— Widziałem się dziś po południu z twoim szefem. — Draco opróżnił kieliszek, sygnalizując kelnerce prośbę o kolejny. — Mieliśmy spotkanie, aby omówić, jak postąpić w tej całej sytuacji z aptekarzem…
Walcząc z chęcią skulenia się, Hermiona podniosła wzrok znad swojego drinka. Pomyślała o przeklętej kuli, której nie udało jej się rozbroić i o tym, jak ta mogłaby ją zabić, gdyby Tennyson nie pojawił się na czas.
— I jak poszło?
— W porządku — odparł, wzruszając ramionami. — Tennyson uważa, że nie ma sensu zwiększać stawki przy negocjacjach z Matiasem, bo i tak już zaoferowałem mu więcej, niż jest to warte. — Machnął ręką, jakby nie było to wcale aż tak istotne. — Negocjacje z tym gościem to jak rzucanie grochem o ścianę…
Najwyraźniej Tennyson postanowił nie mówić Draconowi o jej nieszczęsnej wpadce, za co była mu niezmiernie wdzięczna.
Mruknęła pod nosem, obracając kostkami lodu na dnie swojej szklanki.
— Jeśli pan Matias i tak chce sprzedać aptekę, to nie powinno mieć dla niego znaczenia, kto ją kupi. Myślę, że Luther to rozumie, ponieważ wie, dlaczego jest to dla ciebie tak ważne.
Kelnerka postawiła przed nimi następną kolejkę drinków, a Draco posłał jej szeroki uśmiech, po czym upił łyk świeżego trunku.
— Porządny z niego facet — powiedział, jakby przyznawał się do czegoś, czym nie do końca chciał się z nią dzielić.
— To prawda — przytaknęła Hermiona, odchylając się do tyłu i posyłając mu szczery uśmiech. Wcześniej wypite drinki zaczęły powoli uderzać jej do głowy, a myśli stawały się lekko przytłumione. Miło było spędzić razem trochę czasu, tylko we dwoje. W głębi duszy była zadowolona, że nie zawracali sobie głowy niepotrzebnymi randkami.
Po drugiej stronie pubu, Harry i Teo grali właśnie w jakąś hałaśliwą grę z kilkoma innymi osobami. Hermiona uśmiechnęła się, patrząc na nich.
Czując na sobie wzrok Dracona, zerknęła w górę, napotykając jego zaskakująco przeszywający spojrzenie.
— Co?
Wzruszył ramionami.
— Nie opowiedziałaś mi jeszcze o swojej wycieczce z Tennysonem.
— To nie była żadna wycieczka — prychnęła, potrząsając głową. — To była delegacja. — Kiedy Draco machnął lekceważąco ręką, zacisnęła usta. — I poszło nam całkiem dobrze. Wciąż jeszcze się uczę.
Uniósł brew, powoli upijając łyk swojego drinka.
— Która część nie była „całkiem dobra”?
— Jesteś tym niesamowicie zainteresowany — zadumała się, wpatrując w niego. Wygładziła zmarszczenia na materiale sukienki. — Dlaczego zachowujesz się tak dziwnie za każdym razem, kiedy jest mowa o Tennysonie?
— Nie zachowuję się dziwnie — mruknął. — Dziwne jest to, że zakładasz, że interesuje mnie cokolwiek, co dzieje się między tobą, a Tennysonem.
— Draco! — Hermiona zmrużyła oczy, potrząsając głową. — On jest moim szefem.
Skierował wzrok ku górze, po czym zaczął obojętnie wpatrywać się w sufit.
— I co z tego?
— Nic z tego — prychnęła.
— Spałaś z nim?
Jego udawany brak zainteresowania był tak nieumiejętnie wykalkulowany, że chociaż pytanie wywołało w niej iskrę irytacji, w końcu zaczęła chichotać nad swoim drinkiem.
— Oczywiście, że nie, ty dzbanie. — Kopnęła go w łydkę pod stołem, a on skrzywił się nieznacznie. — Nie żeby powinno cię to interesować…
Nawet gdyby powinno, to wspomniałby o ich pakcie chociaż raz w ciągu ostatnich miesięcy. Jeśli jednak nie chciał rozmawiać o możliwej ewentualności dojścia ich przysięgi do skutku, to nie wolno było mu zadawać tego typu pytań.
