Muzyczna sugestia:
Apparat, Soap&Skin - Goodbye
Ramin Djawadi - Free Will
Playlista Spotify: “Music to read Manacled to”
__________
Lipiec 2005
Następnego ranka Szpulka przyniosła jej na śniadanie owsiankę. Hermiona nie miała ochoty jeść i zignorowała tacę, chodząc nerwowo po pokoju.
Draco nie wrócił, odkąd wyszedł by zobaczyć się z ojcem. Miała dość czekania. Nie zamierzała po prostu siedzieć bezsilnie w swojej sypialni i czekać, aż Ginny przyjdzie, a Draco umrze.
Podeszła do drzwi i otworzyła je ostrym szarpnięciem.
- Nie! - krzyknął ostro czyjś głos.
Hermiona prawie wyskoczyła ze skóry i odwróciła się, by zobaczyć, jak Narcyza podniosła się ostro z krzesła i pojawiła się na krawędzi ramy, praktycznie próbując z niej wyskoczyć.
Hermiona patrzyła szeroko otwartymi oczami na Narcyzę, przyciskając dłoń do piersi. Miała wrażenie, jakby serce podskoczyło jej do ust.
Narcyza spojrzała na nią.
- Nie możesz wyjść. Draco nie ma na terenie rezydencji - powiedziała ostrym i władczym tonem.
Hermiona w jakiś sposób odnosiła wrażenie, że kobieta będzie brzmieć na bardziej załamaną. Wzięła głęboki oddech i spojrzała nieufnie na Narcyzę.
- Jesteś w stanie to stwierdzić?
Narcyza krótko skinęła głową.
- Magia posiadłości wie.
Hermiona powoli zamknęła drzwi i podeszła do portretu. Przyglądała się Narcyzie, zwracając uwagę na cechy, które odziedziczył po niej Draco. Te same usta. Te same maniery. W szkole myślała, że Draco całkowicie wdał się w swojego ojca, ale teraz dostrzegła, jak Narcyza subtelnie odzwierciedlała rysy i cechy Draco.
- Chcę ocalić twojego syna - powiedziała Hermiona.
Usta Narcyzy zacisnęły się mocno, gdy uniosła brew.
- Nie możesz. Gdybyś naprawdę sądziła, że możesz, nie krążyłabyś po pokoju jak nundu w klatce.
Hermiona nawet nie mrugnęła.
- Draco umrze, jeśli czegoś nie zrobię.
Wyraz twarzy Narcyzy załamał się na chwilę, po czym wygładził się, a ona odwróciła wzrok.
- Są rzeczy gorsze niż śmierć. - Poprawiła mankiet rękawa. - Nie wiesz, jaki był mój syn, kiedy zaginęłaś. Nie masz pojęcia...
Dziwnie było patrzeć, jak nastoletnia dziewczyna odnosi się do mężczyzny o prawie dziesięć lat starszego od niej jako swojego syna.
- Uratowałam go.
- Nie musiałabyś tego robić, gdybyś uciekła wcześniej, tak jak cię błagał. Ale inni ludzie, byli dla ciebie ważniejsi niż robienie tego, o co prosił - powiedziała Narcyza zimnym głosem.
Hermiona uświadomiła sobie, że osoba na portrecie była taka młoda. Portrety nie ewoluowały z czasem ani nie dojrzewały. Zawsze pozostały takie, jakimi je namalowano. Fakt, że portret Narcyzy wykazywał oznaki jakiejkolwiek traumy, pokazywał, jak bardzo głęboka musiała ona być. Zasadniczo nadal była Narcyzą Black, szesnastoletnią i pełną romantycznej wyniosłości.
- Dlaczego Narcyza nie uciekła, kiedy Draco ją o to poprosił? Z powodu Lucjusza?
Młoda Narcyza zesztywniała.
- Nie. Lucjusz to… on… on… - powiedziała urywanym głosem, gdy jej maska się rozpadła. - Kochał mnie… ją… ponad wszystko. Chciała wyjechać po Turnieju Trójmagicznym ale... Lucjusz przysiągł, że Draco nie będzie musiał przyjąć Znaku. Kiedy został aresztowany, była pewna, że Czarny Pan przyjdzie po Draco. Miała go zabrać ze sobą, gdy wróci ze szkoły. Ale… Czarny Pan przybył tu pierwszy. Potem… potem… potem…
- Została, żeby utrzymać go przy życiu - powiedziała Hermiona. - Draco nie starałby się dalej próbować przeżyć, jeśli wiedziałby, że jest bezpieczna. Umarłby w ciągu kilku tygodni.
Narcyza odwróciła wzrok, ale przytaknęła krótko.
Hermiona podeszła bliżej.
- Chcę uratować Draco. Gdybyś powiedziała Lucjuszowi… gdyby on wiedział…
- To wykluczone - powiedziała Narcyza ostrym jak brzytwa tonem.
Hermiona wpatrywała się ze zdziwieniem w błyszczące, wściekłe oczy Narcyzy. Powoli dotarło do niej, że Narcyza z portretu kochała Lucjusza o wiele bardziej niż kochała Draco.
Narcyza z portretu nie była matką. Była nastoletnią czarownicą zaręczoną z czarodziejem, który ją ubóstwiał. Mogła nazywać Draco swoim synem i opiekować się Hermioną, ale zasadniczo zawsze wybierała Lucjusza ponad wszystko inne. Pozwoliłaby Draco umrzeć, gdyby uchroniło to Lucjusza przed wiedzą o tym, co się stało.
Ramiona Hermiony opadły.
- Narcyzo…
- Nie chciała, żeby kiedykolwiek się o tym dowiedział. Nie wiesz, przez co przeszła, żeby się nie dowiedział. Myślałaś, że efekt odstawienia eliksiru był trudny przy trzech dawkach? Ona spożyła go co najmniej kilkanaście razy, tylko po to, żeby móc go zobaczyć - powiedziała Narcyza głosem drżącym z gniewu. - Draco błagał ją, żeby tego nie robiła.
Hermiona przysunęła się bliżej. Uniosła lekko palce, sięgając do malowanego płótna.
- Gdyby zostawiła go, by chronić Draco, powiedziałaby mu, żeby to on spróbował go uratować.
Twarz Narcyzy była lodowata, kiedy siedziała sztywno na krześle.
- Jak Lucjusz miałby coś zmienić?
Hermiona spojrzała w dół.
- Nie wiem. Po prostu myślę, że on…
- Jeśli będziesz się wtrącać i coś pójdzie nie tak, to wszystko, przez co Draco przeszedł, żeby cię chronić, pójdzie na marne. Są rzeczy gorsze niż śmierć. Każdy w tej rodzinie może ci to powiedzieć.
Narcyza odmówiła dalszej rozmowy z Hermioną.
Hermiona niechętnie odwróciła się i podeszła do swojej tacy śniadaniowej. Zaklęcie ogrzewające posiłek minęło, a owsianka stała się zimna i niesmaczna.
