Muzyczna sugestia:
Ludovico Einaudi - Fly
Playlista Spotify: “Music to read Manacled to”
__________
Powietrze było zimne, a wiatr stały, gdy Granian pędził ponad Anglią i Morzem Północnym.
Koń poruszał się w powietrzu niewiarygodnie szybko, szybciej niż testral, szybciej niż Hermiona sądziła, że może poruszać się jakiekolwiek żywe zwierzę.
Trzymała się Draco tak mocno, że aż bolały ją ręce.
- Nie umieraj, Draco. Wytrzymaj.
Szeptała zaklęcia diagnostyczne i sprawdzała, czy klątwa nie ewoluowała, lub z rany nie zaczął sączyć się toksyczny płyn. Co chwilę upewniała się, czy jego tętno pozostawało stabilne.
Sunęli tak szybko i tak wysoko, że ziemia pod nimi była całkowicie zamazana.
Nie chciała patrzeć. Nie mogła się zachwiać.
- Nie umieraj, Draco - powiedziała ponownie, wtulając twarz w jego plecy.
Jej głowa pulsowała.
Koń leciał coraz dalej i dalej.
Godzina po godzinie.
Nagłe uczucie spadania sprawiło, że żołądek Hermiony podskoczył, gdy Granian w biegu uderzył w ziemię. Rozstawił szeroko swoje skrzydła, unosząc się nad ziemią długimi, lecącymi skokami, gdy zwalniał.
Hermiona uniosła głowę i patrzyła oszołomiona. Była noc, a niebo rozświetlał słabo jedynie niewielki rogalik księżyca.
Koń wylądował na otwartym polu.
Ścisnęła dłoń Draco, kiedy Granian się zatrzymał.
- Draco… Draco, wylądowaliśmy. Nie wiem, jak znaleźć kryjówkę.
Potrząsnęła nim delikatnie, aż poczuła, że się porusza.
- Draco. Myślę, że już jesteśmy na miejscu.
Powoli podniósł głowę.
- Pustek...
Rozległo się pyknięcie, a u ich stóp pojawił się malutki i zdecydowanie wiekowy skrzat domowy.
- Mistrzu Draco, Pustek się ciebie nie spodziewał - powiedział skrzat. Jego głos niemal skrzypiał od starości.
Draco spojrzał na niego i w końcu powoli skinął głową.
- Weź konia.
Hermiona wypuściła lejce z palców. Próbowała się przesunąć, żeby zsiąść, ale noga w strzemieniu nie była w stanie jej utrzymać. Zaczęła spadać.
Draco gwałtownie szarpnął się z ledwie przytomnego stanu do pełnego przebudzenia. Jego prawa ręka wystrzeliła w bok i złapała za jej płaszcz.
- Pustek!
Hermiona poczuła, że została złapana w magiczny sposób, a ręka Draco puściła jej ubranie. Lewitowano ją delikatnie na ziemię i ułożono na trawie. Była zbyt wyczerpana, by mogła się ruszyć. Spojrzała w niebo. Gwiazdy świeciły i jasno błyszczały w górze.
Chwilę później Draco przerzucił nogę przez siodło i zsunął się z Graniana, opadając ciężko na ziemię. Przez chwilę poklepywał konia po szyi, po czym odwrócił się i ukląkł obok Hermiony. Jego skóra była blada jak światło księżyca, a wyraz jego twarzy był zarówno oszołomiony, jak i zmartwiony, gdy na nią patrzył. Zdjął zębami rękawiczkę i przycisnął dłoń do jej policzka.
Zmusiła się, by posłać mu blady uśmiech.
- Zrobiliśmy to, Draco.
Kącik jego ust uniósł się, a dłoń ześlizgnęła w dół, by ująć jej własną. Wstała powoli i niepewnie, a gdy ruszyli naprzód, oparli się o siebie. Draco zatrzymał się. wyciągając przed siebie prawą rękę. Rozległo się kliknięcie, a promień bladej świecy pojawił się w powietrzu, gdy tylko otworzyły się drzwi kryjówki.
Nawet nie zadali sobie trudu, aby zdjąć peleryny - po prostu opadli na łóżko i zasnęli. Hermiona mocno ściskała jego dłoń między swoimi. Podbródek Draco opierał się o jej czoło, a ona wtulała twarz w jego klatkę piersiową, wdychając jego zapach.
Kiedy obudziła się następnego dnia, był prawie wieczór. Ból głowy nadal był ciągłym, przeszywającym uciskiem z tyłu czaszki. Zamrugała, rozglądając się uważnie.
Znajdowali się w małej chatce w kształcie litery A. Pachniała ona surowym drewnem i była praktycznie nieumeblowana. Piec. Łóżko i mały stolik. Na haku na ścianie wisiał jasny, mosiężny klucz. Z okien zwisały koronkowe zasłony z dziurkami, a promienie słoneczne padały na miejsce, w którym leżeli zwinięci razem na łóżku.
Żadnego zimnego i sterylnego dworu. Żadnego pełzającego poczucia obecności Czarnej Magii w ścianach i podłodze. Żadnych kajdan. Żadnych kompulsji.
Byli bezpieczni. Wolni. Z dala od wojny.
Patrzyła na Draco z sercem w gardle, chłonąc to wszystko.
To było zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. Musiało tak być. Żadne rzeczy w jej życiu nigdy nie były tak piękne.
Odsunęła dłoń od Draco, aby sprawdzić podszewkę płaszcza w poszukiwaniu różdżki z włosem jednorożca. Kiedy jej palce zacisnęły się na niej, Draco drgnął. Spojrzała na niego i zobaczyła, że się na nią gapi.
Mocno zacisnęła różdżkę w dłoni, patrząc na niego.