W wyrazie jego twarzy mogła z łatwością dostrzec cień nadchodzącej dyskusji. Mocniej zacisnął palce na trzymanej szklance. Rozumiał ich sytuację tak samo dobrze jak ona.
W końcu kliknął językiem i mruknął:
— Dobra — mruknął, ostro odstawiając drinka na blat. Odgarnął włosy. — Muszę skorzystać z toalety.
Hermiona spoglądała na niego, gdy odchodził od ich stołu. Rozmyślała nad jego dziwną reakcją. Jakby tylko na to czekając, Harry i Teo pojawili się po obu jej stronach.
Po sekundzie napotkała badawcze spojrzenie zielonych oczu Harry’ego.
— Dobrze się bawisz?
— Tak — powiedział z uśmiechem. — A ty… — Zataczając się, delikatnie szturchnął ją w ramię, chichocząc.
— On ma na myśli — wybełkotał Teo stojący po drugiej stronie, którego włosy sterczały pod dość dziwnymi kątami — że to najwyższy czas, żebyście w końcu wyszli z tego etapu wielkiego wyparcia, skoro przyszliście tu dziś razem.
— Och — Hermiona westchnęła ze zdziwieniem. — Draco i ja nie przyszliśmy razem. Każde z nas przyszło osobno.
Harry i Teo ze zmieszaniem spojrzeli na siebie ponad jej głową.
— Ale żadne z was nie przyprowadziło randki... — powiedział Teo.
— Zgadza się.
Harry zmarszczył nos.
— I siedzieliście razem przy tym stole dosłownie odkąd tu przybyliście… w tym samym czasie.
Hermiona skinęła głową.
— Tak. No może nie w tym samym czasie, ale niedługo po sobie.
— Tępaki — powiedział Teo z jękiem, opierając głowę o podrapaną tapicerkę sofy w loży. — Głupki.
— Głupki — powtórzył Harry, gdy Draco opadł z powrotem na swoje miejsce.
— Słucham? — wycedził Draco. — Kogo niby nazywasz głupkami?
— Was — sapnął Teo, wyrzucając ręce w powietrze. — Oboje jesteście cholernie głupi.
Draco zmarszczył brwi, napotykając spojrzenie Hermiony ponad stołem i trącając jej stopę pod blatem. Powstrzymała chęć uśmiechnięcia się na widok wybryków swoich przyjaciół, odpowiadając Draconowi jedynie wzruszeniem ramionami.
— Jeśli ktoś tutaj jest głupi — wycedził Draco, biorąc łyk swojego drinka — to jest to Potter, a chyba nie widzisz, żebym go obrażał, prawda? — Zanim ktokolwiek zdążył mu odpowiedzieć, dopił ostatni łyk swojego drinka. — Chodź, zatańczmy.
Rzadko się zdarzało się, by Draco chciał z kimś tańczyć. Ta chęć zwykle objawiała się w nim tylko wtedy, gdy bywał w dziwnym nastroju. Hermiona poczuła na tę myśl chłodny dreszcz przeszywający kręgosłup. Nie wspominając o tym, że nie wiedziała, o co chodziło Teodorowi i Harry’emu.
— Oj tak, zatańczmy — zgodziła się, biorąc szybki łyk swojego drinka i odkładając go na stół, zanim niezręcznie przemknęła obok Harry’ego, próbując wydostać się z loży. — Chodźmy.
Kiedy Draco ujął dłoń Hermiony, ciągnąc ją za sobą, ta obejrzała się i zobaczyła podążające za nimi niewzruszone spojrzenia Harry’ego i Teodora.
Zanim zdążyła ustawić się do tańca, Draco wziął ją w ramiona, opierając policzek o bok jej skroni. Jej serce podskoczyło w reakcji na ten intymny dotyk. Oplotła ramionami jego szyję. Poczuła muśnięcie jego rzęs przy swojej twarzy, oraz dotyk dłoni na nagiej skórze pleców tuż nad rozcięciem sukienki.
Muzyka była raczej spokojna i nastrojowa, oboje zaczęli poruszać się do jej rytmu, choć żadne z nich nie było na nim szczególnie skupione.
Może ilość wypitego przez nich alkoholu była większa, niż przypuszczali.
