Autorstwa: SenLinYu
Ilustracje: Avendell
Tłumaczenie: VeraVerto (MeMyselfAndVeraVerto)
Beta: hope, Camille_1909
Streszczenie:
Niecały rok po wojnie Uzdrowicielka na praktykach, Hermiona Granger, odwiedza Azkaban, aby w ramach wolontariatu przeprowadzić badania lekarskie i dostrzega rzecz, której nie powinna była ujrzeć. I nie ma innego wyjścia, jak coś z tym zrobić.
***
Nie powinna go zobaczyć.
Miała to być rutynowa wizyta w Azkabanie. Ochotnicza kontrola lekarska, dobra okazja do praktyki dla szkolącej się Uzdrowicielki. Hermionę i trzech innych praktykantów prowadzono do kliniki, kiedy jej uwagę zwrócił korytarz z nieoznakowanymi drzwiami na samym końcu.
Coś w tych odrapanych deskach przywołało Hermionę bliżej. Poczucie, że nie powinna była ich zauważyć, że powinny zostać przeoczone. To sprawiło, że stała się jeszcze bardziej zdeterminowana, by odkryć, co się za nimi kryje.
Została w tyle za resztą ochotników i oderwała się od grupy. Dostrzegając, że drzwi są lekko uchylone, zerknęła do środka. Powietrze, które uderzyło w jej twarz, było lodowate, a korytarz za drzwiami spowity ciemnością. Otworzyła szerzej drzwi, próbując zajrzeć do środka i ujrzała… Malfoya.
Draco Malfoy stał samotnie w zakratowanej celi, zatopiony w lodowatej ciemności więzienia. Ledwo ubrany. Pokryty szramami i bliznami od ran, które najwyraźniej zostawiono, by zagoiły się same.
Poczuła falę strachu przeszywającą żołądek, gdy w pełni dotarło do niej to, co znajdowało się przed jej oczami.
Po wojnie Malfoy stanął przed sądem i został skazany na dwa lata pobytu w Azkabanie. Po jednym za każdy rok spędzony w służbie Voldemortowi.
Pojawiły się skargi i protesty, że wyrok był zbyt łagodny, za krótki jak dla Śmierciożercy z Mrocznym Znakiem. W końcu wszyscy inni oznaczeni zostali skazani na Pocałunek Dementora, a Malfoy zasłużył na więcej niż tylko dwa lata.
Wyrok okazał się prawomocny. Chłopak był nieletni, przyjął znak pod przymusem, więc dwa lata to wystarczająca kara. Malfoy został zamknięty w Azkabanie wraz ze wszystkimi nieoznakowanymi zwolennikami Voldemorta.
Od tamtego czasu minęło zaledwie sześć miesięcy.
Hermiona stała nieruchomo, wpatrując się w niego z przerażeniem.
Wierzyła, że Azkaban zmienił się na lepsze. W życie wprowadzono w końcu całą serię reform. Więźniowie z krótkim wyrokiem mieli być traktowani inaczej, nie przebywając już w izolatkach. Nie powinno się ich narażać na kontakt z dementorami, ale lodowata rozpacz, emanująca z dalszej części korytarza, mogła pochodzić tylko z jednego źródła.
Nawet więźniowie z długim wyrokiem nie powinni być skuleni, zmarznięci, głodni.
Wydawał się jej nawet nie rozpoznawać. Głowa chłopaka odwróciła się powoli, bardziej w stronę światła niż w jej własną, a chłodne zimowe światło odbijało się od płaskiej szarości jego oczu. Hermiona poczuła ostry ucisk w piersi, gdy zdała sobie sprawę, że mógł zostać już pocałowany przez dementora.
Podeszła bliżej, wślizgując się za uchylone drzwi. Próbując zaobserwować u niego jakąś reakcję. Próbując stwierdzić, czy została w nim jeszcze jakaś cząstka Malfoya.
- Malfoy.
Nic.
- Malfoy…
To było jak patrzenie na pokrytą pęknięciami skorupę istoty, która kiedyś żyła. Którą pamiętała żywą.
- Draco? - Spróbowała, kiedy dotarła do krat.
