Muzyczna sugestia:
IAMX - Wildest Wind
Playlista Spotify: “Music to read Manacled to”
__________
Czerwiec 2005
Przycisnęła ręce do ust, targana falami szlochu i płaczu.
Draco nawet jej nie tknął. Kiedy jej szloch w końcu ucichł, usiadła opierając się o ścianę, gdy jej ramiona wciąż drżały.
Słyszała, jak bierze on powolny, głęboki oddech.
- Nic nie musisz robić. Niczego od ciebie nie oczekuję - powiedział w końcu cichym głosem. - Więcej się do siebie nie zbliżę. Poczekaj tutaj, wezwę Chwiejkę.
Poruszył się i odwrócił, ale jej ręka wystrzeliła, łapiąc za rąbek jego szaty.
- Nie, nie odchodź.
Cała się trzęsła, ale nie puściła.
- Nie odchodź. Nie chcę, żebyś odszedł.
Stał obok niej, podczas gdy ona wplatała palce w materiał, nadal opierając się o ścianę.
Minęło pół godziny, zanim była w stanie wstać i przejść resztę drogi do swojego pokoju. Zatrzymała się w drzwiach, a jej klatka piersiowa wciąż była zaciśnięta.
- Ile osłon?
Milczał przez kilka sekund.
- Około osiemdziesięciu.
Przeszła przez pokój i opadła na brzeg łóżka, wtulając twarz w materiał jego płaszcza. Pachniał jak on. Cedr, mech dębu i papirus.
Naciągnął kołdrę na jej ramiona. Chwyciła jego dłoń i lekko przyciągnęła ją do siebie. Jego skóra była tak ciepła, jak ją zapamiętała. Przysunęła jego dłoń do swojej szczęki, mocno zacisnęła oczy i tuliła się do niej przez kilka minut.
Powoli go puściła.
- Musisz do mnie przychodzić, żebym wiedziała, że wszystko w porządku. W przeciwnym razie... będę się martwić.
Następnego dnia Chwiejka przyniosła jej eliksir wzmacniający.
Hermiona obeszła swój pokój powoli dookoła, a potem udała się na korytarz, przeciągając palcami po ścianie.
Głowa bolała ją znacznie mniej niż przez ostatni miesiąc, a jej wspomnienia o Draco stawały się coraz wyraźniejsze. Mimo to, wciąż wydawały się one dość odległe, jakby patrzyła na nie przez teleskop. Luki w jej pamięci powoli się wypełniały. Przypomniała sobie Wieczystą Przysięgę Severusa i jak udało jej się nakłonić Draco do odejścia na wystarczająco długo, by mogła samotnie udać się do Sussex.
Stawało się dla niej coraz bardziej jasne, dlaczego tak paranoicznie sprawdzał wszystkie jej wspomnienia i upewniał się w szczegółach, by dokładnie wiedzieć, jakie są jej plany. Już raz go oszukała, tak jak powiedział Severus, Draco nigdy więcej nie zamierzał jej zaufać.
Świadomość tego była była niczym dodatkowy ciężar w jej piersi.
Nie używał już na niej legilimencji, ale wciąż przeglądał jej umysł za pomocą kajdan. Trzymał ją pod stałym nadzorem.
Nadal ją okłamywał.
Podejrzewała to od wielu dni, ale teraz, kiedy była w stanie myśleć spójnie, miała pewność. Myślała, że po części chodzi o utrzymanie jej spokoju, a po części o łatwiejsze kierowanie nią.
Zastanowiła się nad tym, próbując odnaleźć wszelkie luki w nowej, starannie opracowanej narracji, którą zaczął ją karmić, odkąd odzyskała przytomność. Gdzie były te luki? Jakie istniały niespójności?
Usiadła na ostatnim stopniu u stóp schodów, zamyślona.
Usłyszała kroki. Były to stanowcze, celowo słyszalne kroki. Spojrzała w górę, gdy Draco wyszedł zza rogu. Wyraz jego twarzy był starannie zamknięty.
Patrzyła na niego. Był w swoich czarodziejskich szatach, cały na czarno. Odkąd przybyła do rezydencji, nigdy nie widziała go w niczym innym, niż w czerni. Wyglądał, jakby w każdej chwili spodziewał się zrobienia mu zdjęcia.
Odkąd ujawniono tożsamość Wielkiego Łowcy, w gazetach wzrosła ogólna ciekawość i częstotliwość relacji na jego temat. Protegowany Voldemorta. Występujący regularnie w Ministerstwie, na balach i wydarzeniach, za granicą...
Często podróżował. Krótkie wycieczki, zwykle trwające krócej niż jeden dzień, z wyczuwalną eskortą.
Draco stanął na podeście, patrząc na nią. Owinęła jego płaszcz mocniej wokół swych ramion, zanim wyszła na korytarz, a jego oczy zamigotały, kiedy to zauważył. Patrzył na nią przez kilka sekund, jakby na nowo ją zapamiętywał.
Przyglądała mu się w ten sam sposób, próbując zrozumieć jego nową wersję.
- Myślałam, że wyszedłeś - powiedziała, gdy cisza stała się przytłaczająca.
- Moje przedpołudniowe plany zostały anulowane. - Przyglądał się jej uważnie, zerkając na jej stopy i ręce. - Czy czujesz się wystarczająco silna, żeby chodzić? Chciałem ci coś pokazać.
Hermiona przełknęła.
- Jak daleko to jest?
- Bliższa strona głównego skrzydła.
Hermiona zawahała się lekko, ale zaraz potem wstała. Jej ciekawość wzrosła.
- Myślę, że dam radę tam dojść.
