Muzyczna sugestia:
Ramin Djawadi - Light of the Seven
Playlista Spotify: “Music to read Manacled to”
__________
Hermiona poczuła się tak, jakby serce podskoczyło jej do gardła.
To była dziewczynka. Mała dziewczynka.
Ta informacja sprawiła, że ciąża nagle stała się tak boleśnie realna.
Stroud przyjrzała się dokładniej całej diagnostyce, po czym westchnęła.
- Cóż, to nie to, na co liczyliśmy.
Odrzuciła odczyt zaklęcia szybkim machnięciem różdżki.
- To niefortunne, mieliśmy kilka surogatek, które nieoczekiwanie poroniły zaraz po tym, jak okazało się, że nosiły dziewczynki. - Jej oczy przesunęły się z Hermiony, na Draco. - Oczywiście nie będzie to problemem, biorąc pod uwagę, że ciąża jest przede wszystkim mechanizmem odzyskiwania pamięci. W twoim przypadku, Wielki Łowco, zawsze czeka następna surogatka. Dla pozyskania prawdziwego spadkobiercy.
Hermiona poczuła, że robi jej się zimno. Jej gardło zacisnęło się i odwróciła wzrok od Stroud, zerkając z niepokojem na Draco.
Patrzył na trzepoczącą w powietrzu kulę światła, jakby nie mógł odwrócić od niej wzroku, ale jego postawa nieznacznie się zmieniła.
Hermiona żałowała, że nie może go dotknąć, trzymać go za rękę. Wydawało się, że powinni móc podzielić się tą chwilą. Była w ciąży z dziewczynką, ale czuła, że jedyną reakcją, na jaką mogła sobie pozwolić, było spokojne siedzenie, odwracanie wzroku i zastanawianie się, jak byłoby w innych okolicznościach.
Draco wciąż ledwo uznawał fakt istnienia ciąży, poza tym, że miała ona bezpośredni związek ze zdrowiem Hermiony. Pomimo jej wielokrotnego nalegania, iż nie zamierza ona dokonać aborcji, odmówił traktowania tego, jakby miało to z nim cokolwiek wspólnego. To była jej ciąża, jej dziecko. Kiedy próbowała o tym porozmawiać, stawał się powściągliwy, a jeśli naciskała, przepraszał i wychodził.
Zamrugał, a mięśnie jego szczęki drgnęły, po czym odwrócił wzrok, wpatrując się kamiennymi oczami w okno.
Hermiona obejrzała się, gdy Stroud nadal rzucała zaklęcia i zapisywała kolejne notatki.
Uzdrowicielka rzuciła kolejne zaklęcie, a przed jej oczami pojawiła się projekcja mózgu Hermiony.
Wspomnienia Hermiony lśniły złotem, o tym samym odcieniu co trzepocząca ciążowa kula. Wszystkie małe świecące światełka rozrzucone po jej mózgu zmieniły swój kolor, a niektóre wyglądały na popękane. Wzdłuż czegoś, co wyglądało na ścieżki neuronowe, biegły porozrzucane linie odłamków światła.
- To ciekawe - powiedział Stroud, szturchając czubkiem różdżki w projekcję diagnostyczną. - Co powiedzieli uzdrowiciele umysłu, gdy zobaczyli taką ewolucję?
Draco odwrócił wzrok od okna i spojrzał na projekcję. Jego nozdrza rozszerzyły się, jakby poczuł coś obrzydliwego.
- Aby pomóc zachować jej spokój, gdyby się obudziła, i zapobiec dalszym napadom, gdybym chciał uniknąć trwałego uszkodzenia mózgu i utraty wspomnień - zaszydził ze Stroud. - Powinnaś być wdzięczna, że twoja metoda wymuszonego powrotu do zdrowia jej nie zabiła. Nie mogę sobie wyobrazić, że Czarny Pan dobrze przyjąłby te wieści.
Stroud skuliła się lekko i wyglądała na zdenerwowaną.
- Kiedy to zaproponowałam, mówiłam, że to tylko teoria - powiedziała Stroud sztywnym głosem. - Wyjaśniłam to całkiem jasno Czarnemu Panu. Czy wykazała jakiekolwiek oznaki odzyskania większej ilości wspomnień?
- Nie - mruknął Draco, wykrzywiając usta, gdy zerknął szyderczo na Hermionę, po czym skupił się na Stroud. - Jedyną zauważalną różnicą w jej zachowaniu od czasu zajścia w ciążę jest to, że stała się jeszcze bardziej niestabilna i ledwie może wyjść z pokoju.
Stroud westchnęła i szturchnęła lekko w projekcję.
- Szkoda, że nie możemy jej po prostu podać Veritaserum. Jak długo uzdrowiciel umysłu powiedział, by nie używać magii na jej mózgu?
- Dopóki poziom magii nie osiągnie punktu krytycznego, należy unikać wszystkiego, co magicznie zakłóciłoby pracę mózgu, z wyjątkiem leków przeciwdrgawkowych. Oszacował, że moja legilimencja będzie bezpieczna do podjęcia na początku trzeciego trymestru, zakładając, że poziom jej stresu spadnie do punktu, w którym jej lęk przestanie być przyczyną ataków. - Oczy Draco zamgliły się i wyglądał na niewzruszonego. Jego ręka drgnęła blisko różdżki.
Stroud zacisnęła usta.
- To niestety dość długi czas oczekiwania. Poinformowałeś go, że wspomnienia są pilne?
Draco machnął lekceważąco ręką.
- Widziałaś raporty. Opierając się na analizie uzdrowiciela umysłu, im ważniejsza jest informacja, tym lepiej jego ona chroniona. Próba wyodrębnienia ich przedwcześnie może skutkować odzyskaniem samych nieistotnych informacji. Wspomnienia nie są dyskretne. Nakładają się asocjacyjnie. Wspomnienia, których Czarny Pan pragnie najbardziej, nie będą odzyskane jako pierwsze, ale jako ostatnie.
