22 lutego 1999
Prześcieradła przylegające do jej wilgotnego, nagiego ciała mają kolor ślizgońskiej zieleni – i myśli, że powinno się to wydawać dziwniejsze niż w rzeczywistości.
Zawsze miała złe wyczucie czasu. Zawsze miała dziwne objawienia i bezcelowe ciągi myśli uderzające w niewłaściwych momentach. I wydaje się, że to absolutnie najgorszy moment na rozważanie, co pomyślałaby jej piętnastoletnia jaźń – to ta chwila, kiedy silna, blada ręka Dracona Malfoya rozłożyła się na jej nagim biodrze, trzymając ją w miejscu. Z kolanem uniesionym wysoko, żeby się pomieścić i włosami przylegającymi do poduszki mokrej od potu. Z tymi zielonymi prześcieradłami Slytherinu zebranymi w jej pięści, gdy oddech zatrzymuje się wokół jęku. Z nim przyciśniętym do jej pleców, z cichymi westchnieniami przebiegającymi przez kark, gdy wsuwa się i wysuwa z niej powoli – wolniej niż kiedykolwiek – ponieważ go o to poprosiła.
A jednak wciąż się zastanawia. Wyobraża sobie, że jej piętnasto, szesnasto, a nawet siedemnastoletnie ja byłyby przerażone, gdyby wiedziało, że przyszłość będzie zawierać w sobie taki moment. Ponieważ z pewnością wszechświat nie mógłby odchylić się aż tak daleko od swojej osi, że będzie kiedyś patrzeć na ozdobione wężami zasłony łóżka, gdy te ciepłe, elektryczne impulsy wypływają spomiędzy jej ud. Bo z pewnością nie mógłby być to Malfoy – Draco – któremu ona na to pozwala. Bo z pewnością nie mogłaby poczuć się tak, jak teraz.
Ale to prawda. Najprawdziwsza. I w końcu już wcześniej był w niej zatopiony, ale nigdy tak głęboko. Ponieważ wcześniej, za każdym razem, zawsze wydawało im się to robić pod wpływem chwili. Niespodziewane kolizje w jeszcze mniej oczekiwanych miejscach.
To jednak – to jest celowe. Pozwalanie mu na ciągnięcie się opuszczonymi korytarzami i w dół po aż za dobrze znanych jej schodach do lochów. Pozwalanie mu bez słowa na prowadzenie jej przez Pokój Wspólny. Kilku Ślizgonów wciąż nie spało – żaden z nich nawet nie podniósł głowy. Patrzenie, jak rzuca zaklęcia wyciszające na swój baldachim, ze śpiącą postacią Blaise’a Zabiniego leżącą niecałe dwa metry po lewej.
Część niej zdaje sobie sprawę, dlaczego wypowiedziała te absurdalne słowa w hangarze nad jeziorem.
Dla niej łóżko jest symbolem, a Hermiona nigdy nie dzieliła łóżka – prawdziwego łóżka – z nikim. Ani z Wiktorem. Ani z Ronem. Nawet żeby tylko w nim spać. Jest w tym coś zbyt osobistego. Zbyt wrażliwego. To tak bardzo inne od tych poduszek na podłodze w klasie wróżbiarstwa. To tak, jakby…
Usta Dracona przesuwają się od punktu pulsu na jej szyi, do ucha. Chłopak zaciska dłoń na jej biodrze coraz bardziej, gdy wbija się w nią głębiej. Wciąż tak strasznie wolno.
— Jeśli masz zamiar rozwiązywać łamigłówki w swojej głowie, kiedy jestem w tobie — mruczy nieco urywanym głosem — przynajmniej mogłabyś mnie z nimi zaznajomić.
Hermiona przechyla głowę, nieoczekiwanie muskając jego nos, a każde powolne pchnięcie sprawia, że przesuwa ustami po jego policzku.
— Chcesz pomóc mi rozwiązać zagadkę?
Dłoń Dracona puszcza biodro Hermiony, a potem rozciąga się na jej udzie – przesuwając się wzdłuż ścięgien do zagięcia za kolanem. Jego delikatność zmieszana ze sposobem, w jaki kręci biodrami, przyprawia ją o dreszcze i drżenie.
— Cóż, tak, jeśli to jest o wiele bardziej interesujące… — Chłopak zaciska dłoń, a z jej ust wyrywa się ostry oddech. — ...niż to.
Hermiona dyszy przez kilka sekund, a jej powieki zamykają się, gdy mocniej ściska prześcieradło w dłoni. Słowo „szybciej” wypada z jej ust z sykiem.
