Muzyczna sugestia:
James Arthur - Train Wreck
Amber Run - I Found
Playlista Spotify: “Music to read Manacled to”
__________
Czerwiec 2005
Draco wstał, odciągnął od niej swoje dłonie i cofnął się, aż znalazł się prawie pięć stóp dalej. Całkowicie poza zasięgiem jej rąk.
Nagle wydał się niepewny, jakby nie wiedział już, jak się przy niej zachować. Jego dłonie wiszące po bokach zaciskały się i otwierały, gdy wahał się i odwracał od niej wzrok.
Żal i ból powróciły, wpadając między nich tak gwałtownie, jak lodowata fala przypływu. Patrzenie na niego, pragnienie go, pragnienie go tak, jakby był tlenem - bolało. Niewiedza, czy kiedykolwiek uda im się przywrócić to, co między nimi istniało.
- Powinnaś spać - powiedział po chwili, zerkając w dół i poprawiając szaty. - Przyniosę ci jutro wszystkie książki, które zechcesz.
Hermiona obserwowała go, wahając się i biorąc szybki oddech.
- Czy chcesz zostać? - wymusiła pytanie, zanim zdołała je ponownie rozważyć.
Draco patrzył na nią z pustym wyrazem twarzy, a jej serce zaczęło dudnić boleśnie w piersi.
Jego oczy straciły ostrość, a potem się rozjaśniły.
- Nie chcesz tego - powiedział, przyglądając się jej jeszcze przez sekundę, a jego usta wykrzywiły się w kąciku. - Nie próbuj się do czegoś zmuszać, ponieważ czujesz się w jakiś sposób zobowiązana.
Odwrócił się na pięcie i skierował w stronę drzwi.
- Nie - powiedziała ostrym głosem, gwałtownie wstając. - Nie odchodź.
Zamarł.
Przełknęła, a jej gardło zacisnęło się.
- Chcę żebyś został. Naprawdę tego chcę. Po prostu… czasami… czasami… - zacięła się lekko, próbując wyjaśnić. - Moje wspomnienia są niekompletne… nie zawsze pamiętam… - zamilkła na moment, aby móc przełknąć. - Zostań. Chcę abyś został. Nie chcę być sama.
Ostrożnie podeszła do niego.
- Zrobisz to?
Jej palce drżały, gdy musnęły grzbiet jego dłoni. Była na wpół napięta z obawy, że mógłby się odsunąć lub ją odepchnąć. Przełknęła i podeszła bliżej, przyglądając się jego twarzy, która wydawała się być nieprzeniknioną maską.
Spojrzała w dół i wsunęła palce w jego dłoń. Ledwo oddychała, a jej ręka zaczęła się wyraźnie trząść.
Będzie dobrze. Po prostu oddychaj i będzie dobrze.
Posłuszna.
Cicha.
Nie stawiająca oporu.
Zamknęła oczy i wzięła krótki, szybki oddech. Dźwięk ponownie wypełnił jej uszy.
- Hermiono - głos Draco sprawił, że jej oczy gwałtownie się otworzyły, po czym spojrzała w górę. Patrzył na nią z zamkniętą miną. - Nie rób tego.
Ostrożnie złapał ją za nadgarstek i uwolnił swoją dłoń z jej uścisku, zaciskając na chwilę palce.
- Przyjdę do ciebie jutro.
- Nie. - Znowu złapała go za rękę. - Nie. Nie odchodź. Nie chcę, żebyś odszedł. Po prostu… ja tylko… - starała się mówić, ale jej szczęka drżała tak bardzo. - Ja nie… - urwała przełykając i patrząc na niego. - Chcę tylko trzymać cię za rękę. Nie chcę... nie mogę powiedzieć nie, jeśli ty… Z powodu…
Oczy Draco zamigotały, a jego ręka w jej dłoni drgnęła.
Wpatrywała się w ich dłonie, jeszcze mocniej go przytrzymując.
- Po prostu zostań - powiedziała, gwałtownie wciągając powietrze. - Chcę wiedzieć, że nie jesteś... gdzieś indziej.
Serce Hermiony biło szybciej, aż krew ryczała w jej uszach, ale wyprostowała ramiona i zmusiła się, by podejść do łóżka.
Przeszło jej przez myśl, że może powinna była zgodzić się na inny pokój. Wtedy nie byłoby to to samo łóżko.
Potrząsnęła lekko głową, odpychając tę myśl. To nadal będzie łóżko. Nadal będzie leżała na nim i ufała, że jej nie skrzywdzi.
Ufała mu. Wiedziała, że mu ufała. Zawsze.
Położyła się na łóżku i zwinęła na boku, wpatrując się w niego. Usiadł powoli po drugiej stronie i wyglądał tak nieswojo, że wydawał się być bliski aportowania stamtąd w każdej możliwej chwili. Sięgnęła do niego.
Jego palce drgnęły, zanim wyciągnął rękę i splótł ich dłonie ze sobą.
Oparł się o wezgłowie. Najwyraźniej nie miał zamiaru spać. Przyglądała mu się, wodząc wzrokiem po jego twarzy, próbując ponownie go zapamiętać.
Im wyraźniej sobie go przypominała, tym wyraźniej widziała, jak się zmienił. Wyglądał na wyczerpanego, wyraźnie zmielonego na proch do tego stopnia, że mogła odczytać to w jego rysach.
Jego palce drgnęły w jej dłoni.
Były to drżenia, które nie przypominały typowego skutku oberwania Cruciatusem. Sprawiały wrażenie psychosomatycznych. Długoterminowa konsekwencja karania Cruciatusem. Tortury były na nim nadużywane do tego stopnia, że ich skutki stały się trwałe.
Voldemort wielokrotnie go karał za niepowodzenie w złapaniu ostatniego członka Zakonu. Za porażki w ujęciu osoby odpowiedzialnej za zniszczenie medalionu, który nosiła Umbridge.
Hermiona poczuła ucisk w gardle i mocniej ścisnęła jego dłoń.
