wzroku, wcześniej pusta, teraz została wypełniona szczęśliwymi wspomnieniami jej rodziców.
Kiedy przywołała wspomnienie matki ściskającej jej dłoń na balkonie Palace Theatre i obrazu pierwszych ludzi ginących na barykadzie, dobiegło ją echo mrocznych głosów. Głosów, które krzyczały, żeby się pochyliła i rozebrała. Głosów, które wykrzykiwały jej wartość w galeonach.
Książka na dolnej półce jej umysłu wysunęła się do przodu, błagając o otwarcie.
Skupiła się na odepchnięciu tej wizji.
— Granger.
Otworzyła oczy, zamrugała. Wpatrywała się w staw, zatopiona w głębokim fotelu biblioteki Dworu.
Półki jej umysłu zadrżały, pulsując energią, której użyła, by je utworzyć – by utrzymać je na miejscu. Tylko szczęśliwe wspomnienia rodziców.
— Granger — powtórzył głos.
Wracała do siebie. Obok niej ktoś był. Ale gdyby na niego spojrzała, książki wypadłyby z półek, zostawiając na pierwszym planie tylko nagie ramiona, piętrzące się ciała i jedwabiste głosy…
— Czujesz się lepiej? — spytała, robiąc głęboki wydech i przygotowując się do oderwania wzroku od stawu i spokojnych wód. — Jak twoje żebra?
Skupiła swój umysł i wezbrała siły, by utrzymać podniesione osłony. Jej serce zadudniło z podniecenia na myśl ujrzenia go ponownie. Ale uciszyła tę książkę, odpychając ją od siebie.
— Lepiej — zabrzmiał jego głos.
Oddychając głęboko, zwróciła ku niemu swój wzrok, obserwując wysokie ciało pochylone lekko w prawo i ciekawskie oczy wpatrujące się w nią.
Tylko szczęśliwe wspomnienia rodziców.
Wzrok dziewczyny umknął w bok, kiedy skupiła energię na półkach z książkami, skrupulatnie ułożonymi w jej umyśle.
— Jak minęły ci urodziny? — Wiedziała, że to pytanie zadały jej własne usta, jednak głos brzmiał jakby był obcy. — Czy miło je spędziłeś…?
— Spójrz na mnie.
Poczuła ten rozkaz w swoich kościach. Odwracając głowę i znajdując jego szare oczy, zauważyła, że chłopak drży na jej widok. Przesunął swoje spojrzenie na książkę rozłożoną na jej kolanach, a potem z powrotem na nią.
Hermiona widziała go jak przez mgłę, rozpoznając, ale też nie umiejscawiając jako kogoś konkretnego. Czuła, jakby całe jej ciało zostało wypełnione watą, a głowa kurzem.
Zamrugała i było to tak, jakby nagle wróciła do skupienia. Draco Malfoy stał obok, wpatrując się w nią z troską.
Półka z książkami pękła, a teksty rozsypały u jej stóp.
Wciągnęła głęboki oddech, a jego naga klatka piersiowa, połamane żebra, zakrwawione usta, chłodne oczy – wszystko spadło z półki.
Zapiekły ją oczy, jakby nagle spojrzała prosto w słońce. Zacisnęła je i przycisnęła dłoń do czoła, osłaniając się przed światłem.
Poczuła, jak księga do nauki zaawansowanej oklumencji zostaje zsunięta z jej kolan i zabrana.
— Jesteś zbyt wyrazista dla tej konkretnej techniki — mruknął. — Od razu będzie oczywiste, że coś jest z tobą nie tak. — Słuchała, jak chłopak przewraca stronę, a potem z trzaskiem zamyka książkę. — Pominęłaś naukę etapów pośrednich?
— Oczywiście — powiedziała, jej usta wykrzywiły się w cieniu uśmieszku. Jej umysł wirował. Czuła się tak, jakby nie spała od kilku dni. — Czy spodziewałeś po mnie czegokolwiek mniej?
Otworzyła oczy, ponownie wpatrując się w staw majaczący za oknem. Próbowała skupić się na idei spokojnych wód, uspokajając swój pędzący umysł, ale czuła się tak wyczerpana.
