30 stycznia 1999

Pamiętniku,

Zapomniałem.

Nie sądziłem, że naprawdę można zapomnieć, jak to jest czuć się normalnie, ale zapomniałem.

A teraz muszę wymyślić, co ze sobą zrobić.

Bo nie wiem, kim jestem bez tego bólu. Od dwóch lat – kurwa, prawie trzech – opierałem wszystko tylko na tym. Robiłem dla niego miejsce. Uwzględniałem go. Motywowałem się. Oczekiwałem i przygotowywałem się do niego.

Ale teraz, nie dzięki wam, on zniknął.

I oczywiście – oczywiście, że to ona musiała mi go odebrać. Ponieważ nie byłoby to moje życie i moje szczęście, gdybym nie musiał być jej winien jeszcze jednej rzeczy. Zawsze jeszcze jednej.

Czuję się teraz… pusty, bez bólu. Żadna z moich innych emocji nie może funkcjonować tak agresywnie jak wcześniej, nie ma nade mną takiej władzy, jaką miał on.

Kurwa, zastanawiam się, czy naprawdę za nim tęsknię.

Nie.

Nie, to nie jest to, za czym tęsknię.

Tęsknię za życiem, które miałem przed nim.

Draco

***

1 lutego 1999

To jeden z niewielu przypadków, kiedy Hermiona się spóźnia – i, jak na ironię, to także jeden z najgorszych momentów, w których mogłaby to zrobić.

Ale nie spała dobrze.

Dlatego też, kiedy to się zdarza, niezmiernie trudno jest jej się obudzić. Dziś przespała całe śniadanie, a także te cenne piętnaście minut poprzedzające Obronę Przed Czarną Magią.

Wchodzi do środka sama, z rozczochranymi włosami, gdy Hestia omawia dzisiejszy temat. Hermiona czuje niesamowite zażenowanie, przerywając zajęcia swoim spóźnieniem.

Jest o wiele gorzej, gdy widzi, że ostatnie wolne miejsce znajduje się akurat obok niego.

Co gorsza, teraz, nie wiadomo skąd, zdecydował się ponownie uczęszczać na zajęcia. Dlaczego dzisiaj, ze wszystkich dni? Czemu? Po tym, jak postanowiła – zawarła z sobą cholerny pakt – żeby trzymać się od niego z daleka?

Zatrzymuje się niczym martwa, kilka stóp od drzwi, a wszyscy się na nią gapią – łącznie z nim. I z Hestią.

— Panno Granger, wspaniale, że do nas dołączyłaś. — Nie słyszy zgryźliwości w tonie Hestii, ale równie dobrze kobieta mogłaby ją spoliczkować, a ona by tego nie zauważyła. Cała sytuacja tak szybko wymknęła się spod kontroli. — Usiądź.

Malfoy ma neutralny wyraz twarzy, gdy Hermiona zbliża się do ławki, a jej dłoń zaciska się w pięść na pasku torby z książkami. Jej oczy natychmiast znajdują lewe ramię chłopaka, bezpieczniejszy cel niż jego oczy. Nic nie wydaje się być nie w porządku – cała jej prawdziwa praca jest ukryta pod białym rękawem koszuli, a ręka wydaje się normalnie spoczywać na biurku.

Jednak tak to tylko wygląda. Różne rzeczy w środku mogłyby pójść źle.

Ale nie zamierza go o to pytać. Nie chodzi jej, by kierować się ku jakiejkolwiek sytuacji, która wymaga rozmowy z nim. Jest zdecydowana. Podjęła decyzję.

Po powrocie z lochów nie spała przez pół nocy, rozmawiając z Ginny. Razem doszły do wniosku, że nic pozytywnego nie może z tego wyniknąć. Ten Jackson Pollock był ślepą uliczką. Kropka.

Podjęła decyzję.

W końcu zajmuje miejsce. Wbija plecy w oparcie krzesła, patrząc prosto przed siebie i bezowocnie próbuje skupić uwagę na Hestii.

Musi zacząć oddychać ustami, gdy tylko dochodzi do niej jego zapach.

Draco przypomina jej o zbyt wielu rzeczach. Teraz zbyt łatwo jest jej dokładnie określić, skąd pochodzi każdy subtelny aspekt jego piżmowej woni. Dębowe i cytrusowe nuty wody kolońskiej. Wodnista świeżość mydła, którego używa. Czysta bawełna ubrania. I mięta pieprzowa. Oczywiście, mięta pieprzowa z tych miętówek, które smakowała na jego języku – tych, które czasami kradła mu z ust i połykała.

Rumieni się głęboką czerwienią – ponownie próbuje skupić swoją uwagę na zajęciach, wpatrując się w Hestię z taką siłą, że oczy zaczynają jej łzawić.

Malfoy się nie poruszył. Wydaje jej się też, że oczy chłopaka są skierowane prosto przed siebie i czuje ulgę. Nie jest pewna, co jego spojrzenie w tym momencie mogłoby jej zrobić.

