Trzydziestka.
Kiedy Hermiona była jeszcze zabieganą nastolatką, uwięzioną w poszarpanym namiocie ze swoimi dwoma przyjaciółmi, bojącą się o swoje życie, często zastanawiała się, czy kiedykolwiek będzie miała szansę się zestarzeć.
Z jakiegoś powodu skupiała się wtedy na liczbie trzydzieści. Ta młoda, przerażona wersja Hermiony myślała, że jeśli kiedykolwiek uda jej się dożyć tego wieku, z całą pewnością będzie mieć już wszystko pod kontrolą.
Oczekiwała, że będzie miała stabilną pracę, prawdopodobnie wyjdzie za mąż i może zacznie zastanawiać się nad założeniem rodziny.
Ta myśl pomagała jej zasypiać przy odgłosach wiatru za cienkimi płóciennymi ścianami namiotu, kiedy strach przed szmalcownikami patrolującymi tereny tuż za krawędziami ich osłon stawał się zbyt trudny do zniesienia. Wiara w przyszłość pozwalała jej wygrywać z obawami, że nie zdołają znaleźć horkruksów na czas i że Harry może nie pokonać Voldemorta.
Słabe próby ustalenia, jak będzie wyglądało jej życie, gdy dorośnie, zmieniły się czasem w swego rodzaju zabawę.
Obecnie nie czuła się jednak ani trochę dorosła i zdecydowanie nie miała wszystkiego pod kontrolą.
Zaledwie kilka miesięcy wcześniej porzuciła swoją karierę w Ministerstwie i rozpoczęła nową przygodę w Banku Gringotta. Była zdecydowanie niezamężna, i to w najbardziej możliwie zawiły sposób. No i jak mogłaby rozważać założenie rodziny, skoro przez większość dni nawet nie czuła własnych móg?
Aby uspokoić bicie serca, Hermiona szukała w pubie szmaragdowego spojrzenia Harry’ego. W końcu dostrzegła go zaangażowanego w jakąś gorącą debatę z Teodorem i Draco. W pobliżu stał stół pełen jej współpracowników, dyskutujących zawzięcie o zaletach nowej formy wykrywania zaklęć, a w całym pomieszczeniu dostrzegała wiele znajomych twarzy kolegów z dawnych czasów szkolnych.
Nawet nie chciała imprezy, ale wiedziała, że to nie do niej należała ostateczna decyzja. Zastanawiała się, czy jej przyjaciele w ogóle zdawali sobie sprawę, jak bardzo obawiała się ukończenia trzydziestki.
Widząc, że ludzie zebrani w pubie to głównie jej znajomi, w końcu uwolniła się od stresującego napięcia i ruszyła naprzód, by powitać przyjaciół i współpracowników.
Po chwili Draco przysunął się do niej, wciągając ją mocno w swoje ramiona. Bez wahania wtopiła się w jego objęcia.
— Wszystkiego najlepszego, Granger — mruknął jej do ucha.
— Dziękuję — szepnęła, wypuszczając długi oddech, kiedy ją puścił.
— Nie chciałbym cię dziś zbytnio rozpraszać — ciągnął, rzucając jej ukradkowe spojrzenie i biorąc łyk whisky — ale mam pewne wieści.
Odwróciła się twarzą do niego z wyczekującym uniesieniem brwi.
Jego usta drgnęły nieznacznie, kiedy ponownie upił łyk ze szklanki.
— Udało mi się wczoraj dokonać dość znaczącego zakupu. — Kiedy jego słowa dotarły do Hermiony, prawie pisnęła z ekscytacji. — Chciałem powiedzieć ci wcześniej, ale wolałem najpierw mieć pewność, że wszystko zostanie dopięte.
Przez dłuższą chwilę tylko patrzyła na niego, z ustami otwartymi w szoku.
— Masz na myśli aptekę?
Draco przewrócił oczami z uśmiechem.
— Tak, aptekę.
— Draco! — wykrzyknęła, gdy zalała ją fala radości. Nawet się nie zastanawiając, ponownie wpadła mu w ramiona. — Jestem z ciebie taka dumna.
Po chwili cofnął się, patrząc jej prosto w oczy z delikatnym uśmiechem na ustach.
— Wiem, że rozmawiałaś z panem Matiasem — odparł. Hermiona zesztywniała. — Nic się nie stało. Powiedział mi, że twoje słowa tylko umocniły jego decyzję.
