Muzyczna sugestia:

Hans Zimmer - Time

Ludovico Einaudi - Experience

Playlista Spotify: “Music to read Manacled to

__________


Ostrzeżenie: Ten rozdział zawiera scenę zawierającą szczegółowy opisy zabiegu medycznego wpisujący się w klimaty ‘gore’. Gwiazdki wskazują początek i koniec wspomnianego fragmentu.

_____

Draco nadal się nie zatrzymywał, ale Hermiona ścisnęła jego ramię i spróbowała się zsunąć. Gapiła się na Lucjusza z sercem w gardle.

Draco zatrzymał się.

- Nie, Granger.

- Draco… jeśli on ma Łzy Feniksa… - Zmusiła go, by ją postawił, mocno ściskając jego ramię, by utrzymać się w pozycji pionowej, gdy patrzyła szeroko otwartymi oczami na Lucjusza.

Krew wysychała i tworzyła strupy na jego twarzy. Musiała zmrużyć oczy, żeby widzieć go wyraźnie z drugiego końca pokoju.

- Potrzebuję piętnastu łez - powiedziała.

Lucjusz przechylił głowę na bok, wyglądając na zamyślonego.

- Ile łez byłoby w połowie fiolki?

Hermiona przełknęła, a jej serce zamarło z rozczarowania tak ostro, że było wręcz fizycznie bolesne. 

- To zależy od tego, czy jest to standardowa fiolka. Nowoczesna półfiolka zawiera tylko około dwunastu kropli.

Brwi Lucjusza zmarszczyły się.

- A co by było, gdyby była to starsza fiolka z XV wieku?

Hermiona westchnęła cicho i zachwiała się na swoich niestabilnych nogach.

- Wtedy fiolki były większe. Czy… czy rzeczywiście masz Łzy Feniksa?

Lucjusz uśmiechnął się okrutnie.

- Co byś zrobiła? Co byś mi dała, gdybym je miał?

Draco zadrwił.

- Nie trać na niego czasu, Granger. Jedynym powodem, dla którego go to obchodzi, jest to, że jeszcze nie spłodziłem spadkobiercy.

Podniósł ją i szybko odszedł.

Hermiona oparła głowę o jego ramię, kiedy niósł ją przez dom. W jej umyśle panował chaos, ale zmusiła się do skupienia, przebijając przez ból.

Kiedy przeszli przez drzwi do jej pokoju, zawołał: 

- Szpulka!

Imię było prawie warknięciem.

Szpulka pojawiła się natychmiast, po czym zaczęła czołgać się po podłodze.

- Mistrzu Draco! Mistrzu Draco, Szpulka przeprasza. Szpulka nie wie, w jaki sposób Mistrz Lucjusz zabrał panienkę z jej pokoju.

- To była łyżka z tacy śniadaniowej. Ona była świstoklikiem - powiedziała Hermiona. Z tyłu głowy poczuła ciągnący ją ciężar, jakby upadała do tyłu.

Szpulka krzyknęła z rozpaczy i zaczęła uderzać głową w podłogę. Dudniący dźwięk sprawił, że Hermiona skrzywiła się i skuliła.

- Przestań się ranić - rozkazał Draco lodowatym tonem. - Przynieś mi wszystkie zapasy środków leczniczych i wyślij dwa skrzaty, żeby przetransportowały portret mojej matki do południowego salonu. Potem zejdź mi z oczu.

Zatrzymał się przed portretem wiszącym w pokoju Hermiony.

- Ojciec chce cię widzieć, mamo. Jeśli kiedykolwiek planowałaś z nim porozmawiać, to twoja ostatnia szansa.

Odwrócił się, zanim portret zdążył odpowiedzieć, po czym zaniósł Hermionę do jej łóżka.

Wydawało się, że minęła tylko chwila, gdy nagle znalazła się na łóżku w czystym ubraniu, z lekarstwami rozłożonymi na pościeli po jednej stronie. Draco nasączał bandaże w Wyciągu z Dyptamu, po czym owijał nimi jej dłonie i nogi. Po chwili spojrzał w górę.

Przerażenie było wręcz wypisane na jego twarzy. Jego oczy zamigotały, a wyraz twarzy zamknął się w momencie, gdy ich oczy się spotkały.

- Przepraszam ... obawiałem się, że eksplozja może cię zabić… Gdyby nie to, przybyłbym wcześniej. Tak bardzo przepraszam...

Hermiona lekceważąco potrząsnęła głową, próbując oczyścić umysł i pozostać skupiona. 

- Draco… On może mieć Łzy Feniksa.

Wyraz jego twarzy spiął się na krótką chwilę. 

- Granger, nie.

Machnął różdżką, ale jego palce drgnęły nagle w połowie zaklęcia. Różdżka wyemitowała niebieski płomień, który po chwili zgasł. Jego twarz zmarszczyła się, a szczęka zacisnęła, gdy znów ostrożnie machnął różdżką i rzucił diagnostykę na jej mózg.

W powietrzu pojawiła się projekcja jej mózgu. Popękane, jasno świecące pasma wciąż widniały w jego strukturze, ale kilka z nich straciło złoty blask i zmieniło swój kolor na krwistoczerwony. Drobne nitki szkarłatu, jak fraktale błyskawicy, rozgałęziały się po całej strukturze.

Draco śmiertelnie zbladł, kiedy to zobaczył.

- Potrzebuję… Muszę wezwać uzdrowiciela umysłu.

Wstał, by wyjść, ale Hermiona złapała go za nadgarstek i przyciągnęła do siebie.

- Nie. Draco, zaczekaj… Twój ojciec powiedział, że ma Łzy Feniksa. Musisz dowiedzieć się, czego chce w zamian.

Uwolnił nadgarstek, a wyraz jego twarzy stał się niewyraźny.

- Granger… Nie ma sensu próbować się tego dowiedzieć.

Hermiona patrzyła na niego z niedowierzaniem.

- Co… Co masz na myśli mówiąc, że nie ma to sensu? Mogłabym usunąć twój Znak. - Jej pierś drgnęła i ponownie chwyciła go za rękę. - Musisz się dowiedzieć… musisz zapytać… Proszę, Draco… Proszę…

Gdy błagała, jej płucami zaczęły targać niekontrolowane fale drgawek.

Patrzył na nią przez kilka sekund i westchnął, opadając na skraj jej łóżka. Owinął ramiona wokół jej ciała czekając, aż jej oddech zwolni.

Usiadł i spojrzał na swoje dłonie.

- Granger… - przerwał na chwilę. - Jestem teraz do niczego w pojedynkowaniu.

Hermiona obserwowała jego dłoń, gdy palec wskazujący drgnął, a zaraz po nim to samo zrobił jego kciuk.

- Tydzień temu mogło być inaczej. Ale teraz… - podniósł prawą rękę. Palec serdeczny wciąż drgał. - Już nie... Jedynym powodem, dla którego wygrałem dzisiaj z ojcem, było to, że tak naprawdę nie chciał mnie zabić.

- Draco–

Przerwał jej napiętym głosem.

- Nie mogę pokonać dla ciebie Czarnego Pana, Granger. Wiem, że chcesz wszystkich uratować, ale nie mogę go zabić… Nawet jeśli usunęłabyś mój Znak. Jeśli pójdę i spróbuję, poniosę porażkę i prawdopodobnie zostanę ujęty żywcem - powiedział z goryczą, nadal na nią nie patrząc. - Jeśli mnie przesłuchają… - Spojrzał w dół, a ona zobaczyła sztywne napięcie w jego szczęce i ramionach. - Nawet jeśli usuniesz mi wszystkie wspomnienia przed swoim wyjazdem, on w końcu i tak dowie się o tobie, Ginny i Jamesie, i pozna przybliżone położenie kryjówki. Jestem… - urwał wykrzywiając usta. - Ja bym…

- Draco… - jej głos załamał się i zadrżał, kiedy ujęła jego twarz w dłonie i obróciła tak, że jego oczy spotkały się z jej. - Draco, nie zamierzam usuwać twojego Znaku, żebyś mógł umrzeć w gruzach z Voldemortem. Zaopiekuję się tobą. Uratuję cię.

Jej ramiona się zatrzęsły, ale nie puściła go.

- Mogę cię uratować, jeśli mi pozwolisz. Pozwól mi usunąć swój Znak i uciec. Ucieknij ze mną tak, jak zawsze chcieliśmy.

Patrzył na nią przez chwilę, a kącik jego ust uniósł się tęsknie.

- Złożyłem Wieczystą Przysięgę, Granger. Nie ma-

- Wiem o twojej przysiędze. Sam mi ją złożyłeś - przerwała mu, wpatrując się uważnie w jego srebrne oczy, ściskając mocno jego prawą rękę w swojej, aż prawie poczuła magię między nimi. - Draco Malfoy, zrobiłeś wszystko, co w twojej mocy, by pomóc Zakonowi Feniksa w pokonaniu Voldemorta. Jestem ostatnim członkiem Zakonu. Uważam, że twoja Wieczysta Przysięga została wypełniona aż w nadmiarze.

