Muzyczna sugestia:

grandson - Blood // Water

Playlista Spotify: “Music to read Manacled to

__________


Czerwiec 2005

Severus nadchodzi. Severus nadchodzi.

Hermiona czuła się tak, jakby zwracała się przeciwko samej sobie. W jej klatce piersiowej promieniował nieustanny ból. Odnosiła nieustanne wrażenie, jakby w gardle utknął kamień, jakby czuła go za każdym razem, gdy przełykała.

Wyczuwalne poczucie przerażenia i rozpaczy rozprzestrzeniało się wokół niej, przeszywając całe jej ciało. To było tak, jakby tonęła pod ciężką falą przypływu. Jakby woda dotarła już do jej twarzy, przesuwając się powoli po jej skórze, sunąc coraz wyżej z każdą minutą. Była uwięziona w miejscu i nie mogła nic zrobić, tylko siedzieć, czując, jak to wszystko ją pochłania.

Chciała odzyskać swoją oklumencję.

Teraz, kiedy przypomniała sobie, że ją miała, prawdziwie odczuła jej utratę. Śmierć i okaleczenie, każdy kogo znała, umarł, a to wszystko zdominowało jej myśli. Nie zawsze tak było. Kiedyś istniała w jej umyśle przestrzeń od emocjonalnej agonii, której teraz już tam nie było.

Wkrótce i Draco będzie kolejną osobą na liście zmarłych, których nie mogła uratować.

Nie sądziła, żeby jakakolwiek oklumencja mogła kiedykolwiek sprawić, że ból zniknie.

Pomyślała, że gdyby zdołała choć trochę wspomóc się oklumencją, byłaby w stanie powiedzieć wszystko, co czuła, że powinna. Mogłaby zapytać go, o rzeczy, które chciałaby wiedzieć. Zamiast tego za każdym razem, gdy próbowała poruszyć ten temat, jej głos się łamał, ramiona trzęsły, a ona zaczynała płakać i się hiperwentylować.

Draco ze stoickim spokojem pozwalał jej płakać, a następnie obejmował ją ramionami i uspokajał, gdy zaczynała panicznie dyszeć.

Odsunęłaby się ze złością.

Chciała na niego krzyczeć. Przestań to akceptować. Przestań rezygnować. Łamiesz mi serce. Przestań zachowywać się, jakby wszystko było w porządku. Nic nie jest w porządku. Nigdy nie będzie dobrze. Przestań rezygnować.

Łatwo było się na niego złościć - a przynajmniej nadal próbować. On po prostu to wszystko akceptował.

W końcu się załamała i wściekła się na niego tak bardzo, aż dostała ataku paniki. Jego plany były głupie i samolubne. To niesprawiedliwe, że musiał umrzeć, a ona miała z tym wszystkim żyć. Gdyby tylko pozwolił jej pomóc mu uratować Ginny, nic z tego nie musiałoby się wydarzyć. Powinien był pozwolić im pracować razem. Gdyby nie był tak pełen kontroli i nie próbował robić wszystkiego sam - wszystko mogłoby potoczyć się inaczej.

Po prostu stał tam bez słowa, podczas gdy ona wyrzucała mu to wszystko w twarz. Patrzył i słuchał, dopóki nie zaczęła się hiperwentylować i upadła na podłogę z ramionami ochronnie owiniętymi wokół brzucha. Ukląkł i zaczął ją uspokajać, głaszcząc ją po plecach kolistymi ruchami, podczas gdy ona płakała i próbowała go odepchnąć.

- Nie rób mi tego, Draco. Nie rób tego. Nie - nie - nie - nie...

Chwilę później został wezwany, zostawiając ją wrzącą i pełną paniki by zdała sobie sprawę, że robił to celowo.

Potrafił czytać jej myśli. Znał sposób, w jaki działał jej umysł. Przed atakiem Montague’a robił wszystko, co w jego mocy, by ją oszukać i sprawić, by go znienawidziła. Dał jej cel, na którym mogła się skupić. Sposób na wyładowanie stresu. Jeśli była na niego zła, stawała się mniej autodestrukcyjna. Jej wściekłość tłumiła poczucie winy.

Wtedy odejście byłoby dla niej łatwiejsze.

Nie chciała by ktoś nią kierował.

Po wszystkim zdołała stłumić swój gniew. Nie chciała tracić czasu na złość.

Ale kiedy zbyt długo była sama, chciała krzyczeć i niszczyć wszystko w zasięgu ręki. Kajdany fizycznie uniemożliwiały jej robienie czegokolwiek poza płaczem. Płonęła z wściekłości, dewastacji i poczucia winy, bez żadnej zdolności, by móc to jakkolwiek rozładować. Czuła się tak, jakby to zatruwało ją od środka, jakby emocje powodowały korozję krwi w jej żyłach.

Obsesyjnie przeglądała wszystkie stosy książek, które pokrywały ponad połowę powierzchni podłogi jej pokoju. Jeśli przeczyta je wystarczająco dużo razy, może dokona jakiegoś przełomu, może zobaczy w nich coś, co wcześniej przeoczyła.

Kiedy Draco ją odwiedzał, próbowała ignorować fakt, że niebawem będzie musiała odejść.

Miał zaskakująco dużą ilość wolnego czasu do rocznicy Bitwy o Hogwart. Lucjusz był odpowiedzialny za „polowanie”, a wszelkie egzekucje wstrzymano właśnie do obchodów rocznicy.

Był w stanie spędzać z nią większość tego czasu.

Chłonęła go. Chciała zapamiętać każdy jego szczegół.

Kochali się jeszcze kilka razy. Po pierwszym razie było łatwiej. Była przekonana, że ​​sobie z tym poradzi, że w razie potrzeby zawsze może przestać. Mogła fizycznie przekazać mu rzeczy, które ciężko było jej ująć w słowa bez płaczu.

Mogła się go trzymać i nigdy nie chcieć puścić.

Trzymał ją w ramionach i całował jej ciało. Dotykał i wplatał palce w jej włosy. Śledził starannie linie jej szyi i ramion, jakby mierzył i zapamiętywał sposób, w jaki pasowała do jego dłoni. Wsuwał się w nią, a ona patrzyła mu głęboko w oczy, obserwując jak migotały i zmieniały kolor, gdy źrenice się rozszerzały.

Moja. Moja. Moja. Czuła to jak bicie serca.

Moja.

Na dobre i na złe...

Desperacko przyciągała jego usta do swoich, owijając ramiona wokół jego szyi, wplatając palce w jego włosy, chłonąc całą sobą uczucie bycia z nim, rytm bicia jego serca.

Na dobre i na złe...

W chorobie i zdrowiu...