— To może być wyczerpujące — powiedział ledwie szeptem.
Skinęła głową, czując senność płynącą w jej żyłach.
— Poproszę tylko kuchnię o herbatę.
Nastąpiła chwila ciszy. A potem:
— Nie pijasz już kawy?
Jej umysł zwrócił na niego uwagę. Spojrzała na chłopaka. Przeglądał strony innej zaawansowanej książki do oklumencji, a jego pytanie niewinnie zawisło między nimi.
Wolała kawę. W rzeczywistości piła herbatę z miodem tylko dlatego, że wiedziała, iż on sam pijał ją w taki sposób przez ostatnie siedem lat. W jakiś szalony sposób robiła to, by poczuć się bliżej niego.
— Mamy kawę — zaoferował cicho, nie odrywając oczu od książki.
— Dziękuję. Poproszę... następnym razem poproszę o kawę. — Chciała zgłębić ten temat, ale miała bardziej naglące pytania do zadania. — Co u Pansy?
Patrzyła, jak jego oczy twardnieją. Szybko zatrzasnął trzymaną książkę.
— Nie żyje.
— Dlaczego?
— Została zabita za brak lojalności wobec Czarnego Pana.
Zmarszczyła brwi, uważnie go obserwując.
— Dokładnie tak samo brzmiała odpowiedź Zabiniego. Ciekawe.
Spojrzał na nią.
— Kiedy rozmawiałaś z Blaise’em? — Dostrzegła zgryźliwość w jego głosie i poczuła chłód spojrzenia płynący z jego oczu.
— Wpadł do mnie. Wszedł do mojego pokoju i bezczelnie wypił moją herbatę. — Przesunęła się lekko na swoim miejscu, unosząc brew, dostrzegając mroczny wyraz twarzy Draco. — W jaki sposób dostosowałeś osłony po wizycie swojej ciotki?
Zacisnął szczękę.
— Opierają się na wykrywaniu intencji do wyrządzenia krzywdy.
— I zapewne nadal nie planujesz zdradzić mi, dlaczego rodzina Malfoyów nie zamierza mnie skrzywdzić?
Zacisnął usta, odmawiając odpowiedzi. Westchnęła, opuszczając ramiona.
— Cóż, gdybyś mógł również dołączyć do listy „intencję nękania”, byłoby to bardzo mile widziane.
Krew napłynęła jej do głowy, gdy ruszyła się, próbując wstać. Oklumencja wyczerpała jej ciało o wiele bardziej, niż sądziła. Nagle potknęła się o oparcie krzesła.
Dłoń Draco niemal natychmiast znalazła się na jej łokciu. Głowa Hermiony pulsowała, gdy zacisnęła powieki, rejestrując fakt, że Draco jej dotyka. Kiedy otworzyła oczy i wyprostowała się, powiedział:
— Następnym razem powinnaś być ostrożniejsza. To może być bardzo wyczerpujące.
Zamrugała, by dostrzec, jak chłopak wpatruje się w nią, stojąc tak blisko, z palcami wciąż zaciśniętymi na jej ramieniu. Zachwiał się na nogach, zbladł.
— Nadal jesteś ranny — powiedziała. — Ty też powinieneś być ostrożny.
Jego oczy tańczyły po jej twarzy, a lekki uśmieszek zawitał na usta.
— Niezła z nas para, prawda?
Jej skóra mrowiła nawet po tym, jak palce Draco oderwały się od jej ramienia. Zaproponował, że odprowadzi ją z powrotem do pokoju, żeby mogła odpocząć. Kiedy szli, czuła ruchy powietrza między nimi, a każdy dźwięk kroków na marmurze odbijał się echem w jej umyśle. Powoli wspinali się po schodach. Jego żebra wciąż się goiły, a jej głowa pulsowała, ale mogłaby przysiąc, że na każdym rogu, przy którym skręcali, czuła na plecach cień dłoni, która ją prowadzi i podtrzymuje.
