Muzyczna sugestia:
Vera Sola - Loving, Loving
Playlista Spotify: “Music to read Manacled to”
__________
Hermiona patrzyła szeroko otwartymi oczami, jak sylwetka Lucjusza wypełniła wejście do korytarza.
Jego wzrok przemknął po ścianach i zatrzymał na miejscu, w którym stała skulona Hermiona. Patrzył na nią przez chwilę, po czym zaczął powoli kroczyć do przodu. Draco w ułamku sekundy pojawił się zaraz obok swojego ojca.
Nie daj się zdemaskować. Nie daj się zdemaskować, Draco. Hermiona powtarzała tę myśl jak mantrę, gdy Lucjusz się do niej zbliżał.
Lucjusz był jak smok w ludzkiej skórze. Sunął korytarzem w kierunku Hermiony równym i falistym krokiem, niczym wąż. Jakby prowokował ją do ucieczki.
Kiedy się zbliżył, jego oczy były jasne i błyszczące.
- Pamiętasz Program Repopulacji? Nakazano mi przyjąć surogatkę. Czy nie wspomniałem o moim zbliżającym się ojcostwie? - Wyraz twarzy Draco był zimny, ale skupiony, gdy spojrzał na Hermionę. Poruszył lekko głową, jakby chciał ją ostrzec, żeby się nie ruszała.
- Ach tak. Szlama, o której pisał Prorok Codzienny. Zapomniałem, że tu jest. - Lucjusz stał zaledwie kilka cali od Hermiony, patrząc na nią przenikliwym wzrokiem. Czarna Magia wisiała wokół niego jak płaszcz i sprawiała, że jej żołądek skręcił się, a ciało oblało zimnym potem. Przylgnęła jeszcze bliżej ściany.
Lucjusz odciągnął jej głowę do tyłu swoją różdżką, aż ich oczy się spotkały. Jego źrenice były rozszerzone. Otaczał je jedynie wąski pierścień srebra.
- Mała myszka uwięziona w gnieździe węża.
Hermiona poczuła, jak jej szaty trzepoczą delikatnie, gdy dłoń Lucjusza przesunęła się lekko po jej ciele.
- Lubisz ją, Draco? Czy podoba ci się jej pospolitość? Wyobrażam sobie, że po tylu latach zakazu, musi być coś nowego w eksploracji szlam. To by wyjaśniało, dlaczego twoja żona odeszła tak daleko od swojego małżeńskiego łoża. Czy twoja mała zabawka sprawiła, że zapragnąłeś rzeczy, których twoja czystokrwista żona nie mogła ci zapewnić?
Głos Lucjusza przeszedł w drapieżne mruczenie, gdy zbliżył się do Hermiony. Pachniał kardamonem i skórą, ale ten zapach jedynie maskował metaliczną, cuchnącą woń starej krwi. Język Hermiony ścisnął się, a gardło skurczyło, gdy próbowała przełknąć.
- Zobaczmy, jakie masz atuty, skoro zdołałaś zatrzymać mojego syna w Wielkiej Brytanii, podczas gdy jego żona zabawia się we Francji.
Nie daj się zdemaskować. Nie daj się zdemaskować.
Poczuła, jak guziki na jej biuście powoli się rozpinają. Trzęsła się niedostrzegalnie, a cichy jęk omal nie wymknął się z jej ust. Jej oczy odszukały Draco, próbując go ostrzec.
Stał zamrożony za ojcem, a jego oczy płonęły z wściekłości.
Nie. Nie, nie-
Ręka Lucjusza zacisnęła się na jej gardle, gdy zaśmiał się cicho. Nie był to krótki chichot. Śmiech trwał i trwał, zamiast ustać. Za każdym razem, gdy Hermiona myślała, że może w końcu przestać, on kontynuował swój niski, nieustępliwy, pozbawiony radości pomruk. Jego palce wciąż były owinięte wokół jej szyi, jakby chciał ją złamać. Czuła każdą, najmniejszą wibrację jego głosu.
- Dlaczego, Draco… - powiedział w końcu, zerkając przez ramię. - Jest przywiązana do ciebie.
Twarz Draco natychmiast zmieniła się w okrutny, radosny uśmieszek, kiedy napotkał spojrzenie Lucjusza.
- Tak. Jest.
Sięgnął obok Lucjusza, złapał Hermionę za ramię i zdecydowanie wyrwał ją z jego uścisku.
Draco zerknął na nią, po czym spojrzał na swojego ojca.
- Wcześniejsze tortury pozostawiły u niej niestabilność i spowodowały dość znaczną utratę pamięci. Czarny Pan jest szczególnie zainteresowany informacjami, które według niego Szlama może posiadać. Chciał, żeby była bezpieczna tutaj, w posiadłości, dopóki ich z niej nie wyciągnę - powiedział i uśmiechnął się słabo. - Zajęło to tylko kilka miesięcy, a ona zdążyła dość mocno przywiązać się do swojego właściciela. Jestem wszystkim, co ma na tym świecie. - Spojrzał uważnie na Hermionę i uśmiechnął się. - Czyż nie, Szlamo?
Hermiona nie musiała udawać tego, że drżała jej szczęka, czy też coraz szybszych drgań swojej klatki piersiowej, gdy lekko skinęła głową. Jej ręka trzęsła się, gdy ją uniosła, i usiłowała zapiąć sukienkę.
Draco spojrzał na nią. Jego usta wykrzywiły się szyderczo.
- Uspokój się i oddychaj. Mój ojciec raczej nie uważa cię za kogoś, komu warto poświęcać uwagę.