- Ty… - jej głos się załamał. - Zniszczyłeś horkruksa dlatego, że miałeś nadzieję, że zmusi to Voldemorta do ponownego przywołania Severusa w lutym. Prawda?
Popatrzył na nią, a potem odwrócił wzrok, lekko przytakując brodą w potwierdzeniu.
Czuła pustkę w piersi, kiedy pomyślała o wszystkich momentach, w których zauważała, że był torturowany. Przez cały ten czas powtarzała sobie, żeby się tym nie przejmować, że na to zasłużył.
Codziennie, przez ponad miesiąc.
- Tak mi przykro, Draco - powiedziała.
Zesztywniał, jakby te słowa uderzyły go w twarz. Prawie wyrwał rękę z jej uścisku.
- Nie przepraszaj mnie. Nie masz za co przepraszać - wyrzucił z siebie tonem bliskim warczenia.
Hermiona patrzyła na niego w ciszy, dopóki nie odwrócił od niej wzroku.
- Jesteś na mnie zły, prawda? - zapytała w końcu.
Draco rozejrzał się po pokoju z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- To nie znaczy, że masz jakikolwiek powód, by mnie przepraszać.
Hermiona przyjrzała mu się.
- Dlaczego nie?
- Ponieważ… - urwał i zamrugał. - Najpierw muszę przeprosić, bo ja… - Spojrzał na baldachim nad łóżkiem. - I ja...
- Draco…
- Chryste, Granger - jego głos był nierówny, gdy przeczesał palcami włosy. - Nie masz pojęcia, jak bardzo miałem nadzieję, że po przybyciu tutaj nigdy niczego sobie nie przypomnisz. Czego bym nie zrobił, żeby móc cofnąć czas i zrobić to dobrze. Gdybym ci nie powiedział, że zostałem zdemaskowany… Gdybym skłamał i nie próbował się pożegnać, nic z tego nigdy by ci się nie przytrafiło.
Hermiona poczuła suchość w gardle.
- Zabiłoby mnie, gdybyś mnie odesłał, a później dowiedziałabym się, że umarłeś, ponieważ poprosiłam cię o ocalenie Ginny. Nigdy bym się z tym nie pogodziła. Nigdy. Zrobiłabym to wszystko jeszcze raz - powiedziała. - Każdą sekundę. Zrobiłbym to wszystko jeszcze raz, żeby cię uratować.
Zapadła głucha cisza.
Draco wpatrywał się w nią, a mieszanina szoku i wściekłości przemknęła przez jego twarz.
- Nie uratowałaś mnie - powiedział, kiedy w końcu wydawało się, że w ogóle jest w stanie mówić. - Po prostu umieściłaś nas na dwa lata w piekle.
To było jak uderzenie pięścią.
Poczuła się słabo, gdy lodowata fala przypływu krwi zmroziła jej umysł. Całe jej ciało zwinęło się do wewnątrz.
Uścisk Draco na jej dłoni zacieśnił się, a wyraz jego twarzy pokazał, że natychmiast pożałował tych słów.
- Czekaj… nie…
Pochyliła głowę, próbując oddychać.
- Próbowałam wrócić - szepnęła drżącym głosem. - Naprawdę.
- Wiem. Nie miałem na myśli…
Odwróciła wzrok.
- Nie powinieneś zakładać, że byłabym skłonna cię stracić. Myślisz, że nie odczuwam tego tak bardzo jak ty? Że obchodziło mnie to mniej, bo miałam inne obowiązki? Nigdy nie powinieneś myśleć, że obchodziło mnie to mniej, bo zrobiłam wszystko, co mogłam, aby zapewnić ci bezpieczeństwo. Nie wiesz, co zrobiłam, aby zapewnić ci bezpieczeństwo...
- Ja tylko-
- Obiecywałam. Za każdym razem, gdy pytałeś, obiecywałam, że zawsze będę twoja. Nie ma żadnych wyjątków ani dat wygaśnięcia dla ‘zawsze’.
***
Następnego ranka obudził ją miażdżący ból głowy. Jej palce wciąż były splecione z Draco na środku łóżka. Spał, ale jego rysy były napięte.
Obecność jego osoby w jej łóżku była znajoma. Widząc go śpiącego, nie przypominała sobie żadnych sprzecznych wspomnień.
Kiedy był blisko, miała wrażenie, że wślizguje się w przeszłość. Dotykanie go, bycie przy nim było tak naturalne i instynktowne, jak oddychanie. Czuła się tak, jakby nigdy nie mogła być wystarczająco blisko niego.
Były to głównie odległości pośrednie, w których nagle znajdowała się ponownie, w momentach, w których majaczył nad nią i przedzierał się do jej umysłu. Kiedy zbliżał się do niej i łapał ją za ramię przy aportacji. Kiedy mówił coś tak okrutnego, że ją to oślepiało.
Ale kiedy był blisko, był Draco. Był jej.
Był przy niej bezbronny. Kochał ją, chociaż nigdy nie spodziewał się, że będą skazani na ten los. Ale mimo wszystko ją kochał.
Było jej zimno i chciała przysunąć się bliżej, ale bała się, że może go obudzić, gdy się poruszy. Została tam, gdzie była i patrzyła na niego.
- Będę się tobą opiekować - szepnęła. - Zamierzam znaleźć sposób, by się tobą zaopiekować.
Kiedy się obudził, poczuła to natychmiast. Napięcie przeszyło całe jego ciało, gdy tylko odzyskał przytomność. Otworzył oczy i spojrzał na nią.
Jego źrenice natychmiast się zwęziły.
- Wszystko w porządku?
Poruszyła ramieniem.
- Moja głowa... Po dobrym dniu zawsze jest gorzej.
Puścił jej rękę i dotknął delikatnie jej czoła.
- Znowu masz gorączkę.
Nie wysiliła się nawet na to, by choć poruszyć głową w potwierdzeniu.
- Czy możesz jeść?
Żołądek Hermiony skręcił się na tę myśl.
- Może później.
Jego brwi ściągnęły się razem i wyglądał na wyraźnie zmartwionego.
- Jestem dziś potrzebny w Belgii. Wrócę jutro. Zostań w łóżku.