— Tak bardzo się cieszę — szepnęła, czując ukłucie łez w kącikach oczu. — Po tak długim czasie…
Twarz Dracona złagodniała.
— Wiem. Zawsze we mnie wierzyłaś, nawet jeśli ja nie potrafiłem.
— I zawsze będę — szepnęła.
Kiedy Draco ją puścił, cofając się, skupił na niej wzrok, jakby miał do powiedzenia coś więcej. Jednak w tym samym momencie podszedł do nich Tennyson, klepiąc Dracona po plecach z szerokim uśmiechem.
— Gratulacje, Malfoy — oznajmił, wyciągając rękę. Odwzajemniając uśmiech, Draco zdecydowanie uścisnął jego dłoń. — Wiedziałem, że w końcu uda ci się go przekonać.
— Szkoda, że nie udało mi się to wtedy, kiedy cena była niższa — Draco zażartował. — Dzięki za pomoc, Luther.
— Nie ma sprawy. — Skinąwszy głową, Tennyson włożył ręce do kieszeni spodni. — I wszystkiego najlepszego, Hermiono.
— Uwierzysz, że skończyła trzydzieści lat? — zapytał wciąż stojący obok niej Draco.
— Ledwo — odparł Tennyson, prychając. Hermiona skrzywiła się do nich obu, ostrożnie zapamiętując wszystko, co Draco powiedział na temat jej wieku, by móc wypomnieć mu to, gdy sam będzie kończył trzydziestkę. — W końcu to tylko liczba. Powinieneś zobaczyć, jak bardzo poprawiło się tempo jej biegu.
Hermiona poczuła ciepło rumieńców wpływających na jej policzki, słysząc ten komplement.
— To powolny proces — powiedziała, wzruszając ramionami.
— Świetnie sobie radzisz — potwierdził Tennyson, po czym skinął głową. — Zostawię was samych. Miłego przyjęcia, Hermiono.
Draco pociągnął długi łyk whisky, a niezręczna cisza ogarnęła ich dwójkę, gdy Tennyson odchodził.
— Biegasz z Tennysonem? — wycedził w końcu Draco.
— No cóż, ty nie chciałeś — zażartowała, starając się rozproszyć napięcie. — Czasami biegam w porze lunchu, a on kilka razy mi towarzyszył.
— Ciekawe — odparł. — Wygląda na to, że naprawdę dobrze się dogadujecie.
Krzywiąc się, Hermiona stanęła twarzą do niego.
— Co to miało niby znaczyć?
— Nic takiego — wycedził, unosząc brew. — Cieszę się twoim szczęściem.
— On jest moim szefem — warknęła, czując dreszcz irytacji przebiegający po jej kręgosłupie. — Czy mógłbyś przestać insynuować, że coś między nami jest?
Draco nie odpowiedział, tylko wypił ostatni łyk swojego trunku.
— Idę po następnego. Czy mogę postawić ci urodzinowego drinka? — powiedział, wymachując pustą szklanką.
— Dobrze — wydusiła z westchnieniem, nie mogąc powstrzymać swojej irytacji. Gdyby nie wiedziała lepiej, pomyślałaby, że jego intensywne zainteresowanie jej stosunkami zawodowymi z szefem, mogło świadczyć o zazdrości.
Ale przecież nie powinien mieć ku temu powodów, prawda?
Stojąc przy przeciwległej ścianie pubu, Teo i Harry konkurowali ze sobą w grze w rzutki. Widząc to, Hermiona natychmiast spojrzała sugestywnie na Dracona.
— Myślisz, że moglibyśmy ich czegoś nauczyć?
Draco parsknął.
— Oczywiście, że tak.
***
Resztę wieczoru Hermiona spędziła głównie na błądzeniu między stolikami i grupami ludzi, popijając drinki. Jej melancholia względem minionych lat w dużej mierze wyblakła, choć niewielka jej cząstka wciąż czaiła się w głębi umysłu Hermiony, przez co nie do końca potrafiła poczuć w sobie imprezowego ducha.
Jednym z dużych plusów w jej nowej pracy było to, że dość szybko nawiązała znajomość z większością swoich nowych współpracowników. Po chwili ze swobodą usiadła przy ich stole, uśmiechając się i włączając do rozmowy.