Lucjusz patrzył na tę scenę z gorącym rozbawieniem. Zmusiła się, by pamiętać o jego obecności, gdy napotkała złośliwe spojrzenie Draco i poczuła, jak kurczy się w środku.
- Zwykle przebywa w swoim pokoju, poza codziennymi spacerami. Musiała za mną zatęsknić, skoro wybrała się tak daleko - powiedział Draco wykrzywiając usta.
Wyraz jego twarzy stał się zimny, gdy spojrzał na ojca.
- Czarny Pan nie chce, żeby ktoś przy niej majstrował, niezależnie od tego, jak zabawne może to być. Istnieją ścisłe zasady dotyczące surogatek. Utrzymanie jej i odzyskanie utraconych wspomnień jest uważane za najważniejszy priorytet. Wybacz mi, ale muszę zabrać ją z powrotem do jej pokoju, aby upewnić się, że nie dostanie gdzieś po drodze załamania psychicznego.
Draco zaczął ciągnąć Hermionę korytarzem, ale po chwili zatrzymał się i spojrzał na Lucjusza.
- Zadbano o twoje skrzydło dworu. Wydaje mi się, że w zeszłym roku Astoria zabrała się za odnawianie jego części. Chodź, Szlamo.
Wlókł Hermionę siłą w głąb korytarza, poruszając się tak szybko, że ledwo mogła utrzymać się na nogach, kiedy ściskała za sukienkę i próbowała oddychać.
Zerknęła przez ramię i zobaczyła, że Lucjusz z nieodgadnionym wyrazem twarzy patrzy, jak odchodzą.
Gdy tylko znaleźli się w północnym skrzydle, Draco zatrzymał się i mocno wciągnął ją w swoje ramiona.
- Przepraszam. Tak bardzo przepraszam - szepnął delikatnie unosząc jej twarz w górę, żeby mógł na nią spojrzeć. Jego dłoń emanowała ciepłem przy jej skórze, kiedy przyglądał się jej twarzy, odgarniając z niej zabłąkane kosmyki włosów. - Przybył bez żadnego ostrzeżenia. Wszystko w porządku? Tak bardzo cię przepraszam.
- Nic mi nie jest… nic mi nie jest… - Hermiona wymusiła z siebie, gdy jej klatka piersiowa wciąż targana była falami paniki, a ona starała się nie zacząć płakać. - Bałam się tylko, że on coś zrobi, a ty się zdemaskujesz.
Dłoń Draco wślizgnęła się zaborczo w jej włosy u nasady głowy, po czym przyciągnął ją bliżej.
- On więcej się do ciebie zbliży. Zabiję go, jeśli kiedykolwiek znów cię dotknie. Powiem Czarnemu Panu, że wpadł w szał, a ja nie miałem wyboru.
Hermiona ukryła twarz w szacie Draco i zamknęła oczy. Tak dobrze sobie radziła. Zachowywała spokój i nie panikowała od wielu dni, ale teraz czuła się tak, jakby ktoś nagle podciął jej nogi.
Draco westchnął ostro i gniewnie.
- Ze wszystkich możliwych dni, kiedy Czarny Pan mógł go przywołać...
Hermiona przełknęła i spojrzała w górę.
- Jest tutaj, aby wyśledzić osobę odpowiedzialną za zniszczenie horkruksa, prawda? Ostatniego członka Zakonu. Tak właśnie powiedział.
Draco milczał przez kilka przeklętych sekund, po czym spojrzał jej w oczy.
- Tak - potwierdził w końcu, lekko opuszczając szczękę. Delikatnie wyciągnął rękę i zapiął jej sukienkę. - Czarny Pan był rozczarowany moim niepowodzeniem w złapaniu odpowiedzialnej za to osoby. Wezwał mojego ojca do Wielkiej Brytanii, aby właśnie jemu przydzielić to zadanie.
Hermionie zaschło w ustach.
- Co… co to znaczy?
Kącik jego ust drgnął, a palce uniosły się, delikatnie muskając jej policzek.
- Nie wyobrażam sobie, że zdoła coś znaleźć, zanim wyjedziesz. Po tym nie będzie miało to już znaczenia. Zostaniesz w swoim pokoju. To nie potrwa długo.
Hermiona wzdrygnęła się i potrząsnęła głową.
- Są rzeczy, których muszę szukać w bibliotece. Czekałam na ciebie, ponieważ wpadłam na pomysł…
- Hermiona - przerwał jej twardym głosem i cofnął rękę. - Mój ojciec będzie mieszkał w tym dworze w najbliższym czasie. To nie przypadek, że został przywołany teraz, kiedy Czarny Pan nie może już przeglądać twoich wspomnień. Będę ci towarzyszyć na spacerach, wytłumaczę mu to jako medycznie konieczne. Jednak mój ojciec jest zarówno niestabilny, jak i nieprzewidywalny. Nie można mu ufać ani oczekiwać, że będzie niezawodnie wypełniał instrukcje Czarnego Pana, jeśli wpadnie mu do głowy jakiś inny chory pomysł. Cokolwiek zobaczy, Czarny Pan również może to zobaczyć.
Hermiona przełknęła ślinę i próbowała mówić.
Draco westchnął cicho i opuścił ramiona.
- Przepraszam. Naprawdę mi przykro. Przyniosę ci książki, których potrzebujesz. Wiem, że to nie to samo, ale nie możemy inaczej. Gdybym mógł zrobić to lepiej, zrobiłbym.
Przez chwilę patrzył na koniec korytarza.
