Muzyczna sugestia:
MARINA - Immortal
M83 - Outro
Playlista Spotify: “Music to read Manacled to”
__________
Hermiona siedziała w łóżku, licząc palce córki, patrząc na małe różowe paznokcie i przesuwając opuszkami po jej delikatnym profilu. Dziecko zostało zważone i sprawdzone zaklęciami diagnostycznymi, po czym Chwiejka fachowo ją otuliła. Matowe brązowe włosy zaczynały wysychać, układając się w kępki wokół jej malutkiej głowy.
- Myślę, że skończy z moimi włosami, biedactwo. Chociaż może wybarwią się na platynę w wieku sześciu miesięcy - powiedziała Hermiona. Spojrzała w górę z uśmiechem i zauważyła, że Draco stoi przy ścianie, wyglądając, jakby miał właśnie aportować się z pokoju.
Hermiona znieruchomiała i spojrzała na niego zdezorientowana. Był tuż obok niej przez czas całego porodu, aż do momentu, gdy wręczono jej dziecko. Nie była pewna, kiedy się odsunął.
Ginny i Chwiejka dyskretnie wymknęły się z pokoju.
Hermiona niewyraźnie zarejestrowała dźwięk zamykanych drzwi, kiedy przyglądała się Draco. Zbladł, a wyraz jego twarzy był bardziej zdruzgotany niż cokolwiek innego. Jego palce drżały.
- Draco… chodź ją zobaczyć.
Przełknął.
- Granger…
- Ona jest twoją córką.
Jego ręce drgnęły i mogła zobaczyć, jak mięśnie jego szczęki się zaciskają.
- Wiem - odparł, a jego zęby błysnęły, gdy przez nie mówił. - Pamiętam, jak to się stało.
Uśmiech zniknął z twarzy Hermiony, a ona wzdrygnęła się, przysuwając dziecko bliżej ciała. Ta świadomość była jak uderzenie lub zanurzenie w lodowatej wodzie.
Szczęście wyparowało, jakby było jedynie iluzją. Snem, w którym się ukryła.
Przełknęła i spojrzała na zawiniątko w swoich ramionach. Cisza w pokoju była tak ciężka, że czuła się tak, jakby ktoś ją przygniótł.
Były pewne rany, które nigdy w pełni nie wyblakną. To prawdopodobnie nigdy by się nie stanie.
- Myślę, że powinienem iść - powiedział w końcu Draco.
- Podejdź tutaj - powiedziała beznamiętnym głosem, ponownie patrząc na niego.
Wyglądał na zrozpaczonego, kiedy na nią spoglądał, i był tak blady, jakby jego serce zostało wycięte z klatki piersiowej, by wykrwawił się przed nią na śmierć. Nie wykonał żadnego ruchu, żeby się zbliżyć.
- Draco, podejdź tutaj - powtórzyła.
Zawahał się przez chwilę, zanim ruszył powoli do przodu. Uwolniła lewe ramię i ujęła jego dłoń, przyciągając go bliżej, aż usiadł na skraju łóżka, zaraz obok niej.
Hermiona wzięła głęboki oddech, próbując zdecydować, co robić. Myślała, że przyzwyczaił się do idei posiadania dziecka. Że w większości udało im się pogodzić to, co się wydarzyło, zanim wróciły jej wspomnienia.
Nie chciał jej zgwałcić. Nigdy by tego nie zrobił, gdyby istniał jakikolwiek inny sposób, by ją uratować. Nigdy nie spodziewał się, że ona mu to wybaczy.
Może nadal tak było.
Mocniej ścisnęła jego dłoń. Wydawało się, że nie chciał dopuścić do jakiejkolwiek fizycznej bliskości z Hermioną lub własną córką.
Jej usta były suche.
- Ty… obiecałeś, że będziesz się o nią troszczyć. Jeśli… jeśli… - urwała, a jej szczęka zaczęła drżeć. - Jeśli zamierzałeś odejść zaraz po jej urodzeniu... powinieneś był mi powiedzieć. To miał być nowy początek. Tylko my troje. Pamiętasz? Zostawiliśmy to wszystko... wszystko, żebyśmy mogli być razem. Nawet na nią nie spojrzałeś.
Poruszyła zawiniątkiem, żeby lepiej pokazać mu jej twarz, ale Draco zesztywniał i odwrócił wzrok. To było jak odcięcie. Odrzucenie, które było fizycznie bolesne.
- Spójrz - powiedziała, a jej głos był ostry. - Musisz na nią spojrzeć.
Draco niechętnie zerknął w dół.
- Jest tylko dzieckiem. Ona cię nie skrzywdzi, a ty nie skrzywdzisz jej. Spójrz.
Głowa Draco gwałtownie podniosła się do góry, po czym zaśmiał się krótko, próbując uwolnić rękę. Hermiona odmówiła puszczenia jej. Wyraz jego twarzy był napięty, jakby chciał być gdziekolwiek, tylko nie tam, gdzie właśnie był.
- Granger - powiedział głosem tak twardym, że aż drżącym. - Jedyne, co robię, to zabijanie.
Hermiona spojrzała na niego, a potem mocniej ścisnęła jego dłoń.
- Nie - powiedziała stanowczo. - To kłamstwo. Uratowałeś mnie. Uratowałeś Ginny i Jamesa. Mogłeś być uzdrowicielem. Wiem, że możesz być dobrym ojcem. To… może to nigdy nie być naturalne dla żadnego z nas, ale oboje postaramy się jak najlepiej. Ty-
- Hermiono… - przerwał jej, wypuszczając ostry oddech, jakby ktoś go kopnął. Jego głos był surowy, a on nadal na nią nie patrzył.
- Granger… - szepnął, ponownie próbując odciągnąć rękę. - Granger, ja… już wcześniej zabijałem dzieci. Ostatnie... niemowlę, którego dotknąłem… Użyłem na nim Klątwy Zabijającej zaraz po tym, jak zabiłem jego matkę.
Hermiona zamarła, wpatrując się w jego twarz.
W pewnym momencie wiedziała, że prawdopodobnie zabijał dzieci, ale odcinała się od tej wiedzy. Ignorowała ją.
Czarodzieje i mugole. Przyjaciele i nieznajomi. Mężczyźni i kobiety… i dzieci.
Wiedziała to wszystko, ale o tym również zapomniała.
Potem przypomniała sobie rzeczowy ton Stroud, kiedy ta zaproponowała, że uwolni Draco od niechcianego dziecka płci żeńskiej: „Te z dużym potencjałem zostaną wykorzystane do wniesienia wkładu w kolejną fazę programu, a pozostałe będą przydatnymi przedmiotami laboratoryjnymi. Wciąż tak mało wiadomo o wczesnym rozwoju magii…”
Przełknęła, próbując odzyskać swój głos.
- Nie miałeś wyboru. Nie miałeś... Nie miałeś wyboru. - Spojrzała na ich córkę. - Zaczynamy teraz od nowa. Dorośnie z dala od wojny, a my… możemy to wszystko zostawić za sobą. Zaopiekujemy się nią i zapewnimy jej bezpieczeństwo. My oboje. Oboje zaopiekujemy się nią.
Hermiona odwróciła się do Draco tak, że dziecko leżało w jej ramionach między nimi. Spoglądały na nich srebrne oczy ich córki. Jej włosy wyschły tworząc aureolę brązowych loków wokół całej głowy. Jej twarz była zaróżowiona i nadal wyglądała na lekko spłaszczoną. Obie jej ręce wymknęły się z owinięcia i znalazły się blisko twarzy. Agresywnie ssała kostki prawej dłoni.
Była najpiękniejszą rzeczą, jaką Hermiona kiedykolwiek widziała.
- Spójrz na nią, Draco. Ona jest nasza. Jest cała nasza. Nie skrzywdzisz jej.
Spojrzał na swoją córkę przez kilka sekund.
Kiedy się poruszył, mogła stwierdzić, że przestał oddychać. Jego palce drgnęły, gdy zaczął sięgać. Zawahał się, a potem ledwo potarł dłoń dziecka, jakby spodziewał się, że jego dotyk ją otruje lub zrani. Drobna rączka odruchowo zamknęła się wokół jego palca, chwytając go.
Draco zamarł.
Hermiona obserwowała go, rozpoznając wyraz jego oczu, gdy spojrzał w dół na małą istotkę, która trzymała się go wytrwale.
Zaborczy i pełen uwielbienia.
***
Aurora Rose Malfoy była - zdaniem Ginny - najłatwiejszym dzieckiem, jakie kiedykolwiek przyszło na świat. Z wyglądu była niemal idealną repliką Hermiony, z wyjątkiem zdumiewająco jasnych srebrnych oczu i ust, które bez wątpienia odziedziczyła po Draco.
Spała niesamowicie grzecznie i bardzo rzadko płakała. Potrafiła leżeć godzinami w ramionach swojego nadmiernie pobłażliwego ojca, drzemiąc na jego piersi, podczas gdy on patrzył, jak Hermiona pracuje w swoim laboratorium. Aurora spoglądała niczym sowa na zdjęcia w encyklopediach zielarstwa, siadając bardzo poważnie, gdy ząbkowała na protezach palców Draco.
Była cichym, poważnym dzieckiem, które dorównywało powadze jej rodziców, ale jej oczy były pełne ognia.
Hermiona nosiła ją w chuście, przyciśniętą do piersi, gdzie zawsze mogłaby ciasno i ochronnie owinąć ramiona wokół maleńkiego ciała Aurory, gdy tylko czuła się zdenerwowana, ponieważ las był zbyt cichy lub niebo zbyt szerokie.
Gdy Aurora potrafiła już bezpiecznie usiąść, spędzała pół dnia siedząc na barkach Draco, jeżdżąc na nim, podczas gdy on sprawdzał osłony w pobliżu domu.
Draco rozmawiał z Aurorą częściej niż z kimkolwiek, nawet z Hermioną.
Potrafił prawić jej monologi o wszystkim. Opowiadał jej o drzewach i meblach, o wszystkich sklepach, w których kupił książki dla Hermiony, o tym, jaka może być pogoda i co oznaczały wszystkie kolory i odcienie zaklęć analitycznych. Aurora słuchała go uważnie i denerwowała się, gdy stawał się rozproszony lub zbyt długo milczał.
