Oczywiście, kilka tygodni temu, kiedy Hermiona chciała tylko dla własnej satysfakcji móc rzucić okiem na Draco, nie widywała go praktycznie wcale. Teraz, wolałaby jednak zostać pożarta przez mantykorę, niż dzielić z nim tę samą windę.

Niestety, w poniedziałek widziała go w windzie dwukrotnie, choć na szczęście z innymi wsiadającymi i wysiadającymi. Potem jakimś cudem udało jej się go uniknąć w kawiarni, chociaż kosztem odwrócenia się i zwiania, wybierając całodniową głodówkę. We wtorek pobiegła do kawiarni na pół godziny przed lunchem, żeby złapać za jeden z tych przeklętych rogalików, od których uzależnił ją Harry. O ironio, okazało się, że Draco miał takie same plany. Tym razem nawiązali ze sobą kontakt wzrokowy, więc nie miała innego wyjścia, jak podejść do lady i złożyć zamówienie, podczas gdy on siedział przy stoliku w rogu, prawdopodobnie cały czas ją obserwując. Następnie wzięła rogalika, wróciła do biura i zjadła go przy biurku.

W środę Harry i kilku innych Aurorów zatrzymało mężczyznę próbującego przemycić do Londynu smocze jajo. Okazało się, że to Draco odpowiadał za papierkową robotę i pełnił rolę konsultanta Biura Aurorów. Za to Biuro Aurorów musiało ściśle współpracować w tej sprawie z Departamentem Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, gdzie to właśnie Hermiona akceptowała i przygotowała raporty, bo Aiden akurat był chory… Na jej biurku pojawiła się notatka z idealnymi, ukośnie nakreślonymi literami, które natychmiast rozpoznała. I tak właśnie przez całą resztę tygodnia znalazła się pętli wzajemnego „przekazywania sobie notatek” z Draco.

W czwartek po południu Hermiona w końcu napisała liścik do Harry'ego zaraz po tym, gdy poprosiła Draco o jak najwięcej informacji na temat fizycznych atrybutów samego jajka, a jego notatka z odpowiedzią brzmiała: „To miało kształt jajka” uprzejmie pytając przyjaciela, czy jest ktoś inny, z kim mogłaby korespondować w tej sprawie.

W piątek wózek z pocztą dostarczył dziewczynie kopertę zaadresowaną do panny Hermiony Granger ukośną kursywą, którą teraz już dobrze znała.

Panno Granger,

Serdecznie zapraszam Cię do rozejrzenia się po naszej bibliotece i ewentualnego pożyczenia wszelkich interesujących Cię pozycji. Każdy dzień po Twojej pracy w przyszłym tygodniu lub w następny weekend będzie jak najbardziej w porządku. Proszę, daj mi uprzednio znać, jaki termin Ci pasuje.

Twoja,

Narcyza Malfoy

Hermiona westchnęła i ukryła głowę w dłoniach. Jakim cudem zdołała się zaprzyjaźnić z Narcyzą Malfoy?

***

Jako termin swojej kolejnej wizyty u Malfoyów Hermiona wybrała sobotni wieczór. Powiedziała Narcyzie, że ma kilka spraw do załatwienia zaraz po zamknięciu  Cornerstone, więc nie będzie mogła przyjść wcześniej, niż około 19:30, oczywiście jeśli kobiecie to nie przeszkadza. W ten sposób dziewczynie uda się przybyć tam po obiedzie, więc Narcyza nie będzie mogła zaprosić jej, żeby usiadła z nimi do wspólnego posiłku, na wypadek gdyby Draco był w domu. A z góry założyła, że ​​go tam nie będzie, ponieważ według Rity Skeeter blondyn prowadził bardzo aktywne życie towarzyskie. Dlatego raczej nie powinien być w domu o 19.30 w sobotni wieczór, jedząc kolację z matką. A przynajmniej taką miała nadzieję.

Od za dziesięć szósta Hermiona przez półtorej godziny myślała o tym, co mogłaby zrobić, biorąc pod uwagę fakt, że oczywiście nie miała żadnych spraw do załatwienia. Wtedy zdała sobie sprawę, że mogłaby przynieść Narcyzie jakiś prezent w podziękowaniu za zaproszenie… a potem zdała sobie sprawę, że prawdopodobnie powinna była to zrobić, gdy kobieta zaprosiła ją do Dworu po raz pierwszy. Hermiona pacnęła się w czoło i zamknęła oczy. Chyba jednak była z plebsu.

Po dziesięciu minutach spędzonych na rozmyślaniu o potencjalnych prezentach, które mogłaby zorganizować, w końcu zdecydowała się podarować Narcyzie książkę, ponieważ sama zamierzała pożyczyć od kobiety jedną (lub pięć). Wysłała Morty'emu szybkiego Patronusa, dając mu znać, że po zamknięciu sklepu zrobi jeszcze szybkie osobiste zakupy, o ile będzie mu to odpowiadać.

Hermiona zdecydowała się na powieść od Mattie McHandry, stworzoną jeszcze zanim autor zaczął opisywać historie goblinów i skrzatów. Włożyła garstkę sykli do szuflady i zanotowała w księdze swój zakup, zanim zamknęła sklep i aportowała się prosto do domu.