Rozważała pominięcie śniadania, ale musiała zyskać na wadze. Nie mogła odbudować mięśni, pomijając posiłki.
Westchnęła i bez przekonania podniosła mały dzbanek śmietany, po czym wlała ją do miski, sięgając po łyżkę.
Kiedy jej palce dotknęły trzonka łyżki, poczuła ostre szarpnięcie w okolicy pępka.
To było jak wirowanie i przepchnięcie przez rurkę. Sypialnia zniknęła, a ona unosiła się w powietrzu, upadając do przodu i uderzając głową o podłogę, gdy żołądek jej się zacisnął.
Niemal zwymiotowała, chwytając ochronnie mocno skurczony brzuch jedną ręką i próbując zrozumieć, gdzie się znajduje. Oddychając, wydała kilka urywanych westchnień. Wszystko falowało, a jej czoło ostro pulsowało w miejscu, którym uderzyła głową o podłogę.
Zmusiła się do wstania.
Lucjusz siedział kilka stóp dalej, rozparty na wrzecionowatym krześle, z filiżanką w dłoni.
- Ach. Tutaj jesteś.
Hermiona patrzyła na niego z pustym przerażeniem, próbując przyjrzeć się pozostałej części swojego otoczenia. Lucjusz aportował ją świstoklikiem przez cały dwór, aż do salonu w południowym skrzydle.
Postawił filiżankę na spodeczku, po czym pochylił się do przodu, patrząc na nią.
- Mam do ciebie kilka pytań, Szlamo.
Odsunęła się, a jej ręka lekko przylgnęła do podłogi. Uniosła ją, a potem zdała sobie sprawę, że jest lepka.
Cała podłoga była pokryta zasychającą krwią.
Łyżka, która ją tu przeniosła, leżała na ziemi kilka stóp dalej. Jej serce zamarło. Wyciągnęła rękę i próbowała ją chwycić.
Sztuciec zniknął tuż przed tym, jak jej palce zdołały go dosięgnąć.
- Tak szybko próbujesz mnie opuścić? Po całym moim wysiłku związanym ze sprowadzeniem cię tutaj? Obrażasz mnie, Szlamo - wycedził Lucjusz, obracając różdżkę w dłoni.
Gapiła się na niego, zmuszając się do spokojnego oddychania. Musiała tylko zachować spokój i zyskać na czasie, aż przyjdzie Draco.
Draco, twój ojciec mnie ma. Południowe skrzydło - skupiła swój umysł na tej myśli.
- Czy wiesz, że... - Lucjusz spokojnie zaczął podwijać swoje mankiety. - Jesteś intrygująco trudno dostępna? Muszę pogratulować mojemu synowi pomysłowości. Od czasu mojego powrotu, całe północne skrzydło dworu stało się konfundujące. Wchodzę na jego korytarze i kręcę się w kółko, zapominając, które drzwi dokąd prowadzą. Zanim daję radę odzyskać orientację, wracam do głównego skrzydła lub przypominam sobie coś, co chciałem zrobić, ale o tym zapomniałem. Albo pojawia się Draco z prośbą o pomoc w jakiejś sprawie.
Hermiona nerwowo oblizała usta i nie odpowiedziała.
- Czy zauważyłaś to zjawisko? - zapytał Lucjusz niskim głosem, bawiąc się rączką swojej różdżki.
- Nigdy nie wychodzę z pokoju... sama - powiedziała, unikając jego wzroku. Czuła ból u podstawy kręgosłupa i ostre skurcze w dolnej części brzucha. Jej gardło ścisnęło się, a ramiona niemal skurczyły, gdy siedziała sztywno, próbując to zignorować.
- Nie. Nie wydaje mi się - odparł Lucjusz wykrzywiając usta. - W takim razie jestem pewien, że musisz być nieświadoma, że mój syn został… - Lucjusz zamrugał. - Ranny kilka dni temu.
Hermiona tylko oddychała.
Lucjusz przechylił głowę na bok i uniósł brew.
- Ostatnio ci się przyglądałem. Mała uzdrowicielka, którą przyłapano na wysadzaniu Sussex.
Hermiona wzdrygnęła się i poczuła, jak kurczy się wewnętrznie, gdy Lucjusz kontynuował:
- Byłem w Sussex po tym, jak zostało zniszczone. Widziałem ciała wyciągnięte z gruzów. Trucizna używana do zapewnienia śmierci każdego, kto ucieknie z pola wybuchu, była fascynującym wynalazkiem. Po połknięciu zabijała bezboleśnie w ciągu kilku sekund, ale wdychanie było wolniejsze… i bardziej brudzące.
Hermiona przełknęła.
Lucjusz zauważył jej reakcję i przechylił głowę na bok.
- Jaki uzdrowiciel mógłby zbudować bombę zdolną zabić prawie tysiąc ludzi w ciągu kilku minut?
Pochylił się do przodu na swoim krześle, przeciągając po niej oczami tak wolno, że prawie czuła jego spojrzenie na swojej skórze.
- Czy mam uwierzyć, że mała szlamowata uzdrowicielka, tak nieistotna, że prawie nie ma zapisów z jej imieniem, była odpowiedzialna za jeden z najbardziej niszczycielskich ataków, jakich dokonano przeciwko Czarnemu Panu?
Hermiona nic nie odpowiedziała, zmuszając wyraz swojej twarzy do zachowania neutralności, gdy przetwarzała te informacje. Były setki, może tysiące dokumentów i akt Zakonu z jej imieniem. W jaskini na plaży. Na Grimmauld Place. Po śmierci Kingsleya zarządzała przecież zespołem rozpoznawczym i więzieniem Zakonu. Odzwierciedlały to jego wszelkie tajne zapisy.
Chyba, że jakoś zniknęły.
Lucjusz usiadł, prychając i wyrywając ją z zadumy.
- To nie byłaś ty. Byłaś wabikiem. Ofiarny pionek, który miał za zadanie chronić ostatniego członka Zakonu.
Zamrugała.
Założyła, że to uzdrowienie Draco było tym, co wzbudziło podejrzenia Lucjusza. Zamiast tego, uważał ją za fragment swojej błędnej teorii spiskowej. Patrzyła na niego, próbując przekalkulować potencjalny sposób działania.
Oczy Lucjusza zwęziły się, gdy na nią spojrzał.
- Znasz tożsamość ostatniego członka Zakonu, odpowiedzialnego za wysadzenie Sussex i zabicie Strażniczki w lutym. - Ponownie pochylił się w jej stronę, a jego srebrne oczy błyszczały podejrzliwie.
Hermiona odwróciła wzrok.
- Nie pamiętam. Nie pamiętam nic o ostatnim członku Zakonu.
- Ach tak… - Lucjusz wydał z siebie niepokojący dźwięk. - Te wspomnienia, które straciłaś, sprawiają, że jesteś teraz tak ważna.