I trwa w takiej pozycji przez pierwszą połowę lekcji, przypominając sobie, że to jeden z ostatnich razy, kiedy będzie musiała być tak blisko niego. Podjęła decyzję. Odtąd będzie łatwiej. I na Merlina, już nigdy się nie spóźni.

Ale potem Hestia ogłasza interaktywną część zajęć i staje się jasne, że wszystkie szanse są przeciwko Hermionie.

— Chcę ładnych, czystych pojedynków. Dobierzcie się w pary tak, jak siedzicie przy biurkach. Jedno z was ma działać głównie w ataku, a drugie w obronie.

Wszyscy wstają, a Hermiona czuje, że podłoga osuwa się spod niej, gdy idzie za przykładem reszty uczniów. Odnosi wrażenie, że cała jej siła i przekonanie znikają wraz z biurkami, gdy Hestia je dematerializuje.

Rzuca desperackie spojrzenie w kierunku Ginny i znajduje w nich tylko współczucie. Żadnych błyskotliwych pomysłów. Brak planu ucieczki.

Co? Co zrobiła, że zasłużyła na takiego pecha?

Oprócz utraty dziewictwa z Malfoyem, teraz wydaje się, że jest to drobnostka. A potem wraca po więcej. Co jest okropnym kierunkiem dla toku jej myśli.

Inne pary już rozpoczęły swoje pojedynki, pokój zapłonął blaskami i trzaskami różnych zaklęć, ale ona nie może nawet zmusić się, by na niego spojrzeć. Słyszy, jak chłopak niezgrabnie odchrząkuje, gdy znajdują puste miejsce w rogu.

— Którą rolę… — zaczyna, ale ona mu przerywa.

— Ofensywa. — Przynajmniej tego jest pewna.

Między nimi panuje przeciągająca się cisza. W końcu Hermiona zmusza się do spojrzenia w stronę Draco, widząc jego wysoki, chudy cień kilka stóp od niej, z różdżką luźno ułożoną w dłoni.

— Dobrze — odpowiada w końcu chłopak. A ona jak zwykle nie potrafi odczytać jego tonu. Rozpłaszczył go niczym żelazko koszulę. I już odwraca wzrok, ale widzi kątem oka, jak Draco przyjmuje postawę do pojedynku. — Zacznij, kiedy będziesz gotowa.

Jego słowa nie mają być protekcjonalne, ale i tak postanawia potraktować je w ten sposób, zaciskając powieki, zanim ponownie napotka jego wzrok. Używa złości, aby podsycić swoje pierwsze zaklęcie.

Drętwota! — krzyczy z szorstkim machnięciem różdżki, nadmiernie rozczarowana, gdy jego przypadkowe Protego odbija czar.

Przybiera lepszą pozycję, teraz twarzą do niego. Rzuca zaklęcie ponownie, tym razem z większą siłą. Chłopak znowu je odbija, ale musi ruszać się szybciej. Wydaje się być trochę zaskoczony.

Podoba jej się ten widok.

Drętwota! — rzuca raz jeszcze, mając nadzieję, że uśpi go fałszywym poczuciem komfortu. Mając nadzieję, że Draco pomyśli, iż to wszystko, nad czym zamierza dzisiaj popracować. Ale jego ochronny urok dopiero co wymknął się z czubka różdżki, gdy w krótkich odstępach czasu ona wyskakuje z: — Reducto! Flipendo! Levicorpus!

Zszokowany i nieprzygotowany jest w stanie odbić tylko pierwsze, szukając mocniejszego uścisku różdżki. Drugie odrzuca go i katapultuje kilka stóp w powietrze, a trzecie uderza nim mocno w ziemię.

Dziwaczna i raczej intensywna fala przyjemności rozdziera jej wnętrze, gdy patrzy, jak chłopak powoli staje na własnych nogach – pociera tył swojej blond głowy tam, gdzie uderzył nią o kamień. Kilku uczniów odwraca się i patrzy na całą scenę. Seamus chichocze, a Hermionie wydaje się, że widzi, jak Ron i Harry wymieniają się zadowolonymi spojrzeniami.

Może myśleli, że będzie dla niego łagodna.

Może myśleli, że Draco ma ją nadal owiniętą wokół palca.

Myśli Hermiony lecą nieproszone w kierunku nocy Balu Halloween. Do słów Teo. Odpycha je, a jej palce owinięte wokół podstawy różdżki stają się białe i bezkrwawe.

Malfoy obserwuje ją nieufnie, a jego własna postawa jest dużo bardziej defensywna niż wcześniej. Chłopak widzi, że przyciągnęli także uwagę Hestii. Kobieta zawsze wypatruje sytuacji, w których może być potrzebna dodatkowa interwencja.

Hermiona zastanawia się, czy to będzie jedna z nich.

Ale wtedy Malfoy woła: „Expelliarmus!” a jej umysł gaśnie, gdy szybkim ruchem go blokuje – odbija zaklęcie w zaledwie sekundę.

— Rictusempra!

Malfoy od razu odbija czar. Hermiona zaciska zęby. Jeśli wcześniej działało, może zadziałać ponownie.

— Flipendo! — krzyczy dziewczyna, a gdy Draco ją blokuje, po sekundzie ona instynktownie wyrzuca z siebie: — Incarcerous!