Utrzymywał od niej sumienny dystans, gdy powoli szli przez dwór. Powinno było zająć im to jedynie dziesięć minut marszu, ale w rzeczywistości trwało to grubo ponad pół godziny. Wykonywał dość przekonującą robotę, krocząc ze stałą powolnością, nic nie mówiąc, kiedy musiała zatrzymywać się po drodze, kurcząc się lekko przy ścianach, gdy korytarze stawały się coraz większe i szersze.
Przyglądała mu się przez całą drogę, zwracając szczególną uwagę na ostrość i precyzję jego kroku. Był on starannie wytężony do tego stopnia, jak nigdy wcześniej.
Uświadomiła sobie z powolnym przerażeniem, że to przez jego runy. Wyrzeźbione w nim. Uziemiające go i redukujące wszystko, aż nie pozostanie nic, co mogłoby im przeszkadzać.
Nieugięty, przebiegły, niezawodny, bezwzględny i nieustępliwy. Zmotywowany do sukcesu.
Spędził szesnaście miesięcy, próbując ją znaleźć. Szukał jej po całej Europie, dotarł aż do Australii. Wielokrotnie używał czarów namiarów genetycznych, mimo iż były one tak silną Czarną Magią, że niejednokrotnie zabijały używających je czarodziejów.
Wiedział, że ona gdzieś jest. Pozwolił sobie zatracić się w tych poszukiwaniach.
Ona i Draco zatrzymali się przed znajomymi drzwiami. Drzwiami, które od samego początku pobytu w rezydencji były dla Hermiony zamknięte.
Poczuła trzepotanie w piersi, gdy rozpoznała, gdzie się znaleźli.
Jej gardło zacisnęło się i spojrzała w dół, przygryzając wargę.
- Nie mogę już dotykać twoich książek… są przeklęte - powiedziała.
- Poleciłem skrzatom, by oczyściły je z tych czarów.
Hermiona gwałtownie podniosła głowę.
Patrzył na drzwi.
- Zamierzałem przyprowadzić cię tutaj wcześniej, ale byłaś przykuta do łóżka.
- Astoria–
- Zajmę się nią, jeśli kiedykolwiek wróci. Możesz tu przychodzić, kiedy tylko będziesz chciała. Możesz zabierać książki z powrotem do swojego pokoju lub gdziekolwiek zechcesz. Skrzaty domowe je przetransportują.
Otworzył drzwi do biblioteki i cofnął się, żeby wpuścić ją do pomieszczenia.
Hermiona zajrzała do środka, krocząc niepewnie do przodu, aż stanęła w drzwiach, wciągając powolny, głęboki oddech. To było to samo miejsce. Ta sama biblioteka, którą odwiedziła dwa lata wcześniej. Wciąż pełna książek, o których przeczytaniu marzyła.
Tak długo się nudziła i oto była tutaj. Mogła ich dotknąć, przeczytać…
Niecierpliwie ruszyła naprzód…
Do przepastnego pokoju.
Całe jej ciało przeszył lodowaty dreszcz, przez co spojrzała w górę. Sufit był spowity ciemnością. Był on tak wysoko, że nie mogła go dostrzec. Kiedy próbowała go zobaczyć, jej gardło zacisnęło się, a palce zadrżały.
Czuła się tak, jakby się kurczyła. Pokój był ogromny, a sufit, ściany i półki ciągnęły się coraz wyżej i wyżej...
Była mała, a pokój był bardzo duży. Była w ciąży. Nie była w stanie używać magii i nie wolno jej było się bronić. Nie mogła panikować, bo mogła skrzywdzić tym dziecko.
Jej klatka piersiowa skurczyła się boleśnie, jakby żelazne opaski zacisnęły się na jej żebrach, miażdżąc je.
Bardzo powoli wciągnęła powietrze przez nos.
To była tylko biblioteka. Była tam już wcześniej z Draco. Chwiejka będzie w pobliżu.
- Muszę teraz iść - głos Draco przeciął jej myśli.
Od kilku minut obserwował ją stojącą w drzwiach.
Zerknął do środka biblioteki.
- Nie musisz się martwić. Zabezpieczyłem całe pomieszczenie, a posiadłość nie pozwoli nikomu przekroczyć swoich granic, kiedy mnie nie będzie.
Hermiona wahała się chwilę dłużej, a potem odsunęła się od drzwi.
- Może… wrócimy później.
Draco patrzył na nią, jego oczy przebiegały po niej w szybkiej analizie. Hermiona wyciągnęła rękę, opierając palce o ścianę, czując szorstkość tapety pod opuszkami, gdy nerwowo zwilżyła usta.
Szybkim szarpnięciem przechyliła głowę na bok.
- Sufit jest bardzo wysoki. Zapomniałam, że sufit był tak bardzo wysoki. Nie zauważyłam tego... wcześniej. - Spojrzała w dół na swoje buty, a jej palce drgnęły, sprawiając, że paznokcie wyraźnie zarysowały ścianę. - Mogłabym… nie…
Jej słowa utknęły w martwym punkcie, kiedy starała się to wyrazić.
Oczy Draco zamigotały, a jego ręka lekko drgnęła, zbliżając się w jej stronę.
- Hermiona…
Jej płuca i gardło skurczyły się, a ona drgnęła, przybliżając się stopniowo do ściany.
Jego ręka opadła.
Hermiona przycisnęła prawe ramię do ściany, a następnie skrzyżowała lewą rękę, aby ją również móc się podeprzeć. Opuściła lekko brodę.
- Wiem, że strach, bo pokój ma wysoki sufit, jest nielogiczny - powiedziała drżącym głosem. - Próbuję. Wiem. Ja wiem… próbuję… Próbuję, ale...