— Podoba mi się twoja sukienka — powiedział Draco, dotykając jej nagiej skóry. Jego głos niemal przesączał się w głąb jej ciała. Poczuła, jak rumieniec wkrada się na jej policzki. — Jest nowa?
— Nie — odpowiedziała, niepewna, dlaczego serce tak gwałtownie zadudniło w jej piersi. — Po prostu chyba jeszcze mnie w niej nie widziałeś.
Odsunął się lekko, by móc na nią spojrzeć, wciąż trzymając ją w ramionach. Czuła, jak ciepło jego spojrzenia rozgrzewa jej skórę, kiedy przesuwał po niej wzrokiem. Potem przyciągnął ją z powrotem do siebie, kontynuując taniec.
Hermiona mocno przygryzła dolną wargę. Wszystko byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby oboje pragnęli tego samego, ale przecież nie mogła mu powiedzieć, że chciałaby, aby jej sukienka wylądowała na podłodze w jego sypialni.
— Ślicznie w niej wyglądasz. — wymruczał delikatnie. — Wszystko ślicznie na tobie wygląda. Cała jesteś tak cholernie śliczna.
Ignorując dzikie bicie swojego serca, Hermiona zachichotała.
— Jesteś pijany.
Jego ręce tylko przylgnęły mocniej do jej pleców.
— Nie... No może trochę.
W tym momencie unikanie jego spojrzenia stanowiło najtrudniejszą formę ćwiczenia powściągliwości. Nie była pewna, co mogłaby znaleźć w szarych głębinach jego tęczówek, oraz co gorsza – nie wiedziała, czy jest wystarczająco silna, by móc później odwrócić wzrok. Zdecydowała się więc po prostu oprzeć twarz o pierś Dracona, bawiąc się kosmykami włosów opadających na jego kark.
Gdyby mogła kiedykolwiek zatrzymać czas, byłoby to w tej właśnie chwili.
Ta myśl poruszyła jej serce, a nadzieja zmieszana z tęsknotą i nagły przypływ melancholii przetoczyły się przez nią, przyciągając wilgoć łez do oczu.
— Płaczesz? — zapytał szorstko, rozluźniając uścisk.
— Nie — pociągnęła nosem.
Po krótkiej chwili Draco znów przyciągnął ją blisko, wypuszczając ciężki oddech. Kiedy Hermiona po prostu pogrążyła się w jego objęciach, zapytał:
— Co powiesz na to, żeby iść potem na pizzę?
Cofając się, skinęła głową z lekkim uśmiechem.
— To doskonały pomysł.
— Nawet nie zamierzasz próbować wybić mi tego z głowy? — wymruczał.
— Nie — zadumała się, z powrotem wtulając w jego ramiona. — Bo teraz sama mam ochotę na pizzę.
Zaśmiał się cicho, a dudnienie jego głosu przeszyło całe jej ciało. Po chwili jednak powoli odsunął się od niej. Sugestywnie wskazał głową w kierunku wyjścia.
— Chodźmy.
***
W eleganckim mieszkaniu Dracona znajdowało się patio, otoczone z dwóch stron przez ściany apartamentu i wychodzące na magiczny Londyn. Jego przestrzeń wypełniały duże tapicerowane ławki i eklektyczny kolekcja stołów oraz lamp. Wszechobecny śpiew ptaków dodawał klimatu, zwłaszcza późną nocą.
To było ulubione miejsce Hermiony.
Jeszcze kilka lat temu Draco chciał sprzedać to mieszkanie, jednak Hermionie udało się go przekonać, by tego nie robił – w końcu uwielbiał to miejsce równie mocno co ona.
A w ciepły letni wieczór, dla dwójki przyjaciół najedzonych sporą ilością włoskiej pizzy było to miejsce wręcz idealne.
Draco rozsiadł się na ławce obok Hermiony, z rękami splecionymi za głową, patrząc na delikatną poświatę miasta u ich stóp.
Jedną z rzeczy, które najbardziej podobały się Hermionie w ich przyjaźni, było to, że nie zawsze musieli rozmawiać. Draco dość często bywał introwertyczny, a jej również się to zdarzało. Oboje lubili pogrążać się w głębinach swoich własnych przemyśleń.
Ostatnimi czasy – odkąd w dniu jego urodzin doszła do dość niepokojącego wniosku – jej myśli coraz częściej skupiały się wokół Dracona.