Pomimo filozoficznego sprzeciwu Hermiony wobec wspólnego spania, Aurora spała na środku łóżka między Draco i Hermioną. Nie dlatego, że do spania potrzebowała ona rodziców, ale dlatego, że oni jej potrzebowali. Hermiona regularnie zasypiała na podłodze obok jej łóżeczka, trzymając ją za rękę. Draco potrafił wstawać w nocy nawet kilkadziesiąt razy, aby upewnić się, że Aurora nadal oddycha.
Aurora przez pierwszy rok swojego życia niemal nie dotykała ziemi. Kiedy Hermiona lub Draco ją odkładali, Chwiejka natychmiast pojawiała się i uciekała razem z nią, albo Ginny zabierała ją do zabawy z Jamesem.
Aurora siadała z Hermioną, wpychając jej do ust gęsie pióra i odkrywając, jakie dźwięki mogłaby uzyskać, uderzając w kolekcję kociołków Hermiony drewnianymi prętami mieszającymi.
Kiedy nauczyła się chodzić, podążała za ludźmi jak mały cień, obserwując Ginny w kuchni i ogrodach, Hermionę w jej laboratorium i Draco na codziennej trasie testowania zabezpieczeń. Wystarczyło, by raz powiedziano jej jakąś zasadę, a ona przestrzegała jej doskonale.
Byłaby niemal anielska, gdyby nie wpływ Jamesa Pottera.
Od Jamesa, Aurora nauczyła ścigać się po domu na miotle-zabawce z tak zawrotną prędkością, że Draco stawał się biały z przerażenia. Nauczyła wspinać się po wzgórzach i drzewach, zadrapywać swoje kolana, rozrywać ubranie i robić błotne zupy w strumieniu. Nauczyła się także siłowania, ku wiecznemu rozczarowaniu Draco.
Hermiona często budziła się w nocy, widząc drobną, poważną twarz wpatrującą się w nią uważnie, tak blisko, że ich nosy prawie się stykały. Byłoby to prawie przerażające, gdyby nie zdarzało się to regularnie, odkąd Aurora została przeniesiona do jej własnego łóżka.
- Mamo, mogę cię przytulić?
Aurora zawsze pytała o to Hermionę, ponieważ jedyną zasadą, którą Draco zdołał wyegzekwować, było to, że Aurorze nie wolno już z nimi spać.
- Tylko nie obudź swojego ojca - szepnęła Hermiona, cofając się do piersi Draco, aby zrobić więcej miejsca.
Aurora wdrapała się na łóżko, skulona ciasno w ramionach Hermiony, jej dłonie spoczywały na szyi jej mamy. Zasnęła ponownie w kilka sekund.
Hermiona otarła swój nos o jej i zamknęła oczy.
- Są zasady, Granger - mruknął Draco w jej włosy.
Hermiona pochyliła głowę do przodu.
- Myślałam, że to moja kwestia - powiedziała. - Poza tym, nie chciałam cię budzić.
- Nie spałem w chwili, gdy drzwi się otworzyły - powiedział Draco tonem pełnym niezadowolenia. - Dopóki wie, że się zgodzisz, będzie przychodzić każdej nocy.
Hermiona mocniej przytuliła Aurorę.
- Nie będzie chciała wiecznie się przytulać.
Draco przesunął się i delikatnie musnął dłonią biodro Hermiony.
- Mówisz to już od ponad roku.
Hermiona zanurzyła nos we włosach Aurory. Pachniały mchem i korą drzew.
- Cóż, przez cały czas była to prawda. Pewnego dnia z tego wyrośnie. Nigdy się nie dowiem, kiedy zapyta mnie o to po raz ostatni.
Draco westchnął. Jego ręka prześlizgnęła się zaborczo wokół talii Hermiony, trzymając ją tak mocno, jak ta trzymała Aurorę.
***
Życie na wyspie było idylliczne, jak z bajki. Krok po kroku, zaczynało trwać to na tyle długo, że Hermiona zaczęła mu niepewnie ufać. Jedynym zakłóceniem ich ukrytego świata były regularne porcje nadchodzących nowych wiadomości, które Draco, Hermiona i Ginny czytali wieczorami, kiedy James i Aurora leżeli już w łóżkach.
Ataki paniki Hermiony powoli przeszły do przeszłości.
Kiedy Aurora została odstawiona od piersi, Draco i Hermiona starannie zamaskowali czarami swój wygląd i bardzo ostrożnie opuścili wyspę, aby zabrać Hermionę do uzdrowiciela umysłów i dowiedzieć się, co stało się z jej mózgiem.
Według uzdrowicielki, w umyśle Hermiony było tak dużo anomalnej magicznej aktywności, że trudno było określić wszystko, co się w nim wydarzyło. Struktura pamięci była tak niepewna, że niewiele było do zrobienia. Uzdrowicielka zdecydowanie zalecała spokojne środowisko i jak najmniejszą magiczną ingerencję w jej mózg przez resztę życia. Było kilka łagodnych eliksirów, które mogła brać na swój niepokój, ale istniało w niej zbyt wiele sprzecznych źródeł magii, które były stale obecne. To dość skutecznie uniemożliwiało znalezienie jakiegoś łatwego rozwiązania. Szkody w jej mózgu zostały zaostrzone przez ciągłe używanie Czarnej Magii przed urazem.
Podczas powrotu Draco przez długi czas milczał.
- Serce Aset generalnie działa na zasadzie bliskości, prawda? - zapytał w końcu.
Hermiona wyglądała przez okno pociągu, po czym zamknęła oczy, kuląc się. To była rozmowa, której miała nadzieję nigdy z nim nie odbyć, licząc, że będzie to szczegół, który on przegapi.
Po minucie powoli skinęła głową.
- Tak. W przypadku niewielkich ilości Czarnej Magii wystarczy tymczasowa bliskość.
- A w przypadku większych ilości? Powiedzmy… przy wielokrotnym rzucaniu zaklęć, aby analizować i dekonstruować Czarną Magię, a nawet rzucając same klątwy w celu określenia metody odwrócenia, ile twoim zdaniem byłoby to Czarnej Magii? - zapytał, a jego głos był zwodniczo swobodny.
Hermiona odchyliła się i skrzyżowała nogi, spoglądając przez okno.
- To zależy.
Nastąpiła ciężka pauza i Hermiona spojrzała w dół, poprawiając rąbek koszuli tak, aby ta leżała płasko. Czuła, jak wbija się w nią wzrok Draco.
Odchrząknęła.
- Mogłaby szybko się kumulować, gdyby ktoś musiał to robić często, ponieważ byłoby to tak wiele nowych klątw, które wymagałyby analizy, a ta osoba nie miałaby czasu ani zasobów, aby wykonywać regularne rytuały oczyszczania...
Kątem oka widziała, jak Draco kiwa głową.
- Gdzie trzymałaś Serce Aset, zanim użyłaś go na mnie?
Jej gardło ścisnęło się.
- Czasami pod łóżkiem, ale… zwykle miałam go na łańcuszku na szyi. Było… - urwała i przełknęła. - Było schowane w amulecie ochronnym, który nosiłam.
- Co stało się z amuletem?
- Cóż - powiedziała i potrząsnęła ramieniem, z lekko lekceważącym tonem. - Musiałam go rozbić, aby dostać się do serca… Więc później wyrzuciłam jego kawałki.
Draco milczał przez kilka minut.
- Chciałbym, żebyś mi wtedy powiedziała - powiedział w końcu przytłumionym głosem.
Usta Hermiony zacisnęły się w tęsknym uśmiechu.
- Żadne z nas nie potrafiło prosić o pomoc. Nie sądzę, żeby którekolwiek z nas dokonywało swoich wyborów, spodziewając się, że przeżyjemy wojnę wystarczająco długo, by móc ich kiedyś żałować.
Hermiona odwróciła się, by na niego spojrzeć. Patrzył tępo przez przedział pociągu, a jego wzrok był nieobecny. To był wyraz twarzy, jaki przybierał, kiedy odtwarzał przeszłość, próbując umiejscowić to, co mógł zrobić inaczej.
Wyciągnęła rękę i ujęła jego dłoń, splatając ich palce.
- Gdybym mogła zmienić przeszłość, to za każdym razem bym cię uratowała.
Wyraz jego twarzy nie rozjaśnił się ani nie zmienił. Oparła się o jego ramię i zamknęła oczy.
- Kochajmy się na zawsze, Draco.
Poczuła, jak pocałował on czubek jej głowy.
- W porządku.
***
***
Hermiona roztrzaskała fiolkę pełną eliksiru, gdy przeszywający krzyk przedarł się przez dom, a zaraz po nim nastąpił kolejny.
Cała wojna rzuciła się na nią jak powódź, gdy usłyszała ten mrożący krew w żyłach dźwięk. Chwyciła za różdżkę i pobliski nóż i przebiegła przez dom, prawie zderzając się z Draco i Ginny, gdy wszyscy wpadli do pokoju z wyciągniętymi różdżkami, znajdując w środku Aurorę z Jamesem przygwożdżonym pod nią, gdy ta obijała go po głowie twardą książką, krzycząc z ognistej wściekłości.
Kolana Hermiony prawie ustąpiły z szoku i ulgi, gdy odłożyła nóż na półkę i potykając się, ruszyła przez pokój. Jej klatka piersiowa drżała, kiedy usiłowała oddychać.
Aurora po raz ostatni uderzyła Jamesa w głowę, po czym Hermiona odciągnęła ją i zaniosła do kąta, podczas gdy Ginny podniosła wyjącego Jamesa i przytuliła go.
- Co. Się. Stało? - zapytał Draco, a jego ton był zabójczy.
- Rozerwał ją! - Aurora wrzeszczała. Jej twarz była blada z wściekłości. - Rozerwał moją nową książkę!
Hermiona i Draco zamarli i spojrzeli na siebie oczami rozszerzonymi z niedowierzania. Draco był tak blady jak Aurora, a jego palce drżały wokół trzymanej różdżki.
- Chciałem tylko zobaczyć! Aurora nie pozwoliła mi zobaczyć! - James krzyknął przez pokój przez łzy, podczas gdy Ginny próbowała sprawdzić, czy nie ma siniaków. - Powiedziałem jej, żeby się podzieliła, a ona nie słuchała!