Draco mruczy w jej ramię.
— Dziwne. Wydaje mi się, że błagałaś, bym robił to powoli.
Dziewczyna instynktownie prycha, a jego szarpnięcie okazuje się nagle interesujące ze względu na sposób, w jaki są połączeni. Napina się. Jęczy.
— Nie błagałam cię o nic.
Jego usta rozchylają się pod jej pulsem, zęby muskają skórę, gdy mruczy chrapliwie, imitując jej własne jęki.
— Proszę. Och, proszę, proszę, Draco, pieprz mnie powoli.
Hermiona ociera się o niego w sposób, który powinien wyrażać jej oburzenie, ale zamiast tego wywołuje jęk u nich obojga.
— Nigdy tego nie powiedziałam — sapie.
— Proszę — kpi Draco z jękiem. — Proszę, proszę, proszę.
Odsunęłaby się – uderzając go w ramię i rzucając mu ostre spojrzenie – gdyby nie przerywał każdego słowa ospałym pchnięciem. Zamiast tego, wywraca oczami i mocniej przylega do niego, wciskając nos w zgięcie jego szyi, by złożyć na niej pocałunek. Smakuje sól i w poszukiwaniu czegoś więcej przesuwa językiem po nagiej skórze.
— Och, teraz mam twoją uwagę? — mruczy Draco, a ona czuje głębokie wibracje przy swoich ustach.
— Nigdy jej nie straciłeś.
On wciąż pozostaje w środku. Po prostu jest tam przez długą chwilę, a jego ciemny cień spowija jej bok. I Hermiona odnosi wrażenie, że Draco mówi o czymś zupełnie innym, kiedy szepcze:
— Nie wierzę ci.
Jego ton sprawia, że Hermiona się odsuwa, nawet kiedy każdy mięsień i każdy nerw w jej ciele błaga, żeby tego nie robiła. Ta dziwna, pulsująca pustka znów zajmuje jego miejsce, kiedy Draco się z niej wysuwa, a ona czuje się nagle zimna, wijąc się w szmaragdowozielonej pościeli, by na niego spojrzeć.
Jedyne światło, w jakim go widzi, pochodzi z cienkiego pasma morskiej poświaty, przenikającej przez szparę w zasłonach łóżka. Jedna czwarta jego twarzy jest niebieska, a reszta pozostaje w cieniu, jednak ona widzi jego prawe oko. Dostrzega te ciemne siniaki – po części dlatego chciała się odwrócić.
— W co nie wierzysz? — szepcze Hermiona, opierając głowę na poduszce.
Podnosi się oparty na łokciu, wpatrzony w nią. Przez chwilę nie odpowiada, pozwalając, by bardziej szorstkie niż zwykle opuszki jego palców śledziły zagłębienie obok jej kości biodrowej. Spogląda w dół, obserwując swoje ruchy, gdy mówi.
— Mówisz jedną rzecz, a robisz inną.
— Ja…
— Mówisz mi, że jesteśmy tacy sami, ale spędzasz cały swój czas próbując sobie przypomnieć, dlaczego jesteśmy inni.
— To nie…
Jego dłoń rozpościera się na jej nagim brzuchu, a miękka pieszczota zaskakuje ją na tyle, że milknie.
— Mówisz, że wybrałabyś mnie z pokoju pełnego setek ludzi... — kontynuuje, wciąż obserwując, jak jego własna ręka przesuwa się w przód i w tył — ...a potem uciekasz.
W jej gardle tworzy się gula, a on pozwala, by jego ręka osunęła się w dół, znikając pod prześcieradłem. Powraca oczami do jej własnych, kiedy wsuwa jeden palec między jej nogi – do wciąż ciepłego i mokrego wnętrza – i Hermiona nie może powstrzymać się od drgań, gdy wstrzymuje oddech.
— Pieprzysz mnie na szpitalnym łóżku — mówi cicho, wciąż zmieniając swój ton, a jego palec wskazujący zaczyna błądzić wokół jej łechtaczki, niczym tortury. — Pozwoliłaś mi być twoim pierwszym… Nie mogłem w to uwierzyć nawet, kiedy zobaczyłem, jak krwawisz. Myślałem, że kłamałaś.
Hermiona wzdycha gwałtownie, kiedy jego kciuk wślizguje się w nią.
— Pozwoliłaś mi być twoim pierwszym — mówi dalej. — Ale nie możesz znieść myśli, że ktokolwiek o tym wie.