Draco odsunął się. Jej żołądek opadł, a palce ponownie zacisnęły się na ścianie.
Za daleko.
Zbyt blisko.
Za daleko.
Draco spojrzał na podłogę blisko jej stóp.
- Nie musisz robić niczego, czego nie chcesz. Powinienem był zdawać sobie sprawę, że sufit może być problemem. Kiedy wrócę, możemy umeblować mniejszy pokój z tymi, które zechcesz przeczytać. Jeśli są książki lub inne przedmioty, których dzisiaj zechcesz, skrzaty domowe mogą ci je przynieść. Tyle, ile tylko sobie zażyczysz. Odprowadzę cię z powrotem.
Jej nogi drżały z wyczerpania.
- Nie. Powinieneś iść. Robię się zmęczona. Spóźnisz się, jeśli zechcesz odprowadzić mnie spowrotem do mojego skrzydła.
Wypuścił oddech i krótko skinął głową.
- Dobrze.
Zaczął się odwracać.
Hermiona sięgnęła do niego, a następnie cofnęła rękę.
- Draco…
Zatrzymał się i odwrócił, żeby na nią spojrzeć. Przełknęła i zmusiła się do bladego uśmiechu.
- Uważaj, Draco. Nie umieraj.
Zamarł.
Nastąpiła pauza, kiedy oboje stali, patrząc na siebie.
Potem kącik jego ust drgnął w niewielkim uśmiechu.
- Dobrze.
Patrzył na nią jeszcze chwilę, a potem zniknął bez jakiegokolwiek dźwięku.
Hermiona wstała, przesuwając palcami po delikatnej fakturze tapety w korytarzu. Czuła się tak zmęczona, że miała ochotę zsunąć się po ścianie i położyć się na podłodze.
Wzięła głęboki oddech i wyprostowała ramiona, zanim powoli odwróciła się, by wrócić do Północnego Skrzydła, analizując to wszystko w myślach.
Było już po zmroku. Hermiona siedziała na swoim krześle, wyglądając przez okno i studiując labirynt z żywopłotu, kiedy poczuła, jak powietrze lekko drga. Odwróciła się i ujrzała Draco stojącego przy drzwiach.
- Nie poprosiłaś o żadne książki - powiedział, przyglądając się jej uważnie.
Potrząsnęła głową.
- Myślałam.
Widziała, jak jego oczy zamigotały, a wyraz jego twarzy stał się bardziej powściągliwy.
- Kiedy o tym wszystkim myślę, odkrywam rzeczy, które mi nie pasują.
- Nie każdy z nas ma twój olśniewający intelekt - odparł lekkim tonem. Nie ruszył się od drzwi. Hermiona przyjrzała się przestrzeni między nimi i przygryzła wargę, wahając się.
- Dzisiaj nie powiedziałeś, że zawsze po mnie wrócisz. Mówiłeś mi to przed każdym odejściem. Zawsze… - Spojrzała w dół i mocno owinęła brzeg jego płaszcza wokół palców, żeby nie drżały zbyt wyraźnie. Zmarszczyła brwi, próbując sobie to przypomnieć, ale nie potrafiła. Pulsujący ból zaczął rozwijać się u podstawy jej czaszki. Poddała się i ponownie spojrzała na Draco. - Myślę… myślę, że to pamiętam. Kiedykolwiek musiałeś iść, obiecywałeś przyjść po mnie. Prawda?
Draco zamarł na ułamek sekundy. Potem zamrugał, a jego usta wykrzywiły się w gorzkim uśmiechu, po czym odwrócił wzrok.
- Cóż… myślałem, że w tym momencie to raczej pusta obietnica.
Jej gardło zacisnęło się, a ręka zaczęła instynktownie sięgać w jego stronę.
- Szukałeś wszędzie. To nie była twoja wina.
Zaśmiał się krótko, szczekliwie, po czym cofnął się, jakby został uderzony. Nagły dźwięk sprawił, że Hermiona drgnęła.
Patrzył na nią przez chwilę, a potem jego brwi uniosły się w górę.
- Dobrze - powiedział powoli. - Wszędzie. Szukałem wszędzie. - Poruszył szczęką, jakby czuł kształt tych słów w swoich ustach. - Z wyjątkiem jednego miejsca, które miało znaczenie. Tego, w którym byłaś. Ale na pewno szukałem wszędzie indziej. Przypuszczam, że zasługuję na uznanie za mój wysiłek, jeśli nie na więcej.
Było coś okrutnie znajomego w nieustającej intensywności, z którą mówił. Jej żołądek zacisnął się boleśnie.
Biedna mała uzdrowicielka nie mająca nikogo, kim mogłaby się zająć.
Nie pamiętała, kiedy to powiedział. Czy było to wspomnienie z czasów wojny? Nie, po… to było tu, we dworze.
Draco znów się roześmiał, co wytrąciło ją z zamyślenia.
Patrzyła na niego.
Wyraz jego twarzy był wykrzywiony.
- ...Nie moja wina? - mówił. Słowa były tak ucięte, jakby połykał końcówkę każdego z nich. - Czy tak powinienem o tym wszystkim myśleć? Że nic nigdy nie jest moją winą? Ani moja matka. Ani Dumbledore. Ani ktokolwiek, kogo kiedykolwiek zabiłem. Jeśli wystarczająco racjonalizować, nie miałem przecież wyboru, czyż nie? A co z tobą? Czy to, co ci się przydarzyło, też nie jest moją winą? Powinienem zamiast tego winić ciebie? Albo Czarnego Pana? A może cały świat?
Oddychał przez zęby, słowa wylewały się z niego niczym potok pełen kwasu.