Przyciągnęła jego twarz bliżej, aż mogła przycisnąć swoje czoło do jego.

- Zrobiłeś więcej, niż ktokolwiek powinien był cię kiedykolwiek prosić. Pozwól mi cię teraz uratować. Proszę, zaryzykuj i uwierz, że mogę.

Draco siedział zamrożony przez kilka sekund. Czuła, jak się waha.

Potem powoli skinął głową.

***

Lucjusz klęczał w klatce, pochylając się do przodu w stronę portretu na tyle, na ile fizycznie mógł.

Gdy gapił się na portret, wyraz jego twarzy był wygłodniały. Zaborczy. Zachłanny.

Płakał. Hermiona widziała, jak całe jego ciało się trzęsie.

Spojrzał w górę i ujrzał ją i Draco przy drzwiach. Natychmiast się cofnął, a jego twarz się zamknęła.

Pomieszczenie zostało uprzątnięte i oczyszczone z większości gruzu i krwi.

Hermiona przeszła powoli przez pokój, aż stanęła zaledwie kilka stóp od klatki. Głowa wciąż bolała ją tak mocno, że miała wrażenie, jakby pękała jej czaszka. Zażyła kilka eliksirów wzmacniających, aby móc swobodnie chodzić, ale jej wzrok nadal lekko się zamazywał.

Draco chciał wezwać uzdrowiciela, ale odmówiła. Jeśli ich ucieczka miała się powieść, atak Lucjusza musiał zostać powstrzymany.

Usta Lucjusza wygięły się w upiornym uśmiechu, kiedy na nich spojrzał.

- A któż to? Toż to mój syn, przychodzi do mnie w zaświaty, w towarzystwie szlamowatej dziwki, która go uwiodła.

- Lucjuszu! - zabrzmiał ostry głos Narcyzy.

Wzdrygnął się wyraźnie, jakby został uderzony w twarz. Przez jego oblicze gwałtownie przemknęły emocje. Szok. Wina. Żal.

Spojrzał z powrotem na portret.

- Cyzia...

Narcyza straciła swój wcześniejszy wygląd pełen opanowania. Wyglądała na zdruzgotaną.

- Ona jest wszystkim, co on ma - powiedziała Narcyza.

Twarz Lucjusza zgorzkniała z ledwo skrywaną dezaprobatą, ale z niechęcią skinął głową w uznaniu, zanim spojrzał w górę.

Kącik ust Hermiony drgnął i podeszła bliżej, dokładnie mu się przyglądając. Był pokryty ranami od drzazg, miał rozcięty policzek, z którego w dół szczęki i gardła spływała krew. Rana na jego boku przestała krwawić. Był mocno poobijany i odczuwał znacznie większy ból fizyczny niż można było przypuszczać, ale nie było wśród jego urazów nic co mogłoby być potencjalnie śmiertelne.

Znowu się cofnęła.

- Jak to jest, że masz Łzy Feniksa?

Lucjusz spojrzał na nią i uniósł brew.

- Rodzina Malfoyów istnieje w Anglii od prawie tysiąca lat. W piętnastym wieku otrzymaliśmy fiolkę w zamian za wykonanie pewnej usługi. Służy ona tylko do zachowania linii rodzinnej. Jest przekazywana z ojca na syna, gdy rodzi się nowy spadkobierca.

- Naprawdę? - zapytał Draco zimnym i sceptycznym głosem. - Posiadasz fiolkę Łez Feniksa, o których nigdy nie pomyślałeś, aby mi wspomnieć?

Twarz Lucjusza stała się wyniosła.

- Służy tylko do zachowania linii rodu. Masz dziedzica, Draco? Nie, nie masz - odpowiedział złośliwym i pełnym szyderstwa tonem. - Fiolka jest przechowywana w skrzyni, w której znajduje się krew przedstawiciela każdego pokolenia. Gdybyś miał spadkobiercę, jego krew zostałaby dodana do niej zaraz po jego urodzeniu. Od tego czasu, jeśli byś nie umarł, tylko ty, jako ojciec nowego spadkobiercy, mógłbyś otworzyć skrzynię. Kiedy ten spłodziłby własnego syna, skrzynia przeszłby w jego posiadanie.

Draco spojrzał na portret.

- Czy… wiedziałaś o tym, mamo?

Narcyza potrząsnęła głową, a ramiona Draco opadły, jakby był przygotowany na jej odpowiedź. Przełknął i ostro skinął głową.

- Gdzie ona jest? W dodatkowym skarbcu w Gringottcie?

- W tej chwili powinna być w moim pokoju - powiedział Lucjusz łagodnym głosem. Siedział w klatce leniwie się kołysząc.

Draco zamrugał.

- Przez cały ten czas w posiadłości była fiolka Łez Feniksa?

- Nie - powiedział Lucjusz, przewracając oczami. - Mają one na celu zachowanie linii rodu. Zawsze noszę fiolkę ze sobą.

Draco patrzył na Lucjusza przez kilka sekund.

- Co za to chcesz? Czego oczekujesz w zamian?

Lucjusz zaśmiał się cicho i tak długo, że Hermiona chciała go w końcu uderzyć. Przechylił głowę pod nienaturalnym kątem, tak, że włosy opadły mu z oczu.

- Dlaczego myślisz, że potrzebowałbym przekupienia, żeby uratować własnego syna?

Draco prychnął.

Coś błysnęło w oczach Lucjusza i wyprostował się.

- Uratuję cię, Draco, ponieważ jesteś moim synem i spadkobiercą. Nie będę prosić o nic w zamian.

Oczy Lucjusza oderwały się od syna.

- Czego chcesz więc ode mnie? - zapytała Hermiona.

Lucjusz uniósł brew.

- Dziesięć minut. Sam na sam.

- Nie ma mowy - powiedział Draco lodowatym tonem.

Lucjusz przewrócił oczami i machnął spętanym nadgarstkiem.

- Jaką możliwą korzyść odniósłbym ze skrzywdzenia jej w tym momencie?

- Jakie korzyści osiągnąłeś kiedykolwiek? - Draco wyglądał dziko, gdy szydził z ojca. - Nie zostawię jej samej z tobą. Wolałabym umrzeć.

Lucjusz drgnął.

Hermiona położyła dłoń na ramieniu Draco.

- Nic mi nie będzie, Draco.

Nie do końca w to wierzyła, ale przestała się tym przejmować. Była gotowa zaryzykować wszystko, jeśli oznaczało to, że mogłaby zdobyć Łzy Feniksa.

- Granger…

Położyła dłoń na jego i spojrzała mu w oczy.

- To tylko dziesięć minut.

Draco się nie poruszył. Nawet się nie zawahał.

Ścisnęła jego dłoń.

- Proszę, Draco. Powiedziałeś, że pozwolisz mi cię uratować.

Przyglądał się jej z powściągliwym wyrazem twarzy. Jego srebrne oczy były jak lustra, szkliste do tego stopnia, że ​​mogła w nich zobaczyć siebie. Widziała w nich swoje własne źrenice i czerwień swych szat. Była bledsza, niż przypuszczała.

- Proszę, Draco…

Niechętnie skinął głową. 

- Będę stał zaraz za drzwiami.

Zanim wyszedł, podszedł do swojego ojca i zaczął przeglądać jego szaty, konfiskując kilka rodzajów broni i różne przedmioty, których Hermiona nie umiała zidentyfikować.

Lucjusz miał przy sobie aż trzy dodatkowe różdżki ukryte ubraniu, puszkę ze smoczym sercem i cały zestaw narzędzi tortur skurczony do rozmiarów kieszonkowego portfela. Draco rzucił kilka zaklęć wykrywających i wydawało się, że z każdym z nich znajdował coś nowego.

- Nawet nie mogę użyć rąk, nie rozumiem, jak i dlaczego oczekujesz, że ją zamorduję - powiedział nadąsanym głosem Lucjusz, gdy Draco wyciągnął ostatnią różdżkę.

Draco bez słowa, z uśmiechem schował wszystko w swoich kieszeniach, a następnie rzucił nieostrożne Tergeo na Lucjusza, gdy się prostował.

Lucjusz syknął, gdy krew została szorstko otarta z jego twarzy.

Draco przez chwilę wpatrywał się w swojego ojca.

- Dziesięć minut. Podpalę portret matki na twoich oczach, jeśli spróbujesz choćby dotknąć Hermionę.

Zimna wściekłość zabłysła w spojrzeniu Lucjusza, gdy Draco odszedł.

Hermiona i Lucjusz spojrzeli na siebie.

Nic nie powiedział. Po prostu przyglądał się jej w milczeniu. Jego srebrne oczy były skupione, jakby ważył i mierzył, kim tak właściwie ona jest.

Po minucie przemówiła.

- Jeśli spodziewasz się, że obiecam, że oddam ci go i zniknę, gdy tylko będzie bezpieczny, to odpowiedź brzmi: nie.