Jej umysł chce zmienić się w statyczność, kiedy fale przyjemności wystrzeliwują wzdłuż kręgosłupa, ale jest świadoma na tyle, by się bronić.
— Zmieniłam…
— Tak, zmieniłaś zdanie, wiem. — Draco pozwala, by kciuk mocno naciskał na jej wewnętrzne ściany. Plecy Hermiony wyginają się, a ręce nieświadomie spoczywają na jego piersi. — Chciałem tylko zwrócić na to uwagę.
— Co... Boże, o co ci chodzi? — Ciężko jej spójnie myśleć, gdy wszystkie wysiłki skupia na nachyleniu bioder tak, aby mogła mocniej naciskać na jego dłoń.
— Mówisz, że mnie kochasz — szepcze, zastygając nieruchomo.
Ona też zamiera. Wstrzymuje oddech.
— Ale wszystkim, co robisz, sprawiasz mi ból. — Gapi się na nią spod jasnych rzęs, bez krzty skrępowania. Mrugając powoli, obserwuje, jak ona przetwarza jego słowa.
Po chwili Hermiona wypuszcza oddech, który muska wilgotne włosy na jego czole.
— Ból — powtarza w pierwszej chwili, ponieważ to wszystko, co może z siebie wydusić.
Jego oczy przemykają między jej własnymi. Jakby czytał ją niczym rozdział w książce. Rozdział, którego nie rozumie.
— Tak — mówi Draco. — Ból.
Ale kiedy jego szczęka dotyka jej własnej i chłopak pochyla się, żeby ją pocałować, ona zaczyna się cofać. Ponieważ jest coś, co chciała zrobić – spróbować – i jeśli w jakiś sposób jednocześnie może udowodnić mu, że się mylił, to będą to dwie pieczenie na jednym ogniu.
Ale cóż to jest za widok wszystkich jego mechanizmów obronnych wznoszących się w górę przy tym niewielkim ruchu. Strach, wściekłość i zwątpienie pojawiają się w jego oczach, gdy te odrywają się od jej własnych, jakby nagle nie mógł znieść, że dziewczyna na niego patrzy. I jest po prostu zbyt ostre i bolesne, by być tego świadkiem nawet o pół sekundy dłużej.
Z dwukrotnym entuzjazmem Hermiona rusza do przodu i chwyta te usta. Cichy jęk chłopaka ustępuje miejsca, by jej język mógł wsunął się do środka, pieszcząc ostre krawędzie jego zębów – miękkie ciepło podniebienia. To najbardziej obrzydliwy pocałunek, na jaki kiedykolwiek się odważyła, ale po takim dniu jak dzisiaj, czuje, że niewiele jeszcze ograniczeń istnieje na jej drodze.
Kładzie jedną dłoń na jego czole, uważając, by nie naciskać zbyt mocno na siniaki, kiedy opuszkami wygładza każdą zmarszczkę zmartwienia.
— Tak szybko we mnie zwątpiłeś — mruczy wokół jego języka.
Ramiona chłopaka owijają się wokół niej i daje on z siebie wszystko, co tylko możliwe – zaczyna wciskać ją w materac.
— Poczekaj — mówi Hermiona, ponownie odrywając się od jego ust, bo jeśli pozwoli mu usiąść między jej udami, nigdy nie będzie miała szansy spróbować tego, czego chce. I zanim wątpliwości powrócą na twarz blondyna, ona gładzi dłonią jego policzek i mówi: — Zaufaj mi.
I on rzeczywiście to robi.
Daje Hermionie wystarczająco dużo miejsca, by pozwolić jej wysunąć się spod niego. Wystarczająco dużo, by samemu móc odwrócić się i usiąść przy wezgłowiu, unosząc zaciekawione brwi, gdy ona zaczyna szukać swojej różdżki w stosie ich skotłowanych, brudnych ubrań.
— Nigdy cię takiej nie widzę. — Głos Dracona jest cichy i niski, wręcz kontemplacyjny, gdy patrzy, jak Hermiona wyczarowuje gumkę do włosów i zbiera swoją chaotyczną grzywę na wzór czegoś łatwego do opanowania.
— Z upiętymi włosami? — pyta Hermiona i stara się nie rozpraszać nachyleniem jego ramion, teraz jeszcze bardziej widocznym w tym skrawku światła.
Potrząsa głową, kiedy zdaje sobie sprawę, gdzie skierowane jest jego spojrzenie. Czerwieni się, gdy spogląda na swoje nagie piersi i prześcieradło zebrane wokół talii.