Zamrugał, słysząc swoje imię, a jego spojrzenie skupiło się nieznacznie. Przez Hermionę niczym powódź przepłynęła fala ulgi. Przechylił lekko głowę, mrużąc oczy. Spojrzał na nią. Źrenice błysnęły najlżejszą iskierką życia, która jeszcze w nich pozostała.
- Granger. - Powietrze było tak zimne, że wraz z jej imieniem, z jego ust wypłynął kłąb mglistej pary, gęstej jak dym.
Wciąż się gapiła, oniemiała, wytrzeszczając szeroko otwarte z przerażenia oczy.
- Ja… - zawahała się.
Ona co? Co miała powiedzieć? Przepraszam?
Zlustrowała go od góry do dołu, przyglądając się bliznom biegnącym wzdłuż twarzy. Jedna przecinała łuk brwiowy tak, że istnym cudem był fakt, iż nie stracił przez nią oka. Potem przesunęła swój wzrok niżej, patrząc z przerażeniem na miriady głębszych blizn na całym jego torsie...
- Wyciągnę cię stąd - powiedziała, a słowa wymknęły się z jej ust, zanim jeszcze w pełni je przetworzyła. Bez zastanawiania się, czy to w ogóle możliwe.
Po prostu to powiedziała, niczym obietnicę.
Jego oczy zdawały się migotać przez ułamek sekundy, zanim znów stały się puste i bez wyrazu. Cofnął się, niemal prawie całkowicie ukrywając w zimnym cieniu celi.
- Nie, nie zrobisz tego - powiedział tym samym otępiałym głosem, co wcześniej.
Otworzyła usta, żeby mu odpowiedzieć, ale zanim zdążyła cokolwiek z siebie wydusić, za jej plecami rozległy się ciężkie kroki, a cień pojawiający się w drzwiach przytłumił niemal całe światło przebijające się za plecami Hermiony. Odwróciła się, by ujrzeć azkabańskiego strażnika z wyciągniętą przed siebie różdżką.
- Dostęp do tego sektora jest możliwy wyłącznie dla personelu więziennego - powiedział strażnik, wyglądając na zirytowanego, że ją tam zastał.
Wyprostowała ramiona, stojąc nieruchomo.
- Dlaczego on tu jest?
Strażnik spojrzał w stronę cieni, w których Malfoy już całkowicie zniknął, po czym parsknął szyderczo.
- Nie jest tu zbyt popularny. Wielu więźniów obwinia jego i jego matkę o przegraną wojnę. Tatuś nie reaguje na zbyt wiele bodźców, odkąd został Pocałowany. Ładny chłopiec, było z nim trochę zabawy.
Hermiona odwróciła się z przerażeniem, gdy strażnik popchnął ją w stronę drzwi.
- Musi być trzymany w izolatce dla własnego bezpieczeństwa. - Strażnik wypędził ją z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Zostawiając Malfoya w nieprzeniknionej ciemności.
Hermiona poczuła w gardle duszący ucisk
- A blizny?
Strażnik uśmiechnął się bezlitośnie, prowadząc ją do drzwi pokoju, w którym przebywała reszta praktykantów.
- No wiesz, nowe zasady mówią, że więźniowie krótkoterminowi powinni być trzymani razem. Próbowaliśmy przestrzegać tych wytycznych. Niestety nie wiedzieliśmy, że reszta aż tak bardzo go nie polubi.
- Tak. Właśnie widzę, jak bardzo przejmujecie się przestrzeganiem wszystkich nowych zasad - powiedziała, odsuwając się od strażnika i podchodząc do najbliższego z czekających na nią więźniów.
Ledwo pamiętała osadzonych i ich dolegliwości, które uleczyła tego dnia. Jej umysł błądził daleko poza rzeczywistością, zajęty innymi rzeczami.
***
Musiała wyciągnąć Malfoya z Azkabanu. Nawet jeśli wciąż był Malfoyem i nawet jeśli mimo wszystkich nadużyć nadal istniała w nim cząstka tego samego łobuza, z którym chodziła do szkoły - nie mógł zostać w Azkabanie. Nie w takich warunkach.
To była kwestia sumienia, tyle.
