Muzyczna sugestia:

Kate Bush - Cloudbusting

Playlista Spotify: “Music to read Manacled to

__________


Wielki Łowca zabity w wypadku Szatańskiej Pożogi

Draco Malfoy zabity przez ojca w szokującej sprawie morderstwa i samobójstwa w Malfoy Manor.

Podejrzewa się, że Draco Malfoy, wybitna osobistość w rządzie Czarnego Pana, oraz jego ojciec, wdowiec, zginęli w pożarze domu.

Aurorzy nadal badają sprawę. Oficjalne oświadczenie Departamentu Przestrzegania Prawa Magicznego głosi, że przyczyna pożaru pozostaje nieznana, jednak urzędnicy nieoficjalnie potwierdzili, że wszelkie oznaki wskazują, iż źródłem ognia była Szatańska Pożoga, która została celowo rzucona i podtrzymywana.

Zdjęcia ruin Malfoy Manor są prawie identyczne z ruinami pożaru Lestrange Manor sprzed kilku lat. „Wszyscy wiedzieli, że Lucjusz miał obsesję na punkcie tego pożaru” - mówi bezimienne źródło. - „Otrzymał on dostęp do wszystkich akt i dokumentów i kilkadziesiąt razy osobiście odwiedzał ruiny Lestrange Manor. Nie da się zaprzeczyć, że pożar był rekreacją. To takie tragiczne: nigdy nie pogodził się ze śmiercią Narcyzy.”

Bliscy przyjaciele rodziny mówią, że po śmierci żony Lucjusz porzucił większość swoich zobowiązań, przekazując tytuł i majątek Draco, który miał wtedy dwadzieścia lat. W następnych latach Lucjusz rzadko wracał do Wielkiej Brytanii, ale podczas ostatniej wizyty jego zachowanie było szczególnie nieobliczalne. Aurorzy nieoficjalnie potwierdzają, że Lucjusz figuruje obecnie jako podejrzany w kilku przypadkach zaginięć, w tym Astorii Malfoy, która zniknęła niecałe dwadzieścia cztery godziny po powrocie z letnich wakacji we Francji.

Krążyły pogłoski o napięciu między ojcem a synem. Chociaż na pozór serdeczni, rzadko widywano ich razem, a Lucjusz nie wrócił ze swojego stanowiska za granicą na ślub Draco w 2003 roku.

Tytuł i obowiązki Wielkiego Łowcy mają zostać przeniesione na innego Śmierciożercę w ciągu najbliższego tygodnia. Pod uwagę branych jest kilku generałów, jednak w momencie druku niniejszego artykułu nie ma jeszcze oficjalnego oświadczenia Czarnego Pana dotyczącego następcy, lub też śmierci Draco i Lucjusza.

Utrata tak starej i wybitnej rodziny jak ród Malfoyów jest druzgocącym ciosem dla czarodziejskiego świata. Draco był ostatnim potomkiem rodzin Malfoyów i Blacków. Uzdrowicielka z Programu Repopulacji potwierdziła, że surogatka Draco Malfoya również zginęła w pożarze. Była w czwartym miesiącu ciąży z dziedzicem rodu Malfoyów.

***

Po dwóch tygodniach snu Draco i Hermiona w końcu zdecydowali się wyjść ze swojej części domu. Draco natychmiast poszedł sprawdzić wszystkie zabezpieczenia i osłony na wyspie. Po powrocie oprowadził Hermionę po całym domu. Chwyciła go za rękę, kiedy weszli do ogrodu.

Wyszli za róg i zauważyli, że Ginny obserwuje Jamesa próbującego wspiąć się na pagodę. Rudowłosa uśmiechnęła się szeroko, kiedy ich zobaczyła.

- Dobrze, że wstałeś. Nie byłam pewna, kiedy wyjdziesz z tej hibernacji - powiedziała spoglądając na Draco. - Jest ktoś, kto na ciebie czeka. Chwiejko!

W chwili, w której pojawiła się przed nimi Chwiejka, rozległ się natychmiastowy pyk. Skrzatka stała, wpatrując się przez chwilę w Draco. Jej dłonie były splecione razem, a ogromne oczy błyszczały. Potem zrobiła krok do przodu i kopnęła go w goleń.

- Chwiejka jest na ciebie taka zła! - powiedziała, gdy palce jej stopy zderzyły się z jego nogą. - Chwiejka nigdy w życiu nie była tak zła.

Owinęła ramiona wokół nogi Draco i zaczęła szlochać.

- Odesłałeś Chwiejkę bez pożegnania. Chwiejka myślała, że ​​nie żyjesz!

Ukryła twarz w jego ubraniu i wyła, przez kilka minut zalewając się łzami, aż Draco niezdarnie sięgnął w dół i poklepał ją po głowie.

Ginny spojrzała na niego znacząco.

- Kiedy przybyła i dowiedziała się, że oboje tutaj jesteście, nie chciała w to uwierzyć, dopóki nie poszła zobaczyć na własne oczy. Potem płakała przez resztę dnia. Nie mogę pojąć, że ją tu wysłałeś.

Kiedy Chwiejka w końcu puściła Draco, podeszła, by wziąć Jamesa w ramiona i przenieść go dalej, wciąż szlochając.

Hermiona, Draco i Ginny stali w ogrodzie, wpatrując się w siebie w nieprzyjemnej ciszy.

Ginny szarpała palcami za końcówki włosów, a potem lekko drgnęła głową, prostując ramiona.

- Myślę, że przez większość dni powinniśmy jadać wspólne obiady. Nie musi to być każdy dzień tygodnia, ale myślę, że powinna być to ich większość. Przez resztę czasu wszyscy możemy mieć… naszą prywatność, ale powinniśmy przynajmniej jeść razem obiad.

Przyjrzała się reakcjom Hermiony i Draco. Draco nic nie powiedział.

- Obiad byłby miły - powiedziała Hermiona. - To dobry pomysł.

Na twarzy Ginny pojawiła się ulga.

- Dobrze - odparła i skinęła głową. - Świetnie… Hmm... W takim razie przekażę to skrzatom i do zobaczenia na obiedzie.

Ginny odwróciła się i wbiegła do środka.

Hermiona patrzyła, jak dziewczyna odchodzi i z opóźnieniem zdała sobie sprawę, że Ginny prawdopodobnie zatrzymałaby się i wróciła, gdyby tylko ją zawołała. Otworzyła usta, ale Ginny już zdążyła zniknąć za drzwiami.

Hermiona i Draco stali w ogrodzie przez kilka minut w kompletnej ciszy. Nie wiedziała, co mieli zrobić.

To było tak surrealistyczne. Zostali odcięci od jednej rzeczywistości, po czym wrzuceni do innej i po prostu pozostawieni, aby znaleźć w niej swoją drogę.

To nie był sen. To było prawdziwe. Czuła zapach soli w powietrzu, słyszała, jak liście poruszają się na wietrze, a w sadzawce szumi woda. Czuła zapach kamfory i sosnowych igieł. Dłoń Draco była ciepła i spleciona z jej.

A jednak była na krawędzi paranoi, której nie mogła się pozbyć. Coś musiało się czaić, coś czekało, coś, co miało pójść nie tak. Nieunikniona ruina wisiała nad jej głową jak miecz Damoklesa.