Przesuwała palcami po jego runach, czując nieubłaganą magię, która wciąż tam tkwiła. Całowała każdą jego bliznę, a on jej. Splatali ze sobą dłonie, muskali się nosami i szeptali do siebie.

Chłonęli każdą chwilę powoli. Nie mieli już prawie czasu. Nie chcieli go zmarnować śpiesząc się.

Później Hermiona leżała skulona w jego ramionach, opierając się plecami o jego klatkę piersiową.

Dom. Tak właśnie wygląda dom.

Chwyciła jego lewą dłoń i przycisnęła ją do małego wybrzuszenia w dolnej części miednicy.

- To ona - powiedziała. - Będę… - urwała, a jej gardło zacisnęło się. - Prawdopodobnie będę w stanie poczuć jej pierwsze ruchy w ciągu następnego miesiąca. Książka mówi, że na początku sprawiają one wrażenie delikatnego trzepotania.

Palce Draco drgnęły w jej dłoni, po czym złożył pocałunek na jej nagim ramieniu.

Spojrzała w dół, wpatrując się w jego dłoń pod jej własną, która lekko rozciągała się na jej brzuchu.

- Nazywa się to ożywieniem… Kiedy po raz pierwszy poczujesz ruch dziecka.

Po obiedzie Draco ruszył z nią na codzienny spacer obok żywopłotów biegnących wzdłuż południowego skrzydła dworu. Kiedy mijali szklarnie, Hermiona zatrzymała się ze zdziwieniem. Na terenie posiadłości Malfoyów znajdowała się stajnia pełna skrzydlatych koni.

Stała oniemiała w drzwiach, patrząc na nie wszystkie: ogromne Abraksany, Graniany i Aetonany. Wszystkie wpatrywały się w nią i Draco przez zakratowane wrota stajni. Stukały kopytami i rzucały głowami, rżąc, gdy Hermiona ruszyła do przodu.

Sięgnęła w górę, a delikatny Granian zatrzepotał szarymi skrzydłami i przepchnął nos przez pręty, wtulając się w dłoń Hermiony.

- Nie wiedziałam, że masz konie - powiedziała, głaszcząc zwierze po pysku i drapiąc je za uszami. - Wydawało mi się, że zbadałam większość posiadłości w pobliżu dworu. Nie wiem, jak mogłam nie zauważyć stajni.

Draco był dziwnie cichy. Odwróciła się, żeby na niego spojrzeć. Kiedy się jej przyglądał, wyraz jego twarzy był nieodgadniony.

Przechylił głowę i wydawał się wahać przez kilka sekund.

- Wiedziałaś o nich - powiedział, po czym spuścił wzrok. - Przychodziłaś tu każdego zimowego dnia. Przestałaś pod koniec lutego.

Hermiona patrzyła na Draco, a jej palce drgnęły przy szyi Graniana. Koń prawie ją przewrócił, trącając ją delikatnie pyskiem.

Odwróciła się i podrapała mały wir na jego czole, próbując skupić się na tej informacji.

Otworzyła usta, ale żadne słowa ich nie opuściły. Kilka razy przełknęła i odchrząknęła.

- Och - w końcu udało jej się wydusić łagodnym głosem, po czym wygładziła grzywę Graniana, żeby ta leżała płasko. Jej nos i oczy paliły od kurzu i mdłej, słodkiej woni siana.

Po minucie skinęła głową.

- To ma sens.

Ponownie skinęła głową i odchrząknęła.

- Wydaje mi się, że straciłam kilka wspomnień… Chyba podczas mojego pierwszego ataku. - Wciąż skupiała się na głaskaniu konia, nie odwracając się do Draco. - To jest… to bardzo interesujące, jak działa pamięć. Prawdopodobnie jest wiele rzeczy, o których nawet nie wiem, że ich nie pamiętam… To… - z trudem zastanawiała się, co powiedzieć. - To musi wyglądać na bardzo dziwne z twojej perspektywy.

- Nie sądzę, żeby to była wina twojego ataku - powiedział Draco zza jej pleców. - To coś, co robi Czarny Pan. Można powiedzieć, że to jego technika legilimencji. Rozdziera wspomnienia. Wspominał o tej metodzie w przeszłości. Małe rzeczy… Chwyta za nie i rozdziera na kawałki. On… lubi odczuwać psychiczną udrękę, której doświadczają jego ofiary, kiedy tracą swoje wspomnienia 

Nastąpiła pauza.

- Przychodzenie tutaj sprawiało, że byłaś szczęśliwa, dlatego ci to odebrał.

Draco przywołał jedno z jabłek z pobliskiego kosza, odcinając kawałek i podając go Hermionie. Hermiona położyła go na dłoni i uniosła w górę. Pysk Graniana drapał i łaskotał jej skórę, gdy ten sapał i jadł.

- Czy były inne rzeczy? - zapytała. - Inne rzeczy, o których nie pamiętam, że je zapomniałam?

- Pamiętałaś swojego ojca. Powiedział ci kiedyś o złożeniu tysiąca papierowych żurawii, aby spełniło się życzenie. To wszystko, o czym wiem.

Hermiona wstała, czując zimno, kiedy chłonęła te informacje.

- Zastanawiałam się... dlaczego to robiłam.

Kilka kolejnych koni przepchnęło głowy przez kraty swoich boksów, rzucając nimi w górę i w dół, aż Hermiona przeszła od konia do konia, głaszcząc ich nosy i przekupiając je plasterkami jabłek, by się uciszyły.

Czuła, jak Draco ją obserwuje, co sprawiło, że poczuła ucisk w żołądku, próbując zrozumieć, dlaczego ją tam przyprowadził.

- Więc… dlaczego muszę wiedzieć o koniach? - zapytała, drapiąc się po uszach Abraksana o pysku wielkości głowy słonia.

Draco podał jej kolejny kawałek jabłka, zanim odpowiedział.

- Świstokliki i aportacja pozostawiają identyfikowalne ślady, możliwe do wykrycia. Aportacja i lot miotłą nie mają wystarczająco dalekiego zasięgu, nie działają wystarczająco szybko. Graniany latają szybciej niż jakiekolwiek inne magiczne stworzenia. Przelecisz konno odcinek z posiadłości, aż do Danii. Jest tam kryjówka ze świstoklikiem międzynarodowego zasięgu, który zabierze cię do Ginny.

Hermiona ponownie skinęła głową, cofając się od koni i bez słowa mijając Draco. Oczywiście, był to kolejny krok w kierunku jej odejścia. Wydawało się, że wszystko, co robił, było tylko dodatkowym etapem jego pożegnania.

Wracali do posiadłości, kiedy Draco zesztywniał i zamarł, a wyraz jego twarzy wypełniła mieszanka niedowierzania i wściekłości. Hermiona spojrzała na niego nerwowo.