Stroud ponownie szturchnęła w projekcję mózgu Hermiony, po czym ją usunęła.
- Cóż, teraz, kiedy zbliża się do końca pierwszego trymestru, powinna zacząć jeść i regenerować się fizycznie. Może to nie być dla ciebie problemem, biorąc pod uwagę, że dziecko nie będzie spadkobiercą, ale podwyższony poziom kortyzolu może mieć na nie wpływ. Ze względu na ograniczenia, jakie surogatki mają w swoim zachowaniu, stres może objawiać się w nietypowy sposób, jeśli nie zostanie rozwiązany. Ćwiczenia to kluczowy sposób rozładowania go. Powinieneś kazać jej ćwiczyć, gdy tylko stanie się wystarczająco stabilna, aby to robić.
Draco krótko i obojętnie skinął głową na potwierdzenie.
Kilka minut później wyprowadził Stroud. Hermiona podeszła i przycisnęła ucho do drzwi. Słyszała, jak głos Strouda oddala się korytarzem.
- Jeśli nie chcesz zatrzymać dziecka, laboratorium z chęcią przejmie ją natychmiast po porodzie. Czarny Pan rozumie, że nie każdy chce mieć wiele dzieci. Te z dużym potencjałem zostaną wykorzystane do wniesienia wkładu w kolejną fazę programu, a pozostałe będą przydatnymi przedmiotami laboratoryjnymi. Wciąż tak mało wiadomo o wczesnym rozwoju magii…
Język Hermiony zacisnął się w jej ustach, a jej żołądek skręcił się tak gwałtownie, że prawie zwymiotowała na środek podłogi. Ruszyła niepewnie i usiadła na skraju łóżka.
Draco nigdy by na to nie pozwolił. Nigdy by nie pozwolił, żeby to się jej przytrafiło. Żeby taki los spotkał ich dziecko. Ale to nie uratowałoby innych surogatek ani ich dzieci.
Zamknęła oczy.
Miała nadzieję, że Draco wkrótce wróci, by mogła poprosić o zwrot książek. W przeciwnym razie nie pozostanie jej nic innego, jak martwić się, martwić i martwić.
Nic nie mogła zrobić, tylko martwić się, a potem zamartwiać się faktem, że się martwi.
Podwyższony poziom kortyzolu mógł mieć wpływ na dziecko.
Zachowaj spokój, w przeciwnym razie możesz mieć atak.
Wtedy Draco może nie pozwolić jej na badania.
A wtedy-
Starała się o tym nie myśleć.
W myślach przejrzała wszelkie zaklęcia leczące i teoretycznie opracowała mikstury przeciwdziałające hemofilii i zatrzymujące krwotoki.
Minęła prawie godzina, zanim Draco wrócił do jej pokoju. Gdy tylko go zobaczyła, natychmiast wróciła myślami do spotkania.
To miała być dziewczynka.
Teraz, kiedy znała płeć, mogła sobie to lepiej wyobrazić. Wcześniej było to bardziej abstrakcyjne. Dziecko. Teraz była to dziewczynka. Dziewczynka.
W rezydencji były portrety dzieci Malfoyów. Wszystkie przedstawiały blond i szarookich… mężczyzn.
Linia Malfoyów była całkowicie męska.
Hermiona nie mogła przypomnieć żadnych portretów przedstawiających potomkinie rodu Malfoyów. Tylko spadkobierców, czasami rezerwowych.
Hermiona nie wiedziała, czy to anomalia genetyczna, czy, co bardziej prawdopodobne, proces selekcji. Być może Malfoyowie tradycyjnie nie zachowywali żeńskich ciąż.
Draco zatrzymał się o stopę od niej. Wydawał się tylko częściowo obecny, jakby jego umysł był kompletnie gdzie indziej. Hermiona ułożyła dłonie na swoim brzuchu i obserwowała go uważnie.
- A więc… to dziewczynka - powiedziała.
Wyraz jego twarzy natychmiast się zamknął, po czym skinął krótko głową.
Jej usta drgnęły.
- Nie widziałam, żeby w rodowodzie Malfoyów występowały dziewczynki.
- Nie - powiedział, wzruszając ramionami.
Hermiona poczuła się tak, jakby w jej gardle utknął kamień.
- Czy to… czy to ma dla ciebie znaczenie? Że nie jest to chłopiec?
Draco zamrugał i wydawało się, że nagle jego umysł powrócił na swoje miejsce.
- Co? Nie. - Spojrzał na nią. - Płeć nigdy nie miała dla mnie znaczenia.
Ucisk w gardle ustąpił miejsca ciężarowi w klatce piersiowej. Hermiona skinęła głową.
- W porządku. Po prostu się zastanawiałam.
Draco spojrzał na nią.
- To zaklęcie na linii krwi, mające na celu utrzymanie posiadłości w stanie nienaruszonym. Malfoyowie potrzebują związku małżeńskiego, aby spłodzić męskiego spadkobiercę z czarownicą.
- Och - to było wszystko, co mogła powiedzieć. Po kilku sekundach dodała: - Stroud nie wie.
Potrząsnął głową, spojrzał w dół i zdawał się studiować pastę na swoich butach.
- Nigdy nie wydawało się to warte wzmianki, biorąc pod uwagę, że potrzeba dziedzica sprawiła, że moje wysiłki wydawały się być poważne.
Hermiona odwróciła wzrok.
Wyjść za mąż. Mieć dzieci. Zestarzeć się z kimś.