Jej puls przyspieszył i prawie słyszała szum krwi w swoich uszach. Wydawało się, że niewłaściwy ruch lub dźwięk mógłby to wszystko rozerwać. Ciepło i bezpieczeństwo rozsypałyby się w drobny pył, a ona ponownie byłaby tylko cieniem w mrocznym, zimnym dworze lub wrakiem człowieka pochłoniętym przez ciemność lochów pod Hogwartem.
- Czuję, jakby w każdej chwili to wszystko mogło się rozpaść - powiedziała w końcu, wyciągając rękę i przeczesując palcami jego włosy, próbując uświadomić sobie, że naprawdę tam był. Że ciepło, światło i poczucie bezpieczeństwa były prawdziwe.
Powoli skinął głową. Kiedy mu się przyglądała, dostrzegła napięcie wokół jego oczu i znajomy sposób, w jaki zaciskał szczękę.
Sięgnęła i rozpięła jego płaszcz, delikatnie zsuwając go z lewego ramienia, aby móc zobaczyć zabandażowane ramię.
- To boli, prawda?
Potrząsnął głową.
- Jest w porządku.
Jej gardło zacisnęło się. Usiadła szybko, a oświetlony słońcem świat pojawił się w jej wizji, gdy zamrugała, wyciągając różdżkę z płaszcza.
- Nie kłam, nie będę w stanie się tobą właściwie zaopiekować, jeśli będziesz mnie okłamywać.
Zignorowała ból głowy, po czym zdjęła własną pelerynę i płaszcz, żeby móc łatwiej poruszać rękami.
Obok nich stała taca z jedzeniem. Draco usiadł, przebił widelcem spaloną kiełbasę i zaczął ją skubać, podczas gdy Hermiona szybko rzucała na niego zaklęcia diagnostyczne. Sprawdziła jego serce i inne oznaki życiowe. Przejrzała jego odczyty krwi. Rzuciła złożoną diagnostykę na jego lewe ramię i dokładnie obejrzała każdą żyłę, tętnicę i główny nerw. Spędziła kilka minut odsysając gromadzący się tam płyn.
Wyciągnęła rękę i chwyciła pasek swojej torby, przyciągając ją bliżej, zanim przypomniała sobie, że mogła użyć zaklęcia przywołania. Przeszukała zawartość, aż znalazła wszystkie potrzebne eliksiry.
Odepchnęła się, wyciągając w jego stronę fiolkę z eliksirem.
- To antytoksyna, która przeciwdziała rozrzedzaniu się krwi. Mam nadzieję, że nie jest to efekt długotrwały, ale na wszelki wypadek powinieneś spożywać ten środek co dwanaście godzin. - Kiedy przełykał zawartość fiolki, wyjrzała przez okno, wpatrując się w puste pole.
Jej głowa pulsowała, a żołądek zaczynał się skręcać i zaciskać, aż pomyślała, że może zaraz zwymiotować. Oderwała oczy od okna i wyjęła z torby temblak. Położyła go na kolanach, ostrożnie rzucając na jego materiał różne zaklęcia amortyzujące, po czym odwróciła się do Draco, który zrezygnował ze skubania kiełbasy.
Zsunęła z jego ramion zarówno płaszcz, jak i szatę i pomogła mu założyć temblak, mocując go bezpiecznie i pewnie na jego tułowiu.
- Zrobię ci protezę - powiedziała jasnym głosem, regulując jedno z zapięć. - Mam już kilka pomysłów. Przeprowadziłam już wcześniej trochę badań. Ponieważ to twoja ręka i dłoń, pomyślałam… że może umieszczę rdzeń różdżki w przedramieniu. Wtedy byłbyś w stanie używać dzięki niej magii bezróżdżkowej… Jeśli tylko uda mi się to rozgryźć.
Szybko wyjęła kilka fiolek ze środkiem przeciwbólowym i otworzyła jedną dla Draco. Kiedy ją opróżniał, znowu wyjrzała przez okno.
- Powinnaś jeść - powiedział. - Jedna z kiełbas nie jest całkowicie zwęglona. Jest też… jak sądzę… groszek.
Hermiona potrząsnęła głową, nie odwracając wzroku od okna.
- Naprawdę nie jestem głodna.
Wzięła od niego pustą fiolkę i odkorkowała następną, po czym ponownie wyjrzała za okno. Za szybą, jak okiem sięgnąć, były jedynie łąki pełne dzikiej trawy, usiane polnymi kwiatami. Rączka różdżki była gładka i ciepła pod jej palcami.
Ściskała ją, aż drewno wręcz wgryzło się w kości jej dłoni.
- Granger, wszystko w porządku?
Spojrzała ostro w jego stronę.
- Oczywiście. Wszystko w porządku. Po prostu nie jestem głodna.
Odwróciła się z powrotem do okna, przesuwając w nogi łóżka i odchylając zasłony, żeby móc lepiej obejrzeć ich otoczenie.
Zapadła długa, ciężka cisza, którą zignorowała, dopóki nie poczuła, że może się pod nią złamać. Odwróciła się i zauważyła, że Draco wpatruje się w nią uważnie.
Oblizała usta i przyciągnęła różdżkę bliżej ciała.
- Jaką… jaką ochronę ma ta kryjówka? Nie... nie pojedynkowałam się, odkąd zostałam schwytana... powinnam ... - Jej klatka piersiowa zaczęła się boleśnie zaciskać. - Powinnam była poćwiczyć. Nawet nie myślałam o…
Wzięła drżący oddech i ponownie odwróciła się do okna. Jej wzrok zaczynał falować, a serce waliło boleśnie w żebra.
Musiała zachować spokój. Odepchnąć to wszystko i się skupić. Miała zadanie. To, jak się czuła, nie miało znaczenia. Miała zadanie.