Wstał, wciąż uważnie się jej przyglądając.
Hermiona poruszyła się i uniosła głowę.
- Mówiłeś, że dasz mi książki.
W jego oczach pojawił się błysk irytacji, a usta zacisnęły się w cienką linię.
- Jutro.
- Nie. Powiedziałeś dzisiaj. Wciąż potrafię czytać. - Próbowała usiąść. - W przeciwnym razie będę tu po prostu leżeć i się martwić.
Westchnął przez zęby.
- W porządku. Przestań próbować wstać. Poproszę Chwiejkę, aby po posiłku przyniosła ci książki, pióra i pergamin.
Hermiona położyła się z powrotem i mocniej przyciągnęła ramiona do ciała, kuląc się, próbując poczuć się cieplej.
Przełknęła.
- Potrzebuję tylko książek. Nie mogę dotykać piór, zatem pergamin nie będzie zbyt przydatny.
Mięśnie szczęki Draco drgnęły.
- Dobrze - powiedział, okrążając łóżko. - W takim razie tylko książki.
Wyczarował dodatkowy koc i okrył ją nim.
- Powiedz Chwiejce, jeśli będziesz czegoś potrzebować. Wrócę jutro.
- Uważaj, Draco. Nie… nie… - jej głos załamał się, po czym zamilkła.
- Musisz wrócić - powiedziała w końcu.
- Wrócę.
Kiedy odszedł, Hermiona opadła bezwładnie na łóżko. Czuła się tak, jakby w każdym momencie mogła pęknąć jej czaszka.
Jej żołądkiem targały mdłości, ale Draco powiedział, że Chwiejka nie przyniesie jej książek, dopóki nie zje. Nie wiedziała, czy gdyby zwymiotowała wszystko z powrotem, to by się to liczyło.
W południe udało jej się wypić eliksir i małą filiżankę bulionu. Nie zwymiotowała. Chwiejka dostarczyła stos książek i zbiór odręcznie zapisanych zwojów pergaminu. Hermiona rozpoznała pismo Draco. Były to wszystkie notatki z jego prób usunięcia Mrocznego Znaku.
Chwiejka podparła Hermionę poduszkami, żeby ta mogła położyć się na boku i czytać.
Hermiona próbowała przejrzeć notatki z jak najczystszym umysłem i nie myśleć o fakcie, że Draco eksperymentował na niechętnych obiektach. Na osobach, które zginęły w trakcie tego procesu.
Wszyscy byli śmierciożercami, a kilku z nich pomagało torturować Narcyzę.
Draco był dokładny. Jego badania i analizy były wszechstronne. Oprócz badań nad klątwami musiał nauczyć się znacznej ilości mago-biologii i teorii uzdrawiania.
Próbował dziewięć razy. Dodatkowe dwa razy od czasu zakończenia wojny.
Hermiona wiedziała ze swoich badań, że Voldemort w czasach Hogwartu był genialnym uczniem. Za każdym razem, gdy tworzył Mroczny Znak, poświęcał dużo czasu i wysiłku, aby uczynić go nieuniknionym kołnierzem, by ten skutecznie blokował gardła jego wyznawców. Nie było to szczególnie wyszukane. Znak był prosty, bezpośredni i zabójczy.
Na odwrocie pergaminów znajdowały się notatki zapisane ostrym, pochyłym pismem. Zdała sobie sprawę, że Severus również to analizował.
Hermiona dwukrotnie przeczytała wszystkie notatki, a następnie zwinęła się w ciasną kulkę, chwytając za pulsującą głowę i próbując pomyśleć, próbując przeanalizować.
Wciąż zgrzytała zębami, walcząc z bólem. W końcu zemdlała.
Kiedy znów się obudziła, ujrzała Draco siedzącego na skraju łóżka. Trzymał przed sobą otwarty przewodnik po ciąży, a jego oczy przebiegały po stronach książki. Obserwowała go przez chwilę.
- Wróciłeś - powiedziała.
Natychmiast zamknął książkę i spojrzał na nią.
Jej ból głowy znów przeszedł w coś mniej wyniszczającego. Ostrożnie usiadła i podniosła plik pergaminów.
- Przeczytałam twoje notatki, ale jeszcze nie zabrałam się za książki. Mam kilka tytułów, które moim zdaniem mogą być przydatne.
- W porządku. - Jego usta wykrzywiły się w kąciku, gdy ją obserwował.
Wyprostowała strony i naprawiła zmarszczony róg jednej z nich.
- Część klątwy zakłóca proces krzepnięcia krwi. To czar z gatunku hemofilii, który może być długoterminowym efektem ubocznym. Muszę stworzyć eliksir, jakąś wariację tego, co jest używane do przeciwdziałania ukąszeniom wampirów. Będzie to wymagało regularnego ponownego dawkowania, ale kiedy Voldemort umrze, być może nie będziesz musiał go dalej brać.
Przygryzła wargę.
- To jednak nie rozwiązałoby natychmiastowego problemu zamknięcia rany. Widziałam, że wypróbowałeś wszystkie typowe metody, nawet mugolskie, takie jak kauteryzacja i… smoła, ale dopiero zaczęłam. Coś znajdę.
Draco ponownie skinął głową i odwrócił wzrok.
Rozmowa ta była boleśnie trudna. Draco nie chciał mówić o swoich próbach bardziej szczegółowo niż opisywały notatki, które dostarczył. Był rozproszony i co chwilę spoglądał w stronę zegara. Gdy wspomniała o teoriach, które chciałaby zgłębić, wyraz jego twarzy był zaangażowany, jednak oczy pozostały puste.
Kiedy go obserwowała, uświadomiła sobie, że próbował ją rozproszyć. Notatki i książki miały ją uspokoić. Były biblioteką. Czymś, co ją zajmowało, podczas gdy on kontynuował swoje własne plany.
Przestała mówić i po prostu patrzyła na swoje kolana. Nastąpiła długa przerwa, a on wstał.
- Później przyniosę książki, o których wspomniałaś.
Wychodząc nagle zatrzymał się i zawrócił.