Wyspa wydawała się zbudowana na cienkiej jak brzytwa tafli lodu. Gdyby Hermiona postąpiła źle lub zapomniała na chwilę o ostrożności, pękłaby, zapadając się z powrotem w czarny, zimny świat, z którego właśnie uciekła, ciągnąc ze sobą Draco i wszystkich innych.

Każdy krok. Każdy oddech.

Ostrożny. Uważny.

Zawsze tracisz to, co kochasz. Zawsze.

Jej szczęka zaczęła drżeć. Chciała wrócić do środka. Czuła, że bezpieczniej było pozostać w środku. Gdzie była jej różdżka?

- Nigdy tego nie planowałem - powiedział Draco. - Bycia tutaj.

Hermiona spojrzała na niego, wyrwana z zadumy. Wpatrywał się w morze, jakby nie mógł uwierzyć, że tam jest.

Trudno mu było w to wszystko uwierzyć, tak jak i jej. Świat nigdy wcześniej nie był dla nich łaskawy.

Jednak kiedy spojrzał na nią z góry, zdała sobie sprawę, że po raz pierwszy odkąd pamiętała, nie było w nim napięcia. Wciąż był na pewnej krawędzi. Nadal nosił przy sobie dwie różdżki, kilka noży i czarnomagiczne artefakty, ale brakowało pewnej sztywności, do której przywykła. Nie poruszał się już tak, jakby ciągle spodziewał ataku zza swoich pleców.

Taki wyraz zwykł nosić, kiedy spotkali się w Whitecroft. Kiedy aportował się w chacie i mogła dostrzec, że przygotowywał się psychicznie, że mogła siedzieć tam ranna. Uświadomiła sobie, że odkąd przybyła do rezydencji, zawsze tak wyglądał. Teraz po raz pierwszy to wyblakło.

Cienki lód był przynajmniej czymś, na czym można było stanąć.

- Co chcesz, żebym teraz zrobił? - zapytał.

Zamrugała. 

- Cokolwiek zechcesz. Możesz teraz robić, co tylko chcesz.

Rozejrzał się dookoła.

- Chyba nie pamiętam, jak to jest.

Hermiona uśmiechnęła się blado.

- Ja też nie - powiedziała, po czym rozejrzała się i mocniej ścisnęła jego dłoń. - Dowiemy się, jak to jest... razem. Nie musimy się spieszyć. Mamy resztę życia, żeby to rozgryźć.

***

Kiedy już nie musiała martwić się, że swoją nieobecnością obudzi Draco, Hermiona zabrała się do pracy w swoim laboratorium. Zbudowanie dla niego podstawowej protezy zajęło jej tydzień. Rana po amputacji zagoiła się doskonale, ale jego krew pozostała na stałe rozrzedzona, chyba że regularnie brał na to eliksir.

Usiadł na krawędzi jej stołu laboratoryjnego, podczas gdy ona ostrożnie dopasowywała podstawę protezy do jego przedramienia.

- Ta pierwsza proteza to nic wielkiego - powiedziała, mrucząc zaklęcia. - Łączy się tylko z głównymi nerwami, więc będziesz miał jedynie niejasne poczucie ruchu i dotyku. Nie będziesz w stanie zrobić niczego, co wymagałoby precyzyjnej kontroli motorycznej, ale pomoże utrzymać struktury neuronowe, podczas gdy ja będę konstruować coś lepszego. Jeśli będziesz czekać zbyt długo, trudno będzie ci odzyskać pełen zakres ruchu z użyciem protezy, ponieważ nie będziesz mógł tego wyczuć aż tak wyraźnie.

Wsunęła metalowe ramię na podstawę. Rozległo się ciche kliknięcie, gdy dwa elementy się do siebie dopasowały. Postukała różdżką po metalowych palcach i rozległo się ciche skrzypnięcie, gdy drgnęły. Spędziła kilka minut, sprawdzając, czy wszystko jest połączone, studiując diagnostykę, aby mieć pewność, czy wszystko pasuje idealnie. Draco miał tendencję do twierdzenia, że ​​wszystko jest w porządku, dopóki nie stracił przytomności.

Spojrzała na Draco z nerwowym wyrazem twarzy.

- To będzie bardzo boleć, ale tylko na ułamek sekundy i tylko ten jeden raz. Dopóki nie złamiesz podstawy protezy, już nigdy nie będę musiała tego robić. Połączę z protezą twoje nerwy. Jeśli tego nie zrobię, kiedy możesz to poczuć, to połączenie się nie zintegruje

Zacisnął szczękę.

- Po prostu to zrób.

- Amalgamare.

Draco wrzasnął przez zęby, gdy nerwy w jego ramieniu zostały połączone razem z magicznymi nerwami protezy. Dreszcz przeszedł po całym jego ciele, łącznie z protezą. Metalowe palce zadrżały ze słyszalnym kliknięciem.

- Przepraszam. Przepraszam.

Potrząsnął gwałtownie głową i podniósł rękę, żeby na nią spojrzeć.

- Jest w porządku...

Położyła dłoń na zimnym metalu.

- Czy czujesz mój dotyk?

Draco milczał przez minutę.

- Wiem, że jest jakiś fizyczny kontakt, ale to tylko niejasne poczucie nacisku, bez poczucia tekstury, temperatury ani tego, jak bardzo jestem dotykany.

Hermiona przesunęła dłonią po jego przedramieniu, aż do palców.

- To mniej więcej tyle, ile będziesz w stanie przez nią poczuć - powiedziała, spoglądając na niego poważnie. - Musisz być ostrożny. Ponieważ nie możesz tego poczuć, nie zawsze będziesz wiedział, ile nacisku używasz. Pojawi się pokusa, aby nadmiernie zrekompensować brak sensorycznej informacji zwrotnej poprzez robienie rzeczy z większą siłą, aby móc je poczuć. Sprawiłam, że ręka jest łamliwa, więc jeśli przekroczysz pewien próg, wewnętrzne mechanizmy będą tym, co się złamie zamiast… czegoś innego.

Wyraz twarzy Draco napiął się i spojrzał na nią ostro.

Zaczęła przesuwać różdżką i palcami po protezie, sprawdzając zaklęcie. Draco próbował odciągnąć od niej swoje ramię.

Zacisnęła dłoń na jego nadgarstku, żeby go uspokoić, ale on pociągnął mocniej. Podniosła głowę i napotkała jego zmartwione spojrzenie.

Uniosła różdżkę.

- Draco, nie zrobisz mi krzywdy. Popatrz.

Postukała w panel po wewnętrznej stronie nadgarstka i otworzyła go, odsłaniając wewnętrzne mechanizmy.

- Widzisz, gdzie łączą się ścięgna? Części łączące każde z nich są celowo stworzone jako łamliwe. Jeśli spróbujesz użyć na tyle dużego nacisku, aby móc złamać kość, ten kawałek pęknie. Możesz zmiażdżyć kawałek owocu, ale nie będziesz w stanie złamać różdżki na pół. Jeśli te pękną, to część ręki, do której są podłączone, zwiotczeje. - Zamknęła panel. - Nie skrzywdzisz mnie. Chciałam ci tylko wyjaśnić, dlaczego prawdopodobnie na początku będzie się ona często psuła. To część moich badań. Zajmie trochę czasu, zanim dowiem się, jak rozpoznać, kiedy używasz odpowiedniej ilości siły. Nauczę cię, jak to naprawić samodzielnie. To wszystko jest częścią procesu.