— Cały czas widzisz mnie nagą — mówi, opierając się potężnej chęci zakrycia całego ciała. Draco mógł powiedzieć, że ją kocha, ale nigdy wyraźnie nie nazwał jej piękną. I teraz Hermiona zastanawia się, czy chłopak zauważa nieco większy rozmiar jednej piersi, w porównaniu z drugą. Czy dostrzega niezgrabne linie piegów w dolinie między nimi. Zastanawia się, czy przeszkadza mu to, że nie ma czegoś więcej do zaoferowania w tym zakresie.
— Ale nigdy nie mogę popatrzeć — mówi Draco i znowu to tak, jakby czytał, przesuwając oczami w przód i w tył po każdym dostępnym calu skóry. Hermiona zaczyna drżeć i coraz bardziej się denerwuje. A nie może się denerwować, jeśli planuje to kontynuować.
Więc przełyka i zwilża swoje nagle suche usta, zmuszając się do zapytania:
— I co o tym myślisz?
Ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewa, jest prychnięcie.
— Wiesz, co myślę — wycedza Draco, kręcąc głową. Ostro. Lekceważąco.
Hermiona znowu przełyka ślinę, teraz nieskończenie bardziej zdenerwowana.
— Nie. Nigdy mi o tym nie mówiłeś.
Coś przemyka przez jego spojrzenie, a brwi lekko drżą. Poprawia swoją postawę i siada, milcząc przez długą chwilę.
— Pokazałem ci, co myślę.
Jej puls nieco się uspokaja, ale wciąż nie jest w pełni zadowolona. Zmusza się, by usiąść prosto i pchnąć go do tyłu aż do granic możliwości.
— Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałabym usłyszeć, co myślisz.
Jego usta wykrzywiają się, słysząc grymas w jej głosie, a oczy zwężają tylko odrobinę. Przez krótką chwilę Hermionie wydaje się, że wrócili do pierwszego roku. Testując granice cierpliwości i wkurzając się nawzajem.
— Och, jeśli nie mam nic przeciwko?
— Tak, jeśli nie masz nic przeciwko. — Hermiona siada prościej, wewnętrznie jeszcze bardziej świadoma, że jest tak wyeksponowana.
Draco krzyżuje ramiona, opuszczając głowę na wezgłowie i przyglądając się jej spod lekko opuszczonych powiek. Wyraz jego twarzy emanuje wyższością i arogancją i przez chwilę Hermiona niemal panikuje.
Bo co, jeśli to jedna z tych chwil, w których chłopak zdecyduje się zacząć wietrzyć brzydotę między nimi?
— No cóż, Granger, jeśli musisz wiedzieć... — Draco niemal syczy, a ona zmusza się z całych sił, żeby nie zacisnąć oczu. Żeby nie szarpnąć tego prześcieradła i nie schować się pod nim. — ...kiedyś sobie ciebie wyobrażałem.
Jej wszelkie oczekiwania w jednej chwili wylatują za okno.
— Co?
Draco porusza się z zakłopotaniem, spoglądając w dół na prześcieradło, żeby po chwili znów na nią spojrzeć, pociągając palcami za zbłąkaną nić.
— Na trzecim roku — kontynuuje, tonem wciąż ostrym i nieco oburzonym. — Ojciec nagle zaczął rzadziej pojawiać się w moim życiu. Zajęty spotkaniami. Z pewnością wiesz, jakiego rodzaju. Nagle nie musiałem spędzać aż tyle czasu, próbując pokonać Świętego Pottera, ponieważ wiedziałem, że nie dostanę natychmiast zjadliwego listu za każdym razem, gdy jego oceny będą o punkt lepsze od moich.
Hermiona czuje w sercu ukłucie. Wina? Myśli, że zabiłby ją, gdyby wiedział, że to współczucie, sądząc po sposobie, w jaki odpycha się on od tematu.
— Dostałem wolny czas, którego nigdy wcześniej nie miałem, bo nagle ojciec przestał zajmować w mojej głowie aż tak dużo miejsca. — Rzuca szybkie spojrzenie w jej stronę, a potem z powrotem na szew prześcieradła, który szarpie palcami. — Miałem trzynaście lat — mówi, wzruszając ramionami. — Nie wiedziałem, co jest ze mną nie tak. Po prostu ciągle czułem, że muszę wymknąć się do schowka na miotły i wepchnąć rękę w spodnie.