Ucięte westchnienie Hestii z kąta zostaje przyćmione przez to z ust Malfoya i zanim Gryfonka zdaje sobie sprawę, co zrobiła, chłopak wije się na ziemi w coraz mocniejszym węźle wyczarowanych przez nią lin.

Hermiona się waha. Cofa się i podnosi różdżkę, by zatrzymać zaklęcie, ale Hestia jest znacznie szybsza.

— Finite!

Malfoy dyszy na ziemi przez kilka sekund po tym, jak liny znikają, ale nauczycielka staje przed nim, co zasłania dziewczynie cały widok.

— To nie jest zaklęcie, którego używamy podczas pojedynków w klasie. Z pewnością jest pani tego świadoma, panno Granger.

Hermiona może tylko przytaknąć. Reszta klasy cichnie.

— Piętnaście punktów od Gryffindoru — mówi Hestia, jakby miało to jakiekolwiek znaczenie. Jakby ktoś nadal dbał o Puchar Domów. — I na dzisiaj jesteś zawieszona z reszty moich zajęć.

Ale to – to ma znaczenie. To jest o wiele bardziej znaczące.

Hermiona czuje, jak jej twarz robi się gorąca ze wstydu. Przełyka z zakłopotaniem, po czym odwraca się i podnosi torbę z książkami. Uważa, żeby nie spojrzeć w stronę Malfoya, kiedy ze spuszczoną głową szybko wychodzi z sali.

Co w nią wstąpiło?

W poprzednich latach nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego. Musiała walczyć z Malfoyem na zajęciach więcej niż jeden raz i zawsze udawało jej się panować nad sobą.

Jest nieostrożna. On sprawia, że jest nieostrożna. Sprawia, że jej emocje stają się zbyt gorące i ostre, zawsze na krawędzi wrzenia.

A kiedy schodzi po schodach, nie wiedząc, co zrobić ze sobą przez następne pół godziny, jest jeszcze bardziej przekonana, że jedynym rozwiązaniem jest usunięcie go ze swojego życia. To najlepsza opcja.

Jeśli będzie musiała, wytnie go z siebie jak raka.

***

Wychodzą z eliksirów, kiedy to się dzieje.

Pomimo wyjątkowo złego początku, reszta dnia była dla niej dobra. Ron, który z radością przyjął wizję Malfoya lądującego na własnym tyłku, jest w świetnym nastroju. Był bardziej otwarty i rozmowny – stać było go nawet na kilka żartów.

Przemyka jej przez myśl, czy to możliwe, że Ron jest szczęśliwy tylko wtedy, gdy Malfoy nie jest, ale nie zastanawia się nad tym zbyt długo.

Gdy wychodzą z lochów, Harry, Ron i Ginny oddzielają się od niej, by przed kolacją rozegrać nieformalny mecz Quidditcha. Hermiona decyduje, że następną godzinę spędzi w bibliotece – być może sporządzając pisemne przeprosiny dla Hestii i ćwicząc kilka nowych zaklęć. W końcu ma mnóstwo do nadrobienia.

Ale kiedy korytarze wokół niej pustoszeją, a ona skręca za róg do pustego przejścia, pojawia się błysk i mały trzask, a potem zaklęcie potknięcia sprawia, że upada prosto na twarz.

Wzdycha, uderzając o kamień, czując ból pulsujący w brodzie, gdy stara się odnaleźć równowagę – pozbierać wszystko, co upuściła.

Rzucający zaklęcie jej jednak na to nie pozwala, a cała zawartość torby Gryfonki wysypuje się na podłogę, gdy kolejny czar przewraca ją na plecy.

Szuka swojej różdżki, rzucając Protego w momencie, gdy w jej stronę zmierza trzeci czar.

Pojawia się też jego źródło.

— Za kogo, na litość boską, ty się masz…

— Nic nie mów, Granger — warczy Malfoy. — Tylko słuchaj. — Nie ma mowy, żeby to zrobiła. Zrywa się na równe nogi i rzuca w niego Flipendo, ale chłopak łatwo je blokuje i kontynuuje przemówienie pośród parady uroków, które następują po sobie, odpierając je jeden po drugim.

— Przyszło mi do głowy, że być może tak naprawdę nie masz ujścia dla tego… — Draco na moment przerywa, by wskazać na nią jako całość — ...wszystkiego. — A potem uchyla się, gdy ona rzuca w jego stronę kolejnym Incarcerous. Najwyraźniej nie nauczył się zbyt wiele od ostatniego razu.

Hermiona nie może pojąć, że chłopak ma jeszcze czelność zaatakować ją po jakimś durnym pojedynku w klasie. Otwiera usta, żeby mu to powiedzieć, ale Draco rzuca jeszcze więcej zaklęć.

— Nie mogę uwierzyć…

Jego Flipendo zaskakuje ją, a siła czaru odrzuca jej ciało o kilka stóp w tył.

— Powiedziałem słuchaj, Granger. — Draco rzuca kolejny czar, a ona prawie nie ma czasu na zablokowanie go. — Bo myślę, że natknęliśmy się tutaj na coś wspaniałego.