Ginny wyszła gdzieś z Harrym, więc Hermiona była zdana na swoje własne umiejętności w układaniu włosów co uświadomiła sobie dopiero, gdy zobaczyła się w lustrze. Po dłuższym namyśle spróbowała upiąć je z dala od twarzy. Miejmy nadzieję, że dzisiaj spotka się tylko z Narcyzą.

Chwyciła w garść porcję proszku Fiuu i punktualnie o 19:30 wymówiła: „Dwór Malfoyów”. Kiedy wyskoczyła z kominka, w holu już czekała na nią szeroko uśmiechnięta Narcyza Malfoy.

— Witaj, Narcyzo.

— Witaj, Hermiono. Mam nadzieję, że miałaś wystarczająco dużo czasu na załatwienie wszystkich spraw?

Hermiona przez chwilę grzebała w swojej małej torebce, aż chwyciła w dłonie opakowaną w papier książkę. 

— Tak, ja... chwileczkę. — Odsunęła torebkę na bok. — Tak właściwie to przyniosłam coś dla ciebie. — Podała pakunek Narcyzie, a uśmiech kobiety stał się jeszcze szerszy, o ile było to w ogóle możliwe.

— Jak cudownie, Hermiono. Ale przecież nie musiałaś tego robić. — Kobieta rozpakowała prezent i zerknęła na okładkę, natychmiast rozpoznając nazwisko autora. — Kolejna książka McHandry! — Spojrzała uradowana na Hermionę.

— Tak, ale tym razem to fikcja. Napisana jeszcze zanim autorka zaczęła tworzyć swoją serię historyczną. Dłonie dziewczyny były teraz puste, przez co Hermiona pozwoliła, by jedna ręka zwisała jej bezwładnie u boku, niepewna, co powinna z nią zrobić.

— Nie mogę się doczekać, kiedy ją przeczytam. Dziękuję, Hermiono. — Narcyza machnęła dłonią, a u jej boku pojawiła się Łzawka, Skrzatka dygnęła na widok Hermiony i wzięła książkę oraz papier w który ta była opakowana, po czym zniknęła. Dziewczyna zauważyła, że ​​Łzawka miała dziś na sobie małą sukienkę. — Pójdziemy do biblioteki?

— Tak, dziękuję. — Hermiona uśmiechnęła się. — I bardzo dziękuję za zaproponowanie mi przejrzenia twojego zbioru. — Zaczęła podążać za Narcyzą już kroczącą korytarzem. — Muszę przyznać, że od wielu lat byłam niesamowicie ciekawa biblioteki Malfoyów.

— Cóż, więc potraktuj to jako pierwszą z wielu wizyt. — Kobieta uśmiechnęła się szeroko prezentując Hermionie rząd swoich pięknych, prostych zębów.

Narcyza ułożyła delikatne dłonie na drzwiach biblioteki, które wydawały się same otwierać pod jej dotykiem. Hermiona znów poczuła się zszokowana tym, jak rozległe było to pomieszczenie, szczególnie w świetle zachodzącego słońca, oświetlającego regały i półki. I ten zapach. Hermiona czuła się żądna wiedzy już przez samo stanie w progu.

— Czy mogę zaproponować ci filiżankę herbaty, zanim cię oprowadzę? — Narcyza odwróciła się do niej, złote włosy na moment uniosły się.

— Z przyjemnością, dziękuję — powiedziała Hermiona.

Łzawka pojawiła się obok nawet bez wezwania. Skrzatka trzymała w dłoniach tacę z dwoma filiżankami i spodkami.

— Panienka życzy sobie herbatę z mlekiem i trzema łyżkami miodu? — Łzawka spojrzała na Hermionę swoimi błyszczącymi oczami. Dziś skrzatka miała na głowie cylinder z małym kwiatkiem.

— Ja… tak, dziękuję, Łzawko. — Hermiona uśmiechnęła się, a skrzatka wręczyła jej filiżankę i spodek.

Narcyza również ujęła swoją filiżankę i podziękowała Łzawce, która po chwili znowu zniknęła. Hermiona wpatrywała się w miejsce, w którym wcześniej stała skrzatka. Zdecydowała się zaryzykować.

— Narcyzo, wybacz mi, jeśli to pytanie zabrzmi bezczelnie, ale zastanawiałam się, czy Łzawka jest wolnym skrzatem.

Narcyza spojrzała na Hermionę znad swojej filiżanki. Kobieta wykrzywiła usta w niewielkim uśmiechu. 

— W rzeczy samej, jest.

I tak po prostu Hermiona poczuła jeszcze większą sympatię do Narcyzy Malfoy.

Narcyza kontynuowała: 

— Po tym, jak zeszłego lata zostałam zwolniona z aresztu, prawie wszystkie nasze aktywa zostały zamrożone, skrzaty domowe przeniosły się poza posiadłość, a wszystkie czarnomagiczne przedmioty skonfiskowano. Wróciłam do pustego domu, ale Łzawka przywitała mnie tuż przy kominku. — Narcyza uśmiechnęła się delikatnie. — Ukryła się i została, czekając, aż wrócę do domu. Powiedziałam jej, że nie mogę jej zatrzymać, ponieważ Dwór Malfoyów ma teraz zakaz przetrzymywania skrzatów domowych. Łzawka jednak wskazała na rękawiczkę, którą trzymałam w dłoni i poprosiła mnie, bym ją uwolniła. Od tego czasu jest ze mną. Co tydzień przelewam jej pięćdziesiąt galeonów do skarbca u Gringotta. Podejrzewam, że wszystkie te pieniądze wydaje na ubrania i kapelusze.