Napędzana wściekłością poszła prosto do Kingsleya, tylko po to, by zostać praktycznie spoliczkowana niekończącą się biurokracją. Wysyłała formularz za formularzem i złożyła każdy możliwy rodzaj skargi o nadużycie przeciwko Azkabanowi i Departamentowi Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Bezskutecznie. Dopóki nie zmusiła Harry'ego do osobistej interwencji. Potem - niechętnie - uzgodniono, że Malfoyowi można by hipotetycznie złagodzić wyrok, biorąc pod uwagę, że pobyt w Azkabanie stanowił dla niego zagrożenie.
Areszt domowy. Ale nie w jego domu.
Pod nadzorem. Ale nie krewnego lub kogokolwiek podejrzewanego o potencjalne sympatyzowanie ze Śmierciożercą.
Biorąc pod uwagę, że wszyscy czarodzieje czystej krwi i półkrwi w Wielkiej Brytanii byli ze sobą w jakiś sposób spokrewnieni, tak naprawdę istniała tylko jedna opcja.
- Wezmę go - powiedziała beznamiętnym głosem. - Zakładam, że nikt nie uzna, że mogłabym żywić jakąkolwiek sympatię do Śmierciożerców.
Najwyraźniej nikt się nie spodziewał, że podejdzie do tego aż tak poważnie.
***
Oczekiwała, że po dodatkowych dwóch miesiącach niekończących się formalności będzie on szczuplejszy i w jeszcze gorszym stanie.
Ale nie sądziła, że będzie aż tak chudy.
Stała, wpatrując się w Malfoya, wygłodzonego, stojącego z pustym wyrazem twarzy po drugiej stronie pokoju. Starała się nie okazywać przerażenia, jakie odczuwała, kiedy zdała sobie sprawę, że jej skargi wprawdzie docierały do Azkabanu, ale nie w taki sposób, w jaki by sobie tego życzyła.
Musiała kilka razy przełknąć, zanim w końcu się odezwała.
- Czy zapomnieliście go karmić? - powiedziała w końcu, próbując opanować drżącą wściekłość na myśl, że jeszcze bardziej go wygłodzili.
Strażnik tylko prychnął na jej słowa.
- Azkaban nie jest organizacją charytatywną.
Poczuła ucisk w piersi. Chciała się mu jakoś odgryźć, ale biorąc pod uwagę, ile razy jej rozsądek był kwestionowany w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, nie chciała jeszcze dodatkowo musieć radzić sobie z potencjalnymi konsekwencjami uderzenia azkabańskiego Strażnika w twarz. Nie, kiedy była już tak blisko.
Zmusiła się do uśmiechu.
- Wszystko już podpisałam. Mogę go zabrać?
Strażnik skinął głową i wyciągnął z kieszeni wielką obręcz, zawierającą dziesiątki dysków runicznych. Zaczął je przerzucać, sprawdzając runy wyryte na ich powierzchni, aż w końcu zdjął z nich jedną z obręczy.
- Już jest cały twój. - Upuścił dysk na jej dłoń. - Nie martw się, on nie może go dotknąć. Gdyby sprawiał ci kłopoty, po prostu ściśnij dysk, a wtedy… będzie po problemie.
Strażnik roześmiał się i po raz pierwszy, od chwili wprowadzenia i pozostawienia Draco po drugiej stronie pokoju, chłopak nieznacznie się wzdrygnął.
Gardło Hermiony zacisnęło się, kiedy ostrożnie wsunęła dysk do kieszeni.
- Jestem pewna, że nie będzie to konieczne.
Podeszła powoli w stronę Malfoya. Jego szare oczy były puste, bez wyrazu. Przynajmniej miał na sobie więcej ubrań, niż kiedy widziała go ostatnim razem. Dano mu koszulę, chociaż tak sztywną od brudu, że wątpiła, by rzeczywiście coś to dawało.
- Mal… - urwała, łapiąc się na tym co chciała powiedzieć. - Draco, wróciłam. Mówiłam ci, że cię stąd wyciągnę. Teraz zabiorę cię do mojego domu.