Lucjusz-

- Astoria właśnie aportowała się w holu - powiedział.

Hermionę ogarnęła fala lodowatego zimna. W porównaniu z Lucjuszem, Astoria była drobną niedogodnością, jednak połączenie ich obojga było wysoce niepokojące.

Draco prychnął i spojrzał w niebo.

- Dlaczego nic nigdy nie dzieje się tylko połowicznie?

Stał przez kilka sekund w bezruchu, a jego wzrok był rozmyty. Kiedy jego oczy po chwili się rozjaśniły, parsknął gniewnie.

- Jeszcze jedna osoba, z którą będę musiał się zmierzyć.

Jego lewa ręka powędrowała w kierunku kabury z różdżką, gdy ruszył w kierunku rezydencji. Żwir chrzęścił głośno pod jego butami.

Hermiona poszła za nim i czuła się, jakby tonęła, gdy zrozumiała, że Draco prawdopodobnie spodziewał się zabić Lucjusza od czasu jego powrotu, a teraz również i Astoria była na tej liście.

W przypadku Astorii nie było to zaskakujące. Ale Draco chronił swojego ojca przez lata, Hermiona była tego pewna. W pewnym momencie byłoby mu znacznie łatwiej zaaranżować śmierć Lucjusza, niż wyjaśniać jego ciągłą nieprzewidywalność.

Draco zatrzymał się przy ogrodach różanych, wykrzywiając usta.

- Idzie na werandę, żeby się z nami spotkać.

Wykręcił szyję tak, że wydała ona trzask, prostując się, gdy jego twarz przybrała wyraz leniwej złośliwości. Przeszedł za róg rezydencji, a Hermiona podążała o kilka służalczych kroków za nim. Astoria już czekała na nich, stojąc z rękami ułożonymi na biodrach.

Kąciki ust Astorii uniosły się w górę, kiedy spojrzała w dół schodów na Draco i Hermionę. Poruszyła swoim wątłym ramieniem.

- Jakbym mogła się nie domyślić, że znajdę was tutaj razem?

- Wyobrażam sobie, że zapytałaś skrzata domowego - powiedział Draco, wchodząc po schodach i patrząc na nią chłodno. - Myślałem, że spędzasz lato we Francji, Astorio. Czyżby cię wypędzono?

Usta Astorii wykrzywiły się tak, że na chwilę odsłoniła zęby, unosząc lekko brodę.

- Jestem tu z powodu uroczystości. Będziesz gościem honorowym. Czy zdajesz sobie sprawę, jak dużo ludzi zacznie mówić, jeśli twoja żona nie pokaże się tam z tobą?

Draco uniósł sceptycznie brwi, a Astoria spojrzała na Hermionę.

- Co? Może zamierzałeś zabrać ją? Chciałeś posadzić ją sobie na kolanach i pieścić publicznie, tak jak robi to Amycus ze swoją? - warknęła przewracając oczami. - Nie. To nie w twoim stylu. Nie możesz trzymać jej pod górą zabezpieczeń, a potem pokazywać się z nią publicznie.

Astoria potrząsnęła głową.

- Z resztą, nie muszę uzyskiwać pozwolenia na powrót do mojego własnego domu. Jestem tutaj, aby móc pojawić się u boku mojego ukochanego męża. Ludzie zaczynają gadać.

Twarz Astorii stawała się coraz bardziej ściągnięta, a jej usta zacisnęły się na chwilę, gdy wpatrywała się z urazą w Draco.

- Nie żebyś kiedykolwiek zwracał uwagę, że rzeczywiście o tobie mówią - powiedziała obrzydliwie słodkim głosem. - Kiedy wychodzę, nie jestem w stanie nic zrobić, bo muszę odpowiadać na niekończące się pytania o ciebie. Wszyscy chcą wiedzieć, kiedy mnie odwiedzisz - zaśmiała się ostro, niczym tłuczone szkło. - Adrian zażartował na przyjęciu, że zostałeś tutaj, w Anglii, ponieważ twoja ojcowska strona powoli zaczyna się ujawniać. Cała sala się śmiała, bo wszyscy wiedzą, że jedyne co robisz, to zabijanie.

Usta Draco wykrzywiły się w kąciku.

- Cóż, przez większość czasu będę raczej zajęty. Znaczną część imprezy spędzisz z moim ojcem. Nie sądzę, żebyście się poznali.

Kruchy wyraz twarzy Astorii zmarszczył się, gdy w jej oczach pojawił się błysk niepewności. 

- Naprawdę? Lucjusz? Wrócił do Wielkiej Brytanii?

Potem jej spojrzenie wyostrzyło sią i zwróciła je na Hermionę.

- Przez nią?

Draco podążył za wzrokiem swojej żony i spojrzał twardo na Hermionę.

- Raczej nie. Czarny Pan przypomniał mu, by przejął niektóre z moich obowiązków teraz, kiedy mój nowy status stawia tak wiele nowych wymagań.

Usta Draco wykrzywiły się w szyderczym uśmieszku.

- Mój ojciec jest obecnie trochę ekscentryczny… Ale oboje macie wspólne zainteresowania. Może cię polubi. - Wzruszył ramionami i jeszcze raz spojrzał na Astorię, po czym wezwał do siebie Hermionę szybkim ruchem dłoni. - Jeśli możesz, lepiej nie wchodź mu w drogę, Astorio.

Ruszył w stronę drzwi, a Hermiona poszła za nim, starając się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z Astorią.

Kiedy Hermiona przechodziła obok kobiety, ta odezwała się niskim głosem:

- On cię zabije.

Hermiona zamarła na chwilę, a Astoria kontynuowała.

- Nie wiedziałaś? Będziesz martwa, gdy tylko dziecko wyjdzie z twojego brzucha. Czarny Pan chce twoich zwłok. Mam nadzieję, że zrobi z nimi coś plugawego.

- Astorio, czy kilka miesięcy temu nie powiedziałem ci czegoś o rozmowach ze Szlamą? - Draco mruknął niebezpiecznie, stając w drzwiach.

Astoria zbladła i cofnęła się

- Szlamo - głos Draco był ostry jak ostrze noża. - Chodź, zanim sam zawlekę cię do środka.

Hermiona ruszyła w stronę Draco, czując na plecach przeszywające spojrzenie Astorii.

Kiedy weszli do jej pokoju, Hermiona wzięła głęboki oddech i odwróciła się, mocno obejmując się ramionami.

- Opisz mi swój plan. Muszę wiedzieć… Musisz mi przedstawić cały plan.

Draco starannie zamknął drzwi i stanął przed nimi. Jego oczy oceniały sytuację, gdy na nią patrzył. Po chwili spojrzał w dół i poprawił mankiety.