Narcyza zaśmiała się i upiła łyk herbaty. Hermiona poczuła łzy czające się w jej oczach, więc zrobiła to samo.

— To bardzo szczodre z twojej strony, Narcyzo. Jestem pewna, że Łzawka docenia możliwość dalszego służenia tobie i twojej rodzinie.

— Dziękuję, kochanie. A teraz pozwól, że cię oprowadzę! — Narcyza zwróciła się w stronę półek po jej lewej stronie, a serce Hermiony podskoczyło na myśl o możliwości przejrzenia tej biblioteki.

Kobieta zaprowadziła ją do katalogu umieszczonego z przodu sali, wyjaśniając, że wystarczy, by Hermiona wymówiła jakikolwiek tytuł, autora lub gatunek, a wiązki światła zaprowadzą ją prosto do poszukiwanych tekstów. Potem zaprowadziła ją również do działu beletrystyki, pokazując dziewczynie, gdzie umieszczone są wszystkie pierwsze wydania.

Hermiona zauważyła kilka znajomo wyglądających czerwonych tomów, które szybko rozpoznała. 

— Czy to seria Lance’a Gainswortha, Niepożądani?

— Tak, to kopie z dedykacją — odpowiedziała Narcyza, a Hermionę prawie zaswędziały palce. — Uwielbiam tę serię. Czy to również twoja ulubiona?

— Absolutnie — powiedziała Hermiona. — Należy on obecnie do moich ulubionych autorów beletrystyki.

— Draco uwielbiał tę serię. To były jedyne książki, o które prosił, czekając w tym roku na swój proces.

Hermiona zamrugała. 

— Seria Niepożądani?

Narcyza skinęła głową.

— Wszystkie siedem książek, czy tylko kilka wybranych?

— Wszystkie. Sądzę, że przez cały ten czas przeczytał tę serię co najmniej cztery lub pięć razy. — Narcyza wyciągnęła rękę i czule pogładziła grzbiety książek.

Hermiona zmarszczyła brwi. Dlaczego miałby ją okłamywać w sprawach tak błahych jak książki? Nie, żeby książki były dla niej błahe…

— Coś się stało, kochana? — Narcyza musiała dostrzec zmarszczkę na twarzy Hermiony.

— Och, ja… to nic takiego. Powiedział mi, że nie jest zbyt wielkim fanem tych książek. — Hermiona spróbowała uciec się do nonszalancji i spojrzała w drugą stronę, na pozostałe rzędy ksiąg.

— Pewnie po prostu się z tobą droczył. — Narcyza zachichotała i spojrzała Hermionie w twarz.

Droczył się z nią. Nie była pewna, czy jej się to podobało, wiedząc teraz o jego potencjalnym zamiarze sprzedania jej jak bydła. Albo nawet gorzej niż bydła…

Spojrzała na Narcyzę, która ją obserwowała. Dziewczyna odwzajemniła więc uśmiech i szybko spojrzała na podłogę.

— Cóż, zostawię cię tutaj, byś na spokojnie sobie wszystko poprzeglądała, kochanie. I proszę, weź, co tylko chcesz.

— Dziękuję, Narcyzo. To bardzo miłe z twojej strony. — Hermiona wciąż nie mogła uwierzyć, że będzie mogła swobodnie poruszać się po bibliotece Malfoyów przez następne… pół godziny? Godzinę? Spojrzała na stary zegar stojący w rogu sali, gdy Narcyza zniknęła za drzwiami. Za dziesięć ósma. Postara się nie siedzieć tu dłużej, niż do wpół do dziewiątej. No może najpóźniej do dziewiątej.

Pobuszowała w dziale beletrystyki, choć tak naprawdę najbardziej interesowały ją księgi zaklęć i podręczniki do eliksirów. Szczególnie, te nie drukowane od całych dziesięcioleci. Zniknęła za kolejnym regałem, gdzie znalazła całą nową sekcję, która nie była widoczna dla niej wcześniej z pozycji krzeseł stojących w centralnej części pomieszczenia. Westchnęła, widząc, jak obszerna była w rzeczywistości biblioteka. Teraz już miała pewność, że będzie musiała wrócić tu jeszcze raz, aby móc ją w pełni zbadać.

Znalazła całą półkę ze starymi podręcznikami Draco z czasów Hogwartu, wciąż w nieskazitelnym stanie. Przejechała palcami po książce, z której Remus Lupin nauczał ich na trzecim roku, uśmiechając się na wspomnienie mężczyzny. Wyciągając tom z półki, przerzuciła stronice do miejsca gdzie wiedziała, że ​​znajdzie podrozdział o druzgotkach. Jakież było jej zdziwienie, kiedy na marginesie ujrzała notatki nakreślone znajomą kursywą.

zielony czy beżowy?

powiązania z trytonami?