- Zabiorę cię teraz do twojego pokoju. Potem powinienem iść. Nie mogę już dłużej spędzać z tobą czasu.
Serce Hermiony sprawiało wrażenie, jakby było z ołowiu, gdy szła za nim przez korytarze i patrzyła, jak przez kilka minut oglądał i testował zabezpieczenia w jej pokoju, zanim wyszedł.
Obecność Lucjusza w posiadłości była niczym trucizna. Narcyza siedząca w swoim portrecie stała się jeszcze bledsza i bardziej płochliwa, ale nadal pilnie czuwała nad Hermioną. Chwiejka pojawiła się wieczorem, z oparzonymi dłońmi, posiniaczonym czołem i skórą rozciętą w wielu miejscach.
- Co się stało? - zapytała Hermiona z przerażeniem, delikatnie ujmując malutkie pomarszczone dłonie skrzatki, próbując obejrzeć obrażenia.
Chwiejka szybko cofnęła ręce i ukryła je za plecami.
- Mistrzowi Lucjuszowi nie podoba się remont południowego skrzydła. Nakazał wszystkim skrzatom się ukarać - powiedziała Chwiejka, odwracając wzrok.
- Ale… ale on już nie jest twoim panem. Draco jest teraz panem posiadłości.
Chwiejka spojrzała na Hermionę swoimi ogromnymi oczami.
- Skrzaty są przywiązane do magii. Mistrz Lucjusz nadal jest Malfoyem.
Hermiona gwałtownie odetchnęła.
- Ale Draco jest od niego ważniejszy. Jeśli Draco powie, żeby tego nie robić, obowiązkiem skrzata domowego jest wysłuchanie rozkazu jego najwyżej postawionego pana, Nie powinnaś być zmuszona do karania się, jeśli Draco ci tego zabroni. Dlaczego nie powiedział, żebyś tego nie robiła?
Chwiejka przesunęła się i potarła stopą o nogę.
- Skrzaty domowe mają nie robić niczego, co sprawiłoby, że Mistrz Lucjusz pomyślałby, że Mistrz Draco nie lubi być Śmierciożercą. Mistrz Draco zawsze musi być najbardziej lojalnym synem Mistrza Lucjusza, który bardzo lubi być Śmierciożercą. To jest najważniejsze.
- Co kazał ci zrobić? - powiedziała Hermiona, wyciągając ręce Chwiejki zza jej pleców. Były pokryte pęcherzami i otwartymi ranami.
- Chwiejka miała prasować swoje ręce przez minutę i uderzyć się dziesięć razy wiadrem z węglem w głowę. - Chwiejka drgnęła kościstym ramieniem. - Z Chwiejką wszystko w porządku. Mistrz Lucjusz nigdy nie lubił skrzatów, Chwiejka jest do tego przyzwyczajona od lat.
Gardło Hermiony zapiekło z żalu, a jej oczy płonęły, gdy przełknęła.
- Chciałbym móc cię uzdrowić - powiedziała wykrzywiając usta. - Kiedyś byłam uzdrowicielką… kiedy miałam swoją magię. Czy masz eliksiry? Mam trochę maści ze szczuroszczeta. To niewiele, ale złagodzi oparzenia i pomoże na siniaki.
Chwiejka delikatnie poklepała Hermionę po policzku.
- Skrzaty mają eliksiry, ale jeśli użyjemy ich zbyt wcześnie, mistrz Lucjusz zechce nas ukarać ponownie.
Draco był wyraźnie blady i spięty, kiedy przyszedł do jej pokoju później tej nocy. Przeszedł szybko przez pomieszczenie, trzymając jej twarz w dłoniach i przyglądając się jej oczom tak, jak kiedyś podczas wojny.
- Wyjaśniłem mu, że jesteś w ciąży, której Czarny Pan używa jako mechanizmu do odzyskiwania twoich wspomnień - powiedział po minucie. - Nie wyobrażam sobie, że zawahałby się skrzywdzić cię pomimo zasad dotyczących surogatek, ale mam nadzieję, że szczególne zainteresowanie Czarnego Pana ciążą wystarczy.
Hermiona uniosła rękę do jego policzka. Był niepokojąco chłodny w dotyku.
- Co zrobiłeś, Draco?
Delikatnym ruchem strząsnął jej rękę.
- Dodałem jeszcze kilka zabezpieczeń. Muszę wiedzieć, jeśli spróbuje dostać się do północnego skrzydła. Wzbudziłoby to jego podejrzenia, gdybym starał się całkowicie trzymać go z daleka, ale mogę spowolnić go na tyle, abym zdołał dotrzeć tutaj pierwszy.
- Użyłeś magii krwi, prawda? Zaraz możesz zemdleć - odkryła z przerażeniem i przyciągnęła go do łóżka. - Usiądź. Chwiejka! Potrzebuję Eliksiru Uzupełniającego Krew. Jestem pewna, że je masz. - Przycisnęła palce do jego pulsu. - I porcję eliksiru wzmacniającego.
Wyciągnęła różdżkę z kabury na jego ramieniu, po czym wsunęła ją w jego dłoń.
- Rzuć dla mnie diagnostykę. Muszę wiedzieć, ile krwi użyłeś.
Machnął różdżką, a ona uważnie przestudiowała wyniki. Kiedy Chwiejka pojawiła się ponownie, Hermiona poprosiła o kilka środków wzmacniających.
Obserwowała go uważnie, gdy spożywał eliksiry, a kolor powoli wpływał w jego rysy. Ponownie przycisnęła dłoń do jego policzka i poczuła, jak ciepło wdziera się z powrotem do jego skóry, gdy przycisnęła usta do jego czoła.