- Zakładając, że Severus się nie spóźni, wyjedziesz jeszcze przed obchodami rocznicy. Jeśli nie pojawię się podczas wydarzenia, szybko zdestabilizuje to całą sytuację. To ma być pokaz siły. Czarny Pan będzie miał trudności z usprawiedliwieniem mojej nieobecności. - Machnął lekceważąco ręką. - Ale… to wszystko nie ma znaczenia. Gdy tylko twoje kajdany zostaną zdjęte, ty i Severus natychmiast polecicie do Danii. Zna lokalizację kryjówki. Kiedy aportujesz się świstoklikiem, on wróci. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, jego zniknięcie zostanie niezauważone i pozostanie tu tak długo, jak tylko będzie mógł.

Hermiona drgnęła.

- A ty? - Czuła się tak, jakby była miażdżona na śmierć. - Po moim odejściu, co dokładnie się z tobą stanie?

Jego usta wygięły się w cienkim uśmiechu.

- Upewnię się, by nikt nie zauważył, że Severus zaginął na pół dnia. Będę sprawiał wrażenie, że próbowałem uciec z tobą i podstawię innego Śmierciożercę, by ten został szybko odnaleziony i uznany za drugorzędnego uczestnika całej akcji - westchnął. - Pierwotnie miał to być Montague, biorąc pod uwagę jego chorą fascynację twoją osobą. Jednak obecnie mam na myśli inne opcje. - Wzruszył ramionami. - Tak czy inaczej to drobny szczegół.

- Co stanie się z tobą? - powtórzyła Hermiona.

Poważnie napotkał jej spojrzenie.

- Nie dam się złapać, jeśli o to się martwisz. Posiadam zbyt wiele informacji, by ryzykować je przesłuchaniem.

Spojrzał w dół i zdawał się sprawdzać pastę na czubkach swoich butów.

- Nie martw się. To będzie szybkie. - Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. - Jestem raczej dobry w robieniu tego szybko.

Usta Hermiony wykrzywiły się, a ona odwróciła się i podeszła do okna.

Myślała, że już dawno ​​skończyły jej się łzy, ale teraz odkrywała, że ​​ciągle z nimi walczy.

Czuła, jak idzie za nią, aż jego szata otarła się o jej. Przycisnęła dłoń do okna, rozpaczliwie rozglądając się po całej posiadłości.

To była klatka. Otwarte niebo i pagórki były iluzją wolności. Przez cały czas, kiedy go znała i była jego więźniem, pozostawał bardziej przykuty do tego miejsca niż ona.

- Nie chcę, żebyś umarł, Draco.

Jego lewa ręka owinęła się wokół jej talii i oparła o jej podbrzusze. Zacisnęła usta, ale jej szczęka nadal drżała.

- Draco… - wykrzywiła usta, a jej kości policzkowe były zapadnięte i obolałe. W jej klatce piersiowej rozkwitło palące uczucie rozpaczy. Opuściła czoło na zimną szybę. - Nie, nie, nie chcę, żebyś umarł...

- Wiem.

Otoczył ją drugą ręką, a ona przycisnęła policzek do jego dłoni.

Ujęła jego dłoń na swoim brzuchu, gdy stali w milczeniu, dopóki nie westchnął i nie wyprostował się.

- Muszę iść. Z Astorią w domu… Nie jest to warte dodatkowego ryzyka.

Hermiona spojrzała na podłogę i skinęła głową. Jej gardło ściskało poczucie winy. Mieli dla siebie mniej niż miesiąc, a ona spędziła większość na badaniach. Teraz - pozostała im tylko niewielka część tego czasu.

Cofnął ręce i poczuła, jak znika.

Przyszedł tej nocy. Gdy tylko wszystkie światła w posiadłości zgasły, pojawił się w jej pokoju.

- Cóż, mój ojciec i Astoria się poznali. - Poruszył szczęką, ściągając swoje formalne szaty. - Lubi ją jeszcze mniej, niż się spodziewałem. Przypuszczam, że byłoby bardziej niefortunne, gdyby wydawało się, że się lubią, ale przy kolacji ich antagonizm stał się nudny w ciągu kilku minut.

Kąciki jego ust uniosły się na chwilę w górę, po czym wyraz jego twarzy znów się zamknął.

- Możesz tu teraz być? - zapytała po chwili.

Pokiwał głową.

- Dowiem się, jeśli przyjdą do moich drzwi. Bardziej prawdopodobne jest, że mój ojciec zechce partnera do picia, niż Astoria zacznie spodziewać się dzielenia ze mną łóżka. - Usiadł na krawędzi materaca.

Hermiona lekko drgnęła i spojrzała na swoje dłonie. Powrót Astorii do posiadłości wywarł pewien nacisk na obecność Draco w łóżku obok Hermiony.

Był żonaty. Miał żonę.

A jednak był tutaj w łóżku Hermiony, ponieważ była jego... kochanką.

Albo niewolnicą seksualną. Taka była jej zamierzona funkcja: surogatka i niewolnica seksualna.

Pomijając uwięzienie, nadal zdecydowanie była jego kochanką.

Uniosła wzrok i zauważyła, że ​​Draco się jej przygląda. Zmusiła się do lekkiego uśmiechu.

- Nie, nie sądzę, żeby się tego spodziewała.

Spali twarzami do siebie. Trzymał ją prawie przygniecioną do swojej piersi, a ona czuła bicie jego serca na swoim policzku.

W środku nocy podniósł się gwałtownie

- Mój ojciec szwęda się po rezydencji…

Te słowa były wszystkim, co powiedział, zanim aportował się bez najmniejszego dźwięku.

Pojawił się ponownie dopiero po obiedzie, by „wyprowadzić” Hermionę na spacer. Był wyraźnie spięty i nie próbował rozmawiać, gdy spacerowali po ogrodach. Kiedy szli wśród kwitnących róż, poczuła dodatkową porcję strachu, która siedziała nisko w jej żołądku. Wciąż pilnie skanował wzrokiem ich otoczenie i przyglądał się dworowi, jakby spodziewał się, że w każdej chwili może on eksplodować.

- Draco! - ostry głos Astorii przeciął powietrze.

Kącik ust Draco drgnął, gdy odwrócił się, by ujrzeć zbliżającą się żonę.

Astoria była blada, ale wgłębienia jej policzków były zaplamione czerwienią. Przedzierała się przez grządki pełne kwiatów. Była nienagannie ubrana w bladozielone szaty z ozdobnymi szkarłatnymi detalami. Kiedy podeszła bliżej, Hermiona zauważyła, że ​​rąbek szaty i jej buty również były szkarłatne.

- Draco… Draco… to jest… niedopuszczalne! - Astoria wydawała się być bliska łez, ledwo mogąc znaleźć słowa. - Nie do zniesienia. Nieprzyzwoite. Ja nawet...

