9 lutego 1999
ROZPOCZYNAJĄ SIĘ PROCESY ŚMIERCIOŻERCÓW
W ramach licznych rozpraw mających miejsce w dniu dzisiejszym
Hermiona dostrzega nagłówek na brzegu Proroka Codziennego w dłoniach jakiejś czarownicy, gdy wchodzą do Ministerstwa, a słowa przyprawiają ją o nagłe mdłości. Odwaga i brawura, które potrafi chłonąć z szeroko zakrojonych badań, nie sięgają zbyt daleko, a wyobrażanie sobie każdego argumentu, który ma zamiar wysunąć, to coś kompletnie innego.
Właściwie robienie tego to zupełnie co innego.
Wcześniej jej życie zależało od wiedzy – w szczególności życie Harry’ego, tyle razy podczas wojny – ale nigdy w ten sposób.
Nigdy nie musiała stanąć przed kimś, kto wie, że jej słowa są jedyną rzeczą między sądzonym a Pocałunkiem Dementora.
Dramatyzujesz.
Nie, nie dramatyzuje, ale nie może sobie pozwolić na rozwianie tych myśli, zanim w ogóle dotrze na salę sądową.
Przygotowuje się. Poprawia postawę – prostuje plecy. Jej palce z roztargnieniem bawią się brzegiem prążkowanej marynarki. Koścista dłoń McGonagall ściska jej ramię.
Drzwi się otwierają.
***
Jak dokładnie opisała to McGonagall? Cyrk medialny, tak?
Tak, właśnie o to chodzi. Grube liny, jak w ringu, ogień i tak dalej. Zrobiono jej zdjęcie już co najmniej sto razy, a nie powiedziała jeszcze ani słowa. Po prostu siedzi w skądinąd napastliwie pustej ławie świadków.
Wizengamot zbiera się powoli. Leniwie. Jakby chcieli pokazać, że doskonale zdają sobie sprawę, że dzisiejsze życia wiszące na włosku nie należą do nich.
Hermiona oblewa się zimnym potem. Jej umysł nagle staje się pusty, z wyjątkiem jednej rzeczy, o której nie powinna teraz myśleć. W jej głowie rozbrzmiewają słowa reportera rzucone dziś rano na ulicy przed Ministerstwem.
„Nie martw się, panno Granger! Dziś możesz po prostu poćwiczyć!”
Ostry uścisk McGonagall próbował uniemożliwić jej odwrócenie się twarzą do mężczyzny, ale Hermiona nigdy nie wiedziała, jak pozostawić pytanie bez odpowiedzi.
"Słucham?" – zapytała. A raczej zażądała.
Ukryty za aparatem mężczyzna zrobił jej zdjęcie i oznajmił całkiem prosto, bez żadnych zastrzeżeń:
„Kiedy będziesz bronić Dracona Malfoya. To oczywiście jedyny powód, dla którego tu jesteś, prawda?”
McGonagall odciągnęła Hermionę od niego, zanim ta zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. Ale teraz jego słowa odbijają się we wnętrzu jej czaszki.
Ćwiczyć…
Po prostu poćwicz.
Ludzkie życie nie jest ćwiczeniem.
Ale musi się zastanowić, czy mała, ukryta część niej patrzyła na dzisiejszy dzień w ten sposób. Trudno jej o tym myśleć.
Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że reporterowi udało się tak szybko poskładać rzeczy w całość. Nigdzie publicznie nie oświadczyła, że będzie dzisiaj zeznawać jako świadek.
Prawie co drugi reporter pytał, dlaczego przyszła „obserwować”.
Ale nie brakowało szeptów i stłumionych westchnień, kiedy zajmowała swoje miejsce w ławie dla świadków.
— Panie i panowie, proszę o ciszę. Dziękuję. — Uderza młotek, a głęboki głos Kingsleya odbija się echem w sali.
Hermiona wraca do teraźniejszości.
Kingsley nie działa jako Naczelny Mag Wizengamotu – on po prostu przewodniczy rozprawom jako widz. Nie będzie tu jako sędzia, ława przysięgłych i kat, jak robił to Knot. Co jest godne podziwu. Naprawdę.
Tylko że dzisiaj ona żałuje, że nie podjął takiej decyzji. Wtedy przynajmniej wiedziałaby, że werdykt będzie sprawiedliwy.
Nie, w tym przypadku Naczelny Mag jest w rzeczywistości Naczelną Czarownicą. Hermiona widzi falowanie jej włosów, gdy kobieta podchodzi, by zastąpić Kingsleya na głównym podium, dziękując mu za wezwanie na stanowisko.