Odprowadził ją pod same drzwi i być może to właśnie pulsujący umysł sprawił, że zakręciło jej się w głowie z powodu absurdalnego porównania, jakoby właśnie odprowadził ją z powrotem do jej mieszkania pod koniec randki. Jego oczy przesunęły się po niej, gdy skinęła głową w podziękowaniu, a kiedy zamknęła drzwi, oparła się o chłodne drewno, nasłuchując powolnych kroków kierujących się z powrotem do jego pokoju. Próbując nie myśleć o tym, jakie w dotyku byłyby jego usta przeciwko jej, gdyby zażądał pocałunku na dobranoc.
Kiedy obudziła się następnego ranka, znalazła na stoliku przy łóżku duży dzbanek świeżej kawy.
***
Nie widziała Draco przez kilka kolejnych dni. Trzeciego dnia przyszła jej do głowy ponura myśl, że chłopak mógł dołączyć do Lucjusza, gdziekolwiek ten przebywał. Skoncentrowała się na swojej oklumencji, próbując pozostać zajęta, stale zwiększając swoją wytrzymałość i testując inne techniki. Kiedy po całym dniu ćwiczeń czuła się zbyt wyczerpana, zwijała się na fotelu z jedną z wybranych książek beletrystycznych, pozwalając sobie na godzinę lub dwie spokoju i odpoczynku.
Kiedy czwartego dnia nieobecności Draco była akurat w trakcie czytania swojej drugiej ulubionej powieści Dickensa, drzwi do jej pokoju nagle się otworzyły. Podniosła wzrok znad swojego fotela zaskoczona, widząc chłopaka w drzwiach.
Zwykle pukał.
— Tak?
Spojrzał na nią z zaciśniętymi ustami.
— Przebierz się. W coś reprezentacyjnego.
Zamrugała z zaskoczeniem. Miała na sobie legginsy i sweter. Przypuszczała, że nie była do końca przygotowana na towarzystwo, ale przecież nawet nie spodziewała się, że będzie je mieć.
Wstała, zamykając książkę.
— Dokąd idziemy?
Milczał. Przewróciła oczami i skierowała się do swojej szafy. Spojrzała na niego, otwierając drzwi i unosząc brew.
— Jakieś wymagania?
Machnął palcami i nagle coś satynowego uderzyło ją w twarz. Zerwała materiał z głowy i spojrzała na niego uważniej. To musiała być pomyłka. Sukienka praktycznie nic nie zakrywała.
— Pospiesz się — powiedział chłodno. Zamknęła usta, dławiąc w sobie ripostę. Chłopak odwrócił się, by spojrzeć na jej półki z książkami, kiedy ona wyszła do łazienki.
Coś było nie tak. Był w jakimś stresie albo… Potrząsnęła głową, odpychając obawy i troski. Dotarli już tak daleko, prawda? Co z tego, że był w złym humorze. Bywało gorzej.
Zrzuciła z ciała legginsy i sweter, naciągając na siebie cienką satynę. Skrzywiła się na widok swojego odbicia w lustrze, wyglądając bardziej jak dziwka – przypominając sobie o swojej roli poza Dworem. Podciągnęła halkę, zacisnęła ramiączka stanika i wygładziła materiał na majtkach.
Kiedy wyszła z łazienki, Draco nadal wpatrywał się w półkę z książkami, nie mrugając. Podeszła do drzwi, gotowa iść za nim.
— Kto dał ci pozwolenie na ubranie bielizny?
Potknęła się o dywan, zatrzymując i patrząc na niego.
— Przepraszam? — Spojrzała na tył jego głowy. Jak on śmie…
— Zdejmij ją.
Odwrócił się, by leniwie zmarszczyć czoło. Jego spojrzenie było twarde i niebezpieczne. Hermiona poczuła dreszcz sunący wzdłuż kręgosłupa. Kiedy ostatnim razem opuszczali Dwór, kazał jej ściągnąć stanik ale dlaczego tym razem miała zdjąć i majtki?