Stał, wpatrując się w nią, a jego usta poruszyły się kilka razy, zanim się odezwał.
- Granger… ty nie… - przerwał i zobaczyła, jak jego dłoń zacisnęła się w pięść u jego boku, po czym zniknęła za jego plecami. Jego usta zmieniły się w twardą linię i zamrugał, zanim skierował swój wzrok na punkt tuż obok niej.
- Nigdy nie przypuszczałem, że zajdziesz w ciążę - powiedział prawie bez wyrazu, ale jego jabłko Adama drgnęło przez krótką chwilę. - Mogę wysłać ci eliksir, żebyś mogła… rozwiązać ten problem, gdy wyjdziesz z Europy. Po prostu powiedz mi… - przerwał i spojrzał w dół, zaciskając szczękę. - Nie, nieważne, nie ma takiej potrzeby. Wyślę ci go. Nie ma powodu, dla którego musiałabyś mi mówić, co wybierzesz.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł, zanim zdążyła odpowiedzieć.
Hermiona leżała na łóżku, przesuwając palcami po podbrzuszu. Gdyby poszukała, mogłaby poczuć niewielki, ale stanowczy początek obrzęku macicy, tuż nad miednicą.
Nie przyszło jej do głowy, żeby dokonać aborcji jeśli ucieknie, albo żeby zakładać, że Draco będzie działał w tej kwestii.
Wyskoczyłaby przez okno lub wypiłaby najgorszą truciznę, aby zapobiec narodzeniu się dziecka w Malfoy Manor i pozostawieniu go pod opieką Astorii, jednak nie przyszło jej do głowy, żeby przerwać ciążę, gdyby zdołała uciec.
To było dziecko. Dla niej było to dziecko od chwili, gdy Stroud oznajmiła, że Hermiona jest w ciąży.
To nie był płód. Nie spadkobierca. To było dziecko, wobec którego już zdążyła poczuć się bardzo opiekuńcza. Kiedy zobaczyła trzepoczące światło bicia jego serca, miała wrażenie, że jej własne serce zostało skradzione.
Ale Draco zakładał, że nie zatrzyma go, kiedy będzie miała w tej sprawie wybór.
Zgwałcił ją. Była w ciąży. Spodziewał się, że zechce aborcji, gdy tylko wyjdzie na wolność.
Zakładał, że on sam zostanie w tyle, by umrzeć, a ona odejdzie i spróbuje zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło, usuwając je.
Chwiejka pojawiła się wieczorem z naręczem książek, z których kilka było zupełnie nowych.
- Czy jest tu Draco? - zapytała Hermiona, obracając jedną z nich w dłoniach.
- Właśnie wrócił.
- Czy możesz mu powiedzieć, żeby tu przyszedł?
Chwiejka dygnęła i zniknęła z trzaskiem.
Hermiona podeszła do portretu na ścianie.
Narcyza Malfoy gapiła się na nią.
Hermiona widziała Narcyzę tylko raz, na Mistrzostwach Świata w Quidditchu ponad dekadę temu. Narcyza miała na tym obrazie nie więcej niż szesnaście lat. W tym samym wieku, Draco przyjął swój Mroczny Znak.
- Chcę ocalić twojego syna - powiedziała Hermiona. - Ale nie wiem, jak to zrobić.
Narcyza nic nie odpowiedziała. Po prostu siedziała na swoim krześle, w ciszy przyglądając się Hermionie. W końcu Hermiona poddała się i odwróciła.
Kiedy przeglądała książki, które przyniosła Chwiejka, drzwi do jej pokoju się otworzyły.
Stanął w nich Draco.
Hermiona zamknęła książkę. Jej gardło zacisnęło się. Zawsze stał tak daleko, a każdy centymetr przestrzeni wydawał się jej coraz bardziej ciążyć.
- Portret twojej matki nie chce do mnie przemówić - powiedziała.
Draco obejrzał się. Kobieta stała, patrząc na Draco przez chwilę, po czym odwróciła się i zniknęła z kadru.
- To nie twoja wina. Ona nie rozmawia z nikim oprócz mnie. Mój ojciec godzinami błagał ją, żeby chociaż na niego spojrzała. Rama znajdowała się kiedyś w salonie w skrzydle południowym. Portret widział wszystko, co przydarzyło się mojej matce. Potem na długi czas przestała mówić. Kiedy moja mama została wypuszczona, zabrała portret do swojego pokoju - opowiadał, a wyraz jego oczu był płaski i nieczytelny. - Stała przed nim godzinami, dotykając ręką swojej postaci na płótnie, jakby chciała się do niej dostać.
Hermiona wpatrywała się w pustą ramę.
Wpływ Voldemorta był w rodzinie Malfoyów niczym trucizna. Jakby napiętnował nie tylko ramiona Draco i Lucjusza, ale materiał ich dziedzictwa. Zniszczył Narcyzę i zepsuł ich dom. Nawet portret, cień pamięci Narcyzy, był cichy i pełen blizn.
Draco spojrzał na Hermionę.
- Poprosiła, żeby móc cię pilnować. Chciała się upewnić, że wszystko będzie w porządku, kiedy się tu znajdziesz.
Hermiona zmusiła się do bladego uśmiechu, po czym spojrzała w dół, wahając się przez kilka sekund.
Gdy spojrzała w górę, jej ręce delikatnie przesunęły się w stronę brzucha.
- Chciałam porozmawiać o tym, co powiedziałeś wcześniej, zanim odszedłeś.
Wyraz twarzy Draco natychmiast się zamknął, a jego spojrzenie wyostrzyło się, niczym ostrze sztyletu.
Hermiona poczuła ukłucie w piersi. Draco nagle pojawił się nad nią, z tym samym zimnym wyrazem twarzy.
Chcesz, żebym na ciebie spojrzał, Granger? W porządku. Patrzę. Muszę powiedzieć, że wspaniale jest widzieć winę w twoich oczach. Wiesz, kiedyś sądziłem, że okoliczności mojej niewoli u Czarnego Pana były tak okrutne, jak tylko można by sobie wyobrazić. Ale przyznaję, że to wszystko trochę blednie przy tobie.