Aurora wydała z siebie kolejny krzyk wściekłości.
- Ona była moja! - Odwróciła się i opadła w ramiona Hermiony. - Maaaamo, podarł moją książkę. Moją nową książkę! Rozerwał stronę z k-k-koniami!
Hermiona objęła ją i zmusiła się, by przestać drżeć z przerażenia.
Przytuliła Aurorę mocniej, chowając twarz w jej splątanych lokach, jednocześnie starając się spokojnie oddychać.
- Wiem. Wiem. - Pogłaskała głowę Aurory przez jej gęste, kręcone włosy. - Ale nie bije się ludzi, nie rękami ani książką.
- Rozerwał moją książkę! - Wściekłość Aurory przekształciła się w rozpacz, po czym wybuchła płaczem.
- PO PROSTU CHCIAŁEM JĄ ZOBACZYĆ! - James wrzasnął przez pokój.
- Ona była moja!
- Aurora! - Hermiona powiedziała, ale jej głos stał się ostrzejszy, kiedy już minął jej szok. - Nie bijemy! Nie możesz nikogo bić, znasz tę zasadę. Co jest ważniejsze, ludzie czy rzeczy?
Szare oczy Aurory rozszerzyły się. Opuściła głowę i przyjrzała się swoim stopom.
- Ludzie - powiedziała niechętnie.
- Tak. Ludzie. - Hermiona zmusiła się do wzięcia głębokiego oddechu. - Zawsze najważniejsi są ludzie. Książkę możemy naprawić lub wymienić, ale ludzi nie da się zastąpić. Nie odzyskamy ich po ich utracie. Nigdy ich nie krzywdzimy. Jeśli coś nas zdenerwuje, używamy naszych słów, a nie ciał. Jestem teraz tobą bardzo rozczarowana.
Aurora wykrzywiła twarz, po czym odchyliła głowę do tyłu wrzeszcząc i zalewając się łzami.
Hermiona podniosła Aurorę i przytuliła ją, kiedy szła przez pokój, żeby sprawdzić, co z Jamesem.
Twarz Jamesa była schowana w ramieniu Ginny.
- Czy wszystko w porządku?
Ginny skinęła głową.
- Nawet nie jest posiniaczony. Myślę, że chyba jest w szoku, że Aurora straciła panowanie nad sobą.
Hermiona westchnęła z ulgą.
- Ja sama jestem w szoku.
Ginny zaśmiała się nerwowo, ale jej oczy wyglądały na tak zmęczone, jak Hermiona wciąż się czuła.
- Cóż, po prostu cieszę się, że nie jestem jedyną osobą, która ma niegrzeczne dziecko. Zaczynałam się martwić, że to wina mojego rodzicielstwa.
Hermiona zaśmiała się z ulgą i potrząsnęła głową.
- Myślę, że nadeszła pora na drzemkę, a potem kilka poważnych rozmów. Auroro, chcesz przeprosić Jamesa za uderzenie go?
Aurora spojrzała przez splątane włosy.
- To była moja książka - powiedziała drżącym głosem.
Hermiona się skrzywiła.
- Dobrze. Będziemy musieli się przeprosić trochę później. Przepraszam, James.
Twarz Jamesa wciąż tkwiła w ramieniu Ginny, a on nie odpowiedział.
Kiedy Aurora spała w swoim pokoju, Hermiona odwróciła się i opadła w ramiona Draco.
- Myślałam, że ktoś nas znalazł - powiedziała drżącym głosem. - Kiedy usłyszałam jej krzyk, pomyślałam... pomyślałam, że została przeklęta. Kiedy przebiegłam przez drzwi, bałam się, że znajdę ją umierającą.
Draco trzymał ją mocno, a jego ręce wciąż drżały. Poczuła, jak skinął głową i oparł głowę o jej własną. Zaszlochała cicho i próbowała się opanować. Słyszała bicie jego serca, niemal wpasowujące się w tempo jej własnego.
- Nie zdawałam sobie sprawy, że wciąż czekam - powiedziała, gdy stali w milczeniu przez kilka minut. - To wszystko wciąż tam jest. Chwyciłam za nóż. Nie zastanawiałam się, po prostu złapałam za nóż i zaczęłam biec.
***
Front Wyzwolenia dotarł do Wielkiej Brytanii na kilka dni przed trzecimi urodzinami Jamesa, ale minął prawie rok, zanim ostatnia twierdza Voldemorta została obalona. Thicknesse i większość innych urzędników Ministerstwa zostało aresztowanych. Wyłapano także wszystkich oznaczonych Śmierciożerców. W zamian za łagodniejszy wyrok, kilku z nich współpracowało przy usuwaniu kajdan z uwolnionych więźniów w Hogwarcie i wszystkich surogatek z Programu Repopulacji.
Voldemort nawet się nie pojawił. Ukrył się w swoim zamku i po dziesiątkach nieudanych prób ataku na niego, Front Wyzwolenia najzwyczajniej na świecie się poddał. Trzymano go pod silną strażą i wyrażano nadzieję, że Voldemort po prostu w końcu umrze, a jego forteca w końcu stanie się też jego sarkofagiem. Jak o Grindelwaldzie, gazety powtarzały tę informację wielokrotnie, jakby to miało położyć kres całej sprawie.
Niektóre procesy i wyroki skazujące odbyły się dość szybko. Reżim Śmierciożerców miał szczegółowe zapisy dokumentujące ich okrucieństwa. Według The New York Seer „po śmierci Antonina Dołohowa w wybuchu laboratorium w Sussex, Śmierciożerca Severus Snape miał duży wpływ na zapisy i strukturę w reżimie śmierciożerców. Przyczyna eksplozji nigdy nie została oficjalnie potwierdzona, a większość dokumentacji laboratorium została zniszczona. Według Snape'a, wypadkowi, w którym zginęły setki najbardziej cenionych umysłów Europy, można było zapobiec dzięki bardziej spójnemu nadzorowi. W rezultacie więzienia i laboratoria były zobowiązane do prowadzenia szczegółowej dokumentacji przechowywanej w zewnętrznej lokalizacji, zawierającej skrupulatne szczegóły i podpisy wszystkich zaangażowanych osób, tworząc krystalicznie czysty papierowy zestaw informacji wymieniający wszystkich zaangażowanych, niezaprzeczalnie klasyfikując, kto był odpowiedzialny za działania w każdym oddziale. Snape został zamordowany w zamachu stanu w Rumunii latem 2005 roku, nigdy nie zdając sobie sprawy, że jego surowe wymogi powojenne doprowadziły do hermetycznych spraw sądowych przeciwko setkom jego kolegów i innych Śmierciożerców.”
Inne aspekty reżimu były bardziej chaotyczne i przerażające, a gdy się pojawiły, zaczął się polityczny wir.
Międzynarodowa Konfederacja nie mogła zaprzeczyć świadomości istnienia Programu Repopulacji, ale twierdziła, że nie miała pojęcia o okolicznościach. Najwyższa Szycha Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów wygłosiła przemówienie, w którym podkreślono, że Międzynarodowej Konfederacji powiedziano, że udział surogatek jest w pełni dobrowolny i że gdyby wiedzieli, że więźniowie są wykorzystywani jako szczury laboratoryjne, a surogatki gwałcone i siłą zapładniane, to interweniowaliby wiele lat wcześniej.
Uzdrowicielka Stroud uciekła z Europy i zniknęła na długo przed rozpoczęciem procesów członków Programu Repopulacji.
Hermiona musiała brać Eliksiry Spokoju, żeby czytać o wszystkim bez hiperwentylacji. Wiedziała, że wszystko, co się tam dzieje, jest przerażające, ale czytanie zeznań z procesów, które się rozpoczęły, było tak druzgocące, że czuła się tak, jakby mogła załamać się z poczucia winy. Wszystkie surogatki, które przeżyły, zostały sprowadzone, aby zeznawać. Hanna Abbott była cieniem, kuląc się przy stanowisku świadka i ukrywając lewą stronę twarzy, gdy zadawano jej pytania o kompulsje i to, co zostało jej zrobione.
Ze względu na niską płodność większości Śmierciożerców, wiele surogatek otrzymało duże dawki mikstur płodności, co doprowadziło do wielu porodów. Parvati Patil została przywieziona do sądu w zaawansowanej ciąży, mając przy sobie już dwoje wcześniej urodzonych dzieci, ledwo chodzących, panicznie uczepionych jej szat.
Kiedy odkrywano, iż niektóre surogatki niosły w sobie płody wykazujące niski potencjał magiczny, ciąże były przerywane, a następnie natychmiast wznawiano próby zapłodnienia z użyciem bardziej szkodliwych mikstur płodności w celu „kontrolowania” wyników. Wiele surogatek stało się bezpłodnych, kończąc z poważnymi uszkodzeniami wewnętrznymi. Te, które pozostały płodne, miały po porodzie sześć tygodni na powrót do zdrowia, po czym wracały do programu dla poczęcia kolejnego dziecka. Angelina Johnson nosiła ze sobą pusty, poszarpany kocyk, który uparcie trzymała w ramionach, nie chcąc go puścić.
Ku oburzeniu Hermiony, Międzynarodowa Konfederacja była skonfliktowana względem tego, co należy zrobić. Podjęto wysiłki, aby przekształcić Ministerstwo Magii w coś bardziej demokratycznego, co zostawiłoby mniej miejsca by ktoś taki jak Voldemort mógł wkroczyć za kulisy i zacząć go kontrolować. Jednak pomimo przerażenia z powodu zeznań procesowych, brytyjskie społeczeństwo czarodziejów było mocno przywiązane do swojej czystej krwi „arystokracji”.
„Voldemort nie był nawet czystej krwi” - mówił jeden z artykułów. - „To byłaby parodia, gdyby starożytne rody brytyjskie płaciły za to cenę.” Najważniejsze było załatwienie spraw w sądzie, dokonanie niezbędnych napraw systemu i przejście dalej.
Hermiona zauważyła, że jej usta wykrzywiają się w grymasie i odłożyła gazetę, aby świadomie zmusić się do oddychania.