Hermiona ukradkiem spojrzała w stronę drzwi.
- Mój syn zrezygnował z czekania, aż twoje wspomnienia zostaną bezpiecznie wydobyte. Nie chce, aby cokolwiek stało się jego małej Szlamie, chyba że uzdrowiciele umysłu to zaakceptują - oznajmił Lucjusz wzdychając i opadając z powrotem na krzesło, wykrzywiając usta. - Jest młody i naiwny. Odniósł sukces podczas jednej wojny i teraz uważa, że ostrożność i wykonywanie rozkazów to niezawodna droga do sukcesu. Ja służyłem podczas obu wojen. Zwycięstwo można odebrać w dowolnym momencie. Triumf spala się na popiół w jednej chwili. Mały błąd lub nieścisłość w obliczeniach i wszystko może się wymknąć… - umilkł, siedząc sztywno i z roztargnieniem kręcąc różdżką w palcach.
Zapadła długa cisza.
Hermiona zaczęła szacować, jak szybko mogłaby dotrzeć do drzwi, gdyby zaczęła biec.
- Spodziewasz się kogoś? - mruknął nagle Lucjusz, niesamowicie blisko. Kiedy się obejrzała, dostrzegła, że ruszył się ze swojego miejsca i stanął zaledwie kilka cali od niej. Jego spojrzenie przepełniała kpina. - Może mojego syna?
Ukląkł przed nią.
- Czy spodziewasz się, że Draco zaraz się pojawi i cię uratuje? - zapytał z uśmiechem, rozglądając się dookoła. - Ten pokój jest wyjątkowy. Jest tu tak niezwykła ilość magii, która wpłynęła na linie energetyczne magii posiadłości. Nie można się tu aportować, a wykonując to niewygodne zadanie uzyskania do ciebie dostępu, pomyślałem, że oddam mojemu synowi przysługę.
Uniósł rękę i lekko chwycił jej brodę opuszkami palców.
- Nie chciałbym widzieć jego kary, jako zmuszenie go aby cię skrzywdził.
Hermiona zacisnęła usta i wzdrygnęła się, gdy Lucjusz pochylił się jeszcze bliżej.
Jego uścisk wzmocnił się.
- Nie chciałabyś tego, prawda? Wydaje mi się, że go lubisz. Zabiera cię na spacery po naszej posiadłości, a ty czekasz na niego jak posłuszne małe zwierzątko. Możesz mu się trochę mniej spodobać, jeśli będę musiał wyrwać z ciebie informacje siłą. Byłaś uzdrowicielką. Wiesz, ile zakończeń nerwowych znajduje się w każdym z twoich palców? Powiedz mi, kto jest ostatnim pozostałym członkiem Zakonu, a nie zrobię ci krzywdy.
- Nie wiem. - Hermiona próbowała uwolnić twarz z uścisku, ale Lucjusz wbił palce pod jej szczękę, boleśnie ściskając za kość. - Nie wiem. Ja… jeszcze nic nie pamiętam.
Przyciągnął ją bliżej, aż ich twarze prawie się stykały. Jego oczy błyszczały, a on parsknął złośliwie, gdy wyszczerzył zęby.
- Nie wierzę ci.
Hermiona zaczęła niekontrolowanie się trząść.
- Nie jestem głupcem. W roku poprzedzającym klęskę Ruchu Oporu wśród Śmierciożerców był szpieg. Nawet Czarny Pan podejrzewał, że zdradził go jeden z jego najbardziej zaufanych sług. Są fragmenty, które nadal nie łączą się w całość, choć ktoś jest za nie odpowiedzialny. Odciski jego palców są rozsiane po całej wojnie. Niezwykle celne ataki na nasze więzienia. Masakry i akty sabotażu, które były tak nietypowe dla Zakonu Feniksa. Ta osoba zniszczyła Sussex i zniknęła po Ostatniej Bitwie, by powrócić kilka miesięcy po tym, jak ty to zrobiłaś. - Odchylił jej głowę tak gwałtownie, że trudno było jej oddychać. - Twoja uległość mogła uspokoić mojego syna w fałszywym poczuciu pewności, ale mnie nie oszukasz. Nie jesteś złamana. Ty tylko czyhasz.
Odepchnął ją do tyłu, a jej głowa uderzyła o kamienną posadzkę, kiedy przyszpilił ją do ziemi swoim ciężarem.
- To twoja ostatnia szansa, Szlamo. Jeśli chcesz opuścić ten pokój nietknięta, powiedz mi, kto jest szpiegiem. - Twarz Lucjusza znajdowała się kilka centymetrów od jej własnej. Mogła poczuć ciepło jego oddechu na swojej skórze i wyczuć w nim taninową woń herbaty.
- Nie wiem. Nie pamiętam - powiedziała drżącym głosem, gdy próbowała odwrócić wzrok. Jej tętno przyspieszało coraz bardziej, ze stałym przerażeniem. Nie panikuj. Nie panikuj. Oddychaj. - Malfoy próbował wydobyć moje wspomnienia. Tak jak i Czarny Pan. Nie wiem, kto to jest.
Przygryzła wargę i starała się nie dostać ataku paniki, gdy Lucjusz ukląkł nad nią.
Jego ręka przesunęła się po jej ciele, a Hermiona nie mogła powstrzymać dreszczu odrazy, kiedy zatrzymał ją na narastającym obrzęku jej podbrzusza. Jego palce poruszały się po wypukłości, jakby ją pieścił.
- Czy ta twoja ciąża nie powinna była tego zmienić? Dlatego jesteś tutaj jako zabawka mojego syna. Słyszałem o twojej śpiączce. Z pewnością już coś pamiętasz.
- N-nie-nie wiem.
Chwycił ją za gardło.
- Nie wierzę ci, Szlamo. Dlaczego tego nie zobaczymy? - Wyprostował jej szczękę i spojrzał jej w oczy.
Zacisnęła powieki.
- Nie! Proszę nie! Proszę nie. Magia jest inwazyjna… poronienie… - próbowała wydusić z siebie słowa.
Lucjusz zaśmiał się, gdy ścisnął jej gardło.
- Czy oczekujesz, że będę się troszczyć o nieślubną córkę jakiejś szlamowatej dziwki? Czy myślisz, że mój syn zamierzał ją zatrzymać?
Hermiona gwałtownie potrząsnęła głową, próbując odciągnąć jego rękę.
- Czarny Pan... inwazyjna magia może zniszczyć wspomnienia… Zabije cię. Draco zabił za to Montague’a… Tylko…
Lucjusz uśmiechnął się do niej złośliwie.
- Wydajesz się podejrzanie zaniepokojona moją długowiecznością.
Chwycił ją za szczękę i skierował jej oczy ku swojej twarzy.
- Otwórz oczy, Szlamo, albo odetnę ci powieki.