Zacisnęła usta, zdając sobie sprawę, że podobne pytania zostały wypisane w jej własnych egzemplarzach. Przewróciła kilka stron, by znaleźć na nich ruchome rysunki Harry'ego ściganego przez dementora i Rona postrzelonego kilkoma strzałami. Znalazła nawet jeden prawdopodobnie przedstawiający ją samą, choć trudno było to stwierdzić, ze względu na wielką chmurę włosów atakującą naszkicowaną postać.

Przewróciła oczami, po czym przejrzała jeszcze kilka stron stwierdzając, że ​​rozdział osiemnasty został przez Draco Malfoya niemal całkowicie zignorowany. Chłopak zamiast nauki, spędził cały tydzień na szkicowaniu potencjalnych wersji jej zgonu. Były tam ścięcia głowy, uduszenia, a nawet kilka wypatroszeń.

Hermiona zamknęła książkę i odłożyła ją z powrotem na półkę, marszcząc brwi. Zadrżała ze wstydu, kiedy przypomniała sobie, że niektóre rozdziały jej własnych podręczników również były wypełnione bezsensownymi bazgrołami, chociaż niekoniecznie odnośnie jego śmierci. Była taka głupia. Wszystkie te natrętne myśli zostały jednak szybko rozwiane, kiedy zauważyła przed sobą pierwsze wydanie Fantastycznych zwierząt i jak je znaleźć.

Dwadzieścia minut później Hermiona trzymała już w ramionach siedem książek, w większości ciężkich, grubych tomów. Nie opuściła jeszcze nawet sekcji edukacyjnej, wciąż przeglądając podręczniki używane ponad pięćdziesiąt lat temu albo książki do eliksirów, których nauczanie było zabronione od XIX wieku. Ramiona dziewczyny zaczęły drżeć od ciężaru ksiąg, a na karku pojawił się pot, co spowodowało, że jej włosy zaczęły puszyć się od wilgoci. Za każdym razem, gdy zaczynała rozważać lewitacje książek zamiast ich dźwigania, jej uwagę rozpraszał kolejny tom, który chciała przejrzeć.

Kiedy dodała do swojego stosu ósmą książkę, zdecydowała, że ​​nadszedł czas na chwilę refleksji. Nie było mowy, żeby mogła wziąć osiem książek.

Nagle zza pleców dobiegło ją czyjeś chrząknięcie, a Hermiona odwróciła się, by ujrzeć nikogo innego jak samego Draco Malfoya stojącego dziesięć kroków od niej. Wstrzymała oddech i przycisnęła książki jeszcze mocniej do swojej piersi.

Chłopak przemknął wzrokiem pomiędzy twarzą dziewczyny a naręczem książek, które ściskała. Uniósł lekko brew, ale nic nie powiedział, co oczywiście spowodowało, że Hermiona wpadła w chaotyczny słowotok.

— Twoja... twoja matka zaprosiła mnie dziś wieczorem na przeglądanie biblioteki. Wybieram książki, które chciałabym wypożyczyć. — Jej serce zaczęło być coraz szybciej. Żałowała, że zaczęła ​​się tłumaczyć, jakby była co najmniej winna włamania się do Dworu Malfoyów w celu kradzieży książek. No i gdzie była Narcyza?

— Wiem — potwierdził Draco, patrząc na Hermionę od góry do dołu. Zbliżył się do niej i powiedział: — Powiedziałem mojej matce, że jest głupia, myśląc, że będziesz w stanie przeprowadzić selekcję zbioru tej biblioteki bez pomocy małych sań. — Dziewczyna zarumieniła się na te słowa, ale Draco kontynuował: — Więc wysłała mnie tutaj, żebym ci to dał. — Chłopak podał jej wiklinowy koszyk, którego wcześniej nie zauważyła w jego dłoni.

Dziewczyna przyjęła od niego koszyk i w dość niezdarny sposób wrzuciła do środka swoje książki. Podniosła wzrok i dostrzegła, że chłopak ją obserwuje.

— Dziękuję — odparła.

— Moja mama chciałaby, żebyś dołączyła do nas przy późnym obiedzie.

Oczy Hermiony prawie wyskoczyły jej z głowy. 

— Co? Przecież jest wpół do dziewiątej!

Draco wyglądał na tak samo zachwyconego jak ona, gdy powiedział:

— Tak, dlatego nazywają to „późnym” obiadem, Granger. Stół został już zastawiony dla trzech osób. Ona czeka.

— Ja… ja nie… — Hermiona wzięła głęboki oddech. — Ja… Ja już jadłam i nie chciałbym zajmować więcej jej czasu tego wieczoru…

— Granger. — Przewrócił na nią oczami. — Czy naprawdę sądzisz, że powiedzenie „nie” jest w tej sytuacji realną opcją?

— To, że ty nie potrafisz powiedzieć jej „nie”, nie oznacza, że ​​nikt inny nie może — syknęła. — Przeproszę ją osobiście i odmówię. — Zarzuciła koszyk na łokieć i próbowała obejść chłopaka szerokim łukiem. Blondyn złapał ją jednak za drugie ramię, kiedy go mijała.