Dzieci i ciąże będące skutkiem Programu Repopulacji były spokrewnione z niektórymi z najstarszych czarodziejskich rodzin w Wielkiej Brytanii, z których większość miała teraz rodziców odsiadujących wiele wyroków dożywotniego więzienia. Kto powinien wychowywać te dzieci? Co zrobić z surogatkami? W artykułach rozważano to bez końca.
Niektóre kobiety nie chciały mieć nic wspólnego z dziećmi, które były zmuszane rodzić, inne chciały aborcji, podczas gdy inne zaciekle chroniły swoje ciąże i odmawiały wypuszczania dzieci z ramion. Po prawie trzech latach życia z kompulsjami, wiele surogatek zinternalizowało je tak głęboko, że wahały się między kompulsywną uległością a okrutnym buntownictwem.
Sądy zaczęły opowiadać się na korzyść rodzin czarodziejskich, którym bardzo zależało na utrzymaniu ich rodów i odpowiednim wychowaniu spadkobierców. Ich prawnicy argumentowali, że surogatki są głęboko niestabilne psychicznie i emocjonalnie. Że byłoby w najlepszym interesie wszystkich, gdyby odebrano im dzieci, zapewniono za nie pewne wynagrodzenie pieniężne i pozwolono wszystkim „ruszyć dalej”.
- Wrócę tam - powiedziała nagle Ginny po przeczytaniu najnowszego artykułu o procesach dotyczących Programu Repopulacji. - Myślałam o tym od kilku miesięcy i wydaje mi się, że muszę.
Hermiona i Draco milczeli.
Ginny spojrzała na gazetę trzymaną w dłoniach, a kostki jej dłoni były białe.
- Próbują to wszystko wymazać. Procesy i pieniądze oraz zabieranie dzieci i dawanie ich starym rodzinom, wyznającym tę samą ideologię, która rozpoczęła wojnę. Zachowują się tak, jakby wszystko zostało już rozstrzygnięte... że będzie lepiej. Zrównają z ziemią i pogrzebią to wszystko, po czym wykreują siebie na zbawców Wielkiej Brytanii, a to, co się wydarzyło i ci, którzy zginęli… to po prostu zniknie. Nie dbają o tych, którzy przeżyli. Nawet nie mówią o ludziach, którzy zginęli. To tak, jakby próbowali radzić sobie ze wszystkim tak szybko, jak tylko mogą, aby w końcu po prostu udawać, że to się nigdy nie wydarzyło i że nie są temu współwinni.
Ginny wypuściła gniewny oddech i spojrzała na Hermionę.
- Zamierzam go zabić. Zabiję Voldemorta. Nie zasługuje na to, by umrzeć samemu w jakimś zamku. Po śmierci tego drania upewnię się, że nikt nigdy nie zapomni o wszystkich ludziach, którzy zginęli w walce - przełknęła, jej twarz była szara. - Dlatego musicie zaopiekować się Jamesem, abym mogła tam wrócić.
Hermiona poczuła, że robi jej się zimno.
- I… - Ginny zawahała się i niepewnie wciągnęła powietrze. - Chcę, żebyście oboje pomogli mi się przygotować. Ta bomba, którą stworzyłaś do rozbicia osłon Hogwartu, muszę wiedzieć, jak ją zrobić. Muszę ćwiczyć pojedynkowanie. Od lat nie walczyłam. Wyjadę... spróbuję wyjechać po piątych urodzinach Jamesa - oznajmiła, a jej oczy zaczęły zalewać się łzami. - W ten sposób będę mieć trochę czasu, aby móc się pożegnać, na wypadek, gdybym nie wróciła.
- Ginny…
- Muszę to zrobić - powiedziała ostro Ginny. - Zawsze mówię Jamesowi o tym, że jego tata i cała moja rodzina byli bohaterami, którzy zawsze walczyli w obronie innych. Nie mogę dalej patrzeć w oczy takie jak te Harry’ego, mówiąc to i nie robiąc nic poza życiem na tej wyspie do końca moich dni. James nie może mieszkać na tej wyspie do końca życia. Musi iść do szkoły w Hogwarcie i zobaczyć świat, za którego ochronę zginął jego tata… - urwała, a jej głos ucichł, gdy otarła oczy. - Nie wykonałam jeszcze swojej części. To właśnie jest moja część. Myślałam o tym odkąd Front Wyzwolenia dotarł do Wielkiej Brytanii, ale powtarzałam sobie, żeby pozwolić Międzynarodowej Konfederacji się tym zająć. Ale robią to źle. Nie mogę już więcej bezczynnie siedzieć i tylko o tym czytać.
Hermiona sięgnęła przez stół, próbując złapać ją za rękę.
- Ginny. Ginny, jeśli to zrobisz, możesz umrzeć. Nie... nie rób z Jamesa sieroty.
Ginny spojrzała ponad stołem na Hermionę.
- Nie sądzę, żebym mogła dalej sama ze sobą żyć, jeśli tego nie zrobię - powiedziała beznamiętnym głosem. Jej twarz wykrzywiła się. - Czujesz się winna, że tu jesteś i sprzedałaś się, aby spróbować wygrać wojnę. Byłaś uwięziona w jakiejś dziurze gdzieś pod Hogwartem, kiedy ja pracowałam sobie w ogrodzie. Byłaś gwałcona i prawie umarłaś więcej razy, niż mogę mieć pojęcie, podczas gdy ja uczyłam się robić tarty mięsne. Czujesz się winna, że tu jesteś, mimo że uzdrowiciel umysłu powiedział, że powrót prawdopodobnie by cię zabił. - Ginny spojrzała w dół i przełknęła. - Zostanie z powodu Jamesa to dla mnie tylko wymówka, bo wiem, że z tobą będzie on całkowicie bezpieczny.
Hermiona skinęła głową.
***
Hermiona niechętnie zebrała wszystkie swoje badania i notatki dotyczące produkcji bomb. Miała czas, żeby je udoskonalić. Dopracowała analizę i technikę, traktując całe przedsięwzięcie jako zagadkę umysłową. Nigdy nie planowała tego udostępniać ani używać ponownie.
Draco nauczył Ginny pojedynkowania. Trenował ją bardziej nieprzyjemnie niż Hermionę i był o wiele bardziej wymagający. Hermiona nie zdawała sobie sprawy, ile czasu i uwagi Draco poświęcił na strategię i określenie najlepszego sposobu na zabicie Voldemorta. Hermiona patrzyła, jak trenują i z przerażeniem zdała sobie sprawę, że gdyby jego psychosomatyczne drżenie nadal nie objawiało się silnie pod wpływem stresu, prawdopodobnie wróciłby do Wielkiej Brytanii, próbując sam zabić Voldemorta po tym, jak Hermiona stworzyła jego drugą protezę.
Hermiona nauczyła Ginny wszystkich podstawowych technik projektowania bomb. Draco dostarczył Hermionie tyle informacji, ile mógł sobie przypomnieć o działaniu zaklęć ochronnych wokół zamku Voldemorta.
Ginny spojrzała na to wszystko, a potem na Hermionę.
- Powinnaś umieścić pod tym swoje nazwisko. Będzie oczywiste, że ja tego nie wymyśliłam. Nawet jeśli chcesz, aby ludzie myśleli, że umarłaś, nadal powinnaś być doceniona za to, że to wymyśliłaś.
Hermiona uśmiechnęła się z napięciem i spojrzała w dół.
- Nie chcę, Ginny. Nie chcę, żeby ktokolwiek zaczął zwracać na mnie uwagę. Czy to żywą, czy martwą. Jeśli zapytają, powiedz im, że to informacje i badania Zakonu, które zabrałaś ze sobą, gdy uciekałaś, i nie wiesz, kto je opracował.
Na urodziny Jamesa, Ginny wybrała się na wycieczkę na kontynent z nim i Draco. Wrócili na wyspę z długonogim szczeniakiem o imieniu Łapa.
- Muszę jechać na wycieczkę, ale ty musisz tu zostać i pomóc wujkowi Draco chronić wyspę - powiedziała Ginny Jamesowi. - Łapa pomoże ci być odważnym, jak Gryfon, dobrze?
James poważnie skinął głową.
Oczy Ginny lśniły od łez.
- Będę do ciebie pisać. Każdego dnia. Skrzaty będą przynosić ci ode mnie duże paczki listów, a ciocia Hermiona przeczyta je wszystkie i może pomoże ci napisać kilka do mnie. Musisz zawsze słuchać cioci Hermiony i wujka Draco, rozumiesz? I dbaj o Aurorę. Jest twoją najlepszą przyjaciółką. Musicie się trzymać razem, dobrze? Tak właśnie robią najlepsi przyjaciele.
***
Nieobecność Ginny głęboko otrzeźwiła Jamesa. Pomimo ich wszelkich wysiłków, by ukryć cień wojny przed Jamesem i Aurorą, dzieci miały niezaprzeczalne poczucie świadomości na temat niepewnego i anomalnego świata, w którym żyły.
Po odejściu Ginny, James spoważniał. Pilnie podążał za Draco po całym domu, kiedy ten sprawdzał zabezpieczenia. Aurora stała się za to psotna.
Draco stworzył dodatkowy pokój w ich skrzydle domu, aby James nie przebywał sam w innej jego części.
Hermiona utuliła Jamesa do snu pierwszej nocy po odejściu Ginny. Łapa leżał w łóżku obok niego.
- Draco i ja jesteśmy na końcu korytarza.
James siedział na łóżku, mocno obejmując Łapę ramionami.
- Jestem Gryfonem, jak mama i tata, więc jestem odważny - powiedział James drżącym głosem.
Serce Hermiony przeszył ostry ból. Owinęła ramiona wokół Jamesa, całując czubek jego głowy przez jego dziko rude włosy.
- Wiesz, ja też byłam Gryfonem - powiedziała grubym głosem. - My, Gryfoni, potrzebujemy wielu uścisków, aby być tak odważni, więc będziemy musieli dawać sobie nawzajem wszystkie gryfońskie uściski, dopóki twoja mama nie wróci. Jeśli będziesz potrzebować dodatkowych, jestem na końcu korytarza.
Hermiona obudziła się w środku nocy, kiedy Aurora nie pojawiła się, prosząc o przytulenie.
