Resztę wieczoru spędziła w bibliotece, wyszukując książki, wycinki z gazet i publikacja na temat chimer i ich wszelkich powiązań z goblinami. Chociaż niewiele można było na ten temat znaleźć, w końcu udało jej się zebrać wystarczająco dużo informacji, by stworzyć podstawę i mieć oparcie dla solidnych argumentów opowiadających się za sprowadzeniem chimery do Gringotta. Nie byłoby konieczne organizowanie jakichkolwiek szkoleń czy tortur, ponieważ chimery wobec wszystkich są z natury agresywne i wrogie. Oczywiście z wyjątkiem goblinów. Czarodzieje mogliby bezpiecznie dostawać się do swoich skarbców w Gringottcie, o ile przez cały czas towarzyszyłby im goblin.
Wahała się, czy napisać list do Draco z podziękowaniami. Wysłanie jej tej książki wyraźnie niosło ze sobą dwie, różne intencje. Po pierwsze – aby jej pomóc; po drugie – rozgniewać Rona. Po czterech nieudanych szkicach zrezygnowała z tego pomysłu, decydując, że podziękuje mu osobiście. Jeśli oczywiście nadarzy się taka okazja.
Kiedy następnego ranka napotkała przed meczem Rona, chłopak znów był sobą. Nic nie wskazywało na to, żeby dzień wcześniej wkurzył go Draco Malfoy. Ginny próbowała komunikować się z Hermioną sugestywnymi spojrzeniami, ale Hermiona tylko potrząsnęła głową i dała przyjaciółce znać, że porozmawiają później. Wiedziała, że rudowłosa dostrzegła inicjały Draco na karteczce dołączonej do książki, więc nie mogła się wyłgać bez wyjaśnienia Ginny, dlaczego Draco Malfoy wysłał jej prezent z liścikiem, w której nazwał ją swoją sobotnią dziewczyną.
Co za absurd.
O siódmej rano udała się wraz z Harrym, Ronem i Ginny na boisko w Hodgley. Kiedy jej przyjaciele się ubierali i rozgrzewali, Hermiona udała się na trybuny, by zająć miejsce i poczekać na Katie. Oczywiście nie zapomniała zabrać ze sobą książki i rzucić na ławkę uroku rozgrzewającego. Katie przybyła około pół godziny później, gdy reszta tłumu powoli zaczęła wypełniać trybuny. Hermiona była zaskoczona widokiem tak wielu ludzi w niedziele o tak wczesnej porze, ale musiała przyznać, że nigdy do końca nie rozumiała fascynacji Quidditchem.
— Witaj! — Katie wspięła się na trybuny, a Hermiona wstała, by jej pomóc. Katie delikatnie odepchnęła dłoń Hermiony. — Nie jestem w aż tak zaawansowanej ciąży, żebym nie mogła widzieć własnych stóp! — Zaśmiała się. — W każdym razie jeszcze nie!
— Co tam u ciebie? Jak z dzieckiem?
— Doskonale. — Katie usiadła i zaczęła rozpakowywać torbę, wręczając Hermionie paczkę popcornu dla nich obu. — Moja siostra niecały rok temu urodziła pierwsze, więc mam u niej niezłe wtyki odnośnie wszystkich sztuczek i eliksirów.
— Och, to wspaniale.
Katie uśmiechnęła się i pomachała do kogoś w tłumie, kogo Hermiona nie rozpoznała. Po chwili dziewczyna dostrzegła Aidena i kilku innych współpracowników Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, którzy zajęli miejsca kilka sektorów dalej. Wciąż nie mogła uwierzyć, ilu ludzi pojawiło się, by oglądać tę rozgrywkę. Gdzieś na obrzeżach stadionu zauważyła błysk aparatu, któremu towarzyszyli nikt inny jak Bozo i Rita Skeeter.
— Co tu robi prasa? Przecież to tylko luźna rozgrywka — powiedziała Hermiona.
— Od czasu do czasu ściągają tu fotografów. Miło jest znów zobaczyć wszystkich wychowanków Hogwartu na tym samym boisku, zwłaszcza po tym, jak Draco dołączył do zespołu. — Katie zaczęła żuć popcorn. — I myślę, że sytuacja w której Ron gra dla drugiej drużyny, to dla gazety ciekawy temat na reportaż.
— Hm. — Hermiona skrzywiła się na myśl o Skeeter.
— Więc... mówią mi, żebym w ciąży nie piła za dużo czekolady — powiedziała Katie, odwracając się do swojej torebki — Ale jeśli też się napijesz, czuję, że ujdzie mi to na sucho. — Katie wyciągnęła dwa termosy i podała jeden Hermionie. — Gorącej czekolady?
Hermiona uśmiechnęła się i przyjęła termos.
— Dziękuję.
Katie uśmiechnęła się i wsunęła podbródek w szalik, gdy podmuch chłodnego wiatru uderzył w trybuny.
— Katie — zaczęła Hermiona. — Czy mogę zapytać, kto jest ojcem?
Katie roześmiała się i odwróciła do Hermiony.
— Merlinie, od jak dawna siedziało w tobie to pytanie?
— Około sześć tygodni. — Hermiona się uśmiechnęła. — Nie chcę cię oceniać. Po prostu jestem ciekawa.
— Oczywiście. Rozumiem. — Katie odgarnęła włosy z twarzy. — Tak właściwie to skorzystałam z opcji dawcy.
Hermiona kompletnie się tego nie spodziewała. Zamrugała, patrząc na Katie z zaskoczeniem.
— Naprawdę? To znaczy… Istnieje czarodziejski odpowiednik takiej procedury?
— Zrobiłam to w mugolski sposób. — Katie uśmiechnęła się, z roztargnieniem unosząc dłoń do brzucha.