Serce Hermiony biło tak szybko, że jego rytm stał się bolesnym kłuciem w klatce piersiowej.
Będziesz posłuszna.
Poczuła, jak jej ciało wiotczeje, gdy otworzyła oczy.
Nikogo nie skrzywdzisz.
Jej palce wbijające się wcześniej w nadgarstek Lucjusza opadły bezwładnie na podłogę. Lucjusz uśmiechnął się złośliwie, gdy jego szare oczy napotkały jej własne.
Zrobisz wszystko, aby urodzić zdrowe dzieci.
Zamarła.
Wszystko.
Wszystko po to, by rodzić zdrowe dzieci.
Zrobiłaby wszystko. Mogła zrobić wszystko.
Skupiła się na tej myśli i z całej siły uderzyła czołem w twarz Lucjusza. Poczuła, jak łamie mu się nos, gdy wyrwała się, kopiąc go brutalnie, podnosząc się i rzucając biegiem w stronę drzwi.
Kościste palce zacisnęły się na jej kostce i szarpnęły ją do tyłu, przewracając ją na ziemię i ciągnąc z powrotem po podłodze. Próbowała się uwolnić, gdy Lucjusz wciągnął ją pod swoje ciało. Wbiła łokieć w jego splot słoneczny, próbując wyrwać się z uścisku.
Szarpnęła się na jego twarz, celując w jego oczy. Uścisk mężczyzny rozluźnił się, gdy ten odchylił się do tyłu, by uniknąć jej paznokci. Odsunęła się i wbiła mu piętę w gardło, po czym rzuciła się ponownie w stronę drzwi. Biegnij do drzwi. Biegnij do drzwi.
Uderzyła w ciężkie drewno i chwyciła za uchwyt klamki. Próbowała ją obrócić, ale ta się nie ruszyła. Palący ból rozprzestrzenił się po jej dłoni i ramieniu, gdy próbowała ją przekręcić. W końcu wydała z siebie bolesny krzyk i cofnęła rękę. Spojrzała na swoje palce i zauważyła, że ciało jest spalone do kości. Metal gałki był rozgrzany do białości.
Lucjusz zaśmiał się. Był to ten sam niepokojący, niekończący się śmiech, który wydawał z siebie, patrząc na śmierć Rona.
Wibracje jego głosu poruszały się w jej żyłach jak lód. Odwróciła się powoli i zobaczyła go stojącego po drugiej stronie pokoju. Uśmiechał się, gdy krew spływała mu po twarzy, wypełniając usta i wypływając przez zęby.
Podniósł bladą rękę do gardła i zakaszlał.
- Podobało mi się to. Myślałaś, że uciekniesz, mała myszko? - mruknął, śmiejąc się cicho. - Umrzesz w tym domu, jak wielu członków Zakonu przed tobą. Nie ma już nikogo, kto mógłby cię uratować.
Hermiona stała, gapiąc się na niego. Oparzenia na jej dłoni boleśnie pulsowały z każdym uderzeniem jej dudniącego serca.
Kiedy stała przy drzwiach, ogarnęło ją uczucie powolnego opadania.
Draco nie przyjdzie na czas.
Nie pojawi się. Zużyli całe szczęście, próbując przetrwać tak długo, jak tylko mogli.
Lucjusz nie był Astorią. Porwanie Hermiony z jej pokoju było zaplanowane z premedytacją i specjalnie po to, by udaremnić uratowanie jej przez Draco.
Stała, przyglądając się Lucjuszowi, dopóki ten nie machnął różdżką w jej stronę. Hermiona poczuła, jak jego magia chwyta ją i ciągnie do przodu. Kiedy do niego dotarła, uchylił się, a ona uderzyła w pręty klatki wbudowanej w podłogę pokoju.
Drążek trafił ją w czoło, a jej wzrok zamazał się od siły uderzenia. Osunęła się i pokręciła głową, próbując oczyścić swoje spojrzenie, gdy zmagała się z wirującymi myślami.
Poczuła trzepotanie w brzuchu, a jej gardło zacisnęło się, gdy zatrzęsły się jej ramiona. Ułożyła ochronnie swoją zranioną dłoń na brzuchu.
- Proszę, Lucjuszu… nie chcesz tego robić.
Jego palce wbiły się w jej ramię, gdy odwrócił ją przodem do siebie. Twarz miał zakrwawioną, a na czole widniały wyżłobienia po tym, jak próbowała wydłubać mu oczy.
Czy mogłaby znowu biec? Czy było sens próbować?
Jej nogi nagle się ugięły, po czym jej ciało zsunęło się po kratach na podłogę.
- Nie rób tego, Lucjuszu - powiedziała. - Nie chcesz wiedzieć.
Lucjusz ukląkł i odchylił jej głowę do tyłu. Patrzyła w jego zimne srebrne oczy.
Były zupełnie takie, jak oczy Draco. Nigdy wcześniej tego nie zauważyła.
Lucjusz uniósł brew.
- Polecono mi znaleźć ostatniego członka Zakonu, więc to zrobię. To nie jest zadanie, które może mi się nie udać.
Hermiona wpatrywała się oszołomiona w Lucjusza, a pulsujące czarne plamy otaczały jej wizję. Nagle dostrzegła pewien szczegół, który wydawał się być poza jej zasięgiem. Klucz. Przyjrzała się jego twarzy, szukając w niej Draco. Ich oczy były tak podobne - miały w sobie tę samą desperację.
Lucjusz wyglądał na zdesperowanego.
Jej oczy rozszerzyły się.
Voldemort dążył do nieśmiertelności. Nie miał zamiaru posiadać jakiegokolwiek następcy. Dbał o władzę tylko wtedy, gdy ją kontrolował.
Wolałby spalić świat czarodziejów do gołej ziemi, niż pozwolić komukolwiek innemu nim rządzić.
- On zabije Draco, jeśli ci się nie uda, prawda? - Poczuła, jak jego palce drżą, prawie niezauważalnie. - Jego uraz w zeszłym tygodniu… To nie był test, to była twoja kara. Czy to ty musiałeś go torturować?
Oczy Lucjusza zamigotały, zanim zrobiły się jeszcze zimniejsze.
Kiedy Hermiona to zobaczyła, odchyliła głowę do tyłu i parsknęła śmiechem. Oczywiście, powinna była wiedzieć, że otrzymają te same rozkazy.
Wytrzymała siłę jego spojrzenia i pochyliła się do przodu.
- Ja jestem ostatnim członkiem Zakonu. Ostatnim - powiedziała po chwili. - Wszystkich innych od dawna już nie ma. Jestem jedynym, co zostało z Zakonu.
Zmrużył oczy.