Czasami żałowała, że praktycznie nie rozmawiali o pakcie, który zawarli lata temu. I choć przeważnie była całkiem zadowolona z przemilczania tego faktu, to wiedziała, że jedynie odkładają na później rozmowę, którą w końcu będą musieli odbyć.
Biorąc pod uwagę, iż dzień trzydziestych urodziny Dracona zbliżał się nieubłaganie, nie sądziła, by w niecałe dziesięć miesięcy zdążyłaby poznać kogoś, kogo zechciałaby poślubić.
A jeśli miała być ze sobą całkowicie szczera, sama próba byłaby czystym sabotażem. Ten, którego naprawdę chciała, był również tym, którego gwarantowała jej pewna zawarta pod wpływem alkoholu przysięga.
Ale nadal nie chciała narażać Dracona na to, by z nią utknął.
Znała głębię i wartość ich przyjaźni, ale nie mogła przestać rozważać, czy jego powściągliwość w omawianiu sytuacji mogła świadczyć o zwykłym braku zainteresowania. Może cenił sobie jej przyjaźń, ale nie chciał, żeby zaszło to dalej. Może wieczne unikanie tematu było próbą nie zranienia jej uczuć.
Draco z pewnością musiał zdawać sobie sprawę, że była nim zainteresowana.
Widział, że od miesięcy się z nikim nie spotykała i prawdę mówiąc, spędzali ze sobą tak dużo czasu, że nie miała nawet kiedy spróbować.
Od zawsze, w każdej kwestii przebijał każdego, kogo poznała.
I doskonale wiedziała, że przez lata się to nie zmieniło. Ta myśl zasiała słodko-gorzką nutę w jej sercu. Jeśli miałaby wybierać, to właśnie on był tym, którego chciała poślubić.
— Chodź tutaj — mruknął, spoglądając na nią spod na wpół przymkniętych powiek, wyciągając do niej rękę.
Hermiona przyglądała mu się przez chwilę, zanim odpowiedziała delikatnym uśmiechem i wtuliła się w niego.
— Przegrzejesz w końcu ten swój potężny mózg, jeśli będziesz tak intensywnie myśleć — powiedział, lekko chichocząc. Jego słowa brzmiały trochę niewyraźnie, głównie przez ilość drinków zamówionych wcześniej w pubie, oraz kilkoma kolejkami wypitymi do pizzy z ich ulubionym lokalu. Po chwili uchylił jedno oko, spoglądając na nią. — O co chodzi?
— O nic — szepnęła, wtulając się w jego bok.
Draco prychnął.
— Przecież cię znam... — mruknął cicho. Kiedy nie odpowiedziała, dodał: — Ale jeśli nie chcesz, nie musisz mi mówić. Sam się domyślę.
Szczerze mówiąc, Hermiona nie miała pojęcia, co powiedzieć.
Może po prostu musiała mu wyznać, co czuła – że tym kogo pragnęła, był właśnie on.
Nigdy nie brakowało jej odwagi, ale z jakiegoś powodu teraz czuła się inaczej. Draco był jej najlepszym przyjacielem i najważniejszą osobą w jej życiu — gdyby to zrujnowała, nigdy nie potrafiłaby sobie wybaczyć.
Ale oboje zdawali sobie sprawę z ich sytuacji. Wiedział równie dobrze jak ona, że zegar tyka, a jeśli nadal chciał znaleźć sobie kogoś innego, to jego czas nieubłaganie dobiegał końca.
Spoglądała na niego przez chwilę, czując coraz mocniejsze bicie swojego serca. Szare oczy Dracona były poważne, nawet gdy stłumił szerokie ziewnięcie.
Jak mogła pozwolić mu wyśliznąć się z jej uścisku bez choćby spróbowania?
Gdyby istniała choćby najmniejsza szansa, że razem mogli być szczęśliwi, a ona zmusiłaby go do znalezienia sobie kogoś innego, to czy kiedykolwiek zdołałaby sobie wybaczyć?
Nie.
Musiała mu powiedzieć co czuła.
Ciepło jego ramion wokół jej ciała wzmocniło odczuwany stres. Chciała mieć go u swojego boku do końca życia, a to nigdy by się nie udało, gdyby któreś z nich znalazło sobie kogoś innego. Nie mogła już nawet znieść myśli o związaniu się z facetem, który nie był Draconem.