Nadal nic. Nawet nie drgnął, kiedy się aportowali, pojawiając się po chwili przed wejściem do jej mieszkania.
Bez zimnego, stęchłego, więziennego powietrza tłumiącego wszelką woń, jego zapach ostro uderzył w jej nozdrza. Przytłaczający smród dziesiątek warstw brudu i zaniedbania wypełnił ciepłe powietrze małego mieszkanka Hermiony, więc ta rzuciła szybkie zaklęcie, aby oczyścić powietrze i otworzyć pobliskie okno.
To nie była jego wina. Prawie nie pozwalali mu się myć.
Po swojej ostatniej wizycie przejrzała zasady Azkabanu w zakresie opieki nad więźniami. Raz w miesiącu byli rozbierani i opryskiwani wodą. Podejrzewała, że nie został on ponownie umyty, odkąd ostatni raz go widziała.
Choć bardzo chciała go wykąpać, wiedziała, że o wiele bardziej potrzebował jedzenia.
Zaprowadziła go do kuchni i wręczyła mu miskę zupy, którą specjalnie przygotowała. Danie było proste, niezbyt aromatyczne i łagodne dla niedożywionego żołądka. Malfoy zaczął mechanicznie jeść, bez słowa.
Stała w pobliżu zlewu, obserwując go z niepokojem i rzucając od czasu do czasu zaklęcie, aby utrzymać świeżość powietrza. Azkaban nie pozwalał już dementorom na swobodne przemieszczanie, ale Malfoy wykazywał widoczne i poważne oznaki nadmiernej ekspozycji na ich obecność. Cela, w której go trzymano, była lodowata. Jeśli Malfoy stanowił główne źródło pożywienia - dla jakiejkolwiek ilości dementorów wciąż przebywających w Azkabanie - to wyjaśniało, dlaczego praktycznie na nic nie reagował.
Kiedy miska była pusta, Malfoy po prostu zamarł, siedząc nieruchomo.
- Co powiesz na kąpiel? - zapytała cicho, starając się go nie wystraszyć.
Od łazienki dzieliło ich tylko kilka kroków w głąb korytarza. Wprowadziła go do środka, odkręciła krany, rozłożyła myjki, ręczniki i ubrania, które kupiła w pośpiechu dzień wcześniej, przygotowując się na jego przybycie.
- Dam ci trochę prywatności - powiedziała, wymykając się z łazienki i wzdychając z poczucia winy, ale i ulgi, której doświadczyła po chwili samotności. Jej serce waliło niespokojnie. Przycisnęła dłonie do piersi, daremnie usiłując spowolnić jego rytm.
Było w porządku. Wszystko było w porządku. Wszystko szło dobrze.
Zmusiła się do zamknięcia oczu i wzięcia powolnego, uspokajającego oddechu.
Nie miała czasu, by w pełni przygotować się na rzeczywiste pojawienie się tu Malfoya. Była tak skupiona na zdobyciu dodatkowej pościeli i męskich ubrań, czytaniu o tym, w jakim stanie psychicznym i fizycznym może się on znajdować, badaniu skutków wywoływanych przez tak długą ekspozycję na dementorów, że nie miała nawet chwili, żeby się zatrzymać i przemyśleć własne podejście do faktu, że Malfoy miałby z nią zamieszkać.
Z nią. W jej domu.
To było szaleństwo.
Obecnie przeżywający głęboką traumę, ledwo funkcjonujący Malfoy, prawdopodobnie nie był nawet świadomy, że został zabrany z Azkabanu.
Ale w przyszłości, potencjalnie…
Szydercza twarz Malfoya, spluwającego słowem „szlama”, błysnęła przed jej oczami.
Skrzywiła się i potrząsnęła głową, wypuszczając powolny oddech.
To, co robiła, było właściwe. Słuszne. Nawet jeśli Malfoy pozostawał dokładnie tą samą osobą co dawniej, nie zasługiwał na to, co spotkało go w Azkabanie. To było nieludzkie i ktoś musiał się tym zająć. Znajdzie sposób, by sobie z tym poradzić, jeśli okaże się to konieczne.