- Granger... - Draco wyciągnął rękę i położył dłoń na jej różdżce. - Kryjówka jest bezpieczna, a na ścianie jest świstoklik. - Wskazał na mosiężny klucz. - Jeśli go dotkniemy, w jednej chwili przeniesiemy się na drugi koniec świata. Nie musisz się martwić.
Jej gardło zacisnęło się, a serce zaczęło bić jeszcze szybciej.
- A jeśli ktoś nas znajdzie, Draco? A jeśli to nie zadziałało, a oni już cię szukają, ale my o tym nie wiemy? Obiecałam, że się tobą zajmę. Jesteś ranny… Już byłeś ranny, a ja odcięłam ci rękę... - urwała, gdy jej głos załamał się, po czym mocniej ścisnęła różdżkę. - A jeśli ktoś nas znajdzie? To wszystko się rozpadnie... Zawsze… zawsze się rozpada.
Zaczęła oddychać coraz szybciej i przyłożyła dłoń do mostka, wciąż mocno zaciskając w dłoni różdżkę.
Nie mogła panikować.
Nie mogła panikować. Musiała - było tyle rodzajów zabezpieczeń ochronnych, które mogłaby dodać. Nie mogła używać Czarnej Magii, bo mogłaby zranić dziecko.
Ale gdyby ktoś tu przyszedł, a ona musiałaby wybrać…
Jej płuca zaczęły płonąć.
- Hermiono... Hermiono, musisz oddychać. - Draco zszedł z łóżka i natychmiast znalazł się obok niej, chcąc wysunąć różdżkę z jej dłoni. Kiedy próbował odebrać jej różdżkę, wpadła w histerię. Chwyciła ją jeszcze mocniej.
- Nie-nie zabieraj mi jej! - Czuła się, jakby była duszona.
Położył ją na stole, gdzie wciąż była w jej zasięgu, i przycisnął dłoń do jej twarzy, chcąc, by na niego spojrzała. Delikatnie przyciągnął ją bliżej, aż jej czoło oparło się o jego, podczas gdy ona wciąż dyszała i walczyła o oddech.
- No już, dotarłaś już tak daleko, nie panikuj. Ochrona mnie nie jest twoim zmartwieniem. Kryjówka ma na sobie zaklęcia ochronne i nie będziemy tu długo. Nie jestem całkowicie beznadziejny w pojedynkowaniu się prawą ręką.
Zmusiła się do wzięcia głębokiego oddechu.
Przycisnął usta do jej czoła.
- Dokładnie tak. Po prostu oddychaj. Jesteśmy tutaj. Obiecałaś, że przystopujesz i wyzdrowiejesz, kiedy uciekniemy, pamiętasz? To nie ja ignoruję uraz mózgu. Wykonałaś już swoją część.
Chwyciła go za nadgarstek drżącą ręką.
- Draco… coś pójdzie nie tak. To nigdy się nie udaje. Zawsze, gdy jesteśmy tak blisko, wszystko się wali.
- Wiem - powiedział, wplatając dłoń w jej włosy i przyciągając ją bliżej. - Ale nie wszystko spoczywa na tobie. Zaufałem ci, a ty doprowadziłaś nas aż tutaj. Teraz twoja kolej, aby mi zaufać. Jesteśmy tu bezpieczni, Hermiono. Teraz możesz czuć się bezpiecznie.
Potrząsnęła głową. Miała wrażenie, że jej mostek pęka.
- Nie mogę. Chyba nie wiem, jak to zrobić.
Jej skóra była boleśnie zimna, a całe ciało zaczęło trząść się w niekontrolowany sposób.
Draco westchnął i przyciągnął ją bliżej.
- Nie ma tu takich zabezpieczeń jak te, które były w twoim pokoju. Prawdopodobnie przywykłaś do tego, że się tam znajdowały, dlatego teraz ciężej jest ci osiągnąć spokój.
Przez chwilę siedziała nieruchomo, chłonąc to, po czym jęknęła i wybuchnęła płaczem. To było jak zerwanie tamy. Kiedy zaczęła, nie mogła przestać, płakała, płakała i płakała, wprost w ramię Draco. Czuła się tak, jakby opłakiwała całe swoje życie.
Nie próbował jej powstrzymać, po prostu pozwolił jej płakać, aż jej szloch powoli ucichł, a ona opadła na niego, czując się pusta. To było tak, jakby wyrwała swoje wszystkie emocje, wraz z korzeniami, a jej ciało pozostało jedynie pustą skorupą. Jej klatka piersiowa drgała, gdy się o niego opierała. Jej głowa wydawała się lekka, ale pulsowała, jakby w jej wnętrzu bił gong, wibrujący i przebijający się boleśnie przez czaszkę.
Kiedy znów oddychała równo, Draco sięgnął do swoich szat i wyjął z wewnętrznej kieszeni porcję Eliksiru Bezsennego Snu.
- Teraz twoja kolej na odpoczynek, Granger. Weź to.
Cofnęła się, potrząsając głową, gdy spojrzała w okno, a jej palce zbliżyły się do różdżki.
- Draco, jeśli coś pójdzie nie tak…
Wyraz jego twarzy był niczym zimny granit.
- Poradzę sobie z tym. Idź spać.
- Ale jeśli-
- Granger, gdybym był to ja, wlałabyś mi go do gardła bez jakiegokolwiek pytania.
Jej usta drgnęły, gdy wzięła fiolkę. Rzuciła ostatnie spojrzenie przez okno, wyciągając korek i przełykając eliksir.
Jej serce wciąż waliło, ale czuła jego ciepłą dłoń na swoim ramieniu, kiedy opadała. Wszystko zniknęło.
Obudziła się w środku nocy. Draco stał przed oknem. Światło księżyca padało na jego włosy i oświetliło jego sylwetkę srebrem. Wpatrywał się w pole, z różdżką zwisającą mu z palców.