- Bez ciebie nawet nie wyjdę z tego pokoju. Nie musisz się martwić.
Jego ramiona opadły z wyczerpania i powoli skinął głową.
Draco przybył po obiedzie na jej codzienny spacer. Kiedy stali w drzwiach pokoju, spojrzała na jego dłoń.
- Przypuszczam, że nie powinniśmy się już więcej dotykać. Po prostu idź, tak jak zeszłej zimy.
Skinął głową z napiętym wyrazem twarzy.
Spacerowali przez ogród różany. Pąki dopiero zaczynały kwitnąć.
Kiedy okrążyli dwór, oboje zamarli. Od żelaznych bram posiadłości prowadziła szeroka linia krwi. Wsiąkła w biały żwir.
Lucjusz stał przed frontowymi drzwiami rezydencji z centaurem u swych stóp.
Centaur został trafiony w tułów klątwą martwicy. Zgnilizna powoli rozprzestrzeniała się po jego ciele. Ścięgna w każdej nodze zostały brutalnie zerwane. Centaur jęczał cicho i starał się wstać, a jego skóra była szara od utraty krwi. Resztkami sił próbował podnieść się z kolan, lecz upadł ciężko na ziemię z bolesnym jękiem.
Lucjusz był ubrany w skórzany płaszcz i ociekał krwią. Jego blade włosy były splamione czerwienią.
- Ach, Draco… Miałem nadzieję, że się tu pojawisz. Odeślij swoją szlamę. Gdybyś mógł zmienić osłony, aby zezwalały mi na zabieranie jeńców bezpośrednio do mojego skrzydła, byłoby to bardzo przydatne. Wtedy nie będę już zmuszony przeciągać ich przez całą posiadłość.
- Zakładasz zoo, ojcze? - Draco stał, obserwując całą scenę ze starannie zamkniętą miną.
Lucjusz prychnął.
- Ta bestia pochodzi z Zakazanego Lasu. Jestem pewien, że wie coś o tym, skąd pochodziła ta strzała, a jeśli nie, może zdoła mi powiedzieć, kto wie.
Klatka piersiowa Hermiony skurczyła się boleśnie, gdy Lucjusz kontynuował:
- Niestety, to takie niewspółpracujące istoty, spodziewam się, że proces ten będzie wymagał… perswazji.
Draco westchnął i uniósł brew.
- Są więzienia, w których możesz ich przesłuchiwać. Dzięki temu krew nie brudziłaby żwiru.
- Ach tak - powiedział Lucjusz, machając leniwie różdżką. Jego głos stał się niewyraźnie śpiewny. - Więzienia. Więzienia pełne strażników i ambitnych śmierciożerców, którzy chcą zobaczyć upadek naszej rodziny. Te więzienia. Być może gdybyś był bardziej ostrożny, już dawno ująłbyś naszą zdobycz. Po co używać więzień, skoro mam własne odnowione skrzydło dworu? Nie. Dwór sprawdzi się bardzo dobrze. Tyle czasu minęło, odkąd ostatni raz byłem we własnym domu. Teraz, Draco, być może mógłbyś być tak dobry, aby przetransportować mój projekt przez resztę drogi. Chyba że wolisz, bym to ja przeciągnął go korytarzem.
Nastąpiła pauza, kiedy Draco stanął między Hermioną i swoim ojcem.
- Chwiejka - zawołał Draco twardym głosem.
Chwiejka pojawiła się przed Draco z cichym pyknięciem. Jej siniaki zmieniły już swój kolor na żółty i zielony.
- Zabierz Szlamę z powrotem do jej pokoju i dopilnuj, żeby tam została. - Draco rozpiął mankiety rękawów i podwinął je. - Mam ważniejsze sprawy na głowie.
Chwiejka podskoczyła i chwyciła Hermionę za rękę, szybko ją odprowadzając. Hermiona obejrzała się przez ramię i patrzyła, jak Draco podchodzi do swojego ojca, z różdżką zwisającą z jego palców.
Hermiona była w swoim pokoju od zaledwie pół godziny, kiedy budynkiem wstrząsnął przeszywający krzyk.
Dźwięk był słyszalny nawet z drugiego końca dworu. Nieludzka agonia odbijała się echem w całej rezydencji, jakby wyłaniała się ze ścian.
Narcyza drgnęła gwałtownie, skacząc na równe nogi, a jej twarz zszarzała, gdy wydała z siebie zdławione westchnienie przerażenia.
To był pierwszy dźwięk dochodzący z jej portretu, jaki Hermiona kiedykolwiek usłyszała.
- To… to centaur - powiedziała Hermiona. - Lucjusz go złapał.
Narcyza wpatrywała się przez chwilę w Hermionę, po czym opadła z powrotem na krzesło, układając swoje ręce na kolanach.
Krzyki nie ustawały.
Hermiona odwróciła wzrok i próbowała przełknąć, ale jej ślina była kwaśna. Jej ręce się trzęsły, gdy próbowała przewrócić stronę w swojej książce. Słowa falowały jej przed oczami.
Zastanawiała się, czy to klątwa złuszczająca. Ciągłe wrzaski przypominały jej o Colinie.
Książka wysunęła się z jej palców upadając na podłogę. Ledwo to zauważyła.
Żałowała, że nie ma dostępu do swojej oklumencji. A przynajmniej do umiejętności ponownego zebrania myśli, aby wszystkie zgony nie pozostawały wciąż na pierwszym planie.