Draco również usiadł, niemal natychmiast gdy zrobiła to Hermiona. Zajrzeli do pokoju Aurory i stwierdzili, że jest on pusty. Otworzyli drzwi do pokoju Jamesa, gdzie znaleźli dwoje dzieci skulonych w łóżku, z Łapą między nimi.
Draco patrzył przez kilka chwil na wszystko, z lekko przymrużonymi oczami, zanim podszedł i zabrał Aurorę z powrotem do jej pokoju.
Następnego ranka znów znaleźli Aurorę śpiącą w pokoju Jamesa.
***
Lord Voldemort zmarł w styczniu 2009 roku, tydzień po trzecich urodzinach Aurory.
Według gazet, dotąd nieprzeniknione osłony jego zamku zostały naruszone przez elitarną drużynę aurorów MACUSY, której towarzyszyła Ginny Weasley, ostatnia żyjąca członkini Zakonu Feniksa. Użyli nowego rodzaju zaawansowanej magii, aby przebić się przez osłony. Zamek został następnie pieczołowicie rozebrany, aby wykopać Voldemorta z jego kryjówki i wydobyć jego rozkładające się ciało na światło dzienne.
W trakcie tego procesu zginęła większość aurorów, a Ginny prawie umarła. Auror prowadzący atak nakazał wszystkim się wycofać, ale Ginny odmówiła. Weszła do środka, rzucając swoją pierwszą i zarazem ostatnią Klątwę Zabijającą.
W gazetach na całym świecie ukazało się zdjęcie Ginewry Weasley wyłaniającej się z gruzów zamku. Jej twarz była brudna i poplamiona krwią. Brutalna ostrość blizny na jej twarzy była pierwszą rzeczą, którą było wyraźnie widać na czarno-białym zdjęciu. Pętla fotografii pokazywała, jak Ginny odrzucała głowę do tyłu, a jej wyraz twarzy był mieszaniną wyczerpania i zimnego triumfu, gdy pojawiała się w polu widzenia, ciągnąc za sobą zwłoki Voldemorta.
Nie można było zaprzeczyć bohaterstwu Ginny, pomimo zdecydowanych pytań o to, gdzie ukrywała się przez ostatnie kilka lat. Ginny trzymała jednak usta na kłódkę. Oznajmiła, że została odizolowana z powodu choroby, a ukryła ją zaprzyjaźniona rodzina czarodziejów. Wróciła, kiedy zdała sobie sprawę, że Front Wyzwolenia nie zamierza zabić Voldemorta. Nie chciała być traktowana jak bohaterka - chciała tylko zadbać o pamięć o swojej rodzinie i przyjaciołach.
Wysiłki odbudowy czarodziejskiego świata powoli przesunęły się od zdecydowanych opinii o „ruszeniu dalej” do upamiętniania poległych: bojowników Ruchu Oporu, członków Zakonu, surogatek. Ginny Weasley była niewzruszona w swojej solidarności z surogatkami. Nie obchodziło jej, jak stare były czarodziejskie rodziny czy ich tradycje. Czystokrwiste ideały ze starych czarodziejskich rodzin, którym nie udało się sprzeciwić okrucieństwom popełnionym na ich oczach, pozwoliły na wojnę. Nie zasługiwali na wychowanie kolejnego pokolenia, by wyznawało ono tę samą ideologię, która doprowadziła do wojny czarodziejów.
Sądy wstępnie zdecydowały o przyznaniu opieki matkom, które tego chciały. Tytuły i majątki starych rodów zostały odebrane ojcom, a surogatki przejęły kontrolę nad nimi aż do osiągnięcia pełnoletności przez ich dzieci. Surogatki, które nie chciały przejąć opieki nad narodzonymi dziećmi, otrzymywały „odszkodowanie”, a dzieci umieszczano w pieczy zastępczej lub sierocińcu utworzonym specjalnie w celu ich wychowania.
Mówiono o zburzeniu Hogwartu i zbudowaniu nowej magicznej szkoły, ale Ginny nie chciała o tym słyszeć. To był pierwszy dom Harry'ego Pottera i miejsce narodzin Gwardii Dumbledore'a. Hogwart miał zostać odbudowany. Miały odbywać się tam zajęcia, które nauczałyby o tym, co się wydarzyło, aby okrucieństwa wojny czarodziejów nigdy się już nie powtórzyły i nie zostały zapomniane.
Kiedy zaczęto szeptać o klątwie ciążącej na stanowisku nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią w Hogwarcie, Ginny ogłosiła zamiar zostania profesorem.
***
Życie na wyspie pod nieobecność Ginny, zaczęło się powoli zmieniać. James i Aurora bardzo się do siebie przywiązali, aż do tego stopnia, że Draco i Hermiona często rzucali na siebie zmartwione spojrzenia, kiedy to zauważyli.
- Nie poradzi sobie z tym - powiedziała Hermiona, patrząc, jak Aurora i James biegają po plaży. Łapa pędził za nimi wzdłuż brzegu, szczekając szaleńczo na mewy. - Jest taka zaborcza. Nie wiem, czy będzie lepiej, czy gorzej, jeśli zacznę ją do tego przygotowywać.
Draco powoli skinął głową. Jego ręka ściskała Hermionę, ale jego oczy uważnie obserwowały Aurorę, gdy ta biegła wzdłuż plaży za Jamesem, ciągnąc za sobą długą linę z wodorostów.
Ginny wróciła niedługo przed szóstymi urodzinami Jamesa. Spotkanie było radosne. Przyniosła stare zdjęcia, które zostały odzyskane. Były między nimi również zdjęcia Harry'ego, Rona i Hermiony z czasów szkolnych.
James był przeszczęśliwy, widząc swoją matkę, ale Ginny nie mogła tam zostać. Zamierzała zabrać Jamesa z powrotem do Wielkiej Brytanii. Mieli mieszkać w odbudowanej wiosce Hogsmeade i pomagać przy odbudowie, zanim Hogwart zostanie ponownie otwarty w następnym roku.
- Wracaj ze mną, Hermiono - powiedziała Ginny, gdy Draco był poza domem, sprawdzając osłony. - Powinnaś wrócić. Wszystko, co mówię i robię, to wasze pomysły i odkrycia. Ja po prostu je powtarzam. Byłabyś w tym lepsza niż ja. Te wszystkie sposoby, w jakie chciałaś zmienić świat czarodziejów... większość z nich możesz zrealizować, jeśli wrócisz. Ludzie powinni wiedzieć, że jesteś tą, dzięki której możliwe było zabicie Voldemorta.
Hermiona poczuła ucisk się w piersi, ale zmusiła się do zaśmania.
- Myślę, że ty i Draco też macie z tym coś wspólnego. Jak dokładnie by to działało? Czy zabrałbym ze sobą Aurorę i miała ją tam, podczas gdy próbowałabym oczyścić imię Draco, czy po prostu zostawiłabym tutaj ich oboje?
Twarz Ginny stała się napięta i odwróciła wzrok.
- Nie możesz oczyścić jego imienia. Wiem, że myślisz, że jest tragicznym bohaterem, ale nikt nigdy nie zobaczy go w taki sposób, nawet jeśli wyjaśnisz, dlaczego zrobił to, co zrobił... Pracowałam z aurorami i prawnikami. Widziałam wszystkie akta. Hermiono, czy wiesz, ile osób zabił? Listy są tak długie…
- Wiem - przerwała jej Hermiona.
Ginny stanowczo skrzyżowała ramiona.
- Jest tym, czym był Voldemort, kiedy byliśmy dziećmi. Ludzie szepczą, kiedy mówią Wielki Łowca. Nikt nawet nie wypowiada imienia Malfoy jeśli nie musi. Jego podpis jest na aktach wszystkich egzekucji. To nie tak, że Voldemort cokolwiek podpisał. Ze sposobu, w jaki przedstawiają się zapisy reżimu, można by pomyśleć, że to on faktycznie sprawował władzę po wojnie. O wszystkim, co się wydarzyło, był zawsze co najmniej poinformowany.
Żołądek Hermiony skręcił się, a jej szczęka się zacisnęła.
- Trudno jest próbować zdestabilizować reżim bez pozyskiwania informacji - powiedziała suchym głosem.
Ginny westchnęła z rezygnacją i ponownie odwróciła wzrok.
Hermiona spojrzała na nią kątem oka.
- Nie zostawię go, Ginny. Nie ma wersji mnie, która przeżyłaby wojnę bez Draco. Wiara w drugą osobę jest jedynym powodem, dla którego przeżyliśmy. Jestem zbyt zmęczona, by próbować odbudować czarodziejski świat w oparciu o kłamstwo na temat tego, jak udało mi się to wszystko przeżyć.
Ginny wpatrywała się w Hermionę, a jej usta drgały, jakby nad czymś debatowała.
- Hermiono… - zaczęła, biorąc głęboki oddech, gdy wyprostowała ramiona. - Hermiono, wiem, że mówiłam, że nie powiem nic więcej, ale muszę wyrzucić z siebie to wszystko przynajmniej raz, zanim odejdę i zostawię cię tutaj. - Jej głowa opadła, gdy przełknęła, a blizna poczerwieniała, wyraźnie wyróżniając się na jej skórze, jak zawsze, gdy była zdenerwowana. - Jesteście całą rodziną, która została mi poza Jamesem. Jesteś dla mnie ważniejsza niż ktokolwiek na świecie. Zawdzięczam ci życie i kocham cię, a Harry i Ron kochali cię, więc... muszę to choć raz powiedzieć. Wiem, że kochasz Draco. Po prostu… nie sądzę, żebyś zdawała sobie sprawę, jak nieludzko zimny jest dla każdego, kto nie jest tobą i Aurorą. Reszta świata mogłaby spłonąć, a on prawie by się tym nie przejął. To nie tak, że zaklęcie, którego użył do zabicia tych wszystkich ludzi, było proste. Musisz mieć to na myśli, rzucając Klątwę Zabijającą…
- Wiem, jaki on jest, Ginny - Hermiona przerwała jej twardo. - To jest powód, dla którego ty i ja nadal żyjemy.
Frustracja przemknęła przez twarz Ginny i znów zaczęła otwierać usta. Hermiona spojrzała na nią.