Był taki moment, kiedy pogodziła się z tym, że nigdy nie osiągnie takich rzeczy. Powiedziała sobie, że będą ważniejsze, którymi będzie mogła się pocieszyć. Gdyby Harry i Ron nadal żyli, Voldemort zostałby pokonany, świat byłby lepszy. Ta wiedza wystarczyłaby jej do wypełnienia pustki.
Ale Harry i Ron nie żyli. Voldemort nie został pokonany. Świat wydawał się tak złamany, że nie wiedziała, czy kiedykolwiek może być lepiej.
Teraz czuła utratę prostych rzeczy.
- Czy mogę dostać moje książki z powrotem przed twoim wyjazdem? - zapytała, ponownie na niego patrząc.
- Poproszę Chwiejkę, żeby je przyniosła.
Spojrzała na swoje buty.
- Spróbuję znowu wychodzić na spacery. Stroud miała rację, to ważne dla dziecka, więc powinnam to robić.
Podniosła głowę i lekko się uśmiechnęła.
Draco spojrzał na nią, aż w końcu jej uśmiech zniknął. Odwróciła się w stronę okna. Wszystko za szybą było takie... otwarte. Jej palce drgnęły, jednak szybko wsunęła je za plecy.
- Pójdę z tobą - powiedział. - Nie musisz iść sama.
Wyciągnął w jej stronę dłoń, a ona ją ujęła.
Wyszli na zewnątrz i ruszyli powoli aleją obsadzoną drzewami owocowymi. Palce ich dłoni splotły się razem. Kwiaty wyblakły i zostały zastąpione liśćmi. Ścieżka którą kroczyli, była osłonięta łukowatymi gałęziami.
- Wspinałem się na te drzewa, kiedy byłem chłopcem - powiedział nagle Draco.
Hermiona spojrzała na niego zdziwiona. Wcześniej zawsze milczał podczas spacerów. Rozmowa z nim podczas tej czynności była jej nieznana.
Spojrzał w dół alejki, a wyraz jego twarzy sprawiał wrażenie, jakby jego umysł dryfował gdzieś daleko.
- Powiedziano mi, żebym nie wspinał się na nie, ale kiedy tamtego dnia skończyły się moje lekcje, przyszedłem i spróbowałem.
Spojrzał na sękatą jabłoń rosnącą w pobliżu.
- Utknąłem w tym drzewie. Wtedy wydawało mi się ono tak ogromne. Chwiejka próbowała mnie ściągnąć, ale jej nie pozwoliłem. Siedziałem na tej gałęzi, krzycząc za moją matką przez godzinę, zanim wróciła do domu z ulicy Pokątnej.
Hermiona przyjrzała się gałęzi rosnącej zaledwie kilka stóp nad ziemią, a jej usta wygięły się uśmiechu.
Draco odwrócił się.
- Jeśli pójdziemy tym pasem i przetniemy tamto pole, znajdziemy za nim staw, w którym łapałem żaby. Przeważnie są tam jeszcze kaczki i czaple. Na moje piąte urodziny dostałem sieć i próbowałem złapać wszystko, co mogłem znaleźć. Były do mojego zoo. Mówiłem, że kiedy dorosnę, zostanę magozoologiem. Byłem bardzo nastawiony na to, że kiedyś pojadę do Afryki na wielką wyprawę. Mój ojciec był przerażony.
Draco mówił bez wyrazu. Hermiona poczuła narastający niepokój.
- Byłem postrachem dla wróżek i gnomów - dodał po kolejnej minucie. - Raz ugryzł mnie jeden gnom, gdy próbowałem go wykopać. Zakrwawiłem chyba wszystko - zaśmiał się pusto. - Moja matka tak bardzo martwiła się, że zostanie mi po tym blizna.
Znowu zaczął powoli kroczyć alejką, wciąż trzymając Hermionę za rękę.
- Zawsze lubiłem latać. Mój ojciec dał mi zabawkową miotłę, kiedy miałem dwa lata, pomimo wielkiego sprzeciwu mamy. Teodor Nott i ja ścigaliśmy się ze sobą po całej posiadłości. Kiedy miałem osiem lat, omal nie złamałem ręki, uderzając o ścianę dworu.
Potem był już cicho, dopóki nie doszli do końca linii drzew.
- Chwiejka pójdzie z tobą. Opiekowała się w swoim życiu już kilkoma dziećmi. Praktycznie wychowywała mnie przez kilka pierwszych lat, kiedy moja mama była chora. Pomogła też Ginny z Jamesem. - Spojrzał na Hermionę. - To już załatwione. Własność nad nią zostanie przeniesiona na ciebie. Jest dobrym skrzatem. Zna o mnie wszystkie historie, jakie możesz kiedykolwiek zechcieć usłyszeć.
Hermiona zatrzymała się, gdy zdała sobie sprawę, co robił Draco.
Próbował dać jej to, czego chciała. Dla niego fakt uznania, że będzie miał dziecko, oznaczał przyznanie się, że nigdy go nie spotka.
Opowiadał jej historie, żeby kiedyś mogła opowiedzieć ich córce, jaki był przed szkołą, przed wojną.
Czynił przygotowania.
Spojrzał na pola.
- Magia na terenie całej posiadłości zostanie uśpiona, chyba że mój ojciec spłodzi nowego spadkobiercę - powiedział chwilę później. - Zakładając, że tego nie zrobi, dwór rozpozna i przyjmie potomka… O ile kiedyś będzie chciała go odebrać. Mam dla ciebie dokumenty, aby złożyć formalne roszczenie w sprawie spadku, jeśli zechcesz, aby został on potwierdzony. Ale nie ma powodu, dla którego będziesz musiała tu wracać. Są już skarbce założone na twoje imię i inne aktywa, które przekazałem, będące łatwiejsze do upłynnienia.
Ramiona Hermiony zaczęły drżeć.
Draco spojrzał na nią. Jego oczy były burzowo szare i skupione, gdy przyglądał się jej twarzy.