Zauważyła, że Tennyson siedzący po drugiej stronie stołu, spoglądał na nią przez krótką chwilę, więc machnęła do niego drinkiem w toaście. Mężczyzna uśmiechając się, odwzajemniając ten gest.
Starała się nie rozwodzić nad subtelnym wyrzutem we wcześniejszych słowach Dracona – mężczyzna był po prostu jej szefem. Nawet jeśli zaczęli dogadywać się na tyle dobrze, by okazyjnie spędzać razem czas poza pracą, to była tylko i wyłącznie jej sprawa. To nie tak, że wspólne bieganie miało ich do czegoś doprowadzić. Co więcej, Draco sam nie był zainteresowany trenowaniem z nią, więc nie miał prawa krytykować tego, z kim ćwiczyła.
Jednak jego słowa ją zabolały.
Ostatnim razem, gdy go widziała, był pogrążony w dyskusji na temat Quidditcha z Teodorem i Harrym. Wtedy poniekąd z uśmiechem się od nich odłączyła. Czasami wciąż zaskakiwało ją to, jak dobrze ona i Harry dogadywali się z byłymi Ślizgonami. Jednak tyle lat po wojnie, Draco i Teo niemal zespolili się z życiem dwójki dawnych Gryfonów.
Wszyscy po prostu dorośli.
Noc dobiegała końca, a Hermiona stłumiła ziewnięcie. Jej oczy same zamykały się ze zmęczenia, w czym pomagała im dość spora ilość wypitych przez cały wieczór drinków.
Ze wszystkich zaproszonych osób pozostała jedynie garstka gości, którzy obecnie dość zawzięcie dyskutowali na tematy dotyczące zaawansowanych zasad mugolskiej fizyki.
Kiedy posłała Tennysonowi lekko zdezorientowany grymas, mężczyzna błysnął uśmiechem.
— Myślę, że na mnie już pora — powiedział.
— Odprowadzę cię — odparła, zsuwając się z krzesła. Ruszyli spokojnie w kierunku drzwi. — Dziękuję, że przyszedłeś.
— Oczywiście — powiedział spokojnie. — Mam nadzieję, że urodziny były udane.
— Oj tak, były wspaniałe. — Skinęła głową w geście wdzięczności.
Owinął palce wokół jej ramienia w krótkim uścisku.
— Dobranoc, Hermiono.
— Hermiona… — dobiegł ich czyjś głos. Obróciła się, zaskoczona, widząc zbliżającego się do nich Dracona. Wyraz jego twarzy był uważny, gdy wzrokiem omiótł ją i Tennysona. — Chciałem ci tylko powiedzieć, że już wychodzę. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Dłoń Tennysona z lekkim opóźnieniem opadła z jej ramienia.
Hermiona mogła tylko patrzeć na Draco, marszcząc czoło, zanim zdołała przełknąć grubą gulę jaka utworzyła się w jej gardle.
— Dobranoc, Draco.
Kiwając głową z wymuszonym uśmiechem, blondyn odwrócił się, by odejść.
Tennyson włożył ręce do kieszeni, szurając niezręcznie nogami.
— Mówiłem ci, że bardzo mu na tobie zależy — oznajmił cicho.
Nie przychodziło jej do głowy nic, co mogłaby powiedzieć. Czuła jedynie bolesny ucisk w piersi, gdy wpatrywała się w miejsce, w którym przed chwilą stał Draco.
— Gdybyś tylko słyszała, jak o tobie mówi, kiedy nie ma cię w pobliżu. A tak przy okazji — ciągnął Tennyson — jeśli liczysz, aż w końcu wykona jakiś ruch, to myślę, że jeszcze trochę sobie poczekasz.
Odwracając się, by móc na niego spojrzeć, zmarszczyła brwi, czując ostre ukłucie łez w kącikach oczu.
— Co masz na myśli?
— To — sapnął z lekkim chichotem — że oboje jesteście naprawdę ślepi, jeśli chodzi o siebie nawzajem. Jeśli czekałaś na jakiś znak, to właśnie go dostałaś.
Jej serce zabiło mocniej. Hermiona skinęła sztywno głową, gdy jego słowa przeniknęły do jej mózgu.
— Muszę iść… dobranoc — wydusiła.