Formuła zaklęcia jest w połowie drogi z jej ust, kiedy dziewczyna rejestruje jego słowa. 

— Ja… — Porusza się, wskazując na niego różdżką. — Że co proszę?

— To — cedzi Draco przez zęby, wskazując na przestrzeń między nimi. — To jest oczywiste. Potrzebujesz tego.

Że co proszę? — mówi ponownie Hermiona, tym razem z większym naciskiem.

Ale zamiast jej odpowiedzieć, chłopak odrzuca na bok własną torbę z książkami i szeroko rozkłada ramiona. 

— Śmiało, Granger. No dalej.

Jej brwi ściągają się razem z naciskiem na tyle dużym, żeby przyprawił ją o ból głowy. 

— Ja co…

— Wyładuj swój gniew. Pojedynkujmy się — oznajmia Ślizgon bez najmniejszego wahania w głosie. — Najwyraźniej potrzebujesz sposobu, by pozbyć się całej wściekłości, którą wobec mnie nagromadziłaś. Nic nie osiągniemy, dopóki tego nie zrobisz. Więc zrób to, Granger. Pozbądź się tego. Jestem tutaj. — Rozkłada szerzej ramiona.

— Ty… — dziewczyna sapie z niedowierzaniem. — Ty sobie żartujesz. — Ułamek jej mózgu skupia się na słowach „my” i „gdziekolwiek” po czym odrzuca ich przesadną analizę w zapomnienie, ponieważ Malfoy wydaje się w jakiś sposób myśleć, że mogą przez to przejść. Przebrnąć przez to, co zrobił.

— Nie — mówi beznamiętnie Draco, a w jego oczach widać wyzwanie.

Ten uzależniający, odważny płomień, któremu Hermiona nigdy nie może się oprzeć.

Ale nie. Nie. Ona zdecydowała.

Zdecydowała.

— Zostaw mnie w spokoju, Malfoy. — Hermiona próbuje odejść. Walczy, by się odwrócić i porwać torbę z podłogi rzucając Accio, aby zebrać wszystko, co z niej wypadło.

— Tchórz — woła za nią chłopak, gdy dziewczyna zaczyna odchodzić.

Jest zaskoczona, jak naturalnie olejne słowa opuszczają jej usta. 

— Pierdol się. 

I nie ogląda się za siebie, przyspieszając tempo kroków, doskonale świadoma tego, że on robi to samo.

Kolejne zaklęcie potykające ślizga się po jej kostkach – celowe chybienie, ale na tyle bliskie, że aż wzdycha. Hermiona rzuca zdezorientowane, wściekłe spojrzenie przez ramię, gdy Draco strzela kolejnym czarem, a potem zaczyna biec, bo nie może tego zrobić. Nie mogą tego zrobić. Nie ma mowy. Nie znowu. Nie.

Jej oddech przybywa krótkimi, małymi zaciągnięciami, gdy biegnie i skręca w kolejny opuszczony korytarz, zdesperowana, by uciec.

— Alohomora! — syczy do pierwszych drzwi, które widzi, szarpiąc za klamkę i rzucając się do środka, nie zdając sobie sprawy, jak blisko za nią jest Malfoy.

Chłopak wpada za nią do opuszczonej klasy, zanim dziewczyna zdąży zamknąć drzwi za sobą, a ona myśli tylko: Idiotka, idiotka, jesteś idiotką, Hermiono.

To ślepy zaułek.

Cofa się do przeciwległej ściany obok stosu połamanych biurek, wyciąga różdżkę i drży.

— Zostaw mnie w spokoju — warczy, zaskoczona poziomem strachu w swoim głosie.

Malfoy bez słowa zamyka za sobą drzwi – bez różdżki, stając prosto i złowrogo przed jedynym wyjściem. 

— Nie — mówi. I nie potrzeba nic więcej.

Teraz zostają tylko zaklęcia.

Jedno po drugim, w kółko, w tę i z powrotem.

Draco podchodzi do niej z arsenałem podstępnych, małych klątw, których nigdy wcześniej nie widziała. Jest zmuszona do kreatywnej adaptacji, serce wali jej w piersi, gdy już niemożliwa sytuacja staje się jeszcze bardziej niewiarygodna.

Pokój jaśnieje światłami ich zaklęć, niebieskimi, fioletowymi i czerwonymi, które trafiają w ściany i tłuczą szkło.

Hermiona nie może uwierzyć, że to się dzieje. Nie może uwierzyć w jego tupet.

Drań.

— Drań! — krzyczy głośno, uderzając dość potężną Drętwotą w jego klatkę piersiową. Wzdycha i robi krok w tył, ale on szybko dochodzi do siebie, odpowiadając Rictusemprą tak mocną, że Hermiona zgina się w pół.

Odległość między nimi stopniowo się zmniejsza, a zaklęcia stają coraz ostrzejsze i głośniejsze w miarę zbliżania celów. Wykrzykują do siebie nawzajem przekleństwa i używają najgorszych zaklęć, jakie znają – oczywiście tych, które nie są śmiercionośne – a kiedy Hermiona słyszy słowo „szlama”, całkowicie traci nad sobą panowanie.