- Wyciągnąłem cię trochę za daleko. Jesteś zmęczona. Wracamy.
Hermiona nie poruszyła się. Czuła ucisk w gardle, a jej nogi sprawiały wrażenie, że w każdej chwili mogą się pod nią ugiąć. Były tysiące rzeczy, które chciała powiedzieć, jednak nie wiedziała, jak je wyrazić.
Podszedł bliżej.
- Czy jesteś w stanie wrócić?
Udało jej się słabo potrząsnąć głową.
Podszedł bliżej, poruszając się powoli i oceniając jej reakcję. Objął ją lewym ramieniem w talii, podnosząc i stabilizując jej ciało w swoich ramionach, kierując się z nią z powrotem w kierunku rezydencji.
Owinęła ramiona wokół jego szyi i wtuliła twarz w jego ramię, gdy zaczęła płakać. Płakała w jego objęciach przez całą drogę do swojego pokoju.
Tej nocy jej głowa spoczywała na jego piersi, gdy leżała w łóżku i patrzyła, jak poruszają się wskazówki zegara. Draco trzymał jedną rękę na jej głowie, przeczesując palcami jej włosy, podczas gdy drugą ręką kreślił delikatne wzory na jej szacie wzdłuż ramienia.
Usiadła i spojrzała na niego. Popatrzył na nią z powściągliwym wyrazem twarzy. Wyciągnęła rękę, opierając dłoń na jego piersi, po czym pochyliła się i pocałowała go. Zamknęła oczy i przypomniała sobie chwile, gdy ich usta się spotykały, a ich nosy ocierały się o siebie, słaby zarost na jego szczęce pod jej palcami, gdy przyciskała dłoń do jego twarzy.
Pogłębiła pocałunek, zatracając się w nim. Czuła ostrą woń cedru w jego ubraniu oraz dębowego mchu i papirusu na jego skórze. Jego dłoń musnęła jej gardło, a ona zadrżała przy nim, przytulając się bliżej i wplatając palce w jego włosy.
Pocałunki były powolne, głębokie i tak znajome. Wiedziała o tym. To gorąco w jej brzuchu, uczucie delikatnego ucisku w piersi i przyspieszony rytm krwi w żyłach. To była najbardziej intymna i najcenniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek poznała. Ukryła ją w miejscu, z którego nie można było jej zabrać, zakopała ją, aż zatraciła wszystko we własnym umyśle.
Chciała to z powrotem.
Jej dłoń zaczęła powoli przesuwać się po jego klatce piersiowej, spływając w dół jego torsu. Jego dłoń zacisnęła się na jej własnej i uspokoiła ją. Kiedy próbowała uwolnić się z uścisku, przestał ją całować.
- Co robisz?
Hermiona usiadła i spojrzała na niego, biorąc głęboki oddech.
- Chcę spróbować z tobą uprawiać seks.
Obserwowała jego oczy, gdy to mówiła.
Jego tęczówki pociemniały, a jego rogówki zakwitły czerwienią. Wyraz jego twarzy stał się twardy i zamknięty.
- Nie. To się nie stanie.
Hermiona spojrzała na swoją dłoń, nadal zamkniętą w jego.
- Nie chcę, żeby ostatni raz, w którym uprawiałam z tobą seks, był… - urwała, a jej usta drgnęły. - Kiedy było to… wymuszone.
Draco milczał przez chwilę.
- Nie.
Jej palce drgnęły, a ona cofnęła rękę z miejsca, w którym ją zatrzymał, krótko kiwając głową.
- W porządku.
Położyła się i oparła głowę na jego ramieniu, przyciskając twarz do ciepła jego ciała, które promieniowało przez jego koszulę.
Milczeli w całkowitej ciszy przez kilka minut.
- Dlaczego? - zapytał w końcu.
- Powiedziałam ci.
- Zawsze masz więcej powodów niż jeden.
Zamilkła i mocniej przycisnęła się do jego boku.
- Nie pamiętam, jakie to uczucie... uprawiać seks - powiedziała w końcu. - Wiem, że byliśmy razem, ale wspomnienie jest tak daleko… w tak głębokiej oddali, że nie mogę dostrzec szczegółów. Kiedy próbuję sobie przypomnieć… po prostu… Po prostu pamiętam, jak to było tutaj, kiedy musiałeś co miesiąc... Więc pomyślałam… - przerwała i milczała przez chwilę.
Mogło się nie udać na wiele sposobów. To nie byłoby takie, jak w przeszłości. Byłoby naznaczone i dotknięte wszystkim, co się wydarzyło. Mogłaby wpaść w panikę lub odkryć, że kiedy osiągną pewien punkt, nie będzie w stanie się wycofać ani poprosić go, aby zwolnił lub się zatrzymał. Mogła mieć atak.
Mogła zniszczyć tym to kruche schronienie, które odnaleźli w sobie. Wszelkie poczucie bezpieczeństwa, które w nim odnalazła.
Mogło to zatruć ich przeszłość.
Zwinęła się przy nim jeszcze mocniej.
- Nieważne.
Draco nic nie odpowiedział.
Zasnęła, słuchając bicia jego serca.
Jednak po tej rozmowie sposób, w jaki ją całował, stał się inny. Jego ręce zwlekały dłużej. Jego pocałunki nie były tylko palącym uwielbieniem, ale czymś innym.
Czymś bardziej głodnym.
Czymś, co czuła we krwi.
Kiedy wrócił po dwóch dniach nieobecności, jego dotyk przypominał ogień. Jego ręce wplątały się w jej włosy. Przeciągnął jego lewą dłoń w dół, wzdłuż szyi do podstawy gardła, a następnie dalej, wzdłuż ciała. Poczuła, jak wdychał przez zęby tak gwałtownie, że powietrze musnęło jej skórę.