Usiadła, a on odwrócił się, żeby na nią spojrzeć.
Zeskanowała go szybko wzrokiem, sięgając po różdżkę.
- Czy wszystko-?
- Wszystko w porządku. - Odsunął się od okna, zatrzymując się na chwilę, aby schować różdżkę do kieszeni, do której miał dostęp. W końcu wsunął ją do wewnętrznej kieszeni płaszcza i wygładził dłonią swoje szaty, jakby coś wycierał, po czym niezgrabnie zrzucił je z ramion. Usiadł na skraju łóżka, zaraz obok niej.
Jej głowa była ciężka, ale ból wycofał się lekko z jej umysłu. Oparł się o wezgłowie. Ułożyła głowę na jego klatce piersiowej, słuchając bicia jego serca i czując, jak jego palce kreślą wzory i ochronne runy na jej ramieniu.
Kiedy następnego ranka otworzyła oczy, świat był złoty. Przez okno wpadało światło słońca, przyjemnie ogrzewając pościel. Draco spał obok niej. Jej ból głowy w końcu ustąpił i przeszedł do słabego pulsowania. Przeturlała się na brzuch i przeciągnęła, przesuwając dłońmi po prześcieradle, po czym schowała twarz w poduszce, rozkoszując się upałem i śpiewem ptaków na zewnątrz.
Była wolna. Gdzieś ze słońcem, magią i kimś, kto jej nie skrzywdzi. Zamknęła oczy i próbowała zatopić się w tym uczuciu.
Położyła się na brzuchu zaledwie na chwilę, zanim oburzona stópka uderzyła ją ostro w pęcherz.
Zwinęła się na boku, patrząc na Draco.
Włosy opadały mu na twarz. Czuła się tak, jakby była we śnie.
Ostrożnie wyciągnęła rękę i opuszkami palców złapała platynowe pasma i odgarnęła je. Chciała ponownie go zapamiętać. W złotym świetle dnia nie wyglądał już jak ktoś wyrzeźbiony przez wojnę. Jego rysy były łagodniejsze, kiedy wyraz jego twarzy był zrelaksowany. Przesunęła wzrokiem po łuku jego kości policzkowych, zarysie ust, precyzyjnych liniach jego szczęki i bladym gardle znikającym w cieniu jego ubrania.
Mógłby być obrazem.
Chciała wstrzymać oddech i sprawić, by ta chwila trwała wiecznie.
Przesunęła palcami po brzegu jego ucha, żeby odgarnąć niemal białe włosy. Otworzył oczy, szare jak burza. Patrzyła, jak wypełnia je światło, kiedy na nią spojrzał.
Sposób, w jaki na nią patrzył, sprawił, że reszta świata zniknęła. Jego spojrzenie było równie zaborcze i żarłoczne - a ona czuła to samo.
Przysunęła się bliżej i pocałowała go. Jego usta musnęły jej własne, a jego ręka prześlizgnęła się po jej szyi.
Po minucie cofnęła się tęsknie.
- Muszę sprawdzić twoje ramię.
Westchnął, ale usiadł bez narzekania, kiedy zaczęła rzucać zaklęcia, sprawdzając, czy wszystko nadal prawidłowo się goiło. Gdy skończyła, ponownie zabandażowała jego ramię. Kiedy wkładała z powrotem jego temblak, jej palce musnęły bladą skórę jego gardła. Powoli, delikatnie.
Spojrzała na jego twarz i zauważyła, że jego oczy były ciemne i skupione, gdy na nią patrzył. Powoli wyciągnął rękę i delikatnie wplótł palce w jej włosy. Wstrzymała oddech, a jej puls przyspieszył.
Jego dotyk był bezpieczny. Jak dom.
- Kocham cię - powiedział po chwili.
Usta Hermiony wygięły się powoli w słabym uśmiechu.
- Też cię kocham.
Powoli przeczesał palcami jej włosy.
- Nigdy nie pomyślałbym, że powiem ci to bez wyrytego we mnie Mrocznego Znaku.
Szczęka Hermiony zadrżała.
Uniosła rękę do jego twarzy, przesuwając opuszkami palców po jego szczęce, czując słabą strukturę jego zarostu.
- Wszechświat w końcu coś nam dał.
Zaśmiał się cicho, a jego palce wplątane w jej włosy zacisnęły się zaborczo.
Przysunęła się bliżej i pochyliła do przodu, aż ich usta niemal się stykały.
- Kocham cię. Tak długo, jak będzie istnieć choć cząstka mnie, tak długo będę cię kochać. Zawsze - szepnęła przy jego ustach.
Draco zamknął nieskończenie małą przestrzeń między nimi.
Przymknęła oczy i owinęła ramiona wokół jego szyi, pogłębiając pocałunek. Jego ręka puściła jej włosy i chwyciła ją w talii, przyciągając bliżej, aż ich ciała przylgnęły do siebie.
Moja. Moja. Moja. Czuła jego głód. Chciała umieścić go w swoim sercu i tam schować. Zawsze kończył im się czas. Wszystko zawsze się rozpadało, a to, co zdążyli zabrać, było jedynym, co mieli. Trwali dzięki chwilom, które skradli dla siebie podczas wojny.
Czuła się tak, jakby mogła umrzeć z głodu pragnienia go.
Nie zamierzała pozwolić mu odejść.
Tym razem nie zamierzała pozwolić, by wszystko legło w gruzach. Jej serce zaczęło bić boleśnie. Nie mogę go stracić. Nie mogę go stracić.
Jej gardło i klatka piersiowa zaczęły się zaciskać. Zamknęła oczy i odepchnęła strach tak daleko, jak tylko mogła, próbując go odgrodzić, zanim pochłonie ją w całości.