Kątem oka dostrzegła błysk uśmiechu na ustach Tennysona, zanim odwróciła się w stronę kominka sieci Fiuu. Jej dłonie zaczęły drżeć. Zanim zdążyła się zastanowić nad tym co robi, chwyciła za garść proszku, wrzuciła go do środka i przeszła przez zielone płomienie.
Ciężko było jej opanować falę nerwów, kiedy nagle znalazła się w salonie Dracona, roztrzęsiona i spięta. Mężczyzna uniósł tylko brew, kiedy opadła na sofę obok niego, przeszywając go spojrzeniem.
Draco po prostu westchnął, opierając się i spoglądając w sufit.
— Co ty tutaj robisz?
To było dość istotne pytanie, na które Hermiona nie do końca wiedziała, jak odpowiedzieć.
— Wyszedłeś — westchnęła w końcu — a ja chciałam spędzić z tobą jeszcze trochę czasu.
Opierając ramię na podłokietniku, ukrył twarz w dłoni.
— Jest późno.
Rozpoznając w nim niejasną chęć odprawienia jej, Hermiona poczuła ukłucie w sercu. Adrenalina zabuzowała w jej żyłach i przepłynęła przez całe ciało.
— Traktujesz mnie, jakbym zrobiła coś złego.
— Nie zrobiłaś nic złego — powiedział cichym głosem. — Mam tylko nadzieję, że jesteś ze mną szczera. To dobrze, jeśli jest coś między tobą, a Tennysonem. Jak już kiedyś powiedziałem, to równy gość.
— Nic między nami nie ma! — zawołała znacznie głośniej, niż zamierzała. Nagłe napięcie opadło na ich dwoje. Jej oddech stał się cięższy, gdy zacisnęła usta, by uważniej rozważyć kolejne słowa. — Luther jest moim szefem, jak wiele razy ci powtarzałam. I nie, nie jestem nim zainteresowana.
Draco nie odpowiedział, przeczesując dłonią swoje i tak już rozczochrane włosy.
— Nie wiem, co ci się wydaje, że widzisz — wydyszała — ale nic tam nie ma! I w sumie nie wiem, dlaczego cię to obchodzi. W końcu sam powiedziałeś mi, że powinnam zacząć się z kimś spotykać.
Między nimi zapadła chwila tak długiej ciszy, że Hermiona zaczęła się denerwować.
— Czy to nie jest cholernie oczywiste? — wykrztusił w końcu.
Czując suchość w ustach, Hermiona wpatrywała się intensywnie w stolik.
— Nie chcę się z nikim spotykać — powiedziała najspokojniej jak tylko potrafiła.
— Jeśli nikogo nie spotkasz — mruknął, ponownie chowając twarz w dłoni. — Skończysz ze mną.
Hermiona wzięła głęboki oddech.
— Czy choć przez chwilę pomyślałeś… — urwała, zaciskając razem dłonie — …że może właśnie tego chcę.
Jego smutne spojrzenie spoczęło na niej, gdy wargi się rozchyliły.
Ale Hermiona brnęła dalej, a słowa mimowolnie wypływały z jej ust. Oderwała od niego wzrok, gdy łzy napłynęły jej do oczu.
— Może wszystko, czego chcę, to właśnie utknąć z tobą… Może byłabym szczęśliwa wychodząc za mojego najlepszego przyjaciela i jedyną osobę, która mnie rozumie i akceptuje dokładnie taką, jaka jestem. — Przeciągając ręką po włosach, potrząsnęła głową. — Na Merlina, Draco, jesteś tym, który myśli… nie wiem, że w jakiś sposób jesteś gorszy niż ja… kiedy przecież mam tyle szczęścia…
Urwała, gdy szloch wyrwał się z jej gardła.
— Nigdy nie zdołałabym znaleźć kogoś, kogo pokochałabym bardziej niż ciebie — wyszeptała resztkami sił.
Kiedy mówiła, tępo wpatrywała się w dal, ale kiedy w końcu odważyła się na niego spojrzeć, zauważyła, że Draco przygląda się jej ostrożnie, jakby nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć.
— Ty… — pokręcił głową — … co?
Ocierając oczy i ignorując rumieniec wpływający na policzki, szepnęła:
— Kocham cię.
Gdy tylko to z siebie wyrzuciła, natychmiast poczuła niesamowitą ulgę, ale i żałosny niepokój. W uszach mogła usłyszeć jedynie szum własnego pulsu.