- To ja wysadziłam Sussex - powiedziała patrząc w jego zimne oczy. - Harry… Harry nie żył. Wszyscy byli martwi lub zostali schwytani… Nie było nikogo, kto mógłby mnie powstrzymać. Stworzyłam całą alchemię i zaprojektowałam obie bomby Zakonu. Trucizna, która była dla ciebie tak interesująca… Ją też wynalazłam. Krew astralna. Tojad. Jad żmii. Arszenik. Oczy diabła morskiego. Korzenie cykuty wodnej. Skóra traszki. To wszystko było moje.
Wzięła głęboki oddech.
- Masz jednak rację. W ostatnim roku wojny wśród Śmierciożerców rzeczywiście był szpieg. Byłam jego kontaktem.
W oczach Lucjusza pojawił się błysk triumfu. Hermiona miała ochotę na niego splunąć.
- Ale nie uratujesz Draco, znajdując go. - Przyjrzała się jego zakrwawionej twarzy, znów słysząc ten śmiech, przy którym Ron umierał z krzykiem. Pochyliła się bliżej, a jej głos przeszedł w szept. - Szpieg, który zabił Umbridge i zniszczył medalion, to twój syn.
Twarz Lucjusza zbladła na chwilę, po czym zmieniła się w szyderczy grymas. Chwycił ją za gardło, szarpnął do przodu i wbił z powrotem w pręty klatki.
- Mój syn nigdy nie sprzymierzyłby się z Zakonem.
Hermiona zakrztusiła się, ale nie zerwała z nim kontaktu wzrokowego.
- On… nienawidzi Voldemorta - wychrypiała. - On… od… zawsze… go... nienawidził. Jak myślisz, dlaczego w twoim salonie jest klatka? Voldemort trzymał w niej twoją żonę.
Lucjusz drgnął, jakby uderzyła go tą informacją w twarz.
- Kłamiesz!
Uścisk na jej gardle zacieśnił się, a Hermiona sapnęła, walcząc o oddech. Jego palce brutalnie wcisnęły się w jej przełyk, a skóra na jej twarzy napięła się od nacisku.
- Voldemort… torturował ją... w tym pokoju. Dlatego Draco przyjął Znak i zabił… Dumbledore'a… - ledwo mogła wydusić z siebie słowa. Szarpnęła go za rękę, próbując się wyrwać. Jej płuca powoli zaczynały drgać i palić.
- Czy oczekujesz, że ci uwierzę? - Puścił jej gardło, a ona desperacko zaczęła łapać powietrze, wciągając je do swoich płonących płuc, gdy opadła swoim ciałem na klatkę.
Jego różdżka niebezpiecznie zbliżyła się do jej twarzy, a on warknął:
- Legilimens!
Lucjusz nie był legilimensem. Jego magia inwazji umysłu była słaba. To było tak, jakby ktoś brutalnie rozłupywał jej umysł tępym kijem. Gdyby miała swoją magię, nigdy nawet nie byłby w stanie przeniknąć do jej umysłu.
Ale nie miała magii.
Przedarł się do środka.
Nie było w tym ani krzty precyzji. Po prostu miażdżył jej świadomość pod naciskiem swojej, wpychając się do środka.
Nie skupiał się na pojedynczych wspomnieniach, po prostu przepychał się przez nie, aż zderzył się z jednym.
Draco…
Palce Draco przebiegające wzdłuż jej kręgosłupa, gdy całował jej ramiona i szyję. Jego druga ręka wplątująca się w jej włosy, trzymająca ją tak blisko, że jego naga skóra przylegała do jej własnej.
- Kocham cię. Kocham cię. Zawsze będę się tobą opiekował - mruczał te słowa przy jej skórze.
Hermiona próbowała przerwać to wspomnienie, ale nie mogła przywołać żadnej magii. Czuła, jak kajdany wokół jej nadgarstków zaczynają rozgrzewać się do czerwoności.
Draco przyciskający ją plecami do wezgłowia, owijający jej nogi wokół swojej talii, gdy wchodził w nią powolnym pchnięciem. Niszczycielskie uwielbienie na jego twarzy, tak wyraźne, gdy ją całował. Ona wplątująca palce w jego włosy i odwzajemniająca jego pocałunek, gdy jej biodra spotkały się z jego.
Czuła przerażoną wściekłość Lucjusza.
Nie wiedziała, jak pokazać mu prawidłowe wspomnienia. Nie była nawet całkiem pewna, gdzie one były. Zmiażdżyłby jej umysł na proch na długo, zanim sam zdołałby je odnaleźć.
Ona wpatrująca się w twarz Draco.
- Znalazłam to, czego mi brakowało, aby móc usunąć twój Mroczny Znak.
- Tak?
- Łzy Feniksa. Byłabym w stanie go usunąć, gdybym miała fiolkę Łez Feniksa.
Zmusiła się, by skupić się na bólu. Narcyza. Musiała mu pokazać, co stało się z Narcyzą.
Narcyza. Narcyza.
W polu widzenia pojawił się portret Narcyzy.
- Nie chciała, żeby kiedykolwiek się o tym dowiedział. Nie wiesz, przez co przeszła, żeby się nie dowiedział. Myślałaś, że efekt odstawienia eliksiru był trudny przy trzech dawkach? Ona spożyła go co najmniej kilkanaście razy, tylko po to, żeby móc go zobaczyć. Draco błagał ją, żeby tego nie robiła.
Lucjusz przestał brutalnie przedzierać się przez jej umysł i przez kilka sekund wydawał się zamrożony.
Hermiona skorzystała z krótkiej chwili wytchnienia, by przejrzeć swoje wspomnienia w poszukiwaniu tych właściwych. Z tyłu głowy poczuła pulsujący ból, jakby wielki skalpel powoli wbijał się w jej podstawę czaszki.
Narcyza. Narcyza. Potrzebowała wspomnień Draco mówiącego o Narcyzie.
Pojawiła się wściekła twarz Draco, który spoglądał na nią ze złością.
- Po tym, jak ty i twoi przyjaciele zesłaliście mojego ojca do Azkabanu, Czarny Pan udał się do mojego domu. Jeszcze nawet nie zdążyłem wrócić do niego ze szkoły. Kiedy jednak tam dotarłem, on czekał na mnie. Przetrzymywał moją matkę w klatce, w naszym salonie. Torturował ją przez prawie dwa tygodnie.
Lucjusz drgnął. Czuła rosnące w nim przerażenie.
- Ona… nigdy nie wyzdrowiała. Drgawki… One nigdy nie ustają, nie po Cruciatusach. Nie wiem nawet, co jeszcze jej zrobił, zanim tam dotarłem... - powiedział Draco, a jego głos się załamał. Odgarnął włosy z twarzy i wydawało się, że oddycha z trudem. - Przez całe lato, nie mogłem… nie mogłem nic zrobić, oprócz powiedzenia jej, że jest mi przykro.
Oddychał tak szybko, że jego ręce drżały, ale mówił dalej, a słowa po prostu z niego wypływały.