Ruszył w jej kierunku niczym kot skradający się w dżungli, a ona zamarła nieruchomo, gdy się zbliżał, świadoma narastającego dudnienia w swojej piersi. Gdyby nie rozpoznawała jego ruchów, kroków, zręcznego sposobu, w jaki jego palce kręciły różdżką, założyłaby, że ktoś użył Eliksiru Wielosokowego, by się pod niego podszyć.
Ale pamiętała te oczy z szóstego roku. Tak inne od jego prawdziwych. Pełne czegoś ostrego i bezlitosnego.
Zatrzymał się przed nią. Klatka piersiowa chłopaka była zaledwie o cal od jej własnej, zmuszając ją do odchylenia głowy w tył.
— A może muszę sam je zdjąć? — wyszeptał, a jego oddech poruszył lokami na czubku jej głowy.
W jej żyłach pojawiło się mrowienie. Tak właściwie, nigdy wcześniej się go nie bała. Nie wtedy, gdy w gabinecie Umbridge złapał ją za brzuch, ani kiedy w Pokoju Życzeń jego przyjaciele rzucali w nią zabójczymi zaklęciami.
Przeszukała jego spojrzenie.
Jego ręce wystrzeliły do przodu, chwytając ją za łokcie i obracając szybko tak, że jej stopy zaplątały się o siebie. Jej klatka piersiowa uderzyła o ścianę, a głowa odwróciła się na bok w samą porę, by nie złamać nosa. Powietrze opuściło jej płuca i próbowała się odepchnąć. Jednak jej dłonie leżały ułożone płasko na ścianie, ale on przycisnął jedną rękę do środka jej łopatek.
Westchnęła, a jej umysł szybko zaczął pracował nad możliwymi opcjami.
Udowadniał jej swoją rację.
Albo rozgniewała go czymś bardziej niż sądziła, że może.
Albo to była jakaś czarna magia, uwodząca go i korumpująca umysł.
Jego palce znalazły się u dołu jej pleców, szarpiąc za satynową halkę i podciągając ją do góry.
Hermiona rozwarła szeroko oczy, wpatrując się w kremową ścianę.
Halka podsunęła się ponad jej pośladki, a potem pod spodem znalazła się jego ręka. Gładził palcami jej kręgosłup, aż znalazł zapięcie stanika. Wystarczył szybki obrót i haftki zostały odpięte.
Przeciągnął ramiączko w dół jednego ramienia, drugą ręką wciąż przyciskając ją mocno do ściany.
— Wiesz, co myślę o tych cyckach, Granger. — Zabrzmiał jego głos, potrząsając jej żebrami.
Serce Hermiony zadudniło, a oddech zamarł w płucach. Nie… nie wiedziała.
Jego palce przesunęły się po jej ramieniu, owijając wokół łokcia. Dłoń na jej żebrach, palce sięgające do piersi.
To nie było w porządku.
Coś było z nim nie tak.
Z całej siły odepchnęła się od ściany, szarpiąc biodrami do tyłu i skręcając ciało.
Jego ręce szybko znalazły jej biodra, trzymając ją przy ścianie, podczas gdy jego klatka piersiowa przylgnęła do pleców dziewczyny. Poczuła ciężki oddech na swojej szyi.
— Widzę, że dzisiaj jesteś rozbrykana.
Dyszała, przyciskając czoło do ściany, a dłonie wciąż starały się odepchnąć ciało tak daleko, jak tylko mogła.
Czy mogłaby wezwać pomoc? Czy Narcyza ją usłyszy?
Wysunął swoje biodra do przodu, a ona poczuła jego twardość na swoich pośladkach.
Jej umysł się wyłączył. W miejscu mózgu widniała biała, pusta tabliczka.
Draco ją dotykał. I był podniecony. I był niebezpieczny.