Wtedy wydało się, że nagle złapał się na tym, co właśnie powiedział. Jego usta się zamknęły i tylko patrzył na nią przez kilka sekund.
Gdyby Potter nie miał znaczenia, ty też byś go nie miała.
Hermiona zamrugała, by odepchnąć od siebie to wspomnienie. Serce podskoczyło jej do gardła, kiedy próbowała przełknąć.
Draco prychnął i położył bladą dłoń na swoim sercu.
- Czy przyjęcie stanu wiecznej ofiary w jakiś sposób powinno poprawić mi samopoczucie?
Jego głos wibrował z tłumioną wściekłością, pod żrącą warstwą sarkazmu.
Hermiona spojrzała na swoje kolana, oddychając powoli przez zaciśnięte zęby. Jej palce zaczęły nerwowo drgać. Całe jej ciało stawało się coraz bardziej spięte, gdy próbowała się skupić.
Było tak wiele rzeczy, o których starała się nie myśleć. Nie panikować z ich powodu. Jakby próbowała utrzymać twarz nad powierzchnią, zanim utonie w bagnie swojego własnego umysłu.
Jej wspomnienia nie powracały z żadnym wyraźnie zachowanym porządkiem. Miała setki wspomnień o Draco, ale nie potrafiła dokładnie określić, w jakiej kolejności powinny były się pojawiać. Najpierw były to jedynie odległe plamy, przekształcające się gwałtownie w ostre błyski jasności. Rzeczy, które znała, ale których nie potrafiła zebrać razem w cokolwiek wystarczająco spójnego.
Instynktownie była przekonana, że w tym, co się dzieje, jest coś więcej i Draco to przed nią ukrywał. Że ukrywał coś, czego nie chciał, żeby wiedziała. Gdyby tylko znała go lepiej… Gdyby mogła sobie lepiej przypomnieć, wiedziałaby, co to jest. Jednak nie była obecnie w stanie wystarczająco jasno tego postrzegać.
- Nie o to mi chodzi. Nie-nie próbuję jeszcze o tym rozmawiać - powiedziała w końcu po kilku sekundach prób skupienia się. - Nie rozumiem. Jeśli wszyscy w Zakonie nie żyją i nie możesz zabić Voldemorta, to jak dokładnie zamierzasz go pokonać i doprowadzić do upadku reżimu? To nie ma dla mnie żadnego sensu.
Spojrzała w górę.
- Nie planujesz chyba, żebym to ja go zabiła, prawda?
Draco spojrzał na nią i nawet nie zaszczycił jej pytania odpowiedzią.
Hermiona skinęła głową i spojrzała w dół.
- Jeśli ty i Severus zdejmiecie moje kajdany, Voldemort będzie wiedział. Nawet jeśli się nie dowie, że Severus był tym, który ci pomógł, to ty jesteś za mnie odpowiedzialny. Jeśli ucieknę, cała wina spadnie na ciebie. Nie ma mowy żebym zdołała opuścić Europę, a Voldemort nie zdał sobie sprawy, że go zdradziłeś.
Draco nic nie powiedział.
Hermiona spojrzała na niego, ogarnęło ją zimne uczucie pustki, gdy informacje, które zebrała przez te miesiące, w końcu zaczęły się ze sobą zazębiać i wskakiwać na swoje miejsca.
- Taki jest plan. Voldemort jest od ciebie zależny. Jesteś podporą. Istotą stabilizującą reżim. Dlatego ujawniłeś się jako Wielki Łowca. Żeby nie mógł próbować zastąpić cię kimś innym. - Poczuła suchość w ustach i przełknęła, a jej palce zacisnęły się na materiale jego płaszcza. - Czy… czy znalazłeś więc sposób na usunięcie swojego Mrocznego Znaku?
Draco stał nieruchomo przy drzwiach, a jego usta wykrzywiły się w uśmiechu.
- Oczywiście. Kiedy zdejmiemy twoje kajdany, będę mógł go usunąć.
Przypomniał jej swoim zachowaniem przyjęcie noworoczne. Każdy jego ruch był tak doskonale wyćwiczony. Pomimo tego, jak bardzo go nienawidziła, stale go obserwowała. Zauważała szczegóły, których znaczenia wymykały się jej. Teraz, połączona ze swoją wcześniejszą wiedzą o nim, mogła dostrzec błysk tamtego Draco pod spodem. Osoba, którą znała, zmiażdżona pod wszystkimi runami. Prawie zniknął, ale nadal pozostały po nim blade ślady.
Przechyliła głowę na bok.
- W jaki sposób?
Gładko wzruszył ramionami.
- Severus coś wymyślił. Pracował z Dołohowem przez lata.
Nastąpiła nienaturalnie długa chwila ciszy.
- Kłamiesz - powiedziała w końcu.
Przechylił głowę i przyjrzał się jej. Jego lodowata, kpiąca intensywność nagle się ujawniła.
- Naprawdę? Myślisz, że nadal znasz mnie na tyle dobrze, żeby móc to stwierdzić?
Defensywny. Zawsze stawał się najokrutniejszy, kiedy był bezbronny.
Kącik ust Hermiony uniósł się smutno.
- Tak. - Jej serce było niczym ołów w piersi. - Kiedyś byłeś bardziej prawdomówny… wobec mnie.
Jego usta wykrzywiły się w dzikim uśmiechu.
- Tak, byłem.
Hermiona próbowała oddychać, stwierdzając, że zaczyna tonąć w surowym żalu. Wokół niej było morze, a Draco stał całe piętnaście stóp dalej.
Jej serce biło coraz szybciej. Wzięła powolny oddech i spojrzała mu w oczy.
Fanfary są w świetle, ale egzekucja odbywa się w ciemności.