Draco gapił się na nią z otwartymi ustami. Po chwili wyraz jego twarzy się zmienił, a na czole pojawiła się głęboka bruzda zaskoczenia, gdy potrząsnął głową. Wciągnął ją w swoje objęcia. Hermiona pozwoliła sobie zatopić w jego uścisku, czując w sercu dziwną mieszaninę ostrej świadomości i całkowitego odrętwienia.
— Mówisz poważnie? — zapytał, wtulając twarz w jej włosy.
Nie tego się spodziewała, choć może miała nadzieję, że właśnie to powie.
— Tak — wyszeptała z lekkim zająknięciem.
Draco złożył długi pocałunek na jej skroni. Opuszkiem kciuka otarł łzę, która wymknęła się z kącika jej oka.
Hermionie ciężko było oddychać. Serce pulsowało jej w piersi i każde włókno ciała było świadome jego dotyku, kiedy ujął jej twarz w swoje dłonie.
— Jesteś stuknięta — wymamrotał, zanim jego usta opadły na jej własne.
W chwili, gdy tylko ją pocałował, Hermiona poczuła się tak, jakby mogła po prostu wybuchnąć. Ciepło przepływało przez jej ciało, gdy z niepewnością odwzajemniała pocałunek.
Drażnił językiem jej wargi, wnikając do ich wnętrza. Wsunął palce w jej loki, podczas gdy ona przeczesywała dłońmi jego jasne włosy.
Znała go tak dobrze, a jednak nigdy wcześniej nie poczuła jego pocałunków i delikatności dłoni. Rozpływała się pod jego dotykiem, a ciepło falowało w jej wnętrzu, gdy usiadła okrakiem na jego kolanach. Jedną z dłoni objął ją tuż nad pośladkami.
Był namiętny, ale i pełen szacunku. Muskał palcami linię jej żeber, kiedy przeciągał jej koszulę przez głowę, odrywając się od jej ust tylko po to, by móc odrzucić materiał na podłogę. Cichy jęk wyrwał się z gardła Hermiony, kiedy obdarzył serią pocałunków całą długość jej szczęki, muskając pierś przez stanik, gdy przysunęła się jeszcze bliżej, desperacko łaknąc bliskości.
Kiedy przerwał, poczuła na skórze ciepło jego oddechu.
Błyskawicznie napotkały jej wzrok. Zacisnął usta, gdy przełknął. Zahipnotyzowana Hermiona obserwowała każdy jego ruch.
— Nie mogę… nie w ten sposób — powiedział, potrząsając głową. Przesuwał palcami po liniach jej policzków i szczęki, jakby próbował zapamiętać każdy szczegół jej twarzy. — Jeśli mamy to zrobić… Chcę, by wyglądało to jak należy. Nie, kiedy jesteś w połowie pijana i zapłakana.
Znów musnął ustami jej własne, chciwie, ale bez pośpiechu.
Hermiona tylko patrzyła na Dracona, bawiąc się kosmykami włosów na jego karku. Czuła emocjonalną surowość tej chwili, sprowadzoną jedynie do sposobu w jaki na nią patrzył.
— Merlinie, jesteś piękna — szepnął, a iskierki srebra błysnęły w jego tęczówkach. — Kocham cię, Hermiono.
Jej serce podskoczyło na te słowa.
— Dlaczego nic nie powiedziałeś? — westchnęła, wciąż siedząc na jego kolanach.
— Ponieważ — zadumał się, a na jego twarz wpłynął druzgocąco smutny uśmiech — nie chciałem pozbawiać cię możliwości znalezienia sobie kogoś innego. Nie chciałem, żebyś kierowała się jedynie zasadami jakiegoś pijackiego błędu, popełnionego całe lata temu.
— To nie był błąd — szepnęła, mocno przyciskając usta do jego warg. Na chwilę ponownie pogłębił pocałunek, a obejmując dłonią krzywiznę jej biodra. Cofając się, przycisnęła do siebie ich czoła. — Wybieram ciebie.
— Zabiorę cię na prawdziwą randkę. W tym tygodniu — oznajmił z powagą. Po chwili jednak zachichotał. — Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak mnie teraz kusisz.
Hermiona zadrżała ze świadomości, że czuła to samo. Mocno przygryzła dolną wargę, by stłumić uśmiech.