— Och! Jak… jak miło! — odparła Hermiona, a Katie uśmiechnęła się do niej przebiegle.
— Chcesz wiedzieć dlaczego, prawda? — zapytała Katie.
— Nawet nie wiesz jak bardzo. — Hermiona zaśmiała się nerwowo. — Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś skorzystał z usług dawcy w wieku dwudziestu jeden lat.
— Tak właściwie, to dwudziestu — powiedziała Katie. — Moje urodziny są w grudniu. — Oczy Katie zaszkliły się, gdy spojrzała na puste boisko. — Wraz z wojną i zobaczeniem, jak umiera tak wielu ludzi, których kochałam, zdecydowałam, że nie chcę tracić więcej czasu, zanim dostanę to, czego chcę. Chcę mieć rodzinę. Chcę być matką. Dlatego się nie wahałam.
— A jeśli… — Hermiona przerwała i przeformułowała w myślach pytanie, które zamierzała zadać. — Czy nie boisz się, że to wszystko postępuje za szybko? A jeśli w twoim życiu nagle pojawi się ten doskonały mężczyzna, który również zechce rodziny…
— Wtedy będziemy mieli kolejne. „Doskonały” mężczyzna nie powinien mieć najmniejszego problemu z randkowaniem i wzięciem ślubu z samotną matką, nie sądzisz? — Katie uśmiechnęła się do niej. Brzmiała tak pewnie, jakby odpowiadała na te pytania już tysiące razy.
— Tak mi się wydaje. — Hermiona się roześmiała. — Jestem pełna podziwu, że dążysz do tego, czego chcesz.
— Dziękuję — odpowiedziała Katie, popijając czekoladę. — Nagle poczułam, że przecież zaszłam już tak daleko. Walczyłam na wojnie, wybrałam zwycięską stronę. Odkryłam, że nie muszę na nic czekać ani rozstrzygać wszystkiego tu i teraz. To dwie najbardziej wyniszczające rzeczy, jakie człowiek może zrobić.
Hermiona poczuła, jakby została porażona. Wpatrywała się w Katie, gdy ta ocierała czekoladę z ust. Była pełna podziwu patrząc, jak dziewczyna sięgnęła dokładnie po to, czego chciała. Była odważna. Gryfońsko odważna. Hermiona pozwoliła sobie na zastanowienie nad czekaniem oraz rozstrzyganiem rzeczy tu i teraz. Katie miała rację. To dość wyniszczające.
Jak na zawołanie, z kabin startowych wystrzeliło dwanaście mioteł, a ona natychmiast zauważyła wśród zawodników znajome blond i rude głowy. Przyjaciele, rodzina i współpracownicy na trybunach wiwatowali, tupiąc nogami i klaszcząc radośnie. Katie wstała i coś krzyknęła, ktoś zaczął skandować coś na rodzaj pieśni dopingującej zawodników Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, po czym do śpiewających dołączyli pozostali pracownicy tego działu. Hermiona klaskała i krzyczała, mentalnie przygotowując się na oglądanie całej, pełnoprawnej rozgrywki Quidditcha.
— Myślę, że możesz być jedyną osobą w całej historii magicznej społeczności, która nie przepada za Quidditchem, Hermiono Granger. — Katie spojrzała na nią ze śmiechem.
— Ale ja naprawdę lubię Quidditcha! — Hermiona krzyknęła do niej ponad gwarem tłumu.
— Kłamiesz! — Katie usiadła z powrotem i żartobliwie szturchnęła ją łokciem. Hermiona się uśmiechnęła.
Oliver Wood złapał za miotłę i skierował się na środek boiska.
— Dzięki ci Merlinie, Oliver Wood wrócił do Anglii — powiedziała Katie, sięgając dłonią po popcorn. Zaoferowała go też Hermionie.
— Dzięki ci Merlinie za Olivera Wooda! — Hermiona również wzięła garść popcornu, a Katie roześmiała się, poruszając sugestywnie brwiami.
Gracze ustawili się w kręgu wokół Olivera, a Hermiona niemal natychmiast zauważyła wśród nich Draco stojącego obok Harry’ego. Blondyn wyglądał nieco gburowato – tak bardzo inaczej niż wtedy, gdy flirtował z nią, prosząc o zapakowanie książek na prezent. Jego twarz była napięta. Hermiona nachmurzyła się i zmarszczyła brwi, obserwując go. Oliver wygłaszał swoją tradycyjną pogadankę przed meczem. Cała grupa śmiała się z czegoś, co właśnie powiedział, jednak nie Draco. Chłopak poprawiał rękawiczki. Hermiona obserwowała, jak przytrzymywał miotłę nieruchomo między udami, podczas gdy jego ręce były zajęte naciąganiem materiału na palce. Przełknęła.
Jej uwagę zwrócił nagły ruch z prawej strony. Ron do niej machał. Uniosła rękę, żeby mu odpowiedzieć. Rozpromienił się.
Oliver Wood schylił się do skrzyni z piłkami. Kiedy tłuczki wzbiły się w powietrze, a kafel został rzucony, Hermiona zaczęła się zastanawiać.
— Katie, kiedy kończy się gra, jeśli nie wypuszczają znicza?
Katie wrzuciła do ust porcję popcornu i odpowiedziała:
— W takiej sytuacji jest to gra na czas. Grają więc, aż skończy się czas. — Jej oczy przemykały po polu, wyłapując wszystkie niuanse, których Hermiona nigdy nie rozumiała.
— A jak długo trwa taka gra? — Hermiona zdała sobie sprawę, że nie ma pojęcia, ile dnia spędzi na trybunach.
— Zazwyczaj około sześciu godzin. — Katie złapała za termos z gorącą czekoladą, pociągając łyk.
— Sześć godzin?! — zaskrzeczała Hermiona.
Katie zaniosła się śmiechem.