Kiedy znalazła się w odległości nie mniej niż kilku stóp, Hermiona zdała sobie sprawę, że szaty Astorii nie były czerwone, ale zaplamione.

Jakby weszła do kałuży krwi.

- O co chodzi, Astorio? - wycedził ostro Draco.

Astoria stała przed Draco przez kilka sekund, wyraźnie próbując przełknąć. Spojrzała na swoje szaty, a potem z powrotem do niego.

- Twój ojciec musi zniknąć. Nie może tu zostać - zakrztusiła się. - On… on… on…

Wskazała na siebie.

- Cały hol jest we krwi. Na żyrandolu wisiało jakieś coś... chyba jelita. Na portretach i wszystkich orchideach, które przywiozłam z Francji jest krew. Na moich nowych szatach również! Cały salon jest zrujnowany. Pani Thicknesse miała przyjść na podwieczorek ze swoimi córkami i kilkoma innymi damami planującymi uroczystość. Teraz muszę wszystko odwołać, bo połowa domu jest umazana krwią, a Szpulka mówi, że przy bramie leżą stosy trupów. Niech on zniknie!

Od czasu przybycia Lucjusza, Hermiona praktycznie nie była w innych częściach posiadłości. Nie miała pojęcia, czy to, co powiedziała Astoria, było prawdą, czy kobieta zdecydowanie przesadzała.

Hermiona była pewna, że ​​Draco dodał zabezpieczenia do jej pokoju po dniu, w którym Lucjusz przywlókł do dworu centaura. Nie słyszała już żadnych dźwięków przez drzwi ani okna. Podczas spacerów z Draco, od czasu do czasu widywała na zewnątrz zakrwawione smugi, ale kiedy znajdowała się w ścianach swojej sypialni, była prawie nieświadoma świata zewnętrznego.

Draco westchnął i poprawił szaty.

- Astorio, jest tradycją, iż mieszka on w posiadłości. Posiada tu swoje prywatne skrzydło.

Astoria wyrzuciła ręce w górę.

- Kiedy on nie używa swojego skrzydła! Korzysta z głównej bramy i głównego wejścia. Na całym żwirze jest krew. Kazałam skrzatom wymienić go tego ranka, ale ścieżki znowu są zrujnowane. Cały dwór wygląda jak rzeźnia.

Draco skinął głową, ale wyraz jego twarzy był niewzruszony.

- Znam stan dworu. Istnieją powody, dla których nie prosiłem cię o powrót na uroczystość. Jeśli wciąż nalegasz na udział, posiadamy w Wielkiej Brytanii inne nieruchomości, w których możesz rezydować przez kilka następnych dni.

Astoria spojrzała na Draco z niedowierzaniem.

- Czy wiesz, ilu ludzi zacznie gadać, jeśli będę przyjmować gości gdziekolwiek poza Malfoy Manor?

Draco uniósł brew, z chłodem napotykając jej spojrzenie.

- Nie prosiłem cię o przybycie, Astorio. On jest w Anglii na rozkaz Czarnego Pana. Ty jesteś tutaj z kaprysu. Czy oczekujesz, że dostosuję się do twoich preferencji?

Astoria zaczęła odpowiadać, ale zanim zdążyła się odezwać…

- A cóż to? Cała moja rodzina w jednym miejscu. Jakże radosne zgromadzenie. - Lucjusz najwyraźniej zmaterializował się znikąd.

Astoria skuliła się, lekko odchylając w kierunku Draco, który odsunął się od niej, by stanąć między linią wzroku swojego ojca a Hermioną. Ruch był niewielki, jakby po prostu odwrócił się, by lepiej zobaczyć Lucjusza, ale Hermiona została niemal całkowicie zakryta jego ciałem po tym, jak zmienił swoją postawę.

- Ojcze, Astoria jest przerażona stanem holu.

- Naprawdę? - Lucjusz zagruchał, jakby mówił do małego dziecka. - Pomyślałem, że to znaczna poprawa w porównaniu z jałowym minimalizmem, względem którego wydaje się być tak stronnicza.

Astoria skuliła się widocznie po prawej stronie Draco, a Hermiona dostrzegła, że kobieta stała się jeszcze bledsza. Jej ręce przesunęły się defensywnie w kierunku brzucha, a potem zatrzymały, zaciskając w pięści po bokach.

- Chcę, żebyś odszedł - powiedziała ostrym głosem. Jej kolczyki drżały, ale uniosła brodę. - Chcę, żebyś opuścił posiadłość.

Lucjusz uniósł brew i spojrzał na nią z góry.

- W rzeczy samej. Zamierzasz wyrzucić mnie z mojej własnej posiadłości?

- To nie twoja posiadłość, tylko Draco. Jest moja. Ja jestem panią tego dworu, a ty jesteś gościem, który nadużył naszej gościnności.

- Jesteś panią tego dworu? - Lucjusz zamruczał cicho. - Moja żona była panią Malfoy Manor. Nie jestem pewien, czy magia tego miejsca może tolerować taką nieodpowiednią wymianę.

Astoria zarumieniła się, zagłębienia jej policzków zabarwiły się szkarłatem, a zęby błysnęły gniewnie.

- Nie ma znaczenia, co myślisz. Czarny Pan wybrał mnie. Draco poślubił mnie. Jestem panią Malfoy Manor. To nie ty o tym decydujesz. Zrobiłam wszystko, o co mnie poproszono. Mieszkałam samotnie w tym okropnym domu, spełniałam każdą oczekiwaną ode mnie rolę, robiłam wszystko, co mi nakazano. Nigdy nie narzekałam, nawet gdy wzięto mnie za pewnik, a potem odstawiono na bok i zignorowano. Nadal odgrywałam swoją rolę bez słowa skargi, ponieważ…

- Lubisz trajkotać, prawda? - Lucjusz zaszydził z Astorii. - Być może zwrócilibyśmy na ciebie więcej uwagi, gdybyś była ciszej. Odkąd przybyłem, nie usłyszałem ani jednego dźwięku od naszej Szlamy.

Ręka Draco drgnęła lekko w stronę Hermiony.

- Wynoś się z tej posiadłości! - Astoria prawie wrzasnęła. - Wynoś się! Wynoś! Wy-

Cienka jak brzytwa linia szkarłatu gwałtownie przecięła bladą skórę szyi Astorii.

Hermiona patrzyła na wszystko szeroko otwartymi oczami. Rodzaj sapania, jakby bulgotanie wydobyło się z gardła kobiety, gdy jej głowa stoczyła się z ramion, a ciało opadło bezwładnie na ziemię.

Lucjusz spojrzał na świeże zwłoki u swoich stóp, a jego brwi uniosły się z aprobatą.