Wypuszczając długi oddech, ponownie odwróciła się do niego i otworzyła usta, żeby coś powiedzieć. Jego oczy były jednak zamknięte, a twarz spokojna.
— Draco — szepnęła, gdy adrenalina zaczęła buzować w jej żyłach.
Poruszył się tylko, przyciągając ją bliżej, zanim jego uścisk wokół jej ciała w końcu zelżał. Z jego ust wymknęło się ciche chrapnięcie, a Hermiona zachichotała pomimo rozczarowania pulsującego jej za uszami, i piekącego w oczy.
Pozwalając wypłynąć spod powiek kilku łzom, zacisnęła usta.
Potem pośpiesznie otarła słone krople, które naznaczyły jej policzki, ułożyła głowę na jego piersi i pozwoliła swoim własnym powiekom się zamknąć, wpadając wprost w objęcia Morfeusza.
***
Niezwykłym było obserwowanie upływającego czasu. Czasami sekundy, minuty i godziny w ciągu dnia mijały, jakby nigdy nie miały odejść.
Za to innym razem tygodnie po prostu umykały, podążając rytmem codziennej rutyny.
Hermiona poczuła zaskoczenie na myśl o tym, z jaką szybkością minęło jej lato, spędzone głównie na poznawaniu zasad swojej nowej pracy, przeplatane błahostkami codziennego życia.
Nie wiedziała, czy to przez oczekiwanie, czy strach. Nie miała również najmniejszego pojęcia, kiedy minął sierpień.
Po urodzinach Harry’ego nigdy nie miała szansy zebrać się na odwagę, by porozmawiać z Draconem, który ostatnio zachowywał wobec niej dystans, przez co nigdy nie czuła, by nadszedł na to właściwy moment.
Odkryła też, że poranne bieganie to dobry sposób na kontrolowanie swoich emocji, przygotowując ją lepiej na cały dzień. Czasami zdarzało jej się również podczas lunchu opuszczać w tym celu Gringotta.
Łamanie klątw było o niebo lepszą profesją niż praca w Ministerstwie, choć czasami zajmowanie się niektórymi przedmiotami bywało męczące. Tennysona uważano za jedną z najbardziej kompetentnych osób w jej dziale, a nawet poza nim. Z tego, co słyszała od innych Łamaczy Klątw często pracujących w terenie, wszyscy darzyli go dużym szacunkiem.
Była wdzięczna za jego pomoc i wskazówki, zwłaszcza co do tych bardziej uciążliwych i wymagających klątw.
Coraz bardziej rozpraszał ją jednak zbliżająca się trzydziestka. Sama myśl o tym zaczynała z dnia na dzień przypominać coraz mroczniejszy, surrealistyczny sen.
Draco, Harry i Teo nalegali, żeby urządziła przyjęcie, jednak jej nie do końca podobał się ten pomysł, zwłaszcza przypominając sobie o tym, co to dla niej oznaczało.
— Wyglądasz na zestresowaną — powiedział Tennyson, zbliżając się do jej stanowiska z lekkim uśmiechem i wieczną iskrą w orzechowych oczach.
— Trochę — przyznała, pocierając dłonią kark, gdy odsunęła się od biurka. Zdjęła okulary ochronne i rękawiczki. — Pójdę pobiegać w porze lunchu i spojrzę na to ze świeżym umysłem jak wrócę.
Wskazała na przedmiot, nad którym pracowała – zardzewiały mosiężny monokl z zamglonym i porysowanym szkłem. Tennyson skinął głową, przeglądając jej notatki na temat klątwy.
— Prawie to rozgryzłaś.
Tennyson już taki był – im bardziej zaawansowane stawały się jej szkolenia, tym mniej wskazówek chciał przekazywać jej wprost. Był bardziej skłonny po prostu informować ją, czy jest na dobrej drodze.
Wiedział, że będzie o wiele bardziej usatysfakcjonowana, jeśli samodzielnie osiągnie sukces, niż gdyby od razu zdradził jej rozwiązanie.
Doceniała takie podejście, nawet jeśli czasami doprowadzało ją do szału.
Z uniesieniem brwi skinął głową, kiedy wyciągnęła spod biurka plecak z ubraniami na zmianę.
— Miałabyś coś przeciwko, gdybym do ciebie dołączył?