Jej serce zamarło i zamrugała kilkakrotnie, próbując skupić się na teraźniejszości.
- Czy możesz podejść bliżej? - powiedziała, czując, że jej usta są suche. - Łatwiej jest mi z tobą rozmawiać, gdy nie jesteś aż tak daleko.
Podszedł, a jej tętno przyspieszało z każdym jego krokiem.
Wyraz jego twarzy był ostrożny.
Przygryzła dolną wargę. Podniosła głowę, gdy stanął zaledwie stopę od niej.
Gdyby go dotknęła, nie wydawałby się taki zimny.
Nie wyglądał, jakby chciał, żeby go dotykała.
Zmusiła się, by nie rozwodzić się nad tym, unosząc podbródek i napotykając jego spojrzenie.
- Nie zdawałam sobie sprawy, że spodziewałeś się, że przerwę ciążę, jeśli ucieknę. Rozumiem, dlaczego myślałeś, że mogłabym… wcześniej. Ale tak nie jest. Nie zrobiłabym tego.
Wyraz jego twarzy się nie zmienił. Jego oczy nie zamigotały, nawet nie drgnął.
- Możesz zmienić zdanie, gdy będziesz wolna.
Hermiona potrząsnęła głową.
- Nie zrobię tego.
Jego oczy pozostały bez emocji, ale widziała napięcie w ich kącikach. Wyprostował się tak, że pochylił się nad nią, a ona poczuła się, jakby nagle w pokoju zrobiło się duszno.
Jego usta wygięły się tak, że błysnęły mu zęby.
- Nie ma powodu, byś wiązała ze mną swoje decyzje w kwestii tego, co zrobisz, gdy będziesz wolna. Rób co chcesz.
Hermiona zacisnęła szczękę.
- Nigdy. I dlatego nie użyję eliksiru. Chcę, żebyś wiedział, że nie zrobię tego. Żałowałabym tego do końca moich dni. Mogłabym… Zawsze bym się zastanawiała, czy dziecko miałoby twoje oczy. Każdej zimy myślałabym o tym, ile miałoby lat, jakie by było. Próbowałabym zgadnąć, jakiego rodzaju różdżkę by wybrało i czy byłoby naturalnym oklumenem, jak ty i ja - mówiła szybko, a jej gardło z każdą chwilą stawało się coraz bardziej ściśnięte. Jej kości policzkowe zaczynały powoli boleć. - Zastanawiałabym się, czy chciałoby czytać. Czy miałoby włosy takie, jak moje. Jeśli ty... jeśli umrzesz… Chciałabym mu wszystko o tobie opowiedzieć. Wszystko o tobie. Ja… Nigdy nikomu o tobie nie powiedziałam. - Jej klatka piersiowa drgnęła. - Ludzie powinni wiedzieć, jaki naprawdę jesteś.
Draco prychnął gardłowo, odwracając wzrok w stronę sufitu.
- Jaki jestem? Jak myślisz, jaki dokładnie jestem? - zaśmiał się krótko. - Masz szansę na nowe życie. Nie ciągnij za sobą pamięci o mnie.
Hermiona potrząsnęła głową
Spojrzał na nią twardym wzrokiem.
- Czy chcesz przejść przez swoje życie z przykutym do siebie bękartem Śmierciożercy? Cały świat wie, że tu jesteś i co zrobiłem ci w tym domu. Jak być może pamiętasz, wszystko zostało dość dokładnie nagłośnione. Bez względu na to, jakie będzie mieć oczy, czy ile będzie miało lat, wciąż będzie to dziecko mordercy, poczęte, ponieważ cię zgwałciłem, kiedy byłaś moim więźniem i wszyscy o tym wiedzą. Wszyscy.
Jego pierś drgnęła, gdy mówił. Odwrócił od niej wzrok.
- Zostaw to wszystko za sobą, Granger - powiedział, wciągając głęboki oddech. - Miej kiedyś dzieci z kimś innym.
Hermiona spojrzała na niego.
- Czy myślisz, że to właśnie zamierzam zrobić? Uciec, schować się i udawać, że jesteś potworem, przed którym miałam szczęście zbiec?
Spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- To nie byłoby kłamstwo.
Hermiona spojrzała w jego srebrne oczy i zobaczyła w nich płaską, pustą rezygnację.
Nienawidzę cię. Uważam cię za częściowo odpowiedzialnego za każdą śmierć, która miała miejsce do tej pory w tej wojnie i za każdą kolejną, która nastąpi. Nie musisz mnie przekonywać, że jesteś potworem, bo ja już to wiem.
Jej gardło zacisnęło się tak bardzo, że trudno było jej przełknąć, kiedy do niego sięgnęła.
- Draco, nie jesteś potworem. Nie miałeś wyboru. Czy myślałeś, że nadal będę cię nienawidzić, kiedy sobie przypomnę? - Podeszła bliżej i ujęła jego twarz w dłonie. - Jeszcze zanim sobie cokolwiek przypomniałam, byłeś tu jedyną rzeczą, która kiedykolwiek sprawiała, że czułam się bezpieczna.
Spojrzała mu w oczy.
- Zostawiłam list. Znalazłeś mój list? Kocham cię.
Wzdrygnął się, jakby uderzyła go w twarz, i poczuła, jak jego szczęka drży pod jej palcami. Zaczął kręcić głową, a ona starała się go uspokoić, przyciągając jego twarz bliżej.
- Kocham cię - powiedziała głośniej, a jej głos drżał intensywnie. - Kocham cię. Zawsze będę cię kochać. Zawsze. Dopóki nic ze mnie nie zostanie.
Uniosła się na palcach, wysunęła brodę do przodu i pocałowała go.
Zamarł, kiedy jej usta dotknęły jego własnych.
- Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię - szeptała w jego usta. Jej palce przesunęły się wzdłuż krzywizny jego szczęki, podczas gdy jej usta poruszały się przy jego.
Nadal się nie poruszył. Przysunęła się jeszcze bliżej.