— To chyba dobrze. — Wpatrując się w Dracona jeszcze przez chwilę i chłonąc ciepło dotyku jego ramion. — Od jak dawna? — zapytała.
— Odkąd wyjechałaś do Paryża — mruknął. — Wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo będę za tobą tęsknił.
— Ale to było rok temu. A ty spotykałeś się wtedy z Beth — odparła, gapiąc się na niego.
— Dopóki Beth nie powiedziała, jak oczywistym jest, że kocham kogoś innego — powiedział, muskając jej nos, zanim skradł z jej ust kolejny szybki pocałunek.
— To bolało... widzieć cię z nią— - przyznała Hermiona. — Ale chyba nie do końca zdawałam sobie sprawę, dlaczego… aż do Portugalii.
Uśmiechnął się szeroko, potrząsając głową i opierając ją z powrotem o poduszki sofy. W końcu Hermiona zsunęła mu się z kolan, wtulając w jego bok.
— Myślałem, że po prostu przestałaś opowiadać mi o tym z kim się spotykasz, ponieważ wiedziałaś, co do ciebie czuję — powiedział, patrząc w sufit. — Nie sądzę, żebym naprawdę dostrzegł coś między tobą a Tennysonem, po prostu… — urwał, wzruszając ramionami.
— Luther przejrzał nas oboje — mruknęła przy jego piersi, bawiąc się guzikami jego koszuli. Gdy adrenalina w jej żyłach opadła, stłumiła szerokie ziewnięcie, pozwalając powiekom opaść. Na jej ustach pojawił się uśmiech, gdy pomyślała o tym, jak ostatecznie zakończył się jej urodzinowy wieczór.
Draco przytulał ją, bawiąc się jej lokami, delikatnie kołysząc ją do snu.
— Czy chcesz zostać? — zapytał po chwili.
— Tak — powiedziała cicho. — Jeśli to nie problem.
Na pewno nie byłby to pierwszy raz, kiedy nocowałaby w jego mieszkaniu. Jednak w takich sytuacjach zazwyczaj zajmowała pokój gościnny.
Przycisnął usta do jej skroni.
— Przygotuję ci pokój — odparł, choć jego słowa brzmiały bardziej jak pytanie. Hermiona otworzyła oczy, by na niego spojrzeć.
— Jeśli tak chcesz.
Przyglądał się jej przez chwilę z drżącymi ustami.
— Chyba, że wolisz zostać ze mną.
Dziwnie było pomyśleć, że tkwiło między nimi tak wiele niezbadanych rzeczy, mimo że byli ze sobą tak blisko przez lata. Hermiona nigdy nie spała w jego łóżku, a on dzisiejszej nocy zdecydowanie nie chciał posuwać się dalej.
Ziewnęła, podnosząc się lekko z kanapy.
— Będę trzymać ręce przy sobie. Obiecuję.
Draco zaśmiał się, pomagając jej w pełni stanąć na nogi.
— Zdecydowanie nie chcę, żebyś składała takie obietnice. — Wycisnął długi pocałunek na jej ustach, po czym opuścił na chwilę pokój. Po kilku minutach wrócił z parą szortów i jedną ze swoich koszulek, kurcząc je zaklęciem tak, by pasowały na Hermionę.
Przyjmując ubrania, posłała mu senny uśmiech, po czym ruszyła do łazienki, aby się przebrać. Wypuszczając długi oddech, złożyła starannie swoje wieczorowe odzienie, wpatrując się przez chwilę w lustro.
Jej włosy były w dzikim nieładzie, jednak twarz pokrywały rumieńce, a oczy błyszczały.
Gdy tylko wyszła z łazienki, natychmiast wziął ją w ramiona. Wydała z siebie okrzyk pełen zaskoczenia, zanim zmienił się on w śmiech. Owinęła ręce wokół jego szyi, gdy zaniósł ją do swojej sypialni. Ułożył ją w łóżku i delikatnie przykrył kołdrą.
Patrzyła lekko nieobecnym wzrokiem w sufit, aż kilka chwil później położył się obok niej z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
— Dobranoc, Hermiono — powiedział, muskając ostatni raz jej usta. Przyciągnęła go bliżej, pogłębiając pocałunek i przylegając do niego, aż cofnął się z jękiem, przygryzając jej dolną wargę. — Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
— Dobranoc — szepnęła, kiedy zamknął ją w swoim uścisku. Na jej usta wpłynął delikatny uśmiech. Może mimo wszystko trzydziestka nie była taka zła.