— Spokojnie, Hermiono! Żartowałam! To tylko półtorej godziny. — Katie wciąż chichotała, gdy Hermiona spojrzała na nią groźnie. — Wyglądałaś, jakby druzgotek zwinął ci wszystkie galeony!
Hermiona prychnęła i chwyciła za termos, również pociągając z niego łyk. Próbowała podążać za torem lotów kafla, pytając kilka razy Katie, jak wpływa to na przebieg gry. Jednak mimo wszystko, nieskończenie łatwiej było jej podążać za Harrym i Ginny, a już tym łatwiej (i ciekawiej) było jej śledzić postać Draco. Minęło tyle czasu, odkąd miała okazję patrzeć, jak chłopak lata. Blondyn wycofał się z drużyny Quidditcha na szóstym roku, a na piątym obecność Umbridge sprawiała, że wszystko było tak nieprzyjemne, podczas gdy na czwartym, rozgrywki były odwoływane przez Turniej Trójmagiczny. Przez to wszystko nawet nie widziała, jak dobry się stał. Latał tak inaczej niż Harry. Działał o wiele bardziej precyzyjnie.
Patrzyła, jak chłopak obraca się do Ginny z kaflem w dłoni, podczas gdy tłuczek leci w jego stronę. Hermiona westchnęła, kiedy w ostatniej chwili zrobił unik, a tłuczek zaledwie musnął jego ucho. Katie spojrzała na nią.
Ginny podkręciła piłkę w kierunku lewej obręczy, a Ron próbując ją odbić, chybił o cal. Połowa trybun wiwatowała, gdy drużyna DPPC zdobyła pierwsze punkty. Ron i Ginny rzucili do siebie paroma wyzwiskami, podczas gdy Harry zanosił się śmiechem. Oliver Wood zanurkował, by chwycić kafla i pokazać go Ronowi, który nie zwracał uwagi na nic, oprócz swojej kłótni z Ginny.
Kiedy piłka wróciła do gry, Katie powiedziała:
— To takie dziwne widzieć Draco Malfoya w czerwieni, nie sądzisz?
Hermiona oczywiście już go obserwowała, więc tylko przesunęła po nim wzrokiem, przyglądając się całości jego postury. Departament Przestrzegania Prawa wybrał na kolor swoich szat czerwony, ponieważ drużynę stanowili głównie byli Gryfoni. Departament Transportu Magicznego wybrał za to lawendowy, który wspaniale współgrał z intensywnością włosów Rona. Ale Draco… on wyglądał dobrze we wszystkim.
— Chyba tak. Obecnie ma w sobie więcej gryfońskości niż dawniej. — Hermiona zaśmiała się lekko, podczas gdy Harry zrobił unik przed nadlatującym tłuczkiem i rzucił kafla Draco.
— Jak się mają sprawy między wami? — spytała Katie. Hermiona oderwała wzrok od Draco, gdy ten ominął ścigających Departamentu Transportu Magicznego i spojrzała na Katie. Dziewczyna przyglądała się jej znad termosu z czekoladą, na jej czole wypisana była niewinność.
— Ja i Malfoy?
— Tak. Często go widujesz?
— Cóż, on i jego matka często odwiedzają Cornerstone, więc czasami go tam spotykam. — Hermiona zaczęła bawić się przyciskiem otwierającym i zamykającym termos.
— I jak to wtedy wygląda? — Katie wciąż ją obserwowała.
— Czasami dość nerwowo — Hermiona roześmiała się. — Ale ogólnie rzecz biorąc, czuję, że idziemy do przodu. — Podniosła wzrok na czas, by zobaczyć, jak Draco rzuca kaflem w stronę obręczy. Ron nadleciał w ostatniej chwili, odpierając atak. Rudzielec uśmiechnął się do blondyna, wyraźnie zadowolony z siebie, a Draco natychmiast odwrócił się i ruszył w dół boiska, czekając na rozpoczęcie gry.
— Zaprzyjaźniłaś się z Narcyzą Malfoy, dobrze słyszałam? — Katie odkręciła termos i za pomocą różdżki dodała do środka więcej gorącej czekolady. — To musi być ciekawe!
— Prędzej określiłabym to ciekawym wyzwaniem. — Hermiona roześmiała się. — Na początku chciała tylko zaprosić mnie na herbatę w ramach podziękowania za zeznania na procesie jej syna. Tak właściwie, jest całkiem sympatyczna.
— Miło to słyszeć. Nie miałam okazji jej poznać. — Katie wrzuciła do termosu kilka pianek i z powrotem go zakręciła. Hermiona zauważyła, że dziewczyna już chwilę temu przestała zwracać uwagę na grę toczącą się na boisku. — I we trójkę spędzacie razem czas? Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie przejrzeć tych zdjęć z Fortescue.
— Och — zaśmiała się Hermiona. — To była... dziwna, jednorazowa sytuacja. Narcyza chciała się spotkać podczas mojej przerwy na lunch w Cornerstone, a Malfoy akurat był z nią na Pokątnej tego dnia. — Obserwowała, jak Obrońca drużyny Departamentu Przestrzegania Prawa pozwolił, by kafel prześlizgnął się obok niego, dając dziesięć punktów dla drużyny Departamentu Transportu Magicznego. Trybuny wiwatowały i jęczały. Wszyscy, oprócz Katie Bell. — To było... całkowicie przypadkowe.
— Lub całkowicie zamierzone. — Katie uniosła brwi, patrząc na Hermionę.
Hermiona już miała odpowiedzieć, kiedy grupa kibiców po ich prawej stronie jęknęła. Spojrzała w górę dokładnie wtedy, kiedy Ron złapał kafla pędzącego w stronę prawej obręczy, jednocześnie uchylając się w ostatniej chwili przed lecącym w jego stronę tłuczkiem. Kula trafiła w obręcz przebijając ją. Drewno pękło, rozpryskując się na wszystkie strony, a po obręczy pozostał tylko słupek. Oliver zadął w gwizdek i poprosił o przerwę, aby mogli naprawić szkody.