— Słuchaj, ty głupia kretynko. Postanowiłaś zaprzyjaźnić się z moją matką i nawiedzać mój dom…

— Tak dla jasności, to ona wybrała…

— I z jakiegoś powodu zaprosiła cię na kolację akurat tego wieczoru, przesuwając swój zwykły czas spożywania posiłku, żeby dopasować się do twojego napiętego harmonogramu…

— Próbowałam przyjść po obiedzie!

— … Więc nie wiem, jakie masz zamiary, by tu być, przegrzebywać moją bibliotekę i bawić się w dom z moją matką…

— Uważam, że twoja matka jest wspaniałą rozmówczynią, hojną gospodynią i ogólnie niesamowicie uroczą osobą. I wielka szkoda, że ​​te cechy genetyczne skończyły się na niej — powiedziała.

Prawie dyszała, ale ręka Draco wciąż była na jej ramieniu, ściskając je. Desperacko chciała oderwać od niego wzrok, ale wiedziała, że będzie to przyznanie się do porażki. Więc spojrzała gniewnie na blondyna, korzystając z okazji, by naprawdę przyjrzeć się jego tęczówkom, dostrzegając w nich niebieskie plamki, które pojawiały się wtedy, gdy na jego kościach policzkowych rozkwitał rumieniec.

Zamrugała, czując się głupio, że mimo wszystko nadal uważała go za atrakcyjnego, i odwróciła wzrok, wyrywając swoje ramię z uścisku. Przeszła za róg linii regałów, kierując się ku drzwiom biblioteki, wciąż czując, że jej ręka płonie w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą były jego palce. Usłyszała, jak chłopak kroczy za nią. Po przejściu przez drzwi skręciła w lewo, mijając rząd kamiennych popiersi dziedziców rodu Malfoyów.

— Granger — Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła Draco w drzwiach. Chłopak przechylił głowę w prawo i oparł się o framugę.

Spojrzała na niego i podążyła za jego krokami, najwyraźniej nie mając pojęcia, dokąd zmierza. Poprowadził ją korytarzem o wiele dalej niż przedtem, mijając piękne gobeliny i wielkie okna wychodzące na teren. Niebo wciąż było różowe od promieni zachodzącego słońca, a Hermiona starała się nadążyć za nim, próbując jednocześnie zbadać dwór.

W końcu zatrzymał się przed wielkimi drzwiami i dał jej znak, żeby weszła do środka jako pierwsza. Posłusznie przeszła przez wrota, widząc za nimi ekstrawagancką jadalnię z długim stołem i Narcyzą Malfoy na jego czele.

— Hermiono, kochanie. Tak się cieszę, że mogłaś do nas dołączyć.

— Tak, dziękuję, Narcyzo. Nie mogłabym tego przegapić — odpowiedziała. Draco wszedł i parsknął tak cicho, że tylko ona mogła usłyszeć. Narcyza dała dziewczynie znak, by ta usiadła po jej lewej stronie i Hermiona poczuła, jak Draco zdejmuje koszyk z książkami z jej ramienia. Spojrzała na niego, a on uniósł brew, gdy Łzawka pojawiła się obok, by odebrać od niego koszyk i zabrać go gdzieś indziej.

Hermiona odwróciła się do Narcyzy i podeszła do swojego miejsca. Draco ruszył za nią i odsunął dla niej krzesło. Wkurzało ją, że w obecności Narcyzy zachowywał się jak doskonały dżentelmen, aczkolwiek kobieta lekko zmarszczyła brwi.

— Czy udało ci się znaleźć w bibliotece coś interesującego? – zapytała Narcyza, gdy Draco usiadł naprzeciwko dziewczyny. Wspaniale.

— Oczywiście — powiedziała, uśmiechając się do Narcyzy. — Ledwo udało mi się opuścić dział podręczników. Myślę jednak, że wybrałam ich zbyt wiele, więc postaram się przed odejściem zostawić tylko te najważniejsze.

— Och, absolutnie nie. — Narcyza machnęła ręką. — Możesz wziąć tyle, ile zechcesz i oczekuję, że jeszcze tutaj wrócisz i pożyczysz ich nawet więcej. — Hermiona uśmiechnęła się do kobiety, gdy Draco agresywnie potrząsnął serwetką i ułożył ją kolanach. — Draco i tak jest już praktycznie jedynym, który korzysta z biblioteki.

Hermiona obserwowała, jak chłopak zbiera kłaczki z obrusu, odmawiając kontaktu wzrokowego z którąkolwiek z nich. Zmrużyła na niego oczy i nie mogła się powstrzymać.

— Prawie wzięłam do ponownego przeczytania cały komplet serii Lance'a Gainswortha wraz z dedykacjami, ale twoja matka powiedziała mi, jak bardzo je kochasz, Draco. Nie chciałbym, żebyś się z nimi rozstał.

Ręce blondyna znieruchomiały, a szczęka zacisnęła się. Usta Hermiony wykrzywiły się za to w uśmiechu, gdy chłopak spojrzał na nią.

Kontynuowała:

— Ja również przeczytałam całą tę serię cztery lub pięć razy, więc wiem, jak trudno jest nie mieć ich na wyciągnięcie ręki.

Chłopak posłał dziewczynie protekcjonalny uśmiech, który jednak nie dotarł do jego oczu. 