- Okłamujesz mnie. Nie usuniesz swojego znaku. Nawet nie zamierzasz spróbować. Planujesz umrzeć. Zdemaskowałeś się jako Wielki Łowca, więc kiedy Voldemort cię zabije za to, że pozwoliłeś mi uciec, reżim zdestabilizuje się i upadnie.
Draco stał, wpatrując się w nią przez chwilę, zanim jego usta wygięły się w gorzkim jak trucizna uśmiechu. Westchnął, a fasada jego murów opadła.
- Miałem nadzieję, że biblioteka zajmie cię na co najmniej tydzień. - Wyglądał na rozczarowanego i zmęczonego.
Hermiona czekała, aż powie coś jeszcze, ale tego nie zrobił.
- To twój plan? - zapytała głosem drżącym z niedowierzania. - Dwa lata, a twój plan wciąż polega na tym, żeby mnie gdzieś ukryć, zginąć jako zdrajca i myśleć, że… że dam sobie z tym jakoś radę?
Draco milczał przez kilka sekund, po czym zaśmiał się cicho. Poczuła to aż w kościach.
- Czy tym razem też masz lepsze rozwiązanie? - zapytał, a jego ton był lodowaty. - Przecież nie każdy horror, jaki kiedykolwiek sobie wyobrażałem, zdążył się jeszcze wydarzyć. Utraciłem cię i spędziłem szesnaście miesięcy na próbach i niepowodzeniach w odnalezieniu cię. Znalazłem cię torturowaną i złamaną. Trzymałem cię jako więźnia w tym domu... - jego ton stawał się coraz bardziej surowy z żalu i wściekłości. - Musiałem trzymać cię w swoich dłoniach, czuć cię w mojej głowie, kiedy twój umysł był przez niego pustoszony. Znalazłem cię, gdy ktoś gwałcił cię w moim ogrodzie…
- Nie zrobił tego - powiedziała szybko Hermiona, czując ucisk w sercu. - Nic nie zrobił. Dotarłeś tam na czas.
W jego oczach pojawiła się ulga, ale usta wyostrzyły się w ostrym uśmiechu.
- No tak.
Zaśmiał się krótko i spojrzał w podłogę.
- Gdzie byłem? Ach tak. Znalazłem cię z okiem, niemal wyłupionym z czaszki, ponieważ moja żona próbowała cię oślepić. Znalazłem cię tłuczącą głową z całej siły w okno. Patrzyłem, jak marniejesz w oczach, gdy zaszłaś w ciążę. Widziałem jak upadasz a potem dowiedziałem się, że uszkodzenia spowodowane przez twoją oklumencję i magię płodu były tak poważne, że mogłaś się nigdy nie obudzić, że... że mogłem cię zabić.
Zbladł. Jego usta zacisnęły się, a następnie wykrzywiły się w szyderczym uśmiechu.
- Czy to nie wystarczy? Niewątpliwie istnieją jeszcze niezbadane głębiny potencjalnej nędzy i niedoli między nami. Czy powinniśmy starać się osiągnąć to wszystko?
Wypuścił ostry oddech i jego twarz znów się zamknęła.
- Gdybym usunął twoje kajdany, zamiast zabrać cię w bezpieczne miejsce, mógłbym włożyć różdżkę w twoją rękę i teleportować cię, w ciąży, wprost do samej Sali Czarnego Pana. Minęły dwa lata, odkąd używałaś jakiejkolwiek magii, ledwo możesz chodzić po schodach i nadal prawie nic nie jesz, ale to nieważne. Z pewnością walka o większe dobro będzie liczyć się w tym momencie.
Hermiona wzdrygnęła się.
Twarz Draco mogła zostać wyrzeźbiona w marmurze.
- Gdybym cię tam zabrał, istnieje marginalna szansa, że możesz zabić Czarnego Pana, zanim wezwałby on innych Śmierciożerców. Nawet gdybym cię chronił, nawet z Severusem. W takim przypadku wszyscy byśmy zginęli. Natychmiast. Ponieważ ten paranoiczny potwór zaczarował swój zamek tak, by ten zawalił się po jego śmierci. Jeden z jego niezliczonych, chorych mechanizmów bezpieczeństwa.
Odchylił głowę do tyłu.
- Albo, co bardziej prawdopodobne, nie uda nam się go zabić, ponieważ próbowałem już dziesiątki razy i bez względu na to, kogo wysłałem lub jaką metodą próbowano, wszystko zawsze kończyło się niepowodzeniem. W takim przypadku miałbym możliwość zabić cię lub obserwować, jak znowu zostajesz złapana, a oni założą kajdany wokół naszych nadgarstków. Myślisz, że szybko nas zabiją?
Hermiona potrząsnęła głową, a jej gardło było zbyt ściśnięte, aby mogła swobodnie oddychać.
- Nie. - Oczy Draco były lodowate, chociaż wyraz jego twarzy pozostał ostrożny. - Trwałoby to wieki. Widziałem, jak to robił, kiedy chciał zrobić z kogoś przykład. Rozciąga to tak, by śmierć trwała tygodniami. Sprowadza uzdrowicieli, aby utrzymywać ofiarę przy życiu, dopóki nie skończy.
Widziała przerażenie w jego oczach. Odwrócił wzrok, w stronę portretu Narcyzy. Jego oczy nie zatrzymywały się jednak, a jego wzrok powędrował dalej.
Patrzył prawie tępo na przeciwległą ścianę.
- Najpierw zabiłby ciebie. Znałby już wtedy całą naszą historię. Jestem pewien, że użyłby mojego umysłu jako odniesienia. Miałem ponad dwa lata, by móc wyobrazić sobie wszystkie rzeczy, które mogłyby ci się przytrafić. Wszelkie możliwości tego, co mogło się z tobą stać - jego głos był prawie stłumiony. - Jestem pewien, że chciałby wypróbować je wszystkie.