Hermiona przyglądała mu się przez chwilę, skanując wzrokiem jego idealnie wyprasowaną koszulę i spodnie.
— Biegasz?
— Okazyjnie.
— W porządku. — Posłała mu szybki uśmiech, gdy zarzuciła plecak na ramię. — Spotkajmy się na zewnątrz za dziesięć minut.
***
Okazało się, że Tennyson był o wiele bardziej doświadczonym biegaczem niż ona. Hermionie dość dziwnie było widzieć go w spodenkach do biegania i tenisówkach. Nawet kiedy wpadła w zadyszkę i musiała zwolnić, wyglądał na prawie nietkniętego tempem, ale wdzięcznie zobligowanego do dotrzymania jej towarzystwa.
Musiała sobie przypomnieć, że nadal jest raczej początkującą biegaczką, choć przeszła już dość długą drogę od czasu sromotnej porażki przy próbie wspólnych treningów z Draco.
W połowie ulicy Pokątnej zatrzymała się, oddychając niespokojnymi sapnięciami, krzywiąc i rzucając Tennysonowi przepraszające spojrzenie.
— Biegnij dalej beze mnie — szepnęła. — Muszę skoczyć do apteki.
Tennyson kliknął językiem.
— Dobra robota, Granger — powiedział energicznie, po czym ruszył truchtem w kierunku końca ulicy. Marszcząc nos w konsternacji, patrzyła za nim przez chwilę, po czym oparła się o najbliższy budynek, starając się złapać oddech, szukając w torbie butelki wody.
Potem ruszyła do apteki, by kupić kilka brakujących w domu rzeczy.
Był to ten sam sklep, który Draco zamierzał kupić. Nie sposób było nie zauważyć dużego znaku NA SPRZEDAŻ, wciąż przymocowanego do okna witryny. Ani Draco, ani Tennyson nie informowali jej ostatnio o rozwoju sytuacji, a ona uznała za stosowne by o nic nie pytać, wiedząc ile znaczyło to dla Dracona.
Czując się trochę nieswojo w ciuchach do biegania, szybko wybrała rzeczy, których potrzebowała, po czym udała się do kasy. Pomimo rażącego uprzedzenia starszego aptekarza do jej przyjaciela, posłała panu Matiasowi delikatny uśmiech.
— Panna Granger, tak?
— Tak, dzień dobry — powiedziała, kiwając głową. — Mam nadzieję, że u pana wszystko w porządku.
— Bardzo dobrze. Dziękuję, że pani pyta. — Mężczyzna wdzięcznie skinął głową, kiedy podliczał jej rachunek, a ona szukała na dnie plecaka małej sakiewki z monetami.
Po tym, jak zapakował jej składniki do małej paczuszki, żeby mogła bezpiecznie schować je do torby, zmierzył ją wzrokiem.
— Dziękuję za zakupy.
Z kolejnym uśmiechem odwróciła się w stronę drzwi, kiedy jego głos ponownie ją zatrzymał.
— Panno Granger, jestem ciekawy, czy mogłaby mi pani odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących Dracona Malfoya. — Pan Matias wyglądał na nieco zmieszanego, kiedy odwróciła się i rzuciła szybkie spojrzenie na zegarek.
Nie musiała wracać do Gringotta jeszcze przez następne dwadzieścia minut.
Nawet lata po wojnie często odkrywała, że ludzie nadal rozpoznawali jej imię. W świecie czarodziejów bez problemów łączono wątek jej osoby z postacią Harry’ego i upadkiem Voldemorta. Nawet wśród starszego pokolenia.
Draco nienawidził, gdy ktoś wypowiadał się w jego imieniu. Hermiona poczuła nagłą suchość w ustach, gdy wydyszała:
— A ma pan chwilę?