Wydała z siebie drżący jęk.
- Powiedz mi, żebym przestał - powiedział, a jego usta przylgnęły do jej szyi. - Powiedz mi, żebym przestał.
Wplątała palce w jego szatę i przyciągnęła go bliżej.
- Nie przestawaj - powiedziała. - Nie chcę, żebyś przestał.
Przesunął zębami po jej skórze, lekko skubiąc jej szyję. Podciągnęła jego rękę do guzików swojej sukienki i zaczęła je rozpinać. Musnął palcami jej nagą skórę i pocałował jej ramię otwartymi ustami.
To było właściwe.
To było znajome.
Dotykał jej w ten sposób. Pamiętała to.
Całował jej mostek, aż jej głowa opadła do tyłu i zaczęła dyszeć. Jego dłonie sunęły po jej ramionach i kręgosłupie.
Jej dłonie podążały wzdłuż krzywizny jego szczęki i opadały na ramiona, próbując go dotknąć. Uczucie dotykania go było w niej głęboko ukryte. Uśpione, fizyczne poczucie zażyłości, które sprawiało, że jej serce biło szybciej, gdy powoli się budziło.
Z powrotem przyciągnęła jego usta do swoich i pocałowała go głębiej.
- Kocham cię - powiedziała w jego usta. - Kocham Cię. Żałuję, że nie powiedziałam ci tego po tysiąckroć.
Zaczęła rozpinać jego koszulę i zsuwać ją z jego ramion, muskając dłońmi jego skórę.
- Powiedz mi, żebym przestał, a ja przestanę - szepnął przy jej ustach.
- Nie przestawaj.
Serce waliło jej w piersi. Zamknęła oczy i skupiła się na tym doznaniu. Ciężar, ciepło i uczucie jego skóry przy jej. Odetchnęła głęboko w jego ramię i przesunęła palcami po bliznach na jego plecach.
Zamknij oczy.
Poczuła, jak jej ubranie zsuwa się, a całe jej ciało ogarnęła fala gorąca.
Jego dłoń musnęła bok jej piersi. To było inne. Bardzo wrażliwe, jakby jego dotyk przepuścił iskrę przez jej ciało. Nie sądziła, żeby kiedykolwiek wcześniej tak się czuła. Zadrżała przy tym kontakcie i westchnęła cicho. Przeciągnął kciukiem po jej sutku, a całe jej ciało zadrżało.
Poczuła jego usta na wewnętrznej stronie swojej prawej piersi.
Zęby.
Zesztywniała. To było niczym zanurzenie w lodowatej wodzie. Nagle cały upał zniknął.
Nie mogła…
Ostre, zimne małe skały.
Chciała, żeby to się skończyło.
Próbowała oddychać, ale jej płuca nie chciały się rozszerzyć. Chciała prostu oddychać, aż to uczucie zniknie.
Zamknęła usta. Jej palce zacisnęły się na ramionach Draco.
Nie mogła oddychać. Wspomnienia zalewały ją niekończącą się falą chłodu.
Po prostu zamknij oczy.
Lepszy niż Lucjusz. Lepszy niż Lucjusz.
Chciała tylko, żeby to wszystko się skończyło.
Próbowała wytrząsnąć to wszystko ze swojego umysłu, ale nie potrafiła.
- Stop - wymusiła z siebie.
Draco natychmiast zamarł i zaczął się cofać. Zaszlochała sucho i mocno owinęła ramiona wokół jego ciała, wtulając twarz w jego szyję, gdy walczyła o oddech i próbowała zmusić swoje serce, aby przestało tak boleśnie walić w piersi.
Przestań się trząść. Przestań się trząść.
Draco siedział nieruchomo, nie dotykając jej. Nie mogła nawet poczuć, jak oddycha.
Wzięła kilka powolnych oddechów i niepewnie uniosła głowę, żeby na niego spojrzeć.
- Po prostu… - Jej pierś drgnęła. - To było za dużo jak na jedną chwilę. Myślę, że będzie lepiej teraz, kiedy wiem, że mogę powiedzieć stop. To było dobre. - Zacisnęła na nim palce. - Było dobrze, dopóki nie było…
Przełknęła ciężko.
Draco skinął głową. Jego źrenice zwęziły się, aż oczy wyglądały jak ostry lód. Kiedy na nią patrzył, jego wyraz twarzy był ściągnięty i napięty.
Wyglądał jak coś, co mogłaby bez wysiłku roztrzaskać w dłoniach.
Gdyby to zepsuła, mogłaby zniszczyć ostatnią dobrą rzecz, jaką w sobie miał.
Przesunęła dłonią wzdłuż krzywizny jego szczęki i poczuła jego puls w zagłębieniu za kością, gdy przycisnęła czoło do jego.
Nie będzie płakać. Nie zamierzała płakać.
Potrzebowali tylko więcej czasu.
Poszła do biblioteki. Unikała tego, ale skrzaty miały ograniczone możliwości znalezienia dla niej odnośników, podczas gdy nie znała wszystkich potencjalnych zasobów, jakie mogła tam znaleźć.
Chwiejka kręciła się obok niej, gdy Hermiona stała w drzwiach, wahając się i próbując nie podnosić wzroku.
- Chcę zacząć od sekcji Czarnej Magii - powiedziała.
- Które części?
- Wszystkie. Chcę zobaczyć tytuły wszystkich książek.
Hermiona nie odrywała oczu od podłogi lub półek, kiedy powoli szła przez bibliotekę.
Skoncentruj się na książkach. Skoncentruj się na słowach.
Musiała uratować Draco. Nie miało znaczenia, że nie widziała sufitu. Po prostu musiała oddychać.
Czasami powtarzanie sobie tego działało.
Innym razem nie.