Krawędzie pomieszczenia powoli rozmywały się w jej oczach. Hermiona próbowała przełknąć, ale jej gardło było zbyt zaciśnięte.
Westchnął cicho, kładąc dłoń na framudze drzwi.
- To nie jest nowa okazja dla ciebie i twojego gryfońskiego uporu, by próbować uratować wszystkich - westchnął. - Wierz mi, pobiegłbym z tobą, gdybym tylko mógł. Zawsze bym… - jego głos przycichł na chwilę.
- To nigdy nie wchodziło w grę, prawda? „Pomóż Zakonowi w pokonaniu Czarnego Pana najlepiej, jak potrafisz.” Moody nigdy nie podał daty wygaśnięcia przysięgi ani żadnych wyjątków od niej. - Przez chwilę uśmiechał się gorzko, po czym znowu zrobił się zimny. - Dni Czarnego Pana są policzone. Nie ma nadziei że przeżyje jeszcze dłużej niż kilka lat. Czarodziejski świat jest wystarczająco rozczarowany jego ideologią i panowaniem, a zwłaszcza spektaklem, który zrobił dzięki Programowi Repopulacji. Kiedy sytuacja się zdestabilizuje, reżim upadnie, a Międzynarodowa Konfederacja wkroczy i zażąda uznania, tak jak zwykle. - Blady uśmiech wpłynął na jego twarz, gdy na nią spojrzał. - Za kilka lat możesz ujrzeć świat takim, jakim zawsze go pragnęłaś. Jaki… próbuję ci dać.
- Nie! - wykrzyknęła z siłą.
Jego oczy były srebrne i migotały, gdy na nią patrzył.
- Zawsze mówiłaś, że nie możesz wybrać mnie ponad wszystkich innych. Jestem przykuty do tonącego statku. Nie możesz oczekiwać, że zabiorę cię ze sobą.
- Kłamałam-! - Jej ręce się trzęsły i zesztywniała tak bardzo, że zaczęła się kołysać, gdy próbowała oddychać i nie płakać. - Nigdy nie zamierzałam… Draco…
Opuściła głowę i przycisnęła dłoń do mostka, zmuszając się do wdechu, ciężko dysząc. Powietrze płonęło w jej płucach, a ona ciągle próbowała złapać oddech, coraz szybciej i szybciej.
Twardy wyraz twarzy Draco zbladł, a on natychmiast przeszedł przez pokój.
Ukląkł przed nią z wahaniem, jakby zbliżał się do płochliwego zwierzęcia. Wyciągnął ręce i delikatnie położył je na jej ramionach.
- Granger, oddychaj. Oddychaj. Musisz oddychać. - Wyraz jego twarzy był otwarty i błagalny.
Zaszlochała cicho i opuściła głowę, aż ich czoła się zetknęły.
- Oddychaj, proszę oddychaj - powtarzał w kółko. Ciepło jego dłoni wnikało w jej ubranie i skórę. Zacisnęła powieki i zmusiła się do powolnego oddychania, aż jej klatką piersiową przestały targać fale niekontrolowanych drgawek.
- Draco… Musi być inny sposób. - Uniosła trzęsącą się rękę i dotknęła jego twarzy. - Potrzebuję, żebyś żył. Jesteś mój. Obiecaliśmy sobie, że kiedyś uciekniemy razem. Pamiętasz? Gdzieś, gdzie nikt nas nigdy nie znajdzie.
Jego twarz zamarła i zerknął w dół, mrugając kilkakrotnie, zanim zaśmiał się głucho pod nosem. Jego ręce zsunęły się z jej ramion i przechylił jej twarz, żeby móc spojrzeć jej w oczy.
- Spróbowałbym zrobić wszystko, o co poprosiłaś, jeśli tylko bym mógł.
Ten smutny sposób, w jaki to powiedział, wręcz rozerwał jej serce.
- W takim razie proszę… - Przejechała opuszkami palców po jego kościach policzkowych, aż do krzywizny jego szczęki. Jego twarz znajdowała się tylko o oddech od jej. - Draco… musi być inny sposób. Możemy go znaleźć. Mogę… Teraz, kiedy pamiętam… pomogę ci.
Jej głos był niski i drżący.
- Wiem, że… że nie jestem taka sama jaka byłam kiedyś, ale obiecałeś… A ja cię potrzebuję. Potrzebuję, żebyś żył. Nawet będąc w Hogwarcie, kiedy myślałam, że musisz być martwy... trzymałam się, bo nigdy nie odeszłabym bez ciebie. Nigdy cię nie zostawię. Musisz znaleźć inny sposób.
Wypuścił krótki oddech i przyciągnął ją bliżej, przyciskając usta do jej czoła.
- Granger… Granger, to był jedyny plan od dnia, w którym Czarny Pan przydzielił cię do mnie.
Hermiona drgnęła i patrzyła z przerażeniem, gdy kontynuował.
- Gdybym znalazł cię wcześniej, mógłbym spróbować czegoś innego. Jednak kiedy stałaś się osobą interesującą Czarnego Pana, chciał on, żebyś została przydzielona do Severusa lub mnie. Nie było żadnego sposobu, żeby cię stąd wydostać, by nie wiązał się on z ujawnieniem jednego z nas. Severus nie mógł zabrać cię do Rumunii bez naruszenia warunków swojej Przysięgi. To musiałem być ja.
- Nie...
Potarł kciukami jej policzki.