Spędziła kilka minut na rzucaniu zaklęć i testowaniu ich, zanim się cofnęła.

- Czy możesz złączyć razem opuszki kciuka i palca wskazującego?

Draco patrzył na dłoń przez kilka sekund. Jego oczy zwęziły się, gdy ręka pozostała nieruchoma. Po minucie kciuk drgnął.

Wyglądał na zirytowanego.

- Wiem, że jestem z nią połączony, ale nie potrafię stwierdzić jak sprawić, by coś zrobić.

- W porządku. Trzeba się do tego przyzwyczaić. Musisz po prostu ćwiczyć. Zamknij oczy i zobacz, czy potrafisz rozpoznać, którego palca dotykam.

***

Mieli tak dużo czasu.

Zbadali wyspę. Draco pokazał jej szlaki i stare, omszałe ścieżki wijące się przez lasy. Zeszli na kamienistą plażę, a Hermiona stała na brzegu wody i wpatrywała się w rozległy ocean rozciągający się tak daleko, jak tylko mogła sięgnąć wzrokiem.

Wydawało się, że byli jedynymi ludźmi na ziemi. Ukryty świat z dala od wszelkiej wojny.

Hermiona chodziła na zbiory roślin i składników. Draco kupił kiedyś książki o jadalnej i magicznej roślinności, występującej w okolicy. Wyspa znajdowała się gdzieś u wybrzeży Japonii. Draco, a czasem Ginny i James, spacerowali z nią, gdy błąkała się po lasach i polach, zbierając składniki do stworzenia własnego magazynu z zapasami.

Spali. Wcześnie kładli się spać i spali do późna, a czasami wstawali z łóżka dopiero dobrze po południu.

Przesiadywali w ogrodzie, a Hermiona nigdy nie wiedziała, co powiedzieć. Mieli tyle czasu, że nigdy nie była pewna, kiedy nadejdzie właściwy moment, aby w jakiś sposób to wszystko skomentować.

Czasami chciała po prostu istnieć, udając, że jej życie zaczęło się zaledwie kilka dni po przybyciu na wyspę. Nie chciała rozliczać się z przeszłością. Była tak zmęczona życiem polegającym na wiecznym odliczaniu.

Mieli tyle czasu, że Hermiona nie wiedziała, co z tym wszystkim zrobić.

W końcu zaczęło to być nienaturalne i powoli wywoływało w niej niepokój. Zimne uczucie lęku rozwijało się w żołądku Hermiony, kiedy zbyt długo próbowała się zrelaksować. Najgorzej czuła się, kiedy Draco ją opuszczał, co robił dwa razy dziennie, by móc sprawdzić zabezpieczenia i osłony na wyspie.

Sama na pół godziny odwiedzała wtedy Ginny i Jamesa, ale kiedy jego obchody wyspy trwały bliżej godziny, w głębi jej umysłu zaczynał narastać dyskomfort.

Te puste godziny były jak wszystkie jałowe, trujące dni spędzone w dworze Malfoyów.

Nie mogła wyłączyć swojego umysłu. James momentami sprawiał wrażenie bardzo podobnego do Harry'ego, ale kiedy tego nie widziała, był on tylko dzieckiem. Ręce Hermiony nerwowo biegały po jej brzuchu, gdy obserwowała, jak wchodzi on w interakcję z Ginny.

James ciągle mówił. Traktował nastrój Ginny jak kamień probierczy, który odwzorowywał. Ginny wychowywała go instynktownie. Od razu wyczuwała, czego James potrzebuje, i wydawała się płynnie rozumieć zniekształcone słowa, które szybko, a czasem ze łzami, wypływały z jego ust.

Hermiona siedziała na werandzie domu i patrzyła, jak James szybował na małej miotle, która unosiła się stopę nad ziemią.

Ginny spojrzała na Hermionę i zauważyła napięcie na twarzy przyjaciółki.

- Chwiejko, czy możesz zabrać Jamesa na plażę?

Ginny usiadła obok Hermiony i po chwili wahania wyciągnęła rękę i delikatnie dotknęła jej dłoni, gdy ta nieświadomie owinęła ramiona wokół swojego brzucha.

Ginny nic nie mówiła, nie zadawała żadnych pytań.

Hermiona zauważyła, że ​​Ginny bardzo rzadko zadawała pytania, gdy nie było z nimi Draco.

- Nie wiem, jak być matką, Ginny - powiedziała Hermiona po kilku sekundach.

Kącik ust Ginny uniósł się i zaśmiała się cicho.

- Matkowałaś praktycznie każdej osobie, dla której kiedykolwiek byłaś przyjaciółką. Harry i Ron umarliby już na swoim pierwszym roku, gdyby nie ty.

Hermiona przełknęła.

- To nie to samo. Nie wiem nawet, jak wchodzić w interakcje z Jamesem. Mogę przeczytać mu książkę, ale nie wiem, jak stwierdzić, dlaczego jest zdenerwowany lub zrozumieć, co mówi. Nie mogę rozpoznać, że jest zmęczony. Nie wiem, jak odczytywać reakcje dzieci. A jeśli nie zdołam tego rozgryźć?

- Cóż, nie zaczynają jako dwulatki. Poznajesz je z czasem. Na początku chcą po prostu spać, jeść i być przytulane. Jeśli nie jest to żadna z tych rzeczy, to prawdopodobnie w grę wchodzi zmiana pieluszki. Krok po kroku, każdego dnia. Nie martw się, będę tutaj. A Chwiejka wie wszystko o dzieciach. Prawdopodobnie mogłaby samodzielnie założyć i prowadzić cały sierociniec.

Oparła się na rękach.

- Kiedy James się urodził, nie chciałam wypuścić go z moich ramion, ale nie wiedziałam nic o dzieciach poza tym, co przeczytałam. Wiesz, ja też nigdy nie miałam kontaktu z żadnymi dorastającymi dziećmi. Karmienie brzmiało łatwo, kiedy przeczytałam rozdział w książce, ale kiedy próbowałam, James wiercił się i krzyczał. Nie mogłam wymyślić, jak zmusić go do uchwycenia się i pozostania, i byłam tak przerażona, że mogłabym go skrzywdzić, gdybym przytrzymała go zbyt mocno. Zaczęłam płakać, ale James krzyczał głośniej. Chwiejka była wtedy z nami od ponad miesiąca, ale nie ufałam żadnemu ze skrzatów Malfoya. Byłam na skraju histerii, zanim udało jej się przekonać mnie, żebym pozwoliła sobie pomóc w opiece nad Jamesem. Nie będziesz sama.

Hermiona przez chwilę patrzyła na Ginny.

- Przepraszam. Nie mogę sobie wyobrazić, jak musiałaś się czuć, będąc tu sama przez tak długi czas.

Ginny tylko się zaśmiała i odwróciła wzrok.

- Myślę, że przez cały ten czas było ze mną o wiele lepiej tutaj, niż gdziekolwiek gdzie byłaś ty lub ktokolwiek inny. Naprawdę nie mogę narzekać.