Zamrugał i pochylił się do przodu.

- Co zamierzasz zrobić z moim synem?

Patrzyła na niego ze spokojem.

- Zamierzam go uratować.

Oczy Lucjusza zwęziły się.

- I co potem?

Poruszyła ramieniem.

- Potem będziemy… żyć. Nie mamy planów. Wszystko inne to zaledwie nic nieznaczący kurz. To, co z nas zostało, jest wszystkim, co ma znaczenie.

Prychnął. Coś zagrzechotało w jego płucach, a on zakaszlał, czerwieniąc się na ustach.

- Jesteście głupcami, jeśli myślicie, że zdołacie uciec i zniknąć. Czarny Pan nigdy go nie puści. Będziecie ścigani. Żadne z was nie przeżyje, dopóki ma on moc, którą może wykorzystać. Jeśli chcesz zachować bezpieczeństwo i być pod czyjąś opieką, porzucisz swoje romantyczne wyobrażenia. Jest rodzina w Buł…

- Draco złożył Zakonowi Wieczystą Przysięgę, że nigdy nie przejmie mocy Voldemorta i nie zostanie kolejnym Czarnym Panem.

Lucjusz na kilka sekund zapadł w zdumioną ciszę.

- Co. On. Zrobił? -  warknął Lucjusz zabójczym tonem.

Kącik ust Hermiony groził drgnięciem, ale zmusiła się do dalszego beznamiętnego patrzenia na mężczyzne.

- Zakon obawiał się, że Draco może wykorzystać nas do realizacji swoich własnych ambicji. Aby udowodnić swoją lojalność, przysiągł, że zrobi wszystko, co w jego mocy, by pokonać Voldemorta, i że po porażce Czarnego Pana nigdy nie przejmie władzy ani nie zostanie Czarnym Panem.

Uklękła tak, że jej twarz była blisko twarzy Lucjusza.

- Masz rację, Draco planuje mnie uratować. Od chwili, gdy tylko ty przybyłam, wszystko, co zrobił było po bo, by mnie chronić i zabrać w bezpieczne miejsce, zanim popełni samobójstwo, tak aby nikt nigdy nie mógł mnie znaleźć. To jego plan. To jego pomysł, żeby się mną zająć. Ale ja chcę go uratować. Obiecałam mu to. Zrobię wszystko, żeby go uratować.

Twarz Lucjusza przybrała szyderczy wyraz.

- Z wyjątkiem tego, żeby dać mu odejść.

Spojrzała przez chwilę w dół, zanim ponownie napotkała jego oczy.

- Z wyjątkiem tego. - Jej gardło ścisnęło się, gdy przełknęła. - Jestem… Jestem bardziej samolubna niż on.

- A jak sobie wyobrażasz, że go uratujesz? - zapytał Lucjusz zimnym głosem. - Czy wyślesz mnie, bym zabił Czarnego Pana, aby pomścić moją żonę i ocalić mojego dziedzica?

Powiedział to szyderczo, ale jego oczy błyszczały.

Hermiona patrzyła na niego spokojnie.

- Nie. Ta opcja ma zbyt duży margines błędu. Nawet gdybyś mógł, zabicie Voldemorta nie ochroni Draco przed wszystkimi innymi, którzy będą chcieli jego śmierci. Po tym, jak pomożesz mi usunąć jego Mroczny Znak, musisz się zabić.

Lucjusz zaśmiał się gardłowo.

- Zastanawiałem się, kiedy pokażesz swoje prawdziwe oblicze. Może to rzeczywiście ty zrównałaś Sussex z ziemią. - Odchylił głowę do tyłu. - Dlaczego miałbym uważać, że pozostawienie mojego syna w twoich rękach na resztę jego życia, to coś lepszego niż jego śmierć?

Prowokował ją. Chciał, żeby błagała - widziała to w jego oczach.

Szlamowata kurwa, która uwiodła jego syna - właśnie taką ją widział. Marne źródło pocieszenia, do którego Draco przywiązał się, opłakując matkę. W innym życiu, w nieco zmienionych okolicznościach, Draco z chęcią przeszedłby po jej zwłokach.

Jej gardło zacisnęło się i zmusiła się do dalszego oddychania.

Jedynym sposobem na utrzymanie Draco przy życiu było przekonanie Lucjusza, by dobrowolnie zgodził się na jej warunki.

Sprawienie, że Lucjusz się zgodzi.

Uratuje Draco.

Spojrzała na portret.

- Wygląda jak Narcyza, prawda? Na początku tego nie widziałam, ale teraz nie mogę na nią patrzeć, i tego nie zauważać. Patrzenie na nią zawsze musiało być trudne… Szczególnie kiedy była chora, a potem po jej śmierci... - Spojrzała na Lucjusza. - Ale… to wszystko teraz zanika, prawda? Nie jest taki sam jak kiedyś. Ta wojna wyniszczyła w nim prawie wszystko... A teraz Voldemort niszczy go celowo.

Usta Lucjusza zacisnęły się w wąską linię.

Hermiona wytrzymała jego ostre spojrzenie i pozwoliła, by desperacja pojawiła się na jej twarzy. Patrzenie na Lucjusza było jak ocieranie się o zbawienie opuszkami palców, ale nie wystarczająco blisko, by w pełni je uchwycić. Jej serce było jak trzepoczący ptak uwięziony w klatce, obijający się o pręty na śmierć, walcząc o ucieczkę.

Jej usta drgnęły.

- Voldemort go zabije. Nawet gdyby Draco nie był szpiegiem... nawet gdyby był najbardziej lojalnym Śmierciożercą, jaki kiedykolwiek istniał, Voldemort nadal by go torturował i ostatecznie zabił, tylko po to, aby upewnić się, że nikt nie zdoła go przewyższyć. Łzy Feniksa nie odwrócą Klątwy Zabijającej. Nie odwrócą uszkodzeń mózgu i nerwów spowodowanych przez Cruciatusy.

Dotknęła prętów klatki opuszkami palców.

- Jestem pewna, że zdajesz sobie sprawę, że został szpiegiem po to, by pomścić Narcyzę. Wiedział, że prawdopodobnie nie wygramy. Był pewien, że zostanie za to zabity, ale i tak to zrobił. To była jego pokuta… Bo zawsze obiecywał, że się nią zaopiekuje. On nigdy… - jej głos się załamał. - Nigdy nie spodziewał się, że czeka go jakiekolwiek życie poza tą wojną. Nie, kiedy próbował chronić Narcyzę… Nie teraz, ze mną. Zawsze zakładał, że to będzie ostatnia rzecz, jaką zrobi.

Hermiona przesunęła się do przodu.

- Próbowałam wszystkiego, co mogłam, aby znaleźć sposób na uratowanie go. Miałam tak wiele pomysłów, ale nigdy nie byłam w stanie poskładać elementów tak, aby to wszystko działało. Jeśli naprawdę masz Łzy Feniksa, mogę uratować mu życie, ale tylko wtedy, kiedy mi pomożesz. Jeśli uratowanie go ci wystarczy.

Owinęła palce wokół prętów klatki.

- Nie mogę obiecać, że go zostawię, ponieważ dałam mu już słowo, że nigdy tego nie zrobię. Mogę za to obiecać, że kiedy już będzie wolny i kiedykolwiek zechce mnie zostawić, to pozwolę mu odejść.

Lucjusz pochylił się bliżej, aż ich twarze znajdowały się zaledwie kilka cali od siebie. Jego srebrne oczy były okrutne i płonęły żywym ogniem.

- Przysięgnij na swoją magię.

Jej usta drgnęły, a palce zatrzęsły się w miejscu, w którym ściskały zimną stal.

Nie dała sobie czasu na wahanie.

- Przysięgam na moją magię. Jeśli Draco kiedykolwiek będzie chciał mnie opuścić, pozwolę mu odejść. Masz moje słowo.

Lucjusz wpatrywał się w nią jeszcze przez chwilę, a potem westchnął i odchylił się do tyłu. 

- Skrzynia jest w mojej szafie. Moja różdżka otworzy drzwi. Rozpieczętuję skrzynię, gdy zostanie tu przyniesiona. Wtedy zobaczysz, czy jest tam wystarczająco dużo łez.

Spojrzał z powrotem na portret, najwyraźniej całkowicie zapominając o Hermionie.

Przez chwilę przyglądała się wygłodzonemu, desperackiemu uwielbieniu na jego twarzy, po czym powoli wstała. Nie było zaskakujące, że Draco nigdy nie myślał, że jego ojciec był w stanie opiekować się kimkolwiek poza matką.

Chwiejnie przeszła przez pokój. Wszystko ją bolało. Nawet bicie jej serca było bolesne. W pokoju było nienaturalnie zimno.

Draco obserwował ją od drzwi. Jego oczy były zmartwione. Posłała mu blady uśmiech.

- Mówi, że możesz użyć jego różdżki, aby otworzyć drzwi jego szafy - powiedziała. - Tam jest skrzynia, powiedział, że sam ją rozpieczętuje.