— Expelliarmus! — krzyczy w szale.

Są tylko o dwie stopy od siebie. Kiedy jego różdżka odlatuje na bok, ona odrzuca swoją i szarżuje do przodu, wysuwając przed siebie dłonie, by mocno go odepchnąć.

O nie… – uświadamia sobie o ułamek sekundy za późno.

Ponieważ właśnie uczyniła ten pojedynek fizycznym i nie jest pewna, jak on…

Malfoy natychmiast się broni, a jego dłonie choć ten jeden raz są gorące, gdy zaciskają się wokół jej ramion, ostro pchając ją do tyłu. Hermiona zatacza się przerażona, po czym wraca do ataku z nową furią, popychając go i drapiąc, gdy chłopak blokuje jej małe natarcia.

— Czujesz się lepiej, Granger? — dręczy ją, szarpiąc za nadgarstki.

Hermiona wypuszcza z siebie cichy krzyk i wyrywa ramię z męskiego uścisku, nie mogąc się powstrzymać, zanim jej dłoń nie zetknie się w zderzeniu z gładką płaszczyzną jego twarzy.

Uderzenie odbija się echem w pustej sali.

Dziewczyna zdycha. Cofa się.

A Malfoy patrzy na nią najmroczniejszym spojrzeniem, jakie sądzi, że kiedykolwiek u niego widziała. Chłopak wydaje przez zęby cichy syk. Na ten dźwięk pulsuje w niej czkawka.

Następnie Draco szybko ją atakuje, a Hermiona cofa się, gdy on jednocześnie trzyma jej ramiona w swoim siniaczącym uścisku, a potem odpycha ją tak mocno, że dziewczyna uderza w starą, skrzypiącą komodę. Siłą uderzenia chybocze całym meblem.

Jej biodra pulsują.

Chłopak znowu ją chwyta, wciskając się w jej przestrzeń i ponownie rzucając nią o drewno – kolejne dwa razy. 

— Tego, kurwa, chcesz, Granger? Tak? — Trzeci raz. — Czy o to ci chodzi?

Ona odpycha go w panice – czeka, aż chłopak rzeczywiście ją uderzy. Skrzywdzi. Naprawdę ją zrani. Jej paznokcie wbijają się ciało Dracona tam, gdzie zacisnęła dłonie.

— Powiedz mi, że mnie nienawidzisz — prycha Draco kilka cali od jej twarzy, odrywając jej szponiaste ręce od siebie i trzymając je za przedramiona jak imadło. Potrząsa nią szorstko. — Ha? Powiedz mi to. Powiedz mi to, kurwa.

— Nienawidzę cię! — prycha Hermiona, gdy łzy napływają jej do oczu, a złość gotuje się w piersi. Jest... wściekła, rozjuszona... jest... zdezorientowana. Ma w głowie tyle pieprzonych rzeczy, tak wiele cholernych rzeczy naraz.

— Jeszcze raz! — żąda Draco, ponownie nią potrząsając, a jego gorący oddech uderza o jej twarz. — Powiedz to jeszcze raz!

— Nienawidzę cię!

— Tak?

— Tak!

— Powiedz to!

— NIENAWIDZĘ CIĘ! — krzyczy. Uderza swoimi uwięzionymi pięściami w jego dyszącą klatkę piersiową. — Nienawidzę cię za to, co zrobiłeś! Nienawidzę cię za to, że mnie tak wykorzystujesz! Że wykorzystałeś Rona w ten sposób! Nienawidzę cię za to, że myślałam, że mogę ci zaufać! Nienawidzę cię!

— Dobrze! — ryczy Draco, a potem, gdy echa ich krzyków zanikają, następuje nieznośnie napięta chwila ciszy.

Jej oczy migoczą, przerażone, wściekłe i zdezorientowane, ale jego siniaczący uścisk nie ustępuje. Chłopak dyszy jak byk, prosto w jej twarz, a pot spływa mu po czole. Pachnie tą miętą…

Jego usta lądują na jej własnych, jakby chciał się z nią połączyć. Uderza w nie mocno, stukają się zębami, zderzają nosami, spotykają czołami. Hermiona wypuszcza z siebie to ucięte sapnięcie, ale jedyne, co może zrobić, to rozchylić dla niego wargi, a potem jego język wsuwa się do środka.

A po około trzech sekundach wszystkie dzwonki alarmowe w jej umyśle się wyłączają – ona naciska – oddając pocałunek i walcząc o niego.

Z cichym jękiem chłopak puszcza jej ramiona, a ona natychmiast wplata ręce w te miękkie blond włosy. Jego własne dłonie wędrują po ciele dziewczyny, a jedna sunie nisko, by podciągnąć jej udo – zahaczyć nim o jego talię, tak jak on to lubi – podczas gdy druga zaciska się wokół gardła Hermiony i ten słaby głos w jej głowie, który przypomina, że absolutnie, kurwa, nie powinna, się rozpływa. Po prostu wyparowuje.