- Jesteś teraz znacznie ciszej - powiedział, pochylając się i przechylając głowę w stronę głowy Astorii leżącej w białym żwirze. Wyraz jej twarzy stał się wiotki i pusty.

Lucjusz machnął w jej stronę palcem.

- Pozostań tak, a z czasem moja opinia o tobie może się poprawi.

Hermiona spojrzała na Draco w szoku.

Lucjusz wyprostował się, wzdychając i odchylając głowę do tyłu, kierując twarz w stronę słońca.

- Posiadłość od razu wydaje się być lepsza. Mój ojciec mawiał, że nie ma nic lepszego do nawożenia róż od świeżej krwi.

- Zabiłeś moją żonę, ojcze - powiedział Draco. Nie widziała jego twarzy, ale w jego głosie brzmiało niedowierzanie.

- Jestem tego świadom - Lucjusz parsknął i spojrzał na Draco kątem oka. - Nie kłopocz się przekonywaniem mnie, że będziesz za nią tęsknić. Była wysoce pozbawiona smaku i niesamowicie niedyskretna. Teraz możesz poślubić kobietę zdolną do zrodzenia prawdziwego spadkobiercy. Czy opowiadałem ci o uroczej młodej czarownicy, którą spotkałem w Bułgarii ostatniej zimy? Czystokrwista. Ma dopiero szesnaście lat, ale będzie pełnoletnia po upływie obowiązkowego okresu żałoby. Wtedy nie będziemy już musieli brudzić naszej linii krwi, szlamami paradującymi po posiadłości jak szereg dziwek.

Palce Draco drgnęły, a ramiona zesztywniały.

- Zdajesz sobie sprawę, że będę potrzebował pozwolenia na ponowne małżeństwo.

- W rzeczy samej. Coś łatwego do zdobycia, gdy nie będziesz mieć już żony i surogatki pod ręką. Za sześć miesięcy, kiedy Czarny Pan otrzyma informacje, których pragnie, a Szlama zdechnie, wszystko będzie inaczej. Ktoś musi martwić się o twoją przyszłość, skoro ty tego nie robisz.

Draco potrząsnął głową i przeczesał dłonią włosy.

- Trudno oczekiwać, że pozostanie to bezkarne. Czarny Pan wymaga osobistego zatwierdzenia śmierci członków Świętej Dwudziestki Ósemki przed ich egzekucją.

Krew Astorii sączyła się po ziemi w kierunku butów Draco. Machnął różdżką, a plama szkarłatu zniknęła.

Lucjusz leniwie obrócił różdżkę w palcach.

- Wątpię, by Czarny Pan opłakiwał stratę bezpłodnej czarownicy, niezależnie od jej rodowodu. Twoja i moja wartość nadal pozostają znacznie większe niż jej. Kiedy usłyszy, jak nieustannie pieprzyła, spodziewam się, że wszystko mi się upiecze.

Lucjusz ukląkł i z łatwością podniósł głowę Astorii z ziemi, po czym chwycił ramię jej zwłok.

- Nie martw się. Zapewnię Czarnego Pana, że ​​jesteś głęboko zasmucony moją impulsywnością. Możesz mieć nadzieję na coś innego, ale radziłbym spodziewać się mojego powrotu w ciągu najbliższej godziny. Jeśli nadal zdecydujesz się zachowywać jak mój posłuszny syn, być może będziesz tak dobry i przygotujesz dla mnie eliksir przeciwbólowy.

Lucjusz aportował się bez słowa, zabierając ze sobą ciało Astorii.

Draco stał, przez kilka sekund wpatrując się w zakrwawiony żwir, po czym odwrócił się, by spojrzeć na Hermionę. Wyraz jego twarzy był twardą maską.

Hermiona patrzyła na niego przez krótki moment, studiując jego spojrzenie. Jej klatka piersiowa zaczynała boleć. Wzięła głęboki oddech, zanim się odezwała.

- Zaplanowałeś to.

Przez chwilę nie reagował, po czym kącik jego ust uniósł się.

- Sprytnie.

Hermiona nie odwzajemniła uśmiechu.

Po chwili jego oczy błysnęły, a wyraz jego twarzy stwardniał, gdy odwrócił wzrok.

- Czego się spodziewałaś, Granger? Nie możesz być zaskoczona - prychnął, a jego nozdrza rozszerzyły się. - Zaatakowała cię. Próbowała wydłubać ci oczy.

Bolało ją gardło i zadrżała, gdy przypomniała sobie uczucie różdżki Astorii wbijającej się w jej gałkę oczną i przerażenie, kiedy myślała, że ​​zostanie oślepiona na zawsze.

- Nie zapomniałam.

Draco zaśmiał się krótko.

- Zabiłbym ją wcześniej, ale fakt, że w posiadłości mieszka ładna żona, odciągało pewne podejrzenia. Życie tutaj sam na sam z tobą przez tyle miesięcy mogłoby przyciągnąć zbędną uwagę. To był jedyny powód, dla którego pozwoliłem jej żyć.

- Nienawidzę, kiedy zabijasz przeze mnie ludzi - powiedziała, obracając się gwałtownie na żwirze, tak, że zachrzęścił on pod jej stopami. Spojrzała na zakrwawione kamienie, wykrzywiając usta. - Nienawidzę tego. Zawsze tego nienawidziłam. Jest w tobie o wiele więcej, ale czasami czuję, że wszystko, co robię, to wydobywanie z ciebie tego, co najgorsze. Nigdy nie posunąłbyś się tak daleko, gdyby nie ja. Nie byłbyś taki. Ja ci to zrobiłam.

Draco milczał przez kilka sekund i westchnął.

- Masz rację. Nie sądzę, żebym wtedy to robił.

Hermiona przycisnęła dłoń do mostka. Jej głowa wydawała się lekka i pusta, a klatka piersiowa bolała, jakby została w nią uderzona, a kości zostały zmiażdżone i ich odłamki powoli raniły ją na śmierć.

- Kiedyś miałam o nas tyle marzeń - powiedziała grubym głosem. - Kiedy martwiłam się o ciebie, kiedy robiłam rzeczy, których nie chciałam robić, kiedy wojna była tak ciężka, że ​​myślałam, że w końcu się pod nią złamię, mówiłam sobie: pewnego dnia zdołam z tobą uciec. Uciekniemy w jakieś ciche miejsce. Nie prosiłam o wiele, tylko ty i ja, i to by wystarczyło. To właśnie zwykłam sobie wmawiać. Chciałam zobaczyć, jaki byś był z dala od wojny. Pomyślałam, że może razem się dowiemy. Że kiedyś ujrzymy jacy moglibyśmy być.

Uśmiechnęła się gorzko.