Przełyk Hermiony się zaciska.
To Faith Burbage. Młodsza siostra Charity.
Hermiona wie, że jest fotografowana. Nie może pozwolić, by emocje pojawiły się na jej twarzy – ale gdyby mogła, krzyczałaby.
I to ma być uczciwy proces? Jak... jak mogą pozwolić komuś tak zaangażowanemu emocjonalnie kierować tymi aktami oskarżenia? Komuś, kogo siostra zmarła w domu jednego z oskarżonych?
Dłonie Hermiony zaczynają się trząść, a co gorsza, Faith spogląda na nią, a lekko postarzała twarz kobiety nie nosi na sobie żadnego wyraźnego wyrazu. Oczy Faith szybko przemykają dalej, ale to wystarczy, aby zapewnić Hermionę, że jej obecność nie jest doceniana ani też mile widziana.
Faith macha ręką, a członkowie Wizengamotu wraz z widzami siadają na swoich miejscach.
— Dziękuję, że tu jesteście — mówi, zdejmując okulary, które przylegają jej do nosa, a Hermiona zaczyna szukać w tonie kobiety jakichkolwiek oznak pobłażliwości.
Nie znajduje jednak żadnych. Ta kobieta to kamienny mur.
— Dzisiejsze postępowanie zaczynamy od ponownego rozpatrzenia sprawy dla jednej osoby — spogląda na leżący przed nią pergamin — Adrian Pucey, oskarżony o wspieranie sprawy Śmierciożerców. Proszę wprowadzić oskarżonego.
Hermiona powoli wypuszcza powietrze spomiędzy ust. Adrian Pucey wchodzi do klatki.
***
Przypomina jej to te karuzele na mugolskich placach zabaw. Te metalowe, które wirują, i wirują, i wirują. Które sprawiają, że chcesz wysiąść. Że chcesz zwymiotować.
Jej notatki są porozrzucane i pomięte, a palce drżą za każdym razem, gdy szuka kolejnej strony, pewna – zawsze tak bardzo pewna – że musi o czymś zapominać. Że jest lepsza odpowiedź. Inna odpowiedź. Ostatnia rzecz, której może użyć. Ostatni dowód. Jeszcze jeden krok wstecz od Pocałunku Dementora.
Prokuratorzy Wizengamotu są gotowi do walki. Niezłomni. Nie pozwalają jej zaczerpnąć powietrza.
— Opisz przypadek, w którym pan Zabini przyczynił się do ulepszenia społeczeństwa czarodziejów.
— Czy nie jest prawdą, że dziadkowie pana Puceya byli kolegami ze szkoły i przyjaciółmi Toma Riddle’a?
— Spójrz na to zdjęcie, proszę. Czy zaprzeczasz, że to pan Zabini, na górze po prawej?
— Czy pan Pucey kiedykolwiek wyrażał wątpliwości co do przekonań swojej rodziny o rasistowskich poglądach względem czystej krwi?
— Czy pamiętasz, jak pan Zabini towarzyszył Draconowi Malfoyowi w patrolach Śmierciożerców w nocy 1 maja 1998 roku?
— Czy możesz spojrzeć na to zdjęcie?
— Czy rozpoznajesz ten charakter pisma?
— Proszę o przedstawienie dowodów na twój przyjacielski związek z panem Zabinim.
— Panno Granger, proszę się skupić.
— Czy wiesz, kim jest ten człowiek?
— Czy pan Pucey kiedykolwiek używał poniżającego języka w odniesieniu do twojego stanu krwi?
— Panno Granger?
— Proszę się skupić, panno Granger.
— Panno Granger…
— Hermiono?
— Hermiono, wróciłaś…
— Miona?
— Jesteś…
Czołga się tępo w głąb swojego łóżka, ignorując każde brzmienie swojego imienia od Wielkiej Sali aż po Pokój Wspólny Gryffindoru. Najpierw kładzie twarz w szkarłatnych poduszkach, aż nie może oddychać, a potem przewraca się na plecy. Łokcie szczypią ją od otarć przyciasnej marynarki. Oczy swędzą. Boli ją szyja.
„Oczyszczony ze wszystkich zarzutów”.
Adrian nie był wystarczająco aktywny w działaniach Śmierciożerców – choć obecny na wystarczającej ilości potępiających zdjęć – by zostać skazany. Doszła do tego wniosku już na początku procesu, ale jego przerażone niebieskie oczy – utkwione w niej w taki sposób, tak zdesperowane, niepewne – uniemożliwiły jej podanie jakiegokolwiek dowodu z szeregu materiałów, które zebrała w jego sprawie.