Przycisnęła dłonie do oczu i starała się oczyścić umysł.
Cała krew. Będzie tyle krwi. Potem skóra. I mięśnie. W końcu organy. Warstwa po warstwie. Do kości.
Chciała skulić się w kącie swojego pokoju. Ukryć się przed dźwiękiem i świadomością, że to się dzieje, a ona nie jest w stanie nic z tym zrobić.
Jeśli spróbowałaby zrobić cokolwiek, nawet pójść i błagać Draco, aby to powstrzymał, zagroziłoby to zarówno jemu, jak i jej, ich córce, Severusowi, Ginny, Jamesowi.
Ruszyła przez pokój w kierunku rogu, starając się nie słuchać krzyków, które zdawały się nie mieć końca.
Idąc, spojrzała w stronę portretu. Wyraz twarzy Narcyzy wzdrygał się, jakby starała się nie płakać, siedząc ze stoickim spokojem na krześle.
Hermiona zatrzymała się i zawahała przez chwilę, zanim podeszła do portretu.
Hermiona wyciągnęła rękę. Jej palce drgnęły, gdy oparła je o płótno. Narcyza spojrzała na Hermionę, a wyraz jej twarzy był sztywny. Lekko zmarszczyła czoło, wykrzywiając obronnie wargi, po czym cofnęła się na krześle.
Hermiona czekała.
Potem niebieskie oczy Narcyzy zamigotały, usta wykrzywiły się, a szczęka zadrżała. Przesunęła się na krawędź krzesła i wyciągnęła rękę, aż jej namalowane palce spoczęły na płótnie zaraz pod palcami Hermiony.
Hermiona stała przy portrecie, aż krzyki ustały.
Gdy w rezydencji zapadła cisza, Hermiona odsunęła swoją dłoń się od ramy i odwróciła się. Jej żołądek był tak skręcony, jakby ktoś ją dusił od środka. W oszołomieniu podeszła do łóżka i stała obok niego przez kilka minut. Wciąż słyszała krzyki, jakby zostały one wyżłobione w bębenkach jej uszu.
Zwinęła się ciasno w kącie między łóżkiem a ścianą, tępo wpatrując się w podłogę.
Zamrugała i odkryła, że Draco klęczy przed nią. Wyraz jego twarzy był niepewny i zmartwiony. Jego brwi zmarszczyły się, kiedy na nią spoglądał, a usta zacisnęły się w cienką, płaską linię.
Miał na sobie inne ubrania i mogła stwierdzić, że wziął prysznic. Włosy miał zaczesane do tyłu i nadal były wilgotne.
Patrzyła na niego w milczeniu. Nie wiedziała, co powiedzieć.
Wyraz jego twarzy stawał się coraz bardziej mizerny, gdy spoglądał jej w oczy.
Nie sięgnął do niej. Nic nie powiedział. Po prostu spojrzeli na siebie, czując ciężar tego wszystkiego.
Wydawał się czekać, aż ona coś zainicjuje, sięgnie po niego lub odwróci wzrok.
- Czy powiedział coś, co mogłoby cię obciążyć? - Hermiona w końcu zapytała.
Oczy Draco zamigotały i zobaczyła, jak pobielały mu kostki.
- Nie. Już zatarłem swoje ślady.
Usta Hermiony drgnęły i lekko skinęła głową.
- Wszystko, co robisz, leży również na moich barkach. Każde zaklęcie.
- Jest późno. Zjesz coś dziś wieczorem? - zapytał Draco, przyglądając się jej.
Hermiona spojrzała na zegar. Draco wyprowadził ją na zewnątrz wczesnym popołudniem, teraz była już siódma.
Straciła cały dzień. Nie poczyniła żadnych postępów w badaniach. Nawet nie przeprowadziła burzy mózgów. Po prostu stała w zimnym przerażeniu przed portretem i słuchała wrzasków centaura torturowanego na śmierć.
Nie udało jej się nic zrobić. Nie, zanim wróciła jej pamięć. Nie później. Stała się cieniem osoby, którą była wcześniej. Podobnie jak portret Narcyzy, który wisiał na ścianie, była tylko nikłym cieniem kogoś, kogo Draco kochał.
Jej szczęka drżała.
- Hermiono…
Spojrzała na Draco.
Gdy ją obserwował, wyraz jego twarzy był zdruzgotany. Zaczął sięgać po nią, ale potem zatrzymał się i cofnął rękę.
- Będziesz jeść?
Zacisnęła usta i potrząsnęła głową. Jego oczy zamigotały, ale nie wyglądał na zaskoczonego.
Wstał, odwracając od niej wzrok.
- Wyślę ci porcję Eliksiru Bezsennego Snu. Mój ojciec oczekuje, że zjawię się dziś wieczorem na kolacji. Poinformuj Chwiejkę, jeśli będziesz czegoś potrzebować.
Te słowa były wszystkim, co powiedział, zanim wyszedł.
Powinna więcej badać, szukać informacji. To właśnie powinna zrobić.
Nie poruszyła się.
Chwiejka pojawiła się po chwili z fiolką Eliksiru Bezsennego Snu, którą bez słowa położyła obok Hermiony.
Hermiona wciąż siedziała w kącie obok łóżka, kiedy zegar w korytarzu wybił północ, a Draco pojawił się w pokoju.
- Jeszcze nie śpisz.
- Chciałam wiedzieć, kiedy wrócisz - szepnęła i wstała.
Podeszła bliżej, wtulając twarz w jego szaty. Do rocznicy Bitwy o Hogwart został zaledwie tydzień.
Położył niepewnie dłoń na jej głowie.