Hermiona czuje, że się rumieni. I w tym właśnie momencie on zaczyna tracić nad sobą kontrolę.
Jego ton staje się zgorzkniały, zgryźliwy i coraz bardziej wściekły, i w żaden sposób nie pasuje do tego, co mówi.
— Czułem się, jakbym kompletnie tracił nad sobą panowanie. Tak bardzo się tego wstydziłem, ale była to też jedyna rzecz, jaką chciałem robić. Merlin wie, kurwa, że nigdy nie widziałem czegoś tak pięknego jak ty.
Oddech zastyga jej w piersi. Wydaje jej się, że on jednak prawie tego nie zauważa.
— Ty w tych pieprzonych, śmiesznych, mugolskich dżinsach, z potwornymi włosami i cudownymi, małymi ustami. Kurwa, nienawidziłem tego, że to zawsze byłaś ty. Leżałem, kurwa, tutaj... — Klepie w materac, a puls Hermiony przyspiesza. — ...i robiłem wszystko, co w mojej mocy, by wyobrazić sobie Pansy w jednej z tych absurdalnie krótkich spódniczek lub Johnson, kiedy widziałem, jak przebierała się po treningu Quidditcha i po prostu… — Urywa, prostując szczękę i zaciskając zęby, wykonując lubieżny ruch w górę i w dół ręką, aby to pokazać. Potem jego oczy przeskakują ku jej własnym, szybko i nieoczekiwanie. Jak trzask bicza. — Ale za każdym, kurwa, razem, mój umysł po prostu... po prostu implodował, bo w jednej sekundzie to Pansy opierała się o ścianę, a w następnej były znów te twoje pieprzone oczy. — Wskazuje na nią. Oskarża ją. — Te pieprzone włosy. Te ręce. — Wyciąga dłoń i szarpie za jej ramię, sprawiając, że Hermiona wzdycha, zanim chłopak ją opuści. — W jednej sekundzie to Pansy, a w następnej to dla ciebie jestem na kolanach, i to twojej cipy mogę posmakować. Chociaż przysięgam, że nigdy sobie nie wyobrażałem, że smakowałbyś tak jak rzeczywiście smakujesz, do cholery… I po prostu mnie zaskoczyłaś.
To jak jeden z jego wpisów w pamiętniku. Nieustanny, wściekły słowotok, którego nie może powstrzymać.
— Miałem uznawać cię za odpychającą. Miałem myśleć o tobie jak o robactwie, a mimo to, kurwa, waliłem sobie noc po nocy, żałując, że nie wiem, jaka jesteś w środku. Zastanawiałem się, czy Weasley, kurwa, wiedział i chciałem, kurwa, rzygać. A co gorsza, nadal cię, kurwa, nienawidziłem. Myślałem, że tracę zmysły, ponieważ za każdym razem, gdy na ciebie patrzyłem… Na krzywiznę twoich pieprzonych bioder i śmieszne pieprzone brwi… Mogłem w jakiś sposób jednocześnie wyobrazić sobie, jak wijesz się pode mną i wbijasz we mnie swoje pieprzone zęby. Ponieważ nie znałem cię. Nie wiedziałem o tobie absolutnie, kurwa nic, poza tym, że twoja krew miała być brudna, a twoje oczy sprawiały, że ciekło mi z ust.
Jej policzki są mokre. Jednak Hermiona prawie tego nie czuje.
— A teraz spójrz na mnie. — Draco rozpościera szeroko ramiona i wzdycha pokonany, pełen niedowierzania. — Teraz cię znam i jestem cholernie zrozpaczony. Teraz nie tracę snu z powodu misji, ani Znaku, ani mojego pieprzonego ojca. Tracę sen z powodu ciebie. Zastanawiam się, co się z tobą stanie, jeśli jeszcze kiedykolwiek coś spieprzę. Jeśli już wszystko spieprzę, będąc jedynie zaangażowanym. To ty siedzisz tam po wtargnięciu do mojej głowy, do mojego pieprzonego krwiobiegu, wkraczając... i chcesz usłyszeć, co myślę? Chcesz, żebym ci powiedział, że jesteś ładna? Tak cholernie piękna, że chcę wyłupić sobie pieprzone oczy? To chcesz usłyszeć? Po tym, jak wyciągnęłaś ten głupi pieprzony organ z mojej piersi swoją małą pięścią i po prostu… — Zbiera własną dłoń w pięść. — ...po prostu ścisnęłaś go, aż mógłby pęknąć? Po tym, jak błagałem cię, żebyś nie stawała między mną a konsekwencjami tego, co, kurwa, zrobiłem? Po tym, jak ci powiedziałem, że nie mogę znieść, że na moim sumieniu ciąży jeszcze jedna, pierdolona rzecz? Po całym tym pieprzonym bólu, który mi zadawałaś, chcesz usłyszeć, co myślę?