Zegar zatrzymał się i Oliver zamroził tłuczki w powietrzu. Ginny i kilku innych graczy pozostało w górze, ale niektórzy ruszyli ku ziemi, by napić się wody.
— Nie wiem, czy kiedykolwiek byłam świadkiem pauzy w meczu. To znaczy, poza atakiem dementorów lub zaczarowaniem tłuczka — powiedziała Hermiona.
— Powiedziałbym, że każda gra, w którą zaangażowany jest Harry Potter, zazwyczaj stanowi wyjątek od reguły. — Katie roześmiała się. — Nie, zazwyczaj nie robią przerw, ale profesjonalne boiska do Quidditcha mają wzmocnione obręcze, a nie drewniane. Także zwykle takie coś się nie zdarza.
Hermiona spojrzała w dół i dostrzegła, że zarówno Draco, jak i Ron polecieli w stronę murawy i zsiedli z mioteł. Harry też powoli zniżał tor swojego lotu. Z daleka wyglądało na to, że Draco i Ron rozmawiają, co było… zaskakujące. Potem jednak zauważyła, jak Ron przechyla głowę w jej kierunku. Zamarła.
— Interesujące — powiedziała siedząca obok niej Katie.
Harry zsiadł z miotły kilka kroków dalej. Ginny krążyła na górze, kierując spojrzenie najpierw na dwójkę chłopców na murawie, a następnie na Hermionę siedzącą na trybunach. Ron zrobił krok w stronę Draco. Blondyn pozostał jednak nieruchomy, jakby czekając. Wtedy Ron go popchnął. A potem nastąpił chaos.
Harry podbiegł do nich, a Ginny zanurkowała, lecąc w dół. Ludzie na trybunach szemrali. Draco odzyskał równowagę i powiedział coś Ronowi. Ron szybko mu odpowiedział, uderzając blondyna pięścią w twarz.
— Och! Ron! — Hermiona wstała. Zbiegła z trybun, przepychając się przez widzów, którzy zaczęli kibicować walce. Słyszała Katie depczącą jej po piętach i klikanie aparatu dziennikarskiego gdzieś po prawej stronie. Dotarła do barierki na skraju boiska akurat w chwili, gdy Draco rzucił się w Rona, ciągnąc go za sobą na ziemię.
— Przestańcie! — krzyknęła Hermiona. Ginny opadła na trawę, biegnąc w stronę bójki, podczas gdy Harry usiłował ściągnąć Draco z Rona. Hermiona nigdy nie widziała blondyna w prawdziwej walce. W czasach szkolnych, to zazwyczaj Crabbe i Goyle przejmowali kontrolę w takich sytuacjach, a Draco uciekał, by jęczeć o swoich obrażeniach. Nigdy nie widziała, żeby uderzył kogoś w twarz. Teraz jednak patrzyła, jak bije Rona.
Hermiona ruszyła w stronę przejścia na boisko, ale Katie złapała ją za ramię.
— Dadzą sobie radę, Hermiono. Usiądź wygodnie i ciesz się tym przedstawieniem! — Twarz Katie promieniała.
— Co? — Hermiona nie mogła złapać tchu, przemykając spojrzeniem między Katie a chłopcami. Flesz aparatu błysnął po jej prawej stronie i odwróciła się, by zobaczyć, jak Bozo robi jej zdjęcie! Spojrzała z powrotem na boisko. Harry pociągnął Draco za ramiona, ale Ginny nie dotarła jeszcze do Rona, więc blondyn napierał na ich obu. Ron uderzył Draco pięścią w brzuch, podczas gdy Harry starał się unieruchomić byłemu Ślizgonowi ramiona. Harry wyglądał na urażonego, podczas gdy Draco osunął się na ziemię, łapiąc powietrze.
— Ron! Przestań! — Hermiona ponownie próbowała wybiec na boisko, ale Katie znów ją złapała.
— Nie zastanawiasz się nad tym, co jest przyczyną ich kłótni, Hermiono? — Katie uśmiechała się, patrząc na murawę.
— Och, ależ ja dobrze wiem, co się tutaj dzieje, i jest to całkowicie niedojrzałe! — Hermiona wydęła wargi.
Ginny stała przed Ronem, przytrzymując go za klatkę piersiową. Harry pomógł Draco wstać, osłaniając go przed rudzielcem. Gdy chłopcy zostali odsunięci jak dalej od siebie, Ron krzyknął w stronę blondyna.
— Trzymaj się od niej z daleka!
Fala gorąca przemknęła po plecach Hermiony. Ginny spojrzała na nią, a Katie ścisnęła jej ramię, śmiejąc się. Ron w końcu spojrzał z powrotem na trybuny, dostrzegając ją na skraju boiska. Jego oczy płonęły, gdy gapiła się na niego. Odwrócił się i skierował do przeciwległych trybun. Oliver Wood, który przegapił całą bójkę, będąc cały czas w powietrzu i naprawiając obręcz, wyczuł, że ktoś powinien być teraz z Ronem, więc ruszył za nim.
Hermiona spojrzała w lewo i zobaczyła Harry'ego prowadzącego Draco do szatni. Spojrzała na Ginny, która stała na środku boiska z rękami na biodrach, dysząc. Nawiązały szybki kontakt wzrokowy, a na twarzy Ginny pojawił się szeroki uśmiech. Katie znów zachichotała.
— Ja… wciąż nie mam pojęcia, co wszyscy uważają za takie śmieszne. To było totalnie barbarzyńskie. — Hermiona potrząsnęła głową i spojrzała na Katie.