Potem się zatrząsł. Jego ręka uniosła się, aby uchwycić jej twarz, gdy przyciągnął ją do siebie. Jego palce wplątały się w jej włosy, kiedy jego dłonie otulały jej policzki. Jego usta płonęły. Całował ją. Całował i całował.
Całował ją, jakby umierał z głodu, jakby się topił. Jego język, zęby i usta przylgnęły do jej ust. Jej usta otarły się o jego, gdy lekko je przygryzła. Jego język przesunął się po jej dolnej wardze i zsunął niżej. To było tak, jakby próbował się w nią wlać, skonsumować ją.
Jego palce przesunęły się po krawędziach jej uszu, a kciuki pieściły łuki jej kości policzkowych. Owinęła ramiona wokół jego szyi, napotykając i odpowiadając na każdy ruch jego ust. Westchnął nierówno przy jej wargach i poczuła, że drży. Całował ją, aż poczuła desperację w jego krwi.
Potem cofnął się, opierając czoło o jej własne. Jego ręce trzęsły się, gdy ją trzymał.
- Przepraszam... Przepraszam... tak mi przykro. Przepraszam za wszystko, co ci zrobiłem - powiedział ochrypłym i łamiącym się głosem. - Kocham cię. Odeszłaś, a ja nigdy ci tego nie powiedziałem.
***
Co noc prosiła go, żeby został.
Nigdy nie robili nic poza całowaniem. Dłonie Draco rzadko schodziły poniżej jej ramion, kiedy ją całował.
Zwijała się w jego ramionach i zasypiała, słuchając jego oddechu.
W ciągu dnia wychodził do „pracy”, a ona szukała informacji, podając Chwiejce coraz dłuższe listy książek, których potrzebowała. Łamanie klątw. Czarna Magia. Śmiertelne klątwy. Encyklopedie mikstur i indeksy składników. Analiza klątw. Mugolskie podręczniki medyczne.
Miała nadzieję, że jeśli klątwa zostanie złamana, będzie w stanie wyciąć jego znak. Jednak po przeprowadzeniu mentalnej symulacji procedury na cztery różne sposoby doszła do wniosku, że jest to niemożliwe. Klątwa w znaku nie była tylko naskórna, była jak jego runy. Nawet jeśli wycięłaby całą tkankę mięśniową jego przedramienia, usunęła i zregenerowała jego kości, nawet zakładając, że zdołałaby utrzymać jego rękę w zastoju na tyle kompleksowo, by odtworzyć tkankę i nerwy do dwudziestu czterech godzin, Mroczny Znak po prostu odrastał wraz z kośćmi, mięśniami i skórą.
Draco oszacował, że po zdjęciu jej kajdan będą mieli najwyżej kilka godzin. Możliwe, że Voldemort dowie się o tym natychmiast. Był on w końcu bardzo zainteresowany Hermioną.
Gdyby Hermiona próbowała zmusić Draco do ucieczki z nią, nie byłoby czasu na skomplikowaną procedurę uzdrawiania. Usunięcie musiało być szybkie.
Musiałby całkowicie amputować jego lewe ramię, tuż poniżej łokcia.
Ta myśl za każdym razem zaciskała bolesny supeł w jej brzuchu, gdy prosiła o więcej książek o technikach amputacji. Nie była pewna, czy nawet sama amputacja się powiedzie. Rana była przeklęta, aby nie mogła się zagoić. W połączeniu z magicznie przyspieszonym krwotokiem, wynik operacji skutkowałby szybką śmiercią.
Nie przypominało to stopniowej śmiertelności klątwy, którą Dumbledore nosił na swojej dłoni. Uszkodzenie nie dawało się powstrzymać ani spowolnić, czy to magicznie, czy w jakikolwiek inny sposób. Opaski uciskowe. Wyciąg z Dyptamu. Kauteryzacja. Zaklęcia leczące. Severus i Draco bezskutecznie próbowali zatrzymać niekończące się krwawienie.
Wyglądało to tak, jakby klątwa była zdeterminowana, by wypchnąć całą krew z ciała.
Wciąż zawężała i zawężała listę możliwych opcji. Każdego dnia wydawało się, że śruba jest dokręcana coraz mocniej.
Bóle jej głowy przestały być osłabiające, jednak zostały one stopniowo zastąpione przez wszechobecny ucisk niepokoju. Data na ścianie wydawała się być codziennym alarmem odliczającym czas do śmierci. Dzień w dzień szukała informacji, aż była zbyt zmęczona, żeby czytać. Tylko w ten sposób wiedziała, jak sprawić, by poczuła się użyteczna.
Czuła się użyteczna. To wszystko, co robiła. Wiedziała, że Draco pozwalał jej poczuć się, jakby brała w tym udział. Pozwalał jej spróbować, by miała wrażenie, że coś zrobiła. To było tylko rozproszenie, jak robienie brzuszków w swoim pokoju lub przeszukiwanie rezydencji od strychu do lochu w nadziei znalezienia broni. Coś do zrobienia. Coś, co mogło ją zająć.
Za każdym razem, kiedy był z nią Draco, traktował ją jakby było to pożegnanie. Patrzył na nią, jakby się żegnał. Dotykał jej, jakby się żegnał. Owijał ramiona wokół jej ramion i opierał głowę na jej, a ona to czuła.
Pewnego ranka, gdy wróciła spod prysznica, odkryła, że wszystkie jej książki zniknęły. Obok łóżka stała Chwiejka.
- Dziś przybywa Uzdrowicielka, Pan powiedział, że wszystkie książki muszą zostać odłożone.
Hermiona skinęła głową z rezygnacją, podeszła do okna i wyjrzała przez nie. Było lato, bujne i pięknie. Nie była na zewnątrz od ponad miesiąca.
To był tak niezmierny wysiłek. Wyjść na zewnątrz, próbować zachować spokój pod gołym niebem. To marnowałoby tylko jej czas i energię, którą mogła poświęcić na szukanie sposobu by usunąć znak Draco.
Rozległ się delikatny trzask. Spojrzała przez ramię, dostrzegając, że w pokoju pojawił się Draco.
- Stroud wkrótce przybędzie.
Hermiona skinęła głową.