Draco odciągnął ją od salonu.

- Zabieram cię z powrotem do twojego pokoju.

Hermiona ledwo skinęła głową, zanim objął ją ramionami i niósł.

- Mogę chodzić - powiedziała, próbując się zsunąć. - Ty wciąż dochodzisz do siebie.

- Powinnaś leżeć w łóżku - powiedział Draco zimnym głosem.

Hermiona była zbyt zmęczona, żeby się kłócić. Ukryła twarz w jego szacie i na wpół zdrzemnęła się, gdy niósł ją przez dwór. Powinna szaleć od adrenaliny, ale zamiast tego była zmęczona. Była tak bardzo zmęczona.

- On cię kocha - powiedziała, gdy zbliżyli się do drzwi jej pokoju. - Po prostu nie sądzę, żeby wiedział, jak na ciebie patrzeć, nie widząc w tobie twojej matki.

- Wiem. - Położył ją na łóżku. - Odpocznij, Granger. Jeśli wrócę i będziesz czytać, wezwę uzdrowiciela umysłu, i nie będzie obchodzić mnie, jaki masz plan.

Skinęła głową na zgodę. Głowa bolała ją tak bardzo, że nie sądziła, że byłaby w stanie cokolwiek przeczytać. Czuła, że ​​w każdej chwili może zemdleć.

- Jeśli zdobędziesz łzy, skrzaty mają listę składników potrzebnych do eliksirów i wszystkie zapasy. Potrzebuję by były one najlepszej możliwej jakości. Musisz uzupełnić cały zapas środków medycznych. Powiedz Ginny, żeby nie przybywała i odetnij się od osłon magii krwi, które umieściłeś w posiadłości. Muszą wygasnąć lub…

- Wyjaśniłaś mi to już wcześniej, Granger. Przestań mówić i odpocznij.

Zwinęła się, ciasno obejmując ramionami swój brzuch.

Naciągnął kołdrę na jej ramię, a ona złapała go za rękę chwytając go rozpaczliwie. 

- Draco, musisz mi pomóc, żeby to zadziałało. Nie sądzę, żebym… - jej głos umilkł i zawahała się. - Obiecasz?

Draco milczał przez chwilę.

- Zajmę się wszystkim.

***

Był wieczór, kiedy Draco ją obudził. Wokół niej wyczarował pół tuzina diagnostyk, które analizował.

Rany na jej rękach i nodze całkowicie się zagoiły, a dziecko nadal świeciło jasnozłotym światłem. Jego blask przyprawił ją o ból głowy.

- Muszę wezwać uzdrowiciela umysłu - powiedział Draco, kiedy usiadła, krzywiąc się.

Hermiona potrząsnęła głową.

- Nie. To nie jest warte ryzyka. Wszystko ze mną w porządku. To tylko ból głowy. Nie mam ataku. W porządku, wspomnienia są teraz po prostu… trochę mętne. To nie jest tak, że uzdrowiciel faktycznie byłby w stanie cokolwiek z tym zrobić. Szkoda już się dokonała 

Wyraz jego twarzy się ściągnął.

Spojrzała na niego, a serce szybciej zabiło w jej piersi.

- Masz to? Czy to naprawdę Łzy Feniksa?

Draco wyjął fiolkę srebrzystego płynu ze swoich szat i wręczył ją jej.

- Istnieje zaklęcie analityczne, które może potwierdzić, że ​​to prawdziwe łzy - powiedziała napiętym i nerwowym głosem, gdy obróciła go w dłoni. - Mogą nie zadziałać. jeśli naprawdę są aż tak stare. Nie ma badań nad procesem przechowywania łez przez okres dłuższy, niż kilka lat.

Draco rzucił zaklęcie.

Wizja Hermiony podwoiła się, ale przymrużyła oczy, uważnie przyglądając się odczytowi zaklęcia.

To rzeczywiście była fiolka pełna nieskazitelnie czystych łez. Odczyt był doskonały. Ich wydajność nadal była niemal idealna. Zostały doskonale zachowane.

Wystarczająco. Patrząc na nieregularny rozmiar fiolki z łatwością mogła oszacować, że było tam co najmniej piętnaście łez.

Patrzyła na fiolkę w dłoniach przez kilka sekund, próbując pojąć rzeczywistość tego, co trzymała. W jej żołądku trzepotało i brakowało jej tchu.

Mogła to zrobić. Draco mógł żyć.

Mogła go uratować.

- Będziemy musieli zrobić to wszystko w salonie - powiedziała w końcu. - Jest tam już tak dużo magii, że nowe sygnatury zaklęć zostaną utracone. Czy wszystko jest gotowe? Skontaktowałeś się z Ginny?

Draco powoli skinął głową.

- Jest świadoma tego, czego zamierzamy spróbować. Skrzaty wszystko przygotowały. Moja ... moja matka zamierza zostać. Nie chce opuszczać ojca.

Hermiona przez chwilę przyglądała się jego twarzy, po czym wstała i sięgnęła do niego. Pokój zafalował. Draco złapał ją za łokieć.

Trzymała jego szatę, dopóki nie odzyskała stabilności. Wzięła głęboki oddech, zanim zmusiła się do uśmiechu.

- Nie zjadłam dziś nawet śniadania. Powinnam chyba wziąć kilka eliksirów.

Jej żołądek zbuntował się, ale zmusiła się do wypicia porcji eliksiru wzmacniającego i odżywczego czekając, aż jej organizm zdoła je wchłonąć. Jej głowa przestała sprawiać wrażenie popękanej i pustej.

Wstała ponownie i powoli przeszła przez pokój. Jej łydka wciąż była obolała, ale ręka zdołała już w pełni się zagoić. Pochyliła się i rozłożyła palce, żeby sprawdzić ich zręczność. Eliksir Spokoju mógłby pomóc opanować drżenie, gdy będzie potrzebować zaklęć.

Jej wzrok powoli przestawał się dwoić i troić.

Dopóki światła nie będą zbyt jasne, wszystko będzie w porządku.

Draco stał i obserwował ją. Wyraz jego twarzy był zamknięty, ale oczy były zamyślone i zmartwione.

- Granger, ty…

- Zrobimy to, Draco - powiedziała, przerywając mu. - Gdyby dotyczyło to mnie, czy zadawałbyś to w ogóle jakiekolwiek pytanie?

Niechętnie pokręcił głową.

- Dam radę to zrobić. Nic mi nie będzie. Kiedy już uciekniemy, będę mogła dochodzić do siebie tak długo, jak tylko będę potrzebować. Po tym, jak już cię ocalę.

Podeszła do drzwi i przeszła przez nie bez wahania.

Lucjusz wciąż znajdował się w klatce na środku salonu.

Żołądek Hermiony ścisnął się, gdy weszła do pokoju po raz trzeci tego dnia.

- Szpulka - powiedział Draco lekko złośliwym tonem.

Skrzatka pojawiła się w wejściu do salonu.

- Przynieś tutaj wszystko i przygotuj konia.

Hermiona nerwowo przygryzła wargę.

- Jak myślisz, ile czasu będziemy mieć po tym, jak moje kajdany zostaną zdjęte?

- Wątpię, żebyś miała wtedy więcej niż pół godziny - powiedział Lucjusz.

Hermiona skinęła głową.

- Tak właśnie myślałam. Więc dwadzieścia minut na usunięcie Mrocznego Znaku, a potem kilka dodatkowych minut na wyjście. To… może zająć więcej niż dwadzieścia minut, ale to i tak najlepszy czas, jaki kiedykolwiek udało mi się uzyskać w praktyce. Musimy zatem zrobić jak najwięcej, zanim moje kajdany zostaną zdjęte. Będziemy musieli wcześniej uwarzyć eliksir.

Spojrzała na Lucjusza.

- Aby plan zadziałał, wszyscy muszą uwierzyć, że Draco umarł… Że wszyscy umarliśmy. Dasz radę to zrobić?

Spojrzał na nią groźnie.

- Z łatwością. Zakładając oczywiście, że zwrócicie mi moją różdżkę.

Skinęła głową i odwróciła się. Skrzaty przyniosły duży stół, który rozciągał się prawie przez całą długość pomieszczenia. Na jednej połowie leżały zapasy eliksirów, natomiast z drugiej strony wszystkie środki lecznicze: bandaże, dziesiątki fiolek mikstury uzupełniającej krew, Wyciąg z Dyptamu, niesamowicie drogie środki przeciwbólowe i kilka szpulek jedwabiu akromantuli. Hermiona wszystko starannie ułożyła.

W pobliżu stał mniejszy stół, na którym leżał stos różdżek i torba.

Jej serce podskoczyło.

Jej torba. Wyciągnęła rękę i otworzyła ją. Wciąż była ona wypełniona wszystkimi jej zapasami alchemicznymi i eliksirami, a także pełnym asortymentem mikstur leczniczych i zapasów.