Spojrzała na niego, obserwując delikatne błyszczenie jego srebrnych oczu.
Zmusiła się do bladego uśmiechu.
- Chodź do łóżka. Bez ciebie jest zimno.
***
- Severus ma przybyć w ciągu najbliższych sześciu dni - powiedział Draco, kiedy wędrowali przez labirynt z żywopłotu.
Hermiona poczuła, jak jej żołądek się zaciska.
- Oh.
Nie wiedziała, co powiedzieć. Szła przed siebie, nie myśląc dokąd zmierza, aż trafiła w ślepy zaułek, a potem stała wpatrując się w cisową ścianę, przełykając i próbując wymyślić coś do powiedzenia.
W końcu odwróciła się i spojrzała na stojącego za nią Draco.
- Czy mogę jeszcze raz pójść do biblioteki? Tylko raz. Chcę tylko ostatni raz spojrzeć na pewne książki.
Draco patrzył na nią przez chwilę i skinął głową.
- Mojego ojca nie będzie do końca dnia. Zabiorę cię.
Czuła na sobie ciężar jego wzroku, kiedy wędrowała po bibliotece od alejki do alejki.
Spojrzała na niego, wyciągając z półki encyklopedię z piętnastowiecznymi formułami numerologicznymi, a wzdłuż jej kręgosłupa przebiegł lodowaty dreszcz, gdy dostrzegła wyraz jego twarzy.
Tęskny.
Zabierała im ich ostatni wspólny czas. Jeśli niczego nie znajdzie, to wszystko pójdzie na marne. Cały ten czas, który mogłaby z nim spędzić.
Jej szczęka zadrżała. Spojrzała w dół i przygryzła wargę, zsuwając encyklopedię z półki, a także cztery książki obok niej, dodając je do stosu.
- Te też.
***
- Znalazłam to, czego mi brakowało, żeby móc usunąć twój Mroczny Znak - powiedziała Hermiona, kiedy po lunchu następnego dnia Draco przeszedł przez drzwi do jej pokoju. Siedziała na skraju łóżka z pustymi rękami i nietkniętym posiłkiem.
Zatrzymał się przy drzwiach.
- Tak?
Kąciki jej ust drgnęły i spojrzała na swoje dłonie.
- Rozgryzłam to na podstawie numerologii. Kazałam nawet Chwiejce zapisać za mnie wszystkie liczby… żeby mieć pewność, że dobrze wszystko obliczyłam - jej głos był pusty. Spojrzała w dół, a jej szczęka zadrżała, zanim zmusiła się do spojrzenia na Draco. - Łzy Feniksa. Byłabym w stanie go usunąć, gdybym miała fiolkę Łez Feniksa.
Równie dobrze mogłaby powiedzieć, że potrzebuje księżyca.
Draco stał, wpatrując się w nią przez minutę, po czym zamrugał.
Feniksy rzadko płakały. Kiedy to robiły, zawsze chodziło o płakanie wprost na ranę, a nie do fiolki, aby łzy mogły zostać uratowane lub użyte w eliksirze. Próba kupienia Łez Feniksa kosztowałaby fortunę, a sam kupujący dostałby prędzej rozcieńczoną krew jednorożca niż rzeczywiste łzy. Znalezienie sprzedawcy z prawdziwymi Łzami Feniksa mogło zająć lata.
Przełknęła i zaczęła się wiercić, zwijając materiał szaty między palcami.
- Może… jeśli zacznę od nowa, to coś znajdę. Mogłam po prostu podejść do tego pod złym kątem...
Zatrzęsła się, a jej ramię drgnęło.
- Albo… bomba. Mogłabym zbudować bombę, taką jak te, których użyłam w Sussex - Powiedziała przygryzając lekko dolną wargę. - Myślę… że pamiętam jak ją zrobić. Jeśli przyniesiesz mi analizę zabezpieczeń zamku Voldemorta, może uda mi się zaprojektować dla niego bombę. Moglibyśmy go wysadzić.
Twarz Draco była zamknięta, ale jego spojrzenie było wściekle cierpliwe, gdy do niej podszedł.
- Czy potrafisz zbudować bombę bez magii?
Hermiona przełknęła, wykrzywiając usta.
- N-nie… Ale… mogę ci powiedzieć, jak…
- Czy możesz bezpiecznie obchodzić się z takimi materiałami podczas ciąży?
Jej szczęka drżała i zdała sobie sprawę, że był to pomysł, który prawdopodobnie sam już rozważał i w pewnym momencie odrzucił.
- Nie. Ale mógłbyś umieścić wokół mnie osłony, które stłumiłyby efekty. Mogę ci wcześniej pokazać techniki. Moglibyśmy pracować nad tym razem...
Draco podniósł jej prawą rękę i przycisnął ją do swojej lewej. Jego kciuk i palec wskazujący lekko drgnęły. Cała ręka Hermiony zadrżała w jego.
- Które z nas ma wystarczająco stabilne ręce, aby skonstruować bombę?
Hermiona odsunęła dłoń i zwinęła ją w pięść tak mocno, aż poczuła kości śródręcza pod palcami. Czuła, jak krew odpływa z jej głowy i odniosła wrażenie, jakby w każdej chwili mogła stoczyć się z krawędzi łóżka.
Drugą rękę mocno przycisnęła do materaca, próbując się uspokoić.
- Może mogłabym-
- Hermiono, jestem zmęczony.
Spojrzała na niego i zobaczyła to w jego oczach.
Wojna go pożarła. Zostało go tak mało. Duchy i wojna, wypełniały je niemal w całości.