— To było bardzo miłe z twojej strony, Granger. — Narcyza uśmiechnęła się do swojej szklanki z wodą. Kontynuował: — A z jakimi książkami zamierzasz wyjść stąd dziś wieczorem?

— Cóż, tylko je pożyczam — skierowała się ku Draco, a następnie skupiła wzrok na Narcyzie, która wydawała się być dość zainteresowana jej wyborem — Kilka pozycji, o których wiem, że nie są już dodrukowywane i parę książek, które były używane w Hogwarcie zanim zostały wycofane i zastąpione nowymi. Znalazłam też publikację o łapaniu i kontrolowaniu smoków, której nigdy wcześniej nie widziałam. Mam więc nadzieję, że pomoże mi w moim projekcie badawczym.

— Och, wspaniale! — powiedziała Narcyza. Miski przed nimi wypełniły się zupą dyniową i Hermionie przypomniało się, że praktycznie nie zjadła wcześniej obiadu. Narcyza kontynuowała: — Draco, słyszałeś o projekcie Hermiony na temat Gringotta, tak?

Draco przerwał wyjmowanie bułki z unoszącego się nad stołem kosza.

— Nie, nie sądzę. — Chłopak spojrzał na nią wyczekująco, choć ze znudzeniem w oczach.

— Gobliny z Gringotta mają nadzieję sprowadzić i „wytresować” innego smoka, który zastąpi Spiżobrzucha Ukraińskiego, który uciekł w zeszłym roku — powiedziała, rozkładając serwetkę na kolanach. — Chcę uniknąć tego barbarzyńskiego traktowania na tyle, na ile to możliwe i mam nadzieję, że będę współpracować z goblinami przy tworzeniu alternatywnych środków ochrony.

Hermiona miała nadzieję, że ta rozmowa na tym właśnie się zakończy, ponieważ nie miała zamiaru w pełni wyjaśniać Draco głębi swojego projektu. No i zupa dyniowa pachniała przepysznie.

Spojrzała na swoje sztućce i zobaczyła trzy łyżki. Ile dań przygotowała Narcyza? Wyglądało na to, że kobieta wybrała tę leżącą najdalej od talerza, więc Hermiona chwyciłą za tę samą.

— I myślisz, że gobliny z chęcią zgodzą się na jakiekolwiek zmiany?

Dziewczyna spojrzała na Draco, gdy podniósł łyżkę do ust. Poczuła się lekko zazdrosna o elegancję tego ruchu.

— Myślę, że negocjacje zawsze są możliwe — powiedziała, zanurzając łyżkę, ale powstrzymał ją jego chichot.

— Pracowałem z nimi osobiście już kilka razy w ciągu ostatnich miesięcy. — Draco uśmiechnął się do niej złośliwie, tak jak wtedy, gdy Snape wybierał go na zajęciach do demonstracji gotowego eliksiru. — Nie lubią podlegać czarodziejskim zmianom.

Pełna łyżka Hermiony zatrzymała się nad talerzem z zupą. 

— Wtedy będziemy musieli pokazać im…

— Nie możesz sprawić, by goblin cokolwiek zobaczył — powiedział, lekko potrząsając głową, jakby bez wątpienia czekała ją sromotna porażka. Dziewczyna poczuła falę ciepła na swoich policzkach.

— Ministerstwo będzie w stanie wprowadzić prawa, które zmuszą gobliny do ich przestrzegania — powiedziała.

— Więc uważasz, że prawa goblinów powinny być podporządkowane prawu czarodziejów? — Uniósł brew.

Hermiona wpatrywała się w niego. 

— Nic takiego nie powiedziałam…

— Negocjacje będą działać tylko wtedy, gdy dostaniesz to, czego chcesz, prawda, Granger? — Odchylił się lekko na krześle.

— Draco — zagruchała Narcyza, a Hermiona przypomniała sobie, że kobieta też tam z nimi była. Dziewczyna w końcu włożyła niezjedzoną łyżkę zupy z powrotem do miski i usiadła wyprostowana.

— Jedyną rzeczą, jakiej chcę, jest to, aby nie dopuścić do dalszego krzywdzenia magicznych stworzeń z rąk Gringotta. Na pewno istnieje lepsze rozwiązanie i chcę, aby czarodzieje i gobliny się na nie zgodzili.

Chłopak uniósł łyżkę, jakby ta rozmowa wcale go nie przerażała. 

— Może to najlepsze rozwiązanie, Granger. Może nie jesteś pierwszą osobą, która zaczyna tę walkę, tylko po to, by przekonać się, że trzymanie smoka w czeluściach Gringotta jest najlepszą metodą ochrony, jaka istnieje.

— To nie może być najlepsza metoda, jeśli zeszłej wiosny trójka siedemnastolatków zdołała go uwolnić i uciec na jego grzbiecie — powiedziała.

Jego oczy błysnęły, kiedy spojrzał na nią i wziął głęboki oddech…

— Łzawko! — zawołała Narcyza napiętym głosem. Obok niej pojawiła się Łzawka i kobieta zapytała: — Czy możemy prosić o podanie wina na stół?

Gdy Łzawka przyniosła karafkę czerwonego wina i zniknęła, Hermiona zaczęła żałować, że ​​dotychczas ignorowała Narcyzę. Odwróciła się do gospodyni, aby zagaić jakąś rozmowę, i ponownie ujęła w dłoń łyżkę. Naprawdę, zupa pachniała tak smakowicie.