Obudziła się oszołomiona w swoim pokoju. Palił się każdy mięsień jej ciała. Draco siedział obok niej, trzymając ją za rękę.
Patrzyła na niego w szoku, próbując sobie przypomnieć, jak się tam dostała.
- Miałaś atak w bibliotece - powiedział bez wyrazu. - Miałaś atak paniki, Chwiejka nie mogła cię uspokoić i miałaś atak. Ciężki, nawet z interwencją eliksiru przeciwdrgawkowego. Byłem w Austrii.
Hermiona nic nie powiedziała. Jej gardło piekło tak, jakby przez wieczność krzyczała z bólu.
Draco przez chwilę patrzył przez okno, a potem westchnął. Zaczął masować środek jej dłoni, nie patrząc na nią, stukając różdżką w punkty nacisku, aż mięśnie się rozluźniły, a jej palce nie były już sztywne.
- Nie możesz mieć wszystkiego, Granger. Przychodzi czasem taki moment, kiedy musisz zdać sobie sprawę, że nie dostaniesz wszystkiego, czego chcesz. Musisz wybrać i pozwolić, by to wystarczyło.
Jego ręce przestały się poruszać i przez minutę po prostu patrzył przez okno. Przełknął powoli i odwrócił się, by na nią spojrzeć.
- Uzdrowiciel umysłu powiedział, że jeśli nastąpi kolejny taki napad, może on spowodować nieodwracalne uszkodzenie mózgu i prawdopodobnie również poronienie.
Hermiona zacisnęła usta i odsunęła rękę, zwijając się w ciasną kulkę.
- Nie mogę cię zostawić - powiedziała grubym głosem.
Poczuła, jak materac się porusza. Draco odgarnął włosy z jej twarzy, chowając loki za jej ucho, gdy pochylił się nad nią.
Westchnął cicho, gdy jego ręka ześlizgnęła się z jej włosów i oparła na jej ramieniu.
- Będziesz mieć innych ludzi do opieki. Obiecałaś Potterowi, że zaopiekujesz się Ginny i Jamesem. Masz dziecko, które cię potrzebuje i dobrze o tym wiesz.
Przycisnęła dłoń do brzucha i zaszlochała.
- Nie chcę wybierać - jej głos był chrapliwy, a mówienie bolało. - Zawsze muszę wybierać i nigdy nie mogę wybrać ciebie. Jestem tak zmęczona tym, że nie mogę cię wybrać.
Ścisnął jej ramię, zanim jego dłoń zsunęła się do jej dłoni i zaczął ponownie rozluźniać wszelkie sztywne węzły w jej palcach.
- Nie wybierasz. Obiecałaś… Wszystko, czego chciałem, obiecałaś to. Nie… nie łam się, próbując mnie ocalić. Chcę tego bardziej niż czegokolwiek innego. Ucieknij z tego popieprzonego świata. Pozwól, że cię wyciągnę, Granger. Chcę wiedzieć, że jesteś bezpieczna, z dala od tego wszystkiego. Powiedz naszej córce, że uratowałem was oboje. To jest to, czego chcę.
Niezgrabnie wyprostowała się. Jej ramiona nie chciały zbytnio współpracować, ale zmusiła się do wstania i chwyciła go za rękę.
- Draco, jestem tak blisko. Daj mi więcej czasu, a znajdę sposób, aby usunąć twój Mroczny Znak. Jestem pewna, że jest sposób. Proszę, nie każ mi przestać próbować.
Draco usiadł wygodniej i spojrzał na nią. Jego oczy zamigotały.
- Nigdy nie spotkałem nikogo tak złego w dotrzymywaniu obietnic jak ty. Całkiem możliwe, że jesteś najgorszym strażnikiem wszelkich obietnic, jakiego kiedykolwiek spotkałem.
Jej gardło zacisnęło się, ale uniosła brodę i napotkała jego spojrzenie.
- Dotrzymuję tych, które mają znaczenie.
Draco uniósł brew.
- Nie. To, co robisz, to składanie sprzecznych obietnic, a następnie przeglądanie i wybieranie tych, których zechcesz dotrzymać, w zależności od tego, czego właśnie chcesz. Poświęciłem trochę uwagi dla twojej metodologii… - mruknął, a jego głos był lekki. Potem lekkość zniknęła i odwrócił wzrok. - Dlatego wydaje się, że nigdy nie dotrzymujesz obietnic, na których mi zależy.
Hermiona spojrzała w dół.
- Draco-
- Hermiona.
Spojrzała na niego. Nadal tak rzadko używał jej imienia.
Patrzył na nią z poważnym i zmęczonym wyrazem twarzy.
- Troszczysz się o to dziecko. Była wszystkim, na czym ci zależało, zanim wróciły twoje wspomnienia. Chronienie jej było wszystkim, o czym myślałaś w każdej minucie dnia. Teraz… Teraz jesteś tak zajęta próbą ocalenia mnie, że pozwalasz sobie zapomnieć, że ona cię potrzebuje, że jest od ciebie całkowicie zależna. Nie mogę jej przed tobą chronić. Poprzez narażanie siebie, by spróbować mnie uratować, ryzykujesz jej życiem.
Szczęka Hermiony zadrżała i spojrzała w dół.
- Jestem tak blisko, Draco. Brakuje mi tylko jednego elementu.
Draco westchnął ostro.
- Granger, jeśli poronisz, Czarny Pan sprowadzi cię, by zbadać twój umysł - odparł płaskim rzeczowym głosem, a ona wzdrygnęła się na te słowa. - Obiecałaś, że jeśli zacznie cię to stresować, przestaniesz. Ile miałaś ataków paniki, odkąd zaczęłaś sama chodzić do biblioteki?
Zazgrzytała zębami, zaciskając szczękę.