Zmęczony i poirytowany Wizengamot prawdopodobnie postanowił oszczędzać siły. W końcu mają ważniejsze bitwy do stoczenia. Wypuścili Adriana zaledwie po czterdziestu pięciu minutach zeznań.
Ale skrzydła na jej sercu były krótkotrwałe i wkrótce miały zostać wyrwane.
Proces Blaise’a Zabiniego trwał dziewięć i pół godziny. Dozwolone były tylko krótkie przerwy na skorzystanie z toalety i zdobycie wody. Pod koniec Hermiona mogła zobaczyć, jak jego nogi drżą z wyczerpania.
Kilkakrotnie przypominała sobie, że ten poziom analizy nie był ani dobry, ani zły. Procesy kończą się szybko, gdy są jednoznaczne.
Tak jak u Adriana, na dobre.
I tak jak u Lucjusza Malfoya, na najgorsze.
Dla Wizengamotu – i dla Hermiony, chociaż nigdy nie miałaby ochoty się do tego przyznać po wszystkich badaniach, które przeprowadziła – Blaise był zagadką. Owiany tajemnicą, pojawiał się na wielu z tych przeklętych fotografii i stał po złej stronie, kiedy bitwa dobiegła końca.
Ale przez lata chłodna postawa chłopaka działała na jego korzyść, ponieważ zachowywał milczenie w mediach na temat czystości krwi i swojej lojalności, nawet gdy jego rodzice byli tak zaciekle szczerzy.
To, jak uznała Hermiona, uratowało mu życie – a nie jej bezużyteczne, niekończące się świadectwo o dobrych ocenach w szkole, czy tej jednej wspaniałej cioci z rodziny, która odwróciła się od wszystkiego, co czystokrwiste, i ogólnej uprzejmości chłopaka.
Pod koniec jedynie grzebała w notatkach. Chwytała się wszelkich informacji.
Gdy wydali werdykt, jej żołądek naprawdę opadł, a oczy utkwiła w Blaise’ie – jego masce obojętności.
„Zostajesz skazany na roczny wyrok w zawieszeniu i będziesz musiał zapłacić odszkodowanie w wysokości dwunastu tysięcy galeonów”.
Jej powieki zatrzepotały z ulgą, a potem znów się otworzyły, żeby zobaczyć reakcję Blaise’a.
Czy jemu też ulżyło? A może był zły? Czy miał pieniądze? Czy wyrok w zawieszeniu…
Kiedy klatka się otwarła, Blaise spojrzał jej w oczy, pozwalając swojej masce pęknąć przy najkrótszym uśmiechu i lekkim skinieniu głową.
Potem wykorzystała tę adrenalinę, aby z powodzeniem wrócić do Hogwartu, ale po postawieniu stopy na jego terenie, każdy cal jej ciała się wyłączył.
Prawie nic nie zrobiła, a dziś był tylko pierwszy dzień.
Jak, na litość boską, miała uratować ich wszystkich?
***
10 lutego 1999
Między tym pierwszym etapem procesów a oskarżeniami Pansy i Millicenty jest jednodniowa przerwa. McGonagall zwolniła Hermionę z zajęć na czas rozpraw, ale to w żaden sposób nie daje jej dziś ani chwili wytchnienia.
Pierwszą rzeczą, na którą patrzy, siadając do śniadania, jest Prorok.
HERMIONA GRANGER: NASZA NAJMĄDRZEJSZA CZAROWNICA PRZECHODZI NA CIEMNĄ STRONĘ?
Bohaterka wojenna, która stała się sympatyczką Śmierciożerców
Ledwo może przełknąć gryz swojego tosta.
Zdjęcie, które pojawiło się na pierwszej stronie pod nagłówkiem, przedstawia małą, niepewnie wyglądającą dziewczynę ze strachem w oczach. Hermiona nawet nie rozpoznaje samej siebie.
Wszyscy przy stole Gryffindoru czytają artykuł, oprócz Ginny i Harry’ego. Rona nie ma.
— Poszedł na poranny lot — mówi jej Harry, gdy go o to pyta.
Nikt nic nie mówi on o procesach – dzięki niebiosom za to drobne miłosierdzie – ale powietrze jest gęste od niewypowiedzianych słów.
Mówi się tylko o nich. Tylko nie przez tych, po których się tego spodziewa.