- Chwiejka o tym wspomniała.
Podszedł bliżej i stanął obok niej, również patrząc przez okno.
- Kiedy ostatni raz byłaś na zewnątrz?
Hermiona wciąż patrzyła w dół, obserwując bujny labirynt. Wyciągnęła rękę i położyła palec na szybie okna.
- Nie pamiętam. Początkiem maja.
- Powinnaś znów zacząć wychodzić.
Jej palce zsunęły się ze szkła i opadły na bok.
- Przestrzeń jest zbyt otwarta. Nie chcę.
Draco milczał.
- Przydałoby ci się świeże powietrze. Może to pomogłoby ci więcej jeść.
Hermiona spojrzała w dół.
- Nie mam na to czasu.
- Czytaj na dole, siedź przy otwartym oknie. Zawsze wychodziłaś na zewnątrz.
Jej szczęka była bliska drżenia. Naprężyła ją i wzruszyła ramionami.
- Cóż… - jej głos był ostrożny. - Wtedy byłam inna.
- Nie mówię o tym, co było lata temu. Kiedyś wychodziłaś na zewnątrz. Zwiedzałaś posiadłość. Wychodziłaś z tego pokoju. Teraz prawie tego nie robisz.
Wzruszyła ramionami i dalej wyglądała przez okno.
- Nie miałam nic innego do roboty.
Westchnął ostro.
- Granger... dlaczego nie wyjdziesz?
Hermiona milczała przez chwilę. Oparła czubek palca o szybę, kreśląc nim runę kenaza, dla wiedzy, kreatywności i inspiracji. Nigdy nie wyobrażała sobie, jak bardzo może zatęsknić za pisaniem. Od zawsze przyjmowała za pewnik umiejętność zapisywania swoich myśli na papierze, aby móc je uporządkować i mieć do czego wrócić. Tęskniła za pisaniem prawie tak samo, jak wcześniej brakowało jej czytania. Często rysowała na oknach, próbując przetworzyć wszystko, co wpakowała do swojej głowy.
Obok runy kenaza narysowała sowilo, dla sukcesu i całości oraz dagaza dla przełomu, siły zmiany i nadziei.
Potem westchnęła kreśląc ponad nimi wszystkimi runę isa, po czym stuknęła w nią, zanim spojrzała w dół.
- Czuję się najbezpieczniej… najspokojniej, w tym pokoju. Wciąż dużo przetwarzam i to… to wpływa na mnie bardziej, gdy przebywam w innych częściach domu. - Przełknęła, a jej ramię drgnęło. - Mogę zacząć panikować, a wtedy nie pozwolisz mi już więcej zbierać informacji.
Draco zamarł.
- Granger… - jego głos ucichł na chwilę. - Nie… Nie trzymaj się w klatce przeze mnie.
Hermiona szybko na niego spojrzała.
- Nie robię tego. Po prostu… nie chcę ryzykować. Są ważniejsze rzeczy niż wyjście na zewnątrz.
Draco już zamierzał odpowiedzieć, ale zamarł, a wyraz jego twarzy stał się zimny.
- Stroud jest tutaj.
Hermiona poczuła ucisk w żołądku.
- W porządku.
Wyszedł, by przyprowadzić Stroud, a Hermiona usiadła na skraju łóżka, pragnąc unormować rytm swojego serca.
Drzwi się otworzyły, po czym do pokoju weszła uzdrowicielka. Draco podążał zaledwie kilka kroków za nią, a maska obojętności pokrywała całą jego twarz.
- Tym razem jesteś przytomna - powiedziała Stroud, zerkając na Hermionę, kiedy wyczarowała stół na środku pokoju.
Żołądek Hermiony podskoczył, gdy wstała i podeszła powoli, siadając na jego krawędzi, zanim jeszcze otrzymała rozkaz.
Ona i Draco rozmawiali o ewentualności przybycia Stroud, ale bycie przygotowaną na to nie sprawiało, by serce w jej piersi waliło mniej boleśnie.
Stroud machnęła różdżką i wykonała kilka testów diagnostycznych.
- Cóż, nie jesteś już w śpiączce ani na skraju śmierci głodowej. Przybyłabym wcześniej, ale Wielki Łowca bał się, że możesz być zbyt delikatna. W tym tygodniu zaczniesz drugi trymestr.
Stroud spojrzała na Hermionę krytycznym okiem.
- Wyglądasz dość chorowicie. Nadal powinnaś przebywać na zewnątrz przez co najmniej godzinę dziennie. Z pewnością nie chcesz zaszkodzić dziecku, zaniedbując swoje zdrowie.
Klatka piersiowa Hermiony ścisnęła się, a palce zaczęły sunąć ochronnie w kierunku jej brzucha.
Stroud machnęła różdżką, a między nimi pojawiła się świecąca kula. Większa, rozmiarów mniej więcej pięści Hermiony.
Gwałtowne, trzepoczące światło wypełniło pokój niczym gwiazda. Hermiona wpatrywała się w nią i niemal zapomniała jak oddychać.
Stroud obejrzała kulę i rzuciła na nią kilka zaklęć, po czym zapisała coś w swoich aktach.
- Wciąż zdrowe. Nie wydaje się, aby śpiączka lub drgawki spowodowały jakiekolwiek uszkodzenia rozwojowe.
Stroud rzuciła kolejne zaklęcie diagnostyczne. Gdy jednak ujrzała jego wynik, jej zadowolenie opadło.
- Płeć żeńska. Jaka szkoda.