Nie zamierzała panikować. Zmusiła się do oddychania, z nierównym westchnieniem przy jego ustach.
Przesunęła palcami po jego gardle i chwyciła go za ramiona, zmuszając się do przylgnięcia do niego, całując go. Potem odsunęła się, żeby na niego spojrzeć. Jej ręka opadła, by chwycić jego.
- Będę się tobą opiekować. - Ścisnęła mocniej jego dłoń i przysunęła ją do piersi. - Jestem twoja, tak długo, jak tylko zechcesz.
Jego dłoń uniosła się, aby otulić jej twarz. Wpatrywał się w nią swoimi srebrnymi oczami.
- Na zawsze. Tak długo jak żyję.
Chłonęła go, dopóki w jej umyśle nie było miejsca na nic innego. Pocałowała go ponownie, głęboko, do utraty tchu, aż zadyszała.
Mogła go w końcu pocałować bez jakiegokolwiek ukrytego podtekstu, oznaczającego pożegnanie, bez zastanawiania się, czy kiedykolwiek go jeszcze zobaczy. Mogła być z nim bez żadnych wyrzutów, bo był jej.
- Kocham cię - powtarzała przy jego ustach. - Kocham cię. Zawsze będę cię kochać.
Mogła to powiedzieć tyle razy, ile tylko chciała. Codziennie, przez resztę życia. Mogła to mówić i mówić.
Zaszlochała cicho w jego usta.
Draco cofnął się, przyglądając się jej uważnie, a wyraz jego twarzy stał się napięty.
Mocniej chwyciła go za ramiona, gdy spojrzała mu w oczy.
- Jestem szczęśliwa. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę znowu szczęśliwa, ale myślę, że tak właśnie jest być szczęśliwym. Przeżyliśmy, Draco. Uratowałam cię. Nie sądziłam, że nam się to uda, ale przeżyliśmy.
Jego usta wygięły się w powolnym uśmiechu.
Kochali się. Powoli. Wykorzystując cały czas, jaki mieli.
Hermiona siedziała na nim okrakiem, nadając mu tempo i obserwując go. Na zewnątrz świeciło słońce i czuła je na swojej skórze, gdy spojrzała w dół i splotła ich palce, przyciskając biodra do jego. Widziała błysk światła w jego włosach. Jego oczy lśniły jak roztopione srebro.
Ich świat był ciepły.
Zrobiło się jeszcze cieplej, kiedy usiadł, przyciągając jej biodra do swoich, całując ją. Jego dłoń przemknęła wzdłuż jej kręgosłupa, chwytając i przyciągając ją bliżej. Czuła jego płomień nawet w swojej duszy. Owinęła ramiona wokół jego własnych, przesuwając palcami po jego runach, gdy się poruszali.
- Powinniśmy wkrótce użyć świstoklika - powiedział, kiedy potem leżeli razem w łóżku. - Jestem pewien, że posiłki przygotowane przez Pustka kwalifikują się jako zagrożenie dla zdrowia. Teraz zdaję sobie sprawę, że podstawowe zaklęcia kulinarne są czymś, czego nigdy się nie nauczyłem.
Hermiona spojrzała w górę, a jej oczy spoczęły na kilku przypalonych tostach, posmarowanych hojnie konfiturą. Draco podniósł najmniej przypalony kawałek, podając go jej.
- To skrzat stajenny. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek wcześniej w swoim życiu musiał coś ugotować.
Hermiona z wahaniem skubnęła brzeg i odkryła, że tost był rzeczywistości żytnim chlebem kminkowym, którego smak mocno kolidował z konfiturą truskawkową.
Zakrztusiła się, a Draco posłał jej przepraszające spojrzenie.
Rozejrzał się po pokoju.
- To i tak była tylko tymczasowa kryjówka. Nie zrobiłem tu nic więcej, poza nałożeniem osłon ochronnych. - Odwrócił się, żeby na nią spojrzeć. - Czy jesteś w stanie podróżować świstoklikiem?
Jej żołądek gwałtownie opadł, a ręce zsunęły się ochronnie w dół do brzucha. Oczy Draco podążyły za nimi.
- Nie wiem. - Spojrzała w dół na wypukłość, nerwowo przesuwając po niej dłońmi. - Ostatnim razem... nie brałam wcześniej eliksiru uspokajającego. Nie spodziewałam się tego. To było… to było dość trudne do zniesienia.
Twarz Draco napięła się, a w jego oczach pojawiło się coś nieczytelnego.
Zmusiła się do uśmiechu.
- Ale jeśli będziemy robić rzeczy właściwie… Jeśli będę na to gotowa i zrobimy to tylko raz, to myślę, że może być w porządku.
Milczał przez kilka sekund.
- Nie musimy się przenosić. Moglibyśmy tu zostać. Poinformuję Ginny, że nie możesz jeszcze bezpiecznie podróżować.
Ponownie spojrzała na swój brzuch.
- Tutaj nie jest zbyt bezpiecznie, prawda? Nadal jesteśmy w Europie. Dania ma podpisany traktat z Voldemortem. Warunki rozejmu wymagają od nich wydawania wszelkich wyłapanych zbiegów. Nawet gdyby tego nie zrobili, nigdy nie zdecydowaliby się ciebie chronić. - Wzięła głęboki oddech i spojrzała w górę. - Będzie dobrze. Może… Zostańmy tu jeszcze tylko dzień lub dłużej, a potem się przeniesiemy.
Twarz Draco zamknęła się. Przez chwilę wpatrywał się w jej brzuch, po czym skinął głową.