- Nie mogę zabić Czarnego Pana. Severus i ja już próbowaliśmy. Nie mogę z tobą uciec, nawet gdybym zdołał usunąć swój znak. To właśnie jest pokonanie Czarnego Pana najlepiej jak potrafię. To cię stąd wyciągnie. Po tym wszystkim będziesz bezpieczna.
Hermiona chwyciła go za ręce.
- Nie chcę być bezpieczna. Chcę, żebyś żył. Stwórz nowy plan.
Westchnął i spojrzał jej w oczy.
- Cokolwiek zechcę za uratowanie Ginny. Granger, obiecałaś. Chcę, żebyś żyła. Zostaw ten cały świat za sobą i żyj. To jest to, czego zawsze dla ciebie chciałem. Obiecałaś dotrzymać słowa. Musisz dbać o Ginny. Przysięgłaś Potterowi, że to zrobisz.
- Obiecałam, że najpierw zajmę się tobą. Zawsze. Zawsze ci to obiecywałam - powiedziała zaciekle. Jej głos drżał i nie mogła przestać płakać. Czuła, jak jej słone łzy zbierają się pod jego palcami. - Nawet nie zamierzałeś mi powiedzieć, prawda? Mówiłeś o lutym. Zamierzałeś mnie odesłać, a ja nawet bym cię nie pamiętała. Nie wiedziałabym nic, dopóki nie byłoby za późno… A w zeszłym tygodniu powiedziałeś, że znowu cię zobaczę.
Kącik jego ust drgnął.
- Mam obowiązek utrzymać cię w spokoju i nie ufam ci, nawet bez magii - odparł mocniejszym tonem. - Ostatnim razem, kiedy byłem z tobą szczery, zniknęłaś i nigdy nie wróciłaś.
Wzdrygnęła się, a jej oddech znów się zatrzymał.
- Próbowałam wrócić - wymusiła z siebie. - Próbowałam… próbowałam… próbowałam…
Jego uścisk wzmocnił się.
- Oddychaj. Oddychaj. Nic nie musisz mi mówić. Ja wiem. Przeczytałem raport. Zrównałaś z ziemią połowę Sussex i zabiłaś prawie wszystkich przebywających na tamtejszych oddziałach. Wymordowałaś prawie całą populację dementorów w Wielkiej Brytanii. Zabiłaś piętnaście wilkołaków, dwadzieścia wampirów i pół tuzina wiedźm. Po tym, jak straciłaś różdżkę, zabiłaś kolejnego wilkołaka, wiedźmę i dwukrotnie dźgnęłaś Montague'a nożem, zanim zdołał cię ogłuszyć. Wiem, że próbowałaś.
- W takim razie... ty też musisz spróbować.
- Granger, próbowałem. To najlepsze, co mogę zrobić - westchnął. - Mamy przed sobą długie pożegnanie i ja… Ja nie chcę przez cały ten czas tylko z tobą walczyć.
Potrząsnęła głową.
- Pozwól, że spróbuję znaleźć inny sposób. Mogę… zacząć to badać. Może znajdę sposób, by usunąć twój Mroczny Znak. Proszę… pozwól mi spróbować.
Draco zamilkł na kilka sekund i spojrzał na nią. Po chwili skinął głową z rezygnacją.
- Zapewnię ci wszystko, czego możesz potrzebować do badań, jednak pod dwoma warunkami: po pierwsze, jeśli twoje ataki paniki będą z tego powodu częstsze, przestaniesz, i po drugie, kiedy przybędzie Severus, niezależnie od tego, jak blisko przełomu może się wydawać, że jesteś, zatrzymasz się i odejdziesz bez zmuszania mnie. Nie będziesz próbować mnie oszukiwać ani mną manipulować, pożegnasz się i odejdziesz.
Wpatrywał się w nią, a kiedy mówił, jego oczy były skupione i wymagające.
- Zgoda?
Hermiona zacisnęła usta i przełknęła.
- Obiecuję - powiedziała w końcu.
Wyciągnęła rękę i jej palce lekko musnęły jego twarz. Patrzyła, jak jego oczy zmieniają się z rtęci na szare, zanim spojrzał w dół, przyciskając policzek do jej dłoni
- Nie okłamuj mnie już, Draco - szepnęła błagalnie, przyciągając go bliżej i przyciskając swoje czoło do jego, wdychając go, czując, że znów jest blisko. - Proszę, nie okłamuj mnie.
Zaśmiał się ponownie pod nosem.
- Nie będę.
A więc miałam rację. Odsuwał się od niej, bo wiedział, że już się nie spotkają… Wybrał śmierć, żeby tylko ona była bezpieczna i żyła tak, jak tego pragnął. Ale jak mogła być szczęśliwa bez niego? jak mógł pomyśleć, że będzie w stanie o tym wszystkim zapomnieć i żyć, jakby to co było między nimi nigdy się nie stało. Wziął pod uwagę chociaż to, że ich dziecko wciąż by jej o nim przypominało? Byłaby matką, ale nigdy nie byłaby w pełni szczęśliwa. Nie bez niego! Bo jak mogłaby być? Choć nie wie, co stało się w którym momencie, jedyne czego jest pewna, to jej uczucie do niego. Wszystko w jej głowie mogło stać się jednym bałaganem, ale wie, że go kocha, że nie mogłaby bez niego żyć. Przypomniała mu, że obiecali sobie wspólną ucieczkę. Choć wiedziała wtedy, że nie będą w stanie dotrzymać umowy i tak sobie to obiecali. A on teraz tak po prostu zdecydował się umrzeć. Wyśmiewał Pottera, ale w jakiś sposób jest do niego podobny. Harry też był gotowy umrzeć za tych, których kochał mając nadzieję, że to da im lepsze jutro. Na pewno istnieje jakiś sposób na zabicie tego psychola i muszą go znaleźć. Draco nie może tak po prostu umrzeć. A jeśli myślał, że biblioteką odwróci od tego uwagę Hermiony, to chyba mu się serio w głowie już porąbało. A przypominam, że to Hermiona miała zniewolony umysł.