- Moja matka… ona… nigdy nie była zbyt silna. Prawie umarła, kiedy była ze mną w ciąży… Nigdy nie doszła w pełni do siebie. Po tym zawsze była krucha. Mój ojciec zawsze mówił, że musimy się nią opiekować. Gdy dorastałem, kazał mi raz po raz przysięgać, że zawsze będę się nią opiekował Kiedy Czarny Pan w końcu opuścił posiadłość… Próbowałem ją ukryć gdzieś, gdzie nie mógłby jej znaleźć ani zranić. Ale ona nie poszłaby… Nie poszłaby nigdzie beze mnie.
Przycisnął zaciśnięte pięści do oczu.
- Próbowałem się nią zająć. Starałem się zapewnić jej bezpieczeństwo. Próbowałem znaleźć sposób na ucieczkę… A potem… Spłonęła w Lestrange Manor…
Lucjusz zawahał się przez chwilę. Hermiona myślała, że może zaraz wycofa się z jej umysłu.
Wepchnął się jednak głębiej, prosto w stos jej pogrzebanych wspomnień.
Jej umysł próbował się bronić. Poczuła bolesny, pękający ból, zaczynający promieniować z tyłu głowy.
Wokół niej rozległ się przeszywający krzyk.
Jej głos. Brzmiał o wiele młodziej, niż go zapamiętała.
- C-czy twój ojciec wiedział?
Draco przełknął ślinę.
- Nie. - Odwrócił wzrok. - Mój ojciec… on… zawsze był bardzo opiekuńczy wobec mojej matki. Gdyby wiedział…
Milczał przez chwilę.
- Oklumencja nie jest jego talentem. Nie na poziomie, na jakim by jej potrzebował. Stałby się mściwy, a to potępiłoby nas wszystkich. Moja mama nalegała, żebyśmy ukryli przed nim jej stan. Spożywała eliksir przepisany przez duńskiego uzdrowiciela umysłu. Maskował on większość jej objawów i zapobiegał wpadaniu w panikę, kiedy musiała się pojawić. Łykała go, kiedy odwiedzał mnie mój ojciec. Po jej uwolnieniu Czarny Pan odsyłał mojego ojca głównie do Francji i Belgii. Założył, że jest zimna i zdystansowana, ponieważ winiła go za to, że przyjąłem Znak.
Wspomnienie się zmieniło.
Ona i Draco leżeli razem w łóżku. Jego ramiona były owinięte zaborczo wokół niej, gdy opierał głowę na jej piersi.
- Zaopiekuję się tobą. Przysięgam Hermiono, zawsze będę się tobą opiekował.
- Opowiedz mi o swojej matce, Draco - powiedziała, przesuwając palcami po runach na jego plecach. - Powiedz mi wszystko, czego nigdy nie mógłbyś powiedzieć nikomu innemu.
- Nigdy wcześniej nie widziałem nikogo torturowanego - powiedział w końcu, nie patrząc na nią. - Ona była… pierwszą osobą, której torturowanie widziałem. On… - Hermiona poczuła, jak jego szczęka się zaciska, kiedy się zawahał. - Eksperymentował na niej i pozwalał kilku innym Śmierciożercom dzielić się pomysłami, co z nią zrobić, aby ukarać Malfoyów.
Lucjusz wciskał się coraz głębiej i głębiej w jej umysł. Wspomnienia zaczęły blednąć, jakby się topiły, rozpadały na kawałki i znikały.
Krzyki nie ustawały. Wciąż rozbrzmiewały dookoła.
Hermiona poczuła, że jej świadomość powoli się wymyka.
Wszystko się zatrzęsło, a ciężar umysłu Lucjusza zniknął nagle z jej świadomości. Czuła kłucie w ramionach i prawej nodze
Siedziała oparta o klatkę, dysząc, zmuszając się do zachowania przytomności. Pokój powoli zaczął pojawiać się przed jej oczami. Powietrze było gęste i zamglone od kurzu i dymu.
Lucjusz zniknął. Hermiona spojrzała na siebie zmieszana. Jej ramiona pokrywały małe kawałki gruzu. Ostre, cienkie dzwonienie wypełniało jej uszy i miała wrażenie, że dźwięk nie ustaje. Mrużyła oczy i kaszlała, próbując oddychać.
Usiłowała wstać, ale pokój zachwiał się i poczerwieniał, gdy pochyliła się do przodu. Opadła z powrotem na posadzkę. W jej gardle uformował się zdławiony szloch, kiedy usiłowała myśleć.
Musiała…
Co to było?
Potrzebowała...
Salon.
Musiała wyjść z salonu. Dotrzeć do drzwi. Dotrzeć do drzwi.
Gdzie były drzwi?
Rozejrzała się oszołomiona. Wokół niej pojawiły się błyski światła, których nie mogła wyraźnie zobaczyć. Ściana w której powinny być drzwi, zniknęła. Na ich miejscu znajdowała się przepastna dziura, jakby całość została rozerwana.
Musiała przez nią przejść, zanim wróci Lucjusz. Próbowała niepewnie się podnieść. Jej głowa pulsowała tak boleśnie, że pokój zafalował jej przed oczami i prawie zemdlała. Nie mogła poruszać nogą. Spojrzała w dół i zdała sobie sprawę, że w jej łydce tkwił kawałek drewna.
Pokój wirował i falował w jej wizji. Był jakiś hałas, ale nie mogła go usłyszeć przez ciągłe dzwonienie w uszach. Światła migotały. Zamrugała i spróbowała spojrzeć w górę, żeby zobaczyć, co to było, ale wszystko zmarszczyło się i przeszło w ciemność. Opadła z powrotem.
Wstanie za chwilę.
Musiała tylko złapać oddech. Gdyby jej umysł choć trochę by się rozjaśnił, łatwiej byłoby jej się ruszyć.
Wyciągnęła rękę i dotknęła drżącymi rękami swojej twarzy. Jej palce stały się czerwone od krwi…
Kraty za nią zatrzęsły się gwałtownie, lekko ją pobudzając.
Czyjeś ręce chwyciły ją za ramiona i podniosły z miejsca, w którym siedziała.
Blond włosy.
Próbowała się wyrwać.
- Proszę… Nie… Nie…
Leżała na plecach, a całe pole jej widzenia wypełniły blada skóra i włosy.
- Boże… Hermiono… Tak bardzo przepraszam. Wytrzymaj. Musisz wytrzymać.
Głos był wydłużony i zniekształcony.
Zmrużyła oczy.
- Draco?
Był tak blady, że myślała, że mógłby być duchem.
- Przyszedłeś… - Wyciągnęła rękę i dotknęła go. Naprawdę tam był. - Zawsze przychodzisz…
Pochylał się nad nią, szybko mamrocząc zaklęcia leczące.
- Przepraszam. Nie mogę dać ci nic na ból - powiedział drżącym głosem. - Trzymaj się mnie. Nie zasypiaj. Już jesteś bezpieczna. Wyciągnę cię stąd. Tak bardzo przepraszam.