Pozostali śmierciożercy wycofali się z wojny po bitwie o Hogwart, ale Draco nie miał takiej możliwości, nigdy nie dano mu tego luksusu. Kontynuował, ponieważ nie mógł jej znaleźć, ponieważ złożył przysięgę, że pokona Voldemorta.
Zrobił wszystko, aby pokonać Voldemorta.
Wszystko.
Wszystko co mógł
Dzień po dniu.
Chciał tylko końca, którego mógłby wyczekiwać.
- Draco… ja…
Wziął jej dłoń w swoją, przesuwając kciukiem po pierścionku.
- Chciałbym się z tobą pożegnać, zanim wyjedziesz.
Jej gardło zacisnęło się, gdy spojrzała na niego. Jej szczęka drżała wyraźnie, a jego postać falowała w jej oczach, kiedy powoli skinęła głową i wtuliła twarz w jego klatkę piersiową. Owinął ramiona wokół jej ciała i westchnął.
Objęła go, ale jej myśli szalały.
W chwili, gdy wyszedł, wróciła do badań. Poprosiła skrzaty o więcej książek. Kiedy wrócił późnym wieczorem, odłożyła je wszystkie. Nie wspomniała mu o tym. I tak wiedziała, że wiedział.
Pocałowała go. Pchnęła go na łóżko i podciągnęła nogę, aż znalazła się na jego kolanach, palcami przeczesując jego włosy i pieszcząc jego usta swoimi.
Zsunęła szaty z jego ramion i rozpięła koszulę, przeciągając palcami po jego obojczykach i podążając za nimi ustami. Jej ręce zsunęły się z jego ramion. Delikatnie poprowadziła jego dłonie do swojej talii, a następnie przyciągnęła jego usta z powrotem do swoich.
Jego ręce chwyciły jej ciało. Jego kciuk przylgnął do jej najniższego żebra, a druga ręka uniosła się i owinęła wokół podstawy jej gardła, przyciągając ją niemożliwie blisko i odchylając jej głowę do tyłu, gdy pogłębiał pocałunek.
Zaczęła rozpinać sukienkę. Jej ręce drżały, a palce majstrowały przy guzikach. Odsunął się i próbował zacisnąć swoje dłonie na jej własnych. Odtrąciła je lekko.
- Chcę tego - powiedziała napiętym, drżącym głosem. - Chcę tego. Chcę tego na naszych warunkach, zanim wyjadę - szepnęła łamiącym się głosem. - To było nasze…
Przełknęła i zamrugała mocno, zanim napotkała srebro jego oczu.
- To było nasze.
Poruszyła ramionami, a sukienka zsunęła się i zebrała w talii. Owinęła ramiona wokół jego szyi, przyciągając go blisko i ponownie całując.
Została na nim okrakiem, gdy posuwali się naprzód i robiło się coraz cieplej, a otaczający ich świat przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Nie istniało nic oprócz Draco, jego rąk i oczu, bicia jego serca. Ponownie badała jego ciało. Był inny, sprawiał w jej dłoniach wrażenie uszkodzonego, pokrzywdzonego. Miał blizny, których nie rozpoznawała, a jego palce momentami drgały spazmatycznie, kiedy przyciągał ją bliżej, muskając opuszkami jej skórę.
Ułożyła się wzdłuż całej długości jego ciała, rozkoszując się jego ciepłem, podczas gdy jego dłoń śledziła krzywiznę jej kręgosłupa. Kąsał jej ramię, aż jęknęła, a jej ciało zadrżało przy jego. Całowała go w szyję i wzdłuż obojczyków, zwracając uwagę na to, jak reagował, jak się spinał i wstrzymywał oddech, jak jego palce wplątywały się w jej włosy i zaborczo zsuwały wzdłuż jej gardła.
Moja. Czuła to w jego dotyku, choć tego nie powiedział.
Moja.
Jego oczy nie były jak oczy wilka. Były oczami smoka, zabójczymi i zaborczymi. Patrzył na nią, jakby była wszystkim, co liczyło się na tym świecie. To sprawiło, że krew zapłonęła w jej żyłach.
Jej uda oparły się na jego biodrach, kiedy usiadła na nim okrakiem i przesunęła się. Spojrzała mu w oczy. Serce waliło jej w piersi, a puls przyspieszył i wiedziała, że on też to poczuł.
Przyciągnęła jego ręce do bioder, powoli się na niego opuszczając. Jego oczy zrobiły się czarne, a szczęka zacisnęła się, gdy syknął cicho między zębami, ale nie pospieszył jej, gdy zatrzymała się i dostosowała do tego doznania, po czym przesunęła biodra do przodu.
To było… znajome. Zarówno dobre, jak i złe.
Nad stołem starała się nie zwracać na nic uwagi. Ani na to, jakie to było, ani jak to odczuwała, czy były to doznania czy ruchy. Odrywała swój umysł od rzeczywistości, skupiając się na krawędzi stołu pod jej biodrami, zegarze, fakturze drewna pod opuszkami palców. Poezji. Miksturach. Czymkolwiek innym.
Zawsze chodziło o jak najmniejsze przeżywanie tego, co się działo.
Teraz chciała w pełni pojąć, jak to jest. Byli połączeni. Był w niej i pod nią. Jego ręce prowadziły jej biodra, gdy się poruszała.
To było dobre. Czuła się tak, jak wtedy, kiedy dawniej uprawiali seks, była tego pewna.
Ciepło jego dotyku było jak ogień. Nie było to dla niej ani za szybko, ani za dużo. Poruszał się tak wolno, jak tego potrzebowała.