- Przypuszczam, że mimo wszystko jestem taka jak Harry i Ron. Spodziewałam się, że wszechświat w końcu choć trochę się podda. Myślałam, że zasłużyliśmy na siebie. Myślałam, że oboje wycierpieliśmy wystarczająco dużo, żebyśmy mogli mieć siebie nawzajem.

Draco milczał.

Spojrzała w stronę dworu.

- Chcę wrócić do swojego pokoju. Nie zostało nam już zbyt wiele czasu, nie chcę go spędzać w tym różanym ogrodzie, stojąc we krwi twojej żony.

Ruszyła w stronę domu i zamarła, a jej gardło zacisnęło się, kiedy zdała sobie sprawę, że nie może widzieć już Draco. Odwróciła się gwałtownie, wpatrując się w niego przez kilka sekund, podczas gdy jej pierś drżała.

Czuła się pusta. Jej wnętrze wylało się i teraz pozostała tylko skorupa.

- Jak mam to wszystko zrobić bez ciebie? - zapytała drżącym głosem. Uniosła ręce, po czym pozwoliła im opaść bezwładnie po bokach. - Nie mogę nawet sama wyjść na zewnątrz. Jaki jest sens mojej ucieczki? Mogę mieć atak, jeśli tylko będę musiała iść gdzieś bez ciebie.

Wyraz twarzy Draco był ostrożny, ale jego oczy zamigotały, a usta napięły się.

- Odzyskasz oklumencję, to powinno pomóc.

Hermiona spojrzała na niego.

Odwrócił wzrok.

- W razie potrzeby będę mieć Eliksir Bezsennego Snu, który możesz wziąć. Severus jest świadomy twojej agorafobii i odpowiednio wszystko zaplanował. Będziecie dzielić jednego konia. To ktoś, komu ufałaś.

Hermiona wypuściła ostry, wściekły oddech.

- Dlaczego tak bardzo pogodziłeś się z umieraniem? Nawet na początku, kiedy składałeś ofertę Zakonowi, zawsze planowałeś umrzeć, jakby to nie miało dla nikogo znaczenia. Dlaczego nadal taki jesteś? A teraz… - urwała, gdy jej głos się załamał. - … Kiedy to się stanie...

Draco westchnął, a jego usta wykrzywiły się lekko, gdy spojrzał jej w oczy. Zacisnął szczękę i odwrócił wzrok, a jego wargi drgnęły. 

- Nie miałem nikogo, Granger. Po śmierci mamy nie miałem nikogo. Moje życie legło w gruzach, kiedy po piątym roku wróciłem do domu. Wszystko, co potem robiłem, było jedynie staraniem się nie stracić pozostałych części, które mi zostały. Kiedy umarła… nic już nie miało znaczenia. Zemsta była wszystkim, co mogłem zrobić, i dla nikogo nie miało to znaczenia…

Spojrzał w dół.

- Nie, dopóki się nie pojawiłaś - brzmiał prawie gorzko. Spojrzał jej w oczy i podszedł do niej po zakrwawionym żwirze. - Nie snułem żadnych planów na czasy po wojnie. Potter nigdy nie mógł wygrać, zawsze to wiedziałem. Zakochanie się w tobie tego nie zmieniło… Po prostu ... po prostu ... - wypuścił ostry oddech i spojrzał w dół, a jego głos stał się cichszy. - To tylko pogorszyło świadomość.

Jego broda opadła, kiedy przełknął i spojrzał na nią, a jego usta wygięły się w tęsknym uśmiechu.

- Uwielbiałem to, jak wierzyłaś w przyszłość, nawet jeśli nie spodziewałaś się, że staniesz się jej częścią. Jak nalegałaś, żebyśmy w jakiś sposób przeciwstawili się nieuniknionemu. Wy, Gryfoni, jesteście takimi idealistami… Nigdy tego nie rozumiałem, aż poznałem ciebie. - Wyciągnął rękę, ujmując palcami jej loki. - Myślałaś, że zawsze będziemy razem i mówiłaś o ucieczce prawie do samego końca. Zrobiłbym wszystko, by dać ci to, czego chciałaś, ale… - zaśmiał się krótko i potrząsnął głową, kiedy jego ręka opadła. - Nie wiem, jak to zrobić. Nie z powodu braku prób, Granger. Skończyły mi się pomysły.

Hermiona odetchnęła głęboko. Letni upał zmieszał miedziany zapach krwi z miodowo-słodką wonią kwitnących róż. Kiedy ta mieszanka zapachów dotarła do jej nozdrzy, jej język ścisnął się, a fala mdłej rozpaczy wypełniła jej gardło. Przycisnęła wierzch dłoni do nosa i odwróciła się.

- Chcę wrócić do środka - powiedziała, starając się nie zwymiotować.

Draco wziął ją za rękę, a ona tępo pozwoliła mu prowadzić się z powrotem do posiadłości.

Wkrótce po tym, jak przybyli do jej pokoju, Draco został wezwany. Wyczarował swoje szaty Śmierciożercy i zniknął bez słowa. Nie wracał przez wiele godzin.

Coś było nie tak.

Hermiona wezwała Chwiejkę, która pojawiła się i poinformowała ją, że Lucjusz również nie wrócił. Hermiona krążyła po swoim pokoju, przeglądając możliwości: Voldemort był zdenerwowany śmiercią Astorii, prawdopodobnie użył legilimencji na Lucjuszu i zauważył coś, co zdradziło Draco. Coś poszło nie tak, a Hermiona była zbyt nieświadoma, by móc to odgadnąć.

Krążyła przy drzwiach, ale nie było sensu wychodzić.

Nic nie mogła zrobić. Czekała.

Stała przy oknie, gdy poczuła kłucie w karku. Odwróciła się.

Draco stał na środku pokoju, zdejmując maskę.

Miał nieodgadniony wyraz twarzy, jakby był jednocześnie zszokowany i zdruzgotany.

Jego włosy, skóra i oczy wyróżniały się na tle ciemności pokoju, nadając mu niemal blask. Patrzył na nią przez kilka sekund.

- Czarny Pan właśnie otrzymał wiadomość. Rumunia zerwała swój sojusz. Obalili rząd i zabili wszystkich jego emisariuszy… w tym Severusa.


17 komentarzy:

  1. Kobieto kiedy ty śpisz? Ale dziękuję za rozdział. Takie akcje śmierć Astoria i Snape. Kto im teraz pomoże?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście czekamy na kolejny rozdziałami nadzieję że jeszcze dziś ❤❤❤🙏🙏🙏🙏

    OdpowiedzUsuń
  3. Co,? Snape nie żyje, przecież miał im pomóc. Draco musi znaleźć jakiś nowy plan. Lucjusz jest dużym zagrożenie.