- O czym myślałaś… kiedy użyłaś Klątwy Zabijającej na Voldemorcie? - zapytała Hermiona.
Ginny zatrzasnęła szczękę i zesztywniała, patrząc na Hermionę szeroko otwartymi oczami. Potem mocno zacisnęła usta, aż jej wyraz twarzy wykrzywił się, stając się udręczony.
- O Boże. To był Harry - powiedziała w końcu głosem łamiącym się z żalu, a jej kłykcie pobielały, gdy zacisnęła dłonie w drżące pięści. - Myślałam o wszystkim, co zrobił Harry'emu.
Hermiona skinęła głową, nie zaskoczona.
Zanim się odezwała, przez kilka sekund spoglądała na onyksowy pierścień na swoim palcu.
- Miłość nie zawsze jest tak piękna i czysta, jak ludzie lubią o niej myśleć. Czasami jest w niej ciemność. Draco i ja idziemy ramię w ramię. Uczyniłam go tym, kim jest. Wiedziałam, co oznaczały jego runy, kiedy go ratowałam. Jeśli jest potworem, to ja jestem jego twórcą. Jak myślisz, co było źródłem całej jego wściekłości?
***
Kiedy Aurora zdała sobie sprawę, że Ginny zamierza zabrać Jamesa, początkowo tego nie rozumiała, ale potem, gdy przygotowywali się do odejścia, wpadła w histerię.
- On jest mój! On jest mój! On jest moim najlepszym przyjacielem! Nie możesz go zabrać!
Nie chciała przyjąć pocieszenia ani od Draco ani od Hermiony. Przylgnęła do Jamesa i nie chciała puścić. James był boleśnie skonfliktowany co do odejścia, chociaż ani na chwilę nie puścił dłoni Ginny.
- Może pojechać z nami - powiedział - Ja się nią zaopiekuję.
- Nie. Nie. Aurora musi zostać ze mną i swoim ojcem, aż będzie starsza - powiedziała Hermiona, próbując odciągnąć Aurorę od Jamesa.
- Ja też chcę iść! - powiedziała Aurora, gdy Hermiona oderwała palce od szaty Jamesa. - Ja też chcę mieszkać w Wielkiej Brytanii. Dlaczego my też nie możemy tam jechać?
- Przepraszam Auroro, nie możemy.
- Dlaczego? - Aurora upadła na ziemię i próbowała przeczołgać się z powrotem do Jamesa, zanim Hermiona zdołała ją złapać.
Hermiona podniosła ją z podłogi i mocno przytuliła.
- Tam nie jest dla nas bezpieczne, byśmy też mogli pojechać. Dlatego mieszkamy na tej wyspie, a nie w mieście ze sklepami, pamiętasz? Mama dostałaby tam bólu głowy, a uzdrowiciele powiedzieli mamie, że nie może chodzić do miejsc, które powodują u niej bóle głowy.
- Ale James jest moim najlepszym przyjacielem. Trzymamy się razem. Najlepsi przyjaciele powinni trzymać się razem - Aurora zaszlochała w ramię Hermiony.
Draco stał obok, wyglądając na zagubionego. Jego palce lekko drżały.
James puścił rękę Ginny i podszedł do Aurory.
- Rory, musisz zostać z mamą i tatą. W Wielkiej Brytanii nie jest bezpiecznie.
- Mogę iść. Ja też jestem Gryfonem - powiedziała Aurora załamanym głosem.
Draco się skrzywił.
- Tak - powiedział powoli James, a na jego twarzy pojawił się ból. - Ale nie możesz iść, bo musisz zająć się Łapą. Tam nie jest bezpiecznie dla szczeniaka. Nie zawsze przychodzi, kiedy go wołamy… i za dużo szczeka.
Głowa Aurory wyskoczyła z ramienia Hermiony.
- Naprawdę? - zapytała drżącym głosem.
- Tak. - James poważnie skinął głową. - To nie jest bezpieczne miejsce dla szczeniaka. Musisz się nim zająć. Wujek Draco go nie lubi, a ciocia nie wychodzi za bardzo na zewnątrz. On potrzebuje codziennych spacerów, więc to ty musisz go na nie zabierać. - James mocno ściskał smycz Łapy. - Ale jak coś, to on nadal jest moim psem.
Aurora powoli skinęła głową, a James podał jej smycz Łapy.
Po tym, jak Ginny i James odeszli, Aurora usiadła na werandzie, wtulając twarz w sierść Łapy i płacząc.
***
Cztery lata później
Aurora wbiegła do laboratorium i wdrapała się na kolana Hermiony, trzymając w palcach kawałek papieru.
- Mamo. Patrz mamo. Tata zabrał mnie na targ, a tam była pani i-i miała to na sznurkach i pozwoliła mi wziąć. - Aurora rozłożyła palce pokazując, że w swojej dłoni ściskała małego, pogniecionego żurawia origami.
Hermiona westchnęła cicho, a jej serce zacisnęło się, gdy na niego spojrzała.
- Och, Auroro, to urocze.
- Powiedziała, że jeśli zrobię takich tysiąc, to spełni się moje życzenie. - Aurora wpatrywała się w żurawia płonącymi srebrnymi oczami, po czym światło w nich przygasło, gdy wypuściła z ust powietrze. - Ale… życzenia są tylko wyimaginowane.
- Czego byś sobie życzyła? - zapytała Hermiona, chociaż była pewna, że zna już odpowiedź.
Aurora spojrzała na Hermionę z wahaniem.
- Chciałbym móc pojechać do Wielkiej Brytanii.
Hermiona zacisnęła usta w wąskim uśmiechu.
- To byłoby fajne, prawda?
Aurora skinęła głową i spojrzała tęsknie na żurawia, którego trzymała.
Po odejściu Jamesa straciła większość swojej figlarności. Draco i Hermiona próbowali przywrócić w niej tę iskrę. Draco zabierał ją na stały ląd, aby mogła odwiedzać place zabaw i targowiska, Hermiona nawet wybierała się tam z nimi od czasu do czasu. Aurora nie chciała jednak przyjaźnić się z innymi dziećmi.
Było zbyt wiele przeszkód. W świecie mugoli ostrzegano ją przed odwoływaniem się do magii. W magicznym świecie Draco i Hermiona bardzo ostrożnie ostrzegali ją, że nie może nikomu zdradzać imion swoich rodziców, ani gdzie mieszkają, czy też wspominać, jak Draco i Hermiona zmieniają swój wygląd.
Zasady te stresowały Aurorę. W rezultacie nie bawiła się z innymi dziećmi. Stała cicho w pewnej odległości, w tęsknotą patrząc, jak się bawią. Odrzucała wszystkie zaproszenia do wspólnego udziału, nawet gdy Draco i Hermiona ją do tego zachęcali. Po czterech latach James wciąż pozostawał jej jedynym przyjacielem, o którym mówiła.
- Mamo… czy mogę tam pojechać, kiedy będę wystarczająco duża... żeby iść do Hogwartu?
Żołądek Hermiony skręcił się i mrugnęła przez ból głowy, który już próbowała zignorować.
- Myślałam, że pójdziesz do szkoły w Nowej Zelandii? Abyśmy mogli z tatą cię odwiedzać, a ty mogłabyś wracać do domu na święta.
- Nie mogłabyś odwiedzać mnie w Hogwarcie?
Szczęka Hermiony zacisnęła się, gdy pomyślała o Wieży Astronomicznej. O ciałach Weasleyów wiszących pod zwłokami Harry'ego. O krętym korytarzu, którym była ciągnięta, zanim została zamknięta. O siedzeniu w Wielkiej Sali podczas szkolenia do roli surogatki.
- Ja… prawdopodobnie dostałbym tam bólów głowy, gdybym… gdybym odwiedzała cię w Hogwarcie. Przydarzyły mi się tam pewne… bardzo smutne rzeczy i zaczęłabym myśleć o nich wszystkich, gdybym się tam znalazła.
Aurora milczała.
- Myślę, że Nowa Zelandia ma dobrą szkołę - powiedziała po minucie, podnosząc żurawia i delikatnie wygładzając niektóre zagniecenia.
Hermiona wyczuła tęsknotę w jej głosie. Wyciągnęła rękę i również wyprostowała jego skrzydła, a następnie ułożyła ptaka origami na stole tak, aby stał.
- Czy wiedziałaś, że raz złożyłam tysiąc takich żurawi?
Aurora obejrzała się przez ramię.
- Czy to sprawiło, że spełniło się twoje życzenie?
Hermiona skinęła głową i uśmiechnęła się lekko.
- Chyba tak.
- Czego sobie życzyłaś?
- Cóż… - Hermiona urwała, czując ucisk w gardle, po czym wyciągnęła rękę i odgarnęła dzikie loki Aurory z jej twarzy. - Nie pamiętam dokładnie, jak brzmiało moje życzenie, ale myślę, że życzyłam sobie ciebie. Myślę, że... marzyłam o miejscu, w którym mogłabym przebywać z ludźmi, których kocham. O miejscu, w którym nie byłabym już samotna. Był taki moment, kiedy byłam naprawdę samotna... A teraz zawsze mam przy sobie ciebie i twojego tatę. Sądzę więc, że moje życzenie się spełniło.
Oczy Aurory zabłysły.
- Czy możesz mnie nauczyć, jak zrobić żurawia?
Hermiona zamarła na chwilę, a jej serce zabolało.
- Nie. Przepraszam, ale nie pamiętam już, jak je robić. Próbowałam nauczyć się tego na nowo, ale zawsze mi się to wymyka.
- Dlaczego?
Hermiona zacisnęła usta i przełknęła.
- Cóż, kiedy byłam z tobą w ciąży, zraniłam się w głowę. Zostałam ranna w środku. Mogła to być bardzo, bardzo poważna rana. Na tyle poważna, że nie byłam w stanie pamiętać wielu rzeczy. Przez długi czas myśleliśmy, że w końcu zacznę coraz więcej zapominać. Ale… - urwała, a uśmiech wykrzywił jej usta. - Zanim jeszcze się urodziłaś, użyłaś swojej magii i otoczyłaś nią te części mojego mózgu, które były ranne, abym nie zapomniała więcej rzeczy. Ale te części mojego mózgu, które zostały otoczone twoją magią... Nie mogę już do nich dotrzeć. Są szczelnie zamknięte, więc nie mogą się złamać. Oznacza to, że nawet jeśli powie się mi pewne rzeczy lub spróbuję się ich nauczyć, to za jakiś czas znowu o nich zapominam.