Kiedyś było powolne. Pamiętała to. Powolne i intymne, gdy szeptał przy jej skórze. Palący szacunek jego dotyku, kiedy się z nią kochał.
Tak właśnie było. Kochać się.
To właśnie mieli.
Jej oczy płonęły i opuściła głowę, gdy jej ramiona zadrżały.
- Kocham cię - szepnęła, ściskając jego dłoń w swojej tak mocno, że aż zabolało. - Całe swoje życie chciałam ci to pokazać.
W końcu zbliżenie na jakie zasłużyli. Nie ma stole, nie wymuszone przykrym obowiązkiem który Draco musiał spełnić. To było zbliżenie, które było z miłości, tak jak wtedy w Savoy, kiedy szeptał jej, że jest jego, że się będzie nią opiekował. I mam łzy w oczach, bo to zdawało się być pożegnanie. Coś, czego nie chce, żeby się wydarzyło. Zasługują na lepszy koniec niż coś takiego. Draco nie może się poddać tak po prostu, choć Łzy Feniksa nie będzie łatwo zdobyć, ale może Severus… Może on im pomoże. Draco musi się pozbyć jakoś tego cholernego znaku. On i Hermiona muszą być razem, w końcu będą mieć dziecko… Ona nie może zostać z tym sama. Za to Lucjusz mi się bardzo nie podoba. Może póki co jeszcze nic nie zrobił Hermionie, ale to zdaje się być tylko kwestią czasu, aż coś się stanie. Nie ufam mu. Draco wie, że jego ojciec jest nieprzewidywalny. To jak potraktował Chwiejkę i inne skrzaty tylko dlatego, że mu się nie podobał nowy wygląd skrzydła… Psychopata w najczystszej postaci. W dodatku ten centaur… Biedna Narcyza, nawet jak nie żyje, to nie może mieć odrobiny spokoju, bo jej mąż musi odwalać coś takiego. No i czyżby to miało być pierwsze przełamanie lodów między nią a Hermioną? Szkoda, że nie poznały się naprawdę. Myślę, że mogłaby się do niej przekonać.
OdpowiedzUsuńLucjusz jest bardzo okrutny. W końcu doszło do ich zbliżenia lecz jakoś się nie cieszę szczególnie że cały czas mówią o pożegnaniu 😥
OdpowiedzUsuńTo nie może być pożegnanie. Oni znaleźli miłość a wojna tak zniszczyła. Snape musi ich uratować. Narcyza tutaj musi też odegrać rolę, nie bez przyczyny jest tak wspomniana
OdpowiedzUsuńJakie pożegnanie, ja tutaj czekam na to obiecane szczęśliwe zakończenie :D mam oczekiwania haha, mam nadzieję że będzie to wcześniej niż w epilogu, czy ile złego będzie musiało się jeszcze wydarzyć
OdpowiedzUsuńObawiam się, co może zrobić Lucjusz :(
OdpowiedzUsuńMam tak ogromną nadzieje, że im się uda być razem, że będą wolni.
🌹🥰🌺🥰
OdpowiedzUsuńNadzieja umiera ostatnia, liczę że razem przetrwają. Lucjusz obawiam się, że w całym tym szaleństwie może być bezwzględny a już obserwował Hermione.
OdpowiedzUsuńLucjusz!!! O kurczaki to sie porobiło...
OdpowiedzUsuńOn nie da o sobie zapomnieć!
Jest przerażający! Okrutny i niestabilny...
I to jego zadanie które dostał! Przeciez to tylko komplikuje sprawę 😭
Ukaranie Chwiejki i innych skrzatów 😭 biedactwa ☹ polubiłam to małe stworzenie, które tak dba o Hermionę i Draco 😊
Lucjusz i jego praktyki 😭 bestialstwo... z tego człowieka nie zostało chyba juz nic...
Podziwiam opisy autorki, naprawdę jestem w stanie to sobie wyobrazić co do każdej jednej sceny...
Przybycie Severusa, tak szybko o matko... zbliża się nieubłaganie koniec... boję się na samą myśl 😭
To że mają siebie nawzajem po tak długim czasie, że odnaleźli się i to takie cudowne ❤
Cholerny, przeklęty, nienormalny Lucjusz! Nie dość, że Draco prawie dostał spazmów, widząc, jak ojciec traktuję Hermionę, to jeszcze ten sku.wiel musiał ukarać skrzaty! Jeny, tak mi ich szkoda, biedactwa :( I ten centaur, matko kochana, zrobiło się niedobrze podczas czytania i rozryczałam się jak dziecko, co za okrutny, podły... nawet nie jest to już człowiek! Ten moment Hermiony z portretem Narcyzy - to było odrobinę pokrzepiające w tej niekończącej się agonii biednego stworzenia :( Do tego Draco, który się tam prawie wykrwawia, używając Magii Krwi, żeby wzmocnić bariery wokół Hermiony, jakaś masakra!
OdpowiedzUsuńHa! Wiedziałam, wiedziałam, że Hermiona w końcu rozgryzie jak pozbyć się tego cholernego piętna Voldemorta! Łzy Feniksa... Damn it, nie może spróbować go przywołać? Nie jest może Potterem, ale może, jakimś cudem...? Ta bomba byłaby idealna, ale Draco ma rację, kto miałby ją konstruować? Chyba, że Severus by im pomógł...? Ach, i w końcu zbliżenie, bez lęku, pełne miłości! Piękne zakończenie tak przerażającego rozdziału :)
Mała.