To dziewczynka. Miałam to szczęście, lub nieszczęście, żeby sobie wcześniej zaspojlerować, bo przejrzałam wszystkie arty Avendell, ale zapomniałam o tym, że to będzie dziewczynka. Jak Draco mógł w ogóle myśleć, że Hermiona będzie chciała usunąć tę ciążę? Przecież to ich dziecko. Wiem, że zostało poczęte w taki sposób, w jaki zostało, ale to wciąż ich dziecko. Ich córeczka. Jeśli Draco by umarł, to maleństwo byłoby wszystkim, co zostałoby po nim Hermionie. Nie może od niej wymagać tego, żeby z tego zrezygnowała tylko dlatego, że poczęli je w wyniku gwałtu. Nie miał wyboru. Musiał w końcu na to pozwolić, by zaszła w ciążę. Inaczej Voldemort by ją wydał komuś innemu, na przykład Lucjuszowi. Czy wtedy byłoby lepiej? To ich dziecko i nie może od niej wymagać tego, żeby się go pozbyła. Oddała mu się bezgranicznie. Nie jest gotowa, by tak po prostu pozwolić mu odejść. On należy do niej tak, jak ona należy do niego. Pozbycie się Znaku będzie ciężkie, ale powinien wiedzieć przecież, że ona mu nie pozwoli umrzeć. Ocali go nie patrząc na to, jaki może być tego koszt, jeśli faktycznie uda jej się uratować mu życie. No i w końcu powiedzieli “Kocham cię”. Tak długo na to czekałam, aż w końcu się otwarcie przed sobą przyznają, co do siebie czują. I jak on może wymagać od niej tego, żeby pozbyła się ich dziecka, czy zaprzestała prób ocalenia mu życia. Kocha go, dlatego nie zrezygnuje z tych starań. Jest dla najważniejszy, jest tym jedynym. Nawet niech mi nie gada o tym, że ona mogłaby mieć dzieci z kimś innym…
OdpowiedzUsuńMasz dla nas jakieś spoilery 🙏🙏
UsuńOh, popłakałam się znowu. Ten rozdział zdecydowanie daje nadzieje. No i w końcu te dwa upragnione słowa. Długo na to czekaliśmy, chociaż wiedzieliśmy, że już od dawna to czuli... Mimo wszystko powiedzenie tego na głos to dość przełomowy moment. Jak pisałam wcześniej, Draco musi w końcu zrozumieć, że Hermiona nie chce i nie może bez niego żyć. I muszą uratować się razem, że nie ma innej opcji.
OdpowiedzUsuńCiężko mi sobie nawet wyobrazić jak Draco się czuje z tym w jaki sposób ich dziecko zostało poczęte. Trudno mu się dziwić, że myśli, że Hermiona wolałaby tą ciążę usunąć. Jest to wszystko okropnie trudne, a fragment gdy Hermiona mówi, że nie wypije eliksiru, bo do końca życia będzie się zastanawiała czy dziecko miałoby jego oczy i jakie by było.. przyznam, uroniłam kilka łez.
Cudowny rozdział, bardzo niecierpliwie czekam na kolejny.
Dziewczynka, w sumie nie skupiałam się na tym czy będzie to chłopiec czy dziewczynka ale widać lepiej by była dziewczynka przynajmniej Sprout nie jest zadowolona. Oj Draco jak mogłeś pomyśleć i zaproponować Hermionie eliksir 🤦🏽♀️ przecież ona to dziecko pokochała od samego początku a teraz gdy już sobie przypomniałam tak wiele rzeczy i że się kochacie to tym bardziej by nie usunęła ciąży.🥺
OdpowiedzUsuńAch... Bałam się teraźniejszości a tu proszę, widzę w niej cień optymizmu! Chciałabym trochę więcej, ale trzeba być ostrożnym. Duże dla mnie zaskoczenie, że będzie to dziewczynka :D jakoś takoś w ogóle o tym nie myślałam wcześniej, albo z góry założyłam że to chłopak. Czekam aż genialny umysł Hermiony coś wymyśli i będzie można skakać z radości pod sam sufit!
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się cieplutko!
P.S. Nie narzekajcie że macie za mało czasu xD ja wykrakałam sobie kwarantanne w ten sposób.
Widzę nadzieję na przyszłość! Ale nie spodxiewam się, że będzie kolorowo. Nauczona doswiadczeniem, spodziewam się, że jak będzie za fajnie to coś schrzani. Ale i tak super się czyta, że cokolwiek im się zaczyna układać
OdpowiedzUsuń⭐❤️
OdpowiedzUsuńBrak czasu na komentowanie,ale teraz musiałam.
OdpowiedzUsuńZbliża się koniec i ma szczęście jest coraz lepiej
Córeczka tatusia będzie teraz Draco musi chronić swoją mała księżniczkę więc nie może odejść
Nadrabiam komentowanie 😁
OdpowiedzUsuńTo zdezorientowanie Hermiony, ból Draco ale to przebija w tym rozdziale...
Wspomnienia, których nie do końca może ogarnąć i poukładać, a co jest jej niezbędne do funkcjonowania...
To jak ona sie o niego boi, jest jej jedyną rzeczą na tym świecie. Delikatne czułości, niepewność.
To o czym o marzył tak długo, szukał jej jak szalony, aby znaleźć skorupę 😭
Dziewczynka! Jak w wymarzonym świecie Hermiony, która pragnęła, żeby w przyszłości, po wojnie, inna czarownica żyła wolna i szczęśliwa, i żeby mogła w pełni o sobie decydować i cieszyć się tym, kim jest. Mam taką nadzieję, że właśnie to przytrafi się ich córeczce...! Och, Draco. Chciałoby się napisać, że jak on mógł tak pomyśleć, ale cóż... Mógł, i wcale mu się nie dziwię. Ten czas, w którym Hermiona nic nie pamiętała i ze wzajemnością zachowywali się podle, hm. Nie mogę się mu dziwić, że chce dać Hermionie piękne, czyste życie, bez jego osoby, jako "trucizny". I, oczywiście, wszyscy chyba jesteśmy całym sercem z Granger i jej decyzją, żeby zawsze przede wszystkim chronić swoją miłość, czy to Draco czy dzidzię <3
OdpowiedzUsuńZa każdym razem, kiedy czytam o tych skutkach zaklęcia Crucio to jest mi autentycznie słabo. To tak okrutne, że nie mieści mi się w głowie. Pomijam już to, co Draco powiedział odnośnie chęci wykorzystania jego wyobrażeń, co się mogło stać Granger, przez Voldemorta, Boże, mam gęsią skórkę, bo naprawdę nie byłoby to wykluczone...
Mała.