- Moja magia cię naprawiła? - zapytała Aurora, a jej oczy były rozszerzone
Hermiona skinęła głową.
- Tak. Nazywa się to magikrochimeryzmem płodowo-matczynym. Tak nazywają to uzdrowiciele. To bardzo, bardzo rzadkie. Dopóki jestem bardzo ostrożna i nie robię rzeczy, które powodują, że oddycham za szybko lub boli mnie głowa, uzdrowiciele uważają, że będę pamiętać większość rzeczy, dopóki nie dorośniesz i nie będziesz mieć własnych dzieci.
- Może mogłabyś mieć kolejne dziecko, które naprawi twój mózg, jeśli znowu zaczniesz zapominać.
Hermiona uśmiechnęła się szeroko.
- Uzdrowiciele powiedzieli, że nie mogę mieć więcej dzieci. Mogłam mieć tylko ciebie.
Draco pojawił się w drzwiach z wciąż brązowymi włosami, i rysami zaokrąglonymi od zaklęć maskujących. Hermiona zesztywniała, kiedy go zobaczyła.
- Mama opowiadała mi, jak moja magia naprawiła jej mózg - powiedziała Aurora.
Srebrne oczy Draco zamigotały i skinął krótko głową.
Hermiona złożyła pocałunek na głowie Aurory.
- Kochanie, czy możesz zapytać Chwiejkę, co będzie na obiad? Twój tata i ja musimy porozmawiać.
Aurore podniosła swojego papierowego żurawia i wymknęła się z pokoju. Gdy jej kroki ucichły w oddali, uśmiech zniknął z twarzy Hermiony.
Draco spojrzał na nią, unosząc brew.
- Coś nie tak?
Hermiona przełknęła czując, jakby w jej gardle był kamień. Sięgnęła pod stos papierów, po czym wyciągnęła z nich czarodziejską gazetę.
„Znaleziono utopioną zbrodniarkę wojenną”
Oczy Draco błyszczały przez ułamek sekundy, kiedy to czytał.
- Znaleźli Stroud u wybrzeży Brazylii - powiedziała cicho Hermiona. Jej palce drgnęły na papierze. - Trafiła do mugolskiej kostnicy. Oficjalną przyczyną śmierci był zawał serca podczas pływania.
Zapadła krótka cisza.
- Szkoda, że ktoś jej nie zabił - powiedział chłodno Draco, machając protezą dłoni mrucząc „Finite”, aby ściągnąć czar maskujący ze swoich włosów i rysów twarzy.
- I właśnie ktoś dokładnie to zrobił - powiedziała Hermiona tonem, który był prawie syknięciem.
Draco tylko patrzył na Hermionę tępym wzrokiem.
- Nie. Nie waż się mnie okłamywać - warknęła, a jej serce zaczęło bić boleśnie w piersi.
Draco spojrzał w dół i westchnął cicho. W ułamku sekundy jego ostra surowość powróciła.
Wersja siebie samego, którą przybierał tak doskonale, będąc na wyspie, ilekroć Aurora go widziała, ta miękkość, krzywe uśmiechy i ciche monologi - wszystko zniknęło, jakby był to jedynie kostium, który zakładał. Idealna, niezawodna osobowość ojca, jakim zawsze chciał być.
Teraz znów był prawdziwy. Zimny i lśniący jak stalowy sztylet o ostrych krawędziach.
Hermiona spojrzała na niego, czując, jakby jej wnętrze rozrywała przepaść.
- Umawialiśmy się, że to koniec.
- Nie - powiedział, krzyżując ramiona i unosząc brew. - To ty powiedziałaś, że to koniec, a ja się z tobą nie kłóciłem.
Szczęka Hermiony zadrżała i spojrzała w dół.
- Mogłeś zostać złapany. Gdyby cię złapali, zostałbyś zabity.
Jej głowa pulsowała, a mostek bolał, jakby roztrzaskano go na pół.
- Jestem dość trudny do zabicia. Znacznie trudniej jest zabić mnie, niż uzdrowiciela w średnim wieku - odparł, a jego oczy były jak lód.
- Co zrobiłeś? - zapytała, napotykając jego spojrzenie. - Rzucałeś na nią Cruciatusa, dopóki sama nie utonęła?
Kącik jego ust drgnął, gdy odwrócił wzrok.
- Sprytna jak zawsze.
Hermiona nie powiedziała nic więcej. Patrzyła na niego, czekając, aż na nią spojrzy.
- Zasłużyła na śmierć - powiedział w końcu, patrząc kamiennym wzrokiem przez okno. - Musiałaś wiedzieć, że zamierzam ją zabić od momentu, gdy nadeszły wieści, że uciekła. Wiedziałaś, że w końcu ją znajdę.
Hermiona próbowała przełknąć. Jej ramiona drżały, gdy stała sztywno.
- Okłamałeś mnie. Okłamałeś mnie. Ukrywałeś to, co robiłeś. Powiedziałeś, że musisz odwiedzić Kanadę, aby poradzić sobie z transferem finansowym. Teraz… za każdym razem, gdy odejdziesz, będę się zastanawiać, co tak naprawdę robisz, i będę się martwić, że już nigdy nie wrócisz… - urwała, gdy jej głos się załamał.
Twarz Draco zmarszczyła się i sięgnął do niej.
Hermiona wstała gwałtownie, żeby uniknąć jego dotyku, przyciskając dłoń do mostka.
- Czy to ci nie wystarcza? Czy życie jest tak niezadowalające, że zemsta jest warta tego całego ryzyka? - Jej oczy płonęły. - Za kilka lat będziemy musieli powiedzieć Aurorze. Pójdzie do szkoły i na zajęciach będzie słuchać o wojnie, nie będąc w stanie nic powiedzieć. Będą o tobie mówić. Opowiedzą jej o wszystkim, co zrobiłeś.
Draco zacisnął usta w wąską linię.
Hermiona wstrzymała oddech.
- To zniszczy cały jej świat... nawet jeśli najpierw usłyszy to od ciebie. Nie możemy mieć wszystkiego, czego chcemy w tym życiu, Draco. To ty mi to powiedziałeś. Powiedziałeś, że będzie taki moment, kiedy będę musiała zdać sobie sprawę, że nie dostanę wszystkiego, czego chcę.... Że muszę coś wybrać i pozwolić, żeby to mi wystarczyło. Wybrałam ciebie. Zawsze. Zawsze wybierałam ciebie.
Jej płuca zaczęły kurczyć się tak gwałtownie, że z jej gardła wypłynął jedynie napięty jęk. Przycisnęła dłonie do ust. Draco wzdrygnął się wyraźnie, ponownie do niej sięgając.
Hermiona spojrzała na niego.
- Jeśli już tego nie chcesz, byłeś winien przynajmniej mi to powiedzieć.
- Granger, to nie było tak - powiedział napiętym głosem, powoli do niej podchodząc.
Cofnęła się.
- Naprawdę? Po prostu napotkałeś ją, będąc o cały kontynent od miejsca, w którym powiedziałeś, że będziesz? Szukałeś jej przez cały ten czas, prawda?
Niechętnie skinął głową, ale w jego oczach wciąż brakowało iskry przeprosin.
- Zasłużyła na śmierć po tym, co ci zrobiła. Nie mogłem jej tak zostawić, skoro wiedziałem, gdzie się ukrywa.
Usta Hermiony wykrzywiły się i odwróciła wzrok.
- W takim razie nie powinieneś był szukać. Powinieneś był zostawić to w spokoju… - urwała, wydając z siebie cichy szloch. - Najgorsze jest to, że ja tak się cieszę, że ona nie żyje. Cieszę się, że cierpiała. Po prostu nie chciałam, żebyś to był ty… Dlaczego to zawsze musisz być ty?
Draco zrobił dwa szybkie kroki przez pokój i złapał ją za ramię, zanim mogła się cofnąć.
Hermiona zawahała się przez chwilę, zanim zatopiła się w jego ramionach.
- Nienawidziłam jej. Tak bardzo jej nienawidziłam. Nienawidziłam jej...
- Wiem - powiedział, otulając dłońmi jej twarz i przyciskając ich czoła do siebie, gdy ona walczyła o oddech. - Wiem.
Zaszlochała cicho.
- Przysięgam, już skończyłem. Proszę, oddychaj - szepnął, trzymając ją mocno w ramionach. - Ona była ostatnia. Nie będzie nikogo więcej.
***
Dziesięć lat później
Hermiona stała na Dworcu Głównym w Wellington, patrząc, jak gasną zielone płomienie dużego, kamiennego kominka.
- Teraz jesteśmy tylko we dwoje - powiedziała tęsknym głosem.
Draco milczał, gdy stał obok niej. Jego dłoń owinęła się wokół jej talii, ciepła i zaborcza.
Oparła głowę na jego ramieniu.
- Zdajesz sobie sprawę, dlaczego ona odchodzi, prawda?
Nastąpiła pauza, zanim Draco wydał z siebie bolesne westchnienie.
- Tak...
W kącikach jej ust pojawił się nikły cień uśmiechu.
- Przypuszczam, że było to prawie nieuniknione.
Spojrzała na Draco, który wciąż wpatrywał się w kominek. Na jego twarzy malował się wyraz pełen goryczy i rezygnacji. Spojrzał w dół i napotkał jej wzrok.
Jego rysy były ukryte za czarami maskującymi, ale oczy zawsze pozostawały takie same. Nieważne, jak długo je studiowała, zawsze wydawało się, że w sposobie zmiany koloru wciąż są niuanse, których jeszcze nie odkryła. Odczuwał rzeczy tak intensywnie, ale prywatnie. Skrycie, w swoim wnętrzu. Pod tym względem byli podobni.
Kiedy patrzył na nią, a jego oczy były niczym stopione srebro.
Świat wokół nich wyblakł.
Jej serce przyspieszyło.
- Co teraz zrobimy?
Kącik jego ust wykrzywił się w uśmiechu, który zawsze był tylko dla niej.