Wstała i wzięła prysznic. Wciąż miała kurz we włosach pozostały po wybuchu w rezydencji, a jej loki były mocno splątane. Spędziła dziesięć minut na rozplątywaniu ich ręcznie, zanim przypomniała sobie, że znowu ma różdżkę. Wysuszyła je i splotła luźno w długi warkocz. Zanim jednak je zawiązała, ból głowy wrócił niczym fala. Wbijał się on w tył jej czaszki, aż ledwo mogła stać. Z powrotem włożyła koszulę i majtki, wypiła eliksir odżywczy, a potem otoczyła swój brzuch dłońmi, tworząc na łóżku nieszczęsny stos i ponownie zasypiając.
Kiedy obudziła się następnego ranka, nad jej głową wisiała wielka diagnostyka mózgu. Draco wpatrywał się w nią z ponurą miną, manipulując odczytem.
Czuła się, jakby ktoś zanurzył ją w zimnej wodzie. Ciepło zniknęło i przez chwilę leżała zmrożona, wpatrując się we wszystkie szkarłatne, nitkowate fraktale, rozgałęziające się w jej mózgu. Wyciągnęła rękę i odsunęła na bok jego różdżkę. Diagnostyka zniknęła.
Odwróciła się w stronę okna.
Zapadła długa cisza.
- Hermiono, co się stało? Co on ci zrobił? Powiesz mi?
Milczała przez kilka minut, ciężko przełykając, zanim w końcu się odezwała.
- Tak właściwie to nie jestem pewna. Nie wiedział, jak używać legilimencji, więc po prostu… miażdżył rzeczy, które mu przeszkadzały. Nawet teraz, gdy odzyskałam oklumencję… W moich wspomnieniach są pewne miejsca, których nie mogę... nie mogę już dosięgnąć. To przypomina budynek, w którym zawaliły się pewne części. Czuję, że jeśli się do nich zbliżę lub je ruszę, to jeszcze więcej może się rozpaść.
Zacisnęła usta.
- Są niektóre z rzeczy, które zaczęłam ponownie sobie przypominać… I nie wiem, czy po jakimś czasie nadal je będę pamiętać. Za każdym razem, gdy się budzę, wydają się wyblakłe. Ich szczegóły zanikają.
Palce Draco delikatnie musnęły jej policzek.
- Co… - próbował zapytać spiętym głosem. - Czego nie pamiętasz? Co gaśnie?
Hermiona milczała.
- Wszystkie chwile, w których opowiadałeś mi o swojej matce. W tych wspomnieniach są teraz luki.
Draco westchnął z ulgą.
- W porządku... To w porządku. Nie musisz o tym pamiętać.
Hermiona tylko wyjrzała przez okno i ponownie przełknęła.
- To nie jest w porządku. To było ważne. Było dla mnie ważne, że mi powiedziałeś… Że rozumiałam, co się z tobą stało. Boję się, że kiedyś moja pamięć całkowicie się rozpadnie. Teraz wszędzie są pęknięcia… A co jeśli któregoś dnia coś je popchnie i wszystko się zepsuje. A jeśli znowu cię zapomnę? - Nie mogła ukryć rosnącej paniki. - Przez cały czas spędzony w rezydencji czułam, jakby moje serce zostało wyrwane z piersi. Byłeś tam, a ja… nawet nie wiedziałam, że cię szukam.
Ciepło i spokój chatki nagle wydały się kpiące. Jakby to wszystko było marzeniem, do którego przylgnęła.
Odwrócił jej twarz tak, że ich oczy się spotkały.
- To nie byłoby to samo.
Skinęła głową, ale jej usta wykrzywiły się.
- Wiem. Wiem to racjonalnie. Ja tylko… - urwała, gdy jej oczy opadły, a głos zaczął się załamywać. - Nie wiem, jak w to uwierzyć. Kiedy tylko zaczynam o tym myśleć, moje serce zaczyna walić i nie mogę oddychać. Nawet jeśli próbuję zamknąć to oklumencją, mam wrażenie, że moje ciało nie przestaje panikować. Powinnam poczuć ulgę, ale jestem tak samo przerażona, że cię stracę, jak wtedy w posiadłości. Czuję, że nadal trzymam się tego opuszkami palców. Każda sekunda może sprawić, że wszystko się rozpadnie i zmieni w koszmar.
Wzięła urywany oddech i usiadła, przyciskając dłoń do mostka, zmuszając się do powolnego oddychania. Spojrzała na swoje nadgarstki.
- Ja… myślałam, że wszystko się naprawi, gdy moje kajdany zostaną zdjęte i uciekniemy. Myślałam, że będzie lepiej… Że będę taka, jaka byłam...
Jej głos ucichł.
- Musisz wiedzieć, że osiągasz punkt, w którym szkody stają się nieodwracalne.
Zamarła zmrożona, kiedy sobie o tym przypomniała.
Myślenie, że jej kajdany są kluczem do wszystkiego, zawsze było tylko złudzeniem. Że jakaś poprzednia wersja Hermiony Granger po prostu czekała, gotowa zrobić krok do przodu w momencie, gdy jej magia zostanie odblokowana, a oklumencja powróci.
Uświadomienie sobie tego, było jak wyciągnięcie ręki i dotknięcie powierzchni jeziora, patrząc, jak złote, oświetlone słońcem odbicie zniekształca się i faluje, odsłaniając całą ciemność, która wciąż czai się pod nim. Pokazując, co naprawdę tam jest.
Ciemność wdziera się do twojej duszy.
Umysł czy ciało, Czarna Magia zawsze wymaga swojej ceny.
Wiedziała, że w końcu będzie zmuszona za to wszystko zapłacić.
Draco podniósł jej dłoń, przesuwając kciukiem po jej odsłoniętych nadgarstkach.
- To wszystko jest nowe. Daj temu czas.
Patrzyła na niego i tęsknie skinęła głową. Kiedy mu się przyglądała, zdała sobie sprawę, że na jego twarzy malowało się bolesne napięcie.