Hermiona wydaje rozpaczliwy jęk w jego usta, odrywając się tylko po to, by móc złapać oddech – ale ta chwilowa nieobecność jest zbyt bolesna. Ta zbyt duża strata, sprawia, że zanurza się w nim z powrotem, zanim jej płuca będą pełne. Draco całuje ją łapczywie – pożera jej wargi, aż te stają się opuchnięte i prawdopodobnie krwawią, a oczy są zamglone z pożądania.

Musi trzymać się od niego z daleka. Położyć kres temu wszystkiemu.

Spoglądając na Hermionę, Malfoy puszcza jej gardło – powoli, ospale wsuwa palec do swoich ust, pozwalając dziewczynie patrzeć. Jest zahipnotyzowana. A potem chłopak unosi spódnicę wokół jej talii i nawet nie zawraca sobie głowy pieszczotami gry wstępnej czy wahaniem. Wsuwa dłoń pod jej majtki i głęboko wbija tam palec.

Hermiona z ostrym westchnieniem odrzuca głowę do tyłu, uderza czaszką o jedną z wyższych szuflad komody. Nie zauważa tego. Nie obchodzi jej to.

Ona potrzebuje tego bardziej.

— Kurwa — warczy Draco, unosząc jej nogę wyżej, poruszając rytmicznie palcem. — Nie sądziłem, że będziesz mokra.

Rumieniec zażenowania walczy na jej policzkach z rumieńcem podniecenia. Nie ma odwagi podnieść głowy i spojrzeć na niego. Po prostu patrzy na sufit, dysząc, widząc, jak chłopak przysuwa się tam i z powrotem. Kołysze swoim ciałem na jego dłoni.

— W takim razie lubisz, kiedy tobą rzucam, tak, Granger? — pyta ochrypłym głosem, złamanym przez jego ciężki oddech. A kiedy chłopak dodaje drugi palec, jej oczy się zamykają. Ale potem jego ręka opuszczajej  udo Hermiony i ponownie znajduje jej gardło. Szybkim ruchem unosi on jej głowę tak, by patrzyła na niego. — Tak? — pyta ponownie, a jego oczy płoną. Rytm dłoni między nogami dziewczyny przyspiesza.

— Pierdol się. — To wszystko, na co ona może sobie pozwolić, ale on nieoczekiwanie się uśmiecha. Uśmiecha się w sposób, który ona tak bardzo lubi – ten krzywy uśmiech z obnażonymi zębami, ten, który sprawia, że chce się dla niego położyć, poddać się, pozwolić mu robić z nią co zechce.

Malfoy przyciąga ją bliżej, przykładając usta do jej ucha. 

— To całkiem niezły pomysł.

Dupek — wzdycha Hermiona, ponownie zamykając oczy.

I Draco wsuwa w nią palce – na krótką chwilę trafia w to doskonałe miejsce, które wysyła iskry pod jej powieki.

— Tam! — sapie, rękami przeczesując te niemal białe włosy, a jej oczy otwierają się, by rozpaczliwie odnaleźć jego błękitne tęczówki.

— Co? — dyszy i na chwilę złość i szorstkość znikają z jego twarzy.

Palce nieruchomieją, tuż nad tym miejscem, po czym zsuwają się. Ona syczy. Drapie paznokciami po skórze jego głowy, jęcząc – patrząc, jak oczy chłopaka na ułamek sekundy wracają do jej własnych. 

— Nie? Nie! — Wije się przy nim. — Wróć. Wróć.

Jego palce znów się poruszają, prawie tak, jakby planował je wyciągnąć. 

— O co ci…

Muskają to miejsce. Hermiona się szarpie. Piszczy. 

— Tam! Kurwa. — Znów uderza głową w komodę. Nie może uwierzyć w słowa wychodzące z jej ust, ale ona… potrzebuje… ona po prostu… — Właśnie tam. Właśnie tam — sapie w kółko, intonując to jak modlitwę. — Proszę.

I czuje, jak palce Malfoya nieruchomieją. Właściwie to czuje, jak składa on to w całość, rozumiejąc.

W następnej chwili Malfoy znów jest w pełni sił. Odzyskuje kontrolę.

Jego dłoń zaciska się wokół jej gardła, gdy wraca ustami do jej ucha. 

— Tam? — pyta. Drwiąco. Palce wirują w tym punkcie w sposób, który sprawia, że Hermiona widzi kolory. Neonowe barwy. Smugi i światła. Pieprzone halucynacje.

— Tak! — wzdycha.

Język śledzi brzeg jej ucha. 

— Tak?

Jęczy. Głośno. Nie obchodzi jej, czy ktoś to usłyszy. 

Tak, dokładnie tak…

Draco natychmiast wyciąga palce. Strata ta jest dla niej fizycznie bolesna. A kiedy podnosi głowę, by zaprotestować, zauważa, że chłopak oblizuje je do czysta. Zapomina o tym, co zamierzała powiedzieć…

A potem nagle Draco szarpie ją za biodra. Wykręca nimi. Wymagająco. 

— Odwróć się.

— Co?