- Zatrzymałeś ją - powiedziała, przesuwając palcami po woskowanym płótnie.

- Była przydatna - powiedział Draco beznamiętnym głosem. Przyglądał się jej uważnie, kiedy przeglądała zawartość.

Obok znalazła zestaw ubrań podróżnych, w tym bryczesy do jazdy konnej zapinane na guziki, pasujące do ​​jej brzucha. Draco wyczarował parawan, a ona prawie zerwała swoje szaty surogatki, zostawiając je na stosie na podłodze, kiedy wkładała nowe ubrania. Obok zwykłego płaszcza leżał dodatkowo wyściełana, gruba peleryna z przeszywanicy, a jej buty wisiały na oparciu krzesła, obok pary rękawiczek z gładkiej skóry. Obok ujrzała ciężki czarny płaszcz Draco.

Zawiązała buty i spojrzała na Draco.

- Masz wszystko? Jesteś gotowy?

Skinął głową, a ona wstała.

- Nie będziesz w stanie prowadzić konia. Nie, dopóki niektóre mikstury nie przestaną działać. Gdzie mam skierować konia, dopóki nie odzyskasz przytomności?

Wyraz twarzy Draco stał się jeszcze bardziej napięty niż już był.

- Ona zna drogę. Po prostu powiedz jej, żeby leciała do domu. Jej partner jest w kryjówce. Nie poleci nigdzie indziej.

Hermiona skinęła głową, a jej palce zadrżały nerwowo. Nie była na koniu, odkąd w piątej klasie poleciała na testralu do Ministerstwa Magii.

Przygotowała się, wzbraniając się wewnętrznie od ataku paniki.

Odwróciła się do stołu i postawiła srebrny kociołek na podstawce.

- Będę potrzebowała, żebyś rzucił dla mnie zaklęcie, Draco.

Jej serce zabiło szybciej, ale warzenie eliksiru wydawało się być równie naturalne jak oddychanie.

Zaczęła od białego oleju cedrowego, delikatnie go podgrzewając, dodając pokruszone korzenie waleriany. Kiedy wywar stał się aromatyczny, powoli zaczęła dolewać do niego wodę miodową po ścianach kotła, aż wypełniła go do połowy.

- Potrzebuję najbardziej intensywnego płomienia, jaki możesz teraz wyczarować - powiedziała Draco, odwracając się, by przyjrzeć się liściom dyptamu, które skrzaty domowe wcześniej zmieliły i umieściły w zastoju.

Użyła łyżki, aby przesunąć posiekane liście, upewniając się, że każdy kawałek jest chirurgicznie precyzyjny i jednolity.

Zawartość kociołka zagotowała się prawie gwałtownie, a baza została zredukowana praktycznie do formy do syropu.

Zabrała się do mielenia na drobny proszek wysuszonej pokrzywy i krwawnika. W jej uszach dzwoniło, ale zamrugała i potrząsnęła głową, skupiając się na moździerzu i tłuczku w swoich dłoniach.

W innym tłuczku zmiażdżyła pół tuzina skrzydeł wróżek, aż lśniły niczym srebrny pył, a następnie przesiała razem cały proszek.

Zanurzyła miedziany pręt do mieszania w eliksirze, a kiedy go wyciągnęła, policzyła do trzech, zanim zgęstniała kropla zebrała się i spadła z powrotem do kociołka.

- Ochłodź go do temperatury pokojowej tak szybko, jak to tylko możliwe - powiedziała napiętym głosem.

W chwili, gdy powierzchnia płynu stała się nieruchoma, powoli rozsypała na niej wszystkie proszki, stabilnym, ósemkowym ruchem. Policzyła do dziesięciu. Położyła trzydzieści płatków róż na powierzchni proszku, który stopniowo zaczynał się krystalizować. Draco usunął zastój, by dodała równą warstwę dyptamu na wierzchu.

Eliksir był nieruchomy przez kilka sekund, zanim cała powierzchnia stała się przezroczysta. Hermiona natychmiast dodała pokruszone pelargonie i szybko zamieszała całość stalowym prętem, wrzucając przy każdym co czwartym obrocie marynowane macki szczuroszczeta. Eliksir stał się lśniąco niebieski.

- Teraz dusimy na wolnym ogniu. Powinien praktycznie się nie poruszać.

Użyła zakraplacza, aby dokładnie odmierzyć łzy. Piętnaście. Dokładnie piętnaście. W fiolce pozostały dwie krople.

Patrzyła na wrzący eliksir. Wyglądał bez zarzutu. Dokładnie tak, jak powinien.

Jej ręce lekko się trzęsły.

- Draco, potrzebuję eliksiru uspokajającego.

Podał jej go bez słowa. Przełknęła wszystko jednym haustem. Jej ręce przestały się trząść.

Dodała łzy. Nawet z eliksirem uspokajającym serce podskakiwało jej w gardle.

Kiedy dodała ostatnią kroplę, stanęła zmrożona, pilnie obserwując eliksir. Srebrzyste łzy opadały pod powierzchnię, świecąc, jakby były spadającymi gwiazdami. Powoli stawały się krwistoczerwone. Kolor rozprzestrzenił się na resztę mikstury, po czym całość zamarła w bezruchu.

- Fiolka.

Za pomocą srebrnej chochli posypanej sproszkowanym rogiem jednorożca, przeniosła miksturę do szklanej fiolki.

Hermiona przerwała i wypuściła powolny oddech.

- Mamy to.

- To usuwa Mroczny Znak? - zapytał Lucjusz, wpatrując się z zaciekawieniem w eliksir w jej rękach.

Spojrzała na niego, a jej żołądek się skręcił.

- Nie. To powstrzyma klątwę przed zabiciem go po tym, jak odetnę mu rękę.

Lucjusz patrzył na nią tępo, zanim wyraz jego twarzy stał się morderczy.

- Zamierzasz okaleczyć mojego syna? - Rzucił się na pręty klatki, prychając. - Twierdziłaś, że jesteś genialną uzdrowicielką, ale odcięcie mu ręki to najlepsze, co możesz zrobić?

Serce Hermiony waliło boleśnie w piersi, gdy chwyciła fiolkę i spojrzała na niego. W głębi jej żołądka zapłonęło gorąco.

- Być może zauważyłeś, że w tej chwili nie mam magii. Minęły dwa lata, odkąd rzuciłam swoje ostatnie zaklęcie, a gdy tylko moje kajdany zostaną zdjęte, zacznie się odliczanie. Mam dwadzieścia minut na wykonanie zabiegu, który z pełnym zespołem chirurgicznym powinien trwać ponad godzinę. Nie będę miała nawet własnej różdżki.

Jej ręce zaczęły się gwałtownie trząść. Położyła eliksir na stole.

- Gdybym miała lepszy pomysł, spróbowałabym go zrealizować. Czy myślisz, że ja naprawdę chcę odciąć mu ramię…? - zapytała wibrującym głosem.

Chciała na niego krzyczeć.

Odwróciła się i ponownie przycisnęła ręce do mostka, walcząc o oddech.

Nigdy nie wykonywała amputacji na kimkolwiek, kogo kończyny nie zostały całkowicie zniszczone poza wszelką nadzieję. Łzy Feniksa były tak niemożliwym do uzyskania brakującym elementem. Czuła niesamowitą ulgę, że je zdobyli, że ​​nawet nie przeanalizowała w pełni rzeczywistości, w której zamierzała odciąć Draco rękę.

Czuła się tak, jakby miała zaraz gwałtownie zwymiotować.

Słyszała, jak Draco mówi coś do swojego ojca.

Jej gardło się zaciskało.

Potykając się, przeszła przez pokój do przeciwległej ściany i przylgnęła do niej, próbując oddychać. Zdusiła szloch, tłumiąc go rękami i stała, drżąc.

Poczuła, jak opuszki palców delikatnie muskają jej ramię i wzdrygnęła się, gdy poczucie winy prawie ją rozbiło.

- Tak mi przykro, Draco. Przepraszam. Przepraszam. Tak mi przykro - zaszlochała złamanym głosem, kiedy odwróciła się, żeby na niego spojrzeć. - Przysięgam, gdyby istniał wystarczająco szybki sposób, bym to zrobiła... Tak bardzo przepraszam-

Jej głos ucichł, gdy szlochała.

- Masz takie piękne dłonie. Zawsze uważałam, że masz takie piękne dłonie…

Draco trzymał jej twarz w dłoniach, a ona mocno ścisnęła jego nadgarstki, gdy stała, płacząc przez kilka minut. Owinął ramiona wokół jej własnych, a ona szlochała i próbowała to zapamiętać.

- Granger, zawsze zakładałem, że jeśli kiedyś ucieknę, stracę rękę - powiedział cicho, opierając głowę o jej własną i chowając lok za jej ucho. - Gdybym mógł, odciąłbym ją sobie już lata temu.

Stłumiła szloch i skinęła głową.

- Wiem. Po prostu… naprawdę próbowałam znaleźć inny sposób. Naprawdę. Nie chcę, żebyś myślał, że zrobiłabym to, gdybym miała inny wybór.