— Cóż, Hermiono — powiedziała Katie. — Oliver Wood mógł być sędzią dzisiejszego meczu, ale wygląda na to, że to ty decydowałaś, kto wygra. — Katie uśmiechnęła się promiennie.
Hermiona zamrugała z zaskoczeniem. Spojrzała na Rona z ręką Olivera Wooda przewieszoną na ramieniu, gdy szli przez murawę, a potem na drzwi szatni, za którymi znikali Draco i Harry. Dostrzegła resztę członków obu drużyn, którzy również opuszczali boisko.
Odwróciła się do Katie, która poruszała sugestywnie brwiami. Hermiona zmarszczyła czoło.
— Ty mi powiedz. Czekać, czy rozstrzygnąć to tu i teraz. — Odwróciła się od Katie i ruszyła z powrotem na trybuny, by zebrać swoje rzeczy.
***
Ostatecznie rozgrywka została przełożona. Skeeter próbowała przeprowadzić z Hermioną wywiad, gdy ta szła w stronę szatni, ale dziewczyna uznała, że najlepszym środkiem zaradczym przeciwko dziennikarce będzie milczenie.
— Panno Granger! Który z tych szykownych dżentelmenów skradł twoje serce? Czy powiedziałaś Ronowi Weasleyowi o swoim romansie z Draco Malfoyem? Czy wciąż czeka na twoją odpowiedź na jego oświadczyny? Czy myślisz, że któryś z tych mężczyzn naprawdę wygrał tę walkę?
— Myślę, że obaj są kretynami — wymamrotała Hermiona, wyprzedzając Skeeter i jej niedorzeczne obcasy, zatapiające się w trawie.
— Co? Co pani powiedziała? Panno Granger?
Hermiona zignorowała dziennikarkę i kontynuowała swój szybki marsz. Była zaledwie kilka kroków od drzwi w chwili, gdy Draco i Harry przez nie wyszli. Oko blondyna było spuchnięte, a łuk brwiowy rozcięty. Dostrzegła również siniaka na linii jego szczęki. Harry zobaczył jak dziewczyna idzie w ich kierunku, szybko odsunął się na bok. Mądry człowiek.
— Wszystko w porządku? — Zatrzymała się przed Draco. Jego włosy były mokre. Zapewne właśnie wyszedł spod prysznica.
Spojrzał na nią i zacisnął szczękę.
— Nic mi nie jest.
— Dobrze. — Popchnęła go za ramiona. — Co, do jasnej cholery, jest z tobą nie tak?!
Cofnął się zaskoczony, a jego plecy napotkały opór w postaci drzwi szatni.
— Ze mną?
— Tak! Dlaczego dajesz Skeeter jeszcze więcej amunicji?! — Znowu go odepchnęła. — Doskonale wiesz, że zdjęcia z waszej bijatyki będą jutro we wszystkich gazetach!
— A co sprawia, że myślisz, że to wszystko dotyczyło właśnie ciebie, Granger? — syknął na nią i odsunął się od drzwi. Ona jednak nie ustąpiła.
— Oczywiście, że chodziło o mnie, bo przecież nie mógłbyś zostawić go w spokoju!
— Dla twojej informacji, od dnia, w którym się poznaliśmy, nie mogłem się doczekać, żeby dać mu w ryj.
— Jasne, i jestem pewna, że to, co powiedziałeś, żeby skłonić go, by uderzył cię pierwszy, wcale nie miało ze mną nic wspólnego! Dręczyłeś go przez cały weekend!
— Dręczyłem go? Nie mam bladego pojęcia, o co ci chodzi…
— Och, błagam cię, Malfoy. Miętówka? — zapytała. Blondyn ukrył uśmieszek i przygryzł język zębami.
— To moje ulubione miętówki, Granger. Chociaż nie wiem, skąd to wiedziałaś? — Głos chłopaka dźwięczał jej w uszach.
— I doskonale wiedziałeś, że będzie ze mną, kiedy otrzymam twój prezent…
— O, a tak przy okazji, nie ma za co — uśmiechnął się. — A może jeszcze tego nie rozgryzłaś?
Prychnęła.
— Jeszcze tego nie rozgryzłam? Oczywiście, że rozgryzłam! Nawet ktoś tak tępy jak twoja wtorkowa dziewczyna mógłby to rozgryźć…
— Och, byłem ciekawy, bo jak pewnie dobrze wiesz, nie otrzymałem żadnej kartki z podziękowaniem…
— Cóż, dziękuję ci, Malfoy, za przybycie i ocalenie mnie przed moją ignorancją…
— Więc wracamy z powrotem do bycia Malfoyem, tak? A już myślałem, że ruszyliśmy do przodu, Granger.
— Tak, kiedy jesteś absolutnym kretynem, jesteś Malfoyem.
— A kiedy wrócimy do Draco?
— Kiedy przestaniesz być absolutnym dupkiem! — Znowu popchnęła dłońmi jego ramiona. — Nie waż się ponownie wciągnąć mnie w to żałosne, małostkowe, gówniarskie zachowanie. — Wskazała palcem na jego twarz.
— Wcale cię w to nie wciągałem, Granger. On to zrobił.
— Jeśli tak bardzo chcesz go uderzyć, to uderz. Ale nie wykorzystuj mnie, żeby to on uderzył ciebie jako pierwszy — syknęła.
Jak na zawołanie, po jej lewej błysnęła żarówka. Odwróciła się i ujrzała aparat, Skeeter, Harry'ego, Ginny i kilku innych członków obu drużyn bacznie obserwujących ich kłótnię.
— Przepraszam, że wasz mecz został zrujnowany — powiedziała. Odmaszerowała w chwili, gdy Ron i Oliver Wood przechodzili przez drzwi drugiej szatni.
— Hermiono… — Dobiegł ją głos Rona.