Westchnęła i spojrzała na zegarek. Woda nadal szumiała, napełniając wannę, ale nie słyszała żadnego dźwięku. Otworzyła drzwi.
- Malfoy? Czy ty… - Próbowała zasłonić oczy, zerkając spomiędzy palców na tyle, żeby zobaczyć, czy wszedł już do wanny.
Stał dokładnie tam, gdzie go zostawiła. Więzienne łachmany wciąż przylegały do jego ciała. Woda prawie przelewała się przez krawędź wanny.
Rzuciła się do przodu i zakręciła wodę, po czym odwróciła się do niego.
- Nie chcesz się kąpać? Przygotowałam ci czyste ubrania, a potem możesz iść spać, albo robić cokolwiek zechcesz. Mogę cię też najpierw oprowadzić… Nie, żeby było tu zbyt wiele do pokazania, mieszkanie nie jest zbyt duże.
Czuła się tak, jakby Malfoya tam nie było. Jakby sprowadziła do domu ciało, w którego wnętrzu już nic nie zostało.
Hermiona wpatrywała się w pustkę szarych oczu, czekając na jakąkolwiek reakcję, ale on po prostu tam stał.
Odetchnęła powoli.
- Ja… - Zwilżyła usta. - Ściągnę twoje ubranie i pomogę ci się wykąpać - oznajmiła, podciągając rękawy, żeby się nie zamoczyły. - Jeśli coś ci się nie spodoba, możesz mi powiedzieć. Dobrze?
Widziała już ciała. Bycie praktykantką w zawodzie Uzdrowiciela oznaczało, że musiała widywać ich wiele, chociaż zwykle nie należały one do ludzi, których znała. Istniały zaklęcia, które skuteczniej pomagały w ściąganiu ubrań, ale coś jej podpowiadało, że używanie magii mogło nie być najlepszym pomysłem. Chłopak potrzebował powolności i przewidywalności robienia rzeczy własnoręcznie. Dałoby mu to więcej czasu na odpowiedź, gdyby zrobiła coś, czego by nie chciał.
Powoli rozpięła jego koszulę, dając mu czas na reakcję, krzywiąc się na widok blizn, które stały się jeszcze bardziej widoczne w jasnym świetle łazienki. Bez patrzenia zsunęła mu spodnie z bioder, po czym poprowadziła go do wanny. Nie wszedł do niej. Sięgnęła w dół, wpatrując się uważnie w sufit i chwytając tył jego kolana, unosząc je, aż jego stopa znalazła się w wannie, po czym powtórzyła ten sam proces przy drugiej nodze i pchnęła go w dół, aż większość jego ciała zniknęła pod białą pianą.
- No dobrze, zaczynamy, umyję cię, a potem będziesz mógł iść spać. To musiał być dla ciebie emocjonalny wstrząs, więc jestem pewna, że jesteś zmęczony… - Zauważyła, że bełkocze pod nosem, słabo usiłując wypełnić czymś ciągłą ciszę.
Nie spodziewała się, że jej odpowie, ale brak jakichkolwiek reakcji był przerażający.
Wzdrygnął się, kiedy zaczęła go myć. Nie ostro, ale odniosła wrażenie, że była to jego automatyczna reakcja na jakikolwiek dotyk. Jego mięśnie napinały się i rozluźniały, a dreszcze przebiegały bezgłośnie przez całe ciało.
Najpierw zaczęła myć jego ramiona, najdelikatniej jak potrafiła, po prostu kładąc mokrą myjkę na plecach, aż brud namoknie i będzie mogła go zetrzeć. Skrzywił się, a ona próbowała go uspokoić.
- Po prostu chcę cię umyć. Nie zrobię ci krzywdy. - Wciąż nic, ale jego wzdrygnięcia stawały się coraz mniej gwałtowne, gdy kontynuowała.
Im więcej brudu zmywała, tym więcej blizn odkrywała na jego ciele. Długie cięcia wzdłuż ramion i klatki piersiowej pokrywały całe plecy. Okrutne i zadane celowo.
Skupiła się na oczyszczeniu części jego ciała, które nie były zanurzone pod wodą. Kiedy woda stała się brązowa, opróżniła wannę odwracając wzrok, po czym ponownie ją napełniła.