Poczuła, jak wyciąga drzazgę z jej nogi. Ból przedarł się przez jej ciało jak ogień, a ona wydała z siebie chrapliwy krzyk.
Nieoczekiwana dodatkowa agonia oczyściła jej umysł, przecinając się przez oszałamiający tępy ból. Lucjusz porwał ją i wdarł się do jej umysłu. Westchnęła ostro, a jej klatka piersiowa zaczęła drżeć.
- O Boże. O Boże. O Boże, Draco. Użył legilimencji i świstoklika. Czy z dzieckiem wszystko w porządku? Czy on ją skrzywdził?
Draco rzucił kilka zaklęć na jej zranioną rękę, a ona zamknęła palce na jego różdżce i przepchnęła ją w kierunku brzucha.
- Sprawdź, co z dzieckiem - powiedziała drżącym głosem. - Myślę, że mógł ją skrzywdzić.
Wstrzymała oddech, gdy Draco zawahał się, a potem rzucił zaklęcie. Błyszczące, złote światło wypełniło pokój, gdy obok jej ciała pojawiła się kula, wciąż stale trzepocząca.
Hermiona wpatrywała się w jej światło przez kilka sekund, po czym wybuchła płaczem. Zmusiła się, by usiąść. Pokój znowu zaczął falować, ale starała się skupić, mocno ściskając dłońmi koszulę Draco i patrząc mu w oczy.
- On wie, przepraszam. Twój ojciec wie. Powiedziałam mu, co się stało z twoją matką. - Musiała się nachylić, żeby dostrzec szczegóły jego twarzy.
Draco zamarł i zamrugał.
- W porządku. To nie ma znaczenia - powiedział po chwili. Jego włosy otarły się o jej twarz, gdy pocałował ją w czoło. Wsunął dłoń za jej talię i pod nogi, delikatnie ją podnosząc. - Zabiorę cię z powrotem do twojego pokoju i skończę cię uzdrawiać. Wtedy zajmę się wszystkim tutaj.
Wstał. Czuła, że się trzęsie. Był taki blady, może nawet gdzieś krwawił. Nie była pewna. Rozejrzała się oszołomiona po pokoju. Podłoga była pokryta gruzem, a cała ściana, w której wcześniej były drzwi, zniknęła.
Lucjusz leżał w klatce na środku pokoju. Jego nadgarstki były przykute do prętów po przeciwnych stronach klatki.
Miało to uniemożliwić mu dotknięcie Mrocznego Znaku.
Na podłodze zbierała się krew, wypływająca z rany z jego boku.
Draco zauważył, na co się gapiła.
- To był najszybszy sposób, żeby sobie z nim poradzić.
Lucjusz poruszył się i odchylił głowę do tyłu, patrząc na Draco i Hermionę. Włosy opadły mu na twarz, ale oczy błyszczały z wściekłości.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, co się stało z twoją matką? - zapytał długim warknięciem.
Hermiona poczuła, jak palce Draco zaciskają się na jej kręgosłupie. Wypuścił cichy oddech.
- A co mógłbyś zrobić, by nie zabiło jej to wcześniej?
Lucjusz poruszył się, a metalowe kajdany zabrzęczały o pręty. Szarpnął głową, żeby widzieć wyraźniej.
- Powinieneś był mi powiedzieć. Była moja!
Draco spojrzał chłodno na swojego ojca.
- Tak. Była. I dopilnowałeś, żeby wszyscy o tym wiedzieli, prawda? Nawet Czarny Pan. Nigdy nie pozwoliłeś jej odejść. Nie, kiedy błagała o ucieczkę po moim czwartym roku. Kochałeś ją do samego grobu.
Lucjusz zbladł pod warstwą krwi pokrywającej jego twarz.
Draco zaśmiał się gorzko.
- Zawsze zdumiewało mnie, że wierzyłeś, że Czarny Pan użyłby mnie do ukarania ciebie, kiedy miał ją. Przypuszczam, że nigdy nie byłeś tak kreatywny jak on.
Lucjusz nic nie mówił przez kilka chwil, po czym przechylił głowę na bok.
- Co teraz robisz? Szlama rozłożyła swoje nogi, żeby cię pocieszyć, więc wyobrażasz sobie, że ją uratujesz?
Draco nic nie powiedział.
Lucjusz pochylił się do przodu.
- Nie przeżyjesz tego. Jeśli ucieknie, Czarny Pan pociągnie cię do odpowiedzialności.
Draco prychnął.
- Nie wyobrażam sobie, żeby istniało zbyt wiele okoliczności, przy których zdołam przeżyć kilka następnych miesięcy, nawet jeśli ona zostanie.
Oczy Lucjusza zwęziły się.
- Ty wiedziałeś.
Draco skinął głową z zimnym uśmieszkiem.
- Informacje to moja specjalność, ojcze.
Na pozór był spokojny, ale Hermiona czuła, jak całe jego ciało się trzęsie.
Lucjusz przesunął się do przodu, uważnie przyglądając się swojemu synowi, jakby ponownie go oceniał. Jego oczy płonęły.
- A co zamierzasz zrobić ze mną?
- A jak myślisz? Zerwałeś i prawie naruszyłeś wszelkie zasady mojego zadania. W trakcie odzyskiwania Szlamy, musiałem cię zabić. Mam wspomnienia, które to potwierdzą.
Lucjusz skinął głową, najwyraźniej kompletnie nie zdziwiony.
- Chcę zobaczyć Narcyzę.
Draco zawahał się, po czym skinął głową.
- Wyobrażam sobie, że teraz z chęcią z tobą porozmawia. Niech skrzaty przyniosą tutaj jej portret. Masz czas, aż wrócę.
Lucjusz milczał.
Draco odwrócił się w stronę drzwi. Hermiona oparła czoło o jego ramię, kiedy przedzierał się przez gruz. Jej głowa opadła do tyłu.
- Jeszcze tylko trochę, Granger. Trzymaj się mnie.
Ponownie poczuła ostry ból w podbrzuszu i chwyciła go za szatę.
Już prawie wyszli z salonu, kiedy Lucjusz znów się odezwał.
- Co byś zrobił, gdybym zaproponował, że cię ocalę, Draco?
Draco ledwo zareagował, nadal odchodząc bez odpowiedzi. Hermiona uniosła głowę i spojrzała przez ramię na Lucjusza.
Jego głowa była odchylona do tyłu, gdy patrzył na nią przez pokój. Jego oczy błyszczały.
- Łzy Feniksa, prawda? - Jego usta rozchyliły się w grymasie, odsłaniając zakrwawione zęby. - Ilu potrzebujesz?