Draco dyszy, kiedy kończy, z ręką wciąż zaciśniętą w bezkrwawej pięści uniesionej między nimi. A ona otrzepuje łzy z policzków tak szybko, jak tylko może, nawet jeśli wie, że on i tak już je widział.
Przez chwilę nic nie robią. Przez chwilę wydaje się, że nic nie mogą zrobić.
Ale bezczynność nie jest opcją.
— Ból? — pyta ponownie Hermiona, głupio, łamiąc surową ciszę.
— Tak — wzdycha Draco. — Ból.
Musi to zrobić teraz – zanim pozwoli sobie na przetworzenie tego, co właśnie usłyszała, i całkowite psychiczne załamanie.
Więc osusza resztki łez i zbiera całą odwagę, sunąc dłońmi naprzód, dopóki te nie sięgną jego ud pod prześcieradłem.
— W porządku — mówi i zaczyna ściągać materiał zebrany u jego talii.
— Co robisz? — pyta Draco. Wściekła jadowitość najwidoczniej przeminęła, bo teraz jest zdenerwowany.
— Powiedz mi, czy to ból.
Chwyta ją za nadgarstek, zanim Hermiona zdąży przesunąć prześcieradło przez te ostatnie krytyczne centymetry za jego kościami biodrowymi, a bicie jej serca głośno dobiega do uszu. Kiedy na niego patrzy z pytaniem w oczach, Draco nagle wygląda tak młodo. Chłopięco. Przestraszony i niepewny.
Hermiona unosi delikatnie brew, pozostawiając pytanie niewypowiedzianym.
Draco wypuszcza powietrze, które musiał wstrzymywać od jakiegoś czasu.
— Czy możesz… Czy możesz mnie winić za to, że spodziewam się, że mnie ugryziesz? — pyta chłopak.
Ten przeszywający ból w jej klatce piersiowej puchnie, a dłoń lekko drży, gdy kładzie ją na jego własnej.
— Nie — mówi, wsuwając palce pod jego, aż te rozluźnią się i uwolnią jej nadgarstek. — Ale tego nie zrobię.
Jego palce pozostają na jej skórze. Pełne puszczenie zajmuje mu dużo czasu, a kiedy to robi, Hermiona szybko ciągnie prześcieradło do końca. Zanim którekolwiek z nich zmieni zdanie.
I chociaż czasami Hermionie wydaje się, że była z nim blisko na wszystkie możliwe sposoby, to jest inne. Nigdy nie kontrolowała nic w ten sposób i jest brutalnie oczywiste, jak bardzo go to przeraża.
Nadal jest twardy, a jego skóra wciąż jest tak jedwabista, jak zawsze. Jak wtedy, gdy odważyła się go dotknąć po raz pierwszy. Jednak ze sposobu, w jaki Draco zasysa powietrze przez zęby, kiedy Hermiona obejmuje go palcami, widać wyraźnie, że oboje wkraczają na nowe terytorium.
Musiał poczuć, jak zadrżała. Ona z pewnością czuje jego własne drżenie. I uważa, że równie dobrze może powiedzieć to na głos, chociaż jest pewna, że on już wie.
— Nigdy tego nie robiłam. — Spogląda na niego, gdy sunie po jego męskości delikatnym pociągnięciem dłoni, w górę i w dół. Odchrząkuje i wypowiada słowa, których nienawidzi mówić. — Ale zrobię, co w mojej mocy.
Jej zdaniem, jeśli najlepsza opcja nie jest efektem końcowym, to tak naprawdę nigdy nie próbowała. Ale nie jest pewna, czy naprawdę może mieć to zastosowanie w tej sytuacji. Nie ma to jednak znaczenia. Zanim zdąży cokolwiek przemyśleć, on odpowiada cicho i to wszystko zmienia.
— Nie wyczułbym różnicy.
Hermiona nie może powstrzymać tego, jak jej oczy się rozszerzają. Sposobu, w jaki mruga do niego bezmyślnie przez zbyt wiele sekund.
— Ty nigdy…?
— Nie — odpowiada Draco, a Hermiona może stwierdzić po jego oczach, że on myśli, że będzie go oceniać. Przyjmuje założenia.