- To takie głupie. To głupie, ale nie chce odejść. Jestem tak blisko… Jestem prawie pewna, że mogę to rozgryźć, ale im mocniej próbuję poskładać elementy, tym jest gorzej. Ale jestem tak blisko. Co jeśli poczekam i nie zauważę, aż będzie za późno? - Jej klatka piersiowa zaczęła drgać i przycisnęła dłoń do mostka.
Draco chwycił ją za ramiona z twardym wyrazem twarzy.
- Odpuść sobie - odparł, a jego zęby błysnęły. - Nigdy nie miałem być kimś, kogo powinnaś próbować uratować.
Hermiona zawzięcie potrząsnęła głową.
- Co mam zrobić, jeśli każesz mi przestać?
Draco wygiął usta, jakby chciał na nią warknąć. Nie mrugnęła. Jego ręce opadły z jej ramion, po czym westchnął zirytowany.
- W porządku - powiedział zrezygnowanym głosem. - Możesz kontynuować badania w swoim pokoju. Ale jeśli zechcesz iść do biblioteki, masz poczekać i wtedy pójdziesz ze mną. Chwiejka cię powstrzyma, jeśli spróbujesz iść sama. Zrozumiano?
Hermiona lekko skinęła głową.
Przeważnie przebywała w swoim pokoju. Kiedy Draco tylko miał czas, zabierał ją na spacer, a potem do biblioteki, stojąc obok niej i obserwując, jak godzinami przegląda książki. Rzucał zaklęcia analityczne na swoje ramię, aby mogła je studiować, i zapisywał dla niej notatki.
Czekała przed drzwiami biblioteki, aż Draco wróci wieczorem, kiedy usłyszała dwa kolejne trzaski aportacji w holu na końcu korytarza.
Jej żołądek natychmiast opadł.
Nikt nie powinien być w stanie wejść do posiadłości, chyba że Draco na to pozwolił. Jeśli Draco przyprowadzał kogoś bez ostrzeżenia, był to prawdopodobnie Severus, co oznaczało, że zabrakło jej czasu. Albo Draco umarł, a osłony posiadłości opadły.
Serce podskoczyło jej do gardła, kiedy szybko schowała się w cieniu i usiłowała cokolwiek podsłuchać.
- Ostatnio nastąpił znaczący spadek wydajności. Czarny Pan chce przekazać to zadanie komuś z mniej konwencjonalnymi metodami… - Hermiona usłyszała mrożący krew w żyłach głos Lucjusza Malfoya płynący korytarzem.
Hermiona oziębła z przerażenia.
- Jedna sprawa mniej na mojej głowie. Obecnie nie brakuje mi zajęć... - Draco odparł chłodnym głosem.
Głosy wypełniały cichy, pusty hol domu i odbijały się echem od ścian korytarza. Słyszała wyraźnie każde słowo.
- W rzeczy samej. Wygląda na to, że nie mogę podnieść kartki bez ujrzenia na niej twojej twarzy. Mój syn, niesławny Wielki Łowca.
Draco nie odpowiedział.
- Muszę przyznać, że chciałem, aby mój spadkobierca zyskał nieco więcej niż międzynarodową reputację masowego mordercy. Szkoda, że nie mogłeś zachować swojej anonimowości. Jesteś bardziej psem myśliwskim niż protegowanym... - Hermiona usłyszała szyderstwo w głosie Lucjusza.
Hermiona zaczęła powoli iść korytarzem, przyciskając palce do ściany.
- Dlaczego, ojcze? Myślałem, że odziedziczyłem po tobie mój wyjątkowy talent do morderstwa. W końcu jestem pokornym sługą Czarnego Pana, jak mój ojciec i dziadek... - Draco odparł tonem przepełnionym drwiną, ale Hermiona słyszała napięcie ukryte w jego tonie, pewną rezerwę.
- Wkład mojego ojca i mój jest sztuką. Używanie Niewybaczalnych to po prostu wylewanie nadmiaru emocji. Agonia ma być formą sztuki. W służbie Czarnego Pana nie ma żadnego rzemiosła. Pozwoliłeś sobie być używany jak broń o tępym ostrzu. Ze wszystkich umiejętności, które mógłbyś rozwinąć… Twoje wybory są dla mnie rozczarowujące.
W pobliżu znajdowało się przejście ukryte w ścianie. Gdyby Hermiona mogła go dosięgnąć, zdołałaby się ukryć. Poczekać tam, aż Draco po nią przyjdzie.
- Mniej krwi na moich ubraniach... - Draco mruknął lekceważąco.
- Czy myślisz, że Czarny Pan osiągnął wielkość po prostu dzięki ilości Klątw Zabijających, które mógł rzucić? Czy uważasz, że taka umiejętność sprawiła, że Gellert Grindelwald stał się niesławny? Wielkość to coś więcej niż zwykła moc. Wymaga popędu, sprytu i inspirującej wizji. Jesteś głupcem, myśląc, że twoja sława jako kata nadaje ci prawdziwe znaczenie. Nie masz żadnych wyznawców. Nikt nie jest ci lojalny. Strach nie wystarczy. Czarny Pan nauczył się tej bolesnej lekcji podczas pierwszej wojny czarodziejów. Kluczem do jego sukcesu była umiejętność poszerzenia swojej wizji po powrocie do władzy. Kat to niewiele więcej niż dopisek. Czarny Pan dał ci możliwość schwytania ostatniego członka Zakonu. Uwieczniłby cię w historii, ale po czterech miesiącach…
Podłoga pod stopą Hermiony zatrzeszczała, a głos Lucjusza umilkł. Hermiona zamarła z sercem w gardle.
- Czy ktoś tu jest, Draco?