Obudzić się w niedzielę i zobaczyć nowy rozdział, cudownie 😍 to co zrobił Lucjusz, bardzo się bałam, że to zaszkodzi dziecku. Od momentu porwania nie mogłam się uspokoić. Patrzę na ten rozdział inaczej niż na 2szystkie inne, bardziej że strony prywatnej. Dla mnie? Chyba najbardziej brutalny rozdział w opowiadaniu. Mam tylko nadzieję, że z ich córeczka będzie wszystko dobrze. Jednak końcówka rozdziału pozostawia nadzieje, na pomoc, na przeżycie Draco. Gdyby Lucjusz im pomógł wszystko stałoby się prostsze, wtedy uciekają we dwójkę i żyją razem. Tego im z całego serca życzę.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Lucjusz w końcu coś odwali! Cholera! W końcu znalazł sposób na to, żeby do niej dotrzeć. Zastanawia mnie, jak on jednak przemycił tą łyżkę? Zmusił jakiegoś skrzata do tego? Szpulka aż tak zaryzykowała? Draco będzie wściekły, jeśli to faktycznie była ona, ale co mogła zrobić? Inaczej by zginęła 😔 Cholera! Dowiedział się… Dowiedział się o wszystkim, co się stało wcześniej. Ale Hermiona też nie miała wyjścia, inaczej też mógłby ją zabić, nawet przez przypadek. W końcu jest tak cholernie impulsywny, że można się dosłownie wszystkiego po nim spodziewać. Ale to jak wdarł się do jej umysłu… Nie jest naturalnym legilimensem, mógł zrobić jej krzywdę… Nie wiedział, jak przeszukiwać jej wspomnienia, mógł narobić tylko szkód i na pewno to zrobił. Cholera, może serio byłoby lepiej, gdyby Draco mu wtedy powiedział o Narcyzie… Może to wszystko potoczyłoby się inaczej. Chociaż jest też możliwe, że wtedy między Draco a Hermioną nic by się nie stało, nie zwróciłby się do Zakonu z ofertą pomocy… Lucjusz prawdziwie ją kochał, ale nawet nie spodziewał się, że Voldemort wykorzysta właśnie ją, żeby go ukarać. Czemu Draco nie wpadł szybciej?! Ale dobrze, że wgl się pojawił! Gdyby nie to… Aż boję się pomyśleć, co Lucjusz mógłby dalej zrobić Hermionie. Jestem ciekawa też, gdzie jest haczyk, że chce dać Draco łzy feniksa. To zbyt proste, musi być jakiś haczyk
OdpowiedzUsuńWiedziałam że Lucjusz coś wymyśli i dorwie Hermionę 😤 bałam się co się z nią stanie ale dobrze że Draco przybył. Tylko co ten Lucjusz kombinuje. 🤔
OdpowiedzUsuńCzytałam z zapartym tchem od początku do końca. Ten Lucjusz to na prawdę jest ostro popieprzony. Bardzo się postarał żeby dotrzeć do Hermiony. Ale też trzeba przyznać, że głupi to on nie jest. Poskładał części układanki całkiem dobrze. Chociaż myślę, że nie spodziewał się tego co usłyszał i zobaczył zarówno o Draco jak i Nercyzie. Końcówka jest bardzo interesująca. Co on tym razem kombinuje? Czy im pomorzę?
OdpowiedzUsuńCo tu sie wyprawiło??? 😱😱😱
OdpowiedzUsuńLucjusz! Ale musiał knuć żeby to osiągnąć!
Wszystko wie... i jakby przebudziły się w nim odruchy ludzkie...
Jednak coś w jego sercu się przetarło po tym jak poznał prawdę...
Wszystko, zrób wszystko aby chronić dziecko ależ to był zwrot w tym wszystkim...
Rozmowa z Narcyzą rozrywa serce 😢
Ja mam nadzieję że jedna Narcyza mu przemówi mu i pomoże im jakoś.
UsuńRozdział pełen emocji. Trochę mi żal Lucjusza. To zdanie ona była moja tak Draco jesr w tym podobny do niego
OdpowiedzUsuń. Liczę że Narcyza coś zrobi.
Narcyza z obrazu rozmawiała tylko z Draco, ale była to 16latka zakochana w Lucjuszu. To Hermiony rozumowanie jest błędne czy ja już coś pomieszalam, dlaczego Narcyza z obrazu nie rozmawia z Lucjuszem skoro on jest dla niej na pierwszym miejscu?
OdpowiedzUsuńNarcyza z obrazu byłą mentalną szesnastolatką - świadomą swojej 'obrazowej' formy. Wiedziała, ze jest matką Draco, ale jakby nadal była jedynie szesnastolatką zakochaną w Lucjuszu. Rozumowanie Hermiony jest dobre. Narcyza z portretu nie rozmawiała z Lucjuszem z innego powodu - nie chciała, by ten wiedział co ją spotkało (bo portret wszystko wiedział - był w salonie południowego skrzydła widząc, co działo się tam w prawdziwą Narcyzą trzymaną w klatce). Rozmawiała tylko z Draco, bo jedynie on znał całą prawdę.
UsuńNa Merlina. Czytam to od trzech dni, nie, ja to pochłaniam od trzech dni! Jest we mnie tyle emocji, które biją się między sobą o pierwszeństwo, że aż trudno mi funkcjonować (dziękuję, angino, że pozwalasz mi leżeć w domu, czytać i nie chodzić do pracy xD). Nie mogę się doczekać jak się zakończy ta cała historia, i coś mi mówi, że niezbyt szczęśliwie :/ Skończyłam już czytać The Gloriana Set (to było pierwsze tłumaczenie, jakie od Ciebie czytałam) i The Dragon's Bride i... wiem, że do końca Kajdanów zostało 6 rozdziałów, więc muszę wiedzieć... Co po tym tłumaczniu? Kolejne Dramione?
OdpowiedzUsuńPoruszenie portretu Narcyzy było najbardziej zaskakujące w ostatnim czasie! Byłam pewna, że ten portret już nigdy się nie odezwie i trochę tez o nim zapomniałam, a tu taki szok! Cóż, wyznanie Narcyzy, że nie powie Lucjuszowi o niczym to w sumie nadal tok myślenia Draco o tym, że jakby Lucek wiedział, to mógłby zrobić coś głupiego i cały plan Draco dotyczący bezpieczeństwa Hermiony ległby w gruzach.
OdpowiedzUsuńW momencie aktywacji świstoklika zamarłam. Boże, Malfoy, co ty wyrabiasz! Hermiona chyba nie miała innego wyjścia, jak wyjawić mu wszystko, ale dlaczego, DLACZEGO użył legilimencji i to w tak niezdarny sposób? Czy Draco go nie ostrzegał? Cholerny dzban! Jak dobrze, że nasz rycerz-Draco pojawił sie, żeby kolejny raz uratować Hermionę, matko, on jest cudowny! I dobrze, że wyrzygał wszystko swojemu pożal-się-boże ojcu, niech się tym teraz udławi! Tylko najpierw niech wyskakuje z tych Łez Feniksa i chociaż tym się zrehabilituje!
Ugh, emocje sięgają zenitu...!
Mała