- Nadal...

Ginny skinęła głową, a na jej twarzy pojawił się ból, gdy spojrzała na ogród.

- Czasami… myślę o całym czasie spędzonym na ukrywaniu ciąży i czuję, jakbym miała wielką wyrwę w piersi, w którą pewnego dnia wpadnę. Czasami żałuję, że nie umarłam razem z nimi. Czuję się tak źle, że nadal żyję, gdy nie ma już na tym świecie nikogo z nich...

- Nie mów tak - powiedziała Hermiona. Jej głos był napięty i ostry. - Nigdy nie powinnaś tak myśleć. Harry’emu najbardziej na świecie zależało na tym, żebyś żyła i była bezpieczna.

Ginny spojrzała w dół.

- Wiem. Wiem… ja nie… Po prostu czasami tak się czuję, wiesz? Że żyję tylko dlatego, że zrobiłam coś samolubnego i okłamałam ich wszystkich. Mama byłaby taka podekscytowana. Zawsze mówiła, że ​​będzie najlepszą babcią na świecie. Ona nigdy się nawet nie dowiedziała...

- Gdyby ktoś wiedział o twojej ciąży, Voldemort by cię szukał. Draco nie byłby w stanie podłożyć czyjegoś ciała za twoje. Ty i James żyjecie, ponieważ zostaliście ukryci.

Ginny nadal wyglądała na załamaną, ale powoli skinęła głową.

- Harry powiedział… - Hermiona zawahała się i poczuła falę poczucia winy, że nie powiedziała Ginny wcześniej. - Zanim kazał mi obiecać, że zaopiekuję się wami... poprosił mnie, żebym ci powiedziała, że będzie myślał o tobie do samego końca.

Ginny milczała przez kilka sekund, zanim jej usta wykrzywiły się w napiętym, tęsknym uśmiechu.

- Bardzo się cieszę, że powiedziałeś mu o Jamesie. Cieszę się, że przynajmniej wiedział.

Hermiona wyciągnęła dłoń i chwyciła Ginny za rękę. Siedziały w milczeniu przez kilka minut, dzieląc ze sobą ciężar wszystkiego, co straciły.

***

Kiedy Hermiona nie mogła znaleźć wykorzystania dla nadmiaru swojego wolnego czasu, zagrzebywała się w laboratorium. Gdy była produktywna, czuła, że ​​może oddychać. Wspaniale było móc być kreatywnym bez poczucia, że ​​jakikolwiek czas, który tam spędzała, nie był odliczaniem do końca czyjegoś życia.

Mogła robić niezliczone ilości rzeczy. Draco przywiózł wystarczająco dużo książek i zapasów, by zająć ją nimi przez lata.

Draco za to dryfował.

Obsesyjnie sprawdzał wszystkie osłony. Czytał. Ćwiczył używanie protezy ręki. Zaprzestanie łamania wewnętrznych mechanizmów zajęło mu dwa tygodnie, ale w trakcie tego procesu zorientował się, jak zrobić z nią znacznie więcej, niż oczekiwała Hermiona. Potem przesiadywał w laboratorium i godzinami patrzył, jak Hermiona pracuje.

Nie wchodził w interakcje z Ginny ani Jamesem, chyba że Hermiona go do tego przymusiła.

Poza tym Hermiona zostawiała mu w jego działaniach wolną rękę. Jeśli przez resztę swojego życia nie zamierzał robić nic innego, miał do tego prawo. Lubiła mieć go w pobliżu. Kiedy go nie widziała, w głębi jej umysłu formował się węzeł niepokoju, przez który nie potrafiła się skupić do momentu, aż mogła go znaleźć i upewnić się, że wszystko w porządku.

Kiedy tam był, mogła się zrelaksować i skoncentrować.

Spoglądała na niego znad eliksirów lub gdy pracowała nad jego nową protezą. Zazwyczaj po prostu wpatrywał się w nią z odsłoniętym wyrazem zaborczości, który przechodził dreszczem po jej kręgosłupie i był jak ogień w jej żyłach.

Uświadomiła sobie, że będąc we dworze, tłumił tę tendencję. Była ona pogrzebana pod wszystkim innym. Zduszona jego przekonaniem, że Hermiona nigdy mu nie wybaczy, gdy już umrze.

Ale gdy tygodnie zmieniły się w miesiące, jego zaborczość powróciła. To było uzależniające, móc delektować się czymś, czego nigdy wcześniej nie miała więcej niż w drobnych urywkach.

Odkładała wszystko, co robiła, i po prostu się w nim zatapiała, całując go, ściągając jego ubranie i trzymając go w ramionach. Czując, że on żyje. Oboje żyli. Przeżyli i mieli siebie nawzajem. Przesuwał dłonią po jej gardle, całując je w dół jej mostka, a ona słyszała, jak mruczy „moja” przy jej skórze.

- Jestem twoja, Draco. Zawsze będę twoja - mówiła mu, tak jak kiedyś.

Ale na skrajach jej świadomości pojawiły się zmarszczki. Czasami, kiedy odwracała wzrok od Draco, znajdowała napięty wyraz twarzy Ginny, która ich obserwowała.

Hermiona nie pozwalała sobie na zauważanie tego.

Jedyną zewnętrzną rzeczą, którą interesował się Draco, było śledzenie wiadomości dotyczących Europy. Skrzaty co tydzień przynosiły cały stos gazet: europejskich, azjatyckich, północnoamerykańskich i oceanicznych. Polecono im kupować i przynosić każdą gazetę czarodziejów przetłumaczoną na angielski. Czytając je wszystkie, można było uzyskać niejasny opis bieżących wydarzeń.

To był zakres zainteresowań Draco.

Hermiona siedziała na środku, w samym centrum jego wszechświata, a teraz, kiedy była bezpieczna, nie było nic innego, nad czym mógłby się obsesyjnie skupić. Wszystko oprócz Hermiony było zbyteczne.

Myślała, że ​​to będzie tylko przejściowa faza. Myślała, że ​​kiedy będą mieli więcej czasu, wolność pozwoli mu się skupić na szerszym zakresie, ale stopniowo zaczęła podejrzewać, że tak nie będzie. Nie miał ochoty ani zamiaru interesować się czymkolwiek innym. Ginny, James, alchemia - robił to tylko po to, żeby jej dogodzić.

Pod pewnymi względami, traktował tak nawet ich dziecko. Interesował się ciążą, ponieważ należała do Hermiony, ponieważ jej zależało. Kiedy nie przypominał sobie, że „ich córka” potrzebuje Hermiony do oddychania lub że Hermiona musi zapewnić sobie bezpieczeństwo dla „ich córki”, jego troska wydawała się stłumiona. Być może po prostu dziecko bladło w przeciwieństwie do niesamowitej intensywności uwagi, którą otrzymała Hermiona.

Pogłębiał to jego niepokój o jej uszkodzenie mózgu. Regularnie budziła się i widziała diagnostykę wiszącą nad jej głową, w którą Draco wpatrywał się z napiętą miną.

Odpychała wtedy jego różdżkę.

- Nie. Nic nie możemy zrobić.