Draco miał jednak inny pomysł. 

— Oczywiście, zejście do niższych części podziemi wymagało trochę niegodziwości, ale jeśli dobrze pamiętam — powiedział, a Hermiona odwróciła się ku niemu z zaciśniętymi ustami — to troje siedemnastolatków po raz pierwszy użyło Niewybaczalnych, aby przejść przez kilka sekcji bezpieczeństwa. Więc może to wcale nie było tak, że smok zawiódł.

Zmrużyła na niego oczy, a on uniósł na nią brew.

— Hermiono, kochanie — powiedziała Narcyza. — Kieliszek skrzaciego wina?

Dziewczyna zwróciła się do Narcyzy:

— Nie, dziękuję, Narcyzo. — Odwróciła się ponownie do jego zadowolonej twarzy. — Więc uważasz, że lepiej zatrzymać okaleczonego i torturowanego smoka na dole i wzmocnić ochronę na górze? To rozwiąże problem okaleczania i tortur.

— Draco? Wina?

— Nie, mamo. — Jego spojrzenie nawet na chwilę nie oderwało się od Hermiony. — Mówię tylko, że błąd, który dostrzegasz w zabezpieczeniach, opiera się na zdolności do ominięcia smoka. Jednak nikt nie byłby w stanie ominąć smoka bez choćby odrobiny łamania prawa na górze. Może lepiej trzymaj te argumenty z dala od swojej prezentacji, Granger, w przeciwnym razie zdecydują się badać to dalej.

— No cóż, ja sama chętnie napiję się wina — dobiegło ich mruknięcie Narcyzy. Hermionę aż zapiekły uszy, kiedy obserwowała, jak Draco zanurza łyżkę w tej cudownej zupie, której jeszcze nawet nie spróbowała.

— Och, dziękuję ci, Draco, ale Wizengamot zna już każdy szczegół tej sytuacji. Widzisz, jestem w stanie całkowicie uniknąć Azkabanu, bez pomocy obrońcy.

Patrzyła, jak jego łyżka zatrzymała się w drodze do ust, a plama koloru na jego kościach policzkowych nabrała wyrazistości. Jednak zwycięstwo, które odczuła, było krótkotrwałe, gdy zdała sobie sprawę, że nawet Narcyza siedząca obok niej również zastygła nieruchomo. To zaszło za daleko.

— Ja… Narcyzo, dziękuję za obiad. Naprawdę miło z twojej strony, że mnie zaprosiłaś, ale muszę już iść. — Odłożyła łyżkę z powrotem na stół i po raz ostatni spojrzała na zupę dyniową, zanim wstała.

— Och, moja droga Hermiono, proszę, zostań — powiedziała Narcyza. Hermiona spojrzała na kobietę i nie zauważyła w wyrazie jej twarzy ani krzty obrzydzenia. Było więc możliwe, że ich relacja jest jeszcze do uratowania.

— Przepraszam, ale nie mogę. — Położyła serwetkę na krześle, unikając spojrzenia Draco, które  cały czas na niej spoczywało.

— Niech Draco cię odprowadzi — powiedziała Narcyza. — Nie chciałabym, żebyś zgubiła się gdzieś po drodze.

— Absolutnie nie — powiedziała, prawie się śmiejąc. — Wolałbym zgubić się w lochach Dworu Malfoyów, niż przebywać choć chwilę dłużej w jego towarzystwie. Jeszcze raz dziękuję, Narcyzo. Jestem naprawdę wdzięczna za twoją wspaniałomyślność.

Po raz ostatni skinęła głową ku Narcyzie i wyszła z jadalni. Skręciła za drzwiami w prawo, sapiąc, po czym ruszyła korytarzem, rozpoznając drogę po rzędzie gobelinów.

Znalezienie biblioteki zajęło jej trochę więcej czasu, niż pamiętała. Kilka razy skręciła w złą stronę, a nawet zatrzymała się przy oknie wychodzącym na ogród, żeby móc podziwiać jego widok w nocy. Kiedy dotarła do korytarza z popiersiami dziedziców rodu Malfoyów, z łatwością odnalazła resztę drogi i była z siebie bardzo dumna. Podeszła do kominków, nie znajdując jednak proszku Fiuu. Draco podał jej torebkę z nim, kiedy opuszczała Dwór dwa tygodnie temu, ale nie pamiętała, żeby po nią sięgał. Sala była pusta. Brak stolików czy ukrytych półek, na których można by przechowywać proszek.

Accio proszek Fiuu! — szepnęła, jednak bez powodzenia.

Gdy już miała wyjść frontowymi drzwiami i spróbować dostać się do punktu aportacyjnego, usłyszała w oddali stukot butów ze smoczej skóry. Zamknęła oczy i zaczęła błagać Merlina, żeby była to Narcyza. Odwróciła się i ujrzała Draco zbliżającego się do niej i ukrywającego zadowolony uśmieszek. Spojrzała na niego i skrzyżowała ramiona na piersi.