Odepchnęła ciężar swojej klatki piersiowej ze świadomości, odgradzając się od niego, po czym usiadła, sięgając po różdżkę.
Otworzyła torbę i sięgnęła po jeden z eliksirów przeciwbólowych. Jej ręka zamarła, gdy zdała sobie sprawę, że ułożenie jej zapasów wygląda nieprawidłowo. Policzyła fiolki i stwierdziła, że brakuje jej pół tuzina porcji eliksiru uzupełniającego krew. Patrzyła przez kilka sekund, po czym przywołała szaty Draco z miejsca, w którym wisiały nad nogami łóżka i zatopiła w nich twarz.
Pachniały Czarną Magią.
Kiedy siedziała, chłonąc to wszystko, zdała sobie sprawę, że zaczęła czuć się dramatycznie spokojniejsza, odkąd podał jej Eliksir Bezsennego Snu.
Spojrzała na Draco, a fala gniewu przeleciała przez nią jak eksplozja.
- Nie powinieneś używać magii krwi. Twoja krew jest teraz rzadka. Możesz wykrwawić się na śmierć, jeśli nie będziesz ostrożny. Nie było powodu, aby dodawać tak wiele zaklęć ochronnych do kryjówki, w której nawet nie zostajemy na długo. To było idiotyczne.
Draco tylko patrzył na nią przymkniętymi oczami, gdy szybko zaczęła rzucać na niego zaklęcia.
- To pomogło ci poczuć się lepiej.
Spojrzała na niego.
- Ranienie siebie i narażanie się na niebezpieczeństwo, żebym poczuła się lepiej, wcale nie sprawi, że tak się poczuję.
Nie powiedział nic więcej, podczas gdy ona sprawdziła jego diagnostyki i podała mu kilka eliksirów. Usunęła z jego ramienia bandaże, aby móc je zmienić i sprawdzić, jak goi się rana. Skóra zrosła się gładko, a ona delikatnie wmasowała w nią Wyciąg z Dyptamu.
Ujęła jego dłoń w swoją i przez kilka minut, w ciszy leczyła drżenie jego placów.
- Nie rób sobie dla mnie krzywdy, Draco - powiedziała w końcu sztywnym głosem. - Przestań się krzywdzić. Jestem tak zmęczona tym, że w taki sposób próbujemy dbać o siebie nawzajem. Nie masz pojęcia, jak bardzo nienawidzę, kiedy robisz sobie przeze mnie krzywdę. Nienawidzisz, kiedy jestem ranna. To działa w obie strony.
Nadal nic nie powiedział. Nie wyglądał też na skruszonego.
Kiedy pracowała nad jego ręką, obok łóżka pojawiła się taca z jeszcze bardziej niejadalnym posiłkiem. Zamiast jedzenia oboje wypili po porcji mikstury odżywczej. Zasoby Hermiony zaczynały się wyczerpywać.
Dokładnie spisała wszystko, co jej zostało, obliczając w myślach, ile jeszcze dni mogliby tam zostać, gdyby zechcieli.
- Jeśli chcielibyśmy zostać dłużej, mogłabym uwarzyć więcej - powiedziała, patrząc na Draco.
- Cokolwiek zechcesz. - Uśmiechnął się do niej, kiedy robiła inwentaryzację, po czym ubrał się i założył pelerynę. Kiedy na niego spojrzała, zauważyła, że jego oczy migoczą, subtelnie zwrócone w stronę okna.
- Powinniśmy iść. - Naciągnęła torbę na ramię i wepchnęła do niej resztę ich rzeczy. - Jestem pewna… Jestem pewna, że będzie dobrze. W końcu to tylko jeden raz.
Wyjęła fiolkę Eliksiru Spokoju i wpatrywała się w nią przez kilka sekund, zanim duszkiem wypiła całość. Mocno splotła swoje palce z Draco i odetchnęła głęboko, zmuszając się do odepchnięcia niepokoju, który przepływał przez nią jak fala przypływu, zanim eliksir w końcu się aktywował.
Ścisnęła dłoń Draco, przesuwając kciukiem po jego kostkach i zatrzymując się na pierścionku, który nosił. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się niepewnie, zanim wyciągnęła rękę, chwytając mosiężny klucz wiszący na ścianie.
Poczuła ostre szarpnięcie w okolicy pępka. Została porwana w wir aportacji, ciągnąc za sobą Draco.
Kiedy wylądowała, próbowała utrzymać się na nogach, ale potknęła się do przodu i upadła, wymiotując. Wyrwała dłoń z uścisku Draco i przycisnęła ją do brzucha, gdy ten się napiął.
- O Boże - jęknęła, podnosząc się i próbując złapać oddech.
Poczuła dłoń Draco na krzyżu, gdy zacisnęła powieki i zmusiła się do powolnego wdechu. Powoli. Sztywność w jej brzuchu stopniowo zanikała.
Czuła zapach ziemi i paproci.
Otworzyła oczy i zauważyła, że znajdują się w lesie.
- Czy już jesteśmy?
Rozległ się odgłos ślizgania i trzask, gdy drewno uderzyło o drewno. Hermiona obejrzała się przez ramię. Za nimi stał duży drewniany dom.
W jego drzwiach stała Ginny, wpatrując się w nich i ściskając w dłoni różdżkę.
__________
Wszystkie ilustracje do tego opowiadania zostały stworzone przez Avendell.