Uszkodzenie było jak pełzające pęknięcia w jej pamięci. Czerwień zmieszana ze złotymi światłami wciąż rozproszona była w całym umyśle Hermiony. W ciągu pierwszego miesiąca złote światło zaczęło krystalizować się wokół czerwonych szczelin w sposób, który przypominał charakter, w jaki magia Hermiony pogrzebała jej wspomnienia. Ani Draco, ani Hermiona nie byli pewni, dlaczego to się dzieje ani co to oznacza.

We wrześniu Hermiona odkryła, że ​​nie ma dostępu do części wspomnień, nawet gdy próbowała. Zamiast niepewności, czuła, że ​​nie powinna się do nich zbliżać. Stała się całkowicie od nich odcięta, jakby jej świadomość znów została zablokowana przed dostępem do zakamarków własnego umysłu.

Pamiętała, że matka Draco była torturowana i że został on Śmierciożercą, aby ją chronić, ale nie mogła sobie przypomnieć, jak się tego dowiedziała. Ogólna wiedza była tak głęboko zintegrowana z jej postrzeganiem Draco, że pamiętała ją nawet bez wspomnień.

Nie była pewna, czy byłaby nawet w pełni świadoma, że ​​brakowało jej wspomnień, poza tym, że nie pamiętała imienia matki Draco. To było oszałamiająco arbitralne. Wiedziała o jego matce, ale konsekwentnie kompletnie nie pamiętała, jakie było jej imię. Był to najwyraźniejszy sposób, uświadamiający jej utratę pamięci.

Hermiona wiedziała, że ​​kiedyś to wiedziała. Znajdowała to zapisane na kawałkach pergaminu. Wsuwała je do książek, które czytała, i do szuflad kredensu. „Matka Draco miała na imię Narcyza” - tak zapisywała Hermiona. Ale kiedy przestawała aktywnie o tym myśleć, szczegół ten znowu zanikał. Gdziekolwiek jej umysł przetrzymywał tę wiedzę, nie była w stanie uzyskać do niej dostępu. Rozmowa z Ginny lub kilka godzin w laboratorium sprawiały, że informacja znikała, dopóki Hermiona znów nie natknęła się na kolejny kawałek pergaminu, przypominający jej: „Matka Draco miała na imię Narcyza”.

Przez kilka tygodni prowadziła dziennik, który przeglądała i co godzinę uzupełniała o kolejne szczegóły. Odkryła, że ​​gdy informacje nie były już dłużej aktywne w jej umyśle, znikały w częściach jej mózgu, do których nie mogła dotrzeć. Reszta jej wspomnień z wojny powracała z coraz większą wyrazistością, ale wszystko co dotyczyło matki Draco, pozostawało niejasne.

Wiedziała, że ​​Draco wiedział, że nigdy nie pamiętała imienia jego matki. Ilekroć opowiadał jej cokolwiek o swoim dzieciństwie, zawsze określał ją jako „Moją matkę, Narcyzę”, w sposób, który z czasem stał się już zwyczajowy.

Utrata pamięci wydawała się ograniczona i uściślona do informacji o jego matce. Wszystko inne było niepewnie nienaruszone.

Ona i Draco przygotowali książkę zawierającą szczegóły wszystkich rzeczy, których nie pamiętała, żeby co jakiś czas mogła je przeglądać. Było to prawie bezcelowe, ponieważ zawsze była to tylko kwestia kilku godzin, po których musiała przypominać sobie wszystko od nowa. Pamiętała, że ​​zamierzała zapomnieć jakichś o rzeczach, ale nie wiedziała, o jakich. Jednak uspokajało ją to, że wiedziała, że w spisanej przez nich książce ​​może znaleźć wszystkie te informacje, kiedy będzie tego potrzebować.

Przez większość czasu starała się o tym nie myśleć. Mogła robić wiele rzeczy, które nie wymagały od niej przypominania sobie tych konkretnych szczegółów. Miała Draco. Żył i nie byłoby go z nią, gdyby wciąż miała wszystkie swoje wspomnienia.

Oddałaby znacznie więcej niż kilka wspomnień, by móc kupić jego życie.

Fakt ten nie pocieszał jednak Draco.

Leżeli w łóżku, a ona próbowała znaleźć miejsce, w którym mógłby poczuć kopnięcie dziecka.

Przycisnęła jego dłoń do górnej części swojego brzucha, a on nagle poczuł trzepotanie pod swoimi palcami.

Spojrzała na niego, a jej oczy zmarszczyły się w kącikach.

- Poczułeś to?

Pokiwał głową. Przesunęła jego rękę w stronę swoich żeber.

- Jej głowa jest teraz tutaj, a jej stopy są w mojej miednicy, kopiąc mnie w pęcherz przez całą noc.

Kącik jego ust drgnął, ale potem jego kciuk otarł się o wąską bliznę biegnącą między jej żebrami, odwracając uwagę od dziecka.

Owinęła palce wokół jego dłoni.

- Draco… - szepnęła. Jej głos był zdenerwowany, a gardło ścisnęło jej się, gdy mówiła.

Natychmiast spojrzał na nią. Jego srebrne oczy były skupione, wypełnione tym samym zaborczym, desperackim uwielbieniem, które widziała kiedyś w spojrzeniu Lucjusza. Przełknęła.

- Draco, musisz się o nią troszczyć.

Patrzył na nią tępo.

Serce ścisnęło jej się w piersi.

- Ty… nie możesz być taki, jaki był twój ojciec.

Wyraz jego twarzy zniknął w jednej chwili, a ona mocniej ścisnęła jego dłoń.

- Musisz się o nią troszczyć - powiedziała zaciekle. - Jesteś taki jaki jesteś, musisz zdecydować, że będziesz się o nią troszczyć, bo jeśli tego nie zrobisz, nigdy nie zaczniesz, a ona się dowie.

Oczy Draco zabłysły, przepełnione czymś nieczytelnym.

Usiadła, nadal patrząc mu w oczy.

- Ona musi być kimś, kim zdecydujesz się opiekować. Kimś, kto będzie dla ciebie ważny. Ja nie… - urwała, czując ucisk w gardle. - Nie wiem jaka… jaka będę w przyszłości. Jeśli coś pójdzie nie tak… musisz być tym, który będzie ją za mnie kochać… - jej głos lekko się załamał. - Tak jak ja bym ją kochała. Ona musi być dla ciebie ważna.

Draco zbladł, ale powoli skinął głową.

- W porządku - powiedział.

- Obiecaj mi.

- Obiecuję.

Skinęła głową. 

- W porządku.

***

Po miesiącach rewolucji wybuchających w krajach kontrolowanych przez Śmierciożerców, Międzynarodowa Konfederacja ogłosiła zamiar „interwencji” co do sytuacji w Europie w październiku 2005 roku. Niestabilność Europy zagroziła tajemnicy, narażając światową społeczność magów.

Voldemort miał zbyt mało żołnierzy, aby spróbować sprawiać choćby pozory oporu. Armia Śmierciożerców zawsze polegała w dużym stopniu na wsparciu Mrocznych Istot, a przy sojuszach Voldemorta znajdujących się w strzępach, nie miał on już prawie żadnej armii, którą mógłby zebrać. Nawet Śmierciożercy nie wierzyli w ich zdolność do wygrania kolejnej wojny. Minister Thicknesse wygłosił słabe przemówienie na temat brytyjskiej suwerenności, ale pomimo obowiązkowej propagandy Proroka Codziennego świat czarodziejów był zmęczony wojną i nie bał się już Voldemorta.