Czekania ciąg dalszy xD A już myślała, że może jednak coś się zmieni xD No cóż, trzeba cierpliwie czekać, wtedy nagroda będzie jeszcze lepsza :D Ale nawet Theo z Harrym już stracili cierpliwość do tych dwóch dzbanuszków xD No bo ile można, tak? No ile? Hermiona wie, co powinna zrobić, ale czeka na nie wiadomo co… Znowu prawie, podkreślam PRAWIE do czegoś doszło, no ale po co… No czekajmy sobie dalej na odpowiedni moment… No ale dobrze, niech i tak Wam będzie, już i tak nie szukają potencjalnego partnera, więc niech dobiją do czerwca znowu do jego urodzin i heja, przeznaczenie się wypełni tak czy tak xD Byle się Tennyson nie wpieprzał, a czuję, że ma na to prawdziwą ochotę. Tu bieganie, tu coś tam i w końcu ją będzie chciał sobie przygruchać. No ale chociaż Draco w miarę zazdrosny się wydaje xD Nie bez powodu o niego wypytuje i jest taki dziwny. No i to pytanie czy spała z Lutherem xD No Draco no, tak ciężko się przyznać do tego, że masz takie same uczucia jak Hermiona? To gadanie o tym, jaka ona jest śliczna i wgl… Oj podejrzewam, że tam pod kopułką się już jarzyły myśli, jakby to ślicznie wyglądała bez tej sukienki xD No i czyżby Hermiona miała mu załatwić kupno tej apteki? Czuję, że zadowolony z tego nie będzie i pewnie się uniesie męską dumą i znowu nie będą rozmawiać przez jakiś czas…
OdpowiedzUsuńA już myślałam że Herm Wyżna swoje uczucia Draco. Mam nadzieję że Draco się nie obrazi na Herm 🥺
OdpowiedzUsuń- Podoba mi się twoja sukienka - powiedział Draco, dotykając jej skóry, a jego głos niemal przesączał się w głąb jej ciała. Poczuła, jak rumieniec wkrada się na jej policzki, gdy usłyszała jego słowa. - Jest nowa?
OdpowiedzUsuń- Nie - odpowiedziała, niepewna, dlaczego jej serce tak gwałtownie zadudniło w piersi. - Po prostu chyba mnie jeszcze w niej nie widziałeś.
Czy tylko mi się od razu to skojarzyło z:
- Nowe?
- Nie. Wyprane w Perwollu. 😂
O jak kwikłam XD
UsuńTAK, TEŻ O TYM POMYŚLAŁAM I ZASTANAWIAŁĄM SIĘ CZY TO TYLKO JA, CZY KTOŚ TEŻ XD
Hahahahaha, Boże, usłyszałam to też w głowie przy czytaniu i śmiałam się w głos 😂😂😂
UsuńTeż sobie Smok wybrał porę na drzemkę 🙄 coś czuje, że Hermiona pomoże Draco zdobyć aptekę ale on się z tego nie ucieszy .... obym się myliła. Może jak się ostro „pokłócą” to mu wykrzyczy co czuje i dzbanuszek w końcu sam się ogarnie!
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej się rozwija. Mam nadzieję że w końcu Hermiona powie Draco co czuję. Uwielbiam to opowiadanie ❤❤❤😍
OdpowiedzUsuńAggghhh...! Czemu, czemu w takich momentach zawsze coś się musi odwalić, a w tym przypadku odwalił śpiący Draco, co za chłop. Chociaż nadal podskórnie czuję, że gdyby mu teraz powiedziała to i tak by ją od siebie odsunął, nadal uważając, że ona tylko ucierpi. Może to i lepiej, że mu się przydrzemeczkowało? Za to teraz Hermiona ma szasnę, hm, dać mu szansę na zakup tej apteki, oby jej się to udało i oby Draco nie miał do niej o to pretensji, bo nie wytrzymam ;) I super, że się przekonała do biegania, moja krew! :D
OdpowiedzUsuńMała.
Przyszli osobno ale powinni razem i każdy to widzi :D
OdpowiedzUsuńKocham Harryego i Theo :D są boscy :D
Za każdym razem coś im przeszkadza! No nie! Ja bym już chciała, żeby sobie wyjaśnili, że się kochają i razem dobrnęli do daty przysięgi :D
O nieeee! Myślałam, że Hermiona ruszy za ciosem i coś powie. Przecież gołym okiem widać co między nimi jest. Smutne, że Gryfonka nie miała odwagi aby usiąść i z nim pogadać i powiedzieć co czuje, kotłowanie tego w sobie nie jest dobre. Pozwalanie na dystansowanie się Draco nie jest dobre... Ehh kochane dzieci. Jeszcze jak teraz Hermiona wypowie się na temat apteki to są znów dwie możliwości, Draco może się wściec, albo uwierzy w siebie. Dlaczego boję się, że to pierwsze rozwiązanie się zdarzy ? :(
OdpowiedzUsuń