No i w końcu dotarli do Ginny! Nie mogę uwierzyć, że to już praktycznie koniec tego opowiadania. Tyle się działo, a jeszcze tyle się wydarzy, bo przecież to nie koniec. Hermiona i jej umysł mnie przerażają. Lucjusz zrobił tam spustoszenie i boję się tego, że to uszkodzenie, które się pojawiło może być trwałe. Oby jednak nie… Nie chcę nawet myśleć, że Hermiona mogłaby zapomnieć o Draco po raz kolejny! Jak mogłaby zapomnieć o takiej miłości? Nikt jej tak nie pokochał jak on. Teraz w końcu mogą być razem, mogą trochę odetchnąć, ale Voldemort wciąż żyje… Nic jeszcze nie jest doprowadzone do końca. Póki ten psychol nie zginie, nie będą mogli być w pełni szczęśliwi. Hermiona znowu nic nie je… Już dawno zwróciłam na to uwagę, ale zaczyna mnie to też coraz bardziej martwić. Czy to nie wpłynie na zdrowie ich córki? Przecież eliksir odżywczy to nie jest załatwienie wszystkich spraw jak należy. Ona powinna się normalnie odżywiać. Owszem, Pustek może do wybitnych kucharzy nie należy, ale przecież jeszcze we dworze miała okazję jeść. Rozumiem, że była przejęta tym wszystkim, że cała ta sytuacja nie wpłynęła na nią najlepiej, że stres tak działa, że żołądek się zaciska i nie można nic zjeść, ale ona przecież będzie matką! Powinna zadbać o dziecko i jego prawidłowy rozwój. Ale jeszcze wracając do tego, co się dzieje w jej umyśle… Te napady paniki, zmartwienie, że wszystko może się zepsuć… Rozumiem to. Przecież przeszli już tyle, że w sumie można się już chyba wszystkiego spodziewać. Dlatego ten strach Hermiony jest dla mnie zrozumiały. Panika, że jej magia znowu mogłaby zostać zabrana. Tyle czasu jej magia była uwięziona, obawa, że mogłaby ją stracić chyba by ją zabiła
OdpowiedzUsuńO, piona, Camille, mnie też niepokoi ten brak jedzenia u Hermiony. Mam nadzieję, że Chwiejką ją tam dobrze odżywi :D
UsuńNo w końcu jest i Ginny. Mam nadzieję że Herm będzie się czuła coraz lepiej. Draco dobrze sobie radzi bez ręki 🥺
OdpowiedzUsuńRozumiem te napady paniki, już tyle rzeczy po drodze się nie udawało, że histeria tu jest jak najbardziej zrozumiała. W końcu udało im się dotrzeć do Ginny! Do kryjówki! Bardzo mnie to ucieszyło. Natomiast martwi mnie dbanie o swoje zdrowie przez Hermionę, a praktycznie jego brak...
OdpowiedzUsuńEch, niby usunięcie ręki Draco było jedynym możliwym wyjściem i on sam tego chciał, ale i tak jest mi jakoś przykro, że ją stracił... No i Hermiona! Coś czuję, że nie będzie z nią dobrze, prawda? Ogólnie, zdradź mi, czy ta historia ma szczęśliwe zakończenie?
OdpowiedzUsuńTak :) Zakończenie jest szczęśliwe :D
UsuńI całe szczęście, bo bym nie zniosła nieszczęsliwego zakończenia po takiej dawce emocji :D
Usuń❤️⭐
OdpowiedzUsuńJezu. Aż mnie coś w sercu ściska. Nareszcie upragniona wolność. Nic dziwnego, że po tym co przeżyli dalej się boją i mają obawy, ale oby już wszystko teraz było dobrze. Zasługują na szczęście i na wszystko co najlepsze.
OdpowiedzUsuńAhh, i ta cudowna grafika Avendell. Dokładnie tak sobie wyobrażałam wszystko w tym opowiadaniu: ciemny i mroczny świat. Dopiero po dotarciu do kryjówki w moich wyobrażeniach pojawia się światło i jaskrawe kolory.
Jak ja kocham to opowiadanie!! Cieżko mi uwierzyć, że zbliżamy się do końca. Brak mi słów, jesteś wielka, że udało ci się tak dobrze i w takim tempie przetłumaczyć tak kolosalne opowiadanie!
Ahh, za dużo emocji...
O jacie... Niby tak spokojnie, ale jednak emocjonalnie!
OdpowiedzUsuńTo przeczuwanie, że coś pójdzie nie tak, wątpliwości i strach, że jednak im się udało wydostać.
Są razem, oboje okaleczeni, oboje emocjonalnie roztrzęsieni tym co przeszli...
Spotkanie z Ginny! Nie mogę się doczekać! I mały James!!!
Właśnie, to przeczucie, ze coś poszło nie tak, nie opuszczało mnie przez cały rozdział, to było okropne!
UsuńJeju, cały rozdział na bezdechu, przysięgam. Czułam ten strach, obawę, ze to wszystko to sen albo że za moment pojawi się zgraja Śmierciożerców z Voldemortem na czele. Ciężko uwierzyć w to, że są naprawdę wolni, ciągły niepokój przewija się przez ten rozdział. Do tej pory jestem chyba tak samo oszołomiona, jak oni ;) Ach, i wiedziałam, że Hermiona już ma jakiś pomysł na protezę dla Draco! Piekielnie inteligentna wiedźma <3 I Ginny! W końcu Ginny, kochana Ginny! Mam nadzieję, że nie jest to żadna podpucha tylko prawdziwa ona, w dobrej, szczęśliwej kryjówce. Nie mogę się doczekać, aż "zobaczymy" małego Jamesa! I mam ogromną nadzieję, że ktoś w końcu nakarmi Granger, bo mam wrażenie, że jedyne, czym się żywi, to eliksir wzmacniający! Spalona kiełbaska, hm, ja tam lubię mocno zwęglone, gorzej z tostami, haha ;) A tak serio, to niech jej ktoś ugotuje jakąś pożywną zupę, bo boję się, że padnie nam dziewczyna :(
OdpowiedzUsuńUff, w końcu jestem na bieżąco! :)
Mała.