Było za dużo niezadowolenia i za mało Śmierciożerców. Bez Draco jako Wielkiego Łowcy nie było nikogo, kto mógłby wzbudzać takie samo przerażenie.

Międzynarodowa Konfederacja wyruszyła z Danii pod koniec października i przeszła z Europy Północnej po łuku w kierunku Wielkiej Brytanii.

Obserwowanie, jak Front Wyzwolenia Międzynarodowej Konfederacji skutecznie miażdży reżim Voldemorta, dawało poczucie sprawiedliwości, ale i głębokie poczucie zdrady, mogąc zobaczyć, jak inaczej mogłaby wyglądać przeszłość, gdyby Międzynarodowa Konfederacja była gotowa pomóc Ruchowi Oporu podczas wojny.

Przyprawiające o mdłości uczucie bólu i wściekłości narastało w piersi Hermiony za każdym razem, gdy o tym myślała. Front Wyzwolenia nie musiałby istnieć, gdyby MACUSA i Międzynarodowa Konfederacja nie opuściły Ruchu Oporu, by został on zniszczony, uwięziony i gwałcony przez kilka lat.

Harry, Ron i wszyscy inni mogliby wtedy nadal żyć.

Za każdym razem, gdy otrzymywali gazety, lektura wiązała się zarówno z ulgą, jak i zatruwających ich serca smutkiem.

***

Hermiona poświęcała większość swojego czasu na stworzenie lepszej protezy dla Draco. To było jak budowanie układanki składającej się z kilku tysięcy elementów. Musiała sama wykonać wszystkie komponenty i dopasować je do siebie w sposób, który nie kolidował z pozostałymi fragmentami.

Ukończyła ją w listopadzie. Draco przyglądał się jej, kiedy odłączała metalową protezę, a następnie zatrzasnęła nową na miejscu. Syknął, a następnie wzdrygnął się, gdy wszystkie nerwy połączyły się z nową protezą.

- Jak ty…?

Przesunęła palcami po porcelanowej powłoce, a uśmiech igrał na jej ustach.

- Czy teraz możesz to poczuć?

Pokiwał głową. Rozłożył palce i zamknął je. Wewnątrz rozległ się prawie nieodczuwalny metalowy brzęk.

Hermiona trzymała protezę w dłoniach, przesuwając kciukami po dłoni i obserwując, jak palce drgają w odpowiedzi.

- Widzisz wiry? Porcelana jest przeplatana srebrnymi nitkami. Aspekt sensoryczny na metalowym poszyciu miałby kłopoty ze zmiennością i zakłócałby inne elementy, ale używając nici srebra, mogłam je przeciągnąć przez zewnętrzne poszycie dłoni i ramienia jak prawdziwe nerwy. Skupiają się głównie na palcach... - Pogładziła palce aż po ich opuszki, a on wygiął je precyzyjnie, żeby złapać jej. - Teraz powinieneś być w stanie czuć większość rzeczy. Mechanizmy wewnętrzne są wytrzymalsze niż poprzednie. Planuję je ulepszać mniej więcej co tydzień w miarę dostosowywania się protezy do twoich ruchów.

- Sprytnie. Chociaż... - Podniósł ołówek i zakręcił nim między palcami, po czym obrócił nadgarstek i obserwował, jak porusza się jego nowa dłoń. - Mogłaś mi po prostu stworzyć srebrną dłoń. Byłoby szybciej.

Hermiona posłała mu niedowierzające spojrzenie.

- Naprawdę myślisz, że dałabym ci rękę, która powoli wysysałaby twoją energię życiową? Masz w sobie już wystarczająco dużo Czarnej Magii, która jest stale przyciągana przez twoje runy. Nie potrzebujesz do tego jeszcze srebrnej dłoni, która robiłaby to samo. Nawet gdyby było to szybsze, to są one niesamowicie niewiarygodne, zbadałam je, były przypadki, w których ich użytkownicy się dusili…

Draco zachichotał pod nosem, a Hermiona przerwała i patrzyła na niego przez chwilę, po czym przewróciła oczami.

- Masz przerażające poczucie humoru… - mruknęła, po czym stuknęła różdżką w porcelanowy czubek palca, powodując niewielki wstrząs elektryczny.

Krzyknął z zaskoczenia i położył nową dłoń na piersi.

Hermiona spojrzała na niego surowo, odkładając kilka narzędzi, a następnie wyciągając gęsie pióro.

- Teraz poważne testy, spróbuj zaklęcia.

Draco sięgnął po różdżkę, ale Hermiona powstrzymała go z chytrym uśmiechem.

- Nie. Nie twoją różdżką, tak po prostu. - Demonicznie wyciągnęła lewą rękę, wskazując na pióro palcem i naśladując ruch dłoni do zaklęcia Wingardium Leviosa.

Draco spojrzał na nią ze zdziwieniem, po czym skierował wzrok na protezę.

- W zeszłym miesiącu powiedziałaś, że to nie zadziała.

Uśmiechnęła się do niego i założyła lok za ucho.

- Powiedziałam. Ale potem to rozgryzłam. Chociaż nikt nigdy wcześniej nie wbudował różdżki w protezę, więc będziemy musieli regularnie ją sprawdzać, aby upewnić się, że wszystkie elementy są bezpiecznie odizolowane. Spróbuj. Na mnie nie działało to zbyt dobrze, ale użyłam jednej z twoich różdżek, więc pewnie dlatego ciężko było mi to stwierdzić.

Wyciągnął lewą rękę w stronę stołu.

- Wingardium Leviosa.

Pióro uniosło się ze stołu i z łatwością lewitowało w powietrzu.

Draco ponownie spojrzał na dłoń, a potem podszedł do niej, a jego oczy błyszczały.

- To jest… Jak sprawiłaś, że to zadziałało?

Gardło Hermiony zacisnęło się lekko, a ona z zakłopotaniem spojrzała na stół, prostując swój zestaw śrubokrętów.

- Och… cóż, tak właściwie, to wykorzystałam moje badania z zakresu dekonstrukcji kajdan.

Spojrzała na Draco i stwierdziła, że ​​znieruchomiał, jakby został zamrożony.

Odchrząknęła.

- Sussex prowadziło wiele naprawdę wyjątkowych badań nad alchemią i rdzeniami różdżek… Wiesz, nad sposobem, w jaki zbierały i kanalizowały magię, więc… - Uniosła podbródek i spojrzała mu w oczy. - Wykorzystałam tę wiedzę do stworzenia czegoś, co nie będzie przerażające.

Patrzył na nią przez kilka sekund, a potem skierował swój wzrok na protezę.

Hermiona spojrzała na swoje nagie nadgarstki.