— Odwróć się, kurwa. — Szarpie jedno z jej bioder tak mocno, że dziewczyna niemal traci równowagę i obraca się, przylegając przodem do brzegu blatu.

Słyszy, jak chłopak odpina klamrę paska. Wciąga gwałtowny oddech.

A potem czuje jego twardą długość, gdy przytula on swoje ciepłe ciało do niej – ale zanim zrobi cokolwiek innego, podbródek Dracona spoczywa na jej ramieniu, a jego lewe ramię wsuwa się przed talię.

Dysząc, wpatruje się w niego, gdy Draco podwija rękaw, a jego głęboki męski głos wibruje nad nią. 

— Widzisz to? — pyta.

— Tak — wzdycha Hermiona. Widzi. Patrzy na blade przedramię i lekko różową bliznę w miejscu, w którym je zszyła. Skóra ma nieco jaśniejszy odcień, co wskazuje, że pod spodem nic nie ma.

Ale oczy dziewczyny zaczynają się zamykać, gdy jego usta ponownie znajdują jej ucho, muskając płatek językiem, skubiąc. 

— Tutaj jest problem, Granger — mówi Draco, a ona odchyla głowę do tyłu tak, że opiera ją o jego klatkę piersiową. Ból w podbrzuszu powoli zmienia się w parzenie. — Zabrałaś to… Cały ten ból, całą tę nienawiść. Ale kiedy to wszystko zniknęło, ty też.

Ona nagle nieruchomieje.

I nawet gdy jego dłonie zaczynają unosić tył jej spódnicy – ciągnąć majtki w dół ud – może tylko słuchać.

— Czy wiesz, jak to jest czuć się pustym? Nie czuć nic?

Tak. Ona wie. Ale nie odpowiada. Nie może.

— To właśnie mi zrobiłaś. — Głos Dracona przechodzi ze spokojnego szeptu w warczenie. — Zabrałaś wszystko. Nie mogłem nic czuć. Ani bólu, ani ciebie, nic. — A potem z jego ust wydobywa się zimny śmiech. — Przykro mi, ale po prostu nie mogę tego zaakceptować.

Jest w niej, zanim Hermiona zdąży się na to przygotować.

Przerażony krzyk wymyka się z jej ust, kiedy rzuca się przez krawędź komody, zszokowana wtargnięciem, kątem, jego słowami. Wszystkim.

Ręce chłopaka owijają się wokół przodu jej ud i rozsuwają je szerzej. W rezultacie natychmiast zanurza się głębiej, a ona wzdycha, gdy przeszywa ją ukłucie przyjemności. Kiedy pulsowanie zaczyna obejmować właściwe nerwy.

— Nie akceptuję — kontynuuje Draco, jakby miała nadążyć za jego słowami. Jakby nie pieprzył jej powoli przy blacie. — Odmawiam. Ja cię, kurwa, potrzebuję.

Hermiona zaciska palce w pięści na drewnie, zamykając oczy.

— P-pierdol się — wydusza z siebie słabo.

I nagle on podwaja to powolne, głębokie tempo, wbijając się w nią mocno. Hermiona krzyczy. Wzdycha z każdym gwałtownym ruchem, a jej oddechy są ucinane niczym staccato. Mimo to próbuje przy tym mówić. Próbuje zignorować to stale narastające napięcie między nogami, którego pęknięcie grozi przy każdym kolejnym pchnięciu.

— Skąd… skąd mam wiedzieć... kurwa… Jak… powinnam.... o Boże… Czy powinnam… oczekiwać, że zaraz Ron wejdzie…

Malfoy wbija się w nią głębiej niż kiedykolwiek – mocnym, karcącym pchnięciem, które wydusza rozdzierający wrzask z jej gardła. 

— Nie mów o nim, kurwa. Nie teraz. — Sunie ręką w górę i wokół ciała dziewczyny, aby ponownie spocząć palcami na jej gardle. — Nie, kiedy ci to robię.

I tym zostaje skutecznie uciszona. Nie myśli o niczym więcej, gdy jego stały rytm zaczyna wymykać się tempu – staje się przypadkowy i zdesperowany, gdy chłopak zaczyna tracić kontrolę. Ona również. Jej nogi się trzęsą – grożą zapadnięciem.

— Powiedz mi, że rozumiesz — sapie Draco przy jej ramieniu, mocno wbijając biodra w jej własne. Hermiona czuje ten ból, tak intensywny i pełny między nogami. — Nie odbieraj mi tego. — A teraz brzmi, jakby błagał, unosząc się i opadając szybko na jej plecy. — Nie. Nie zabieraj jedynej rzeczy, którą czuję. Jedynej, którą chcę poczuć.

Dziewczyna otwiera usta, aby go ostrzec, ponieważ zaraz spadnie z tej krawędzi. Przeleci nad nią i wpadnie w fale ekstazy wijące się podbrzuszu. Jeśli trafi on w to miejsce jeszcze jeden…

Malfoy wzdycha z wściekłością, krzycząc:

— Kocham cię, kurwa.

A orgazm rozdziera ją jak tsunami.