— Nawet nie waż się zaczynać, Ronaldzie Weasley! — Warknęła na niego i zeszła z boiska.
***
Reszta dnia Hermiony była kompletnie zrujnowana. Pożegnała się z wciąż uśmiechniętą Katie Bell i poszła prosto do biblioteki, aby kontynuować opracowywanie swojej nowej propozycji. Jej celem było złożenie wniosku na biurku Matyldy najpóźniej jutro rano i zażądanie ustalenia spotkania jak najszybciej, najlepiej następnego dnia. Napisała list do Kingsleya z zapytaniem, czy mogliby się spotkać jutro popołudniu. Determinacja odciągnęła ją od przytłaczającego pragnienia, by osobiście komuś przywalić.
Wróciła do domu tuż przed kolacją, zastając w swoim salonie Harry'ego i Rona. Chłopcy przestali rozmawiać i spojrzeli na nią, kiedy tylko weszła do mieszkania. Ginny wychyliła głowę z kuchni.
— Masz może ochotę na obiad, Hermiono?
— Nie, dziękuję. — Zaburczało jej w brzuchu. Odwróciła się do Rona. — Czy nie miałeś przypadkiem wracać dzisiaj do Irlandii?
— Tak. — Ron wstał i oderwał wzrok od dywanów. — Chciałem pożegnać się przed wyjazdem.
— Dobrze, do widzenia. — Hermiona odwróciła się i skierowała do swojej sypialni. Rzuciła torbę na łóżko i różdżką włączyła światło. Usłyszała skrzypienie drzwi i odwróciła się, by wykrzywić usta na widok niezwykle skulonego w swojej posturze Rona Weasleya opartego o framugę drzwi.
— Przepraszam. — Wydął wargi.
— Za…? — Położyła ręce na biodrach.
— ... za cokolwiek, za co jesteś na mnie zła.
Uniosła ręce w górę i warknęła.
— Żenująco słabe przeprosiny, Ron!
— Słuchaj, nie wiem co powiedzieć! — Wszedł do pokoju i zostawił drzwi uchylone na tyle, by Harry i Ginny bez problemu mogli ich podsłuchiwać. — Powinnaś usłyszeć, co o tobie powiedział, Hermiono. Też byś mu przywaliła!
Hermiona poczuła ciepło rumieńca sunącego w górę jej szyi.
— Więc pozwól mi mu przywalić!
— Broniłem cię…
— Nie, ty stawiałeś swoje roszczenia — powiedziała. Chłopak spojrzał na nią. — Nie wiem, co twoim zdaniem się tutaj dzieje…
— Widziałem gazety — powiedział. — Widziałem wasze wspólne zdjęcia.
— Och, cudownie! — zażartowała. — Wiesz, Skeeter napisała też, że Harry i ja spotykaliśmy się, mając po czternaście lat, więc to z pewnością musiała być prawda!
Ron spojrzał w ziemię. Hermiona podeszła do niego i dotknęła jego ramienia.
— Ron, chcę się upewnić, że wszystko jest dla ciebie jasne — powiedziała cicho. — Ty i ja nie spotykamy się, ani nie jesteśmy razem. — Spojrzał na nią. — W tej chwili jest to niemożliwe i… i tak nie sądzę, żebyśmy tego chcieli. — Otworzył usta i zanim zdążył powiedzieć cokolwiek, czego mógłby pożałować, dodała: — I zacznę spotykać się z innymi ludźmi. — Zamknął usta. — Nie możesz dawać komuś w twarz, ilekroć zobaczysz mnie z tą osobą na zdjęciu w gazecie.
Pokiwał głową. Spojrzał na jej twarz, szukając odpowiedzi.
— Więc... między tobą i Draco Malfoyem nic nie ma?
Hermiona spojrzała w jego niebieskie oczy i pomyślała o dłoni z pierścieniem Slytherinu podającej jej drinka, szarych oczach błyskających w jej kierunku, rozgrzewającym spojrzeniu, srebrzystym głosie szepczącym: Myślisz, że to właśnie dlatego nazywają cię Złotą Dziewczyną?, nacisku swoich bioder na blat lady w Cornerstone, gdy jego ciało wtargnęło w jej osobistą przestrzeń… i ciepło jego oddechu na jej skórze, gdy wysyczał jej w twarz liczbę trzydziestu pięciu tysięcy galeonów.
Chwile, będące zaledwie krótkimi urywkami, na które nie warto było czekać, bo nie wystarczały, by urzeczywistnić sen.
Zamrugała i nie kłamała.
— Między mną a Malfoyem nic nie ma.
Po tym Ron wyszedł. Objął ją i uśmiechnął się smutno, po czym zamknął za sobą drzwi. Stała tam, słuchając, jak chłopak ustala z Ginny plany na Boże Narodzenie i po raz pierwszy od prawie dziesięciu lat naprawdę poczuła, że ona i Ron Weasley pewnego dnia nie zostaną małżeństwem i nie będą mieli dzieci. Poczuła w swoim sercu stratę, ale nie tak ostrą, jak ta, która dręczyła ją teraz, kiedy podsumowała swój „związek” z Draco Malfoyem.
Może powinna skontaktować się z Ritą Skeeter. Kobieta byłaby zdruzgotana, słysząc, że żaden z dżentelmenów nie jest jej wybrankiem. Zaśmiała się pod nosem, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
Harry oparł się o framugę.
— Poszedł.
Hermiona skinęła głową i odwróciła się, żeby poskładać trochę ubrań. Harry był jedynym, którego znała, kto, tak jak ona, zdecydował się wykonywać pewne prace domowe w mugolski sposób.
— Wiesz — kontynuował — długo tego nie rozumiałem.
Spojrzała na niego, unosząc brwi w niemym pytaniu i chwytając za parę spodni czekających na złożenie.