Kiedy do niej dotarł, zauważyła, że ​​trzymał w dłoniach jej książki, bez zabierania których opuściła jadalnie. Zarumieniła się, ale próbowała unieść na niego brew. Były obwiązane wstążką, którą spięła je Łzawka. Kiedy wyciągnął je do niej, z jednym palcem zatkniętym na wstążce, zdała sobie sprawę, że rzucił na nie zaklęcie lekkości. Przyjęła książki bez najmniejszego komentarza i wydawało się, że w chwili, gdy ich dotknęła, urok zniknął, a ona sama zaczęła uginać się pod ciężarem ośmiu ciężkich tomów.

Kiedy się wyprostowała, spojrzała na niego gniewnie. Oczy chłopaka błyszczały z zachwytu, ale wciąż ukrywał swój uśmiech. Machnięciem ręki wyciągnął przed siebie woreczek z proszkiem Fiuu. Oczywiście. Sięgnęła po niego, a on odsunął go na bok.

— Wiesz, matka jest bardzo poruszona. Po tej scenie, którą odstawiłaś, mam nadzieję, że to twoja ostatnia wizyta w Dworze Malfoyów.

— Och, spieprzaj, Draco — odpowiedziała.

Chwyciła za proszek i wrzuciła go do kominka, a kiedy weszła w płomienie i odwróciła się, by wypowiedzieć nazwę celu swojej podróży, ujrzała go jeszcze raz, wciąż trzymającego proszek Fiuu, wpatrującego się w miejsce obok, które przed chwilą zajmowała. Nieznacznie unoszącego kącik ust.


4 komentarze:

  1. Cóż, powiedziałabym, że to kwintesencja rodzinnych kolacji, ale przecież oni jeszcze nie są rodziną xD Nie spodziewałam się, że Hermiona będzie w stanie tak się odgryźć Draco i wbić mu kilka szpilek. Nie po tym, jak ostatnim razem podczas swojej wizyty po prostu stamtąd uciekła i kiedy przez cały tydzień również starała się go unikać jak ognia. Nie wiem czemu się tak Draco wobec niej zachowuje, co tak bardzo uraziło jego męską dumę, ale serio nie musi się zachowywać jak ostatni cham. Póki co znacznie bardziej polubiłam tego Draco z Aukcji. Nie wiem, czy tu obrał sobie za cel ciągłe kłócenie się z nią, czy o co chodzi. Czy serio go te bzdury na temat Rona wkurzają, choć powinien wiedzieć, że to nie prawda, a nawet jeśli, to co mu do tego w tej chwili. Narcyza za to dzielnie znosiła ich utarczki słowne xD No ale wydała swojego jedynego syna xD Zdradziła jego sekret co do Niepożądanych xD Nikt tak jak matka nie potrafi skutecznie i nieświadomie wyjawić sekretów swojego dziecka xD No i oczywiście zaplanowała po raz kolejny ich spotkanie. Bądźmy szczerzy, Hermiona może kombinować, a Narcyza i tak zrobi wszystko, by zorganizować im spotkanie. Jestem jednak ciekawa, czy po tym co zaszło podczas kolacji nadal będzie do tego dążyć, czy jednak odpuści. Jakby nie było Hermiona obraziła jej syna, no ale została jakby nie było ku temu sprowokowana, choć powinna trzymać nerwy na wodzy. Ten komentarz serio był nie na miejscu i to tym bardziej w jej towarzystwie. No cóż, Draco mimo wszystko nie wydawał się być aż tak urażony, kiedy oddawał jej książki. Albo to po raz kolejny naprawdę dobrze nałożona maska.

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boze, mam ochote kopnac w tylek tego nadetego gnojka! I troche jestem tez zla na Narcyze, mam nadzieje, ze chociaz da do sluchu swojemu absolutnie beznadziejnemu synowi! Nie dosc, ze biedna Hermiona cala zestresowana tym zaproszeniem, to jeszcze zjawia sie Malfoy i jeszcze bardziej ja dobija 🤦‍♀️ Niczym pan Darcy z Elizabeth, uhh a zeby sie udlawil wlasnym jezykiem, podly ciul! Szkoda, ze przy tym kominku Hermiona nie wezwala Łzawki, moze to by mu utarlo nosa, jakby np za kare musial jej osobiscie dostarczyc ksiazki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobrze że Hermiona odgryzła się Draco. Szkoda jednak narcyzy bo widać że chce aby między nimi było dobrze, lecz za dużo jednak między nimi jak narazie sprzeczności 😔

    OdpowiedzUsuń
  4. Hermiona pokazała pazur, bardzo mocno mnie zaskoczyła, że była w stanie tak polemizować z Draco, chociaż zawsze jeżeli chodziło o jej pomysły i zdanie to lepiej nie było wchodzić jej w drogę, przykład choćby WESZ. Mam wrażenie, że lekko przekroczyła granicę przy Narcyzie. Wspominanie o Azkabanie, nie było najlepsze, aczkolwiek rozumiem jej nerwy. Draco mam wrażenie, że gra w jakąś tylko sobie znana grę...
    Biblioteka, sam opis wprawia w zachwyt, tyle pozycji, aż bierze zazdrość, sama chciałabym mieć taką w domu♥️ że koszyk wystarczył - jestem w szoku😅 w pierwszej chwili myślałam że Draco przyszedł bo się zasiedziała do nocy 😅

    OdpowiedzUsuń