- Najgorsze rzeczy zawsze powstają podczas wojen… Tak też jest w świecie mugoli. Nigdy nie ma sposobu, aby po wypuszczeniu, móc włożyć je z powrotem do puszki Pandory. Jestem pewna, że za kilka lat czarodziejskie rządy na całym świecie zaczną używać kajdan do tłumienia magii więźniów. Pomyślałam, że należałoby wykorzystać tę wiedzę do stworzenia czegoś, co może również pomóc ludziom. - Uśmiechnęła się do niego słabo i podniosła różdżkę. - Może kiedyś mogłabym wysłać niektóre swoje projekty do jakiegoś szpitala. Zakładając, że nie wszyscy okaleczeni podczas wojny zginęli w więzieniu, z pewnością jest wielu ludzi, którzy mogliby skorzystać z lepszej magicznej protezy.

Ponownie spojrzała na Draco, a on wciąż stał tam, gdzie zamarł. Następnie podszedł do niej i z wahaniem ujął jej twarz obiema rękami, unosząc ją lekko do góry i tuląc w dłoniach tak jak kiedyś. Przesunął lekko kciukami po łukach jej kości policzkowych - jeden był chłodniejszy w dotyku niż drugi. Zadrżała.

Przycisnął usta do jej czoła.

- Jesteś lepsza niż ktokolwiek - powiedział cicho, a słowa musnęły jej skórę. - Ten świat w ogóle na ciebie nie zasługuje.

***

W grudniu padał śnieg. Było pięknie. Otulał ich świat bielą, a Hermiona siadała obok Draco i razem słuchali subtelnego szumu opadających płatków.

Hermiona czuła się tak, jakby była wielkości domu. Ósmy miesiąc ciąży sprawiał, że chciała zapaść w stan hibernacji, ale Draco wyciągał ją z łóżka i namawiał, żeby i tak wyszła na zewnątrz.

- Jest zimno. Chodzenie sprawia, że ​​bolą mnie stopy i plecy - mruknęła nadąsana, gdy owijał ją szalikiem.

- Poniosę cię.

Prychnęła.

- Nieprawda, złamiesz sobie plecy. Ważę tyle, co buchorożec.

- Wzmocnię swoje ramię, żeby się nie złamało - powiedział z uśmiechem.

Hermiona westchnęła z oburzeniem, a jej oczy rozszerzyły się.

- Jesteś okropny.

- Powiedziałaś mi, żebym codziennie wyciągał cię na zewnątrz, nawet jeśli nie będziesz mieć na to ochoty.

Hermiona skrzywiła się i włożyła płaszcz.

- Nie spodziewałam się, że to będzie oznaczać, że zamierzasz przerwać mi drzemkę.

- Próbowałem to przeczekać, ale ona nie miała końca.

Hermiona pociągnęła nosem i pozwoliła mu zasznurować swoje buty.

Szli starannie wytyczonymi ścieżkami. Niebo, drzewa i ziemia lśniły bielą od świeżo opadłego śniegu.

- Już prawie Święta - powiedziała. Kiedy mówiła, jej oddech wznosił się w powietrzu jak wielka, biała chmura.

Draco skinął głową.

- Nie sądziłam, że w końcu będę miała dość ciąży. Trudno mi sobie wyobrazić, że wkrótce będziemy mieć dziecko - powiedziała, po czym spojrzała na Draco. - Będzie inaczej, gdy będzie nas troje.

Draco ponownie skinął głową. Hermiona ścisnęła jego dłoń.

- Mam nadzieję, że nie odziedziczy naszego skumulowanego uporu.

Draco prychnął.

- Gdybym był bukmacherem, powiedziałbym, że dość spore szanse są przeciwko nam.

Hermiona uśmiechnęła się szeroko.

- Prawdopodobnie.

Dziecko było rzeczywiście uparte.

Termin porodu Hermiony przyszedł i minął, nawet bez skurczy Braxtona Hicksa. Hermiona przeszła od hibernacji do zdecydowanego wspinania się po schodach domu i wdrapywania po najbardziej stromych ścieżkach na wyspie w nadziei, że coś się wydarzy. Cokolwiek.

Była w ciąży prawie czterdzieści jeden tygodni i czuła, że nie zniesie jej przez kolejny dzień, kiedy w końcu dostała pierwszy skurcz. Potem kolejny. Pojawiały się w nieregularnych odstępach przez dwa dni, zanim stopniowo ich rytm uregulował się co osiem do dziesięciu minut i taki pozostawał.

Chwiejka zwlekała, podskakując z podekscytowaniem na palcach, gdy spoglądała na Hermionę porozumiewawczo. Ginny oddała Jamesa skrzatce i podała wszystkim herbatę. Hermiona próbowała czytać, mając nadzieję, że w końcu skurcze przestaną występować w odstępie ośmiu minut. Były na tyle intensywne, że nie potrafiła ich zignorować.

Draco wydawał się gotowy paść na śmierć z powodu chronicznego stresu. Napinał się za każdym razem, gdy Hermiona się przesuwała lub gwałtownie wciągała powietrze, kiedy skurcze osiągały swój szczyt. Jego oczy nigdy jej nie opuszczały.

Hermiona lub Ginny co godzinę przeprowadzały regularną diagnostykę, aby sprawdzić, czy w coś ogóle się zmieniło, wciąż odkrywając, że nic nie zmierza w oczekiwanym kierunku.

Wreszcie Hermiona wstała z rozpaczliwym westchnieniem. Ginny i Draco poderwali się na równe nogi.

Włożyła płaszcz i wsunęła stopy w buty, po czym rzuciła zaklęcie, które je zasznurowało.

- Idę na kolejny spacer. Może to sprawi, że poród rzeczywiście się rozpocznie. Jeśli to nie zadziała… - urwała, gdy zerknęła na Draco, ale nie wspomniała o innych opcjach, które rozważała.

Ginny skinęła głową, jej usta wykrzywiły się.

- Pójdę zobaczyć, co z Jamesem. Możesz wysłać wiadomość, jeśli zechcesz, żebym wróciła.

Draco otworzył usta, ale potem zamknął je bezgłośnie.

Podał Hermionie ramię i pozwolił jej poprowadzić go po tylu schodach, ile chciała.

Stała na szczycie mostu, ściskając jego dłoń, próbując stłumić jęk i oddychać przez skurcz.

- Granger, mogę ściągnąć tu położną.

- Absolutnie nie - powiedziała Hermiona przez zęby, gdy zgięła się wpół. - Ginny i ja damy radę. Nie chcę, żebyś ryzykował… i nie chcę, żebyś przyprowadzał tu kogoś, a potem go zabijał, żeby zatrzeć ślady.

Draco zamilkł z poczuciem winy.

Hermiona odetchnęła głęboko.

- Już tego nie robimy. Jesteśmy bezpieczni. Tutaj jesteśmy bezpieczni. Nie waż się.

***

- Nienawidzę tego.

- Wiem.

- To boli.

- Tak.

- Jestem zmęczona. Prę od wielu godzin.

- Wiem.

- Przestań się ze mną zgadzać.

Po tym Draco milczał przez bardzo długi czas.

Hermiona nie była pewna, czy to ona łamie mu rękę, czy to on łamie jej.

Ginny była między nogami Hermiony, zaraz obok Chwiejki. 

- Hermiono, czy na pewno nie chcesz mieć lustra, żebyś mogła widzieć?

- Nie chcę - powiedziała Hermiona beznamiętnym głosem, łapiąc oddech, zanim przeszedł przez nią kolejny skurcz. Silnie zwinęła się do przodu z jękiem.