— Pomyślałem… cóż, myślałem, że to bardzo dziwne… i w nie w twoim stylu.
— Harry, co ty...?
— Ale widziałem was dzisiaj razem. I myślę, że teraz to rozumiem.
Hermiona zmarszczyła brwi.
— Widziałeś…?
— Ciebie i Malfoya.
Jej ręce przestały składać dżinsy, nad którymi pracowała.
— Widziałeś nas? Co masz na myśli?
Chłopak spojrzał na swoje buty. Tenisówki – zauważyła, a jej serce zalała fala błogiego ciepła.
— Jesteście do siebie bardzo podobni. Oboje niesamowicie oczytani i pełni pasji. A kiedy się kłócicie... To nie jest tak, jak z tobą i Ronem. I myślę, że teraz to rozumiem.
Spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko.
— Tutaj nie ma nic do rozumienia — powiedziała cicho. — Malfoy i ja nie jesteśmy razem.
Harry zamrugał i ponownie spojrzał na swoje buty.
— Okej.
Odwróciła się i kontynuowała składanie dżinsów. Usłyszała tylko, jak chłopak zamknął za sobą drzwi.
***
Na pierwszej stronie gazety widniała tego dnia data 1 listopada 1999 roku. To właśnie dzisiaj Draco miał oficjalnie ogłosić, iż zakłada firmę konsultingową, uwodząc cały świat czarodziejów swoją zaradnością i ambicją. Zamiast tego, zdjęcie na okładce przedstawiało jak blondyn uderza Rona Weasleya pięścią w twarz.
WALKA O SERCE HERMIONY GRANGER!
autorstwa Rity Skeeter
Hermiona zmarszczyła brwi. Bolała ją głowa. Artykuł zawierał parę wspaniałych ujęć walki oraz jeszcze kilka przedstawiających Hermionę stojącą na skraju murawy w towarzystwie Katie, Hermionę popychającą Draco i Hermionę schodzącą z boiska.
To, co najbardziej rozgniewało ją w tym w artykule, to jego dokładność. Nie miała się nawet o co spierać z reporterką. Obaj chłopcy wdali się bójkę na boisku Quidditcha i bez wątpienia miało to coś wspólnego z jej osobą. Skeeter niczego nie podkoloryzowała.
Hermiona wyrzuciła gazetę do kosza na śmieci. Udała się do pracy przez sieć Fiuu, próbując usilnie ignorować towarzyszące jej w atrium spojrzenia gapiących się pracowników Ministerstwa i rozmowy, które zamierały, gdy przechodziła obok. W końcu dotarła do swojego biurka, znajdując na nim stosik siedmiu oczekujących na nią Wyjców. Zmarszczyła brwi. Odesłała je wszystkie do sali konferencyjnej, na którą szybko rzuciła zaklęcie wyciszające.
Po trzydziestu minutach zmagania się z fanklubem Rona Weasleya, Towarzystwem Ochrony Rodu Draco Malfoya i kilkoma entuzjastami Quidditcha, którzy naprawdę nie mogli się doczekać wczorajszego meczu, Hermiona w końcu złożyła Matyldzie swój wniosek z nową propozycją rozwiązania dla Gringotta. Wróciła do swojego biurka, aby znaleźć na nim liścik od Narcyzy z prośbą, aby tego popołudnia spotkały się na lunch, najlepiej w jakimś prywatnym miejscu, i, co zaskakujące, kobieta zaproponowała w tym celu pewien mały lokalik w mugolskiej części Londynu.
Hermiona była chyba jeszcze bardziej zaskoczona faktem, że po ostatnich wydarzeniach Narcyza w ogóle chciała się z nią spotkać. Skoro już miała mieć ciężki dzień, to oczywiste, że Draco i Narcyza też musieli być w niego zaangażowani.
Hermiona przybyła do kawiarni, znajdując Narcyzę praktycznie skrytą w kącie salki, tuż obok regału z książkami. Kobieta była ubrana jak mugolka, oczywiście na tyle, na ile Narcyza Malfoy potrafiła się tak ubrać. Jednak mimo lekkiej zmiany stylu, nadal wyglądała jak nieskazitelne uosobienie wdzięku i mody.
— Och, Hermiono, kochanie — Narcyza wstała i przyciągnęła ją do uścisku. — Jestem pewna, że twój dzień zapewne nie należy do najlżejszych.
— Tak — powiedziała Hermiona, odsuwając się. — Jest dość męczący. Ale co z tobą? Czy Draco nie miał dzisiaj ogłosić założenia swojej firmy konsultingowej?
Narcyza zacisnęła usta.
— Tak. Tak, miał. Ale teraz trzeba to odłożyć przynajmniej o tydzień. — Narcyza potrząsnęła serwetką, rozkładając na kolanach.
— Tak bardzo przepraszam, Narcyzo.
— Och, to nie twoja wina. Przecież nie brałaś udziału w tym konkursie sikania w dal przed kamerą. — Narcyza przycisnęła dłoń do skroni, a oczy Hermiony rozszerzyły się w reakcji na język kobiety. — Przepraszam. Jestem dziś w dużym stresie.
Hermiona ukryła uśmiech.
— Ależ nie ma za co. Proszę, daj mi znać, jeśli jest coś, co mogę zrobić, aby pomóc w… „ograniczaniu szkód”. Podejrzewam, że najlepszą rzeczą, jaką mogę teraz uczynić, to trzymać się z daleka.
Oczy Narcyzy zabłysły i dokładnie w tym momencie do ich stolika podszedł kelner. Kobieta zamówiła herbatę dla siebie i kawę dla Hermiony, ale kiedy kelner zapytał, czy ma być ona z french pressu, dripa, albo w formie bezkofeinowej, espresso czy macchiato, Hermiona patrzyła, jak brwi Narcyzy unoszą się z zakłopotaniem. Hermiona odpowiedziała mężczyźnie, że zwykła czarna kawa z odrobiną mleka byłaby idealna.