Co się tu za przeproszeniem odjebało?! Czy on się na nią rzucił od tak? Coś mi tu nie pasuje, zbyt dziwnie się zachowuje, żeby to mogło być prawdziwe. Jezus Maria nie wiem co mam o tym myśleć. Choć mam teorie i mam nadzieję, że to się sprawdzi. Hermiona jeszcze nie opanowała oklumencji do końca, może znowu czeka ich wizyta u Vlodzia i będzie grzebał w jej mózgu, a Draco wie czego tamten szaleniec będzie między innymi szukał. Może właśnie chce wyryć w niej jakieś wspomnienie o tym, jak została wykorzystana. Voldemort już to wytknął Draco, że ona wciąż jest nietknięta. No ale po tym ona go znienawidzi. Będzie się go jeszcze bardziej bać. Draco coś ty odjebał w tym momencie?! Tu miły, wspomnienia o kawie i wgl, swoją drogą bardzo fajne nawiązanie do Słusznego Wyboru. Tu nagle zwrot o 180°… Nie wiem kompletnie co to ma znaczyć.
OdpowiedzUsuńTak jak i ta krótka wizyta Blaise'a w jej pokoju. Nie sądziłam, że będzie mógł się tam dostać. Podobnie jak Hermiona zakładałam, że tylko spokrewnieni będą w stanie dostać się do środka jej sypialni. No i co to ma znaczyć, że Pansy nie żyje? Czyżby sfingowali jej śmierć? Nie wierzę, że Pansy nie żyje. Coś tu nie pasuje.
Narcyza za to dalej jest kochana. Nie wini Hermiony za nic, wie że Draco też ma swoje za uszami i jest w stanie zrobić pewne rzeczy 😁
Kto sobie wziął książkę o horkruksach? I czemu podejrzewam, że był to Draco? Jemu też na pewno zależy na tym, by pozbyć się Voldemorta, w końcu mogliby żyć w spokoju.
George i Angelina żyją, robią swoją małą rebelie, ciekawe jak to się skończy. No i me pytanie brzmi, czy wszyscy muszą sobie obcinać ręce 🙈 Jak nie Manacled, to wypychanie ręki Draco w BMBS a teraz Angelina która straciła swoje lewe przedramię. No i gdzie jest Ron?!
Jezu, piona, też pomyślałam, co do cholery z tym obcinaniem rąk! 🙈
UsuńO Boże, zbieram szczękę z podłogi! Nie, nie wytrzymam drugi raz tego samego, co się działo w "W kajdanach"! Błagam, niech on się do tego nie posuwa :( Mam nadzieję, że to tylko jakiś wybieg, żeby oszukać Voldemorta, kiedy będzie badał ich wspomnienia i błagam, niech Hermiona zdąży ukryć inne :( A może to tylko wspomnienia Draco będzie oglądał? Boże, aż się cała zestresowałam! A już wystarczająco zmroziła mnie sytuacja z Zabinim, nie mogę go rozgryźć! Mam nadzieję, że też jest z tych dobrych, o ile rzeczywiście tacy są, i Blaise też jest tym "wtajemniczonym". I że Pansy żyje, ale oni nie mogą jej tej mysli zaszczepić w głowie. Jeju jeju, potrzebuję teraz kolejnej dawki "Słuszny wybór", bo moje nerwy są na granicy!
OdpowiedzUsuńDobrze że Draco wrócił do sił i że jakoś tako rozmawiają. Ale co się stało na koniec coś tu nie pasuje 🤔
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że z Pansy to specjalnie tak mówią... i bardzo ciekawi mnie Blaise. To wszystko na pewno ma głębsze dno.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Draco wrócił do zdrowia i Narcyza wróciła do herbatek z Hermioną. Ale to co się zadziało na końcu, wow. Liczę że to również ma głębsze dno i może chodzić właśnie o jej głowę i Voldemorta.
Jak za każdym razem czytam o tym znaku własności, a teraz tak bezpośrednio napisane, że jej odcięcie zapewni możliwość przejścia przez bariery. Mam ciary na ciele i w głowie obraz z Manacled...
OdpowiedzUsuńNie wiem co się dzieje z Draco, ale to coś bardzo złego... Może Imperius? Może przełączył osobowośc na tą, która chodzi do Czarnego Pana... Zagadki, zagadki, a tu powoli zbliżam się do czekania na kolejne rozdziały ;)
O kurde... idę dalej!
OdpowiedzUsuń