Malfoy po prostu siedział w wodzie z obojętnym wyrazem twarzy. Ciągle próbowała nawiązać z nim jakikolwiek kontakt wzrokowy i zobaczyć, czy ujrzy tam jakąś iskrę, ale jego oczy były puste, nieostre i bez wyrazu. Nie sądziła, by nawet był świadomy, że z nią tutaj jest.
Ostrożnie uniosła jego prawą rękę, opierając ją o swoją i delikatnie pocierając go myjką po kostkach, spokojnymi ruchami usuwając brud spomiędzy palców, aż jej oczom ukazała się czysta skóra.
- Masz cudowne dłonie - powiedziała po kolejnej długiej przerwie. - Dobre do rzucania zaklęć. Pamiętam, że w szkole byłeś w tym dobry.
Kiedy umyła go od kolan do stóp, a potem ramiona i wszystkie inne części znajdujące się nad wodą, w końcu dotarła do szyi. Czuła się dziwnie nieswojo, dotykając jego twarzy.
Barki, ramiona i kolana - myjąc je mogła udawać, że należały do kogokolwiek, może jakiegoś pacjenta w Świętym Mungu, ale myjąc jego twarz przeszywała ją nieuchronnie oczywista świadomość, że to Malfoy. Nie była w pracy, ale klęczała na podłodze przy wannie, w swoim własnym mieszkaniu, z osobą, która dręczyła ją w dzieciństwie.
Widzenie go takim, było wręcz przesączone surowym poczuciem intymności. Myjąc go, próbując nie skupiać się na wrażliwości, która z niego promieniowała, czy też na obronnym sposobie, w jaki cofał się przed dotykiem. Starając się nie zastanawiać, dlaczego wzdrygnięcie się było dla niego tak instynktowną reakcją, chociaż i tak wiedziała, patrząc na poszarpane blizny, które pokrywały jego ciało - one powiedziały jej wszystko.
Ale pod tą surową intymnością kryło się pokrętne poczucie wątpliwości wobec samej siebie, że mogłaby poczuć jakikolwiek poziom bliskości z osobą, która nawet wydawała się nie wiedzieć, że ona tam jest.
Draco Malfoy, jakiego pamiętała, nie chciałby, żeby widziała go w takim stanie. Nienawidziłby tego, że ktoś go takim widział. Że to ona go takim widziała.
Nie robiła tego, bo myślała, że dzięki temu się zaprzyjaźnią. Robiła to, ponieważ tego potrzebował i była jedyną osobą chętną mu to dać.
To nie czyniło ich przyjaciółmi.
Skupiła się, uważnie utrzymując spojrzenie, ruch i myśli czysto klinicznymi.
Powoli pracowała nad jego szyją, odnajdując pod warstwami brudu jego więzienny tatuaż nakreślony pod szczęką runami i cyframi. Azkaban zostawiał po sobie brutalne znaki, które więźniowie musieli nosić do końca życia.
Ostrożnie otarła jego policzek, uważając, aby jej ręka była odchylona lekko od dołu.
Na jego twarzy była blizna, zaczynająca się od szczęki i biegnąca przez grzbiet nosa, rozciągając się też wzdłuż drugiego policzka. Ostrożnie otarła cały brud, aż udało jej się oczyścić szramę na tyle dokładnie, na ile mogła zrobić to bez szorowania.
- Gotowe, witaj Draco Malfoyu - powiedziała lekkim głosem, przeciągając myjką po drugiej stronie jego szyi.
Podniosła głowę, zauważając, że chłopak się na nią gapi. Widzi ją. Jego oczy powoli przesunęły się po jej twarzy.
- Granger…
Nastąpiła pauza, zmarszczył brwi i powoli sięgnął w jej stronę. Woda kapała z jego nadgarstka, a palce musnęły grzbiet jej lewej dłoni, która spoczywała na krawędzi wanny. Opuszki powoli przesunęły się po jej kostkach.
- Czy to się dzieje naprawdę? - Jego głos był prawie szeptem.
Z wahaniem położyła drugą dłoń na jego własnej.
- Tak, naprawdę.