Gdy sowy wlatują z listami, a Hermiona skupia się na przeżuwaniu i połykaniu tego jednego nieszczęsnego kęsa, para szponów upuszcza zwykłą, nieadresowaną kopertę na jej talerz.
Jak magnes wszystkie oczy kierują się natychmiast na ten list i przez chwilę Hermiona nie chce go nawet podnosić.
Okazuje się, że nie musi.
Koperta samoczynnie podlatuje w górę i następuje zbiorowy wdech, ponieważ każdy – każdy – wie, co to znaczy.
List otwiera się, a głos Dracona Malfoya eksploduje przez długość całej Wielkiej Sali.
— GRANGER, TY ZDRADZIECKA SUKO! ZMUSIŁEM CIĘ DO PRZYSIĘGI! PRZYSIĘGAŁAŚ, ŻE NIE BĘDZIESZ! WIESZ NAPRZECIWKO CZEGO STANĘŁAŚ! NIE MOŻESZ UDAWAĆ, ŻE NIE WIESZ, BO POWIEDZIAŁEM CI, TY SAMOLUBNA, PIERDOLONA PIZDO, JAK MOGŁAŚ…
Jest oszołomiona i oniemiała, a jej nadgarstek porusza się impulsywnie – instynktownie – gdy szybkim zaklęciem podpala Wyjca. Wściekły głos Malfoya cichnie, odbijając się echem w nicość i pozostawiając w pomieszczeniu ciszę tak ciężką, jakby była ciężarem całej ziemi.
List zmienia się w popiół.
Hermiona ukrywa głowę w dłoniach i nie podnosi wzroku, dopóki nie poczuje, że stół wokół niej całkowicie opustoszał.
Miałam ciarki przez cały rozdział. Musiałam robić przerwy, bo czułam się jak Hermiona. Wyczerpana. Ja tylko czytam, ale gdybym miała być na jej miejscu, to chyba bym zeszła po prostu. To jest przerażające i przytłaczające. Adrianowi się udało z braku wystarczającej ilości dowodów, ale Blaise... Mógł nie mieć tyle szczęścia, serio ratowało go tylko to, że się publicznie nigdzie nie udzielał w tej sprawie, inaczej raczej już by trafił do Azkabanu na ładnych parę lat w najlepszym wypadku albo z miejsca Pocałunek Dementora... Kurwa to jest straszne i chce mi się już płakać. Jak Hermiona przetrwa to wszytko to będzie największy cud na świecie. Malfoy za to z tym wyjcem trochę przesadził... To i tak nic nie da, nie zmieni zdania. Wiem, że się o nią martwi i nie chcę, żeby coś jej się stało, ale cholera no! Zna ją! Wie, że ona gdy się zaangażuje to już na całego.
OdpowiedzUsuńOch, mialam to samo, co Camille - autentycznie wyczerpana, tak samo, jak biedna Hermiona. Naleza sie jej duze oklaski za Blaise'a i Adriana, ale az sie boje, co bedzie dalej. I ten Wyjec od Draco... Co z tym chlopem jest nie tak! Chociaz nie mozna mu odmowic, ze jest niesamowity w tym, jak bardzo martwi sie o nia, a nie o samego siebie ;)
OdpowiedzUsuńMała
Hermiona dokonuje niemożliwego uwalniając ich. Szkoda jej że jest prawie sama w tej walce a jeszcze Malfoy na nią krzyczy choć wiem że się o nią martwi i nie chce aby jej się coś stało ale to w końcu Herm ona robi po swojemu 😌
OdpowiedzUsuńMalfoy błagam.... i po cholerę wrzeszczysz skoro dobrze wiesz ze to nic nie da! Hermiona coś postanowiła i tego dopnie choć jest cholernie zmęczona (a ja z nią) pomoże wszystkich najlepiej jak będzie umiała 😞
OdpowiedzUsuńTylko jeden raz bylam świadkiem w sprawie i pamiętam swoje wyczerpanie, stres, a miałam niewiele do powiedzenia i to w sprawie niskiej wagi, nie wyobrażam sobie przez co przechodzi Hermiona. Jestem wyczerpana tak jak ona, czuję się czytając jakbym to ja siedziała w ławie dla świadków. Podskórnie po wyj u Draco czuje, że będzie jej grozić niebezpieczeństwo... Nic mu nie przysięgała. Kocha ja, to jedyny sposób na jej chronienie... Jest tak bezsilny... Ja jestem bezsilna wobec tego co tu się dzieje...
OdpowiedzUsuń