Otarła łzy, biorąc głęboki oddech, gdy się odwróciła.

Zmusiła się, by nie patrzeć na Lucjusza, kiedy podeszła i przejrzała wszystkie środki medyczne, starannie ułożone w takiej kolejności, w jakiej planowała ich użyć. Przeprowadziła całą procedurę w swoim umyśle, sprawdzając, czy ma wszystko, czego może potrzebować.

Kajdany rozgrzały się wokół jej nadgarstków.

- Jestem gotowa. - Odwróciła się do Draco i Lucjusza, wyciągając ręce.

Twarz Draco była pozbawiona wyrazu, ale jego oczy były niczym stopione srebro. Sięgnął do swoich szat i wyjął z nich różdżkę Lucjusza.

Powoli wyciągnął ją w stronę ojca, a wyraz jego twarzy stał się niebezpieczny.

- Jeśli tyl-

- Jeśli ją skrzywdzę, niewątpliwie zbluźnisz pamięci swojej matki, będziesz mnie torturować do utraty tchu, a wszyscy umrzemy w najstraszniejszy możliwy sposób. Jestem tego świadomy, Draco - powiedział Lucjusz, cofając różdżkę. - Czy nie powinieneś bardziej skupiać się na swoim samopoczuciu i zbliżającym się okaleczeniu? Nie mogłeś zakochać się w bardziej kompetentnym uzdrowicielu?

Draco tylko prychnął na niego, zanim spojrzał na Hermionę. Delikatnie ujął jej dłonie w swoje i ścisnął razem jej wewnętrzne nadgarstki.

- Trzymaj kajdany w ten sposób - powiedział.

Kiedy przyglądała się jego palcom owiniętym wokół jej nadgarstków, jej oczy płonęły, ale powstrzymała łzy.

Draco spojrzał na nią. 

- Gotowa?

Skinęła głową bez słowa.

Draco i Lucjusz spojrzeli na siebie, a następnie wyciągnęli różdżki.

- Morsmordre.

Mroczne Znaki wypłynęły z ich różdżek, ale zamiast lecieć w górę, zielona mgła otoczyła kajdany Hermiony i zniknęła pod lśniącą miedzią. Nastąpiła krótka chwila ciszy.

Po kilku sekundach nastąpiło ciche kliknięcie i kajdany rozpięły się, spadając na ziemię.

Hermiona westchnęła i prawie się przewróciła, gdy cała jej magia nagle wróciła do niej niczym wysoka fala przypływu.

To było tak, jakby każda komórka w jej ciele jarzyła się, a kompulsje wypłynęły ostro z jej świadomości.

Czuła się niesamowicie. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo przystosowała się do braku magii, dopóki ta nie powróciła.

Nastąpiło uczucie euforii. Miała magię. Mogła rzucać zaklęcia i czarować. Naginać świat do swojej własnej woli. Tworzyć i formować, rozpuszczać i niszczyć i… ocalić Draco.

Skupiła się, przebijając się przez falę ekscytacji przepływającej przez jej żyły.

Odzyskała swoją magię, a ta nie wyblakła, nie zniknęła, nie zwróciła się przeciwko niej. Szarpnęła ją do wewnątrz, przyciągnęła do mózgu i zatrzasnęła ściany oklumencji. Zablokowała wszystko.

Zimno. Krystaliczna czystość umysłu.

Podniosła jedną z różdżek i machnęła nią. To było jak wepchnięcie czegoś w zablokowany kanał. Różdżka wyrzuciła z siebie kilka niezbyt przekonujących iskier. Spróbowała następną, próbując znaleźć taką, która byłaby jak najodpowiedniejsza. Różdżkę, która reagowałaby, będąc dostrojona do niej.

Nic. Nic. Bardzo mało.

Jej ramiona stawały się coraz bardziej napięte, gdy powoli zaczęły kończyć się opcje. Draco podał jej nawet różdżkę Lucjusza, żeby spróbowała. Jej żołądek zaczął się skręcać ze strachu.

Zaczęła podnosić ostatnią różdżkę, a potem zawahała się, patrząc na Draco.

- To twoja stara różdżka ze szkoły.

- Tak. Głóg i włosy jednorożca. Nie są skłonne do rzucania Czarnej Magii.

Kiedy jej palce prześlizgnęły się po uchwycie i poczuła, jak magia faluje, ogrzewając jej palce. Podniosła różdżkę i machnęła nią w powietrzu.

Pokój wypełnił się światłami.

Dłonie wręcz kusiły ją do eksperymentowania. Chciała rzucić coś zbędnego lub transmutować kilka fiolek na stole. Zignorowała jednak pokusę.

Straciła już trzy minuty, szukając różdżki.

Wyczarowała dwudziestominutową klepsydrę i odwróciła ją, rozpoczynając odliczanie.

- Połóż się na stole - poinstruowała Draco ostrym głosem. Machnęła różdżką i przywołała do siebie kilka fiolek. Poczuła przepływ emocji sunący przez całe ciało, ale zmusiła się, by to zignorować.

- Weź to wszystko. Potem zamierzam cię ogłuszyć.

- Nie - powiedział Draco beznamiętnym głosem, opróżniając kolejkę fiolek pełnych  różnorodnych eliksirów.

Hermiona nie patrzyła na niego, gdy przywoływała bandaże i odcinała rękaw jego koszuli.

- Draco, nie chcę, żebyś patrzył, jak odcinam ci rękę.

- Wątpię, żeby to mogło być bardziej traumatyczne niż cokolwiek, czego już doświadczyłem - syknął przez zęby. - Nie waż się mnie ogłuszać, Granger.

Patrzyła na niego na chwilę i zauważyła, że był prawie szary, a jego oczy płonęły przepełnione determinacją. I przerażeniem.

Dziewięć prób.

Widział śmierć dziewięciu Śmierciożerców podczas próby usunięcia ich Mrocznych Znaków. Gdyby go ogłuszyła i coś poszłoby nie tak, nie obudziłby się i umarł. To byłoby ich pożegnanie.

Zacisnęła usta w wąską linię i przywołała dodatkowy eliksir.

- W porządku. Weź więc jeszcze to.

Podczas gdy eliksiry aktywowały się, ujęła jego lewą rękę w swoją i końcówką różdżki narysowała kilka świecących linii na jego skórze na obwodzie przedramienia, starając się uratować jak najwięcej ciała, jednocześnie ostrożnie unikając Mrocznego Znaku wypalonego w jego skórze. Następnie znieczuliła całą jego rękę od ramienia w dół.

- Czy na pewno nie ma innego sposobu na usunięcie jego Znaku? - protekcjonalnie złośliwy głos Lucjusza przerwał jej koncentrację. - Ile badań faktycznie przeprowadziłaś…

Draco uciszył ojca ostrym machnięciem różdżki, wciąż zaciśniętej w jego prawej dłoni.

Hermiona rzucała zaklęcia szybciej niż kiedykolwiek w swoim życiu. Dobrze znała stan jego zdrowia i funkcji życiowych. Wyczarowała wokół niego kilkanaście wykazów diagnostycznych i monitorujących. Jego tętno było podwyższone, ale stopniowo zwalniało w miarę działania eliksirów.

Jedna z diagnostyk zmieniła kolor na niebieski, wskazując, że wszystkie mikstury w pełni się zintegrowały. Podniosła jego lewą rękę do swojej twarzy, ściskając ją i przyciskając do niej usta, zanim napotkała jego oczy.

- Kocham Cię. Kocham cię - szepnęła. - To zadziała, przysięgam.

Potem przyszpiliła jego ramię do stołu, szybko je unieruchomiając.

*******************************************

Zaczęła od wewnętrznego podwiązania, a następnie kauteryzacji żył i tętnic w całym przedramieniu. Z im mniejszej ilości miejsc może krwawić, kiedy Hermiona zacznie ciąć, tym mniejsze ryzyko. Klątwa miała zmusić go do wykrwawienia się na śmierć. Każda okazja do utraty krwi zwiększała ryzyko, nawet mając Łzy Feniksa.

Kiedy badanie diagnostyczne wykazało, że dopływ krwi do jego przedramienia został całkowicie zatrzymany, odetchnęła powoli i przesunęła różdżką wzdłuż jednej z linii, które narysowała na skórze.

Draco szarpnął się mimowolnie, gdy podwiązała, a następnie zerwała nerwy w jego ramieniu. Nie pozwoliła sobie podnieść głowy nawet o centymetr.

Ustawiła różdżkę pod ostrym kątem po przekątnej i zaczęła przecinać jego skórę i mięśnie aż do kości.

Jak przez mgłę zarejestrowała cichy szloch Narcyzy. Pracowała dalej.

Draco westchnął i nagle wszędzie była krew, a wypalone żyły i tętnice siłą zaczęły się otwierać. Zaklęcia diagnostyczne zaczęły migać i przybierać niebezpieczne barwy ostrzegawcze. Tętno Draco poszybowało w górę.