Nie ma sposobu, żeby wiedział, jak ta fala samolubnej przyjemności przebiega jej po kręgosłupie. Mały, nieśmiały uśmiech nawiedza jej twarz – a nawet wtedy chłopak może myśleć, że ona z niego kpi.
Więc mówi dokładnie, co myśli, a potem zabrania sobie dłużej zwlekać.
— W takim razie też mogę być dla ciebie czymś pierwszym. Myślę, że to więcej niż sprawiedliwe. — Schyla głowę, a jej usta są oddalone od niego tylko o włos. — Prawda?
— Ja…
Smakuje go. Pozwala językowi sunąć po jego gładkiej, grubej długości. Powolnie. Eksperymentalnie. Ale sądząc po sposobie, w jaki jego kręgosłup unosi się z łóżka – po tym, jak Draco wzdycha – wygląda na to, że go rozdrażniła. Hermiona czeka z rozpłaszczonym językiem przy główce, pozwalając chłopakowi na chwilę zacisnąć pięści w pościeli. Potem dochodzi do wniosku, że za pierwszym razem była zbyt rozproszona, by naprawdę zrozumieć, jak on smakuje, więc robi to ponownie.
Draco jęczy – na tyle głośno, by naprawdę mogła docenić kunszt jego zaklęć wyciszających – a ona zamyka oczy, by się skupić. Czuje sól, piżmo i lekką słodycz, której nigdy się nie spodziewała. To sprawia, że liże trzeci raz, podłużnym ruchem w górę, zanim zdaje sobie sprawę, że tym razem otworzyła usta szerzej.
A kiedy dociera do główki, pobudzona lekkim ruchem jego bioder, bierze głęboki oddech i wsuwa go do ust.
Nagle wyraźnie wie, że nic, co dziewczyny opowiadały tymi późnymi wieczorami w dormitorium, nie było trafne.
Seks oralny to przywilej.
Hermiona czuje, jak w jednej chwili Draco wzdycha, wyrzucając z siebie gardłowe „Kurwa” i wplata leniwe palce w jej włosy. I wtedy dziewczyna zobowiązuje się do onieśmielającego zadania, jakim jest uczynienie jego pierwszego razu niezapomnianym. Wchodzi w to po pachy, z niezamaskowanym zamiarem zrujnowania tego dla kogokolwiek innego, kiedykolwiek w przyszłości.
A potem to tylko gorączka dźwięków. Jego pracowite, niedowierzające oddechy i bluźniercze, błagalne skomlenie – mokre, prawie groteskowe szarpnięcia jej ust i języka, kiedy unosi głowę w górę i w dół, aż zaczyna boleć ją szczęka – cichy szelest kasztanowych loków, gdy Draco uwalnia je z wyczarownej gumki, żeby mógł zacisnąć w nich pięści – rozpaczliwe dławienie się Hermiony, gdy chłopak traci kontrolę, uderzając biodrami w jej twarz – cichy pot spływający po jej skroniach – te miękkie, małe zachęty, które chłopak jej daje. Wie, że zapamięta to do końca życia.
Ponieważ jest gotowa założyć się, że Draco Malfoy nigdy w życiu nie wypowiedział słowa ‘kochanie’. Aż do…
— Kurwa, tak, kochanie... Tak, kurwa... dokładnie tak. Nie, nie przestawaj.
Boże, sposób w jaki on się jąka. Nigdy nie widziała tego oblicza.
— P-proszę, proszę, jestem... kurwa, kurwa, błagam cię. Muszę, muszę. Proszę, proszę. Pozwól mi. Proszę.
I z jakiegoś powodu nie przychodzi jej do głowy, o co on prosi, dopóki nie poczuje ciepła, które nagle spływa do jej gardła, a gorzka słoność rozpryskuje się na brzegach języka. Stara się nie dusić – czeka, aż będzie mogła znów oddychać. Wciąga powietrze przez nos i zamiast tego skupia się na tym, jak pięknie Draco teraz brzmi, zapamiętując każde z jego desperackich westchnień i nierównych jęków.
A kiedy w końcu on wyrywa się z jej ust, dysząc, ona spełnia obietnicę i napotyka jego wzrok, gdy przełyka. Pozwala jednej zbłąkanej kropli wycieknąć między wargami, po czym przesuwa po niej kciukiem i zlizuje. Jego oczy błyszczą na ten widok.
— Czy to był ból? — pyta głosem spokojniejszym, niż mogłaby się spodziewać.