- Dobra robota. Główka wyszła. Jeszcze raz, żeby przeszły ramiona. - Ginny spojrzała na Draco. - Chcesz ją złapać?

Draco tylko popatrzył na Ginny, aż ta znowu spojrzała między nogi Hermiony.

Hermiona zacisnęła zęby i powieki. Ponownie zaczęła przeć, skupiając całe swoje ciało i umysł na wypchnięciu dziecka.

- Otóż to. Otóż ​​to. Tak! Są ramiona, teraz po prostu oddychaj. Nie przyj.

Rozległo się kwilenie i nagle mokre, wijące się zawiniątko zostało ułożone na nagiej piersi Hermiony.

Hermiona westchnęła cicho, gdy malutka, pomarszczona twarz ich córki wtuliła się w jej mostek. Głowa dziecka pokryta ciemnymi, mokrymi loczkami.

Jej wyczerpanie zostało natychmiast zapomniane. Ręce Hermiony drżały, kiedy owinęła ramiona wokół umazanego mazią płodową dziecka i oparła palce na jego mokrej główce. Dziecko spojrzało w górę w kierunku twarzy Hermiony, a jego twarz wykrzywiła się, gdy wibrujące zawodzenie wydobyło się malutkich ust.

Hermiona zaniemówiła. Ginny i Chwiejka coś mówiły, ale Hermiona nie zwracała na to uwagi. Dziecko zmarszczyło lekkie jak piórka brwi i na chwilę rozszerzyło oczy.

Były srebrne jak światło błyskawicy.

Hermiona zaszlochała i przytuliła je mocniej.

- Draco… ona ma twoje oczy.

__________

Wszelkie ilustracje do tego opowiadania zostały stworzone przez Avendell.


8 komentarzy:

  1. Idealny początek dnia. Ze szczęścia lecą mi łzy. Z jednej strony strach przed tym co ich czeka - mam wrażenie że to przedsmak kolejnych wydarzeń w epilogu. Nie chciałabym aby Hermiona straciła pamięć to byłoby... Nieprawdopodobnie bolesne. Urodziła córeczkę, zastanawiam się jak dadzą jej na imię, strzelałabym w Narcyzę. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały z nadzieją tego spokoju, tego, że wojna skończy się za ich plecami. ♥️♥️♥️

    OdpowiedzUsuń
  2. No i Hermiona mu stworzyła nową rączkę 😁 Niech się cieszy, że jego ukochana jest taka zdolna. Nie mogłaby go zostawić przecież w takiej sytuacji… Przecież kochała jego dłonie. Może tą nie do końca była jego, ale na pewno ułatwi mu znacznie funkcjonowanie. Gdyby to wszystko wyglądało inaczej… nie spodziewałam się, że te cholerne kajdany jednak aż tak się mogą przydać. Stworzyła dla Draco protezę idealną! Będzie mógł być tak samo sprawny, a nawet bardziej niż był wtedy, kiedy miał swoją dłoń. To, że zawarła w tej protezie rdzeń różdżki i to wszystko działa… Martwi mnie jednak stan jej umysłu 😞 Że zaczyna zapominać tak wiele. Lucjusz zrobił jej ogromną krzywdę i nie można tego powstrzymać. Może by się udało, ale nie mogą ryzykować, że ktoś ich zdemaskuje… Draco za to jest bardziej podobny do Lucjusza, niż by chciał. Jego ojciec miał obsesję na punkcie Narcyzy, a on ma obsesję na punkcie Hermiony… Nie liczy się dla niego nic, oprócz niej, nawet ich dziecko. Tak nie powinno być, może nie do końca mu na nim zależy, może wciąż czuje się źle z powodu tego, w jaki sposób je poczęli, ale nie może go odrzucić. Musi kochać ich córkę tak samo, jak Hermiona, bo ma rację, nie wiadomo, w jakim stanie będzie za kilka lat. No i urodziła! W końcu urodziła, a malutka ma oczy Draco 😍 Czuję, że z wyglądu będzie wykapaną Hermioną, ale oczy będą zawsze należeć do Draco ❤️ Sytuacja w Europie za to zaczyna się w końcu zmieniać. Pytanie, czy to się w końcu skończy 😔

    OdpowiedzUsuń
  3. Witamy na świecie córeczkę Hermiony i Draco 😌 Hermiona jest niesamowita że stworzyła taka protezę. 😏

    OdpowiedzUsuń
  4. ❤️⭐
    Ta ilustracja jest przepiękna

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe co z jej wspomnieniami, szybko zapomina i dużo musi sobie powtarzać, może po urodzeniu się to ustabilizuje, dobrze by było. Ale będzie ciężko rozstać się z tym opowiadaniem, dobrze że już szykujesz następne :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko, matko, matko. Jak ja to kocham.
    Hermiona jest po prostu genialna.
    A ostatnie zdanie i grafika sprawiła, że pociekły mi łzy.
    Jestem taka szczęśliwa i tak bardzo chcę, żeby nasza dwójka (teraz trójka) też była, już do końca. Zasługują na to jak nikt inny.
    Czekam niecierpliwie na pozostałe epilogii. Ja Cię naprawdę uwielbiam za to tłumaczenie, ile ono mi emocji funduje to szok normalnie. Ale to jest właśnie w tym najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedno wielkie "uff" na ten artykuł! Chociaż jestem ciekawa tego "oświadczenia" Voldemorta, mam nadzieję, że on też w to uwierzył. Czytanie o Aurorach trochę zryło mi mózg, zawsze kojarzę ich z dobrymi postaciami, zastosowanie ich jako sprzyjającym Voldemortowi strasznie mnie irytuje, jak skrobanie paznokciem o szybę, ugh. Za to rozdział uratowała... Chwiejka! Ten atak na piszczel Malfoya - bezcenne! Jeszcze w łeb mogła go strzelić, durny pacan ;) Proteza dla Draco to mistrzostwo, za każdym razem coraz bardziej uwielbiam tutaj Hermionę, jest idealnie taka, jaką ją sobie zawsze wyobrażam w dorosłym życiu :) I nie dziwię się, że obawia się macierzyństwa, jeju, jak cudownie, że Autorka nawiązuje do tego - zawsze mnie to trochę drażni, przecież to naturalne, że kobieta się boi, nie wie, co ją czeka, do Maluszka nikt nie dostarcza instrukcji obsługi. Ta rozmowa mnie wzruszyła, mam nadzieję, że będzie coraz lepiej między nimi. I oczywiście, nadal bardzo martwi mnie pamięć Hermiony, nasuwają mi się skojarzenia z filmem "50 pierwszych randek", liczę na to, że u nich do tego zdecydowanie nie dojdzie!
    Witamy małą, loczkowaną i srebrnooką pannę Malfoy! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. to zdanie, że świat na nią nie zasługuje i nie zasługiwał...
    Jest bohaterką, o której świat nigdy nie usłyszy... Nikt się nie dowie, że uratowała wszystkich...
    Chwiejka kocham tą skrzatkę :) Jest cudowna :)
    Te chwile gdy są we dwoje, zastanawianie się jak może wyglądać ich przyszłość, nigdy nie wrócą do znanego im świata i muszą poukładać sobie wszystko po tym co przeżyli...

    OdpowiedzUsuń