Jak zwykle cudowne ilustracje od Avendell, które łapią za serce. Tak jak i cała historia. Będzie krótko z komentarzem, bo wiesz jakie miałam uczucia po tej miniaturce. Byłam absolutnie przerażona tym, w jakim stanie psychicznym był Draco po pobycie w Azkabanie, jak to więzienie na niego wpłynęło. Kiedy trafił do Hermiony myślałam, że był już po pocałunku, bo zachowywał się jakby już był warzywkiem i to mnie złapało za serce. Aż zapragnęło się poznać kontynuację, czy jakoś doszedł do siebie i jak się czuł po tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńPrzecudowna miniaturka ❤️ Przerażająco piękna 🤭
OdpowiedzUsuńZgadzam, się z Camille, że zostawia niedosyt - chce się poznać ich dalszą historię.
Bardzo stęskniłam się za Twoimi tłumaczeniami! ❤️❤️ Choć wiedziałam, że robisz sobie przerwę i tak codziennie zaglądałam, aby sprawdzić czy pojawiło się coś nowego. I dzisiaj moje marzenie się spełniło ❤️
Annie
Przecudowna miniaturka ❤️ Przerażająco piękna 🤭
OdpowiedzUsuńZgadzam, się z Camille, że zostawia niedosyt - chce się poznać ich dalszą historię.
Bardzo stęskniłam się za Twoimi tłumaczeniami! ❤️❤️ Choć wiedziałam, że robisz sobie przerwę i tak codziennie zaglądałam, aby sprawdzić czy pojawiło się coś nowego. I dzisiaj moje marzenie się spełniło ❤️
Annie
Ojejku to było niesamowite nigdy nie myślałam że Draco mógłby się załamać 😔😔 i że jedyną osobą która go uratować była Hermiona 😔
OdpowiedzUsuńHermiona jest cudowną osobą skoro się na to zdecydowała. Rzuciła w niepamięć przeszłość i postąpiła słusznie walcząc o lepsze traktowanie dla Draco a w końcu go wyciągnęła. On tez nie miał łatwo, widać że strażnicy z Azkabanu sobie na nim używali władzy. Aż dech mi piersi zaparło na ostatnią scenę. I zgadzam się z przedmówczyniami, czuje niedosyt tą historia ❤️🙈
OdpowiedzUsuńO matko, aż mnie wzdrygało! Kochana, dobra Hermiona <3 Kto inny mógłby być zdolny do takiej oczywistej dobroci, jak nie ona! Nie mogę uwierzyć, że mogli coś takiego zrobić, a jednocześnie dokładnie w to... wierzę. Hm. Tak mogłoby rzeczywiście być, gdyby Draco trafił do Azkabanu. Coś strasznego :(
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Mała
PS Ja tak tylko podpytam, bo nie jestem w żadnej grupie facebookowo-instagramowej: czy wszystko ok? :)
Cześć <3 U mnie wszystko w porządku :D Musiałam się na jakiś czas wycofać z tłumaczeń na rzecz pisania magisterki, ale już powolutku wracam do was <3
UsuńBuziaki! :*
Uf to dobrze, że wszystko ok. Bo się trochę zmartwiłam. Magisterka to priorytet trzymam kciukiszcze za obronę
UsuńAch! Całe szczęście! ;* Troszkę się martwiłam i tydzień się biłam z myślami, czy pytać 🙈
UsuńTo jak poszło pisanie? Mam nadzieję, że supertwórczo i z górki! ❤️
Ściskam mocno!
Mała.
Cudowne tłumaczenie 💕 ilustracje jak zawsze oddają wiele emocji i chwytają za serce. Miniaturka chwytająca za serce, na prawdę liczę, że autorka zdecyduje się na kontynuację, a Ty kochana Vera na tłumaczenie. Dziękuję, you made my day 💞💞💞
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka i doskonałe tłumaczenie. Czuję ogromny niedosyt - ta miniaturka mogłaby być pierwszym rozdziałem długiej historii. Aż się musiałam upewnić, że to miniaturka, bo gdy Draco już oprzytomniał, to aż fabuła prosiła, żeby ją pociągnąć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Panna_Snape