Narcyza odwróciła się do niej i powiedziała:
— Cóż, zanim wydarzyły się te wszystkie wybryki minionego weekendu, planowałam zaprosić cię na lunch w pewnym konkretnym celu, Hermiono.
— Ach tak? — Hermiona odłożyła menu, by poświęcić Narcyzie całą swoją uwagę. Kobieta skierowała na nią wzrok.
— Hermiono — zaczęła. — Wiesz, jak bardzo jestem ci wdzięczna, że zdecydowałaś się zeznawać na procesie Draco?
Hermiona zamrugała z niezrozumieniem.
— Och… tak, oczywiście. To był słuszny wybór.
— Naprawdę dałaś mu dzięki temu drugą szansę. Ta firma... jeśli oczywiście wypali — wymamrotała, przewracając oczami i kontynuowała — będzie naprawdę świetną okazją dla Draco, aby móc się wykazać. Odciąć od tamtej wojny. Od reputacji Lucjusza. I nigdy nie będę w stanie w pełni ci się odwdzięczyć, za danie mu tej możliwości.
Hermiona była przeszczęśliwa, że właśnie w tym momencie kelner podszedł do stolika z kawą i herbatą i przyjął dalszą część ich zamówienia. Nigdy wcześniej nie słyszała, żeby Narcyza wspominała o Lucjuszu i kompletnie nie wiedziała, jak na to zareagować. W umyśle dziewczyny mignęło blade przypomnienie, że w przy rezerwacjach książek w Cornerstone, kobieta używała przecież swojego panieńskiego nazwiska. Kelner odszedł, a Hermiona zacisnęła dłoń wokół filiżanki z kawą.
— Ja… Tak, również się cieszę, że Draco zyskał taką możliwość. Ma świetny zmysł do prowadzenia biznesu.
Narcyza sączyła herbatę, przyglądając się jej znad filiżanki. Po chwili odłożyła ją na spodek.
— Powiedziałam Lucjuszowi, jak dużą rolę odegrałaś w nowym życiu Draco. Przyjaźń twoja i pana Pottera okazały się niesamowicie wpływowe.
Hermiona zamrugała, podczas gdy Narcyza kontynuowała.
— Lucjusz chciałby również podziękować ci za zeznawanie na procesie Draco. — Oczy Narcyzy zabłysły i Hermiona zesztywniała. — Powiedziałam mu także, że stałaś się dla mnie drogą przyjaciółką i że… wypadałoby, żeby poznał cię lepiej.
Narcyza dodała do herbaty odrobinę cukru. Poruszyła łyżką i obserwowała twarz Hermiony.
— Czułby się zaszczycony, gdybyś w najbliższą sobotę odwiedziła go w Azkabanie.
Koguciki xD Choć jeden mógł pokazać, że ma więcej rozumu i dać sobie spokój, no ale po co xD Trzeba było zrobić przedstawienie na oczach wszystkich i sprać się wzajemnie po mordach, bo nie da się inaczej. Naprawdę się spodziewałam czegoś więcej po Draco niż drażnienia się z dawnym wrogiem. A Ron też niech nie zgrywa takiego rycerza na białym koniu. Hermiona doskonale sobie radzi i wie, co ma robić. Nie potrzebuje obrońcy, który przez swoje interwencje przysporzy jeszcze więcej problemu. No i dobrze w sumie też, że Hermiona przedstawiła sprawę jasno. Nie ma na co liczyć, nic się między nimi już nie stanie i niech sobie chłopak przestanie robić nadzieję. Byli razem, nie wyszło, mówi się trudno i żyje się dalej, po co to komplikować sobie życie i innym.Ale Hermiona jednak Rona trochę okłamała. Przecież tu każdy widzi, że między tą dwójką coś jest! Mogą sobie obydwoje zaprzeczać i wgl, ale każdy widzi, że między nimi iskrzy! I Skeeter się też nie pomyliła w swoim artykule xD To naprawdę była walka o serce Hermiony Granger xD I tylko ona mogła zdecydować, kto został zwycięzcą podczas tej idiotycznej potyczki 😁
OdpowiedzUsuńRon odwal się od Herm 😤 jeśli Lucek chce już spotkać się z Herm to już napewno się coś świeci 🤔
OdpowiedzUsuńKonkurs sikania xD Bez kitu, to najtrafniejsze okreslenie, jakie mozna bylo wymyslic na te smieszna bojke miedzy tymi dwoma glupkami 🤦♀️ I co Draco chcial tym zyskac? Nie rozumiem. Jednak pomimo swojego poniekad dojrzalego zachowania nadal jest durnym chlopem 🤦♀️ O Boze. Odwiedzic Lucjusza w Azkabanie? Oszalala czy co? 😳
OdpowiedzUsuńPoznać bliżej Lucjusz i spotkać się z nim w Azkabanie, tego jeszcze nie grali 😲 jestem w szoku, to będzie arcyciekawe!
OdpowiedzUsuńKonkirs sikania - padłam 🤣 Narcyza wygrywa w tym opowiadaniu wszystko 😅
Bojka z Ronem, cóż zawsze był niezrównoważony, nic się nie zmieniło, chyba nigdy nie dorośnie, jedyne co dobre, że Hermiona w końcu zrozumiała, że nigdy z nim nie będzie. Harry wykazał się natomiast prawdziwa przyjaźnią, ciężko mu było zaakceptować ten fakt ale zrozumiał i potrafi obserwować i wyciągać wnioski, Potter dorósł :) Ron wiecznie czuje będzie robił problemy kiedy nasze Dramione wejdzie na wyższy szczebel, oby wyrządził jak najmniej szkód...