OdpowiedzUsuńDraco jest bardzo silny ale widać jak go łamie ta cała sytuacja. Robi wszystko żeby Herm była bezpieczna 😥 jeśli Herm tylko opanuje te ataki paniki i dostatecznie się skoncentruje a Draco nie będzie się od niej odsuwał to myślę że znajdą odpowiednie rozwiązanie z tej sytuacji 🥺
OdpowiedzUsuńTyle emocji, że nawet nie wiem co powiedzieć...
OdpowiedzUsuńDraco się poddal... jednak jest złamany przez to wszystko. Oby Hermiona dała radę go przywrócić do życia i żeby zobaczył dla nich jeszcze nadzieję
OdpowiedzUsuń⭐❤️
OdpowiedzUsuńTyle emocji i wrażeń że nawet nie wiem co napisać co czuję.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze, rozkłada na łopatki, ale tak sobie dziś pomyślałam, że...
OdpowiedzUsuńDużo czytałam FF Dramione i każde na swój sposób łamało kanon, było dopracowane, ktoś wymyślał jakieś swoje zaklęcia, budował całkiem nowy świat czarodziejów itp. Ale to z jakimi szczegółami wymyślonymi tu przez autorkę jest dopracowany przedstawiony świat to ja jestem pod wielkim wrażeniem. Samo to jak Hermiona przeżywa uwięzienie, ciążę, jak schowała wszystko w swojej głowie, konstrukcja kajdan, motyw run na ciele Draco, budowanie tych bomb za pomocą różnych technik, różne wątki pozakanonowe albo chociaż opisy tortur i nowe wymyślone klątwy. Autorka super to wszystko wymyśliła, a Vera świetnie to przetłumaczyła. To jak dopracowane jest to opowiadanie jest niesamowite. Jestem super wdzięczna, że podjęłaś się tłumaczenia, bo gdyby nie to to pewnie bym go w życiu nie przeczytała.
Odzyskał ją aby stracić... Cały czas patrzył na nią i wiedział co ich czeka... Myślał, kombinował i nie mógł znaleźć rozwiązania, aby z nią zostać...
OdpowiedzUsuńOn cały czas żyje ze świadomością, że aby ją uratować musi zginąć. I jeszcze dziecko... Jego uczucia, jego nadzieje wszystko czego mógłby chcieć od życia, nie ma na to szans... Bezsilność, którą musiał czuć. Do tego wszystko co musiał jej zrobić i powiedzieć!
To koszmar!
Draco nie możesz się poddać
OdpowiedzUsuńBędziesz miał dziecko i Hermione musisz z nimi być. Myślę że Snape im pomoże
Albo Hermiona coś w tej bibliotece znajdzie. Przed nimi długa droga ale widać że ich miłość jest większa
Ja.. tracę słowa gdy to czytam. Emocje rozrywają mnie od środka to jest takie przykre patrzeć na ich rozpacz a ja rozpaczam razem z nimi🖤
OdpowiedzUsuńOni są dla siebie stworzeni, jedyne czego pragnę to żeby im się udało i żeby mogli wreszcie być razem, szczęśliwi. Póki co jest dość trudno, ale czekam na to bardzo. A Draco musi wreszcie zrozumieć, że Hermiona nie może żyć bez niego i nie podda się bez walki... On chyba czasem nie rozumie, że ona go kocha tak samo mocno jak on ją. I zrobi dla niego wszystko.
OdpowiedzUsuńDraco... Teraz mam logiczna całość. Jedyne czego chce to żeby Hermionie się udało, żeby mogli być razem.
OdpowiedzUsuńTe ostatnie rozdziały rozdzierają mi serce chyba bardziej, niż wcześniejsze, a nie sądziłam, że to w ogóle możliwe...! Osiemdziesiąt osłon skrzydła, w którym mieszkała Hermiona, o rany, to się nie mieści w głowie. To wszystko, co dla niej zrobił jest tak niesamowite, że aż się wierzyć nie chce, że jeszcze to wszystko przeżył. I całe szczęście, że miał Severusa i nie był z tym wszystkim tak do końca sam. I przyznam, że mnie zmroził ten moment, w którym dociera do Hermiony, że jego jednym, niezmiennym pomysłem na jej przeżycie jest jego śmierć. Zaczęłam płakać w tym momencie, bo równie naiwnie jak Granger sądziłam, że jakoś ze Snapem doszli do rozwiązania, jak pozbyć się Mrocznego Znaku i kajdan Hermiony tak, aby nie wzbudzić podejrzeń. A jednak... :( I, cóż, nie ma się co dziwić, że Draco jest pełen żalu i złości, ale z drugiej strony czy naprawdę liczył, że Hermiona go tak po prostu zostawi? Oj, Malfoy, nie doceniasz swojej ukochanej ;) Ach, całe szczęście, że znieśli te zaklęcie domu, przez które Hermiona nie mogła dotykać książek! Chociaż serce mi stanęło na moment, kiedy Hermiona prawie dostała kolejnego ataku przez wysoki sufit w bibliotece... Przecież biblioteka to jej ukochane miejsce! Biedna :( Ta jej agorafobia mnie przeraża, a przez to, jak realistycznie to wszystko jest opisane, czuję ją tak wyraźnie, jakbym sama na nią cierpiała. Mam taką nadzieję, że to w końcu jej z czasem minie!
OdpowiedzUsuńMała.