Nie zważa na zawroty głowy ani nagłe pulsowanie serca. Po prostu rykoszetuje z całą swoją elektrycznością i galaretowatą przyjemnością przez wszystkie naczynia i żyły w jej ciele.

Prawie tak, jakby to było zaraźliwe, spełnienie trafia w Malfoya, a ona czuje, jak chłopak napina się przy niej – czuje, że jego pchnięcia słabną – a potem jęczy w jej ramię, przygryzając je, gdy walczy z własnym uwolnieniem.

W ciszy, która następuje, drżą. Jego oddechy są krótkie i zimne na jej wilgotnej skórze. Ich kolana się chwieją.

Hermiona przełyka gulę zastygłą w gardle.

Jej głos jest ochrypły.

— Co powiedziałeś?


7 komentarzy:

  1. Ten rozdział! Ten rozdział! Ich relacja jest tak popieprzona, ale kiedy sobie przypomniałam, że wyznał jej tu miłość… Wszystko co tu się stało, począwszy od lekcji OPCM do tego, co zrobili w tej nieużywanej klasie… Chyba obydwoje po prostu potrzebowali dać upust swoim emocjom, zastanawiam się tylko, kto bardziej. Draco jest skołowany po tym, jak znak zniknął i cały związany z nim ból również, może w końcu normalnie funkcjonować, ale jednak czegoś brakuje. Brakuje Hermiony. W poprzednim rozdziale przyznał, że nie wie jak dziękować i przepraszać, ale wszystko jest dla niego nowe, kiedy jest przy niej. A ona… Cóż, nie dziwię się, że podczas lekcji ją poniosło. Draco ją wykorzystywał, bawił się nią, więc miała prawo tak zareagować. Źle wyszło, że stało się to przy całej klasie, no ale trudno. W tej sali pokazali jak wzajemnie na siebie działają. To jak toczy się to opowiadanie jest naprawdę dobrym odzwierciedleniem tego, jak faktycznie mógłby wyglądać ich związek.

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG no tego się nie spodziewałam że Wyżna jej miłość. Jeden w szoku! 🤭 Ale no może jakoś teraz uda im się przetrwać jeśli Herm źle go nie potraktuje i nie odtrąci 🥺

    OdpowiedzUsuń
  3. Co tu się...
    Ten pojedynek nieco mnie zmroził, chociaż nie można się Hermionie dziwić. Ja, z moimi sekundowym zapalnikiem, to bym go pewnie gorzej potraktowała, zapominając, że wciąż trwają lekcje. Gnojek jeden, dobrze mu tak! Jeśli to Rona nie przekonało, że Hermiona nie miała nic wspólnego z tym "przedstawieniem", zaserwowanym mu przez Draco, to nie wiem, co by mogło. Poza rzuceniem Ślizgona, oczywiście ;) Za to druga część rozdziału... O Matko Bosko i wszyscy święci! Ile tam agresji i bardzo złych uczuć, a w tym wszystkim jeszcze "kocham"? Mam ciarki, ale to chyba nie są dobre dreszcze. Ten seks wygląda jak gwałt, zwłaszcza po tym pojedynku i przepychaniu się, mózg mi się krzywi, rany julek. I w tym wszystkim wyznanie miłosne, chyba bym zęby z podłogi zbierała na jej miejscu. Mam nadzieję, że ten dupek się z tego nie wycofa...!

    Mała

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam ten rozdział już tyle razy... a nadal nie wiem co napisać. Chyba nigdy nie czytałam takich emocji

    OdpowiedzUsuń
  5. Patrze się od kilku minut w pole na komentarz i myślę co napisać. Chciałam po poprzednim rozdziale wyjść i zapomnieć o tym co przeczytałam, jak dobrze ze tego nie zrobiłam! Trzy razy czytałam czy on faktycznie to powiedział. Nigdy, nigdy w swoim życiu czytając (a czytam bardzo dużo), nie miałam tak skrajnych emocji, tak skrajnych odczuć, myśli i chęci zabicia a za chwilę przytulenia. Co to opowiadanie ze mną robi to moja głowa i serce nie pojmuje. Mam tak szybki oddech, oddawałam te uczucia nienawiści, upuszczalam te emocje razem z nimi. To oczyszczające... Autorka wiedziała co robi. Najpierw sprowokowała niesamowity ból i nienawiść, a teraz czuję się jakbym była 5 metrów nad niebem. Nawet sama nie wiem czy te słowa w moim komentarzu oddają to co przeżyłam, chyba nie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Musiałam się cofnąć, bo jeszcze nie wyrzuciłam z siebie wszystkiego. Odczuwał ból, definiowało to jego życie, zachowanie, podporządkował temu swój dzień. Hermiona to chyba teraz jedyna stabilność dla niego. Był tak przezwyczajony, że Draco czeka teraz nauka życia na nowo. Uzależnienie, tak to odbieram, po prostu musi być od czegoś uzależniony, wcześniej był to ból teraz Hermiona. W końcu kiedy ból go nie definiuje jest w stanie przyjąć kogoś do swojego życia, wcześniej był tylko ból, na nic innego nie było miejsca...

    OdpowiedzUsuń