Rzuciła potężne zaklęcie zastoju na jego ramię i chwyciła eliksir z Łzami Feniksa.

Podniosła głowę Draco do góry, wlewając całą zawartość fiolki do jego gardła, rzucając zaklęcie, aby zapobiec jego zwrotowi. Czuła, jak drżał podczas unieruchomienia.

Spojrzała mu w oczy, gdy różdżka obracała się szybko w jej palcach i rzucała na niego czar za czarem.

- Wytrzymaj. Zostań ze mną. Uratuję cię. Zaufaj mi. Nie umrzesz.

Jego oczy utkwiły w jej twarzy, gdy rzucała zaklęcia na jego serce, aby ustabilizować je i spowolnić jego rytm, aż eliksir zacznie działać.

Dotknęła jego policzka, studiując diagnostykę.

- Ty, ja i nasze dziecko. Wszyscy będziemy wolni. Uratuję cię. Uciekniemy tak daleko, że nikt nas nigdy nie znajdzie. Musisz wytrzymać.

Diagnostyka ustabilizowała się, a Hermiona natychmiast zaaplikowała mu fiolkę z eliksirem uzupełniającym krew.

Nie miała nawet czasu, by poczuć ulgę. Jak najszybciej zaczęła ponownie kauteryzować wszystkie rozcięte żyły i tętnice.

- Draco, odwróć wzrok - powiedziała głosem napiętym jak struna. Nie miała czasu, żeby to sprawdzić.

Odwróciła się, wymamrotała zaklęcie przecinając kość promieniową i łokciową.

Jego ramię zostało usunięte.

Jej ręka lekko się trzęsła, a ona dezaktywowała zaklęcie przyklejające, klinicznie odsuwając odciętą kończynę i zakrywając ją szmatką.

Czuła, że ​​czas ucieka.

Wygładziła kości, wywierciła w nich kilka małych otworów, a następnie obmyła cały obszar Wyciągiem z Dyptamu, po czym przywołała szpulę jedwabiu akromantuli, szybko przyszywając ścięgna do kości. Wizualizowała, ćwiczyła i analizowała tę procedurę tysiące razy w swoim pokoju, zapamiętując dokładną kolejność każdego ruchu. Kiedy zakończyła miodezę, zaczęła szyć różdżką szybką warstwę szwów. Były sprawniejsze w wykonaniu i delikatniejsze niż zaklęcie, którego użyła na jego runach. Jej palce nieznacznie drżały, ale nie miała czasu na naprawianie krzywych szwów.

Kończył jej się czas.

Szyła ścieg za ściegiem, warstwa po warstwie, aż tkanka powięziowa zetknęła się w równej linii.

*******************************************

- Ferula - powiedziała, przeciągając różdżką po jego skórze. Bandaże mocno owinęły się wokół jego ramienia, prawie do pachy.

- Gotowe - powiedziała, cofając się i dając sobie chwilę na urywany oddech. Na jej twarzy błyszczały małe krople potu. Wciąż sapała z ulgi, kiedy usuwała zaklęcie unieruchamiające Draco. Był ledwo przytomny. Zaczęła uważnie przeglądać wszystkie diagnostyki i czary monitorujące otaczające go, gdy w klepsydrze skończył się piasek.

Był stabilny, chociaż wyczerpany fizycznie i magicznie. Nadal pozostawały w nim niewielkie ślady klątwy, ale przeciwdziałała ona jej najbardziej śmiercionośnym aspektom. Podała mu eliksir, który miał przeciwdziałać antytoksynie wampirów i poprawić ilość płytek krwi.

Lucjusz uderzył głośno kajdanami o pręty klatki. Hermiona odwróciła się gwałtownie i anulowała zaklęcie wyciszające, którego użył na nim Draco.

- Mam nadzieję, że skończyłaś. Skończył ci się czas. Wzywają mnie - powiedział spiętym głosem.

Jej żołądek opadł i skinęła głową. Włożyła płaszcz, pelerynę i rękawiczki i machnięciem różdżki rzuciła na Draco zaklęcie, które miało uczynić go lżejszym. Owinęła go ciasno szatą i płaszczem, mrucząc zaklęcia rozgrzewające, i założyła rękawicę ze smoczej skóry na jego pozostałą dłoń, po czym chwyciła jego prawą rękę i zarzuciła ją na swoje ramię, by pomóc mu wstać.

Podniosła różdżkę Lucjusza ze stołu, na którym ta leżała, i skierowała ją do niego.

- Możesz to zrobić? Zrobisz to?

Prychnął na nią, wyszarpując różdżkę z jej dłoni.

- Wynoś się z mojego domu, Szlamo.

Hermiona przeniosła zaklęciem wszystkie zapasy i dodatkowe różdżki do swojej torby i zarzuciła ją sobie na ramię, obracając i niosąc Draco przez pokój w kierunku drzwi.

- Draco… - odezwał się Lucjusz, gdy prawie wyszli z pokoju.

Hermiona zawahała się, nie wiedząc czy przerwać, czy kontynuować. Draco drgnął.

Przełknęła ciężko i zatrzymała się, odwracając.

Lucjusz wpatrywał się w pokój z takim samym wygłodniałym wyrazem twarzy, jaki miał patrząc na Narcyzę.

- Ojcze. Mamo - powiedział Draco niskim i wymuszonym głosem.

Lucjusz położył dłoń na prętach klatki.

- Byłem z ciebie dumny.

Draco milczał przez chwilę.

- Tak… - powiedział, słowo to było ledwie szeptem.

Narcyza spojrzała na Hermionę.

- Uratuj go.

Hermiona skinęła głową.

- Tak.

Lucjusz patrzył na Draco jeszcze przez chwilę, zanim jego oczy spoczęły na Hermionie. 

- Wydostań go stąd.

Hermiona zacieśniła uścisk na Draco i szybko wyszła przez drzwi salonu Południowego Skrzydła.

Szpulka i kilka innych skrzatów stało na zewnątrz, trzymając wodze Graniana. Został on osiodłany i niecierpliwie grzebał w żwirze, podskakując i czekając przy drzwiach.

Skrzaty pomogły Draco wsiąść na siodło, a Hermiona usiadła za nim. Spojrzała na Szpulkę.

- Wyprowadź wszystkie skrzaty z posiadłości. Nie pozwól, aby którykolwiek ze Śmierciożerców was znalazł. Nigdy nikomu nie mów, co się tu wydarzyło.

Szpulka skinęła głową.

Hermiona chwyciła wodze i odetchnęła głęboko, po czym ruszyła nadgarstkami i zaczęła kopać.

- Zabierz nas do domu! - wykrzyczała.

Granian rzucił się do przodu jak koń wyścigowy wypuszczony z bramy. Jego mięśnie lotu napięły się mocno, gdy galopował wzdłuż rezydencji i wykonał potężny skok z rozpostartymi skrzydłami. Przydymione szare pióra z pewnością uderzały w wiatr, unosząc ich w powietrzu. Granian krążył, unosząc się coraz wyżej. Wiatr gwizdał wokół nich, kiedy przebijali się przez ochronne osłony posiadłości.

Z dołu dobiegł ich ryk, który wręcz wstrząsnął powietrzem.

Hermiona spojrzała przez ramię, kiedy dach Malfoy Manor eksplodował w płomieniach. Nad płonącymi krokwiami uniósł się ogromny smok Szatańskiej Pożogi, rycząc z rozdzierającą duszę wściekłością i rozrywając budynek na strzępy.


13 komentarzy:

  1. O moja matulu! Zrobili to! Hermiona go uratowała. Uratowała ich oboje 😯 I nagle stanęła mi wiesz która scena przed oczami i wiesz również z czego scena… Nie wiem w sumie, która z nich była gorsza 😔 Ale uratowała go i to jest najważniejsze! Przeżyję, a Hermiona może mu nawet ładną protezę zrobi i Draco będzie niczym Anakin Skywalker 😁 Nie spodziewałam się, że wszystko pójdzie w sumie tak gładko i bez problemów. A przede wszystkim, że Lucjusz się na to zgodzi i jeszcze w tym pomoże! Jednak kochał nie tylko Narcyze ale również i Draco, a skoro on jest do niej tak podobny… Węszyłam haczyk z jego strony, że będzie chciał czegoś w zamian a tymczasem on jednak pozwolił im tak po prostu uciec razem… Zaakceptował w jakiś sposób to, że i tak nie powstrzyma Draco przed tym, by przestać kochać Hermionę, a jeśli to przy okazji uratowało jego życie… Nie sądziłam, że mimo wszystko spojrzę na niego przychylnym okiem, nie po tym, co zrobił Hermionie w zeszłym rozdziale, nie po tym jak zabił Astorie (tak wiem, suka i tak zasłużyła), nie po tym, jak z zadowoleniem i szczęściem patrzył jak Ron ginie w tak brutalny sposób… A jednak to on był tym, który pomógł im w ucieczce i nie chciał nic w zamian… Ah, no i powrót magii do Hermiony! Nawet nie próbuję sobie wyobrazić, jakie to było dla niej wspaniałe uczucie, by znów mieć kontrolę. A co najważniejsze, przecież od dwóch lat nie miała nawet możliwości rzucenia choćby jednego zaklęcia! A poradziła sobie z całą tą operacją tak szybko i zręcznie. Jakie znaczenie mają trochę krzywo założone szwy, jeśli jednak udało jej się uratować mu życie? Lucjusz nie powinien narzekać, że skończyło się tak jak się skończyło. Utrata ręki to mała strata w porównaniu z tym, że Draco mógł zginąć