    OdpowiedzUsuń
  4. O kuźwa… Czyli cytując klasyka "cały misterny plan w pizdu"? Severus nie żyje 😮 Tego się nie spodziewałam szczerze mówiąc. Trzeba będzie wymyślić cały plan od nowa. Snape już nie pomoże zdobyć Łez Feniksa… Co w takim razie zrobi teraz Draco, żeby uratować Hermionę i ich córkę? Cóż, będzie musiał chyba jednak uciec razem z nią. Teraz nie ma innego wyjścia, jeśli chce ich ocalić… I jaki kochający mąż! Tak bardzo rozpaczał po śmierci żony… A nie, chwila… On sam do tej śmierci doprowadził! Cała wina spadnie na Lucjusza a Draco nie ma brudnych rąk. Przynajmniej nie bezpośrednio. Kolejna osoba, która musiała zginąć. Jej śmierci jednak żałować nie mam zamiaru. Zasłużyła na to po tym, jak chciała oślepić Hermionę. No a Lucjusz jaki kochający teść! Zamiast rzucić jakieś zaklęcie, które by ją wyciszyło, to uciszył ją na dobre 😅 No cóż, bywa i tak… Konie, które kiedyś były szczęśliwym wspomnieniem dla Hermiony, teraz nie pamiętała nawet o nich. Przerażające jest to, jak bardzo Voldemort jest mściwy w swoich poczynaniach. Nawet gorszy niż Dementorzy! Wyssać każde dobre wspomnienie, uczycie, czy chwilę. Draco musi uwolnić ich oboje od tego szaleńca. Inaczej to się źle skończy. Byle tylko Lucjusz się nie dowiedział, że to Draco jest odpowiedzialny za zniszczenie horkruksa, bo wtedy się dopiero zacznie…

    OdpowiedzUsuń
  5. O nie lubię Lucjusza ale tutaj bardzo dobrze zrobił zabijając Astorie głupia pinda myślała że może coś ugrać i go wywalić. Te ich rozmowy łamią mi serce że mogą się rozstać a Draco umrzeć 😥 ale końcówka zaskakująca jak to Severus nie żyje 🥺 on miał uratować Herm

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow!! Nie spodziewałam się, że doznam aż takiego szoku jeszcze w tym opowiadaniu 😵😵 Snape nie żyje... Cały plan zrujnowany, za to jest cień nadziei na nowy plan, teraz bardziej niebezpieczny, czas się kończy. Wojna ponownie się rozpoczyna... Nie wiem co powiedzieć szczerze się tego nie spodziewałam!!
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaczęło im się trochę układać w tym chorym świecie i musiał pojawić się Lucjusz A później Astoria i oczywiście ba koniec śmierć Snape.
    Chociaż śmierć Snape wydaje się oznaką że Voldek słabnie

    Ps prosimy o kolejny rozdział ����

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale się dzieje im bliżej do finału tym więcej zwrotów akcji. Śmierć Snape trochę to żal ale to chyba dobrze że buntuje się przeciwko Voldemortowi
    Nie wiem czemu ale wydaje mi się że Lucjusz im pomoże

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlaczego im zawsze się nie układa. Stracili właśnie sojusznika, Snape miał im pomóc. Mają na głowie starego Malfoya. Muszą uciekać

    OdpowiedzUsuń
  10. To się porobiło, tylko koni żal... A nie, Snape'a! Tyle czasu siedział w tej Rumunii, a jak miał się tylko na coś przydać, to dał się zabić, może jednak jakoś się ocalił?

    OdpowiedzUsuń
  11. Snape co oni Ci zrobili? Ubolewam nad tym, ale pojawia się nadzieja, że teraz Draco się nie podda i będzie próbował uciec z Hermioną. Zastanawia mnie dalej wątek z obrazem Narcyzy hmm i co zamierza Lucjusz.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale mnie bardzo zaskoczył ten koniec i śmierć Astoria i Snape.😥😥
    Nie wiem co będzie z planem uratowania Hermiona. 🤔🤔
    Czekam na kolejne części opowiadanie z dużo niepewnością. 🌺🥰🌹

    OdpowiedzUsuń
  13. Tego co się tu wydarzyło kompletnie się nie spodziewałam. Śmierć Astorii, kobieta nieszczęśliwa, niedoceniona, samotna, z mężem a jednocześnie bez niego, żal mi jej. Śmierć Severusa? Nie wiem jak to dalej pójdzie już nawet wolę nie zgadywać tylko tak jak cały czas powtarzam, będę żyć nadzieja.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten stan w którym jest Hermiona to obłęd... ale tak świetnie oddane jest ten stan i mimo tej całej traumy nadal jest Hermioną 😊
    Są dla siebie wybawieniem, światełkiem i siłą...
    I to określenie... Dom...
    Wszyscy tego szukamy i wszyscy pragniemy znaleźć tą jedną osobę która będzie naszym domem 😊 ostoją, bezpieczeństwem, radością 😊
    Astoria... o matko jeszcze jej brakowało...
    Nieznosze jej tutaj! Jest koszmarna i podła...
    Należało jej się! Nie jest mi jej żal... no Draco to sie przejął faktycznie 😂
    Pierwsza rzecz którą Lucek dobrze zrobił 😁

    OdpowiedzUsuń
  15. Czasem mi się wydaje, że mam niekończący się zapas łez na to opowiadanie. Po tym ich zbliżeniu w poprzednim rozdziale każdy kolejny to prawdziwa miłość i wielkie uczucie. I dom, to jest dokładnie to uczucie <3 A potem to walnięcie z zapomnianym wspomnieniem, a raczej wspomnieniami, które Voldemort niszczył, bo taką miał zachciankę. Ugh, poziom mojej nienawiści do niego ciągle osiąga nowe wyżyny! A do tego Lucjusz i Astoria... Nie powiem, żeby jej śmierć mnie zasmuciła, nie mniej sposób, w jaki Malfoy to zrobił sprawił, że dostałam dreszczy. Boże, że Hermiona jeszcze od tego nie zwariowała...!
    Wiadomość o śmierci Snape'a mnie dosłownie zastrzeliła...

    Mała.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie myślałam że mam w sobie tyle łez... czytam rozdział za rozdziałem i opróżniam już kolejne pudełko chusteczek. Nie wiem jak będę jutro funkcjonować, to mnie zaczyna wykańczać od środka. To jest tak genialne, tak emocjonalne.
    Gdy już wydaje się, ze mam być pozornie dobrze... to zwrot akcji. Nie wiem czy jestem gotowa przeczytać jutro wszystko do końca.

    OdpowiedzUsuń
  17. Wow, to się nazywa zwrot akcji. Akurat Astorii mi nie żal, ale Severus... /A.

    OdpowiedzUsuń