Mam takiego bananka na twarzy, że nic nie sprawi, że zniknie od w najbliższym czasie ❤️ W końcu się odważyli na to, żeby wyznać, co do siebie czują! Co prawda Hermiona musiała wziąć sprawy w swoje ręce, ale najważniejsze jest to, że obydwoje już wiedzą i teraz mogą być razem! Kurcze, spodziewałam się, że Luther będzie tym, który serio zacznie podbijać do Hermiony, że coś między nimi będzie, a tymczasem on sam ich popchnął w swoje ramiona! Taki szef to skarb! Dobrze, że popchnął Hermionę do działania i uświadomił jej, że niestety, ale to ona będzie musiała wykonać ten pierwszy krok. Draco kochał ją od tak dawna, ale znowu ta niepewność, to że uważał, że nie jest dla niej odpowiedni zdecydowała o tym, że nie przyznał się do swoich uczuć. Dzięki Ci Merlinie za to, że Hermiona należy do tych odważnych! Jakby nie powiedziała, to by się dalej kręcili dookoła siebie i w momencie skończenia przez Draco trzydziestki przeżywaliby, że jedno wciągnęło to drugie w związek, którego nie chcieli, co oczywiście jest zbędnym pieprzeniem, bo każdy widzi to, jak obydwoje się kochają. No i cieszę się, że Draco będzie miał swoją wymarzoną aptekę i że nie jest zły na Hermionę o to, że maczała swoje paluszki w całej sprawie. No ale jakby nie ona, to dalej by łaził nadąsany 😁
OdpowiedzUsuńBoże tak, w końcu. Dobrze ze są te maseczki bo czytałam stojąc na peronie czekając na pociąg z coraz większym bananem na twarzy. Oby teraz nic nagle im nie przerwało tej sielanki 🥰
OdpowiedzUsuńNo i pięknie tak powinno być. 🥰
OdpowiedzUsuńBanan z twarzy prędko mi nie zejdzie ❤️
OdpowiedzUsuńNareszcie! Jeju, już myślałam, że będą tak łazić koło siebie, jak dwójka baranków ;) I naprawdę, sądziłam, że kolejne urodziny biedna Hermiona przepłacze, a Draco przepije, a tu taka niespodzianka! Dobrze, że Hermiona ma jaja w tej relacji, bo inaczej faktycznie jeszcze dłuuuugo byśmy musieli czekać na takie urocze wyznania, jak w tym opowiadaniu :)
OdpowiedzUsuńMała
Początek to tak jakby ktoś mi wyrwał myśli z mojej głowy haha bo i mi zbliża się ten magiczny próg 30 i życie jest nieprzewidywalne i potoczyło się w innym kierunku niż to co myślałam, że mnie czeka...
OdpowiedzUsuńAle przede wszystkim to powiedzieli to!!! Poszła za nim, może tylko dzięki Tennysonowi, ale jednak poszła za nim i powiedziała co czuje!
No i apteka! Udało mu się! Hermiona pomogła i się udało :D
Draco jest tutaj cudowny! Nie będzie jej do niczego zmuszać, nie chce przyspieszać, wymuszać, nie chce być dla niej ciężarem.
Są tacy uroczy :D
Jejuuuuniu <3 Że ja dopiero teraz czytam to opowiadanie <3 Jest tak urocze <3 Oni są tacy uroczy <3
OdpowiedzUsuńTyle czasu stracili nie potrzebnie ! W końcu, w końcu, w końcu, czekałam na to z utęsknieniem.
Draco, Hermiono ogłaszam Was.... a nie to później będzie. Oj już widzę, jak Draco to zorganizuje, skoro chce zrobić to tak jak powinno być. Jak to dobrze, że Hermiona za nim ruszyła <3 Cudownie się czyta takie rozdziały <3 W końcu Gryfonka znalazła w sobie odwagę.
Przyjaźń jest bardzo potrzebna miłości, to jej fundament, mocny fundament <3
Ahhhhhh i to spanie razem, ah nareszcie <3 Humorystyczne "Będę trzymać ręcę przy sobie" bardziej mi pasuje do Draco, ale taka przewrotność jest ciekawa i słodka <3