    OdpowiedzUsuń
  2. Lucjusz trochę zrehabilitował się w moich oczach po tym że dał im te łzy feniksa. No i jeszcze tym że rozwalił dwór i poniósł śmierć jeśli oczywiście poniósł. Hermiona to zrobiła uszyła eliksir i odcięła mu rękę o kurde uratowała go. Utrata ręki nie może się równać z tym że uratowała mu życie. Teraz niech bezpiecznie dolecą do kryjówki. 🥺

    OdpowiedzUsuń
  3. Operacja, zrobiła wrażenie, ale chyba po poście na FB i ostrzeżeniu już sobie wyobrażałam niewyobrażalne więc zniosłam to bardzo dzielnie i bez większych emocji, to chyba źle nie wiem... Chyba sama siebie oszukałam i dlatego jest dobrze. Natomiast końcówka rozdziału - byłam w niebie dosłownie! Udało się Hermionie, udało się im! Uratowała Draco, tak długo na to czekaliśmy. Jednak... boję się, że coś się jeszcze po drodze zepsuje... Już chyba po tylu zwrotach akcji i drastyczności tego opowiadania niczego nie można być pewnym i niczego nie można zakładać. Jest nieprzewidywalne. Jest dopracowane w najmniejszych szczegółach. Choć to opowiadanie napisał ktoś inny, to Ty Vera (jak mogę tak napisać) - przekazujesz nam te emocje dobierając odpowiednie słowa. Spróbowałam przeczytać kilka rozdziałów angielskich, w życiu nikt nie zrobiłby tego jak Ty zrobiłaś! Dziękuję Ci za to, bo dzięki temu mamy możliwość czytać tak wspaniałe opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW rozdział pełen akcji. Zachowanie Lucjusza i jego pomoc na prawdę mnie mocno zszokowały. Zdecydowanie po jego postaci w tym opowiadaniu się tego nie spodziewałam. Trochę się zrehabilitował po tym wszystkim co wcześniej zrobił. Zdjęcie kajdan i odzyskanie mocy przez Hermionę to taka magiczna chwila. Opis operacji aż mnie zmroził. Ale widać, że Hermiona to na prawdę świetna uzdrowicielka i geniusz. Cieszę się, że wszystko poszło po jej myśli.
    Zbliżamy się do końca tej historii a ja w jednym sensie nie mogę sie tego doczekać a w drugim już mi tego żal.
    Vera ogromne dzięki za Twoje tłumaczenie:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomoc przyszła chyba w najmniej spodziewanym momencie i od najmniej spodziewanej osoby, kto by pomyślał, że cokolwiek zostało z Lucjusza z ojca i męża. Szacun
    Czytałam i tylko czekałam aż pójdzie coś nie tak, właśnie zdrada Lucjusza cały czas czaila mi się z tyłu głowy, bałam się, że Hermiona nie wytrzyma lub sobie nie poradzi po 2 latach bez magii, ale była tak skupiona i zmotywowana, że się udało! Aż ciężko uwierzyć, czekam teraz na reakcję Ginny jak ich zobaczy

    OdpowiedzUsuń
  6. Brawo ja! Dodałam komentarz pod przedostatnim rozdziałem, zamiast pod tym, i na dodatek nie chce mi go dodać... Może nie wyskoczy w pewnym momencie 5 razy :P
    Na Merlina. Czytam to od trzech dni, nie, ja to pochłaniam od trzech dni! Jest we mnie tyle emocji, które biją się między sobą o pierwszeństwo, że aż trudno mi funkcjonować (dziękuję, angino, że pozwalasz mi leżeć w domu, czytać i nie chodzić do pracy xD). Nie mogę się doczekać jak się zakończy ta cała historia, i coś mi mówi, że niezbyt szczęśliwie :/ Skończyłam już czytać The Gloriana Set (to było pierwsze tłumaczenie, jakie od Ciebie czytałam) i The Dragon's Bride i... wiem, że do końca Kajdanów zostało 6 rozdziałów, więc muszę wiedzieć... Co po tym tłumaczniu? Kolejne Dramione?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! :D Po 'W kajdanach' będzie jeszcze małą miniaturka do tego uniwersum, potem lekkie 13-rozdziałowe Dramione w bardzo spokojnym klimacie, a potem znów powrót do ciężkich klimatów ;)

      Usuń
    2. Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy! <3 Uwielbiam Twoje tłumaczenia, są najlepsze z jakimi się spotkałam w Dramione (a z wykształcenia jestem edytorem angielskiego xD)

      Usuń
  7. Muszę przyznać że nie było tak drastycznie jak myślałam że będzie, ale i tak nie mogłam się ogarnąć...
    Cieszę się że Lucjusz jednak okazał się być taki... jest w nim troche człowieka pomimo tylu okropności i zależy mu na życiu syna 😊
    Sama ta świadomość, że musi to zrobić aby go ratować, całą siłę jaką musiała w sobie zebrać aby przezwyciężyć ten cały stach...
    Zdjęcie jej kajdan, o kurcze w takich okolicznościach to nawet nie jest całkiem dobra wiadomość...
    Postawa Draco to coś co chciałabym widzieć w mężczyznach! Siła i zdecydowanie a jednak ta obezwładniająca go miłość i przywiązanie... obawa że może się z nią nie pożegnać jeśliby go ogłuszyła... powierzył jej życie z nadzieją, że bedą razem 😊
    Mam nadzieje, że kolejny rodział nie będzie koszmarem, ale strategiczną analizą jak zabić Voldka w kryjówce wraz z Ginny i Jamesem!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Po kilku ciężkich dniach dniach znalazłam wreszcie czas by nadrobić rozdziały i tak mi się dobrze czytało, że nie chciałam żeby się kiedykolwiek kończyły. Trzeba przyznać, że te ostatnie rozdziały to prawdziwy rollercoaster emocji (pff, w sumie całe to opowiadanie takie jest xd). W każdym razie nie mogłam się oderwać. Płakałam, uśmiechałam się.
    Aż wreszcie dotarłam tutaj i jestem taka szczęśliwa, że im się udało! Że Hermiona znalazła sposób i uratowała go, aaa. No i Lucek wreszcie się do czegoś przydał.
    No to opowiadanie jest po prostu niesamowite. Od kiedy wyszedł pierwszy rozdział twojego tłumaczenia, to Manacled nie opuściło mnie ani na jeden dzień. Codziennie myślę o tej historii.
    Skończyłam czytać wczoraj wieczorem, ale jako że zawsze czytam na telefonie, to skomenotwałam też z telefonu i blogger mi znowu zjadł komentarz :/ mogliby popracować nad jakąś wygodną apką.
    W każdym razie teraz cała w emocjach idę na zajęcia i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże, zupełnie zapomniałam, że trzyma go ta pieprzona Wieczysta Przysięga! Mam nadzieję, że została ona skutecznie dopełniona wraz ze słowami Hermiony, bo jak jeszcze tu się coś wydarzy, to chyba tego nie wytrzymam ;) Niepokoi mnie bardzo diagnostyka mózgu Hermiony, mam nadzieję, że to się nie skończy jakąś tragedią :( Płaczący Lucjusz mną wstrząsnął, ale nadal pozostał tak samo opryskliwy, jak wcześniej, więc nadal niewiele zaplusował. Jedyną, słabą, rehabilitacją było to, że oddał im te Łzy Feniksa (ach, te czystokrwiste, stare rody... Ciekawe, co jeszcze skrywają!). "Po tym, jak pomożesz mi usunąć jego Mroczny Znak, musisz się zabić." - Hermiona mój mistrz :D Krótko, zwięźle i na temat ;) Przeżyłam duży szok, kiedy dotarło do mnie że Draco musi faktycznie stracić rękę, żeby móc żyć bez tego piętna. Rozryczałam się okrutnie! Potem oczywiście chwila grozy, że żadna różdżka nie podpasuje Hermionie, ominięcie momentu o samym zabiegu (to już dla mnie zdecydowanie za dużo, dzięki, za wyraźne zaznaczenie!) i cóż... Szatańska Pożoga ;) Byłoby to nawet romantyczne, że Lucek zginął tak samo, jak jego żona, gdyby nie cała ta ironia, którą tu widzę. Boże, odlecieli. Ciężko w to uwierzyć!

    Mała.

    OdpowiedzUsuń