Lucjusz wrócił. Mam nadzieję że nic nie zrobi Hermionie. Myślałam że dojdzie do zbliżenia między nimi i to zapoczątkuje powrót do zdrowia Hermiony że nie będzie miała tych napadów.🥺
OdpowiedzUsuńLucjusz wrócił! Lucjusz wrócił! To nie wróży nic dobrego. Cholera, wiedziałam, że wróci, bo mi wspominałaś, ale nie chciałam, żeby to jednak się stało. Ten człowiek mnie przeraża nawet bardziej, niż sam Voldemort. A to jest ogromna sztuka. Boję się, co się stanie dalej. A Stroud mam ochotę zabić 😑 Jak ona mogła w ogóle wyskoczyć z czymś takim?! Robić doświadczenia na małym dziecku?! Dobry Boże, aż serio zaczynam myśleć o II Wojnie Światowej i o tym, jak wtedy eksperymentowali. Tu się tylko niby o tym czyta, ale wciąż to jest przerażające, że jednak faktycznie coś takiego miało miejsce. Mam nadzieję, że i naszą panią Uzdrowiciel czeka powolna i okropna śmierć. Za to, co zafundowała innym dziewczynom należy jej się wszystko, co najgorsze. W dodatku mówić o takich rzeczach… Wierzę, że Draco nie pozwoli jej skrzywdzić. Ani Hermiony, ani ich dziecka. Najgorsze jest to, że on już się poddał. Ta rozmowa z Hermioną w ogrodzie, jak przekazał jej wszystko, co powinna wiedzieć… To naprawdę przykre, że on nawet nie robi sobie nadziei, że mogłoby się jej udać pozbyć się tego znaku. Rozumiem go, boi się, że może jej się stać krzywda i pogodził się z tym, że może umrzeć, dlatego nie jest to dla niego ważne, żeby Hermiona znalazła odpowiedź, czy można się tego pozbyć. Ale wciąż mnie to przeraża, jego brak determinacji, żeby w ogóle poznać swoje własne dziecko, tylko jest pogodzony ze śmiercią… Ale wie, że narażanie Hermiony nie jest bezpieczne. Kolejny atak może uszkodzić jej mózg tak, że zapomni wszystko a wtedy stanie się kompletnie bezużyteczna i pożegna się z życiem, a tego Draco by sobie nie wybaczył 😔
OdpowiedzUsuńProsimy o spoiler ❤❤ przybycie Lucjusza nie będzie miłe
Usuń⭐❤️
OdpowiedzUsuńHermiona jest tak blisko... może jej się uda 🙏🙏 Draco chce tylko jej bezpieczeństwa
OdpowiedzUsuńNo i już było światełko, a tu Lucek wjeżdża cały na biało! Zresztą sama Hermiona i Draco już i tak nie mają kolorowo, ale tatuś namiesza jeszcze bardziej. Ciekawe jakie są jego odczucia na wnuczke półkrwi, jest aż tak lojalny swojemu panu?
OdpowiedzUsuń🖤🖤🖤
OdpowiedzUsuńBoże. Ja nie mogę, to opowiadanie mnie tak porusza. Uczucie Hermiony i Draco tutaj jest tak piękne, że chwyta mnie za serce każdy ich dialog, każda ich interakcja.
OdpowiedzUsuńPowrót Lucjusza... boję się o Hermionę. Nie mogę się już doczekać kiedy ta dwójka przestanie mieć non stop pod górkę. Pobożne życzenia, wiem.
Niech Hermiona myśli ostro i nie słucha Draco, bo ten uparcie jak zwykle nie chce dać się uratować i zrozumieć, że ona bez niego żyć nie chce i nie może.
Na szczęscie Hermiona mimo wszystkiego co przeżyła jest i tak największym badassem, więc jestem pewna że się nie podda i coś wymyśli. Oni muszą być razem i być bezpieczni.
Baby girl 😁
OdpowiedzUsuńCudownie ❤ widziałam już spoilery w postaci rysunków więc wiem że będzie urocza ❤
Stround to suka, bezduszna, zimna suka 😤
Draco będzie ją chronił bezgranicznie 😊 sam pomysł dzieci w laboratorium o matko! Koszmar!
No tak Malfoyowie zabezpieczyli sie na każdą możliwość!!! Dziewczynka bez ślubu, chłopiec po...
To że Draco przygotował się na wszystko jest strasznie smutne 😭 tak dokładnie zaplanował to co będzie po jego śmierci 😭
Hermiona tak usilnie walcząca z samą soba aby jakoś go skłonić do tego aby walczył tez za siebie nie tylko za nią...
Wyznania miłości to coś co raduje serducho bezwarunkowe uczucie ❤
Cholera, aż mnie zemdliło jak przeczytałam ten fragment o możliwości oddania dziecka do laboratorium! Ta Stroud jest jakaś chora psychicznie, niech się tam sama odda w ramach wyższych celów i niech nad nią poeksperymentują! Jak mnie ona drażni... Oby ją spotkało coś gorszego niż to, na co skazuje te dziewczyny!
OdpowiedzUsuńEch, Draco opowiadający o swoim dzieciństwie to coś absolutnie wzruszającego i słodkiego! Był takim słodziaczkiem, że aż trudno uwierzyć, że taki chłop z niego wyrósł ;) I ta jego zapobiegawczość...! To cecha, o którą proszę bóstwa świata, żeby zechciały obdarzyć mego Fajnego, bo jest totalnie niemyślący ;) Ale wracając do tematu: Hermiona jest naprawdę niesamowita w tym swoim uporze, co jest zarówno komplementem, jak i naganą. Jak przez nadmierny wysiłek dostanie ataku i już się nie obudzi, to na pewno pomoże tym Draco, ugh, uparta dziewucha. Ale rozumiem jej rozpaczliwą potrzebę uratowania Draco za wszelką cenę, też nic by mnie przed tym nie powstrzymało...
Lucjusz, o rany...
Mała.