Z jego gardła wydobywa się ciężki oddech.
— Taki, jakiego nie możesz sobie nawet wyobrazić.
***
23 lutego 1999
Zabrudzony sadzą list, który Draco znajduje na swoim parapecie następnego ranka, pochodzi od Teo i jest zaadresowany do niej.
Granger,
Może nie masz już wobec mnie więcej łask, ale pomyślałem, że spróbuję jeszcze jednej. Muszę się z nią zobaczyć, a jej wyrok w zawieszeniu nie pozwala na wizytę bez eskorty.
Przyprowadź do mnie Pansy. Proszę.
Teo
Uwielbiam w jaki sposób opisana jest ich intymność. Odczucia. Te opisy, moja wyobraźnia szaleje za każdym razem, z każdym kolejnym słowem. To jak teraz nawet w trakcie potrafią się przekomarzać. Kocham to.
OdpowiedzUsuńHermiona! Jak ty możesz robić w takich chwilach jakiekolwiek analizy do jasnej cholery?! Ja bym nawet się skupić nie mogła bo mój mózg miałby właściwości galaretki a ta snuje myśli, kiedy chłopak którego kocha najzwyczajniej w świecie się z nią kocha. Nie pieprzy, kocha. Wolno i leniwie słuchając tego o co go prosiła. Chciała seksu w łóżku? Dostała. Chciała powolnego seksu, też dostała :D Ale ta rozmowa pomiędzy była bardzo ciekawa. Draco w końcu bardziej się otworzył. Oczywiście mówił o uczuciach w swoim stylu, no ale jednak. Mając świadomość, że on w sumie nie umie inaczej to brałabym te wyznania w ciemno. Mówił, że jej pragnął już wtedy w trzeciej klasie, że będąc z inną wyobrażał sobie właśnie Hermionę, że myślał o tym, jak to faktycznie byłoby móc być z nią. Nie od dziś wiadomo, że Draco do mistrzów bycia romantycznym nie należy, dlatego nie ma marudzenia :D No ale żeby mówić, że ona zadaje mu ból? Draco! Na pewno wszystko dobrze z tym twoim uroczym czerepkiem? Ja bym powiedziała, że jeśli ona coś mu daje, to jest to cholerna przyjemność. Ewentualny ból może się wiązać z tym, że się boi tego, co między nimi jest, że to jest dla niego nowe i jakie mogą być tego konsekwencje i boli go ta świadomość
OdpowiedzUsuńCały rozdział o nich o naszej kochanej parze 🥰 bardzo dobrze że rozmawiają ze sobą już w kategorii szczerości. 😌 A Teo co chce ? 🤔
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział, w którym kilka razy sie zastanawiałam, o co chodzi - niby jest dobrze, a jakby wcale nie było? Przyznam szczerze, że czytałam ten rozdział na raty, bo ta wściekłość Draco mnie przeraża i trochę zniechęca? Podziwiam i jednocześnie dziwię się Hermionie, mam ogromną nadzieję, że to wszystko będzie warte jakiegoś ich szczęśliwego zakończenia. O ile w ogóle potrafią być szczęśliwi, bo mam co do tego pewne wątpliwości. W każdym razie, wyznania Draco o tym, że leciał na Hermionę od 3 klasy, to... Ohoho. Bardzo realistyczny opis, tak swoją drogą. Żadnego pitu-pitu, tylko jakby niechcący zajrzeć przez dziurkę od klucza do pokoju nastolatka. Krępujące! Wykonanie seksu oralnego przez Hermionę to musiało przejść wszystkie wyobrażenia Draco i, kochana, chyba bym się nie martwiła, że którakolwiek, kiedykolwiek zastąpi twoje miejsce na podium ;D
OdpowiedzUsuńRozkminy Hermiony podczas sexu to mistrzostwo😅 ogólnie to że mną jest coś nie tak, kiedy Hermiona wspomniała, że zrobi coś pierwszy raz i zaczęła związywać włosy wiedziałam że chodzi o sex oralny. Draco opowiada swoje odczucia i życie i to, że Hermiona mu się podobała, a ja podczas czytania mam tylko w głowie kiedy Hermiona zacznie robić mu dobrze. Piekło i kocioł czekają na mnie... Ale chyba te ich sexy to dla mnie odskocznia od tego całego niesamowitego stresu, przez chwilę zapomniałam, że czeka nas jeszcze proces Notta. Jestem bardzo ciekawa jego spotkania z Pansy...
OdpowiedzUsuń