- Cokolwiek zechcesz, tak długo, jak tylko tego zapragniesz.
__________
Wszelkie ilustracje do tego opowiadania zostały stworzone przez Avendell.
Myślałam, że Draco jest podobny do Lucjusza w tej jednej kwestii, ale się pomyliłam. Owszem, jest zaborczy, ale nie tylko w kwestii Hermiony, jest zaborczy w stosunku do każdego, kogo kocha. Aurora skradła jego serce już na zawsze. Widać, że kocha ją nad życie i że jest wspaniałym ojcem. James za to chyba wdał się w swojego, skoro już teraz zaczął sprowadzać Aurorę na manowce xD Jednak to, jak rozwinęła się ich przyjaźń… ToTo jest coś pięknego, że stali się sobie aż tak bliscy. I podziwiam to, jak dojrzały okazał się James, który tak pięknie wytłumaczył jej, że tam nie byłaby bezpieczna, że jej rodzice także nie mogą ryzykować. Sytuacja w Europie była okropna. Nie spodziewałam się, że ten cholerny Front Wyzwolenia sobie oleje sprawę z Voldemortem… Wszystko miało zmienić się na lepsze ale wcale tak się nie stało… Nie wiedzieli kompletnie, co mają robić (kuźwa, jakbym patrzyła na obecną sytuację w Polsce i nasz kochany i nieudolnie panujący rząd 🙈) Nie spodziewałam się jednak, że Ginny będzie chciała tam wrócić i to wszystko zakończyć. Nie mogła też znaleźć lepszych nauczycieli, którzy by wyszkolili ją do tego zadania. Cała chwała spadła na Ginny, choć bez Hermiony i Draco nic by nie zdziałała. Myślałam, że między Draco a Ginny jakoś się ułożyło i stali się czymś na kształt choćby dobrych znajomych, ale jednak nie… Nie mogę uwierzyć, że Ginny chciała, aby Hermiona od niego odeszła… Czy ona zostawiłaby Harry'ego, gdyby to on zrobił to, co zrobił Draco? Jeśli tak, to znaczy, że nie kochała go tak bardzo. Draco zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele zła uczynił, ile osób zabił, ale czy miał wyjście? Chciał zemsty! A i tak żył w przekonaniu, że kiedyś umrze, nie spodziewał się, że może mieć jakieś życie po. No i Aurora odeszła… Stawiam, że pojechała do Jamesa. Jeśli to sprawi, że będzie szczęśliwa… niech i tak będzie. Tu jest naprawdę mega podobna do Draco. Jest tak samo zaborcza i uparta i nie wierzę, żeby ktoś mógłby kiedyś zmienić jej zdanie.
OdpowiedzUsuńGinny dobrze zrobiła że pojechała i wykończyła Voldemorta bo wszyscy się bali... A ja tam się cieszę że Draco dorwał tą sukę i ja torturował i zabił zasłużyła sobie.
OdpowiedzUsuńPiękna rodzinna sielanka? Ale czy na pewno. Każdy z nich przeżywa swój własny dramat, poniekąd zamknięty w czterech ścianach. To, że Aurora zaprzyjaźniła się z Jamesem cóż, dwójka dzieci z dorosłymi, myślę, że nie mogło być inaczej. Jednak zwróciłam uwagę na dwie sprawy. Pierwsza: rozmowa Hermiony z Aurorą (swoją drogą piękne imię, zdobyło moje serce, srebrne oczka tak bardzo pasują), to magia Aurory cały czas chroni pamięć - do momentu kiedy nie będzie miała własnych dzieci... Druga - odeszła, Hermiona i Draco zostali sami... Coś mi się wydaje, że skończyła szkołę w Nowej Zelandii i odeszła do Jamesa... A jeżeli odeszła to pamięć Hermiony jest zagrożona. Nie będzie pamiętała Draco - inaczej będzie pamiętała go jako wroga... To złamie mi serce jeżeli mój tok rozumowania jest prawidłowy ...
OdpowiedzUsuńTu chodziło chyba o efekt jaki wywołała magia dziecka w mózgu Hermiony - magia Aurory będącej w brzuchu Hermiony skupiła się wokół pęknięć i fraktali po tym, co zrobił jej Lucjusz. To stworzyło swoistą ochronę tych części umysłu, żeby wszystko się nie 'zapadło'. Jednak przez to, Hermiona straciła dostęp do tych wspomnień uszkodzonych przez Lucjusza (głównie tych o Narcyzie).
UsuńTo pewnie dlatego nie będzie mogła mieć innych dzieci - kolejne źródło magii w jej organizmie mogło by uszkodzić jej mózg na stałe.
Samo wspomnienie o posiadaniu przez Aurorę własnych dzieci nie ma raczej powiązania, te słowa raczej miały podkreślić fakt, że magia Aurory w mózgu Hermiony może chronić go przez długi czas.
No i myślę, że fakt, że Aurora odeszła, nie ma powiązania z późniejszym zdrowiem Hermiony - magia Aurory działała na umysł Hermiony tylko wtedy, kiedy Aurora była w jej brzuchu. Kiedy już się urodziła, umysł Hermiony pozostał raczej w takim stanie, w jakim znajdował się przed samym porodem.
Myślę też, że sam uzdrowiciel umysłu dobrze to określił - w umyśle Hermiony jest dużo różnych rodzajów magii (w tym to co pozostało po magii Aurory, blokadzie kajdan na jej oklumencji, legilimencji Lucjusza i destruktywnej legilimencji Voldemorta). Kolejne źródło magii, np. drugie dziecko, mogłoby jej jedynie zaszkodzić.
Uf taka moja teoria i ja to tak rozumiem.
A co do drugiej kwestii: Aurora wyjechała do Wielkiej Brytanii, do Jamesa, ale nic nie grozi Hermionie. Bliskość Aurory nie jest już raczej powiązana z jej umysłem od czasu porodu.
Swoją drogą bardzo się cieszę, że Voldemort został zabity. w końcu ! <3
OdpowiedzUsuńPiękne te epilogi takie pełne emocji. Czytam wszystko z uśmiechem na ustach:) I nie mogę uwierzyć, że zbliżamy się już do końca...
OdpowiedzUsuńBużka:*
Ach, nie podoba mi się, że sto stali sami. Trudne to wszystko ale jednak mam zgrzyt. Chociaż żeby że sobą trzymali kontakt...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję tylko, że to nie skończy się złapaniem kogoś czy stratą pamięci Hermiony.
Z tego co pisałam ma być Happy End ale mam dziwne uczucie, że tak nie do końca XD
*pisałaś
UsuńMiałam się z tym wstrzymać do samego końca, ale muszę to napisać już teraz, natychmiast, bo uschnę. To Dramione na zawsze określiło ideał Dracona Malfoya jako postaci tragicznej. Coś czuję, że ażdane inne Dramione nie będzie tak idealne jak to. Jeśli o mnie chodzi, to ta postać jest tak opisana i przetłumaczona, że na zgarnęła część mojej duszy i serca na wieki wieków.
OdpowiedzUsuńTe ilustracje są przepiękne, ogólnie wszystkie, ale z tego rozdziału chyba szczególnie. Cholera to opowiadanie się już kończy! Co ja ze sobą zrobię... będę czytać od nowa haha
OdpowiedzUsuńTakże tego, kiedy startuje kolejna publikacja? :D
❤️
OdpowiedzUsuńJezu, to jest najcudowniejsza część opowiadania. Czytając rozmowy Draco z Hermioną i narodziny Aurory wywołały u mnie tyle łez, że nie zliczę. Dawno nic mnie tak nie wzruszyło jak to opowiadanie. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńCiężko uwierzyć, że to prawie koniec i bardzo mi smutno, ale jestem szczęśliwa, że Draco i Hermiona mają happy end. Uczucie niesprawiedliwości w stosunku do tego, że muszą się ukrywać i praktycznie nikt nie zna prawdy o nich jest bardzo palące, ale to jest to co czyni to opowiadanie tak dobrym i tak realistycznym. Uważam, że to opowiadanie nie mogło się w lepszy sposób zakończyć. Jest słodko-gorzko, dokładnie tak jak powinno być. Nic dodać, nic ująć.
Chociaż płakać się, bo w tych epilogach jest tyle pięknych, smutnych i wzruszających momentów, że ciężko mi powstrzymać łzy. No i do tego te wspaniałe grafiki.
Czekam na ostatni prolog i już nie mogę się doczekać twoich kolejnych publikacji <3
Och, jakie szczescie, ze Aurora urodzila sie cala i zdrowa ❤ I do tego mala psotnica, ciekawe, po kim 😁 Te jej oczy musza byc niesamowite! Ta jej przyjazn z Jamesem... Serce mi prawie peklo przy ich rozstaniu! Jak widze po komentarzu Very, jednak do niego jedzie na koniec...? Bardzo bym chciala, zeby Aurora uczyla sie w Hogwarcie, ale nie wyobrazam sobie tego, jestem chyba tak samo przerazona jak Hermiona i Draco. Ciekawi mnie, skad w takim razie zmiana decyzji...
OdpowiedzUsuńGinny pokonala Voldemorta! Jeju! Jak sie ciesze! Ktos musial to zrobic, dobrze, ze podjela te meska decyzje, a jeszcze bardziej sie ciesze, ze przezyla i zostala nauczycielka w Hogwarcie ❤
Mała
🥰😘❤💖💖
OdpowiedzUsuńOch dzieci są cudowne :)
OdpowiedzUsuńMiód na serce po tym co się działo wcześniej :)
To w sumie szczęśliwe zakończenie, ale jednak te chmury przeszłości cały czas nad nimi wiszą i będą wisieć...
Decyzja Ginny o powrocie, to ta Ginny, którą lubię. Waleczna i zdecydowana.
Draco i Aurora to taki cudowny obrazek :)
Rozstanie dzieciaków tak chwyta za serducho i próba wytłumaczenia dziecku dlaczego muszą zostać :( łzy się cisną do oczu :(
Są razem, bezpieczni, ale jednak nie do końca wolni... bo nie są do końca sobą... zawsze będą sie ukrywać, bo przeszłość nie da o sobie zapomnieć pomimo zakończenia wojny...